- Shizu-onēsama! - zawołał z radością wyglądający na mniej więcej
osiem lat chłopiec, biegnąc drewnianym korytarzem. Rzucił się siostrze na
szyję. Ta zaśmiała się melodyjnie. Wtedy cmoknął ją w policzek. Shizuka
zatoczyła się lekko, musiała przytrzymać się ściany, by nie upaść.
- Braciszku,
prosiłam, byś nie robił tego tak bez zapowiedzi.
Uśmiechnęła się
słabo. Była bardzo ładna, miała łagodną urodę i wyglądała obecnie na jakieś
dziewiętnaście lat, choć oczywiście była dużo starsza.
- Ojej, gomen nasai,
onēsama! Ciągle o tym zapominam!
Poczuł wyrzuty
sumienia z powodu tego, że znów pochłonął część energii siostry. Wystarczył do
tego zwykły buziak i choć chłopiec żył na tym świecie już ładnych parę lat
(naturalnie dużo więcej niż osiem, na które wyglądał), wciąż od czasu do czasu
o tym zapominał.
Baka,
baka, baka!, pomyślał, zły na siebie.
Dziewczyna uśmiechnęła się tylko i poczochrała go po głowie.
- Jesteś zmęczona,
onēsama? - spytał z troską Kage, po czym palnął się w czoło. - No jasne! Nawet
gdybyś wcześniej nie była, teraz już jesteś… - mruknął.
- Nie przejmuj się
tym już, braciszku - poprosiła wampirzyca, schylając się, by przytulić chłopca.
Ten z przyjemnością wtulił się w nią i zacisnął dłonie na jej kimonie.
***
- Shizu-onēsama? - zagadnął któregoś wieczoru Kage, siedząc po
turecku pod drzewem w ogrodzie. - Opowiedz mi o rodzicach, proszę.
- Nie jesteś jeszcze
na to gotowy - odparła jak zwykle dziewczyna.
- Zawsze tak mówisz!
- wykrzyknął z urazą. - Dlaczego? - spytał już ciszej. - Dlaczego nie chcesz o
nich mówić?
Shizuka zwiesiła głowę. Chłopak zauważył, że ślicznie wygląda w
świetle księżyca i pośród płatków kwitnącej wiśni wirujących wokół jej postaci.
- To były dobre
osoby - powiedziała. - Rodzice bardzo cię kochali, wiesz? - rzekła, podnosząc
głowę i wlepiając swój wzrok w brata. - Powierzyli cię mej opiece, bo
wiedzieli, że sami nie będą mogli się tobą zająć. Czuli… Czuliśmy… że zbliża
się coś strasznego. I rzeczywiście. Kolejny konflikt pomiędzy czystokrwistymi
zakończył się tragicznie. Nasi rodzice, a także kilka osób z pozostałych rodów
zginęło… Zanim to się jednak stało, uchronili cię przed tym okrutnym
przeznaczeniem. Zapieczętowali twe umiejętności… Zastosowali bardzo starą
magię. To dzięki temu nikt nie wie, że tak jak i ja jesteś czystokrwistym -
wyjaśniła. Mówiła wolno i zdecydowanie błądziła pośród wspomnień.
- Ale przez to
jestem jak zwykły arystokrata - mruknął Kage.
- Dzięki temu nikt
nie będzie chciał cię skrzywdzić. - Shizuka uśmiechnęła się ponuro. - To jest
najważniejsze. Bo… bycie czystokrwistym często bywa bolesne. Bądź im wdzięczny,
Kage. Zasługują na to.
- Hai, onēsama -
odparł posłusznie, zatapiając się w swoich myślach.
Jedyną osobą, która znała prawdę, był Noriaki Namizawa.
Najbardziej zaufany wampir rodziny Hiou. Niebawem miał przekazać ten sekret
swemu synowi, Hiro, aby i ten mógł stać się nie tylko pokornym sługą rodu, ale
także jego szczerym przyjacielem.
Ciekaw jestem, czy istnieje
szansa na to, bym odzyskał me czystokrwiste zdolności. To trochę nieuczciwe, że
muszę udawać podrzędnego arystokratę. I jakież to irytujące, gdy czystokrwiści
patrzą na mnie z taką wyższością…
Zacisnął dłoń na przypadkowym kamyku, by po chwili cisnąć nim jak
najdalej.
***
Czasy szybko się zmieniały, ale ludzie, wampiry i Łowcy wciąż
byli tacy sami.
Kage dojrzewał coraz bardziej, wciąż udając arystokratę. Nie miał
pojęcia, w jaki sposób mógłby odzyskać należną mu potęgę. W końcu przestał
zawracać sobie tym głowę.
Zyskał kilkoro przyjaciół, głównie w rodzie Kurenai, którzy byli
odległymi krewnymi Hiou. Niestety, nawet oni nie znali prawdy. Kage dosłownie
wieki temu przyrzekł Shizuce, że nie zdradzi nikomu swej tajemnicy.
Jedyną osobą, z którą mógł na ten temat porozmawiać, był Hiro
Namizawa. Jego ojciec, Noriaki, umarł kilkaset lat temu.
Któregoś dnia okazało się, że żona Hiro urodziła syna. Mężczyzna
bardzo się cieszył, że już za kilkadziesiąt lat w razie czego będzie miał
następcę.
Minęło jednak jakieś dwieście lat, zanim Minato przejął prawa i
obowiązki ojca, Hiro bowiem został zabity w jakiejś potyczce.
Kage bardzo zaprzyjaźnił się z młodym Namizawą. Jego przodkowie
też byli świetni, ale to Minato stał się najlepszym przyjacielem
czystokrwistego. Mimo wszystko nie udało mu się jednak namówić go do tego, by
zwracał się do niego inaczej niż „Kage-sama”, nie kłaniał mu się przy każdej
sposobności i tak dalej. W końcu jednak przyzwyczaił się do tego.
***
Rzadko widywał się z Shizuką. Jako księżniczka czystej krwi miała
wiele obowiązków. Chwile, które Kage mógł spędzać z siostrą, były dla niego na
wagę złota. Dla niej także. Żadne bowiem nie potrafiło pokochać nikogo poza
sobą, choć ich miłość była zwyczajna, jak to bywa pomiędzy rodzeństwem. W
większości rodów czystokrwistych brat i siostra stawali się narzeczonymi.
Choćby u takich Kuranów - Haruka i Juri byli ze sobą już od dawna. Kage
zastanawiał się czasem, dlaczego to nie najstarszy z braci, czyli Rido, został
zaręczony z siostrą. Tak naprawdę jednak średnio go to obchodziło. Mimo
wszystko spytał o to Shizukę, gdy nadarzyła się taka okazja.
- To dlatego… że
Rido Kuran jest zaręczony ze mną - odpowiedziała ponuro.
Kage patrzył na onēsan ze zdumieniem, dziwiąc się, jakim cudem
wcześniej się to tym nie dowiedział.
- Nie wtrącaj się w
sprawy czystokrwistych, braciszku - poradziła. - Nie warto - dodała cicho.
- Nie lubię go -
wyznał wampir, myśląc o Rido. - Ma parszywy charakter, myśli, że jest pępkiem
świata…
- Wiem - westchnęła
Shizuka. - Wiem… Ja też go nie znoszę - powiedziała zgodnie z prawdą.
- Tylko nie zmuszaj
się, żeby z nim być - zastrzegł. - Wiesz, w razie czego możesz mnie…
„odpieczętować” i powiedzieć, że jesteś ze mną - rzucił.
- To tak nie działa
- odparła ze smutkiem. - Ale dziękuję, że o tym pomyślałeś.
***
Któregoś dnia Kage miał dziwnie świetny nastrój. Zazwyczaj bywał
trochę ponury, średnio zadowolony z życia i tego, co działo się wokół niego.
Często zastanawiał się nad tym, dlaczego ludzie i wampiry nie mogą żyć ze sobą
w zgodzie. Czy to naprawdę byłoby takie trudne?
- Masz dziwnie dobry humor - zauważyła Shizuka. - Zdarzyło ci się
coś dobrego?
- Nic mi o tym nie
wiadomo - odpowiedział, wyszczerzając przy tym zęby. - Po prostu z jakiegoś
powodu czuję się dzisiaj szczęśliwy. Dziwne, prawda?
Kobieta przymknęła na chwilę powieki.
- Wiesz… Słyszałam
kiedyś pewną historię - rzekła. - Opowiadała o tym, że kiedy rodzi się ktoś,
kto w przyszłości będzie związany z daną osobą, ta osoba będzie się czuła,
jakby całe zło tego świata gdzieś pierzchło, a ona sama staje się nagle
szczęśliwa.
- To trochę
zakręcone. Masz na myśli to, że właśnie dziś urodził się ktoś, kto kiedyś
będzie mi bliski? - spytał z niedowierzaniem.
- To tylko część
jakiejś legendy. - Shizuka wzruszyła ramionami. - Choć warto zastanowić się nad
faktem, że w każdej legendzie jest cząstka prawdy…
Miała rację, choć wtedy oczywiście żadne z nich o tym nie
wiedziało. Nie wiedzieli, że tego dnia na świat przyszła Maaya Katayama.
***
Ten dzień nadszedł dwadzieścia lat z kawałkiem po tamtej
rozmowie. Kage przechadzał się po miasteczku, które znajdowało się względnie
blisko jego osobistej posiadłości. Podniósł głowę i spojrzał na cudownie
błękitne niebo. Wokół unoszone były płatki sakury, co natychmiast skojarzyło mu
się z siostrą. Kiedy jednak zaczął iść dalej, zauważył dziewczynę, która zdała
mu się piękniejsza niż Shizuka, choć jako człowiek wcale nie była przecież
idealna.
Wpatrywała się w niego swymi ślicznymi, soczystozielonymi oczyma.
Zarumieniła się i spuściła wzrok, skrywając się za firanką ciemnych i długich
rzęs. Bardzo mu się to spodobało. Poczuł, że serce mu przyspieszyło i słyszał
dokładnie, że to samo stało się z sercem czarnowłosej dziewczyny, w którego
rytm się wsłuchał.
Nagle zapragnął ją poznać. Poczuł coś, czego wcześniej nie
doświadczył. Zdał sobie sprawę z tego, że ot tak sobie, z miejsca się w niej
zakochał. Jak bardzo się zdziwił, gdy to zauważył!
Nie mógł przepuścić okazji na miłość. Zignorował zdrowy rozsądek,
który przypomniał mu, że dziewczyna jest słabą, ludzką istotą, a on wampirem -
i, mimo że zdawał się być arystokratą, tak naprawdę był przecież
czystokrwistym.
Podszedł do niej powoli, nie spuszczając z niej wzroku. Ta
zerkała na niego co jakiś czas, wciąż z rumieńcem na twarzy. Była blada, ale
nie tak jak on. Zaróżowione policzki bardzo jej pasowały.
- Czy… mógłbym
poznać twoje imię? - spytał w końcu, starając się powiedzieć to w jak
najgrzeczniejszy i sympatyczny zarazem sposób. Nie chciał, by ta krucha istotka
się spłoszyła.
- Ano… Nazywam się
Maaya Katayama - szepnęła, rumieniąc się jeszcze bardziej.
Jak
uroczo, pomyślał. Uśmiechnął się ciepło.
- Bardzo miło mi cię
poznać - odparł. - Jestem… - Zawahał się, ale tylko na moment. - Kage Hiou -
przedstawił się, tak naprawdę po raz pierwszy używając swego prawdziwego
nazwiska. Z jakiegoś powodu czuł, że tajemnica zostanie zachowana, a ona nigdy
go nie zdradzi.
***
Zapomniał o wszystkim i o wszystkich, Maaya stała się jego
światem. Kochał ją z całego serca i całej duszy, wciąż o niej myślał i gdy
tylko się z nią żegnał, zaczynał odliczać czas do następnego spotkania.
Minęło jednak sporo czasu zanim zdecydował się zabrać ją na
kolację do swojego domu. No, miała to być tylko kolacja, ale spotkanie
przeciągnęło się do rana, bo zwyczajnie zasnęli.
Kilka miesięcy później Katayama ukończyła studia. Tak samo jej
przyjaciele, o których tyle mu opowiadała. Zdawali się być dobrymi ludźmi i
chętnie by ich poznał, gdyby nie fakt, że wszyscy byli Łowcami i, co oczywiste,
natychmiast by wyczuli, że jest wampirem.
Bał się wyznać Maayi prawdę na temat tego, kim jest. Tak bardzo
bał się, że go wtedy odrzuci, choć jakaś jego cząstka mówiła mu, że tak by było
dla niej lepiej. Związując się z czystokrwistym wampirem, mogła tylko mieć
nadzieję, że nie stanie się nic złego.
Kage ucieszył się jak nigdy, gdy dziewczyna zgodziła się z nim
zamieszkać. Ku jego uciesze, szybko zaaklimatyzowała się w jego leśnej
posiadłości.
W końcu jednak poczuł, że nie może jej dłużej okłamywać. Wyznał
jej więc prawdę. Bardzo się zdziwił, gdy dziewczyna wyznała, że od początku to
podejrzewała. Wiadomość, że Katayama nie ma zamiaru od niego odejść, sprawiła,
że poczuł wielką ulgę. Jednak najwspanialszą nowiną tego wieczoru była ta, że
Maaya spodziewa się dziecka. Nie posiadał się z radości na myśl, że zostanie
ojcem.
Faktem było jednak, że to, co robili, było okropnie
niebezpieczne. Niepokój Kage wzrastał z dnia na dzień. Rada Starszych ani
Związek Łowców nie mogły się o tym wszystkim dowiedzieć.
Jakby tego było mało, z wampirem zaczynało dziać się coś
dziwnego. Nie czuł się normalnie. Miał wrażenie, że coś w nim samym się
zmienia. Czuł się tak, jakby w którejś chwili coś miało w nim wybuchnąć.
Domyślił się, że to ma związek z jego prawdziwą tożsamością. Z tym, że był
czystokrwistym rodu Hiou, a nie zwykłym arystokratą.
Któregoś dnia postanowił poznać Maayę i Shizukę. Skontaktował się
z siostrą, ale ta wpadła tylko na moment. Zapewniła, że nikomu nic nie powie.
Polubiła Katayamę, jednak była wściekła na brata z powodu jego nierozwagi.
Dwudziestego marca kolejnego roku na świat przyszła jego córeczka.
Z jednej strony Kage poczuł się najszczęśliwszą osobą na świecie, z drugiej
jednak jego niepokój wciąż wzrastał…
Rada dowiedziała się o jego ukochanych dziewczętach kilka dni
później. Nie miał pojęcia, jak to się stało. Odzyskawszy jakiś czas temu część
czystokrwistych umiejętności, rzucił czar ochronny na dom. Tego dnia nadali
wreszcie córce imię.
Aya.
Postanowił, że wyjedzie na kilka dni. Miał zamiar powęszyć tu i
ówdzie - może udałoby mu się coś załatwić w tej sprawie.
Wcześniej jednak przemienił Maayę w wampira. Wspólnie ustalili,
że dzięki temu Rada może się od nich odczepi. Niestety, tak się nie stało.
Wyruszył, ale nie wrócił po paru dniach. Napotkał wiele
trudności. Nie miał nawet okazji do skontaktowania się z ukochaną. Bezustannie
martwił się o nią i o córkę - obie siedziały w ich leśnej posiadłości, całkiem
same. Pocieszała go myśl, że powinny być tam bezpieczne.
Któregoś dnia zdał sobie wreszcie sprawę z tego, że w obecnej
sytuacji dziewczęta nie mogą być całkiem bezpieczne. Od Maayi może się wreszcie
odczepią, ale z malutką to już inna sprawa…
Udało mu się zobaczyć z siostrą.
- Co mam robić, onēsama?
- zapytał z rozpaczą w głosie.
- Ostrzegałam cię.
Wiedziałeś, że coś takiego się stanie. To logiczne, że związek pomiędzy
człowiekiem a czystokrwistym wampirem nie przyniesie nic dobrego - odparła
spokojnie, ale z jej twarzy można było wyczytać, że martwi się o brata.
- Nie rozumiesz
tego… Nie znasz takiego uczucia… - szepnął.
- To chyba dobrze,
prawda? - westchnęła. - Spróbuję w jakiś sposób ci pomóc, ale nie sądzę, by to
coś dało. Komuś wyraźnie zależy na tym, by cię zniszczyć. Ale… Skoro Katayama
jest teraz wampirzycą Poziomu D… Powinni dać sobie z nią spokój. Pozostaje
jeszcze wasza córka… Wydaje mi się, że powinieneś ją przemienić.
- Myślałem już o tym
- przyznał. - Tylko że… Ona jest dhampirem, a nie człowiekiem. Nie wiem, co się
stanie, jeśli ją ugryzę…
- Skoro ma w sobie
część twej czystej krwi, może od razu przemieni się w zwykłego wampira? Albo
nawet kogoś potężniejszego… - wysunęła przypuszczenie Shizuka.
- Może…
Zdecydował, że nie ma nic do stracenia, gorzej już być nie mogło.
Udało mu się skontaktować z Maayą i zapowiedzieć to, co miał zamiar zrobić.
Ale gdy wrócił, spotkał się z jej odmową. Rozumiał jej uczucia,
rozumiał, że nie chce, by ich córeczka stała się, jakby na to nie patrzeć,
potworem. Zgodził się, by poczekać z ostateczną decyzją do końca tygodnia.
Niestety, zanim ten dzień nadszedł, zdarzyło się coś strasznego.
Coś, czego Kage obawiał się od dawna.
To był szósty listopada, sobota. Wampir otrzymał pilną wiadomość
od Minato Namizawy, z której dowiedział się, że wysłannicy Rady Starszych
zamierzają zaatakować. Wtedy do domu wpadli przyjaciele Maayi - Reiko Mitsui,
Kaien Kurosu i Touga Yagari. Okazało się, że Związek Łowców wie już wszystko w
ich sprawie i także szykuje się do ataku.
Wszystko działo się tak szybko… Atak, walka… A potem to.
Najgorsza chwila w całym jego życiu… Chwila, w której jego serce zdawało się
prysnąć na małe, mikroskopijne wręcz kawałeczki…
Nie mógł jej chronić, walka przeniosła go o kilka metrów za
daleko. Wcześniej broniła ją Reiko, ale w końcu stało się coś, czego nikt nie
mógł przewidzieć.
Maaya położyła córeczkę za sobą, zasłaniając ją własnym ciałem, w
razie gdyby ktoś chciał ją skrzywdzić. Nikt nie zauważył wroga czającego się
tuż za Ayą.
Nikt, z wyjątkiem
jej samej oraz jej ojca.
Ochrona córki i ukochanej była najważniejsza. Gdyby tylko nie
fakt, że nie mógł całkiem wyzwolić tych swoich czystokrwistych mocy… Gdyby nie
to, mógłby zmieść z powierzchni ziemi wszystkich wrogów za jednym zamachem.
Ale nie mógł. Skupił się jednak mocno i zabił wampira czającego
się za ukochanymi dziewczynami.
Lecz dokładnie w tej samej chwili stało się coś jeszcze. Coś,
czemu nie potrafił zapobiec. I gdyby nie lustro wiszące w odpowiednim, jak się
okazało, miejscu, być może nigdy nie dowiedziałby się, kim był sprawca tego
okropnego czynu.
Ale zobaczył go. Zobaczył wyraźnie. Poznał go
jeszcze przed tym, jak krwistoczerwone oczy zmieniły swą barwę na naturalną.
Jedno było brązowe, drugie niebieskie.
Rido Kuran.
Mężczyzna zauważył przerażenie Kage. Wiedział też, że oprócz
niego jedynym świadkiem zajścia była malutka Aya. Rido uśmiechnął się okrutnie,
ukazując swe białe kły, po czym zniknął.
Hiou nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Po co Kuran miałby to
robić? Dlaczego odebrał mu jedną z najważniejszych osób, które miał? Co chciał
przez to zyskać? Dlaczego…?
Patrzył tylko na umierającą Maayę. Wyglądała tak spokojnie…
Kątem oka zauważył, że Kurosu i Yagari rzucają się na niego i
dopiero po chwili dotarło do niego, że wszyscy myślą, że to on zabił ukochaną.
Tak jednak nie było… Wiedział to on, jego córka i sam sprawca. Ale… cała reszta…
łącznie z Maayą…
Miał ochotę się rozpłakać, ale szedł tylko jak w transie w jej
stronę. Poczuł, że zapieczętowane moce uwalniają się. Niemalże wszyscy wrogowie
w jednej chwili obrócili się w proch. I dobrze. Niech smażą się w piekle. Co
prawda nie zrobił tego specjalnie, ale cieszył się podświadomie, że tak się
stało.
Był coraz bliżej, ale Katayama zaczęła już powoli znikać. Reiko
szlochała. Z jej przyjaciółmi też działo się coś niedobrego. Aya leżała wciąż w
tym samym miejscu i patrzyła na mamę szeroko otwartymi, przerażonymi oczętami.
Maaya obróciła się w złocisto-srebrny pył. Kage wyciągnął przed
siebie dłoń. Gdy dotknęła go jedna z błyszczących drobinek, poczuł obecność
kobiety całym sobą. Ale po chwili to uczucie zniknęło. Tak samo jak złocisty
pył.
Dopiero, gdy niemowlę się rozpłakało, Kage zauważył, jak
śmiertelnie cicho było jeszcze przed chwilą. Zamrugał, ale wciąż nie mógł się
pogodzić z tym, co się stało. Spojrzał na córkę i zrozumiał jedną rzecz. Musiał
ją chronić ze wszystkich sił. Nie pozwoli, by stało jej się coś złego. Nie
pozwoli, by przez jego głupotę podzieliła los matki.
Schylił się, by ją podnieść. Marzył tylko o tym, aby ją uściskać,
by poczuła, że nie jest sama. W głębi ducha chciał też w ten sposób pocieszyć
samego siebie. Ale nim zdążył ją choćby dotknąć, dziewczynka była już
obejmowana przez jasnowłosą Mitsui.
- Nie dostaniesz jej
- rzekła drżącym głosem. - Nie pozwolę ci jej tknąć.
Boże, ona naprawdę myśli…
że to ja… że mógłbym…
Załamał się i przez chwilę
nie odpowiadał. Czuł się tak, jakby ktoś przebił mu serce.
- To moja córka -
szepnął w końcu, patrząc na Ayę. Bidulka wciąż zawodziła i wzywała mamę…
Reiko pokręciła głową.
- Już nie. Prośbą
Maayi było, bym to ja się nią zaopiekowała. Zamierzam dać jej normalne, ludzkie
życie. Nie przeszkodzisz mi - odparła już pewnie.
Był pewien, że zapamięta te słowa do końca swego parszywego
życia. Przez moment miał ochotę rzucić się ze wściekłością na Reiko, ale zdał
sobie sprawę, że to by nic nie dało. A tłumaczenie się? Też na nic. Ludzie i
Łowcy są jacy są. Wierzą w to, w co chcą wierzyć. Gdy wbiją sobie coś do głowy,
trudno jest potem wyprowadzić ich z błędu. Szczególnie, jeśli nie ma się
dowodów na potwierdzenie swoich racji…
Poza tym, jeśli Maaya naprawdę tego chciała… Uwierzył, że Mitsui
go nie okłamała. Wiedział bowiem, że Katayama mogłaby postąpić w ten sposób.
Już wcześniej mówiła przecież, że chciałaby, aby ich córka żyła w normalny,
ludzki sposób - na tyle, na ile się tylko da.
Skoro tak… To stanie się
też moim życzeniem, zdecydował.
- Rozumiem -
powiedział cicho. - Jeśli taka była wola Maayi, uszanuję ją.
Na moment zapadła cisza. Nagle jednak wszyscy, łącznie z Ayą,
odwrócili się w stronę okna. Łowcy już przybywali.
- Opiekuj się nią - poprosił Kage, po czym przeniósł wzrok na
córkę. - Zawsze będę przy tobie, córeczko, nawet, jeśli nie będziesz mnie
widziała - szepnął w taki sposób, by nikt poza Ayą tego nie usłyszał. Był
przekonany, że jego słowa do niej dotrą. - Obiecuję. Kocham cię, skarbie.
Dziewczynka zamrugała kilkakrotnie, co ojciec wyczytał jako znak,
że wszystko zrozumiała.
Sayōnara,
Aya-chan.
Wtedy zniknął, po raz pierwszy korzystając z tego rodzaju
umiejętności właściwej czystokrwistym. Z jakiegoś powodu od razu wiedział, jak
ją użyć.
***
Wrócił tam po kilku dniach. Ślady obecności pobratymców oraz
Łowców Wampirów zdążyły już ulecieć.
Ale jego smutek nie miał zamiaru znikać. Kage czuł, że jego świat
się rozpadł. Wszystko, w co wierzył, przepadło. Wydawało mu się, że jego
istnienie jest jakąś wielką pomyłką…
Jak w transie przekroczył próg swej posiadłości. Domu, w którym
spędził z Maayą tyle mniej lub bardziej radosnych chwil…
Wszedł do każdego pomieszczenia. Wszędzie było coś, co mu się z
nią kojarzyło… Na koniec otworzył drzwi pokoju dziecięcego. Tak, przecież wciąż
miał córkę! Ale co z tego, skoro i ją mu odebrano…?
Padł na kolana i ukrył twarz w dłoniach. Jeszcze nigdy, przenigdy
nie miał tak wielkiej ochoty na śmierć. Pragnął umrzeć. I może… Może spotkać
Maayę po drugiej stronie…? Czy to było możliwe? Jeśli tak…
Poczuł płomyk nadziei. Wtedy jednak przypomniał sobie, że czystej
krwi wampirowi nie tak łatwo jest popełnić samobójstwo. Musiałby skombinować
skądś broń. Łowiecką broń, bo tylko taka mogłaby mu zaszkodzić. A jak ją już
zdobędzie… Wtedy wystarczy już tylko przebić nią głowę lub serce…
- Masz jeszcze
córkę, braciszku.
Kage podniósł się jak oparzony i ze zdumieniem spojrzał na swoją
siostrę stojącą w przejściu z pokoiku na korytarz.
- Shizu-onēsama… Co
ty tu robisz? - spytał cicho.
- Dowiedziałam się,
co się stało - odparła. - Naprawdę mi przykro - rzekła, po czym podeszła do
brata i objęła go czule.
- Wiedziałaś, że to
się tak skończy - powiedział cicho.
- Owszem. Ty też to
wiedziałeś.
Nie odpowiedział.
- Poszukujesz
jakiegoś celu, prawda? - odezwała się ponownie Shizuka, a mężczyzna spojrzał na
nią ze zdziwieniem. - Nie myśl jednak o samobójstwie czy o zemście… -
poradziła, jakby czytała bratu w myślach. - Skup się na czymś dobrym.
- Na czym? - Jego
głos się załamał. - Wszystko mi odebrano.
- Wcale nie. Masz
córkę. I choć nie możesz zatrzymać jej przy sobie, spraw, by była bezpieczna.
Mitsui nie jest w stanie ochraniać jej dwadzieścia cztery godziny na dobę. Szczególnie
zważywszy na to, że sama spodziewa się dziecka.
- Skąd wiesz coś
takiego?
- To nieistotne,
braciszku. Choć niedługo sam zobaczysz… Odpieczętowałeś swoje moce, niedługo
zaczniesz więc w pełni z nich korzystać. Zrozumiesz, jak łatwo jest wiedzieć o
wszystkim, nie wychodząc nawet z domu.
- Jak mam ją
chronić, kiedy nie mogę być przy niej? - spytał Kage, myślami będąc już przy
córce.
- Znajdziesz sposób
- zapewniła Shizuka.
- Chciałbym go
zabić. - Mężczyzna zmrużył oczy, myśląc teraz o Rido.
- Wiem. Ale nie
możesz tego zrobić. Ani teraz, ani za kilkadziesiąt lat. Może później, ale na
pewno nie w najbliższym czasie. On jest potężny.
- Kuso… - Zacisnął
pięści, ale wiedział, że starsza siostra ma rację.
***
Istniał pewien problem. Reiko miała uczynić z Ayi swoją własną
córkę, ale kto normalny wypisze dla niej akt urodzenia ot tak sobie? Mitsui nie
mogła zaadoptować dziewczynki, bo Łowcy zaczęliby węszyć.
Jakimś cudem Kage wyczuł, gdzie i kiedy blondynka chce zdobyć
konieczne dokumenty. Odpowiednio wcześnie postarał się, by wszystko udało jej
się załatwić bez trudu. W końcu wystarczyło tylko wpłynąć na kilka osób za
pomocą swoich czystokrwistych umiejętności…
***
Przez jakiś czas Kage pałętał się bez celu po różnych miastach i
wsiach, kompletnie nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Kilkakrotnie natknął się na
wampiry albo Łowców, ale nikt go nie rozpoznał.
Żałosne. Nie potrafią
przejrzeć zwykłego magicznego kamuflażu…
Któregoś dnia zdał sobie sprawę z tego, że rodzice Maayi, wciąż załamani
z powodu straty, mogą być w niebezpieczeństwie. Zdecydował, że im pomoże. Kupił
dom w innym mieście. Państwu Katayama wyjaśnił pokrótce, w jakiej są sytuacji.
Nie zgłębiał się w żadne szczegóły. Nie wyznał też, że mają wnuczkę.
Zgodzili się na zmianę miejsca zamieszkania i nazwiska. Kage sam
załatwił wszystkie formalności. Nie było z tym żadnych trudności - od czego w
końcu była umiejętność wpływania na umysły innych?
***
W końcu nie wytrzymał. W tylko sobie znany sposób dowiedział się,
gdzie mieszka Reiko Mitsui.
Musiał zobaczyć córkę. Musiał.
Przybył do niewielkiego miasteczka. Odnalazł właściwą ulicę i
dom. Z wahaniem przeszedł przez furtkę i zadzwonił do drzwi.
Reiko spojrzała na niego. Na początku na jej twarzy widoczne było
tylko ogromne zdumienie. Dopiero po chwili ukazała się nienawiść.
- Proszę… -
wyszeptał, zanim zdążyła zatrzasnąć mu drzwi przed nosem.
- Hę? - Ponownie
wyglądała na tylko zdziwioną.
- Proszę, pozwól mi
ją zobaczyć. Choć na chwilę.
Błagam…
Muszę ją zobaczyć… Muszę…
Przez ułamek sekundy wyglądała tak, jakby było jej go żal. Musiał
wyglądać naprawdę żałośnie. Jednak kobieta szybko się opanowała i zaczęła
protestować, przy okazji wyzywając go od potworów. Czuł, jak mocno bije jej
serce.
Jednak wtedy stało się coś, co sprawiło, że mężczyzna stracił
zainteresowanie Mitsui. Za nią stała bowiem Aya.
To niesamowite, jak bardzo urosła przez dwa miesiące. Potrafiła
nie tylko stać, ale, jak się chwilę później okazało, także chodzić i mówić.
Wpatrywała się w ojca szarymi oczkami. Wyglądała uroczo w dwóch kiteczkach na
głowie.
Reiko zaczęła przekonywać dziecko, by wróciło do swego pokoju.
Dziewczynka nawet jej nie słuchała.
- Tata! -
zaświergotała tylko, ruszając już powoli w stronę Kage.
Ona…
Ona mnie pamięta, zauważył ze zdumieniem, ale
jakże wielką radością. Mitsui chyba też się tego nie spodziewała, bo wyglądała
na całkowicie załamaną.
Dziewczynka dotarła do mężczyzny i wyciągnęła ku niemu rączki.
- Tata, tata! Jeteś!
- wołała. - Mama? Dzie?
Wlepiła duże, szare oczęta w wampira.
- Aya… - szepnął Kage.
Miał ochotę się popłakać.
- Tata! - rzekła
mała, teraz już jakby z wyrzutem. Nie doczekawszy się wzięcia na ręce, po
prostu przytuliła się do nogi ojca. Wtedy Hiou odrobinę oprzytomniał. Schylił
się i mocno, ale delikatnie objął córeczkę.
Tak bardzo mu tego brakowało. Od tak dawna o tym marzył… Poczuł,
jak bardzo ją kocha i jak bardzo chciałby ją mieć przy sobie. Gdy ją przytulał
albo na nią patrzył, czuł, że jest w niej cząstka Maayi.
Reiko krzyczała, by ją puścił i nawoływała dziewuszkę, by do niej
przyszła. Gdy prośby nic nie zdziałały, sama wyrwała ją z objęć ojca.
- Nie! Ja ciem tata!
- Dziecko wybuchło płaczem.
Hiou nie wiedział, jak się zachować. Czuł, że powinien odejść,
ale miał tak wielką ochotę wziąć ze sobą córeczkę…
Nastąpiła krótka wymiana zdań. Blondynka była zła i załamana, on
zwyczajnie zdołowany. W końcu zmusił się do tego, by odejść. Spojrzał jeszcze
na Ayę i poczuł, że serce mu się kraje.
- Tata! Tata! -
wołała mała, próbując wydostać się z objęć kobiety.
- Hej, ty! -
zawołała Reiko w stronę wampira. Zatrzymał się. - Czy choć trochę zależało ci
na Maayi? Czy choć trochę zależy ci na córce?
Odwrócił się z powrotem w jej stronę.
Boże…
Jak ona może o to pytać…?
- Oczywiście, że
tak. Ja…
- Nie chcę słuchać
żadnych twoich wymówek! - oświadczyła twardo Mitsui. - Ale jeśli to, co
powiedziałeś przed chwilą, jest prawdą… To wymaż jej pamięć. Wymaż jej
wszystkie wspomnienia, w których się pojawiasz. I wszystko… Wszystko, co
mogłaby pamiętać, a co jest zbyt bolesne, by mogła sobie z tym poradzić…
Widać było, że z bólem wypowiedziała te słowa. Była jednak
przekonana, że robi dobrze. On sam musiał zresztą stwierdzić, że prawdopodobnie
miała rację. Jeśli jego córka miała żyć jak człowiek, nie mogła pamiętać tego,
co stało się w pierwszych miesiącach jej życia, szczególnie zważywszy na fakt,
jak bardzo bolesne były to wspomnienia.
Jednak zdał sobie sprawę z czegoś jeszcze. Jakim prawem ktoś miał
decydować, co stanie się z jej prywatnymi wspomnieniami? One należały do niej i
tylko do niej. Wymazanie ich było zwyczajnie nieetyczne i niesprawiedliwe. A
co, jeśli kiedyś chciałaby pamiętać matkę? Albo nawet… Może nawet i jego?
Podszedł do córki, mając już w głowie gotowy plan działania.
- Aya… Przepraszam -
wyszeptał, kładąc jej dłoń na główce. Zamknął na moment oczy i sięgnął po
drzemiącą w nim moc. Z uwagą i precyzją uśpił wspomnienia dziewczęcia i złożył
je w najdalszym zakątku jej umysłu. W takim, do którego nie będzie miała
dostępu. Kiedy nadejdzie czas, a ona tego zapragnie, odpieczętuje te
wspomnienia. - Oyasumi, córeczko.
Mała zasnęła. Kage popatrzył na nią jeszcze przez chwilę, po czym
zwrócił się do blondynki.
- Przepraszam. Nie
będę cię już więcej nachodził. Wymazałem jej pamięć o mnie… I o wszystkim, co
mogłoby ją zranić. Postaraj się, by żyła w normalny sposób - poprosił, po czym
wolno odszedł w stronę furtki. Nawet przez nią nie przeszedł, po prostu
rozpłynął się w powietrzu, dzięki czemu już w chwilę później był stamtąd
daleko.
***
Zdecydował, że jej nie zostawi. Będzie o nią dbał i ją chronił,
choćby nie wiem co. Z bliska czy na odległość… Był sposób na jedno i na drugie.
Stanie się jej cieniem. Cieniem, który obroni ją przed niebezpieczeństwami.
W maju nadeszła pierwsza próba. Reiko pojechała do szpitala, Ayą
zaś zajęła się sąsiadka. Zwykły człowiek, który nie mógłby uchronić dziewczynki
przed ewentualnym zagrożeniem.
Mała bawiła się w ogrodzie. Przez przypadek lekko się skaleczyła.
Zapach jej krwi był tak inny, tak piękny i oryginalny… Wampir będący w pobliżu
nie mógł się jemu oprzeć. W kilka sekund dotarł do właściwego ogródka.
Ale on już tam był. Czekał na niego.
Niestety, coś poszło niezgodnie z planem. Przerażona dziewczynka
i jej opiekunka zdążyły zobaczyć złego wampira i tego, który je przed nim
uchronił.
Kage po raz kolejny musiał zająć się wspomnieniami córki. A także
tej, która się nią tego dnia zajmowała.
***
W ciągu kilkunastu lat podobne sytuacje zdarzały się raz na jakiś
czas. W pogotowiu zawsze był jednak sam Hiou, Namizawa lub inny pokorny sługa.
A utracone wspomnienia piętrzyły się w umyśle Ayi.
***
Kage żył w samotni. Rzadko się z kimś widywał, pomijając
oczywiście Minato. Z nim przebywał naprawdę często.
Ukrywał się i nie miał zamiaru tego zmieniać. Wystarczyło mu to,
że może dbać o bezpieczeństwo córki.
Utrzymywał też stały kontakt z siostrą. Jednak po kilkunastu
latach coś się musiało stać, bo przestała do niego pisać. Bardzo go to
niepokoiło.
Pewnej zimy, tej przed dwunastymi urodzinami Ayi, zdarzyło się
coś okropnego. Namizawie udało się odkryć coś strasznego. Okazało się, że
Shizuka przebywała przez jakiś czas w zamknięciu. Za co i u kogo, tego nie
wiedział. Ale to nie wszystko. Pokochała tam ludzkiego mężczyznę. Przemieniła
go w wampira… Dała mu oczywiście napić się swojej krwi, by nie upadł do Poziomu
E. Ale on i tak znalazł się na liście Łowców. I został zabity. Tymi, którzy
wykonali owo zlecenie, byli Midori i Ren Kiryuu.
- Co Shizuka-onēsama
zamierza teraz zrobić? - zapytał Namizawę Kage.
- Shizuka-sama… Już
coś uczyniła - odparł ze smutkiem Minato.
- Hę? - zdziwił się
Hiou. - Jak to?
- Shizuka-sama…
Zabiła rodzinę tamtych Łowców. Midori i Rena, którzy zabili jej ukochanego, a
także jednego z ich synów… Podobno… Drugi z bliźniaków, bo to właśnie byli
bliźniacy, którzy jakimś cudem wcześniej ubiegli przeznaczeniu, podobno
przeżył, ale wcześniej… - Namizawa wyraźnie się plątał i trudno było mu to
wszystko powiedzieć. - Kage-sama… Podobno twa czcigodna siostra przemieniła
tego chłopca w wampira…
- Nie wierzę -
szepnął. Jego oczy były już zamglone. - Ona nie mogłaby zrobić czegoś takiego -
powiedział cicho. - Sama… Sama mi przecież odradzała zemstę… Więc dlaczego…
Dlaczego to zrobiła? Dlaczego się zemściła i to jeszcze… w tak okrutny i
bezduszny sposób?
- Nie wiem,
Kage-sama. Tak bardzo mi przykro…
***
Zobaczył się z nią kilka tygodni później. Jej spojrzenie było
teraz całkiem inne. Nie łagodne i pełne dobroci, lecz jakby obojętne, choć pod
tą maską ukrywał się żal i wielka boleść. I nienawiść.
- Dlaczego to
zrobiłaś, Shizu-onēsama? - spytał cicho, gdy weszła do pokoju. Zdumiał się
wielce, gdy chwilę potem pokazał się za nią chłopiec, na oko dwunasto- czy
trzynastoletni. - Co to za dziecko?
- To Ichiru -
powiedziała spokojnie.
- Ichiru…?
- Ichiru Kiryuu.
Spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Zabrałaś ze sobą
chłopca, którego rodziców zabiłaś? - zapytał.
- Zrobił to z
własnej woli. - Wzruszyła ramionami. - To naprawdę miły chłopiec - rzekła, a w
jej głosie przez moment dało się wyczuć jakąś dziwną czułość. Kage przemawiał
podobnym tonem, gdy myślał o Ayi.
- Boże, onēsama… -
Złapał się rękoma za głowę. - Co ty najlepszego zrobiłaś? Jak mogłaś uczynić
coś tak strasznego?
- Zabili mi go. -
Jej głos nagle stał się okropnie chłodny. - Rozumiesz? Zabili mi go.
- Kto jak kto, ale
ja doskonale cię rozumiem - odparł równie chłodno Kage. - I to ty kazałaś mi
zapomnieć o zemście! - wykrzyknął. - A sama… Sama zrobiłaś coś takiego! Jak
mogłaś?!
- Nie miałam innego
wyjścia… Nie mogłam tego tak zostawić…
Rozmawiali jeszcze przez chwilę, aż Kage doszedł do smutnego
wniosku. Shizuka musiała być chora. Wcześniej na pewno nie popełniłaby tak
strasznego czynu.
Stracił
ukochaną, córkę, a teraz także, w pewnym sensie, siostrę.
- A co z nim? -
zapytał, wskazując na Ichiru, gdy Shizuka miała już zamiar wyjść. - Nie chcę,
by ktokolwiek poza tobą, Minato i jeszcze kilkoma zaufanymi osobami wiedział,
gdzie jestem.
- Spokojnie,
braciszku. Zajmę się tym kawałkiem jego pamięci - przyrzekła. - Ach, byłabym
zapomniała! - wykrzyknęła nagle. - Weź to. Przechowaj. I kiedy nadejdzie czas,
wręcz to temu chłopcu - poprosiła, podając bratu jakieś niewielkie zawiniątko.
***
Kiedy Kage dowiedział się, że jego córka została przeniesiona do
Akademii Kurosu, był co najmniej niezadowolony. Nie, więcej - był wściekły.
Ona, jego kochana córka, miałaby przebywać w tej samej szkole co… Kaname
Kuran?!
Niby wiedział, że Kaname to nie jego wujek. Wiedział, że nie
zrobił jeszcze nic złego, ale kto mógł wiedzieć, co będzie potem?
Hiou zacisnął pięści.
Z jakiegoś powodu uspokoił się dopiero wtedy, gdy Minato doniósł,
że Aya i jej siostra zostały umieszone w tej samej klasie co Zero Kiryuu.
Starszy z bliźniaków. Kage sam nie wiedział, dlaczego ta informacja tak go
podniosła na duchu. Czy to dlatego, że Shizuka pokochała jego młodszego brata?
Bo to oznaczało, że chłopiec musiał być naprawdę w porządku (pomijając fakt, że
odszedł z zabójczynią swoich rodziców i zostawił brata…) - a skoro tak, starszy
nie mógł być gorszy. Ponadto podobno nienawidził wampirów, choć sam nim był
(jak i również Łowcą, co było dość osobliwym zjawiskiem) - tak samo jak Aya
(wiedział o tym doskonale).
Coś kazało mu sądzić, że młodzi w jakiś sposób się do siebie
zbliżą.
***
- Tego już za wiele! - wykrzyknął Kage, gdy dowiedział się od
Minato, co uczyniła Shizuka w Akademii Kurosu. - Jak mogła tak postąpić z moją
córką?! Ze swoją bratanicą?! Jeśli chciała czegoś od Kurana, mogła to zrobić
gdzieś indziej! Dlaczego, do cholery, wplątała w to Ayę?! I jeszcze dodatkowo
skłóciła ze sobą tych bliźniaków! I…
- Kage-sama… -
odezwał się nieśmiało Namizawa. - To jeszcze nie jest wszystko…
- Wiem, Minato. -
Hiou ochłonął. Usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach. - Wyczułem to od
razu - przyznał. - Czy wiesz… jak to się dokładnie stało?
- To niepotwierdzone
informacje… Ale podobno… Gdy już twoja córka była na zewnątrz… Do Shizuki-sama
przybyła jakaś dziewczyna, chyba córka dyrektora owej placówki, czyli Yuuki
Kurosu. Coś się działo i prawdopodobnie doszło do walki, w której twa czcigodna
siostra została postrzelona z łowieckiej broni.
- Kiryuu - domyślił
się Kage. Namizawa skinął głową. Hiou nie był zdziwiony ani nawet zły. Zero
miał prawo to zrobić, by zemścić się w jakiś sposób za to, co Shizuka zrobiła
jego rodzinie.
- Ale to nie to ją
zabiło. Tym, który zadał ostateczny cios, był najprawdopodobniej Kaname Kuran -
dopowiedział blondyn.
- Kuran… - wycedził
Kage, jednocześnie zaciskając pięści.
Jego serce ponownie wypełniło się nienawiścią do tego przeklętego
rodu.
***
- Tak jak prosiłeś, Kage-sama, podjąłem współpracę z Reiko Mitsui
- rzekł Namizawa, kładąc rękę na sercu i lekko kłaniając się Hiou.
- Niczego się nie
domyśla? - chciał się upewnić czystokrwisty.
- Iie, Kage-sama.
- Doskonale -
ucieszył się. - Mitsui-san na pewno ma dobry plan. Pomóż jej w jego wypełnianiu
- przykazał.
- Wakarimashita,
Kage-sama.
- Dziękuję, Minato.
Jakiś
czas później Reiko „zginęła”. Namizawa zdał Kage szczegółowy raport dotyczący
przebiegu akcji.
- Świetnie się
spisałeś, Minato - pochwalił przyjaciela Hiou. - Zapewne zaraz zaczną cię
przesłuchiwać. Jesteś gotowy?
Skinął głową. Czystokrwisty podszedł do niego, położył mu rękę na
czole. Usunął pewne wspomnienia i zastąpił je nieco zmodyfikowanymi. Dzięki
temu nikt, kto by go przesłuchiwał, nie będzie mógł poznać prawdy.
Tajemnica Mitsui była bezpieczna.
***
Tyle się działo… Łowcy-intruzi, napad Poziomów E, aż w końcu cała
akcja z Rido…
Kage nieraz miał ochotę wyrwać się z domu i biec córce na pomoc.
Wiedział jednak i czasami ze smutkiem o tym myślał, że nie jest już Ayi
potrzebny.
Ależ
nie… Jest coś jeszcze. Jej „utracone” wspomnienia… Może gdy je zobaczy,
przestanie mnie nienawidzić… No i powinna poznać Suzaku. Na pewno się ucieszy,
gdy pozna innego dhampira.
Sam spotkał się z młodzieńcem przypadkowo. Jakimś cudem doszli do
porozumienia i zaczęli współpracować. W ich grupie, oprócz Minato Namizawy, od
pewnego czasu była też Maria Kurenai. Bardzo chciała przyłączyć się do Kage,
pokochała bowiem ród Hiou, który zresztą był jej odległą rodziną.
Znaleźli się też inni, ale byli to raczej jedynie pokorni słudzy.
Nie przyjaciele, którym można by powierzyć każdy sekret i każde zadanie.
***
Sam poczuł, że przemiana Ayi dobiegła końca.
Był pewien, że gdy dziewczyna przywyknie do swej nowej sytuacji,
zacznie na poważnie go szukać. Chciała zemsty… Zupełnie jak Shizuka.
Da jej ją, jeśli rzeczywiście będzie tego pragnęła. Ale najpierw
odda jej wspomnienia.
Gdy nadeszła odpowiednia pora, wysłał Marię do Akademii Kurosu.
Wiele się tam zmieniło od czasu likwidacji Nocnej Klasy. Sama idea nie była
złym pomysłem, ale obecność Kurana… Nie, dwóch Kuranów - Kaname i Yuuki…
Zresztą to, co się stało, mówiło samo przez się.
Kurenai była przekonana, że Aya będzie chciała spotkać się z
ojcem. Była też pewna, że dziewczyna przyjdzie razem z Zero. Kage to nie
przeszkadzało. Chętnie poznałby tego chłopaka - oczywiście, jeśli wcześniej sam
nie zginie.
Był gotów na śmierć.
***
Smutny, listopadowy krajobraz bynajmniej nie poprawiał mu humoru.
Opatulił się szczelniej płaszczem, bo dzień był naprawdę zimny.
Las wyglądał tak, jakby pouciekało z niego wszelkie życie.
Jeziorko wydawało się jakby bardziej brudne niż zazwyczaj… Chcąc nie chcąc
przypomniał sobie, jak pływał w nim razem z Maayą. Prawie dwadzieścia lat temu…
Ledwie zerknął na swą dawną posiadłość. Ominął ją i wszedł do
ogrodu. Wyglądał nieco żałośnie, przez co Kage, jak co roku, poczuł strach, że
„tam” widok będzie identyczny.
Ale nie był. Ta część ogrodu przez cały rok była zielona. Wiosna,
lato, jesień czy zima… Trawa w tym miejscu zawsze była tak soczyście zielona
jak oczy Maayi, kwiaty tak samo pachniały i były tak samo kolorowe.
Wątpił, by inny czystokrwisty wykorzystywał swoje moce w podobny
sposób.
Otworzył furteczkę. Wystarczył jeden krok, a poczuł się, jakby
wylądował w innym świecie. W świecie wiecznej wiosny. W świecie radości i
dobrobytu. W świecie, w którym ludzie, wampiry i Łowcy żyją w pokoju.
Uśmiechnął się smutno. Wziął głęboki oddech, by poczuć słodką woń
kwiatów. Głównie róż. Przymknął na moment oczy.
Gdy uniósł powieki, stał już przy małym ołtarzyku, który stworzył
ku pamięci ukochanej. Usiadł na klęczkach.
- Maayu… - W tym
momencie zakręciła mu się łza w oku. Chyba zawsze tak było. - Maayu… - szeptał
to imię z tak wielką miłością, niemalże z czcią. - W tym roku przyszedłem piątego,
bo… - westchnął. - Jutro ją zobaczę, wiesz? Przyjdzie, na pewno. Zobaczę, jak
urosła i wypiękniała. Nareszcie to zobaczę… - Przez moment milczał. Wyjął
kadzidełka i zapalił je za pomocą czystokrwistych umiejętności. - Istnieje
szansa na to, że ujrzę jutro nie tylko ją, ale także ciebie. Może znów się
spotkamy, a jeśli tak, to już nigdy więcej nie zostaniemy rozdzieleni. -
Uśmiechnął się. - Czy to nie byłaby przypadkiem ironia? Heh.
Wstał, ale nie odszedł.
- Trzymaj za nas
kciuki, Maayu.
***
Brak czasu na refleksje, bo zaraz wyjeżdżamy. xD Następny rozdział w środę. ;* Arigato za wszystko!
[wpis z dnia 4.09.10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz