- Jesteś jeszcze piękniejsza, niż sobie wyobrażałem - oznajmił
cud-chłopak. Odezwał się wreszcie, bo ani Aya, ani Zero jakoś nie mogli wydobyć
z siebie głosu. - Tak bardzo się cieszę, że wreszcie się spotkaliśmy…
- Jak to możliwe? -
wyszeptała dziewczyna, patrząc z zachwytem na Shoutou. - Nie miałam pojęcia, że
jest jeszcze ktoś inny… Ktoś taki jak ja.
- Przyznam, iż przez
długi czas też nie zdawałem sobie z tego sprawy - rzekł, pochłaniając brunetkę
wzrokiem. - Któregoś dnia spotkałem jednak twego ojca… Nawet nie wiem, jak to
się stało, a nagle wiedziałem już, że nie jestem sam. - Uśmiechnął się
olśniewająco. - To cudowne uczucie, prawda? - dodał z entuzjazmem, nagle
chwytając szarooką za ręce.
- Taak… - odparła
niepewnie, nie wiedząc zupełnie, jak się zachować.
Kiryuu bezceremonialnie wyrwał jej dłonie z uścisku rąk „młodego
boga”.
Aya była co najmniej speszona. Wyczuła napięcie pomiędzy
chłopakami. Kiedy na nich spojrzała, zauważyła, że piorunują się wzrokiem. Gdy
Suzaku pochwycił wzrok nastolatki, szybko zmienił minę na olśniewająco piękną i
sympatyczną. Zero to olał i nie zmienił podejścia.
- Och, cóż tak
stoimy w przejściu! - zawołał wesoło książę. - Wejdźcie, wejdźcie!
Tak też zrobili. Osiemnastolatek z niechęcią i nietęgą miną,
dziewczyna zaś z ciekawością. Gospodarz zaprowadził ich do oficjalnego salonu.
Nagle skądś pojawił się służący.
- Co podać? -
spytał, kłaniając się nisko i z szacunkiem.
Shoutou spojrzał na gości z oczekiwaniem. Ci nie bardzo
wiedzieli, co mają do wyboru.
- Powiedzcie po
prostu, na co macie ochotę - zachęcił Suzaku. - Dla mnie będzie espresso.
Aya i Zero też coś w końcu zamówili.
- Tak więc… Co
chciałabyś wiedzieć? - zapytał młodzieniec. - Wspomnę, iż ja znam dość dobrze
twą historię, z kolei ty pewnie nie masz pojęcia, skąd ja się wziąłem i tak
dalej…
- Ano… Hm, w sumie
racja - przyznała siedemnastolatka. Trochę irytował ją fakt, że Shoutou wciąż
się na nią patrzy (i to z takim uwielbieniem, jakby była najpiękniejszą w
świecie księżniczką), a jej chłopaka całkowicie już ignoruje. - No więc….
Przepraszam, jak mam się do ciebie zwracać? - spytała na początek.
- Po imieniu,
oczywiście. Możesz darować sobie przyrostki - oświadczył, szczerząc zęby.
- Hm, no dobrze,
Suzaku… - Dziwnie jej było zwracać się po imieniu do osoby, którą dopiero co
poznała. - Więc… jak to z tobą jest? Kim są twoi rodzice?
- U mnie jest
odwrotnie niż u ciebie - zaczął. - To matka, Naoko Shoutou, jest czystokrwistą.
Moim ojcem był człowiek. Nazywał się Sanjuro Nishimura. - Zamyślił się na kilka
sekund. - Zmarł, gdy miałem kilka lat, ale dobrze go pamiętam. Jak już zapewne
wiesz, mamy lepszą pamięć niż ludzie, zwykłe wampiry czy Łowcy. - Zaakcentował
ostatnie słowo, zerkając wymownie na Zero.
- Jak… umarł? -
zapytała cicho brunetka.
- Och, to była…
Całkiem inna sytuacja niż u ciebie - powiedział. - Był chory. Jeszcze zanim
poznał moją matkę. - Jego wyraz twarzy zmienił się. Stracił tę irytującą,
olśniewającą nutkę i stał się zwyczajnie smutny. No, może nie „zwyczajnie”.
Raczej pięknie smutny. Widocznie pogrążył się we wspomnieniach. - To była
nieuleczalna choroba. Doskonale wiedział, że nie pozostało mu dużo czasu. Ale…
nie obchodziło go to. Do czasu, gdy poznał moją matkę. Zakochał się w niej chyba
od pierwszego wejrzenia. Ona… Ona też go zauważyła. Chciała się z nim bliżej
poznać, ale on odpychał ją od siebie, bo wiedział, że ich związek nie miałby
przyszłości ze względu na jego śmiertelną chorobę. Ale ona się nie poddawała.
Właściwie nie rozumiała, dlaczego tak bardzo jej na nim zależało. W końcu był
tylko zwykłym człowiekiem, kruchą istotą, której życie przemijało tak szybko,
że dla wampirów było to zaledwie okamgnienie. Wiedziała jednak, że chce go
poznać. W końcu udało jej się porządnie z nim porozmawiać… Wtedy wpadł już w
jej sidła. W sidła miłości. Pokochali się na poważnie. Mamy nie obchodził fakt,
że taka miłość jest zakazana. On nic nie wiedział… Z początku. Odkrył prawdę w
dość… nieprzyjemny sposób, bo na własnej skórze. Któregoś dnia moja matka
napotkała jakieś trudności… Stało się coś niedobrego, lecz niestety nigdy nie
chciała mi wyznać, co to takiego było. Wyszło jednak na to, że straciła wiele
krwi. Ojciec był pierwszym, którego zobaczyła… Nie panowała nad sobą. Ugryzła
go, przez co zamieniła go w wampira. Żadne z nich nie wiedziało jeszcze wtedy,
że byłem już poczęty. - Westchnął. - Kiedy się jednak dowiedzieli, bardzo się
cieszyli. Oboje myśleli… Myśleli, że dzięki przemianie w wampira otōsama
wyzdrowiał. To… naprawdę tak wyglądało. Zdążyłem go poznać i spędzić z nim
prawie pięć lat mojego życia… A wtedy nagle zmarł. Okazało się, że przemiana
tylko spowolniła proces postępowania choroby…
- Przykro mi -
szepnęła ze współczuciem Aya.
- W porządku -
zapewnił. - Ty miałaś cięższą sytuację…
Przez moment trwało kłopotliwe milczenie.
- Co się stało
później? - zapytała wreszcie dziewczyna. Dopiero wtedy zauważyła, że na stoliku
stoi już zamówione przez nią cappuccino.
Suzaku wzruszył ramionami.
- Jakoś się z mamą
podnieśliśmy po tym szoku.
- Powiedz mi… Jesteś
„czystokrwisty”, prawda? W pełnym stopniu, nie tak, jak ja. Jak to się stało? -
spytała.
- Może zacznę od
początku - zaproponował. Aya skinęła głową. Zero próbował ukryć zaciekawienie.
- Widzicie… - zaczął, widocznie zapominając już o tym, że chciał ignorować
Kiryuu. - Moja sytuacja mimo wszystko wyglądała zupełnie inaczej. Musicie
zrozumieć, że wychowałem się w innym środowisku. Wampirzym, a nie ludzkim. Od
zawsze mieszkałem z matką w posiadłości rodu Shoutou. Na samym początku byłem
zwykłym, bezbronnym dhampirem, tak jak i ty. - Spojrzał na Ayę. - Aż do śmierci
ojca nic się nie zmieniło. Jedynymi wampirzymi cechami były wtedy wrażliwość na
słońce i widzenie w ciemności. Rok czy dwa lata po jego odejściu… Odkryłem w
sobie moc. - Tu nagle się ożywił. - Słyszałem, że twoja podstawowa umiejętność
to panowanie nad żywiołem wody, tak? - spytał Ayi.
- Tak, właśnie. To
znaczy… Z początku tylko w stanie ciekłym i gazowym - sprecyzowała.
- Soka, soka. Jednak
różni nas wiele drobiazgów, jak choćby rodzaj mocy czy kolejność zdobywania
nowych wampirzych cech… W każdym razie… Moją podstawową mocą jest żywioł ziemi.
Najpierw ograniczała się ona do… hm, gleby i roślin… Potem doszły do tego skały
i minerały - poinformował. - A tak wracając do mojej historii… - Zrobił pauzę,
by wziąć łyk espresso. - Potem wszystko działo się bardzo szybko. Wyczuwanie
wampirów i krwi, przejmowanie mocy innych, wyostrzenie zmysłów… Zanim się
obejrzałem, moja przemiana dobiegła końca. To znaczy, że byłem na tym poziomie,
co ty teraz. Miałem wtedy dziewięć lat.
- Dziewięć?! -
przeraziła się brunetka. - To kolosalna różnica! Znaczy… między tymi moimi
siedemnastoma…
- Zauważ, że
przebieg twej przemiany przyspieszył, gdy przeniosłaś się do Akademii Kurosu
pełnej wampirów z Nocnej Klasy. I nie tylko. - Znów zerknął na Zero.
Najwyraźniej przypomniał już sobie, że go nie lubi, a przynajmniej jego mina
dobitnie na to wskazywała. - Ja z kolei od dziecka przebywałem wśród wampirów.
To był jedyny świat, jaki znałem. Chciałem, by ten proces szybko się ukończył.
Chciałem stać się takim wampirem, jak moja mama.
Chciał…?
Tego naprawdę można… chcieć?, dziwiła
się Aya. Chociaż… skoro w jego otoczeniu
znajdowały się same wampiry… Nie chciał się wyróżniać, to oczywiste. Wychował się
inaczej niż ja.
- Kiedy to się
wreszcie stało, bardzo się cieszyłem - wyznał. - Heh, nagle wszyscy zaczęli się
dziwić, jak to możliwe, że wcześniej nie pachniałem jak czystokrwsty, a po
dziewięciu latach to się nagle zmieniło. Oczywiście służba i przyjaciele zawsze
zwracali się do mnie z należnym szacunkiem… Ale wtedy, po przemianie… To
wszystko zaczęło mieć dopiero sens.
On
jest z zupełnie innej bajki, zauważyła
siedemnastolatka.
- Żywiłem się krwią
matki oraz tych, którzy sami mi ją chętnie dawali. Było wiele takich osób.
Podkreślam, że nikogo do tego nie zmuszałem - rzucił, widząc podejrzliwą minę
Kiryuu. - Pewnego dnia zdarzył się… Cóż, nazwijmy to wypadkiem. Coś się zaczęło
ze mną dziać… - Spojrzał bacznie na Ayę. - Ty też to miałaś. Coś jak druga
osobowość. - Dziewczyna ze zrozumieniem pokiwała głową. - Nie wiem, co we mnie
wtedy wstąpiło. Czułem się, jakby coś wewnątrz mnie zepchnęło mnie na bok i
kazało przyglądać się bezczynnie, co ono samo robi z moim ciałem… Wyszedłem do
miasta, choć wcale tego nie chciałem. Napadłem na bezbronną dziewczynkę…
Najpierw gadałem jakieś głupoty, choć czułem się, jakby robił to ktoś inny.
Ona… spodobało jej się to. Nie miała nic przeciwko, by pójść ze mną na lody czy
ciastko. Ale zamiast do kawiarni, zaciągnąłem ją w jakiś ciemny zaułek, a tam…
ugryzłem ją. Pamiętam smak jej krwi, ale gdy powracam wspomnieniami do tamtego
wieczora, wciąż widzę wszystko, jakbym był tylko obserwatorem, choć… choć to
czyniło coś, co było we mnie. - Zrobił pauzę. - Prawie ją zabiłem - szepnął.
Znów stał się jakby niewinnym, smutnym księciem. - Całe szczęście, że w pobliżu
był Łowca. Co prawda… Prawie się nawzajem pozabijaliśmy, ale przynajmniej ta
dziewczynka przeżyła… - Westchnął. - Ocknąłem się w domu. Byłem ranny i
obolały. Nic mi się nie goiło, bo wszelkie obrażenia zadane były łowiecką
bronią. To był dla mnie szok, wcześniej nigdy nie doświadczyłem czegoś
podobnego. Nie wiedziałem, co się ze mną stało. To było… jakby nierealne. Ale
zdarzyło się naprawdę. - Ponownie zrobił pauzę. - Ta dziewczynka… Dowiedziałem
się, że nazywała się Atsuko Momotani. Była zaledwie naiwną dziesięciolatką…
Wylądowała w szpitalu. Udało im się ją uratować. A ja… my… Wszyscy sądziliśmy,
że powinna przemienić się w wampira. Ale tak się nie stało. - Pociągnął łyk
espresso. - Kilka dni po moich jedenastych urodzinach wpadłem na pewien pomysł.
Poprosiłem matkę, by posiliła się moją krwią. Wcześniej tego nie robiła. Nie
wiem dlaczego. Chyba się trochę o mnie bała, w końcu byłem… dhampirem,
wybrykiem natury. - Skrzywił się z niesmakiem. - W końcu się jednak zgodziła.
Właśnie wtedy… Właśnie wtedy poznaliśmy sekret - powiedział cicho. Podniósł
jeden z kącików ust. - Kiedy czystokrwisty ugryzie człowieka, zamienia się on w
wampira. Jeśli zaś ugryzie dhampira… zmienia się on w czystokrwistego. Gdy
człowiek przemieniony w wampira posili się krwią swego pana, może spokojnie
zażegnać upadek do Poziomu E. - Spojrzał wymownie na Zero. - Jeśli zaś dhampir,
który stał się czystokrwistym, wypije krew tego, kto go przemienił, staje się…
kimś potężnym. - Jego oczy zalśniły. Wbił wzrok w Ayę. - Jesteśmy inni niż
wszyscy. Trudno jest powiedzieć, do której klasy należymy. Przed przemianą
staliśmy na krawędzi Klas A i B. Po zakończeniu procesu stajemy się jakby
czystokrwistymi. Ale jest coś, co nas od nich odróżnia. Choć może się wydawać,
że jest inaczej, wciąż mamy w sobie ludzką cząstkę. To czyni nas silniejszymi - powiedział z
uśmiechem.
Dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, że będzie miała w domu
wiele do przemyślenia. Te wszystkie rewelacje nie chciały mieścić się jej w
głowie. Spojrzała na Zero. On również był zdezorientowany, choć skrzętnie to
ukrywał. Ona oczywiście wiedziała, jak jest naprawdę - w końcu dobrze go znała.
- Więc… Jeśli
ugryzie mnie czystokrwisty, stanę się taka jak ty?
Potaknął.
- Czy jest jakaś
zmiana poza tym, że będę mogła przemieniać ludzi w wampiry? - spytała.
- Owszem - odparł. -
Będziesz mogła kontrolować swoją drugą osobowość. Możesz uśpić ją na zawsze
albo zachować na wszelki wypadek…
- Ach tak? Hm. -
Zastanawiała się przez chwilę. - Zaraz, powiedziałeś, że pamiętasz to wszystko,
co się stało, gdy kontrolę nad twoim ciałem przejął „drugi ty”. Ja z kolei nie
pamiętam tego zamieszania, które uczyniłam… gdy byłam tą drugą mną. Nie
uzupełniłam tej luki w pamięci.
- Przykro mi, nie
wiem, od czego to zależy - przyznał Suzaku.
- Soka… -
westchnęła. - Ano… Chciałam jeszcze spytać… Jak to jest… z naszym życiem? To
znaczy… będziemy żyli tak długo jak czystokrwiści? Jak to jest z wampirami,
dhampirami, ludźmi przemienionymi…?
- Ech…- mruknął. -
Trudno powiedzieć. Pewne jest to, że czym wyższa klasa, tym wolniej dana osoba
się starzeje. Nie sądzę więc, żebyśmy mieli żyć krócej niż standardowy
czystokrwisty. No, chyba że damy się komuś załatwić. - Puścił do niej oko. -
Jeśli patrzeć na tę sprawę pod tym kątem, wychodziłoby na to, że ludzie, którzy
stali się wampirami będą żyć krócej niż prawdziwe wampiry. O to ci pewnie
chodziło, co? - zapytał ze znudzeniem Ayi, po czym posłał niechętne spojrzenie
Zero. - Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jak długo może żyć ten koleś -
przyznał, wskazując na Kiryuu. Chyba na moment zapomniał o swoich królewskich
manierach. - Wydaje mi się jednak, że jako Łowca-wampir ma przed sobą dłuuugi i
okropnie męczący żywot. Zadowolona?
- Eee… - Zadała to
pytanie z czystej ciekawości i nie było w nim żadnych podtekstów, ale boski
młodzieniec stał się chyba lekko przewrażliwiony. - Co myślisz o tej całej…
„nieśmiertelności”, Suzaku? - spytała wreszcie.
- Heh. - Zamyślił
się na moment, przymykając powieki. - Ludziom, którzy żyją tak krótko, wydaje
się, że wieczne życie to świetna sprawa. Co poniektóre wampiry też tak czują…
Wiele osób sądzi, że nieśmiertelność to coś cudownego - skarb, dar…. Ale według
mnie… Nieśmiertelność to nie dar, lecz przeznaczenie, które musi się wypełnić.
Aya stwierdziła, że ostatnie zdanie zabrzmiało szczególnie
mądrze.
- Chyba masz rację…
- powiedziała z namysłem.
***
- Och, więc to tak się tu znalazłaś. - Kao pokiwała głową,
wysłuchawszy historii Marii.
- Uhm. - Energicznie
potaknęła. - Ród Hiou zawsze był dla mnie wzorem. Niestety, Shizuka-sama nie
zdążyła spełnić swej obietnicy względem mnie, więc Kage-sama zaoferował, że on
to zrobi - wyjaśniła.
- Zawsze byłaś taka
chorowita? - spytała z troską blondynka.
- Odkąd pamiętam -
przyznała Kurenai. - To wielce kłopotliwe… Wampiry są z reguły silne i zdrowe…
Takie przypadki jak ja nie zdarzają się często w naszej społeczności.
- Możliwe. - Kaori
uśmiechnęła się lekko. - Ale to znak, że jesteś jedyna w swoim rodzaju.
- Arigatō… -
Szarowłosa zarumieniła się słodko, po czym zmieniła temat. - Bardzo dobrze
walczysz. Od jak dawna ćwiczysz?
- Hm… - zastanowiła
się Kao. - To będzie jakieś pół roku z kawałkiem - rzekła, wspominając co
poniektóre treningi.
- Jesteś w tym
naprawdę dobra! - ożywiła się wampirzyca. - Przez myśl mi nie przeszło, że tak
krótko się uczysz!
- Dzięki!
Przez jakiś czas rozmawiały swobodnie o błahostkach, gdy nagle
temat zszedł na chłopców, czyli odwieczny dziewczęcy temat do pogaduszek.
- Który z bliźniaków
jest ładniejszy? - zapytała nagle Maria. Kao zdziwiła się, gdy usłyszała to
pytanie.
- Heh, zależy, kogo
spytasz. Dla mnie całym światem jest Ichiru, za to Aya bez wahania wybrałaby
Zero. Mimo iż są bliźniakami, wystarczy tylko zacząć ich poznawać, by przekonać
się, jak bardzo się od siebie różnią. Nawet z wyglądu, choć to pewnie nieco
dziwnie brzmi - zaśmiała się. - Tylko raz ich pomyliłam. Wtedy, gdy pierwszy
raz zobaczyłam Ichiru. - Na jej twarzy zagościł uśmiech, gdy wróciła pamięcią
do tamtego dnia. - Od razu zatopiłam się w jego oczach… Miały całkowicie inny
wyraz niż u Zero.
- Hai, hai!
Spojrzenie Ichiru jest takie… Takie… Trudno to określić. Prawie zawsze jest
wesołe, ale pod tą radością często krył się taki dziwny ból… - przyznała
Kurenai. - Jednak gdy teraz byłam w Akademii… - Niechętnie przypomniała sobie
nieprzyjemne spotkanie z blondynką. - Jego oczy wydawały się już tylko ciepłe
i… zakochane. - Puściła oko.
- A ty miałaś kiedyś
chłopaka? - spytała z ciekawością szesnastolatka.
- Iie… Przez ten mój
stan zdrowia… poznałam niewiele osób. Ichiru-chan był tak naprawdę jednym z
pierwszych spoza rodziny. Teraz zaś… Cóż, w podobnym wieku jest Suzaku-sama...
- Ech - westchnęła
Kaori. - Trzeba przyznać, że jest na co popatrzeć - przyznała z niechęcią.
- Hai, hai! -
zgodziła się z nią Maria, śmiejąc się pod nosem.
- Gdyby nie ten
parszywy charakter…
- Wiem, że teraz
trudno ci w to uwierzyć, ale Suzaku-sama naprawdę jest miły - powiedziała
szarowłosa. - Jego maniery, umiejętności, inteligencja…. Stoją na najwyższym
poziomie - zapewniła.
- Widocznie nasz
książę lubi się czasem poznęcać nad ludzkimi dziewczynami - mruknęła nadąsana
lekko blondynka. - Tolerancji w stosunku do innych ras go chyba nie nauczono -
prychnęła.
- Akurat z tym się
nie zgodzę - wtrąciła niepewnie wampirzyca. - Suzaku-sama żył po prostu w
całkiem innym otoczeniu niż ty czy Aya-sama.
- To chyba logiczne,
skoro jest czystokrwistym. Został wychowany przez swoich wyrafinowanych
rodziców. Ayę wychowała moja mama - człowiek i Łowca w jednym.
- Och, ty wciąż nie
wiesz! - zauważyła wreszcie Maria. - On nie jest tym, kim myślisz. Jego matką
jest czystokrwista wampirzyca, Naoko Shoutou-sama, ale jego ojciec był zwykłym
człowiekiem - wyjaśniła i spojrzała na zdumioną i przestraszoną minę Kaori.
- Czyli oni… -
Zawahała się, wciąż niedowierzając. - Są tacy sami? - zapytała cicho.
Przeraziła ją myśl, że ktoś tak irytujący może być dhampirem - tak samo, jak
jej ukochana siostra.
- Hai - potaknęła
Kurenai, po czym opowiedziała pokrótce historię „Króla Mroku”.
***
- Przemieniłeś kiedyś człowieka? - spytała cicho Aya.
Wciąż nie wiedziała, co myśleć o Suzaku. Chciała go lepiej
poznać, by wyrobić sobie o nim zdanie. Był… inny niż wszyscy, tego nie dało się
nie zauważyć. Wyglądem naprawdę przebijał wszystkich znanych jej
przystojniaków, ale charakter… Tu sprawa była dużo bardziej skomplikowana. Raz
miły i zabawny, chwilę potem jakby… jadowity, a najczęściej po prostu ułożony i
pełen galanterii.
Nie
nadążam za nim, pomyślała brunetka.
Spojrzała wyczekująco na nowego kolegę.
- Niee… - odparł
niepewnie, uciekając wzrokiem na bok. - To znaczy… - Wyglądał na speszonego. -
Nie ja jako ja - mruknął.
- Hę? - zdziwiła się
lekko dziewczyna. - Masz na myśli, że zrobiła to ta twoja druga osobowość?
- Uhm - potaknął,
ale wciąż na nią nie patrzył.
- Mówiłeś, że po
ugryzieniu przez czystokrwistego można kontrolować swoje drugie ja - zauważył
Zero.
- Eee… No bo tak
mniej więcej jest - powiedział Shoutou.
- Nie wyrzuciłeś z
umysłu tego drugiego siebie? - spytała zdumiona i zniesmaczona trochę Aya.
Ja
najprawdopodobniej zrobiłabym to od razu, gdybym tylko mogła.
- To nie do końca
tak, że ta druga osobowość to samo zło - wyjaśnił książę. - Ech, trochę trudno
mi to wyjaśnić. Chodzi o to, że obecność tego drugiego mnie przynosi mi
korzyści.
- I kłopoty - dodał
z szyderczym uśmieszkiem Kiryuu.
Suzaku spojrzał na niego wilkiem.
- To już swoją
drogą… - westchnął.
- Nie rozumiem -
odezwała się siedemnastolatka. - Przecież te nasze drugie osobowości są
okropne. Robią naprawdę złe rzeczy… Dlaczego więc pozwoliłeś na przemienienie
jakiegoś niewinnego człowieka w potwora? Skoro od pewnego czasu możesz
kontrolować drugiego siebie, nie powinieneś był do tego dopuścić.
- Ta osoba… sama do
mnie przyszła - wyznał młodzieniec. - Był chory. Śmiertelnie. Jego sytuacja od
razu skojarzyła mi się z sytuacją mojego ojca. - W tej chwili wyglądał na
szczerze przygnębionego. - Nie mam pojęcia, jak się o mnie dowiedział, jak mnie
znalazł… - przyznał. - Nie wiedziałem co zrobić. Prawdopodobnie przemiana
spowolniłaby proces postępowania choroby… On… powiedział, że nie starczy mu
czasu na to, by mógł załatwić wszystkie swoje sprawy. Błagał mnie, bym
przemieniając go, przedłużył mu życie. - Zamilkł na kilka sekund. - Nie
potrafiłem się na to zdecydować, bałem się. Ten drugi ja… tak jakby dodał mi
odwagi. Zrobiłem to, gdy on miał władzę nad moim ciałem.
- To trochę
pokręcone - stwierdziła Aya. - O jakich korzyściach wcześniej wspominałeś?
Chodzi ci o tę odwagę?
- Nie, to nie tak.
Ech… - Podrapał się po głowie, ale nawet ten ruch wykonał w jakiś dziwnie
dostojny sposób. - Tak naprawdę zrozumiesz to tylko, jeśli będziesz na moim
poziomie. To jak… Hm. Powiedzmy, że jeśli ty zawiedziesz, druga ty stanie się
twoim kołem ratunkowym.
- Aha… - mruknęła
dziewczyna, wciąż nie bardzo wierząc w dobre strony posiadania swojej drugiej
osobowości.
Rozmawiali jeszcze przez jakiś czas. W końcu zrobiło się jednak
naprawdę późno. Brunetka stwierdziła, że dobrze by było zacząć się zbierać. Nie
chciała nawet myśleć o tym, jak bardzo musieli się denerwować Kaori (choć może
Maria co nieco jej wyjaśniła), Reiko, Otsune i Ichiru.
Pożegnała się z Suzaku i poszła przodem. Zero też chciał już
wyjść z apartamentu Shoutou, ale książę go zatrzymał.
- O co chodzi? -
syknął Kiryuu.
- Chciałbym ci coś
powiedzieć.
Osiemnastolatek spojrzał na rozmówcę podejrzliwie.
- Nie lubię cię -
przyznał szczerze Suzaku. - I nie sądzę, żeby to się mogło zmienić. Nie zamierzam
ci jednak odbierać Ayi - powiedział. - Raczej - dodał po chwili. Łowca patrzył
na niego coraz bardziej gniewnie. - Choć wydaje mi się, że byłbym dla niej
lepszym partnerem, w końcu jesteśmy tacy sami.
- Do czego
zmierzasz? - zniecierpliwił się Zero. Zacisnął pięści, tak bardzo był wściekły.
- Postawę sprawę
jasno. - Shouotu uśmiechnął się. - Możesz popełnić jakiś błąd. Poczekam na ten
moment, mam dużo czasu. Wieczność, dla ścisłości.
Kiryuu chciał coś powiedzieć, ale książę nie dopuścił go do głosu.
- Jeszcze nie
skończyłem - poinformował, podnosząc dłoń. - Chcę tylko, byś zapamiętał jedno:
gdy ją zranisz, to ja będę tym, który ją pocieszy.
- Grozisz mi?
- Iie. Tylko
informuję. - Uśmieszek na jego twarzy doprowadzał osiemnastolatka do szału.
- Zero, idziesz? -
krzyknęła Aya, stojąca już na końcu korytarza.
- Hai! -
odpowiedział, po czym znów zwrócił się do dhampira. - Nie wchodź nam w drogę,
dobrze ci radzę.
Suzaku uśmiechnął się sympatycznie i uprzejmie z nim pożegnał,
jakby rozmowa przeprowadzona chwilę wcześniej w ogóle się nie odbyła.
***
- Nēsan! - wrzasnęła Kaori, gdy ujrzała siostrę. Pobiegła w jej
kierunku i rzuciła jej się na szyję. - Nareszcie jesteś! - zaświergotała.
- Gomen, Kao-chan.
Pewnie się trochę martwiłaś - odparła zatroskanym głosem Aya.
- Na szczęście
Maria-san podzieliła się ze mą częścią waszych rodzinnych sekretów. - Puściła
oko.
Kilka minut później siostry, Zero i Maria byli już w drodze
powrotnej do Akademii. Wcześniej Aya odbyła jeszcze krótką rozmowę z ojcem, a
także się z nim pożegnała.
Nie wiedziała, co myśleć o tym wszystkim. Dowiedziała się tylu
rzeczy… Była pewna, że te rewelacje odmienią jej życie. Ojciec okazał się dobrą
osobą, która nie dość, że nie zabiła jej matki, to jeszcze przez te wszystkie
lata o nią dbała. Poza tym dziewczyna poznała też młodzieńca, która tak jak i
ona był dhampirem… Zupełnie się tego nie spodziewała. Była pewna, że jest
jedynym wybrykiem natury tego rodzaju. Jak dobrze, że się myliła…
Kaori również czuła się odrobinę zagubiona.
To wszystko jest takie dziwne, stwierdziła. Mnie samej
trudno sobie wbić do głowy te wszystkie nowe wiadomości - więc jak wielki
mętlik w głowie musi mieć teraz nēsan! Spojrzała na siostrę ukradkiem. Szła
spokojnie, trzymając za rękę Zero, ale wzrok miała nieobecny. Mam nadzieję, że zdoła sobie szybko to
wszystko poukładać. Nie chcę, by się tym zamartwiała czy coś… Choć te wszystkie
informacje powinny mieć na nią raczej pozytywny wpływ, prawda?, spytała
samej siebie.
- Ten koleś… - odezwał
się znienacka Kiryuu, przez co wyrwał Ayę z zamyślenia. - Spróbuj się z nim za
bardzo nie zaprzyjaźniać, co?
- Masz na myśli
Suzaku? - zapytała brunetka, patrząc w lawendowe oczy chłopaka.
- Uhm.
- Hę?! - krzyknęła
Kao. - Nēchan, poznałaś tego parszywego Króla Mroku?!
- Króla… Mroku? -
spytała cicho zdezorientowana siedemnastolatka.
- Kaori-san tak
nazywa Suzaku-sama… - wyjaśniła Kurenai.
- Nande?
Blondynka zrobiła głupią minę.
- Nieważne… -
odparła wymijająco. - W każdym razie w stu procentach popieram Zero! - zawołała
szybko. - Nie zaprzyjaźniaj się z nim ani nic!
- O co wam chodzi?
Jest trochę… inny, ale w gruncie rzeczy chyba nie jest zły - powiedziała
niepewnie szarooka.
- Oczywiście, że nie
- poparła ją Maria.
- Mniejsza o to -
burknął Łowca. - Po prostu proszę, byś na niego uważała.
- Dobrze, skoro ci
na tym zależy - zgodziła się Aya. - Zaraz… Czy on ci coś powiedział? Przez
chwilę staliście sami…
- To nic ważnego -
odparł.
- Hm… - Brunetka
ponownie zatopiła się w swoich myślach, tym razem krążących głównie wokół
młodego Shoutou.
Dotarli wreszcie do miasteczka, a dokładniej na ulicę, przy
której mieszkał Kiryuu. Aya zatrzymała się.
- Nēsan, żegnaj się
prędko i chodź. Zabiją nas tam - mruknęła Kao, pokazując kciukiem oświetloną
światłem księżyca Akademię Kurosu.
Brunetka zwiesiła głowę.
- Mogłabym zostać
dzisiaj u ciebie? - spytała, podnosząc wzrok na Zero.
- Hę? Co? Nie, nēchan,
to nie wchodzi w grę. Poromansujesz sobie innym razem. Tam na nas czekają! -
Szesnastolatka aż skakała w miejscu, tak bardzo była przestraszona tym, co ją
czeka.
- Mogę? - powtórzyła
brunetka, ignorując imōto.
- Oczywiście, że
możesz. Kiedy tylko zechcesz - odparł łagodnym głosem chłopak.
- Nēsan! - krzyknęła
Kao, odpychając lekko kolegę i patrząc uważnie na starszą siostrę. - Musimy
iść! Ichiru i Umari-san na pewno okropnie się denerwują! O mamie już nie
wspomnę! To się może źle odbić na niej lub na naszym braciszku!
- O to mi właśnie
chodzi - szepnęła Aya, znów spuściwszy wzrok. - Nie wiem, co zrobię, gdy
zobaczę ciocię - powiedziała cicho. - Wiem, że wszystkie decyzje podejmowała
mając na względzie jedynie moje dobro, ale… Ale mimo wszystko… - Zamilkła na
moment, nie pozwalając samej sobie na rozpłakanie się. - To jest strasznie trudne.
Muszę się uspokoić, przemyśleć sobie wiele spraw… Lepiej będzie, jeśli zostanę
dziś tutaj.
Kaori uważnie wpatrywała się w onēsan. Zdała sobie sprawę z tego,
że brunetka może mieć rację.
Nēchan
potrafi czasami wybuchnąć… Nie byłoby dobrze, gdyby skierowała swój gniew czy
żal na mamę…
- Rozumiem. Niech
więc tak będzie - zgodziła się.
- Arigatō. Pozdrów
ode mnie wszystkich i poproś, by się już nie martwili - rzekła Aya. -
Kurenai-san, proszę, odprowadź Kaori do Akademii.
- Hai, Aya-sama. - Wampirzyca
ukłoniła się z szacunkiem.
- Oyasumi nasai! -
zawołała jeszcze blondynka, idąc już za Marią w stronę szkoły.
- Oyasumi…
Dopiero teraz Aya zauważyła, jak bardzo jest jej zimno. Zadrżała.
- Chodźmy. - Zero
złapał dziewczynę za rękę i poprowadził ją do swojego mieszkania. Było tam
ciepło i przytulnie. - Hm, może zrobimy tak: ja wskoczę szybko pod prysznic, a
potem ty weźmiesz sobie długą kąpiel. Co ty na to? - Uśmiechnął się.
- Uhm. - Skinęła
głową i sama też uśmiechnęła się w podzięce.
Chłopak zajął łazienkę, a ona podeszła do okna. Spojrzała w górę,
na niebo. Było autentycznie czarne. Gdzieś w oddali jaśniał księżyc, a tu i
ówdzie pojawiły się jakieś zbłąkane gwiazdy. Na ulicy z kolei było całkiem
pusto - nic dziwnego, zważywszy na tak późną porę.
Siedemnastolatka nie potrafiła się na niczym skupić. Próbowała
zająć się którąś ze spraw, ale po chwili łapała się na tym, że jej umysł jest
dziwnie pusty. Nie potrafiła jeszcze myśleć o tym, co spotkało ją tej nocy.
Po kilku minutach Zero pojawił się w pokoju, jak zwykle mając na
sobie tylko spodnie od dresu i ręcznik przewieszony przez szyję. Aya
tradycyjnie się zarumieniła, choć teoretycznie była już przyzwyczajona do tego
widoku. Nagle zaczęła się dziwić, jakim cudem choć trochę zauroczyła się
Suzaku, skoro miała tak wspaniałego chłopaka.
Kiryuu patrzył na nią i uśmiechał się w ten swój delikatny
sposób.
Boże,
jak ja go kocham, pomyślała dziewczyna, z
trudem wyrywając się wreszcie z transu. Westchnęła.
- No to idę -
szepnęła. Osiemnastolatek skinął głową.
- Ręcznik masz w
łazience - powiadomił ją.
- Arigatō.
W korytarzu zdała sobie sprawę z braku piżamy. Wróciła się więc
do pokoju.
- Nie mam w czym
spać - powiedziała cicho. - Możesz mi coś pożyczyć?
- Pewnie.
Podszedł do szafy i w chwilę później wyciągnął z niej jedną ze
swoich koszul. Aya podziękowała i poszła się wykąpać.
Nie siedziała w wannie specjalnie długo - przynajmniej jak na
nią. Przez większość czasu to zanurzała się w wodzie, to wynurzała, by uzupełnić
zapasy powietrza, by po kilku sekundach znów znaleźć się pod wodą.
Miała zupełny mętlik w głowie i czego by nie robiła, nie
potrafiła się go pozbyć. Na nic zdały się próba zrelaksowania się czy chwilowa
zabawa wodą.
***
- Dziękuję za odprowadzenie mnie - rzuciła Kao, wchodząc na teren
Akademii.
- Iie, to ja
dziękuję! Naprawdę miło spędziłam z tobą czas! - odparła szarowłosa.
- Ja też. -
Szesnastolatka uśmiechnęła się. - Nie spodziewałam się, że mogę znaleźć tyle
wspólnego z wampirzycą - przyznała.
Szły przez jakiś czas w milczeniu, aż wreszcie w oddali ujrzały
domek dyrektora. Mimo późnej pory światła w niektórych pomieszczeniach były
zapalone. Serce Kaori zabiło mocniej ze stresu.
- Kaori-san, tu
kończy się, jak mniemam, moje zadanie - oznajmiła, przytulając nową koleżankę.
Blondynka z lekkim zdziwieniem odwzajemniła uścisk. - Mata ne! - zawołała z
uśmiechem, powoli zaczynając się oddalać. - Zobaczymy się jeszcze! - zapewniła,
puszczając do niej oko.
Niebieskooka odwzajemniła uśmiech i pomachała jej dłonią na
pożegnanie.
Odetchnęła głęboko i przeszła ostatnie metry dzielące ją od domu.
Gdy tylko stanęła przed drzwiami, te natychmiast się otworzyły. Dziewczyna
ujrzała Reiko i Ichiru. Mina matki wyrażała ulgę i troskę, zaś twarz chłopaka
była bardzo poważna i trudno było wyczytać z niej coś konkretnego.
- Kao-chan! -
krzyknęła kobieta ze łzami w oczach. Szybkim krokiem podeszła do córki i objęła
ją. - Yokatta - szepnęła i, słabnąc, uwiesiła się na nastolatce, która szybko
ją przytrzymała. Bliźniak złapał Reiko pod ramię i odprowadził ją do jej
sypialni. Kobieta poprosiła, by młodzież się nie stresowała, więc chłopak po
chwili wyszedł z pokoju, zostawiając matkę z córką same.
- Czy Ichiru jest
bardzo zły? - spytała cicho nastolatka.
- Przez kilka
ostatnich godzin powstrzymywałam go przed pójściem za wami - odparła dorosła. -
Porozmawiaj z nim.
- Tak zrobię -
zapewniła szybko.
- Co… co z Ayą? -
zapytała Reiko.
Kaori zawahała się, nie wiedząc, co właściwie powiedzieć.
- Wszystko z nią w
porządku. Została dziś u Zero, by przemyśleć sobie kilka spraw - oznajmiła
dziewczyna.
- Soka… - westchnęła
matka. Wiedziała, że niebawem pozna szczegóły wyprawy, dlatego póki co nie
dopytywała się o to, co się stało.
- Pójdę już do
Ichiru, dobrze? - odezwała się Kaori. - A ty tu odpoczywaj, mamusiu. Najlepiej
idź już spać.
- Hai, hai.
Szesnastolatka objęła delikatnie mamę, po czym wyszła z
pomieszczenia, ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Korytarzem przeszła powoli do
kuchni, z której dobiegało światło. Stanęła w progu, patrząc na chłopaka
siedzącego ze zwieszoną głową przy stole.
- Ichiru… -
wyszeptała niepewnie.
Kiryuu nagle uderzył pięścią w stół. Kaori podskoczyła, a jej
serce zaczęło mocniej bić. Bliźniak wstał gwałtownie i migiem pokonał dzielącą
ich odległość.
- Jak mogłaś iść tam
sama?! - krzyknął, łapiąc ją za ramiona. - Baka! Czy ty zdajesz sobie sprawę z
tego, jak bardzo to było głupie i niebezpieczne?! Mogłaś tam zginąć!
- Ja… nie mogłam tak
zostawić Ayi - powiedziała cicho, bojąc się spojrzeć ukochanemu w oczy.
- Nie była sama! -
zaprzeczył. - Miała przy sobie najpotężniejszego Łowcę, dobrze o tym wiesz! I
na pewno nie chciała, żebyś tam szła! Wiedziałaś w ogóle, w co się pakujesz?!
- Hai… - szepnęła.
- Zdziałałaś coś
przeciwko czystokrwistemu? - spytał cicho, powoli zaczynając się uspokajać.
Dziewczyna spuściła głowę, przypominając sobie upokorzenie w
walce z Suzaku. Po jej twarzy popłynęło kilka łez.
- Nie umiałam za nią
nie iść, gdy miałam pewność, co chce uczynić - przyznała z bólem. - A ciebie
nie mogłam na cokolwiek narażać… - Odwróciła wzrok.
- Baka - powtórzył
szeptem, chwytając jej dłonie i przykładając je do swej piersi. Nachylił się,
dotykając jej czoła swoim. Nastolatka spojrzała na niego - zdziwiona, ponieważ
chłopak lekko się uśmiechał. - Martwiłem się - wyznał cicho, rozkoszując się
tym, że dziewczyna znów jest przy nim, cała i zdrowa.
- Nani? Nie jesteś
wściekły?
- Oczywiście, że
jestem. Zachowałaś się jak kompletna idiotka - powiedział dobitnie szczerze,
zbijając niebieskooką z pantałyku. - Ale, chcąc nie chcąc, muszę przyznać, że
na twoim miejscu zapewne zrobiłbym to samo - przyznał, uśmiechając się
troskliwie.
Serce Kaori wreszcie wypełniło się ulgą.
- Kocham cię -
rzekła z uśmiechem, całując go w usta.
***
W końcu wyszła z wanny. Zadrżała - zrobiło jej się zimno, bo
jeszcze parę sekund wcześniej leżała w ciepłej wodzie. Szybko się wytarła, a
potem owinęła ręcznikiem. Podeszła do umywalki i zapatrzyła się w swoje odbicie
w lustrze. Teraz, gdy miała w pamięci obraz rodziców, zauważyła, że naprawdę
jest do nich bardzo, bardzo podobna.
Po raz pierwszy w życiu cieszyła się, że odziedziczyła coś po
ojcu. Przede wszystkim kolor oczu i odcień skóry. Były identyczne. Ale
spojrzenie… Dokładnie takie samo jak matki. Delikatne i smutne…
Mamo…
Tato…
Samotna łza spłynęła po policzku, na którym jeszcze kilka
miesięcy temu widniała delikatna blizna, pamiątka po Shizuce, która potem
okazała się jej krewną… Z opowieści ojca wynikało, że kobieta ta nie była złą
osobą. Ale zrobiła, co zrobiła, i Aya nie była pewna, czy potrafiłaby jej to
wybaczyć. Chociaż… Może właśnie tak miało być? Może to musiało się stać? Może
to też było swego rodzaju okrutne przeznaczenie, które najzwyczajniej w świecie
musiało się wypełnić?
A Kage… Jej ojciec… Tak bardzo cieszyła się, że mężczyzna, który
dał jej życie, nie jest potworem. Poczuła ulgę, bo w głębi duszy wiedziała, że
zawsze pragnęła dowiedzieć się prawdy, która byłaby całkiem inna od tego, co
zwykła jej mówić Reiko.
No właśnie, ciocia… Chcąc nie chcąc brunetka czuła do niej żal. I
nienawidziła siebie za to uczucie. Powinna być jej tylko wdzięczna za to
wszystko, co ta zrobiła dla niej przez te wszystkie lata… A zamiast tego…
Starczy,
przykazała sobie. Już
wystarczy…
Wzięła głęboki wdech. Potem szybciutko założyła bieliznę i
koszulę Zero, oczywiście sporo na nią za dużą, a swoje ubrania ładnie złożyła.
Podwinęła rękawy koszuli, przy okazji wdychając zapach tego, którego kochała.
„A gdy wreszcie znajdziesz ‘tego jedynego’, z radością podaruj mu
klucz do swego serca.”
Zrobiła to, naprawdę to zrobiła. Otworzyła się przed nim jak
przed nikim innym. I nie żałowała tego.
Wyszła z łazienki i krótkim korytarzykiem przeszła do pokoju. Chłopak
siedział na łóżku. Siedemnastolatka zauważyła, że nawet nie rozkładał kanapy.
Ucieszyło ją to.
Podeszła do niego, usiadła na jego kolanach i rękoma objęła jego
szyję, mocno się do niego przytulając. Odwzajemnił uścisk - objął ją w pasie.
Poczuła wyrzuty sumienia. Był dla niej taki dobry, a ona tylko
wszystko mu odbierała…
- Przepraszam -
szepnęła, nie zmieniając pozycji.
- Za co? - zdziwił
się.
- Za wszystko. Tyle
dla mnie robisz, a ja… nie potrafię ci się odwdzięczyć. - Mówiła bardzo cicho.
Normalna osoba, czyli zwykły człowiek, pewnie miałby problem z dosłyszeniem
całości.
- O czym ty mówisz?
- zapytał z lekkim rozbawieniem Kiryuu.
- Wciąż mi pomagasz,
jesteś przy mnie zawsze, gdy cię potrzebuję… Wysłuchujesz mnie i wytrzymujesz
moje humory… Spełniasz moje prośby nawet wtedy, gdy są sprzeczne z tym, co tak
naprawdę chciałbyś zrobić… - To ostatnie odnosiło się do dzisiejszych wydarzeń.
- Głuptasie. -
Odsunął ją od siebie na tyle, by móc spojrzeć jej w oczy. - Robę to wszystko,
bo chcę. Chcę, byś była szczęśliwa. Zawsze będę próbował ci pomóc, choć nie
mogę zapewnić, że za każdym razem będzie mi się to udawało. A moje ostatnie
decyzje… Cieszę się, że postąpiłem właśnie w taki sposób. Tak musiało być.
Gdyby nie to, nigdy nie poznałabyś prawdy. Cierpiałabyś, a ja nie potrafiłbym
ci pomóc.
- Ale twój cel… -
zaczęła.
Chłopak przyłożył palec do jej ust.
- To, co wtedy
zapowiedziałem, było trochę niemądre - powiedział z powagą. - Nie wszyscy
zasługują na taki koniec, jaki otrzymał Rido. Nie będę więc zabijał jak
popadnie. Poczekam, aż któraś z pijawek popełni niewybaczalny błąd. Wtedy będę
mógł postąpić w taki sposób, w jaki mi się podoba, a przy okazji będzie to
zgodne z zasadami Związku Łowców.
Uśmiechnął się.
Aya patrzyła na niego przez chwilę, lekko rozchyliwszy usta.
- Dojrzałeś przez te
miesiące - zauważyła. - Wiosną czy latem najchętniej załatwiłbyś każdego
wampira, na którego byś się natknął, a teraz… - Zamilkła, ponownie się w niego
wtuliwszy. - Dziękuję - dodała.
Zaśmiał się cicho, przekręcając się trochę w taki sposób, by
chwilę później móc położyć dziewczynę na łóżku.
- Głuptasie -
powtórzył, patrząc na nią błyszczącymi oczyma. - Nie masz za co dziękować. Ja
też ci wiele zawdzięczam, dobrze o tym wiesz. Nie potrafiłbym bez ciebie żyć -
szepnął, schylając się, by ją pocałować.
***
- Myślisz, że Umari-san już śpi? - spytała Kaori, ściskając rękę
Ichiru. - Jest środek nocy, ale…
- Na pewno nie
zasnęła. Przez długi czas siedziała z twoją matką i ze mną, ale w końcu zmusiliśmy
ją do tego, by poszła spać. Ale na pewno nie zasnęła - powtórzył z uporem
chłopak. - Za bardzo się denerwowała.
- Powinnam do niej
pójść - powiedziała blondynka, wstając z krzesła przy stole w kuchni. - Muszę
jej wszystko wyjaśnić… Chociaż może lepiej niech Aya-nēsan to zrobi… Ale teraz
przynajmniej powiem Umari-san, że wszystko jest w porządku.
- Uhm - zgodził się
osiemnastolatek. - Pójdę z tobą. Poczekam pod akademikiem.
- Nic się nie stanie
jak wejdziesz - zaśmiała się Kao. - Wszyscy już śpią.
- W sumie racja.
Założyli buty i kurtki i wyszli w noc. Skierowali się do
żeńskiego dormitorium, by przekonać się tam, że Otsune rzeczywiście nie
zmrużyła oka i wciąż zamartwiała się tym, co się działo z jej przyjaciółką.
Rudowłosa poczuła wielką ulgę, gdy usłyszała o najważniejszych wydarzeniach.
***
Aya poczuła na swojej szyi miarowy oddech chłopaka. Przekonana,
że zamierza ją ugryźć, zacisnęła oczy i zęby, a ręce na kołdrze. Zero jednak
tylko ją pocałował, co szczerze zaskoczyło szarooką.
- Nie chcesz się
napić? - szepnęła.
- Iie - zamruczał,
znów ją całując.
Uśmiechnęła się bezwiednie. Jednak po chwili zdała sobie sprawę z
czegoś, czego wcześniej nie zauważyła.
- Mój ojciec… -
zaczęła. - On… od jakiegoś czasu…
- Cierpi, wiem - powiedział
Łowca, kładąc się po jej prawej stronie. Brunetka odwróciła głowę, by móc ze
zdziwieniem na niego spojrzeć. - Prawdopodobnie od długiego czasu nie pił krwi
żadnej z osób, które kochał.
Właśnie
o tym pomyślałam!, krzyknęła w duchu.
- Czytasz mi w
myślach? - zapytała.
- Oczywiście. -
Uśmiechnął się i przekręcił na bok. Prawą ręką pogłaskał policzek dziewczyny.
- To smutne -
rzekła, powracając myślami do tematu ojca. - Moja mama nie żyje, Shizuka też…
- Zostałaś tylko ty
- przyznał, bawiąc się teraz kosmykiem jej włosów.
Westchnęła. Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak ktoś mógł żyć na
samych tabletkach krwi czy nawet pożywiając się jedynie krwią przypadkowych
osób. Ona tego nawet nie doświadczyła - raz na jakiś czas piła krew swojego
chłopaka, a on z kolei jej. Dzięki temu jakoś specjalnie nie cierpieli, choć i
tak głównym składnikiem ich wampirzej diety były tabletki.
- Powinniśmy spróbować zasnąć - zauważył Kiryuu, choć w jego
głosie Aya usłyszała pewną niechęć. - Jutro nie zwleczemy się z łóżka.
- Jest sobota. -
Wzruszyła ramionami.
- Tak, ale w
Akademii jest kilka osób, które na ciebie czekają - przypomniał.
- Masz rację -
przyznała, ale jakoś nie miała ochoty na sen. W końcu jednak oboje położyli się
jak należy. Nastolatka wtuliła się w chłopaka i zamknęła oczy.
Nadeszła czwarta nad ranem, a ona wciąż nie spała. Po prostu nie
mogła. Od czasu, gdy Zero zasnął, jej myśli nawiedziły smutne obrazy z jej
najdalszej przeszłości. Raz po raz widziała śmierć swojej matki. Jej ostatnie
spojrzenie… Jej ostatni, pełen miłości uśmiech…
Po twarzy obficie ciekły jej łzy, nie potrafiła ich już
powstrzymać i nawet nie starała się tego zrobić. Musiała dać upust emocjom,
choć to, co się właśnie działo, było zaledwie ich małą częścią.
Delikatnie wysunęła się z objęć Zero i najciszej jak mogła
wymknęła się do niewielkiej kuchni. Nalała sobie wody, usiadła przy stole i od
razu wychyliła całą szklankę.
- Jednak nie możesz
zasnąć? - spytał Kiryuu, nagle pojawiając się w przejściu.
- Gomen, obudziłam
cię?
Pokręcił przecząco głową, po czym usiadł naprzeciwko niej.
- Teraz jest to
naprawdę bolesne, ale w końcu się z tym uporasz - zapewnił ciepło.
- Uhm…
***
Obudziła się tuż przed południem. Wyciągnęła się porządnie i
poszukała wzrokiem Kiryuu. Siedział na kanapie, ale wzrok miał utkwiony w niej.
- Ohayō - przywitał
ją z subtelnym uśmiechem.
- Ohayō.
Niespiesznie zjedli śniadanie i udali się w drogę do Akademii
Kurosu. Dzień był porządnie chłodny, dlatego Aya szczelniej opatuliła się
płaszczem.
Wciąż nie miała pojęcia, co powiedzieć Reiko. Wiedziała jedno:
nie mogła się denerwować ani gniewać, musiała porozmawiać z nią na spokojnie i
na wstępie zaznaczyć, że za nic jej nie wini. Czy tak było naprawdę? Tego nie
wiedziała, choć z pewnością bardzo chciała w to wierzyć.
Dotarli wreszcie do celu i zapukali w drzwi frontowe domku
dyrektora. Otworzyła im Kaori. Powitała siostrę i Zero.
- Nēsan - szepnęła, łapiąc brunetkę za rękaw, gdy ta chciała już
pójść w stronę salonu. - Proszę, bądź ostrożna. Bez względu na to, co czujesz,
nie mów nic, co mogłoby zaszkodzić mamie.
- Oczywiście,
Kao-chan. Spokojnie - odparła ciepłym tonem Aya, choć tak naprawdę sama nie
była spokojna. Okropnie się denerwowała.
Mimo tego wszystko było dobrze - do czasu, gdy ujrzała Reiko.
Obrazy z przeszłości zamgliły jej umysł. Znów ujrzała dzień, w którym kobieta
kazała jej ojcu wymazać jej pamięć, pozbawiając ją tym samym wszystkich
wspomnień dotyczących rodziców…
Nagle stało się z nią coś dziwnego. Poczuła się tak, jakby ktoś
wypchnął ją z jej umysłu i przejął kontrolę nad jej ciałem. Próbowała
protestować, ale próby na nic się nie zdały. Była bezsilna.
- Aya-chan… - Reiko z wahaniem podeszła do przybranej córki i
mocno ją przytuliła. - Cieszę się, że nic ci nie jest - powiedziała szczerze i
z troską w głosie.
Dziewczyna stała sztywna jak kłoda, nie zamierzała odwzajemnić
uścisku.
- Oczywiście, że nic
mi nie jest - rzekła chłodno. - To naturalne, że tak jest - w końcu mój ojciec
okazał się kimś innym. Jest całkowitym przeciwieństwem tego, co mi o nim
naopowiadałaś - wysyczała.
Kobieta puściła nastolatkę i spojrzała na nią ze strachem.
- Co masz na myśli…?
Kaori nagle zdała sobie sprawę z tego, jak błędną decyzję
podjęła, gdy postanowiła jeszcze o niczym nie mówić matce. Było już jednak za
późno, patrzyła więc tylko bezczynnie na to, co robiła onēsan.
- To nie on jest
potworem, tylko ty - odparła z gniewem brunetka, przeszywając Mitsui wzrokiem.
- To przez ciebie pozbawiono mnie najważniejszych dla mnie wspomnień. Nie
wybaczę ci tego.
Reiko miała szeroko otwarte ze zdumienia oczy, do których zresztą
zaczęły napływać łzy. Położyła obie dłonie na brzuchu. Oddychała nienaturalnie
wolno. Siedemnastolatka patrzyła na to beznamiętnym tonem.
- Nie rozumiem… -
wyszeptała w końcu kobieta.
- Nie? - Aya
uśmiechnęła się szyderczo. - Więc zrozum wreszcie: odebrałaś mi MOJE
wspomnienia. MOJEGO ojca. Moje PRAWDZIWE życie.
- Nie… - Reiko
zatoczyła się lekko. Ichiru rzucił się, by jej pomóc, stał bowiem najbliżej.
- Urusai! - warknęła
Aya.- Nigdy ci tego nie wybaczę! - krzyknęła, robiąc krok w kierunku dorosłej.
- Wystarczy! -
wrzasnęła ze łzami w oczach Kaori, zagradzając siostrze drogę.
- Odsuń się! -
rozkazała jej brunetka.
- Nie! - zdenerwowała
się blondynka. - Co ty najlepszego wyrabiasz?! Całkiem ci odbiło?! Co się z
tobą, do cholery, stało?!
- O… - zaczęła Aya,
ale nie do kończyła, bo w tej chwili imōto z całej siły uderzyła ją w twarz.
- Nienawidzę cię! -
krzyknęła pod wpływem emocji, patrząc z pogardą na siostrę, która ze zdumieniem
przyłożyła dłoń do puchnącego policzka. Młodsza dobyła katany, którą, nie
wiedzieć czemu, miała tego dnia przy sobie.
- Nie, Kaori! -
zawołał Zero.
- Urusai! -
wrzasnęła, celując bronią w onēsan.
Aya, wciąż z nieobecnym i zdumionym wyrazem twarzy, upadła na
kolana.
Starszy z bliźniaków szybko się do niej schylił i błyskawicznym
ruchem wytrącił blondynce miecz z ręki.
- Nie wtrącaj się! -
warknęła w jego stronę.
- Uspokój się,
dziewczyno! To nie była ona! - krzyknął, otaczając ramieniem zdezorientowaną
brunetkę.
- To… nie… - Kao
zamrugała kilkakrotnie. Zadrżała, uzmysłowiwszy sobie, co tak naprawdę się
stało. - O Boże… - Zakryła usta dłonią. - Przepraszam, nēsan! - zawołała, ale
Aya nie zwróciła na nią uwagi, wpatrując się tępo przed siebie. Kaori
przypomniała sobie tymczasem o matce. Zauważyła, że ta siedzi już na fotelu. -
Mamo!
- W porządku… -
szepnęła Reiko, choć tak naprawdę wciąż była w szoku.
Kilka metrów dalej Łowca odwrócił ku sobie twarz brunetki.
- Aya?
Dziewczyna zamrugała i względnie przytomnym już wzrokiem
spojrzała na Kiryuu.
- Zero… Ja… To było…
- jąkała się.
- Wiem - zapewnił,
przytulając ją mocno. Ta z kolei rozpłakała się, zdając sobie sprawę z tego, co
kilka minut wcześniej powiedziała.
- Nie chciałam tego…
- wychlipała. - Ciociu, przepraszam! - powiedziała łamiącym się głosem,
przenosząc wzrok na Reiko. - To nie jest tak! - zapewniła. - Jestem ci
wdzięczna… Za wszystko… Za wszystko, co dla mnie zrobiłaś…
Kobieta uspokoiła się już. Mimo protestów szesnastoletniej córki,
wstała i podeszła do Ayi. Zero się odsunął. Reiko przytuliła dziewczynę i
pogłaskała ją po głowie.
- Już dobrze… Już
dobrze… - szeptała w taki sposób, w jaki zwykła to robić, gdy Aya była jeszcze
niemowlęciem.
- Było tak, jak
mówił Suzaku… - wyznała siedemnastolatka, kierując te słowa do swojego
chłopaka. - Nie mogłam nic zrobić…
- Domyślasz się, od
czego zależy to, że teraz wszystko pamiętasz? - spytał.
Pokręciła przecząco głową.
- Hę?! Znowu ten
Król Mroku?! - wykrzyknęła Kao, co zaowocowało odwróceniem się wszystkich
zebranych w jej stronę.
- Jaki „Król Mroku”?
- zapytał podejrzliwie Ichiru.
- I o co tak
naprawdę chodzi z twoim ojcem…? - spytała cicho Reiko, zwracając się do Ayi.
- Ano… Czeka nas
chyba kilka godzin solidnych wyjaśnień… - stwierdziła Kaori, drapiąc się
nerwowo po głowie i uciekając wzrokiem od młodszego z bliźniaków.
Sprowadzili jeszcze Otsune, po czym Aya zaczęła opowiadać
historię spotkań, które odmieniły jej życie. Potem przyszła kolej na Kao i jej
sprawozdanie z rozmów z Marią Kurenai oraz starciem z Suzaku Shoutou -
„księciem z bajki”, który koniec końców okazał się „Królem Mroku”.
***
Musimy szczerze przyznać, że jesteśmy w szoku. Nie miałyśmy pojęcia, że „Cień” spodoba Wam się aż tak bardzo. Od ostatniej notki usłyszałyśmy (czy raczej: zobaczyłyśmy xD) od Was tyle miłych i pozytywnych słów, że momentami aż się wzruszałyśmy. Przede wszystkim dziękujemy Czytelniczce- kochana, jesteś wielka! Wiemy, że się powtarzamy, ale dziękujemy Ci za tak rozbudowane komentarze, podnoszenie na duchu, gdy brak nam optymizmu i fakt, że zwracasz niemałą uwagę na szczegóły i powiązania jednych bohaterów z drugimi…
To może takie małe „ogłoszenia parafialne”… Po pierwsze, ukazały się dziś kolejne streszczenia, więc ci, którzy chcą sobie coś przypomnieć z XI-XII tomu, mogą to teraz zrobić. Po drugie, przypominamy, że w tym miesiącu rozdziały będą ukazywały się regularnie (dwa razy w tygodniu, w środy i soboty), więc NIE BĘDZIEMY Was informować o nowościach- chyba że przy okazji lub w razie zmiany planów. ;) Po trzecie… nie obraźcie się, jeśli będziemy odpowiadać Wam pod komentarzami, które zostawiacie, a nie na Waszych blogach- po prostu w trakcie roku szkolnego nie mamy zbyt dużo czasu na wycieczki po stronkach i odpisywanie każdemu z osobna. ;)
Ejrin- po raz kolejny ARIGATO za „Yes, my lord”. xD Aach, każdy sms jest teraz powodem do uśmiechu. ^^
To chyba wszystko (chyba, bo z naszą sklerozą różnie bywa xD). Dziękujemy Wam za wszystko. ;* Niech Moc będzie z Wami. xD
[wpis z dnia 8.09.10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz