poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XIV, rozdział LXIX - "Król Mroku"


       - Jesteś jeszcze piękniejsza, niż sobie wyobrażałem - oznajmił cud-chłopak. Odezwał się wreszcie, bo ani Aya, ani Zero jakoś nie mogli wydobyć z siebie głosu. - Tak bardzo się cieszę, że wreszcie się spotkaliśmy…
       - Jak to możliwe? - wyszeptała dziewczyna, patrząc z zachwytem na Shoutou. - Nie miałam pojęcia, że jest jeszcze ktoś inny… Ktoś taki jak ja.
       - Przyznam, iż przez długi czas też nie zdawałem sobie z tego sprawy - rzekł, pochłaniając brunetkę wzrokiem. - Któregoś dnia spotkałem jednak twego ojca… Nawet nie wiem, jak to się stało, a nagle wiedziałem już, że nie jestem sam. - Uśmiechnął się olśniewająco. - To cudowne uczucie, prawda? - dodał z entuzjazmem, nagle chwytając szarooką za ręce.
       - Taak… - odparła niepewnie, nie wiedząc zupełnie, jak się zachować.
       Kiryuu bezceremonialnie wyrwał jej dłonie z uścisku rąk „młodego boga”.
       Aya była co najmniej speszona. Wyczuła napięcie pomiędzy chłopakami. Kiedy na nich spojrzała, zauważyła, że piorunują się wzrokiem. Gdy Suzaku pochwycił wzrok nastolatki, szybko zmienił minę na olśniewająco piękną i sympatyczną. Zero to olał i nie zmienił podejścia.
       - Och, cóż tak stoimy w przejściu! - zawołał wesoło książę. - Wejdźcie, wejdźcie!
       Tak też zrobili. Osiemnastolatek z niechęcią i nietęgą miną, dziewczyna zaś z ciekawością. Gospodarz zaprowadził ich do oficjalnego salonu. Nagle skądś pojawił się służący.
       - Co podać? - spytał, kłaniając się nisko i z szacunkiem.
       Shoutou spojrzał na gości z oczekiwaniem. Ci nie bardzo wiedzieli, co mają do wyboru.
       - Powiedzcie po prostu, na co macie ochotę - zachęcił Suzaku. - Dla mnie będzie espresso.
       Aya i Zero też coś w końcu zamówili.
       - Tak więc… Co chciałabyś wiedzieć? - zapytał młodzieniec. - Wspomnę, iż ja znam dość dobrze twą historię, z kolei ty pewnie nie masz pojęcia, skąd ja się wziąłem i tak dalej…
       - Ano… Hm, w sumie racja - przyznała siedemnastolatka. Trochę irytował ją fakt, że Shoutou wciąż się na nią patrzy (i to z takim uwielbieniem, jakby była najpiękniejszą w świecie księżniczką), a jej chłopaka całkowicie już ignoruje. - No więc…. Przepraszam, jak mam się do ciebie zwracać? - spytała na początek.
       - Po imieniu, oczywiście. Możesz darować sobie przyrostki - oświadczył, szczerząc zęby.
       - Hm, no dobrze, Suzaku… - Dziwnie jej było zwracać się po imieniu do osoby, którą dopiero co poznała. - Więc… jak to z tobą jest? Kim są twoi rodzice?
       - U mnie jest odwrotnie niż u ciebie - zaczął. - To matka, Naoko Shoutou, jest czystokrwistą. Moim ojcem był człowiek. Nazywał się Sanjuro Nishimura. - Zamyślił się na kilka sekund. - Zmarł, gdy miałem kilka lat, ale dobrze go pamiętam. Jak już zapewne wiesz, mamy lepszą pamięć niż ludzie, zwykłe wampiry czy Łowcy. - Zaakcentował ostatnie słowo, zerkając wymownie na Zero.
       - Jak… umarł? - zapytała cicho brunetka.
       - Och, to była… Całkiem inna sytuacja niż u ciebie - powiedział. - Był chory. Jeszcze zanim poznał moją matkę. - Jego wyraz twarzy zmienił się. Stracił tę irytującą, olśniewającą nutkę i stał się zwyczajnie smutny. No, może nie „zwyczajnie”. Raczej pięknie smutny. Widocznie pogrążył się we wspomnieniach. - To była nieuleczalna choroba. Doskonale wiedział, że nie pozostało mu dużo czasu. Ale… nie obchodziło go to. Do czasu, gdy poznał moją matkę. Zakochał się w niej chyba od pierwszego wejrzenia. Ona… Ona też go zauważyła. Chciała się z nim bliżej poznać, ale on odpychał ją od siebie, bo wiedział, że ich związek nie miałby przyszłości ze względu na jego śmiertelną chorobę. Ale ona się nie poddawała. Właściwie nie rozumiała, dlaczego tak bardzo jej na nim zależało. W końcu był tylko zwykłym człowiekiem, kruchą istotą, której życie przemijało tak szybko, że dla wampirów było to zaledwie okamgnienie. Wiedziała jednak, że chce go poznać. W końcu udało jej się porządnie z nim porozmawiać… Wtedy wpadł już w jej sidła. W sidła miłości. Pokochali się na poważnie. Mamy nie obchodził fakt, że taka miłość jest zakazana. On nic nie wiedział… Z początku. Odkrył prawdę w dość… nieprzyjemny sposób, bo na własnej skórze. Któregoś dnia moja matka napotkała jakieś trudności… Stało się coś niedobrego, lecz niestety nigdy nie chciała mi wyznać, co to takiego było. Wyszło jednak na to, że straciła wiele krwi. Ojciec był pierwszym, którego zobaczyła… Nie panowała nad sobą. Ugryzła go, przez co zamieniła go w wampira. Żadne z nich nie wiedziało jeszcze wtedy, że byłem już poczęty. - Westchnął. - Kiedy się jednak dowiedzieli, bardzo się cieszyli. Oboje myśleli… Myśleli, że dzięki przemianie w wampira otōsama wyzdrowiał. To… naprawdę tak wyglądało. Zdążyłem go poznać i spędzić z nim prawie pięć lat mojego życia… A wtedy nagle zmarł. Okazało się, że przemiana tylko spowolniła proces postępowania choroby…
       - Przykro mi - szepnęła ze współczuciem Aya.
       - W porządku - zapewnił. - Ty miałaś cięższą sytuację…
       Przez moment trwało kłopotliwe milczenie.
       - Co się stało później? - zapytała wreszcie dziewczyna. Dopiero wtedy zauważyła, że na stoliku stoi już zamówione przez nią cappuccino.
       Suzaku wzruszył ramionami.
       - Jakoś się z mamą podnieśliśmy po tym szoku.
       - Powiedz mi… Jesteś „czystokrwisty”, prawda? W pełnym stopniu, nie tak, jak ja. Jak to się stało? - spytała.
       - Może zacznę od początku - zaproponował. Aya skinęła głową. Zero próbował ukryć zaciekawienie. - Widzicie… - zaczął, widocznie zapominając już o tym, że chciał ignorować Kiryuu. - Moja sytuacja mimo wszystko wyglądała zupełnie inaczej. Musicie zrozumieć, że wychowałem się w innym środowisku. Wampirzym, a nie ludzkim. Od zawsze mieszkałem z matką w posiadłości rodu Shoutou. Na samym początku byłem zwykłym, bezbronnym dhampirem, tak jak i ty. - Spojrzał na Ayę. - Aż do śmierci ojca nic się nie zmieniło. Jedynymi wampirzymi cechami były wtedy wrażliwość na słońce i widzenie w ciemności. Rok czy dwa lata po jego odejściu… Odkryłem w sobie moc. - Tu nagle się ożywił. - Słyszałem, że twoja podstawowa umiejętność to panowanie nad żywiołem wody, tak? - spytał Ayi.
       - Tak, właśnie. To znaczy… Z początku tylko w stanie ciekłym i gazowym - sprecyzowała.
       - Soka, soka. Jednak różni nas wiele drobiazgów, jak choćby rodzaj mocy czy kolejność zdobywania nowych wampirzych cech… W każdym razie… Moją podstawową mocą jest żywioł ziemi. Najpierw ograniczała się ona do… hm, gleby i roślin… Potem doszły do tego skały i minerały - poinformował. - A tak wracając do mojej historii… - Zrobił pauzę, by wziąć łyk espresso. - Potem wszystko działo się bardzo szybko. Wyczuwanie wampirów i krwi, przejmowanie mocy innych, wyostrzenie zmysłów… Zanim się obejrzałem, moja przemiana dobiegła końca. To znaczy, że byłem na tym poziomie, co ty teraz. Miałem wtedy dziewięć lat.
       - Dziewięć?! - przeraziła się brunetka. - To kolosalna różnica! Znaczy… między tymi moimi siedemnastoma…
       - Zauważ, że przebieg twej przemiany przyspieszył, gdy przeniosłaś się do Akademii Kurosu pełnej wampirów z Nocnej Klasy. I nie tylko. - Znów zerknął na Zero. Najwyraźniej przypomniał już sobie, że go nie lubi, a przynajmniej jego mina dobitnie na to wskazywała. - Ja z kolei od dziecka przebywałem wśród wampirów. To był jedyny świat, jaki znałem. Chciałem, by ten proces szybko się ukończył. Chciałem stać się takim wampirem, jak moja mama.
       Chciał…? Tego naprawdę można… chcieć?, dziwiła się Aya. Chociaż… skoro w jego otoczeniu znajdowały się same wampiry… Nie chciał się wyróżniać, to oczywiste. Wychował się inaczej niż ja.
       - Kiedy to się wreszcie stało, bardzo się cieszyłem - wyznał. - Heh, nagle wszyscy zaczęli się dziwić, jak to możliwe, że wcześniej nie pachniałem jak czystokrwsty, a po dziewięciu latach to się nagle zmieniło. Oczywiście służba i przyjaciele zawsze zwracali się do mnie z należnym szacunkiem… Ale wtedy, po przemianie… To wszystko zaczęło mieć dopiero sens.
       On jest z zupełnie innej bajki, zauważyła siedemnastolatka.
       - Żywiłem się krwią matki oraz tych, którzy sami mi ją chętnie dawali. Było wiele takich osób. Podkreślam, że nikogo do tego nie zmuszałem - rzucił, widząc podejrzliwą minę Kiryuu. - Pewnego dnia zdarzył się… Cóż, nazwijmy to wypadkiem. Coś się zaczęło ze mną dziać… - Spojrzał bacznie na Ayę. - Ty też to miałaś. Coś jak druga osobowość. - Dziewczyna ze zrozumieniem pokiwała głową. - Nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło. Czułem się, jakby coś wewnątrz mnie zepchnęło mnie na bok i kazało przyglądać się bezczynnie, co ono samo robi z moim ciałem… Wyszedłem do miasta, choć wcale tego nie chciałem. Napadłem na bezbronną dziewczynkę… Najpierw gadałem jakieś głupoty, choć czułem się, jakby robił to ktoś inny. Ona… spodobało jej się to. Nie miała nic przeciwko, by pójść ze mną na lody czy ciastko. Ale zamiast do kawiarni, zaciągnąłem ją w jakiś ciemny zaułek, a tam… ugryzłem ją. Pamiętam smak jej krwi, ale gdy powracam wspomnieniami do tamtego wieczora, wciąż widzę wszystko, jakbym był tylko obserwatorem, choć… choć to czyniło coś, co było we mnie. - Zrobił pauzę. - Prawie ją zabiłem - szepnął. Znów stał się jakby niewinnym, smutnym księciem. - Całe szczęście, że w pobliżu był Łowca. Co prawda… Prawie się nawzajem pozabijaliśmy, ale przynajmniej ta dziewczynka przeżyła… - Westchnął. - Ocknąłem się w domu. Byłem ranny i obolały. Nic mi się nie goiło, bo wszelkie obrażenia zadane były łowiecką bronią. To był dla mnie szok, wcześniej nigdy nie doświadczyłem czegoś podobnego. Nie wiedziałem, co się ze mną stało. To było… jakby nierealne. Ale zdarzyło się naprawdę. - Ponownie zrobił pauzę. - Ta dziewczynka… Dowiedziałem się, że nazywała się Atsuko Momotani. Była zaledwie naiwną dziesięciolatką… Wylądowała w szpitalu. Udało im się ją uratować. A ja… my… Wszyscy sądziliśmy, że powinna przemienić się w wampira. Ale tak się nie stało. - Pociągnął łyk espresso. - Kilka dni po moich jedenastych urodzinach wpadłem na pewien pomysł. Poprosiłem matkę, by posiliła się moją krwią. Wcześniej tego nie robiła. Nie wiem dlaczego. Chyba się trochę o mnie bała, w końcu byłem… dhampirem, wybrykiem natury. - Skrzywił się z niesmakiem. - W końcu się jednak zgodziła. Właśnie wtedy… Właśnie wtedy poznaliśmy sekret - powiedział cicho. Podniósł jeden z kącików ust. - Kiedy czystokrwisty ugryzie człowieka, zamienia się on w wampira. Jeśli zaś ugryzie dhampira… zmienia się on w czystokrwistego. Gdy człowiek przemieniony w wampira posili się krwią swego pana, może spokojnie zażegnać upadek do Poziomu E. - Spojrzał wymownie na Zero. - Jeśli zaś dhampir, który stał się czystokrwistym, wypije krew tego, kto go przemienił, staje się… kimś potężnym. - Jego oczy zalśniły. Wbił wzrok w Ayę. - Jesteśmy inni niż wszyscy. Trudno jest powiedzieć, do której klasy należymy. Przed przemianą staliśmy na krawędzi Klas A i B. Po zakończeniu procesu stajemy się jakby czystokrwistymi. Ale jest coś, co nas od nich odróżnia. Choć może się wydawać, że jest inaczej, wciąż mamy w sobie ludzką cząstkę.  To czyni nas silniejszymi - powiedział z uśmiechem.
       Dziewczyna zdała sobie sprawę z tego, że będzie miała w domu wiele do przemyślenia. Te wszystkie rewelacje nie chciały mieścić się jej w głowie. Spojrzała na Zero. On również był zdezorientowany, choć skrzętnie to ukrywał. Ona oczywiście wiedziała, jak jest naprawdę - w końcu dobrze go znała.
       - Więc… Jeśli ugryzie mnie czystokrwisty, stanę się taka jak ty?
       Potaknął.
       - Czy jest jakaś zmiana poza tym, że będę mogła przemieniać ludzi w wampiry? - spytała.
       - Owszem - odparł. - Będziesz mogła kontrolować swoją drugą osobowość. Możesz uśpić ją na zawsze albo zachować na wszelki wypadek…
       - Ach tak? Hm. - Zastanawiała się przez chwilę. - Zaraz, powiedziałeś, że pamiętasz to wszystko, co się stało, gdy kontrolę nad twoim ciałem przejął „drugi ty”. Ja z kolei nie pamiętam tego zamieszania, które uczyniłam… gdy byłam tą drugą mną. Nie uzupełniłam tej luki w pamięci.
       - Przykro mi, nie wiem, od czego to zależy - przyznał Suzaku.
       - Soka… - westchnęła. - Ano… Chciałam jeszcze spytać… Jak to jest… z naszym życiem? To znaczy… będziemy żyli tak długo jak czystokrwiści? Jak to jest z wampirami, dhampirami, ludźmi przemienionymi…?
       - Ech…- mruknął. - Trudno powiedzieć. Pewne jest to, że czym wyższa klasa, tym wolniej dana osoba się starzeje. Nie sądzę więc, żebyśmy mieli żyć krócej niż standardowy czystokrwisty. No, chyba że damy się komuś załatwić. - Puścił do niej oko. - Jeśli patrzeć na tę sprawę pod tym kątem, wychodziłoby na to, że ludzie, którzy stali się wampirami będą żyć krócej niż prawdziwe wampiry. O to ci pewnie chodziło, co? - zapytał ze znudzeniem Ayi, po czym posłał niechętne spojrzenie Zero. - Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, jak długo może żyć ten koleś - przyznał, wskazując na Kiryuu. Chyba na moment zapomniał o swoich królewskich manierach. - Wydaje mi się jednak, że jako Łowca-wampir ma przed sobą dłuuugi i okropnie męczący żywot. Zadowolona?
       - Eee… - Zadała to pytanie z czystej ciekawości i nie było w nim żadnych podtekstów, ale boski młodzieniec stał się chyba lekko przewrażliwiony. - Co myślisz o tej całej… „nieśmiertelności”, Suzaku? - spytała wreszcie.
       - Heh. - Zamyślił się na moment, przymykając powieki. - Ludziom, którzy żyją tak krótko, wydaje się, że wieczne życie to świetna sprawa. Co poniektóre wampiry też tak czują… Wiele osób sądzi, że nieśmiertelność to coś cudownego - skarb, dar…. Ale według mnie… Nieśmiertelność to nie dar, lecz przeznaczenie, które musi się wypełnić.
       Aya stwierdziła, że ostatnie zdanie zabrzmiało szczególnie mądrze.
       - Chyba masz rację… - powiedziała z namysłem.
***
       - Och, więc to tak się tu znalazłaś. - Kao pokiwała głową, wysłuchawszy historii Marii.
       - Uhm. - Energicznie potaknęła. - Ród Hiou zawsze był dla mnie wzorem. Niestety, Shizuka-sama nie zdążyła spełnić swej obietnicy względem mnie, więc Kage-sama zaoferował, że on to zrobi - wyjaśniła.
       - Zawsze byłaś taka chorowita? - spytała z troską blondynka.
       - Odkąd pamiętam - przyznała Kurenai. - To wielce kłopotliwe… Wampiry są z reguły silne i zdrowe… Takie przypadki jak ja nie zdarzają się często w naszej społeczności.
       - Możliwe. - Kaori uśmiechnęła się lekko. - Ale to znak, że jesteś jedyna w swoim rodzaju.
       - Arigatō… - Szarowłosa zarumieniła się słodko, po czym zmieniła temat. - Bardzo dobrze walczysz. Od jak dawna ćwiczysz?
       - Hm… - zastanowiła się Kao. - To będzie jakieś pół roku z kawałkiem - rzekła, wspominając co poniektóre treningi.
       - Jesteś w tym naprawdę dobra! - ożywiła się wampirzyca. - Przez myśl mi nie przeszło, że tak krótko się uczysz!
       - Dzięki!
       Przez jakiś czas rozmawiały swobodnie o błahostkach, gdy nagle temat zszedł na chłopców, czyli odwieczny dziewczęcy temat do pogaduszek.
       - Który z bliźniaków jest ładniejszy? - zapytała nagle Maria. Kao zdziwiła się, gdy usłyszała to pytanie.
       - Heh, zależy, kogo spytasz. Dla mnie całym światem jest Ichiru, za to Aya bez wahania wybrałaby Zero. Mimo iż są bliźniakami, wystarczy tylko zacząć ich poznawać, by przekonać się, jak bardzo się od siebie różnią. Nawet z wyglądu, choć to pewnie nieco dziwnie brzmi - zaśmiała się. - Tylko raz ich pomyliłam. Wtedy, gdy pierwszy raz zobaczyłam Ichiru. - Na jej twarzy zagościł uśmiech, gdy wróciła pamięcią do tamtego dnia. - Od razu zatopiłam się w jego oczach… Miały całkowicie inny wyraz niż u Zero.
       - Hai, hai! Spojrzenie Ichiru jest takie… Takie… Trudno to określić. Prawie zawsze jest wesołe, ale pod tą radością często krył się taki dziwny ból… - przyznała Kurenai. - Jednak gdy teraz byłam w Akademii… - Niechętnie przypomniała sobie nieprzyjemne spotkanie z blondynką. - Jego oczy wydawały się już tylko ciepłe i… zakochane. - Puściła oko.
       - A ty miałaś kiedyś chłopaka? - spytała z ciekawością szesnastolatka.
       - Iie… Przez ten mój stan zdrowia… poznałam niewiele osób. Ichiru-chan był tak naprawdę jednym z pierwszych spoza rodziny. Teraz zaś… Cóż, w podobnym wieku jest Suzaku-sama...
       - Ech - westchnęła Kaori. - Trzeba przyznać, że jest na co popatrzeć - przyznała z niechęcią.
       - Hai, hai! - zgodziła się z nią Maria, śmiejąc się pod nosem.
       - Gdyby nie ten parszywy charakter…
       - Wiem, że teraz trudno ci w to uwierzyć, ale Suzaku-sama naprawdę jest miły - powiedziała szarowłosa. - Jego maniery, umiejętności, inteligencja…. Stoją na najwyższym poziomie - zapewniła.
       - Widocznie nasz książę lubi się czasem poznęcać nad ludzkimi dziewczynami - mruknęła nadąsana lekko blondynka. - Tolerancji w stosunku do innych ras go chyba nie nauczono - prychnęła.
       - Akurat z tym się nie zgodzę - wtrąciła niepewnie wampirzyca. - Suzaku-sama żył po prostu w całkiem innym otoczeniu niż ty czy Aya-sama.
       - To chyba logiczne, skoro jest czystokrwistym. Został wychowany przez swoich wyrafinowanych rodziców. Ayę wychowała moja mama - człowiek i Łowca w jednym.
       - Och, ty wciąż nie wiesz! - zauważyła wreszcie Maria. - On nie jest tym, kim myślisz. Jego matką jest czystokrwista wampirzyca, Naoko Shoutou-sama, ale jego ojciec był zwykłym człowiekiem - wyjaśniła i spojrzała na zdumioną i przestraszoną minę Kaori.
       - Czyli oni… - Zawahała się, wciąż niedowierzając. - Są tacy sami? - zapytała cicho. Przeraziła ją myśl, że ktoś tak irytujący może być dhampirem - tak samo, jak jej ukochana siostra.
       - Hai - potaknęła Kurenai, po czym opowiedziała pokrótce historię „Króla Mroku”.
***
       - Przemieniłeś kiedyś człowieka? - spytała cicho Aya.
       Wciąż nie wiedziała, co myśleć o Suzaku. Chciała go lepiej poznać, by wyrobić sobie o nim zdanie. Był… inny niż wszyscy, tego nie dało się nie zauważyć. Wyglądem naprawdę przebijał wszystkich znanych jej przystojniaków, ale charakter… Tu sprawa była dużo bardziej skomplikowana. Raz miły i zabawny, chwilę potem jakby… jadowity, a najczęściej po prostu ułożony i pełen galanterii.
       Nie nadążam za nim, pomyślała brunetka. Spojrzała wyczekująco na nowego kolegę.
       - Niee… - odparł niepewnie, uciekając wzrokiem na bok. - To znaczy… - Wyglądał na speszonego. - Nie ja jako ja - mruknął.
       - Hę? - zdziwiła się lekko dziewczyna. - Masz na myśli, że zrobiła to ta twoja druga osobowość?
       - Uhm - potaknął, ale wciąż na nią nie patrzył.
       - Mówiłeś, że po ugryzieniu przez czystokrwistego można kontrolować swoje drugie ja - zauważył Zero.
       - Eee… No bo tak mniej więcej jest - powiedział Shoutou.
       - Nie wyrzuciłeś z umysłu tego drugiego siebie? - spytała zdumiona i zniesmaczona trochę Aya.
       Ja najprawdopodobniej zrobiłabym to od razu, gdybym tylko mogła.
       - To nie do końca tak, że ta druga osobowość to samo zło - wyjaśnił książę. - Ech, trochę trudno mi to wyjaśnić. Chodzi o to, że obecność tego drugiego mnie przynosi mi korzyści.
       - I kłopoty - dodał z szyderczym uśmieszkiem Kiryuu.
       Suzaku spojrzał na niego wilkiem.
       - To już swoją drogą… - westchnął.
       - Nie rozumiem - odezwała się siedemnastolatka. - Przecież te nasze drugie osobowości są okropne. Robią naprawdę złe rzeczy… Dlaczego więc pozwoliłeś na przemienienie jakiegoś niewinnego człowieka w potwora? Skoro od pewnego czasu możesz kontrolować drugiego siebie, nie powinieneś był do tego dopuścić.
       - Ta osoba… sama do mnie przyszła - wyznał młodzieniec. - Był chory. Śmiertelnie. Jego sytuacja od razu skojarzyła mi się z sytuacją mojego ojca. - W tej chwili wyglądał na szczerze przygnębionego. - Nie mam pojęcia, jak się o mnie dowiedział, jak mnie znalazł… - przyznał. - Nie wiedziałem co zrobić. Prawdopodobnie przemiana spowolniłaby proces postępowania choroby… On… powiedział, że nie starczy mu czasu na to, by mógł załatwić wszystkie swoje sprawy. Błagał mnie, bym przemieniając go, przedłużył mu życie. - Zamilkł na kilka sekund. - Nie potrafiłem się na to zdecydować, bałem się. Ten drugi ja… tak jakby dodał mi odwagi. Zrobiłem to, gdy on miał władzę nad moim ciałem.
       - To trochę pokręcone - stwierdziła Aya. - O jakich korzyściach wcześniej wspominałeś? Chodzi ci o tę odwagę?
       - Nie, to nie tak. Ech… - Podrapał się po głowie, ale nawet ten ruch wykonał w jakiś dziwnie dostojny sposób. - Tak naprawdę zrozumiesz to tylko, jeśli będziesz na moim poziomie. To jak… Hm. Powiedzmy, że jeśli ty zawiedziesz, druga ty stanie się twoim kołem ratunkowym.
       - Aha… - mruknęła dziewczyna, wciąż nie bardzo wierząc w dobre strony posiadania swojej drugiej osobowości.
       Rozmawiali jeszcze przez jakiś czas. W końcu zrobiło się jednak naprawdę późno. Brunetka stwierdziła, że dobrze by było zacząć się zbierać. Nie chciała nawet myśleć o tym, jak bardzo musieli się denerwować Kaori (choć może Maria co nieco jej wyjaśniła), Reiko, Otsune i Ichiru.
       Pożegnała się z Suzaku i poszła przodem. Zero też chciał już wyjść z apartamentu Shoutou, ale książę go zatrzymał.
       - O co chodzi? - syknął Kiryuu.
       - Chciałbym ci coś powiedzieć.
       Osiemnastolatek spojrzał na rozmówcę podejrzliwie.
       - Nie lubię cię - przyznał szczerze Suzaku. - I nie sądzę, żeby to się mogło zmienić. Nie zamierzam ci jednak odbierać Ayi - powiedział. - Raczej - dodał po chwili. Łowca patrzył na niego coraz bardziej gniewnie. - Choć wydaje mi się, że byłbym dla niej lepszym partnerem, w końcu jesteśmy tacy sami.
       - Do czego zmierzasz? - zniecierpliwił się Zero. Zacisnął pięści, tak bardzo był wściekły.
       - Postawę sprawę jasno. - Shouotu uśmiechnął się. - Możesz popełnić jakiś błąd. Poczekam na ten moment, mam dużo czasu. Wieczność, dla ścisłości.
       Kiryuu chciał coś powiedzieć, ale książę nie dopuścił go do głosu.
       - Jeszcze nie skończyłem - poinformował, podnosząc dłoń. - Chcę tylko, byś zapamiętał jedno: gdy ją zranisz, to ja będę tym, który ją pocieszy.
       - Grozisz mi?
       - Iie. Tylko informuję. - Uśmieszek na jego twarzy doprowadzał osiemnastolatka do szału.
       - Zero, idziesz? - krzyknęła Aya, stojąca już na końcu korytarza.
       - Hai! - odpowiedział, po czym znów zwrócił się do dhampira. - Nie wchodź nam w drogę, dobrze ci radzę.
       Suzaku uśmiechnął się sympatycznie i uprzejmie z nim pożegnał, jakby rozmowa przeprowadzona chwilę wcześniej w ogóle się nie odbyła.
***
       - Nēsan! - wrzasnęła Kaori, gdy ujrzała siostrę. Pobiegła w jej kierunku i rzuciła jej się na szyję. - Nareszcie jesteś! - zaświergotała.
       - Gomen, Kao-chan. Pewnie się trochę martwiłaś - odparła zatroskanym głosem Aya.
       - Na szczęście Maria-san podzieliła się ze mą częścią waszych rodzinnych sekretów. - Puściła oko.
       Kilka minut później siostry, Zero i Maria byli już w drodze powrotnej do Akademii. Wcześniej Aya odbyła jeszcze krótką rozmowę z ojcem, a także się z nim pożegnała.
       Nie wiedziała, co myśleć o tym wszystkim. Dowiedziała się tylu rzeczy… Była pewna, że te rewelacje odmienią jej życie. Ojciec okazał się dobrą osobą, która nie dość, że nie zabiła jej matki, to jeszcze przez te wszystkie lata o nią dbała. Poza tym dziewczyna poznała też młodzieńca, która tak jak i ona był dhampirem… Zupełnie się tego nie spodziewała. Była pewna, że jest jedynym wybrykiem natury tego rodzaju. Jak dobrze, że się myliła…
       Kaori również czuła się odrobinę zagubiona.
       To wszystko jest takie dziwne, stwierdziła. Mnie samej trudno sobie wbić do głowy te wszystkie nowe wiadomości - więc jak wielki mętlik w głowie musi mieć teraz nēsan! Spojrzała na siostrę ukradkiem. Szła spokojnie, trzymając za rękę Zero, ale wzrok miała nieobecny. Mam nadzieję, że zdoła sobie szybko to wszystko poukładać. Nie chcę, by się tym zamartwiała czy coś… Choć te wszystkie informacje powinny mieć na nią raczej pozytywny wpływ, prawda?, spytała samej siebie.
       - Ten koleś… - odezwał się znienacka Kiryuu, przez co wyrwał Ayę z zamyślenia. - Spróbuj się z nim za bardzo nie zaprzyjaźniać, co?
       - Masz na myśli Suzaku? - zapytała brunetka, patrząc w lawendowe oczy chłopaka.
       - Uhm.
       - Hę?! - krzyknęła Kao. - Nēchan, poznałaś tego parszywego Króla Mroku?!
       - Króla… Mroku? - spytała cicho zdezorientowana siedemnastolatka.
       - Kaori-san tak nazywa Suzaku-sama… - wyjaśniła Kurenai.
       - Nande?
       Blondynka zrobiła głupią minę.
       - Nieważne… - odparła wymijająco. - W każdym razie w stu procentach popieram Zero! - zawołała szybko. - Nie zaprzyjaźniaj się z nim ani nic!
       - O co wam chodzi? Jest trochę… inny, ale w gruncie rzeczy chyba nie jest zły - powiedziała niepewnie szarooka.
       - Oczywiście, że nie - poparła ją Maria.
       - Mniejsza o to - burknął Łowca. - Po prostu proszę, byś na niego uważała.
       - Dobrze, skoro ci na tym zależy - zgodziła się Aya. - Zaraz… Czy on ci coś powiedział? Przez chwilę staliście sami…
       - To nic ważnego - odparł.
       - Hm… - Brunetka ponownie zatopiła się w swoich myślach, tym razem krążących głównie wokół młodego Shoutou.

       Dotarli wreszcie do miasteczka, a dokładniej na ulicę, przy której mieszkał Kiryuu. Aya zatrzymała się.
       - Nēsan, żegnaj się prędko i chodź. Zabiją nas tam - mruknęła Kao, pokazując kciukiem oświetloną światłem księżyca Akademię Kurosu.
       Brunetka zwiesiła głowę.
       - Mogłabym zostać dzisiaj u ciebie? - spytała, podnosząc wzrok na Zero.
       - Hę? Co? Nie, nēchan, to nie wchodzi w grę. Poromansujesz sobie innym razem. Tam na nas czekają! - Szesnastolatka aż skakała w miejscu, tak bardzo była przestraszona tym, co ją czeka.
       - Mogę? - powtórzyła brunetka, ignorując imōto.
       - Oczywiście, że możesz. Kiedy tylko zechcesz - odparł łagodnym głosem chłopak.
       - Nēsan! - krzyknęła Kao, odpychając lekko kolegę i patrząc uważnie na starszą siostrę. - Musimy iść! Ichiru i Umari-san na pewno okropnie się denerwują! O mamie już nie wspomnę! To się może źle odbić na niej lub na naszym braciszku!
       - O to mi właśnie chodzi - szepnęła Aya, znów spuściwszy wzrok. - Nie wiem, co zrobię, gdy zobaczę ciocię - powiedziała cicho. - Wiem, że wszystkie decyzje podejmowała mając na względzie jedynie moje dobro, ale… Ale mimo wszystko… - Zamilkła na moment, nie pozwalając samej sobie na rozpłakanie się. - To jest strasznie trudne. Muszę się uspokoić, przemyśleć sobie wiele spraw… Lepiej będzie, jeśli zostanę dziś tutaj.
       Kaori uważnie wpatrywała się w onēsan. Zdała sobie sprawę z tego, że brunetka może mieć rację.
       Nēchan potrafi czasami wybuchnąć… Nie byłoby dobrze, gdyby skierowała swój gniew czy żal na mamę…
       - Rozumiem. Niech więc tak będzie - zgodziła się.
       - Arigatō. Pozdrów ode mnie wszystkich i poproś, by się już nie martwili - rzekła Aya. - Kurenai-san, proszę, odprowadź Kaori do Akademii.
       - Hai, Aya-sama. - Wampirzyca ukłoniła się z szacunkiem.
       - Oyasumi nasai! - zawołała jeszcze blondynka, idąc już za Marią w stronę szkoły.
       - Oyasumi…
       Dopiero teraz Aya zauważyła, jak bardzo jest jej zimno. Zadrżała.
       - Chodźmy. - Zero złapał dziewczynę za rękę i poprowadził ją do swojego mieszkania. Było tam ciepło i przytulnie. - Hm, może zrobimy tak: ja wskoczę szybko pod prysznic, a potem ty weźmiesz sobie długą kąpiel. Co ty na to? - Uśmiechnął się.
       - Uhm. - Skinęła głową i sama też uśmiechnęła się w podzięce.
       Chłopak zajął łazienkę, a ona podeszła do okna. Spojrzała w górę, na niebo. Było autentycznie czarne. Gdzieś w oddali jaśniał księżyc, a tu i ówdzie pojawiły się jakieś zbłąkane gwiazdy. Na ulicy z kolei było całkiem pusto - nic dziwnego, zważywszy na tak późną porę.
       Siedemnastolatka nie potrafiła się na niczym skupić. Próbowała zająć się którąś ze spraw, ale po chwili łapała się na tym, że jej umysł jest dziwnie pusty. Nie potrafiła jeszcze myśleć o tym, co spotkało ją tej nocy.
       Po kilku minutach Zero pojawił się w pokoju, jak zwykle mając na sobie tylko spodnie od dresu i ręcznik przewieszony przez szyję. Aya tradycyjnie się zarumieniła, choć teoretycznie była już przyzwyczajona do tego widoku. Nagle zaczęła się dziwić, jakim cudem choć trochę zauroczyła się Suzaku, skoro miała tak wspaniałego chłopaka.
       Kiryuu patrzył na nią i uśmiechał się w ten swój delikatny sposób.
       Boże, jak ja go kocham, pomyślała dziewczyna, z trudem wyrywając się wreszcie z transu. Westchnęła.
       - No to idę - szepnęła. Osiemnastolatek skinął głową.
       - Ręcznik masz w łazience - powiadomił ją.
       - Arigatō.
       W korytarzu zdała sobie sprawę z braku piżamy. Wróciła się więc do pokoju.
       - Nie mam w czym spać - powiedziała cicho. - Możesz mi coś pożyczyć?
       - Pewnie.
       Podszedł do szafy i w chwilę później wyciągnął z niej jedną ze swoich koszul. Aya podziękowała i poszła się wykąpać.
       Nie siedziała w wannie specjalnie długo - przynajmniej jak na nią. Przez większość czasu to zanurzała się w wodzie, to wynurzała, by uzupełnić zapasy powietrza, by po kilku sekundach znów znaleźć się pod wodą.
       Miała zupełny mętlik w głowie i czego by nie robiła, nie potrafiła się go pozbyć. Na nic zdały się próba zrelaksowania się czy chwilowa zabawa wodą.
***
       - Dziękuję za odprowadzenie mnie - rzuciła Kao, wchodząc na teren Akademii.
       - Iie, to ja dziękuję! Naprawdę miło spędziłam z tobą czas! - odparła szarowłosa.
       - Ja też. - Szesnastolatka uśmiechnęła się. - Nie spodziewałam się, że mogę znaleźć tyle wspólnego z wampirzycą - przyznała.
       Szły przez jakiś czas w milczeniu, aż wreszcie w oddali ujrzały domek dyrektora. Mimo późnej pory światła w niektórych pomieszczeniach były zapalone. Serce Kaori zabiło mocniej ze stresu.
       - Kaori-san, tu kończy się, jak mniemam, moje zadanie - oznajmiła, przytulając nową koleżankę. Blondynka z lekkim zdziwieniem odwzajemniła uścisk. - Mata ne! - zawołała z uśmiechem, powoli zaczynając się oddalać. - Zobaczymy się jeszcze! - zapewniła, puszczając do niej oko.
       Niebieskooka odwzajemniła uśmiech i pomachała jej dłonią na pożegnanie.
       Odetchnęła głęboko i przeszła ostatnie metry dzielące ją od domu. Gdy tylko stanęła przed drzwiami, te natychmiast się otworzyły. Dziewczyna ujrzała Reiko i Ichiru. Mina matki wyrażała ulgę i troskę, zaś twarz chłopaka była bardzo poważna i trudno było wyczytać z niej coś konkretnego.
       - Kao-chan! - krzyknęła kobieta ze łzami w oczach. Szybkim krokiem podeszła do córki i objęła ją. - Yokatta - szepnęła i, słabnąc, uwiesiła się na nastolatce, która szybko ją przytrzymała. Bliźniak złapał Reiko pod ramię i odprowadził ją do jej sypialni. Kobieta poprosiła, by młodzież się nie stresowała, więc chłopak po chwili wyszedł z pokoju, zostawiając matkę z córką same.
       - Czy Ichiru jest bardzo zły? - spytała cicho nastolatka.
       - Przez kilka ostatnich godzin powstrzymywałam go przed pójściem za wami - odparła dorosła. - Porozmawiaj z nim.
       - Tak zrobię - zapewniła szybko.
       - Co… co z Ayą? - zapytała Reiko.
       Kaori zawahała się, nie wiedząc, co właściwie powiedzieć.
       - Wszystko z nią w porządku. Została dziś u Zero, by przemyśleć sobie kilka spraw - oznajmiła dziewczyna.
       - Soka… - westchnęła matka. Wiedziała, że niebawem pozna szczegóły wyprawy, dlatego póki co nie dopytywała się o to, co się stało.
       - Pójdę już do Ichiru, dobrze? - odezwała się Kaori. - A ty tu odpoczywaj, mamusiu. Najlepiej idź już spać.
       - Hai, hai.
       Szesnastolatka objęła delikatnie mamę, po czym wyszła z pomieszczenia, ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Korytarzem przeszła powoli do kuchni, z której dobiegało światło. Stanęła w progu, patrząc na chłopaka siedzącego ze zwieszoną głową przy stole.
       - Ichiru… - wyszeptała niepewnie.
       Kiryuu nagle uderzył pięścią w stół. Kaori podskoczyła, a jej serce zaczęło mocniej bić. Bliźniak wstał gwałtownie i migiem pokonał dzielącą ich odległość.
       - Jak mogłaś iść tam sama?! - krzyknął, łapiąc ją za ramiona. - Baka! Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo to było głupie i niebezpieczne?! Mogłaś tam zginąć!
       - Ja… nie mogłam tak zostawić Ayi - powiedziała cicho, bojąc się spojrzeć ukochanemu w oczy.
       - Nie była sama! - zaprzeczył. - Miała przy sobie najpotężniejszego Łowcę, dobrze o tym wiesz! I na pewno nie chciała, żebyś tam szła! Wiedziałaś w ogóle, w co się pakujesz?!
       - Hai… - szepnęła.
       - Zdziałałaś coś przeciwko czystokrwistemu? - spytał cicho, powoli zaczynając się uspokajać.
       Dziewczyna spuściła głowę, przypominając sobie upokorzenie w walce z Suzaku. Po jej twarzy popłynęło kilka łez.
       - Nie umiałam za nią nie iść, gdy miałam pewność, co chce uczynić - przyznała z bólem. - A ciebie nie mogłam na cokolwiek narażać… - Odwróciła wzrok.
       - Baka - powtórzył szeptem, chwytając jej dłonie i przykładając je do swej piersi. Nachylił się, dotykając jej czoła swoim. Nastolatka spojrzała na niego - zdziwiona, ponieważ chłopak lekko się uśmiechał. - Martwiłem się - wyznał cicho, rozkoszując się tym, że dziewczyna znów jest przy nim, cała i zdrowa.
       - Nani? Nie jesteś wściekły?
       - Oczywiście, że jestem. Zachowałaś się jak kompletna idiotka - powiedział dobitnie szczerze, zbijając niebieskooką z pantałyku. - Ale, chcąc nie chcąc, muszę przyznać, że na twoim miejscu zapewne zrobiłbym to samo - przyznał, uśmiechając się troskliwie.
       Serce Kaori wreszcie wypełniło się ulgą.
       - Kocham cię - rzekła z uśmiechem, całując go w usta.
***
       W końcu wyszła z wanny. Zadrżała - zrobiło jej się zimno, bo jeszcze parę sekund wcześniej leżała w ciepłej wodzie. Szybko się wytarła, a potem owinęła ręcznikiem. Podeszła do umywalki i zapatrzyła się w swoje odbicie w lustrze. Teraz, gdy miała w pamięci obraz rodziców, zauważyła, że naprawdę jest do nich bardzo, bardzo podobna.
       Po raz pierwszy w życiu cieszyła się, że odziedziczyła coś po ojcu. Przede wszystkim kolor oczu i odcień skóry. Były identyczne. Ale spojrzenie… Dokładnie takie samo jak matki. Delikatne i smutne…
       Mamo… Tato…
       Samotna łza spłynęła po policzku, na którym jeszcze kilka miesięcy temu widniała delikatna blizna, pamiątka po Shizuce, która potem okazała się jej krewną… Z opowieści ojca wynikało, że kobieta ta nie była złą osobą. Ale zrobiła, co zrobiła, i Aya nie była pewna, czy potrafiłaby jej to wybaczyć. Chociaż… Może właśnie tak miało być? Może to musiało się stać? Może to też było swego rodzaju okrutne przeznaczenie, które najzwyczajniej w świecie musiało się wypełnić?
       A Kage… Jej ojciec… Tak bardzo cieszyła się, że mężczyzna, który dał jej życie, nie jest potworem. Poczuła ulgę, bo w głębi duszy wiedziała, że zawsze pragnęła dowiedzieć się prawdy, która byłaby całkiem inna od tego, co zwykła jej mówić Reiko.
       No właśnie, ciocia… Chcąc nie chcąc brunetka czuła do niej żal. I nienawidziła siebie za to uczucie. Powinna być jej tylko wdzięczna za to wszystko, co ta zrobiła dla niej przez te wszystkie lata… A zamiast tego…
       Starczy, przykazała sobie. Już wystarczy…
       Wzięła głęboki wdech. Potem szybciutko założyła bieliznę i koszulę Zero, oczywiście sporo na nią za dużą, a swoje ubrania ładnie złożyła. Podwinęła rękawy koszuli, przy okazji wdychając zapach tego, którego kochała.
       „A gdy wreszcie znajdziesz ‘tego jedynego’, z radością podaruj mu klucz do swego serca.”
       Zrobiła to, naprawdę to zrobiła. Otworzyła się przed nim jak przed nikim innym. I nie żałowała tego.
       Wyszła z łazienki i krótkim korytarzykiem przeszła do pokoju. Chłopak siedział na łóżku. Siedemnastolatka zauważyła, że nawet nie rozkładał kanapy. Ucieszyło ją to.
       Podeszła do niego, usiadła na jego kolanach i rękoma objęła jego szyję, mocno się do niego przytulając. Odwzajemnił uścisk - objął ją w pasie.
       Poczuła wyrzuty sumienia. Był dla niej taki dobry, a ona tylko wszystko mu odbierała…
       - Przepraszam - szepnęła, nie zmieniając pozycji.
       - Za co? - zdziwił się.
       - Za wszystko. Tyle dla mnie robisz, a ja… nie potrafię ci się odwdzięczyć. - Mówiła bardzo cicho. Normalna osoba, czyli zwykły człowiek, pewnie miałby problem z dosłyszeniem całości.
       - O czym ty mówisz? - zapytał z lekkim rozbawieniem Kiryuu.
       - Wciąż mi pomagasz, jesteś przy mnie zawsze, gdy cię potrzebuję… Wysłuchujesz mnie i wytrzymujesz moje humory… Spełniasz moje prośby nawet wtedy, gdy są sprzeczne z tym, co tak naprawdę chciałbyś zrobić… - To ostatnie odnosiło się do dzisiejszych wydarzeń.
       - Głuptasie. - Odsunął ją od siebie na tyle, by móc spojrzeć jej w oczy. - Robę to wszystko, bo chcę. Chcę, byś była szczęśliwa. Zawsze będę próbował ci pomóc, choć nie mogę zapewnić, że za każdym razem będzie mi się to udawało. A moje ostatnie decyzje… Cieszę się, że postąpiłem właśnie w taki sposób. Tak musiało być. Gdyby nie to, nigdy nie poznałabyś prawdy. Cierpiałabyś, a ja nie potrafiłbym ci pomóc.
       - Ale twój cel… - zaczęła.
       Chłopak przyłożył palec do jej ust.
       - To, co wtedy zapowiedziałem, było trochę niemądre - powiedział z powagą. - Nie wszyscy zasługują na taki koniec, jaki otrzymał Rido. Nie będę więc zabijał jak popadnie. Poczekam, aż któraś z pijawek popełni niewybaczalny błąd. Wtedy będę mógł postąpić w taki sposób, w jaki mi się podoba, a przy okazji będzie to zgodne z zasadami Związku Łowców.
       Uśmiechnął się.
       Aya patrzyła na niego przez chwilę, lekko rozchyliwszy usta.
       - Dojrzałeś przez te miesiące - zauważyła. - Wiosną czy latem najchętniej załatwiłbyś każdego wampira, na którego byś się natknął, a teraz… - Zamilkła, ponownie się w niego wtuliwszy. - Dziękuję - dodała.
       Zaśmiał się cicho, przekręcając się trochę w taki sposób, by chwilę później móc położyć dziewczynę na łóżku.
       - Głuptasie - powtórzył, patrząc na nią błyszczącymi oczyma. - Nie masz za co dziękować. Ja też ci wiele zawdzięczam, dobrze o tym wiesz. Nie potrafiłbym bez ciebie żyć - szepnął, schylając się, by ją pocałować.
***
       - Myślisz, że Umari-san już śpi? - spytała Kaori, ściskając rękę Ichiru. - Jest środek nocy, ale…
       - Na pewno nie zasnęła. Przez długi czas siedziała z twoją matką i ze mną, ale w końcu zmusiliśmy ją do tego, by poszła spać. Ale na pewno nie zasnęła - powtórzył z uporem chłopak. - Za bardzo się denerwowała.
       - Powinnam do niej pójść - powiedziała blondynka, wstając z krzesła przy stole w kuchni. - Muszę jej wszystko wyjaśnić… Chociaż może lepiej niech Aya-nēsan to zrobi… Ale teraz przynajmniej powiem Umari-san, że wszystko jest w porządku.
       - Uhm - zgodził się osiemnastolatek. - Pójdę z tobą. Poczekam pod akademikiem.
       - Nic się nie stanie jak wejdziesz - zaśmiała się Kao. - Wszyscy już śpią.
       - W sumie racja.
       Założyli buty i kurtki i wyszli w noc. Skierowali się do żeńskiego dormitorium, by przekonać się tam, że Otsune rzeczywiście nie zmrużyła oka i wciąż zamartwiała się tym, co się działo z jej przyjaciółką. Rudowłosa poczuła wielką ulgę, gdy usłyszała o najważniejszych wydarzeniach.
***
       Aya poczuła na swojej szyi miarowy oddech chłopaka. Przekonana, że zamierza ją ugryźć, zacisnęła oczy i zęby, a ręce na kołdrze. Zero jednak tylko ją pocałował, co szczerze zaskoczyło szarooką.
       - Nie chcesz się napić? - szepnęła.
       - Iie - zamruczał, znów ją całując.
       Uśmiechnęła się bezwiednie. Jednak po chwili zdała sobie sprawę z czegoś, czego wcześniej nie zauważyła.
       - Mój ojciec… - zaczęła. - On… od jakiegoś czasu…
       - Cierpi, wiem - powiedział Łowca, kładąc się po jej prawej stronie. Brunetka odwróciła głowę, by móc ze zdziwieniem na niego spojrzeć. - Prawdopodobnie od długiego czasu nie pił krwi żadnej z osób, które kochał.
       Właśnie o tym pomyślałam!, krzyknęła w duchu.
       - Czytasz mi w myślach? - zapytała.
       - Oczywiście. - Uśmiechnął się i przekręcił na bok. Prawą ręką pogłaskał policzek dziewczyny.
       - To smutne - rzekła, powracając myślami do tematu ojca. - Moja mama nie żyje, Shizuka też…
       - Zostałaś tylko ty - przyznał, bawiąc się teraz kosmykiem jej włosów.
       Westchnęła. Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak ktoś mógł żyć na samych tabletkach krwi czy nawet pożywiając się jedynie krwią przypadkowych osób. Ona tego nawet nie doświadczyła - raz na jakiś czas piła krew swojego chłopaka, a on z kolei jej. Dzięki temu jakoś specjalnie nie cierpieli, choć i tak głównym składnikiem ich wampirzej diety były tabletki.
       - Powinniśmy spróbować zasnąć - zauważył Kiryuu, choć w jego głosie Aya usłyszała pewną niechęć. - Jutro nie zwleczemy się z łóżka.
       - Jest sobota. - Wzruszyła ramionami.
       - Tak, ale w Akademii jest kilka osób, które na ciebie czekają - przypomniał.
       - Masz rację - przyznała, ale jakoś nie miała ochoty na sen. W końcu jednak oboje położyli się jak należy. Nastolatka wtuliła się w chłopaka i zamknęła oczy.

       Nadeszła czwarta nad ranem, a ona wciąż nie spała. Po prostu nie mogła. Od czasu, gdy Zero zasnął, jej myśli nawiedziły smutne obrazy z jej najdalszej przeszłości. Raz po raz widziała śmierć swojej matki. Jej ostatnie spojrzenie… Jej ostatni, pełen miłości uśmiech…
       Po twarzy obficie ciekły jej łzy, nie potrafiła ich już powstrzymać i nawet nie starała się tego zrobić. Musiała dać upust emocjom, choć to, co się właśnie działo, było zaledwie ich małą częścią.
       Delikatnie wysunęła się z objęć Zero i najciszej jak mogła wymknęła się do niewielkiej kuchni. Nalała sobie wody, usiadła przy stole i od razu wychyliła całą szklankę.
       - Jednak nie możesz zasnąć? - spytał Kiryuu, nagle pojawiając się w przejściu.
       - Gomen, obudziłam cię?
       Pokręcił przecząco głową, po czym usiadł naprzeciwko niej.
       - Teraz jest to naprawdę bolesne, ale w końcu się z tym uporasz - zapewnił ciepło.
       - Uhm…
***
       Obudziła się tuż przed południem. Wyciągnęła się porządnie i poszukała wzrokiem Kiryuu. Siedział na kanapie, ale wzrok miał utkwiony w niej.
       - Ohayō - przywitał ją z subtelnym uśmiechem.
       - Ohayō.
       Niespiesznie zjedli śniadanie i udali się w drogę do Akademii Kurosu. Dzień był porządnie chłodny, dlatego Aya szczelniej opatuliła się płaszczem.
       Wciąż nie miała pojęcia, co powiedzieć Reiko. Wiedziała jedno: nie mogła się denerwować ani gniewać, musiała porozmawiać z nią na spokojnie i na wstępie zaznaczyć, że za nic jej nie wini. Czy tak było naprawdę? Tego nie wiedziała, choć z pewnością bardzo chciała w to wierzyć.
       Dotarli wreszcie do celu i zapukali w drzwi frontowe domku dyrektora. Otworzyła im Kaori. Powitała siostrę i Zero.
       - Nēsan - szepnęła, łapiąc brunetkę za rękaw, gdy ta chciała już pójść w stronę salonu. - Proszę, bądź ostrożna. Bez względu na to, co czujesz, nie mów nic, co mogłoby zaszkodzić mamie.
       - Oczywiście, Kao-chan. Spokojnie - odparła ciepłym tonem Aya, choć tak naprawdę sama nie była spokojna. Okropnie się denerwowała.
       Mimo tego wszystko było dobrze - do czasu, gdy ujrzała Reiko. Obrazy z przeszłości zamgliły jej umysł. Znów ujrzała dzień, w którym kobieta kazała jej ojcu wymazać jej pamięć, pozbawiając ją tym samym wszystkich wspomnień dotyczących rodziców…
       Nagle stało się z nią coś dziwnego. Poczuła się tak, jakby ktoś wypchnął ją z jej umysłu i przejął kontrolę nad jej ciałem. Próbowała protestować, ale próby na nic się nie zdały. Była bezsilna.
       - Aya-chan… - Reiko z wahaniem podeszła do przybranej córki i mocno ją przytuliła. - Cieszę się, że nic ci nie jest - powiedziała szczerze i z troską w głosie.
       Dziewczyna stała sztywna jak kłoda, nie zamierzała odwzajemnić uścisku.
       - Oczywiście, że nic mi nie jest - rzekła chłodno. - To naturalne, że tak jest - w końcu mój ojciec okazał się kimś innym. Jest całkowitym przeciwieństwem tego, co mi o nim naopowiadałaś - wysyczała.
       Kobieta puściła nastolatkę i spojrzała na nią ze strachem.
       - Co masz na myśli…?
       Kaori nagle zdała sobie sprawę z tego, jak błędną decyzję podjęła, gdy postanowiła jeszcze o niczym nie mówić matce. Było już jednak za późno, patrzyła więc tylko bezczynnie na to, co robiła onēsan.
       - To nie on jest potworem, tylko ty - odparła z gniewem brunetka, przeszywając Mitsui wzrokiem. - To przez ciebie pozbawiono mnie najważniejszych dla mnie wspomnień. Nie wybaczę ci tego.
       Reiko miała szeroko otwarte ze zdumienia oczy, do których zresztą zaczęły napływać łzy. Położyła obie dłonie na brzuchu. Oddychała nienaturalnie wolno. Siedemnastolatka patrzyła na to beznamiętnym tonem.
       - Nie rozumiem… - wyszeptała w końcu kobieta.
       - Nie? - Aya uśmiechnęła się szyderczo. - Więc zrozum wreszcie: odebrałaś mi MOJE wspomnienia. MOJEGO ojca. Moje PRAWDZIWE życie.
       - Nie… - Reiko zatoczyła się lekko. Ichiru rzucił się, by jej pomóc, stał bowiem najbliżej.
       - Urusai! - warknęła Aya.- Nigdy ci tego nie wybaczę! - krzyknęła, robiąc krok w kierunku dorosłej.
       - Wystarczy! - wrzasnęła ze łzami w oczach Kaori, zagradzając siostrze drogę.
       - Odsuń się! - rozkazała jej brunetka.
       - Nie! - zdenerwowała się blondynka. - Co ty najlepszego wyrabiasz?! Całkiem ci odbiło?! Co się z tobą, do cholery, stało?!
       - O… - zaczęła Aya, ale nie do kończyła, bo w tej chwili imōto z całej siły uderzyła ją w twarz.
       - Nienawidzę cię! - krzyknęła pod wpływem emocji, patrząc z pogardą na siostrę, która ze zdumieniem przyłożyła dłoń do puchnącego policzka. Młodsza dobyła katany, którą, nie wiedzieć czemu, miała tego dnia przy sobie.
       - Nie, Kaori! - zawołał Zero.
       - Urusai! - wrzasnęła, celując bronią w onēsan.
       Aya, wciąż z nieobecnym i zdumionym wyrazem twarzy, upadła na kolana.
       Starszy z bliźniaków szybko się do niej schylił i błyskawicznym ruchem wytrącił blondynce miecz z ręki.
       - Nie wtrącaj się! - warknęła w jego stronę.
       - Uspokój się, dziewczyno! To nie była ona! - krzyknął, otaczając ramieniem zdezorientowaną brunetkę.
       - To… nie… - Kao zamrugała kilkakrotnie. Zadrżała, uzmysłowiwszy sobie, co tak naprawdę się stało. - O Boże… - Zakryła usta dłonią. - Przepraszam, nēsan! - zawołała, ale Aya nie zwróciła na nią uwagi, wpatrując się tępo przed siebie. Kaori przypomniała sobie tymczasem o matce. Zauważyła, że ta siedzi już na fotelu. - Mamo!
       - W porządku… - szepnęła Reiko, choć tak naprawdę wciąż była w szoku.
       Kilka metrów dalej Łowca odwrócił ku sobie twarz brunetki.
       - Aya?
       Dziewczyna zamrugała i względnie przytomnym już wzrokiem spojrzała na Kiryuu.
       - Zero… Ja… To było… - jąkała się.
       - Wiem - zapewnił, przytulając ją mocno. Ta z kolei rozpłakała się, zdając sobie sprawę z tego, co kilka minut wcześniej powiedziała.
       - Nie chciałam tego… - wychlipała. - Ciociu, przepraszam! - powiedziała łamiącym się głosem, przenosząc wzrok na Reiko. - To nie jest tak! - zapewniła. - Jestem ci wdzięczna… Za wszystko… Za wszystko, co dla mnie zrobiłaś…
       Kobieta uspokoiła się już. Mimo protestów szesnastoletniej córki, wstała i podeszła do Ayi. Zero się odsunął. Reiko przytuliła dziewczynę i pogłaskała ją po głowie.
       - Już dobrze… Już dobrze… - szeptała w taki sposób, w jaki zwykła to robić, gdy Aya była jeszcze niemowlęciem.
       - Było tak, jak mówił Suzaku… - wyznała siedemnastolatka, kierując te słowa do swojego chłopaka. - Nie mogłam nic zrobić…
       - Domyślasz się, od czego zależy to, że teraz wszystko pamiętasz? - spytał.
       Pokręciła przecząco głową.
       - Hę?! Znowu ten Król Mroku?! - wykrzyknęła Kao, co zaowocowało odwróceniem się wszystkich zebranych w jej stronę.
       - Jaki „Król Mroku”? - zapytał podejrzliwie Ichiru.
       - I o co tak naprawdę chodzi z twoim ojcem…? - spytała cicho Reiko, zwracając się do Ayi.
       - Ano… Czeka nas chyba kilka godzin solidnych wyjaśnień… - stwierdziła Kaori, drapiąc się nerwowo po głowie i uciekając wzrokiem od młodszego z bliźniaków.
       Sprowadzili jeszcze Otsune, po czym Aya zaczęła opowiadać historię spotkań, które odmieniły jej życie. Potem przyszła kolej na Kao i jej sprawozdanie z rozmów z Marią Kurenai oraz starciem z Suzaku Shoutou - „księciem z bajki”, który koniec końców okazał się „Królem Mroku”.




***
   Musimy szczerze przyznać, że jesteśmy w szoku. Nie miałyśmy pojęcia, że „Cień” spodoba Wam się aż tak bardzo. Od ostatniej notki usłyszałyśmy (czy raczej: zobaczyłyśmy xD) od Was tyle miłych i pozytywnych słów,  że momentami aż się wzruszałyśmy. Przede wszystkim dziękujemy Czytelniczce- kochana, jesteś wielka! Wiemy, że się powtarzamy, ale dziękujemy Ci za tak rozbudowane komentarze, podnoszenie na duchu, gdy brak nam optymizmu i fakt, że zwracasz niemałą uwagę na szczegóły i powiązania jednych bohaterów z drugimi…
   To może takie małe „ogłoszenia parafialne”…  Po pierwsze, ukazały się dziś kolejne streszczenia, więc ci, którzy chcą sobie coś przypomnieć z XI-XII tomu, mogą to teraz zrobić. Po drugie, przypominamy, że w tym miesiącu rozdziały będą ukazywały się regularnie (dwa razy w tygodniu, w środy i soboty), więc NIE BĘDZIEMY Was informować o nowościach- chyba że przy okazji lub w razie zmiany planów. ;) Po trzecie… nie obraźcie się, jeśli będziemy odpowiadać Wam pod komentarzami, które zostawiacie, a nie na Waszych blogach- po prostu w trakcie roku szkolnego nie mamy zbyt dużo czasu na wycieczki po stronkach i odpisywanie każdemu z osobna. ;)
   Ejrin- po raz kolejny ARIGATO za „Yes, my lord”. xD Aach, każdy sms jest teraz powodem do uśmiechu. ^^
   To chyba wszystko (chyba, bo z naszą sklerozą różnie bywa xD). Dziękujemy Wam za wszystko. ;* Niech Moc będzie z Wami. xD
[wpis z dnia 8.09.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz