Hanabusa westchnął ciężko, po raz kolejny próbując wyrzucić z
myśli obraz Kaori Mitsui. Jak to się stało, że tak bardzo polubił ludzką
dziewczynę?
Rany, powinienem teraz
myśleć o czymś zupełnie innym!, zdenerwował się w duchu.
Ostatni z rodu Ouri został zabity…
Nikt nie mógł jeszcze w to uwierzyć i trudno było się otrząsnąć.
Łowcy z kolei byli wściekli, bo stracili kogoś ze swoich szeregów. Wyglądało to
na samobójstwo, ale oni nie byli tego pewni. Będą drążyć tę sprawę, aż odkryją
prawdę.
Aidou spojrzał na zmartwioną minę Yuuki i pozornie spokojną twarz
Kaname.
Ciekawe,
o czym teraz myślą…?
Oddalali się właśnie od rezydencji, w której odbyło się spotkanie
i niedokończone przyjęcie. Młodzieniec spojrzał za samochodową szybę - noc była
chłodna i ponura, idealnie oddawała nastrój dzisiejszych wydarzeń.
Chłopak był jednak na siebie trochę zły. Sprawa Ouriego powinna
stać na pierwszym miejscu, ale dla niego większe znaczenie miał fakt, że po
roku rozłąki spotkał Kao… Zamienił z nią raptem kilka słów, ale kiedy ona tak
nagle go przytuliła, nie mógł się powstrzymać, by nie zrobić tego samego. Przez
moment mógł wdychać jej zapach i patrzyć na te oczy barwy nieba czy oceanu…
Stoop!, nakazał sam
sobie. Wystarczy…
To nie pierwszy raz, kiedy tak mocno odczuwał tęsknotę za nią. Wtedy,
gdy rok temu musiał się z nią pożegnać… I jeszcze świadomość, że zostawia ją w
Akademii Kurosu, by zaznała szczęścia u boku innego…
Mimo wszystko pragnął, by Kaori została taką samą, pogodną i
silną dziewczyną, jaką była. Robił więc dobrą minę do złej gry i z całej siły
starał się wbić sobie do głowy, że zostają tylko przyjaciółmi i już nigdy nie
będzie między nimi niczego więcej. A na końcu, gdy chciała poruszyć temat
Ichiru Kiryuu, przerwał jej i rzucił kilka ciepłych słów. „Mną się nie przejmuj.
I bądź szczęśliwa”, tak zakończył tę rozmowę. To było ostateczne pożegnanie.
Kaname zabrał ze sobą Yuuki, a wraz z nimi podążyła Seiren.
Reszta Nocnej Klasy została pozostawiona samej sobie. Rima i Senri postanowili
poszukać Takumy, z kolei on sam, jego kuzyn oraz Ruka zdecydowali, że po
odwiedzinach u swoich rodzin rozpoczną poszukiwania miejsca, w którym
przebywali Kuranowie.
Chłopak długo musiał sobie przyswajać informację, że ta
głupiutka, ludzka dziewczyna, Yuuki Kurosu, to tak naprawdę czystokrwista
wampirzyca, na dodatek młodsza siostra Kaname. Obawiał się, że nie będzie już
mógł pozwalać sobie na droczenie się z nią, ale poza tym, że od czasu do czasu
(przede wszystkim w obecności Kaname) musiał zwracać się do niej z szacunkiem,
niewiele się zmieniło.
Hanabusa, Akatsuki i Ruka wsiedli do pociągu (oczywiście
zasiadając w pierwszej klasie), którym mieli dojechać w pobliże swoich
posiadłości.
W trakcie jazdy trochę rozmawiali.
- Jeśli komuś z nas
udałoby się złapać Seiren, nie byłoby problemu z wydobyciem informacji o tym,
dokąd udał się Kaname-sama - powiedziała w pewnym momencie Souen. Spokojnie
wpatrywała się w krajobraz za oknem, podpierając brodę na ręce.
- Mam już dość tych
uszczypliwych uwag - zirytował się odrobinę Aidou. - Tyle się wydarzyło… To
logiczne, że zlikwidowano Nocną Klasę, a nim się obejrzałem, Seiren już nie
było - wyjaśnił po raz kolejny. - A tak w ogóle, to wiemy, co nas teraz czeka,
więc możemy się póki co trochę odprężyć. Wpadniemy odwiedzić nasze rodziny, a
potem od razu ruszamy na poszukiwania Kaname-sama i Yuuki Kurosu. Kuran, znaczy
się.
- Tak… - Długowłosa
wampirzyca uśmiechnęła się lekko, ale po chwili znów z zamyśleniem patrzyła za
okno. - Ale… gdyby dał nam jasno do zrozumienia, że sam sobie poradzi, to nie
musielibyśmy się teraz tak martwić - rzekła, zaprzątając sobie myśli Kaname.
- Jak możesz mówić
coś takiego? - oburzył się trochę blondyn, zakładając ręce na ręce. - Nie no,
doprawdy!
- Hej, Akatsuki… -
zwróciła się do Kaina Ruka. - Jeszcze ci nie powiedziałam… Rozmawiałam z
Kaname-sama, a on w piękny sposób odrzucił moje uczucia.
Aidou udawał, że z zainteresowaniem ogląda krajobraz za oknem.
- Uhm - mruknął jego
kuzyn.
Niebieskooki westchnął dyskretnie. Akatsuki od dzieciństwa kochał
się w Ruce, z kolei ta nie widziała świata poza Kaname. Hanabusa z początku był
niezadowolony z tego, że wszyscy darzą Kurana takim uwielbieniem, ale ani się
obejrzał, a sam też był mu już oddany całym sercem. Uważał go za przyjaciela,
tak samo jak jego towarzysze. Czystokrwisty był jednak zamknięty w sobie i tak
naprawdę nigdy nie powiedział wprost, czy uważa tę grupę za swoich przyjaciół.
Oni byli jednak pewni, że tak właśnie jest.
- Właśnie, właśnie! - wykrzyknęła nagle Souen, powracając do
poprzedniego tematu i tym samym wyrywając kolegę z zamyślenia. - Nie możemy
zostawić Kaname-sama samego. Nie wydaje wam się, że mógłby wtedy sobie nie
poradzić?
- Hm… - zastanawiał
się przez chwilę Aidou, aż w końcu z powagą pokiwał twierdząco głową. Wtedy
wampirzyca spojrzała w stronę Kaina.
- Ty też tak
myślisz, Akatsuki? - spytała.
- No… - ociągał się.
- Wydaje mi się, że rozumiem twoje uczucia - rzekł w końcu.
- Właśnie! -
ucieszyła się dziewczyna. - Bez naszego zdrowego rozsądku jego szanse nie
wyglądałyby tak dobrze!
- Chwileczkę, Ruka -
przerwał jej Hanabusa, przybierając nagle surowy ton. - Czy Rada nie tłumaczyła
się przypadkiem podobnymi wymówkami, by przejąć potem kontrolę nad Kaname-sama?
Przez kilka sekund długowłosa patrzyła na przyjaciela, lekko
oniemiała. Potem spuściła wzrok.
- My jesteśmy inni -
odpowiedziała cicho. - Nie potrafię tego wyjaśnić, ale… - Zawahała się. -
Myślę, że byłoby wspaniale, gdyby Kaname-sama zaczął nas traktować jak swoich
najbliższych przyjaciół! - rzekła z uśmiechem.
W swojej rodzinnej posiadłości Aidou nie miał zbyt wiele czasu
dla ciebie. Wszyscy co rusz wypytywali go o to, co się stało. Kiedy w końcu
udało mu się znaleźć wolną chwilę, zaszył się w swoim pokoju.
Tam znów dopadły go myśli nie o strasznych wydarzeniach, których
był świadkiem, lecz o małej istotce, która również brała w tym wszystkim udział
i dzielnie walczyła, choć była tylko człowiekiem, na dodatek takim, który
dopiero od niedawna znał prawdę o otaczającym go świecie.
Przypomniał sobie promienny uśmiech Kao, a także chwile, w
których się rumieniła. Na moment miłe wspomnienia przerwał obraz przerażonej
dziewczyny przymrożonej do podłoża i patrzącej rozszerzonymi oczyma na
chłopaka, który okazał się być wampirem…
- Rany! -
zdenerwował się.
Odetchnął
kilka razy i ponownie zagłębił się w przyjemnych myślach. Gdyby nie fakt, że on
i młoda Mitsui należą do innych gatunków, gdyby nie to… Nie wypuściłby jej,
nawet, gdyby musiałby przez to opuścić Kaname.
Hę?!
O czym ja myślę?!, przeraził się. Nigdy nie
sądził, że mógłby znaleźć się ktokolwiek, kto stałby się dla niego ważniejszy
niż rodzina i przyjaciele.
- Shimatta,
shimatta, shimatta! - zaczął krzyczeć, tupiąc nogami i niemal wyrywając sobie
włosy z głowy.
- Niisan, co z tobą?
- zapytała imōto, która nagle pojawiła się w jego pokoju.
- Hę? Tsukiko? Co ty
tu robisz? - spytał z niemądrym uśmiechem.
- Słychać cię co
najmniej na całym korytarzu, niisan - poinformowała go siostra.
- Och… - zakłopotał
się. - Gomen, już nie będę - rzucił, po czym zaśmiał się głupkowato.
- Yare, yare… -
westchnęła tylko dziewczyna, po czym wyszła z pomieszczenia.
Hanabusa padł na łóżko i pogrążył się we śnie.
Po odwiedzeniu swych rodzin Aidou, Kain i Souen spotkali się i
wspólnymi siłami odnaleźli wreszcie Kuranów. Zamieszkali oni w posiadłości, w
której Kaname i Yuuki mieszkalni niegdyś z rodzicami, Juri i Haruką.
Drzwi były otwarte, więc Hanabusa, stojąc w progu, zapukał. W
lewej ręce trzymał książki potrzebne do zajęć.
Jako geniusz został wyznaczony do dbania o edukację Yuuki. To
było okropnie kłopotliwe zadanie, gdyż dziewczyna nie była tak rozumna, jak
chłopak by sobie tego życzył. Mimo wszystko podjął się go, by nie zawieść
Kaname.
Czystokrwista siedziała przy biurku i coś bazgrała na pojedynczej
kartce.
- Ej, Yuuki Kurosu!
- wrzasnął Aidou, pozwalając ją sobie tak nazywać, gdy byli sami. - Ile to już
czasu się tutaj lenisz, co?! Mam nadzieję, że przygotowałaś się już do
następnej lekcji! - Podszedł bliżej i zajrzał jej przez ramię. - A to co?!
Malowałaś sobie?!
Czystokrwista zerwała się na równe nogi.
- Aaa, ech, no to… -
jąkała się, próbując zakryć kartkę. - Proszę, nie patrz! To list!
Walnęła go odruchowo na tyle mocno, że poleciał do tyłu.
- Auuu… Moja szyja…
- skarżył się sam sobie, podczas gdy Kuranówna chowała kartkę do szuflady.
Jakby
nie mogła zrobić tego wcześniej, zdenerwował
się w myślach blondyn.
- Mniejsza o to -
rzekł, wstając z podłogi i zbierając książki, które wraz z nim wylądowały na
posadzce. - Ech, moje stare biodro - mruknął niezadowolony takim tonem, jakby
był sędziwym staruszkiem. Podszedł do biurka i zajął krzesło obok niego. - Po
prostu zacznijmy zajęcia - zwrócił się do wampirzycy. Chyba go nie słuchała. Rany…! - Ciężko pracuję jako twój
nauczyciel, więc postaraj się - powiedział, siląc się na spokojny ton. - Usiądź
wreszcie i otwórz podręcznik - polecił, ale ona dalej stała, rękoma opierając
się na biurku. - Skończ się kryć. Przecież mu nie powiem - rzekł wreszcie. -
Gdyby się dowiedział, że ciągle piszesz listy, nie moglibyśmy ryzykować i ich
posyłać. To by go zmartwiło, a i tak obwinia się już za to, że dla twojego
bezpieczeństwa musimy cię tu ukrywać. - Miał oczywiście na myśli Kaname. - A
tak swoją drogą, to do kogo piszesz?
- Do Yori-chan - odparła.
- Hm… - Zamyślił się
na moment, przegrzebując swoją pamięć. - Ach, ona! - Przypomniał sobie
krótkowłosą przyjaciółkę byłej pani prefekt. - Może uda mi się go dostarczyć -
mruknął, przelotnie myśląc o tym, że w takim razie sam mógłby skrobnąć słówko
do Kaori. - Jeśli uda ci się zdobyć siedemdziesiąt pięć punktów z następnego
testu, który przygotowałem, oczywiście - dodał jeszcze.
- Pff! - fuknęła
szatynka.
- Tylko pamiętaj o
jednym! - zastrzegł. - Żadnego wspominania o tym, gdzie mieszkasz i o powiązaniach
z wampirami! - pouczył poważnym tonem. - Opuściłem Akademię nie wymazując
wspomnień Wakabie, ale nie mam pojęcia, co się mogło po tym wydarzyć.
- Aidou-senpai… -
szepnęła Yuuki. - Dziękuję, ale… Nie obchodzi mnie czekanie, aż będę mogła
bezpiecznie wysłać listy, które piszę. Wolałabym nie narażać na
niebezpieczeństwo tego cennego miejsca, w którym mogę żyć z Kaname-oniisama…
- Yuuki. Zastanawiam
się, ile czasu minie, aż w końcu nazwiesz mnie po prostu „Kaname”.
- Kaname-sama! -
Hanabusa odwrócił się.
W progu pomieszczenia pojawił się czystokrwisty. Wrócił właśnie z
podróży i nawet nie zdjął jeszcze płaszcza.
- Oniisama!
Dziewczyna natychmiast podeszła do brata.
- Nie wiedziałam, że
wrócisz już dzisiaj! - wykrzyknęła. - Ale jestem taka szczęśliwa, że mogę być
już z tobą!
- Wybacz, spotkanie
znów zostało odwołane, więc kolejny raz musiałem zmienić plany - odparł.
Pogładził policzek nastolatki. - Yuuki.
- Ano… - zawahała
się na moment, ale po chwili wspięła się na palce i ucałowała ukochanego w
policzek. - Okaeri - szepnęła.
Aidou, lekko znudzony, patrzył w inną stronę.
Miło
by było wrócić do domu i być tak przywitanym przez Kao-chan, przeszło mu przez myśl, lecz zaraz się za to zganił.
- Ekhem, ekhem… -
odkaszlnął ktoś, kto nagle pojawił się w drzwiach.
Hanabusa ze zgrozą spojrzał w tamtym kierunku.
Mój
tata śmiał im przerwać!, przeraził się. Jak on mógł zrobić coś takiego?!
- Musimy się
pospieszyć, Kaname-sama, w przeciwnym razie… - zaczął mężczyzna będący głową
rodziny Aidou.
- Zdaję sobie z tego
sprawę - powiedział spokojnie Kuran.
- Ach, ojciec
Aidou-senpai! - wykrzyknęła głupkowato Yuuki. - Konban wa! - rzekła, skinąwszy
mu głową.
- Ach, moje
najszczersze przeprosiny! Zapomniałem się przywitać! - powiedział szybko
mężczyzna, kłaniając się w pas.
Kaname ruszył ku drzwiom.
- Uważaj na siebie,
oniisama! - zawołała za nim uśmiechnięta szatynka.
- Będę - zapewnił. -
Dziękuję - rzekł, po czym dodał - Yuuki, wytrzymaj jeszcze troszeczkę -
poprosił. - Już wkrótce uda mi się sprawić, żebyś bezpiecznie mogła oddychać
powietrzem na zewnątrz - przyrzekł. - Jesteśmy umówieni na spotkanie ze
Związkiem Łowców - wyznał cicho, po czym wraz z ojcem Hanabusy odszedł.
Niebieskooki siedział na wygodnej sofie w jednym z salonów, z
zaciekawieniem czytając pewną książkę. Przewracał właśnie kolejną stronę, gdy
spostrzegł się, że coś jest nie tak. Zerwał się więc i biegiem udał się tam,
skąd dobiegały dźwięki, które go zaniepokoiły.
Kilka korytarzy, kręte, kamienne schody, znowu korytarze… I
drzwi. Przed nimi zaś stała Yuuki.
- Ej, ty! - wrzasnął
Aidou. - Co ty sobie myślisz, raniąc samą siebie?! - krzyknął, patrząc na
umorusaną od krwi buzię dziewczyny. Idiotka!
- Czy wiesz, na kogo Kaname-sama się wścieknie, gdy to odkryje?! - zawołał
ze złością. Było oczywiste, że oberwie się jemu.
Podszedł bliżej.
- A tak w ogóle… co
ty wyprawiasz? - zapytał.
- Te drzwi… - rzekła
w zamyśleniu, dotykając przy tym wrót. - Myślałam, że poczułam jak
Kaname-oniisama wraca do domu - oznajmiła.
- Właściwie… Jak tak
o tym wspomniałaś… - Hanabusa rozejrzał się dookoła. - To co to za miejsce? -
dokończył. - Nie przypominam sobie, żeby w tym domu był taki pokój.
- Ach, tak, ja też o
tym nie wiedziałam - przyznała Yuuki. - Przed chwilą byłam bardzo wyczulona,
więc znalazłam to miejsce po zapachu.
- Jesteś brudna -
przypomniał jej, patrząc na nią z dezaprobatą. - Tylko mi nie mów, że sama się
ugryzłaś. Masz krew na rękawie. Pomyślałaś, że sama możesz się nakarmić? Kim ty
jesteś? Idiotką? - zapytał, jakby to nie było oczywiste.
- Po prostu byłam
bardzo głodna i nie myślałam zbyt wiele - mruknęła, odwracając speszony wzrok.
- Byłam ciekawa, ale to naprawdę bezużyteczne. I na dodatek okropnie bolało. -
Spojrzała na niego z głupkowatym uśmiechem.
Yare, yare, westchnął w duchu blondyn. Założył ręce na ręce.
- Przecież i tak
pijesz krew Kaname-sama, czyż nie? - spytał.
- Tak, naprawdę mnie
tym rozpuszcza, ale…
- Więc dlaczego
wciąż odczuwasz głód? - przerwał jej, choć był niemal pewien, że zna odpowiedź
na to pytanie.
Jakaś
jej część wciąż jest przywiązana do Kiryuu, pomyślał.
Westchnął i sięgnął do kieszeni, wyjmując z niej niewielkie
pudełeczko.
- Ach, więc… -
Wyciągnął przed siebie rękę z opakowaniem tabletek krwi. - Śmiało, weź je, póki
musisz na niego czekać.
„Proszę, nie dawaj tych tabletek Yuuki”, powiedział mu któregoś
dnia Kaname. Nie mogę jednak pozwolić, by
tak się głodziła, stwierdził.
- Dziękuję, Aidou -
rzekł Kaname, który jak zwykle pojawił się ni stąd, ni zowąd. - Ale już w
porządku, więc nie ma potrzeby - oznajmił, znacząco spoglądając na tabletki.
- Tak, Kaname-sama -
odparł z pokorą.
- Okaeri. - Hanabusa usłyszał jeszcze głos Yuuki, ale był już w
drodze na górę.
Jakiś czas potem nadeszło spotkanie Kaname ze Stowarzyszeniem
Łowców, a potem bal, który został przerwany w tak straszny sposób.
Yuuki wciąż była przybita i minęło kilka dni, zanim Hanabusa mógł
jej powiedzieć, co ustalono w związku ze śmiercią Ouriego i młodej Łowczyni
Wampirów.
- Więc mówisz, że to wszystko było dokładnie opracowanym
samobójstwem popełnionym przez Ouriego-sama? - zapytała szatynka. W jej oczach
Aidou ujrzał niedowierzanie.
- Taak… - odparł
niepewnie. - Śledztwo doprowadziło do wniosku, że Ouri-sama się zabił,
przemieniając tamtą Łowczynię w celu zrealizowania swoich zamiarów. Sam nie
mógł posłużyć się łowiecką bronią, no, tak przynajmniej myślał - dodał. - A po
tym… Łowczyni się zabiła.
Yuuki wyglądała teraz na zamyśloną.
- Związek jest
nieźle wkurzony - ciągnął blondyn. - Cóż, nie ma w tym nic dziwnego - przyznał.
- Spodziewałam się,
że Łowcy spytają, czy to rzeczywiście było samobójstwo, czy też są podejrzenia
o zabójstwo… Nie rozumiem tego wszystkiego - pożaliła się smętnym tonem.
- Taak… - mruknął
Aidou. - Najwyraźniej na początku sądzili, że któryś z czystokrwistych mógł
kontrolować tę Łowczynię i tym samym zmusić ją do zabicia Ouriego-sama. Ta
teoria sprawiła, że każdy czystokrwisty przebywający na przyjęciu stał się na
chwilę podejrzany.
- Ale która z tych
osób mogła coś uzyskać dzięki śmierci Ouriego-sama? - spytała szatynka,
wbijając wzrok w ziemię.
- Cóż, mogę
powiedzieć ci jedną rzecz - rzucił Hanabusa.
- Co to takiego?
- Nawet teraz nie
rozumiesz większości naszego społeczeństwa - stwierdził fakt, oskarżycielsko
wskazując palcem czystokrwistą. - Jesteś jak mały brzdąc potykający się bez
przerwy w niezrozumiałym dla siebie świecie, więc nie myśl, że masz prawo do
pchania się w różne sprawy dlatego, że wydaje ci się, że wydoroślałaś czy coś w
ten deseń!
- Zdaję sobie z tego
sprawę! - wykrzyknęła dziewczyna. - I to jest właśnie powód, dla którego muszę
dorosnąć najszybciej, jak się da! Muszę się dużo uczyć!
- Hę? - Czyżby nagle zmądrzała? - O-ok…
- Jest tona rzeczy,
o które muszę zapytać Kaname-oniisama, gdy wróci, więc nie mogę marnować ani
chwili! - krzyczała, waląc ręką w podręcznik leżący na biurku. - Szybko! Ucz
mnie, już!
Wkurzające!,
pomyślał ze złością Aidou, po czym spostrzegł, że
nastolatka chyba coś wyczuła.
- Co się dzieje? -
spytał.
- Na zewnątrz znów
pojawiło się wiele osób - odparła.
- Nie no, bez jaj!
Znowu? - mruknął, po czym szybko zszedł na parter i podbiegł do drzwi
frontowych. Otworzył je i ujrzał, że rzeczywiście stoi tam mały tłum. - Proszę
mi wybaczyć, ale Yuuki-sama nie przyjmuje w tej chwili żadnych gości -
powiedział. - Uprzejmie proszę więc, byście opuścili…
- Och, ależ ja chcę
się jej tylko szybko ukłonić - rzekł jakiś mężczyzna.
- Chcemy tylko
zobaczyć, jak się prezentuje - dodała stojąca obok kobieta.
- Hej, Aidou-san.
Nas też zamierzasz wypędzić?
Blondyn drgnął, gdy usłyszał znajomy głos. Popatrzył bardziej w
lewo i ujrzał tam przyjaciół z Nocnej Klasy - Rimę Touyę i Senriego Shiki.
- Och, wy też tu
jesteście… - wymamrotał Hanabusa. - Eeto, myślę… Mieliśmy nie wpuszczać nikogo
przed powrotem Kaname-sama, prawda, Seiren? - zwrócił się do wampirzycy, która
przed chwilą się przy nim pojawiła.
- Ech, jesteś
najgorszym typem lizusa - stwierdziła z dezaprobatą dziewczyna w rudych
kucykach.
- No, chłopie… -
poparł ją Senri. - Żeby mówić coś takiego… Jakie to okrutne.
- Aidou-senpai,
Aidou-senpai. - Chłopak poczuł, jak Yuuki trąca delikatnie jego ramię. -
Proszę, pozwól mi się do nich zwrócić - szepnęła, stojąc za drzwiami w taki
sposób, by osoby z zewnątrz jej nie ujrzały. - Gdyby ktoś zawinił, będzie na
mnie, więc się nie martw.
Nie przyjęła sprzeciwu, tylko natychmiast wychyliła się, by się
wszystkim pokazać.
- Dziękuję za
przybycie w celu zobaczenia mnie, mimo iż nasza posiadłość znajduje się tak
daleko w górach - zaczęła. - Niestety, wszyscy jesteśmy tu teraz bardzo zajęci,
więc nie mogę państwa przyjąć.
Goście powoli zaczęli się rozchodzić, natomiast Rima i Senri
zostali gestem zaproszeni.
- Wejdźcie do
środka, Touya-senpai, Shiki-senpai! - powiedziała wesoło czystokrwista. -
Jesteście pierwszymi gośćmi, których przyjmujemy od czasu naszego powrotu
tutaj!
Wydawała się być
cała w skowronkach.
- Cóż, nic dziwnego,
zważywszy na fakt, że siedzicie tak głęboko w lesie - stwierdziła Rima.
- To praktycznie jak
areszt domowy - dodał Senri.
- Wcale nie, jestem
do tego przyzwyczajona! - Długowłosa roześmiała się. - Przejdźcie, proszę, do
salonu, zrobię herbatę i zaraz wrócę.
- Ech, naprawdę nie
musisz się kłopotać… - mruknął Shiki.
Yuuki nie słuchała i zaczęła już iść w kierunku kuchni.
- Czekaj, nie możesz
tak po prostu sama robić herbaty! - krzyknął Hanabusa.
- Hej, prefekcie -
odezwała się Rima. - Zawsze nosiłaś szpilki? - spytała, patrząc na buty
czystokrwistej. - Ty, którą zapamiętałam, nie nosiłaś butów, w których nie
mogłabyś latać beztrosko wszędzie dookoła…
Szatynka zarumieniła się trochę i, zasmucona, spuściła na chwilę
wzrok.
- Ja… pójdę wreszcie
zrobić tę herbatę! - krzyknęła i przyspieszyła.
- Ach, czekaj! -
zdenerwował się blondyn.
- Naprawdę nie ma
potrzeby się kłopotać - powtórzył Senri. - Właściwie jesteśmy tu tylko po to,
by przekazać wiadomość od Ichijou-san. „Wiem, że to nie zawsze jest proste, ale
proszę, dbaj o Kaname” - zacytował. - To wszystko. Cóż, nie pytał mnie, jak tu
dotrzeć, rzekł tylko „Powiedz jej to, jeśli będziesz miał okazję się z nią
kiedyś zobaczyć”. Ale przybyliśmy tu tak czy owak, bo zdajemy sobie sprawę z
tego, że Ichijou-san bardzo się o was martwi.
- Shiki… Chodźmy już
- poprosiła Rima. - To miejsce nie jest niepowiązane z twoim ojcem, więc nie
chcę spędzać tu zbyt wiele czasu.
- Cóż, będziemy się
już zbierać. Przepraszamy za tak krótką wizytę - zwrócił się do Yuuki Senri.
- Chodźmy -
powtórzyła rudowłosa. - W drodze powrotnej możemy zahaczyć o dom twojej matki -
dodała.
- Uhm - przytaknął
chłopak. - Prefekcie - zwrócił się jeszcze do Yuuki. - Nie myśl, że odmówiłem
herbaty, bo cię nie lubię czy coś w tym stylu, dobrze? Więc… proszę, nie rób
takiej miny, gdy na mnie patrzysz.
Szatynka rzeczywiście wyglądała jak siedem nieszczęść.
- To sprawia, że
wspomnienie Rido jest jeszcze gorsze - ciągnął. - Wolę, gdy wyglądasz tak
beztrosko jak wtedy, gdy zaprosiłaś nas do środka. Do zobaczenia, kuzynko -
rzucił, udając się za Rimą, która już wychodziła.
- Coś jeszcze? - spytał tym samym co zwykle tonem po wysłuchaniu
historii Yuuki i Hanabusy. Tych dwoje siedziało na klęczkach przed sofą zajętą
przez szatyna. W pomieszczeniu znajdowali się jeszcze Seiren i ojciec Aidou. -
Ile razy mówiłem wam, byście nie otwierali nikomu drzwi, gdy mnie nie będzie? -
Dał upust zdenerwowaniu, wysyłając w kierunku winowajców coś w rodzaju
magicznej zamieci albo niewielkiego huraganu, który jednak dotknął tylko ich
dwoje. - Doprawdy, jesteście tacy nierozważni. Zastanawiam się, jaka kara
byłaby dla was odpowiednia.
- Jeśli… - zaczęła
przestraszona długowłosa. - Jeśli chciałbyś przechowywać mnie zamkniętą…
Aj!
Idiotka!
- To powinieneś był
mnie gdzieś ukryć i nigdy nie wprowadzać do wampirzego społeczeństwa! -
dokończyła wreszcie.
- Naprawdę
wolałabyś, żebym tak zrobił? - zapytał Kaname. - Cóż, gdybym mógł…
- Nie, nie do końca…
- przyznała speszona Yuuki, patrząc teraz gdzieś w bok.
Czystokrwisty westchnął.
- Och, już wiem, co
zrobić - odezwał się po chwili. - Skoro tak bardzo chcesz się uczyć - zwrócił
się do siostry - to od teraz będę jedynym, który będzie cię nauczał. Pomogę ci
dowiedzieć się wielu rzeczy… - Patrzył na Yuuki w taki sposób, że ta aż się
przeraziła i trzęsła się teraz jak osika. - Co do Aidou… Zajmie się on liczeniem
ziaren grochu w naszej spiżarni, a potem zaraportuje mi ich ilość.
HĘ?!
Co to ma znaczyć?! To jakiś żart?!
- Seiren, upewnij
się, że policzy je wszystkie - rzucił do wampirzycy.
- Hai, Kaname-sama,
zajmę się tym - odparła krótkowłosa, wypychając Hanabusę na korytarz.
- Kaname-sama, ten
twój spartański styl edukowania jest naprawdę straszny! - krzyczał na progu
blondyn. - To była bez wątpienia jej wina!
Nikt go jednak nie słuchał.
Seiren dopilnowała, żeby niebieskooki udał się do spiżarni i
wykonał karę. Zdenerwowany chłopak miał ochotę zakląć, ale w porę się
pohamował.
Taa…
W taki oto sposób odebrano mi posadę nauczyciela kłopotliwej uczennicy, skwitował w myślach.
***
Konnichi wa! Tu Kao. ^^
Aya jest na tygodniowej wycieczce klasowej, także rozdział dodaję ja xD
Jak widzicie, dzisiejszy rozdzialik jest troszkę krótszy i nawet nie musi być podzielony na 2 części. Jednak wiadomo, od kolejnego będzie normalnie x)
Mamy jeszcze tylko dwa rozdziały, tak więc w październiku będziemy dawać notkę tygodniowo (soboty).
Mamy jeszcze tylko dwa rozdziały, tak więc w październiku będziemy dawać notkę tygodniowo (soboty).
Chwilowo znów mamy przerwę w pisaniu. Chociaż wiemy jak chcemy to zrobić, to nie mamy czasu. Teraz, kiedy Ayi nie ma, teoretycznie bym mogła pisać, ale niestety do szkoły mam tyle roboty, że płakać się chce xD (Nie, że się jakoś specjalnie uczę, ale przynajmniej muszę takie pozory stwarzać xP). Dlatego więc pewnie tylko jutro coś popiszę i potem najszybciej w weekend.
Dziękujemy wszystkim za czytanie i komentarze. W te okropne szkolne dni to dla nas naprawdę coś wspaniałego. Po prostu powód do uśmiechu :))
Następny rozdzialik, "Burza uczuć", już w sobotę ;) Mata ne! ;*
[wpis z dnia 29.09.10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz