poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XV, rozdział LXXIIIb (dodatek) - "Nauczyciel"


       Hanabusa westchnął ciężko, po raz kolejny próbując wyrzucić z myśli obraz Kaori Mitsui. Jak to się stało, że tak bardzo polubił ludzką dziewczynę?
       Rany, powinienem teraz myśleć o czymś zupełnie innym!, zdenerwował się w duchu.
       Ostatni z rodu Ouri został zabity…
       Nikt nie mógł jeszcze w to uwierzyć i trudno było się otrząsnąć. Łowcy z kolei byli wściekli, bo stracili kogoś ze swoich szeregów. Wyglądało to na samobójstwo, ale oni nie byli tego pewni. Będą drążyć tę sprawę, aż odkryją prawdę.
       Aidou spojrzał na zmartwioną minę Yuuki i pozornie spokojną twarz Kaname.
       Ciekawe, o czym teraz myślą…?
       Oddalali się właśnie od rezydencji, w której odbyło się spotkanie i niedokończone przyjęcie. Młodzieniec spojrzał za samochodową szybę - noc była chłodna i ponura, idealnie oddawała nastrój dzisiejszych wydarzeń.
       Chłopak był jednak na siebie trochę zły. Sprawa Ouriego powinna stać na pierwszym miejscu, ale dla niego większe znaczenie miał fakt, że po roku rozłąki spotkał Kao… Zamienił z nią raptem kilka słów, ale kiedy ona tak nagle go przytuliła, nie mógł się powstrzymać, by nie zrobić tego samego. Przez moment mógł wdychać jej zapach i patrzyć na te oczy barwy nieba czy oceanu…
       Stoop!, nakazał sam sobie. Wystarczy…

       To nie pierwszy raz, kiedy tak mocno odczuwał tęsknotę za nią. Wtedy, gdy rok temu musiał się z nią pożegnać… I jeszcze świadomość, że zostawia ją w Akademii Kurosu, by zaznała szczęścia u boku innego…
       Mimo wszystko pragnął, by Kaori została taką samą, pogodną i silną dziewczyną, jaką była. Robił więc dobrą minę do złej gry i z całej siły starał się wbić sobie do głowy, że zostają tylko przyjaciółmi i już nigdy nie będzie między nimi niczego więcej. A na końcu, gdy chciała poruszyć temat Ichiru Kiryuu, przerwał jej i rzucił kilka ciepłych słów. „Mną się nie przejmuj. I bądź szczęśliwa”, tak zakończył tę rozmowę. To było ostateczne pożegnanie.
       Kaname zabrał ze sobą Yuuki, a wraz z nimi podążyła Seiren. Reszta Nocnej Klasy została pozostawiona samej sobie. Rima i Senri postanowili poszukać Takumy, z kolei on sam, jego kuzyn oraz Ruka zdecydowali, że po odwiedzinach u swoich rodzin rozpoczną poszukiwania miejsca, w którym przebywali Kuranowie.
       Chłopak długo musiał sobie przyswajać informację, że ta głupiutka, ludzka dziewczyna, Yuuki Kurosu, to tak naprawdę czystokrwista wampirzyca, na dodatek młodsza siostra Kaname. Obawiał się, że nie będzie już mógł pozwalać sobie na droczenie się z nią, ale poza tym, że od czasu do czasu (przede wszystkim w obecności Kaname) musiał zwracać się do niej z szacunkiem, niewiele się zmieniło.
  
       Hanabusa, Akatsuki i Ruka wsiedli do pociągu (oczywiście zasiadając w pierwszej klasie), którym mieli dojechać w pobliże swoich posiadłości.
       W trakcie jazdy trochę rozmawiali.
       - Jeśli komuś z nas udałoby się złapać Seiren, nie byłoby problemu z wydobyciem informacji o tym, dokąd udał się Kaname-sama - powiedziała w pewnym momencie Souen. Spokojnie wpatrywała się w krajobraz za oknem, podpierając brodę na ręce.
       - Mam już dość tych uszczypliwych uwag - zirytował się odrobinę Aidou. - Tyle się wydarzyło… To logiczne, że zlikwidowano Nocną Klasę, a nim się obejrzałem, Seiren już nie było - wyjaśnił po raz kolejny. - A tak w ogóle, to wiemy, co nas teraz czeka, więc możemy się póki co trochę odprężyć. Wpadniemy odwiedzić nasze rodziny, a potem od razu ruszamy na poszukiwania Kaname-sama i Yuuki Kurosu. Kuran, znaczy się.
       - Tak… - Długowłosa wampirzyca uśmiechnęła się lekko, ale po chwili znów z zamyśleniem patrzyła za okno. - Ale… gdyby dał nam jasno do zrozumienia, że sam sobie poradzi, to nie musielibyśmy się teraz tak martwić - rzekła, zaprzątając sobie myśli Kaname.
       - Jak możesz mówić coś takiego? - oburzył się trochę blondyn, zakładając ręce na ręce. - Nie no, doprawdy!
       - Hej, Akatsuki… - zwróciła się do Kaina Ruka. - Jeszcze ci nie powiedziałam… Rozmawiałam z Kaname-sama, a on w piękny sposób odrzucił moje uczucia.
       Aidou udawał, że z zainteresowaniem ogląda krajobraz za oknem.
       - Uhm - mruknął jego kuzyn.
       Niebieskooki westchnął dyskretnie. Akatsuki od dzieciństwa kochał się w Ruce, z kolei ta nie widziała świata poza Kaname. Hanabusa z początku był niezadowolony z tego, że wszyscy darzą Kurana takim uwielbieniem, ale ani się obejrzał, a sam też był mu już oddany całym sercem. Uważał go za przyjaciela, tak samo jak jego towarzysze. Czystokrwisty był jednak zamknięty w sobie i tak naprawdę nigdy nie powiedział wprost, czy uważa tę grupę za swoich przyjaciół. Oni byli jednak pewni, że tak właśnie jest.
       - Właśnie, właśnie! - wykrzyknęła nagle Souen, powracając do poprzedniego tematu i tym samym wyrywając kolegę z zamyślenia. - Nie możemy zostawić Kaname-sama samego. Nie wydaje wam się, że mógłby wtedy sobie nie poradzić?
       - Hm… - zastanawiał się przez chwilę Aidou, aż w końcu z powagą pokiwał twierdząco głową. Wtedy wampirzyca spojrzała w stronę Kaina.
       - Ty też tak myślisz, Akatsuki? - spytała.
       - No… - ociągał się. - Wydaje mi się, że rozumiem twoje uczucia - rzekł w końcu.
       - Właśnie! - ucieszyła się dziewczyna. - Bez naszego zdrowego rozsądku jego szanse nie wyglądałyby tak dobrze!
       - Chwileczkę, Ruka - przerwał jej Hanabusa, przybierając nagle surowy ton. - Czy Rada nie tłumaczyła się przypadkiem podobnymi wymówkami, by przejąć potem kontrolę nad Kaname-sama?
       Przez kilka sekund długowłosa patrzyła na przyjaciela, lekko oniemiała. Potem spuściła wzrok.
       - My jesteśmy inni - odpowiedziała cicho. - Nie potrafię tego wyjaśnić, ale… - Zawahała się. - Myślę, że byłoby wspaniale, gdyby Kaname-sama zaczął nas traktować jak swoich najbliższych przyjaciół! - rzekła z uśmiechem.

       W swojej rodzinnej posiadłości Aidou nie miał zbyt wiele czasu dla ciebie. Wszyscy co rusz wypytywali go o to, co się stało. Kiedy w końcu udało mu się znaleźć wolną chwilę, zaszył się w swoim pokoju.
       Tam znów dopadły go myśli nie o strasznych wydarzeniach, których był świadkiem, lecz o małej istotce, która również brała w tym wszystkim udział i dzielnie walczyła, choć była tylko człowiekiem, na dodatek takim, który dopiero od niedawna znał prawdę o otaczającym go świecie.
       Przypomniał sobie promienny uśmiech Kao, a także chwile, w których się rumieniła. Na moment miłe wspomnienia przerwał obraz przerażonej dziewczyny przymrożonej do podłoża i patrzącej rozszerzonymi oczyma na chłopaka, który okazał się być wampirem…
       - Rany! - zdenerwował się.
       Odetchnął kilka razy i ponownie zagłębił się w przyjemnych myślach. Gdyby nie fakt, że on i młoda Mitsui należą do innych gatunków, gdyby nie to… Nie wypuściłby jej, nawet, gdyby musiałby przez to opuścić Kaname.
       Hę?! O czym ja myślę?!, przeraził się. Nigdy nie sądził, że mógłby znaleźć się ktokolwiek, kto stałby się dla niego ważniejszy niż rodzina i przyjaciele.
       - Shimatta, shimatta, shimatta! - zaczął krzyczeć, tupiąc nogami i niemal wyrywając sobie włosy z głowy.
       - Niisan, co z tobą? - zapytała imōto, która nagle pojawiła się w jego pokoju.
       - Hę? Tsukiko? Co ty tu robisz? - spytał z niemądrym uśmiechem.
       - Słychać cię co najmniej na całym korytarzu, niisan - poinformowała go siostra.
       - Och… - zakłopotał się. - Gomen, już nie będę - rzucił, po czym zaśmiał się głupkowato.
       - Yare, yare… - westchnęła tylko dziewczyna, po czym wyszła z pomieszczenia.
       Hanabusa padł na łóżko i pogrążył się we śnie.

       Po odwiedzeniu swych rodzin Aidou, Kain i Souen spotkali się i wspólnymi siłami odnaleźli wreszcie Kuranów. Zamieszkali oni w posiadłości, w której Kaname i Yuuki mieszkalni niegdyś z rodzicami, Juri i Haruką.

       Drzwi były otwarte, więc Hanabusa, stojąc w progu, zapukał. W lewej ręce trzymał książki potrzebne do zajęć.
       Jako geniusz został wyznaczony do dbania o edukację Yuuki. To było okropnie kłopotliwe zadanie, gdyż dziewczyna nie była tak rozumna, jak chłopak by sobie tego życzył. Mimo wszystko podjął się go, by nie zawieść Kaname.
       Czystokrwista siedziała przy biurku i coś bazgrała na pojedynczej kartce.
       - Ej, Yuuki Kurosu! - wrzasnął Aidou, pozwalając ją sobie tak nazywać, gdy byli sami. - Ile to już czasu się tutaj lenisz, co?! Mam nadzieję, że przygotowałaś się już do następnej lekcji! - Podszedł bliżej i zajrzał jej przez ramię. - A to co?! Malowałaś sobie?!
       Czystokrwista zerwała się na równe nogi.
       - Aaa, ech, no to… - jąkała się, próbując zakryć kartkę. - Proszę, nie patrz! To list!
       Walnęła go odruchowo na tyle mocno, że poleciał do tyłu.
       - Auuu… Moja szyja… - skarżył się sam sobie, podczas gdy Kuranówna chowała kartkę do szuflady.
       Jakby nie mogła zrobić tego wcześniej, zdenerwował się w myślach blondyn.
       - Mniejsza o to - rzekł, wstając z podłogi i zbierając książki, które wraz z nim wylądowały na posadzce. - Ech, moje stare biodro - mruknął niezadowolony takim tonem, jakby był sędziwym staruszkiem. Podszedł do biurka i zajął krzesło obok niego. - Po prostu zacznijmy zajęcia - zwrócił się do wampirzycy. Chyba go nie słuchała. Rany…! - Ciężko pracuję jako twój nauczyciel, więc postaraj się - powiedział, siląc się na spokojny ton. - Usiądź wreszcie i otwórz podręcznik - polecił, ale ona dalej stała, rękoma opierając się na biurku. - Skończ się kryć. Przecież mu nie powiem - rzekł wreszcie. - Gdyby się dowiedział, że ciągle piszesz listy, nie moglibyśmy ryzykować i ich posyłać. To by go zmartwiło, a i tak obwinia się już za to, że dla twojego bezpieczeństwa musimy cię tu ukrywać. - Miał oczywiście na myśli Kaname. - A tak swoją drogą, to do kogo piszesz?
       - Do Yori-chan - odparła.
       - Hm… - Zamyślił się na moment, przegrzebując swoją pamięć. - Ach, ona! - Przypomniał sobie krótkowłosą przyjaciółkę byłej pani prefekt. - Może uda mi się go dostarczyć - mruknął, przelotnie myśląc o tym, że w takim razie sam mógłby skrobnąć słówko do Kaori. - Jeśli uda ci się zdobyć siedemdziesiąt pięć punktów z następnego testu, który przygotowałem, oczywiście - dodał jeszcze.
       - Pff! - fuknęła szatynka.
       - Tylko pamiętaj o jednym! - zastrzegł. - Żadnego wspominania o tym, gdzie mieszkasz i o powiązaniach z wampirami! - pouczył poważnym tonem. - Opuściłem Akademię nie wymazując wspomnień Wakabie, ale nie mam pojęcia, co się mogło po tym wydarzyć.
       - Aidou-senpai… - szepnęła Yuuki. - Dziękuję, ale… Nie obchodzi mnie czekanie, aż będę mogła bezpiecznie wysłać listy, które piszę. Wolałabym nie narażać na niebezpieczeństwo tego cennego miejsca, w którym mogę żyć z Kaname-oniisama…
       - Yuuki. Zastanawiam się, ile czasu minie, aż w końcu nazwiesz mnie po prostu „Kaname”.
       - Kaname-sama! - Hanabusa odwrócił się.
       W progu pomieszczenia pojawił się czystokrwisty. Wrócił właśnie z podróży i nawet nie zdjął jeszcze płaszcza.
       - Oniisama!
       Dziewczyna natychmiast podeszła do brata.
       - Nie wiedziałam, że wrócisz już dzisiaj! - wykrzyknęła. - Ale jestem taka szczęśliwa, że mogę być już z tobą!
       - Wybacz, spotkanie znów zostało odwołane, więc kolejny raz musiałem zmienić plany - odparł. Pogładził policzek nastolatki. - Yuuki.
       - Ano… - zawahała się na moment, ale po chwili wspięła się na palce i ucałowała ukochanego w policzek. - Okaeri - szepnęła.
       Aidou, lekko znudzony, patrzył w inną stronę.
       Miło by było wrócić do domu i być tak przywitanym przez Kao-chan, przeszło mu przez myśl, lecz zaraz się za to zganił.
       - Ekhem, ekhem… - odkaszlnął ktoś, kto nagle pojawił się w drzwiach.
       Hanabusa ze zgrozą spojrzał w tamtym kierunku.
       Mój tata śmiał im przerwać!, przeraził się. Jak on mógł zrobić coś takiego?!
       - Musimy się pospieszyć, Kaname-sama, w przeciwnym razie… - zaczął mężczyzna będący głową rodziny Aidou.
       - Zdaję sobie z tego sprawę - powiedział spokojnie Kuran.
       - Ach, ojciec Aidou-senpai! - wykrzyknęła głupkowato Yuuki. - Konban wa! - rzekła, skinąwszy mu głową.
       - Ach, moje najszczersze przeprosiny! Zapomniałem się przywitać! - powiedział szybko mężczyzna, kłaniając się w pas.
       Kaname ruszył ku drzwiom.
       - Uważaj na siebie, oniisama! - zawołała za nim uśmiechnięta szatynka.
       - Będę - zapewnił. - Dziękuję - rzekł, po czym dodał - Yuuki, wytrzymaj jeszcze troszeczkę - poprosił. - Już wkrótce uda mi się sprawić, żebyś bezpiecznie mogła oddychać powietrzem na zewnątrz - przyrzekł. - Jesteśmy umówieni na spotkanie ze Związkiem Łowców - wyznał cicho, po czym wraz z ojcem Hanabusy odszedł.

       Niebieskooki siedział na wygodnej sofie w jednym z salonów, z zaciekawieniem czytając pewną książkę. Przewracał właśnie kolejną stronę, gdy spostrzegł się, że coś jest nie tak. Zerwał się więc i biegiem udał się tam, skąd dobiegały dźwięki, które go zaniepokoiły.
       Kilka korytarzy, kręte, kamienne schody, znowu korytarze… I drzwi. Przed nimi zaś stała Yuuki.
       - Ej, ty! - wrzasnął Aidou. - Co ty sobie myślisz, raniąc samą siebie?! - krzyknął, patrząc na umorusaną od krwi buzię dziewczyny. Idiotka! - Czy wiesz, na kogo Kaname-sama się wścieknie, gdy to odkryje?! - zawołał ze złością. Było oczywiste, że oberwie się jemu.
       Podszedł bliżej.
       - A tak w ogóle… co ty wyprawiasz? - zapytał.
       - Te drzwi… - rzekła w zamyśleniu, dotykając przy tym wrót. - Myślałam, że poczułam jak Kaname-oniisama wraca do domu - oznajmiła.
       - Właściwie… Jak tak o tym wspomniałaś… - Hanabusa rozejrzał się dookoła. - To co to za miejsce? - dokończył. - Nie przypominam sobie, żeby w tym domu był taki pokój.
       - Ach, tak, ja też o tym nie wiedziałam - przyznała Yuuki. - Przed chwilą byłam bardzo wyczulona, więc znalazłam to miejsce po zapachu.
       - Jesteś brudna - przypomniał jej, patrząc na nią z dezaprobatą. - Tylko mi nie mów, że sama się ugryzłaś. Masz krew na rękawie. Pomyślałaś, że sama możesz się nakarmić? Kim ty jesteś? Idiotką? - zapytał, jakby to nie było oczywiste.
       - Po prostu byłam bardzo głodna i nie myślałam zbyt wiele - mruknęła, odwracając speszony wzrok. - Byłam ciekawa, ale to naprawdę bezużyteczne. I na dodatek okropnie bolało. - Spojrzała na niego z głupkowatym uśmiechem.
       Yare, yare, westchnął w duchu blondyn. Założył ręce na ręce.
       - Przecież i tak pijesz krew Kaname-sama, czyż nie? - spytał.
       - Tak, naprawdę mnie tym rozpuszcza, ale…
       - Więc dlaczego wciąż odczuwasz głód? - przerwał jej, choć był niemal pewien, że zna odpowiedź na to pytanie.
       Jakaś jej część wciąż jest przywiązana do Kiryuu, pomyślał.
       Westchnął i sięgnął do kieszeni, wyjmując z niej niewielkie pudełeczko.
       - Ach, więc… - Wyciągnął przed siebie rękę z opakowaniem tabletek krwi. - Śmiało, weź je, póki musisz na niego czekać.
       „Proszę, nie dawaj tych tabletek Yuuki”, powiedział mu któregoś dnia Kaname. Nie mogę jednak pozwolić, by tak się głodziła, stwierdził.
       - Dziękuję, Aidou - rzekł Kaname, który jak zwykle pojawił się ni stąd, ni zowąd. - Ale już w porządku, więc nie ma potrzeby - oznajmił, znacząco spoglądając na tabletki.
       - Tak, Kaname-sama - odparł z pokorą.
       - Okaeri. - Hanabusa usłyszał jeszcze głos Yuuki, ale był już w drodze na górę.

       Jakiś czas potem nadeszło spotkanie Kaname ze Stowarzyszeniem Łowców, a potem bal, który został przerwany w tak straszny sposób.
       Yuuki wciąż była przybita i minęło kilka dni, zanim Hanabusa mógł jej powiedzieć, co ustalono w związku ze śmiercią Ouriego i młodej Łowczyni Wampirów.
       - Więc mówisz, że to wszystko było dokładnie opracowanym samobójstwem popełnionym przez Ouriego-sama? - zapytała szatynka. W jej oczach Aidou ujrzał niedowierzanie.
       - Taak… - odparł niepewnie. - Śledztwo doprowadziło do wniosku, że Ouri-sama się zabił, przemieniając tamtą Łowczynię w celu zrealizowania swoich zamiarów. Sam nie mógł posłużyć się łowiecką bronią, no, tak przynajmniej myślał - dodał. - A po tym… Łowczyni się zabiła.
       Yuuki wyglądała teraz na zamyśloną.
       - Związek jest nieźle wkurzony - ciągnął blondyn. - Cóż, nie ma w tym nic dziwnego - przyznał.
       - Spodziewałam się, że Łowcy spytają, czy to rzeczywiście było samobójstwo, czy też są podejrzenia o zabójstwo… Nie rozumiem tego wszystkiego - pożaliła się smętnym tonem.
       - Taak… - mruknął Aidou. - Najwyraźniej na początku sądzili, że któryś z czystokrwistych mógł kontrolować tę Łowczynię i tym samym zmusić ją do zabicia Ouriego-sama. Ta teoria sprawiła, że każdy czystokrwisty przebywający na przyjęciu stał się na chwilę podejrzany.
       - Ale która z tych osób mogła coś uzyskać dzięki śmierci Ouriego-sama? - spytała szatynka, wbijając wzrok w ziemię.
       - Cóż, mogę powiedzieć ci jedną rzecz - rzucił Hanabusa.
       - Co to takiego?
       - Nawet teraz nie rozumiesz większości naszego społeczeństwa - stwierdził fakt, oskarżycielsko wskazując palcem czystokrwistą. - Jesteś jak mały brzdąc potykający się bez przerwy w niezrozumiałym dla siebie świecie, więc nie myśl, że masz prawo do pchania się w różne sprawy dlatego, że wydaje ci się, że wydoroślałaś czy coś w ten deseń!
       - Zdaję sobie z tego sprawę! - wykrzyknęła dziewczyna. - I to jest właśnie powód, dla którego muszę dorosnąć najszybciej, jak się da! Muszę się dużo uczyć!
       - Hę? - Czyżby nagle zmądrzała? - O-ok…
       - Jest tona rzeczy, o które muszę zapytać Kaname-oniisama, gdy wróci, więc nie mogę marnować ani chwili! - krzyczała, waląc ręką w podręcznik leżący na biurku. - Szybko! Ucz mnie, już!
       Wkurzające!, pomyślał ze złością Aidou, po czym spostrzegł, że nastolatka chyba coś wyczuła.
       - Co się dzieje? - spytał.
       - Na zewnątrz znów pojawiło się wiele osób - odparła.
       - Nie no, bez jaj! Znowu? - mruknął, po czym szybko zszedł na parter i podbiegł do drzwi frontowych. Otworzył je i ujrzał, że rzeczywiście stoi tam mały tłum. - Proszę mi wybaczyć, ale Yuuki-sama nie przyjmuje w tej chwili żadnych gości - powiedział. - Uprzejmie proszę więc, byście opuścili…
       - Och, ależ ja chcę się jej tylko szybko ukłonić - rzekł jakiś mężczyzna.
       - Chcemy tylko zobaczyć, jak się prezentuje - dodała stojąca obok kobieta.
       - Hej, Aidou-san. Nas też zamierzasz wypędzić?
       Blondyn drgnął, gdy usłyszał znajomy głos. Popatrzył bardziej w lewo i ujrzał tam przyjaciół z Nocnej Klasy - Rimę Touyę i Senriego Shiki.
      - Och, wy też tu jesteście… - wymamrotał Hanabusa. - Eeto, myślę… Mieliśmy nie wpuszczać nikogo przed powrotem Kaname-sama, prawda, Seiren? - zwrócił się do wampirzycy, która przed chwilą się przy nim pojawiła.
       - Ech, jesteś najgorszym typem lizusa - stwierdziła z dezaprobatą dziewczyna w rudych kucykach.
       - No, chłopie… - poparł ją Senri. - Żeby mówić coś takiego… Jakie to okrutne.
       - Aidou-senpai, Aidou-senpai. - Chłopak poczuł, jak Yuuki trąca delikatnie jego ramię. - Proszę, pozwól mi się do nich zwrócić - szepnęła, stojąc za drzwiami w taki sposób, by osoby z zewnątrz jej nie ujrzały. - Gdyby ktoś zawinił, będzie na mnie, więc się nie martw.
       Nie przyjęła sprzeciwu, tylko natychmiast wychyliła się, by się wszystkim pokazać.
       - Dziękuję za przybycie w celu zobaczenia mnie, mimo iż nasza posiadłość znajduje się tak daleko w górach - zaczęła. - Niestety, wszyscy jesteśmy tu teraz bardzo zajęci, więc nie mogę państwa przyjąć.
       Goście powoli zaczęli się rozchodzić, natomiast Rima i Senri zostali gestem zaproszeni.
       - Wejdźcie do środka, Touya-senpai, Shiki-senpai! - powiedziała wesoło czystokrwista. - Jesteście pierwszymi gośćmi, których przyjmujemy od czasu naszego powrotu tutaj!
       Wydawała się być cała w skowronkach.
       - Cóż, nic dziwnego, zważywszy na fakt, że siedzicie tak głęboko w lesie - stwierdziła Rima.
       - To praktycznie jak areszt domowy - dodał Senri.
       - Wcale nie, jestem do tego przyzwyczajona! - Długowłosa roześmiała się. - Przejdźcie, proszę, do salonu, zrobię herbatę i zaraz wrócę.
       - Ech, naprawdę nie musisz się kłopotać… - mruknął Shiki.
       Yuuki nie słuchała i zaczęła już iść w kierunku kuchni.
       - Czekaj, nie możesz tak po prostu sama robić herbaty! - krzyknął Hanabusa.
       - Hej, prefekcie - odezwała się Rima. - Zawsze nosiłaś szpilki? - spytała, patrząc na buty czystokrwistej. - Ty, którą zapamiętałam, nie nosiłaś butów, w których nie mogłabyś latać beztrosko wszędzie dookoła…
       Szatynka zarumieniła się trochę i, zasmucona, spuściła na chwilę wzrok.
       - Ja… pójdę wreszcie zrobić tę herbatę! - krzyknęła i przyspieszyła.
       - Ach, czekaj! - zdenerwował się blondyn.
       - Naprawdę nie ma potrzeby się kłopotać - powtórzył Senri. - Właściwie jesteśmy tu tylko po to, by przekazać wiadomość od Ichijou-san. „Wiem, że to nie zawsze jest proste, ale proszę, dbaj o Kaname” - zacytował. - To wszystko. Cóż, nie pytał mnie, jak tu dotrzeć, rzekł tylko „Powiedz jej to, jeśli będziesz miał okazję się z nią kiedyś zobaczyć”. Ale przybyliśmy tu tak czy owak, bo zdajemy sobie sprawę z tego, że Ichijou-san bardzo się o was martwi.
       - Shiki… Chodźmy już - poprosiła Rima. - To miejsce nie jest niepowiązane z twoim ojcem, więc nie chcę spędzać tu zbyt wiele czasu.
       - Cóż, będziemy się już zbierać. Przepraszamy za tak krótką wizytę - zwrócił się do Yuuki Senri.
       - Chodźmy - powtórzyła rudowłosa. - W drodze powrotnej możemy zahaczyć o dom twojej matki - dodała.
       - Uhm - przytaknął chłopak. - Prefekcie - zwrócił się jeszcze do Yuuki. - Nie myśl, że odmówiłem herbaty, bo cię nie lubię czy coś w tym stylu, dobrze? Więc… proszę, nie rób takiej miny, gdy na mnie patrzysz.
       Szatynka rzeczywiście wyglądała jak siedem nieszczęść.
       - To sprawia, że wspomnienie Rido jest jeszcze gorsze - ciągnął. - Wolę, gdy wyglądasz tak beztrosko jak wtedy, gdy zaprosiłaś nas do środka. Do zobaczenia, kuzynko - rzucił, udając się za Rimą, która już wychodziła.

       - Coś jeszcze? - spytał tym samym co zwykle tonem po wysłuchaniu historii Yuuki i Hanabusy. Tych dwoje siedziało na klęczkach przed sofą zajętą przez szatyna. W pomieszczeniu znajdowali się jeszcze Seiren i ojciec Aidou. - Ile razy mówiłem wam, byście nie otwierali nikomu drzwi, gdy mnie nie będzie? - Dał upust zdenerwowaniu, wysyłając w kierunku winowajców coś w rodzaju magicznej zamieci albo niewielkiego huraganu, który jednak dotknął tylko ich dwoje. - Doprawdy, jesteście tacy nierozważni. Zastanawiam się, jaka kara byłaby dla was odpowiednia.
       - Jeśli… - zaczęła przestraszona długowłosa. - Jeśli chciałbyś przechowywać mnie zamkniętą…
       Aj! Idiotka!
       - To powinieneś był mnie gdzieś ukryć i nigdy nie wprowadzać do wampirzego społeczeństwa! - dokończyła wreszcie.
       - Naprawdę wolałabyś, żebym tak zrobił? - zapytał Kaname. - Cóż, gdybym mógł…
       - Nie, nie do końca… - przyznała speszona Yuuki, patrząc teraz gdzieś w bok.
       Czystokrwisty westchnął.
       - Och, już wiem, co zrobić - odezwał się po chwili. - Skoro tak bardzo chcesz się uczyć - zwrócił się do siostry - to od teraz będę jedynym, który będzie cię nauczał. Pomogę ci dowiedzieć się wielu rzeczy… - Patrzył na Yuuki w taki sposób, że ta aż się przeraziła i trzęsła się teraz jak osika. - Co do Aidou… Zajmie się on liczeniem ziaren grochu w naszej spiżarni, a potem zaraportuje mi ich ilość.
       HĘ?! Co to ma znaczyć?! To jakiś żart?!
       - Seiren, upewnij się, że policzy je wszystkie - rzucił do wampirzycy.
       - Hai, Kaname-sama, zajmę się tym - odparła krótkowłosa, wypychając Hanabusę na korytarz.
       - Kaname-sama, ten twój spartański styl edukowania jest naprawdę straszny! - krzyczał na progu blondyn. - To była bez wątpienia jej wina!
       Nikt go jednak nie słuchał.
       Seiren dopilnowała, żeby niebieskooki udał się do spiżarni i wykonał karę. Zdenerwowany chłopak miał ochotę zakląć, ale w porę się pohamował.
       Taa… W taki oto sposób odebrano mi posadę nauczyciela kłopotliwej uczennicy, skwitował w myślach.








***
   Konnichi wa! Tu Kao. ^^
   Aya jest na tygodniowej wycieczce klasowej, także rozdział dodaję ja xD
   Jak widzicie, dzisiejszy rozdzialik jest troszkę krótszy i nawet nie musi być podzielony na 2 części. Jednak wiadomo, od kolejnego będzie normalnie x)
Mamy jeszcze tylko dwa rozdziały, tak więc w październiku będziemy dawać notkę tygodniowo (soboty).
   Chwilowo znów mamy przerwę w pisaniu. Chociaż wiemy jak chcemy to zrobić, to nie mamy czasu. Teraz, kiedy Ayi nie ma, teoretycznie bym mogła pisać, ale niestety do szkoły mam tyle roboty, że płakać się chce xD (Nie, że się jakoś specjalnie uczę, ale przynajmniej muszę takie pozory stwarzać xP). Dlatego więc pewnie tylko jutro coś popiszę i potem najszybciej w weekend.
   Dziękujemy wszystkim za czytanie i komentarze. W te okropne szkolne dni to dla nas naprawdę coś wspaniałego. Po prostu powód do uśmiechu :))
   Następny rozdzialik, "Burza uczuć", już w sobotę ;) Mata ne! ;*
[wpis z dnia 29.09.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz