poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XII, rozdział LX - "Wszystko i nic"


       Kobieta odwróciła się i spojrzała na Kaori wzrokiem, który dziewczyna widziała tak wiele razy. Spojrzenie, którym była obdarowywana, gdy matka mówiła, że ją kocha. Jej oczy patrzyły na nią w ten sposób też wtedy, gdy spotykały się po rozłące. Spojrzenie to kobieta posyłała również wtedy, gdy Kao jako dziecko robiła sobie krzywdę, na przykład zdzierała skórę podczas zabawy na dworze. Albo jak złamała rękę, gdy była w podstawówce…
       Obraz stał się zamazany, bo niebieskie oczy dziewczyny wypełniły się łzami.
       - Kao-chan - odezwał się znajomy głos. Słodki, ukochany głos rodzicielki. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie. W jej oczach również zabłysły łzy.
       - Okāsan! - wrzasnęła piętnastolatka, biegnąc ku mamie. Zdawało jej się, że to sen, ale naprawdę zarzuciła matce ręce za szyję, naprawdę mocno ją objęła i naprawdę pocałowała ją w policzek. Obie chlipały przez jakiś czas, nie mogąc się uspokoić i nacieszyć swoją obecnością.
       Po głowie Kaori krążyła tylko jedna myśl: „Mama żyje!”. To było tak dziwne, zdawało się nierealne… Ale działo się naprawdę, doskonale o tym wiedziała. W tej chwili nie obchodziło jej to, jakim cudem mama znalazła się w domu dyrektora, nie zastanawiała się nad tym, jak to możliwe, że ta żyje. To było nieistotne, ważne, że matka była tam, a Kaori mogła ją uściskać i wypłakać się na jej ramieniu.
       Blondynka w końcu podniosła głowę i spojrzała matce prosto w oczy.
       - Tak się cieszę, mamusiu - powiedziała cicho.
       - Ja też, Kao-chan - zapewniła kobieta.
       Kaien przyglądał się temu ze wzruszeniem i uśmiechem na twarzy. Po raz kolejny pomyślał, jak bardzo Reiko i Kaori są do siebie podobne.
       W końcu nastolatka uwolniła matkę z uścisku. Uśmiechnęła się do niej promiennie. Mama odwzajemniła uśmiech, po czym jej wzrok powędrował ku wejściu do pokoju.
       Stali tam Aya i bliźniacy. Chłopcy mieli identycznie zdziwione miny, natomiast dziewczyna drżała lekko i wpatrywała się w Reiko szeroko otwartymi oczami.
       - Aya - łagodnym tonem odezwała się kobieta.
       Siedemnastolatka rozchyliła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie. Zamrugała kilkakrotnie. Reiko, widząc, że brunetka raczej się nie ruszy, sama do niej podeszła i ją objęła. Aya nawet się nie poruszyła, była w ogromnym szoku.
       - Cieszę się, że cię widzę - rzekła jasnowłosa.
       Dziewczyna wciąż milczała, niezdolna do wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa. Reiko chyba to zrozumiała, bo uśmiechnęła się ciepło, po czym uwolniła ją z uścisku. Cofnęła się kilka kroków. Kaori złapała mamę za rękę i przytuliła ją do piersi. Gdy ją puściła, Kaien nieśmiało podszedł do kobiety i ponownie ją objął.
       - Nareszcie, Reiko… - szepnął tak cicho, że wyłapał to tylko wyostrzony słuch Ayi.
       Co się tu dzieje…?, spytała w myślach.
       Gdy chwila pierwszego szoku minęła, Kaori w podskokach pobiegła do Ichiru, złapała go za nadgarstek i pociągnęła w kierunku mamy.
       - Ty też Zero, chodź! - ponagliła drugiego chłopaka.
       - Otóż i bliźniacy Kiryuu, mam rację? - spytała z uśmiechem Reiko.
       Skinęli potakująco głowami i przywitali się.
       - Cieszę się, że mogę was w końcu poznać - oznajmiła Mitsui. - Wiele o was słyszałam. Jesteście jak legenda - zażartowała.
       Atmosfera zdawała się rozluźniać. Reiko, Kaien, Kaori i Ichiru wdali się w przyjacielską pogawędkę, poruszającą okropnie błahe i przyziemne sprawy. Zero trzymał się raczej na uboczu, mając oko na Ayę, która wciąż stała w tym samym miejscu.
       - Ach, zrobię herbatę i wszyscy sobie porozmawiamy, zgoda? - zapytał z uśmiechem Kurosu. - Och, w sumie to czas już na kolację…
       - Przyrządzimy ją razem - uśmiechnęła się Reiko.
       Kurosu bardzo spodobał się ten pomysł.
       - Ja też, ja też! - zawołała Kao, podniecona na myśl robienia czegokolwiek razem z matką. Jej wspaniałą, kochającą, ŻYWĄ matką. - Wy też chcecie? - zwróciła się do Ayi i bliźniaków.
       - Nie, powinnyście spędzić trochę czasu razem - uśmiechnął się Ichiru, obejmując lekko dziewczynę i całując ją w czubek głowy. - Nie będziemy wam przeszkadzać.
       - Hm, to ja chyba… - zaczął zgaszony nieco dyrektor.
       - Kaien, chodź z nami - poprosiła Reiko.
       - Na pewno?
       Skinęła głową.
       Cała trójka ruszyła ku wyjściu z salonu.
       - Idziesz z nami, nēsan? - spytała Kaori.
       - Ano… Nie, raczej nie - odparła cicho. - Chciałabym trochę odpocząć - powiedziała.
       - Skoro tak, to może położysz się na chwilę? - spytał Kaien. - Możesz pójść do pokoju gościnnego, w którym przebywałaś z imōto podczas ferii. Wy też, czujcie się jak u siebie w domu - rzucił do bliźniaków.
       - Arigatō! - uśmiechnął się Ichiru.
       Gdy dorośli i Kaori poszli do kuchni, Aya szybko wymknęła się do pokoju gościnnego. Chciała trochę w spokoju pomyśleć.
***
       Kao nie mogła oderwać wzroku od matki. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, że znów ją ma, że Reiko żyje i jest cała i zdrowa. Nastolatka mogła jej dotknąć, przytulić ją… Wydawało jej się, że to po prostu jeden z tych pięknych snów, które zdają się być niemal jak realne. Z drugiej jednak strony, doskonale wiedziała, że nie śni. Niejednokrotnie już się szczypała, by utwierdzić się w tym przekonaniu.
       Dorośli szli z przodu, Kaori dreptała za nimi. W kuchni starsi się zatrzymali. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo i skinęli głowami. Dyrektor wydawał się jakiś inny niż zazwyczaj. Dopiero teraz blondynka to zauważyła. Mężczyzna spoglądał na nią w jakiś dziwny, jakby czuły sposób. Niebieskooka dostrzegła w jego oczach coś na kształt tęsknoty. Z kolei na Reiko patrzył z tak ogromną radością, jakby przydarzyła mu się właśnie najpiękniejsza rzecz na świecie, czymkolwiek ona mogła być. Piętnastolatka przypomniała też sobie, jak obejmował jej mamę.
       Dyrektor ją kocha!, zauważyła wreszcie. Mogłam się już wcześniej zorientować! Przecież… Jego wyraz twarzy, gdy mówił mi i Ayi o tym, że mama zginęła… Otworzyła lekko usta. Była zdziwiona, ale również na swój sposób zadowolona z tego, że dokonała takiego odkrycia.
       - Kao-chan - odezwała się kobieta, przerywając zamyślenie córki.
       - Hai, okāsan?
       - Muszę ci o czymś powiedzieć - rzekła ostrożnie. - To chyba właściwy moment, zważywszy na to, że jesteśmy tu sami. Nie wiem, kiedy ponownie nadarzy się taka okazja.
       Kaori spojrzała na mamę, posyłając jej nieme pytanie. O co chodzi?
       - Widzisz… Właściwie powinnam ci to powiedzieć już dawno temu… Ale z pewnych powodów… Później ci to wytłumaczę. Wam obojgu - dodała cicho, zwracając się też do Przewodniczącego Akademii. - To może być dla ciebie szok - ostrzegła.
       - Ano… Nie bardzo wiem, o co chodzi, ale zawału raczej nie dostanę, więc możesz kontynuować - odparła blondynka.
       - Kao-chan… Pamiętasz ten dzień, gdy spytałaś, dlaczego nie masz tatusia?
       Dziewczyna skinęła głową. Doskonale go pamiętała. Przypomniała sobie słowa matki. To było pierwszego dnia szkoły Ayi i Kaori. Najpierw kobieta zapewniła, że dziewczynki oczywiście mają tatę. Potem brunetka spytała, jaki on jest. „To miły i serdeczny człowiek. Na pewno byście go polubiły. Bardzo lubi dzieci”, zaczęła Reiko. „Umiałby cię teraz rozbawić”, zapewniła małą, zatroskaną blondyneczkę. „Może poszlibyście na spacerek do parku i karmili kaczki? On cały czas może być z tobą w twojej wyobraźni, Kao-chan. Wystarczy, że będziesz wierzyła, że jest przy tobie, a będzie.”
       Kaori wpatrywała się uważnie w twarz matki i czekała, aż ta zacznie kontynuować.
***
       Po pierwsze i najważniejsze - jak to możliwe, że Reiko Mitsui żyje? Przecież była martwa, prawdopodobnie zabiły ją wampiry…
       Ale ciała przecież nie znaleziono, przypomniała sobie Aya. Siedziała na podłodze pod ścianą, choć równie dobrze mogła spocząć na którymś z dwóch łóżek. Niby nie znaleziono, ale jednak… Jednak nikomu z nas nie przyszło do głowy, że mogła przeżyć, kontynuowała dziewczyna. Ale w takim razie dlaczego się z nami nie skontaktowała? Dlaczego nie dała znać, że z nią wszystko w porządku? Dlaczego pozwoliła nam siebie opłakiwać?, zastanawiała się. Zauważyła, że czuje gniew, choć bardzo chciała się go pozbyć. Powinna być przecież niebywale szczęśliwa. Prawda?
       A może… Może stało się coś, co sprawiło, że nie mogła się z nami porozumieć? Może została porwana? Albo jej grożono? Rozpaczliwie próbowała znaleźć jakieś rozwiązanie zagadki. Ale to przecież bez sensu! Jest Łowczynią Wampirów, w dodatku podobno jedną z lepszych. Czy dałaby się tak łatwo pokonać?, spytała samą siebie. Nie, nikt przecież nie mówił, że łatwo. Mogło ich tam być pełno. Ale równie dobrze to, o czym myślę, mogło się w ogóle nie wydarzyć, a powód pewnie okaże się całkiem inny…
       Postanowiła, że da sobie spokój z dociekaniem prawdy i poczeka na wyjaśnienia przybranej matki.
***
       Kaori nie mogła uwierzyć w słowa mamy. Ale wtedy przypomniała sobie o tym, że Kaien Kurosu i ona już na początku znajomości odnaleźli wspólny język. Czas, który razem spędzali, zawsze był na swój sposób przyjemny. Tak dobrze się rozumieli i dogadywali… Kao zawsze marzyła o takim ojcu. Teraz go zyskała.
       To było dziwne. Bardzo, bardzo dziwne. Ten dzień okazał się jednym z tych, które zdawały się być całkowicie nierzeczywiste. Jej matka „zmartwychwstała”, a do tego jeszcze okazało się, że jej tatą, którego zawsze chciała poznać, jest nie kto inny jak dyrektor Akademii Kurosu.
       Naprawdę się cieszyła, choć równocześnie była niebywale oszołomiona. Przewodniczący również, to było widać. Kaori zauważyła jednak, że mężczyzna musiał poznać prawdę jeszcze przed nią - zapewne tuż przed wejściem młodzieży do domu.
       Teraz z kolei oboje z rodziców patrzyli na nią w oczekiwaniu na jakąś reakcję. Początkowo dostrzegali tylko zdumienie, zakłopotanie i niedowierzanie. W końcu jednak Kao stała się sobą, uśmiechnęła się promiennie i jak gdyby nigdy nic oświadczyła, że bardzo się cieszy.
       Reiko się rozpłakała, jej córka również. Kaien przez chwilę próbował się pohamować, ale oczywiście mu nie wyszło. Nagle wszyscy znaleźli się we wspólnym uścisku.
       Do piętnastolatki nie mogło dojść to, że właśnie obejmowała swych rodziców. Prawdziwych rodziców, na dodatek zdrowych i uśmiechniętych.
       Jej rodzice. Mili, pogodni ludzie. Łowcy Wampirów. Wykształceni, pomocni, odważni.
       Jestem… Jestem taka szczęśliwa, zdążyła pomyśleć Kaori, zanim jej głowę wypełniła całkowita pustka.
***
       Drzwi do pokoju otworzyły się. Stanęła w nich rozpromieniona Kaori. Zdawała się jakaś nieobecna i rozkojarzona, ale szczęśliwa. Aya spojrzała na nią ze zdziwieniem.
       - Kolacja jest już gotowa, nēsan - zaświergotała imōto.
       - Uhm. Już idę.
       Siostra poszła przodem. Brunetka powlokła się za nią. Szczerze mówiąc, wcale nie miała ochoty na kolację. A raczej spotkanie z resztą. Nawet, a może szczególnie, z ciocią. Aya od razu zganiła się za takie myśli.
       Wszyscy siedzieli już przy stole. W jadalni unosił się piękny zapach przyrządzonych na szybko potraw.
       Dziewczyny dosiadły się do reszty. Ustalono, że poważne rozmowy zostaną odłożone na kolejny dzień. Była jednak pewna sprawa, która jakoś się wydała - a konkretniej, to Kaori się wygadała.
       Na wieść, że Kaien Kurosu jest ojcem Kao, bliźniacy wymienili zdumione spojrzenia.
       Natomiast Aya z początku sądziła, że się przesłyszała. Zadrżała. Zrobiło jej się słabo. Stwierdziła, że nie jest już głodna, choć prawie nic nie zjadła. Czuła, że za chwilę najprawdopodobniej się popłacze, więc chciała jak najszybciej wyjść. Dorośli patrzyli na nią ze smutkiem, reszta może z lekkim zdziwieniem.
       Gdy siedemnastolatka ruszyła ku drzwiom, Reiko spróbowała ją zatrzymać - powiedziała, że nawet, jeśli dziewczyna nie ma ochoty jeść, to niech chociaż z nimi posiedzi.
       Aya odwróciła się w stronę zebranych. Obraz, który ujrzała, przywiódł jej na myśl jakiś film familijny. Wszyscy wyglądali jak wielka, szczęśliwa rodzina. Przynajmniej w jej oczach.
       Z całych sił powstrzymywała łzy. Nie mogła zakłócić ich szczęścia. Szczęścia Kao, która odzyskała rodziców. Szczęścia Reiko, która była cała i zdrowa i znów mogła cieszyć się towarzystwem bliskich osób. Szczęścia bliźniaków, którzy po czterech latach rozłąki znów byli razem.
       Nagle poczuła się okropnie samotna. Próbowała zdławić to uczucie, ale jej się nie udawało. Patrzyła jak w transie na coś w rodzaju szczęśliwej rodziny, a do jej serca uparcie wkradało się uczucie, które kazało jej sądzić, że nie pasuje do tego miejsca. Że wprost nie ma prawa w nim przebywać.
       - Aya, no chodź - poprosiła ponownie Reiko.
       Brunetka bardzo powoli pokręciła głową.
       - Nie, ciociu - szepnęła, po czym wymusiła coś na kształt uśmiechu. - Przepraszam, ale nie czuję się chyba zbyt dobrze. Może pójdę się przewietrzyć albo coś… - oznajmiła, starając się, by jej głos brzmiał uprzejmie i przyjaźnie.
       „Uśmiechnęła się” jeszcze, po czym odwróciła się i ruszyła w głąb korytarza.
       Gdy zniknęła z pola widzenia reszty, przyspieszyła. Cała się trzęsła, a oczy wypełniły się łzami. Szybko wypadła z domu i pobiegła przed siebie.
       Kaori chciała się ruszyć, ale Kaien ją powstrzymał.
       - Poczekaj. Niech sobie wszystko spokojnie przemyśli i poukłada.
       Uśmiechnął się słabo, a nastolatka skinęła głową.
       - Gdy ochłonie, na pewno tutaj przyjdzie - zapewnił.
       - Wiem - powiedziała cicho Kao.
       Nēsan jak zwykle potrzebuje trochę czasu… Ale… dlaczego tak się o nią martwię?
       - Cóż, jedzcie dalej, proszę - rzekł mężczyzna.
       Wszyscy ponownie chwycili za pałeczki. Z wyjątkiem Zero. Chłopak wstał powoli i w milczeniu wyszedł z pomieszczenia.
***
       Nie odeszła daleko. Weszła do lasu i oparła się o jedno z dalszych drzew. Chłopak z łatwością ją znalazł. Spojrzał na dziewczynę, drżącą i zapłakaną. Miała spuszczony wzrok, więc jej szare oczy schowały się za firanką rzęs.
       Podszedł do niej, delikatnie ujął jej twarz i otarł z niej łzy.
       - No już - szepnął.
       Aya zapomniała na jakiś czas o poprzedniej nocy. Spojrzała ze smutkiem na przyjaciela.
       - Dlaczego przyszedłeś? - spytała. - Chcę być sama - rzekła tonem naburmuszonego dziecka.
       - Wcale nie - zaprzeczył. Nastolatka zdziwiła się tym stwierdzeniem. - Wcale nie chcesz być sama. Musisz się wygadać. Więc zrób to.
       - Nie mogę. Jestem okropna. Głupia, wredna egoistka - jęknęła.
       - Wcale nie - powtórzył. - To, co musisz w tej chwili czuć, jest jak najbardziej naturalne - zapewnił.
       - Ach tak? - spytała ze złością. - Czyli normalne jest to, że tak okropnie im zazdroszczę, zamiast cieszyć się ich szczęściem? I normalne jest to, że przez chwilę… - zawahała się, nie mogąc się wysłowić. - Przez chwilę myślałam, że skoro ciocia… „zmartwychwstała”… To może… może… moja mama też by mogła… ale…
       Rozpłakała się na nowo. Zero przytulił ją ostrożnie. Bał się tego i z początku był pewien, że dziewczyna natychmiast go odepchnie. Tak się jednak nie stało - zapewne zapomniała o poprzedniej nocy, gdyż jej myśli zaprzątało teraz coś całkiem innego.
       - Dlaczego ona ma wszystko, a ja nic? - wychlipała po jakimś czasie. - Nie dość, że odzyskała matkę, to w pakiecie dostała także ojca! A ja?! Straciłam mamę na zawsze, nawet jej nie pamiętam! A mój ojciec?! Nawet nie wiem, jak wygląda! I zamiast być kochającym tatą, on zabił moją matkę i zniszczył mi życie! Na dodatek jest jakimś porąbanym wampirem czystej krwi. Nienawidzę go! Boże, dlaczego to wszystko przytrafia się mnie? Nie chcę tak żyć. Mam wszystkiego dość. Życie moje i Kaori tak bardzo się różni. Ona ma wszystko, a ja nic… - powtórzyła.
       Kiryuu wysłuchał jej wybuchu z cierpliwością. Pogłaskał ją uspokajająco po głowie.
       Nagle, po kilku minutach, Aya drgnęła. Szybko odsunęła się od chłopaka i zasłoniła ręką usta.
       - O Boże… Co ja powiedziałam? - spytała cicho, z przerażeniem w oczach. - Jestem okropna. Jestem straszną egoistką… Dlaczego, do cholery, mnie uspokajasz, zamiast zganić?! Nie widzisz, co robię?! Co mówię?!
       - Aya, to normalne, że w tej sytuacji tak się czujesz - oznajmił Kiryuu. - Uspokój się, przemyśl to wszystko jeszcze raz i dopiero wtedy podejmuj jakieś działania. Póki co, daj sobie spokój. Na twoim miejscu czułbym się tak samo, dlatego nie mów, że jesteś okropną egoistką ani nic podobnego. To nieprawda. Jesteś cudowną dziewczyna, kochającą i pomocną. Ale każdemu zdarzają się chwile słabości i zwątpienia. To naturalne - zapewnił spokojnie.
       Brunetka patrzyła na niego ze zdziwieniem. Potem spuściła głowę.
       - Przepraszam - wyszeptała.
       - Nie ma za co.
       - Jest. Naprawdę przepraszam. I… zapomnij o tym, co mówiłam - poprosiła.
***
       Zaczęło robić się późno. Kaori siedziała i dalej rozmawiała ze wszystkimi w salonie Przewodniczącego. Była jednak strasznie zmęczona, więc razem z Ichiru postanowili się powoli zbierać.
       - Przyjdę jutro z samego rana, dobrze?- spytała mamy, która oczywiście nocowała u Kaiena w domu.
       - Hai, Kao-chan. Wyśpijcie się - powiedziała do niej i bliźniaka.
       Młodzi pożegnali się i wyszli z budynku.
       Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie, myślała Kaori. Szkoda tylko, że Aya tak dziwnie się zachowuje… No, ale wkrótce jej przejdzie…
       Ichiru zaprowadził ją do akademika. Przy okazji zabrali jej torby. Następnie, żeby nie zdenerwować przewodniczącej, bliźniak opuścił dormitorium, żegnając się z blondynką całusem w policzek. Dziewczyna wróciła do pokoju i zaczęła się rozpakowywać, ale po chwili postanowiła jednak iść wziąć prysznic.
       Jakie to wszystko dziwne… Jeszcze tydzień temu miałam wątpliwości co do mojego związku z Ichiru, myślałam, że mama nie żyje i nie znałam ojca, dumała, gdy woda zalewała jej ciało. Teraz wszystko jest inne, dziwne. Cieszę się, że to, co się stało to prawda, ale… Dużo tego jak na jeden dzień. Sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Wspaniale, że poznałam tatę, ale… Czy będę teraz musiała mówić do Przewodniczącego - „otōsama”? Nie wiem, czy potrafię… Do wszystkiego potrzeba mi czasu. Jest tyle rzeczy, które trzeba przemyśleć. Aż głowa mnie od tego boli… Yoshi, dość tego myślenia, stwierdziła i powróciła wspomnieniami do wakacji. Ech, ta woda to nie to samo. Uśmiechnęła się do siebie. Nic jednak nie mogła poradzić na to, że w jej głowie cały czas powtarzało się zdanie „Myślałam, że nie mam rodziców, teraz odzyskałam oboje”.
       Blondynka wróciła w szlafroku do pokoju. Ayi nie było, więc rozczesała i lekko podsuszyła włosy. Zdjęła szlafrok, była w bieliźnie. W głowie nadal słyszała tamto zdanie. Wreszcie otrząsnęła się. Jestem idiotką! Jak mogłam się nie skapnąć, o co chodzi Ayi?! Przecież to oczywiste! Szybko nałożyła krótkie spodenki i luźną koszulę, które były na wierzchu otwartej torby. Następnie prędko wybiegła z pokoju. Biegała trochę między budynkami, szukając siostry, jednak nigdzie jej nie było. W domu dyrektora światła były zgaszone. Gdzie ona jest? Muszę ją przeprosić… Postanowiła pójść do Ichiru, gdy tylko zobaczyła, że jakaś lampka w jego pokoju jest zapalona. W akademiku jak zwykle natknęła się na brata Nio. Chciał coś powiedzieć, ale gdy zobaczył jej ubogi ubiór i zakłopotanie na twarzy, zaczerwienił się i dał znak, żeby się pospieszyła. Blondynka podbiegła pod pokój bliźniaka i nie pukając weszła do środka. Chłopak, jeszcze ubrany, czytał na łóżku książkę. Widząc dziewczynę, usiadł, rumieniąc się lekko. Szybko jednak się ogarnął, widząc, że przyszła z jakimś problemem.
       - Ichiru… - zaczęła podchodząc i siadając obok niego. - Znów wyszłam na dziecinną idiotkę… Znowu byłam złą siostrą. - Potem potok słów zaczął się z niej dosłownie wylewać. Chłopak z cierpliwością ją wysłuchał. Następnie zganił ją za mówienie o sobie takich rzeczy.
       - To normalne, że się cieszysz. Na twoim miejscu czułbym się tak samo, dlatego nie mów takich rzeczy.
       - Ona pewnie się teraz okropnie czuje… I to przeze mnie…
       Starała się powstrzymać płacz.
       - Teraz dochodzi do siebie. Pewnie jest z nią Zero, więc nie masz się czym martwić.
       - Tak, tylko że oni dziś ze sobą praktycznie nie rozmawiali. Aya chodziła jak robot, często czerwona. Co się stało pomiędzy nimi? - zastanawiała się. Po namyśle popukała się w głowę. - Baka! Byłam dziś tak zamyślona innymi sprawami, że nawet nie miałam czasu się nad tym zastanowić!
       Chłopak pogładził ją po głowie.
       - Spokojnie, jeśli coś się stało, z pewnością to sobie wytłumaczą. I jutro będzie po staremu. Jasne?
       - Hai… Arigatō! - rzuciła i przytuliła się do niego. Potem wstali i dziewczyna zwróciła się ku drzwiom. Kaori odwróciła się do bliźniaka i zawiesiła się mu na szyi, całując go. Jak zawsze, gdy to robiła, poczuła przyjemny dreszczyk emocji i zapomniała o bożym świecie. Gdy po chwili chłopak namiętnie odwzajemnił pocałunek, wplotła swe dłonie w jego włosy. W tej pozycji przesunęli się tak, że Kao była oparta o ścianę. Nie mogli oderwać od siebie swych słodkich ust, złączeni tak byli przez dłuższą chwilę. Dziewczyna położyła mu ręce na koszuli. Ten oderwał się delikatnie od jej ust i widząc spuszczoną twarz blondynki, objął jej dłonie.
       - Kao, nie martw się tak.
       - Oni… Aya… Mają siebie. Mogą na sobie polegać. To najważniejsze, prawda? - spytała, patrząc Ichiru w oczy.
       - Hai - powiedział i subtelnie musnął jej usta. Następnie nieco skrępowany dał dziewczynie bluzę, aby nie chodziła po szkole tak ubrana. Zaśmiała się lekko, gdy ją brała, a następnie wybiegła na korytarz. W drodze do wyjścia natknęła się na Zero.
       - Nie jesteś z Ayą-nēsan? - zdziwiła się.
       - No… nie. Już jakiś czas temu poszła do Umari-san - odparł chłopak.
       - Och. Rozumiem.
       Kolega ją wyminął.
       - Czekaj - poprosiła.
       Odwrócił się i zapytał, o co chodzi.
       - Jak ona się czuje?
       - Sama się jej spytaj - mruknął. - Jesteście siostrami, wyjaśnijcie sobie wszystko. Ale może nie dzisiaj, daj jej ochłonąć - poradził.
       - Uhm…
       Pożegnali się i rozeszli w swoje strony.
***
       Otsune z anielską cierpliwością wysłuchała Ayi. Dziewczyna opowiedziała przyjaciółce dosłownie o wszystkim, co się wydarzyło od momentu ich rozstania. Nie pominęła niczego. Podzieliła się swoimi myślami, które wciąż ją nawiedzały, smutkami, wątpliwościami i obawami. Zauważyła, że o wiele łatwiej jest się wyżalić Umari niż Kao. Może dlatego, że rudowłosa nie uczestniczyła w tych dziwnych wydarzeniach i jej to właściwie nie dotyczyło.
       - Och, Aya - powiedziała cicho zielonooka, gdy brunetka zakończyła swą opowieść. Przytuliła przyjaciółkę i pozwoliła jej wypłakać się na swoim ramieniu.
       - Co ja mam teraz zrobić? - spytała siedemnastolatka, patrząc w oczy najlepszej koleżanki. - Jak sobie z tym poradzić? Co o tym wszystkim myśleć?
       - Powstrzymaj się jeszcze trochę i poczekaj, aż ciocia wszystko wyjaśni - poradziła Otsune. - Może wtedy co nieco się rozjaśni. I… spróbuj myśleć o bliskich ci osobach jak o rodzinie. Przecież oni wszyscy cię kochają. Na pewno chcą, byś była razem z nimi.
       - Ale to trochę tak, jakbym wpychała się do ich życia. Oni są rodziną Łowców, a ja jestem dhampirem. Jeszcze chwila, a stracę tę swoją część człowieczeństwa na rzecz bycia zwykłym wampirem. No, może nie zwykłym…
       - Właśnie, a propos „zwykłych” wampirów. Tak mówi się na Klasę D, prawda?
       Aya potwierdziła to.
       - A ty już teraz jesteś potężniejsza od wampirów arystokratów. Więc po całkowitej przemianie… Czy nie będziesz równie silna jak czystokrwiści?
       - Hę? - zdziwiła się szarooka. Zastanawiała się przez moment nad odpowiedzią. - Nie wiem - przyznała. - Nie myślałam o tym. Ale masz rację, jestem potężniejsza od arystokratów. A przynajmniej posiadam więcej mocy. Oczywiście nie dorastam do pięt czystokrwistym pijawkom, ale… Nie mam pojęcia, jak to będzie po przemianie. Czy mogę być jeszcze silniejsza? - Wpadła w rodzaj zadumy.
       - Hej, Aya! Skoro możesz kopiować moce innych wampirów, to… To możesz mieć ich tyle, ile dusza zapragnie. Wystarczy, że dotkniesz arystokratę i już przejmujesz jego moc, prawda?
       - No tak… Chyba tak. Chociaż miło byłoby to kontrolować - mruknęła.
       - Owszem, ale... Jeśli nazbierasz sobie trochę tych mocy, będziesz mogła równać się z czystokrwistymi - powiedziała z dziwnym dla siebie zapałem Umari.
       - Otsune, to nie takie proste. Nie masz pojęcia, jak bardzo oni są potężni. To przekracza nasze pojęcie - rzekła brunetka.
       - Ale mimo tego Zero pokonał Rido - przypomniała rudowłosa.
       Aya zwiesiła głowę. Jak zwykle imię Zero wywołało u niej lawinę uczuć, przez co serce niespokojnie zakołatało. Dziewczyna okropnie się speszyła, gdy dotarło do niej, co zrobiła. Wyżaliła mu się, wypłakała, pozwoliła siebie przytulić. W tamtej chwil całkiem zapomniała o tym, co zdarzyło się podczas ostatniej wakacyjnej nocy. Ale potem wszystko wróciło i teraz borykała się z jeszcze większą ilość zmartwień.
       - To prawda - odezwała się w końcu. - Ale to nie zmienia faktu, jak bardzo silni są czystokrwiści.
       - Więc zdajesz sobie sprawę z tego, że trudno będzie pokonać twojego ojca? - przerwała jej Otsune.
       - Oczywiście - odparła Aya.
       O rany! Przecież sama nie dam sobie z nim rady. Zero miał mi pomóc, ale po tym, co się ostatnio stało… Shimatta. Czy da się to jakoś odwrócić, żebyśmy mogli być po prostu przyjaciółmi?, zastanawiała się.
       - Wiem, o czym myślisz - rzekła ni z tego, ni z owego Umari. - Ale nieważne, co by między wami nie było, Kiryuu-kun i tak ci pomoże - zapewniła. - Nie opuści cię.
       - Ale czy ja w ogóle mam prawo tak go wykorzystywać? - zapytała cicho Aya.
       - Nie wykorzystujesz go. Przecież sam zaoferował ci pomoc, tak? Poza tym jesteś dla niego ważna. Nie pozwoli, by stała ci się jakakolwiek krzywda.
       - Dobra, zakończmy ten temat - rzuciła brunetka, coraz ciężej znosząc rozmowę. - Chyba już pójdę. Zrobiło się naprawdę późno - zauważyła.
       - Masz rację - zgodziła się z nią przyjaciółka. - Zobaczymy się jutro, tak? - spytała, chcąc się upewnić.
       - Uhm. Jutro sobota, więc będziemy miały dużo czasu na pogaduszki - odpowiedziała Aya, podchodząc do drzwi.
       - Ale czeka was rozmowa. Ciebie, twoją siostrę i jej rodziców. To może długo potrwać.
       - Nie wiem, czy chcę przy tym być. Wiele spraw muszę jeszcze przemyśleć i je sobie poukładać - szepnęła w zamyśleniu.
       - Zrobisz, jak chcesz. Ale oni na pewno będą chcieli, byś uczestniczyła w tej rozmowie. Jesteś jedną z nich.
       - Nie do końca. - Aya uśmiechnęła się słabo. - No nic. Mata ashita.
       - Mata ashita…

       Gdy Aya otworzyła drzwi, ujrzała imōto, która siedziała przy biurku i wpatrywała się w rozgwieżdżone niebo za oknem. Usłyszawszy siostrę, blondynka odwróciła się.
       - Gomen nasai, nēsan - powiedziała cicho.
       Brunetka zamknęła drzwi i powoli podeszła do swojego łóżka. Usiadła na nim.
       - Za co mnie przepraszasz? - spytała.
       - Za wszystko. Ostatnio jestem naprawdę okropną młodszą siostrą. Wszystko ci utrudniam. Nawet, jeśli tego nie chcę, i tak to robię. Świadomie czy nie - ale jednak. Przepraszam cię, Aya. - Kaori mówiła cicho, ale wyraźnie. Nie zająknęła się ani razu.
       - Nie wygaduj głupot - rzekła siedemnastolatka, kładąc się na plecach.
       - Nie wygaduję. To, co mówię, to nie głupoty, lecz prawda. I ty dobrze o tym wiesz. Nie staraj się mnie pocieszać. Jestem i tak za bardzo szczęśliwa. To niesprawiedliwe, że tak wiele dostaję od życia. Nie zasługuję na to, a jednak… - Zrobiła pauzę. - Życie jest okropnie niesprawiedliwe. To straszne.
       Masz rację, skwitowała to w myślach Aya. Nic jednak nie powiedziała.
       - Ale wiesz co? - odezwała się po chwili milczenia Kao. - Ty też możesz być szczęśliwa. Po prostu musisz zauważyć to, co masz. Masz kochającą cię rodzinę zupełnie jak ja. Masz przyjaciół i osobę, która cię kocha. Wcale nie różnimy się tak bardzo. Po prostu… Różnimy się tym, w jaki sposób odbieramy różne rzeczy. To wszystko - powiedziała.
       - Stajesz się filozofem czy co? - prychnęła Aya, ale uśmiechnęła się lekko.
       - Kto wie - zaśmiała się niebieskooka.
       Przez jakiś czas trwały tak w milczeniu. Potem starsza poszła do łazienki, by się wykąpać. Kaori zrobiła to już wcześniej. Gdy brunetka wróciła i położyła się do łóżka, Kao obróciła się w stronę onēsan.
       - Mam jedno pytanie - oświadczyła ostrożnie.
       - Uhm?
       - Co się wydarzyło między tobą i Zero? - spytała prosto z mostu piętnastolatka.
       Serce Ayi podskoczyło jej do gardła. Westchnęła głęboko i usiadła. Potem zaczęła mówić. Nie widziała sensu w tym, by ukrywać przed imōto to, co się stało - wcześniej czy później i tak by się dowiedziała.
       - No i to by było na tyle - mruknęła. Z powrotem się położyła, ale odwróciła w stronę ściany.
       - Wiedziałam, że w końcu się złamiecie - oświadczyła Kao. - Ale padły chociaż jakieś wyznania?
       - Nie. Nic z tych rzeczy - zaprzeczyła onēsan. - Po prostu… Jakby to powiedzieć… Nastrój się nam udzielił i tak jakoś wyszło…
       - No popatrz, to podobnie jak ze mną i Ichiru - poinformowała siostrę Kaori. - Widzisz, gdyby nie to, że go wtedy tak nagle pocałowałam, prawdopodobnie musiałabym czekać wieki na to, by coś się między nami zaczęło na poważnie dziać. A tak - proszę bardzo! - zawołała. - Z wami powinno być tak samo…
       - Ale nie jest, jasne? Daj mi już spokój - poprosiła Aya.
       - Dlaczego go odrzucasz? Wciąż i wciąż… Co chwila się od siebie oddalacie, ale tylko po to, by potem znów się przyjaźnić. Uczyńcie wreszcie jeden krok do przodu i wyjaśnijcie sobie, co do siebie czujecie - poradziła blondynka.
       - On nic do mnie nie czuje - powiedziała cicho szarooka.
       - Baka! Oczywiście, że czuje! Nawet sam… - Chciała już powiedzieć, że sam jej to powiedział, ale stwierdziła, że muszą sobie poradzić sami. - Jak chcesz. Twoja sprawa. Nie będę się wtrącać. Oyasumi - rzuciła, udając, że idzie spać.
       - Hej, matte! Dokończ to, co mówiłaś - poprosiła Aya, odwracając się w stronę młodszej.
       - Iie.
       - Onegai.
       - Dajże mi spokój. Ach, zapomniałabym! Powiedz mi jeszcze jedną rzecz.
       - Hę? - Brunetka zdziwiła się tą nagłą zmianą tematu.
       - W jaki sposób Zero pocałował Yuuki?
       - Dlaczego o to pytasz?!
       - Odpowiedz - poleciła Kao. Czujnie wpatrywała się w bladą jak ściana twarz siostry.
       - No… Tak normalnie - przyznała.
       - Ha! - krzyknęła Kaori. - I tu was mam! - zaświergotała.
       - O co ci chodzi?
       - O nic. Oyasumi!
       - Kao-chan!
       Blondynka udawała już jednak, że śpi. Po chwili Aya przestała już prosić o odpowiedź. Tymczasem piętnastolatka coraz bardziej utwierdzała się w swoim przekonaniu.
       U nich to był swego rodzaju wybuch namiętności. Nie doszłoby do tego, gdyby nie czuli do siebie czegoś poważnego. Z kolei to z Yuuki to był zwykły pocałunek na pożegnanie. No, może nie do końca taki, jakim obdarza się „siostrę”, ale to było coś innego. Jestem tego pewna. Oni też niebawem do tego dojdą.
       Uśmiechnęła się do siebie i zasnęła.




***
Yo!
   Witamy Was w ten wakacyjny dzień! xD
   Cóż, nastrój średnio nam dopisuje, nieistotne z jakich przyczyn. Mimo wszystko rozdzialik dajemy. Niestety, pisanie idzie nam niemrawo. Shimatta, i to akurat teraz, kiedy zyskujemy nowych czytelników, którzy przypadkiem trafiają na naszego bloga... No cóż, mamy nadzieję, że uda nam się wyjść z potrzasku. Obecnie nie chodzi nawet o brak pomysłów, co to, to nie. Po prostu... brak zapału do pisania. :/ Mamy nadzieję, że szybko powróci...
   Do odwołania rozdziały będą ukazywać się tylko raz w tygodniu, w soboty.
   Dziękujemy wszystkim za komentarze i witamy gorąco nowe czytelniczki! ;* Bai, bai!
[wpis z dnia 26.06.10] 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz