- Mama?
Reiko usłyszała
głosik małej dziewczynki jakby z oddali. Kobieta stała nieruchomo, patrząc w
krwistoczerwone oczy Kage. Kaien i Touga już się na niego rzucili. Ona z kolei odwróciła
się powoli.
Maaya leżała na posadzce. Blondynka podbiegła do niej szybko.
- Maaya! Maaya! -
krzyczała. Nie mogła uwierzyć w to, co się przed chwilą stało. Serce waliło jej
ze strachu, a do błękitnych oczu cisnęły się łzy. Ujęła dłoń najdroższej
przyjaciółki. Jej skóra była przeraźliwie zimna.
- Proszę… -
wyszeptała umierająca. - Zaopiekuj się Ayą… I nie pozwól… by ją przemieniono…
Niech… żyje jak człowiek…
- Maaya, trzymaj
się, coś wymyślimy! - szlochała Reiko, zaciskając ręce na dłoni zielonookiej.
To nie może się tak skończyć! Nie, nie, nie!
- Proszę… - ciągnęła
słabo brunetka. - Nie żyw do Kage nienawiści… To dobry…
Nie dokończyła.
Reiko poczuła, że dłoń, którą trzymała, stała się już zupełnie
bezwładna. Otworzyła szeroko oczy, z przerażeniem wpatrując się w uroczą twarz
zmarłej przyjaciółki. Z kolei tuż obok leżała mała dziewczynka, która
powtarzała słowo „mama” jak zaklęcie.
Blondynka szlochała, wciąż trzymając dłoń przyjaciółki, która
jednak powoli zaczynała znikać. Wszyscy spodziewali się, że zamieni się w
popiół, jak inne wampiry. Maaya jednak obróciła się w złocisto-srebrny pył.
Mitsui opuściła rękę. Mała Aya wpatrywała się swoimi dużymi szarymi oczętami w
błyszczące drobinki. Wyciągnęła rączkę, próbując któregoś sięgnąć.
Reiko drżała i płakała, jak w transie patrząc na to, co pozostało
z Maayi. Kage powoli podszedł do miejsca, w którym jeszcze przed chwilą leżała
ta, którą niby to kochał. Wyciągnął dłoń ku złocistemu pyłowi.
Nastała cisza. Przerażająca, martwa cisza.
Nikt nie miał pojęcia, jak długo ona trwała. Faktem natomiast
było, że gdy tylko błyszczące drobinki zniknęły, Aya się rozpłakała. Wciąż
leżała na podłodze, w tym samym miejscu, w którym położyła ją matka. Chlipała
rozpaczliwie, jakby dokładnie rozumiała to, co się przed chwilą stało. Kage
pochylił się, by podnieść córkę, jednak Reiko była szybsza. Troskliwie
przycisnęła dziecko do siebie. Nagle poczuła, że ponad wszystko musi uchronić
tę delikatną istotkę.
- Nie dostaniesz jej
- rzekła drżącym głosem do wampira. - Nie pozwolę ci jej tknąć.
Ten z początku nie
odpowiedział.
- To moja córka -
szepnął po chwili.
Reiko pokręciła
głową. Nie zważała na fakt, że szarooki wampir wyglądał jak siedem nieszczęść.
Najchętniej by go po prostu zabiła. Nie mogła jednak tego zrobić. Doskonale
wiedziała, że nie jest na tyle potężna, by pokonać czystokrwistego. Nawet z
pomocą Kaiena i Tougi to by się jej nie udało. Poza tym… Nie mogła pozwolić na
to, by stała jej się jakakolwiek krzywda. Nie w tym stanie. Nosiła w sobie
życie, które musiała obronić. A teraz do tej istotki dołączył druga. Starsza.
Ta, która przed chwilą straciła mamę.
Ochronię ją. Stworzę jej dom - normalny, ludzki.
- Już nie -
powiedziała wreszcie. - Prośbą Maayi było, bym to ja się nią zaopiekowała.
Zamierzam dać jej normalne, ludzkie życie - rzekła, praktycznie powtarzając to,
co przed chwilą przyrzekła sobie w myślach. - Nie przeszkodzisz mi - odparła
już pewnie.
- Rozumiem -
powiedział cicho Kage. - Jeśli taka była wola Maayi, uszanuję ją.
Reiko zdziwiła się, gdy to usłyszała. Sądziła, że wampir będzie
chciał odebrać jej córkę, choćby siłą. Po to, by ją przemienić, a później… A
później co? Kobieta aż bała się o tym myśleć.
Na moment zapadła cisza. Nagle jednak wszyscy, łącznie z Ayą,
odwrócili się w stronę okna.
Shimatta! Łowcy przybyli!
- Opiekuj się nią - poprosił Kage, po czym powiedział coś jeszcze
szeptem - Mitsui nie słyszała jednak, co to było. Córeczka jednak odwróciła swą
główkę w stronę ojca i zamrugała kilkakrotnie.
Wtedy wampir zniknął. Rozpłynął się w powietrzu.
Obym cię już nigdy więcej nie spotkała. Bo jeśli tak… nie
wiem, czy powstrzymam żądzę zemsty.
Przez jakiś czas nikt się nie poruszył.
- Musimy wiać -
odezwał się przytomnie Touga.
Pobiegli do piwnicy. Tam rzucili się ku tajemnemu przejściu.
Aya przez całą drogę kwiliła żałośnie.
***
Usłyszawszy pukanie, Reiko powoli wstała, by pójść otworzyć
drzwi. Miała na sobie bardzo luźny, stary dres. Ostatnio stała się okropnie
wątła. Podkreślały to zresztą wiecznie podkrążone oczy i dziwnie blada jak na
nią cera.
Nie zdziwiła się, gdy przed sobą ujrzała Kurosu. Wiedziała, że
wcześniej czy później ją odwiedzi, to było do niego podobne. Nic jednak nie
powiedziała. Po prostu powłóczyła się do salonu i opadła na sofę. Ani razu nie
spojrzała za siebie, by przekonać się, czy gość za nią idzie. Usłyszała jednak,
że mężczyzna zamknął drzwi. Po chwili pokazał się już w dużym pokoju.
- Reiko? - zagadnął
w którymś momencie przyjaciel. - Dobrze się czujesz?
Pokręciła przecząco
głową.
Jak niby miała się dobrze czuć? Prawie nie sypiała, bo córka
Maayi okropnie często płakała. Sama zaś miała mdłości, często kręciło jej się w
głowie… Ponadto wciąż opłakiwała swą kochaną przyjaciółkę. Wciąż nie mogła
uwierzyć, że ta nie żyje. I że w dodatku zabił ją ten, którego tak bardzo
kochała…
Nagle z sąsiedniego pokoju dobiegł ich płacz małej. Mitsui
dźwignęła się ociężale i poszła po dziewczynkę. Okna w pokoiku były zasłonięte,
ale niemal zawsze pozostawały rozchylone, gdyż w przeciwnym razie w
pomieszczeniu byłoby okropnie duszno. Łóżeczko zdążyło już zostać zakupione,
więc niemowlę właśnie w nim spędzało większość swojego czasu. Z początku
dziecko spało razem z przybraną matką.
Reiko pochyliła się, by wziąć dziewczynkę. Trzymając ją na
rękach, wyszła z pokoiku i wróciła do salonu.
- No już, ciii… -
szeptała. Malutka dalej płakała. - Aya-chan, no już…
- Maaa… maaa… -
zawodziła mała brunetka.
Kaien podszedł do Reiko i dziecka. Dziewczynka, wciąż płacząc,
zwróciła ku niemu szare oczęta. Mężczyzna zrobił głupią minę. Aya umilkła. Po
kilku sekundach znów się rozpłakała. Wtedy Kurosu wydał z siebie zabawny dźwięk
- niemowlę uspokoiło się i czekało z zaciekawieniem na coś jeszcze. Gdy już
stwierdziło, że to koniec zabawy, pisnęło. Wtedy Kaien zaczął wygłupiać się na
całego, co sprawiło, że dziewczynka się roześmiała. Miała naprawdę uroczy
głosik.
Po ładnych paru minutach robienia z siebie błazna Kaien nieco się
zmęczył. Reiko patrzyła na niego z wdzięcznością. Aya z kolei usnęła. Kobieta
zaniosła ją z powrotem do łóżeczka, a potem wróciła do salonu.
- Arigatō -
powiedziała.
Jak dobrze go widzieć… Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego,
jak bardzo za nim tęsknię. Za każdym razem, gdy rozdzielamy się na więcej niż
kilka dni…
- Nie ma za co -
odparł Kurosu i opadł na kanapę. - Wymagający z niej aniołek.
Uśmiechnął się
słabo.
- Maaya mówiła… Że
ona dużo śpi i prawie nie płacze - rzekła kobieta. - Ale od kiedy tu jest, ma
problemy z zasypianiem. I wciąż bidulka zawodzi… Woła mamę… - W oczach
blondynki zabłysły łzy. Wiedziała, że choć Aya jest tylko niemowlęciem, musiała
co nieco zrozumieć z tej całej sytuacji. Przez prawie osiem miesięcy żyła sobie
razem z mamą, a potem ta nagle zniknęła, a ją umieszczono z nieznaną jej
kobietą.
Było jeszcze coś, o czym Reiko nie wspomniała Kaienowi. Mała na
szyi miała drobniutki łańcuszek, na którym zawieszony był delikatny
pierścionek. Należał on wcześniej do Maayi, niebieskooka dobrze go pamiętała.
Za każdym razem, gdy Reiko próbowała zdjąć wisiorek, Aya głośno
protestowała i zaciskała piąstki na naszyjniku.
- Przykro mi, że tak
to wszystko wygląda. Ale spokojnie, poradzisz sobie - zapewnił przyjaciel.
Reiko powróciła do rzeczywistości.
- Wciąż nie mogę
uwierzyć w to, co się stało. Nie mogę… - załkała. - Maaya…
Kaien przysunął się
do przyjaciółki i przytulił ją.
Czując, że obejmują ją silne, lecz równocześnie delikatne ramiona
mężczyzny, którego od dawna już kochała, nagle zapragnęła mu wszystko
powiedzieć. O tym, że w tej chwili nosi pod sercem jego dziecko. O tym, jak
bardzo go kocha. O tym, jak bardzo chciałaby, by był z nią zawsze, by nigdy się
nie rozstawali. O tym, jak bardzo by chciała, by ją wspierał. Do końca życia.
Ale nie mogła. Nie potrafiła mu tego wszystkiego wyznać.
Przecież… To, co zdarzyło się jakieś trzy miesiące temu… Dla niego pewnie nic
nie znaczyło. Po prostu oboje przechodzili wtedy dość trudny okres. Spędzali
więc ze sobą jeszcze więcej czasu niż zazwyczaj. Którejś nocy, pod koniec sierpnia
lub na początku września, wyszło na to, że Reiko zasiedziała się w jego
mieszkaniu. Bez sensu było wracać po ciemku do domu o tak późnej porze, więc
oboje postanowili, że kobieta przenocuje u przyjaciela. Aż do teraz blondynka
nie wiedziała, jak to się stało, że nagle zaczęli się całować. A potem? Ledwo
pamiętała tamtą noc. Zdawało jej się, że to był sen. Gdyby nie to, że jakieś
dwa tygodnie przed śmiercią Maayi, poważnie zaniepokojona, udała się do
lekarza. Ten z kolei potwierdził to, co przypuszczała. Była w ciąży.
Nie potrafiła jednak tego powiedzieć. Jak mogłaby postąpić tak
egoistycznie? Wiedziała, że Kaien nie uciekłby od odpowiedzialności. Zostałby
uwiązany. A ona nie mogła do tego dopuścić. Kurosu był wolnym duchem. Nie
bardzo wyobrażała go sobie jako typowego męża i ojca. Zresztą co - miałaby
zmusić go do ślubu i pomagania jej przy dziecku? Nie, tak nie może być. Nie
może psuć mu żadnych planów. Musi poradzić sobie sama. Musi być dzielna. Jest
przecież wiele samotnych matek, nie będzie więc wyjątkiem.
- To… To moja wina, że Związek się dowiedział - wyznał cicho
Kaien, wyrywając Reiko z zamyślenia.
- C-co? - Głos
Mitsui zadrżał. - Śledzili cię wtedy?
- Strzegłem się jak
mogłem i w końcu byłem przekonany, że nikt za mną nie idzie. Ale widocznie ktoś
jednak musiał mnie śledzić. Ja… Wyrzuty sumienia mnie chyba wykończą…
Przez długi czas milczeli.
Już dostatecznie się zamęcza. Nie mogę dokładać mu kolejnych
zmartwień.
- Już… i tak nic na
to nie poradzimy - szepnęła Reiko.
- Wiem. Wiem… Teraz…
musimy sprostać przyszłości.
- Hai. - Przerwała
na chwilę. - A co z Tougą? Jak się trzyma?
Kaien przegryzł
wargę.
- Nie najlepiej.
Zmienił się. Jakby zamknął się w sobie. Jest jeszcze bardziej opryskliwy,
gburowaty… I też się w pewien sposób obwinia.
- Więc my wszyscy…
Zostaliśmy przez to w jakiś sposób naznaczeni - powiedziała cicho niebieskooka.
- Boję się - wyznała po kilku sekundach.
- Ja też…
Znów zapadła chwila milczenia.
- Hej, a co z małą?
- Było okropnie
ciężko, ale jakoś udało mi się załatwić formalności. Od teraz nazywa się Aya
Mitsui. Jest moją córką.
- Adoptowałaś ją?
- Niee… Wszystkim
mówiłam, że to moja prawdziwa córka. Większość uwierzyła. Gdybym ją adoptowała,
ktoś ze Związku od razu by się spostrzegł. A tak… Wciąż nie chce mi się
wierzyć, ale się udało. Chociaż ta jedna rzecz… mi się udała.
Przypomniała sobie trud, jaki musiała włożyć w to, by przekonać
znajomych, że Aya jest jej córką. Całe szczęście ostatnimi czasy rzadko brała
zlecenia ze Związku. I w ogóle nie udzielała się towarzysko. To nieco ułatwiło
sprawę. Choć dziwne spojrzenie prezesa Stowarzyszenia odrobinę ją niepokoiło.
***
Któregoś styczniowego poranka do domu Mitsui zawitał ktoś, kogo
Reiko nigdy by się nie spodziewała.
Kage… Hiou…
Spojrzała ze zdumieniem na przystojnego wampira. Już chciała
zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, gdy zwróciła uwagę na jego smutny wyraz
twarzy.
Nie. On tylko udaje. Zabił Maayę, więc to oznacza, że jest
zwykłym potworem, niewiedzącym, czym są uczucia.
- Proszę… -
wyszeptał.
- Hę? - zdziwiła
się.
Co on zamierza?
- Proszę, pozwól mi
ją zobaczyć. Choć na chwilę.
Wyglądał jak zbity
pies. Reiko złapała się na tym, że zaczęło jej się robić jego żal. Szybko
pozbyła się tego uczucia.
- Nigdy! Wynoś się
stąd, rozumiesz?! - krzyknęła. Serce waliło jej ze strachu. Automatycznie
położyła jedną rękę na zaokrąglonym brzuchu, drugą zaś mocno ścisnęła klamkę,
którą wciąż trzymała. - Nie pozwolę ci jej zobaczyć, nigdy, przenigdy! Ty
potworze!
Kage zesztywniał i otworzył szerzej swoje szare oczy. Wzrok
utkwił w jakimś punkcie, który zdawał się być za Reiko. Kobieta odwróciła się z
rozdrażnieniem.
- Aya-chan! -
zawołała ze strachem.
Dziewczynka stała kilka kroków za nią. Przez ostatnie dwa
miesiące sporo urosła, a do tego poczyniła takie postępy, że w umiejętnościach
prześcignęła normalne dzieci w jej wieku. Żadne ludzie dziecko nie byłoby
zdolne do czegoś takiego, więc tak szybkie postępy musiały być skutkiem tej
wampirzej części jej genów.
Dziecko ruszyło powoli w stronę drzwi.
- Aya-chan,
kochanie… Idź proszę do swojego pokoiku, dobrze? Zaraz do ciebie przyjdę. Ten
pan już sobie idzie…
Brunetka całkowicie zignorowała jej słowa - zdawała się ich jakby
nie słyszeć. Wyminęła ciocię i z rozdziawioną buźką zbliżała się do ojca.
- Tata! -
zaświergotała.
Reiko znieruchomiała. Tata?
Tata?! Boże… Ona… Ona go pamięta?!
Tymczasem dzieweczka
dotarła już do mężczyzny i wyciągnęła ku niemu rączki.
- Tata, tata! Jeteś!
- wołała. - Mama? Dzie?
Wlepiła duże, szare
oczęta w wampira.
- Aya… - szepnął
Kage. Wyglądał, jakby miał się zaraz popłakać.
- Tata! - rzekła
brunetka, jakby z wyrzutem. Nie doczekawszy się wzięcia na ręce, po prostu
przytuliła się do nogi przybysza. Wtedy Hiou odrobinę oprzytomniał. Schylił się
i mocno, ale delikatnie objął córeczkę.
Reiko zaczęła się trząść.
- Zostaw ją! N-nie
dotykaj jej! - krzyknęła. - Aya-chan, chodź, proszę. To zły pan - próbowała ją
przekonać.
- Nie - pisnęła
mała. - To tata - oświadczyła, wtulając buźkę w koszulę ojca.
Kuso…!
Blondynka podeszła szybko do tamtej dwójki i niemalże brutalnie
wyrwała Ayę z rąk Kage.
- Nie! Ja ciem tata!
- Dziecko wybuchło płaczem. Serce Reiko krajało się z bólu.
- Coś ty narobił?! -
warknęła kobieta, sama zaczynając szlochać. - Wynoś się stąd natychmiast!
Doskonale wiesz, jaka jest wola Maayi! Nie utrudniaj niczego, potworze! -
krzyczała.
- Chciałem ją tylko
zobaczyć. Sprawdzić, czy z nią wszystko w porządku - szepnął czystokrwisty.
- Było w porządku,
dopóki się tutaj nie zjawiłeś! - odparła ze złością Reiko, mocno trzymając
wyrywającą się z jej objęć dziewczynkę. - Wynoś się! - powtórzyła gniewnie. -
Bo jak nie…
- Rozumiem -
przerwał jej Kage. Spojrzał jeszcze na dziecko, po czym się odwrócił.
- Tata! -
zaprotestowała dziewczynka, jeszcze bardziej energicznie próbując się wydostać.
- Tata!
- Hej, ty! -
zawołała Reiko w stronę wampira. Zatrzymał się. - Czy choć trochę zależało ci
na Maayi? Czy choć trochę zależy ci na córce?
Odwrócił się z
powrotem w jej stronę.
- Oczywiście, że
tak. Ja…
- Nie chcę słuchać
żadnych twoich wymówek! - oświadczyła twardo Mitsui. - Ale jeśli to, co
powiedziałeś przed chwilą, jest prawdą… To wymaż jej pamięć. Wymaż jej
wszystkie wspomnienia, w których się pojawiasz. I wszystko… Wszystko, co
mogłaby pamiętać, a co jest zbyt bolesne, by mogła sobie z tym poradzić… - Źle
się czuła, prosząc o coś takiego. Jeśli jednak to była szansa na to, by spełnić
życzenie Maayi… Zrobi to. To mógł być jedyny sposób na to, by dać dziewczynce
względnie normalne życie.
Kage wyglądał na przerażonego i równocześnie zrozpaczonego.
Blondynka patrzyła na niego hardo, próbując wyglądać na niewzruszoną.
Wampir podszedł powoli.
- Aya… Przepraszam -
wyszeptał, kładąc jej dłoń na główce. - Oyasumi, córeczko.
Gdy tylko wykonał swoje zadanie, dziecko zasnęło. Kage popatrzył
na nie jeszcze przez chwilę, po czym zwrócił się do Reiko.
- Przepraszam. Nie
będę cię już więcej nachodził. Wymazałem jej pamięć o mnie… I o wszystkim, co
mogłoby ją zranić. Postaraj się, by żyła w normalny sposób - poprosił, po czym
wolno odszedł w stronę furtki. Nawet przez nią nie przeszedł, bo po prostu
rozpłynął się w powietrzu.
Reiko położyła dziewczynkę do łóżeczka. Sama usiadła na łóżku i
ukryła twarz w dłoniach. Tego dnia długo płakała.
***
Osiemnastego maja na świat przyszła urocza, niebieskooka
blondyneczka. Podczas pobytu w szpitalu Ayą zajęła się sąsiadka.
Dziewczynka z ciekawością przyglądała się małej istotce.
- To twoja
siostrzyczka, Aya-chan - powiedziała Reiko, pokazując brunetce noworodka. -
Śliczna, prawda?
- Hai, okāsan. -
Kilka dni po wymazaniu pamięci dziewczynka zwracała się już do Reiko jak do
matki. Zdecydowanie nie posiadała wspomnień z wcześniejszego życia. Kobieta
czasami zastanawiała się, czy pamięć została jej dosłownie wymazana, czy jakby…
uśpiona. - I mała - dodała.
- Oczywiście, że
tak. Ty też byłaś taka malutka, gdy się urodziłaś - uśmiechnęła się kobieta.
Szarooka skinęła
głową, nie odrywając oczu od imōto.
- To jak, przywitasz
się z Kao-chan? - zapytała Reiko.
- Kao-chan? -
powtórzyła Aya.
- To jej imię.
Kaori. Zdrobniale Kao-chan - odparła spokojnie dorosła.
- Kao-chan! -
zawołała brunetka. Delikatnie ujęła rączkę malutkiej istotki i lekko nią
potrząsnęła. - Yo, Kao-chan - przywitała się.
***
- Aya-nēchan! - zawołała dwuipółroczna Kaori. - Doko?
- Tutaj, Kao-chan!
Już do ciebie schodzę! - odpowiedziała brunetka, szybko zbiegając ze schodów. -
O co chodzi, siostrzyczko?
- Yuki! Yuki! -
świergotała blondyneczka, skacząc dookoła.
- Masz rację, pada
śnieg. - Aya wyjrzała przez okno.
- Na sanki, na
sanki! - wołała Kao.
- Jest za mało
śniegu, żeby iść na sanki. Zobacz, na ziemi nic nie ma, śnieg od razu topnieje
- odparła Aya.
- Och. -
Niebieskooka zgasiła się na chwilę. - A bałanek? - spytała z nadzieją.
Onēsan zaczęła cierpliwie tłumaczyć, że aby ulepić bałwana lub
pójść na sanki, potrzebna jest większa ilość śniegu. Reiko, oparta o futrynę, z
uśmiechem słuchała rozmowy córek. Nieraz ledwo powstrzymywała śmiech.
***
Jakieś półtora roku później Aya, wyglądająca na porządnie
przygnębioną, oświadczyła, że widzi w ciemności. Reiko trochę się zestresowała,
bo to potwierdziło jej obawy dotyczące tego, że dziewczynka będzie zdobywała
wampirze cechy. Spróbowała jednak pocieszyć smutną córeczkę. Atmosfera
polepszyła się jednak na dobre dopiero wtedy, gdy do pokoju wparowała
uśmiechnięta jak zwykle Kaori.
- Aya-nēsan! Aya-nēsan! - wołała. - Pobawimy się? Pobawimy? -
pytała z roztargnieniem i wielką nadzieją w błękitnych oczach. - Pobawmy się! -
poprosiła, ciągnąc starszą siostrę za rękaw.
- Dobrze, Kao.
Chodźmy.
Blondyneczka w
podskokach radości udała się do ogródka, a onēsan ruszyła powoli za nią.
Reiko po raz kolejny zastanawiała się, jakim cudem Kaori jest
taka wesoła. Przecież gdy była z nią w ciąży, przeżywała najtrudniejsze chwile
w swoim życiu. Opłakiwała przyjaciółkę, nieustannie się bała, a do tego wciąż
była zmęczona. Ale to wszystko zdawało się w ogóle nie odbić na osobowości
córki.
Jak dobrze… Kao-chan będzie naszym słoneczkiem. Słoneczkiem,
które ogrzeje serce Ayi-chan. Kaori potrafi zarażać swoją wesołością i
optymizmem. Może dzięki temu Ayi będzie łatwiej żyć…
***
Pierwszego dnia szkoły Kaori niemal się popłakała. Spytała o
tatę. Reiko delikatnie wyjaśniła, że oczywiście Aya i Kao mają tatusia, ale z
pewnych powodów nie ma go z nimi. Opisała jednak w kilku słowach Kaiena.
Takiego, jakim był przed szóstym listopada… Przed dniem, który odmienił całą
grupę przyjaciół. Kurosu zmiany też nie ominęły. Odszedł ze Związku Łowców,
osiedlił się w jakimś miejscu - Reiko nie wiedziała nawet, gdzie dokładnie - i
założył tam szkołę. Kobieta nigdy by nie pomyślała, że mężczyzna mógłby wpaść
na taki pomysł. Jakoś nie widziała go w roli dyrektora prestiżowej szkoły.
Chociaż… Skoro był jednym z kandydatów na prezesa Stowarzyszenia, to czemu nie
miałby zostać Przewodniczącym Akademii?
Reiko nie odeszła ze Związku, choć teraz rzadko się w nim
udzielała. Miała jednak możliwość wglądu w różne sprawy, dzięki czemu mogła
kontrolować sytuację związaną z pamiętnymi wydarzeniami.
Gdy dziewczynki poszły spać, Reiko nie wytrzymała i wyjęła z
szafy głęboko schowane pudełeczko, w którym przechowywała zdjęcia z czasów
liceum i studiów. Popłakała się, patrząc na twarz ukochanego oraz zmarłej
przyjaciółki.
Do pokoju niespodziewanie wszedł mały aniołeczek ubrany w kremową
koszulkę nocną. Kaori podeszła do mamusi i ją pocieszyła. To wtedy oświadczyła,
że zawsze będzie się uśmiechać. Zapewniła, że dziewczyny dadzą sobie radę - w
końcu są we trójkę. Reiko przytuliła córeczkę, która po chwili zasnęła już w
jej ramionach. Kobieta uśmiechnęła się ciepło, patrząc na śpiącą twarzyczkę
dziecka.
***
Cztery
lata później Aya odkryła w sobie moc panowania nad wodą w stanie ciekłym i
gazowym. Reiko była tym poważnie zaniepokojona.
Wciąż nabywa
te wampirze cechy… Co będzie później? Czy ona… zacznie pragnąć krwi?
Nie
chciała nawet o tym myśleć.
***
Minęły prawie dwa lata od tamtego wydarzenia, gdy do Reiko
dotarły okropne wieści. Midori i Ren Kiryuu zostali zamordowani przez
czystokrwistą wampirzycę. Shizukę Hiou.
Hiou. To krewna Kage… Kuso! Oni… Potrafią tylko niszczyć…
Małżeństwo zostało zabite we własnym domu. Tak samo młodszy z
bliźniaków, Ichiru. Zero z kolei został sierotą. Reiko zastanawiała się, co
takiego stanie się z chłopcem. Czy Yagari go przygarnie? W końcu był jego
mistrzem przez tak długi czas…
Na odpowiedź nie musiała długo czekać. Zadzwonił do niej Kaien.
Serce Reiko gwałtownie przyspieszyło, gdy usłyszała jego głos. Po raz pierwszy
od tak długiego czasu…
Podczas rozmowy patrzyła przez okno na dziewczynki bawiące się w
ogródku. Ulepiły już dwa bałwany, a teraz zabierały się za trzeciego. Kao
śmiała się dźwięcznie, Aya z kolei jedynie raz na jakiś czas posyłała w jej
kierunku delikatny uśmiech.
Okazało się, że to Kurosu zajął się trzynastoletnim Kiryuu.
Ponadto opowiadał też o swojej adoptowanej córce, Yuuki. Reiko ze smutkiem
słuchała kolejnych to historii. Nie mogła przestać zastanawiać się nad tym, co
by było, gdyby to ona mogła mieszkać z Kaienem. Gdyby razem wychowywali Ayę i
Kaori. Wtedy pewnie nie przygarnąłby Yuuki. Kobieta niechętnie musiała
przyznać, że jest zazdrosna o to, że zamiast jej córki z Kaienem mieszka jakaś
nieznajoma dziewczynka.
- Dobra, dość gadania
o mnie - powiedział w końcu Kurosu. - Co u ciebie słychać? Jak Aya-chan? Ach,
jest przecież w wieku Yuuki, prawda?
- Za dwa miesiące
skończy trzynaście lat - potwierdziła Mitsui.
- Och, no tak.
Właściwie, jeśli chodzi o wiek, to jest tak pomiędzy „moimi” dziećmi, co nie? -
zauważył wesoło.
- Hai.
- Coś ty taka
małomówna? Stało się coś?
Reiko, wciąż wpatrując się w bawiące się dziewczynki,
opowiedziała dawnemu przyjacielowi o tym, jak to Aya zdobyła kolejne wampirze
cechy. Przyznała też, że jakiś czas temu wyjawiła nastolatce prawdę o jej
pochodzeniu.
- Ale Kao z kolei o
niczym nie ma pojęcia… - kontynuowała automatycznie.
- Kao? Kto to taki?
- Och! - pisnęła
Reiko. - No tak, nie wiesz… To moja córka.
Serce ją zakłuło. Boże, on nawet nie wie, że jest jej ojcem…
- Córka?! Masz
córkę?! Prawdziwą?! - wykrzyknął odrobinę za głośno.
- Tak. Ma na imię
Kaori. Ma jedenaście lat. I wygląda niemal jak ja - odpowiedziała, patrząc
uważnie na Kao. Dziewczynka zauważyła mamę i pomachała jej energicznie.
***
Często się przeprowadzały. Związek miał swoje siedziby w różnych
miejscach, dlatego co do tego nie było problemu. Reiko uważała to posunięcie za
mądre, gdyż doskonale wiedziała, że sprawa sprzed lat wciąż jest dla Łowców
zagadką do rozwiązania. A ona była pierwszą podejrzaną o to, że wie coś
ważnego. Z drugiej strony… byli też rodzice Maayi. Co się z nimi stało? Od
wielu lat nic o nich nie słyszała.
Mitsui właściwie nie wiedziała, dlaczego prezes, bo to głównie
on, tak bardzo chciał dowiedzieć się czegoś na temat tajemniczego
czystokrwistego oraz Maayi Katayamy. Była jednak pewna, że nie chodzi o zwykłą
ciekawość. Nie mogła pozwolić na to, by Łowcy za bardzo węszyli. Bezpieczeństwo
dziewczynek było najważniejsze.
W końcu jednak zmiany otoczenia zaczęły nie odnosić należytych
skutków. W mieście roiło się od Łowców, przez co Reiko żyła w ciągłym stresie.
Bała się o córki. Musiała coś z tym zrobić.
Postanowiła zadzwonić do Kaiena. Wciąż bezgranicznie mu ufała,
choć nie widzieli się od tylu lat. Dyrektor zaproponował przeniesienie Ayi i
Kaori do jego szkoły. Kobieta z ulgą przyjęła jego propozycję. Problemem
pozostawały dziewczęta - Reiko wiedziała jednak, że żądna przygód i nowych
wrażeń Kaori zgodzi się na przeniesienie, a Aya pójdzie za nią wszędzie, nawet
na koniec świata. Mitsui nie mogła się nadziwić, jak mocno nastolatki są do
siebie przywiązane. Jak bardzo się kochają. I jak bardzo chcą się nawzajem
bronić.
Pożegnanie nie obyło się bez łez. W końcu jednak pociąg zniknął
Reiko z pola widzenia. Kobieta otarła zaczerwienione oczy i niespiesznie udała
się do domu. Okazał się on zdecydowanie zbyt cichy i pusty.
***
Reiko coraz częściej oglądała zdjęcia. Te stare, na których była
jeszcze dzieckiem lub nastolatką oraz nowsze, gdy mieszkała już z
dziewczynkami.
Patrzyła na uśmiechniętą na każdej fotografii Kaori. Wyglądała
identycznie jak ona sama w jej wieku. Aya czasami posyłała w stronę fotografa
jakiś wymuszony uśmiech, innym razem o to nie dbała. Jednak nieważne, jaką minę
zrobiła, zawsze była tak piękna, tak idealna, że zdawała się niemalże
nieprawdziwa. Jakby pochodziła z jakiejś baśni o księżniczce. Tak, księżniczka
to dobre porównanie. Blada cera - zupełnie jak tych bogatych panienek. Lśniące
włosy, długie rzęsy, idealna skóra. Mimo tego to Kao zawsze cieszyła się
większym powodzeniem u chłopców - to oczywiście wiązało się z jej charakterem.
Była przyjaźnie nastawiona do wszystkich, zawsze uśmiechnięta i radosna,
tryskała optymizmem i zarażała nim innych. Lecz mimo wszystkich adoratorów, ona
i tak uparcie czekała na swojego „księcia z bajki”. Reiko często zastanawiała
się, kiedy córka go znajdzie. A była przekonana, że go pozna - pytanie gdzie i
kiedy. I kim on się będzie. Cóż, czas pokaże.
Pod tym względem Mitsui bardziej martwiła się o starszą córkę.
Nastolatka stroniła od towarzystwa. Jedynymi, na których jej zależało, były
Reiko i Kaori. Choć ostatnio zakolegowała się z dziewczyną z klasy, Otsune
Umari. To była jej pierwsza ważniejsza znajomość. Ale czy po przeprowadzce do
Akademii dziewczęta utrzymają kontakt?
***
Od czasu przeniesienia córek do Akademii Kurosu Reiko utrzymywała
stały kontakt z Kaienem. Dzięki temu dowiedziała się o tym, że Aya zaczęła
wyczuwać krew. Ponadto źle czuła się w szkole pełnej wampirów. Kao z kolei była
zachwycona Nocną Klasą, całym otoczeniem oraz znajomymi.
Mitsui zastanawiała się nad tym, dlaczego Kaname Kuran chciał
przyspieszyć proces przemiany Ayi. Szczerze wątpiła w to, że pragnął jej w ten
sposób pomóc, oszczędzając jej cierpienia. Choć Kaien zapewniał, że Kaname jest
dobrą osobą, blondynka jakoś w to nie wierzyła. Nie potrafiła zaufać
jakiemukolwiek czystokrwistemu. Nie po tym, co zrobił Kage Hiou. Nie po tym, co
Shizuka uczyniła rodzinie Kiryuu. Nie, takich rzeczy nie można było tak po
prostu zapomnieć. Ani wybaczyć ich sprawcom.
Tajemnicą było także miejsce pobytu Kage. Tak naprawdę nikt o nim
nie słyszał. W żadnej księdze nie było wzmianki na jego temat. Jakby nie
istniał. Jego imię, które oznaczało cień, naprawdę do niego pasowało. Był
nieuchwytny. A Shizuka? Od czterech lat nikt jej nie widział. Co się z nią
stało? Czy ona także zginęła tamtej nocy, gdy zaatakowała i zmasakrowała
rodzinę tych świetnych Łowców? A może uciekła? Albo przebywa w jakimś
tajemniczym miejscu i snuje nowe, podłe plany?
***
Związek wyraźnie zaczął się na poważnie interesować sprawą sprzed
lat. Reiko została przesłuchana. Utrzymywała oczywiście, że prawie nic nie wie,
podała jedynie jakieś nic nieznaczące szczegóły, które i tak nie mogły nikomu w
niczym pomóc.
Najgorsze było to, że
prezes wydawał się bardzo zainteresowany córkami Mitsui. Wypytywał o nie - i to
nie tylko Reiko, ale też jej koleżanki. Naturalnie żadna z nich nie wiedziała
zbyt wiele. Powiedziały jednak, że i Aya, i Kaori są prawdziwymi dziećmi Reiko.
Któregoś dnia sprawa przybrała jeszcze poważniejszy obrót. Otsune
Umari, koleżanka Ayi, była nachodzona przez Łowców, którzy wypytywali ją o
przyjaciółkę. Tego było już za wiele. Reiko zdecydowała, że musi chronić tę
niewinną dziewczynę. Zadzwoniła więc do Kaiena z prośbą przyjęcia jej do jego
szkoły. Zgodził się od razu. Zadowolona blondynka osobiście porozmawiała na ten
temat z matką Otsune. Ani ona, ani sama nastolatka nie miała nic przeciwko
temu, by dziewczyna została przeniesiona do prestiżowej Akademii Kurosu. Umari
miała być więc względnie bezpieczna.
Jednak ją samą wciąż nachodzono i wypytywano. Zawsze uparcie
powtarzała to samo. Za którymś razem, zupełnie przez przypadek, wpadła na
pewien trop, który kazał jej sądzić, że prezes Związku Łowców ma jakieś
powiązania z Radą Starszych wampirzej społeczności.
Co to ma znaczyć, do jasnej cholery?!, przeraziła się Reiko. Tak
nie może być. Szykuje się coś wielkiego… Wielkiego i przerażającego.
Przeczuwała, że to coś nadchodzi, zbliża się szybkimi krokami, by
przynieść czyste zło. W związku z tym postanowiła zniknąć. Przynajmniej na
jakiś czas. Póki co, jej obecność stwarza dla dziewcząt tylko
niebezpieczeństwo. A jeśli ona zostałaby na przykład uznana za zmarłą, ludzie
ze Związku prawdopodobnie daliby sobie spokój. Nie wiedzieli nawet, gdzie w tej
chwili przebywają córki Mitsui. Reiko uważnie pozacierała wszelkie ślady. A
nikt poza Kaienem o niczym nie wiedział.
Tak, jeśli zniknie, zapewni dziewczynom bezpieczeństwo. Może nie
całkowite… Ale jednak.
Zanim to zrobi, musi się przygotować. Jak sprawić, by wszyscy
uwierzyli w jej śmierć? Trzeba to porządnie obmyślić.
Pozostała jeszcze jedna sprawa. Co na to powiedzą Kao i Aya? Mają
ją opłakiwać? Przecież to niesprawiedliwe w stosunku do nich. Będą
niepotrzebnie cierpiały…
Ale to konieczne, by zapewnić im jako takie bezpieczeństwo. Nikt
nie mógł się niczego domyślać. A całe
zajście można zwalić na wampiry - Reiko była już bowiem przekonana, że brały
one czynny udział w całej sprawie. Wtedy, kilkanaście lat temu, także. W te
wszystkie wydarzenia wplątany był nie tylko Związek Łowców, ale także Rada.
Skąd się wzięły te powiązania? Dlaczego Mitsui podejrzewała, że to prezes stoi
za tym wszystkim? Albo chociaż za większością podejrzanych spraw…? Nigdy go nie
lubiła, jego doradców i sekretarzy także. Byli dziwni. Niby dostojni i dobrze
wychowani, a tak naprawdę fałszywi i próżni. Nie można było im ufać. Za ich
majestatem kryło się coś mrocznego. Reiko była tego pewna.
Starannie ułożyła plan. Wcześniej powęszyła trochę w siedzibach
Związku, oczywiście uważając na to, by nikt jej o nic nie podejrzewał. Była
świetnie wyszkolona, dlatego obyło się bez większego trudu.
Gdy wszystko było już gotowe, pozostało tylko w jakiś sposób
wesprzeć córki. Blondynka napisała listy do obu dziewcząt. Dla każdej
przygotowała też pewne drobiazgi. Dla Kaori wybrała mały albumik ze zdjęciami,
swój stary, czarny pas, a także Johnny’ego - jej pluszowego psa, do którego
była bardzo przywiązana, ale którego zostawiła w domu przed wyjazdem do
Akademii.
Przeglądając stare fotografie, Reiko wybrała kilka z nich dla
Ayi. Nigdy wcześniej jej ich nie pokazywała. Nadszedł jednak czas, by
dziewczyna wreszcie ujrzała swą prawdziwą matkę. Kobieta po raz kolejny poczuła
wyrzuty sumienia z powodu tego, że kazała Kage wymazać wspomnienia dziewczynki.
Przez to Aya tak naprawdę nie pamiętała matki. Chciała jej to w jakiś sposób
wynagrodzić. Nagle przypomniała sobie o pierścionku należącym kiedyś do Maayi.
Reiko doskonale pamiętała, gdzie go schowała. Popłakała się, gdy na niego
patrzyła, rozdzierające serce wydarzenia znowu odżyły w jej myślach. Schowała
go jednak do puzderka i dołączyła do paczuszki. Postanowiła, że bezpieczniej
będzie poprosić o dostarczenie paczek adresatkom młodą Umari, zamiast wysyłać
je pocztą. Ktoś mógł je przechwycić. Otsune oczywiście zgodziła się na prośbę
Reiko. Następnego dnia opuściła rodzinne miasto, by rozpocząć naukę w Akademii
Kurosu.
Mitsui nieraz zastanawiała się nad tym, czy napisała córkom
wszystko to, co chciała. Poleciła Kao zawsze się uśmiechać i być sobą.
Przyznała, że w domu jest bez niej zdecydowanie zbyt cicho i pusto. Bardzo za
nią tęskniła. Ale wiedziała, że młodsza córka jest przede wszystkim potrzebna
Ayi. Brunetka była bowiem naprawdę podobna do Maayi - sporo cech wyglądu
odziedziczyła po ojcu, ale charakter zdecydowanie przypominał osobowość
Katayamy. W pewien sposób cieszyło to Reiko, bo czuła, że zajmuje się prawdziwą
córką swojej matki. Była też jednak druga strona medalu - Aya była zdecydowanie
zbyt ponura i zamknięta w sobie. Ponadto miewała objawy depresji, co bardzo
martwiło Mitsui. A wszystko przez te
wampiry, powtarzała sobie często.
Zastanawiała się, czy Aya spotka kogoś, komu mogłaby zaufać i kto
podbiłby jej serce. Od Kaiena usłyszała, że córka zakolegowała się z młodym
Kiryuu - to byłby bardzo dobry znak, gdyby nie to, że chłopak był wampirem. Ale
wewnątrz na pewno pozostał człowiekiem. I, przede wszystkim - Łowcą. Skoro tak,
to chyba nie ma się o co martwić? Jeśli nienawidził wampirów, może byłby dobrym
partnerem dla Ayi?
Reiko zganiła się za to, że w takich chwilach myśli o podobnych
sprawach. Teraz ważniejsze było przecież coś całkiem innego. Ale w liście Reiko
i tak poleciła Ayi pamiętać o tym, że nie każdy mężczyzna jest taki, jak jej
ojciec. Prosiła, by dziewczyna nigdy się nie poddawała, bez względu na to, kim
się stanie. Poprosiła też, by nie zamykała się w sobie, poznawała nowe osoby i
pozwalała im poznać samą siebie.
***
Po raz ostatni wyciągnęła zdjęcia. Dokładne je wszystkie
przejrzała. Na koniec zostawiła zdjęcie Maayi. Pogładziła jej podobiznę, po
czym odłożyła ją, jak również całą stertę innych fotografii.
Westchnęła.
- Już czas -
szepnęła do samej siebie.
Przywykłszy do porządku, schowała zdjęcia. Potem weszła na
piętro, do gabinetu. W skupieniu spojrzała na skrzyżowane katany wiszące na
ścianie. Otworzyła zamykaną na klucz szafkę i wyjęła z niej pochwę. Następnie
zdjęła broń i włożyła ją do pochwy, po czym ją sobie przypasała. Kluczyk do
szafki, wiszący na łańcuszku na jej szyi, schowała pod bluzkę.
Delikatnie zamknęła drzwi do gabinetu. Weszła do pokoju Kaori.
Spojrzała na jej wesoło wystrojone królestwo. Uśmiechnęła się, widząc oczami
wyobraźni córkę tańczącą w rytm muzyki na jasnym parkiecie.
Potem zajrzała do pokoju Ayi. Gdyby dziewczyna tu była,
prawdopodobnie spoczywałaby na łóżku z lekturą w ręce lub siedziała przed
sztalugą, trzymając w dłoniach farby lub kredki.
Zeszła na dół, jeszcze raz upewniła się, że nie zostawiła
otwartych okien, a następnie wyszła na zewnątrz. Zakluczyła drzwi, zeszła po
schodkach i przeszła przez furtkę. Nałożyła na siebie długi, luźny płaszcz,
który w zadowalającym stopniu zakrywał broń. Ostatni raz spojrzała na przytulny
domek.
Odwróciła się i zaczęła iść przed siebie.
Wszystko działo się tak, jak to zaplanowała. Wampiry pojawiły się
tam, gdzie chciała, by były. Wymówka na walkę już dawno została przygotowana.
Miejsce, w którym miała „zginąć” było miejscem ustronnym. Nie
było żadnych świadków.
Wrogów było wielu. Musiało ich tylu być, by ktokolwiek uwierzył,
że mogła nie dać sobie z nimi rady. Sporą liczbę krwiopijców zabiła. Proch,
który z nich pozostał, mógł być dowodem na to, że w miejscu tym stoczyła się
bitwa.
Niektóre potwory rozpierzchły się w różne strony. Inne uparcie
walczyły, co większości z nich nie wyszło na dobre. Najwięcej spośród nich
należało do Poziomu E, więc zabicie ich nie było zbyt wielkim problemem.
Pokazało się też ładnych parę okazów pijawek z wyższych warstw wampirzej
społeczności, co mogło potem dodać nieco dramatyzmu całej sytuacji.
Miejsce, w którym odbyła się walka, nie zostało wybrane
przypadkowo. Nie tylko znajdowało się na względnym odludziu - musiał być
przecież powód, dla którego Reiko się tam znalazła. I był. Czasami przechadzała
się wśród tamtejszych pół i łąk. A koleżanki z pracy doskonale o tym wiedziały
- mogły więc to potwierdzić.
Gdy na polu bitwy został ostatni wampir, Mitsui westchnęła z
ulgą. Wyjęła z kieszeni fiolkę z własną krwią i wylała jej zawartość w kilku
miejscach.
- Namizawa-san -
zwróciła się do wampira.
- Hai - odparł.
Podszedł do Łowczyni i jednym ciosem poszarpał rękaw płaszcza Reiko, tym samym
też ją raniąc. Kobieta odczekała chwilę, zanim ubranie nasiąknie krwią, a potem
zdjęła okrycie i rzuciła je na ziemię.
- To jak? Zajmiesz
się resztą? - spytała.
- Oczywiście,
Mitsui-san - odparł Namizawa.
Mężczyzna ten pochodził ze szlacheckiej rodziny wampirów. Nie był
wystarczająco dobrze urodzony, by należeć do Rady Starszych, jednak był jednym
z tych, którzy niby to jej usługiwali. A tak naprawdę szpiegowali. On i kilka
innych osób pragnęło zniszczyć Asatoo Ichijou i tych, z którymi pracował.
Reiko poznała Namizawę zupełnie przypadkowo. Podczas subtelnego
wtrącania nosa w nie swoje sprawy. To wampir jako pierwszy został nakryty.
Mitsui dowiedziała się, że mężczyzna nienawidzi Rady, gdyż wyrządziła kiedyś
krzywdę jego rodzinie. Zaproponował pomoc Reiko. Uprzednio sprawdziwszy go dokładnie,
zgodziła się.
Miała więc świadka, który mógł potwierdzić, że ona sama nie żyje.
Martwiła się co prawda o to, że któryś z arystokratycznych wampirów mógłby
wejść do umysłu Namizawy i odkryć zdradę. Ten jednak zapewnił, że coś takiego
nie będzie miało miejsca. Jego spojrzenie przekonało ją, że nie kłamie.
Chciała już odejść, gdy Namizawa ją powstrzymał.
- Dowiedziałem się
czegoś jeszcze - wyznał z powagą w głosie.
Serce Reiko
przyspieszyło. Czekała jednak w milczeniu na kontynuację.
- Za tym wszystkim
stoi ktoś inny. Nie prezes Związku Łowców. I nie Ichiou.
Jak to?, zdziwiła się, czujnie
wpatrując się w sojusznika.
- Wiesz… kto to
taki?
- Plotka głosi, że
tym najwyżej postawionym w całej sprawie jest nie kto inny jak Rido Kuran -
odpowiedział wampir.
- Że co?! -
wykrzyknęła Mitsui.
Przecież on… Zniknął dziesięć lat temu! Do teraz jest przecież
„uważany za zmarłego”!
- Nie wiem, czy to
prawda, ale… Wydaje mi się, że on wcale nie zginął tamtej zimy dziesięć lat
temu - wyznał. - Słyszałem, że coś jest z nim nie tak, ale nie wiem co… Ale…
podobno ma „powrócić”.
Reiko podziękowała Namizawie za te informacje. To zmieniało
postać rzeczy.
Nie namyślając się dłużej, blondynka ruszyła w sobie tylko znanym
kierunku, by na jakiś czas zniknąć z życia wszystkich, którzy ją znali.
***
No i macie wreszcie ten rozdział. xP Ostatnio nie mogłyśmy go dodać, bo nas nie było. Więc dałyśmy dzisiaj, bo za kilka godzin ponownie wyjeżdżamy, a co najmniej paru osobom nie spodobałaby się konieczność dłuższego oczekiwania na nowość. ;)
Kochane, kryzys zażegnany! Jakaś półtoragodzinna pogawędka na temat VK w jednej ze starówkowych, warszawskich kawiarenek, przerywana jedynie powolnym zajadaniem lodów, sprawiła, że zapał do pisanie powrócił! ^^ Bardzo nas to cieszy, bo naprawdę zaczynałyśmy mieć doła. o.O
Jej, trzeba Wam wiedzieć, że szykują się przełom za przełomem. Dziwnie się pisze najnowsze rozdziały, trochę tak, jakby to już było w pewnym sensie coś innego. xD
Słuchajcie no, my naprawdę nie mamy pojęcia jak to się dzieje, ale okazało się, że od ostatniego rozdziału zyskałyśmy bodajże ze dwie nowe czytelniczki! o.O Szok, naprawdę. Witamy Was serdecznie! :)
No, trzeba kończyć i powoli zacząć przygotowywać się do wyjazdu (działka! ;*). Buziaki dla wszystkich, dziękujemy za wsparcie! :)
[wpis z dnia 9.07.10]
Ja coś czułam, że ojcem Kao może być Kaien, nawet chciałam to napisać! Ale potem pomyślałam... Rany, to raczej nie możliwe. A jednak! Ale zmyliło mnie to, że w dodatku o nim nic nie było takiego właśnie, że spędzili razem noc. No, trzeba było wspomnieć! XD
OdpowiedzUsuńPowiem tak, ogólnie jestem zaskoczona i ciężko mi określić nastawienie do niektórych postaci... ech co ja piszę, chodzi mi o Reiko. Ale o niej to na końcu. Najpierw przerobię Kao. Lubię bardzo jej wątek romantyczny i to, że ona tak szybko związała się z Ichiru jest takie w jej stylu... ale dla mnie to jest za szybko. Ja uwielbiam jak postacie się wloką jak właśnie Aya i Zero. To mi się bardziej podoba, ale nie nie narzekam! Żebyście mnie źle nie zrozumiały. :) Ogólnie Kao ma niesamowite szczęście i wakacje spędziła chyba najlepiej z całej czwórki. Szkoda mi jest teraz Ichiru. Rany, jak on się musi okropnie czuć będąc teraz takim słabym. Dobrze, że odzyskał brata i ma Kao, bo mi się wydaje, że tego czegoś sam by nie przeżył. W ogóle musi mu być bardzo ciężko. Jak on teraz będzie walczył? Oby jednak wrócił do formy... Może Zero zacznie go poić krwią... xDD nie wiem, ale dobrze by było zobaczyć go pełnego sił.
Ogólnie to kilka razy zdarzyło mi się popiszczeć, ale najbardziej zaskakującym był pocałunek Ayi i Zero! Rany, to było takie spontanicznie i niesamowite. Myślę "o ja cie... oni będa razem"... Taaa, jasne XDD Ale to dobrze, teraz by się przydały jakieś komplikacje. A Zero... jest taki uroczy. Ta jego rozmowa z Kao jak się nieświadomie zwierzał... padłam xD Ale to było naprawdę urocze, ten chłopak jest cudowny... w sumie jak jego brat. Ja nie umiem między nimi wybrać.
Jeszcze śmieszne było to, że (to chyba pierwszy rozdział) Kao była zazdrosna o Aye, a Ichiru o Zero. Ah, ale dogadali się najszybciej. :3
Mówię to chyba w każdym komentarzu, ale po prostu uwielbiam sytuacje w których Kao i Zero współpracują albo robią coś wspólnie. Jako taki duet przyjaciół wymiatają, nawet ich rozmowy. Musze wam powiedzieć, że to moja ulubiona relacja przyjacielska jaką kiedykolwiek widziałam między chłopakiem a dziewczyną jesli chodzi o taki dosłowny brak miłości w niej. :D
A teraz przejdźmy do Reiko i jej powrotu. Po pierwsze, bardzo się cieszę. Kao wlaśnie w tym ma te niesamowite szczęście. Wy to specjalnie zrobiłyście, prawda? Aby dobić jeszcze bardziej Aye? xD ja się wcale nie dziwię, że jest jej tak smutno. Zero miał racje pocieszając ją. Ona nie jest zła i to normalne, że jest zazdrosna. Ja nie wiem czy bym dała rade coś takiego wytrzymać. Ktoś może mieć wszystko, a ty nic. Ta niesprawiedliwość losu, a najbardziej boli jeśli ta osoba co ma to wszystko to twoja młodsza ukochana siostra. Ogólnie takich ludzi się nienawidzi, ale jak znienawidzić kogoś kogo kochasz? :c Po prostu nie mogę się już doczekać, aż spotka tatę i ona będzie miała rodzica i będzie szczęśliwa. Ale kto wtedy będzie smutny i pozostanie sierotą? Nadal bliźniaki. Eh, oni to chyba maja największego pecha.
W ogóle wracając do Reiko (znowu od niej odbiegłam), chciała dobrze, zrobiła źle. Wiadomo myśli, że Kage mimo wszystko zabił Maye, ale no, wkurza mnie to, że Aye od niego odcięła. Miała się nia zajać, by mogła żyć jak człowiek, ale i tak nie żyła. Co gorsza, jak mogła kazać wymazać pamięć Ayi. Tak się cieszyła jak widziała tatę, a ona nie mogła tego zaakceptować. Mogła z nim porozmawiać kiedyś, no ale w sumie kto by chciał rozmawiać z mordercą - to ją usprawiedliwia. Ale nic nie usprawiedliwi tego, ze przez nia Aya nic nie pamięta o Kage. To nie powinno być jej decyzją co ona powinna pamiętać. Tak mi było smutno jak to czytałam. Rany. Q.Q nawet nie chce myśleć jak przez to Kage musiał się czuć. Chciał zobaczyć ukochaną córeczkę, a jedyne co zrobił to sprawił, że ona o nim zapomniała. Naprawdę mu współczuje. :C Mam nadzieje, że się ucieszy jak się spotkają, a pamięć Ayi sie odblokuje i że Kage nie umrze... Jeśli umrze to... cholera, nie wiem jak to przeżyje. xD
W ogóle zerknęłam sobie jeszcze na chwilę na kolejny rozdział i kawałek przeczytałam... Po okładce myślę, że Aya może przejść przemianę w wampira w tym tomie! W ogóle świetnie wyszła na tej okładce, bardzo mi sie podoba, w szczególności ten przeszywający wściekły wzrok. Jakby chciała kogoś zabić. :3 No i w życiu Kao panować będzie niezła sielanka. Będzie mi jeszcze bardziej szkoda Ayi, ale chyba taki jej los. xD
UsuńA pro po komentarza u mnie, hehe
Myślę, ze Avatar: Legenda Ayi będzie na pewno lepsza od Legendy Korry. xDD
W ogóle pisałaś, że Ichiru umarł i nie miałyście serca go zabijać. To od początku chciałyście zeswatać go z Kao czy to wyszło tak przy okazji, a na poczatku ona miała być z Aidou i z tego zrezygnowałyście? :D
Ja osobiście wolę Ichiru... xD Ma białe włosy, moje ulubione xD
No to czekam na postacie z dodatku. Widzę, że jest coraz więcej Umari, a własnie! pro po niej, na miejscu Kao też bym była o Aye zazdrosna, że tyle czasu spędza z Umari (ale sama była zajęta czymś innym, więc nie dziwię sie Ayi). Ale z rozdziału na rozdział coraz bardziej ją lubię. :D W ogóle... pojawi sie jeszcze panna Yuuki? :D
Aya, napisałaś, że można się wyżyć na kimś w opowiadaniach, skojarzyła mi się od razu beznadziejna sytuacja Ayi... czy to na niej się wyżywasz? xDDDD Oczywiście żartuje. Chwilami pisze głupoty, więc przepraszam, chyba dobry humor mi się udziela. :D
Nie wiem czy to cie pocieszy, ale ja też wole Mel od Darii. W ogóle wszyscy życzą jej szczęścia i nie przejmują się wiekiem bohaterów... może dlatego, że rzadko o nim jest wspominane, ale jednak. xD ale to dobrze, myślałam, że ktoś będzie to krytykował. :3
Komentarze lubię pisać, dlatego, że mogę się wygadać co na dany temat sądze. :D I coś tak myślałam, że obie czytacie, ale chwilami ciężko mi jest pisać komentarz jakby do dwóch osób, dlatego chwilami mogę zwracać sie do jednej nie chcący. xD
Pozdrawiam! :3
cóż... nie zmieściłam sie w jednym komentarzu. xD