poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XII, rozdział LVII - "Początek"


       - Wakacje?!
       Dyrektor ponownie się uśmiechnął i skinął głową.
       - Jak to? - spytali.
       - Tak to - wyszczerzył zęby Kaien.
       - Hę?
       Kurosu westchnął. Upił kilka łyków herbaty jaśminowej, po czym znów zwrócił się do młodzieży.
       - Wysyłam was oraz Ichiru-kuna nad ocean. Zrobicie sobie takie kilkudniowe wakacje - wyjaśnił. Dziewczyny i Zero słuchali go z rosnącym zdziwieniem. - Na pewno wam się to przyda. Morskie powietrze i spokojna okolica z pewnością dobrze wpłyną na rekonwalescencję twojego brata - zwrócił się do Kiryuu. - A wasza trójka będzie miała czas na odpoczynek, zebranie myśli i podjęcie odpowiednich decyzji.
       - Ale… - zawahała się Aya. - Szkoła…
       - Ech, co po was w szkole, skoro i tak nic nie robicie? Poza tym, to nieco niesprawiedliwe - inni uczniowie mieli tydzień wolnego po tamtej aferze, a wy musieliście tu siedzieć i się zamartwiać. Podobnie spędziliście też ferie. Nie chcę, byście byli w ten sposób pokrzywdzeni.
       - Ale wyjeżdżać w trakcie roku szkolnego?
       - Raz nie zawsze - odparł spokojnie dyrektor.
       - Może i tak, ale… Czy to nie jest sprzeczne z zasadami, dyscypliną i takimi tam? - zapytała brunetka.
       - Owszem. Ale tylko ten jeden raz. Pojedziecie tam, czy tego chcecie, czy nie. Jestem święcie przekonany, że wszystkim wam dobrze to zrobi. Nie możecie normalnie funkcjonować w Akademii w takim stanie. Poza tym, jakby na to nie patrzeć… Nie da się ukryć, że przeżyliście o wiele więcej niż inni uczniowie. Jesteście dopiero licealistami, a inni tak dużo od was wymagają. Pomimo młodego wieku macie za sobą już tak wiele ciężkich przeżyć… Nawet tych kilka dni odpoczynku nie będzie wystarczającą rekompensatą za to, co musieliście wycierpieć. Ale może chociaż pomogą wam one… jakoś się przestawić na nowy tryb życia. Musicie zamknąć tamten rozdział i skupić się wreszcie porządnie na tym, co jest tu i teraz.
        Każdy zatopił się na chwilę we własnych myślach.
       Dla Ichiru taki wyjazd na pewno mógłby okazać się użyteczny, zauważyła Kao. Poza tym… Jestem zmęczona szkołą i tym wszystkim… Małe wakacje nigdy jeszcze nikomu nie zaszkodziły!
       Hm, może to nie taki głupi pomysł?, pomyślał Zero. Ichiru na pewno się to przyda. Szybciej dojdzie do siebie… Aya też może poczuć się lepiej, mam nadzieję, że tak będzie… No i kilka dni przerwy od Związku… Kusząca propozycja.
       Heh, dyrektor i te jego pomysły, zaśmiała się w duchu Aya. Ale… jeśli mam być szczera sama ze sobą… wszystkim nam przyda się trochę odpoczynku. Jestem tego świadoma. No i jeszcze… czy przypadkiem Przewodniczący nie mówił czegoś o oceanie? Jej oczy lekko zabłysły. Przypomniała sobie uczucie nurkowania w morskich głębinach. Ach!
       - Sądząc po waszych minach… - zaczął po jakimś czasie Kaien. - Zgadzacie się, czyż nie?
       - Hai! - odrzekli zgodnie.
       - To miło. Wszystko już załatwione. Wyruszacie w sobotni poranek. Zatrzymacie się niedaleko niewielkiej nadmorskiej miejscowości. Będziecie mieszkali w małym, ale przytulnym domku. Tuż obok plaży. Dostatecznie daleko od jakiegokolwiek zgiełku. Jedzenie będziecie musieli sobie załatwić, może jakieś zakupy w tym miasteczku albo coś…
       - Yatta! Jedziemy na wakacje! - zawołała radośnie Kao. - Ale… zaraz. To pan już to wszystko załatwił?
       - Oczywiście. Nie przyjąłbym sprzeciwu. Powiedziałem przecież, że wyślę was, czy tego chcecie, czy nie - wyszczerzył zęby dyrektor.
       - Eee… Aha - odparła skonsternowana blondynka. - Hej, dyrektorze, proszę nam powiedzieć coś więcej o miejscu, w którym się zatrzymamy!
       - Och, to niewielki domek. W tradycyjnym, japońskim stylu. No, tak przynajmniej słyszałem. Ma tam być coś na kształt salonu, kuchni, łazienki… No i dwa pokoje po dwie osoby w każdym. Siostry w jednym, bracia w drugim. Żadnych mieszanek, jasne?
       - Eeto… To chyba oczywiste, prawda?

       Po omówieniu wszystkich szczegółów wspólnie udali się do pokoju pielęgniarskiego, by pogratulować Ichiru wyjścia ze szpitala i powiadomić go o wakacjach.
       Chłopak ze zdziwieniem spojrzał na zebranych. Z jeszcze większym zdumieniem przyjął informację o zbliżającym się wyjeździe. Bardzo się jednak ucieszył, uznał, że to będzie miła odmiana i szansa na dojście do siebie dla każdego z nastolatków, a nawet podziękował Kaienowi za sam pomysł, co dyrektora bardzo wzruszyło.
       Po krótkiej pogawędce Zero i Ichiru udali się do męskiego akademika. Siostry Mitsui pożegnały się z Przewodniczącym i skierowały się ku swojemu dormitorium.
       - Nawet nie zauważyłam, że zrobiło się tak późno - rzekła Kaori. - Pójdę się już wykąpać, nēsan.
       - Dobrze - odparła Aya. - Ach, Kao-chan… Pójdę jeszcze do Otsune.
       - Nie możesz porozmawiać z nią jutro? - spytała niby to obojętnie blondynka.
       - Eee… Mogę, ale… Coś się stało? - zapytała skonsternowana siedemnastolatka.
       - Iie. - Kao pozornie swobodnym krokiem wyszła z pokoju.
       Co ją ugryzło?, zdziwiła się brunetka.

       Kaori wyrzucała sobie, że tak dziwnie się zachowała. Ale gdy Aya wspomniała o Umari, blondynka poczuła się, jakby była zepchnięta na dalszy plan. Ostatnio onēsan spędzała z przyjaciółką tak wiele czasu, że Kao, chcąc nie chcąc, czuła się odrobinę zazdrosna. To nie tak, że nie miała do kogo się zwrócić lub z kim zabijać czas. W każdej chwili mogła liczyć na siostrę, doskonale o tym wiedziała. Ponadto wiele czasu spędzała z Ichiru, a nawet z Zero, z którym tyle trenowała i siedziała przy jego nieprzytomnym bliźniaku. Ale… chodziło o coś innego. Kaori po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuła smutek z powodu tego, że nigdy nie miała i wciąż nie ma prawdziwej przyjaciółki.
       Zawsze otaczała ją grupa znajomych, zawsze była w jej centrum. Kolegowała się z ogromną liczbą osób, ale żadnej z nich nie mogła nazwać bratnią duszą.
       Tylko Aya… Tylko ona zawsze przy mnie była. Była, jest i będzie. Tylko ona…
       Cieszyła się, że może mieć taką siostrę. Ostatnio zdała sobie sprawę z tego, że przecież tak naprawdę jest jedynaczką. Ale nawet nie potrafiła myśleć o sobie w taki sposób. Zawsze była młodszą siostrą Ayi i na zawsze nią pozostanie. Ale co by było, gdyby nēsan nie straciła matki? Co ona, Kaori, by wtedy poczęła? W jaki sposób by żyła? Czy w takim wypadku dziewczęta by się poznały i zaprzyjaźniły, czy też byłyby sobie zupełnie obce?
       Blondynka zmęczyła się już swoimi rozmyślaniami i poczuła wyrzuty sumienia z powodu zazdrości. Włożyła głowę pod prysznic, by porządnie ochłonąć.

       Piętnastolatka w odrobinę ponurym nastroju wróciła do pokoju.
       - Coś ty tam robiła tak długo? - spytała siostra. Siedziała na swoim łóżku i wpatrywała się w imōto.
       - Nēsan, nie poszłaś do Umari-san? - zdziwiła się Kao.
       - Iie. Widocznie miałaś coś przeciwko. Porozmawiam z nią jutro. A teraz siadaj i powiedz, co cię gnębi.
       Kaori westchnęła i zajęła miejsce obok Ayi. Przez moment nic nie mówiła, ale w końcu stwierdziła, że będzie szczera i zdradzi, dlaczego jest jej smutno.
       Brunetka z uwagą wysłuchała młodszej. Pokiwała ze zrozumieniem głową.
       - Domyślałam się, że może chodzić o coś w tym rodzaju - przyznała. - Słuchaj, Kao-chan… Wiem, że mam szczęście. Mam ciebie, Otsune, Zero… Ale ty przecież też nie jesteś sama.
       - Tak, ale… Nie mam żadnej przyjaciółki. Przykro mi, że z nikim nie łączy mnie więź podobna do tej, która łączy ciebie i Umari-san - rzekła ponuro.
       - Nie masz przyjaciółki? A ja to co?
       - Ty? Ty jesteś moją siostrą, Aya-nēsan - uśmiechnęła się słabo Kaori.
       - Siostry wcale nie muszą się lubić. A my jesteśmy ze sobą bardzo blisko. Nie jesteśmy tylko przybranym rodzeństwem, ale także przyjaciółkami - oświadczyła pewnie.
       - Masz rację - przyznała blondynka. - Ale nic nie poradzę na to, że czuję się odrobinkę zazdrosna…
       - Kao-chan. Gdybyś wiedziała, jak wielu rzeczy ja zazdroszczę tobie… - powiedziała jakby w zamyśleniu Aya.
       - Hę? - zdziwiła się Kaori. - Niby czego mogłabyś mi zazdrościć?
       Siedemnastolatka posłała imōto smutny uśmiech.
       - Czego? Tego, że przez tyle lat miałaś matkę… Tego, że przez piętnaście lat mogłaś żyć w nieświadomości, mogłaś cieszyć się życiem… Tego, że twoim ojcem jest jakiś miły człowiek, a nie okrutny czystokrwisty wampir, który zabił ci matkę. Tego, że potrafisz śmiać się z byle czego. Tego, że tryskasz optymizmem - mimo tego, co się dzieje, zawsze i wszędzie. Tego, że potrafisz podnieść na duchu drogie ci osoby. Tego, że jesteś tak kochana i wyrozumiała. Tego, że masz prawo decydować o tym, kim jesteś. Tego, że prawdopodobnie masz przed sobą całkiem przyjemne i obiecujące życie. Tego, że nie czeka cię całkowita przemiana w krwiopijcę… - Zawahała się. - Mam mówić dalej?
        Kaori otworzyła usta ze zdziwienia i wlepiła oczy w onēsan.
       - Aya… Ja… nie miałam pojęcia… - wydukała. - Gomen nasai! - rzekła. Wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać. - Narzekam z tak błahego powodu, podczas gdy powinnam się uśmiechać i wspierać cię ze wszystkich sił!
       - Przestań, nie przejmuj się tym. Każdy czasem marudzi. Raz na jakiś czas po prostu trzeba coś z siebie wyrzucić, by się tego pozbyć…
       - Masz rację. Ale… co do tego, co mówiłaś… - powiedziała cicho Kao. - Nēsan, moja mama kochała cię jak własne dziecko. Ty… ty też możesz nazywać ją matką - wyszeptała.
       - Wiem, Kao-chan, wiem. Ale… Może to głupie, ale… Jakoś… czuję, że gdybym zaczęła nazywać ciocię swoją matką, mogłabym w jakiś sposób „zapomnieć” tę, która naprawdę była moją mamą. Tę, która poświęciła dla mnie swoje życie.
       - Przecież to niemądre, nēsan! - zawołała blondynka.
       - Wiem. Ale nic nie poradzę… Ja… ledwo pamiętam mamę… Gdyby nie zdjęcia, które dali mi ciocia i dyrektor… jej obraz prawdopodobnie całkiem się zamazałby w mojej pamięci… - jęknęła.
       - Aya, to naturalne. Byłaś przecież niemowlęciem, gdy…
       - Wiem! Ale nie chcę, nie mogę… jej zapomnieć. W żaden sposób. Nigdy. Ja… muszę się wreszcie zemścić… - wycedziła z nienawiścią w oczach. W tej chwili jej serce przepełnione było bólem i gniewem.
       - Nēsan… - wyszeptała Kaori. - Niby jak… chcesz się za to zabrać?
       - Hę?
       - Za tę całą zemstę… Jak chcesz to zrobić?
       - Jak to jak? - zdziwiła się Aya. - Muszę po prostu jakoś znaleźć tego dupka… A potem go zabić.
       - Naprawdę myślisz, że to takie proste? Że zrobisz to ot tak sobie?! - zawołała Kao. - Tego gościa nikt nie zna, nawet nie wiadomo na sto procent, czy rzeczywiście istnieje!
       - Mówię ci, że istnieje. Żyje… gdzieś. A ja po prostu muszę znaleźć to miejsce - odparła cicho szarooka. - Nic mnie nie powstrzyma. Gdy tylko sytuacja w Akademii się wyprostuje, a moje samopoczucie pozwoli mi na poszukiwania… wtedy niezwłocznie się za to zabiorę - oświadczyła.
       - Nie - zaprotestowała cicho blondynka, patrząc w ziemię. - Nie pozwolę ci na to - rzekła już głośniej i pewniej. Podniosła też wzrok na zdziwioną siostrę.
       - Co takiego? - spytała Aya.
       - Nie zgadzam się na to, byś go szukała…
       - Co…? Kao, od początku wiedziałaś, że kiedyś to zrobię.
       - Może i tak… Ale nie zgadzam się i tyle. To zbyt niebezpieczne. Nēsan, ta osoba to groźny czystokrwisty wampir, który nie cofnie się przed niczym. Na pewno jest nieprawdopodobnie potężny, w jaki niby sposób chcesz się z nim równać? Poza tym… Skoro… Skoro zabił twoją matkę, to pewnie nie zawaha się też przed zabiciem ciebie… Ja… nie pozwolę na to, byś szukała kogoś takiego! I na to, byś z kimś takim walczyła…
       - Kao-chan… Dziękuję za twoją troskę, ale nie masz o co się martwić. Nie dam mu się zabić.
       - Co z tego?! Nie jesteś tak potężna jak on!
       - Masz rację. Ja nie jestem. Ale, na jego nieszczęście, mam sojusznika, który bez problemu może pokonać nawet tak groźną czystokrwistą pijawkę - rzekła pewnie Aya.
       - Hę? Zero zaoferował ci swoją pomoc? - spytała niebieskooka. Brunetka potwierdziła to.
       - Kao-chan, skończmy już ten temat, zgoda? W końcu… Póki co nie mam zielonego pojęcia, gdzie ten zdrajca może przebywać. No i pojutrze wyruszamy na wakacje, czyż nie? Myśl teraz lepiej o tym, co zabierzesz nad ocean.
       - Hai! - wykrzyknęła radośnie Kaori. Wstała i ukradkiem rzuciła okiem na onēsan, która odetchnęła z ulgą i powoli zaczęła zbierać się do łazienki, żeby wziąć kąpiel. Gdy wyszła, blondynka usiadła gwałtownie na swoim łóżku i ukryła twarz w dłoniach.
       Niby jak mam ci na to tak po prostu pozwolić, co…?
       Martwiło ją nie tylko samo to, że Aya chce znaleźć ojca i go zabić. Nie, najbardziej bała się tego, że gdy nadejdzie chwila próby, onēsan nie będzie w stanie jej sprostać.
***
       Piątkowe lekcje siostry tradycyjnie spędziły na różnego rodzaju rozmyślaniach. Naprawdę starały się skupić. Próby jednak spełzły na niczym. Dzięki temu obie upewniły się, że wakacje zdecydowanie im się przydadzą.
       Po zajęciach Aya poszła porozmawiać z Otsune. Kaori z kolei podbiegła do Zero, który szedł powoli w kierunku swojego akademika.
       - Hej, czekaj! - zawołała.
       Chłopak westchnął, stanął i odwrócił się w stronę blondynki.
       - Co jest?
       - Chcę z tobą porozmawiać - odpowiedziała.
       - Tylko się streszczaj - mruknął.
       - Hihi, chyba wciąż nie przywykłeś do mnie jako kogoś, kto nie jest twoim wrogiem - zaśmiała się piętnastolatka.
       - Miałaś się streszczać - przypomniał Kiryuu.
       Kao spojrzała ze skupieniem na kolegę. Milczała.
       - Zamierzasz tak stać i się gapić? - zapytał ze znużeniem Zero. - Jak tak, to spadam.
       Odwrócił się. Zdążył zrobić dosłownie jeden krok, gdy dziewczyna przemówiła.
       - Chodzi mi o Ayę - rzekła.
       Zatrzymał się i z powrotem odwrócił w jej stronę.
       - A konkretniej? - spytał.
       - O tę jej zemstę… - powiedziała cicho Kaori. - Ja… nie chcę, by nēsan szukała tego gościa. I nie chcę, by z nim walczyła - wyznała szczerze. Jej głos lekko drżał. - Nie mógłbyś jakoś przemówić jej do rozsądku? Mnie nie chce słuchać.
       Ech, pewnie się nie zgodzi, ale zawsze warto spróbować, pomyślała.
       - Słuchaj… Z jednej strony mi też to nie pasuje, ale… Doskonale ją rozumiem. Na jej miejscu również chciałbym go znaleźć i zabić.
       - Wciąż tylko szukacie zemsty… Najpierw Shizuka, teraz jej brat… Wiem, że oni zrobili wiele złego, ale czy samotne porywanie się na czystokrwistego wampira jest mądrym posunięciem? Przecież… Przecież Aya-nēsan mogłaby zginąć w takiej potyczce - wyszeptała.
       - Nie zginie. Nie będzie sama - zapewnił chłopak.
       Kaori podniosła opuszczoną dotychczas głowę i spojrzała na twarz rozmówcy.
       - Jeśli choćby jeden włos jej z głowy spadnie, to cię chyba zabiję - wysyczała.
       Zero uśmiechnął się słabo.
       - Ile to już razy groziłaś mi w ten sposób? - zażartował. - Spokojnie. Za nic nie pozwolę, by coś jej się stało - dodał już poważnym tonem. - Obiecuję, że wyjdzie z tej potyczki bez żadnego zadrapania.
       - Mówisz tak, jakbyś był całkowicie pewien, że go znajdziecie - mruknęła blondynka.
       - Bo tak właśnie się stanie. Nie ma innej możliwości. Co prawda nie wiem, kiedy to nastąpi… Ale kiedyś na pewno. Jestem o tym przekonany.
       - Rozumiem. - Kaori przymknęła na chwilę powieki. - Ech, chyba nie uda mi się was powstrzymać. Ale i tak naskarżę na ciebie twojemu bratu - oświadczyła.
       - Heh, niby co ci takiego zrobiłem?
       - Nie współpracujesz - odparła naburmuszona. - Zamiast ochłodzić zapał Ayi, ty go tylko potęgujesz.
       - A skąd to przypuszczenie?
       - A bo ja wiem? Przeczucie?
       - Rany… - westchnął, kręcąc z dezaprobatą głową.
       - Ty mi tu nie wzdychaj. Zaraz pójdę do Ichiru i porządnie mu na ciebie nagadam! - zaśmiała się.
       - I co z tego? Przecież to ja jestem starszy.
       - Phi! O ile? Pięć minut?
***
       - Hm… Właściwie ja też uważam, że to dobry pomysł - rzekła Otsune, gdy Aya zakończyła swą opowieść o czekających ją wakacjach.
       - Tak? No proszę… - Brunetka zamyśliła się.
       - Aya, a jak ci się układa z Zero-kunem? - zapytała z ciekawością.
       - Hę? A czemu pytasz? - zdziwiła się szarooka.
       - Ostatnio chyba się trochę do siebie zbliżyliście, co?
       - Nie wiem… Nie zastanawiałam się nad tym. Może. Po prostu jesteśmy dobrymi przyjaciółmi - odparła. - Widziałaś się dzisiaj z Fuchidą-kunem?
       - Och, tylko przelotnie. Na przerwie.
       - Soka. - Aya oparła ręce na biurku i spojrzała w popołudniowe niebo. - Jesteście już przyjaciółmi, prawda? - zapytała, mając na myśli Umari i Konosuke.
       - Ano… Tak, chyba tak. - Rudowłosa zarumieniła się odrobinę.
       - Cieszę się - oznajmiła z uśmiechem siedemnastolatka, wcześniej obróciwszy się w stronę koleżanki.
***
       - Jak się czuje Ichiru?
       - Sama go spytaj.
       - Ale… Tak jakby nie bardzo mogę wchodzić do waszego akademika - mruknęła Kao. Szła z Zero w kierunku dormitoriów.
       - Nagle zaczęłaś przejmować się zasadami?
       No tak, on przecież też nigdy nie przepadał za przestrzeganiem reguł, więc co ja się będę bawić w jakąś grzeczną dziewczynkę?, zaśmiała się w duchu blondynka.
       Razem weszli do męskiego akademika. Zero poszedł odłożyć rzeczy do swojego pokoju i szybko się przebrać. Kaori od razu ruszyła w stronę korytarza, na którym mieścił się pokój młodszego z bliźniaków. Po drodze spotkała kilku skonsternowanych uczniów. Żaden z nich nic jednak nie powiedział.
       - Mitsui-chan - odezwał się znajomy głos, gdy już chciała zapukać w odpowiednie drzwi.
       - Aj, Tsuda-senpai, zawsze musisz mnie nakryć - uśmiechnęła się.
       - Masz pecha - odparł, odwzajemniając uśmiech.
       - Tylko pięć minutek - poprosiła uroczym głosikiem.
       Mina Ryutaro na chwilę się zmieniła. Wyglądał, jakby pomyślał o czymś przyjemnym. A może o kimś, kogo Kaori mu przypominała?
       - Ano… Tsuda-senpai? - Blondynka delikatnie przypomniała starszemu koledze o swoim istnieniu.
       - Ach, no tak. Dobra, wchodź. Ale postaraj się nie wpadać na zbyt wielu uczniów, gdy będziesz się stąd zbierać.
       - Dobrze, dziękuję! - zawołała wesoło. Zapukała do drzwi. Po chwili otworzył jej kolega. Dziewczyna uśmiechnęła się na przywitanie i weszła do pokoju. Rozgościła się, siadając na łóżku. Spostrzegła torbę leżącą na podłodze.
       - Pakujesz się na wakacje? - spytała.
       - Może jakieś „cześć”? - Spojrzał na nią. - Nie czujesz się za bardzo jak u siebie? - spytał z drwiącym uśmiechem.
       - Iie, ale dzięki, że pytasz - rzuciła w jego stronę. - Siadaj - poprosiła. Chłopak posłusznie zajął miejsce obok niej. - Bierzesz katanę? - zapytała, widząc miecz leżący na podłodze.
       - Uhm. Zamierzam wrócić do formy. Trzeba nadrobić czas spędzony w... szpitalu.
       - Masz rację, chyba ja też moją spakuję - stwierdziła. - Muszę naskarżyć na twojego brata! - przypomniała sobie.
       - Hę? Co zrobił?
       - Eeto... - zamyśliła się. - Widzisz… Aya chce znaleźć swojego ojca i zemścić się na nim, za to, co zrobił jej matce. Ale wiadomo, to czystokrwisty, więc… - zaczęła mówić i słowa same zaczęły wypływać z jej ust. Nie wiedziała, ile czasu zajęło jej opowiedzenie wszystkiego i jak bardzo mogła to skrócić. Wreszcie jednak dotarła do tego, o czym chciała poinformować przyjaciela. - No i Zero chce jej w tym wszystkim pomóc! - wyżaliła się.
       - Hm… To chyba logiczne, nie? - stwierdził chłopak.
       - Iie. Powinien przecież jej to wybić z głowy, skoro mu na niej zależy.
       - On po prostu chce spełnić jej marzenie.
       - Nie wiem, czy ona da radę. Nawet, jeśli do tego dojdzie.
       Czy umiałbyś zabić własnego ojca?, przebiegło jej przez myśl.
       - Wiem, o co ci chodzi, jednak musisz ją zrozumieć. Ona kochała matkę…
       - Była wtedy niemowlakiem! Zapamiętała miłość do matki - posiada jej zdjęcia i tak dalej. Co z ojcem? Może go też kochała?! - zaczęła niemal krzyczeć. - Co jeśli po prostu zapomniała o tym uczuciu? A jeśli - przyciszyła głos - kochała go równie mocno?
       W jej oczach zabłysły łzy. Chłopak bardzo delikatnie przygarnął ją do siebie.
       Nie rób tak, pomyślała, gdy ją przytulił. Wtedy żyję nadzieją… Proszę…
       Czując, że Ichiru jest tak blisko, Kao nie mogła zadowolić się samym „byciem przyjaciółmi”. Choć zapowiedziała, że nie odpuści i kiedyś będzie oczekiwała czegoś więcej, teraz nie była taka pewna, czy wytrwa. Wypełniło ją dziwne uczucie tęsknoty. Gdy chłopak zachowywał się w ten sposób, dziewczyna miała wrażenie, jakby już ze sobą byli. Ale to było jedynie złudzenie. Jak bańka, która zaraz miała prysnąć.
       - Na razie nie dowiemy się, jak było - powiedział. - Można się tylko domyślać, snuć jakieś przypuszczenia. Zobaczymy, co się stanie potem…
       Dziewczyna zaszlochała. Chłopak jednak nie wiedział, że nie tylko z tego powodu.
***
       - Wiesz, chciałabym porozmawiać z tobą o jeszcze jednej sprawie - powiedziała do Otsune Aya. Dziewczęta wciąż siedziały w pokoju Umari.
       - W takim razie słucham - odparła poważnie rudowłosa.
       - Chodzi mi… Chodzi mi o ojca. I o zemstę, której pragnę dokonać - rzekła cicho brunetka. - Wczoraj rozmawiałam z Kao-chan i jakoś tak zeszłyśmy na ten właśnie temat… Kaori jest temu przeciwna. Wprost zabroniła mi go szukać i z nim walczyć - wyznała.
       - Mam być szczera? - zapytała zielonooka. Przyjaciółka skinęła potakująco głową. - Myślę, że twoja siostra ma rację. Skoro twoim ojcem jest ktoś tak silny i niebezpieczny… Uważam, że powinnaś zapomnieć o tym, żeby go szukać. Naprawdę.
       Aya ze smutkiem spojrzała na koleżankę, która siedziała na łóżku.
       - Ach tak? - szepnęła. - Widzisz, prawda jest taka, że bez względu na to, co powiecie, ja i tak zamierzam dążyć do obranego celu. Szkoda tylko, że nie będę miała waszego poparcia.
       - Zamierzam w jakiś sposób cię wspierać, ale nie wezmę udziału w poszukiwaniach. Przykro mi. Po prostu się o ciebie boję - przyznała Otsune.
       - Rozumiem. - Siedemnastolatka uśmiechnęła się słabo. - Nie mam do ciebie żalu. Do Kao-chan również - zapewniła. - Nawet, gdyby Zero nie zaoferował mi swej pomocy, i tak bym to zrobiła. Choć wtedy rzeczywiście miałabym niewielkie szanse na przeżycie - rzekła w zamyśleniu.
       - Kiryuu-kun chce ci pomóc?
       - Uhm.
       - Och, to nieco zmienia postać rzeczy. Zero jest naprawdę silny… Mam nadzieję, że jeżeli z tobą będzie, to nic ci się nie stanie.
       - Oczywiście, że nie - zaśmiała się Aya. - Nie przy nim.
***
       - Ostatnio naprawdę często się rozklejasz - podsumował dziewczynę po kilku minutach.
       - Nie musisz mi o tym mówić! - rzuciła Kaori. - Na wakacjach będę nad tym pracować. Nie uronię podczas nich ani jednej łezki! - zdecydowała.
       - Jeszcze się o tym przekonamy - rzekł na pożegnanie.
       - Hai, I-chi-ru - zaświergotała i podeszła do drzwi. Spostrzegła, że za oknem już się ściemniło. - Oyasumi nasai!
       - Hai, hai. Ja ne, Kao.
       Kaori pospiesznie wyszła z pokoju czując, że się czerwieni. Na schodach omal nie wpadła na Zero, który, już po szybkim prysznicu i przebraniu się, szedł właśnie spotkać się z bratem.
       - Hej, coś ty taka purpurowa? - rzucił z drwiącym uśmieszkiem. Identycznym jak ten, którym obdarzył Kao jego bliźniak.
       Dziewczyna nie odpowiedziała. Szybko czmychnęła.
***
       - Powinnam się już zbierać - oświadczyła Aya. - Kao pewnie już wróciła. Albo zaraz wróci. Hm, albo i nie - dodała po chwili zastanowienia. - U Ichiru mogłaby siedzieć chyba całymi dniami.
       - Jest w nim zakochana, prawda? - spytała ze zrozumieniem Otsune.
       - Uhm…
       Wstała z krzesła. Już chciała zrobić krok, gdy poczuła okropny ból w prawym kolanie. Zasłoniła sobie usta ręką, by nie krzyknąć. Szybko usiadła i z całej siły zacisnęła powieki. Czuła, że Umari jest przy niej i coś mówi, ale ból sprawił, że nie mogła dosłyszeć.
       Po jakimś czasie ból ustąpił. Otworzyła oczy. Przed nią stała przyjaciółka, której wyraz twarzy wyrażał wielką troskę.
       - Aya? Już… już lepiej?
       Dziewczyna w odpowiedzi powoli skinęła głową.
       Rudowłosa ostrożnie ujęła dłonie koleżanki, by odciągnąć je wreszcie od jej buzi.
       - Cała drżysz… Aya, czy twoja siostra albo dyrektor wiedzą o tych napadach?
       - Tak jakby - szepnęła rozedrganym głosem siedemnastolatka.
       - Wciąż myślą, że to tylko głowa? Nie powiedziałaś, że ten ból atakuje też inne części ciała?
       - Uhm.
       - Musisz im powiedzieć. Proszę. Jeśli nie… Jeśli nie, to ja to zrobię - rzekła pewnym głosem Otsune.
***
       Aya siedziała przy biurku w swoim pokoju. Przed nią leżała kartka papieru i ołówek. Dziewczyna z początku zastanawiała się nad tym, co narysować, ale w końcu ten dylemat przesłoniły inne myśli.
       Nie bardzo umiała sobie poradzić z tym, co się z nią działo. Wiedziała, że bóle nie są efektem walki czy jakiejś choroby. Zdawała sobie sprawę z tego, że przyczyną musi być jej proces przemiany. Była też pewna, że powoli, powoli zbliża się ona ku końcowi.
       Przerażało ją to. Bała się tego, co miało nadejść. Okropnie denerwowało ją to, że nie może nic z tym zrobić. Ale dzięki tym wszystkim emocjom, dzięki uczuciu strachu, gniewu i frustracji, jej nienawiść do Kage Hiou jeszcze bardziej wzrosła.
       Nic i nikt… mnie nie powstrzyma.
       - Rysujesz? - Kaori wróciła z łazienki i zajrzała siostrze przez ramię. - Hej, nēsan! Co jest? Dlaczego kartka jest pusta? - spytała.
       - Ano… - odezwała się cicho brunetka. - Po prostu nie wiem, co takiego narysować.
       - Hm… - Blondynka zaczęła się zastanawiać. - Och, wiem! - wykrzyknęła po chwili. - Pomyśl, jak wyobrażasz sobie domek, w którym będziemy mieszkać. Jest tuż przy plaży. Nad oceanem. Na pewno jest uroczy.
       - Och, dobrze. - Aya zapomniała już o zmartwieniach, bo wyobraźnia podsunęła jej obraz tego, co mogła za pomocą ołówka i kredek przelać na papier.
       Dziewczyna szybko chwyciła za ołówek. Zaczęła szkicować, gdy niemalże cała ręka zaczęła ją niemiłosiernie boleć. Pisnęła. Potem szybko zacisnęła zęby i zamknęła oczy.
       Gdy atak bólu minął, a zdenerwowana imōto się uspokoiła, siedemnastolatka zaczęła mówić o tym, co się z nią tak naprawdę ostatnio działo.
       Kaori ze smutkiem tego słuchała. Jej siostra cierpiała nie tylko na bóle głowy, ale musiała borykać się także z innymi problemami. Nigdy nie wiedziała, w jakiej chwili i w jakim miejscu może nastąpić atak bólu.
       Shimatta, dlaczego ona musi tak cierpieć?!, pytała w myślach niebieskooka. To takie przykre… Ale jest jeszcze jedno. Niestety, czuję, że… że to dopiero początek…






***
   Z okazji pierwszych urodzin [onesan-ya-imoto] nadprogramowo dodajemy dzisiaj nowy rozdział. Możecie za to podziękować Sayu-chan, bo to ona wpadła na ten pomysł. xD Buziaki ;*
   Jutro tradycyjnie pojawi się nowy rozdział. Będzie, jak zresztą mówi sam tytuł... nastrojowo. ;)
   Mata ashita!
[wpis z dnia 15.06.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz