- To wszystko, co mam do powiedzenia, więc teraz musisz tylko
przeczytać ten szczegółowy raport, głupku - mruknął Yagari, wskazując na sporą
górę papierów. Siedział rozwalony na fotelu, z nogami na wielkim, drewnianym
biurku i wypalał kolejnego papierosa. Obok leżała popielniczka pełna petów. -
Jak tylko to zrobisz, będziesz mógł odzyskać posadę dyrektora tej szkoły.
- Hai, hai! -
odrzekł wesoło Kaien. Cieszył się na myśl, że już niebawem na powrót stanie się
Przewodniczącym Akademii Kurosu.
- Rany, jakie to
wszystko wkurzające. Wszyscy w Związku nieustannie narzekają teraz na ten nawał
pracy. Pijawki lecą sobie w kulki, wymykają się spod kontroli arystokracji, a
czystokrwiści nie potrafią lub nie chcą nad tym zapanować. U nas jest zresztą
nie lepiej. Starszyzna Stowarzyszenia potrafi tylko dawać porady typu „głowa
rodziny Ichijou się zmieniła, jednak bez względu na wszystko, powinniście
zerwać z nimi wszelkie kontakty”, „upewnijcie się, że utrzymujecie
przyjacielskie stosunki z klanem Aidou” czy „zdecydowanie powinniście porzucić
powiązania z Kuranami”. Czy to nie idiotyczne? Przecież to właśnie ten dupek
Kaname chce się z nami spotkać i odnowić kontakty ze Związkiem - fuknął. - Ach,
no i jeszcze to całe zamieszanie z Hiou. Jak przez chwilę był z nimi spokój, to
teraz znów muszą coś knocić. Kage - wycedził.
- Ależ okazało się
przecież, że to dobra osoba - zaprzeczył Kaien.
- Nie zamierzam go z
tego powodu polubić - warknął Touga. - Nie, nie, nie ma szans.
- Według Ayi-chan,
Kage Hiou stoi raczej po naszej stronie, można tak powiedzieć…
- Mam to gdzieś -
rzucił tylko ciemnowłosy, po czym zmienił temat. - Jest też problem z tym, że
ostatnimi czasy wielu ludzi dowiedziało się o istnieniu wampirów. Świadomość
tego, jak inteligentni są krwiopijcy, a przede wszystkim fakt, że żyją tak
długo sprawia, że wielu ludzi chciałoby położyć łapska na tej całej
długowieczności. Są tacy, którzy mają taki sam cel jak poprzedni prezes
Związku, a także wampiry niższych klas, które zaatakowały Akademię, by porwać
twoją adoptowaną córkę. - Zamilkł na moment, po czym podniósł się powoli z
fotela. - Dobra, resztę zostawiam tobie. Zabieraj się wreszcie do roboty i
pokaż nam, czego się nauczyłeś i do jakich wniosków doszedłeś w ciągu tych
ładnych paru miesięcy.
- Dziękuję za twoją
ciężką pracę - odezwał się Kurosu.
- Taa, masz rację,
to była cholernie ciężka i uciążliwa robota - odburknął Yagari.
- Ech, kiedy tak o
tym wszystkim myślę, wydaje mi się, że czeka nas tylko coraz więcej kłopotów…
- Dobrze
powiedziane, dyrektorku - zgodził się z nim Touga. - Nie wspomnę już o tym, że
dopóki mój uczeń nie stanie się na tyle dorosły, żeby zostać szefem Związku
Łowców, utknęliśmy tu obaj. Rany, jakie to wszystko jest cholernie kłopotliwe -
westchnął.
- Ale się z ciebie
zrzęda zrobiła! - zaśmiał się Kaien.
Ciemnowłosy mężczyzna nie odpowiedział, zgromił go tylko
wzrokiem.
***
- I co, miałaś małą aferę w domu? - spytał Ichiru.
- Żartujesz? -
prychnęła Kaori. - Oni naprawdę nie zauważyli, że nie było mnie tam całą noc -
mruknęła, biorąc chłopaka za rękę i prowadząc przed siebie.
- Dokąd idziemy?
- Pojęcia nie mam.
Dokądkolwiek. - Wzruszyła ramionami. Widać było, że jest w kiepskim nastroju.
Zatrzymali się i stali w jednym miejscu przez kilka minut. W
końcu blondynka zaczęła szczękać zębami z zimna.
- Może chodźmy do
mojego pokoju? - zapytał z troską Kiryuu. - Ogrzejemy się, bo pogoda raczej nie
sprzyja dziś spacerowaniu.
Kao pokręciła głową. Przez chwilę się nie odzywała.
- Powalczmy -
zaproponowała.
- W taki mróz? -
zdziwił się Ichiru. - Na bank się przeziębimy.
- Trudno. Mam
wrażenie, że potrzebuję odrobiny wysiłku fizycznego, a machanie kataną to
najlepszy sposób na to, by się zmęczyć.
- Ech… Dziewczyny -
mruknął tylko osiemnastolatek, ale w końcu zgodził się na propozycję Kao i
każde udało się w różnym kierunku w celu zabrania ze sobą broni.
***
Aya spojrzała na zegar. Dochodziło południe, a Zero wciąż spał.
Stwierdziła, że wygląda uroczo i nadzwyczaj spokojnie, gdy tak leży z
zamkniętymi oczyma i miarowo oddycha.
Śniadanie od dawna czekało już na stole, ale dziewczyna nie
zamierzała go budzić. Wiedziała, że chłopak musiał być okropnie zmęczony. Tym
bardziej, że poprzedniej nocy para długo rozmawiała, zanim poszła spać. Jednak
gdy tylko się położyli i wyciszyli, Kiryuu od razu zapadł w głęboki sen.
Brunetka delikatnie usiadła na łóżku i opuszkami palców
pogładziła policzek Zero. Potem położyła się obok niego i zamknęła oczy,
napawając się bliską obecnością ukochanego.
Kilkanaście minut później osiemnastolatek w końcu się obudził.
Pocałował Ayę na powitanie i mocno ją objął.
- Gomen, spałem całe
wieki - wyszeptał jej do ucha.
- Wcale nie -
zaprzeczyła. - Nie przejmuj się, sen był ci potrzebny. - Uśmiechnęła się, ale
on tego nie widział, bo wciąż ją do siebie przyciskał. Trwało to na tyle długo,
że dziewczyna zaczęła się temu dziwić. - Zero? Wszystko w porządku?
- Uhm - przytaknął.
- Po prostu muszę się tobą nacieszyć. Zbyt długo się nie widzieliśmy, nie chcę,
by to się powtórzyło.
Wzruszyła się - jak za każdym razem, kiedy mówił tego typu
rzeczy.
- Ja też - odparła.
***
Kaori była cała spocona, ale nie przeszkadzało jej to. Wprost
przeciwnie, tego właśnie potrzebowała. Kiedy jednak Ichiru zakomenderował
koniec treningu, zrobiło jej się przeraźliwie zimno. Zaczęła się trząść i
szczękać zębami, chłopak zresztą wyglądał nie lepiej.
- A nie mówiłem -
wymamrotał, idąc szybkim krokiem przez las w kierunku akademików.
- Jeszcze nie
jesteśmy chorzy - mruknęła blondynka, pociągając nosem.
- Taak… - odezwał
się zachrypniętym głosem Kiryuu.
Spojrzeli na siebie i wybuchli śmiechem. Potem pędem pognali do
dormitorium chłopców. Wpadli do pokoju osiemnastolatka, zrzucili z siebie
płaszcze i buty, po czym czmychnęli pod rozkosznie ciepłą kołdrę.
***
- Dyrektor chce z tobą porozmawiać - oznajmiła Kao, gdy wieczorem
zobaczyła siostrę. Bliźniacy zaszyli się w pokoju Ichiru, by obgadać parę
braterskich spraw i nadrobić trochę czasu.
- Ach tak? -
zdziwiła się Aya. - Nande?
Kaori wzruszyła ramionami.
- Nie wiem -
przyznała. - Nie pytałam - rzekła, po czym sięgnęła do kieszeni po chusteczkę i
wydmuchała nos.
- Przeziębiłaś się -
zauważyła onēsan.
- Wydaje ci się -
mruknęła blondynka.
- Czy mi się wydaje,
czy jesteś dzisiaj nie w sosie? - zapytała Aya.
- Pff, po prostu
denerwuje mnie to, że rodzice tak mnie teraz olewają. Nie tak dawno temu
odzyskałam ich oboje, a teraz dla nich nie istnieję. Jest tylko Dei-chan.
- Nie mów tak -
poprosiła siedemnastolatka. - To normalne, że większość swojej uwagi twoi
rodzice poświęcają teraz maleństwu. Ono tego potrzebuje.
- Tak, ale to nie
tłumaczy faktu, że nie zauważyli nawet, że całą noc spędziłam w męskim
akademiku - wypaplała Kaori.
- Spędziłaś z Ichiru
całą noc? - Aya uniosła brwi.
- Tak, i co z tego?
Ty też byłaś dzisiaj u Zero. No i to nie był pierwszy raz.
- Tak, ale to co
innego, bo… - zaczęła szarooka.
- Tylko mi nie mów, że
masz prawo, bo jesteś starsza. Taki argument do mnie nie przemawia - burknęła
blondynka. - Dobra, koniec tematu. Idź do dyrektora - rzuciła, machnęła ręką i
odeszła.
Brunetka westchnęła, pokręciła z dezaprobatą głową, po czym
ruszyła w stronę budynku szkoły, a dokładniej do tamtejszego gabinetu
Przewodniczącego Akademii, gdyż tam właśnie podobno jej oczekiwał.
- Chciał mnie pan widzieć, dyrektorze? - spytała, przekraczając
próg gabinetu Kaiena.
- Och, jesteś
wreszcie, Aya-chan! - zawołał wesoło. Siedział za biurkiem otoczony niesamowitą
wręcz ilością dokumentów. - Tak, chciałem, byś przyszła, bo… - Zaczął czegoś
szukać w stercie papierów. W końcu puknął się w czoło, otworzył jedną z szuflad
biurka i wyjął stamtąd dwie koperty. - Proszę, to dla ciebie - powiedział,
wyciągając rękę z rzeczonymi kopertami w jej stronę.
Podeszła niepewnie i odebrała kartki.
- Co to takiego? -
zapytała, nie wiedzieć czemu nagle odczuwając stres.
- Och, wystarczy, że
rzucisz okiem na zawartość, a na wszystkie pytania z pewnością otrzymasz
odpowiedź.
Mężczyzna uśmiechnął się uprzejmie, a brunetka tylko westchnęła.
- Czy to wszystko? -
spytała po kilku sekundach.
- Tak, możesz już
iść. Dziękuję, że się tu pofatygowałaś. Chciałem dać ci to już dzisiaj, a zostanę
tu do późna, więc…
- Rozumiem -
zapewniła Aya. - Pójdę już. Dziękuję za… to. - Podniosła koperty. - Do
widzenia.
***
Kaori otworzyła jedną z szafek przerobioną na domową apteczkę i
wyjęła stamtąd jakieś tabletki, które teoretycznie powinny pomóc jej pozbyć się
przeziębienia i nie dopuścić do powikłań. Do szklanki nalała wody mineralnej i
szybko połknęła lek.
- Coś ty najlepszego
robiła, że się tak przeziębiłaś? - spytała Reiko, wchodząc do pomieszczenia.
- Nic - odburknęła
nastolatka.
- Urządziłaś sobie z
Ichiru-kunem mały trening?
- Skąd wiesz? -
zdziwiła się Kao.
- Jestem twoją
matką, domyślam się podobnych rzeczy - zaśmiała się kobieta. Usiadła obok córki
i objęła ją ramieniem. - Przepraszam, jeśli czujesz się ostatnio trochę
opuszczona. Mam jednak nadzieję, że jesteś na tyle mądra, by zrozumieć to, że
małe dziecko jest całkiem uzależnione od innych. Samo sobie nie poradzi, trzeba
je we wszystkim wyręczać, a to pochłania mnóstwo czasu.
- Wiem, wiem. -
Kaori machnęła ręką. - Po prostu teraz jest… inaczej.
- Owszem, ale to nie
znaczy, że musi być gorzej, prawda? Postarajmy się iść wspólnie naprzód i dążyć
do tego, by było tylko lepiej, zgoda? - Uśmiechnęła się subtelnie.
Szesnastolatka rozpromieniła się nagle, nastrój natychmiast się jej
poprawił.
- Hai! -
zaświergotała.
***
Aya weszła do swojego pokoju w żeńskim dormitorium. Otsune nie
było, zapewne znów wyszła z Konosuke. Tym razem fakt ten wyjątkowo ucieszył
brunetkę, potrzebowała bowiem odrobiny samotności, by w spokoju zapoznać się z
zawartością obu kopert.
Pierwsza, ta mniejsza, była bogato zdobiona. Dziewczyna poczuła,
jak mocno bije jej serce. Przełknęła ślinę, pełna najgorszych przeczuć, ale w
końcu przerwała pieczęć i otworzyła kopertę.
Rzuciła okiem na niewielki bilecik, po czym opadła na łóżko.
Miała teraz wielki mętlik w głowie, a serce bynajmniej nie miało zamiaru się
uspokoić.
To było zaproszenie na bal.
A nadawcą był nie kto inny jak Kaname Kuran.
***
Kaori wdychała ciepłe opary zupy znajdującej się w garnku.
Podczas gdy Deichi spał, razem z mamą przygotowały posiłek na ten zimny dzień.
Usiadły w salonie i nie rozmawiając o niczym konkretnym jadły.
- Ciekawe, jak czuje
się Ichiru - zastanawiała się młodsza, kichając ułamek sekundy później.
- Jestem pewna, że
nie lepiej niż ty - zauważyła kobieta. - Nieźle zaszaleliście.
- Musiałam jakoś
odreagować. - Kao uśmiechnęła się lekko.
- W nocy też
odreagowywałaś? - zaśmiała się Reiko.
- Hę? - zdziwiła się
Kaori.
- Jak już mówiłam,
jestem twoją matką. Ten raz ci podaruję, ale zawdzięczaj to Kaienowi, który
poprosił mnie, abym udawała, że nic się nie stało. - Puściła oko. Kao zaśmiała
się uroczo. - On naprawdę bardzo się stara. Chyba już to doceniłaś?
- Hai, hai. Już
nieraz. Cieszę się, że tak wspaniały człowiek jest moim ojcem! - powiedziała i
pociągnęła nosem.
- Może zanieś trochę
zupy dla Ichiru? Na zimne dni takie ciepłe potrawy są najlepsze - stwierdziła
kobieta.
- Dobrze. W takim
razie pójdę już - oznajmiła, biorąc ostatnią łyżkę zupy. Wstała i skierowała
się do kuchni. Nalała do plastikowej miski trochę płynu i zamknęła ją
szczelnie. Ubrała kurtkę i kozaki, a następnie wyszła z domu.
- Konnichi wa, Tsuda-senpai - przywitała się jak zawsze, kiedy
wchodziła do męskiego dormitorium.
- Mitsui-chan,
konnichi wa. - Uśmiechnął się. - Co tam masz? - spytał zaciekawiony, patrząc na
miskę.
- Zupę dla Ichiru.
Dziś oboje się trochę przeziębiliśmy - powiedziała.
- Widzę, masz cały
czerwony nos - zaśmiał się. - Ale twój chłopak wygląda znacznie gorzej -
stwierdził rozbawiony. - Przyszedł dziś do mnie po jakieś tabletki. Był cały
rozpalony.
- Yare, yare.
Wszystko przeze mnie - naburmuszyła się. - No cóż. Będę musiała się nim
zaopiekować - zauważyła z radością. - Aa, Tsuda-senpai?
- Hai?
- W nowym roku
dochodzi do naszej szkoły twoja znajoma, prawda? - Uśmiechnęła się przebiegle.
- Ano... -
Zarumienił się lekko. - Hai.
- Sugoi. Już nie
mogę się doczekać! Chcę ją poznać.
- Spokojnie. Tak na
pewno się stanie. - Uśmiechnął się.
- Życz jej powodzenia
w nadchodzących egzaminach! - rzuciła na odchodnym.
- Pewnie. Leć już do
Kiryuu-kuna, ta zupa dobrze mu zrobi.
- Hai! Arigatō! -
zawołała rozradowana i udała się w stronę pokoju bliźniaka.
Otworzyła sobie drzwi i weszła do środka. Na oko nikogo nie było.
Kiedy jednak się przyjrzała, zobaczyła w łóżku całego zawiniętego w kołdrę
chłopaka. Podeszła cicho do osiemnastolatka.
- Ichiru…? Śpisz? -
spytała po cichu.
- Iie… - odparł
zachrypniętym głosem.
- Przyniosłam ci
zupę - oznajmiła. - Może poczujesz się lepiej. Gomen. To moja wina, że jesteś
chory.
- Nie szkodzi -
szepnął. - Kwestia przyzwyczajenia.
- Usiądź, to zjesz -
powiedziała. Chłopak z trudem się podniósł i Kao zobaczyła jego twarz.
Rozpalone policzki i zaszklone oczy sprawiały, że wyglądał po prostu słodko.
Jak ciasto do schrupania. - Kya… - wymknęło się dziewczynie.
- Nani? - spytał,
zmuszając się do lekkiego uśmiechu.
- Przepraszam, że
cię tak urządziłam, ale mimo to… Wyglądasz pięknie! Jak jakiś aniołek -
zachwycała się. Nie mogła się oprzeć i rzuciła się, aby go przytulić.
- Au. Uważaj, bo
sama zachorujesz.
- Już jestem
przeziębiona. Nic mi się nie stanie - powiedziała czule, wtulając się jeszcze
bardziej. - Musisz być zdrowy, w końcu niedługo egzaminy. A po nich pewnie znów
będzie bal… - Weszła do niego pod kołdrę i podała mu posiłek oraz tabletki,
które ze sobą miała. Następnie położyła się przy chłopaku, ogrzewając go swym
ciałem. - Pamiętasz, jak wtedy rozmawialiśmy? To tej nocy poznałam twoje imię.
Od razu mi się spodobało. Choć byłam oczarowana Aidou, po tym spotkaniu przez
długi czas nie mogłam wyrzucić cię z pamięci.
- Kao - rzekł cicho
zmęczony, ale z uśmiechem - pięknie wtedy wyglądałaś.
- Arigatō. I pomyśleć, że wtedy mogłam tylko na chwilę zatopić
się w twoich oczach - wspominała. - Teraz mogę to robić cały czas… Kocham cię
najbardziej na świecie i… - przestała, widząc śpiącą twarz chłopaka. - Oyasumi,
Ichiru - szepnęła, dając mu całusa w rozpalony policzek. Głaskała delikatnie
jego włosy do momentu, w którym sama zasnęła.
***
„Jeśli ujawnisz się jako dhampir, społeczność może zareagować w
dość… niebezpieczny sposób. Jeśli jednak staniesz się ich ‘księżniczką czystej
krwi’, będą musieli cię szanować”, powiedział Kage, gdy spotkał się z córką.
Przez jakiś czas zastanawiała się, co począć. Zero pomógł jej
podjąć decyzję. Ujawni się i będzie udawać prawdziwą czystokrwistą. Być może
uda jej się podporządkować chociaż część wampirzej społeczności, co dałoby
możliwość zmienienia czegoś na lepsze w świecie ludzi, Łowców i wampirów.
„Dobrze, ojcze, zróbmy tak. Ale… kiedy? I gdzie?”, spytała.
„Spokojnie. Dowiesz
się, gdy przyjdzie pora. Zdążysz się przygotować.”
Wiedziała, że to był właśnie ten znak, „ta pora”. Bal, który miał
się odbyć po spotkaniu Kaname z przedstawicielami Związku Łowców…
Bal. TEN bal…
Poczuła wszechogarniający ją strach. Serce waliło jej jak
oszalałe, nie mogła poskładać myśli. Była najzwyczajniej w świecie przerażona.
Będzie musiała pokazać się tym wszystkim wampirzym osobistościom, a do tego
udawać kogoś, kim nie jest. Wiedziała, że to konieczne, jeśli chce zmienić coś
na lepsze, ale z drugiej strony…
Załamana, postanowiła szybko się uspokoić - w końcu czekała na
nią jeszcze druga koperta. Standardowo wyciszyła się i wsłuchała w odgłosy z
zewnątrz. Kilka minut zajęło jej względne zrelaksowanie się. Odetchnęła i
sięgnęła po nieotwartą jeszcze kopertę. Również tutaj musiała przełamać
pieczęć.
Wyjęła zawartość koperty i zdumiała się, kiedy przeczytała
nagłówek, w którym nadawca zwracał się do niej jako do córki.
To…
to list od ojca!, wykrzyknęła w duchu i z
zapałem zabrała się do czytania.
Kochana Córko! (Mam szczerą nadzieję, że mogę się do Ciebie
zwracać w ten sposób.)
Jak mniemam, Ty również otrzymałaś już zaproszenie na bal. Sądzę
także, że wiesz, iż odbędzie się on po spotkaniu Kaname Kurana z
przedstawicielami Związku Łowców. Jeśli jednak masz jakieś pytania na ten
temat, jestem pewien, że o wszystko możesz zapytać Kiryuu-kuna.
Tak, nadszedł już czas, by społeczeństwo wampirów poznało swą nową
„Księżniczkę czystej krwi”. Ja sam już się ujawniłem i pozornie wszystko jest w
porządku, ale mimo wszystko i tak nie zamierzam nikomu ufać.
Wampiry są czujne i przygotowane na niespodzianki - na balu poznają
zarówno Ciebie, jak i nową kandydatkę na „Królową”, czyli Yuuki Kuran. Wiem, że
to wszystko będzie dla Ciebie bardzo trudne, ale wierzę, że dasz radę.
Zapewniam, że zobaczymy się jeszcze przed tym ważnym wydarzeniem,
dlatego nie będę się teraz rozpisywał. Na jakiś czas przed balem wyślę do
Ciebie Kurenai-san, by powiedziała Ci co nieco na temat tego, jak powinnaś się
zachowywać w stosunku do arystokracji. Musisz także sprawić sobie piękną
kreację, jestem pewien, że Kurenai-san z przyjemnością pomoże Ci wybrać coś
odpowiedniego, jeśli tylko będziesz tego chciała.
W takim razie… Do zobaczenia, Aya. Pozdrawiam serdecznie Ciebie i
Twoich bliskich.
Twój ojciec
Uspokoiła się nagle. Czuła, że tata
jest z nią, więc wszystko będzie dobrze. Musiało tak być.
Jeszcze raz przeczytała list, po czym wzięła obie karteczki i
wybiegła z akademika z zamiarem znalezienia Zero i podzielenia się z nim nowymi
rewelacjami.
***
Następnego dnia, w poniedziałek, Zero i Kao zostali wezwani do
siedziby Związku. Pognali tam od razu po lekcjach. Kaori co rusz pociągała
nosem i z trudem dotrzymywała kroku przyjacielowi.
Gdy tylko weszli do budynku, wokół rozległy się pełne przejęcia
szepty. Blondynka wyłapała kilka z nich - wszystkie typu „to on”, „tak, to na
pewno on”.
Wieść
o tym, że Zero najprawdopodobniej zostanie kolejnym prezesem, najwyraźniej się
już rozeszła, zauważyła.
Chłopak szedł dalej, nie zważając na to, że wszyscy na niego
patrzą i o nim mówią.
- Nie wkurza cię to?
- spytała cicho.
- Mam ich gdzieś. -
Wzruszył ramionami. - Pospieszmy się lepiej. Mieliśmy się stawić przeszło pół
godziny temu.
Niemal biegiem pokonali ostatni korytarz. Weszli do jednego z
pomieszczeń. Yagari siedział przy stole, a obok niego stał inny Łowca, Takuji
Jinmu.
- Widzisz?! - fuknął
Takuji. - Nawet się nie pojawił. Mówię ci, nie popieram pomysłu zrobienia go
przyszłym preze… - W tej chwili zauważył przybyłych i zamilkł.
- Hej, dzieciaki.
Spóźniliście się - rzucił Touga w stronę młodzieży.
- Oczywiście, że się
spóźniliśmy - mruknął Kiryuu. - Czy ty masz pojęcie, jak daleko od siebie są
Akademia i siedziba Związku? - warknął. - Przyszliśmy od razu po lekcjach.
- Wcześniej się nie
dało, bo nauczyciele jakoś nie kwapili się do tego, by nas szybciej puścić -
dodała blondynka.
- Więc to jest ta
mała Mitsui? - zainteresował się Jinmu. Przyglądał się jej uważnie. Dziewczyna
wytrzymała jego spojrzenie i sama też patrzyła na niego hardo.
- Więc?! -
zdenerwował się osiemnastolatek. - Co z tym balem?!
- Spokojnie, głupku
- rzekł mistrz chłopaka. - Bal jak bal, nic specjalnego.
- Taak, prawie -
mruknął drugi mężczyzna, wysoki blondyn z bródką i blizną na lewym policzku. -
Może się wiele wydarzyć.
- Na pewno tak
będzie - przytaknął Yagari.
- Potwierdziłem, że
przyjęcie w noc po negocjacjach to konieczność, ale, jak już wcześniej
wspomniałem, obawiam się, co może z tego wyniknąć. Czystokrwiści, najważniejsze
rody arystokracji i my, Łowcy. No i jest jeszcze ten gość. - Wskazał na Zero. -
Zgoda, wszyscy mówią, że niezwykłe moce i wyśmienite zdolności bojowe Kiryuu
zrobią z niego świetnego sojusznika, ale nie możemy chyba zapomnieć, że był
własnością czystokrwistej pijawki. Naprawdę myślisz, że powinniśmy z niego
zrobić przyszłego prezesa, nie zważając na fakt, że co rusz omamia go jakaś
czystokrwista?
- Ta kretynka,
Yuuki, to już przeszłość - wtrąciła Kaori. - A Aya-nēsan jest po naszej
stronie.
- To aż śmieszne!
Prezes Związku tak głęboko powiązany z wampirami z najwyższej półki? - brnął
dalej Takuji.
- Co za zbieg okoliczności.
- Nastolatek uśmiechnął się pod nosem. - Myślę dokładnie tak samo.
- Hę? - Blondynka
szeroko otworzyła oczy i szeroko rozchyliła usta ze zdziwienia. Potem pokręciła
głową, wyrażając swoją dezaprobatę.
Z kolei Jinmu z zainteresowaniem patrzył teraz na Kiryuu.
- Och, a to ci
niespodzianka! - zawołał. - Całkiem dobrze się rozumiemy!
- Czy wyście wszyscy
skretynieli do reszty?! - zdenerwował się Touga. - Kryteria doboru kandydatów
na nowego prezesa są całkiem jasne, wbijcie to sobie wreszcie do tych zakutych
łbów! Rzecz się tyczy tego, czy koleś będzie wystarczająco silny, by utrzymać w
ryzach resztę Łowców, kapujecie?!
- O to chyba akurat
nie trzeba się martwić. - Kaori wyszczerzyła zęby. Doskonale pamiętała, że gdy
Zero był prefektem, umiał sobie podporządkować każdego. Nie sądziła więc, by w
Stowarzyszeniu miało się stać inaczej. Chłopak zwyczajnie nie pozwoli na to, by
ktokolwiek leciał sobie z nim w kulki.
- Dobra, koniec
dyskusji - zarządził Yagari. - Tam macie listę wampirów zaproszonych na bal.
Zapamiętajcie je i zajmijcie się nadzorem.
- Hę? Ja też? -
zdziwiła się Kao.
- To takie ważne
wydarzenie, a ty posyłasz tam dzieciaki? - Blondyn opuścił ręce i pokręcił
głową. - Ok, Kiryuu oczywiście musi tam być, ale…
- To decyzja
starszyzny Związku, nie moja - powiadomił kolegę ciemnowłosy Łowca. - W tej
małej odkryli wielki potencjał, wróżą jej świetlaną przyszłość w naszych
szeregach.
Wow!,
zachwyciła się Kao, delektując się komplementami. To niesamowite! Naprawdę tak mówią?
- Jak się
zastanowić… W sumie nie ma w tym nic dziwnego, w końcu to córka Kurosu i
Mitsui… - rzekł w zamyśleniu Takuji. - Tak, tak, rzeczywiście może tak być… -
mruknął do siebie, kiwając głową.
- Rany, ale
utrapienie z wami… - westchnął Touga. - Dobra, słuchajcie - zwrócił się do
młodzieży. - Wampiry, które dzierżyły władzę w poprzedniej społeczności, a
także inne ważne osobistości, pojawią się na tym przyjęciu. Ma to na celu
wzmocnienie naszych stosunków i idei dalszej współpracy dla pokoju -
powiedział. - Przynajmniej oficjalnie - dodał po chwili poważnym tonem. - To
niestety wszystko, co możemy zrobić poza zwykłą nadzieją, że ten nowy układ
pokojowy nie będzie zbyt krótkotrwały…
***
Na długiej przerwie podczas wtorkowych lekcji do Kao, Ayi i Zero
podeszła Sayori Wakaba. Ichiru został u siebie w pokoju, ale blondynka odmówiła
stanowczo odpoczynku i zdeterminowana, ciągle pokasłując i pociągając nosem,
udała się na zajęcia.
Przyjaciele byli jedynymi osobami, które stały na zewnątrz.
Oddychali mroźnym powietrzem. Zdziwili się więc, widząc zbliżającą się do nich
Yori.
- Przepraszam, że
wam przeszkadzam - odezwała się, gdy już przy nich stanęła. - Kiryuu-kun,
dyrektor cię szukał - powiadomiła. - Proszę, bądź tak miły i idź się z nim
niebawem zobaczyć. To by było na tyle, więc…
- A co z tobą,
Wakaba-san? - spytał Zero.
- Ze mną? Nic. Ja
tylko przekazuję wiadomość od Przewodniczącego, to wszystko - rzekła spokojnie.
- Taak… - mruknął
chłopak. - Nieważne.
- Kiryuu-kun? Czy
jest coś, co ma się niebawem wydarzyć? - zapytała ostrożnie krótkowłosa
dziewczyna.
Siostry spojrzały na siebie, myśląc o jednym: Bal.
- Co? - zdziwił się
osiemnastolatek.
- Ech, nic. Możesz
mi powiedzieć później - szepnęła Sayori, po czym niespiesznym krokiem odeszła.
- Czy mi się wydaje,
czy ona w jakiś sposób wyczuwa, że zbliża się coś konkretnego? - odezwała się
zdezorientowana Kaori.
- Na to wygląda -
przytaknęła brunetka.
- Taa… Dobra, to ja
idę do dyrektora. Na razie.
Pocałował Ayę w policzek i udał się w stronę gabinetu Kaiena.
Na ostatnim korytarzu usłyszał ożywioną rozmowę dwóch dziewcząt z
trzeciej klasy.
- Powiedz, jak
możemy się do niego zwracać, co? - spytała z podekscytowaniem jedna.
- Jak do innych
nauczycieli, tak myślę - odparła druga. - Ach, zobacz, idzie tu! -
zaświergotała.
Zero podniósł wzrok. Kilka metrów dalej szedł przystojny
młodzieniec wyglądający jakoś dziwnie znajomo…
- Konnichi wa,
Takamiya-sensei! - zaćwierkały uczennice, uśmiechając się od ucha do ucha i
rumieniąc.
Takamiya…?
- Dzień dobry, dzień
dobry, dziewczęta - odparł młody mężczyzna. - Ale hej, to brzmi upiornie, kiedy
dodajecie „sensei”. Heh, nie jestem jeszcze do tego przyzwyczajony, bo nigdy
nie używałem tego określenia.
- Więc możemy
nazywać cię „Takamiya-kun”? - dopytywały się dziewczyny, ale osiemnastolatek
już ich nie słuchał, wpatrywał się tylko w młodzieńca. Ten coś jeszcze
powiedział do uczennic, po czym obie odbiegły w podskokach.
Kiryuu ruszył dalej przed siebie. Gdy mijał się z owym
chłopakiem, ten przystanął, więc on bezwiednie zrobił to samo.
- Dawno się nie
widzieliśmy, Zero - powiedział spokojnym głosem młodzieniec. - Muszę iść, mam
teraz zajęcia w innej klasie. Pogadamy innym razem - rzucił, po czym zaczął się
oddalać.
Kaito…?
- Czekaj, Kai… -
zaczął osiemnastolatek, ale w tej chwili otworzyły się drzwi od gabinetu
dyrektora, w których zresztą stał Kaien we własnej osobie.
- Zero-kun! -
zawołał wesoło Kurosu. - Czekałem na ciebie, wejdź.
Chłopak jeszcze raz się odwrócił, ale Kaito Takamiya zniknął już
za rogiem. Westchnął więc tylko i wszedł do gabinetu, zamykając za sobą drzwi.
- Dyrektorze… -
zaczął, ale mężczyzna mu przerwał.
- Ach, pewnie się
zastanawiasz, co tu robi Kaito-kun, tak? - domyślił się, sięgając po coś z
jednej z półek na regale. - Cóż, będzie tu pracował jako nauczyciel. Dla
treningu. Zatrudniliśmy go za rekomendacją Yagariego - poinformował
zszokowanego lekko nastolatka. - Prawdą jest, że nie potrzebuje owego
„treningu”, bo robił już kiedyś coś podobnego… Cóż, właściwie ściągnęliśmy go
tutaj głównie po to, by pomógł nam zorganizować tutaj nasz nowy system. -
Otworzył książkę, którą trzymał w ręce. - Kaito-kun był twoim… „towarzyszem” z
czasów treningu. Teraz z kolei jest wybitnym Łowcą - rzekł, wpatrując się w
jedną ze stron tomu. - Ty, Kaito-kun… i Touga także… Cała wasza trójka obrała
podobną drogę myślenia. To oczywiście normalne, skoro trenowaliście razem pod
okiem Yagariego.
Zero zobaczył teraz, że dyrektor wcale nie trzyma książki, lecz
album ze zdjęciami, który otworzony został na fotografii przedstawiającej
jedenastoletnich bliźniaków, piętnastoletniego Takamiyę i ich mistrza, Tougę
Yagariego.
- Więc… cóż -
odezwał się znowu Kaien. - Widziałeś już listę wampirów, które będą
uczestniczyły w balu po spotkaniu. Zapamiętałeś, jak mniemam, nazwiska
wszystkich zaproszonych… Więc na pewno wiesz, że…
Kiryuu zacisnął pięści i spuścił wzrok, doskonale wiedząc, co
chce powiedzieć Kurosu.
- Yuuki będzie
uczestniczyła w przyjęciu - dokończył mężczyzna.
Osiemnastolatek wziął głęboki wdech. Uspokoił się, podniósł głowę
i spojrzał na Przewodniczącego.
- Niedługo minie
rok… - kontynuował dorosły. - Wtedy twierdziłeś, że ją zabijesz, ale… Zero,
wierzę, że nie jesteś typem osoby, która zabiłaby czystokrwistego bez powodu, co
byłoby sprzeczne z zasadami Związku.
- Mówiłem ci
przecież, że musimy być w porządku w stosunku do czystokrwistych. „Ona” się do
nich zalicza. A ja zamierzam przestrzegać reguł Stowarzyszenia - odparł
spokojnie, co widocznie spodobało się Kaienowi. - Po prostu zaczekam. Kiedy
któraś z czystokrwistych pijawek popełni błąd, ja się o tym dowiem. Mam czas,
poczekam, jeśli będzie trzeba. Wcześniej czy później zabiję tych, których chcę.
Kurosu spuścił głowę.
- Masz świadomość,
że kiedy się to stanie… To znaczy, kiedy będziesz chciał zabić Yuuki… Będę
musiał stanąć pomiędzy wami. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda? Oboje
jesteście dla mi drodzy.
- Wiem - zapewnił
chłopak.
- Yare, yare… -
Dyrektor podrapał się z roztargnieniem po głowie. - Zostawmy już ten temat. Do
balu zostało jeszcze sporo czasu, prawie dwa miesiące… Póki co, zajmij się
lepiej zbliżającymi się egzaminami, zgoda?
***
Po lekcjach Kaori pognała do Ichiru. Chłopak czuł się już trochę
lepiej, wyspał się porządnie i gorączka mu spadła, choć wciąż miał czerwone
policzki.
- Na jednej z przerw
byłam u pielęgniarki - powiedziała blondynka, siadając na łóżku Kiryuu. -
Dostałam jakieś leki, dla ciebie też wzięłam… - Grzebała chwilę w torbie, aż
wreszcie znalazła to, czego szukała. - Weź to, a poczujesz się jeszcze lepiej,
słowo!
- Hai, hai - odparł,
posłusznie łykając tabletki.
Siedzieli, gawędząc sobie przyjemnie. Lekarstwa rzeczywiście
pomogły. Ichiru poczuł się o niebo lepiej.
- Jednak jest
inaczej niż niegdyś - powiedział nagle.
- Co masz na myśli?
- zaciekawiła się Kaori.
- Wtedy, w
dzieciństwie, ludzkie leki w ogóle mi nie pomagały. Teraz trochę działają. -
Uśmiechnął się. - Może wyjdziemy na krótki spacer? Świeże powietrze dobrze mi
zrobi, skoro nie mam już gorączki.
Zgodziła się. Dopilnowała, by osiemnastolatek ciepło się ubrał,
po czym sama założyła płaszcz i kozaki.
Poszli na przechadzkę w stronę budynku szkoły. W pewnym momencie
Ichiru nagle stanął. Ścisnął mocniej rękę Kao.
- Co jest? -
zdziwiła się blondynka, patrząc z wyczekiwaniem na swojego chłopaka.
- On… - szepnął,
patrząc wciąż w jeden punkt.
- Hę? - Kaori
powiodła wzrokiem w stronę, w którą patrzył Kiryuu. Szedł tam młodzieniec,
którego wcześniej dziewczyna nie widziała.
- Tak, to na pewno
on - mruknął do siebie Ichiru.
- Ale kto? -
dopytywała się Kao, stając w taki sposób, by zasłonić chłopakowi widok.
- Kaito… Takamiya… -
powiedział wolno.
- To on?! - zawołała
szesnastolatka. - Przystojniak! - stwierdziła tonem znawcy.
Ichiru spojrzał na nią z przerażeniem.
- Znasz go? -
zapytał.
- Co? Nie, nie! Nie
widziałam go, ale trochę o nim słyszałam, bo to partner Sayuri Higoshi! -
rzekła podekscytowana.
- Dlaczego mi nie
powiedziałaś, że towarzyszem twojej trenerki jest Kaito Takamiya?!
- Nie zapamiętałam
jego nazwiska - odpowiedziała. - A poza tym… co to ma za znaczenie? I dlaczego
tak dziwnie się zachowujesz?
- Wracajmy już -
rzucił tylko, idąc już w stronę dormitorium.
W pokoju Kao nie wytrzymała.
- Powiesz mi
wreszcie co to za koleś?! Wyglądasz, jakbyś doskonale go znał, a ja nic nie
wiem! - wykrzyknęła.
Zrezygnowany usiadł na łóżku i pochylił
głowę, wpatrując się w podłogę.
- Tak, znam go -
przyznał. - Bo widzisz… jakiś czas trenowaliśmy razem. Opowiadałem ci kilka
razy o treningu pod okiem Yagariego, ale pominąłem epizod z Kaito, bo… Heh,
nienawidzę go.
Kaori wytrzeszczyła oczy. Usiadła na krześle przy biurku i
czekała cierpliwie na dalszy ciąg opowieści.
- Któregoś razu
mistrz Takamiyi udał się na jakąś większą misję, na którą nie mógł wziąć
swojego podopiecznego - ciągnął Ichiru. - Ponieważ ten mężczyzna był
przyjacielem naszego mistrza, ustalono, że na czas owej misji Kaito będzie
trenował razem z nami. Miał wtedy piętnaście lat, a my po jedenaście… To było
jeszcze zanim mistrz stracił oko, a Zero… Zero był wtedy całkiem inny. Taki
czysty i niewinny, wierzący w to, że ludzie i wampiry mogą żyć ze sobą w
zgodzie. Z kolei Kaito… Cóż, od początku za nami nie przepadał. Nie był dla nas
miły, co Yagari tłumaczył okresem buntu młodzieńczego… Dla Takamiyi byliśmy
tylko nic niewiedzącymi o życiu dzieciakami, które na dodatek według niego nie
nadają się na Łowców. Zero z powodu swojej łagodności i idealistycznych
poglądów, a ja z powodu mojej słabości… - Zamilkł na moment. - Mimo wszystko
Kaito bardziej pobłażliwie traktował Zero, w końcu każdy głupi zauważyłby, że
chłopak ma talent. Zero nie darzył go jakąś specjalną sympatią, był raczej
nastawiony obojętnie, ale ja… Ech, zresztą nastawienie Zero też się w końcu
zmieniło.
Dopiero teraz chłopak zdjął buty. Zaczął się w nie wpatrywać w
taki sam, obojętny sposób, w jaki chwilę wcześniej patrzył na podłogę.
- Jak wiesz, wtedy
chorowałem praktycznie bez przerwy. Pech chciał, że kiedy Kaito był z nami też
musiałem złapać jakieś przeklęte choróbsko. I wtedy… Kaito prosto z mostu
wycedził, że spowalniam ich trening i „jestem niczym innym jak tylko ciężarem”.
To oczywiście była prawda, wiedziałem o tym doskonale już od dawna, ale
usłyszenie tego… Znienawidziłem go wtedy jeszcze bardziej, Zero zresztą też -
powiedział. - Misja mistrza Kaito przedłużyła się. Po jakimś czasie Zero z
jakiegoś powodu zaczął lepiej rozumieć Kaito i lepiej się z nim dogadywać. Do
czasu. Yagari wziął nas na jedną z misji. Wtedy… Kaito zabił swojego własnego
brata, który jakiś czas temu został przemieniony w wampira.
Kaori wydała stłumiony okrzyk, po czym szybko zasłoniła usta
dłońmi.
Zabił…
swojego własnego brata?! Tylko dlatego, że stał się przedstawicielem innej
rasy…?
- Zero chciał go
ocalić, ale Kaito mu na to nie pozwolił - dokończył Kiryuu. - No, ty by było na
tyle. Choć minęło siedem lat, nie zamierzam zmieniać nastawienia co do
Takamiyi. I jeszcze… proszę, byś w miarę możliwości trzymała się z dala od
niego. Zgoda?
Niezdolna do powiedzenia czegokolwiek, dziewczyna skinęła tylko
głową.
***
Yo, minna.
Ech, wciąż mamy zastój w pisaniu, a powodem jest niezmiennie brak czasu… Nie wiemy więc, jak to będzie z dodawaniem rozdziałów od końcówki września. :/
Podziękowania kierujemy dziś do Czytelniczki, Ejrin, Kiran Lilith, Gwiazzdki, Katakimizuki, Budynia i Fany. ;*
W sobotę pojawi się „Dar”. Zobaczymy, co będzie później…
A tak nawiasem mówiąc… dzisiejszym rozdziałem rozpoczęłyśmy tom XV. ;)
[wpis z dnia 15.09.10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz