poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XIV, rozdział LXVIII - "Odzyskane wspomnienia"


       „Przyszłam tu, żeby cię zabić, ojcze.”
       Naprawdę to powiedziała. Naprawdę wymówiła te słowa, w dodatku tak beznamiętnym tonem, jakby to była tylko nudna powinność, jakby od tego nic nie zależało, jakby to było całkowicie normalne, jakby robiła to codziennie…
       Ale wcale się tak nie czuła. Było jej okropnie ciężko. Choć wcześniej na chwilę odzyskała kontrolę nad swoimi emocjami, po wypowiedzeniu tych, jakby na to nie patrzeć, okrutnych słów, wszystkie wątpliwości i obawy powróciły ze zdwojoną siłą. I nie tylko one.
       Patrząc na ojca, poczuła coś, czego nie powinna. Tęsknotę. Wielką, ściskającą serce tęsknotę.
       Miała ochotę uciec gdzieś daleko, choćby na koniec świata, byle tylko mogła się uwolnić od tego uczucia i spojrzenia tych smutnych, aż zbolałych oczu.
       Ale nie mogła tego uczynić. Stała więc tylko, oczekując na reakcję Kage - psychicznie przygotowała się na walkę na śmierć i życie, na przekleństwa, oszczerstwa… Na cokolwiek, ale nie na to, co usłyszała.
       - Wiem - powiedział smutnym tonem. Wyglądał na pogodzonego z losem zbitego psa. Aya szczerze się przeraziła, gdy zauważyła, jak bardzo jego mina jest podobna do tej, którą Zero miał tyle razy… Zawsze, gdy poważnie przeżywał coś szczególnie bolesnego lub gdy dręczyły go wyrzuty sumienia…
       Ale w jego spojrzeniu było coś jeszcze. Coś tak potężnego… co też znała z oczu Zero.
       Miłość.
       Nie… Nie, to mi się tylko wydaje… To tylko jakaś jego chora gra, powtarzała sobie w myślach Aya, próbując nie dać się zwieść. Szybko rzuciła okiem na Kiryuu - osiemnastolatek był całkowicie zdeterminowany i pewny siebie, a jego oczy groźnie błyszczały. Jednym słowem, wyglądał tak, jakby nie marzył już o niczym innym, jak tylko o zabiciu czystokrwistego wampira - na dodatek brata znienawidzonej Shizuki. Nie zwrócił chyba uwagi na to, co mówił i jak wyglądał Kage, a nawet jeśli, to nie dał tego po sobie poznać.
       - Jeśli tak, to na pewno jesteś przygotowany na nieuniknioną walkę - rzekła wreszcie.
       Hiou posłał w jej kierunku nikły, ponury uśmiech. Boże, jęknęła w duchu Aya. Nawet on jest niemal taki sam jak u Zero, zauważyła, coraz bardziej zirytowana, ale też przestraszona.
       - Na walkę? - spytał. Jego aksamitny głos podobał jej się prawie tak bardzo jak ukochany głos Kiryuu. - Na walkę… - powtórzył jakby w zamyśleniu. - Naprawdę myślisz, że mógłbym walczyć z własną córką?
       Zdenerwowała się porządnie. Chcąc nie chcąc, przypomniała sobie słowa Shizuki z któregoś ze snów. „Powiedziałabym, że nie masz z nim szans, gdyby doszło do walki, ale jak mniemam… nie dojdzie do niej”, rzekła wtedy.
       - A niby dlaczego nie? - prychnęła. - Nie miałeś jakoś problemu z zabiciem mojej matki - wycedziła, a w jej oczach zabłysły powstrzymywane z uporem łzy. - A skoro tak, jaki widzisz problem w walce z córką, której nawet nie znasz? Z córką, której odebrałeś mamę, z córką, której los nic a nic cię nie obchodził przez te wszystkie lata…
       - Nie będę z tobą walczył, Aya - powtórzył z uporem. Jego głos brzmiał teraz pewnie, ale równocześnie pogłębiła się jego przygnębiająca nutka.
       Zacisnęła zęby i pięści, drżała lekko.
       - Jesteś do niej taka podobna… - rzekł jakby w transie. Przez ułamek sekundy wyglądał tak, jakby miał się zaraz rozpłakać. - Aya…
       - Nie wymawiaj mojego imienia - warknęła przez wciąż zaciśnięte zęby. - Nie ty.
       - To ja ci je nadałem - szepnął, bardziej do siebie niż do niej, ale brunetka tylko cofnęła się o krok, szeroko rozwierając oczy i patrząc na Hiou z przerażeniem.
       - Nieprawda - oznajmiła cicho i niepewnie. Zawsze myślała, że to mama nadała jej imię podobne do swojego. Ale oczywiście nikt nie mógł tego potwierdzić.
       - Aya… - Kage znów spojrzał na córkę, chciał coś powiedzieć, ale ona mu przerwała.
       - Nie patrz tak na mnie… - poprosiła ledwo dosłyszalnym głosem, robiąc kolejny krok w tył. - Nie w ten sposób… - Pokręciła lekko głową. On jednak wciąż miał ten sam, smutny i niby to pełen miłości wyraz twarzy. - Nie patrz na mnie tak, jakby ci na mnie zależało! - wrzasnęła wściekła, czując, że po twarzy spływają jej już łzy.
       - Aya… - powtórzył czystokrwisty, wyciągając lekko rękę i robiąc krok w przód.
       - Nie zbliżaj się! - krzyknęła. - I nie wypowiadaj więcej mojego imienia! - Jej oddech stał się nieregularny, tak samo jak rytm bicia jej serca. Nie była w stanie utrzymać emocji na wodzy. Czuła się już zmęczona, chciała stamtąd wyjść… Ale jednocześnie wiedziała, że nie może tego tak zostawić. Musiała temu sprostać i zakończyć sprawę.
       Po jej ciele przebiegły miniaturowe błyskawice. Była wściekła, że czuje coś, czego nie powinna. Jeszcze bardziej denerwował ją fakt, że ojciec zachowywał się całkiem inaczej, niż to sobie wyobrażała. W myślach nieraz przeprowadzała sobie różne wersje rozmowy z nim, ale za każdym razem na jego miejscu stawiała nic do niej nie czującego mężczyznę o zimnym i nienawistnym czy złośliwym spojrzeniu…
       Po raz kolejny wzięła głęboki wdech i na moment przymknęła oczy. Z uwagą wycofała moc zdobytą od Rimy.
       - Walczysz czy nie? - zapytała, a jej głos znów brzmiał całkiem chłodno.
       - Mówiłem już, że nie będę walczył ze swoją córką - odparł wciąż tym samym tonem. - Z tobą też nie, Kiryuu-kun - zwrócił się do chłopaka, ale Aya nie widziała jego wyrazu twarzy, gdyż nie spuszczała z oczu ojca.
       - To znaczy, że chcesz zginąć bez walki? A może na zawołanie masz gdzieś przygotowaną małą armię, która miałaby nas załatwić, żebyś ty nie pobrudził sobie rączek? - Nie miała pojęcia, że potrafi wypowiedzieć podobne słowa równie beznamiętnym tonem.
       - Nikt z moich ludzi was nie skrzywdzi - zapewnił. - Co więcej, żadne z nich nie pozwoli, by spadł wam z głowy choć jeden włos.
       - Nie rozumiem… - szepnęła do siebie siedemnastolatka, całkowicie już skołowana.
       - Sądzę, że to naprawdę może być już czas na mnie - powiedział spokojnie Hiou. - Może nawet to i dobrze. Kilkanaście lat jeszcze nigdy nie trwało tak długo. A teraz, kiedy jesteś już na tyle dojrzała i świadoma, nie będę ci już potrzebny. Szczególnie zważywszy na to, że masz tylu wspaniałych i utalentowanych przyjaciół, którzy w razie potrzeby obronią cię, jeśli ty przypadkiem nie dałabyś rady. - Patrzył na córkę, ale znów zdawał się mówić bardziej do siebie niż do niej. Gdy wspomniał o przyjaciołach, jego wzrok na moment zwrócił się ku Zero.
       Co on, do cholery, wygaduje?!
       - Masz jakieś życzenie przed śmiercią? - spytała. Tym razem jej głos już zadrżał.
       Kage przymknął na chwilę oczy. Wyglądał, jakby był czymś bardzo zmęczony.
       - Owszem - odparł w końcu.
       - Więc? - ponagliła go brunetka.
       - Chciałbym tylko, żebyś mnie wysłuchała. A kiedy powiem to, na czym mi zależy, żebyś odpowiedziała na jedno moje pytanie.
       Przeanalizowała szybko tę prośbę. Była pewna, co takiego usłyszy. Będzie chciał się tłumaczyć, pomyślała.
       - Zgadzam się - oznajmiła. - Mów.
       Odetchnął głęboko.
       - Twoja matka pragnęła, byś poznała zwykłe, ludzkie życie. Reiko Mitsui, pod której troskliwą opiekę się dostałaś, również tego dla ciebie chciała. Jednak gdy cię przygarnęła, z niepokojem zauważyła coś, co przeszkodziłoby ci z pewnością w normalnym życiu. Tym czymś były pewne dokładne wspomnienia, które zachowałaś.
       Aya słuchała tego wywodu z szeroko otwartymi oczyma.
       - Jedynym sposobem - ciągnął - na to, byś mimo wszystko mogła wieść względnie zwyczajne życie, było odebranie ci tych bolesnych wspomnień. Zostałem poproszony o to, by się tym zająć.
       - Nie wierzę ci - powiedziała wolno Aya. - Nie mogę. - Pokręciła wolno głową.-  Ciocia… chciała… żebyś odebrał mi wspomnienia?
       - Proszę, nie miej do niej żalu. To dobra kobieta, która na dodatek bardzo cię kocha. Chciała dobrze.
       - Aya, to wszystko to pewnie stek bzdur - odezwał się nagle Kiryuu. - Byłaś wtedy mała, to normalne, że nie pamiętasz tego, co stało się, kiedy miałaś kilka miesięcy. Zakończmy to już - poprosił.
       Dziewczyna skinęła głową w jego kierunku.
       - To już wszystko, co chciałeś powiedzieć? - zapytała i zdziwiła się, gdy wampir to potwierdził. - Możesz jeszcze zadać mi pytanie - przypomniała. - Potem zginiesz.
       - Mimo iż obiecałem Mitsui-san usunąć ci te wspomnienia, zrobiłem coś innego - wyznał. - Uśpiłem je w najdalszych zakamarkach twej pamięci - w tych, do których nawet ty sama nie masz i nie będziesz miała dostępu, bez względu na to, jak silnej woli użyjesz. Uznałem, że w stosownym czasie sama powinnaś podjąć decyzję: pamiętać czy też nie. Ta chwila właśnie nadeszła, dlatego moje pytanie brzmi: czy chcesz odzyskać te wspomnienia? To twoja jedyna szansa. Nikt inny nie będzie mógł ci ich zwrócić.
       Po raz kolejny jego słowa nią wstrząsnęły. Niemal pragnęła, by chciał się w jakiś sposób wytłumaczyć. Pragnęła, choć sama nie mogła w to uwierzyć, by powiedział, że to nie on zamordował Maayę…
       - Dlaczego ją zabiłeś? - spytała cicho, patrząc w ziemię i ignorując fakt, że to ona powinna teraz odpowiedzieć na jego pytanie, zamiast samej mu je zadawać. - Dlaczego odebrałeś mi matkę? Osobę, która powinna być przy mnie, która powinna widzieć jak dorastam, osobę, która powinna widzieć wszystkie moje wzloty i upadki, osobę, która powinna znać nie tylko moje zalety, ale też wady i słabości… Dlaczego… mi ją… odebrałeś? - zapytała, podnosząc zrozpaczone oczy. - Dlaczego? Wiem, że ciocia mnie kocha i traktowała… traktuje… jak własną córkę, a ja jej świadomie nie pozwalam zbliżyć się do mnie na tyle, by mogła stać się moją prawdziwą matką… Bo to… mimo wszystko… - Trudno było jej to wszystko powiedzieć. - To nie to samo! - wybuchła. - Dlaczego, do jasnej cholery, mi ją odebrałeś?!
       - Chcesz usłyszeć jakieś wytłumaczenie - stwierdził oczywistość Kage. - Chcesz, bym prosto z mostu przyznał, że to nie ja ją zabiłem - rzucił, jakby czytał jej w myślach. - Jednak nawet, gdybym to powiedział, nie uwierzyłabyś mi. Jaki więc widzisz w tym sens?
       - Nie wiem… Nie wiem! Powiedz, jak to wyglądało według ciebie! Przyznaj się, dlaczego to zrobiłeś!
       - Owszem, rzeczywiście można powiedzieć, że to ja ją zabiłem. Choć w sposób całkiem inny niż sobie wyobrażasz. Od kiedy ją poznałem, od kiedy się w niej zakochałem… Od tamtej pory co dzień ją po trosze zabijałem, choć przez długi czas nie zdawałem sobie z tego sprawy. A gdy to wreszcie odkryłem, ona wiedziała to już od dawna. Ale nie opuściła mnie, nie odeszła, gdy jeszcze mogła to zrobić. Nie zostawiła mnie, czym podpisała na siebie wyrok śmierci. A ja… byłem zbyt głupi, by właściwie zareagować. Byłem zbyt wielkim egoistą, bo posłuchałem serca, zamiast kierować się zdrowym rozsądkiem. To zgubiło nie tylko mnie, ale też, przede wszystkim, Maayę.
       - Nie rozumiem. - Aya pokręciła głową.
       - Wiem - przyznał czystokrwisty. - I nie zrozumiesz, nieważne, jak bardzo byś chciała. Moje słowa są dla ciebie nic nie warte. Dlatego, jeśli chcesz poznać prawdę, musisz odzyskać swoje najwcześniejsze wspomnienia. Jeśli to zrobisz, przyjmiesz na swoje barki ciężar przeszłości widzianej oczami malutkiej dziewczynki. To będzie bolesne doświadczenie - tak bardzo, jak bolesne są to wspomnienia. Jeżeli jednak pragniesz poznać prawdę… jestem do twojej dyspozycji. Ten ostatni raz.
       - Ja… - szepnęła. - Ja…
       - Aya, nie słuchaj go - warknął przez zaciśnięte zęby Łowca.
       - Wybacz, Zero, ale jeśli jest choćby cień szansy na to, że mogłabym odzyskać wspomnienia dotyczące matki… - zaczęła niepewnie, dziwiąc się samej sobie i nie do końca nawet wiedząc, co takiego czuje.
       - On kłamie.
       - Być może. Prawie na pewno - przyznała. - Ale… jeśli jednak… - Spojrzała na ojca z jakąś gorzką determinacją zdającą się trawić ją od wewnątrz. - Zrób to.
       - Nie, Aya! - krzyknął Kiryuu, podbiegając do niej i łapiąc ją za rękę. - Będzie miał dostęp do twojego umysłu, będzie mógł z nim zrobić cokolwiek! Wyczyści ci pamięć, zmodyfikuje wspomnienia albo… albo wypuści „ją”.
       Wiedziała, że ostatnie jego słowo odnosi się do „drugiej Ayi”. Wiedziała, że jego słowa brzmią mądrze i prawdopodobnie Kage uczyni właśnie jedną z tych rzeczy. Wiedziała, że jest naiwna, ale nie mogła się pozbyć tego małego płomyczka nadziei… Wiedziała, jak wielki ból sprawia Zero swoją decyzją. Ale nie mogła odpuścić.
       - Gomen nasai, Zero - wyszeptała. - Muszę spróbować. Bądź gotowy. Jeśli stanie się coś złego, zabij go. A jeśli… jeśli ja… Jeśli się zmienię, wtedy zabij również mnie - poprosiła.
       - Nie, Aya… - Nie wytrzymał już i przytulił ją mocno, nie zważając na fakt, że to wszystko odbywa się na oczach Hiou. - Obiecałaś - przypomniał tonem pełnym rozpaczy.
       - Wybacz mi - poprosiła i delikatnie wysunęła się z jego objęć. - Kocham cię - powiedziała ze smutnym uśmiechem. - Zawsze będę.
       Postąpiła krok w kierunku Kage. Mężczyzna przyłożył dłoń do czoła córki i zamknął oczy. Nie zareagował, gdy poczuł na skroni lufę Bloody Rose.
***
       Gdy po raz pierwszy otworzyła oczy, poraziło ją światło. Zapiszczała cichutko, dzięki czemu jasność ustąpiła miejsca półmrokowi.
       Dopiero wtedy dziewczynka przyjrzała się rodzicom. Poczuła się bardzo szczęśliwa, na tyle, na ile może być szczęśliwa tak mała istotka. Było jej dobrze i ciepło, leżała w ramionach rodzicielki i mogła się w nią wpatrywać swoimi szarymi oczętami.
       Rodzice byli bardzo ładnymi osobami. Niemowlę poruszyło rączką, jakby chciało ich dotknąć. W odpowiedzi tatuś podał dziecku swój palec, który dziewuszka natychmiast złapała. Zaczęła przyglądać mu się z zaciekawieniem.
       Mama i tata zaśmiali się uroczo, co bardzo spodobało się niemowlęciu, choć samo oczywiście nie miało jeszcze tego świadomości.
       Dorośli rozmawiali i mówili coś do niej, ale nie rozumiała jeszcze ich słów, odróżniając jedynie wyrazy typu „mama” i „tata”.
       Dziewczynka często i długo spała. Pomiędzy tymi drzemkami większość czasu spędzała z matką, ojciec rzadko bywał z domu - przynajmniej podczas przerwy między spaniem.
       Któregoś dnia tatuś wrócił do domu jakby przestraszony czy zdenerwowany. Niemowlę od razu to poczuło.
       - Rada się dowiedziała! - krzyknął, ale dziewczynka nie miała pojęcia, co to oznacza.
       - Co takiego?! Jak? - przestraszyła się mama. Mocniej ścisnęła córeczkę.
       - Nie mam pojęcia… Może wysłali szpiega albo coś… Kuso! - Tatuś był naprawdę przestraszony, a jego oczy były tak smutne…
       - Co teraz?
       - Ty i mała jesteście w niebezpieczeństwie… Rzuciłem już czar na ten dom… Od teraz… nie może tu wejść nikt, kto nie zostanie przez któreś z nas wyraźnie zaproszony do środka. Na wampiry od Klasy B w dół i Łowców to wystarczy, ale jeśli dopchałby się tu jakiś czystokrwisty, mógłby on przełamać to zaklęcie… Ale to się nie powinno zdarzyć, dlatego póki co tu powinno być w miarę bezpiecznie… Obawiam się jednak, że będę musiał wyjechać na jakiś czas, by pozałatwiać wszystko… I zrobić to, co się tylko da, by załagodzić całą sprawę i ochronić ciebie i małą…
       Ciekawe, co to wszystko oznaczało…
       - Trzeba jej wreszcie nadać imię - szepnęła kobieta, patrząc na dziewusię.
       - Co? - Tatuś chyba się zdziwił.
       - Nie możemy wciąż mówić do niej „mała”, „skarbie” czy „kochanie”… - odparła cicho mama.
       Tata spojrzał na córeczkę.
       - Aya - powiedział.
       - Aya?
       - Tak ją nazwijmy.
       - Jest bardzo podobne do mojego imienia…
       - Właśnie. A to najpiękniejsze imię na świecie. - Uśmiechnął się. - Aya będzie w sam raz. Jak podrośnie, na pewno ucieszy się, że ma tyle wspólnego z matką.
       - Dobrze. Słyszysz, Aya? Tatuś wybrał ci imię! - wyszeptała, patrząc na kruszynkę.
       Uśmiechnęłaby się, gdyby wiedziała już, jak to zrobić.

       Któregoś dnia tatuś zniknął. I nie było go bardzo, bardzo długo. Ayi było smutno z tego powodu, choć całe dnie spędzała z ukochaną mamusią. Ta jednak była bardzo smutna. Nawet wtedy, gdy uśmiechała się do córeczki. Przez to niemowlęciu też było przykro. Ale nie potrafiło nic zrobić, mogło tylko gaworzyć po swojemu, na swój sposób próbując dodać matce otuchy.
       Pewnego razu Aya ujrzała kogoś nowego. Jasnowłosą kobietę o błękitnych oczach. Wydawała się miła. I nawet chwilę potrzymała ją w swoich ramionach.
       Innym razem mamusię odwiedził pewien pan. Malutka nie widziała go, bo całą wizytę przespała. Mama opowiedziała jej jednak o niej w skrócie.
       - Wiesz, córeczko, pan, który nas dzisiaj odwiedził, to stary przyjaciel mamusi - wyjaśniła, leżąc na dużym łóżku razem z kruszynką, bawiąc się z nią trochę. - Powiedział mi coś ciekawego. Może chcesz posłuchać pewnej historii? - zapytała, na co dziewczynka odpowiedziała coś w stylu „a-ghuuu”. Maaya uśmiechnęła się. - Są tacy chłopcy, niespełna rok starsi od ciebie - Zero i Ichiru - zaczęła, głaszcząc małą po brzuszku. - Byli w bardzo trudnej sytuacji, ale udało im się wyjść z tego cało, mimo iż wciąż są szkrabami. Poradzili sobie ze swoim smutnym przeznaczeniem. Dlatego nam też się uda, zgoda? Bądź silna, Aya-chan, nieważne, co by się nie stało… Musisz być silna, dobrze? - Uśmiechnęła się łagodnie, ale w jej oczach zabłysły łzy. Szarooka gaworzyła o czymś przez chwilę, prawdopodobnie próbując przekonać mamusię, że będzie silna i dzielna.

       Ze snu wyrwał ją głos tatusia dobiegający z korytarza. Witał się z mamą, a potem przybiegł do córeczki.
       Aya otworzyła oczy, zamrugała i ziewnęła. Wlepiła spojrzenie w tatę - bardzo się ucieszyła na jego widok.
       - Cha, cha, jaka urocza! - zachwycił się tata. Już po chwili dziewczynka leżała w jego ramionach. - Jaka ona delikatna…
       - Owszem. A ty… chcesz to zmienić - wyszeptała mama.
       Dorośli zaczęli rozmawiać o czymś, czego niemowlę nie rozumiało. W pewnym momencie tatuś spojrzał ze skupieniem na małą. Ta z kolei ponownie przeniosła na niego wzrok. Mama protestowała, nie chciała się na coś zgodzić. W końcu tata jej chyba posłuchał, bo jego spojrzenie na powrót stało się po prostu ciepłe i kojące.

       Kilka dni później zaczęło dziać się coś strasznego. W domu zjawiło się wiele osób. Mama i tata wyglądali na przerażonych. Aya poznała tylko blondynkę, która niegdyś odwiedziła Maayę. Cała reszta składała się z nieznajomych.
       Uczyniło się straszne zamieszanie. Dorośli zaczęli ze sobą walczyć, tylko mama przemknęła się, by wyciągnąć córeczkę z kołyski i przejść z nią w bezpieczniejsze miejsce. To było jednak niemożliwe, mama została porażona jakimś czarem. Aya została mocno przytulona przez matkę, która nie pozwoliła na to, by coś się jej stało.
       Po chwili mama położyła dziewczynkę w bezpiecznym miejscu, skąd jednak mała miała dobry widok na to, co się działo. A było to naprawdę straszne. Niemowlę patrzyło na to szeroko otwartymi oczętami.
       W pewnym momencie Aya odwróciła na chwilę główkę. Spostrzegła jakąś złą osobę, która szła w jej kierunku. Serduszko mocniej zabiło, dziewczynka poczuła wielki strach. Szybko się odwróciła. Mamusia nie widziała złego pana, ale tatuś zdążył go ujrzeć. Jego oczy zabłysły na czerwono, dzięki czemu zła osoba zamieniła się w popiół.
       Jednak dokładnie w tym samym momencie stało się coś jeszcze. Aya zauważyła za oknem groźnie wyglądającego mężczyznę. Jego oczy też świeciły się na czerwono. Mamusia upadła, rzucając jeszcze spojrzenie na córkę. Dziewczynka ponownie spojrzała za okno. Oczy okrutnego pana zmieniły swą barwę. Nie widziała dokładnie, ale jedno było chyba brązowe, a drugie niebieskie… Mężczyzna spojrzał wprost w oczy niemowlęcia. Uśmiechnął się okrutnie, ale ułamek sekundy później już go nie było.
       To wszystko działo się tak szybko….
       - Mama? - Ayi po raz pierwszy udało się wypowiedzieć to słowo.
       Maaya uśmiechnęła się. Przez chwilę cicho rozmawiała z blondynką, ale dziewczynka szukała wzrokiem tatusia, który powinien przecież przybiec mamie na pomoc. W końcu go zauważyła. Szedł w ich kierunku, ale jacyś dwaj panowie chcieli z nim walczyć. Aya oburzyła się w duchu i szybko przeniosła wzrok na matkę.
       - Mama… Mama… Mama… - mówiła cienkim głosikiem, pragnąc, by kobieta wstała i ją przytuliła, dając jej szansę na uspokojenie się. Ale matka już się nie ruszała. Po chwili zmieniła się w złocisto-srebrny pył. Dziewczynka wciąż czuła obecność mamusi, wyciągnęła więc rączki, usilnie próbując dotknąć błyszczących drobinek. Tatuś też już tu był i także wyciągnął rękę ku złocistemu pyłowi.
       Przez jakiś czas było bardzo cicho. Aya nie zwracała jednak na to uwagi, wpatrując się tylko w latające drobinki i wciąż próbując którąś złapać. Po chwili jednak zniknęły, tak samo jak uczucie obecności Maayi. Dziewczynka zakwiliła żałośnie, po czym rozpłakała się na całego, zamykając przy tym oczy. Poczuła, że ktoś ją podniósł, ale gdy spostrzegła, że to nie tata, lecz owa jasnowłosa kobieta, rozpłakała się jeszcze mocniej. Próbowała się wyrwać, ale to oczywiście nic nie dało. Próbowała wymówić słowo „tata”, ale tego jeszcze nie potrafiła, więc wzywała dalej mamę.
       Kobieta trzymająca brunetkę i tatuś dziewczynki rozmawiali przez chwilę, ale Aya nie usłyszała ani słowa, wciąż zawodząc.
       Nagle poczuła, że musi przestać płakać. Spojrzała w wyczekiwaniu na tatę, mając nadzieję, że odbierze ją i do siebie przytuli.
       - Zawsze będę przy tobie, córeczko, nawet jeśli nie będziesz mnie widziała. Obiecuję. Kocham cię, skarbie - wyszeptał w taki sposób, że dziewczynka nabrała przekonania, że tylko ona usłyszała te słowa. Zamrugała kilkakrotnie w odpowiedzi.
       Wtedy tatuś zniknął, a Aya na nowo się rozszlochała.

       Zamieszkała z ową niebieskooką panią. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego oddzielono ją od ukochanych rodziców.
       Płakała przez niemal cały czas, z przerwami na spanie. Prawie nic nie jadła, nie chciała. Pragnęła tylko ujrzeć mamusię i tatusia. Często wołała mamę - zrobiłaby to i z tatą, ale wciąż jeszcze nie potrafiła wymówić potrzebnego wyrazu.
       Któregoś dnia w odwiedziny przyszedł jakiś pan. Aya rozpoznała w nim jednego z tych, którzy byli w jej domku tamtego strasznego dnia.
       Zawodziła jak zwykle, ale dzięki wygłupom mężczyzny zapomniała na moment o strasznych obrazach ukazujących się wciąż w jej główce. Zasnęła, a gdy się obudziła, nieznajomego już nie było.

       Pewnego poranka Aya usłyszała znajomy głos. Pani, która się nią zajmowała, rozmawiała z jej tatą, była tego pewna!
       Wolnym i ostrożnym krokiem dziewczynka podeszła do drzwi - umiała już bowiem chodzić i mówić. Bardzo szybko się tego nauczyła. Nieraz widziała niezmierne zdziwienie na twarzy blondynki.
       Niebieskooka krzyczała na tatusia Ayi. Dziecku bardzo się to nie spodobało. Spojrzała z radością na ojca. Ten w końcu ją zauważył. Spojrzał na nią zdumionym, ale kochającym wzrokiem.
       - Aya-chan! - zawołała ze strachem blondynka, ale mała zignorowała ją, idąc już w stronę tatusia. - Aya-chan, kochanie… Idź proszę do swojego pokoiku, dobrze? Zaraz do ciebie przyjdę. Ten pan już sobie idzie… - mówiła kobieta.
       „Ten pan”? To przecież tatuś, zauważyła brunetka, znów nie zważywszy na słowa opiekunki.
       - Tata! - zaświergotała w końcu.
       Nareszcie do niego dotarła i wyciągnęła rączki, chcąc, by ją podniósł. Ojciec patrzył się jednak na nią ze zdumieniem.
       - Tata, tata! Jeteś! - wołała. - Mama? Dzie? - próbowała się dowiedzieć, jednak tatuś tylko wymówił jej imię pełnym wzruszenia i tęsknoty głosem. - Tata! - mruknęła wreszcie z wyrzutem, nie mogąc się doprosić o podniesienie. Przytuliła się więc do jego nogi, wczepiając małe piąstki w jego spodnie. Wtedy ojciec wreszcie zareagował. Schylił się i objął ją - mocno, lecz delikatnie, jakby zaraz mogła się rozpaść.
       - Zostaw ją! N-nie dotykaj jej! - krzyknęła dorosła kobieta. - Aya-chan, chodź proszę. To zły pan - próbowała ją przekonać.
       - Nie - pisnęła mała, dziwiąc się, że blondynka mówi takie niemiłe rzeczy. - To tata - oświadczyła, wtulając buźkę w koszulę ojca.
       Niebieskooka podeszła szybko i niemal brutalnie wyrwała Ayę z objęć tatusia.
       - Nie! Ja ciem tata! - Dziecko wybuchło płaczem, na tyle jednak cichym, by słyszeć, co mówili dorośli.
       - Coś ty narobił?! - warknęła kobieta, sama zaczynając szlochać. - Wynoś się stąd natychmiast! Doskonale wiesz, jaka jest wola Maayi! Nie utrudniaj niczego, ty potworze! - krzyczała.
       - Chciałem ją tylko zobaczyć. Sprawdzić, czy z nią wszystko w porządku - szepnął tata małej.
       - Było w porządku, dopóki się tutaj nie zjawiłeś! - odparła ze złością kobieta, mocno trzymając wyrywającą się z jej objęć dziewczynkę. - Wynoś się! - powtórzyła gniewnie. - Bo jak nie…
       - Rozumiem - przerwał jej mężczyzna. Spojrzał jeszcze na dziecko, po czym się odwrócił.
       - Tata! - zaprotestowała dziewczynka, jeszcze bardziej energicznie próbując się wydostać. - Tata!
       Dlaczego znów ją opuszczał?! Dlaczego nie chciał zabrać jej ze sobą?
       - Hej, ty! - zawołała jeszcze kobieta. Ojciec Ayi zatrzymał się, co dziewczynka odebrała jako promyk nadziei na to, że weźmie ją do siebie. - Czy choć trochę zależało ci na Maayi? Czy choć trochę zależy ci na córce?
       Odwrócił się z powrotem w jej stronę.
       - Oczywiście, że tak. Ja…
       - Nie chcę słuchać żadnych twoich wymówek! - oświadczyła twardo kobieta. - Ale jeśli to, co powiedziałeś przed chwilą, jest prawdą… To wymaż jej pamięć. Wymaż jej wszystkie wspomnienia, w których się pojawiasz. I wszystko… Wszystko, co mogłaby pamiętać, a co jest zbyt bolesne, by mogła sobie z tym poradzić…
       Dziewczynka zastanawiała się, co to wszystko znaczyło, podczas gdy jej tata głowił się nad czymś. W końcu podszedł powoli, co bardzo ucieszyło jego córkę.
       - Aya… Przepraszam - wyszeptał, kładąc jej dłoń na główce. - Oyasumi, córeczko.
       To były ostatnie słowa, jakie wtedy od niego usłyszała. Zanurzyła się w ciemności.

       Pierwszych kilka dni po wymazaniu pamięci było co najmniej dziwnych, w końcu jednak Aya przestawiła się i za mamę zaczęła uważać Reiko.
       Większość następnych wspomnień zostało zachowanych. Były jednak jeszcze jakiś urywki, których nie pamiętała. Takie, w których, podczas nieobecności Reiko, ona i Kaori były atakowane przez mniej lub bardziej przypadkowe wampiry. Za każdym razem ratował je nie kto inny jak Kage Hiou we własnej osobie lub któryś z jego najbardziej zaufanych ludzi. Po każdej z podobnych przygód pamięć dziewczynek była w specjalny sposób wyczyszczana.
***
       Zero zobaczył, jak Aya powoli otwiera oczy. Dziewczyna wyglądała na zdezorientowaną. Z niedowierzaniem spojrzała na czystokrwistego.
       - Ja… To… O Boże… - Zatoczyła się. Chłopak szybko zareagował, nie pozwolił na to, by upadła.
       - Co jej zrobiłeś? - warknął w stronę Kage.
       - To tylko szok - zapewnił. - Zaraz jej przejdzie - dodał. - Chodź, połóż ją lepiej na sofie.
       Wskazał na kanapę stojącą w kącie, a Kiryuu niechętnie zrobił to, co zaproponował mężczyzna.
       Aya odzyskała po chwili jasność umysłu, jej wzrok wciąż jednak wyrażał ogromne niedowierzanie.
       - Zero, nie uwierzysz… - powiedziała cicho, po czym przeniosła wzrok na Hiou. - Jak to możliwe? Dlaczego… to się stało… tato?
       Serce Zero prawie stanęło.
       - Kuso… - zaklął i gwałtownym ruchem wycelował broń we wroga. - Co ty jej zrobiłeś, do cholery?!
       Jego oczy błyszczały żądzą mordu.
       - Nie, Zero! - zawołała Aya, podnosząc się ze sofy i stając pomiędzy nim a Kage. Kiryuu patrzył z przerażeniem na to, jak dziewczyna rozkłada ręce, próbując zasłonić ojca. W tak podobny sposób Yuuki zasłoniła Kaname, gdy Zero chciał go zabić…
       Jeszcze mocniej zacisnął zęby, podświadomie uważając jednak na to, by się nie zranić - wciąż był przyzwyczajony do tego, by uważać na krew ze względu na Ayę.
       - To nie tak, jak myślisz. Myliłam się, wszyscy się myliliśmy… - rzekła brunetka, a jej oczy błagały, by jej uwierzył.
       Patrzyli na siebie przez chwilę. Zero z rozpaczą, Aya ze strachem, ale też jakaś dziwną determinacją. Potem odwróciła się do Hiou.
       - Ojcze, czy jest sposób na to, by Zero mógł poznać moje wspomnienia? W taki sposób, by ujrzał wszystko moimi oczyma?
       - Tak sądzę - przyznał ze spokojem czystokrwisty. - Wydaje mi się, że jeżeli oboje będziecie tego chcieli, będziesz mogła pokazać mu to, co zechcesz.
       Aya ponownie spojrzała na osiemnastolatka.
       - Zero, proszę. - Wyciągnęła dłoń w jego kierunku. - Proszę. Chcę się z tobą tym podzielić. Chcę, byś zobaczył to, co ja. Chcę… byś poznał prawdę. Proszę. - W jej oczach pojawiły się łzy.
       Niezdecydowany, nawet się nie poruszył.
       - Zero, błagam cię - wyszeptała już łkając.
       Z niechęcią schował pistolet i chwycił dłonie Ayi.
       Zamknęli oczy i otworzyli swe umysły.
       Już po chwili w głowie chłopaka ukazały się obrazy widziane oczami niemowlęcia.
***
       - Suzaku-sama - odezwała się Kurenai, gdy ten przybył jej z pomocą. - Nie rób sobie kłopotu.
       - Spokojnie. - Jego głos był olśniewający. - Odpocznij, ja się wszystkim zajmę - oświadczył, odprowadzając ją do fotela.
       - Co z Kage-sama?
       - To nie potrwa długo - odparł, odwracając się twarzą do blondynki, która dotychczas stała jak wryta. Gdy zobaczyła go w całej okazałości, o mało nie straciła równowagi z wrażenia. Miał średniej długości kasztanowe włosy opadające delikatnie na idealną, nieskazitelną twarz. Jego subtelny, ciepły, po prostu boski uśmiech przyprawiłby niejedną dziewczynę o zawał. Książę z bajki, pomyślała najpierw Kao. Zawsze wyobrażała go sobie jako niebieskookiego blondyna w stylu Aidou na śnieżnobiałym rumaku, jednak po ujrzeniu ów chłopięcia wcześniejsza charakterystyka księcia poszła do kosza.
       - Komban wa - przywitał się z Kao. Ta na chwilę odzyskała jasność umysłu.
       - Uhm - rzuciła. - Czy byłbyś tak łaskawy i otworzył mi drzwi?
       Książę zaśmiał się.
       - Oczywiście - oznajmił i w tej samej chwili drzwi otwarły się. Kaori, odwracając się, spojrzała jeszcze na Marię. Siedziała na fotelu ze spuszczoną głową, jakby nie chciała widzieć, co się stanie. Blondynka rozważnie podeszła do drzwi. Spróbowała przez nie przejść, ale w ostatnim momencie zatrzasnęły się. Dziewczyna porządnie się wkurzyła.
       - O co ci chodzi?! - spytała. - Chcesz walczyć?
       - Ja? Walczyć z damą? Tylko się przywitam… - powiedział uwodzicielskim, choć trochę strasznym tonem.
       - Demo… Aya-sama zabroniła ją krzywdzić. Nie może się jej nic stać - wtrąciła Maria.
       - Nie martw się. Przecież nie robię nic złego… - Kiedy to mówił, jego twarz nabrała wcześniej nieznanych rysów. Jego uśmiech stał się bardziej ironiczny, władczy, a oczy niebezpiecznie lśniły.
       - Hai. Gomen nasai, Suzaku-sama. - Skinęła głową w geście pokory.
       - Co zamierzasz zrobić? - spytała lekko skonsternowana Kaori.
       - Rzadko ktokolwiek tu przychodzi - oznajmił, wzruszając ramionami. - Dlatego brakuje mi trochę towarzystwa…
       - Kimkolwiek jesteś, odpuść sobie. Daj mi przejść albo walcz - powiedziała i rzuciła się na niego z mieczem.
       Jednak Suzaku jakby się teleportował. Zdawał się przewidywać ruchy blondynki. Co jakiś czas śmiał się z niej, gdy zamachując się kataną, kolejny raz trafiała w powietrze. Czy w niego można w ogóle trafić? Wyjęła z kieszeni kilka specjalnych noży, które ofiarowała jej specjalnie na zakończenie kursu Higoshi-sensei. Zaczęła nimi rzucać w miejsca, w których przypuszczalnie mógł się pojawić wampir. W pewnym momencie prawie trafiła. Chłopak musiał odskoczyć do tyłu, żeby go nie dźgnęło. Nagle jakby stracił humor. Oba okna gwałtownie się otworzyły. Mocny wiatr zaczął przewracać niektóre meble, z pewnością nie był to jesienny wiaterek, tylko raczej magiczny. Poczuła, jak dookoła niej powstaje delikatny wir wiatru, który tworzył swego rodzaju klatkę. Kao spróbowała się z niego wydostać, ale gdy włożyła tam rękę, poczuła, że coś jak mikroskopijne igiełki zaczęły wbijać się w jej rękę. Wypuściła z ręki katanę. W jednej chwili wiatr ucichł. Ostatnie, co zrobił, to zbił żyrandol dający jedyne światło w pomieszczeniu. Nastała ciemność. Kaori poczuła, że jakaś niewidzialna siła dokądś ją spycha. Próbowała się wyrwać, bez skutku. „Wiele razy miałam ochotę puścić się biegiem na poszukiwania Kage, by zemścić się za to, co zrobił Maayi i jej córce. Ale… Heh. Bądźmy szczerzy. Nie byłabym zdolna go pokonać. Mamy wielkie szczęście, że Rido nie zdążył się na porządnie rozkręcić. To, co uczynił, było zaledwie rozgrzewką. Dlatego… nie wolno ot tak sobie walczyć z kimś, kto jest setki razy potężniejszy od ciebie”,  przypomniała sobie słowa matki. Chyba to prawda…  Ale jak możemy tak bezczynnie na to patrzeć?!, przejęła się, choć wiedziała, że nic nie może już zrobić. Poczuła, że siada na kanapie. Przydałaby się teraz zdolność widzenia w ciemności… Znów zerwała się wichura, która zepchnęła wszystkie włosy Kao na lewe ramię. Po chwili spostrzegła, że już nie wieje. Z trwogą poczuła jednak ciepły, miarowy oddech na szyi. Książę z bajki zamienił się w Króla Mroku. Objął ją od tyłu i delikatnie pocałował miejsce, w które, jak przypuszczała nastolatka, chciał się wgryźć. Następnie musnął je językiem. Kao nie mogła się ruszyć. I to nie dlatego, że zamarła. Po prostu czuła się przymocowana do kanapy i wszystkie części ciała odmówiły jej posłuszeństwa.
       - Jak na Łowczynię i zwykłego człowieka, jesteś całkiem ładna - wymruczał jej do ucha, gładząc subtelnie jej włosy. Chciała mu coś powiedzieć, ale tego również nie mogła zrobić. Były książę uśmiechnął się jej prosto w twarz, tak, że nawet w ciemności było widać jego śnieżnobiałe kły. Nagle drgnął, jakby coś usłyszał. Zrobił naburmuszoną, ale zarazem tajemniczą minę. Jakby wiedział, że zaraz dostanie coś lepszego, ale żal mu było dotychczasowej zabawy.
       - Zostawiam ją tobie, Maria-chan. Ja ne - usłyszała jeszcze raz ten melodyjny głos i nagle, nie wiadomo jak, zapaliło się światło, Kaori zaś odzyskała zdolność poruszania się. Obejrzała się dookoła. Pokój wyglądał na nietknięty, Suzaku zniknął, znalazła tylko siedzącą obok niej na fotelu Marię z przerażoną miną i lekko czerwonymi oczyma. Blondynka spojrzała na swą rękę. Od wcześniejszych igiełek jej dłoń krwawiła w kilku miejscach.
       - Dokąd on poszedł? - spytała Kaori. Głos łamał się jej od zmęczenia.
       - Kage-sama… Daj mu drugą szansę…
       - Takim osobom nie daje się drugiej szansy - odparła chłodno blondynka.
       - Czy… - Jej oczy nadal były krwistoczerwone, mówiła z trudem. - …tak samo powiedziałaś Ichiru? - Kaori drgnęła. Zdała sobie sprawę, że zachowała się jak Aya, kiedy z góry osądziła jednego z bliźniaków. Ona ma rację… Ale…
       - To było co… - zaczęła.
       - Dokładnie to samo. Chodź ze mną - powiedziała ciężko. - Oczyszczę rany i… porozmawiamy.
       - Dobrze - zgodziła się szesnastolatka. - W takim razie prowadź - poleciła.
***
       - Nie wierzę - szepnął Zero, patrząc oniemiały na Ayę. - To… to wszystko zdarzyło się naprawdę? Jesteś pewna?
       - Tak. - Skinęła głową.
       Dalsza rozmowę przerwało im pukanie do drzwi. Po chwili ukazał się w nich Namizawa. Siedemnastolatkę nagle olśniło. To przecież ten wampir, który pomógł cioci!
       - Kage-sama - odezwał się, kłaniając się nisko.
       - Minato-san, prosiłem, by nam nie przeszkadzać - powiedział spokojnym tonem Hiou.
       - Najmocniej przepraszam, Kage-sama, jednak to sprawa niecierpiąca zwłoki - rzekł. - Czy byłbyś tak łaskaw i się nią zajął? Sądzę, że szybko to załatwisz, Kage-sama.
       - Pozwolicie, że oddalę się na moment? - Czystokrwisty zwrócił się do wciąż niedowierzającej młodzieży.
       Skinęli głowami, nie mogąc zrobić nic więcej. Mężczyzna wyszedł więc, zostawiając parę samą.
       - Dlaczego po prostu tego nie powiedział…? - spytał chłopak.
       - Nie uwierzylibyśmy mu. Mógł też pokazać nam swoje wspomnienia, ale wtedy uznalibyśmy, że je przerobił czy coś…
       - Fakt - zgodził się z nią.
       - A tego… Tego nie da się podrobić. Moje wspomnienia były jedynym dowodem na to, że to nie on zabił mą matkę. Dlatego nie wyczyścił mi pamięci, uśpił tylko te wspomnienia… - W jej oczach pojawiły się łzy, gdy w głowie po raz kolejny ujrzała umierającą Maayę.
       Kiryuu przytulił ją delikatnie, pozwalając jej się wypłakać. Ta jednak już po chwili stanęła na nogi.
       - Nie mogę się jeszcze całkiem rozklejać - stwierdziła, pociągając nosem. - Chcę wiedzieć więcej. Muszę… Zgodzisz się na to, byśmy wysłuchali jego historii? - zapytała.
       - Hai. Sam jestem jej ciekaw. Szkoda tylko, że Bloody Rose się nie przyda. Miałem ochotę na małą konfrontację z godnym przeciwnikiem.
       Aya chciała odpowiedzieć, ale w tym momencie do pomieszczenia powrócił czystokrwisty.
       - Przepraszam was bardzo. To rzeczywiście była ważna sprawa - powiedział.
       - Rozumiemy - odparła dziewczyna. Spojrzała na ojca i już bez zakłopotania ujrzała w nim tego, kim był naprawdę. Jego wygląd ponownie przywiódł jej na myśl anioła. Musiała szczerze przyznać, że nie dziwiła się, że jej matka się w nim zakochała.
       - Co teraz zamierzacie…? - spytał, zwracając się do nich oboje, co u córki stanowiło dla niego dodatkowy plus.
       - Przepraszam, tato. - Siedemnastolatka spuściła na chwilę wzrok. Kiedy go podniosła, ujrzała zdziwioną minę Kage. - Przepraszam, że przez tyle lat cię nienawidziłam, choć nie miałam za co. Przepraszam, że chciałam się na tobie zemścić, choć to nie ty zabiłeś mamę. Przepraszam, że w ciebie nie wierzyłam, jak powinno wierzyć się w swojego ojca.
       Brunetka mogłaby przysiąc, że w oczach czystokrwistego zabłysły łzy.
       - Aya… - wyszeptał, patrząc ze zdumieniem na córkę. - To nie ty powinnaś przepraszać. To tylko ja… Tylko i wyłącznie ja…
       - Nie, tato. Nie mogę ci niczego zarzucić. Widziałam… Pamiętam… jaką troską obdarzyłeś mamę i mnie, jak bardzo nas kochałeś…
       - Nie znasz przecież całej historii - zaprzeczył. - Wiesz tylko to, co ujrzałaś, gdy byłaś maleńka.
       - Więc opowiedz mi tę historię - poprosiła. - Nam - poprawiła się, nie chcąc, by Zero przypadkiem pomyślał, że nie jest tu mile widziany. Dla pewności ścisnęła jeszcze jego rękę.
       - Jesteście pewni? To może chwilę potrwać, a i tak jest już późno.
       - To nieistotne - odezwał się Kiryuu.
       Aya potwierdziła jego słowa potaknięciem.
       - Rozumiem. Jeśli naprawdę tego chcecie, wszystko wam opowiem. Od początku…
       Zaczął mówić, a brunetka od dawna nie pamiętała już o Kao, która przecież przyszła do tego budynku za nią, a teraz czekała gdzieś z Marią Kurenai.
***
       Maria powoli wyszła przez drzwi, które prowadziły też do miejsca, w które udała się Aya. Kao zatrzymała się na chwilę, patrząc w tamtą stronę. Odwróciła się jednak i udała się za Kurenai. Aya sobie poradzi. Tylko bym jej przeszkodziła w walce z kimś tak potężnym…
       Szły przez różne inne pokoje, urządzone również bardzo ładnie, wprost elegancko. Wreszcie Maria otworzyła wrota do swojej komnaty. Jej wnętrze wyglądało w podobny sposób, jak Kao sobie wyobrażała. Okna z długimi, czarnymi zasłonami, które teraz, mimo późnej pory, i tak były zasłonięte, znajdowały się po przeciwległej stronie do małej, lawendowej kanapy. W pokoju stało także duże, drewniane łoże z baldachimem. Szaro-lawendowa pościel była idealnie nakryta. Poza tym stał tam regał i kilka szafek, przy których były drzwi prowadzące do toalety. Kurenai szybko zaprowadziła tam blondynkę. O dziwno, łazienka, mimo względnej czystości, była zapełniona różnego rodzaju pachnidłami do kąpieli czy nawet kosmetykami. Kiedy Kao włożyła rękę pod strumień zimnej wody, oczy Marii wróciła do swej poprzedniej barwy.
       - Przepraszam za bałagan - powiedziała oprzytomniała.
       - Hę? - zdziwiła się szesnastolatka. - Chyba nie widziałaś mojej łazienki - roześmiała się, przypominając sobie toaletę w mieszkaniu dyrektora, którą dzieliły teraz dwie kobiety. Wampirzyca również się zaśmiała, następnie wyjęła z szafki ręcznik i plastry. Owinęła rękę Mitsui ręcznikiem i chcąc zacząć zaklejać zranione miejsca plastrem, zdziwiła się.
       - To przez krew Łowców - oznajmiła blondynka. - Pozwala szybciej się regenerować. Może nie tak szybko jak wy, ale zawsze coś. - Uśmiechnęła się lekko.
       - Soka... - odparła Maria. Zakleiła tych kilka miejsc, które się jeszcze nie zagoiły, po czym obie udały się do jej pokoju, aby odbyć poważną rozmowę. Kaori zajęła kanapę, wampirzyca wybrała łóżko. Nastała chwila milczenia.
***
       Szok sprawił, że Aya nie bardzo wiedziała, co tak naprawdę czuje. Była totalnie skołowana. Potrzebowała czasu, by wszystko przemyśleć, by oswoić się z nowymi faktami…
 Póki co, nie miała jednak okazji tego zrobić. To musiało poczekać.
       Kage czekał, aż coś powie. Zero też, bo przecież to nie on powinien odezwać się pierwszy - zresztą wyglądał tak, że nie było wątpliwości co do tego, że sam by nie wiedział, co powiedzieć.
       - Ano… - zawahała się dziewczyna. - To trochę skomplikowane. O rany… - Czuła się jak idiotka, ale nie mogła wymyślić nic sensownego.
       - Nie spiesz się, przemyśl to, co usłyszałaś. Wiem, że to dla ciebie szok, Aya - rzekł Hiou, co nastolatka przyjęła ze szczerą wdzięcznością.
       - Długo zajmie mi przemyślenie tego wszystkiego na poważnie - powiedziała zgodnie z prawdą. - Ale… jedno jest pewne. Nie nienawidzę cię, ojcze. I nie mam zamiaru cię zabijać ani z tobą walczyć. - Uśmiechnęła się słabo. - Z tego, co powiedziałeś… Z twojej historii wynika, że jesteś dobrą osobą. Nie lubisz przemocy… Chciałbyś, by ludzie i wampiry mogły żyć razem, nie wszczynając walk, lecz wspierając się nawzajem w potrzebie… Ale czy to możliwe?
       - Nie wiem - przyznał. - Pewnie nie, a na pewno nie całkowicie. Bo widzisz… Wampiry nie mogą istnieć bez ludzi. Ludzie nie mogą istnieć bez Łowców, a Łowcy bez wampirów. Tak samo dobro nie może istnieć bez zła, światło bez ciemności, miłość bez nienawiści. To naturalne, na świecie musi istnieć harmonia. Jeśli jednak można by pogodzić część sprzecznych gatunków, tak jak po dniu zapada noc, tak jak słońce oddaje swe miejsce księżycowi… Wszystko może się uzupełniać, ale zainteresowane strony muszą tego chcieć. Zawsze jednak musi znaleźć się ktoś, kto wszystko niszczy. Dlatego nie wiem, czy możliwe jest, by ludzie, wampiry i Łowcy żyli w zgodzie ze sobą na co dzień. To trudniejsze, niż wydaje się na pierwszy rzut oka.
       - Uhm. - Aya ze smutkiem zwiesiła głowę, wiedząc doskonale, że ojciec ma rację. Nagle zapragnęła, by wszyscy żyli w zgodzie. Kiedy jednak przypomniała sobie o Yuuki i Kaname, ta myśl jakoś pierzchła. Ni z tego, ni z owego pomyślała jednak o czymś innym. O czymś, o czym zdarzało się jej myśleć dawno temu, ale ponieważ Reiko nie znała odpowiedzi na to pytanie, po jakimś czasie rozmyło się ono w umyśle dziewczyny. - Ano… Tato… Co się stało… z moimi dziadkami? - zapytała.
       - Przykro mi, nie żyją. Moi rodzice umarli… dawno, dawno temu… Z kolei dziadkowie ze strony Maayi… Po tym, jak zostałaś przygarnięta przez Mitsui-san, zdałem sobie sprawę z tego, że państwo Katayama mogą być w niebezpieczeństwie. Kupiłem im więc nowy dom w innym mieście i załatwiłem wszystko, by zmienili nazwisko. Oboje zmarli kilka lat temu. - Rozejrzał się, wyciągnął skądś kartkę i długopis, zapisał coś i wręczył świstek papieru córce. - To adres cmentarza, na którym zostali pochowani. Na wypadek, gdybyś chciała ich odwiedzić. Leżą pod swoim prawdziwym nazwiskiem.
       Aya z wdzięcznością przyjęła kartkę i schowała ją do kieszeni.
       - Arigatō - podziękowała.
***
       - No więc… - zniecierpliwiła się Kao. - Słucham. Tylko uważaj, bo jeśli to będą tylko jakieś nieistotne informacje, pożałujesz.
       - Nic z tych rzeczy - zapewniła szarowłosa. - To dłuższa historia, więc może rzeczywiście już zacznijmy… - rzuciła, po czym zaczęła opowieść.
***
       - Aya… - odezwał się Kage po chwili milczenia. Dziewczyna spojrzała na niego, dając znać, że go słucha. - Mam świadomość, że twoje życie praktycznie cały czas się zmienia… I choć pozornie wydaje się, że teraz, gdy przemiana dobiegła końca, nic nie może się już stać, tak naprawdę jest inaczej - wyznał. Siedemnastolatka zdziwiła się lekko, ale czekała na dalsze słowa ojca. - Widzisz, chodzi o to, że choć wyglądasz i pachniesz jak czystokrwista wampirzyca, tak naprawdę nią nie jesteś.
       - Wiem o tym, tato - powiedziała. - Choć pozory świadczą o czymś innym, tak naprawdę zawsze będę dhampirem…
       - To też racja, ale nie to mam na myśli - przyznał. Młodzież słuchała go z uwagą. - To… trochę skomplikowane. Każdy wampir na świecie, bez względu na to, do której klasy należy, a także każdy Łowca, od razu wyczuje w tobie potężną czystokrwistą. Jednak… nie jesteś nią w pełni. Jesteś zdecydowanie silniejsza od arystokratów, ale do nas trochę ci brakuje. Możesz jednak nadrobić tę różnicę, a nawet zdobyć przewagę, poprzez zdobywanie nowych mocy i trenowanie posługiwania się nimi. Ale nawet wtedy pozostanie pewna różnica… Istotna różnica - dodał. - Mianowicie taka, że nie możesz przemieniać ludzi w wampiry.
       - Och, to przecież dobrze! - zawołała z ulgą brunetka. Od dawna zastanawiała się nad tym, co by się stało, gdyby przypadkiem nie wytrzymała i ugryzła człowieka.
       - Niby tak, ale… Ech, może zacznijmy od czegoś innego - rzekł. - Posłuchaj, Aya. Przykro mi, że to wszystko zwala się na ciebie równocześnie, ale… Skoro zdecydowałaś się pozostawić mnie przy życiu, musisz podjąć pewne istotne decyzje… Po pierwsze i najważniejsze… Musisz zdecydować, kim chcesz się stać.
       - Co masz na myśli, ojcze…? - zapytała wolno Aya.
       - Z łatwością możemy wmówić każdemu, że jesteś czystokrwistą z urodzenia. Wtedy społeczność wampirów będzie cię szanowała i się ciebie bała. Nieliczni, którzy znają prawdę, nie mają raczej powodów do tego, by cię zdemaskować.
       - Chyba żeby jednak… - mruknęła Aya, myśląc o Kuranach.
       - Dlaczego? - spytał Hiou.
       - Nienawidzą mnie. - Wzruszyła ramionami.
       - Ale nie zagrażasz im, przynajmniej nie w tym momencie. Po prostu w razie czego mogą mieć nad tobą przewagę, póki co jednak, wątpię, by wyznali innym prawdę.
       - Chwileczkę… Ta decyzja… Mam się zdecydować, czy chcę wejść do społeczności wampirów jako jakaś… „księżniczka czystej krwi” czy coś w ten deseń?
       - Tak, właśnie. Nawet byłabyś tak nazywana, w końcu pochodzisz z rodziny Hiou…
       - To wygląda tak, jakby nawet w samej warstwie Klasy A istniały podziały na tych silniejszych i słabszych… - zauważyła.
       - Bo tak właśnie jest - przyznał Kage, na co siedemnastolatka zareagowała zdziwieniem.
       - Myślałam, że czystokrwiści to czystokrwiści i tyle… - powiedziała. - Choć tak po prawdzie przez długi czas nie znałam innych nazwisk poza Kuranami i Hiou…
       - To o czymś świadczy, nie sądzisz? - podchwycił mężczyzna. - Kuranowie od zawsze stoją na samym szczycie. Są jak korzeń rodziny królewskiej. Ród Hiou jest następny, dlatego często nazywa się nas „księżniczkami” lub „książętami” czystej krwi. Następnie mamy Shirabuki, którzy od wieków za nami nie przepadają… A to oczywiście z tego powodu, że stoimy im na drodze do Kuranów, z którymi zawsze chcieli się połączyć. Ouri, Touma, Hanadagi i Shoutou to kolejne rody - te są już mniej więcej tak samo oddalone od korzeni. Oczywiście wampiry niższych warstw muszą słuchać i zwracać się z szacunkiem do osobników ze wszystkich czystych rodów, jednak faktem jest, że najbardziej szanowani są Kuranowie i Hiou. Szanowani oraz… nienawidzeni.
       Aya zadrżała.
       - Dlaczego? - spytała cicho.
       - Ci, którzy dzierżą władzę, są uwielbiani przez jednych i znienawidzeni przez drugich. To normalne - odparł jasnowłosy.
       - Aha - skwitowała to dziewczyna. Czuła, że ma mętlik w głowie. - Chciałabym coś jeszcze wiedzieć… - oznajmiła po chwili. - Zamierzasz… się ujawnić?
       - Nie mam innego wyjścia - przyznał.- Bałagan, jaki powstał po śmierci Rido i zniszczeniu Rady, jest doskonałą okazją do tego, by zainteresowani rozpoczęli walkę o władzę.
       - Dlatego chcesz się ujawnić? Pragniesz władzy?
       - Nie, oczywiście, że nie - zapewnił szybko Kage. - Chodzi o coś zupełnie innego… Chciałbym po prostu, by władza przeszła w ręce kogoś odpowiedzialnego i dobrego. Co prawda pojawienie się kilku „nowych” czystokrwistych naraz wyprowadzi z równowagi wampirzą społeczność… No, łowiecką pewnie też, ale… Nie ma innego wyjścia. No i tu pojawia się pytanie… Czy ty również chcesz się ujawnić i przeniknąć do naszego świata? To stanie się prędzej czy później, a uważam, że dobrze by było, gdybym zapewnił ci względnie łatwy start…
       - Jak niby chciałbyś mnie przedstawić? „Witajcie, drodzy przyjaciele, oto moja córka dhampirka”?
       - Tu właśnie pojawia się drugie pytanie - rzekł mężczyzna. - Jeśli ujawnisz się jako dhampir, społeczność może zareagować w dość… niebezpieczny sposób. Jeśli jednak staniesz się ich „księżniczką czystej krwi”, będą musieli cię szanować.
       Aya zastanawiała się przez chwilę.
       - Zero, co mam zrobić? - spytała, patrząc z nadzieją na chłopaka.
       - Jeśli… Jeśli dla innych stałabyś się czystokrwistą, musieliby cię słuchać… Mogłabyś coś zmienić… - powiedział wolno i z widocznym smutkiem.
       - Nie przeszkadzałoby ci to?
       Wzruszył ramionami. Wyglądał na przygnębionego, ale w końcu pokręcił głową.
       - Wiem, że to brzmi dziecinnie i naiwnie, ale może wspólnymi siłami uda nam się zmienić świat… Choć trochę… Zająłbyś się Związkiem Łowców, a ja tymi parszywymi pijawkami i może… może coś by z tego wyszło…
       - Uhm.
       - Dobrze, ojcze, zróbmy tak. Ale… kiedy? I gdzie?
       - Spokojnie. Dowiesz się, gdy przyjdzie pora. Zdążysz się przygotować - zapewnił, gdy zobaczył jej nietęgą minę.
       - Zaraz… - ocknęła się po jakimś czasie Aya. - Tato, skąd wiesz, że nie mogę przemieniać ludzi w wampiry? Przecież nawet ja sama tego nie wiedziałam - zauważyła.
       - Widzisz, jest ktoś, kogo chciałbym, abyś poznała. Ta osoba od dawna już pragnie zobaczyć się z tobą… Teraz nadarzyła się ku temu wspaniała sposobność…
       Zaintrygowana, zgodziła się na spotkanie z nieznajomym. Kage osobiście zaprowadził parę do innej komnaty - czy raczej apartamentu - w której czekała owa osobistość.
       - Porozmawiajcie sobie w spokoju. Będę czekał w pomieszczeniu, z którego przyszliśmy - powiadomił młodzież.
       - Hai - szepnęła tylko Aya.
***
       Co jakiś czas Kaori zakrywała ręką usta, zszokowana tym, co usłyszała. Nieraz do oczu napływały jej łzy, jednak nie pozwalała im się uwolnić. Kiedy Maria skończyła, blondynka zalała ją falą pytań.
       - Czyli on przez ten czas, przez wszystkie te lata ją ochraniał?! I nie zabił jej matki? Jest dobry i chce znaleźć sposób na to, by ludzie i wampiry mogli żyć w zgodzie? Zależy mu na Ayi-nēsan? Czy to wszystko, co powiedziałaś, to prawda?
       - Hai - odpowiedziała równocześnie na wszystkie pytania Kurenai.
       - To… niesamowite, ale i wspaniałe! - ucieszyła się blondynka, wciąż nieco skołowana, ale jakimś cudem wierząca w każde słowo wampirzycy. - Więc nie będzie żadnej walki… Tylko normalna rozmowa! Ale czy nēchan po tak długiej nienawiści do ojca uwierzy ot tak sobie w jego słowa? Do tego jest z Zero, który nie mógłby przecież nie skorzystać z okazji i nie zabić czystokrwistego…
       - Kage-sama przekona swoją córkę, jestem tego pewna. Ma zamiar przywrócić utracone wspomnienia Ayi-sama, jeśli ta tylko się na o zgodzi - oznajmiła. - A może już to zrobił…
       - Cóż… - zamyśliła się Kaori. - W razie czego Zero ma jeszcze jedną czystokrwistą pij… - Powstrzymała się i poprawiła. - Osobistość w kolejce do zabicia - mruknęła, chcąc nie chcąc denerwując się, wspominając cud chłopięcia, które okazało się być mrocznym potworem z piekła rodem.
       - Suzaku-sama również jest dobry! - zapewniła wampirzyca. - Czasem po prostu musi odreagować nieustannie dobre maniery… - powiedziała niepewnie.
       - Taa, jasne… - naburmuszyła się Kao. - A tak nawiasem mówiąc… Czy Aya nie powinna przypadkiem poczuć zapachu mej krwi?
       - Iie. - Maria pokręciła głową. - Niektóre z zapachów są w tym domu w magiczny sposób niwelowane, a poza tym jesteście od siebie dostatecznie oddalone.
       - Soka… - mruknęła Kaori, odruchowo bawiąc się wisiorkiem na szyi.
       - Kawaii! - zaświergotała Kurenai, gdy tylko go ujrzała. - Jest piękny! Od kogo go dostałaś? - zaczęła się dopytywać.
       - Ach. Od Ichiru. Na urodziny. - Uśmiechnęła się na samą myśl o tamtym majowym wieczorze.
       - Ichiru- chan ma dobry gust - przyznała z aprobatą szarowłosa. - A właściwie to dlaczego go tu nie ma?
       - Wymknęłam się sama, nie chciałam go narażać. Nie odzyskał pełni sił po ataku Rido… Zresztą… Pewnie jest na mnie teraz strasznie wkurzony.
       - Przejdzie mu, w końcu cię kocha! - powiedziała uśmiechnięta, po czym oderwała wzrok od naszyjnika i spojrzała na Łowczynię. - Naprawdę życzę wam wiele szczęścia! - zawołała, a z jej tonu na pierwszy plan wysuwała się szczerość. Blondynka, lekko zdumiona, uwolniła się od wspomnień i wlepiła błękitne ślepia w wampirzycę. - Jesteś zdziwiona? - zaśmiała się słodko Maria. - Kocham Ichiru, ale nie w ten sposób co ty - zapewniła. - Jego szczęście jest moim szczęściem.
       - Ja… nie wiem, co powiedzieć - przyznała Kao. - Arigatō! I przepraszam… Początek naszej znajomości chyba nie był zbyt dobry…
       - Hai. W takim razie zacznijmy od nowa. - Szarowłosa uśmiechnęła się uroczo.
       - Kaori Mitsui - rzuciła blondynka, wstając i wyciągając przed siebie dłoń. Mimo wszystko musiała szczerze przyznać, że dziewczyna była naprawdę sympatyczna i miło się z nią rozmawiało.
       - Maria Kurenai - przedstawiła się po raz kolejny, również wstając.
       Uścisnęły sobie ręce w geście pojednania.
***
       Wraz z Zero powoli weszła do apartamentu. Był urządzony nieco bardziej ozdobnie niż reszta posiadłości, sprawiał wprost wrażenie królewskiego. Stylowe, wzorowane na staroświeckie meble, puszysty dywan, okna z długimi kotarami…
       Ktoś podniósł się z jednego z foteli. Aya wstrzymała oddech, gdy ujrzała najprzystojniejszego młodzieńca, jakiego w życiu widziała. Cała Nocna Klasa razem wzięta nawet w połowie nie oddawała piękna, jakie znalazło ukojenie w tej jednej osobie.
       - Nie no, bez jaj… - mruknął Kiryuu, sięgając automatycznie po Bloody Rose. - Kolejny czystokrwisty - warknął.
       - Nie… - szepnęła brunetka, jakby była w transie.
       Na oko osiemnastoletni chłopak uśmiechnął się obezwładniająco i lekko skłonił przybyłym. Zrobił to w tak dostojny sposób, jakby wychował się na dworze królewskim, a sam był następcą tronu jakiegoś wytwornego państwa.
       Miał proste, kasztanowe włosy (świetnie zresztą ułożone) i oczy mieniące się wszystkimi możliwymi barwami, od szaroniebieskiego po zielone i piwne. Dziewczyna niemal od razu go poznała. Suzaku Shoutou, osoba, która tak bardzo spodobała się jej na obrazku w księdze Łowców. Już na rycinie jego postać była zniewalająca, ale nawet ona nie mogła oddać całego jego piękna.
       Jednak to nie wygląd tak naprawdę ją zniewolił. Nie było to też jego spojrzenie ani gracja, z jaką się poruszał. Chodziło o coś innego.
       - Kuso - zaklął pod nosem Zero, coraz bardziej zdenerwowany.
       - On jest… On jest… - wahała się Aya, patrząc oniemiała na Suzaku.
       - Błagam, tylko nie mów, że jest twoim bratem czy kimś w tym stylu… - jęknął Łowca.
       - Nie. - Uśmiechnęła się lekko. - Nie - powtórzyła. - On jest…
       - Więc potrafisz to wyczuć - odezwał się melodyjnym głosem Shoutou. - To cudownie - rzekł, powoli zbliżając się do przybyłych.
       - Jesteś…? - zaczęła, czując jednak, że nie może dokończyć pytania.
       - Tak - odparł, uśmiechając się promiennie. Skłonił się i pełnym galanterii ruchem chwycił delikatnie jej dłoń, by w chwilę potem złożyć na niej pocałunek. Zdumiona Aya nie wiedziała, jak na to zareagować. Usłyszała tylko niezadowolenie Zero. Tymczasem młodzieniec o wyglądzie co najmniej młodego boga uniósł wzrok, który natychmiast utkwił w szarych oczach dziewczyny. - Nie jesteś już sama, bowiem… - zaczął w końcu. - Tak jak i ty… jestem dhampirem.






***
   Yo, minna! Tu Aya.
   Rozdział dość długi, więc Kao i ja mamy nadzieję, że umilił Wam dzień rozpoczęcia roku szkolnego. Osobiście jestem nieco zdołowana (szczególnie perspektywą jutrzejszego dnia- dziewięć godzin i to od siódmej rano…).
   Oczywiście zapomniałyśmy wspomnieć ostatnio o naszym nowym nagłówku no i ogólnie o zmianie wyglądu tej podstrony, jak i głównego bloga. Cieszymy się bardzo, że się Wam podoba. ^^
   Nie wszyscy zauważyli też pewnie, że jakiś czas temu dodałyśmy openingi i endingi do poszczególnych tomów, ale oczywiście, dwie sklerotyczki, zapomniałyśmy o tym napomknąć. xD Piosenki są utrzymane w klimacie VK, czyli mamy openingi wykonane przez bliźniaków z On/Off i endingi Kanon Wakeshimy. Patrzyłyśmy raczej na teksty piosenek i dodałyśmy je tak, że w jakiś sposób kojarzą nam się one z rozdziałami poszczególnych tomów. Wam może coś nie pasować, ale cóż.
   No i co, to chyba wszystko? <myśli> Cóż, jak już wspominałyśmy, rozdziały w tym miesiącu będą ukazywać się dwa razy tygodniowo. Tak więc już w sobotę dodatek pod tytułem „Cień”.
   Ach, jeszcze coś. Czasami zadajecie w komentarzach pewne pytania lub coś jest dla Was niejasne… Wiele z tych spraw rozwiąże się wcześniej czy później, jedynie pewne nieścisłości w razie czego będziemy Wam tłumaczyć. xD
   Dziękujemy za tak gorące wsparcie , te cudowne słowa i inne pozytywy. ;* Kochamy Was i cieszymy się, że tyle osób wciąż jest z nami. :)
[wpis z dnia 1.09.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz