poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XV, rozdział LXXII - "Dar"


       Nadszedł marzec i pora egzaminów nieprzerwanie zbliżała się coraz bardziej. W szkole dawało się wyczuć napięcie, szczególnie pośród uczniów klas trzecich, którzy kończyli w tym roku naukę w liceum, by rozpocząć życie na poważnie.
       W akademikach coraz częściej panowała cisza, młodzież dużo się uczyła - większość osób zostawiło naukę na ostatni moment, czego przykładem jak zwykle była oczywiście Kaori. Aya miała opanowany materiał i wszyscy dziwili się, jakim cudem to osiągnęła, skoro opuściła tak wiele zajęć.
       Bliźniacy także byli już przygotowani. Kao spędzała więc wiele czasu na nauce z siostrą lub ze swoim chłopakiem.
       Ponieważ Otsune też była już gotowa, brunetka miała dużo czasu na rozmowy z przyjaciółką. Dni powoli zaczynały stawać się cieplejsze, więc dziewczęta często wychodziły na dwór na długie spacery.

       W końcu nadszedł ten najbardziej stresujący w roku szkolnym tydzień.
       - Nie znoszę egzaminów! - żaliła się Kaori, gdy wraz z Ayą, bliźniakami, Otsune, Konosuke, Mio, Nio i Michi szła w stronę budynku szkolnego.
       - Nikt ich nie lubi, ale trzeba to jakoś przeżyć - zaśmiał się Ichiru.
       - Niestety - dodała Umari.
       - Hej, najważniejsze jest to, że w piątek czeka na nas bal! - zawołała wesoło Mio.
       - Właśnie! Postarajmy się tylko nie wypaść najgorzej na testach, nie mam zamiaru znów dekorować sali… - rzekła Nio, wspominając poprzedni rok.
       Siostry też dokładnie pamiętały tamte wydarzenia. Tak wiele się od tamtej pory zmieniło! Aż trudno było im ogarnąć te wszystkie ogromne zmiany.
       Grupa doszła weszła wreszcie do szkoły. Fuchida pożegnał się z Otsune całusem w policzek, życzył wszystkim powodzenia, po czym zniknął w jednej z sal. Michi również musiała się już pożegnać i ruszyła w swoją stronę. Reszta powlokła się do swojej klasy, gdzie zajęła wyznaczone przez profesora miejsca.
       Kaori postanowiła myśleć pozytywnie.
       Zdam na pewno, w końcu to tylko głupie egzaminy! Nie zagrażają mojemu życiu, w przeciwieństwie do misji, które tak często wykonuję, pomyślała, zaciskając palce na długopisie i czekając na chwilę, w której sensei rozda karty z pytaniami.
       Już po chwili wszyscy uczniowie się zjawili, a nauczyciel zaczął roznosić kartki. Kiedy Aya otrzymała swoją, przymknęła na moment oczy, by się uspokoić.
       - Zaczynajcie - polecił sensei.
       Brunetka skupiła się i wsłuchała w odgłosy lasu za oknem. Całkowicie zrelaksowana, zaczęła pisać.

       Podobnie minęła dziewczętom pozostała część pierwszego dnia egzaminów. Obie były z siebie zadowolone, wiedziały, że na razie nie mają czym się martwić. Bliźniacy podobnie.
       Wieczorem cała czwórka poszła do domku dyrektora. Tam młodzież długo rozmawiała z Reiko i Kaienem, w przerwach zachwycając się Deichim.
***
       - Yatta! Koniec, koniec, koniec! - świergotała Kao, podskakując i wykonując iście szalony taniec radości.
       Ichiru patrzył na nią z rozbawieniem. Mina zrzedła mu dopiero wtedy, gdy zobaczył Kaito Takamiyę wychodzącego z jednej z klas lekcyjnych.
       - Hej, uśmiechnij się! - zawołała wesoło blondynka, rzucając mu się na szyję.
       - Idzie tu - szepnął tylko chłopak, nie spuszczając oczu z Łowcy.
       - Konnichi wa, Takamiya-senpai - przywitała się uprzejmie Kaori.
       - „Senpai”? - Kaito uniósł jedną brew do góry.
       - Jako Łowca nim właśnie dla mnie jesteś. - Blondynka wzruszyła ramionami.
       - Soka. - Młodzieniec uśmiechnął się. - Choć jestem tu już od jakichś trzech tygodni, nie miałem jeszcze okazji z wami porozmawiać - powiedział, przeszywając młodszego z bliźniaków wzrokiem. - Dobrze wyglądasz, Ichiru - rzucił, uśmiechając się sztucznie.
       - Dziękuję, ty również - odparł Kiryuu beznamiętnym tonem.
       Rety, oni naprawdę za sobą nie przepadają, zauważyła Kao. Chłopcy!, pomyślała z dezaprobatą. Minęło przecież siedem lat, głupki! Nie czas się pogodzić?
       - Wiele o tobie słyszałem od Sayu-chan - rzekł Kaito, zwracając się do Kaori i wyrywając ją tym samym z zamyślenia.
       - Ach tak? - spytała zaciekawiona.
       - Uhm. - Skinął głową. - Zresztą nie tylko od niej - przyznał. - Szczerze mówiąc, jestem bardzo ciekaw twoich zdolności i chętnie zobaczyłbym cię kiedyś w akcji.
       - Cóż, może kiedyś będziesz miał okazję - odparła Kao. - Tymczasem my już pójdziemy, musimy oblać koniec egzaminowych tortur.
       - Miłej zabawy - rzucił odchodząc.
       - Nie jest taki zły - stwierdziła po chwili blondynka.
       - Nie? Nie widzisz, w jaki sposób się do mnie zwraca? Cymbał jeden, kretyn, baka…
       Kaori wybuchła niepohamowanym śmiechem.
       - Co się tak cieszysz?! - zdenerwował się Ichiru.
       - Zachowujecie się... tak… dziecinnie! - wydukała jakoś pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu. Kiryuu w końcu też się uśmiechnął i po chwili oboje tarzali się już ze śmiechu.
       Uczniowie przechodzący obok dziwnie się na nich patrzyli.

       Na wieczór została zaplanowana wspólna kolacja w domku rodziców Kao. Wszyscy chcieli odetchnąć po testach, a także zrelaksować się przed balem, który miał się odbyć nazajutrz.
       Siostry Mitsui i bliźniacy Kiryuu stawili się o wyznaczonej porze. Wszystko było już przygotowane. Kaien zaprowadził młodzież do jadalni połączonej z nieoficjalnym salonem, w której zawsze jadali.
       - Gdzie mama? - spytała blondynka, choć domyślała się odpowiedzi.
       - Karmi Dei-chana, zaraz przyjdzie - odparł wesoło dyrektor. - Siadajcie, siadajcie!
       Zajęli swoje stałe miejsca przy stole. W tym samym momencie do pomieszczenia weszła Reiko, trzymając na rękach synka.
       Kolacja minęła w przyjemnej atmosferze. Poruszano rozmaite tematy, ale najwięcej mówiono o zabawie czekającej nastolatków następnego dnia.
       - Jestem taka podekscytowana! - wołała Kaori. - Rok temu sporo się wydarzyło, ale teraz będziemy mogli w spokoju nacieszyć się zabawą! - paplała. - Ach, tak się cieszę! Ichiru, Ichiru, ale sobie potańczymy! Ach, nēchan, masz już wybraną sukienkę? Jeśli nie, mogę ci coś doradzić! Och, i koniecznie musisz dać mi zrobić sobie jakąś świetną fryzurę i makijaż! A nie, pewnie nie będziesz chciała się malować… Ale fryzury ci nie odpuszczę, słyszysz? Ojej, a ciekawa jestem, jak będzie wyglądać w tym roku sala balowa! Jak miło, że tym razem inna klasa trudzi się strojeniem jej! Choć muszę przyznać, że w zeszłym roku nie było tak źle, gdy musieliśmy to robić, w zasadzie było sporo śmiechu!
       Świegotała w ten sposób przez ładnych parę minut, cała w skowronkach. Jej rodzice patrzyli na nią z radością, Ichiru nie mógł powstrzymać się od śmiechu, Zero nieumiejętnie krył rozbawienie, a Aya pomyślała w duchu, że imōto zachowuje się dokładnie tak jak kiedyś, zanim poznała okrutną prawdę o otaczającym ją świecie. Zauważyła też, jak dobrze się czuje w towarzystwie tych wszystkich osób.
       Nagle poczuła, że znajduje się we właściwym miejscu.
***
       - Yay, wyglądasz bosko, nēchan! - zawołała Kaori, każąc Ayi obracać się w nieskończoność dookoła, by mogła ocenić swoje dzieło.
       Brunetka miała na sobie zwiewną sukienkę bez ramiączek. Była czarna, tak jak jej włosy, z tą różnicą, że tu i ówdzie miała srebrne dodatki. Sięgała tuż za kolana. Do tego ubrała wygodne buty na niewysokim obcasie, które były utrzymane w tej samej kolorystyce co sukienka. Delikatny naszyjnik, bransoletka i kolczyki do kompletu oraz pierścionek po Maayi idealnie komponowały się z jej kreacją.
       Kaori zajęła się fryzurą. Podkręciła siostrze włosy, a następnie upięła je w pozornie luźnego, ale tak naprawdę mistycznie ułożonego koka.
       Sama też była już gotowa. Zdecydowała się na wygodną i zwiewną sukienkę z niesamowicie miłego w dotyku materiału. Miała kolor lawendy, na dodatek taki sam odcień jaki miały oczy bliźniaków, i cienkie ramiączka. Czarne buty na dostatecznie wysokim obcasie i świetnie dobrana biżuteria podkreślały znakomicie jej wygląd. Delikatny makijaż uwydatnił wszystkie zalety naturalnego wyglądu Kao. Dla odmiany dziewczyna wyprostowała sobie włosy, a następnie włożyła czarną opaskę z przypiętym do niej lawendowym kwiatem.
       - Ty również. - Aya uśmiechnęła się. - Ichiru będzie zachwycony - zapewniła.
       - Zero też. - Blondynka wyszczerzyła zęby, a onēsan zarumieniła się.
       - Tak wiele się zmieniło w przeciągu ostatniego roku… - powiedziała szeptem. - Wciąż nie mogę w to wszystko uwierzyć. To, co było rok temu… to wszystko naprawdę się wydarzyło? Wszystko było takie… inne.
       - Owszem. - Kao kiwnęła głową. - Ale te wszystkie wydarzenia były potrzebne, by doprowadzić do tego cudownego czasu, jaki mamy teraz - rzekła z uśmiechem.
       - Uhm - zgodziła się z nią Aya. - Masz rację.
       - Chłopcy zaraz powinni przyjść - stwierdziła Kaori. - Chodźmy się jeszcze pokazać rodzicom.
       Reiko i Kaien byli zachwyceni, gdy ujrzeli nastolatki. Obie wyglądały przepięknie. Kaori była uśmiechnięta od ucha do ucha, z kolei Aya czuła się nieco speszona - jak zwykle, gdy wysłuchiwała tylu komplementów.
       Rozległo się pukanie do drzwi.
       - Idziemy! - zawołała Kao.
       - Hai! Do zobaczenia! - krzyknął za nimi Kurosu, który za chwilę też musiał się zbierać, by jako dyrektor oficjalnie rozpocząć bal.
       - I jak? - dopytywała się blondynka, skacząc dookoła Ichiru i pokazując mu się z każdej strony.
       - Przecudownie! - zachwycał się, po czym porwał ją w swoje ramiona, na co zareagowała głośnym śmiechem.
       Aya zrobiła się cała czerwona, zauważywszy, w jaki sposób patrzy na nią Zero. Podszedł do niej w końcu i przytulił mocno.
       - Jesteś piękna - wyszeptał jej do ucha. - Teraz i zawsze.
       Ugięły się pod nią kolana, ale szybko się opanowała i podziękowała mu subtelnym pocałunkiem.
       We czworo ruszyli w stronę sali balowej, po drodze spotykając Otsune z Konosuke, Ryutaro Tsudę, Mio, Nio, Michi, Yori i wiele innych osób.
       Wokół rozlegały się ożywione dyskusje. Drugo- i trzecioklasiści ze szczegółami opowiadali pierwszoroczniakom zeszłoroczny bal, ostatni z udziałem uwielbianej przez wszystkich Nocnej Klasy. Kaori nagle zebrało się na wspomnienia i również dołączyła się do tych rozmów. Przypomniała sobie taniec z Aidou i na chwilę poczuła ogromną tęsknotę za nim. Kiedy jednak rzuciła okiem na Ichiru, natychmiast się rozpromieniła i zaczęła świergotać bez sensu z koleżankami i kolegami z różnych klas.
       Umari z zaciekawieniem słuchała opowieści na temat zeszłorocznego balu, gdyż sama w nim nie uczestniczyła - odbył się on przed jej przybyciem do Akademii Kurosu.
       Ichiru raz na jakiś czas pogrążał się w smutnych wspomnieniach - w końcu rok temu umarła Shizuka. Z drugiej jednak strony, gdyby nie to, jego życie wyglądałoby teraz całkiem inaczej. Przede wszystkim nie byłby z Kaori i nie odnowiłby braterskich stosunków z Zero.
       Ten z kolei szedł z Ayą bardziej z tyłu. Nie zwracali uwagi na rozmowy toczące się wokół, napawali się tylko swoją obecnością i faktem, że w tym roku nie ma prawa wydarzyć się nic złego.

       Uczniowie zebrali się już w pięknie przystrojonej sali. Chwilę później przybył Przewodniczący Akademii Kurosu i z radością obwieścił początek zabawy. Młodzież zareagowała na to grupowym okrzykiem radości. Orkiestra zaczęła grać, a uczestnicy balu przygotowywali się do pierwszych tańców.
       Wesołe rytmy pierwszego utworu sprawiły, że parkiet natychmiast zapełnił się tańczącymi. Ichiru ze śmiechem porwał Kaori do tańca.
       - Cieszę się, że mogę być w tym roku tutaj z tobą - rzucił Kiryuu, przekrzykując tłum i głośną muzykę.
       - Ja również! - zapewniła blondynka, radośnie się uśmiechając. - Dobrze tańczysz! - zauważyła.
       - Oczywiście. - Chłopak wyszczerzył zęby.
       Kilkanaście minut później rozległo się wreszcie coś wolniejszego. Kao z uśmiechem zauważyła, że nieopodal Aya i Zero bujają się w rytm muzyki przytuleni do siebie.
       Nēsan chyba nie wspomina zeszłorocznych wydarzeń. To dobrze!
       Wtuliła się mocniej w Ichiru.

       - Nie wiedziałam, że taniec jest taki przyjemny - powiedziała Aya, opierając głowę na ramieniu Zero. - O ile można to nazwać tańcem.
       - Heh. - Osiemnastolatek uśmiechnął się pod nosem.
       Przez jakiś czas milczeli, a gdy nadszedł czas na szybki utwór, zeszli z parkietu.
       - Ale gorąco! - westchnęła brunetka. - Wyjdziemy na chwilę na zewnątrz?
       - Pewnie.
       Aya przezornie ruszyła w stronę innego balkonu niż ten, na którym rok temu Yuuki „tańczyła” z Kaname.
       Rześkie powietrze natychmiast sprawiło, że zrobiło jej się chłodniej. Wiedziała, że się nie przeziębi, bo nigdy nie chorowała. Oparła ręce na balustradzie i wlepiła wzrok w ciemny las. Chcąc nie chcąc wróciła wspomnieniami do tego dnia rok temu, kiedy poszła do Shizuki, mając głupią nadzieję, że ta zdradzi jej tożsamość ojca.
       Nawet przez myśl mi wtedy nie przeszło, że mój ojciec może być jej bratem, pomyślała.
       - Co tak dumasz? - odezwał się Zero, opierając się o balustradę tuż obok.
       - Jakoś tak nie mogę nie myśleć o tym, co się zdarzyło rok temu - przyznała.
       - Taa, ja też - wyznał. - Ale spróbujmy o tym zapomnieć, zgoda? - Objął ją w pasie i oparł czoło o jej głowę.
       - Czy gdybyś mógł coś zmienić… zrobiłbyś to? - spytała.
       - Nie - odparł. - Jest mi dobrze tak, jak jest. Nie zamieniłbym tego życia na żadne inne. Po prostu chcę być z tobą, to wszystko.
       Uśmiechnęła się.
       - Dziękuję - wyszeptała.
       - Za co? - zdziwił się.
       - Za to, że jesteś - odpowiedziała, mocno się w niego wtulając.

       Kao i Ichiru musieli wreszcie na chwilę się pożegnać, bo oboje byli rozrywani przez innych, wiele osób chciało z nimi zatańczyć choć raz.
       Blondynka świetnie się bawiła. Czuła się cudownie, stres obecny na egzaminach całkiem już przeminął, zbliżały się wakacje…
       - A właśnie! - wykrzyknęła, patrząc na Ryutaro Tsudę, z którym właśnie tańczyła. - Senpai, przecież ty teraz kończysz szkołę!
       - Owszem - zaśmiał się.
       - Szkoda! Nie będziemy się już widywać… - powiedziała ze smutkiem. Naprawdę polubiła przewodniczącego męskiego akademika i świetnie jej się z nim rozmawiało na różnorakie tematy.
       - Kiedyś na pewno się jeszcze zobaczymy! - wyszczerzył zęby. Utwór właśnie się skończył. - Słuchaj, Mitsui-chan… Mam prośbę - wyznał.
       - Och, w takim razie słucham - odparła.
       - Jak wiesz, w kwietniu do tej szkoły zacznie uczęszczać moja przyjaciółka, Yaeko Nakazawa. Dostanie się, to pewne… Chodzi mi o to, że… - Był trochę speszony. - Czy mogłabyś się nią zaopiekować zamiast mnie? Nie będzie mnie tu już, a ona… Bardzo mi zależy na tym, by szybko się tu odnalazła i miło spędziła czas. Tylko rok będziecie razem, ale to zawsze coś…
       - Nie martw się, Tsuda-senpai! Zajmę się nią, obiecuję! - zapewniła. - Poza tym, z tego, co słyszałam, to musi być bardzo sympatyczna i inteligentna osóbka, więc kto wie, może nawet się zaprzyjaźnimy? - Puściła oko.
       - Byłoby wspaniale - przyznał Ryutaro. - Arigatō, Kaori-chan. Mogę tak na ciebie mówić?
       - Oczywiście! „Ryu-senpai”?
       Zaśmiał się i skinął głową. Dłużej nie udało im się porozmawiać - Kaori została poproszona do tańca przez jakiegoś nieznajomego chłopaka z równoległej klasy, natomiast Tsuda został zaciągnięty na parkiet przez Mio.
***
       Kaori obudził płacz dziecka. Dziewczyna najpierw poczuła gniew, że braciszek budzi ją o świcie, ale potem spojrzała na zegarek i okazało się, że jest już grubo po jedenastej.
       Przetarła oczy i ziewnęła. Potem wstała, wsunęła stopy w papcie i powlokła się do kuchni. Reiko uspokoiła już maluszka i teraz dopytywała się, jak było na balu. Nastolatka zdała matce szczegółową relację, dzięki czemu szybko się ożywiła. Zjadła też śniadanie i wypiła smaczną herbatę.
       - Gdzie tata? - spytała jakiś czas później, gdy wraz z matką siedziała w salonie z Deichim na rękach. - Jeszcze śpi? - zaśmiała się.
       - Żartujesz? Od rana siedzi w gabinecie i pracuje. Wciąż ma tyle spraw do załatwienia… Szkoła, Związek, to całe spotkanie z wampirami i bal…
       - Właśnie… To już niedługo, prawda?
       - Uhm - przytaknęła kobieta.
       - Aya-nēsan strasznie się tym denerwuje. Próbuje to ukryć, ale wiem, że tak jest - powiedziała ze smutkiem szesnastolatka.
       - Nic dziwnego, że się stresuje. Chyba każdy by się tak czuł na jej miejscu.
       - Racja - przytaknęła córka.
       - Ale wczoraj chyba dobrze się bawiła? W końcu nie stało się nic złego…
       - Tak, wydaje mi się, że była zadowolona.
       Kao uśmiechnęła się.

       - Nie sądziłam, że będę się bawić aż tak dobrze - powiedziała Otsune, leżąc na plecach na łóżku z rękoma pod głową.
       - Ja również. Było naprawdę miło - rzekła szczerze Aya.
       - Co dzisiaj robisz? - zapytała rudowłosa.
       - Sama nie wiem…
***
       Zarówno weekend, jak i ostatni tydzień szkoły minęły bardzo szybko. Nadszedł dzień zakończenia roku szkolnego. Wszyscy pomyślnie zdali do następnych klas, trzecioklasiści zaś byli doskonale przygotowani do podjęcia nauki w szkołach wyższych.
       Uroczystość zakończyła się zbiorowym okrzykiem radości, podobnie jak to uczyniono na balu. Uczniowie zaczęli żegnać się nawzajem - większość miała nie widzieć się jedynie przez dwa tygodnie, ale byli też tacy, którzy przyjaźnili się z uczniami kończącymi tego dnia liceum.
       Kaori przytuliła Ryu na pożegnanie i jeszcze raz zapewniła, że zaopiekuje się Yae, gdy tylko zjawi się w Akademii.
       Otsune pożegnała się z Konosuke i Ayą, Mio i Nio z Kao…
       Tak naprawdę zamieszanie minęło dopiero wieczorem, gdy Akademia Kurosu niemal całkowicie opustoszała.
       Ci, którzy zostali, zebrali się na uroczystej kolacji wieńczącej rok szkolny.
       - Ach, wakacje! - rozmarzyła się Kaori. - Wreszcie sobie trochę poleniuchuję!
       - Żartujesz? - odezwał się Zero. - W Związku będą nas teraz bezustannie wykorzystywać - mruknął.
       - Serio? - Blondynce zrzedła mina.
       - Niestety, tak to już jest ze Stowarzyszeniem - odparła Reiko. Z pokoju obok rozległ się płacz dziecka. - Och, obudził się. Na pewno jest głodny, zaraz wracam - rzuciła, po czym wstała od stołu i wyszła.
       - Spotkanie już za trzy tygodnie… - powiedział Kaien. - Czy masz jakieś wieści od ojca?- zapytał Ayi.
       - Nie. - Pokręciła przecząco głową. - Ale napisał mi, że któregoś dnia przyśle tu Marię Kurenai, więc zapewne niebawem ją zobaczymy.
       - Och, pozwolisz mi się z nią chyba zobaczyć, prawda, nēchan? - spytała Kaori. - Chętnie z nią porozmawiam!
       - Tak, ja też - stwierdził Ichiru, uśmiechając się przy tym. - Nawiasem mówiąc, strasznie się cieszę, że się zaprzyjaźniłyście! - rzekł do Kao.
       - Uhm! - Kaori energicznie skinęła głową.
***
       W drugim tygodniu wakacji w Akademii zjawiła się Maria. Ichiru spotkał ją jako pierwszy, bo był akurat na przechadzce. Zero i Kaori nie było, gdyż oboje wykonywali akurat jakieś zadania powierzone im przez Związek Łowców.
       - Ichiru-chan! - zawołała Kurenai, biegnąc w jego kierunku, a potem tradycyjnie rzucając mu się na szyję. Cmoknęła go też w przyjacielski sposób w policzek, a potem nagle się zarumieniła i speszyła. - Czy Kao-chan będzie za to na mnie zła? - spytała ze smutkiem.
       - Nie, nie! Przecież wyjaśniłyście sobie wszystko, prawda? - odparł z pokrzepiającym uśmiechem.
       - Hai! - odrzekła z uśmiechem wampirzyca.
       - Zapewne przyszłaś do Ayi, tak? - zmienił temat.
       - I tak, i nie - odpowiedziała tajemniczym tonem. - Owszem, jestem tu głównie z jej powodu, ale jest też sprawa, którą muszę obgadać z tobą - wyznała.
       - Ze mną? - zdumiał się, unosząc jedną brew do góry. - A cóż to za sprawa? Teraz przecież… Jakby na to nie patrzeć, nic nas już nie łączy.
       - I tu się mylisz - powiedziała Maria, unosząc rękę w taki sposób, w jaki robią to nauczycielki tłumacząc coś uczniom. - Widzisz… Shiuzka-sama nie zdążyła wypełnić obietnicy względem mnie… i w zamian uczynił to Kage-sama.
       - Co to ma wspólnego ze mną? - spytał spokojnie chłopak.
       - Jakby to powiedzieć… Wiem, że po tym jak poświęciłeś się dla brata… nie odzyskałeś siły, którą otrzymałeś wraz z krwią Shizuki-sama. I… - plątała się. - Rzecz w tym, że w twoim przypadku było inaczej niż ze mną. Shizuka-sama zabezpieczyła w pewnym sensie twoją przyszłość.
       - Nie rozumiem - przyznał Kiryuu, czując, że się poci. - Dlaczego mówisz teraz o Shizuce-sama? I o co chodzi z tym zabezpieczeniem?
       - Shizuka-sama doskonale wiedziała, że prędzej czy później stanie się coś złego. Nie pomyliła się, rok temu zginęła. Ale… ale kilka lat wcześniej… Ech, nie bardzo wiem jak to wyjaśnić - pożaliła się.
       - Spokojnie, zastanów się i mów.
       Wzięła głęboki oddech.
       - Shizuka-sama dawała ci od czasu do czasu swoją krew, by wzmocnić twoje słabe ciało - powiedziała ostrożnie. - Jakimś cudem chyba domyśliła się, że w przyszłości stanie się coś, co sprawi, że utracisz siłę, którą od niej otrzymałeś. Zabezpieczyła się więc, a raczej ciebie, dając Kage-sama coś, co może sprawić, że odzyskasz siłę.
       Otworzył szeroko oczy, a Kurenai włożyła rękę do torebki, by po chwili wyciągnąć z niej niewielką fiolkę ze szkarłatnym płynem w środku.
       - Czy to…? - wyszeptał Ichiru.
       - Tak. To krew Shizuki-sama, którą przechowywał Kage-sama - potwierdziła Maria, wyciągając dłoń przed siebie. - Dar Shizuki-sama przeznaczony dla ciebie.
       Chłopak drżącą ręką chwycił fiolkę i utkwił w niej zagubiony wzrok.
       - Ona naprawdę cię kochała, Ichiru. Zostawiła tę fiolkę, byś w stosownym momencie zrobił z niej użytek. Jeśli straciłbyś siłę, ta krew mogłaby ci ją przywrócić. Gdyby zaś sprawy potoczyły się inaczej, dzięki temu mógłbyś teoretycznie uratować brata przed upadkiem do Poziomu E. Zrobiłeś to jednak sam, przez co stała się ta pierwsza rzecz - rzekła. - Jest twoja, Ichiru. I to od ciebie zależy, co zamierzasz z nią zrobić. Jeśli wypijesz zawartość fiolki, część twej dawnej siły znów może do ciebie należeć. Jednak jeśli będziesz miał inny plan, nikt nie będzie mógł ci przeszkodzić. Decyzja należy tylko i wyłącznie do ciebie.
       - Dziękuję - szepnął, po czym niezwykle ostrożnie umieścił fiolkę w kieszeni.
       - To wszystko, co chciałam ci powiedzieć. Czy teraz mógłbyś mi powiedzieć, gdzie mogę znaleźć Ayę-sama?
       - Zaprowadzę cię do niej - zaproponował osiemnastolatek. - Powinna być w domku dyrektora, na czas wakacji się tam przeniosła…
       Jasnowłosa ochoczo się zgodziła i poszła za przyjacielem.
       Po drodze spotkali Kaori, która na widok Marii bardzo się ucieszyła.
       - Kao-chan! - wykrzyknęła Kurenai, biegnąc jej na spotkanie. Dziewczęta przytuliły się serdecznie, jakby znały się od zawsze.
       - Maria-chan, jesteś wreszcie! Cieszę się, że cię widzę! - świergotała blondynka. - Czy kiedy załatwisz swoje sprawy z nēsan, uda ci się wykroić trochę czasu na pogaduszki ze mną? - zapytała z nadzieją.
       - Na pewno! - zapewniła wampirzyca. - Wracasz z misji? Jak było?
       Niebieskooka spochmurniała.
       - Okropnie - szepnęła. - Ostatnio… Ostatnio wszystkie moje ofiary są młodymi dziewczętami. Nie podoba mi się to - przyznała ze smutkiem. - Związek podejrzewa, a ja uważam to raczej za całkowicie pewne, że któryś z czystokrwistych zabawia się teraz na całego przemieniając te wszystkie dziewczyny. Zresztą… Teraz często uczennice różnych szkół, głównie żeńskich, znikają w tajemniczych okolicznościach. Jestem pewna, że obie sprawy są ze sobą powiązane i że stoi za tym jakaś czystokrwista pijawka.
       - Jedno jest pewne: Kage-sama na pewno nie maczał w tym palców - powiedziała z powagą Maria.
       - Król Mroku! - wykrzyknęła nagle Kao. - To by pasowało! - Pokiwała głową. - Koleś ma słabość do ładnych i młodych dziewcząt - mruknęła, krzywiąc się na wspomnienie żenującego dla niej spotkania z Suzaku Shoutou.
       - Nie! Suzaku-sama nigdy by nie zrobił czegoś podobnego! - zaczęła go bronić Kurenai. - Mówiłam ci już, że to dobra osoba, która musi po prostu od czasu do czasu odreagować. Poza tym, widzę go codziennie i…
       - Wiem, wiem, nic już nie mówię. Po prostu go nie znoszę, nic na to nie poradzę - odburknęła blondynka.
       - Ciekaw jestem, kto stoi za tymi zaginięciami i przemianami - odezwał się w zamyśleniu Ichiru. - W każdym razie… To musi być dość sprytna i ostrożna osoba, skoro robi to w taki sposób, że nikt jej jeszcze nie nakrył.
       - Tak, to prawda. - Maria pokiwała głową.
       - Rany, padam z nóg! - rzuciła nagle Kao. - Muszę odpocząć. Chodźmy już do domu - poprosiła.
       Ruszyli więc w drogę. Przy frontowych drzwiach stała Aya.
       - No, jesteście w końcu - rzekła ze zniecierpliwieniem. - Wyczułam cię już dawno i myślałam, że zjawisz się od razu - powiedziała do Kurenai.
       - Aya-sama, najmocniej przepraszam, że kazałam ci na siebie czekać! - wykrzyknęła z pokorą wampirzyca, nisko kłaniając się brunetce. - Musiałam jednak porozmawiać z Ichiru, to także była część mojej misji - wyjaśniała, wciąż pochylona.
       - Rozumiem, spokojnie! - zapewniła. - Nie mam do ciebie żalu ani nic z tych rzeczy, byłam po prostu zdziwiona - przyznała. - Wyprostuj się wreszcie - dodała po chwili.
       - Hai! - Maria uśmiechnęła się, natychmiast się podnosząc.
       - Wejdźmy do środka - poprosiła Aya, przepuszczając wszystkich w drzwiach, a potem je zamykając. - Chodź do mojego pokoju - zwróciła się do szarowłosej. - Tylko po cichu, bo ciocia usypia właśnie Dei-chana.
       Kurenai natychmiast domyśliła się, kim jest ów Dei-chan i uśmiechnęła się uroczo. Kaori i Ichiru zniknęli w salonie, a wampirzyca udała się w ślad za swoją panią.
       - Dobrze… Więc co muszę wiedzieć? - spytała Aya, siadając na swoim łóżku. Maria usiadła na tym, które należało do Kao.
       - Po pierwsze… Czy wiesz dokładnie, kto zjawi się na balu?
       - Tak, Zero i Kaori mi powiedzieli - odparła.
       - Rozumiem. - Maria pokiwała głową. - Po drugie… Czy dowiedziałaś się czegoś na temat poszczególnych rodów czystokrwistych oraz co ważniejszych rodzin arystokratycznych?
       - Owszem - odpowiedziała brunetka, przypominając sobie lekturę księgi „Łowcy i wampiry na przestrzeni dziejów Ziemi” oraz rozmowy na ten temat z Zero.
       - To doskonale, zaoszczędzi nam to wiele czasu. - Kurenai uśmiechnęła się. - Problem polega więc tylko na tym, by nauczyć cię, jak powinnaś się zachowywać w towarzystwie poszczególnych osób - rzekła. - Chodzi o to, by twoje maniery były nienaganne, a także o to, byś swoim osobistym urokiem oczarowała chociażby kilka osób, to już będzie coś. Jeśli ci się to uda, możesz zacząć zdobywać sojuszników. To bardzo ważne w społeczności wampirów. Jako „czystokrwista” będziesz oczywiście szanowana, ale także lubiana przez jednych, a nienawidzona przez innych. Rzecz w tym, że niezwykle trudno jest odróżnić jednych od drugich - przyznała szczerze. - Tego też zamierzam cię nauczyć - powiedziała, po czym zaczęła lekcję.

       Kaori zauważyła, że Ichiru dziwnie się zachowuje. Patrzyła na niego, ale on był zatopiony we własnych myślach i nie zwracał na nią uwagi.
       - Ichiru? - odezwała się smutnym tonem. - Czy coś cię gnębi?
       Podniósł głowę, którą do tej pory miał położoną na oparciu kanapy i spojrzał na nią niezbyt przytomnym wzrokiem. Następnie delikatnie wysunął z kieszeni fiolkę. Pokazał ją nastolatce.
       - Co to? - spytała zdziwiona. - Krew… - domyśliła się szybko. - Czyja?
       Chłopak zrobił zbolałą minę.
       - Shizuki-sama… - odparł szeptem.
       - Shizuki?!
       - Uhm… To z tym Maria-chan do mnie przyszła.
       Opowiedział jej całą historię, którą wcześniej zdradziła mu Kurenai.
       - Więc to tak… - powiedziała smutno Kao. Czuła się dziwnie. Nie umiała określić uczucia, które w tej chwili nią targało.
       - Kao… Jeśli nie chcesz, nie wypiję jej - oznajmił nagle. Nastolatka zdziwiła się. - Chcę, żeby to była nasza wspólna decyzja.
       On byłby to w stanie zrobić dla mnie? Oderwać się od przeszłości? Zapomnieć o sile i tamtej wampirzycy tylko dlatego, żebym nie czuła się z tym źle?
       - Ichiru - zaczęła. - Jesteś dla mnie najważniejszy. Chcę, abyś był zdrowy i silny jak kiedyś. Jeśli… Jeśli ona daje ci taką możliwość… Wiem, że mimo wszystko jesteś z nią w pewien sposób związany. Doceniam to, że byłbyś w stanie zrezygnować z tej krwi dla mnie. - Usiadła przy nim. - Przyjmij od niej ten prezent. Ona by tego chciała - rzekła, nawet nie zauważając chwili, w której łzy zaczęły spływać jej po policzkach.
       - Jesteś tego pewna? - spytał ze smutkiem, patrząc dziewczynie w oczy.
       - Hai.
       Uśmiechnęła się lekko przez łzy. Następnie namiętnie pocałowała chłopaka w usta.

       - Dobrze, teraz wiesz już wszystko - oznajmiła w końcu Maria. Aya odetchnęła z ulgą. - Jest jednak jeszcze jedna ważna sprawa - musisz się w coś ubrać! Czy wybrałaś już odpowiednią kreację?
       - Nie - przyznała.- I szczerze mówiąc nie mam pojęcia, co ubrać. Jaka sukienka byłaby najodpowiedniejsza? - spytała.
       - Koniecznie musi być długa, na podobnych balach tylko takie się nosi - zaczęła Kurenai. - To jest najważniejsze, ale dobrze by też było, gdyby podkreślała twoje walory. Ach, no i nie zapomnijmy o kolorach! Muszą być stonowane, żadnych zbyt żywych barw. Co jeszcze… Dobrze by było, gdyby w jakiś sposób określała ciebie. W twoim wypadku powinna być delikatna i lekka - powiedziała.
       - Rozumiem…
       - Masz coś, co odpowiadałoby temu opisowi? - zapytała wampirzyca.
       - Niee… - przyznała brunetka.
       - Tak więc trzeba będzie coś znaleźć. Jeśli chcesz, mogę ci w tym pomóc, Aya-sama. Choć Kao-chan na pewno też to z przyjemnością zrobi!
       Najbardziej by się ucieszyły, gdyby poszły razem, pomyślała szarooka. Ech, niech będzie, pomęczę się i zrobię im tę przyjemność…

       Kurenai pożegnała się ze wszystkimi, po czym udała się w drogę powrotną. Nazajutrz miała zjawić się ponownie, tym razem po to, by wraz z siostrami Mitsui udać się na zakupy. Tak jak Aya podejrzewała, Kaori i Maria były zachwycone pomysłem wspólnego wypadu do miasta.
       Zero wciąż jeszcze nie wrócił. Brunetka postanowiła na niego poczekać. Żeby nie zasnąć, przygotowała sobie mocną kawę.
       Kaori z kolei poszła z Ichiru do pokoju gościnnego, w którym na czas wakacji mieszkał chłopak, by nie siedzieć samemu w pustym akademiku.
       Milczeli, co nie było w ich zwyczaju.
       Kiryuu delikatnie wyjął z kieszeni dar od Shizuki. Zaczął wpatrywać się w fiolkę.
       - Wypij to - zachęciła go cicho Kao.
       Odwrócił się do niej z nieobecnym wzrokiem.
       - Jesteś pewna? - spytał jeszcze.
       Skinęła głową.
       Otworzył buteleczkę i wziął głęboki oddech, po czym jak w transie wypił szkarłatną zawartość fiolki. Potem popatrzył z namysłem na puste opakowanie.
       - I jak się czujesz? - zapytała po chwili Kaori.
       - To nie przyjdzie tak od razu, jeśli w ogóle - poinformował ją. - Jutro zapewne pojawią się pierwsze rezultaty, o ile rzeczywiście przyjdą.
       - Nie wierzysz w to?
       - To nie tak. Po prostu… Wiele razy piłem krew Shizuki-sama. Nie wiem, czy teraz taka mała ilość jej krwi może wrócić mi dawne siły - wyjaśnił.
       - Jak ona smakuje…? - spytała cicho blondynka.
       - Zwyczajnie, jak to krew. Na pewno znasz ten nieprzyjemny, metaliczny posmak. - Uśmiechnął się ponuro. - Tylko wampiry odróżniają poszczególne smaki i odczuwają przyjemność podczas picia krwi.
       - Soka… - westchnęła, po czym przytuliła się mocno do chłopaka. - Kocham cię - szepnęła, zamykając oczy.
       - Ja ciebie też - zamruczał.
       Choć obawiała się, że coś się zmieni, tak się nie stało. Ichiru pozostał sobą, a Kao zganiła się za to, iż w ogóle przeszło jej przez myśl, że może być inaczej.
***
       Ostatniego dnia marca Akademia Kurosu znów stała się głośnym miejscem pełnym rozgadanych uczniów.
       Kaori od rana czatowała nieopodal głównej bramy, czekając aż zobaczy kogoś, kto będzie pasował do opisu Yae.
       Niewysoka, szczupła, długie, ciemnoblond włosy, bursztynowe oczy…  Niewysoka, szczupła, długie, ciemnoblond włosy, bursztynowe oczy, powtarzała sobie w myślach jak zaklęcie.
       W końcu ujrzała dziewczynę, która posiadała wszystkie te cechy wyglądu. Wyglądała uroczo i bardzo sympatycznie, co dodatkowo zachęciło Kao do poznania jej. Szybko pokonała więc dzielącą je odległość.
       - Cześć! - zawołała szesnastolatka. - Nazywam się Kaori Mitsui! Czy ty jesteś Yaeko Nakazawa?
       - Mitsui-senpai, cieszę się, że cię widzę! - powiedziała z ulgą dziewczyna. - Tak, to ja - odparła w końcu. - Ryu-senpai się nie pomylił, naprawdę na mnie czekałaś.
       Uśmiechnęła się sympatycznie.
       - Oczywiście, w końcu obiecałam senpaiowi, że się tobą zajmę! - Kao wyszczerzyła zęby. - Chodź, pokażę ci dormitorium. Przez ten rok będziemy mieszkać w jednym pokoju - oznajmiła.
       Długo rozmawiała na ten temat z Ayą i Otsune. Okazało się, że żadna nie ma nic przeciwko temu, by blondynka zamieszkała z nową koleżanką. Reiko z kolei już od dawna wiedziała, że córka wróci do akademika na początku nowego roku szkolnego.
       - Jak tu przytulnie! - zachwyciła się Yae, przekraczając próg pokoju. Usiadła na łóżku zajmowanym niegdyś przez Ayę. Kaori dziwnie było na to patrzeć, ale szybko się otrząsnęła.
       - Och tak! - zgodziła się z nią.
       Pomogła się jej rozpakować, a potem oprowadziła ją po terenie Akademii. Przedstawiła też nowej kilka osób - w tym Ayę, Mio, Nio, Michi oraz nowe przewodniczące żeńskiego dormitorium - pod koniec wakacji wybór padł na Otsune Umari i Sayori Wakabę (postanowiono, że w każdym akademiku będzie dwóch przewodniczących, by rozłożyć obowiązki - ponadto wybrano osoby, które były wtajemniczone w sprawach wampirów i Łowców).
       Dziewczęta od razu odnalazły w sobie bratnią duszę. Już po kilku godzinach niebieskooka była przekonana, że zdobyła nową przyjaciółkę.
       - Masz chłopaka, Mitsui-senpai? - zapytała wieczorem Yaeko.
       - Hai! - odrzekła z uśmiechem starsza. - Jest cudowny! Przedstawię ci go jutro, na pewno go polubisz - zapewniła. - Och, poza tym został teraz jednym z przewodniczących męskiego dormitorium - poinformowała. - Ach, musisz jeszcze poznać tyle osób!
       - Dziękuję ci, że tak się mną zajmujesz. Dopiero się poznałyśmy, ale z jakiegoś powodu czuję się tak, jakbyśmy w istocie znały się od dawna - przyznała.
       - Ja również! Więc może podarujmy sobie wszystkie uprzejmości i od razu zacznijmy mówić sobie po imieniu? - zaproponowała.
       - Będzie mi bardzo miło, Kaori-senpai.
       - Też się cieszę, Yaeko-chan!
       Zaśmiały się, a potem do późna gawędziły.






***
   No i kolejny rozdział mamy za sobą… Niestety, zostały nam ledwie dwa rozdziały i fakt ten bardzo nas martwi. Nie dość, że nie mamy za bardzo czasu na pisanie, to jeszcze dochodzimy do takich trudnych kwestii w naszym opowiadaniu i nie jesteśmy do końca pewne, jak rozegrać poszczególne akcje. :/
   W środę pojawi się „Gra”, ale za tydzień nowego rozdziału nie dostaniecie, gdyż żadnej z nas nie będzie wtedy w domu. Nie damy Wam też tego rozdziału np. w piątek, gdyż z powodu małej ilości rozdziałów nie możemy sobie na to pozwolić.
   Ech, no i trzeba przejść do sprawy z nowościami w październiku… Niestety, jeśli dalej będzie tak, jak jest, to będziemy musiały dawać rozdziały rzadko i nieregularnie, przykro nam. Oczywiście istnieje szansa na to, że wyjdziemy z potrzasku, ale w razie czego przygotujcie się na to,  że nowe rozdziały będziecie widywali rzadko…
   Dziękujemy tym, którzy wciąż są z nami. Szczególne podziękowania kierujemy tradycyjnie do tych, którzy komentują nasze opowiadanie- to naprawdę dla nas ważne, by wiedzieć, co Wam się podoba bardziej, a co mniej… Tak więc ARIGATO dla: Czytelniczki, Katakamizuki, Kiran Lilith i Fany. ;*
   Mata ne!
[wpis z dnia 18.09.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz