- Wakacje?!
Dyrektor ponownie
się uśmiechnął i skinął głową.
- Jak to? - spytali.
- Tak to -
wyszczerzył zęby Kaien.
- Hę?
Kurosu westchnął. Upił kilka łyków herbaty jaśminowej, po czym
znów zwrócił się do młodzieży.
- Wysyłam was oraz
Ichiru-kuna nad ocean. Zrobicie sobie takie kilkudniowe wakacje - wyjaśnił.
Dziewczyny i Zero słuchali go z rosnącym zdziwieniem. - Na pewno wam się to
przyda. Morskie powietrze i spokojna okolica z pewnością dobrze wpłyną na
rekonwalescencję twojego brata - zwrócił się do Kiryuu. - A wasza trójka będzie
miała czas na odpoczynek, zebranie myśli i podjęcie odpowiednich decyzji.
- Ale… - zawahała
się Aya. - Szkoła…
- Ech, co po was w
szkole, skoro i tak nic nie robicie? Poza tym, to nieco niesprawiedliwe - inni
uczniowie mieli tydzień wolnego po tamtej aferze, a wy musieliście tu siedzieć
i się zamartwiać. Podobnie spędziliście też ferie. Nie chcę, byście byli w ten
sposób pokrzywdzeni.
- Ale wyjeżdżać w
trakcie roku szkolnego?
- Raz nie zawsze -
odparł spokojnie dyrektor.
- Może i tak, ale…
Czy to nie jest sprzeczne z zasadami, dyscypliną i takimi tam? - zapytała
brunetka.
- Owszem. Ale tylko
ten jeden raz. Pojedziecie tam, czy tego chcecie, czy nie. Jestem święcie
przekonany, że wszystkim wam dobrze to zrobi. Nie możecie normalnie
funkcjonować w Akademii w takim stanie. Poza tym, jakby na to nie patrzeć… Nie
da się ukryć, że przeżyliście o wiele więcej niż inni uczniowie. Jesteście
dopiero licealistami, a inni tak dużo od was wymagają. Pomimo młodego wieku
macie za sobą już tak wiele ciężkich przeżyć… Nawet tych kilka dni odpoczynku
nie będzie wystarczającą rekompensatą za to, co musieliście wycierpieć. Ale
może chociaż pomogą wam one… jakoś się przestawić na nowy tryb życia. Musicie
zamknąć tamten rozdział i skupić się wreszcie porządnie na tym, co jest tu i
teraz.
Każdy zatopił się na
chwilę we własnych myślach.
Dla Ichiru taki wyjazd na pewno mógłby okazać się użyteczny, zauważyła Kao. Poza tym…
Jestem zmęczona szkołą i tym wszystkim… Małe wakacje nigdy jeszcze nikomu nie
zaszkodziły!
Hm, może to nie taki głupi pomysł?, pomyślał Zero. Ichiru na
pewno się to przyda. Szybciej dojdzie do siebie… Aya też może poczuć się
lepiej, mam nadzieję, że tak będzie… No i kilka dni przerwy od Związku… Kusząca
propozycja.
Heh, dyrektor i te jego pomysły, zaśmiała się w duchu Aya. Ale…
jeśli mam być szczera sama ze sobą… wszystkim nam przyda się trochę odpoczynku.
Jestem tego świadoma. No i jeszcze… czy przypadkiem Przewodniczący nie mówił
czegoś o oceanie? Jej oczy lekko zabłysły. Przypomniała sobie uczucie
nurkowania w morskich głębinach. Ach!
- Sądząc po waszych
minach… - zaczął po jakimś czasie Kaien. - Zgadzacie się, czyż nie?
- Hai! - odrzekli
zgodnie.
- To miło. Wszystko
już załatwione. Wyruszacie w sobotni poranek. Zatrzymacie się niedaleko
niewielkiej nadmorskiej miejscowości. Będziecie mieszkali w małym, ale
przytulnym domku. Tuż obok plaży. Dostatecznie daleko od jakiegokolwiek
zgiełku. Jedzenie będziecie musieli sobie załatwić, może jakieś zakupy w tym
miasteczku albo coś…
- Yatta! Jedziemy na
wakacje! - zawołała radośnie Kao. - Ale… zaraz. To pan już to wszystko
załatwił?
- Oczywiście. Nie
przyjąłbym sprzeciwu. Powiedziałem przecież, że wyślę was, czy tego chcecie,
czy nie - wyszczerzył zęby dyrektor.
- Eee… Aha - odparła
skonsternowana blondynka. - Hej, dyrektorze, proszę nam powiedzieć coś więcej o
miejscu, w którym się zatrzymamy!
- Och, to niewielki
domek. W tradycyjnym, japońskim stylu. No, tak przynajmniej słyszałem. Ma tam
być coś na kształt salonu, kuchni, łazienki… No i dwa pokoje po dwie osoby w
każdym. Siostry w jednym, bracia w drugim. Żadnych mieszanek, jasne?
- Eeto… To chyba
oczywiste, prawda?
Po omówieniu wszystkich szczegółów wspólnie udali się do pokoju
pielęgniarskiego, by pogratulować Ichiru wyjścia ze szpitala i powiadomić go o
wakacjach.
Chłopak ze zdziwieniem spojrzał na zebranych. Z jeszcze większym
zdumieniem przyjął informację o zbliżającym się wyjeździe. Bardzo się jednak
ucieszył, uznał, że to będzie miła odmiana i szansa na dojście do siebie dla
każdego z nastolatków, a nawet podziękował Kaienowi za sam pomysł, co dyrektora
bardzo wzruszyło.
Po krótkiej pogawędce Zero i Ichiru udali się do męskiego
akademika. Siostry Mitsui pożegnały się z Przewodniczącym i skierowały się ku
swojemu dormitorium.
- Nawet nie zauważyłam, że zrobiło się tak późno - rzekła Kaori.
- Pójdę się już wykąpać, nēsan.
- Dobrze - odparła
Aya. - Ach, Kao-chan… Pójdę jeszcze do Otsune.
- Nie możesz
porozmawiać z nią jutro? - spytała niby to obojętnie blondynka.
- Eee… Mogę, ale…
Coś się stało? - zapytała skonsternowana siedemnastolatka.
- Iie. - Kao
pozornie swobodnym krokiem wyszła z pokoju.
Co ją ugryzło?, zdziwiła
się brunetka.
Kaori wyrzucała sobie, że tak dziwnie się zachowała. Ale gdy Aya
wspomniała o Umari, blondynka poczuła się, jakby była zepchnięta na dalszy
plan. Ostatnio onēsan spędzała z przyjaciółką tak wiele czasu, że Kao, chcąc
nie chcąc, czuła się odrobinę zazdrosna. To nie tak, że nie miała do kogo się
zwrócić lub z kim zabijać czas. W każdej chwili mogła liczyć na siostrę,
doskonale o tym wiedziała. Ponadto wiele czasu spędzała z Ichiru, a nawet z
Zero, z którym tyle trenowała i siedziała przy jego nieprzytomnym bliźniaku.
Ale… chodziło o coś innego. Kaori po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuła
smutek z powodu tego, że nigdy nie miała i wciąż nie ma prawdziwej
przyjaciółki.
Zawsze otaczała ją grupa znajomych, zawsze była w jej centrum.
Kolegowała się z ogromną liczbą osób, ale żadnej z nich nie mogła nazwać
bratnią duszą.
Tylko Aya… Tylko ona zawsze przy mnie była. Była, jest i
będzie. Tylko ona…
Cieszyła się, że może mieć taką siostrę. Ostatnio zdała sobie
sprawę z tego, że przecież tak naprawdę jest jedynaczką. Ale nawet nie
potrafiła myśleć o sobie w taki sposób. Zawsze była młodszą siostrą Ayi i na
zawsze nią pozostanie. Ale co by było, gdyby nēsan nie straciła matki? Co ona,
Kaori, by wtedy poczęła? W jaki sposób by żyła? Czy w takim wypadku dziewczęta
by się poznały i zaprzyjaźniły, czy też byłyby sobie zupełnie obce?
Blondynka zmęczyła się już swoimi rozmyślaniami i poczuła wyrzuty
sumienia z powodu zazdrości. Włożyła głowę pod prysznic, by porządnie ochłonąć.
Piętnastolatka w odrobinę ponurym nastroju wróciła do pokoju.
- Coś ty tam robiła
tak długo? - spytała siostra. Siedziała na swoim łóżku i wpatrywała się w imōto.
- Nēsan, nie poszłaś
do Umari-san? - zdziwiła się Kao.
- Iie. Widocznie
miałaś coś przeciwko. Porozmawiam z nią jutro. A teraz siadaj i powiedz, co cię
gnębi.
Kaori westchnęła i zajęła miejsce obok Ayi. Przez moment nic nie
mówiła, ale w końcu stwierdziła, że będzie szczera i zdradzi, dlaczego jest jej
smutno.
Brunetka z uwagą wysłuchała młodszej. Pokiwała ze zrozumieniem
głową.
- Domyślałam się, że
może chodzić o coś w tym rodzaju - przyznała. - Słuchaj, Kao-chan… Wiem, że mam
szczęście. Mam ciebie, Otsune, Zero… Ale ty przecież też nie jesteś sama.
- Tak, ale… Nie mam
żadnej przyjaciółki. Przykro mi, że z nikim nie łączy mnie więź podobna do tej,
która łączy ciebie i Umari-san - rzekła ponuro.
- Nie masz
przyjaciółki? A ja to co?
- Ty? Ty jesteś moją
siostrą, Aya-nēsan - uśmiechnęła się słabo Kaori.
- Siostry wcale nie
muszą się lubić. A my jesteśmy ze sobą bardzo blisko. Nie jesteśmy tylko przybranym
rodzeństwem, ale także przyjaciółkami - oświadczyła pewnie.
- Masz rację -
przyznała blondynka. - Ale nic nie poradzę na to, że czuję się odrobinkę
zazdrosna…
- Kao-chan. Gdybyś
wiedziała, jak wielu rzeczy ja zazdroszczę tobie… - powiedziała jakby w
zamyśleniu Aya.
- Hę? - zdziwiła się
Kaori. - Niby czego mogłabyś mi zazdrościć?
Siedemnastolatka
posłała imōto smutny uśmiech.
- Czego? Tego, że
przez tyle lat miałaś matkę… Tego, że przez piętnaście lat mogłaś żyć w
nieświadomości, mogłaś cieszyć się życiem… Tego, że twoim ojcem jest jakiś miły
człowiek, a nie okrutny czystokrwisty wampir, który zabił ci matkę. Tego, że
potrafisz śmiać się z byle czego. Tego, że tryskasz optymizmem - mimo tego, co
się dzieje, zawsze i wszędzie. Tego, że potrafisz podnieść na duchu drogie ci
osoby. Tego, że jesteś tak kochana i wyrozumiała. Tego, że masz prawo decydować
o tym, kim jesteś. Tego, że prawdopodobnie masz przed sobą całkiem przyjemne i
obiecujące życie. Tego, że nie czeka cię całkowita przemiana w krwiopijcę… -
Zawahała się. - Mam mówić dalej?
Kaori otworzyła usta ze
zdziwienia i wlepiła oczy w onēsan.
- Aya… Ja… nie
miałam pojęcia… - wydukała. - Gomen nasai! - rzekła. Wyglądała, jakby miała się
zaraz rozpłakać. - Narzekam z tak błahego powodu, podczas gdy powinnam się
uśmiechać i wspierać cię ze wszystkich sił!
- Przestań, nie
przejmuj się tym. Każdy czasem marudzi. Raz na jakiś czas po prostu trzeba coś
z siebie wyrzucić, by się tego pozbyć…
- Masz rację. Ale…
co do tego, co mówiłaś… - powiedziała cicho Kao. - Nēsan, moja mama kochała cię
jak własne dziecko. Ty… ty też możesz nazywać ją matką - wyszeptała.
- Wiem, Kao-chan,
wiem. Ale… Może to głupie, ale… Jakoś… czuję, że gdybym zaczęła nazywać ciocię
swoją matką, mogłabym w jakiś sposób „zapomnieć” tę, która naprawdę była moją
mamą. Tę, która poświęciła dla mnie swoje życie.
- Przecież to
niemądre, nēsan! - zawołała blondynka.
- Wiem. Ale nic nie
poradzę… Ja… ledwo pamiętam mamę… Gdyby nie zdjęcia, które dali mi ciocia i
dyrektor… jej obraz prawdopodobnie całkiem się zamazałby w mojej pamięci… -
jęknęła.
- Aya, to naturalne.
Byłaś przecież niemowlęciem, gdy…
- Wiem! Ale nie
chcę, nie mogę… jej zapomnieć. W żaden sposób. Nigdy. Ja… muszę się wreszcie
zemścić… - wycedziła z nienawiścią w oczach. W tej chwili jej serce
przepełnione było bólem i gniewem.
- Nēsan… -
wyszeptała Kaori. - Niby jak… chcesz się za to zabrać?
- Hę?
- Za tę całą zemstę…
Jak chcesz to zrobić?
- Jak to jak? -
zdziwiła się Aya. - Muszę po prostu jakoś znaleźć tego dupka… A potem go zabić.
- Naprawdę myślisz,
że to takie proste? Że zrobisz to ot tak sobie?! - zawołała Kao. - Tego gościa
nikt nie zna, nawet nie wiadomo na sto procent, czy rzeczywiście istnieje!
- Mówię ci, że
istnieje. Żyje… gdzieś. A ja po prostu muszę znaleźć to miejsce - odparła cicho
szarooka. - Nic mnie nie powstrzyma. Gdy tylko sytuacja w Akademii się
wyprostuje, a moje samopoczucie pozwoli mi na poszukiwania… wtedy niezwłocznie
się za to zabiorę - oświadczyła.
- Nie -
zaprotestowała cicho blondynka, patrząc w ziemię. - Nie pozwolę ci na to -
rzekła już głośniej i pewniej. Podniosła też wzrok na zdziwioną siostrę.
- Co takiego? -
spytała Aya.
- Nie zgadzam się na
to, byś go szukała…
- Co…? Kao, od
początku wiedziałaś, że kiedyś to zrobię.
- Może i tak… Ale
nie zgadzam się i tyle. To zbyt niebezpieczne. Nēsan, ta osoba to groźny
czystokrwisty wampir, który nie cofnie się przed niczym. Na pewno jest
nieprawdopodobnie potężny, w jaki niby sposób chcesz się z nim równać? Poza
tym… Skoro… Skoro zabił twoją matkę, to pewnie nie zawaha się też przed
zabiciem ciebie… Ja… nie pozwolę na to, byś szukała kogoś takiego! I na to, byś
z kimś takim walczyła…
- Kao-chan… Dziękuję
za twoją troskę, ale nie masz o co się martwić. Nie dam mu się zabić.
- Co z tego?! Nie
jesteś tak potężna jak on!
- Masz rację. Ja nie
jestem. Ale, na jego nieszczęście, mam sojusznika, który bez problemu może
pokonać nawet tak groźną czystokrwistą pijawkę - rzekła pewnie Aya.
- Hę? Zero
zaoferował ci swoją pomoc? - spytała niebieskooka. Brunetka potwierdziła to.
- Kao-chan, skończmy
już ten temat, zgoda? W końcu… Póki co nie mam zielonego pojęcia, gdzie ten
zdrajca może przebywać. No i pojutrze wyruszamy na wakacje, czyż nie? Myśl
teraz lepiej o tym, co zabierzesz nad ocean.
- Hai! - wykrzyknęła
radośnie Kaori. Wstała i ukradkiem rzuciła okiem na onēsan, która odetchnęła z
ulgą i powoli zaczęła zbierać się do łazienki, żeby wziąć kąpiel. Gdy wyszła,
blondynka usiadła gwałtownie na swoim łóżku i ukryła twarz w dłoniach.
Niby jak mam ci na to tak po prostu pozwolić, co…?
Martwiło ją nie tylko samo to, że Aya chce znaleźć ojca i go
zabić. Nie, najbardziej bała się tego, że gdy nadejdzie chwila próby, onēsan
nie będzie w stanie jej sprostać.
***
Piątkowe lekcje siostry tradycyjnie spędziły na różnego rodzaju
rozmyślaniach. Naprawdę starały się skupić. Próby jednak spełzły na niczym.
Dzięki temu obie upewniły się, że wakacje zdecydowanie im się przydadzą.
Po zajęciach Aya poszła porozmawiać z Otsune. Kaori z kolei
podbiegła do Zero, który szedł powoli w kierunku swojego akademika.
- Hej, czekaj! -
zawołała.
Chłopak westchnął,
stanął i odwrócił się w stronę blondynki.
- Co jest?
- Chcę z tobą
porozmawiać - odpowiedziała.
- Tylko się
streszczaj - mruknął.
- Hihi, chyba wciąż
nie przywykłeś do mnie jako kogoś, kto nie jest twoim wrogiem - zaśmiała się
piętnastolatka.
- Miałaś się
streszczać - przypomniał Kiryuu.
Kao spojrzała ze
skupieniem na kolegę. Milczała.
- Zamierzasz tak
stać i się gapić? - zapytał ze znużeniem Zero. - Jak tak, to spadam.
Odwrócił się. Zdążył
zrobić dosłownie jeden krok, gdy dziewczyna przemówiła.
- Chodzi mi o Ayę -
rzekła.
Zatrzymał się i z
powrotem odwrócił w jej stronę.
- A konkretniej? -
spytał.
- O tę jej zemstę… -
powiedziała cicho Kaori. - Ja… nie chcę, by nēsan szukała tego gościa. I nie
chcę, by z nim walczyła - wyznała szczerze. Jej głos lekko drżał. - Nie mógłbyś
jakoś przemówić jej do rozsądku? Mnie nie chce słuchać.
Ech, pewnie się nie zgodzi, ale zawsze warto spróbować, pomyślała.
- Słuchaj… Z jednej
strony mi też to nie pasuje, ale… Doskonale ją rozumiem. Na jej miejscu również
chciałbym go znaleźć i zabić.
- Wciąż tylko
szukacie zemsty… Najpierw Shizuka, teraz jej brat… Wiem, że oni zrobili wiele
złego, ale czy samotne porywanie się na czystokrwistego wampira jest mądrym
posunięciem? Przecież… Przecież Aya-nēsan mogłaby zginąć w takiej potyczce -
wyszeptała.
- Nie zginie. Nie
będzie sama - zapewnił chłopak.
Kaori podniosła
opuszczoną dotychczas głowę i spojrzała na twarz rozmówcy.
- Jeśli choćby jeden
włos jej z głowy spadnie, to cię chyba zabiję - wysyczała.
Zero uśmiechnął się
słabo.
- Ile to już razy
groziłaś mi w ten sposób? - zażartował. - Spokojnie. Za nic nie pozwolę, by coś
jej się stało - dodał już poważnym tonem. - Obiecuję, że wyjdzie z tej potyczki
bez żadnego zadrapania.
- Mówisz tak, jakbyś
był całkowicie pewien, że go znajdziecie - mruknęła blondynka.
- Bo tak właśnie się
stanie. Nie ma innej możliwości. Co prawda nie wiem, kiedy to nastąpi… Ale
kiedyś na pewno. Jestem o tym przekonany.
- Rozumiem. - Kaori
przymknęła na chwilę powieki. - Ech, chyba nie uda mi się was powstrzymać. Ale
i tak naskarżę na ciebie twojemu bratu - oświadczyła.
- Heh, niby co ci
takiego zrobiłem?
- Nie współpracujesz
- odparła naburmuszona. - Zamiast ochłodzić zapał Ayi, ty go tylko potęgujesz.
- A skąd to
przypuszczenie?
- A bo ja wiem?
Przeczucie?
- Rany… - westchnął,
kręcąc z dezaprobatą głową.
- Ty mi tu nie
wzdychaj. Zaraz pójdę do Ichiru i porządnie mu na ciebie nagadam! - zaśmiała
się.
- I co z tego?
Przecież to ja jestem starszy.
- Phi! O ile? Pięć
minut?
***
- Hm… Właściwie ja też uważam, że to dobry pomysł - rzekła
Otsune, gdy Aya zakończyła swą opowieść o czekających ją wakacjach.
- Tak? No proszę… -
Brunetka zamyśliła się.
- Aya, a jak ci się
układa z Zero-kunem? - zapytała z ciekawością.
- Hę? A czemu
pytasz? - zdziwiła się szarooka.
- Ostatnio chyba się
trochę do siebie zbliżyliście, co?
- Nie wiem… Nie
zastanawiałam się nad tym. Może. Po prostu jesteśmy dobrymi przyjaciółmi -
odparła. - Widziałaś się dzisiaj z Fuchidą-kunem?
- Och, tylko
przelotnie. Na przerwie.
- Soka. - Aya oparła
ręce na biurku i spojrzała w popołudniowe niebo. - Jesteście już przyjaciółmi,
prawda? - zapytała, mając na myśli Umari i Konosuke.
- Ano… Tak, chyba
tak. - Rudowłosa zarumieniła się odrobinę.
- Cieszę się -
oznajmiła z uśmiechem siedemnastolatka, wcześniej obróciwszy się w stronę
koleżanki.
***
- Jak się czuje Ichiru?
- Sama go spytaj.
- Ale… Tak jakby nie
bardzo mogę wchodzić do waszego akademika - mruknęła Kao. Szła z Zero w
kierunku dormitoriów.
- Nagle zaczęłaś
przejmować się zasadami?
No tak, on przecież też nigdy nie przepadał za przestrzeganiem
reguł, więc co ja się będę bawić w jakąś grzeczną dziewczynkę?, zaśmiała się w duchu blondynka.
Razem weszli do męskiego akademika. Zero poszedł odłożyć rzeczy
do swojego pokoju i szybko się przebrać. Kaori od razu ruszyła w stronę
korytarza, na którym mieścił się pokój młodszego z bliźniaków. Po drodze
spotkała kilku skonsternowanych uczniów. Żaden z nich nic jednak nie
powiedział.
- Mitsui-chan -
odezwał się znajomy głos, gdy już chciała zapukać w odpowiednie drzwi.
- Aj, Tsuda-senpai,
zawsze musisz mnie nakryć - uśmiechnęła się.
- Masz pecha -
odparł, odwzajemniając uśmiech.
- Tylko pięć minutek
- poprosiła uroczym głosikiem.
Mina Ryutaro na
chwilę się zmieniła. Wyglądał, jakby pomyślał o czymś przyjemnym. A może o
kimś, kogo Kaori mu przypominała?
- Ano… Tsuda-senpai?
- Blondynka delikatnie przypomniała starszemu koledze o swoim istnieniu.
- Ach, no tak.
Dobra, wchodź. Ale postaraj się nie wpadać na zbyt wielu uczniów, gdy będziesz
się stąd zbierać.
- Dobrze, dziękuję!
- zawołała wesoło. Zapukała do drzwi. Po chwili otworzył jej kolega. Dziewczyna
uśmiechnęła się na przywitanie i weszła do pokoju. Rozgościła się, siadając na
łóżku. Spostrzegła torbę leżącą na podłodze.
- Pakujesz się na
wakacje? - spytała.
- Może jakieś
„cześć”? - Spojrzał na nią. - Nie czujesz się za bardzo jak u siebie? - spytał
z drwiącym uśmiechem.
- Iie, ale dzięki,
że pytasz - rzuciła w jego stronę. - Siadaj - poprosiła. Chłopak posłusznie
zajął miejsce obok niej. - Bierzesz katanę? - zapytała, widząc miecz leżący na
podłodze.
- Uhm. Zamierzam
wrócić do formy. Trzeba nadrobić czas spędzony w... szpitalu.
- Masz rację, chyba
ja też moją spakuję - stwierdziła. - Muszę naskarżyć na twojego brata! -
przypomniała sobie.
- Hę? Co zrobił?
- Eeto... -
zamyśliła się. - Widzisz… Aya chce znaleźć swojego ojca i zemścić się na nim,
za to, co zrobił jej matce. Ale wiadomo, to czystokrwisty, więc… - zaczęła
mówić i słowa same zaczęły wypływać z jej ust. Nie wiedziała, ile czasu zajęło
jej opowiedzenie wszystkiego i jak bardzo mogła to skrócić. Wreszcie jednak
dotarła do tego, o czym chciała poinformować przyjaciela. - No i Zero chce jej
w tym wszystkim pomóc! - wyżaliła się.
- Hm… To chyba
logiczne, nie? - stwierdził chłopak.
- Iie. Powinien
przecież jej to wybić z głowy, skoro mu na niej zależy.
- On po prostu chce
spełnić jej marzenie.
- Nie wiem, czy ona
da radę. Nawet, jeśli do tego dojdzie.
Czy umiałbyś zabić własnego ojca?, przebiegło jej przez myśl.
- Wiem, o co ci
chodzi, jednak musisz ją zrozumieć. Ona kochała matkę…
- Była wtedy
niemowlakiem! Zapamiętała miłość do matki - posiada jej zdjęcia i tak dalej. Co
z ojcem? Może go też kochała?! - zaczęła niemal krzyczeć. - Co jeśli po prostu
zapomniała o tym uczuciu? A jeśli - przyciszyła głos - kochała go równie mocno?
W jej oczach
zabłysły łzy. Chłopak bardzo delikatnie przygarnął ją do siebie.
Nie rób tak, pomyślała,
gdy ją przytulił. Wtedy żyję nadzieją…
Proszę…
Czując, że Ichiru jest tak blisko, Kao nie mogła zadowolić się
samym „byciem przyjaciółmi”. Choć zapowiedziała, że nie odpuści i kiedyś będzie
oczekiwała czegoś więcej, teraz nie była taka pewna, czy wytrwa. Wypełniło ją
dziwne uczucie tęsknoty. Gdy chłopak zachowywał się w ten sposób, dziewczyna
miała wrażenie, jakby już ze sobą byli. Ale to było jedynie złudzenie. Jak
bańka, która zaraz miała prysnąć.
- Na razie nie
dowiemy się, jak było - powiedział. - Można się tylko domyślać, snuć jakieś
przypuszczenia. Zobaczymy, co się stanie potem…
Dziewczyna
zaszlochała. Chłopak jednak nie wiedział, że nie tylko z tego powodu.
***
- Wiesz, chciałabym porozmawiać z tobą o jeszcze jednej sprawie -
powiedziała do Otsune Aya. Dziewczęta wciąż siedziały w pokoju Umari.
- W takim razie
słucham - odparła poważnie rudowłosa.
- Chodzi mi… Chodzi
mi o ojca. I o zemstę, której pragnę dokonać - rzekła cicho brunetka. - Wczoraj
rozmawiałam z Kao-chan i jakoś tak zeszłyśmy na ten właśnie temat… Kaori jest
temu przeciwna. Wprost zabroniła mi go szukać i z nim walczyć - wyznała.
- Mam być szczera? -
zapytała zielonooka. Przyjaciółka skinęła potakująco głową. - Myślę, że twoja
siostra ma rację. Skoro twoim ojcem jest ktoś tak silny i niebezpieczny…
Uważam, że powinnaś zapomnieć o tym, żeby go szukać. Naprawdę.
Aya ze smutkiem
spojrzała na koleżankę, która siedziała na łóżku.
- Ach tak? -
szepnęła. - Widzisz, prawda jest taka, że bez względu na to, co powiecie, ja i
tak zamierzam dążyć do obranego celu. Szkoda tylko, że nie będę miała waszego
poparcia.
- Zamierzam w jakiś
sposób cię wspierać, ale nie wezmę udziału w poszukiwaniach. Przykro mi. Po
prostu się o ciebie boję - przyznała Otsune.
- Rozumiem. -
Siedemnastolatka uśmiechnęła się słabo. - Nie mam do ciebie żalu. Do Kao-chan
również - zapewniła. - Nawet, gdyby Zero nie zaoferował mi swej pomocy, i tak
bym to zrobiła. Choć wtedy rzeczywiście miałabym niewielkie szanse na przeżycie
- rzekła w zamyśleniu.
- Kiryuu-kun chce ci
pomóc?
- Uhm.
- Och, to nieco
zmienia postać rzeczy. Zero jest naprawdę silny… Mam nadzieję, że jeżeli z tobą
będzie, to nic ci się nie stanie.
- Oczywiście, że nie
- zaśmiała się Aya. - Nie przy nim.
***
-
Ostatnio naprawdę często się rozklejasz - podsumował dziewczynę po kilku
minutach.
- Nie musisz mi o
tym mówić! - rzuciła Kaori. - Na wakacjach będę nad tym pracować. Nie uronię
podczas nich ani jednej łezki! - zdecydowała.
- Jeszcze się o tym
przekonamy - rzekł na pożegnanie.
- Hai, I-chi-ru -
zaświergotała i podeszła do drzwi. Spostrzegła, że za oknem już się ściemniło.
- Oyasumi nasai!
- Hai, hai. Ja ne,
Kao.
Kaori pospiesznie wyszła z pokoju czując, że się czerwieni. Na
schodach omal nie wpadła na Zero, który, już po szybkim prysznicu i przebraniu
się, szedł właśnie spotkać się z bratem.
- Hej, coś ty taka
purpurowa? - rzucił z drwiącym uśmieszkiem. Identycznym jak ten, którym
obdarzył Kao jego bliźniak.
Dziewczyna nie
odpowiedziała. Szybko czmychnęła.
***
- Powinnam się już zbierać - oświadczyła Aya. - Kao pewnie już
wróciła. Albo zaraz wróci. Hm, albo i nie - dodała po chwili zastanowienia. - U
Ichiru mogłaby siedzieć chyba całymi dniami.
- Jest w nim
zakochana, prawda? - spytała ze zrozumieniem Otsune.
- Uhm…
Wstała z krzesła.
Już chciała zrobić krok, gdy poczuła okropny ból w prawym kolanie. Zasłoniła
sobie usta ręką, by nie krzyknąć. Szybko usiadła i z całej siły zacisnęła
powieki. Czuła, że Umari jest przy niej i coś mówi, ale ból sprawił, że nie
mogła dosłyszeć.
Po jakimś czasie ból ustąpił. Otworzyła oczy. Przed nią stała
przyjaciółka, której wyraz twarzy wyrażał wielką troskę.
- Aya? Już… już
lepiej?
Dziewczyna w
odpowiedzi powoli skinęła głową.
Rudowłosa ostrożnie
ujęła dłonie koleżanki, by odciągnąć je wreszcie od jej buzi.
- Cała drżysz… Aya,
czy twoja siostra albo dyrektor wiedzą o tych napadach?
- Tak jakby -
szepnęła rozedrganym głosem siedemnastolatka.
- Wciąż myślą, że to
tylko głowa? Nie powiedziałaś, że ten ból atakuje też inne części ciała?
- Uhm.
- Musisz im
powiedzieć. Proszę. Jeśli nie… Jeśli nie, to ja to zrobię - rzekła pewnym
głosem Otsune.
***
Aya siedziała przy biurku w swoim pokoju. Przed nią leżała kartka
papieru i ołówek. Dziewczyna z początku zastanawiała się nad tym, co narysować,
ale w końcu ten dylemat przesłoniły inne myśli.
Nie bardzo umiała sobie poradzić z tym, co się z nią działo.
Wiedziała, że bóle nie są efektem walki czy jakiejś choroby. Zdawała sobie
sprawę z tego, że przyczyną musi być jej proces przemiany. Była też pewna, że
powoli, powoli zbliża się ona ku końcowi.
Przerażało ją to. Bała się tego, co miało nadejść. Okropnie
denerwowało ją to, że nie może nic z tym zrobić. Ale dzięki tym wszystkim
emocjom, dzięki uczuciu strachu, gniewu i frustracji, jej nienawiść do Kage
Hiou jeszcze bardziej wzrosła.
Nic i nikt… mnie nie powstrzyma.
- Rysujesz? - Kaori wróciła z łazienki i zajrzała siostrze przez
ramię. - Hej, nēsan! Co jest? Dlaczego kartka jest pusta? - spytała.
- Ano… - odezwała
się cicho brunetka. - Po prostu nie wiem, co takiego narysować.
- Hm… - Blondynka
zaczęła się zastanawiać. - Och, wiem! - wykrzyknęła po chwili. - Pomyśl, jak
wyobrażasz sobie domek, w którym będziemy mieszkać. Jest tuż przy plaży. Nad
oceanem. Na pewno jest uroczy.
- Och, dobrze. - Aya
zapomniała już o zmartwieniach, bo wyobraźnia podsunęła jej obraz tego, co
mogła za pomocą ołówka i kredek przelać na papier.
Dziewczyna szybko
chwyciła za ołówek. Zaczęła szkicować, gdy niemalże cała ręka zaczęła ją
niemiłosiernie boleć. Pisnęła. Potem szybko zacisnęła zęby i zamknęła oczy.
Gdy atak bólu minął, a zdenerwowana imōto się uspokoiła,
siedemnastolatka zaczęła mówić o tym, co się z nią tak naprawdę ostatnio
działo.
Kaori ze smutkiem tego słuchała. Jej siostra cierpiała nie tylko
na bóle głowy, ale musiała borykać się także z innymi problemami. Nigdy nie
wiedziała, w jakiej chwili i w jakim miejscu może nastąpić atak bólu.
Shimatta, dlaczego ona musi tak cierpieć?!, pytała w myślach niebieskooka. To takie przykre… Ale jest jeszcze jedno. Niestety, czuję, że… że to
dopiero początek…
***
Z okazji pierwszych urodzin [onesan-ya-imoto] nadprogramowo dodajemy dzisiaj nowy rozdział. Możecie za to podziękować Sayu-chan, bo to ona wpadła na ten pomysł. xD Buziaki ;*
Jutro tradycyjnie pojawi się nowy rozdział. Będzie, jak zresztą mówi sam tytuł... nastrojowo. ;)
Mata ashita!
[wpis z dnia 15.06.10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz