poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XIII, rozdział LXIV - "Akceptacja i jej brak"


       Lekki wiaterek delikatnie owionął bladą twarz Ayi, kilka zbłąkanych promyków słońca padło na jej skórę.
       Otworzyła oczy, przetarła powieki i leniwie się przeciągnęła. Przez chwilę zastanawiała się nad tym, jak to możliwe, że poczuła wiatr - w końcu zauważyła, że okno było otwarte, a zasłony niezaciągnięte.
       Coś jej nie pasowało, ale postanowiła się tym nie przejmować. Poleżała jeszcze przez moment, wspominając ostatnie dni, rozmowy i wydarzenia. Uśmiechnęła się bezwiednie.
       Byłam taka głupia!, zaśmiała się w duchu. To przecież wyglądało tak, jakbym na siłę próbowała unieszczęśliwić samą siebie. A przy okazji innych. Nie dostrzegałam miłości wokół siebie, nie potrafiłam w nią wierzyć… Jak wiele się zmieniło w ciągu tych kilku ostatnich dni!
       Rzuciła okiem na śpiącą imōto. Stwierdziła, że nie będzie jej póki co budzić - do lekcji pozostało jeszcze wystarczająco dużo czasu.
       Wyciągnęła z szafy mundurek, wzięła wszystko, co było jej potrzebne i ruszyła do łazienki. Na korytarzu uświadomiła sobie nagle, co jest nie tak - czuła się dobrze, choć jakoś dziwnie. Nic ją nie bolało, nie kaszlała, ale z drugiej strony… czuła się po prostu inaczej - choć nie potrafiła póki co określić, na czym ta różnica miałaby polegać.
       Położyła przy umywalce swoje rzeczy, po czym zerknęła w swoje odbicie w lustrze. Zamarła.
       Wyglądała niby tak samo, ale zupełnie inaczej. Wciąż była ładna, ale zdawała się nie być już idealna, zdecydowanie nie wyglądała na boginię czy kogoś w tym rodzaju. Miała podkrążone oczy, usta jakby lekko popękane, a włosy i oczy nie lśniły tak, jak zazwyczaj.
       Zamrugała kilkakrotnie.
       Wyglądam jak… człowiek, uprzytomniła sobie.
       Zaczęła się zastanawiać, co sprawiło tę zmianę. Stwierdziła, że pomyśli o tym podczas brania prysznica. Weszła do kabiny i puściła wodę. Chciała się zrelaksować, czyli w jej przypadku pobawić się manipulowaniem przezroczystymi kroplami, jednak coś sprawiło, że nie mogła sięgnąć po moc. Nie, w ogóle jej tam nie było…
       Nagle poczuła się dziwnie pusta i miała ochotę się rozpłakać. Spróbowała jeszcze stworzyć płomień ognia albo w jakiś sposoby wykorzystać moc wiatru, ale nie mogła.
       Moje moce… Nie ma ich. Zniknęły, uświadomiła sobie. Była zaskoczona i na swój sposób przerażona. To było dla niej coś całkiem nowego. I, musiała to przyznać, nic przyjemnego.
       Skonsternowana przerwała kąpiel, szybko się wytarła i założyła mundurek. Szybkim krokiem wróciła do pokoju.
       Kaori już nie spała.
       - O, jesteś - przywitała się młodsza. - Coś nie tak, Aya?
       Gdy ta zwróciła się do siostry, Kao oprzytomniała.
       - Wyglądasz inaczej. Spałaś dziś? Dobrze się czujesz?
       - Spałam i niby nie czuję się źle. Tylko jakoś… dziwnie. Coś jest nie tak.
       - Hm. Wyglądasz, jakbyś po prostu zarwała nockę. Masz strasznie podkrążone oczy.
       - To nic. Wiesz, co mnie przeraża? - spytała Aya.
       - Co?
       - Nie mogę użyć żadnej mocy… - przyznała, wciąż skonsternowana.
       - Jak to? Myślałam, że przemiana dobiega końca i wszystko będzie teraz mocniejsze.
       - Ja tak samo… Jest mi słabo, ale to nie to, co wcześniej. Czuję się, jakby tak miało być, jakby to było w pewien sposób normalne. Takie… ludzkie.
       - Wiesz co? Zawsze, kiedy cię widzę, masz taką… Hm. Aurę? Inną niż wszyscy. Zero też ją ma. Może jako dziecko Łowców wyczuwam takie rzeczy. Ale dziś jej nie ma. Wyglądasz całkiem… zwyczajnie.
       - Co się ze mną stało?
       - Jesteś tak jakby…
       - Człowiekiem - powiedziały równo.
       Wspólnie ustaliły, że poczekają na dalszy bieg wydarzeń i pójdą do szkoły.
       - W gruncie rzeczy zawsze chciałaś być normalnym człowiekiem - powiedziała cicho Kaori w drodze na lekcje. Czy mi się wydaje, czy chodzi z mniejszą gracją niż zwykle?, zastanawiała się.
       - Tak, ale… Nigdy nie myślałam, że to będzie tak wyglądać. Czy ludzie z natury są tacy słabi?
       - Cóż… Nie wiem, jak się czułaś zazwyczaj, ale myślę, że chyba tak to wygląda. Chcesz, żeby tak zostało?
       - Sama nie wiem… Myślałam, że będę szczęśliwa, ale… brakuje mi tego, co było. Bez mocy, bez tego wszystkiego, czuję się taka… pusta w środku.
       - Rozumiem. Poczekamy, zobaczymy. Tymczasem chodźmy na lekcje i nie myślmy o tym, dobrze?
       - Spróbuję - mruknęła Aya i razem z siostrą udała się w ciszy na zajęcia.

       Naprawdę próbowała o tym nie myśleć, ale to było najzwyczajniej w świecie niemożliwe. Jak mogłaby ignorować fakt, że ni z tego, ni z owego stała się zwykłym, słabym i przeciętnym człowiekiem? Cały czas uczyła się oswoić z myślą, że niebawem zostanie wampirem, a tu nagle sytuacja całkiem się odwróciła. To było więcej niż dziwne.
       Na przerwie podeszła do niej Otsune. Brunetka opowiedziała jej o wszystkim. Potem oddaliła się, by porozmawiać z Zero. Był tak zdziwiony usłyszanymi wiadomościami, że nie wiedział nawet, co powiedzieć i jak zareagować. Aya zauważyła też, że w ogóle nie wyczuwa wampirzej aury chłopaka.
       Na kolejnych zajęciach Aya praktycznie bez przerwy wpatrywała się w słońce za oknem. Jego światło prawie jej nie raziło. To było pozytywne doświadczenie.
       W ciągu całego dnia poznawała świat widziany oczami normalnego człowieka. Wciąż zaskakiwał ją fakt, jak słabymi istotami są ludzie. Czuła się dziwnie, jakby stała się kimś zupełnie innym. Jakby niechcący wylądowała w ciele jakiejś ludzkiej dziewczyny podobnej do niej i nie mogła się stamtąd wyrwać.
       Zmysły mocno osłabły. Ostatnimi czasy Aya często wyciszała się i wsłuchiwała w czyjeś bijące serce, czy też podziwiała jeden z ptasich koncertów. Teraz nie mogła tego uczynić. Świat stał się jakiś dziwnie szary, niewyraźny i cichy. Nie podobało jej się to.
       Wieczorem przekonała się też, że nie widzi w ciemności. Wśród otaczającej ją czerni potykała się o to, co stawało jej na drodze. Straciła nawet swój dawny refleks, grację i płynność ruchów, zwinność…
       Była kompletnie zdezorientowana. Nie bardzo dochodziło do niej to, co inni do niej mówili. Reiko, Kao, bliźniacy i Otsune zapewniali, że wszystko będzie dobrze. Uczniowie spoglądali na nią ze zdziwieniem, zastanawiając się, co się stało z jej nadludzkim pięknem i zgrabnymi ruchami i pytając, czy dobrze się czuje. To Kaori najczęściej odpowiadała za nią. „Od paru dni jest trochę przeziębiona, ale na pewno szybko jej przejdzie”, zapewniała.
       Aya bardzo chciała w to wierzyć.
       - Zawsze chciałam być człowiekiem, zwykłą nastolatką… - powiedziała powoli do imōto. Siedziała przy biurku i bezmyślnie wpatrywała się w księżyc jaśniejący za oknem. - Ale teraz… Czuję się okropnie. To nie jestem ja. Nie przywykłam do bycia taką słabą istotą. I… nie umiem żyć bez więzi z wodą. Inne moce mogłabym sobie podarować, ale woda… to część mnie. Tak samo widzenie w ciemności. I wyczulone zmysły, które początkowo były straszne, ale teraz widzę, że dzięki nim świat jest bardziej barwny i szczegółowy. - Zamilkła na moment. Blondynka słuchała uważnie. - Brakuje mi nawet tego irytującego w pewnym sensie wyczuwania wampirów. Gdyby wciąż była tu Nocna Klasa, pewnie utrata tej umiejętności by mną jakoś specjalnie nie wstrząsnęła, ale teraz czuję się dziwnie, kiedy widzę Zero, a nie mogę go wyczuć. Nie czuję tego cudownego zapachu, który wokół siebie roztacza. I pomyśleć, że kiedyś ta woń w pewien sposób przyprawiała mnie o dreszcze. Teraz chcę ją po prostu znowu poczuć…
       - Nēsan - przerwała jej Kao. - Wydaje mi się, że dzięki temu, co się stało… wreszcie zaakceptowałaś to, kim jesteś.
       Aya z zamyśleniem pokiwała głową.
       - Uhm. Masz rację. Nie jestem człowiekiem, nie potrafię nim być. Jestem dhampirem - powiedziała z powagą. - Nie ma sensu uciekać od tego, kim się jest. Trudno mi tylko pogodzić się z myślą, że czeka mnie przemiana w wampira. Chyba po prostu najlepiej jest mi być tym czymś pośrodku. Ani człowiekiem, ani wampirem. Ale to niemożliwe, niestety. Albo pozostanę takim słabym człowiekiem, jakim jestem dzisiaj, albo krwiożerczą bestią. Żadna z tych perspektyw nie przypada mi do gustu, ale muszę pogodzić się z tym, kim jestem. Choć to okropnie trudne…
       - Jestem z ciebie dumna, Aya-nēsan - uśmiechnęła się blondynka.
***
       - Wróciła! Moc wróciła! - zaświergotała Aya, wpadając do pokoju po przyjściu z łazienki. - Popatrz! - zwróciła się do Kaori. Wytworzyła sporą ilość wody i sprawiła, że ta niczym wstęga ją otoczyła. Na jej twarzy widniał promienny uśmiech.
       - Ano, nēsan… Trochę się tu mokro zrobiło - zauważyła Kao, powstrzymując śmiech.
       - To nic! - zawołała brunetka, w jednej chwili wszystko wysuszając. - Yoshi. Teraz jestem sobą. Tylko… Hm. Wciąż dobrze się czuję. To trochę dziwne.
       - Może to nie była jednak ta „ostateczna” przemiana? Może kolejny skutek uboczny zdobycia jakiejś nowej umiejętności?
       - Tak to wygląda, ale czułam… Wciąż czuję… że „koniec” się już zbliża - wyznała Aya. - Ech, sama już nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Moje życie jest okropnie zakręcone.
       - Nie tylko twoje - wyszczerzyła zęby Kaori. - Jej, lepiej się zbierajmy, bo nie zdążymy na lekcje!

       Wyszło na to, że zdążyły - przyszły nawet nieco za wcześnie. Kaori w podskokach podbiegła do Ichiru, a Aya zdała tymczasem najnowsze relacje Zero i Otsune.
       Na zajęciach siostry starały się podzielić swoją uwagę między lekcję i własne rozmyślania. Blondynka wciąż próbowała się domyślić, co takiego chciał jej powiedzieć w lesie Ichiru. Aya z kolei myślała o chwilowym byciu człowiekiem (zdawało jej się, jakby wydarzyło się to wieki temu, a nie zaledwie wczoraj) i o tym, jak mimo strachu przed tym, co ją czeka, jest szczęśliwa. Miała wrażenie, że wszystko się jakoś ułożyło. Przemiana nagle straciła na znaczeniu, liczyło się coś całkiem innego.
       Tak bardzo się cieszę, że mam na kogo liczyć! Rodzina, choć nie łączą mnie z nią więzy krwi, zawsze mnie wspiera… Przyjaciele, choć nie ma ich wielu, zawsze są przy mnie…
       To były jej ostatnie myśli, zanim osunęła się w ciemność i nicość.
       Aya padła na ławkę, całkowicie bezwładna. Kaori krzyknęła, przestraszona. Otsune, bliźniacy i kilka innych osób stłoczyło się wokół sióstr Mitsui, sensei musiał przepchnąć się przez tłum gapiów, by dojść do nieprzytomnej uczennicy.
       Blondynka zaczęła nieco panikować.
       Przecież ostatnio czuła się dobrze! Co się tak nagle stało, do cholery?!
       Ichiru starał się uspokoić dziewczynę. Zero zbladł. Oczy Umari napełniły się łzami. Żadne z nich tak naprawdę nie wiedziało, dlaczego boi się tak bardzo. Podobne sytuacje się już przecież zdarzały. W głębi duszy czuli jednak, że tym razem to, co się dzieje, jest naprawdę poważne.
***
       Kaori siedziała na kanapie w objęciach Reiko. Drżała.
       - Będzie dobrze - zapewniła ją matka.
       Aya została przeniesiona do domku dyrektora, w którym jednak obecnie mieszkała tylko dorosła Mitsui. Minęła jakaś godzina od czasu, gdy brunetka zemdlała, choć wszystkim wydawało się, że minęły już całe wieki. Dziewczyna nie otworzyła oczu nawet na chwilę, płytko oddychała, jej serce biło nienaturalnie powoli.
       Zero okropnie się denerwował i bynajmniej się z tym nie krył. Chodził nerwowo w kółko, co okropnie irytowało jego bliźniaka, który w końcu wyciągnął go na zewnątrz, żeby trochę oprzytomniał. Nerwowa atmosfera udzieliła się wielu osobom - także Otsune, która siedziała razem z Kao i Reiko w salonie oraz Yagariemu, który dowiedział się już, co się stało.
       Kaori miała pustkę w głowie.
       Co się dzieje? Dlaczego czuję się tak, jakby nēsan miała… umrzeć?, pytała samą siebie, trzęsąc się okropnie.
       Z pokoju, w którym leżała Aya, dobiegł wrzask. Reiko i jej córka gwałtownie wstały i pobiegły do tamtego pomieszczenia. Krzyk usłyszał też Zero - mimo tego, że był na zewnątrz.
       Brunetka miała szeroko otwarte oczy, w których dostrzec można było przerażenie i niewyobrażalne wręcz cierpienie. Po twarzy ciekły jej łzy bólu.
       Kao wybuchła płaczem, Ichiru siłą wyciągnął ją z pokoju. Umari zakryła usta dłonią. Musiała wrócić do salonu i usiąść, w przeciwnym bądź razie na pewno by zemdlała. Reiko drżała i płakała, nie wiedziała, jak może pomoc przybranej córce.
       Zero był tak blady, jak jeszcze nigdy wcześniej. Jak w transie podszedł do cierpiącej dziewczyny i ujął jej dłoń.
       - Aya… - wyszeptał.
       - Bo…oli… - zdołała tylko jęknąć.
***
       Aya słyszała wokół siebie różne dźwięki. Niektóre brzmiały jak płacz, inne jak słowa. Tak naprawdę jednak nic konkretnego do niej nie docierało.
       Czuła ból dosłownie w całym ciele. Miała wrażenie, że bolała ją osobno każda komórka ciała. Nie sądziła, że można znieść takie męki. Nie sądziła, że można w ogóle czuć coś takiego. Dlaczego nie mogła zemdleć? Chciała pogrążyć się w nicości, przestać cierpieć. Każda z okrutnych tortur, jakie wymyśliła w przeszłości ludzkość, byłaby lepsza od tego, co właśnie musiała znosić.
       Szczęście, które odczuwała niby to tak niedawno, zdawało się być tylko jakimś mglistym wspomnieniem. Twarze ukochanych osób stały się w jej myślach zamazane. Teraz nie było nic oprócz nieznośnego bólu i wszechogarniającego ją przerażenia.
***
       Mieli świadomość, że to w końcu przejdzie. Musiało. Ale strach pozostał. Wszyscy uspokoili się jednak choć odrobinę, gdy Aya ponownie straciła przytomność. „Dzięki temu przynajmniej nie cierpi”, powtarzali sobie. Nie mieli pojęcia, jak bardzo się mylą. Dziewczyna nie odczuwała żadnej różnicy miedzy byciem przytomną lub nie. Cały czas cierpiała tak samo. Nie miała chwili wytchnienia.
       Zastanawiali się, co począć. Szpital w niczym by tu nie pomógł, dobrze to wiedzieli. Mieli też świadomość, że to już ostateczna przemiana. Bali się jednak o to, czy nastolatka zdoła ją w ogóle przeżyć.
       - Chyba najlepiej będzie, jeśli na jakiś czas wezmę ją do siebie - odezwał się w pewnym momencie Zero.
       - Co takiego?! - zdumiała się Kaori.
       Starszy z braci spojrzał uważnie na Reiko. Kobieta skinęła w zrozumieniu głową - jedynie ich dwoje było świadkiem tego, jak Aya bezwiednie łapała się za szyję, jakby dręczyło ją już pragnienie.
       - To chyba jedyny rozsądny pomysł - zgodziła się.
       - Ale dlaczego? - zapytała piętnastolatka. Była całkiem czerwona, oczy miała opuchnięte i wciąż pełne łez.
       - Zaraz zacznie odczuwać żądzę krwi - powiedział cicho Zero. - Może nawet już ją odczuwa. Kiedy odzyska świadomość - albo nawet nie - prawdopodobnie przez jakiś czas nie będzie potrafiła się powstrzymać. Może się zdarzyć tak, że rzuci się na pierwszego lepszego, żeby się posilić. - Mówił to z widocznym przygnębieniem. - Nie możemy dopuścić do tego, by skrzywdziła kogoś z was lub innych uczniów.
       - Mówisz tak, jakby była jakimś potworem - wyszeptała z wyrzutem blondynka. - Ty przecież długo się powstrzymywałeś.
       - To całkiem inna sytuacja - zaprzeczył Kiryuu. - Nie możemy z pewnością przewidzieć tego, co się może wydarzyć. Lepiej zachować środki ostrożności. Na wszelki wypadek.
       - Ja również mogę z nią zostać!
       Zero spojrzał na nią wilkiem.
       - Wiesz doskonale, że gdyby cię skrzywdziła, nigdy by sobie tego nie wybaczyła - warknął. - Pomyśl o tym, jak ona się będzie niebawem czuła.
       Kaori zacisnęła pięści, ale wiedziała, że kolega ma rację.
***
       Na moment Aya odzyskała względną jasność umysłu. Zdążyła tylko spostrzec kilka szczegółów - po pierwsze, wciąż cierpiała. Po drugie, zdawało jej się, że nie jest na terenie Akademii, lecz gdzieś indziej. Po trzecie zaś, siedziała w objęciach Zero. Wzięła głęboki oddech, który okazał się kolejną dokładką bólu, jednak mimo tego poczuła się ledwie zauważalnie lepiej, wdychając ukochany zapach Kiryuu.
       Nie mogła wytrzymać. Pragnęła tylko jednego.
       - Zabij mnie… - poprosiła. - Błagam…
       Poczuła tylko, że chłopak mocniej ją ściska. Nie sprawił jej tym większego bólu, bo nie można było już bardziej cierpieć.
       - Proszę - wyszeptała jeszcze, po czym na powrót straciła jasność umysłu.
***
       Kaori ostatnio często siedziała w domku dyrektora. Prawie codziennie razem z Otsune piły herbatę przygotowaną przez Reiko. Wszystkie były przybite. Oczy miały opuchnięte od płaczu, policzki czerwone. Siedziały w milczeniu, każda zagłębiona we własnych myślach.
       Dlaczego… Dlaczego ona musi znosić coś takiego? Czy rzeczywiście mniej cierpi, kiedy jest nieprzytomna? Co się z nią teraz stanie?! Będzie prawdziwym wampirem? Czuję, że będzie się działo coś strasznego. Tak bardzo się boję. Kiedy to się skończy? Kiedy będę mogła się z nią zobaczyć? Tak bardzo tego pragnę… Zero praktycznie przez cały czas z nią jest, wiem co u niej tylko od Ichiru. Ona by mnie nie skrzywdziła. Nie Aya… Kuso… Nie mogę zaakceptować tego, co się dzieje. To zbyt niesprawiedliwe…
       - Może już jutro pójdziesz do szkoły, Kao-chan? - przerwała ciszę Reiko. Blondynka od kilku dni nie uczęszczała na zajęcia, Otsune za to chodziła wybiórczo na niektóre lekcje.
       - Sama nie wiem. Nie chcę, żeby ludzie mnie wypytywali o to, co się dzieje z Ayą - rzuciła.
       - To jest naprawdę ciężkie. Mnie codziennie ktoś o to pyta. „Co u niej?” i tak dalej - powiedziała cicho Umari.
       - Przecież nawet my tego do końca nie wiemy - mruknęła ze smutkiem Kaori. - Cały czas jest w takim stanie, w jakim była tych kilka dni temu. Skąd mamy wiedzieć, jak się czuje i co przeżywa?! - wzburzyła się i omal nie wybuchła płaczem. Muszę być silna! Muszę podnieść na duchu mamę i Umari-san. Wzięła głęboki wdech, by się nieco uspokoić. - Ale da radę. Jest silna i już niedługo będzie najbardziej ludzkim wampirem, jakiego znamy. Stanie się jeszcze silniejsza. Więc już wkrótce się obudzi i będzie sobą. To jej ostatnie cierpienie.
       Wymusiła uśmiech.
       - Masz rację, Mitsui-san - powiedziała Otsune. - Chodźmy jutro do szkoły i nie przejmujmy się pozostałymi.
       - Hai - odparła.
       Gdy rudowłosa poszła do siebie, Reiko zaproponowała blondynce, aby ta się wprowadziła.
       - Jest ci pewnie ciężko mieszkać w tym pokoju samej. Ja w pustym domu też nie czuję się najlepiej. Może na jakiś czas pomieszkamy razem, jak za dawnych czasów?
       - Arigatō, okāsan. Z chęcią. Pójdę po swoje rzeczy. W takim razie widzimy się wieczorem.
       - Mata ne, Kao-chan.
       Mimo swej „przemowy”, Kaori nadal czuła się okropnie. Od kilku nocy nie spała, była wykończona. Poszła do siebie, spakowała się, a potem przekazała matce rzeczy i wróciła jeszcze na chwilę do akademika. Patrząc na pusty pokój, miała ochotę się wypłakać i mimo woli poszła do męskiego dormitorium. Były lekcje, więc nikogo nie spotkała. Bez pukania weszła do pustego pokoju Ichiru, który poszedł dowiedzieć się czegoś nowego na temat zdrowia Ayi. Zauważywszy, że na łóżku leży jego bluza, Kao sięgnęła po nią. Następnie podeszła pod ścianę i powoli się po niej osunęła. Drżąc, zwinęła się w kłębek. Do jej oczu napłynęły łzy, które spływały powoli po jej twarzy. Wypełniały ją myśli o cierpiącej siostrze. Chcąc je odgonić, przycisnęła do siebie bluzę. Zapach ukochanego momentalnie ją uspokoił. Oddech stał się regularny i po chwili dziewczyna zasnęła.
       Kiedy się obudziła, pierwszym, o czym pomyślała, był wypełniający jej nozdrza zapach bliźniaka. Powoli otworzyła oczy. W pierwszym momencie zauważyła, że jest ciemno i światło w pokoju tworzy wiszący na niebie księżyc. Potem spostrzegła, że nie leży już na podłodze, tylko w łóżku przykryta kołdrą. Poczuła też, że jest obejmowana. Powoli odwróciła się za siebie. Widok chłopaka leżącego obok niej i wpatrującego się w nią swymi lawendowymi, iskrzącymi się w świetle księżyca oczami, oszołomił ją. Uśmiechnął się delikatnie. Następnie rękoma, którymi ją obejmował przyciągnął ją do siebie. Obdarzył dziewczynę subtelnym, ale pełnym emocji pocałunkiem. Można było w nim wyczuć troskę, jaką ją darzył. Kao przypomniała sobie właśnie, że mało czasu spędzali razem od chwili, gdy z Ayą zaczęło się źle dziać. Gdy była z Kiryuu, czuła się najszczęśliwsza na świecie, dlatego wmawiała sobie, że to niesprawiedliwe, ponieważ nie powinna się tak czuć, kiedy Aya cierpi. Teraz jednak nie chciała go odrzucać. Gdyby nie to, że się od niej oderwał i coś mówił, chętnie objęłaby go i zaczęła całować.
       - Wyspałaś się? - spytał z czułością.
       - Hai. Arigatō za wszystko - szepnęła. Odzyskała jednak światłość umysłu. - Ale… Chyba powinnam już iść. Obiecałam mamie, że będę u niej nocować, dopóki z Ayą się nie polepszy. Która jest właściwie godzina? - Zaczęła niezgrabnie wstawać, uwalniając się z uścisku.
       - Chwilę przed północą. Odprowadzę cię.
       - Nie trzeba… - zaczęła.
       - Nie marudź już. Idziemy - powiedział i wygramolił się z łóżka. Był ubrany w dres i luźną, szarą bluzkę. Złapał ją za rękę i wyszli. Na korytarzu spotkali Tsudę. Ten jednak był już przyzwyczajony wizytami blondynki w akademiku. Do tego, widząc jej opuchniętą twarz, machnął tyko ręką, żeby się pospieszyli. W ciszy doszli pod dom. Światła w salonie były zapalone.
       - Mimo wszystko twoja mama nie będzie zachwycona, widząc mnie tu o tej porze - rzucił. - Wracam.
       - Uhm… - zgodziła się cicho.
       Chłopak puścił jej rękę i zaczął się oddalać. Kao jednak nie wytrzymała. Odwróciła się i dogoniła chłopaka, momentalnie wczepiając się w jego plecy.
       - Gomen… - szepnęła. - Czuję się nieswojo. Aya cierpi, podczas gdy ja mogę być przy tobie, szczęśliwa. Czy to w porządku wobec niej?
       - Baka - powiedział. - Przecież widzę, jak bardzo się o nią martwisz. Na pewno chciałaby, żebyś choć na chwilę o tym zapomniała. Zresztą… Zero jest przy niej cały czas. Mam nadzieję, że mimo tego, co przechodzi, jakoś odczuwa jego obecność.
       - Twoje słowa zawsze są takie mądre… - Otarła łzy o jego bluzkę. Ten odwrócił się do niej przodem. Przytulił ją mocno, następnie dał jej całusa w czoło.
       - Oyasumi nasai, Kao.
       - Ichiru… Oyasumi - rzuciła, po czym podeszła do domu i zapukała do drzwi. Matka niemal od razu je otworzyła. Po godzinie obie spały już w swych łóżkach.
***
       Zero usłyszał ciche, pełne bólu jęknięcie. Odłożył talerz na stolik i wstał z fotela. Natychmiast podszedł do Ayi. Leżała na prawym boku, przodem zwrócona do ściany, lekko skulona.
       Przez większość czasu chłopak siedział lub leżał obok niej, obejmując ją lub ściskając jej dłoń. Co jakiś czas wpadał do niego Ichiru, by dowiedzieć się, jak sprawy stoją. Nic się jednak nie zmieniało.
       Chwilę wcześniej Kiryuu odszedł od dziewczyny na moment - przyrządził sobie na szybko jakąś kanapkę, bo nic nie jadł od kilku dni. Wyszło jednak na to, że wziął zaledwie dwa czy trzy gryzy, a potem tylko wpatrywał się w jedzenie, już go nie ruszając.
       - Aya…? - szepnął. Po raz kolejny do jego serca zawitała nadzieja, że być może jej cierpienie wreszcie się zakończy.
       Ku jego ogromnemu zdziwieniu, nastolatka powoli obróciła się na plecy. Oddychała szybko i nieregularnie. Mocno zacisnęła zęby i powieki, a ręce na kołdrze.
       - Aya? - powtórzył z troską Zero.
       Nagle szeroko otworzyła oczy. Miały krwistoczerwoną barwę.
       Więc… to już…, pomyślał. Z jednej strony czuł ulgę, gdyż dziewczyna prawdopodobnie już tak nie cierpiała. Z drugiej jednak, zauważył, że jest mu okropnie smutno. Czuł też strach. Mimo woli bał się, że charakter brunetki może się zmienić. Nie chciał tego. Pragnął mieć ją taką, jaką była wcześniej.
       Przez jakąś minutę Aya wpatrywała się w sufit. Zero doskonale wiedział, że nie odzyskała jeszcze jasności umysłu. To było widać.
       Dziewczyna nienaturalnie powoli odwróciła głowę w lewo. Czerwone oczy zaczęły wpatrywać się w chłopaka. Nie na jego twarz, zauważył, lecz na szyję. Wyglądała tak, jakby wsłuchiwała się uważnie w dźwięk jego pulsującej krwi.
       Podniosła się wolno do pozycji siedzącej, nie odwracając wzroku od jego szyi.
       Już po chwili obejmowała go - nie czule, lecz zupełnie obojętnie w stosunku do niego - całą swą uwagę skupiając na jego szyi.
       Przysunęła się do niego. Poczuł na skórze dotyk jej języka. Wszystko robiła tak wolno, że niemal podskoczył, gdy nagle gwałtownie wbiła kły w jego szyję. Poczuł tępy ból. Dziewczyna z pewnością nawet nie starała się zrobić tego delikatnie.
       Czuł się jakoś dziwnie, jakby to nie działo się naprawdę. Od dawna wiedział, że to się w końcu stanie. Miał świadomość, że Aya niebawem zmieni się w prawdziwego wampira, czy tego chce, czy nie. Nie miała wyboru. Jednak teraz, gdy naprawdę do tego doszło, Kiryuu czuł się dziwnie zagubiony. I ten strach, że ją straci… Tak, jak Yuuki…
       Jęknął cicho, gdy dziewczyna wgryzła się w niego jeszcze mocniej. Wydawało mu się, że specjalnie, z pełną premedytacją, sprawia mu tyle bólu. Dlaczego to robiła?
       Miał wrażenie, że pije jego krew już całe wieki, ale wreszcie wyjęła kły z jego szyi. A właściwie wyszarpała, sprawiając mu tym jeszcze większy ból. Wiedział, że skóra praktycznie od razu się zagoi, ale bolał go przede wszystkim sam fakt, że nastolatka świadomie go raniła.
       Powoli, jakby się tym rozkoszując, zlizała stróżkę krwi, która spływała po szyi przyjaciela. Potem odsunęła się trochę. Oczy odzyskały swą szarą barwę.
       Zero zauważył dwie zmiany.
       Po pierwsze, blizna, którą Aya miała na lewym policzku - pamiątka po Shizuce - zniknęła.
       Po drugie, dziewczyna nie pachniała tak, jak zwykły wampir (czyli w taki sposób, jak jeszcze przed chwilą - miała to już od jakichś trzech dni). Pachniała jak czystokrwisty.
       - Nie… - wyszeptał z przerażeniem i niedowierzaniem w lawendowych oczach.
       Błagam, nie… To niemożliwe…
       Brunetka uśmiechnęła się szeroko, pokazując białe kły.
       - Zdziwiony? - spytała szyderczym tonem. Zmrużyła lekko oczy, wpatrując się w chłopaka. Widząc jego konsternację, zachichotała.
       - Aya… Jak…?
       - Zabawnie wyglądasz. Jeszcze lepiej niż wtedy, gdy dałam ci „przyjacielskiego całusa na zgodę”. Pamiętasz go jeszcze?
       Dlaczego ona nagle…?
       Nie doczekawszy się odpowiedzi, dziewczyna wstała i ruszyła w kierunku drzwi.
       - Matte! Dokąd idziesz?! - zawołał Kiryuu.
       - Głupie pytanie. Zabawić się, oczywiście. Najlepiej będzie, jeśli pójdę do Akademii. Będzie tam więcej śmiechu niż tu, w miasteczku. Też tak sądzisz? Może się przyłączysz? Będzie raźniej i zabawniej! Ty też wyglądasz na głodnego. Pościsz czy jak?
       - Przestań się wygłupiać… - poprosił cicho Zero, mając nadzieję, że siedemnastolatka nie mówi serio.
       - Ale przynudzasz - mruknęła z dezaprobatą. Zacmokała z niesmakiem. - Ech, spadam stąd. Ja ne.
       Ruszyła w kierunku drzwi, ale chłopak doskoczył do niej i złapał ją za nadgarstek.
       - Co się z tobą stało? - zapytał.
       Aya uśmiechnęła się drwiąco i z tym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy odwróciła się w stronę kolegi.
       - Jak to co? - spytała słodkim tonem. - To chyba oczywiste. Moja wampirza połowa pożarła tę drugą, ludzką - oznajmiła, przeszywając chłopaka wzrokiem.
       Miał wrażenie, jakby pękło mu serce. Szeroko otworzył oczy, a jego ręka jakby sama z siebie puściła przegub dziewczyny i zawisła bezwładnie.
       Czy to możliwe, że stało się to, czego obawiał się najbardziej? Jak to się stało, że usłyszał dokładnie takie same słowa jak zaledwie kilka tygodni temu? Wtedy, kiedy Yuuki okazała się być czystokrwistą wampirzycą. Wtedy, kiedy całkowicie go olała i w pewien sposób zdradziła. Wtedy, gdy tak go zraniła… Czy to możliwe, że teraz miał stracić kolejną przyjaciółkę? W dodatku w taki sam sposób?
       Nie. Nie mógł na to pozwolić. Nie tym razem. Nie teraz, gdy wiedział już, co do niej czuje. Nie teraz, gdy relacje między nimi wreszcie się wyjaśniły.
       Ayę wyraźnie bawiło jego cierpienie. Zaśmiała się w okrutny sposób.
       - Żałosne - wycedziła, po czym znów ruszyła ku wyjściu.
       Zero złapał ją mocno od tylu.
       - Puść mnie - rozkazała dziewczyna.
       - Nie - odparł pewnie.
       - Mogę się zdenerwować - ostrzegła. - A kiedy jestem zła, potrafię być bardzo nieprzyjemna. Oczywiście nie twierdzę wcale, że walka z tobą byłaby nudna, ale zrozum, że mam teraz coś lepszego do roboty. Wolę urządzić masakrę w spokojnej Akademii niż bawić się z tobą w kotka i myszkę, a poza tym…
       - Obiecałaś - przerwał jej.
       - Hę? - zdziwiła się.
       Kiryuu obrócił ją do siebie. Trzymał ją teraz za ramiona. Patrzył prosto w jej oczy.
       - Mówiłaś, że mam się nie martwić - przypomniał.
       - Że co? Rany, a co mnie to obchodzi? Martw się lub nie, twoja sprawa.
       - Obiecałaś, że nigdy się nie zmienisz - powiedział głośno i wyraźnie. - Obiecałaś mi to. Zapomniałaś?
       - Ja niczego nie… - zaczęła, po czym nagle złapała się za głowę. - Au! - wrzasnęła, po czym zaczęła przeklinać ile wlezie.
       Po chwili upadla.
       Zero ją złapał. Ukląkł na podłodze, trzymając dziewczynę w swoich ramionach.
***
       Aya zauważyła, że nic ją nie boli. Czuła się cudownie. Po tak długim czasie cierpienia nadeszło wreszcie ukojenie. Było jej ciepło, wygodnie i miło.
       Uniosła powieki i zamrugała kilkakrotnie. Czy jej się wydawało, czy zobaczyła Zero? Uśmiechnęła się.
       - Umarłam? - wyszeptała. - Więc niebo jednak istnieje?
       Spodobała jej się ta myśl.
       - Aya?
       Usłyszawszy głos ukochanego i poczuwszy jego cudowną woń, brunetka poczuła się jeszcze lepiej.
       - Teraz jesteś aniołem? - spytała dziecięcym tonem. - Jej…
       - Nie jestem aniołem - zaprzeczył. - A ty wcale nie umarłaś.
       - Nie?
       Naprawdę się zdziwiła. Patrzyła na niego jeszcze przez chwilę. Uniosła dłoń i pogładziła jego policzek.
       - I tak wyglądasz jak anioł.
       - Może upadły. - Spróbował się uśmiechnąć. - Jak się czujesz?
       - Dobrze. Nic mnie nie boli, wiesz?
       Podniosła się odrobinę i natychmiast przestało już być tak wspaniale.
       Nagle poczuła okropne pragnienie. Miała wrażenie, że płonie od środka - a źródłem tego wewnętrznego pożaru jest jej gardło.
       Dopiero teraz tak naprawdę uświadomiła sobie, co się stało i kim tak właściwie jest.
       Zaczęła szybko i nieregularnie oddychać. Złapała się za szyję.
       - Boli… - jęknęła cicho. - Zero…
       - Już dobrze - uspokoił ją. - Napij się.
       Spojrzała na niego z przerażeniem. Normalnie szare oczy, teraz ponownie krwistoczerwone, lśniły ze strachu i niedowierzania.
       - To ci sprawi ulgę. Przestaniesz cierpieć. Przynajmniej na jakiś czas.
       Pokręciła głową.
       - Nie… Nie… Nie mogę…
       - Możesz. Musisz zacząć się przyzwyczajać. Jeśli tego nie zrobisz, umrzesz. Albo gorzej.
       Oszaleję, tak? To jest „gorsze”? Ma rację. Ale i tak… nie mogę. Mam go skrzywdzić?
       - Taka była umowa, pamiętasz?
       - Nie mogę… - powtórzyła z uporem, mimo wszystko wpatrując się już jednak w jego szyję.
       Kiryuu wziął sprawy w swoje ręce. Siłą przysunął twarz dziewczyny do swojej szyi.
       Nie potrafiła już utrzymać głodu na wodzy. Wbiła kły w jego skórę.


       Na początku po prostu zaspokajała swoje pragnienie. Dopiero kiedy ból w gardle stał się łatwiejszy do zniesienia, zwróciła uwagę na inne rzeczy.
       Usłyszała? Wyczytała? Nie… Raczej „wyczuła” myśli - albo raczej emocje - Zero. Z jednej strony czuł swego rodzaju smutek z powodu tego, że ona sama jest już wampirem. Z drugiej jednak, odczuwał też wielką ulgę. Wzruszyła się, kiedy dowiedziała się, że chłopak w pewnym sensie cierpiał razem z nią. Teraz zaś cieszył się, że jej ból minął. Wiedział, że będzie ciężko, ale zdecydował, że zrobi wszystko, by pomóc przyjaciółce.
       Oderwała się wreszcie od jego szyi. Dopiero wtedy zauważyła, że po twarzy płyną jej łzy, a wzrok ma z ich powodu zamazany.
       Zacisnęła dłonie na bluzce przyjaciela, wtuliła w nią twarz.
       - Przepraszam - załkała. - I dziękuję - dodała po kilku sekundach.
       Przytulił ją czule i uspokajająco pogłaskał po głowie.
       - Teraz lepiej? - spytał.
       - Ta…ak… - przyznała.
       - Yokatta. Nie chcę już, byś cierpiała. Nie mogłem patrzeć na to, jak się męczysz.
       - Nie zostawisz mnie? Mimo tego, kim teraz jestem? - wychlipała.
       - Oczywiście, że nie. Pamiętaj tylko o obietnicy. Zawsze bądź sobą.
       - Pamiętam - zapewniła. - Będę.
       Wtedy rozpłakała się na całego.






***
  Ohayo, tu Aya. :) Kao-chan jeszcze śpi, a ja stwierdziłam, że dodam już nowy rozdział, bo co poniektórzy z niecierpliwością go wyczekiwali...
  Tradycyjnie dziękujemy wszystkim naszym ukochanym czytelniczkom! Jesteście świetne, dziewczyny! :) Ach, no i po raz kolejny przepraszam- wciąż mam u Was zaległości, ale powoli nadrabiam...
   No i sielanka się skończyła, mamy jeden z przełomowych momentów. Niestety, na kolejny rozdział będziecie musiały trochę poczekać... Jak już pisałyśmy w poprzedniej notce, wyjeżdżamy, więc w przyszłym tygodniu najprawdopodobniej nie będzie rozdziału (aczkolwiek jest na to cień szansy).
  Ten dzisiejszy rysuneczek... Hmm, średnio udany, ale jest. xD Wystarczy na niego kliknąć, by powiększyć. ;) No i pojawił się nowy rysunek, tym razem na początku obecnego tomu, czyli XIII (jakoś miałam ochotę go narysować xD).
   Hmm, to by chyba było na tyle. :) Buziaki, kochane! Bai, bai!
[wpis z dnia 31.07.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz