Nadszedł wieczór spotkania. Wybrani Łowcy, można rzec, że elita
Związku, stawili się do wyznaczonego pomieszczenia w posiadłości, która
najprawdopodobniej należała do Kuranów, ale nie była ich główną siedzibą.
Uspokój
się, powtórzył sobie po raz kolejny
Zero. Przybył na miejsce razem z Kaienem, Tougą i Kaito, ale oprócz nich
przyszło wielu innych znamienitych Łowców.
Czekali, a co poniektórzy zaczynali się już niecierpliwić. W
końcu jednak przyszedł ten, którego oczekiwano.
Kaname Kuran we własnej osobie.
Był sam, ale w posiadłości roiło się już od zaproszonych na bal
gości. Kilku Łowców z niesmakiem kręciło głowami, wyczuwając ponurą aurę
krwiopijców.
Czystokrwisty zajął miejsce na jednym szczycie stołu, Kaien na
drugim. Został poproszony o reprezentowanie Związku. Wszyscy jakby zapomnieli,
że Kurosu nie pracuje już w Stowarzyszeniu, po prostu był jednym z nich. Od
zawsze na zawsze.
Pozostali Łowcy stanęli za dyrektorem prestiżowej akademii. Do
pomieszczenia weszło kilka wampirów, którzy z kolei ustawili się za Kaname.
***
- Witaj, ojcze - rzekła cicho Aya, wchodząc do pokoju, do którego
zaprowadził ją nieznany wampir Klasy C. Pomieszczenie było duże i ładnie
ozdobione, ale nie było w nim okien - jak zresztą w całym tym dworze.
Kage wstał z fotela, na którym dotychczas siedział i z delikatnym
uśmiechem podszedł do córki.
- Witaj, Aya -
odpowiedział. - Ślicznie wyglądasz - pochwalił.
- Dziękuję.
To, jak wyglądała, było zasługą Kaori i Marii. Blondynka
powiedziała dokładnie przyjaciółce, jak jej siostra wyglądała na balu szkolnym.
Kurenai stwierdziła, że coś podobnego będzie w sam raz. Dziewczęta kupiły więc
długą, grafitową suknię w stylu podobnym do tej, którą Aya miała na szkolnej
zabawie. Kaori zrobiła jej taką samą fryzurę - podkręciła włosy i upięła je w
pięknego koka. Do tego wszystkiego jeszcze eleganckie buty oraz biżuteria - i
zestaw na poważne przyjęcie był przygotowany.
- Jesteś gotowa?
- Teoretycznie tak,
ale w zgodzie z samą sobą muszę przyznać, że nie - powiedziała. - Przeraża mnie
to, co ma się wydarzyć. Poza tym denerwuję się spotkaniem Kurana z Łowcami. Już
się zaczęło… - zauważyła.
- Masz rację -
przytaknął Hiou. - Ale wygląda na to, że trapi cię coś jeszcze - dodał.
Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Masz rację -
przyznała po chwili. - Chodzi o to, że… czuję, że nadchodzi coś złowrogiego.
Coś się szykuje, stanie się coś złego, ale nie mam pojęcia co, gdzie, jak i
kiedy.
- Ja też to czuję. -
Jasnowłosy pokiwał głową. - Fakt, że wyczuwasz coś podobnego, daje pewność, że
posiadasz właściwe dla wampirów z wyższych sfer „przeczucia”.
- Nie boisz się, że
ktoś nas podsłucha? - zapytała po chwili dziewczyna.
- Otoczyłem to
pomieszczenie specjalnym czarem. Nikt nas nie usłyszy.
- Soka…
***
Kaori szła korytarzem w stronę sali, w której miał się odbyć bal.
Denerwowała się, nigdy przecież nie uczestniczyła w podobnym wydarzeniu. Mimo
wszystko takie przyjęcie to coś całkiem innego niż szkolna zabawa, nawet ta, w
której uczestniczyli członkowie Nocnej Klasy. A poza tym… Nadzór balu
powierzono najlepszym Łowcom. I ona, choć od tak niedawana należała do Związku,
nawet nie od roku, została wybrana do tego zadania.
Stresowała się też innymi rzeczami. Tym, jak poradzi sobie Aya w
tej trudnej dla siebie sytuacji. Tym, jak zareaguje Zero, gdy zobaczy Yuuki.
Tym, co zrobi ona sama, gdy spotka Aidou…
Dziewczyna długo się zastanawiała, co włożyć na tę okazję.
Większość Łowczyń postawiło na wygodny strój, całkowicie niepasujący do
uroczystego balu, ale ona nie miała zamiaru robić tego samego. Znalazła w końcu
zwiewną i wygodną sukienkę, która spełniała dwie najważniejsze funkcje: ładnie
wyglądała i dawała pełną swobodę ruchu. Zadowolona, że udało jej się znaleźć
taką kreację, nie przejęła się nawet tym, jak wiele pieniędzy na nią wydała.
Pod sukienką, niesięgającą nawet do kolan, założyła obcisłe spodenki - na
wszelki wypadek, gdyby okazało się, że będzie musiała walczyć. Od matki
pożyczyła gruby, czarny pasek, który zapięła sobie w talii i do którego
przypięła pochwę z kataną. Każdy Łowca miał przy sobie broń. Ostrożności nigdy
zadość.
Szesnastolatce udało się wreszcie trafić do ogromnej sali
balowej. Dokładnie w taki sposób wyobrażała sobie podobne miejsca w pałacach -
dużo przestrzeni, wysokie sklepienie podtrzymywane przez smukłe kolumny,
błyszcząca posadzka, wielkie, kryształowe żyrandole... Odrobinę rozbawiona,
rozejrzała się po zebranych. Nie wszyscy się już pojawili, widać to było gołym
okiem.
Przez długi czas nie zauważyła nikogo znajomego. Potem jednak w
oddali mignął jej znajomy blond kucyk Sayuri Higoshi. Zadowolona, że ją widzi,
szybo do niej podbiegła. Sayu też ubrana była w krótką, wygodną sukienkę, co
dodatkowo ucieszyło nastolatkę.
- Nie wiedziałam, że
też tu będziesz! - zawołała wesoło na powitanie.
- Kaori-chan! Miło
cię widzieć! - Dwudziestolatka wyszczerzyła zęby. - A to chamy, żeby nie
pozwolić mi iść na spotkanie! - mruknęła, nagle tracąc dobry nastrój.
- Dlaczego nie
chcieli się zgodzić? - zapytała.
- „Bo jesteś za
młoda”, tak mi powiedzieli, dasz wiarę? - fuknęła.
- Coś kręcą,
przecież Zero poszedł na to spotkanie, a jest od ciebie młodszy o dwa lata -
zauważyła Kao.
- Nie, nie, to
akurat w porządku, w końcu gość będzie naszym przyszłym prezesem.
- Jakie jest twoje
stanowisko w tej sprawie? - zapytała młodsza. - Mam na myśli ustanowienie Zero
nowym szefem Związku - dodała.
- Jestem jak
najbardziej za, naturalnie - odparła, jakby to było oczywiste. - Wiem, ludzie
mówią różne rzeczy, ale mi po prostu zależy na tym, by prezesem został ktoś
niesamowicie silny, zdolny pokonać każdego, a także potrafiący podporządkować
sobie resztę Stowarzyszenia - powiedziała. - A jestem pewna, że Kiryuu to umie.
Co do jego zdolności, nie mam żadnych wątpliwości, w końcu każdy wie, że
pokonał Rido Kurana. Niewielu jest takich, którzy potrafią zabić
czystokrwistego i na dodatek wyjść z tego bez szwanku. No, tak konkretnie to
oprócz niego nie ma NIKOGO takiego - rzekła. - A ty? Co myślisz na ten temat?
- Dokładnie to samo
co ty. - Kao uśmiechnęła się. - Ale jestem trochę zdziwiona tym, co
powiedziałaś - przyznała. - Byłam przekonana, że będziesz stała na tym samym
stanowisku co Takamiya-senpai.
- Ależ Kaito myśli
dokładnie to samo co my! - zaśmiała się Sayu. - Tylko nie daje tego po sobie
poznać. - Puściła oko. - Wierz mi, znam go, jak nikt inny!
- Jesteście parą? -
zaciekawiła się Kaori.
- Szczerze?
Właściwie sama nie wiem. - Ponownie się zaśmiała. - Widzisz, to wygląda mniej
więcej tak… Znamy się dosłownie od zawsze, wiemy o sobie wszystko. Znamy
wszystkie swoje zalety i wady, potrafimy przewidzieć nawzajem swoje posunięcia
i tak dalej. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, partnerami w pracy,
towarzyszami broni… Niemal wszystko robimy razem, a przynajmniej to, co tylko
się da. Kocham go oczywiście, on mnie też, ale nie wiem, czy to taki rodzaj
uczucia, o który wszyscy nas posądzają.
- Hm, czyli wychodzi
na to, że nie jesteście parą, ale i tak wszyscy myślą, że ze sobą chodzicie? -
domyśliła się Kaori.
- Dokładnie! -
przyznała Higoshi. - Kiedyś wyprowadzaliśmy ich z błędu, ale ponieważ i tak
nikt nam nigdy nie wierzył, w końcu przestaliśmy zawracać sobie tym głowę.
- Niezła historia! -
wykrzyknęła szesnastolatka. Kilka osób spojrzało na nią ze zdziwieniem.
***
- Tak, jest właśnie tak, jak pan powiedział - rzekł Kaname. -
Pozycja lidera naszej społeczności może spaść na mnie, ale wrodzone cechy moich
pobratymców mogą sprawić, że decyzja okaże się inna. Czy nie podobnie jest w
waszym Związku, panowie? - spytał. - Prawdą jest, iż mamy ze sobą wiele
wspólnego. Tyle że w niedalekiej przeszłości naszej społeczności zostało
zadanych wiele ran, które teraz ropieją…
- „Ran, które teraz
ropieją”, co? - mruknął Touga. - Nie gadaj! Wciąż jesteśmy niesłychanie zajęci,
a to, jak również te „ropiejące rany”, to tylko i wyłącznie skutek tego, co
działo się w poprzednim wampirzym rządzie.
- Naprawdę mi
przykro, ale nie mogę nic na to poradzić - powiedział Kuran. - Jednakże, jakby
na to nie patrzeć, zabijanie wampirów to wasza praca, czyż nie? Wasi przodkowie
dawno, dawno temu byli tak zdeterminowani do tego, by zdobyć moc do wytępienia
wampirów, że nawet poszli do przodka mojej rasy w celu uzyskania jej.
- Uważasz więc, że w
konsekwencji powinniśmy dbać o proces eksterminacji, by odpokutować za grzech
naszych przodków?
Kaname uśmiechnął się pod nosem, przymykając przy tym na chwilę
oczy.
- Przepraszam, moje
słowa były niestosowne - odparł wreszcie. - Dyrektorze… - zwrócił się do
Kaiena. - Nie, przepraszam: panie prezesie - poprawił się. - Yuuki ma się
dobrze. Będzie później na przyjęciu, więc spokojnie będziesz mógł spędzić z nią
trochę czasu.
- Tak zrobię,
dziękuję - odpowiedział Kurosu. - Przejdźmy więc do wniosków po spotkaniu.
Nasze społeczności będą współpracować przez wzgląd na ideę koegzystencji ludzi
i wampirów na wyższym niż niegdyś poziomie współpracy. Tak jak i przedtem, nie
będziemy zabijać wampirów wyższych klas bez uzasadnionych powodów.
- Jeśli tak,
wierzymy, że współpraca ze Związkiem będzie najlepszym rozwiązaniem dla obu
naszych ras, mając na względzie koegzystencję. Nasza rasa nie będzie zaś w
niesłuszny sposób podejmować realizacji wiecznego snu, jeśli miałoby to
stwarzać zagrożenie ludzkim życiom. Jednakże… Prawda jest taka, że do
całkowitej „koegzystencji” droga wciąż jest daleka, gdyż my, wampiry, musimy
przezwyciężyć najpierw naszą gwałtowną naturę i stać się innego rodzaju istotami,
szczerymi i opierającymi swoje decyzje tylko i wyłącznie na zdrowym rozsądku.
- Mam do ciebie
jedno, ostatnie pytanie - rzekł Kaien, choć Kaname już powstał. - Sposób, w
jaki rozwiązałeś problem Rady rok temu, był dość drastyczny. Jesteś pewien, że
mimo tego wampirza populacja zaakceptuje cię jako swojego lidera? Przede
wszystkim inni czystokrwiści?
- W rzeczy samej -
szepnął Kuran, po czym powoli zaczął odchodzić. Odwrócił jednak głowę w stronę
Łowców. - Odpowiedź na to pytanie poznamy zapewne podczas balu, prawda?
Wyszedł, a za nim podążyła reszta wampirów obecnych na spotkaniu.
***
Kaori przerwała rozmowę z Sayuri, kiedy zobaczyła, że coś zaczyna
się dziać.
- Spotkanie się
zakończyło - powiedziała cicho Higoshi. - Jestem bardzo ciekawa tego, jak im
poszło - szepnęła.
- Ja też - przyznała
szesnastolatka.
Sayu zaczęła się z uwagą rozglądać, wspięła się nawet na palce,
by mieć lepszy widok. Nie ubrała butów na obcasie z tego samego powodu co Kaori
- mogło się okazać, że trzeba będzie walczyć. Niebieskooka dopiero teraz
zauważyła torebeczkę przypiętą do paska towarzyszki. Była pewna, że trzyma w
niej łowieckie sztylety.
- Chodź, tam są -
rzuciła dwudziestolatka, łapiąc Kao za nadgarstek i bezceremonialnie ciągnąc ją
za sobą.
- Kto? - spytała
głupkowato.
- Kaito i Kiryuu -
odparła prędko, przyspieszając kroku.
***
- Zero - odezwał się nagle Kaito. - Czystokwiści… Wiem, jakim
uczuciem ich darzysz. Chcesz ich pozabijać, czekasz tylko na dogodny moment -
mówił cicho. - Ja też ich nienawidzę, tak samo jak ty. Czystokrwiści
przemieniają ludzi w wampiry, zmuszając je do zgody lub robiąc to i bez niej -
wycedził.
- Kaito, ty… -
zaczął Kiryuu. - Kiedy pokazałeś się w Akademii, byłem przekonany, że chcesz
mnie zabić. Tak, jak niegdyś swojego starszego brata.
- Och, wierz mi,
Zero. Jeśli stanowiłbyś zagrożenie dla mnie lub kogoś innego, na pewno bez
mrugnięcia okiem bym to zrobił.
Podszedł do niego jakiś służący, zostawiając przy nim wielką
walizkę.
- Oto walizka, którą
prosił pan dostarczyć po spotkaniu - powiedział, kłaniając się nisko.
- Ach, dziękuję -
rzekł młodzieniec, ruchem ręki odprawiając mężczyznę.
Stał chwilę nieruchomo, a potem schylił się ku kufrowi. - No, no,
koniec nudy.
Takamiya uśmiechnął
się pod nosem. Nucąc, zaczął otwierać walizkę.
- Twoja cierpliwość
została wynagrodzona. Możesz już wyjść - rzekł cicho.
***
Aya odwróciła głowę w stronę drzwi, nasłuchując.
- Bal chyba powoli
się zaczyna - powiedziała.
- Owszem -
przytaknął Kage.
- Nie idziemy?
- Zaraz. Najpierw
muszą się tam zjawić wszyscy Łowcy i zaproszona arystokracja. Dopiero potem
przybywają czystokrwiści - wyjaśnił.
- Rozumiem.
- Aya-chan! -
usłyszała nagle melodyjny głos, który natychmiast rozpoznała.
Aya… „chan”?
- Suzaku-san… -
szepnęła lekko zdezorientowana. - Nie sądziłam, że spotkamy się przed
przejściem do sali - rzekła.
- Och, pójdziemy tam
razem - powiedział olśniewającym tonem. Wyglądał co najmniej bosko. - Ale
dlaczego dodałaś przyrostek „san”, skoro jesteśmy sami? - zapytał ze smutną
minką skrzywdzonego księcia.
- Żeby się nie
zapomnieć przy tej całej śmietance towarzyskiej wampirzej społeczności -
odparła. - Ty lepiej uważaj, żeby nie dodać do mojego imienia „chan”, gdy
będziemy wśród czystokrwistych i arystokracji - dodała z uśmiechem.
- Nie musisz się
obawiać, każdy rodzaj gry mam opanowany do perfekcji.
Podszedł do niej,
pokłonił się w dostojny sposób i właściwym dla siebie ruchem ujął prawą dłoń
osiemnastoletniej już dziewczyny, naturalnie składając potem na niej pocałunek.
- To też swego
rodzaju gra? - spytała z rozbawieniem.
- Ależ nie! -
obruszył się. - Uczucie, którym cię darzę i wszystko, co robię, a co jest z
tobą w jakikolwiek sposób związane, jest najzupełniej szczere i prawdziwe -
zapewnił poważnym tonem.
Brunetka zarumieniła się mocno i odwróciła wzrok. Gdyby Zero
usłyszał to, co przed chwilą powiedział młody Shoutou, najpewniej by się na
niego rzucił.
***
Łowczynie przedzierały się przez tłum, chcąc wreszcie dojść do
kolegów. Kiedy były już całkiem blisko, Kaori nagle stanęła.
Co
tu, do jasnej cholery, robi Wakaba-san?!, wykrzyknęła
w duchu, po czym wyprzedziła Sayuri i pierwsza dopadła młodzieńców.
- Co to ma być?! -
wykrzyknęła, uważając jednak, by nikt poza jej znajomymi tego nie usłyszał. -
Co ona tu robi? - zapytała zagniewana, wskazując na koleżankę z klasy stojącą
obok jakiejś walizki.
- Ten kretyn… -
zaczął Zero, okropnie rozgniewany.
- Kaito… Rozumiem
twoją nienawiść - odezwała się smutnym tonem Higoshi. - I w znacznej mierze
podzielam twoje przekonania - zapewniła. - Ale przyprowadzenie tu ludzkiej
dziewczyny na przynętę to już przesada, nawet jak na ciebie - rzekła spokojnie,
ze smętną miną przypatrując się przyjacielowi.
Yori nie słyszała ich rozmowy, rozglądała się wokoło, najpewniej szukając
wzrokiem Yuuki, która jednak póki co jeszcze się nie pojawiła.
- Dobra, Wakaba-san.
Idź i poszukaj swojej przyjaciółki - zwrócił się do niej Takamiya.
Kaori próbowała protestować, ale nikt jej nie słuchał. Sayuri w
dalszym ciągu patrzyła ze smutkiem na Kaito. Zero zacisnął pięści, po czym
złapał starszego kolegę za kołnierz.
- Całkiem ci odbiło!
- warknął.
- No to mamy teraz
bezbronną owieczkę na przyjęciu pełnym wilków - szepnął Takamiya, patrząc tępo
przed siebie. - Już to widzę, jak oczy krwiopijców zmienią barwę na czerwoną…
- Kaito… - zaczęła
ponowne Sayu.
- Jeśli którakolwiek
z pijawek straci nad sobą panowanie i zaatakuje Wakabę, będziesz miał
dostateczny powód do tego, by go zabić w zgodzie z zasadami Związku, Zero -
powiedział młodzieniec, zwracając się do Kiryuu.
Kaori spostrzegła, że osiemnastolatek wygląda na zamyślonego.
Potem jednak wszyscy stracili zainteresowanie tym, co dotychczas
robili, bowiem na scenie pojawili się Kuranowie. Kaname szepnął coś Yuuki do
ucha. Ta podniosła wzrok i spojrzała po zgromadzonych. W końcu jej spojrzenie
napotkało Zero.
On też na nią patrzył.
Kao zacisnęła pięści, patrząc to na niego, to na znienawidzoną
Kuranównę.
***
We trójkę powoli wyszli na korytarz. Suzaku prawie bez przerwy
nawijał o czymś z radością, nie zapominając przy tym o oszałamiających
manierach. Kage uśmiechał się pod nosem, a Aya szczerze się cieszyła, że ma
obok siebie wesołą osobę, która pozwala jej choć na chwilę zapomnieć o stresie.
- Właśnie, Aya-chan!
- wykrzyknął nagle Shoutou, po czym nachylił się do niej i szepnął
konspiracyjnym tonem - Wykorzystaj okazję i nazbieraj sobie dzisiaj nowych mocy
- poradził jej.
- Nie jestem pewna,
czy potrafię to zrobić z własnej woli - przyznała.
- Wystarczy, że się
na tym skupisz. - Książę wzruszył ramionami. - To nic trudnego, naprawdę. A tak
poza tym… Tak sobie myślę, czy nie moglibyśmy powymieniać się mocami, które
dotychczas uzbieraliśmy?
- Masz ich całe
mnóstwo, a ja niewiele mogę ci zaoferować - odparła brunetka.
- To nic, naprawdę!
Po prostu bardzo korcą mnie woda, ogień i elektryczność.
Puścił oko.
- Skąd…
- Potrafię wyczuć,
jakie zdolności posiada dana osoba tylko jej dotykając - wyjaśnił szybko
Suzaku. - Ty też się tego niebawem nauczysz - zapewnił.
- Hm. - Aya
zastanawiała się przez chwilę. Musiała przyznać, że propozycja wydawała jej się
kusząca. - Zgoda - rzekła wreszcie.
Wyciągnął przed siebie dłoń, a ona położyła na niej swoją.
Skupiła się na tym, co chce zrobić i nagle poczuła, jak zalewa ją fala potęgi.
Zrozumiała, jak silny jest Shoutou.
- No i po wszystkim!
- Chłopak uśmiechnął się.
- Już? Ja też mam te
moce?
- Coś chyba
poczułaś, prawda? - zapytał.
- Poczułam ogromną
siłę, jaką jesteś obdarzony - przyznała ostrożnie. - Ale nie było jakiegoś
mrowienia czy czegoś podobnego, a tak właśnie było, gdy wcześniej przejmowałam
czyjeś zdolności.
- U mnie jest ich po
prostu bardzo dużo. Ta fala mocy, którą poczułaś, to właśnie znak, że
skopiowałaś sobie moje umiejętności - odparł. - Spokojnie, szybko nauczysz się
je kontrolować. To kolejna zaleta ukończenia przemiany.
Kage przysłuchiwał się temu, ale nic nie mówił.
Zaczęli iść dalej.
- Ależ
niespodzianka, nie spodziewałam się zobaczyć was tak szybko - usłyszeli kobiecy
głos.
Odwrócili się.
- Sara-san, miło cię
widzieć! - zawołał Shoutou z olśniewającym uśmiechem. Pokłonił jej się w
podobny sposób jak wcześniej Ayi i ucałował jej dłoń.
- Suzaku-san, twoje
maniery są jak zwykle całkowicie nienaganne - odparła kobieta. Miała niezwykle
długie, pofalowane blond włosy.
- Oczywiście. -
Książę skinął głową.
Czystokrwista przeniosła wzrok na jasnowłosego mężczyznę.
- Kage-san, cieszę
się, że znów się widzimy - powiedziała.
- Ja również,
Saro-san - zapewnił z delikatnym uśmiechem.
- Ach, więc to jest
twoja urocza córka! - fałszywie zachwyciła się wampirzyca, lustrując wzrokiem
brunetkę. - Aya-san, czyż nie?
- Dokładnie. -
Szarooka zmusiła się do uprzejmego uśmiechu, ale coś jej zdecydowanie nie
pasowało w nowo poznanej wampirzycy i nie był to jedynie fakt, że jest ona
czystokrwistą. Problem polegał na czymś innym… Na tym, że czuć było od niej
krew.
- Pozwól, że
oficjalnie ci się przedstawię, księżniczko - odezwała się znowu kobieta. - Sara
Shirabuki. - Skinęła jej lekko głową.
- Cieszę się, że
mogę cię wreszcie poznać, Saro-san. Słyszałam o tobie wiele pochlebnych słów -
powiedziała Aya.
- Miło mi to
słyszeć. Ale, ale, chyba czas na nas! - zawołała.
***
Łowcy rozstawili się po sali, każdy przy jednej z kolumn
znajdujących się od siebie w regularnych odstępach. Niebieskooka znała zaledwie
kilku z nich.
Kaori w dalszym ciągu zwracała uwagę tylko na Kuranów i Zero.
Mina chłopaka nie zdradzała żadnych emocji. Kaname jak zwykle był spokojny,
Yuuki z kolei wyjątkowo wyglądała całkiem ładnie i nawet dostojnie, co tak do
niej nie pasowało, że blondynce chwilami trudno było powstrzymać śmiech.
Kuranowie przeszli na środek sali. Wampiry z szacunkiem im się
ukłoniły, wyprostowani pozostali tylko Łowcy.
Wkurzające,
pomyślała, patrząc jak pijawki płaszczą się przed parą,
której ona sama szczerze nie znosiła.
Arystokraci pozdrawiali Kuranów, zachwycali się Yuuki i
zasypywali ją pytaniami. Ta z początku była porządnie oszołomiona i nie bardzo
wiedziała, co ze sobą zrobić, w końcu jednak uśmiechnęła się delikatnie i
zaczęła odpowiadać na wygodne pytania i grzeczności. Kao słyszała, że zwracają
się do niej per „Yuuki-sama”, „siostra Kaname-sama”, „córka Juri-sama i
Haruki-sama” albo… „wasza wysokość”. To ostatnie z jakiegoś powodu rozgniewało
blondynkę.
W końcu oprzytomniała i przypomniała sobie, że jest przecież w
pracy. Zaczęła obserwować salę i zachowanie poszczególnych osób. Zauważyła, że
inni Łowcy robią to samo.
W oddali, najbliżej kolumny, przy której stał Kiryuu, spostrzegła
Wakabę. Dziewczyna wciąż próbowała znaleźć Yuuki.
Rany,
Takamiya postąpił tak nierozważnie, przyprowadzając ją tutaj! Mam nadzieję, że
nie wynikną z tego żadne kłopoty…
Kilkoro wampirów zaczęło zaczepiać Yori i coś do niej mówić.
Kaori przegryzła wargę - najchętniej ruszyłaby w tamtym kierunku, by coś
uczynić, ale nie mogła tego zrobić. Musiała pozostać na swojej pozycji i
„zareagować tylko w ostateczności”.
***
- Przepraszam bardzo… - odezwała się Sayori. - Czy mogę przejść?
- spytała uprzejmie.
Zero uważnie ją obserwował. Przy sąsiedniej kolumnie stał Kaito i
także patrzył w tamtym kierunku.
- Ups, patrzą na
nas! - rzekła jedna z wampirzyc. - Zapewne zastanawiają się, co zrobimy.
- Myślę, że dla
bezpieczeństwa tej młodej ludzkiej dziewczyny nie powinniśmy pozostawiać jej
samej sobie, ale… - zaczął któryś wampir.
- Wszystko w
porządku, naprawdę - zapewniła Wakaba. - Chciałabym tylko przejść.
- Minna… Nie ma
potrzeby tak się tym interesować - rzekła spokojnie Sara Shirabuki, która nagle
pojawiła się w tej części sali. - W końcu wszyscy zostaliśmy tu zaproszeni
przez godnego zaufania gospodarza, Kaname-sama, czyż nie?
Wokół rozległy się szepty, zaczęto z szacunkiem witać
czystokrwistą, ale ona póki co nie zwracała uwagi na nikogo poza Yori.
- Nie jesteś
przestraszona? - spytała łagodnym tonem. - Ach, jakże odważną młodą osóbką
jesteś! I jaką słodką! - dodała. - Próbowałaś przywitać się z gospodarzami
przyjęcia?
Z jakiegoś powodu nastolatka stała nieruchomo w miejscu, jak w
transie patrząc na Sarę.
- Jeśli chcesz… -
Shirabuki stała już tuż przed uczennicą Akademii Kurosu. - Chętnie zaoferuję ci
pomoc w spotkaniu się z nimi.
Wyciągnęła rękę z zamiarem złapania dłoni dziewczyny, ale nie
zdążyła tego uczynić, bo na posterunku zjawił się już Zero. Chwycił wampirzycę
za nadgarstek.
- Nie wolno ci ot
tak sobie dotykać człowieka, czystokrwista - powiedział pozornie spokojnym
tonem, ale w środku był bardzo wzburzony.
- Kiryuu-kun,
pomyliłeś się - odezwała się ludzka dziewczyna. - Ta osoba chciała tylko…
- Więc to naprawdę
ty, Yori-chan! - Yuuki przepychała się przez tłum i biegła właśnie w stronę
zbiegowiska. - Wszystko w porządku? - spytała, gdy znalazła się już na miejscu.
- Yuuki! - Wakaba
uśmiechnęła się. - Ze mną dobrze, naprawdę - zapewniła. - Ta osoba chciała mi
pomóc dotrzeć do ciebie, ale…
Szatynka spojrzała na Zero. Powoli podeszła do niego i położyła
dłoń na jego ręce.
- Czy mogę prosić o
to, byś ją puścił? - zapytała uprzejmie, ale z powagą. - Sara-san jest jednym z
naszych szlachetnych gości - dodała.
Choć na ułamek sekundy Kiryuu poczuł tęsknotę, szybko się
opanował. Gołym okiem widać było, że osoba stojąca obok to nie ta Yuuki, która
była niegdyś jego przyjaciółką. To była tylko czystokrwista wampirzyca, niczym nieróżniąca
się od Sary czy Kaname.
- Nie dotykaj mnie -
powiedział chłodno.
Yuuki spuściła wzrok, ale nie cofnęła ręki.
- Nie przestanę,
póki nie puścisz Sary-san - oznajmiła, patrząc gdzieś w bok.
Zero puścił przegub Shirabuki, w zamian chwytając nadgarstek
Yori.
- Rusz się,
Wakaba-san - polecił. - Już się z nią zobaczyłaś, więc to by było na tyle -
rzucił, ciągnąc za sobą nastolatkę.
- Yuuki! - zawołała
jeszcze Sayori. - Cieszę się, że teraz wiem, że u ciebie wszystko w porządku!
***
- Yare, yare… Cóż za smacznie wyglądająca osóbka, czyż nie? -
wyszeptała do Yuuki Sara.
Aya przyglądała się i przysłuchiwała całemu zajściu z boku. Wraz
ze swymi towarzyszami stała tuż przy wejściu. Z powodu zamieszania nikt ich od
razu nie zauważył.
- Przestań, proszę -
odparła Kuran. - To przyjaciółka.
Shirabuki uśmiechnęła się łagodnie.
- Oczywiście -
odparła. - Przepraszam - rzekła, po czym zwróciła się do ogółu. - Minna…
Słyszeliście - ten człowiek to przyjaciel, więc nie wolno go dotykać - powiedziała,
a potem znów odezwała się do Yuuki. - Swoją drogą, to przyjemność spotkać cię
wreszcie, Yuuki-san. Jestem Sara Shirabuki - przedstawiła się jej. - Mam
szczerą nadzieję, że staniemy się dobrymi przyjaciółkami - oznajmiła, a Aya
wyczuła w jej głosie fałsz. - Po tym wszystkim… Zostało nas, czystokrwistych,
niewielu.
Pożegnała się potem.
Goście stracili już zainteresowanie Sarą Shirabuki, pozwalając
jej poszukać Kaname. Przy Yuuki z kolei zatrzymał się na chwilę Hanabusa Aidou,
mówiąc coś do niej.
Ciekawa
jestem, czy Kaori już go widziała, zastanawiała
się brunetka.
- Chodźmy -
zadecydował Kage, wyrywając córkę z zamyślenia.
- Uhm. - Skinęła
głową.
- Głowa do góry,
będzie dobrze! - szepnął jej na ucho Suzaku.
Uśmiechnęła się do niego w podzięce.
Uczyniło się spore zamieszanie. Goście wykrzykiwali z zachwytem
„Suzaku-sama!”, „Kage-sama i jego czcigodna córka!”, „Och, czyż to nie nasza
nowa księżniczka?” i tym podobne.
Aya z całej siły starała się zachować spokój. Cieszyła się niezmiernie,
że ma przy sobie ojca i nowego przyjaciela, nie wiedziała bowiem, co by
zrobiła, gdyby była sama. Wcześniej znalazła też wzrokiem miejsce, w którym
stała Kaori. Jej obecność na sali także ją pokrzepiała.
Nowoprzybyli odpowiadali uprzejmie na pozdrowienia. Otoczono ich
ze wszystkich stron, przez co brunetka z opóźnieniem zauważyła, że zmierza ku
nim Kaname. Zaszczyciłaby go chłodnym spojrzeniem, ale zamiast tego uśmiechnęła
się delikatnie.
- Dawno się nie
widzieliśmy, „Aya-san” - przywitał się spokojnie Kuran.
- Owszem,
„Kaname-san” - odparła takim samym tonem.
Kaname powitał też Kage i Suzaku. Potem, korzystając z
zamieszania, podszedł na tyle blisko szarookiej, że mógł przemówić do niej
szeptem.
- Ciekaw byłem, jaką
decyzję podejmiesz, gdy nadejdzie czas - powiedział.
- Nie można pozostać
w cieniu, jeśli chce się coś zmienić - odparła.
- Zmiany… Dużo ich
teraz się poczyniło w naszym świecie - rzekł.
- I wiele jeszcze
przed nami.
Zbyt wiele osób zainteresowało się Ayą. Dziewczyna musiała
spędzić trochę czasu z arystokracją, z delikatnym uśmiechem wysłuchując ich
pochlebstw, a w duchu myśląc tylko o tym, jakie to wszystko było żałosne.
***
Zero przedzierał się przez ogromną salę balową, wciąż ciągnąc za
sobą Yori.
- Kiryuu-kun! -
zawołała po raz kolejny Wakaba. - Czy naprawdę jest coś złego w tym, że chcę
przez moment porozmawiać z Yuuki?
- Kobieta, która
oferowała ci pomoc… - zaczął, nawet się nie odwracając. - Ona… lekko poczuła
woń świeżo rozlanej krwi - wydusił w końcu.
Wiedział
o tym, bo sam to wyczuł. Był pewien, że najczulsze na zapachy wampiry również
to poczuły.
- Kiryuu-kun! -
powtórzyła z uporem dziewczyna. - Oni może i wydają się przerażający, ale
myślę, że nie musimy się aż tak strzec i być równie mocno nieufnymi wobec tych
osób.
- Ta młoda ludzka
dziewczyna ma rację - poparł ją przypadkowy arystokrata. - Wszyscy tu jesteśmy
dżentelmenami.
Zero spojrzał na niego wilkiem.
- Uch, jaki
przerażający - mruknął wampir.
Kiryuu pokręcił tylko głową i zaprowadził Yori do Takamiyi.
- Wakaba, zostań
przy Kaito. Nie ruszaj się stąd! - rozkazał jej.
Dwudziestodwulatek stał znudzony, oparty o kolumnę.
- Więc nie bierzesz
mojej przynęty - stwierdził oczywistość. - Mimo że aż kipisz od żądzy zabicia
ich.
- Jestem
przyzwyczajony do wystawiania mojej cierpliwości na próbę - odparł chłodno
Zero.
- Hej, Kiryuu,
Wakaba!
Osiemnastolatek odwrócił głowę i zobaczył zbliżającego się ku nim
Aidou.
- Kopę lat! -
zawołał blondyn. - Mogę prosić waszą dwójkę o jakąś godzinkę czasu? Kaname-sama
życzy sobie, byś poszła spotkać się z Yuuki-sama - oznajmił Yori.
- Aidou-senpai… Czy
to na pewno w porządku? - spytała.
- Czemu po prostu
nie pójdziesz? - zapytał z uśmiechem Kaito. - Twoja przyjaciółka to mała
„królewna” Kuran, czyż nie? Mam przeczucie, że to dobra dziewczyna. Nic, poza
lwiątkiem, jak na razie. W porządku, idź! - rzekł, popychając ją lekko. - Zero
będzie tam z tobą, więc wszystko będzie ok! - zapewnił, ponaglając ją.
- Ach… No dobrze…
***
Nēsan dobrze sobie radzi, zauważyła
z ulgą Kaori.
Kaname oddalił się już od Ayi i rozmawiał najpierw z Akatsuki
Kainem, potem z Seiren, a na koniec z czystokrwistą Sarą.
Dziewczyna stwierdziła, że zaczyna jej się nudzić.
***
Kaien przyglądał się przyjęciu z jednego z balkonów, z których
rozciągał się widok na salę balową. Za nim stał Takuji Jinmu.
- Przepraszam za
kłopot, Kain-kun - odezwał się do Akatsukiego. - I dziękuję. Zabiorę ci tylko
chwilkę czasu, a potem się zmywam - zapewnił. Jego wzrok powędrował w dół. -
Ale naprawdę… Pomyśleć, że nadszedł dzień, w którym będę potrzebował zgody na
zobaczenie swojej przybranej córki…
- Dyrektorze, proszę
zrozumieć obecną sytuację… - odparł wampir. - Dobrze, jeśli to wszystko,
pozwól, że cię opuszczę. Jesteśmy dziś bardzo zajęci z powodu tego, co się
dzieje.
- Jinmu-kun, musimy
iść! - zawołał nagle Kurosu.
- Coś się stało? -
spytał Akatsuki.
- Tak… Jeden z
Łowców zniknął, więc… - Nie dokończył, tylko zerwał się biegiem i podążył za
oddalającym się już Takujim.
***
- Kiryuu, już prawie jesteśmy - odezwał się Aidou. - To ten
pokój.
- Nie mam zamiaru
tam wchodzić - oznajmił spokojnie Zero. - Eskortowałem tylko Wakabę - dodał, po
czym zostawił Hanabusę i Yori.
- Spodziewałem się,
że może powiedzieć coś w tym stylu - usłyszał jeszcze głos blondyna. - Chodźmy.
Osiemnastolatek oddalił się trochę, po czym oparł o ścianę
korytarza.
Mam
dość, stwierdził.
I wtedy po raz kolejny tej nocy poczuł zapach krwi.
***
Aya drgnęła.
Krew…
Znowu… Coś się musiało stać…
Zerknęła w stronę ojca. Z jego miny wyczytała, że on również to
poczuł. Przeniosła wzrok na Suzaku. Chłopak zbliżał się do niej.
- Dzieje się tu coś
bardzo niedobrego - powiedział, krzywiąc się.
- Trzeba dowiedzieć
się, co się dzieje… - mruknęła brunetka.
- Nie możemy sobie
tak po prostu wyjść - zaprzeczył Shoutou.
- Och, czyli
czystokrwiści nie mogą jednak wszystkiego? - zapytała chłodno, przeszywając
księcia wzrokiem.
- Heh. - Uśmiechnął
się pod nosem. - Chodźmy.
***
Zauważywszy, że kilka osób dziwnie się zachowuje, Kao poczuła
niepokój. Spostrzegła też, że Aya i Król Mroku dokądś się razem wybierają… Zero
nigdzie nie było, podobnie jak Yuuki i Yori…
Och, rany! Kaori
dyskretnie tupnęła nogą, po czym pognała w ślad za siostrą.
Wybiegła z sali, nie zważając na ciekawskie spojrzenia niektórych
wampirów.
Za zakrętem pierwszego korytarza prawie wpadła na onēsan.
- Gomen, nēchan! -
zawołała.
- Co ty tu robisz? -
spytała Aya. Wyglądała na zdenerwowaną.
- Coś się stało,
prawda?
- Owszem, ale nie
powinnaś się w to mieszać - odparł Suzaku. Blondynka posłała mu gniewne
spojrzenie. - Nie mówię tego ze złośliwości - powiedział wtedy. - Chodzi o to,
że najpewniej stało się coś naprawdę złego i być może nie powinnaś tego
oglądać.
- Nie jestem małą
dziewczynką - zaprzeczyła. - Zniosę wszystko, więc może wreszcie ruszymy dalej?
- zapytała ze zniecierpliwieniem.
Shoutou wzruszył ramionami. We troje poszli dalej.
W pewnym momencie Aya zauważyła w oddali Kiryuu. Szybko do niego
podbiegła.
- Zero! Co się
stało? - spytała.
Spojrzał na nią ze smutkiem.
- Chodź - powiedział
cicho, po czym pociągnął ją za sobą do pomieszczenia, przy którego otwartych
drzwiach stali. Kaori i Suzaku weszli za nimi.
Pokój był pełen krwi, a tam, gdzie było jej najwięcej, leżała
martwa osoba. To była Łowczyni, jedna z tych osób, które patrolowały nie salę
balową, lecz resztę posiadłości. Ubrana była zwyczajnie, w spodnie, wygodną
bluzkę i marynarkę. W prawej ręce trzymała łowiecki nóż, który wbiła sobie
prosto w serce.
Kaori patrzyła na martwą postać szeroko otwartymi oczami.
Aya zakryła sobie usta dłońmi. Była na tyle przerażona, że nie
zwróciła nawet uwagi na głód, jaki ją dopadł.
Zero, Suzaku i Kaien wyglądali na smutnych i zatroskanych.
Do pokoju wbiegła nagle Sayuri. Na progu próbował ją przed tym
powstrzymać Kaito. Przytrzymywał ją za nadgarstek, a ona usilnie starała się
wyrwać. W końcu jej się to udało, z czego natychmiast skorzystała - podbiegła
do martwej dziewczyny. Nienaturalnie blada, upadła na kolana.
- Kiyoko… -
wyszeptała.
Zebrani patrzyli na to z żalem w oczach. Takamiya podszedł do
przyjaciółki, pomógł jej się podnieść i przytulił ją mocno do siebie, próbując
dodać jej tym samym otuchy.
- Co tu się stało…? - spytała cicho Yuuki, która pojawiła się
nagle w progu pomieszczenia.
- Och, Yuuki! -
odezwał się Kaien. - Eeto… Lepiej nie podchodź bliżej, żeby sukienka ci się nie
pobrudziła - palnął, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
Kuran powtórzyła pytanie, stojąc oniemiała wciąż w tym samym
miejscu.
- Doprawdy godne
pożałowania - szepnął Kurosu. - Najwyraźniej jeden z naszych Łowców znalazł się
w sytuacji, w której jedynym wyjściem, jakie mu pozostało, było odebranie sobie
życia za pomocą własnej broni - rzekł, patrząc ze smutkiem na zakrwawioną
Łowczynię. - A tu, widzisz…? Powoli zamienia się w popiół, począwszy od
koniuszków palców. A także…
- Na jej szyi można
zobaczyć ślady - wtrącił Zero, nawet się nie odwracając, tylko wciąż
spoglądając na kilka lat starszą od siebie dziewczynę, która sama zakończyła
swój żywot. - Tam, gdzie została ugryziona przez wampira - dodał jeszcze.
Boże… To… To mogłam być ja,
z przerażeniem uświadomiła sobie Kaori. Poczuła ogromną potrzebę
przytulenia się do kogoś.
Yuuki z kolei widocznie drżała.
- Ja… - odezwała
się. - Na pewno znajdę tego, kto to zrobił - oświadczyła.
- Trzymaj się od
tego z daleka - powiedział chłodno Zero, nie zaszczycając jej wciąż ani jednym
spojrzeniem. - To nie zabawa.
- Wiem to! -
krzyknęła. - Nie jestem już Yuuki Kurosu, która nie ma pojęcia o świecie i
która nie może niczego zrobić. Jeśli coś… Jeśli stało się coś złego, to ja…
Podejmę odpowiednie działania, by chronić ukochane osoby. Definitywnie.
- Yuuki.
Na scenie pojawił się Kaname. Sayu nagle podniosła zwieszoną
dotychczas głowę, a jej pełne łez oczy wyrażały czystą nienawiść. Spojrzenie
Kaito było podobne. Czystokrwisty nie zwrócił jednak na to uwagi, spoglądał
tylko na swą ukochaną.
- Powinnaś była
wrócić do pokoju, zanim zapach krwi na ciebie wpłynął - pouczył ją spokojnym
tonem.
- Ale… Przyjęcie
już… - próbowała coś powiedzieć.
- Zważywszy na
okoliczności - odezwał się znowu Kiryuu i tym razem spojrzał na znienawidzone
osoby - ta cała farsa z przyjęciem jest już chyba skończona… Kuran.
Przez chwilę spokojnie mierzyli się wzrokiem. Potem Kaname zabrał
ze sobą Yuuki. Higoshi patrzyła na nich tak długo, aż zniknęli na korytarzu.
- Kuso… - przeklęła
cicho. - Ja… tego tak… nie zostawię - wycedziła.
- Sayu-chan,
spokojnie - poprosił Takamiya. - Przyjdzie czas na zemstę. - Jego oczy groźnie
zabłysły. - Tymczasem chodźmy już, nic tu po nas. Inni się tym zajmą, nie
powinnaś tu dłużej zostawać. Ty też, Mistui.
Kao jak w transie przeniosła wzrok z martwej Łowczyni na swoich
kolegów po fachu. Potem popatrzyła na ojca.
- Idź z nimi,
Kao-chan. My się tu wszystkim zajmiemy - powiedział czułym tonem Kaien. - Nie
martw się tym, zgoda? - Uśmiechnął się lekko, ale widać było, że z trudem mu to
przyszło.
Skinęła głową. Rzuciła jeszcze przelotne spojrzenie siostrze, po
czym wyszła z pomieszczenia wraz z Sayu i Kaito.
- Aya-chan, my też lepiej już pójdźmy. Kage-san na pewno się
martwi, a to jest, jak mniemam, sprawa Łowców, a nie nasza - rzekł Suzaku.
Nastolatka spojrzała na Zero. Zrobiło jej się jeszcze smutniej,
gdy tak patrzyła na jego smętny wyraz twarzy. Podeszła do niego i delikatnie
pogładziła dłonią jego policzek.
- Przykro mi -
szepnęła.
- W porządku -
odparł cicho, ujmując jej rękę i powoli ją odsuwając. - Shoutou ma rację,
powinniście już iść.
- Na pewno?
- Uhm.
***
Ledwie wyszła z pokoju, zatrzymała się wpół kroku. Kilka metrów
od niej stał nie kto inny jak Hanabusa. W oddali znikali natomiast Kuranowie i
Yori Wakaba.
Serce Kaori przyspieszyło, a ona sama poczuła, że się poci. Nagle
zalała ją fala wspomnień dotyczących chwil spędzonych z blondynem, który był
przecież jej pierwszą miłością. Ukradkowe spojrzenia, randki, zakazane
pocałunki i moment, w którym ją ugryzł, gdy skaleczyła się kolcem róży…
Stała nieruchomo, jedną dłoń przyciskając do piersi.
Młodzieniec wyczuł ją i odwrócił się.
Jego spojrzenie…
- Aidou-senpai… -
wyszeptała na tyle cicho, że człowiek by tego nie usłyszał.
- Kao…chan.
Wpatrywała się w jego lekko rozchylone usta. Nie bardzo wiedząc,
co robi, pokonała biegiem dzielącą ich odległość i mocno przytuliła się do
wampira.
- To... To, co się
stało… - jąkała się. - To jest straszne…
Objął ją w pasie i przycisnął do siebie delikatnie.
- Owszem - potaknął.
- Przykro mi, że po tak długiej rozłące spotykamy się w takich smutnych
okolicznościach.
Podniosła głowę i spojrzała na tego, którego niegdyś kochała.
Wciąż był dla niej ważny, wiedziała o tym, ale było to już nieco inne uczucie
niż kiedyś.
- Tęskniłam za tobą
- przyznała szczerze. - Nie dawałeś znaku życia, a przecież jesteśmy
przyjaciółmi.
- Przepraszam,
Kao-chan. Ale to wszystko, co się wydarzyło… I obecna sytuacja… To trudne.
- Wiem - zapewniła.
- Nie mam do ciebie żalu. Po prostu… czasami brakuje mi twojej obecności gdzieś
w pobliżu.
- Mnie też ciebie
brakuje - powiedział cicho, patrząc uważnie w jej błękitne oczy. - Nawet nie
wiesz jak bardzo.
- Kao-chan.
Blondynka odwróciła się gwałtownie. Z pokoju wyszli właśnie Aya i
Suzaku. Brunetka patrzyła na nią smutnym wzrokiem.
- Gomen - rzucił
Aidou, oddalając się powoli. - Zobaczymy się jeszcze kiedyś - zapewnił.
- Uhm - mruknęła
Kaori, czując, jak do jej oczu napływają łzy. Z powrotem odwróciła się w stronę
siostry i Króla Mroku. - Nie wspominaj o tym Ichiru, nēsan, sama mu powiem. To
było tylko przywitanie po roku rozstania - oznajmiła na wszelki wypadek.
- Wiem - potaknęła
osiemnastolatka. - Ale dogoń lepiej Higoshi i Takamiyę. Trzymaj się ich i rób,
co ci każą. Ja idę z Suzaku do sali, by zobaczyć się z ojcem. Spotkamy się w
Akademii.
- Hai, nēsan -
szepnęła blondynka, po czym rzuciła się biegiem w stronę, w której odeszli Sayu
i Kaito.
Aya przymknęła na chwilę powieki i westchnęła.
- Dobrze się
czujesz? - spytał z troską Shoutou.
- Uhm.
Skinęła głową, ale
dopiero teraz uświadomiła sobie, jak bardzo jest spragniona. Zapach i widok
krwi niedobrze na nią działał, a od dość dawna żywiła się tylko i wyłącznie
tabletkami.
Rozpoczęli drogę przez długi korytarz. Dziewczynie coraz ciężej
się jednak oddychało. Wyrzucała sobie, jaka była głupia, że nie wzięła ze sobą
choćby jednego opakowania tabletek krwi.
Nie zauważyła, że książę nagle się zatrzymał i dlatego tym
bardziej się zdziwiła, gdy złapał ją za przegub. Odwróciła się ze zdumieniem.
- Co robisz? -
zapytała.
- Nie wmawiaj mi, że
wszystko jest w porządku, przecież widać, że czujesz głód - powiedział
spokojnym tonem, ale w jego oczach mieniących się tyloma barwami dostrzec można
było szczerą troskę. - Nie posiadam tabletek, ale jeśli chcesz, możesz się
napić. - Wskazał na swoją szyję. Brunetka szeroko rozwarła oczy, brwi uniosły
się do góry. - Od wypicia mojej krwi nic ci się nie stanie, co innego, gdybym
to ja cię ugryzł. Ale nie chcesz stać się „prawdziwym” czystokrwistym, w
przeciwnym bądź razie poprosiłabyś o to Kage-san lub mnie.
Przełknęła ślinę na myśl o cudownie pokrzepiającym i życiodajnym
płynie koloru szkarłatu. Za wszelką cenę próbowała się jednak opanować.
- Nie - rzekła
tylko, ale jej głos zadrżał.
- Jesteś masochistką
czy to ze względu na Kiryuu? - spytał poważnie. Nie odpowiedziała, więc
kontynuował. - To przecież nie jest zdrada ani nic w tym rodzaju, tylko
zaspokajanie podstawowej wampirzej potrzeby. Co w tym złego?
- Po prostu nie chcę
i tyle - szepnęła. - Puść mnie, proszę.
Chwilę
się wahał, ale w końcu spełnił jej prośbę. Stali przez moment w milczeniu, po
czym dziewczyna odwróciła się i powoli zaczęła iść dalej.
- Najmocniej
przepraszam, jeśli moja propozycja cię uraziła, Aya-chan - odezwał się znów
Shoutou, idąc już obok niej.
- Nie szkodzi -
mruknęła, opierając się pokusie stanięcia i rzucenia się na kolegę w celu
zaspokojenia pragnienia. - Suzaku, mówiłeś, że wiele osób daje ci swoją krew.
Ale powiedz, czy któraś z nich całkowicie zaspokaja twój głód?
- Naprawdę zaspokoić
go może tylko krew osoby, którą się kocha, chyba o tym wiesz, prawda? - Gdy
skinęła głową, ciągnął - Krew mojej matki działa w ten sposób, ale od pięciu
lat nie miałem okazji się nią posilić.
- Dlaczego? -
spytała ze zdziwieniem nastolatka.
- Jest obecnie w
trakcie snu. Ma trwać pięćdziesiąt lat, więc pozostało jej jeszcze czterdzieści
pięć. - Wzruszył ramionami. - Za to jej brat, a mój wujek, Isaya, niebawem się
obudzi po śnie trwającym pół wieku. Wreszcie go poznam. - Wyszczerzył zęby. -
Ciekaw jestem, jak zareaguje na moją obecność. Matka twierdziła, że wszystko
będzie w porządku, bo to dobra osoba, a ja jej wierzę, więc myślę pozytywnie -
oznajmił. - Oprócz mamy jest jeszcze pewna osoba, ale nie sądzę, bym w
najbliższym czasie dostał od niej choć kropelkę.
Przeszył Ayę
spokojnym spojrzeniem, na co ona spuściła wzrok.
Po kilku minutach niesamowicie wolnego marszu dotarli wreszcie do
sali balowej. Niektórzy goście z ociąganiem się zbierali, inni wyszli już
chwilę temu. Wśród tłumu Aya dostrzegła jasną czuprynę Hiou. Podbiegła do
niego, a kilka osób przyjrzało się temu, podziwiając niesamowitą grację, z jaką
poruszała się ich nowa „księżniczka”.
- Ojcze… - zaczęła.
- Wiem, co się stało
- odparł szybko. - Ty z kolei nie znasz jeszcze całej prawdy. - Mówił na tyle
cicho, że tylko ona go słyszała. Skojarzyło jej się to z jedną ze scen swojego
wczesnego dzieciństwa. - Zginął tu jeden z zaproszonych czystokrwistych,
Masujiro Ouri - wyznał.
Serce Ayi zwolniło.
Tego
już za wiele… Młoda Łowczyni i czystokrwisty, na dodatek ostatni z rodu Ouri?
Co tu się właściwie wydarzyło? I… do czego zmierza ta chora gra?
***
No i po balu. xP Gomen za kiepską jakość zeskanowanych rysunków… :/ Na żywo wyglądają nieco lepiej. xD A tak w ogóle to wystarczy na nie kliknąć, by powiększyć. ;)
Jak już wcześniej wspominałyśmy, w sobotę rozdziału nie będzie. Kolejna nowość, „Nauczyciel”, za tydzień. Z góry uprzedzamy, że będzie to „krótki” dodatek. Cóż, musicie to jakoś przełknąć, nie każdy rozdział będzie tak długaśny jak lubicie. ;)
Dziękujemy wszystkim za wsparcie i za to, że w nas wierzycie. ;*
A co do aktualności innego rodzaju… Pojawiły się streszczenia tomu XIII i XIV, a także „okładki” kolejnych tomów (nie ma ich tylko w tomie XI i XV).
W ciągu ostatnich kilku dni wyprodukowałyśmy dwa rozdziały… Ale trzeba przyznać, że raczej mozolnie nam to idzie. Zbyt wiele spraw musimy jeszcze obmyślić. No trudno. Trzy rozdziały jeszcze macie. xD
Ja ne!
[wpis z dnia 22.09.10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz