- Miałeś czas do dziewiętnastej - powiedziała z udawaną złością
Kaori.
- Spadaj - odparł
Zero, który właśnie wszedł do pokoju pielęgniarskiego.
- Po co tu
przyszedłeś? Może jednak masz ochotę ze mną poćwiczyć? - dopytywała się
blondynka.
- Zapomniałem
marynarki - odburknął chłopak. Podszedł do krzesła, na którym wisiała, wziął ją
i skierował się ku wyjściu.
- Hej, co to ma
być?! - obruszyła się niebieskooka.
- Co znowu?
- No… Skoro nie masz
nic do roboty… - zaczęła.
- Nie.
- No weź!
- Nie.
- Zero!
- Od kiedy to mówimy
sobie po imieniu? - zapytał.
- Hę? - zdziwiła się
Kao. - Od teraz! - krzyknęła po chwili.
- Yare, yare. Aleś
ty wkurzająca. Ja ne - rzucił i przekroczył próg.
- Och, rany! -
naburmuszyła się Kaori, gdy drzwi za kolegą się zamknęły. - Słyszałeś to? -
zwróciła się do Ichiru. - Co za dupek.
***
Kao weszła do pokoju i od razu padła na łóżko.
- Hę, a gdzie się
podziała Aya? - spytała na głos.
Westchnęła i
przymknęła powieki. Zapewne by zasnęła, gdyby nie to, że po chwili ktoś wszedł
do środka.
Blondynka przetarła
oczy.
- Och, nēsan, jesteś
wreszcie… - powiedziała nieco zaspanym głosem.
- Uhm. Kąpałam się -
wyjaśniła brunetka, siadając na krześle od biurka. Uśmiechnęła się sama do
siebie.
- No proszę, jaki
świetny nastrój… - zaśmiała się Kaori.
- Uhm… Naprawdę się
cieszę, że wszystko się ułożyło! - odparła starsza siostra. - To taka ulga…
- Rozumiem. To
wspaniale, że jesteś taka radosna! - ucieszyła się Kao.
Aya ponownie się
uśmiechnęła, a potem spojrzała na rozgwieżdżone niebo. Wyglądało ono
przepięknie. Piętnastolatka zauważyła zachwyt onēsan i wpadła na pewien pomysł.
- Może je narysuj? -
zagadnęła.
- Co? - Aya
odwróciła głowę w stronę siostry.
- Narysuj to niebo,
skoro tak ci się podoba. Uwiecznij ten widok - poradziła.
- Niezła myśl.
Arigatō.
Wstała od biurka i podeszła do szafy, by wyjąć nowy blok
rysunkowy - poprzedni skończył jej się kilka dni temu. Wzięła kartki i
odwróciła się.
- Kao-chan! -
przestraszyła się. Imōto stała tuż przed nią. Odgarnęła włosy onēsan, które
zasłaniały prawą część jej szyi.
- Nēsan… -
wyszeptała ze smutkiem blondynka, patrząc na plaster. - Zgodziłaś się?
- Nie. Sama mu to
zaproponowałam - odparła szczerze.
- Dlaczego?
- Żeby choć na
chwilę przerwać jego głód - wyjaśniła niespeszona.
- To niby tego
warte? - spytała z powątpiewaniem.
Aya skinęła głową.
- Nie chcę, by
cierpiał. Nie mogę patrzeć na to, jak wciska w siebie te głupie tabletki.
- I co niby masz
zamiar zrobić? Nie możesz wciąż go dokarmiać! - wybuchła zdenerwowana już
Kaori.
- Może i nie. Ale od
czasu do czasu…
- Nēsan!
- Kao-chan, nie zrozumiesz
tego. Nie wiesz, jak to jest. Poza tym… moja krew naprawdę sprawiła mu ulgę. Po
raz pierwszy od tych czterech lat nie czuje się „na głodzie”.
- Serio? - spytała
nieprzekonana Kao.
- Uhm. To wspaniale,
prawda?
- Taak, super…
Dziewczyno, opamiętaj się! - Potrząsnęła ramionami siostry.
- Kao-chan. Co byś
zrobiła na moim miejscu? Albo gdybyś ty i Aidou znaleźli się w takim martwym
punkcie? Co byś wtedy zrobiła?
- No…
- Właśnie. A poza
tym… To nie tak, że bawię się w jakąś wolontariuszkę czy coś. Niedługo sama
zmienię się w wampira. A wtedy Zero będzie jedyną osobą, która będzie mogła mi
pomóc.
- Jak to?! Jestem
jeszcze ja! - krzyknęła imōto.
- Nigdy nie wypiję
twojej krwi, Kao-chan. Nigdy - oznajmiła cicho, ale dobitnie Aya.
- Nande? - zdziwiła
się niebieskooka.
- Nie zamierzam
nikogo krzywdzić…
- A Zero?
- Tego też nie chcę,
ale w tej sytuacji przynajmniej dałoby się to „wytłumaczyć”. Poza tym… -
Przypomniała sobie sen, w którym zabiła Kaori. Drgnęła. - Nie, nigdy.
- Hai, hai.
Rozumiem. Może skończmy już ten temat… Póki co, jesteś jeszcze człowiekiem,
więc…
- Człowiekiem? -
przerwała jej Aya. - Nigdy tak naprawdę nim nie byłam, Kao-chan. I nigdy nie
będę… To smutne, ale taka jest prawda. Ale przynajmniej zemszczę się na tym,
który zniszczył mi życie.
Podeszła do biurka i usiadła. Wyjęła ołówki i powoli zaczęła
szkicować. Po chwili tak już ją to pochłonęło, że niemalże zapomniała o
rozmowie, którą przed chwilą odbyła.
- Hej, nēsan -
odezwała się Kaori.
- Uhm? - spytała
Aya, choć nie oderwała się od swojej pracy.
- Czy miałabyś coś
przeciwko, gdybym wstąpiła do Związku?
- Hę? - Brunetka
zamrugała kilka razy i spojrzała na imōto.
- Myślę, że nie
byłoby w tym nic dziwnego, skoro mama też do niego należała. Chyba mam do tego
prawo, prawda?
- No… Tak, ale…
Jesteś pewna, że tego chcesz?
- Tak - odparła,
potakując przy tym głową. - To moje dziedzictwo.
- Rozumiem.
- Tylko jak się do
tego zabrać?
- Nie lepiej byłoby
myśleć o tym po ukończeniu szkoły?
- Sama nie wiem.
Może powinnam porozmawiać o tym z Zero? Jest dwa lata starszy ode mnie, ale
jest w tej samej klasie, więc może się go poradzę… A właśnie, nēsan?
- Nani?
- Nie masz nic
przeciwko, jeśli będę mówić do niego po imieniu?
- A dlaczego
miałabym mieć?
- Nie wiem.
Aya spojrzała na zegarek.
- Późno się zrobiło.
Chodźmy już spać, bo nie wstaniemy jutro do szkoły…
- Racja…
***
I tak zaspały i się spóźniły. Sensei porządnie się zdenerwował.
Całkowicie speszone, szybko usiadły na swoich miejscach.
Och, powinnam jeszcze
porozmawiać z Otsune… Pogadam z nią na przerwie i umówimy się na wieczór czy
coś, pomyślała jakiś czas później Aya. Nie zwracała uwagi na to, co się
dookoła niej działo. Tak, to dobry
pomysł.
Po
lekcjach pójdę prosto do Ichiru, planowała
sobie w tym czasie Kaori. Mam nadzieję,
że niebawem się obudzi… Martwię się o niego. Właściwie w pewnym sensie rozumiem
decyzję nēsan dotyczącą tego całego dokarmiania Zero. Gdyby Aidou był w
podobnej sytuacji, pewnie też bym coś takiego zrobiła. Za to Ichiru, który leży
tam jak w śpiączce… Boję się o niego i zrobiłabym wszystko, by pomóc mu
wyzdrowieć…
- MITSUI! - wydarł
się nauczyciel.
- Hę? - zdziwiły się
obie.
- Mogłybyście
przestać bujać w obłokach?
- Hai. Gomen nasai,
sensei - odparły skruszone.
- Która przetłumaczy
ten tekst?
Po kilku godzinach lekcje wreszcie się skończyły. Kaori od razu
poleciała do szpitala. Aya powoli wychodziła z budynku szkolnego.
- Więc widzimy się
wieczorem, tak? - chciała się upewnić Umari.
- Tak, Otsune,
dzięki! - uśmiechnęła się brunetka. Pomachała przyjaciółce i patrzyła, jak ta
oddala się w stronę dormitorium.
- W ogóle nie można
się dziś do ciebie dopchać - powiedział zamiast przywitania Zero.
- Gomen - zaśmiała
się dziewczyna. - Rozmawiałam z Otsune. Dziś wieczorem chcę jej wszystko
powiedzieć, bo nie rozmawiałam z nią dotąd o ojcu - skrzywiła się.
- Rozumiem. A teraz
masz czas?
- Pewnie.
- To może się
przejdziemy? Wczoraj całkiem zapomniałem o takiej jednej sprawie, w której
chciałbym się ciebie poradzić.
- Ach tak? No
dobrze, chodźmy.
Poszli do stajni, by spotkać się z Białą Lilią. Zero powiedział
przyjaciółce o możliwości przeprowadzenia się do mieszkaniu w miasteczku.
Dziewczyna
przegryzła wargę, nie bardzo zadowolona perspektywą rzadszego widywania się z kolegą.
Stwierdziła jednak, że nie może być taką egoistką, więc odepchnęła od siebie te
myśli.
- A co ty o tym
myślisz? - spytała najpierw.
- No więc… Gdyby nie
to, że Ichiru wciąż jest nieprzytomny, to pewnie bez namysłu bym się zgodził.
No bo… Wreszcie będę miał pełną swobodę, nikt nie będzie mi rozkazywał… Dobra,
z wyjątkiem Związku. - Uśmiechnął się ponuro. - Jest jeszcze sprawa z uczniami.
Niby lepiej się kontroluję, ale nigdy nie mogę być pewien tego, czy tak będzie
zawsze.
- Rozumiem. Skoro
tak czujesz, to chyba jest to dobry pomysł. Ale do szkoły będziesz chodził,
prawda?
- Heh, mam już
zapewnioną pracę w Związku, więc mógłbym to olać, ale…
- Nie rób tego -
poprosiła.
- Nie zrobię,
spokojnie. Skończę liceum, najwyżej podaruję sobie tradycyjne studia.
Więc nadal będziemy się widywać, odetchnęła z ulgą Aya. Prawie
codziennie. Całe szczęście…
- No, w takim razie
możesz się zgodzić! Tylko się do tego nie zmuszaj.
- Nie zmuszam -
zapewnił. - Dziękuję.
Rozmawiali jeszcze przez jakiś czas, ale w końcu musieli już
wracać.
- Za jakiś czas
muszę iść… Mam kolejne zlecenie ze Związku.
- Rozumiem… Ja z
kolei niedługo spotkam się z Otsune.
Pożegnali się i
rozeszli.
***
Do pokoju pielęgniarskiego wszedł Zero.
- O, cześć! -
zawołała wesoło Kaori. - Potrenujemy dzisiaj?
- Nie.
- Dlaczego?
- Zaraz wychodzę -
oznajmił obojętnym tonem. - Mam rozkaz schwytania kolejnego krwiopijcy.
- Aha… W takim razie
po co tu przyszedłeś?
- Żeby zobaczyć co z
Ichiru. To mój brat, jakbyś nie zauważyła.
- Nie, serio? -
Blondynka udała zdziwienie i się roześmiała. Po chwili dodała - Kiedy idziesz
polować?
- Zaraz.
- To pójdę z tobą! -
wykrzyknęła radośnie. - To mi do…
- Nie.
- Nande?! -
zezłościła się.
- Nie pójdziesz ze
mną polować.
- Ale ja chcę! -
mruknęła z miną naburmuszonego dziecka, zakładając ręce.
- Nie obchodzi mnie
to.
- Nie bądź taki, no!
Muszę jakoś zacząć realizować swoje marzenie!
- Jakie znowu
marzenie?
- Chcę dołączyć do
Związku…
- Nani? - Uniósł
brwi. - Od kiedy o tym myślisz?
- Od jakiegoś czasu.
Skoro moja mama była Łowczynią, to ja też powinnam.
- Sam nie wiem. Nie
nadajesz się - mruknął.
- A jakie masz
powody by tak sądzić? - Oburzyła się. - Nie znasz mnie!
- Uhm…
- To mogę z tobą
iść?
- Nie wiem, czy to
dozwolone.
- Od kiedy
przejmujesz się tym, co inni każą ci robić? - spytała z cwanym uśmieszkiem i,
nie czekając na odpowiedź, wstała i rzuciła - Pójdę poprosić pielęgniarkę, żeby
tu posiedziała. Przebiorę się, wezmę katanę i wychodzimy!
***
Aya siedziała już w pokoju przyjaciółki. Obie przebrane były w
dżinsy i wygodne bluzki.
- Więc… - zaczęła w
pewnym momencie Umari. - O czym chciałaś ze mną porozmawiać? - spytała.
- Otsune… Pamiętasz,
jak opowiadałam ci o Shizuce Hiou?
- Owszem. To ta
czystokrwista wampirzyca, która przemieniła Kiryuu-kuna w wampira i zabiła jego
rodziców. To również ta, która pojawiła się tutaj, w Akademii, w ciele
niejakiej Marii Kurenai z Nocnej Klasy, tak?
Brunetka skinęła
głową.
- Ale ona już nie
żyje, czyż nie?
- Owszem. Ale wiesz
co? Dowiedziałam się, kto jest moim ojcem.
- Naprawdę?
Aya potwierdziła i zaczęła mówić.
***
Zero czekał już przed bramą. Kao w podskokach podbiegła do niego.
Przebrała się w wygodne spodnie i adidasy. Wzięła też lekki płaszczyk, żeby w
oczy nie rzucał się fakt, iż ma ze sobą broń.
- Yare, yare. Ile
można na ciebie czekać? - mruknął z niezadowoleniem na powitanie.
- Wybacz. Nie
wiedziałam, że tak ci się spieszy - rzuciła, zupełnie nic nie robiąc sobie z
faktu, że kolega musiał opóźnić swoje wyjście z jej powodu.
Chłopak wyjaśnił dokładnie, kogo i gdzie mają zabić. Udali się
więc w wyznaczonym kierunku. Po drodze dużo nie rozmawiali. Szli już dobre dwie
godziny, gdy dziewczyna zapytała:
- Często dostajesz
takie… Hm… „Dalekie” przypadki?
- Tak. A co? Już ci
się odechciewa pracować dla Związku? - spytał z lekko złośliwym uśmieszkiem.
- Iie. Po prostu
jestem ciekawa. Nigdy nie robiłam czegoś takiego. To… Hm. Fascynuje mnie -
dodała z uśmiechem.
- Kto by chciał
pracować dla nich z własnej woli? Dziwna jesteś.
- Wiem - odparła. -
Ale i tak chcę… Martwię się tylko… - Chłopak spojrzał na nią pytająco. - O
Ichiru. Jeśli zechcę wstąpić do Związku, jak on na to zareaguje, gdy się
obudzi? - Zero już chciał coś powiedzieć, ale Kao go ubiegła. - Wiem, że nie jestem
dla niego nikim ważnym. - Zwiesiła głowę. - Ale… Przecież Shizuka była
wampirem. Jeśli ja teraz będę je zabijać, co on sobie o mnie pomyśli? Całkiem
mnie przekreśli? Sama nie wiem… Tylko przez to nie mogę się zdecydować…
- Mylisz się. Nie
jesteś nikim dla niego. Myślę, że cały czas mógł ufać tylko tobie. Widać, że
zbliżyliście się do siebie. Dawno nie widziałem, żeby się uśmiechał, nawet przy
Shizuce. Powinien zaakceptować twoją decyzję.
- Tak myślisz? -
spytała. Siedemnastolatek skinął głową. - Yokatta. Jednak nie przyłączę się do
Związku bez wcześniejszej rozmowy z nim.
Dotarli na miejsce. Zero się skrzywił, Kao też wyczuła w pobliżu
obcego wampira. Skręcili w nieoświetloną uliczkę na przedmieściach. W jej kącie
siedział potwór oblizujący sobie skąpane we krwi palce. Zauważył przybyłych i
podniósł na nich swe krwistoczerwone oczy. Jego twarz wykrzywił się w grymasie
przypominającym okrutny uśmiech. Zaczął coś mamrotać o posiłku i powoli zbliżał
się do nich. Zero wyjął z kieszeni rozkaz od Stowarzyszenia i ze znudzeniem w
głosie przeczytał mu go.
- Związek Łowców
skazuje cię na śmierć za liczne napaście i morderstwa wyrządzone na niewinnych
ludziach.
Wampir przestraszył
się nie na żarty i od razu zaczął się cofać. Chłopak z kolei wymierzył w niego
Bloody Rose. Kaori spojrzała na kolegę błagalnie. Ten wykręcił oczami i
pozwolił jej się przyłączyć. Dziewczyna dobyła katany. Wycelowała nią w
wampira. Ten zaś zaczął uciekać. Razem z Zero poczęli go gonić. Po kilku
minutach udało im się go złapać i razem zadali ostateczny cios. Potwór w
sekundę zamienił się w pył.
- I po wszystkim? -
spytała znudzona Kaori.
- Uhm…
- Ech… Myślałam, że
będzie więcej akcji, ale i tak mi się podobało!
- Taak, to fajnie.
Wracamy już?
- Hai! - zgodziła
się dziewczyna. Przez całą drogę powrotną pytała kolegę o pracę w Związku, o
jego stosunki z Ayą i bratem. Wymęczeni, wreszcie wrócili do Akademii.
- To ja lecę do
pokoju pielęgniarki! - krzyknęła Kao.
- Jest już późno.
Lepiej idź spać.
- Iie. Jeszcze się
nie pożegnałam. - Puściła oko i pobiegła w stronę szkoły. - Arigatō za dzisiaj!
***
Aya chodziła nerwowo po pokoju.
Shimatta, gdzie ona się podziała?! Jest środek nocy, u Ichiru
jej nie ma… Kuso!
Nie wiedziała, co
zrobić.
Nagle jednak drzwi leciutko się uchyliły i przecisnęła się przez
nie blondynka.
- KAORI! - wrzasnęła
siedemnastolatka, wpatrując się w imōto z gniewem.
- Kya! -
przestraszyła się młodsza. - Rany, ale mnie przestraszyłaś! Myślałam, że
będziesz już spała!
- Żartujesz?! Gdzieś
ty się szwendała?!
W odpowiedzi Kao
zdjęła płaszczyk i pokazała pochwę z kataną.
- Trenowałaś?
- Tak i nie. Byłam z
Zero na polowaniu.
- Że co proszę?! -
zdziwiła się niezmiernie Aya.
- Spokojnie, nēsan.
Ja… - zaczęła. - Po prostu chciałam wiedzieć, jak to jest. Och, przepraszam, że
cię nie uprzedziłam, ale nie miałam pojęcia, że będziemy musieli iść aż tak
daleko…
- Nie no, super. Ja
tu odchodzę od zmysłów, a ty sobie w tym czasie urządzałaś pogawędki z kolegą z
klasy i polowałaś na jakiegoś zbłąkanego krwiopijcę - zirytowała się brunetka.
- Gomen nasai, nēsan
- przeprosiła znów niebieskooka. - Nie gniewaj się już, zgoda?
- Przydało ci się to
przynajmniej?
- Polowanie?
Starsza skinęła
głową.
- Oczywiście. -
Kaori uśmiechnęła się. - I wiesz co? Sprawia mi to swego rodzaju „radość”.
- Zabijanie?
- Raczej nie chodzi
o samo zabijanie, tylko… Widzisz, gdy robię to, co Łowca, czuję się tak, jakby
mama była ze mną, a może nawet… we mnie. Rozumiesz?
- Uhm… Chyba tak…
***
Kolejne kilka dni przebiegło rutynowo. Na lekcjach Aya i Kaori
pogrążone były w myślach i nie zważały na to, co się dookoła działo. Kao
chodziła jak robot. Po szkole od razu do Ichiru, potem ewentualnie trening… i
znów do kolegi, spędzając tam cały wieczór. W weekend udało jej się nawet zostać
tam na noc. Aya natomiast codziennie chodziła do Otsune, ponieważ wspólne
rozmowy pomagały jej oderwać się od rzeczywistości. Podczas jednej z pogawędek
Umari opowiedziała przyjaciółce o poznaniu Konosuke i Isoshiego. Brunetka
zdziwiła się i przypomniała sobie spotkanie z Fuchidą. To tamtego wieczoru Zero
ugryzł ją po raz pierwszy. Po jakimś jednak czasie Aya zupełnie zapomniała o
tamtym temacie - sprawa była zamknięta, więc mogła rozmawiać z Otsune, o czym
tylko chciała.
- Jutro nie mam wiele lekcji, więc zostanę jeszcze trochę -
oświadczyła pielęgniarce Kao.
- Dobrze. Tylko się
nie przemęczaj. Wyglądasz jak siedem nieszczęść, mimo iż już od tygodnia nie
spędzasz tu nocy.
- Tak, wiem… Ale nic
nie poradzę. Nie mogę spokojnie spać… - wyznała.
- Trzeba było tak od
razu! - Kobieta rozpromieniła się. - Zaraz zaparzę ci ziółek - rzuciła i
pospiesznie wyszła.
Wróciła po kilku minutach. Podała dziewczynie kubek z herbatą. Ta
szybko wypiła ciepły wywar. Pielęgniarka poszła do swego pokoju obok, Kaori siedziała
dalej przy łóżku, trzymając dłoń kolegi. Nawet nie zauważyła, kiedy usnęła.
Śnił jej się Ichiru. Coś do niej mówił, jednak ona nie mogła go usłyszeć.
- Ichiru… -
wyszeptała, po czym sennie otworzyła oczy. Zdziwiła się, zauważywszy, że jest
świt, a ona wciąż siedzi przy łóżku chłopaka, trzymając go, a on… patrzył na
nią. Kaori ruszyła się gwałtownie, puszczając jego dłoń. Nie mogła oderwać
wzroku od jego lawendowych oczu. Nie wiedziała, co ma powiedzieć.
- Czy… możesz to
powtórzyć? - spytał szeptem chłopak.
- Nani? - zdziwiła
się. Wciąż nie dowierzała, że to się dzieje naprawdę.
Czy to dalsza część mojego snu?
- Moje imię -
oznajmił.
Kaori spojrzała na
niego z lekkim zdumieniem.
- I… Ichiru -
powiedziała, czując, że się czerwieni. Chłopak się uśmiechnął. Wtedy Kao była
pewna, że nie śni. Mocno wtuliła się w jego ramiona, płacząc ze szczęścia.
- Co się stało?! -
spytał przejęty Zero, który właśnie przekroczył próg pomieszczenia. Zauważył
twarz brata okrytą włosami Kaori, która go przytulała.
Blondynka speszyła
się i momentalnie się odsunęła. Spojrzała na byłego prefekta. Po jej twarzy
spływały łzy, ale także widniał na niej uśmiech, jakiego dawno nikt nie
widział. Wskazała wzrokiem na leżącego.
- Ichiru! - krzyknął
bliźniak. Widać było, że jest szczęśliwy, ale nie wiedział, jak to okazać.
Zauważywszy to, piętnastolatka rzuciła:
- To ja przyjdę
później… Macie sobie chyba trochę do powiedzenia, nie? - Puściła do młodszego
oko. - Tylko się nie przemęczaj! - rzuciła na pożegnanie.
***
Hmm, dzisiejszy rozdział chyba nieco krótki, ale nie marudzić, bo następny będzie dłuższy. ;)
Tak czekaliście, czekaliście i wreszcie się doczekaliście- Ichiru się obudził. :)
Dobra, do soboty xP Ukaże się wtedy „Kilka szczerych słów”. Ja ne!
Hmm, dzisiejszy rozdział chyba nieco krótki, ale nie marudzić, bo następny będzie dłuższy. ;)
Tak czekaliście, czekaliście i wreszcie się doczekaliście- Ichiru się obudził. :)
Dobra, do soboty xP Ukaże się wtedy „Kilka szczerych słów”. Ja ne!
[wpis z dnia 9.06.10]
Skoro już dodałam pochwałę, niestety ale nie mogę być teraz skromna - tak, genialnie mi idzie czytanie. Bo już 11 tom skończyłam... a miałam się uczyć! xD
OdpowiedzUsuńTak propo jeszcze nim zapomne, zauważyłam, że aya otrzymała moc od wampirzycy jak walczyła z nią przy akademiku. Wydaje się mieć jednak kłopotliwą moc kopiowania, bo weź potem ogarnij to wszystko. Jeszcze tylko niech skopiuje moc ziemi i będzie jak Avatar XDDDD
Dobra, wracajmy. Prawde mowiąc myślałam, że już się nie doczekam nazwiska Kage. Naprawdę... aż w końcu jednak ujawnione zostało. Musze przyznać, że nieźle mnie zaskoczyłyście. spodziewałam się, że wymyślicie jakiś nowy klan, a tu rodzina Shizuki. Nieźle. :D Teraz pozostaje czekanie na pojawienie się ojczulka. Dobrze, że Aya i Zero w końcu się "pogodzili", bo zaczęło mnie denerwować to, że ona nie chciała z nim rozmawiać, a brakowało mi scen z nimi. Zastanawiam się ile czasu zajmie tym matołkom zejście się. Aya myśli, że Zero jej nie kocha, ale mi się wydaje, że on ją kocha, ale dalej przytłacza go to, że stracił Yuuki. Biedni, zawsze cierpią, nawet jak jest już dobrze to i tak cierpią. :C A propo ich i pana Kage zastanawia mnie jak to wszystko będzie wyglądać. Jak aya się dowie że Kage był dobry i nie chciał jej śmierci i potem aya nie będzie chciała go zabić, a Zero będzie chciał?Jeśli coś takiego się stanie to zrobi się niemały problem, dlatego mam ochotę zacząć już wziąć w łapki kolejny rozdział, ale muszę sie powstrzymać. ;-; chyba że uwinę sie szybko z lekcjami. :3
A teraz przerobię Kao. Urocze to było jak Kao czuwała cały czas nad Ichiru (heh, u siebie aktualnie piszę podobną scenę... XDDD). Coś tak czułam, że jesli on nie obudzi się w pierwszym rozdziale tego tomu, to na pewno obudzi się w ostatnim. Nie wiem czy w anime/mandze przeżył, ale wierzyłam w was i wiedziałam, że nie zabiłybyście go. Tak bardzo go lubię ;-; i to jak poprosił, aby jego imię zostało wymówione przez Kao... raaanyyy. <3
W ogóle coraz bardziej lubie duet Zero i Kao. Po prostu mnie rozwalają jak są razem. Uwielbiam ich kłótnie, takie przyjacielskie bo już nie pałają do siebie nienawiścią. ;3 Oby w przyszłości było ich tylko więcej. xDD Co jak co, ale nie spodziewałam się, że Zero pomoże Kao w jej treningu, ba... Nie spodziewałam się, że weźmie ją na misje! Serio. co tu się dzieje? xD
Dodatek mi się podobał, w sumie bardziej fragment o Umari. Szkoda, że jednak taki krótki. Wolałabym aby więcej było o niej niz o przewodniczącym akademika. :3 W ogóle ciekawe czy wtajemniczeni odegrają jeszcze jakąś ważną rolę. Z chęcią bym jeszcze zobaczyła tego chłopca, co spotkała go umari, zapomniałam imienia. xD
Mam nadzieje, że nic nie pominęłam, jakoś nie pamiętam co miałam jeszcze napisać. xD
W ogóle dziękuję za tak długi komentarz u mnie! Ależ miło sie czytało! :D
Co do twojego komentarza, cóż jeśli chodzi o Colina, nie martw się o niego! Ja go bardzo lubię, a jeśli ja lubię postać to będzie miała u mnie dobrobyt. XDD Chyba, że zacznie mnie denerwować to wtedy ją zabije. XD to jest fajne w opowiadaniach, masz władzę nad czyimś (co z tego że wymyślonym) życiem. xD
Mi też jest szkoda Mel, ale spójrz na Faldio. Nie wiem czy ktoś to dostrzegł (a może ja źle to przedstawiłam), ale oni są w takiej samej sytuacji. Chcą czegoś, czego oboje mieć nie mogą i cierpią. xD
Studia to ciężka sprawa, rozumiem. ;D
Ja bym bez leków przeciwbólowych nie przeżyła chyba. Jak wracałam do domu i zostało jeszcze 20 km do mojej miejcowości i znieczulenie przestało mi działać... Tak mnie bolało, że miałam łzy w oczach, ale pierwsze co zrobiłam z moim tatą do hop siup do apteki po leki! :D
Pozdrawiam! ^_^
dodałaś pochwałę* XD
Usuń