poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XIII, rozdział LXIII - "To, czego chcą"


       Promienie słońca, które nie zostały zatrzymane przez nie do końca zasłonięte okno, musnęły delikatnie twarz Kaori. Blondynka uśmiechnęła się i dopiero wtedy uniosła powieki. Przeciągnęła się i zamruczała w taki sposób, że Ayi odgłos ten skojarzył się z dźwiękiem wydawanym przez kota. Brunetka spojrzała na imōto.
       - Ohayō - przywitała się.
       - Ohayō, Aya-nēchan! - zaświergotała Kao.
       „Nēchan”? Kao-chan od dawna tak na mnie nie mówiła. Dziwne, pomyślała siedemnastolatka, ale w głębi ducha cieszyła się, że została nazwana w taki bardziej pieszczotliwy sposób.
       - Jak się czujesz? - spytała blondynka.
       - Hm - zastanowiła się Aya. - Słabo mi, ale w tym momencie nic mnie nie boli. To już jakiś plus - odparła.
       - Soka!
       Dziewczęta wstały i rozpoczęły przygotowywanie się do szkoły. Umyły się, ubrały w mundurki, uczesały…
       Gdy były już gotowe, ruszyły w stronę stołówki. Kaori pobiegła do Ichiru - co nie uszło uwadze Mio i Nio, które natychmiast nachyliły się do siebie i rozpoczęły snuć domysły. Aya dosiadła się do Otsune. Z wypiekami na twarzy opowiedziała przyjaciółce o wszystkim, co się wydarzyło.
       - To cudownie! - zawołała. - Tak się cieszę! - zapewniła.
       Aya uśmiechnęła się promiennie, po czym zabrała się wreszcie za swoją porcję płatków.
       - Ohayō, mogę się przysiąść? - spytał chłopak, który właśnie podszedł do stolika koleżanek.
       - Och, Konosuke-kun! Ohayō! - Umari uśmiechnęła się. - Aya, masz coś przeciwko? - zapytała.
       - Ależ nie - zapewniła brunetka. - Ohayō, Fuchida-kun.
       Szatyn przysiadł się więc do dziewczyn, kładąc równocześnie na stole swoją tacę.
       - Ale ładna dzisiaj pogoda! - zauważył Konosuke. - Macie już na dzisiaj jakieś plany? To znaczy - po lekcjach?
       - Hm, no tak - odparła Aya.
       - Ja nie - przyznała rudowłosa.
       - To może pójdziemy się przejść i porozmawiać? - spytał wesoło. Umari oczywiście się zgodziła. Aya stwierdziła, że nie będzie im już przeszkadzać. Szybko dokończyła śniadanie, po czym powiedziała, że już pójdzie.
       - Do zobaczenia na lekcjach, Otsune.
       - Hai, ja ne!

       Przy innym stoliku Kaori w najlepsze gawędziła z Ichiru. Trochę irytował ją fakt, że wiele osób się na nich patrzy - jakby na to nie spojrzeć, i ona, i jej chłopak byli dość popularni w szkole. Informacja, że ona i młodszy z bliźniaków ze sobą chodzą, stała się prawdopodobnie ciekawą okazją do plotek.
       - Nie przejmuj się tak - zaśmiał się chłopak.
       - Nie przejmuję się - naburmuszyła się blondynka. - Po prostu mnie to denerwuje. Każdy ma przecież swoje życie, więc dlaczego tylu ludzi interesuje się tym, co dzieje się u kogoś innego?
       - Ciekawość to ludzka rzecz - odparł ze wzruszeniem ramion Kiryuu.
       - I pierwszy stopień do piekła - wyszczerzyła zęby piętnastolatka.
       - Też racja - przyznał ze śmiechem Ichiru. - Hm, Kao? To co robimy po lekcjach?
       - Och, nie wiem. Wydaje mi się, że powinnam odwiedzić mamę i zobaczyć, jak się czuje. Wiesz, ona kocha dyrektora. Tyle lat żyła bez niego, potem widziała się z nim dwa dni, a teraz znów musieli się rozstać na jakiś czas. To smutne.
       - Owszem. Ale nie przejmuj się. Wszystko się ułoży. Dyrektora na pewno szybko wypuszczą. W końcu, jakby na to nie spojrzeć, tak naprawdę nie zrobił niczego złego. Po prostu postąpił niezgodnie z zasadami. Ale musiał to zrobić.
       - Tak, ale w Związku jest wiele dziwnych osób. Nie do końca rozumiem to wszystko. Dlatego… Dlatego chcę zostać Łowczynią. Chcę stać się kimś, kto mógłby coś zmienić.
       - Rodzi nam się reformatorka, co?
       - Może. - Kaori puściła do towarzysza oko. Potem oparła łokieć na stole, a głowę na dłoni. - Ech, myślisz, że uda mi się wstąpić do Związku?
       - Myślę, że uda ci się zdobyć każdy cel, jaki sobie w życiu postawisz. Jesteś silną dziewczyną, dasz sobie radę - zapewnił.
       - Silną? Sama nie wiem - mruknęła. - Widzisz, to jest tak, że czasami czuję się niemalże… potężna. Zdarza się, że dzieje się coś, co wyzwala we mnie jakąś taką energię, dzięki której potrafię zrobić coś, co na pozór wydaje się trudne do osiągnięcia. Ale bywają też chwile, kiedy czuję się jak słabe, nic nie wiedzące o świecie dziecko. Kim tak właściwie jestem? Odważną wojowniczką czy zagubioną istotką?
       - Może jednym i drugim? Posłuchaj, każdy ma jakieś wątpliwości dotyczące jego samego. Ja też nie bardzo potrafię się odnaleźć w tym dziwnym świecie. Zrobiłem wiele rzeczy, niektóre z nich każdemu normalnemu człowiekowi wydawałyby się złe, ale większości decyzji naprawdę nie żałuję. Nieraz czułem się zagubiony. I teraz też po części jestem. W sferze psychicznej wszystko mi się już chyba poukładało - a to dzięki tobie. Gorzej z tą częścią fizyczną. Czuję się okropnie słaby w porównaniu do tego, jaki byłem jeszcze… powiedzmy półtora miesiąca temu. Ale z drugiej strony - nie jest też tak źle, jak było przed poznaniem Shizuki-sama.
       - Rozumiem twoje wątpliwości. Masz rację, chyba każdy musi się z jakimiś borykać.
       Zakończyli ten temat i powrócili do rozważań a propos tego, co mają zamiar robić po zajęciach.
       - Hej, chodź ze mną do mamy, dobrze? Chwilę porozmawiamy, a potem może wybierzemy się na jakiś spacer czy coś…
       - Zgoda - powiedział chłopak.

       - O, jesteś. Ohayō! - Aya delikatnie się uśmiechnęła. Przechadzała się właśnie przed budynkiem szkolnym.
       Zero przytulił dziewczynę.
       - Ohayō - szepnął jej do ucha.
       Jej serce mocniej zabiło, oczywiście zarumieniła się też odrobinę.
       - Rany. Nie chce mi się siedzieć na lekcjach - mruknął Kiryuu.
       - Mnie też - przyznała Aya. Trochę się denerwowała - i bynajmniej nie zajęciami, lecz rozmową na temat Yuuki, która ją później czekała. Oczywiście sama tego chciała, ale podświadomie bała się tego, co może usłyszeć.

       Lekcje wydawały się być dłuższe niż zawsze, ale mimo tego dziewczyny nie marudziły i ostro wzięły się do pracy. Chciały pokazać się nauczycielom z odrobinę lepszej strony niż przed wakacjami. Ci podchodzili do nich z lekkim dystansem, ale chyba zauważyli ich starania, gdyż pod koniec lekcji zachowywali się w stosunku do nich normalnie. Było trudno, ponieważ Ayi zaczęły znów doskwierać bóle. Po kilku pierwszych lekcjach postanowiła wrócić do pokoju. Pozostałym kazała jednak zostać i się nią nie przejmować.
       Podczas jednej z przerw Ichiru poszedł pogadać z bratem. Kaori została więc na miejscu, rozmyślając o tym, jak zmieniła się przez ostatnie wydarzenia. Nagle tuż przed nią wyrosły Mio i Nio.
       - Ohayō, Kaori-san - powiedziały razem.
       - Ohayō, dziewczyny - rzuciła blondynka. Poczuła wyrzuty sumienia. Może i się nie przyjaźnimy, ale jednak dziwnie je tak olewać. Ech... W gruncie rzeczy stoją po prostu poza tym całym chaosem. Może dlatego to mnie tak denerwuje? Yare, yare, jak Aya mogła z tym tak długo żyć? - Przepraszam, że do was wcześniej nie podeszłam… - zaczęła.
       - Nie ma sprawy - oznajmiła Mio. - Ostatnio chyba byłaś przybita i uważamy, że te wakacje dużo ci dały.
       - Hai, hai! Po powrocie jesteś starą sobą!
       Starą sobą?, pomyślała Kao. Chyba nie do końca…
       - Tak myślicie? - spytała.
       - Uhm. Dlatego nie mamy ci za złe tego, że nie miałaś ochoty gadać.
       - Arigatō… - wykrztusiła blondynka.
       - Zresztą - ciągnęła Nio - chyba coś jeszcze pomogło ci wrócić do starej siebie, prawda?
       - Albo raczej ktoś.
       Uśmiechnęły się przebiegle.
       - Ty i Kiryuu-kun!
       - Jesteście razem, co nie?
       - Eeto… - zmieszała się. - Hai.
       - Kya! - wykrzyknęły zachwycone.
       - Jak to się stało?
       - Od kiedy?
       - Całowaliście się?
       - Mio, to było głupie pytanie. Chyba logiczne, że tak!
       - Ale spytać nie mogę?
       - A kto…
       - Spokojnie, dziewczyny. - Kao była rozbawiona. One nigdy się nie zmienią! - Bo jeszcze się pokłócicie. To działo się od jakiegoś czasu. Sama nie wiem, jak to wyszło. Na wakacjach. - Puściła oko. - Jestem szczęśliwa!
       - Od razu to widać. Promieniujesz!
       - Arigatō.
       - Co powiesz na popołudniowe ploteczki?
       - Gomen, dzisiaj nie mogę. Jestem już umówiona z…
       - Ach, w takim razie o nic więcej nie pytamy! - przerwały jej w pół słowa, domyślając się, o kogo chodzi.
       - Innym razem, dobrze?
       - Hai, hai! - Dziewczyny się uśmiechnęły i, słysząc dzwonek, powoli wróciły na swoje miejsce.
       - Odnowienie znajomości? - szepnął do ucha Kao Ichiru. Dziewczyna podskoczyła w miejscu.
       - Ichiru! Nie strasz mnie tak - rzuciła z uśmiechem. - Sama nie wiem… Chyba już wypadłam z takiego trybu życia. Wiesz… Życie tym, co robią inni, z kim, po co i tak dalej. Chcę żyć swoim życiem. Nie czyimś. - Spojrzała na chłopaka. Był rozbawiony. - I z czego się tak cieszysz? - zganiła go.
       - Dziwnie to wygląda. Ty mówiąca takie głębokie słowa. - Roześmiał się. - W ogóle przejmująca się takimi rzeczami. To jakby wzajemnie się wyklucza. Gdzie się podziała ta emanująca pozytywną energią dziewczyna, która niczym się nie przejmuje i do każdego się uśmiecha?
       - Wciąż nią jestem. - Uśmiechnęła się szeroko. - Po prostu teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nie warto żyć czyimś życiem, kiedy moje jest takie… pozytywne? - Zaśmiała się.
       - Myślę, że…
       - Zaczynamy lekcje! Kiryuu, marsz na swoje miejsce - krzyknął nauczyciel, który z opóźnieniem przyszedł do sali.
       - Hai, hai - rzucił znudzony, wstając. Z uśmiechem dał jeszcze Kao buzi w policzka i udał się na swoje miejsce obok brata (za sprawą swej charyzmy udało mu się zamienić miejscami z jednym z kolegów).
       - Popisówka przed klasą? - spytał cicho Zero, kiedy bliźniak usiadł.
       - Niech Kao się trochę pozawstydza. - Uśmiechnął się. - Słodko wtedy wygląda.
       - Ech. Ty i te twoje pomysły.
       Nauczyciel zmierzył ich wzrokiem.
       - Spotykasz się potem z Ayą? - spytał już szeptem, kiedy nauczyciel odwrócił się w kierunku tablicy.
       - Uhm.
***
       Aya spojrzała na zegar.
       Hm, lekcje się już skończyły, zauważyła. Ech, moje złe samopoczucie jest okropnie kłopotliwe, szczególnie zważywszy na to, że przez to nie mogę być na lekcjach. Już i tak wszyscy mamy tydzień zaległości, a mi do tego dojdą kolejne… A do tego nie mam pojęcia, jak długo będzie się utrzymywał ten mój stan… Z drugiej strony, i tak wolę to niż bycie wampirem, stwierdziła. Dlaczego to się dzieje tak szybko?, zapytała samą siebie po raz kolejny. Chciałabym wiedzieć więcej o samej sobie… Ale to niemożliwe, skoro jestem jedynym tego rodzaju dhampirem.
       Westchnęła. Podniosła się z łóżka i podeszła do okna. Odchyliła ręką zasłonę i spojrzała w dół - na uczniów, którzy niespiesznie wracali do dormitoriów.
       Szczęściarze! Nie mają pojęcia o tym, jaki naprawdę jest ten świat. Ale to dobrze. Niech żyją sobie w spokoju i nieświadomości.
       Usłyszała ciche pukanie do drzwi.
       - Proszę! - zawołała.
       Do pokoju weszła Otsune.
       - Jak się czujesz? - spytała z troską.
       - Jakoś - mruknęła w odpowiedzi brunetka, po czym rozkaszlała się.
       - Aya? - przestraszyła się Umari.
       Szarooka podniosła uspokajająco rękę, dając znać przyjaciółce, że zaraz jej przejdzie.
       - Wkurzające - podsumowała to, uspokoiwszy się już.
       - Od kiedy tak kaszlesz? - zapytała rudowłosa.
       - Od dzisiaj. To był chyba trzeci czy czwarty raz - odparła siedemnastolatka. - Nieważne. Jak było na lekcjach, które przegapiłam? - zmieniła temat.
       - Och, nic ciekawego. Właściwie przyszłam tu po trosze jako posłaniec - Kiryuu-kun poprosił mnie, bym mu przekazała, jak się czujesz. Teraz wszyscy wracają do akademików, a on nie może tu sobie ot tak wchodzić.
       - Ach, no tak. Cóż, właściwie mam się z nim spotkać, ale coś mi się wydaje, że pogawędki lepiej będzie odłożyć na wieczór, kiedy już będę w lepszej formie. - Skrzywiła się, czując ból w okolicach kręgosłupa. - Możesz mu to przekazać? Wolę nie wychodzić w takim stanie.
       - Pewnie. To do zobaczenia!
       - Uhm. Ja ne!
***
       - Idziemy już do mojej mamy? - spytała Kao. Szli z Ichiru za rękę, wracali z przechadzki w lesie. Odwiedzili kilka miejsc, które kojarzyły im się z nimi.
       - Chciałabym jeszcze wejść do Ayi. Mimo jej zapewnień, że nic jej nie będzie, martwię się.
       - Za chwilę będzie zmierzch. Powinno jej się już polepszać.
       - Wiem…
       - Ale chodźmy do niej na chwilę - powiedział.
       - Arigatō! - Przytuliła się do niego i jak zawsze poczuła przyjemne ciepło. Gdy tak robiła, czuła, że wszystko jest na swoim miejscu.
       Udali się do żeńskiego dormitorium, ignorując fakt, że Ichiru nie wolno tam wchodzić. Natknęli się tylko na dwie osoby, co nie sprawiło większych problemów.
       - Jak tam, nēsan? - zawołała na progu blondynka.
       Aya wykaszlała się, zanim odpowiedziała.
       - Świetnie - powiedziała wreszcie, siląc się na wesoły ton.
       - Taak, właśnie widzimy - odezwał się chłopak.
       - Ech, spokojnie, słońce już zachodzi, więc zaraz będę jak nowa - rzekła z ulgą Aya.
       - Hai! - Kaori uśmiechnęła się. - W każdym razie… My zaraz idziemy do mamy. Chcesz pójść z nami?
       - Och, nie mogę. Zaraz idę spotkać się z Zero.
       - Hihi, rozumiem! - wyszczerzyła zęby piętnastolatka. - Dobra, to my spadamy. Kiedy wrócisz?
       - Hm. Pewnie późno - odrzekła szczerze.
       - Hehe, myślę, że ci to podaruję! - Kao puściła do siostry oko. - To papa!
***
       Aya uśmiechnęła się ciepło, gdy tylko zobaczyła Zero. Wypełniły ją przyjemne uczucia i nagle poczuła się wprost cudownie szczęśliwa.
       Chłopak odwzajemnił uśmiech. Dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, jak go uwielbia. Ten prawdziwy, całkowicie szczery, a nie wymuszony czy ponury uśmiech. Jeszcze nie tak dawno temu nie potrafiłaby sobie wyobrazić takiego wyrazu twarzy w jego wykonaniu. Ze zdziwieniem odkryła jednak, że bardzo on do niego pasuje. Większość znajomych ze szkoły prawdopodobnie padłaby trupem na ten widok. W końcu większość odbierała starszego z bliźniaków jako chłodnego, marudnego i utrudniającego wszystko (innymi słowy - spotykanie się z Nocną Klasą) prefekta. Nie znali jego prawdziwej natury - opiekuńczej, kochającej, a także mocno skrzywdzonej przez smutną przeszłość.
       Podeszła do niego powoli, choć czuła, że najchętniej puściłaby się biegiem w jego kierunku i rzuciła się mu na szyję.
       - Cześć - przywitała się.
       Chłopak ujął jej dłonie i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
       - Cześć - wyszeptał.
       Serce nastolatki momentalnie przyspieszyło, ponadto jak zwykle się zarumieniła.
       Stali tak przez chwilę, trzymając się za ręce i po prostu na siebie patrząc. Aya szczerze uwielbiała jego lawendowe oczy - była więc naprawdę zadowolona z tego, że wreszcie mogła się w nie wpatrywać tak długo, jak tylko chciała.
       - Chyba warto by się już ruszyć - zauważył Kiryuu, przez co wyrwał dziewczynę z zamyślenia.
       - Ach, no tak. - Ponownie oblała się rumieńcem.
       Zero uśmiechnął się na ten widok. W końcu ruszył się z miejsca, ciągnąc za sobą brunetkę.
       - Dokąd idziemy? - spytała.
       - Do mnie - odparł.
       - Do ciebie? - zdziwiła się lekko. - Ale wiesz, że nie wolno mi wychodzić poza teren Akademii? Tylko ty masz taki przywilej - zaśmiała się.
       - Załatwiłem to z twoją ciocią - odparł.
       - Spryciarz.
       Nie spieszyli się. Szli spokojnie w kierunku miasteczka, trzymając się delikatnie za ręce i od czasu do czasu wymieniając między sobą kilka zdań. Najczęściej jednak milczeli, jak to było w ich zwyczaju. Słowa były zbędne. Nie czuli skrępowania, gdy milczeli. Cisza była im dobrze znana, bezpieczna.
       Po bliżej nieokreślonym czasie dotarli do celu. Mieszkanie znajdowało się w jednej ze swego rodzaju kamieniczek. Nie było duże ani szczególnie przestronne, ale w zupełności mogło wystarczyć dla jednej czy nawet dwóch osób. Mieszkanko składało się z saloniku połączonego z sypialnią, kuchni, łazienki i niewielkiego przedpokoju. W dużym pokoju po lewej stronie stało dość spore jak na jedną osobę łóżko, szafka nocna, na której stała lampka, a w rogu - naprzeciwko łóżka - komoda. Po prawej zaś wyglądająca na wygodną kanapa, stolik do kawy, fotel, a oprócz tego parę regałów, szafek i tym podobnych mebli. Zapewne w ciągu dnia dzięki oknu pomieszczenie było dobrze oświetlone, teraz jednak wpadało przez nie jedynie światło księżyca.
       Kuchnia była dobrze urządzona, było w niej wszystko, co potrzebne. Stał w niej też nieduży stół otoczony kilkoma krzesłami.
       Aya obejrzała całe mieszkanie, łącznie z łazienką.
       - Hej! Masz i wannę, i prysznic! - zawołała.
       - No tak - przyznał z uśmieszkiem na twarzy.
       - Jeej, nie pamiętam, kiedy ostatnio wylegiwałam się w wannie! Chociaż może to i dobrze, że w akademickich łazienkach mamy do dyspozycji tylko prysznice, bo w wannie spędzałabym pewnie kilka godzin - zaśmiała się.
       - Zabawna jesteś. Tak się zachwycać najzwyklejszą w świecie wanną.
       - Och, wiesz, że mam świra na punkcie wody i kąpieli.
       - Wiem, wiem. Jak będziesz miała ochotę, to zawsze możesz wpaść i wziąć orzeźwiającą kąpiel.
       Uśmiechnęła się w odpowiedzi, zastanawiając się, czy zdobyłaby się na to, by przyjść do mieszkania chłopaka, by się tam wykąpać.
       Przeszli do saloniku. Dziewczyna usiadła na sofie - rzeczywiście okazała się bardzo wygodna.
       - Czegoś mi tu brakuje - przyznała.
       - Czego?
       - Hm… - Zastanawiała się przez chwilę. - Kwiatów - powiedziała wreszcie.
       - Kwiatów? - Chłopak z trudem powstrzymał śmiech. - Dlaczego dziewczyny zawsze muszą mieć w domu kwiaty?
       - Jak to dlaczego? Sprawiają, że wnętrze jest przytulniejsze i weselsze. Powinieneś zainwestować w jakąś roślinkę w doniczce na parapet i świeże kwiaty na stół w kuchni… Och, a tutaj, na stoliku, też można by postawić…
       Zero roześmiał się.
       - Soka, soka! Dobrze, zainwestuję w jakieś kwiatki. - Wyszczerzył zęby. - Ale ty pomożesz mi je wybrać.
       - Zgoda!
       Uśmiechnęła się promiennie.
       - Dobra. To ja pójdę zrobić coś do picia, a potem pogadamy.
       Skinęła głową. Gdy chłopak wyszedł z pomieszczenia, Aya oparła głowę na oparciu kanapy i przymknęła na moment oczy. Poczuła lekki strach na myśl o rozmowie, która ich czekała. Bała się tego, co usłyszy na temat Yuuki. Wiedziała, że była bardzo ważna dla Zero i choć próbowała się z tym pogodzić, strasznie ją to denerwowało.
       Siedemnastolatek wrócił po kilku minutach z kubkami aromatycznej herbaty. Postawił je na stoliku, po czym usiadł na fotelu.
       - Więc… - Zamilkł na moment. - Powiedziałaś, że chcesz wiedzieć wszystko, tak?
       Wolno pokiwała głową.
       - Zanim zacznę, chcę wiedzieć coś jeszcze. Czy chcesz, żebym zakreślił ci ogólny zarys sprawy, czy wolisz poznać szczegóły, nawet te, które ci się zapewne nie spodobają? - zapytał z powagą.
       - Ano… Nie pomijaj niczego - poprosiła szeptem, spuszczając wzrok.
       - Dobrze - zgodził się. Zrobił jeszcze krótką pauzę, jakby zastanawiając się, od czego zacząć, po czym zaczął swą opowieść.
***
       Idąc w stronę domku dyrektora, Kao i Ichiru czuli na sobie spojrzenia wracających do dormitoriów (uczniowie powinni juz siedzieć w swoich pokojach, ale korzystali z nieobecności dyrektora i prefektów). Niektórzy się uśmiechali, inni szeptali pomiędzy sobą. Mimo woli Kaori i Ichiru uśmiechali się. Przyzwyczaili się do bycia w centrum uwagi. Kiedy wreszcie doszli do miejsca nieuczęszczanego przez uczniów, zboczyli trochę z trasy i poszli do lasu ogradzającego dom Kaiena.
       - To nawet zabawne - stwierdziła Kao. - Chociaż wolałabym z tobą spędzać więcej czasu sam na sam - uśmiechnęła się.
       Chłopak przygarnął ją do siebie. Zanurzył dłonie w jej spiętych w koka włosach i delikatnie wypiął jej z nich klamrę.
       - Pięknie tak wyglądasz - powiedział. Dziewczyna w podziękowaniu rzuciła mu się na szyję, darząc go namiętnym pocałunkiem. Spojrzał w jej zaszklone, niebieskie oczy. Pod nimi spoczywały płonące policzki. Blondynka na chwilę odwróciła wzrok, wpatrując się w okna domu. Ichiru jednak nie oderwał od niej oczu.
       - Kaori… Ja… - zaczął.
       Ta położyła mu palec na ustach.
       - Nie teraz. - Widząc jego zdziwioną twarz, dodała - Mama nas podgląda. Chyba powinniśmy już iść.
       Nieco zmieszany chłopak przytaknął. Piętnastolatka złapała go za rękę i powędrowali do drzwi. Po chwili otworzyła je rozradowana Reiko.
       - Konban wa, Kao-chan, Kiryuu-kun - przywitała się.
       - Konban wa - odpowiedzieli chórem.
***
       - Poznałem ją w wieku trzynastu lat - zaczął Zero. - Tuż po tej masakrze urządzonej przez Shizukę. - Opowiedział Ayi o tym, jak to Yagari oddał go pod opiekę Kaiena. - Dyrektor polecił Yuuki zająć się mną. Zaprowadziła mnie do łazienki, przygotowała kąpiel… Zapytała, czy może pomóc mi zmyć krew. Nie odpowiedziałem. W ogóle się nie odzywałem, ale ona i tak to zrobiła. Mówiła coś do mnie uspokajającym i pełnym współczucia głosem… - Przez chwilę milczał, ale potem podjął opowieść. Streścił w kilku zdaniach pierwsze dni spędzone w nowym miejscu. - Czułem się okropnie. Ta świadomość, że moja rodzina została wymordowana oraz fakt, że miałem stać się wampirem… Nie wiedziałem, co jest gorsze. To wszystko tak bardzo mnie przerażało… Żałowałem, że tam nie zginąłem. Razem z nimi. Z Ichiru… Nieraz wołałem go przez sen. Budziłem się, drżący i zlany potem. Wtedy zawsze przychodziła do mnie Yuuki. Siadała albo kładła się obok, głaskała mnie po głowie, zapewniała, że wszystko będzie dobrze i czekała, aż zasnę. Niemal zawsze przy tym płakała, jakby robiła to za mnie…
       Brunetka słuchała uważnie. Miała ochotę się rozpłakać albo czymś rzucić ze złości - a najlepiej jedno i drugie - słysząc tyle dobrych rzeczy o znienawidzonej wampirzycy. Siedziała jednak spokojnie, ukrywając irytujące emocje.
       Zero mówił dalej. Zdawał się już być niemal nieobecny - widocznie zagłębił się we wspomnieniach. Opowiedział Ayi kilka istotniejszych szczegółów z ostatnich lat, między innymi to, jak którejś nocy pierwszy raz spotkał Kaname. Wcześniej dołączył też historię o tym, jak Kaien wziął go do Związku, by Łowcy zrobili mu tatuaż powstrzymujący w znacznej mierze jego wampirze żądze oraz o tym, jak zareagowała na to Yuuki. Po jakimś czasie przeszedł do stosunkowo niedawnych wydarzeń. Starał się dokładnie opisać swoje uczucia w danych chwilach. Przyznał się do tego, że przez długi czas sam nie wiedział, co tak naprawdę czuł do Yuuki. Nie pominął nawet faktu, że którejś nocy, tej, podczas której miał sen, w którym zabił przyjaciółkę, miał ochotę ją pocałować. Opowiedział też dokładnie, jak z jego perspektywy wyglądały ostatnie dni spędzone z młodą Kurosu, która potem okazała się być siostrą Kaname.
       Aya nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że drży. Zakryła usta dłonią, a oczy powoli zaczęły napełniać się niechcianymi łzami.
       Kiryuu westchnął. Od dłuższego czasu wpatrzony był w okrągłą powierzchnię herbaty znajdującej się w kubku, który obejmował obiema dłońmi.
       - Taak… I to by było na tyle - skwitował wszystko. Przez moment patrzył jeszcze na napój, po czym zdał sobie sprawę z tego, że dziewczyna jeszcze się nie odezwała. Podniósł wzrok. Musiał przyznać sam przed sobą, że spodziewał się takiej reakcji z jej strony. Odłożył kubek na stolik i podniósł się z fotela, by ułamek sekundy później usiąść na kanapie tuż obok przyjaciółki. Przytulił ją - delikatnie, ale pewnie.
       - To bez sensu - odezwała się łamiącym się głosem. - Gdybyście wszyscy byli bohaterami jakiejś mangi czy książki, mimo wszelkich przeszkód, prawdopodobnie bylibyście razem. Wszystko na to wskazywało. Tak dobrze wam było ze sobą, tyle dla siebie nawzajem zrobiliście…
       - Ale to nie żadna durnowata manga. To prawdziwe życie.
       - Nawet jeśli! - żachnęła się. - Jak to się stało, że zostaliście wrogami? Po tym wszystkim…
       - Dobrze wiesz dlaczego.
       Musiała przyznać mu rację, ale nadal nie mogła uwierzyć, że to wszystko, co między nimi było, tak po prostu poszło się ciąć.
       - Wprawdzie jest jeszcze Kuran, ale mimo tego czuję się, jakbym weszła między was - powiedziała cicho Aya.
       - No i dzięki Bogu za to! - odparł dość głośno Zero.
       Brunetka wyswobodziła się z uścisku i spojrzała bacznie na chłopaka.
       - Mówiłem ci już, jak bardzo jesteś dla mnie ważna. I w jaki sposób mnie uratowałaś.
       - Ale gdyby nie fakt, że się tak zmieniła…
       - Może to i dobrze? - spytał znienacka nastolatek. - Cóż, nie ukrywam, że to, co się stało, było okropne. Pewnie nie pozbędę się tego uczucia zdrady z jej strony. I zapewne w moim sercu pozostanie jakaś cząstka bólu z powodu tego, co się stało. Ale mimo wszystko nie żałuję. Gdyby ona wciąż tu była, na dodatek taka, jaką była kiedyś, prawdopodobnie wciąż byłbym między wami rozdarty. To, co się stało, uświadomiło mi, co się dla mnie tak naprawdę liczy. Cieszę się, że jest tak, jak jest. Cieszę się, że jesteś tu teraz ze mną. Chcę spędzać z tobą jak najwięcej czasu.
       Ponownie objął dziewczynę. Aya z rozkoszą wdychała jego zapach. Była pewna, że słowa, które przed chwilą wypowiedział, zapamięta do końca życia.
       Jeszcze kilka dni temu nie uwierzyłaby mu, gdyby powiedział coś takiego. Ale teraz było inaczej. Poprzedniego wieczoru wytworzyła się między nimi jakaś specyficzna więź - Aya miała szczerą nadzieję, że pozostanie ona nierozerwalna - dzięki której była zupełnie pewna, że nie skłamał, że podczas całej rozmowy był z nią całkowicie szczery.
       - Ja też tego chcę - wyznała tak cicho, że przez chwilę zastanawiała się, czy Zero to w ogóle usłyszał. Poczuła jednak, jak mocniej ją ściska, co prawdopodobnie było dowodem na to, że dosłyszał jej słowa.
***
       Kaori i Ichiru weszli do środka, gdzie czekała już na nich herbata. Usiedli i wypili ją w milczeniu. Potem trochę pogadali o błahostkach. Następnie Ichiru podziękował za gościnę i wrócił do akademika. Kao została jeszcze z mamą. Gdy tylko bliźniak wyszedł, Reiko usiadła koło córki i chwyciła jej ręce.
       - Bardzo się cieszę. Nigdy nie widziałam cię aż tak szczęśliwej - radowała się.
       - Wiem, mamo. Jestem naprawdę szczęśliwa. Ale byłabym jeszcze bardziej, gdyby byłby tu dyrektor. Wtedy ty byłabyś równie zadowolona jak ja - zasmuciła się.
       - Kao-chan. Wiem, że Kaien wróci. Nie wiem kiedy, ale poczekam. Mam dużo czasu. Teraz, kiedy szkołą zajmuje się Yagari, jestem spokojna o wszystko.
       - Uhm… - odparła, ale po chwili podniosła uradowany wzrok. - Ale Ayi wreszcie udało się przełamać co do Zero. Dziś znowu razem wyszli.
       - Wiem. Kiryuu-kun prosił mnie o pozwolenie na wyjście.
       - Nani?
       - Czeka ich chyba jakaś poważniejsza rozmowa.
       - Hai - zgodziła się. - Okāsan…
       - Uhm?
       - Chcę wstąpić do Związku. Możesz mi w tym jakoś pomóc? Nie wiem. Powiedz, co muszę umieć i zrobić.
       - Myślę, że nie będziesz miała większego problemu z dostaniem się tam. Umiejętności masz, pochodzisz mimo wszystko z rodziny Łowców. Teraz, kiedy kto inny stoi na czele Stowarzyszenia, nie powinno być problemów. Jeśli chcesz, możemy tam iść razem.
       - Przecież myślą, że ty…
       - Wiem, ale jak już mówiłam, nie ma starego prezesa. Pozostali mniej więcej zaufani ludzie. Opowiem im po części moją historię, podczas gdy ty pójdziesz się ubiegać o wstąpienie w szeregi Łowców.
       - Arigatō, mamo!
       Przytuliła ją. Zawsze, kiedy to robiła, wydawało jej się, że znów siedzą na kanapie w swoim rodzinnym domu, popijając herbatę i gadając o bzdetach.
       - W takim razie udamy się tam za kilka dni, zgoda?
       - Hai!
       Porozmawiały jeszcze chwilę o przyziemnych sprawach. Reiko poczęstowała też córkę ciasteczkami, które sama zrobiła - były przepyszne.
       Po jakimś czasie Kao zdecydowała, że będzie powoli wracać. Zaczynało się robić późno. Pocałowała matkę i uściskała ją mocno.
       - To pa! - rzuciła i wyszła.
       Przed domem siedział Ichiru. Widocznie na nią czekał.
       - Co tu robisz? - spytała.
       - Przyszedłem odprowadzić cię do dormitorium. Jest już późno, a nigdy nie wiadomo, kto się tu będzie szlajał.
       - Przecież są tu sami uczniowie - zaśmiała się.
       - Czy to zmienia postać rzeczy?
       - Troszeczkę. Zresztą… Nieważne.
       Złapała jego rękę i, rozmawiając, udali się w stronę żeńskiego akademika.
       - A właśnie. O czym chciałeś mi powiedzieć w lesie? - To pytanie wyprowadziło chłopaka z równowagi.
       - To nic takiego. Jeszcze będzie na to czas - rzucił.
       - Hm. Ok. Nie będę naciskać. I tak niedługo powiesz - odparła radośnie.
       - Być może… - stwierdził z nonszalanckim uśmiechem. Następnie ujął dłońmi jej brodę i nachylił się do niej. Musnął jej wargi swoimi bardzo delikatnie, co nie było w ich zwyczaju. Potem pogładził jej włosy.
       - Oyasumi, Kao - szepnął jej do ucha. - Przyjdę jutro po ciebie.
       Zrobiwszy to, odwrócił się i ruszył w swym kierunku. Kaori stała tak jeszcze przez chwilę z błyszczącymi oczyma. Kiedy już się otrząsnęła, powędrowała do swojego pokoju. Na korytarzu usłyszała głośne rozmowy Mio i Nio. Ayi jeszcze nie było.
       Ciekawe, co miał na myśli Ichiru… Wyglądało to trochę poważnie. Mogłam jednak zaczekać i dać mu powiedzieć. Teraz ciekawość będzie mnie zżerać. Ech…
       W celu zaprzestania zamartwiania się, mimo późnej pory, blondynka postanowiła wpaść na chwilę do koleżanek, a skoro ich pokój był blisko, nie miała problemu z napotkaniem przewodniczącej. Zapukała do drzwi.
       - Kaori-san? - zdziwiły się, widząc ją u progu drzwi.
       - Hej, dziewczyny. Słyszałam, że jeszcze nie śpicie. Mogę wpaść? - Puściła oko.
       - Oczywiście! - ucieszyły się. - Właśnie o tobie gadałyśmy!
       - Ach tak? Więc zaraz chcę wiedzieć, o co chodzi! - rzuciła radośnie, wchodząc do pokoju.
***
       Aya powoli uniosła powieki. Przez chwilę nie mogła dojść do tego, co się dzieje i gdzie właściwie jest. Odzyskawszy po kilku minutach jasność umysłu, zauważyła ze zdziwieniem, że wciąż jest w mieszkaniu Zero - i na dodatek siedzi na kanapie w jego objęciach. Uśmiechnęła się bezwiednie. Jej wzrok powędrował jednak na jedną ze ścian - a konkretniej na tę, na której wisiał zegar.
       - Shimatta! - krzyknęła, podniósłszy się gwałtownie.
       Kiryuu podskoczył w miejscu, właśnie się obudziwszy.
       - Co jest?! Pali się czy jak?!
       - Godzina! Popatrz na godzinę!
       Jego zaspany wzrok powędrował ku zegarowi.
       - Hm. Czy ja dobrze widzę? Jest trzecia nad ranem? - wymamrotał.
       - Tak! Właśnie! - Dziewczyna zdążyła już się zestresować na całego.
       - O rany! - ocknął się wreszcie chłopak. - Zasnęliśmy!
       - Kuso! Już dawno powinnam być w Akademii! Mam nadzieję, że Kao śpi, bo jak nie to… Jej, co ona sobie pomyśli?!
       - Nieważne. Chodź, odprowadzę cię. Choć z drugiej strony rozsądniej by chyba było, gdybyś po prostu została tu do rana. Jutro byś wszystko wyjaśniła…
       - Nie, nie - zaprotestowała. - Wracam.
       - No to chodźmy.
       - Nie musisz iść ze mną - zauważyła.
       - Przecież nie puszczę cię samej w środku nocy.
       - Nie jestem bezbronną ludzką dziewczynką. Potrafię o siebie zadbać.
       - Co nie zmienia faktu, że bym się tu denerwował. Chodź.
       Nie przyjął sprzeciwu.

       Aya pożegnała się z Zero i szybko weszła do pokoju.
       - Nēsan! Nareszcie jesteś! Dlaczego wróciłaś tak późno?!
       Brunetka szybko zaczęła uspokajać siostrę i tłumaczyć, co się stało. Kaori chyba nie miała już ochoty na kłótnię, bo po prostu stwierdziła, że uwierzy onēsan. Po czym padła na lóżko i momentalnie zasnęła. Aya odetchnęła z ulgą i sama też się położyła.






***
   Luuudzie! Mamy taką wenę, że wczoraj ledwo nas rodzice do łóżek wygonili! xD Dzisiaj też od rana piszemy. Pomysłów mamy sporo, zapał jest... Tak więc litujemy się nad tymi z Was, którzy domagają się szybko nowego rozdziału i tak oto ukazuje się on dzisiaj. Cieszcie się chwilą, bo po sobotnim rozdziale wyjeżdżamy na działkę bodajże na jakieś dwa tygodnie, więc długo nie ujrzycie nowości... A zapowiadają się całkiem ciekawe rozdziały. Uwierzcie, że macie przed sobą... mnóstwo przełomów, że się tak wyrazimy. Nasza radosna twórczość kwitnie! ^^ Dzisiejszy rozdzialik jest jeszcze z tych "przejściowych" i sielankowych, w następnym będzie się już coś działo. ;)
   Dziękujemy Wam serdecznie za te wszystkie wspaniałe słowa, które do nas kierujecie! :) Jest nam okropnie miło. :)
   Obie przepraszamy, że nie nadrobiłyśmy jeszcze zaległości u Was, ale po prostu nie  jesteśmy w stanie. Miałyśmy problemy z komputerem (przez co sporą część nowych rozdziałów zapisywałyśmy tradycyjnie, na kartkach o.O), a potem z internetem... A tak ogólnie to nie robimy nic poza pisaniem i rysowaniem, gomen. xD
   Oki, mata ne! Zapraszamy w sobotę na "Akceptację i jej brak". :)
[wpis z dnia 28.07.10] 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz