poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XIV, rozdział LXVIIIb (dodatek) - "Cień"


       - Shizu-onēsama! - zawołał z radością wyglądający na mniej więcej osiem lat chłopiec, biegnąc drewnianym korytarzem. Rzucił się siostrze na szyję. Ta zaśmiała się melodyjnie. Wtedy cmoknął ją w policzek. Shizuka zatoczyła się lekko, musiała przytrzymać się ściany, by nie upaść.
       - Braciszku, prosiłam, byś nie robił tego tak bez zapowiedzi.
       Uśmiechnęła się słabo. Była bardzo ładna, miała łagodną urodę i wyglądała obecnie na jakieś dziewiętnaście lat, choć oczywiście była dużo starsza.
       - Ojej, gomen nasai, onēsama! Ciągle o tym zapominam!
       Poczuł wyrzuty sumienia z powodu tego, że znów pochłonął część energii siostry. Wystarczył do tego zwykły buziak i choć chłopiec żył na tym świecie już ładnych parę lat (naturalnie dużo więcej niż osiem, na które wyglądał), wciąż od czasu do czasu o tym zapominał.
       Baka, baka, baka!, pomyślał, zły na siebie.
       Dziewczyna uśmiechnęła się tylko i poczochrała go po głowie.
       - Jesteś zmęczona, onēsama? - spytał z troską Kage, po czym palnął się w czoło. - No jasne! Nawet gdybyś wcześniej nie była, teraz już jesteś… - mruknął.
       - Nie przejmuj się tym już, braciszku - poprosiła wampirzyca, schylając się, by przytulić chłopca. Ten z przyjemnością wtulił się w nią i zacisnął dłonie na jej kimonie.
***
       - Shizu-onēsama? - zagadnął któregoś wieczoru Kage, siedząc po turecku pod drzewem w ogrodzie. - Opowiedz mi o rodzicach, proszę.
       - Nie jesteś jeszcze na to gotowy - odparła jak zwykle dziewczyna.
       - Zawsze tak mówisz! - wykrzyknął z urazą. - Dlaczego? - spytał już ciszej. - Dlaczego nie chcesz o nich mówić?
       Shizuka zwiesiła głowę. Chłopak zauważył, że ślicznie wygląda w świetle księżyca i pośród płatków kwitnącej wiśni wirujących wokół jej postaci.
       - To były dobre osoby - powiedziała. - Rodzice bardzo cię kochali, wiesz? - rzekła, podnosząc głowę i wlepiając swój wzrok w brata. - Powierzyli cię mej opiece, bo wiedzieli, że sami nie będą mogli się tobą zająć. Czuli… Czuliśmy… że zbliża się coś strasznego. I rzeczywiście. Kolejny konflikt pomiędzy czystokrwistymi zakończył się tragicznie. Nasi rodzice, a także kilka osób z pozostałych rodów zginęło… Zanim to się jednak stało, uchronili cię przed tym okrutnym przeznaczeniem. Zapieczętowali twe umiejętności… Zastosowali bardzo starą magię. To dzięki temu nikt nie wie, że tak jak i ja jesteś czystokrwistym - wyjaśniła. Mówiła wolno i zdecydowanie błądziła pośród wspomnień.
       - Ale przez to jestem jak zwykły arystokrata - mruknął Kage.
       - Dzięki temu nikt nie będzie chciał cię skrzywdzić. - Shizuka uśmiechnęła się ponuro. - To jest najważniejsze. Bo… bycie czystokrwistym często bywa bolesne. Bądź im wdzięczny, Kage. Zasługują na to.
       - Hai, onēsama - odparł posłusznie, zatapiając się w swoich myślach.
       Jedyną osobą, która znała prawdę, był Noriaki Namizawa. Najbardziej zaufany wampir rodziny Hiou. Niebawem miał przekazać ten sekret swemu synowi, Hiro, aby i ten mógł stać się nie tylko pokornym sługą rodu, ale także jego szczerym przyjacielem.
       Ciekaw jestem, czy istnieje szansa na to, bym odzyskał me czystokrwiste zdolności. To trochę nieuczciwe, że muszę udawać podrzędnego arystokratę. I jakież to irytujące, gdy czystokrwiści patrzą na mnie z taką wyższością…
       Zacisnął dłoń na przypadkowym kamyku, by po chwili cisnąć nim jak najdalej.
***
       Czasy szybko się zmieniały, ale ludzie, wampiry i Łowcy wciąż byli tacy sami.
       Kage dojrzewał coraz bardziej, wciąż udając arystokratę. Nie miał pojęcia, w jaki sposób mógłby odzyskać należną mu potęgę. W końcu przestał zawracać sobie tym głowę.
       Zyskał kilkoro przyjaciół, głównie w rodzie Kurenai, którzy byli odległymi krewnymi Hiou. Niestety, nawet oni nie znali prawdy. Kage dosłownie wieki temu przyrzekł Shizuce, że nie zdradzi nikomu swej tajemnicy.
       Jedyną osobą, z którą mógł na ten temat porozmawiać, był Hiro Namizawa. Jego ojciec, Noriaki, umarł kilkaset lat temu.
       Któregoś dnia okazało się, że żona Hiro urodziła syna. Mężczyzna bardzo się cieszył, że już za kilkadziesiąt lat w razie czego będzie miał następcę.
       Minęło jednak jakieś dwieście lat, zanim Minato przejął prawa i obowiązki ojca, Hiro bowiem został zabity w jakiejś potyczce.
       Kage bardzo zaprzyjaźnił się z młodym Namizawą. Jego przodkowie też byli świetni, ale to Minato stał się najlepszym przyjacielem czystokrwistego. Mimo wszystko nie udało mu się jednak namówić go do tego, by zwracał się do niego inaczej niż „Kage-sama”, nie kłaniał mu się przy każdej sposobności i tak dalej. W końcu jednak przyzwyczaił się do tego.
***
       Rzadko widywał się z Shizuką. Jako księżniczka czystej krwi miała wiele obowiązków. Chwile, które Kage mógł spędzać z siostrą, były dla niego na wagę złota. Dla niej także. Żadne bowiem nie potrafiło pokochać nikogo poza sobą, choć ich miłość była zwyczajna, jak to bywa pomiędzy rodzeństwem. W większości rodów czystokrwistych brat i siostra stawali się narzeczonymi. Choćby u takich Kuranów - Haruka i Juri byli ze sobą już od dawna. Kage zastanawiał się czasem, dlaczego to nie najstarszy z braci, czyli Rido, został zaręczony z siostrą. Tak naprawdę jednak średnio go to obchodziło. Mimo wszystko spytał o to Shizukę, gdy nadarzyła się taka okazja.
       - To dlatego… że Rido Kuran jest zaręczony ze mną - odpowiedziała ponuro.
       Kage patrzył na onēsan ze zdumieniem, dziwiąc się, jakim cudem wcześniej się to tym nie dowiedział.
       - Nie wtrącaj się w sprawy czystokrwistych, braciszku - poradziła. - Nie warto - dodała cicho.
       - Nie lubię go - wyznał wampir, myśląc o Rido. - Ma parszywy charakter, myśli, że jest pępkiem świata…
       - Wiem - westchnęła Shizuka. - Wiem… Ja też go nie znoszę - powiedziała zgodnie z prawdą.
       - Tylko nie zmuszaj się, żeby z nim być - zastrzegł. - Wiesz, w razie czego możesz mnie… „odpieczętować” i powiedzieć, że jesteś ze mną - rzucił.
       - To tak nie działa - odparła ze smutkiem. - Ale dziękuję, że o tym pomyślałeś.
***
       Któregoś dnia Kage miał dziwnie świetny nastrój. Zazwyczaj bywał trochę ponury, średnio zadowolony z życia i tego, co działo się wokół niego. Często zastanawiał się nad tym, dlaczego ludzie i wampiry nie mogą żyć ze sobą w zgodzie. Czy to naprawdę byłoby takie trudne?
       - Masz dziwnie dobry humor - zauważyła Shizuka. - Zdarzyło ci się coś dobrego?
       - Nic mi o tym nie wiadomo - odpowiedział, wyszczerzając przy tym zęby. - Po prostu z jakiegoś powodu czuję się dzisiaj szczęśliwy. Dziwne, prawda?
       Kobieta przymknęła na chwilę powieki.
       - Wiesz… Słyszałam kiedyś pewną historię - rzekła. - Opowiadała o tym, że kiedy rodzi się ktoś, kto w przyszłości będzie związany z daną osobą, ta osoba będzie się czuła, jakby całe zło tego świata gdzieś pierzchło, a ona sama staje się nagle szczęśliwa.
       - To trochę zakręcone. Masz na myśli to, że właśnie dziś urodził się ktoś, kto kiedyś będzie mi bliski? - spytał z niedowierzaniem.
       - To tylko część jakiejś legendy. - Shizuka wzruszyła ramionami. - Choć warto zastanowić się nad faktem, że w każdej legendzie jest cząstka prawdy…
       Miała rację, choć wtedy oczywiście żadne z nich o tym nie wiedziało. Nie wiedzieli, że tego dnia na świat przyszła Maaya Katayama.
***
       Ten dzień nadszedł dwadzieścia lat z kawałkiem po tamtej rozmowie. Kage przechadzał się po miasteczku, które znajdowało się względnie blisko jego osobistej posiadłości. Podniósł głowę i spojrzał na cudownie błękitne niebo. Wokół unoszone były płatki sakury, co natychmiast skojarzyło mu się z siostrą. Kiedy jednak zaczął iść dalej, zauważył dziewczynę, która zdała mu się piękniejsza niż Shizuka, choć jako człowiek wcale nie była przecież idealna.
       Wpatrywała się w niego swymi ślicznymi, soczystozielonymi oczyma. Zarumieniła się i spuściła wzrok, skrywając się za firanką ciemnych i długich rzęs. Bardzo mu się to spodobało. Poczuł, że serce mu przyspieszyło i słyszał dokładnie, że to samo stało się z sercem czarnowłosej dziewczyny, w którego rytm się wsłuchał.
       Nagle zapragnął ją poznać. Poczuł coś, czego wcześniej nie doświadczył. Zdał sobie sprawę z tego, że ot tak sobie, z miejsca się w niej zakochał. Jak bardzo się zdziwił, gdy to zauważył!
       Nie mógł przepuścić okazji na miłość. Zignorował zdrowy rozsądek, który przypomniał mu, że dziewczyna jest słabą, ludzką istotą, a on wampirem - i, mimo że zdawał się być arystokratą, tak naprawdę był przecież czystokrwistym.
       Podszedł do niej powoli, nie spuszczając z niej wzroku. Ta zerkała na niego co jakiś czas, wciąż z rumieńcem na twarzy. Była blada, ale nie tak jak on. Zaróżowione policzki bardzo jej pasowały.
       - Czy… mógłbym poznać twoje imię? - spytał w końcu, starając się powiedzieć to w jak najgrzeczniejszy i sympatyczny zarazem sposób. Nie chciał, by ta krucha istotka się spłoszyła.
       - Ano… Nazywam się Maaya Katayama - szepnęła, rumieniąc się jeszcze bardziej.
       Jak uroczo, pomyślał. Uśmiechnął się ciepło.
       - Bardzo miło mi cię poznać - odparł. - Jestem… - Zawahał się, ale tylko na moment. - Kage Hiou - przedstawił się, tak naprawdę po raz pierwszy używając swego prawdziwego nazwiska. Z jakiegoś powodu czuł, że tajemnica zostanie zachowana, a ona nigdy go nie zdradzi.
***
       Zapomniał o wszystkim i o wszystkich, Maaya stała się jego światem. Kochał ją z całego serca i całej duszy, wciąż o niej myślał i gdy tylko się z nią żegnał, zaczynał odliczać czas do następnego spotkania.
       Minęło jednak sporo czasu zanim zdecydował się zabrać ją na kolację do swojego domu. No, miała to być tylko kolacja, ale spotkanie przeciągnęło się do rana, bo zwyczajnie zasnęli.
       Kilka miesięcy później Katayama ukończyła studia. Tak samo jej przyjaciele, o których tyle mu opowiadała. Zdawali się być dobrymi ludźmi i chętnie by ich poznał, gdyby nie fakt, że wszyscy byli Łowcami i, co oczywiste, natychmiast by wyczuli, że jest wampirem.
       Bał się wyznać Maayi prawdę na temat tego, kim jest. Tak bardzo bał się, że go wtedy odrzuci, choć jakaś jego cząstka mówiła mu, że tak by było dla niej lepiej. Związując się z czystokrwistym wampirem, mogła tylko mieć nadzieję, że nie stanie się nic złego.
       Kage ucieszył się jak nigdy, gdy dziewczyna zgodziła się z nim zamieszkać. Ku jego uciesze, szybko zaaklimatyzowała się w jego leśnej posiadłości.
       W końcu jednak poczuł, że nie może jej dłużej okłamywać. Wyznał jej więc prawdę. Bardzo się zdziwił, gdy dziewczyna wyznała, że od początku to podejrzewała. Wiadomość, że Katayama nie ma zamiaru od niego odejść, sprawiła, że poczuł wielką ulgę. Jednak najwspanialszą nowiną tego wieczoru była ta, że Maaya spodziewa się dziecka. Nie posiadał się z radości na myśl, że zostanie ojcem.
       Faktem było jednak, że to, co robili, było okropnie niebezpieczne. Niepokój Kage wzrastał z dnia na dzień. Rada Starszych ani Związek Łowców nie mogły się o tym wszystkim dowiedzieć.
       Jakby tego było mało, z wampirem zaczynało dziać się coś dziwnego. Nie czuł się normalnie. Miał wrażenie, że coś w nim samym się zmienia. Czuł się tak, jakby w którejś chwili coś miało w nim wybuchnąć. Domyślił się, że to ma związek z jego prawdziwą tożsamością. Z tym, że był czystokrwistym rodu Hiou, a nie zwykłym arystokratą.
       Któregoś dnia postanowił poznać Maayę i Shizukę. Skontaktował się z siostrą, ale ta wpadła tylko na moment. Zapewniła, że nikomu nic nie powie. Polubiła Katayamę, jednak była wściekła na brata z powodu jego nierozwagi.
       Dwudziestego marca kolejnego roku na świat przyszła jego córeczka. Z jednej strony Kage poczuł się najszczęśliwszą osobą na świecie, z drugiej jednak jego niepokój wciąż wzrastał…
       Rada dowiedziała się o jego ukochanych dziewczętach kilka dni później. Nie miał pojęcia, jak to się stało. Odzyskawszy jakiś czas temu część czystokrwistych umiejętności, rzucił czar ochronny na dom. Tego dnia nadali wreszcie córce imię.
       Aya.
       Postanowił, że wyjedzie na kilka dni. Miał zamiar powęszyć tu i ówdzie - może udałoby mu się coś załatwić w tej sprawie.
       Wcześniej jednak przemienił Maayę w wampira. Wspólnie ustalili, że dzięki temu Rada może się od nich odczepi. Niestety, tak się nie stało.
       Wyruszył, ale nie wrócił po paru dniach. Napotkał wiele trudności. Nie miał nawet okazji do skontaktowania się z ukochaną. Bezustannie martwił się o nią i o córkę - obie siedziały w ich leśnej posiadłości, całkiem same. Pocieszała go myśl, że powinny być tam bezpieczne.
       Któregoś dnia zdał sobie wreszcie sprawę z tego, że w obecnej sytuacji dziewczęta nie mogą być całkiem bezpieczne. Od Maayi może się wreszcie odczepią, ale z malutką to już inna sprawa…
       Udało mu się zobaczyć z siostrą.
       - Co mam robić, onēsama? - zapytał z rozpaczą w głosie.
       - Ostrzegałam cię. Wiedziałeś, że coś takiego się stanie. To logiczne, że związek pomiędzy człowiekiem a czystokrwistym wampirem nie przyniesie nic dobrego - odparła spokojnie, ale z jej twarzy można było wyczytać, że martwi się o brata.
       - Nie rozumiesz tego… Nie znasz takiego uczucia… - szepnął.
       - To chyba dobrze, prawda? - westchnęła. - Spróbuję w jakiś sposób ci pomóc, ale nie sądzę, by to coś dało. Komuś wyraźnie zależy na tym, by cię zniszczyć. Ale… Skoro Katayama jest teraz wampirzycą Poziomu D… Powinni dać sobie z nią spokój. Pozostaje jeszcze wasza córka… Wydaje mi się, że powinieneś ją przemienić.
       - Myślałem już o tym - przyznał. - Tylko że… Ona jest dhampirem, a nie człowiekiem. Nie wiem, co się stanie, jeśli ją ugryzę…
       - Skoro ma w sobie część twej czystej krwi, może od razu przemieni się w zwykłego wampira? Albo nawet kogoś potężniejszego… - wysunęła przypuszczenie Shizuka.
       - Może…
       Zdecydował, że nie ma nic do stracenia, gorzej już być nie mogło. Udało mu się skontaktować z Maayą i zapowiedzieć to, co miał zamiar zrobić.
       Ale gdy wrócił, spotkał się z jej odmową. Rozumiał jej uczucia, rozumiał, że nie chce, by ich córeczka stała się, jakby na to nie patrzeć, potworem. Zgodził się, by poczekać z ostateczną decyzją do końca tygodnia.
       Niestety, zanim ten dzień nadszedł, zdarzyło się coś strasznego. Coś, czego Kage obawiał się od dawna.
       To był szósty listopada, sobota. Wampir otrzymał pilną wiadomość od Minato Namizawy, z której dowiedział się, że wysłannicy Rady Starszych zamierzają zaatakować. Wtedy do domu wpadli przyjaciele Maayi - Reiko Mitsui, Kaien Kurosu i Touga Yagari. Okazało się, że Związek Łowców wie już wszystko w ich sprawie i także szykuje się do ataku.
       Wszystko działo się tak szybko… Atak, walka… A potem to. Najgorsza chwila w całym jego życiu… Chwila, w której jego serce zdawało się prysnąć na małe, mikroskopijne wręcz kawałeczki…
       Nie mógł jej chronić, walka przeniosła go o kilka metrów za daleko. Wcześniej broniła ją Reiko, ale w końcu stało się coś, czego nikt nie mógł przewidzieć.
       Maaya położyła córeczkę za sobą, zasłaniając ją własnym ciałem, w razie gdyby ktoś chciał ją skrzywdzić. Nikt nie zauważył wroga czającego się tuż za Ayą.
       Nikt, z wyjątkiem jej samej oraz jej ojca.
       Ochrona córki i ukochanej była najważniejsza. Gdyby tylko nie fakt, że nie mógł całkiem wyzwolić tych swoich czystokrwistych mocy… Gdyby nie to, mógłby zmieść z powierzchni ziemi wszystkich wrogów za jednym zamachem.
       Ale nie mógł. Skupił się jednak mocno i zabił wampira czającego się za ukochanymi dziewczynami.
       Lecz dokładnie w tej samej chwili stało się coś jeszcze. Coś, czemu nie potrafił zapobiec. I gdyby nie lustro wiszące w odpowiednim, jak się okazało, miejscu, być może nigdy nie dowiedziałby się, kim był sprawca tego okropnego czynu.
       Ale zobaczył go. Zobaczył wyraźnie. Poznał go jeszcze przed tym, jak krwistoczerwone oczy zmieniły swą barwę na naturalną. Jedno było brązowe, drugie niebieskie.
       Rido Kuran.
       Mężczyzna zauważył przerażenie Kage. Wiedział też, że oprócz niego jedynym świadkiem zajścia była malutka Aya. Rido uśmiechnął się okrutnie, ukazując swe białe kły, po czym zniknął.
       Hiou nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Po co Kuran miałby to robić? Dlaczego odebrał mu jedną z najważniejszych osób, które miał? Co chciał przez to zyskać? Dlaczego…?
       Patrzył tylko na umierającą Maayę. Wyglądała tak spokojnie…
       Kątem oka zauważył, że Kurosu i Yagari rzucają się na niego i dopiero po chwili dotarło do niego, że wszyscy myślą, że to on zabił ukochaną. Tak jednak nie było… Wiedział to on, jego córka i sam sprawca. Ale… cała reszta… łącznie z Maayą…
       Miał ochotę się rozpłakać, ale szedł tylko jak w transie w jej stronę. Poczuł, że zapieczętowane moce uwalniają się. Niemalże wszyscy wrogowie w jednej chwili obrócili się w proch. I dobrze. Niech smażą się w piekle. Co prawda nie zrobił tego specjalnie, ale cieszył się podświadomie, że tak się stało.
       Był coraz bliżej, ale Katayama zaczęła już powoli znikać. Reiko szlochała. Z jej przyjaciółmi też działo się coś niedobrego. Aya leżała wciąż w tym samym miejscu i patrzyła na mamę szeroko otwartymi, przerażonymi oczętami.
       Maaya obróciła się w złocisto-srebrny pył. Kage wyciągnął przed siebie dłoń. Gdy dotknęła go jedna z błyszczących drobinek, poczuł obecność kobiety całym sobą. Ale po chwili to uczucie zniknęło. Tak samo jak złocisty pył.
       Dopiero, gdy niemowlę się rozpłakało, Kage zauważył, jak śmiertelnie cicho było jeszcze przed chwilą. Zamrugał, ale wciąż nie mógł się pogodzić z tym, co się stało. Spojrzał na córkę i zrozumiał jedną rzecz. Musiał ją chronić ze wszystkich sił. Nie pozwoli, by stało jej się coś złego. Nie pozwoli, by przez jego głupotę podzieliła los matki.
       Schylił się, by ją podnieść. Marzył tylko o tym, aby ją uściskać, by poczuła, że nie jest sama. W głębi ducha chciał też w ten sposób pocieszyć samego siebie. Ale nim zdążył ją choćby dotknąć, dziewczynka była już obejmowana przez jasnowłosą Mitsui.
       - Nie dostaniesz jej - rzekła drżącym głosem. - Nie pozwolę ci jej tknąć.
       Boże, ona naprawdę myśli… że to ja… że mógłbym…
       Załamał się i przez chwilę nie odpowiadał. Czuł się tak, jakby ktoś przebił mu serce.
       - To moja córka - szepnął w końcu, patrząc na Ayę. Bidulka wciąż zawodziła i wzywała mamę…
       Reiko pokręciła głową.
       - Już nie. Prośbą Maayi było, bym to ja się nią zaopiekowała. Zamierzam dać jej normalne, ludzkie życie. Nie przeszkodzisz mi - odparła już pewnie.
       Był pewien, że zapamięta te słowa do końca swego parszywego życia. Przez moment miał ochotę rzucić się ze wściekłością na Reiko, ale zdał sobie sprawę, że to by nic nie dało. A tłumaczenie się? Też na nic. Ludzie i Łowcy są jacy są. Wierzą w to, w co chcą wierzyć. Gdy wbiją sobie coś do głowy, trudno jest potem wyprowadzić ich z błędu. Szczególnie, jeśli nie ma się dowodów na potwierdzenie swoich racji…
       Poza tym, jeśli Maaya naprawdę tego chciała… Uwierzył, że Mitsui go nie okłamała. Wiedział bowiem, że Katayama mogłaby postąpić w ten sposób. Już wcześniej mówiła przecież, że chciałaby, aby ich córka żyła w normalny, ludzki sposób - na tyle, na ile się tylko da.
       Skoro tak… To stanie się też moim życzeniem, zdecydował.
       - Rozumiem - powiedział cicho. - Jeśli taka była wola Maayi, uszanuję ją.
       Na moment zapadła cisza. Nagle jednak wszyscy, łącznie z Ayą, odwrócili się w stronę okna. Łowcy już przybywali.
       - Opiekuj się nią - poprosił Kage, po czym przeniósł wzrok na córkę. - Zawsze będę przy tobie, córeczko, nawet, jeśli nie będziesz mnie widziała - szepnął w taki sposób, by nikt poza Ayą tego nie usłyszał. Był przekonany, że jego słowa do niej dotrą. - Obiecuję. Kocham cię, skarbie.
       Dziewczynka zamrugała kilkakrotnie, co ojciec wyczytał jako znak, że wszystko zrozumiała.
       Sayōnara, Aya-chan.
       Wtedy zniknął, po raz pierwszy korzystając z tego rodzaju umiejętności właściwej czystokrwistym. Z jakiegoś powodu od razu wiedział, jak ją użyć.
***
       Wrócił tam po kilku dniach. Ślady obecności pobratymców oraz Łowców Wampirów zdążyły już ulecieć.
       Ale jego smutek nie miał zamiaru znikać. Kage czuł, że jego świat się rozpadł. Wszystko, w co wierzył, przepadło. Wydawało mu się, że jego istnienie jest jakąś wielką pomyłką…
       Jak w transie przekroczył próg swej posiadłości. Domu, w którym spędził z Maayą tyle mniej lub bardziej radosnych chwil…
       Wszedł do każdego pomieszczenia. Wszędzie było coś, co mu się z nią kojarzyło… Na koniec otworzył drzwi pokoju dziecięcego. Tak, przecież wciąż miał córkę! Ale co z tego, skoro i ją mu odebrano…?
       Padł na kolana i ukrył twarz w dłoniach. Jeszcze nigdy, przenigdy nie miał tak wielkiej ochoty na śmierć. Pragnął umrzeć. I może… Może spotkać Maayę po drugiej stronie…? Czy to było możliwe? Jeśli tak…
       Poczuł płomyk nadziei. Wtedy jednak przypomniał sobie, że czystej krwi wampirowi nie tak łatwo jest popełnić samobójstwo. Musiałby skombinować skądś broń. Łowiecką broń, bo tylko taka mogłaby mu zaszkodzić. A jak ją już zdobędzie… Wtedy wystarczy już tylko przebić nią głowę lub serce…
       - Masz jeszcze córkę, braciszku.
       Kage podniósł się jak oparzony i ze zdumieniem spojrzał na swoją siostrę stojącą w przejściu z pokoiku na korytarz.
       - Shizu-onēsama… Co ty tu robisz? - spytał cicho.
       - Dowiedziałam się, co się stało - odparła. - Naprawdę mi przykro - rzekła, po czym podeszła do brata i objęła go czule.
       - Wiedziałaś, że to się tak skończy - powiedział cicho.
       - Owszem. Ty też to wiedziałeś.
       Nie odpowiedział.
       - Poszukujesz jakiegoś celu, prawda? - odezwała się ponownie Shizuka, a mężczyzna spojrzał na nią ze zdziwieniem. - Nie myśl jednak o samobójstwie czy o zemście… - poradziła, jakby czytała bratu w myślach. - Skup się na czymś dobrym.
       - Na czym? - Jego głos się załamał. - Wszystko mi odebrano.
       - Wcale nie. Masz córkę. I choć nie możesz zatrzymać jej przy sobie, spraw, by była bezpieczna. Mitsui nie jest w stanie ochraniać jej dwadzieścia cztery godziny na dobę. Szczególnie zważywszy na to, że sama spodziewa się dziecka.
       - Skąd wiesz coś takiego?
       - To nieistotne, braciszku. Choć niedługo sam zobaczysz… Odpieczętowałeś swoje moce, niedługo zaczniesz więc w pełni z nich korzystać. Zrozumiesz, jak łatwo jest wiedzieć o wszystkim, nie wychodząc nawet z domu.
       - Jak mam ją chronić, kiedy nie mogę być przy niej? - spytał Kage, myślami będąc już przy córce.
       - Znajdziesz sposób - zapewniła Shizuka.
       - Chciałbym go zabić. - Mężczyzna zmrużył oczy, myśląc teraz o Rido.
      - Wiem. Ale nie możesz tego zrobić. Ani teraz, ani za kilkadziesiąt lat. Może później, ale na pewno nie w najbliższym czasie. On jest potężny.
       - Kuso… - Zacisnął pięści, ale wiedział, że starsza siostra ma rację.
***
       Istniał pewien problem. Reiko miała uczynić z Ayi swoją własną córkę, ale kto normalny wypisze dla niej akt urodzenia ot tak sobie? Mitsui nie mogła zaadoptować dziewczynki, bo Łowcy zaczęliby węszyć.
       Jakimś cudem Kage wyczuł, gdzie i kiedy blondynka chce zdobyć konieczne dokumenty. Odpowiednio wcześnie postarał się, by wszystko udało jej się załatwić bez trudu. W końcu wystarczyło tylko wpłynąć na kilka osób za pomocą swoich czystokrwistych umiejętności…
***
       Przez jakiś czas Kage pałętał się bez celu po różnych miastach i wsiach, kompletnie nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Kilkakrotnie natknął się na wampiry albo Łowców, ale nikt go nie rozpoznał.
       Żałosne. Nie potrafią przejrzeć zwykłego magicznego kamuflażu…
       Któregoś dnia zdał sobie sprawę z tego, że rodzice Maayi, wciąż załamani z powodu straty, mogą być w niebezpieczeństwie. Zdecydował, że im pomoże. Kupił dom w innym mieście. Państwu Katayama wyjaśnił pokrótce, w jakiej są sytuacji. Nie zgłębiał się w żadne szczegóły. Nie wyznał też, że mają wnuczkę.
       Zgodzili się na zmianę miejsca zamieszkania i nazwiska. Kage sam załatwił wszystkie formalności. Nie było z tym żadnych trudności - od czego w końcu była umiejętność wpływania na umysły innych?
***
       W końcu nie wytrzymał. W tylko sobie znany sposób dowiedział się, gdzie mieszka Reiko Mitsui.
       Musiał zobaczyć córkę. Musiał.
       Przybył do niewielkiego miasteczka. Odnalazł właściwą ulicę i dom. Z wahaniem przeszedł przez furtkę i zadzwonił do drzwi.
       Reiko spojrzała na niego. Na początku na jej twarzy widoczne było tylko ogromne zdumienie. Dopiero po chwili ukazała się nienawiść.
       - Proszę… - wyszeptał, zanim zdążyła zatrzasnąć mu drzwi przed nosem.
       - Hę? - Ponownie wyglądała na tylko zdziwioną.
       - Proszę, pozwól mi ją zobaczyć. Choć na chwilę.
       Błagam… Muszę ją zobaczyć… Muszę…
       Przez ułamek sekundy wyglądała tak, jakby było jej go żal. Musiał wyglądać naprawdę żałośnie. Jednak kobieta szybko się opanowała i zaczęła protestować, przy okazji wyzywając go od potworów. Czuł, jak mocno bije jej serce.
       Jednak wtedy stało się coś, co sprawiło, że mężczyzna stracił zainteresowanie Mitsui. Za nią stała bowiem Aya.
       To niesamowite, jak bardzo urosła przez dwa miesiące. Potrafiła nie tylko stać, ale, jak się chwilę później okazało, także chodzić i mówić. Wpatrywała się w ojca szarymi oczkami. Wyglądała uroczo w dwóch kiteczkach na głowie.
       Reiko zaczęła przekonywać dziecko, by wróciło do swego pokoju. Dziewczynka nawet jej nie słuchała.
       - Tata! - zaświergotała tylko, ruszając już powoli w stronę Kage.
       Ona… Ona mnie pamięta, zauważył ze zdumieniem, ale jakże wielką radością. Mitsui chyba też się tego nie spodziewała, bo wyglądała na całkowicie załamaną.
       Dziewczynka dotarła do mężczyzny i wyciągnęła ku niemu rączki.


       - Tata, tata! Jeteś! - wołała. - Mama? Dzie?
       Wlepiła duże, szare oczęta w wampira.
       - Aya… - szepnął Kage. Miał ochotę się popłakać.
       - Tata! - rzekła mała, teraz już jakby z wyrzutem. Nie doczekawszy się wzięcia na ręce, po prostu przytuliła się do nogi ojca. Wtedy Hiou odrobinę oprzytomniał. Schylił się i mocno, ale delikatnie objął córeczkę.
       Tak bardzo mu tego brakowało. Od tak dawna o tym marzył… Poczuł, jak bardzo ją kocha i jak bardzo chciałby ją mieć przy sobie. Gdy ją przytulał albo na nią patrzył, czuł, że jest w niej cząstka Maayi.
       Reiko krzyczała, by ją puścił i nawoływała dziewuszkę, by do niej przyszła. Gdy prośby nic nie zdziałały, sama wyrwała ją z objęć ojca.
       - Nie! Ja ciem tata! - Dziecko wybuchło płaczem.
       Hiou nie wiedział, jak się zachować. Czuł, że powinien odejść, ale miał tak wielką ochotę wziąć ze sobą córeczkę…
       Nastąpiła krótka wymiana zdań. Blondynka była zła i załamana, on zwyczajnie zdołowany. W końcu zmusił się do tego, by odejść. Spojrzał jeszcze na Ayę i poczuł, że serce mu się kraje.
       - Tata! Tata! - wołała mała, próbując wydostać się z objęć kobiety.
       - Hej, ty! - zawołała Reiko w stronę wampira. Zatrzymał się. - Czy choć trochę zależało ci na Maayi? Czy choć trochę zależy ci na córce?
       Odwrócił się z powrotem w jej stronę.
       Boże… Jak ona może o to pytać…?
       - Oczywiście, że tak. Ja…
       - Nie chcę słuchać żadnych twoich wymówek! - oświadczyła twardo Mitsui. - Ale jeśli to, co powiedziałeś przed chwilą, jest prawdą… To wymaż jej pamięć. Wymaż jej wszystkie wspomnienia, w których się pojawiasz. I wszystko… Wszystko, co mogłaby pamiętać, a co jest zbyt bolesne, by mogła sobie z tym poradzić…
       Widać było, że z bólem wypowiedziała te słowa. Była jednak przekonana, że robi dobrze. On sam musiał zresztą stwierdzić, że prawdopodobnie miała rację. Jeśli jego córka miała żyć jak człowiek, nie mogła pamiętać tego, co stało się w pierwszych miesiącach jej życia, szczególnie zważywszy na fakt, jak bardzo bolesne były to wspomnienia.
       Jednak zdał sobie sprawę z czegoś jeszcze. Jakim prawem ktoś miał decydować, co stanie się z jej prywatnymi wspomnieniami? One należały do niej i tylko do niej. Wymazanie ich było zwyczajnie nieetyczne i niesprawiedliwe. A co, jeśli kiedyś chciałaby pamiętać matkę? Albo nawet… Może nawet i jego?
       Podszedł do córki, mając już w głowie gotowy plan działania.
       - Aya… Przepraszam - wyszeptał, kładąc jej dłoń na główce. Zamknął na moment oczy i sięgnął po drzemiącą w nim moc. Z uwagą i precyzją uśpił wspomnienia dziewczęcia i złożył je w najdalszym zakątku jej umysłu. W takim, do którego nie będzie miała dostępu. Kiedy nadejdzie czas, a ona tego zapragnie, odpieczętuje te wspomnienia. - Oyasumi, córeczko.
       Mała zasnęła. Kage popatrzył na nią jeszcze przez chwilę, po czym zwrócił się do blondynki.
       - Przepraszam. Nie będę cię już więcej nachodził. Wymazałem jej pamięć o mnie… I o wszystkim, co mogłoby ją zranić. Postaraj się, by żyła w normalny sposób - poprosił, po czym wolno odszedł w stronę furtki. Nawet przez nią nie przeszedł, po prostu rozpłynął się w powietrzu, dzięki czemu już w chwilę później był stamtąd daleko.
***
       Zdecydował, że jej nie zostawi. Będzie o nią dbał i ją chronił, choćby nie wiem co. Z bliska czy na odległość… Był sposób na jedno i na drugie. Stanie się jej cieniem. Cieniem, który obroni ją przed niebezpieczeństwami.
       W maju nadeszła pierwsza próba. Reiko pojechała do szpitala, Ayą zaś zajęła się sąsiadka. Zwykły człowiek, który nie mógłby uchronić dziewczynki przed ewentualnym zagrożeniem.
       Mała bawiła się w ogrodzie. Przez przypadek lekko się skaleczyła. Zapach jej krwi był tak inny, tak piękny i oryginalny… Wampir będący w pobliżu nie mógł się jemu oprzeć. W kilka sekund dotarł do właściwego ogródka.
       Ale on już tam był. Czekał na niego.
       Niestety, coś poszło niezgodnie z planem. Przerażona dziewczynka i jej opiekunka zdążyły zobaczyć złego wampira i tego, który je przed nim uchronił.
       Kage po raz kolejny musiał zająć się wspomnieniami córki. A także tej, która się nią tego dnia zajmowała.
***
       W ciągu kilkunastu lat podobne sytuacje zdarzały się raz na jakiś czas. W pogotowiu zawsze był jednak sam Hiou, Namizawa lub inny pokorny sługa.
       A utracone wspomnienia piętrzyły się w umyśle Ayi.
***
       Kage żył w samotni. Rzadko się z kimś widywał, pomijając oczywiście Minato. Z nim przebywał naprawdę często.
       Ukrywał się i nie miał zamiaru tego zmieniać. Wystarczyło mu to, że może dbać o bezpieczeństwo córki.
       Utrzymywał też stały kontakt z siostrą. Jednak po kilkunastu latach coś się musiało stać, bo przestała do niego pisać. Bardzo go to niepokoiło.
       Pewnej zimy, tej przed dwunastymi urodzinami Ayi, zdarzyło się coś okropnego. Namizawie udało się odkryć coś strasznego. Okazało się, że Shizuka przebywała przez jakiś czas w zamknięciu. Za co i u kogo, tego nie wiedział. Ale to nie wszystko. Pokochała tam ludzkiego mężczyznę. Przemieniła go w wampira… Dała mu oczywiście napić się swojej krwi, by nie upadł do Poziomu E. Ale on i tak znalazł się na liście Łowców. I został zabity. Tymi, którzy wykonali owo zlecenie, byli Midori i Ren Kiryuu.
       - Co Shizuka-onēsama zamierza teraz zrobić? - zapytał Namizawę Kage.
       - Shizuka-sama… Już coś uczyniła - odparł ze smutkiem Minato.
       - Hę? - zdziwił się Hiou. - Jak to?
       - Shizuka-sama… Zabiła rodzinę tamtych Łowców. Midori i Rena, którzy zabili jej ukochanego, a także jednego z ich synów… Podobno… Drugi z bliźniaków, bo to właśnie byli bliźniacy, którzy jakimś cudem wcześniej ubiegli przeznaczeniu, podobno przeżył, ale wcześniej… - Namizawa wyraźnie się plątał i trudno było mu to wszystko powiedzieć. - Kage-sama… Podobno twa czcigodna siostra przemieniła tego chłopca w wampira…
       - Nie wierzę - szepnął. Jego oczy były już zamglone. - Ona nie mogłaby zrobić czegoś takiego - powiedział cicho. - Sama… Sama mi przecież odradzała zemstę… Więc dlaczego… Dlaczego to zrobiła? Dlaczego się zemściła i to jeszcze… w tak okrutny i bezduszny sposób?
       - Nie wiem, Kage-sama. Tak bardzo mi przykro…
***
       Zobaczył się z nią kilka tygodni później. Jej spojrzenie było teraz całkiem inne. Nie łagodne i pełne dobroci, lecz jakby obojętne, choć pod tą maską ukrywał się żal i wielka boleść. I nienawiść.
       - Dlaczego to zrobiłaś, Shizu-onēsama? - spytał cicho, gdy weszła do pokoju. Zdumiał się wielce, gdy chwilę potem pokazał się za nią chłopiec, na oko dwunasto- czy trzynastoletni. - Co to za dziecko?
       - To Ichiru - powiedziała spokojnie.
       - Ichiru…?
       - Ichiru Kiryuu.
       Spojrzał na nią z niedowierzaniem.
       - Zabrałaś ze sobą chłopca, którego rodziców zabiłaś? - zapytał.
       - Zrobił to z własnej woli. - Wzruszyła ramionami. - To naprawdę miły chłopiec - rzekła, a w jej głosie przez moment dało się wyczuć jakąś dziwną czułość. Kage przemawiał podobnym tonem, gdy myślał o Ayi.
       - Boże, onēsama… - Złapał się rękoma za głowę. - Co ty najlepszego zrobiłaś? Jak mogłaś uczynić coś tak strasznego?
       - Zabili mi go. - Jej głos nagle stał się okropnie chłodny. - Rozumiesz? Zabili mi go.
       - Kto jak kto, ale ja doskonale cię rozumiem - odparł równie chłodno Kage. - I to ty kazałaś mi zapomnieć o zemście! - wykrzyknął. - A sama… Sama zrobiłaś coś takiego! Jak mogłaś?!
       - Nie miałam innego wyjścia… Nie mogłam tego tak zostawić…
       Rozmawiali jeszcze przez chwilę, aż Kage doszedł do smutnego wniosku. Shizuka musiała być chora. Wcześniej na pewno nie popełniłaby tak strasznego czynu.
       Stracił ukochaną, córkę, a teraz także, w pewnym sensie, siostrę.
       - A co z nim? - zapytał, wskazując na Ichiru, gdy Shizuka miała już zamiar wyjść. - Nie chcę, by ktokolwiek poza tobą, Minato i jeszcze kilkoma zaufanymi osobami wiedział, gdzie jestem.
       - Spokojnie, braciszku. Zajmę się tym kawałkiem jego pamięci - przyrzekła. - Ach, byłabym zapomniała! - wykrzyknęła nagle. - Weź to. Przechowaj. I kiedy nadejdzie czas, wręcz to temu chłopcu - poprosiła, podając bratu jakieś niewielkie zawiniątko.
***
       Kiedy Kage dowiedział się, że jego córka została przeniesiona do Akademii Kurosu, był co najmniej niezadowolony. Nie, więcej - był wściekły. Ona, jego kochana córka, miałaby przebywać w tej samej szkole co… Kaname Kuran?!
       Niby wiedział, że Kaname to nie jego wujek. Wiedział, że nie zrobił jeszcze nic złego, ale kto mógł wiedzieć, co będzie potem?
       Hiou zacisnął pięści.
       Z jakiegoś powodu uspokoił się dopiero wtedy, gdy Minato doniósł, że Aya i jej siostra zostały umieszone w tej samej klasie co Zero Kiryuu. Starszy z bliźniaków. Kage sam nie wiedział, dlaczego ta informacja tak go podniosła na duchu. Czy to dlatego, że Shizuka pokochała jego młodszego brata? Bo to oznaczało, że chłopiec musiał być naprawdę w porządku (pomijając fakt, że odszedł z zabójczynią swoich rodziców i zostawił brata…) - a skoro tak, starszy nie mógł być gorszy. Ponadto podobno nienawidził wampirów, choć sam nim był (jak i również Łowcą, co było dość osobliwym zjawiskiem) - tak samo jak Aya (wiedział o tym doskonale).
       Coś kazało mu sądzić, że młodzi w jakiś sposób się do siebie zbliżą.
***
       - Tego już za wiele! - wykrzyknął Kage, gdy dowiedział się od Minato, co uczyniła Shizuka w Akademii Kurosu. - Jak mogła tak postąpić z moją córką?! Ze swoją bratanicą?! Jeśli chciała czegoś od Kurana, mogła to zrobić gdzieś indziej! Dlaczego, do cholery, wplątała w to Ayę?! I jeszcze dodatkowo skłóciła ze sobą tych bliźniaków! I…
       - Kage-sama… - odezwał się nieśmiało Namizawa. - To jeszcze nie jest wszystko…
       - Wiem, Minato. - Hiou ochłonął. Usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach. - Wyczułem to od razu - przyznał. - Czy wiesz… jak to się dokładnie stało?
       - To niepotwierdzone informacje… Ale podobno… Gdy już twoja córka była na zewnątrz… Do Shizuki-sama przybyła jakaś dziewczyna, chyba córka dyrektora owej placówki, czyli Yuuki Kurosu. Coś się działo i prawdopodobnie doszło do walki, w której twa czcigodna siostra została postrzelona z łowieckiej broni.
       - Kiryuu - domyślił się Kage. Namizawa skinął głową. Hiou nie był zdziwiony ani nawet zły. Zero miał prawo to zrobić, by zemścić się w jakiś sposób za to, co Shizuka zrobiła jego rodzinie.
       - Ale to nie to ją zabiło. Tym, który zadał ostateczny cios, był najprawdopodobniej Kaname Kuran - dopowiedział blondyn.
       - Kuran… - wycedził Kage, jednocześnie zaciskając pięści.
       Jego serce ponownie wypełniło się nienawiścią do tego przeklętego rodu.
***
       - Tak jak prosiłeś, Kage-sama, podjąłem współpracę z Reiko Mitsui - rzekł Namizawa, kładąc rękę na sercu i lekko kłaniając się Hiou.
       - Niczego się nie domyśla? - chciał się upewnić czystokrwisty.
       - Iie, Kage-sama.
       - Doskonale - ucieszył się. - Mitsui-san na pewno ma dobry plan. Pomóż jej w jego wypełnianiu - przykazał.
       - Wakarimashita, Kage-sama.
       - Dziękuję, Minato.
  
       Jakiś czas później Reiko „zginęła”. Namizawa zdał Kage szczegółowy raport dotyczący przebiegu akcji.
       - Świetnie się spisałeś, Minato - pochwalił przyjaciela Hiou. - Zapewne zaraz zaczną cię przesłuchiwać. Jesteś gotowy?
       Skinął głową. Czystokrwisty podszedł do niego, położył mu rękę na czole. Usunął pewne wspomnienia i zastąpił je nieco zmodyfikowanymi. Dzięki temu nikt, kto by go przesłuchiwał, nie będzie mógł poznać prawdy.
       Tajemnica Mitsui była bezpieczna.
***
       Tyle się działo… Łowcy-intruzi, napad Poziomów E, aż w końcu cała akcja z Rido…
       Kage nieraz miał ochotę wyrwać się z domu i biec córce na pomoc. Wiedział jednak i czasami ze smutkiem o tym myślał, że nie jest już Ayi potrzebny.
       Ależ nie… Jest coś jeszcze. Jej „utracone” wspomnienia… Może gdy je zobaczy, przestanie mnie nienawidzić… No i powinna poznać Suzaku. Na pewno się ucieszy, gdy pozna innego dhampira.
       Sam spotkał się z młodzieńcem przypadkowo. Jakimś cudem doszli do porozumienia i zaczęli współpracować. W ich grupie, oprócz Minato Namizawy, od pewnego czasu była też Maria Kurenai. Bardzo chciała przyłączyć się do Kage, pokochała bowiem ród Hiou, który zresztą był jej odległą rodziną.
       Znaleźli się też inni, ale byli to raczej jedynie pokorni słudzy. Nie przyjaciele, którym można by powierzyć każdy sekret i każde zadanie.
***
       Sam poczuł, że przemiana Ayi dobiegła końca.
       Był pewien, że gdy dziewczyna przywyknie do swej nowej sytuacji, zacznie na poważnie go szukać. Chciała zemsty… Zupełnie jak Shizuka.
       Da jej ją, jeśli rzeczywiście będzie tego pragnęła. Ale najpierw odda jej wspomnienia.
       Gdy nadeszła odpowiednia pora, wysłał Marię do Akademii Kurosu. Wiele się tam zmieniło od czasu likwidacji Nocnej Klasy. Sama idea nie była złym pomysłem, ale obecność Kurana… Nie, dwóch Kuranów - Kaname i Yuuki… Zresztą to, co się stało, mówiło samo przez się.
       Kurenai była przekonana, że Aya będzie chciała spotkać się z ojcem. Była też pewna, że dziewczyna przyjdzie razem z Zero. Kage to nie przeszkadzało. Chętnie poznałby tego chłopaka - oczywiście, jeśli wcześniej sam nie zginie.
       Był gotów na śmierć.
***
       Smutny, listopadowy krajobraz bynajmniej nie poprawiał mu humoru. Opatulił się szczelniej płaszczem, bo dzień był naprawdę zimny.
       Las wyglądał tak, jakby pouciekało z niego wszelkie życie. Jeziorko wydawało się jakby bardziej brudne niż zazwyczaj… Chcąc nie chcąc przypomniał sobie, jak pływał w nim razem z Maayą. Prawie dwadzieścia lat temu…
       Ledwie zerknął na swą dawną posiadłość. Ominął ją i wszedł do ogrodu. Wyglądał nieco żałośnie, przez co Kage, jak co roku, poczuł strach, że „tam” widok będzie identyczny.
       Ale nie był. Ta część ogrodu przez cały rok była zielona. Wiosna, lato, jesień czy zima… Trawa w tym miejscu zawsze była tak soczyście zielona jak oczy Maayi, kwiaty tak samo pachniały i były tak samo kolorowe.
       Wątpił, by inny czystokrwisty wykorzystywał swoje moce w podobny sposób.
       Otworzył furteczkę. Wystarczył jeden krok, a poczuł się, jakby wylądował w innym świecie. W świecie wiecznej wiosny. W świecie radości i dobrobytu. W świecie, w którym ludzie, wampiry i Łowcy żyją w pokoju.
       Uśmiechnął się smutno. Wziął głęboki oddech, by poczuć słodką woń kwiatów. Głównie róż. Przymknął na moment oczy.
       Gdy uniósł powieki, stał już przy małym ołtarzyku, który stworzył ku pamięci ukochanej. Usiadł na klęczkach.
       - Maayu… - W tym momencie zakręciła mu się łza w oku. Chyba zawsze tak było. - Maayu… - szeptał to imię z tak wielką miłością, niemalże z czcią. - W tym roku przyszedłem piątego, bo… - westchnął. - Jutro ją zobaczę, wiesz? Przyjdzie, na pewno. Zobaczę, jak urosła i wypiękniała. Nareszcie to zobaczę… - Przez moment milczał. Wyjął kadzidełka i zapalił je za pomocą czystokrwistych umiejętności. - Istnieje szansa na to, że ujrzę jutro nie tylko ją, ale także ciebie. Może znów się spotkamy, a jeśli tak, to już nigdy więcej nie zostaniemy rozdzieleni. - Uśmiechnął się. - Czy to nie byłaby przypadkiem ironia? Heh.
       Wstał, ale nie odszedł.
       - Trzymaj za nas kciuki, Maayu.








***
   Brak czasu na refleksje, bo zaraz wyjeżdżamy. xD Następny rozdział w środę. ;* Arigato za wszystko!
[wpis z dnia 4.09.10] 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz