Promienie słońca, które nie zostały zatrzymane przez nie do końca
zasłonięte okno, musnęły delikatnie twarz Kaori. Blondynka uśmiechnęła się i
dopiero wtedy uniosła powieki. Przeciągnęła się i zamruczała w taki sposób, że
Ayi odgłos ten skojarzył się z dźwiękiem wydawanym przez kota. Brunetka
spojrzała na imōto.
- Ohayō - przywitała
się.
- Ohayō, Aya-nēchan!
- zaświergotała Kao.
„Nēchan”? Kao-chan od dawna tak na mnie nie mówiła. Dziwne, pomyślała siedemnastolatka, ale w głębi ducha cieszyła się, że
została nazwana w taki bardziej pieszczotliwy sposób.
- Jak się czujesz? -
spytała blondynka.
- Hm - zastanowiła
się Aya. - Słabo mi, ale w tym momencie nic mnie nie boli. To już jakiś plus -
odparła.
- Soka!
Dziewczęta wstały i rozpoczęły przygotowywanie się do szkoły.
Umyły się, ubrały w mundurki, uczesały…
Gdy były już gotowe, ruszyły w stronę stołówki. Kaori pobiegła do
Ichiru - co nie uszło uwadze Mio i Nio, które natychmiast nachyliły się do
siebie i rozpoczęły snuć domysły. Aya dosiadła się do Otsune. Z wypiekami na
twarzy opowiedziała przyjaciółce o wszystkim, co się wydarzyło.
- To cudownie! -
zawołała. - Tak się cieszę! - zapewniła.
Aya uśmiechnęła się
promiennie, po czym zabrała się wreszcie za swoją porcję płatków.
- Ohayō, mogę się
przysiąść? - spytał chłopak, który właśnie podszedł do stolika koleżanek.
- Och, Konosuke-kun!
Ohayō! - Umari uśmiechnęła się. - Aya, masz coś przeciwko? - zapytała.
- Ależ nie -
zapewniła brunetka. - Ohayō, Fuchida-kun.
Szatyn przysiadł się
więc do dziewczyn, kładąc równocześnie na stole swoją tacę.
- Ale ładna dzisiaj
pogoda! - zauważył Konosuke. - Macie już na dzisiaj jakieś plany? To znaczy -
po lekcjach?
- Hm, no tak -
odparła Aya.
- Ja nie - przyznała
rudowłosa.
- To może pójdziemy
się przejść i porozmawiać? - spytał wesoło. Umari oczywiście się zgodziła. Aya
stwierdziła, że nie będzie im już przeszkadzać. Szybko dokończyła śniadanie, po
czym powiedziała, że już pójdzie.
- Do zobaczenia na
lekcjach, Otsune.
- Hai, ja ne!
Przy innym stoliku Kaori w najlepsze gawędziła z Ichiru. Trochę
irytował ją fakt, że wiele osób się na nich patrzy - jakby na to nie spojrzeć,
i ona, i jej chłopak byli dość popularni w szkole. Informacja, że ona i młodszy
z bliźniaków ze sobą chodzą, stała się prawdopodobnie ciekawą okazją do plotek.
- Nie przejmuj się
tak - zaśmiał się chłopak.
- Nie przejmuję się
- naburmuszyła się blondynka. - Po prostu mnie to denerwuje. Każdy ma przecież
swoje życie, więc dlaczego tylu ludzi interesuje się tym, co dzieje się u kogoś
innego?
- Ciekawość to
ludzka rzecz - odparł ze wzruszeniem ramion Kiryuu.
- I pierwszy stopień
do piekła - wyszczerzyła zęby piętnastolatka.
- Też racja - przyznał
ze śmiechem Ichiru. - Hm, Kao? To co robimy po lekcjach?
- Och, nie wiem.
Wydaje mi się, że powinnam odwiedzić mamę i zobaczyć, jak się czuje. Wiesz, ona
kocha dyrektora. Tyle lat żyła bez niego, potem widziała się z nim dwa dni, a
teraz znów musieli się rozstać na jakiś czas. To smutne.
- Owszem. Ale nie
przejmuj się. Wszystko się ułoży. Dyrektora na pewno szybko wypuszczą. W końcu,
jakby na to nie spojrzeć, tak naprawdę nie zrobił niczego złego. Po prostu
postąpił niezgodnie z zasadami. Ale musiał to zrobić.
- Tak, ale w Związku
jest wiele dziwnych osób. Nie do końca rozumiem to wszystko. Dlatego… Dlatego
chcę zostać Łowczynią. Chcę stać się kimś, kto mógłby coś zmienić.
- Rodzi nam się
reformatorka, co?
- Może. - Kaori
puściła do towarzysza oko. Potem oparła łokieć na stole, a głowę na dłoni. -
Ech, myślisz, że uda mi się wstąpić do Związku?
- Myślę, że uda ci
się zdobyć każdy cel, jaki sobie w życiu postawisz. Jesteś silną dziewczyną,
dasz sobie radę - zapewnił.
- Silną? Sama nie
wiem - mruknęła. - Widzisz, to jest tak, że czasami czuję się niemalże…
potężna. Zdarza się, że dzieje się coś, co wyzwala we mnie jakąś taką energię,
dzięki której potrafię zrobić coś, co na pozór wydaje się trudne do
osiągnięcia. Ale bywają też chwile, kiedy czuję się jak słabe, nic nie wiedzące
o świecie dziecko. Kim tak właściwie jestem? Odważną wojowniczką czy zagubioną
istotką?
- Może jednym i
drugim? Posłuchaj, każdy ma jakieś wątpliwości dotyczące jego samego. Ja też
nie bardzo potrafię się odnaleźć w tym dziwnym świecie. Zrobiłem wiele rzeczy,
niektóre z nich każdemu normalnemu człowiekowi wydawałyby się złe, ale
większości decyzji naprawdę nie żałuję. Nieraz czułem się zagubiony. I teraz
też po części jestem. W sferze psychicznej wszystko mi się już chyba poukładało
- a to dzięki tobie. Gorzej z tą częścią fizyczną. Czuję się okropnie słaby w
porównaniu do tego, jaki byłem jeszcze… powiedzmy półtora miesiąca temu. Ale z
drugiej strony - nie jest też tak źle, jak było przed poznaniem Shizuki-sama.
- Rozumiem twoje
wątpliwości. Masz rację, chyba każdy musi się z jakimiś borykać.
Zakończyli ten temat i powrócili do rozważań a propos tego, co
mają zamiar robić po zajęciach.
- Hej, chodź ze mną
do mamy, dobrze? Chwilę porozmawiamy, a potem może wybierzemy się na jakiś
spacer czy coś…
- Zgoda - powiedział
chłopak.
- O, jesteś. Ohayō! - Aya delikatnie się uśmiechnęła.
Przechadzała się właśnie przed budynkiem szkolnym.
Zero przytulił dziewczynę.
- Ohayō - szepnął
jej do ucha.
Jej serce mocniej
zabiło, oczywiście zarumieniła się też odrobinę.
- Rany. Nie chce mi
się siedzieć na lekcjach - mruknął Kiryuu.
- Mnie też -
przyznała Aya. Trochę się denerwowała - i bynajmniej nie zajęciami, lecz
rozmową na temat Yuuki, która ją później czekała. Oczywiście sama tego chciała,
ale podświadomie bała się tego, co może usłyszeć.
Lekcje wydawały się być dłuższe niż zawsze, ale mimo tego
dziewczyny nie marudziły i ostro wzięły się do pracy. Chciały pokazać się
nauczycielom z odrobinę lepszej strony niż przed wakacjami. Ci podchodzili do
nich z lekkim dystansem, ale chyba zauważyli ich starania, gdyż pod koniec
lekcji zachowywali się w stosunku do nich normalnie. Było trudno, ponieważ Ayi
zaczęły znów doskwierać bóle. Po kilku pierwszych lekcjach postanowiła wrócić
do pokoju. Pozostałym kazała jednak zostać i się nią nie przejmować.
Podczas jednej z przerw Ichiru poszedł pogadać z bratem. Kaori
została więc na miejscu, rozmyślając o tym, jak zmieniła się przez ostatnie
wydarzenia. Nagle tuż przed nią wyrosły Mio i Nio.
- Ohayō, Kaori-san -
powiedziały razem.
- Ohayō, dziewczyny
- rzuciła blondynka. Poczuła wyrzuty sumienia. Może i się nie przyjaźnimy, ale jednak
dziwnie je tak olewać. Ech... W gruncie
rzeczy stoją po prostu poza tym całym chaosem. Może dlatego to mnie tak
denerwuje? Yare, yare, jak Aya mogła z tym tak długo żyć? - Przepraszam, że
do was wcześniej nie podeszłam… - zaczęła.
- Nie ma sprawy -
oznajmiła Mio. - Ostatnio chyba byłaś przybita i uważamy, że te wakacje dużo ci
dały.
- Hai, hai! Po
powrocie jesteś starą sobą!
Starą sobą?, pomyślała
Kao. Chyba nie do końca…
- Tak myślicie? -
spytała.
- Uhm. Dlatego nie
mamy ci za złe tego, że nie miałaś ochoty gadać.
- Arigatō… -
wykrztusiła blondynka.
- Zresztą - ciągnęła
Nio - chyba coś jeszcze pomogło ci wrócić do starej siebie, prawda?
- Albo raczej ktoś.
Uśmiechnęły się
przebiegle.
- Ty i Kiryuu-kun!
- Jesteście razem,
co nie?
- Eeto… - zmieszała
się. - Hai.
- Kya! - wykrzyknęły
zachwycone.
- Jak to się stało?
- Od kiedy?
- Całowaliście się?
- Mio, to było
głupie pytanie. Chyba logiczne, że tak!
- Ale spytać nie
mogę?
- A kto…
- Spokojnie,
dziewczyny. - Kao była rozbawiona. One
nigdy się nie zmienią! - Bo jeszcze się pokłócicie. To działo się od
jakiegoś czasu. Sama nie wiem, jak to wyszło. Na wakacjach. - Puściła oko. -
Jestem szczęśliwa!
- Od razu to widać.
Promieniujesz!
- Arigatō.
- Co powiesz na
popołudniowe ploteczki?
- Gomen, dzisiaj nie
mogę. Jestem już umówiona z…
- Ach, w takim razie
o nic więcej nie pytamy! - przerwały jej w pół słowa, domyślając się, o kogo
chodzi.
- Innym razem,
dobrze?
- Hai, hai! -
Dziewczyny się uśmiechnęły i, słysząc dzwonek, powoli wróciły na swoje miejsce.
- Odnowienie
znajomości? - szepnął do ucha Kao Ichiru. Dziewczyna podskoczyła w miejscu.
- Ichiru! Nie strasz
mnie tak - rzuciła z uśmiechem. - Sama nie wiem… Chyba już wypadłam z takiego
trybu życia. Wiesz… Życie tym, co robią inni, z kim, po co i tak dalej. Chcę
żyć swoim życiem. Nie czyimś. - Spojrzała na chłopaka. Był rozbawiony. - I z
czego się tak cieszysz? - zganiła go.
- Dziwnie to
wygląda. Ty mówiąca takie głębokie słowa. - Roześmiał się. - W ogóle
przejmująca się takimi rzeczami. To jakby wzajemnie się wyklucza. Gdzie się
podziała ta emanująca pozytywną energią dziewczyna, która niczym się nie
przejmuje i do każdego się uśmiecha?
- Wciąż nią jestem.
- Uśmiechnęła się szeroko. - Po prostu teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nie
warto żyć czyimś życiem, kiedy moje jest takie… pozytywne? - Zaśmiała się.
- Myślę, że…
- Zaczynamy lekcje!
Kiryuu, marsz na swoje miejsce - krzyknął nauczyciel, który z opóźnieniem
przyszedł do sali.
- Hai, hai - rzucił
znudzony, wstając. Z uśmiechem dał jeszcze Kao buzi w policzka i udał się na
swoje miejsce obok brata (za sprawą swej charyzmy udało mu się zamienić
miejscami z jednym z kolegów).
- Popisówka przed
klasą? - spytał cicho Zero, kiedy bliźniak usiadł.
- Niech Kao się
trochę pozawstydza. - Uśmiechnął się. - Słodko wtedy wygląda.
- Ech. Ty i te twoje
pomysły.
Nauczyciel zmierzył ich wzrokiem.
- Spotykasz się
potem z Ayą? - spytał już szeptem, kiedy nauczyciel odwrócił się w kierunku
tablicy.
- Uhm.
***
Aya spojrzała na zegar.
Hm, lekcje się już skończyły, zauważyła. Ech, moje złe
samopoczucie jest okropnie kłopotliwe, szczególnie zważywszy na to, że przez to
nie mogę być na lekcjach. Już i tak wszyscy mamy tydzień zaległości, a mi do
tego dojdą kolejne… A do tego nie mam pojęcia, jak długo będzie się utrzymywał
ten mój stan… Z drugiej strony, i tak wolę to niż bycie wampirem, stwierdziła.
Dlaczego to się dzieje tak szybko?, zapytała
samą siebie po raz kolejny. Chciałabym
wiedzieć więcej o samej sobie… Ale to niemożliwe, skoro jestem jedynym tego
rodzaju dhampirem.
Westchnęła. Podniosła się z łóżka i podeszła do okna. Odchyliła
ręką zasłonę i spojrzała w dół - na uczniów, którzy niespiesznie wracali do
dormitoriów.
Szczęściarze! Nie mają pojęcia o tym, jaki naprawdę jest ten
świat. Ale to dobrze. Niech żyją sobie w spokoju i nieświadomości.
Usłyszała ciche pukanie do drzwi.
- Proszę! -
zawołała.
Do pokoju weszła Otsune.
- Jak się czujesz? -
spytała z troską.
- Jakoś - mruknęła w
odpowiedzi brunetka, po czym rozkaszlała się.
- Aya? -
przestraszyła się Umari.
Szarooka podniosła uspokajająco rękę, dając znać przyjaciółce, że
zaraz jej przejdzie.
- Wkurzające -
podsumowała to, uspokoiwszy się już.
- Od kiedy tak
kaszlesz? - zapytała rudowłosa.
- Od dzisiaj. To był
chyba trzeci czy czwarty raz - odparła siedemnastolatka. - Nieważne. Jak było
na lekcjach, które przegapiłam? - zmieniła temat.
- Och, nic
ciekawego. Właściwie przyszłam tu po trosze jako posłaniec - Kiryuu-kun
poprosił mnie, bym mu przekazała, jak się czujesz. Teraz wszyscy wracają do
akademików, a on nie może tu sobie ot tak wchodzić.
- Ach, no tak. Cóż,
właściwie mam się z nim spotkać, ale coś mi się wydaje, że pogawędki lepiej
będzie odłożyć na wieczór, kiedy już będę w lepszej formie. - Skrzywiła się,
czując ból w okolicach kręgosłupa. - Możesz mu to przekazać? Wolę nie wychodzić
w takim stanie.
- Pewnie. To do
zobaczenia!
- Uhm. Ja ne!
***
- Idziemy już do mojej mamy? - spytała Kao. Szli z Ichiru za
rękę, wracali z przechadzki w lesie. Odwiedzili kilka miejsc, które kojarzyły
im się z nimi.
- Chciałabym jeszcze
wejść do Ayi. Mimo jej zapewnień, że nic jej nie będzie, martwię się.
- Za chwilę będzie
zmierzch. Powinno jej się już polepszać.
- Wiem…
- Ale chodźmy do
niej na chwilę - powiedział.
- Arigatō! -
Przytuliła się do niego i jak zawsze poczuła przyjemne ciepło. Gdy tak robiła,
czuła, że wszystko jest na swoim miejscu.
Udali się do żeńskiego dormitorium, ignorując fakt, że Ichiru nie
wolno tam wchodzić. Natknęli się tylko na dwie osoby, co nie sprawiło większych
problemów.
- Jak tam, nēsan? -
zawołała na progu blondynka.
Aya wykaszlała się,
zanim odpowiedziała.
- Świetnie -
powiedziała wreszcie, siląc się na wesoły ton.
- Taak, właśnie
widzimy - odezwał się chłopak.
- Ech, spokojnie,
słońce już zachodzi, więc zaraz będę jak nowa - rzekła z ulgą Aya.
- Hai! - Kaori
uśmiechnęła się. - W każdym razie… My zaraz idziemy do mamy. Chcesz pójść z
nami?
- Och, nie mogę.
Zaraz idę spotkać się z Zero.
- Hihi, rozumiem! -
wyszczerzyła zęby piętnastolatka. - Dobra, to my spadamy. Kiedy wrócisz?
- Hm. Pewnie późno -
odrzekła szczerze.
- Hehe, myślę, że ci
to podaruję! - Kao puściła do siostry oko. - To papa!
***
Aya uśmiechnęła się ciepło, gdy tylko zobaczyła Zero. Wypełniły
ją przyjemne uczucia i nagle poczuła się wprost cudownie szczęśliwa.
Chłopak odwzajemnił uśmiech. Dziewczyna zdała sobie sprawę z
tego, jak go uwielbia. Ten prawdziwy, całkowicie szczery, a nie wymuszony czy
ponury uśmiech. Jeszcze nie tak dawno temu nie potrafiłaby sobie wyobrazić
takiego wyrazu twarzy w jego wykonaniu. Ze zdziwieniem odkryła jednak, że
bardzo on do niego pasuje. Większość znajomych ze szkoły prawdopodobnie padłaby
trupem na ten widok. W końcu większość odbierała starszego z bliźniaków jako
chłodnego, marudnego i utrudniającego wszystko (innymi słowy - spotykanie się z
Nocną Klasą) prefekta. Nie znali jego prawdziwej natury - opiekuńczej,
kochającej, a także mocno skrzywdzonej przez smutną przeszłość.
Podeszła do niego powoli, choć czuła, że najchętniej puściłaby
się biegiem w jego kierunku i rzuciła się mu na szyję.
- Cześć - przywitała
się.
Chłopak ujął jej dłonie i złożył na jej ustach delikatny
pocałunek.
- Cześć - wyszeptał.
Serce nastolatki momentalnie przyspieszyło, ponadto jak zwykle
się zarumieniła.
Stali tak przez chwilę, trzymając się za ręce i po prostu na
siebie patrząc. Aya szczerze uwielbiała jego lawendowe oczy - była więc
naprawdę zadowolona z tego, że wreszcie mogła się w nie wpatrywać tak długo,
jak tylko chciała.
- Chyba warto by się już ruszyć - zauważył Kiryuu, przez co
wyrwał dziewczynę z zamyślenia.
- Ach, no tak. -
Ponownie oblała się rumieńcem.
Zero uśmiechnął się
na ten widok. W końcu ruszył się z miejsca, ciągnąc za sobą brunetkę.
- Dokąd idziemy? -
spytała.
- Do mnie - odparł.
- Do ciebie? -
zdziwiła się lekko. - Ale wiesz, że nie wolno mi wychodzić poza teren Akademii?
Tylko ty masz taki przywilej - zaśmiała się.
- Załatwiłem to z
twoją ciocią - odparł.
- Spryciarz.
Nie spieszyli się. Szli spokojnie w kierunku miasteczka,
trzymając się delikatnie za ręce i od czasu do czasu wymieniając między sobą
kilka zdań. Najczęściej jednak milczeli, jak to było w ich zwyczaju. Słowa były
zbędne. Nie czuli skrępowania, gdy milczeli. Cisza była im dobrze znana,
bezpieczna.
Po bliżej nieokreślonym czasie dotarli do celu. Mieszkanie
znajdowało się w jednej ze swego rodzaju kamieniczek. Nie było duże ani
szczególnie przestronne, ale w zupełności mogło wystarczyć dla jednej czy nawet
dwóch osób. Mieszkanko składało się z saloniku połączonego z sypialnią, kuchni,
łazienki i niewielkiego przedpokoju. W dużym pokoju po lewej stronie stało dość
spore jak na jedną osobę łóżko, szafka nocna, na której stała lampka, a w rogu
- naprzeciwko łóżka - komoda. Po prawej zaś wyglądająca na wygodną kanapa,
stolik do kawy, fotel, a oprócz tego parę regałów, szafek i tym podobnych
mebli. Zapewne w ciągu dnia dzięki oknu pomieszczenie było dobrze oświetlone,
teraz jednak wpadało przez nie jedynie światło księżyca.
Kuchnia była dobrze
urządzona, było w niej wszystko, co potrzebne. Stał w niej też nieduży stół
otoczony kilkoma krzesłami.
Aya obejrzała całe mieszkanie, łącznie z łazienką.
- Hej! Masz i wannę,
i prysznic! - zawołała.
- No tak - przyznał
z uśmieszkiem na twarzy.
- Jeej, nie
pamiętam, kiedy ostatnio wylegiwałam się w wannie! Chociaż może to i dobrze, że
w akademickich łazienkach mamy do dyspozycji tylko prysznice, bo w wannie
spędzałabym pewnie kilka godzin - zaśmiała się.
- Zabawna jesteś.
Tak się zachwycać najzwyklejszą w świecie wanną.
- Och, wiesz, że mam
świra na punkcie wody i kąpieli.
- Wiem, wiem. Jak
będziesz miała ochotę, to zawsze możesz wpaść i wziąć orzeźwiającą kąpiel.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi, zastanawiając się, czy zdobyłaby
się na to, by przyjść do mieszkania chłopaka, by się tam wykąpać.
Przeszli do saloniku. Dziewczyna usiadła na sofie - rzeczywiście
okazała się bardzo wygodna.
- Czegoś mi tu
brakuje - przyznała.
- Czego?
- Hm… - Zastanawiała
się przez chwilę. - Kwiatów - powiedziała wreszcie.
- Kwiatów? - Chłopak
z trudem powstrzymał śmiech. - Dlaczego dziewczyny zawsze muszą mieć w domu
kwiaty?
- Jak to dlaczego?
Sprawiają, że wnętrze jest przytulniejsze i weselsze. Powinieneś zainwestować w
jakąś roślinkę w doniczce na parapet i świeże kwiaty na stół w kuchni… Och, a
tutaj, na stoliku, też można by postawić…
Zero roześmiał się.
- Soka, soka! Dobrze,
zainwestuję w jakieś kwiatki. - Wyszczerzył zęby. - Ale ty pomożesz mi je
wybrać.
- Zgoda!
Uśmiechnęła się
promiennie.
- Dobra. To ja pójdę
zrobić coś do picia, a potem pogadamy.
Skinęła głową. Gdy chłopak wyszedł z pomieszczenia, Aya oparła głowę
na oparciu kanapy i przymknęła na moment oczy. Poczuła lekki strach na myśl o
rozmowie, która ich czekała. Bała się tego, co usłyszy na temat Yuuki.
Wiedziała, że była bardzo ważna dla Zero i choć próbowała się z tym pogodzić,
strasznie ją to denerwowało.
Siedemnastolatek wrócił po kilku minutach z kubkami aromatycznej
herbaty. Postawił je na stoliku, po czym usiadł na fotelu.
- Więc… - Zamilkł na
moment. - Powiedziałaś, że chcesz wiedzieć wszystko, tak?
Wolno pokiwała
głową.
- Zanim zacznę, chcę
wiedzieć coś jeszcze. Czy chcesz, żebym zakreślił ci ogólny zarys sprawy, czy
wolisz poznać szczegóły, nawet te, które ci się zapewne nie spodobają? -
zapytał z powagą.
- Ano… Nie pomijaj
niczego - poprosiła szeptem, spuszczając wzrok.
- Dobrze - zgodził
się. Zrobił jeszcze krótką pauzę, jakby zastanawiając się, od czego zacząć, po
czym zaczął swą opowieść.
***
Idąc w stronę domku dyrektora, Kao i Ichiru czuli na sobie
spojrzenia wracających do dormitoriów (uczniowie powinni juz siedzieć w swoich
pokojach, ale korzystali z nieobecności dyrektora i prefektów). Niektórzy się
uśmiechali, inni szeptali pomiędzy sobą. Mimo woli Kaori i Ichiru uśmiechali
się. Przyzwyczaili się do bycia w centrum uwagi. Kiedy wreszcie doszli do
miejsca nieuczęszczanego przez uczniów, zboczyli trochę z trasy i poszli do
lasu ogradzającego dom Kaiena.
- To nawet zabawne -
stwierdziła Kao. - Chociaż wolałabym z tobą spędzać więcej czasu sam na sam -
uśmiechnęła się.
Chłopak przygarnął ją do siebie. Zanurzył dłonie w jej spiętych w
koka włosach i delikatnie wypiął jej z nich klamrę.
- Pięknie tak
wyglądasz - powiedział. Dziewczyna w podziękowaniu rzuciła mu się na szyję,
darząc go namiętnym pocałunkiem. Spojrzał w jej zaszklone, niebieskie oczy. Pod
nimi spoczywały płonące policzki. Blondynka na chwilę odwróciła wzrok,
wpatrując się w okna domu. Ichiru jednak nie oderwał od niej oczu.
- Kaori… Ja… -
zaczął.
Ta położyła mu palec
na ustach.
- Nie teraz. -
Widząc jego zdziwioną twarz, dodała - Mama nas podgląda. Chyba powinniśmy już
iść.
Nieco zmieszany chłopak przytaknął. Piętnastolatka złapała go za
rękę i powędrowali do drzwi. Po chwili otworzyła je rozradowana Reiko.
- Konban wa,
Kao-chan, Kiryuu-kun - przywitała się.
- Konban wa -
odpowiedzieli chórem.
***
- Poznałem ją w wieku trzynastu lat - zaczął Zero. - Tuż po tej
masakrze urządzonej przez Shizukę. - Opowiedział Ayi o tym, jak to Yagari oddał
go pod opiekę Kaiena. - Dyrektor polecił Yuuki zająć się mną. Zaprowadziła mnie
do łazienki, przygotowała kąpiel… Zapytała, czy może pomóc mi zmyć krew. Nie
odpowiedziałem. W ogóle się nie odzywałem, ale ona i tak to zrobiła. Mówiła coś
do mnie uspokajającym i pełnym współczucia głosem… - Przez chwilę milczał, ale
potem podjął opowieść. Streścił w kilku zdaniach pierwsze dni spędzone w nowym
miejscu. - Czułem się okropnie. Ta świadomość, że moja rodzina została
wymordowana oraz fakt, że miałem stać się wampirem… Nie wiedziałem, co jest
gorsze. To wszystko tak bardzo mnie przerażało… Żałowałem, że tam nie zginąłem.
Razem z nimi. Z Ichiru… Nieraz wołałem go przez sen. Budziłem się, drżący i
zlany potem. Wtedy zawsze przychodziła do mnie Yuuki. Siadała albo kładła się
obok, głaskała mnie po głowie, zapewniała, że wszystko będzie dobrze i czekała,
aż zasnę. Niemal zawsze przy tym płakała, jakby robiła to za mnie…
Brunetka słuchała uważnie. Miała ochotę się rozpłakać albo czymś
rzucić ze złości - a najlepiej jedno i drugie - słysząc tyle dobrych rzeczy o
znienawidzonej wampirzycy. Siedziała jednak spokojnie, ukrywając irytujące
emocje.
Zero mówił dalej. Zdawał się już być niemal nieobecny - widocznie
zagłębił się we wspomnieniach. Opowiedział Ayi kilka istotniejszych szczegółów
z ostatnich lat, między innymi to, jak którejś nocy pierwszy raz spotkał
Kaname. Wcześniej dołączył też historię o tym, jak Kaien wziął go do Związku,
by Łowcy zrobili mu tatuaż powstrzymujący w znacznej mierze jego wampirze żądze
oraz o tym, jak zareagowała na to Yuuki. Po jakimś czasie przeszedł do
stosunkowo niedawnych wydarzeń. Starał się dokładnie opisać swoje uczucia w
danych chwilach. Przyznał się do tego, że przez długi czas sam nie wiedział, co
tak naprawdę czuł do Yuuki. Nie pominął nawet faktu, że którejś nocy, tej,
podczas której miał sen, w którym zabił przyjaciółkę, miał ochotę ją pocałować.
Opowiedział też dokładnie, jak z jego perspektywy wyglądały ostatnie dni
spędzone z młodą Kurosu, która potem okazała się być siostrą Kaname.
Aya nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że drży. Zakryła usta
dłonią, a oczy powoli zaczęły napełniać się niechcianymi łzami.
Kiryuu westchnął. Od dłuższego czasu wpatrzony był w okrągłą
powierzchnię herbaty znajdującej się w kubku, który obejmował obiema dłońmi.
- Taak… I to by było
na tyle - skwitował wszystko. Przez moment patrzył jeszcze na napój, po czym
zdał sobie sprawę z tego, że dziewczyna jeszcze się nie odezwała. Podniósł
wzrok. Musiał przyznać sam przed sobą, że spodziewał się takiej reakcji z jej
strony. Odłożył kubek na stolik i podniósł się z fotela, by ułamek sekundy później
usiąść na kanapie tuż obok przyjaciółki. Przytulił ją - delikatnie, ale pewnie.
- To bez sensu -
odezwała się łamiącym się głosem. - Gdybyście wszyscy byli bohaterami jakiejś
mangi czy książki, mimo wszelkich przeszkód, prawdopodobnie bylibyście razem.
Wszystko na to wskazywało. Tak dobrze wam było ze sobą, tyle dla siebie
nawzajem zrobiliście…
- Ale to nie żadna
durnowata manga. To prawdziwe życie.
- Nawet jeśli! -
żachnęła się. - Jak to się stało, że zostaliście wrogami? Po tym wszystkim…
- Dobrze wiesz
dlaczego.
Musiała przyznać mu rację, ale nadal nie mogła uwierzyć, że to
wszystko, co między nimi było, tak po prostu poszło się ciąć.
- Wprawdzie jest
jeszcze Kuran, ale mimo tego czuję się, jakbym weszła między was - powiedziała
cicho Aya.
- No i dzięki Bogu
za to! - odparł dość głośno Zero.
Brunetka wyswobodziła się z uścisku i spojrzała bacznie na
chłopaka.
- Mówiłem ci już,
jak bardzo jesteś dla mnie ważna. I w jaki sposób mnie uratowałaś.
- Ale gdyby nie
fakt, że się tak zmieniła…
- Może to i dobrze?
- spytał znienacka nastolatek. - Cóż, nie ukrywam, że to, co się stało, było
okropne. Pewnie nie pozbędę się tego uczucia zdrady z jej strony. I zapewne w
moim sercu pozostanie jakaś cząstka bólu z powodu tego, co się stało. Ale mimo
wszystko nie żałuję. Gdyby ona wciąż tu była, na dodatek taka, jaką była
kiedyś, prawdopodobnie wciąż byłbym między wami rozdarty. To, co się stało,
uświadomiło mi, co się dla mnie tak naprawdę liczy. Cieszę się, że jest tak,
jak jest. Cieszę się, że jesteś tu teraz ze mną. Chcę spędzać z tobą jak
najwięcej czasu.
Ponownie objął dziewczynę. Aya z rozkoszą wdychała jego zapach.
Była pewna, że słowa, które przed chwilą wypowiedział, zapamięta do końca
życia.
Jeszcze kilka dni temu nie uwierzyłaby mu, gdyby powiedział coś
takiego. Ale teraz było inaczej. Poprzedniego wieczoru wytworzyła się między
nimi jakaś specyficzna więź - Aya miała szczerą nadzieję, że pozostanie ona
nierozerwalna - dzięki której była zupełnie pewna, że nie skłamał, że podczas całej
rozmowy był z nią całkowicie szczery.
- Ja też tego chcę -
wyznała tak cicho, że przez chwilę zastanawiała się, czy Zero to w ogóle
usłyszał. Poczuła jednak, jak mocniej ją ściska, co prawdopodobnie było dowodem
na to, że dosłyszał jej słowa.
***
Kaori i Ichiru weszli do środka, gdzie czekała już na nich
herbata. Usiedli i wypili ją w milczeniu. Potem trochę pogadali o błahostkach.
Następnie Ichiru podziękował za gościnę i wrócił do akademika. Kao została
jeszcze z mamą. Gdy tylko bliźniak wyszedł, Reiko usiadła koło córki i chwyciła
jej ręce.
- Bardzo się cieszę.
Nigdy nie widziałam cię aż tak szczęśliwej - radowała się.
- Wiem, mamo. Jestem
naprawdę szczęśliwa. Ale byłabym jeszcze bardziej, gdyby byłby tu dyrektor.
Wtedy ty byłabyś równie zadowolona jak ja - zasmuciła się.
- Kao-chan. Wiem, że
Kaien wróci. Nie wiem kiedy, ale poczekam. Mam dużo czasu. Teraz, kiedy szkołą
zajmuje się Yagari, jestem spokojna o wszystko.
- Uhm… - odparła,
ale po chwili podniosła uradowany wzrok. - Ale Ayi wreszcie udało się przełamać
co do Zero. Dziś znowu razem wyszli.
- Wiem. Kiryuu-kun
prosił mnie o pozwolenie na wyjście.
- Nani?
- Czeka ich chyba
jakaś poważniejsza rozmowa.
- Hai - zgodziła
się. - Okāsan…
- Uhm?
- Chcę wstąpić do
Związku. Możesz mi w tym jakoś pomóc? Nie wiem. Powiedz, co muszę umieć i
zrobić.
- Myślę, że nie
będziesz miała większego problemu z dostaniem się tam. Umiejętności masz,
pochodzisz mimo wszystko z rodziny Łowców. Teraz, kiedy kto inny stoi na czele
Stowarzyszenia, nie powinno być problemów. Jeśli chcesz, możemy tam iść razem.
- Przecież myślą, że
ty…
- Wiem, ale jak już
mówiłam, nie ma starego prezesa. Pozostali mniej więcej zaufani ludzie. Opowiem
im po części moją historię, podczas gdy ty pójdziesz się ubiegać o wstąpienie w
szeregi Łowców.
- Arigatō, mamo!
Przytuliła ją.
Zawsze, kiedy to robiła, wydawało jej się, że znów siedzą na kanapie w swoim
rodzinnym domu, popijając herbatę i gadając o bzdetach.
- W takim razie
udamy się tam za kilka dni, zgoda?
- Hai!
Porozmawiały
jeszcze chwilę o przyziemnych sprawach. Reiko poczęstowała też córkę
ciasteczkami, które sama zrobiła - były przepyszne.
Po jakimś czasie Kao zdecydowała, że będzie powoli wracać.
Zaczynało się robić późno. Pocałowała matkę i uściskała ją mocno.
- To pa! - rzuciła i
wyszła.
Przed domem siedział Ichiru. Widocznie na nią czekał.
- Co tu robisz? -
spytała.
- Przyszedłem
odprowadzić cię do dormitorium. Jest już późno, a nigdy nie wiadomo, kto się tu
będzie szlajał.
- Przecież są tu
sami uczniowie - zaśmiała się.
- Czy to zmienia
postać rzeczy?
- Troszeczkę.
Zresztą… Nieważne.
Złapała jego rękę i,
rozmawiając, udali się w stronę żeńskiego akademika.
- A właśnie. O czym
chciałeś mi powiedzieć w lesie? - To pytanie wyprowadziło chłopaka z równowagi.
- To nic takiego.
Jeszcze będzie na to czas - rzucił.
- Hm. Ok. Nie będę
naciskać. I tak niedługo powiesz - odparła radośnie.
- Być może… -
stwierdził z nonszalanckim uśmiechem. Następnie ujął dłońmi jej brodę i
nachylił się do niej. Musnął jej wargi swoimi bardzo delikatnie, co nie było w
ich zwyczaju. Potem pogładził jej włosy.
- Oyasumi, Kao -
szepnął jej do ucha. - Przyjdę jutro po ciebie.
Zrobiwszy to, odwrócił się i ruszył w swym kierunku. Kaori stała
tak jeszcze przez chwilę z błyszczącymi oczyma. Kiedy już się otrząsnęła,
powędrowała do swojego pokoju. Na korytarzu usłyszała głośne rozmowy Mio i Nio.
Ayi jeszcze nie było.
Ciekawe,
co miał na myśli Ichiru… Wyglądało to trochę poważnie. Mogłam jednak zaczekać i
dać mu powiedzieć. Teraz ciekawość będzie mnie zżerać. Ech…
W celu zaprzestania zamartwiania się, mimo późnej pory, blondynka
postanowiła wpaść na chwilę do koleżanek, a skoro ich pokój był blisko, nie
miała problemu z napotkaniem przewodniczącej. Zapukała do drzwi.
- Kaori-san? -
zdziwiły się, widząc ją u progu drzwi.
- Hej, dziewczyny.
Słyszałam, że jeszcze nie śpicie. Mogę wpaść? - Puściła oko.
- Oczywiście! -
ucieszyły się. - Właśnie o tobie gadałyśmy!
- Ach tak? Więc
zaraz chcę wiedzieć, o co chodzi! - rzuciła radośnie, wchodząc do pokoju.
***
Aya powoli uniosła powieki. Przez chwilę nie mogła dojść do tego,
co się dzieje i gdzie właściwie jest. Odzyskawszy po kilku minutach jasność
umysłu, zauważyła ze zdziwieniem, że wciąż jest w mieszkaniu Zero - i na
dodatek siedzi na kanapie w jego objęciach. Uśmiechnęła się bezwiednie. Jej
wzrok powędrował jednak na jedną ze ścian - a konkretniej na tę, na której
wisiał zegar.
- Shimatta! -
krzyknęła, podniósłszy się gwałtownie.
Kiryuu podskoczył w
miejscu, właśnie się obudziwszy.
- Co jest?! Pali się
czy jak?!
- Godzina! Popatrz
na godzinę!
Jego zaspany wzrok powędrował ku zegarowi.
- Hm. Czy ja dobrze
widzę? Jest trzecia nad ranem? - wymamrotał.
- Tak! Właśnie! -
Dziewczyna zdążyła już się zestresować na całego.
- O rany! - ocknął
się wreszcie chłopak. - Zasnęliśmy!
- Kuso! Już dawno
powinnam być w Akademii! Mam nadzieję, że Kao śpi, bo jak nie to… Jej, co ona
sobie pomyśli?!
- Nieważne. Chodź, odprowadzę
cię. Choć z drugiej strony rozsądniej by chyba było, gdybyś po prostu została
tu do rana. Jutro byś wszystko wyjaśniła…
- Nie, nie -
zaprotestowała. - Wracam.
- No to chodźmy.
- Nie musisz iść ze
mną - zauważyła.
- Przecież nie
puszczę cię samej w środku nocy.
- Nie jestem
bezbronną ludzką dziewczynką. Potrafię o siebie zadbać.
- Co nie zmienia
faktu, że bym się tu denerwował. Chodź.
Nie przyjął sprzeciwu.
Aya pożegnała się z Zero i szybko weszła do pokoju.
- Nēsan! Nareszcie
jesteś! Dlaczego wróciłaś tak późno?!
Brunetka szybko zaczęła uspokajać siostrę i tłumaczyć, co się
stało. Kaori chyba nie miała już ochoty na kłótnię, bo po prostu stwierdziła,
że uwierzy onēsan. Po czym padła na lóżko i momentalnie zasnęła. Aya odetchnęła
z ulgą i sama też się położyła.
***
Luuudzie! Mamy taką wenę, że wczoraj ledwo nas rodzice do łóżek wygonili! xD Dzisiaj też od rana piszemy. Pomysłów mamy sporo, zapał jest... Tak więc litujemy się nad tymi z Was, którzy domagają się szybko nowego rozdziału i tak oto ukazuje się on dzisiaj. Cieszcie się chwilą, bo po sobotnim rozdziale wyjeżdżamy na działkę bodajże na jakieś dwa tygodnie, więc długo nie ujrzycie nowości... A zapowiadają się całkiem ciekawe rozdziały. Uwierzcie, że macie przed sobą... mnóstwo przełomów, że się tak wyrazimy. Nasza radosna twórczość kwitnie! ^^ Dzisiejszy rozdzialik jest jeszcze z tych "przejściowych" i sielankowych, w następnym będzie się już coś działo. ;)
Dziękujemy Wam serdecznie za te wszystkie wspaniałe słowa, które do nas kierujecie! :) Jest nam okropnie miło. :)
Obie przepraszamy, że nie nadrobiłyśmy jeszcze zaległości u Was, ale po prostu nie jesteśmy w stanie. Miałyśmy problemy z komputerem (przez co sporą część nowych rozdziałów zapisywałyśmy tradycyjnie, na kartkach o.O), a potem z internetem... A tak ogólnie to nie robimy nic poza pisaniem i rysowaniem, gomen. xD
Oki, mata ne! Zapraszamy w sobotę na "Akceptację i jej brak". :)
Luuudzie! Mamy taką wenę, że wczoraj ledwo nas rodzice do łóżek wygonili! xD Dzisiaj też od rana piszemy. Pomysłów mamy sporo, zapał jest... Tak więc litujemy się nad tymi z Was, którzy domagają się szybko nowego rozdziału i tak oto ukazuje się on dzisiaj. Cieszcie się chwilą, bo po sobotnim rozdziale wyjeżdżamy na działkę bodajże na jakieś dwa tygodnie, więc długo nie ujrzycie nowości... A zapowiadają się całkiem ciekawe rozdziały. Uwierzcie, że macie przed sobą... mnóstwo przełomów, że się tak wyrazimy. Nasza radosna twórczość kwitnie! ^^ Dzisiejszy rozdzialik jest jeszcze z tych "przejściowych" i sielankowych, w następnym będzie się już coś działo. ;)
Dziękujemy Wam serdecznie za te wszystkie wspaniałe słowa, które do nas kierujecie! :) Jest nam okropnie miło. :)
Obie przepraszamy, że nie nadrobiłyśmy jeszcze zaległości u Was, ale po prostu nie jesteśmy w stanie. Miałyśmy problemy z komputerem (przez co sporą część nowych rozdziałów zapisywałyśmy tradycyjnie, na kartkach o.O), a potem z internetem... A tak ogólnie to nie robimy nic poza pisaniem i rysowaniem, gomen. xD
Oki, mata ne! Zapraszamy w sobotę na "Akceptację i jej brak". :)
[wpis z dnia 28.07.10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz