poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XV, rozdział LXXIII - "Gra"


       Nadszedł wieczór spotkania. Wybrani Łowcy, można rzec, że elita Związku, stawili się do wyznaczonego pomieszczenia w posiadłości, która najprawdopodobniej należała do Kuranów, ale nie była ich główną siedzibą.
       Uspokój się, powtórzył sobie po raz kolejny Zero. Przybył na miejsce razem z Kaienem, Tougą i Kaito, ale oprócz nich przyszło wielu innych znamienitych Łowców.
       Czekali, a co poniektórzy zaczynali się już niecierpliwić. W końcu jednak przyszedł ten, którego oczekiwano.
       Kaname Kuran we własnej osobie.
       Był sam, ale w posiadłości roiło się już od zaproszonych na bal gości. Kilku Łowców z niesmakiem kręciło głowami, wyczuwając ponurą aurę krwiopijców.
       Czystokrwisty zajął miejsce na jednym szczycie stołu, Kaien na drugim. Został poproszony o reprezentowanie Związku. Wszyscy jakby zapomnieli, że Kurosu nie pracuje już w Stowarzyszeniu, po prostu był jednym z nich. Od zawsze na zawsze.
       Pozostali Łowcy stanęli za dyrektorem prestiżowej akademii. Do pomieszczenia weszło kilka wampirów, którzy z kolei ustawili się za Kaname.
***
       - Witaj, ojcze - rzekła cicho Aya, wchodząc do pokoju, do którego zaprowadził ją nieznany wampir Klasy C. Pomieszczenie było duże i ładnie ozdobione, ale nie było w nim okien - jak zresztą w całym tym dworze.
       Kage wstał z fotela, na którym dotychczas siedział i z delikatnym uśmiechem podszedł do córki.
       - Witaj, Aya - odpowiedział. - Ślicznie wyglądasz - pochwalił.
       - Dziękuję.



       To, jak wyglądała, było zasługą Kaori i Marii. Blondynka powiedziała dokładnie przyjaciółce, jak jej siostra wyglądała na balu szkolnym. Kurenai stwierdziła, że coś podobnego będzie w sam raz. Dziewczęta kupiły więc długą, grafitową suknię w stylu podobnym do tej, którą Aya miała na szkolnej zabawie. Kaori zrobiła jej taką samą fryzurę - podkręciła włosy i upięła je w pięknego koka. Do tego wszystkiego jeszcze eleganckie buty oraz biżuteria - i zestaw na poważne przyjęcie był przygotowany.
       - Jesteś gotowa?
       - Teoretycznie tak, ale w zgodzie z samą sobą muszę przyznać, że nie - powiedziała. - Przeraża mnie to, co ma się wydarzyć. Poza tym denerwuję się spotkaniem Kurana z Łowcami. Już się zaczęło… - zauważyła.
       - Masz rację - przytaknął Hiou. - Ale wygląda na to, że trapi cię coś jeszcze - dodał.
       Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
       - Masz rację - przyznała po chwili. - Chodzi o to, że… czuję, że nadchodzi coś złowrogiego. Coś się szykuje, stanie się coś złego, ale nie mam pojęcia co, gdzie, jak i kiedy.
       - Ja też to czuję. - Jasnowłosy pokiwał głową. - Fakt, że wyczuwasz coś podobnego, daje pewność, że posiadasz właściwe dla wampirów z wyższych sfer „przeczucia”.
       - Nie boisz się, że ktoś nas podsłucha? - zapytała po chwili dziewczyna.
       - Otoczyłem to pomieszczenie specjalnym czarem. Nikt nas nie usłyszy.
       - Soka…
***
       Kaori szła korytarzem w stronę sali, w której miał się odbyć bal. Denerwowała się, nigdy przecież nie uczestniczyła w podobnym wydarzeniu. Mimo wszystko takie przyjęcie to coś całkiem innego niż szkolna zabawa, nawet ta, w której uczestniczyli członkowie Nocnej Klasy. A poza tym… Nadzór balu powierzono najlepszym Łowcom. I ona, choć od tak niedawana należała do Związku, nawet nie od roku, została wybrana do tego zadania.
       Stresowała się też innymi rzeczami. Tym, jak poradzi sobie Aya w tej trudnej dla siebie sytuacji. Tym, jak zareaguje Zero, gdy zobaczy Yuuki. Tym, co zrobi ona sama, gdy spotka Aidou…
       Dziewczyna długo się zastanawiała, co włożyć na tę okazję. Większość Łowczyń postawiło na wygodny strój, całkowicie niepasujący do uroczystego balu, ale ona nie miała zamiaru robić tego samego. Znalazła w końcu zwiewną i wygodną sukienkę, która spełniała dwie najważniejsze funkcje: ładnie wyglądała i dawała pełną swobodę ruchu. Zadowolona, że udało jej się znaleźć taką kreację, nie przejęła się nawet tym, jak wiele pieniędzy na nią wydała. Pod sukienką, niesięgającą nawet do kolan, założyła obcisłe spodenki - na wszelki wypadek, gdyby okazało się, że będzie musiała walczyć. Od matki pożyczyła gruby, czarny pasek, który zapięła sobie w talii i do którego przypięła pochwę z kataną. Każdy Łowca miał przy sobie broń. Ostrożności nigdy zadość.
       Szesnastolatce udało się wreszcie trafić do ogromnej sali balowej. Dokładnie w taki sposób wyobrażała sobie podobne miejsca w pałacach - dużo przestrzeni, wysokie sklepienie podtrzymywane przez smukłe kolumny, błyszcząca posadzka, wielkie, kryształowe żyrandole... Odrobinę rozbawiona, rozejrzała się po zebranych. Nie wszyscy się już pojawili, widać to było gołym okiem.
       Przez długi czas nie zauważyła nikogo znajomego. Potem jednak w oddali mignął jej znajomy blond kucyk Sayuri Higoshi. Zadowolona, że ją widzi, szybo do niej podbiegła. Sayu też ubrana była w krótką, wygodną sukienkę, co dodatkowo ucieszyło nastolatkę.
       - Nie wiedziałam, że też tu będziesz! - zawołała wesoło na powitanie.
       - Kaori-chan! Miło cię widzieć! - Dwudziestolatka wyszczerzyła zęby. - A to chamy, żeby nie pozwolić mi iść na spotkanie! - mruknęła, nagle tracąc dobry nastrój.
       - Dlaczego nie chcieli się zgodzić? - zapytała.
       - „Bo jesteś za młoda”, tak mi powiedzieli, dasz wiarę? - fuknęła.
       - Coś kręcą, przecież Zero poszedł na to spotkanie, a jest od ciebie młodszy o dwa lata - zauważyła Kao.
       - Nie, nie, to akurat w porządku, w końcu gość będzie naszym przyszłym prezesem.
       - Jakie jest twoje stanowisko w tej sprawie? - zapytała młodsza. - Mam na myśli ustanowienie Zero nowym szefem Związku - dodała.
       - Jestem jak najbardziej za, naturalnie - odparła, jakby to było oczywiste. - Wiem, ludzie mówią różne rzeczy, ale mi po prostu zależy na tym, by prezesem został ktoś niesamowicie silny, zdolny pokonać każdego, a także potrafiący podporządkować sobie resztę Stowarzyszenia - powiedziała. - A jestem pewna, że Kiryuu to umie. Co do jego zdolności, nie mam żadnych wątpliwości, w końcu każdy wie, że pokonał Rido Kurana. Niewielu jest takich, którzy potrafią zabić czystokrwistego i na dodatek wyjść z tego bez szwanku. No, tak konkretnie to oprócz niego nie ma NIKOGO takiego - rzekła. - A ty? Co myślisz na ten temat?
       - Dokładnie to samo co ty. - Kao uśmiechnęła się. - Ale jestem trochę zdziwiona tym, co powiedziałaś - przyznała. - Byłam przekonana, że będziesz stała na tym samym stanowisku co Takamiya-senpai.
       - Ależ Kaito myśli dokładnie to samo co my! - zaśmiała się Sayu. - Tylko nie daje tego po sobie poznać. - Puściła oko. - Wierz mi, znam go, jak nikt inny!
       - Jesteście parą? - zaciekawiła się Kaori.
       - Szczerze? Właściwie sama nie wiem. - Ponownie się zaśmiała. - Widzisz, to wygląda mniej więcej tak… Znamy się dosłownie od zawsze, wiemy o sobie wszystko. Znamy wszystkie swoje zalety i wady, potrafimy przewidzieć nawzajem swoje posunięcia i tak dalej. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, partnerami w pracy, towarzyszami broni… Niemal wszystko robimy razem, a przynajmniej to, co tylko się da. Kocham go oczywiście, on mnie też, ale nie wiem, czy to taki rodzaj uczucia, o który wszyscy nas posądzają.
       - Hm, czyli wychodzi na to, że nie jesteście parą, ale i tak wszyscy myślą, że ze sobą chodzicie? - domyśliła się Kaori.
       - Dokładnie! - przyznała Higoshi. - Kiedyś wyprowadzaliśmy ich z błędu, ale ponieważ i tak nikt nam nigdy nie wierzył, w końcu przestaliśmy zawracać sobie tym głowę.
       - Niezła historia! - wykrzyknęła szesnastolatka. Kilka osób spojrzało na nią ze zdziwieniem.
***
       - Tak, jest właśnie tak, jak pan powiedział - rzekł Kaname. - Pozycja lidera naszej społeczności może spaść na mnie, ale wrodzone cechy moich pobratymców mogą sprawić, że decyzja okaże się inna. Czy nie podobnie jest w waszym Związku, panowie? - spytał. - Prawdą jest, iż mamy ze sobą wiele wspólnego. Tyle że w niedalekiej przeszłości naszej społeczności zostało zadanych wiele ran, które teraz ropieją…
       - „Ran, które teraz ropieją”, co? - mruknął Touga. - Nie gadaj! Wciąż jesteśmy niesłychanie zajęci, a to, jak również te „ropiejące rany”, to tylko i wyłącznie skutek tego, co działo się w poprzednim wampirzym rządzie.
       - Naprawdę mi przykro, ale nie mogę nic na to poradzić - powiedział Kuran. - Jednakże, jakby na to nie patrzeć, zabijanie wampirów to wasza praca, czyż nie? Wasi przodkowie dawno, dawno temu byli tak zdeterminowani do tego, by zdobyć moc do wytępienia wampirów, że nawet poszli do przodka mojej rasy w celu uzyskania jej.
       - Uważasz więc, że w konsekwencji powinniśmy dbać o proces eksterminacji, by odpokutować za grzech naszych przodków?
       Kaname uśmiechnął się pod nosem, przymykając przy tym na chwilę oczy.
       - Przepraszam, moje słowa były niestosowne - odparł wreszcie. - Dyrektorze… - zwrócił się do Kaiena. - Nie, przepraszam: panie prezesie - poprawił się. - Yuuki ma się dobrze. Będzie później na przyjęciu, więc spokojnie będziesz mógł spędzić z nią trochę czasu.
       - Tak zrobię, dziękuję - odpowiedział Kurosu. - Przejdźmy więc do wniosków po spotkaniu. Nasze społeczności będą współpracować przez wzgląd na ideę koegzystencji ludzi i wampirów na wyższym niż niegdyś poziomie współpracy. Tak jak i przedtem, nie będziemy zabijać wampirów wyższych klas bez uzasadnionych powodów.
       - Jeśli tak, wierzymy, że współpraca ze Związkiem będzie najlepszym rozwiązaniem dla obu naszych ras, mając na względzie koegzystencję. Nasza rasa nie będzie zaś w niesłuszny sposób podejmować realizacji wiecznego snu, jeśli miałoby to stwarzać zagrożenie ludzkim życiom. Jednakże… Prawda jest taka, że do całkowitej „koegzystencji” droga wciąż jest daleka, gdyż my, wampiry, musimy przezwyciężyć najpierw naszą gwałtowną naturę i stać się innego rodzaju istotami, szczerymi i opierającymi swoje decyzje tylko i wyłącznie na zdrowym rozsądku.
       - Mam do ciebie jedno, ostatnie pytanie - rzekł Kaien, choć Kaname już powstał. - Sposób, w jaki rozwiązałeś problem Rady rok temu, był dość drastyczny. Jesteś pewien, że mimo tego wampirza populacja zaakceptuje cię jako swojego lidera? Przede wszystkim inni czystokrwiści?
       - W rzeczy samej - szepnął Kuran, po czym powoli zaczął odchodzić. Odwrócił jednak głowę w stronę Łowców. - Odpowiedź na to pytanie poznamy zapewne podczas balu, prawda?
       Wyszedł, a za nim podążyła reszta wampirów obecnych na spotkaniu.
***
       Kaori przerwała rozmowę z Sayuri, kiedy zobaczyła, że coś zaczyna się dziać.
       - Spotkanie się zakończyło - powiedziała cicho Higoshi. - Jestem bardzo ciekawa tego, jak im poszło - szepnęła.
       - Ja też - przyznała szesnastolatka.
       Sayu zaczęła się z uwagą rozglądać, wspięła się nawet na palce, by mieć lepszy widok. Nie ubrała butów na obcasie z tego samego powodu co Kaori - mogło się okazać, że trzeba będzie walczyć. Niebieskooka dopiero teraz zauważyła torebeczkę przypiętą do paska towarzyszki. Była pewna, że trzyma w niej łowieckie sztylety.
       - Chodź, tam są - rzuciła dwudziestolatka, łapiąc Kao za nadgarstek i bezceremonialnie ciągnąc ją za sobą.
       - Kto? - spytała głupkowato.
       - Kaito i Kiryuu - odparła prędko, przyspieszając kroku.
***
       - Zero - odezwał się nagle Kaito. - Czystokwiści… Wiem, jakim uczuciem ich darzysz. Chcesz ich pozabijać, czekasz tylko na dogodny moment - mówił cicho. - Ja też ich nienawidzę, tak samo jak ty. Czystokrwiści przemieniają ludzi w wampiry, zmuszając je do zgody lub robiąc to i bez niej - wycedził.
       - Kaito, ty… - zaczął Kiryuu. - Kiedy pokazałeś się w Akademii, byłem przekonany, że chcesz mnie zabić. Tak, jak niegdyś swojego starszego brata.
       - Och, wierz mi, Zero. Jeśli stanowiłbyś zagrożenie dla mnie lub kogoś innego, na pewno bez mrugnięcia okiem bym to zrobił.
       Podszedł do niego jakiś służący, zostawiając przy nim wielką walizkę.
       - Oto walizka, którą prosił pan dostarczyć po spotkaniu - powiedział, kłaniając się nisko.
       - Ach, dziękuję - rzekł młodzieniec, ruchem ręki odprawiając mężczyznę.
       Stał chwilę nieruchomo, a potem schylił się ku kufrowi. - No, no, koniec nudy.
       Takamiya uśmiechnął się pod nosem. Nucąc, zaczął otwierać walizkę.
       - Twoja cierpliwość została wynagrodzona. Możesz już wyjść - rzekł cicho.
***
       Aya odwróciła głowę w stronę drzwi, nasłuchując.
       - Bal chyba powoli się zaczyna - powiedziała.
       - Owszem - przytaknął Kage.
       - Nie idziemy?
       - Zaraz. Najpierw muszą się tam zjawić wszyscy Łowcy i zaproszona arystokracja. Dopiero potem przybywają czystokrwiści - wyjaśnił.
       - Rozumiem.
       - Aya-chan! - usłyszała nagle melodyjny głos, który natychmiast rozpoznała.
       Aya… „chan”?
       - Suzaku-san… - szepnęła lekko zdezorientowana. - Nie sądziłam, że spotkamy się przed przejściem do sali - rzekła.
       - Och, pójdziemy tam razem - powiedział olśniewającym tonem. Wyglądał co najmniej bosko. - Ale dlaczego dodałaś przyrostek „san”, skoro jesteśmy sami? - zapytał ze smutną minką skrzywdzonego księcia.
       - Żeby się nie zapomnieć przy tej całej śmietance towarzyskiej wampirzej społeczności - odparła. - Ty lepiej uważaj, żeby nie dodać do mojego imienia „chan”, gdy będziemy wśród czystokrwistych i arystokracji - dodała z uśmiechem.
       - Nie musisz się obawiać, każdy rodzaj gry mam opanowany do perfekcji.
       Podszedł do niej, pokłonił się w dostojny sposób i właściwym dla siebie ruchem ujął prawą dłoń osiemnastoletniej już dziewczyny, naturalnie składając potem na niej pocałunek.
       - To też swego rodzaju gra? - spytała z rozbawieniem.
       - Ależ nie! - obruszył się. - Uczucie, którym cię darzę i wszystko, co robię, a co jest z tobą w jakikolwiek sposób związane, jest najzupełniej szczere i prawdziwe - zapewnił poważnym tonem.
       Brunetka zarumieniła się mocno i odwróciła wzrok. Gdyby Zero usłyszał to, co przed chwilą powiedział młody Shoutou, najpewniej by się na niego rzucił.
***
       Łowczynie przedzierały się przez tłum, chcąc wreszcie dojść do kolegów. Kiedy były już całkiem blisko, Kaori nagle stanęła.
       Co tu, do jasnej cholery, robi Wakaba-san?!, wykrzyknęła w duchu, po czym wyprzedziła Sayuri i pierwsza dopadła młodzieńców.
       - Co to ma być?! - wykrzyknęła, uważając jednak, by nikt poza jej znajomymi tego nie usłyszał. - Co ona tu robi? - zapytała zagniewana, wskazując na koleżankę z klasy stojącą obok jakiejś walizki.
       - Ten kretyn… - zaczął Zero, okropnie rozgniewany.
       - Kaito… Rozumiem twoją nienawiść - odezwała się smutnym tonem Higoshi. - I w znacznej mierze podzielam twoje przekonania - zapewniła. - Ale przyprowadzenie tu ludzkiej dziewczyny na przynętę to już przesada, nawet jak na ciebie - rzekła spokojnie, ze smętną miną przypatrując się przyjacielowi.
       Yori nie słyszała ich rozmowy, rozglądała się wokoło, najpewniej szukając wzrokiem Yuuki, która jednak póki co jeszcze się nie pojawiła.
       - Dobra, Wakaba-san. Idź i poszukaj swojej przyjaciółki - zwrócił się do niej Takamiya.
       Kaori próbowała protestować, ale nikt jej nie słuchał. Sayuri w dalszym ciągu patrzyła ze smutkiem na Kaito. Zero zacisnął pięści, po czym złapał starszego kolegę za kołnierz.
       - Całkiem ci odbiło! - warknął.
       - No to mamy teraz bezbronną owieczkę na przyjęciu pełnym wilków - szepnął Takamiya, patrząc tępo przed siebie. - Już to widzę, jak oczy krwiopijców zmienią barwę na czerwoną…
       - Kaito… - zaczęła ponowne Sayu.
       - Jeśli którakolwiek z pijawek straci nad sobą panowanie i zaatakuje Wakabę, będziesz miał dostateczny powód do tego, by go zabić w zgodzie z zasadami Związku, Zero - powiedział młodzieniec, zwracając się do Kiryuu.
       Kaori spostrzegła, że osiemnastolatek wygląda na zamyślonego.
       Potem jednak wszyscy stracili zainteresowanie tym, co dotychczas robili, bowiem na scenie pojawili się Kuranowie. Kaname szepnął coś Yuuki do ucha. Ta podniosła wzrok i spojrzała po zgromadzonych. W końcu jej spojrzenie napotkało Zero.
       On też na nią patrzył.
       Kao zacisnęła pięści, patrząc to na niego, to na znienawidzoną Kuranównę.
***
       We trójkę powoli wyszli na korytarz. Suzaku prawie bez przerwy nawijał o czymś z radością, nie zapominając przy tym o oszałamiających manierach. Kage uśmiechał się pod nosem, a Aya szczerze się cieszyła, że ma obok siebie wesołą osobę, która pozwala jej choć na chwilę zapomnieć o stresie.
       - Właśnie, Aya-chan! - wykrzyknął nagle Shoutou, po czym nachylił się do niej i szepnął konspiracyjnym tonem - Wykorzystaj okazję i nazbieraj sobie dzisiaj nowych mocy - poradził jej.
       - Nie jestem pewna, czy potrafię to zrobić z własnej woli - przyznała.
       - Wystarczy, że się na tym skupisz. - Książę wzruszył ramionami. - To nic trudnego, naprawdę. A tak poza tym… Tak sobie myślę, czy nie moglibyśmy powymieniać się mocami, które dotychczas uzbieraliśmy?
       - Masz ich całe mnóstwo, a ja niewiele mogę ci zaoferować - odparła brunetka.
       - To nic, naprawdę! Po prostu bardzo korcą mnie woda, ogień i elektryczność.
       Puścił oko.
       - Skąd…
       - Potrafię wyczuć, jakie zdolności posiada dana osoba tylko jej dotykając - wyjaśnił szybko Suzaku. - Ty też się tego niebawem nauczysz - zapewnił.
       - Hm. - Aya zastanawiała się przez chwilę. Musiała przyznać, że propozycja wydawała jej się kusząca. - Zgoda - rzekła wreszcie.
       Wyciągnął przed siebie dłoń, a ona położyła na niej swoją. Skupiła się na tym, co chce zrobić i nagle poczuła, jak zalewa ją fala potęgi. Zrozumiała, jak silny jest Shoutou.
       - No i po wszystkim! - Chłopak uśmiechnął się.
       - Już? Ja też mam te moce?
       - Coś chyba poczułaś, prawda? - zapytał.
       - Poczułam ogromną siłę, jaką jesteś obdarzony - przyznała ostrożnie. - Ale nie było jakiegoś mrowienia czy czegoś podobnego, a tak właśnie było, gdy wcześniej przejmowałam czyjeś zdolności.
       - U mnie jest ich po prostu bardzo dużo. Ta fala mocy, którą poczułaś, to właśnie znak, że skopiowałaś sobie moje umiejętności - odparł. - Spokojnie, szybko nauczysz się je kontrolować. To kolejna zaleta ukończenia przemiany.
       Kage przysłuchiwał się temu, ale nic nie mówił.
       Zaczęli iść dalej.
       - Ależ niespodzianka, nie spodziewałam się zobaczyć was tak szybko - usłyszeli kobiecy głos.
       Odwrócili się.
       - Sara-san, miło cię widzieć! - zawołał Shoutou z olśniewającym uśmiechem. Pokłonił jej się w podobny sposób jak wcześniej Ayi i ucałował jej dłoń.
       - Suzaku-san, twoje maniery są jak zwykle całkowicie nienaganne - odparła kobieta. Miała niezwykle długie, pofalowane blond włosy.



       - Oczywiście. - Książę skinął głową.
       Czystokrwista przeniosła wzrok na jasnowłosego mężczyznę.
       - Kage-san, cieszę się, że znów się widzimy - powiedziała.
       - Ja również, Saro-san - zapewnił z delikatnym uśmiechem.
       - Ach, więc to jest twoja urocza córka! - fałszywie zachwyciła się wampirzyca, lustrując wzrokiem brunetkę. - Aya-san, czyż nie?
       - Dokładnie. - Szarooka zmusiła się do uprzejmego uśmiechu, ale coś jej zdecydowanie nie pasowało w nowo poznanej wampirzycy i nie był to jedynie fakt, że jest ona czystokrwistą. Problem polegał na czymś innym… Na tym, że czuć było od niej krew.
       - Pozwól, że oficjalnie ci się przedstawię, księżniczko - odezwała się znowu kobieta. - Sara Shirabuki. - Skinęła jej lekko głową.
       - Cieszę się, że mogę cię wreszcie poznać, Saro-san. Słyszałam o tobie wiele pochlebnych słów - powiedziała Aya.
       - Miło mi to słyszeć. Ale, ale, chyba czas na nas! - zawołała.
***
       Łowcy rozstawili się po sali, każdy przy jednej z kolumn znajdujących się od siebie w regularnych odstępach. Niebieskooka znała zaledwie kilku z nich.
       Kaori w dalszym ciągu zwracała uwagę tylko na Kuranów i Zero. Mina chłopaka nie zdradzała żadnych emocji. Kaname jak zwykle był spokojny, Yuuki z kolei wyjątkowo wyglądała całkiem ładnie i nawet dostojnie, co tak do niej nie pasowało, że blondynce chwilami trudno było powstrzymać śmiech.
       Kuranowie przeszli na środek sali. Wampiry z szacunkiem im się ukłoniły, wyprostowani pozostali tylko Łowcy.
       Wkurzające, pomyślała, patrząc jak pijawki płaszczą się przed parą, której ona sama szczerze nie znosiła.
       Arystokraci pozdrawiali Kuranów, zachwycali się Yuuki i zasypywali ją pytaniami. Ta z początku była porządnie oszołomiona i nie bardzo wiedziała, co ze sobą zrobić, w końcu jednak uśmiechnęła się delikatnie i zaczęła odpowiadać na wygodne pytania i grzeczności. Kao słyszała, że zwracają się do niej per „Yuuki-sama”, „siostra Kaname-sama”, „córka Juri-sama i Haruki-sama” albo… „wasza wysokość”. To ostatnie z jakiegoś powodu rozgniewało blondynkę.
       W końcu oprzytomniała i przypomniała sobie, że jest przecież w pracy. Zaczęła obserwować salę i zachowanie poszczególnych osób. Zauważyła, że inni Łowcy robią to samo.
       W oddali, najbliżej kolumny, przy której stał Kiryuu, spostrzegła Wakabę. Dziewczyna wciąż próbowała znaleźć Yuuki.
       Rany, Takamiya postąpił tak nierozważnie, przyprowadzając ją tutaj! Mam nadzieję, że nie wynikną z tego żadne kłopoty…
       Kilkoro wampirów zaczęło zaczepiać Yori i coś do niej mówić. Kaori przegryzła wargę - najchętniej ruszyłaby w tamtym kierunku, by coś uczynić, ale nie mogła tego zrobić. Musiała pozostać na swojej pozycji i „zareagować tylko w ostateczności”.
***
       - Przepraszam bardzo… - odezwała się Sayori. - Czy mogę przejść? - spytała uprzejmie.
       Zero uważnie ją obserwował. Przy sąsiedniej kolumnie stał Kaito i także patrzył w tamtym kierunku.
       - Ups, patrzą na nas! - rzekła jedna z wampirzyc. - Zapewne zastanawiają się, co zrobimy.
       - Myślę, że dla bezpieczeństwa tej młodej ludzkiej dziewczyny nie powinniśmy pozostawiać jej samej sobie, ale… - zaczął któryś wampir.
       - Wszystko w porządku, naprawdę - zapewniła Wakaba. - Chciałabym tylko przejść.
       - Minna… Nie ma potrzeby tak się tym interesować - rzekła spokojnie Sara Shirabuki, która nagle pojawiła się w tej części sali. - W końcu wszyscy zostaliśmy tu zaproszeni przez godnego zaufania gospodarza, Kaname-sama, czyż nie?
       Wokół rozległy się szepty, zaczęto z szacunkiem witać czystokrwistą, ale ona póki co nie zwracała uwagi na nikogo poza Yori.
       - Nie jesteś przestraszona? - spytała łagodnym tonem. - Ach, jakże odważną młodą osóbką jesteś! I jaką słodką! - dodała. - Próbowałaś przywitać się z gospodarzami przyjęcia?
       Z jakiegoś powodu nastolatka stała nieruchomo w miejscu, jak w transie patrząc na Sarę.
       - Jeśli chcesz… - Shirabuki stała już tuż przed uczennicą Akademii Kurosu. - Chętnie zaoferuję ci pomoc w spotkaniu się z nimi.
       Wyciągnęła rękę z zamiarem złapania dłoni dziewczyny, ale nie zdążyła tego uczynić, bo na posterunku zjawił się już Zero. Chwycił wampirzycę za nadgarstek.
       - Nie wolno ci ot tak sobie dotykać człowieka, czystokrwista - powiedział pozornie spokojnym tonem, ale w środku był bardzo wzburzony.
       - Kiryuu-kun, pomyliłeś się - odezwała się ludzka dziewczyna. - Ta osoba chciała tylko…
       - Więc to naprawdę ty, Yori-chan! - Yuuki przepychała się przez tłum i biegła właśnie w stronę zbiegowiska. - Wszystko w porządku? - spytała, gdy znalazła się już na miejscu.
       - Yuuki! - Wakaba uśmiechnęła się. - Ze mną dobrze, naprawdę - zapewniła. - Ta osoba chciała mi pomóc dotrzeć do ciebie, ale…
       Szatynka spojrzała na Zero. Powoli podeszła do niego i położyła dłoń na jego ręce.
       - Czy mogę prosić o to, byś ją puścił? - zapytała uprzejmie, ale z powagą. - Sara-san jest jednym z naszych szlachetnych gości - dodała.



       Choć na ułamek sekundy Kiryuu poczuł tęsknotę, szybko się opanował. Gołym okiem widać było, że osoba stojąca obok to nie ta Yuuki, która była niegdyś jego przyjaciółką. To była tylko czystokrwista wampirzyca, niczym nieróżniąca się od Sary czy Kaname.
       - Nie dotykaj mnie - powiedział chłodno.
       Yuuki spuściła wzrok, ale nie cofnęła ręki.
       - Nie przestanę, póki nie puścisz Sary-san - oznajmiła, patrząc gdzieś w bok.
       Zero puścił przegub Shirabuki, w zamian chwytając nadgarstek Yori.
       - Rusz się, Wakaba-san - polecił. - Już się z nią zobaczyłaś, więc to by było na tyle - rzucił, ciągnąc za sobą nastolatkę.
       - Yuuki! - zawołała jeszcze Sayori. - Cieszę się, że teraz wiem, że u ciebie wszystko w porządku!
***
       - Yare, yare… Cóż za smacznie wyglądająca osóbka, czyż nie? - wyszeptała do Yuuki Sara.
       Aya przyglądała się i przysłuchiwała całemu zajściu z boku. Wraz ze swymi towarzyszami stała tuż przy wejściu. Z powodu zamieszania nikt ich od razu nie zauważył.
       - Przestań, proszę - odparła Kuran. - To przyjaciółka.
       Shirabuki uśmiechnęła się łagodnie.
       - Oczywiście - odparła. - Przepraszam - rzekła, po czym zwróciła się do ogółu. - Minna… Słyszeliście - ten człowiek to przyjaciel, więc nie wolno go dotykać - powiedziała, a potem znów odezwała się do Yuuki. - Swoją drogą, to przyjemność spotkać cię wreszcie, Yuuki-san. Jestem Sara Shirabuki - przedstawiła się jej. - Mam szczerą nadzieję, że staniemy się dobrymi przyjaciółkami - oznajmiła, a Aya wyczuła w jej głosie fałsz. - Po tym wszystkim… Zostało nas, czystokrwistych, niewielu.
       Pożegnała się potem.
       Goście stracili już zainteresowanie Sarą Shirabuki, pozwalając jej poszukać Kaname. Przy Yuuki z kolei zatrzymał się na chwilę Hanabusa Aidou, mówiąc coś do niej.
       Ciekawa jestem, czy Kaori już go widziała, zastanawiała się brunetka.
       - Chodźmy - zadecydował Kage, wyrywając córkę z zamyślenia.
       - Uhm. - Skinęła głową.
       - Głowa do góry, będzie dobrze! - szepnął jej na ucho Suzaku.
       Uśmiechnęła się do niego w podzięce.
       Uczyniło się spore zamieszanie. Goście wykrzykiwali z zachwytem „Suzaku-sama!”, „Kage-sama i jego czcigodna córka!”, „Och, czyż to nie nasza nowa księżniczka?” i tym podobne.
       Aya z całej siły starała się zachować spokój. Cieszyła się niezmiernie, że ma przy sobie ojca i nowego przyjaciela, nie wiedziała bowiem, co by zrobiła, gdyby była sama. Wcześniej znalazła też wzrokiem miejsce, w którym stała Kaori. Jej obecność na sali także ją pokrzepiała.
       Nowoprzybyli odpowiadali uprzejmie na pozdrowienia. Otoczono ich ze wszystkich stron, przez co brunetka z opóźnieniem zauważyła, że zmierza ku nim Kaname. Zaszczyciłaby go chłodnym spojrzeniem, ale zamiast tego uśmiechnęła się delikatnie.
       - Dawno się nie widzieliśmy, „Aya-san” - przywitał się spokojnie Kuran.
       - Owszem, „Kaname-san” - odparła takim samym tonem.
       Kaname powitał też Kage i Suzaku. Potem, korzystając z zamieszania, podszedł na tyle blisko szarookiej, że mógł przemówić do niej szeptem.
       - Ciekaw byłem, jaką decyzję podejmiesz, gdy nadejdzie czas - powiedział.
       - Nie można pozostać w cieniu, jeśli chce się coś zmienić - odparła.
       - Zmiany… Dużo ich teraz się poczyniło w naszym świecie - rzekł.
       - I wiele jeszcze przed nami.
       Zbyt wiele osób zainteresowało się Ayą. Dziewczyna musiała spędzić trochę czasu z arystokracją, z delikatnym uśmiechem wysłuchując ich pochlebstw, a w duchu myśląc tylko o tym, jakie to wszystko było żałosne.
***
       Zero przedzierał się przez ogromną salę balową, wciąż ciągnąc za sobą Yori.
       - Kiryuu-kun! - zawołała po raz kolejny Wakaba. - Czy naprawdę jest coś złego w tym, że chcę przez moment porozmawiać z Yuuki?
       - Kobieta, która oferowała ci pomoc… - zaczął, nawet się nie odwracając. - Ona… lekko poczuła woń świeżo rozlanej krwi - wydusił w końcu.
       Wiedział o tym, bo sam to wyczuł. Był pewien, że najczulsze na zapachy wampiry również to poczuły.
       - Kiryuu-kun! - powtórzyła z uporem dziewczyna. - Oni może i wydają się przerażający, ale myślę, że nie musimy się aż tak strzec i być równie mocno nieufnymi wobec tych osób.
       - Ta młoda ludzka dziewczyna ma rację - poparł ją przypadkowy arystokrata. - Wszyscy tu jesteśmy dżentelmenami.
       Zero spojrzał na niego wilkiem.
       - Uch, jaki przerażający - mruknął wampir.
       Kiryuu pokręcił tylko głową i zaprowadził Yori do Takamiyi.
       - Wakaba, zostań przy Kaito. Nie ruszaj się stąd! - rozkazał jej.
       Dwudziestodwulatek stał znudzony, oparty o kolumnę.
       - Więc nie bierzesz mojej przynęty - stwierdził oczywistość. - Mimo że aż kipisz od żądzy zabicia ich.
       - Jestem przyzwyczajony do wystawiania mojej cierpliwości na próbę - odparł chłodno Zero.
       - Hej, Kiryuu, Wakaba!
       Osiemnastolatek odwrócił głowę i zobaczył zbliżającego się ku nim Aidou.
       - Kopę lat! - zawołał blondyn. - Mogę prosić waszą dwójkę o jakąś godzinkę czasu? Kaname-sama życzy sobie, byś poszła spotkać się z Yuuki-sama - oznajmił Yori.
       - Aidou-senpai… Czy to na pewno w porządku? - spytała.
       - Czemu po prostu nie pójdziesz? - zapytał z uśmiechem Kaito. - Twoja przyjaciółka to mała „królewna” Kuran, czyż nie? Mam przeczucie, że to dobra dziewczyna. Nic, poza lwiątkiem, jak na razie. W porządku, idź! - rzekł, popychając ją lekko. - Zero będzie tam z tobą, więc wszystko będzie ok! - zapewnił, ponaglając ją.
       - Ach… No dobrze…
***
       Nēsan dobrze sobie radzi, zauważyła z ulgą Kaori.
       Kaname oddalił się już od Ayi i rozmawiał najpierw z Akatsuki Kainem, potem z Seiren, a na koniec z czystokrwistą Sarą.
       Dziewczyna stwierdziła, że zaczyna jej się nudzić.
***
       Kaien przyglądał się przyjęciu z jednego z balkonów, z których rozciągał się widok na salę balową. Za nim stał Takuji Jinmu.
       - Przepraszam za kłopot, Kain-kun - odezwał się do Akatsukiego. - I dziękuję. Zabiorę ci tylko chwilkę czasu, a potem się zmywam - zapewnił. Jego wzrok powędrował w dół. - Ale naprawdę… Pomyśleć, że nadszedł dzień, w którym będę potrzebował zgody na zobaczenie swojej przybranej córki…
       - Dyrektorze, proszę zrozumieć obecną sytuację… - odparł wampir. - Dobrze, jeśli to wszystko, pozwól, że cię opuszczę. Jesteśmy dziś bardzo zajęci z powodu tego, co się dzieje.
       - Jinmu-kun, musimy iść! - zawołał nagle Kurosu.
       - Coś się stało? - spytał Akatsuki.
       - Tak… Jeden z Łowców zniknął, więc… - Nie dokończył, tylko zerwał się biegiem i podążył za oddalającym się już Takujim.
***
       - Kiryuu, już prawie jesteśmy - odezwał się Aidou. - To ten pokój.
       - Nie mam zamiaru tam wchodzić - oznajmił spokojnie Zero. - Eskortowałem tylko Wakabę - dodał, po czym zostawił Hanabusę i Yori.
       - Spodziewałem się, że może powiedzieć coś w tym stylu - usłyszał jeszcze głos blondyna. - Chodźmy.
       Osiemnastolatek oddalił się trochę, po czym oparł o ścianę korytarza.
       Mam dość, stwierdził.
       I wtedy po raz kolejny tej nocy poczuł zapach krwi.
***
       Aya drgnęła.
       Krew… Znowu… Coś się musiało stać…
       Zerknęła w stronę ojca. Z jego miny wyczytała, że on również to poczuł. Przeniosła wzrok na Suzaku. Chłopak zbliżał się do niej.
       - Dzieje się tu coś bardzo niedobrego - powiedział, krzywiąc się.
       - Trzeba dowiedzieć się, co się dzieje… - mruknęła brunetka.
       - Nie możemy sobie tak po prostu wyjść - zaprzeczył Shoutou.
       - Och, czyli czystokrwiści nie mogą jednak wszystkiego? - zapytała chłodno, przeszywając księcia wzrokiem.
       - Heh. - Uśmiechnął się pod nosem. - Chodźmy.
***
       Zauważywszy, że kilka osób dziwnie się zachowuje, Kao poczuła niepokój. Spostrzegła też, że Aya i Król Mroku dokądś się razem wybierają… Zero nigdzie nie było, podobnie jak Yuuki i Yori…
       Och, rany! Kaori dyskretnie tupnęła nogą, po czym pognała w ślad za siostrą.
       Wybiegła z sali, nie zważając na ciekawskie spojrzenia niektórych wampirów.
       Za zakrętem pierwszego korytarza prawie wpadła na onēsan.
       - Gomen, nēchan! - zawołała.
       - Co ty tu robisz? - spytała Aya. Wyglądała na zdenerwowaną.
       - Coś się stało, prawda?
       - Owszem, ale nie powinnaś się w to mieszać - odparł Suzaku. Blondynka posłała mu gniewne spojrzenie. - Nie mówię tego ze złośliwości - powiedział wtedy. - Chodzi o to, że najpewniej stało się coś naprawdę złego i być może nie powinnaś tego oglądać.
       - Nie jestem małą dziewczynką - zaprzeczyła. - Zniosę wszystko, więc może wreszcie ruszymy dalej? - zapytała ze zniecierpliwieniem.
       Shoutou wzruszył ramionami. We troje poszli dalej.
       W pewnym momencie Aya zauważyła w oddali Kiryuu. Szybko do niego podbiegła.
       - Zero! Co się stało? - spytała.
       Spojrzał na nią ze smutkiem.
       - Chodź - powiedział cicho, po czym pociągnął ją za sobą do pomieszczenia, przy którego otwartych drzwiach stali. Kaori i Suzaku weszli za nimi.
       Pokój był pełen krwi, a tam, gdzie było jej najwięcej, leżała martwa osoba. To była Łowczyni, jedna z tych osób, które patrolowały nie salę balową, lecz resztę posiadłości. Ubrana była zwyczajnie, w spodnie, wygodną bluzkę i marynarkę. W prawej ręce trzymała łowiecki nóż, który wbiła sobie prosto w serce.
       Kaori patrzyła na martwą postać szeroko otwartymi oczami.
       Aya zakryła sobie usta dłońmi. Była na tyle przerażona, że nie zwróciła nawet uwagi na głód, jaki ją dopadł.
       Zero, Suzaku i Kaien wyglądali na smutnych i zatroskanych.
       Do pokoju wbiegła nagle Sayuri. Na progu próbował ją przed tym powstrzymać Kaito. Przytrzymywał ją za nadgarstek, a ona usilnie starała się wyrwać. W końcu jej się to udało, z czego natychmiast skorzystała - podbiegła do martwej dziewczyny. Nienaturalnie blada, upadła na kolana.
       - Kiyoko… - wyszeptała.
       Zebrani patrzyli na to z żalem w oczach. Takamiya podszedł do przyjaciółki, pomógł jej się podnieść i przytulił ją mocno do siebie, próbując dodać jej tym samym otuchy.
       - Co tu się stało…? - spytała cicho Yuuki, która pojawiła się nagle w progu pomieszczenia.
       - Och, Yuuki! - odezwał się Kaien. - Eeto… Lepiej nie podchodź bliżej, żeby sukienka ci się nie pobrudziła - palnął, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
       Kuran powtórzyła pytanie, stojąc oniemiała wciąż w tym samym miejscu.
       - Doprawdy godne pożałowania - szepnął Kurosu. - Najwyraźniej jeden z naszych Łowców znalazł się w sytuacji, w której jedynym wyjściem, jakie mu pozostało, było odebranie sobie życia za pomocą własnej broni - rzekł, patrząc ze smutkiem na zakrwawioną Łowczynię. - A tu, widzisz…? Powoli zamienia się w popiół, począwszy od koniuszków palców. A także…
       - Na jej szyi można zobaczyć ślady - wtrącił Zero, nawet się nie odwracając, tylko wciąż spoglądając na kilka lat starszą od siebie dziewczynę, która sama zakończyła swój żywot. - Tam, gdzie została ugryziona przez wampira - dodał jeszcze.
       Boże… To… To mogłam być ja, z przerażeniem uświadomiła sobie Kaori. Poczuła ogromną potrzebę przytulenia się do kogoś.
       Yuuki z kolei widocznie drżała.
       - Ja… - odezwała się. - Na pewno znajdę tego, kto to zrobił - oświadczyła.
       - Trzymaj się od tego z daleka - powiedział chłodno Zero, nie zaszczycając jej wciąż ani jednym spojrzeniem. - To nie zabawa.
       - Wiem to! - krzyknęła. - Nie jestem już Yuuki Kurosu, która nie ma pojęcia o świecie i która nie może niczego zrobić. Jeśli coś… Jeśli stało się coś złego, to ja… Podejmę odpowiednie działania, by chronić ukochane osoby. Definitywnie.
       - Yuuki.
       Na scenie pojawił się Kaname. Sayu nagle podniosła zwieszoną dotychczas głowę, a jej pełne łez oczy wyrażały czystą nienawiść. Spojrzenie Kaito było podobne. Czystokrwisty nie zwrócił jednak na to uwagi, spoglądał tylko na swą ukochaną.
       - Powinnaś była wrócić do pokoju, zanim zapach krwi na ciebie wpłynął - pouczył ją spokojnym tonem.
       - Ale… Przyjęcie już… - próbowała coś powiedzieć.
       - Zważywszy na okoliczności - odezwał się znowu Kiryuu i tym razem spojrzał na znienawidzone osoby - ta cała farsa z przyjęciem jest już chyba skończona… Kuran.
       Przez chwilę spokojnie mierzyli się wzrokiem. Potem Kaname zabrał ze sobą Yuuki. Higoshi patrzyła na nich tak długo, aż zniknęli na korytarzu.
       - Kuso… - przeklęła cicho. - Ja… tego tak… nie zostawię - wycedziła.
       - Sayu-chan, spokojnie - poprosił Takamiya. - Przyjdzie czas na zemstę. - Jego oczy groźnie zabłysły. - Tymczasem chodźmy już, nic tu po nas. Inni się tym zajmą, nie powinnaś tu dłużej zostawać. Ty też, Mistui.
       Kao jak w transie przeniosła wzrok z martwej Łowczyni na swoich kolegów po fachu. Potem popatrzyła na ojca.
       - Idź z nimi, Kao-chan. My się tu wszystkim zajmiemy - powiedział czułym tonem Kaien. - Nie martw się tym, zgoda? - Uśmiechnął się lekko, ale widać było, że z trudem mu to przyszło.
       Skinęła głową. Rzuciła jeszcze przelotne spojrzenie siostrze, po czym wyszła z pomieszczenia wraz z Sayu i Kaito.
       - Aya-chan, my też lepiej już pójdźmy. Kage-san na pewno się martwi, a to jest, jak mniemam, sprawa Łowców, a nie nasza - rzekł Suzaku.
       Nastolatka spojrzała na Zero. Zrobiło jej się jeszcze smutniej, gdy tak patrzyła na jego smętny wyraz twarzy. Podeszła do niego i delikatnie pogładziła dłonią jego policzek.
       - Przykro mi - szepnęła.
       - W porządku - odparł cicho, ujmując jej rękę i powoli ją odsuwając. - Shoutou ma rację, powinniście już iść.
       - Na pewno?
       - Uhm.
***
       Ledwie wyszła z pokoju, zatrzymała się wpół kroku. Kilka metrów od niej stał nie kto inny jak Hanabusa. W oddali znikali natomiast Kuranowie i Yori Wakaba.
       Serce Kaori przyspieszyło, a ona sama poczuła, że się poci. Nagle zalała ją fala wspomnień dotyczących chwil spędzonych z blondynem, który był przecież jej pierwszą miłością. Ukradkowe spojrzenia, randki, zakazane pocałunki i moment, w którym ją ugryzł, gdy skaleczyła się kolcem róży…
       Stała nieruchomo, jedną dłoń przyciskając do piersi.
       Młodzieniec wyczuł ją i odwrócił się.
       Jego spojrzenie…
       - Aidou-senpai… - wyszeptała na tyle cicho, że człowiek by tego nie usłyszał.
       - Kao…chan.
       Wpatrywała się w jego lekko rozchylone usta. Nie bardzo wiedząc, co robi, pokonała biegiem dzielącą ich odległość i mocno przytuliła się do wampira.
       - To... To, co się stało… - jąkała się. - To jest straszne…
       Objął ją w pasie i przycisnął do siebie delikatnie.
       - Owszem - potaknął. - Przykro mi, że po tak długiej rozłące spotykamy się w takich smutnych okolicznościach.
       Podniosła głowę i spojrzała na tego, którego niegdyś kochała. Wciąż był dla niej ważny, wiedziała o tym, ale było to już nieco inne uczucie niż kiedyś.
       - Tęskniłam za tobą - przyznała szczerze. - Nie dawałeś znaku życia, a przecież jesteśmy przyjaciółmi.
       - Przepraszam, Kao-chan. Ale to wszystko, co się wydarzyło… I obecna sytuacja… To trudne.
       - Wiem - zapewniła. - Nie mam do ciebie żalu. Po prostu… czasami brakuje mi twojej obecności gdzieś w pobliżu.
       - Mnie też ciebie brakuje - powiedział cicho, patrząc uważnie w jej błękitne oczy. - Nawet nie wiesz jak bardzo.
       - Kao-chan.
       Blondynka odwróciła się gwałtownie. Z pokoju wyszli właśnie Aya i Suzaku. Brunetka patrzyła na nią smutnym wzrokiem.
       - Gomen - rzucił Aidou, oddalając się powoli. - Zobaczymy się jeszcze kiedyś - zapewnił.
       - Uhm - mruknęła Kaori, czując, jak do jej oczu napływają łzy. Z powrotem odwróciła się w stronę siostry i Króla Mroku. - Nie wspominaj o tym Ichiru, nēsan, sama mu powiem. To było tylko przywitanie po roku rozstania - oznajmiła na wszelki wypadek.
       - Wiem - potaknęła osiemnastolatka. - Ale dogoń lepiej Higoshi i Takamiyę. Trzymaj się ich i rób, co ci każą. Ja idę z Suzaku do sali, by zobaczyć się z ojcem. Spotkamy się w Akademii.
       - Hai, nēsan - szepnęła blondynka, po czym rzuciła się biegiem w stronę, w której odeszli Sayu i Kaito.
       Aya przymknęła na chwilę powieki i westchnęła.
       - Dobrze się czujesz? - spytał z troską Shoutou.
       - Uhm.
       Skinęła głową, ale dopiero teraz uświadomiła sobie, jak bardzo jest spragniona. Zapach i widok krwi niedobrze na nią działał, a od dość dawna żywiła się tylko i wyłącznie tabletkami.
       Rozpoczęli drogę przez długi korytarz. Dziewczynie coraz ciężej się jednak oddychało. Wyrzucała sobie, jaka była głupia, że nie wzięła ze sobą choćby jednego opakowania tabletek krwi.
       Nie zauważyła, że książę nagle się zatrzymał i dlatego tym bardziej się zdziwiła, gdy złapał ją za przegub. Odwróciła się ze zdumieniem.
       - Co robisz? - zapytała.
       - Nie wmawiaj mi, że wszystko jest w porządku, przecież widać, że czujesz głód - powiedział spokojnym tonem, ale w jego oczach mieniących się tyloma barwami dostrzec można było szczerą troskę. - Nie posiadam tabletek, ale jeśli chcesz, możesz się napić. - Wskazał na swoją szyję. Brunetka szeroko rozwarła oczy, brwi uniosły się do góry. - Od wypicia mojej krwi nic ci się nie stanie, co innego, gdybym to ja cię ugryzł. Ale nie chcesz stać się „prawdziwym” czystokrwistym, w przeciwnym bądź razie poprosiłabyś o to Kage-san lub mnie.
       Przełknęła ślinę na myśl o cudownie pokrzepiającym i życiodajnym płynie koloru szkarłatu. Za wszelką cenę próbowała się jednak opanować.
       - Nie - rzekła tylko, ale jej głos zadrżał.
       - Jesteś masochistką czy to ze względu na Kiryuu? - spytał poważnie. Nie odpowiedziała, więc kontynuował. - To przecież nie jest zdrada ani nic w tym rodzaju, tylko zaspokajanie podstawowej wampirzej potrzeby. Co w tym złego?
       - Po prostu nie chcę i tyle - szepnęła. - Puść mnie, proszę.
       Chwilę się wahał, ale w końcu spełnił jej prośbę. Stali przez moment w milczeniu, po czym dziewczyna odwróciła się i powoli zaczęła iść dalej.
       - Najmocniej przepraszam, jeśli moja propozycja cię uraziła, Aya-chan - odezwał się znów Shoutou, idąc już obok niej.
       - Nie szkodzi - mruknęła, opierając się pokusie stanięcia i rzucenia się na kolegę w celu zaspokojenia pragnienia. - Suzaku, mówiłeś, że wiele osób daje ci swoją krew. Ale powiedz, czy któraś z nich całkowicie zaspokaja twój głód?
       - Naprawdę zaspokoić go może tylko krew osoby, którą się kocha, chyba o tym wiesz, prawda? - Gdy skinęła głową, ciągnął - Krew mojej matki działa w ten sposób, ale od pięciu lat nie miałem okazji się nią posilić.
       - Dlaczego? - spytała ze zdziwieniem nastolatka.
       - Jest obecnie w trakcie snu. Ma trwać pięćdziesiąt lat, więc pozostało jej jeszcze czterdzieści pięć. - Wzruszył ramionami. - Za to jej brat, a mój wujek, Isaya, niebawem się obudzi po śnie trwającym pół wieku. Wreszcie go poznam. - Wyszczerzył zęby. - Ciekaw jestem, jak zareaguje na moją obecność. Matka twierdziła, że wszystko będzie w porządku, bo to dobra osoba, a ja jej wierzę, więc myślę pozytywnie - oznajmił. - Oprócz mamy jest jeszcze pewna osoba, ale nie sądzę, bym w najbliższym czasie dostał od niej choć kropelkę.
       Przeszył Ayę spokojnym spojrzeniem, na co ona spuściła wzrok.
       Po kilku minutach niesamowicie wolnego marszu dotarli wreszcie do sali balowej. Niektórzy goście z ociąganiem się zbierali, inni wyszli już chwilę temu. Wśród tłumu Aya dostrzegła jasną czuprynę Hiou. Podbiegła do niego, a kilka osób przyjrzało się temu, podziwiając niesamowitą grację, z jaką poruszała się ich nowa „księżniczka”.
       - Ojcze… - zaczęła.
       - Wiem, co się stało - odparł szybko. - Ty z kolei nie znasz jeszcze całej prawdy. - Mówił na tyle cicho, że tylko ona go słyszała. Skojarzyło jej się to z jedną ze scen swojego wczesnego dzieciństwa. - Zginął tu jeden z zaproszonych czystokrwistych, Masujiro Ouri - wyznał.
       Serce Ayi zwolniło.
       Tego już za wiele… Młoda Łowczyni i czystokrwisty, na dodatek ostatni z rodu Ouri? Co tu się właściwie wydarzyło? I… do czego zmierza ta chora gra?






***
   No i po balu. xP Gomen za kiepską jakość zeskanowanych rysunków… :/ Na żywo wyglądają nieco lepiej. xD A tak w ogóle to wystarczy na nie kliknąć, by powiększyć. ;)
   Jak już wcześniej wspominałyśmy, w sobotę rozdziału nie będzie. Kolejna nowość, „Nauczyciel”, za tydzień. Z góry uprzedzamy, że będzie to „krótki” dodatek. Cóż, musicie to jakoś przełknąć, nie każdy rozdział będzie tak długaśny jak lubicie. ;)
   Dziękujemy wszystkim za wsparcie i za to, że w nas wierzycie. ;*
   A co do aktualności innego rodzaju… Pojawiły się streszczenia tomu XIII i XIV, a także „okładki” kolejnych tomów (nie ma ich tylko w tomie XI i XV).
   W ciągu ostatnich kilku dni wyprodukowałyśmy dwa rozdziały… Ale trzeba przyznać, że raczej mozolnie nam to idzie. Zbyt wiele spraw musimy jeszcze obmyślić. No trudno. Trzy rozdziały jeszcze macie. xD
   Ja ne!
[wpis z dnia 22.09.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz