- Jak to możliwe? - dopytywali się Łowcy pełniący nocną wartę.
- Jeszcze nie wiemy
- odpowiedziała Kaori. - Reszta została na miejscu, by dokończyć tam co trzeba.
Blondynka prosto z balu pojechała do siedziby Związku Łowców.
Trzeba było zawiadomić pozostałych o incydencie z balu, więc razem z Kaito
postanowiła to zrobić. Była z nimi także nadal roztrzęsiona Sayuri oraz Yori,
którą ktoś musiał wziąć do domu. Łowcy wraz z dziewczyną udali się do gabinetu
Nagisy Yamada, która czuwała akurat nad nocną zmianą. Była to surowa kobieta po
pięćdziesiątce. Na pomarszczoną nieco zbyt mocno jak na ten wiek twarz opadało
kilka kosmyków siwych włosów.
- W takim razie spiszcie wstępny raport. Dodajcie do niego
zarówno swoje zeznania, jak i tej dziewczyny - rzekła poważnym tonem. - Kiedy
wróci reszta, przekażecie im tę sprawę.
- Hai - odparli
posłusznie Kao i Kaito.
- Czy możemy zwolnić
Sayuri-senpai do domu? Jest w ciężkim szoku - poprosiła Kaori.
- Nie ma takiej
możliwości. Nie mamy czasu na jakiekolwiek uczucia. Zginął nasz człowiek i
praca stoi w tym momencie na pierwszym miejscu. Zrozumiano? - spytała,
przeszywając blondynkę spojrzeniem ciemnych oczu.
- Hai - oznajmił
szybko chłopak.
- Mitsui-san?
- Hai - odparła
szesnastolatka, po czym cicho westchnęła.
Młodzież zajęła się papierkową robotą. Jako że to właśnie oni
przynieśli wiadomość o śmierci Łowczyni, na nich spadła cała praca. Podczas gdy
Kaito razem z Kao pisali wstępny raport, Sayu dochodziła do siebie w łazience.
Yori grzecznie siedziała na kanapie i prawie się nie odzywała. W normalnych
okolicznościach Kao urządziłaby sobie z nią pogawędkę, jednak zniechęcał ją
fakt, że to najlepsza przyjaciółka znienawidzonej wampirzycy.
W
sumie dlaczego tak jej nie lubię?, zastanowiła
się ni z tego, ni z owego Kaori. Chyba
głównie przez to, że Aya jej nie lubi, dlatego, że ona zraniła Zero… Hm. Dziwna
historia. Mimo wszystko, jakby na to nie patrzeć, to moja… PRZYRODNIA SIOSTRA?!
Ble! Zrobiła głupkowaty wyraz twarzy.
- Coś się stało? -
spytał lekko zdziwiony Kaito.
- Hm? Iie -
odpowiedziała szybko, próbując wymigać się od odpowiedzi. - Dlaczego ją ze sobą
zabrałeś, senpai? - spytała cicho, wskazując wzrokiem dziewczynę.
- Żeby było
ciekawiej - powiedział z uśmiechem.
- Z tak głupiego
powodu mogłeś narazić pokój między Łowcami a wampirami. Zresztą wydaje mi się,
że po prostu tak cię błagała, że zrobiło ci się jej żal.
Uśmiechnęła się
szeroko. Dziwiła się, że mimo zmęczenia nadal miała tyle energii. To pewnie przez adrenalinę, pomyślała i
w tym samym momencie ktoś przyszedł jej na myśl. Aidou? Zaśmiała się w duchu.
- Ten „pokój”, o
którym mówisz, tak naprawdę nie istnieje - mruknął Takamiya. - To tylko gra
pozorów, nic więcej.
- Dlaczego tak
uważasz, senpai? - spytała zaciekawiona dziewczyna.
- Wampiry i Łowcy
nie mogą żyć ze sobą w pokoju - odparł. - To najzwyczajniej w świecie
niemożliwe.
- A właśnie, że
możliwe! - zawołała rozentuzjazmowana Kao. - Mam dobry kontakt zarówno z
Łowcami i ludźmi, jak i z kilkoma wampirami - rzekła.
- To pojedyncze
przypadki - wyjaśnił spokojnie młodzieniec. - Nie świadczą one jeszcze o tym,
że rasy, które od wieków się nienawidzą, mogłyby sobie spokojnie koegzystować.
On naprawdę nie wierzy w
to, że moglibyśmy żyć z wampirami w pokoju, zauważyła. Kaito wrócił już do
pracy, natomiast ona sama udawała tylko, że zajmuje się raportem, a tak
naprawdę przyglądała mu się ukradkiem. W
pewnym sensie jest trochę podobny do Zero - szczególnie tego, jakim był
dawniej, zanim związał się z nēsan. Właśnie, to jest to! Kaito potrzebuje
dziewczyny! Czy to już przypadkiem nie pora na to, by on i Sayu zaczęli ze sobą
chodzić?
- Znów się
zamyśliłaś - zirytował się Takamiya, patrząc z lekką złością na Kaori. - Weź
się wreszcie do roboty, bo nigdy tego nie skończymy.
- Gomen! - zawołała,
po czym zganiła się w duchu za to, że myśli o swataniu kogoś, zamiast zająć się
dużo poważniejszą sprawą.
***
Suzaku nagle pojawił się na zewnątrz samochodu, otworzył drzwi i
pomógł Ayi wysiąść, choć zapewniała, że mogła to zrobić sama. Chłopak
oczywiście nie przyjął tego protestu.
Przed chwilą zajechali pod wzgórze, na którym znajdowała się
Akademia Kurosu. Noc była ciemna i ponura, nie było widać gwiazd czy księżyca.
Fakt ten potęgował tylko mroczny nastrój wydarzeń, które miały miejsce podczas
niedokończonego przyjęcia.
Zginęły dwie osoby. Łowczyni i czystokrwisty. Kto za tym stał?
Dlaczego to uczynił?
Obraz martwej dziewczyny raz po raz pojawiał się w umyśle
brunetki. To straszne, myślała wciąż.
Choć spodziewałam się, że może stać się
coś złego… to zdarzenie naprawdę mną wstrząsnęło.
- Rozchmurz się,
Aya-chan - poprosił Shoutou. - Nie zmienimy przeszłości, więc nie warto się tak
zadręczać.
Po krótkiej rozmowie z córką w sali balowej Kage poprosił
księcia, by odprowadził dziewczynę do Akademii. „Samochody są już podstawione.
Ja muszę jeszcze zostać i załatwić kilka spraw, ale wy wracajcie do domu”,
powiedział. „Suzaku-san, proszę, zajmij się Ayą”, dodał wtedy. Król Mroku
ochoczo się zgodził i zapewnił, że zadba, by osiemnastolatka cała i zdrowa
wróciła do dormitorium w Akademii Kurosu.
- Wiem… - szepnęła. Miała spuszczony wzrok.
Suzaku przymknął na moment oczy i uśmiechnął się delikatnie.
Potem westchnął.
- Chodź, odprowadzę
cię do akademika - rzucił.
- Nie, poradzę sobie.
Nie powinieneś tam wchodzić.
Przez chwilę wyglądał, jakby poczuł się urażony, ale już kilka
sekund później uśmiech powrócił na jego twarz.
- Masz rację, to
chyba nie byłby rozsądny pomysł - zgodził się. - Ale do bramy cię odprowadzę -
i uprzedzam, że nie przyjmę protestu! - zaśmiał się.
- Taak… No dobrze -
zgodziła się, lekko się uśmiechając. - W takim razie chodźmy.
Rozpoczęli niespieszną wędrówkę w górę. Las wokół wydawał się
straszny i nieprzyjazny. Aya zadrżała - zarówno z chłodu, jak i z lekkiego
strachu.
- Zimno ci? - spytał
z troską młodzieniec. Nie czekając na odpowiedź, zdjął szybko marynarkę i
włożył ją na ramiona nastolatki. Ta podziękowała mu pełnym wdzięczności
uśmiechem. Nagle poczuła się bezpieczna, a ponadto zrobiło jej się przyjemnie
ciepło.
Byli już blisko celu, gdy Suzaku stanął i odwrócił się do tyłu.
- Niezły widok! -
zachwycił się, a jego oczy zalśniły. Brunetka musiała w duchu przyznać, że
chłopak wyglądał w tej chwili co najmniej uroczo. - Ale hej! Spójrz, Aya-chan!
- zaśmiał się, pokazując ziemię.
Dziewczyna wstrzymała oddech, gdy spostrzegła, że z ziemi, po
której przed chwilą stąpali i która jeszcze moment wcześniej była najzupełniej
goła, nieśmiało wychyla się młoda trawa - a gdzieniegdzie nawet jakieś polne
kwiaty.
To magiczne rośliny,
niemożliwe przecież, żeby tyle tego rosło, gdy jest tak zimno. Poza tym,
zauważyłbym to wcześniej, pomyślała Aya, wpatrując się z zachwytem na
rosnącą powoli trawę. Zaśmiała się delikatnie i przeniosła wzrok na towarzysza.
- Ty to zrobiłeś? -
spytała z uśmiechem.
- Nie - odparł, co
ją mocno zdziwiło. - To ty - dodał po chwili z oszałamiająco radosnym
uśmiechem.
- Och - mruknęła.
Znów
brak kontroli, westchnęła w duchu.
- Nie przejmuj się,
przy takiej pogodzie to nie utrzyma się długo, jeśli przestaniesz oddziaływać
na to mocą. Nikt nawet nie zauważy - rzekł spokojnie.
- Cóż, lepsze to niż
podpalanie wszystkiego dookoła - stwierdziła. - Suzaku, jaka jest ziemia? -
zapytała.
- Co masz na myśli?
- No… jakiejś jej cechy.
Łatwiej mi zapanować nad danym żywiołem, gdy wiem, co uosabia - wyjaśniła.
- Hm, zastanówmy
się. Tak naprawdę ziemia ma różne oblicza. Jednym kojarzy się z tym, co silne,
jak na przykład skała. Ta cecha bardzo przydaje się podczas walki, szczególnie
z mocnym przeciwnikiem. Z kolei jej druga odsłona… - Schylił się i wyciągnął
przed siebie prawą rękę, niemal dotykając nią gleby. - Jest niesamowicie
delikatna… - Mówiąc to, powoli podnosił rękę do góry. Pod nią zaś ukazywała się
coraz to wyższa łodyga, na której pojawiały się najpierw delikatne listki, a
następnie, na szczycie, najpiękniejszy kwiat, jaki Aya w życiu widziała. - I
piękna - dokończył, po czym ostrożnie zerwał roślinę. Odwrócił się do
dziewczyny i, lekko się kłaniając, wyciągnął przed siebie dłoń. Brunetka w
niemym zachwycie przyjęła kwiat.
- Jest… jest
śliczny! - rzekła wreszcie, nie mogąc oderwać od niego wzroku. - Nigdy nie
widziałam czegoś tak pięknego - wyznała, patrząc na kolorowe płatki i miękkie
listki oraz wdychając niesamowicie przyjemny zapach.
- Ty jesteś od niego
o niebo piękniejsza - powiedział cicho Suzaku.
Aya gwałtownie uniosła głowę i spojrzała na przyjaciela jakby ze
strachem. Ten zaś patrzył na nią ze spokojem, ale jednocześnie… ze smutkiem. W
jego niesamowitych oczach dojrzała ból. Zrobiło jej się upiornie przykro, ale
nie mogła przecież nic zrobić.
Milczeli przez jakiś czas, który zdawał się dziewczynie
wiecznością. W końcu nie wytrzymała i uciekła wzrokiem gdzieś w bok.
- Przepraszam,
Aya-chan - odezwał się wreszcie książę. - Doskonale wiem, że chcesz, byśmy byli
po prostu przyjaciółmi. Ale… nie zmienię tego, co do ciebie czuję. Nie mam na
to wpływu.
Nie miała pojęcia, co powiedzieć. Speszona, raz patrzyła na
niego, a raz ponownie uciekała od jego spojrzenia. Zacisnęła ręce na łodydze
kwiatu nieznanego gatunku. Właściwie domyślała się, że został on stworzony
przez Shoutou.
- Wiesz, strasznie
ci zazdroszczę - powiedział znienacka młodzieniec. Osiemnastolatka spojrzała na
niego ze zdziwieniem. - To musi być niesamowite uczucie: mimo wszelkich
przeciwności być z tym, kogo się kocha.
Uśmiechnął się
smutno, a jego wzrok wydawał się nieco nieobecny.
- Suzaku… Jestem
pewna, że niebawem znajdziesz kogoś dla siebie. Kogoś, kogo będziesz mógł
pokochać z całego serca i bronić aż do śmierci - szepnęła brunetka.
- To nie takie
proste. - Chłopak pokręcił głową. - Nie ma takiej drugiej osoby jak ty,
Aya-chan. Zakochałem się w tobie, jeszcze zanim cię poznałem. A teraz… Teraz
czuję się tak, jakbyśmy znali się od zawsze. - Zrobił pauzę, a ona zauważyła,
że czuje się podobnie - wierzyć jej się nie chciało, że to było zaledwie ich
drugie spotkanie. - Jeśli miałbym pokochać kogoś innego, musiałbym wyleczyć się
z ciebie. A to jest najprawdopodobniej niemożliwe.
- Nie mów tak -
poprosiła. - Jestem pewna, że…
- Potrafiłabyś się
„odkochać”? Umiałabyś zapomnieć o Kiryuu i o uczuciu, jakim go darzysz?
Potrafiłabyś zakochać się w kimś innym, puszczając w niepamięć emocje, myśli i
wspomnienia mające jakikolwiek związek z tym chłopakiem?
Nie,
odparła w myślach, ale nie powiedziała tego na głos.
Shoutou sam domyślił się jednak odpowiedzi.
- No właśnie -
westchnął, po czym utkwił przygaszony wzrok w ciemnym niebie.
- Przykro mi -
powiedziała tylko cicho. Miała ochotę go jakoś pocieszyć, ale bała się go
choćby lekko dotknąć.
- Heh. - Suzaku
uśmiechnął się ponuro. - Mam ochotę odbić cię temu kolesiowi, ale z drugiej
strony wiem, że to by cię tylko unieszczęśliwiło. Ale mimo wszystko nie poddam
się. Będę na ciebie czekał, choćby to miało trwać wieczność.
Aya poczuła, że robi jej się słabo. Słowa księcia wytrąciły ją z
równowagi, zupełnie nie wiedziała, jak ma zareagować. Powiedzieć coś czy raczej
milczeć? Zganić go czy podnieść na duchu?
Koniec końców milczała jednak, bezwiednie wpatrując się w śliczną
roślinkę, którą przystojny młodzieniec stworzył specjalnie dla niej.
- Yoshi! - odetchnął nagle Suzaku. - Gomen, Aya-chan. Postaram
się zakończyć na dobre ten temat, ale ostrzegam, iż wątpię, że uda mi się do
niego nie powracać.
Wyszczerzył zęby i
robił dobrą minę do złej gry. Brunetka uśmiechnęła się lekko.
Powoli podeszli do głównej bramy Akademii.
- W takim razie… -
szepnęła Aya. - Dziękuję za odprowadzenie mnie - rzekła, patrząc księciu w
oczy. Po raz kolejny zachwycił ją fakt, że mieniły się one tyloma kolorami.
- Uhm.
Chciała już odejść, gdy przypomniała sobie nagle, że wciąż ma na
sobie jego marynarkę. Zdjęła ją więc pospiesznie i z powrotem odwróciła się do
Shoutou. Zdumiała się i stanęła wpół kroku, gdy spostrzegła, z jakim smutkiem
Suzaku na nią patrzył. Wprost pochłaniał ją zbolałym wzrokiem.
- Gomen nasai -
szepnęła, szybko wręczając mu jego własność i odwracając się, by nie musieć
dłużej patrzeć na jego smętną minę. Kiedy to jednak zrobiła, poczuła, że młodzieniec
chwyta ją za nadgarstek, potem zaś w jakiś sposób okręca ją tak, że po chwili
mógł ją do siebie przytulić. Serce niemal jej stanęło. Czuła, jak obejmują ją
silne ramiona kogoś, kto nie ma prawa tego robić. Chciała w jakiś sposób
zaprotestować, ale nie mogła się ruszyć. Miała szeroko otwarte oczy, wstrzymała
oddech.
Potem stało się coś jeszcze. Książę objął dłońmi jej bladą twarz.
Zadrżała, ale z jakiegoś powodu nie potrafiła się uwolnić. Coś ją
powstrzymywało, a ona doskonale wiedziała, że nie była to sprawka Shoutou, lecz
czegoś, co siedziało w niej samej.
Jakby w zwolnionym tempie twarz „Króla Mroku” zbliżała się do
przestraszonej twarzy Ayi. Kiedy zaś ich usta połączyły się w pocałunku,
brunetka poczuła jak coś w niej pęka.
Upuściła kwiat, który dotychczas trzymała w spoconej ręce.
Przerażona, odepchnęła od siebie Suzaku i mocno uderzyła go w twarz.
Dyszała i drżała, wciąż z wyciągniętą ręką. Młodzieniec wyglądał
na zdezorientowanego, bezwiednie przyłożył dłoń do lewego policzka.
Przez długi czas żadne z nich nic nie powiedziało.
- Przepraszam… -
wyszeptał wreszcie książę. - Nie wiem jak… dlaczego…
Aya przyłożyła ręce do ust, jakby dopiero teraz dotarło do niej
to, co się stało. W jej oczach pojawiły się łzy.
- Przepraszam! -
krzyknął Shoutou, dosłownie upadając dziewczynie do stóp i błagając ją o
wybaczenie.
Pokręciła lekko głową, nie mogąc nic powiedzieć. Odwróciła się i
szybko przekroczyła teren Akademii Kurosu. Puściła się biegiem w stronę
dormitorium, przez całą drogę nie zwalniając ani na moment, a także nie
odwracając się ani razu.
Wbiegła do swojego pokoju, zatrzasnęła za sobą drzwi, po czym
oparła się o nie, powoli zjeżdżając w dół, by po chwili siedzieć już na
podłodze. Drżała i płakała, tak naprawdę nie wiedząc nawet, dlaczego to, co się
zdarzyło, tak bardzo nią wstrząsnęło. Czuła się tak, jakby zdradziła Zero, choć
bądź co bądź to nie była jej wina, że Suzaku przytulił ją, pocałował, a nawet
wyznał miłość. Ale… mogła temu w jakiś sposób zapobiec, prawda?
Zauważyła, że obejmuje ją Otsune. Nie pytała, co się stało, po
prostu uspokajała przyjaciółkę. Aya wtuliła się w nią i wypłakała się na jej
ramieniu.
Gdy wreszcie doszła do siebie, zaczęła opowiadać rudowłosej o
tym, co się stało.
***
- Idź sobie… - mruknęła Kao, gdy poczuła, że ktoś ją trąca. -
Spaaać…
- Młoda damo, to
praca, a nie łóżko!
- Hę?!
Blondynka podniosła się gwałtownie, ospałym wzrokiem przeczesując
pomieszczenie, w którym się znajdowała. Ze strachem zauważyła, że wciąż siedziała
w siedzibie Związku Łowców. Musiała zasnąć podczas pracy przy biurku.
Zarumieniła się ze wstydu, patrząc na Nagisę Yamada, która z założonymi rękami
lustrowała ją spojrzeniem wyrażającym złość i dezaprobatę.
- Gomen nasai! -
wykrzyknęła szesnastolatka.
- Właśnie skończyła
się moja zmiana. Przychodzę, żeby zobaczyć, jak ci idzie, i co widzę? -
wycedziła.
- Naprawdę mi
przykro! To się więcej nie powtórzy! - zapewniła Kaori.
- Mam nadzieję!
Wracaj do roboty, nie wyjdziesz stąd, dopóki nie ukończysz tych raportów. Poza
tym, musisz poprawić te, na których spałaś. Są pogniecione, a długopis się
rozmazał.
Kao zwiesiła głowę.
- Wakarimashita -
wyszeptała tylko, biorąc się do pracy.
***
Gdy się obudziła, mocniej ścisnęła ulubionego pluszaka - zmizerowanego
już nieco „żółtego” misia z czerwoną koszulką. Leżała zwinięta w kłębek,
załamana wydarzeniami z poprzedniej nocy. Dwa zabójstwa, a potem… a potem
sprawa z Suzaku. Z jakiegoś powodu ta część wstrząsnęła nią chyba bardziej niż
to, co stało się na pamiętnym balu.
Wciąż czuła na wargach usta Shoutou, a w pamięci miała jego
zbolały wzrok. Nie miała pojęcia, jak ma potem o tym wszystkim powiedzieć Zero.
Jak on na to zareaguje? Ma tyle spraw na głowie, a teraz jeszcze to…
Aya bezwiednie uroniła jeszcze kilka łez, po czym podniosła się
do pozycji siedzącej. Zauważyła, że Umari nie ma w pokoju - zapewne zajmowała
się sprawami przewodniczącej akademika. Od początku roku dziewczynie przybyło
obowiązków, choć cieszyła się, że dzieli je z Sayori Wakabą. U chłopców
przewodniczącymi byli Ichiru i Konosuke, więc i oni mieli nowe obowiązki, z
którymi jednak świetnie dawali sobie radę.
Dziewczyna wstała, odbyła poranną toaletę, ubrała się… A wszystko
to robiła jakby w transie, nie bardzo zdając sobie sprawę z tego, jakie
czynności wykonuje. Czuła się zagubiona, nie potrafiła poskładać myśli. Nie
wiedziała, na czym się skupić - na morderstwach, sprawie z Suzaku czy może
powinna po prostu dać sobie spokój z jednym i drugim, zostawiając to na
później?
Nie miała apatytu, więc nie poszła do stołówki. Przypomniała
sobie z kolei o innym rodzaju głodu. Szybko sięgnęła więc do szafki nocnej i
wyciągnęła z niej tabletki krwi.
***
- Chyba skończyłam - powiedziała jakby w zamyśleniu Kaori.
- Ja też kończę ten raport
- poinformował Kaito.
Blondynka spojrzała na kanapę, na której jakiś czas temu leżała
śpiąca Yori. Teraz była jednak pusta.
- Gdzie Wakaba-san?
- spytała.
- Kiedy skończyła
zeznawać, wezwałem Shuji-kuna, żeby ją zawiózł do Akademii.
- Rozumiem… Pewnie
dziewczyna śpi sobie spokojnie - rozmarzyła się. - Nie mogę się doczekać
pójścia do łóżka! - Chłopak nie podzielał entuzjazmu dziewczyny. Kao szybko
przypomniała sobie o Sayuri. Zauważyła, że od kilku godzin jej nie widziała. -
Gdzie jest Higoshi-senpai?
- Jakiś czas temu
została wezwana do Asamoto-san. Na szczęście teraz jest jej zmiana. Yamada-san
nie ma za grosz uczuć. Zgorzkniała kobieta, której została tylko praca.
- Masz rację… -
zgodziła się dziewczyna. - No cóż. Pójdę w takim razie do Asamoto-san. Oddam
jej wszystkie raporty - odparła i zabrała od chłopaka dokumenty. - A ty zajmij
się Higoshi-senpai, dobrze? Ona teraz potrzebuje trochę ciepła, zważywszy na
to, że straciła właśnie przyjaciółkę.
- Dlaczego mi to
mówisz? - spytał zdziwiony.
- Żebyś czasem nie
pomyślał, że „woli pobyć teraz w samotności”. Nawet, jeśli tak powie, nie bierz
sobie tych słów do serca. Dobrze, senpai?
Czuła się dziwnie
dając mu lekcję, ale wiedziała, że to pomoże. Kiedy się wyśpię, przemyślę, jak ich popchnąć ku sobie…
- Hai - zgodził się.
Na jego twarzy malowało się zmartwienie.
- I pomyśleć, że
jeszcze nie jesteście razem… - rzuciła Kao.
- Słucham? - Kaito
wyraźnie się zdziwił.
- Nic, nic. Mówiłam
do siebie.
Wysiliła się na
uśmiech, machnęła ręką na pożegnanie i zabierając płaszcz, wyszła z pokoju.
Udała się do pokoju Hinako Asamoto. Po drodze spotkała Higoshi.
- Sayuri-senpai! -
ucieszyła się na jej widok. - Skończyliśmy te głupie papiery! - oznajmiła,
machając dokumentami. - Pozwolili ci wreszcie iść do domu?
- Hai, na dziś już
koniec pracy - odpowiedziała spokojnie.
- Nie zatrzymuję cię
dłużej. Leć do domu - rzuciła. - Ach! Takamiya-senpai czeka na ciebie w biurze
- powiedziała na odchodnym, puszczając oko do swej nauczycielki. Ta uśmiechnęła
się delikatnie i każda poszła w swoją stronę.
Kao zapukała do drzwi. Kiedy usłyszała zgodę na wejście,
natychmiast je otworzyła.
- Mogę na chwilkę
przeszkodzić, Asamoto-san? - zapytała.
- Hai, hai -
odezwała się znad stosu papierów. - Przyniosłaś raporty z nocy?
- Tak. Wszystko
ładnie posegregowane.
- Arigatō,
Mitsui-san.
- Ano… Wie pani,
kiedy wrócą pozostali Łowcy?
- Masz tu zapewne na
myśli Kaiena? - Dziewczyna skinęła głową. - Cóż. Sprawa jest dość ciężka.
Zarówno twój ojciec, jak i przyszły prezes Związku mają teraz ręce pełne
roboty. Myślę, że może ich nie być nawet kilka dni. Jeżdżą teraz i załatwiają
wszystko. Przepytują wszystkich świadków i spisują raporty. Nie wiem, kiedy uda
im się skończyć.
- Rozumiem. Nie
trzeba im pomóc?
- Iie. Jeszcze w
nocy została wysłana tam grupa Łowców do pomocy.
- Dobrze. W takim
razie będę się już zbierać.
- Dziękuję za ciężką
pracę, Mitsui-san.
- Nie ma sprawy -
odparła na pożegnanie.
Dziewczyna natychmiast skierowała się ku wyjściu. Nie chciała, by
ktoś jej przeszkodził w szybkim dostaniu się do domu. Sam fakt, że będzie
musiała sama przemierzyć tak długi kawał drogi do Akademii, napawał ją ogromną
złością. Lecz oczywiście nie obyło się bez problemów. Kilku Łowców widzących
młodą Mitsui zaczepiało ją na korytarzu, pytając o wszelkie sprawy związane z
wieczorną akcją. Wściekła dziewczyna opowiadała z lekką irytacją część historii
i próbowała jak najszybciej opuścić rozmówców. Dochodząc do drzwi frontowych,
usłyszała kolejną osobę.
- Nie…
- Czego jeszcze?! -
prawie krzyknęła, odwracając się w stronę… - Ichiru? - jakby spytała. - Ichiru!
- zaświergotała tak słodko, jak tylko umiała. Mimo zmęczenia zarzuciła mu ręce
na szyję i obdarzyła go namiętnym całusem. Kilka osób stojących niedaleko przyglądało
się im z zaciekawieniem i dopiero kiedy doszli do wniosku, że ów chłopak jest
bliźniakiem przyszłego prezesa, a nie przyszłym prezesem, uspokoili się i dalej
patrząc na parę, wrócili do swych obowiązków.
- Myślałem, że
jesteś dziś trochę nie w humorze, ale zaczynam zmieniać zdanie - stwierdził
roześmiany chłopak, gdy Kao odlepiła się od niego.
- Po prostu jestem
przepełniona pracą. Siedziałam całą noc nad raportami, musiałam je potem
jeszcze przepisywać, bo oczywiście na nich zasnęłam. Poza tym, jeszcze dziś
wieczorem lub jutro rano dostaję kolejną misję. I tak co dzień. Coraz więcej
napadów w miasteczkach nieopodal, a większość Łowców zajmuje się sprawą z
balem. Dlatego teraz będzie trzeba pracować jeszcze częściej, bo Łowców jakoś
nie przybywa! - oznajmiła prawie że na jednym wdechu. - Uff. Od razu mi lepiej
- stwierdziła. - Czy ty właściwie wiesz już o awanturze z balu? I co tu w ogóle
robisz? - spytała, gdyż właśnie do niej doszło, że pominęła w swej opowieści
możliwość, że Ichiru mógłby o czymś nie wiedzieć.
- Kiedy rano
wstałem, poszedłem do twojego dormitorium. Spotkałem Umari-san, która
opowiedziała mi co nieco. Stwierdziłem, że pewnie po czymś takim nie wróciłaś
do akademika, dlatego poszedłem do twojej mamy. Powiedziała, że siedzisz cały
czas w Związku. Dlatego postanowiłem zrobić ci niespodziankę. - Uśmiechnął się
słodko.
- Udało ci się -
oznajmiła, chwytając chłopaka za rękę i wychodząc z budynku. - Godzinny marsz
jest o niebo przyjemniejszy, kiedy się go spędza z ukochaną osobą.
Wspięła się na palce
i dała chłopakowi buziaka. Następnie, trzymając się za ręce, powoli udali się w
drogę powrotną do Akademii.
***
Aya postanowiła, że zrobi wszystko, by póki co nie myśleć za dużo
o tym, co się stało. Odwiedziła więc Reiko i pomogła jej w obowiązkach domowych
i opiece nad Deichim.
Malutki chłopiec już wcześniej jej się podobał, ale teraz, gdy
spędzała z nim tak dużo czasu, zauważyła, że chyba obdarzyła to niemowlę swego
rodzaju miłością. W końcu to był brat Kaori, jej ukochanej siostry, która nie
przestała jej kochać nawet wtedy, gdy dowiedziała się, czym Aya tak naprawdę
jest. Nie znienawidziła jej, choć ta przez tyle lat ją okłamywała. Nie
odwróciła się od niej, gdy ona sama podejmowała decyzje, które blondynce się
nie podobały. Kao zawsze była z nią. Brunetka wiedziała, że między nią a
Dei-chanem nigdy nie wytworzy się taka więź jak miedzy nią a Kaori, ale miała
nadzieję, że kiedyś mały blondynek uzna ją za przybraną siostrę.
Kiedy tak o tym myślała, zapominała o wydarzeniach, które nią
wstrząsnęły. Kiedy zaś maleństwo poszło spać, Aya długo rozmawiała z Reiko. Po
raz kolejny zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo cieszy się, że ją odzyskała i
jakie miała szczęście, że mogła żyć w jej domu jako jej córka i jako człowiek.
Z drugiej strony, zastanawiała się, jak wyglądałoby jej życie, gdyby od
początku mieszkała z Kage. Zrobiło jej się gorąco na myśl, że gdyby tak było,
od dawna znałaby Suzaku, natomiast nigdy nie poznałaby Zero - a jeśli już,
chłopak najprawdopodobniej… nie, na pewno… byłby jej wrogiem - a przynajmniej
by jej nienawidził. Przeraził ją fakt, że w takim wypadku na pewno zakochałaby
się w księciu.
Więc…
Tak naprawdę miało być. To wszystko… to przeznaczenie. Życie tylu osób
wyglądałoby inaczej, gdybym była wychowywana przez tatę…
Kim byłaby ona sama? Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie,
choć była niemal pewna kilku faktów: nie nienawidziłaby ani wampirów, ani
Łowców, ani ludzi. Prawdopodobnie przyjęłaby idee ojca - chciałaby, by na
świcie zapanował pokój. Nie znałaby Kaori. Ani Reiko, ani Zero, ani Ichiru, ani
Otsune… Nie wylądowałaby w Akademii Kurosu - teoretycznie mogłaby dołączyć do
Nocnej Klasy, ale Kage nigdy nie wysłałby jej do miejsca, w którym urzędował
Kaname Kuran.
Kim byłaby Kaori? Reiko wyjawiłaby jej prawdę czy może
pozwoliłaby jej żyć w niewiedzy, tej błogiej nieświadomości, którą w prawdziwym
życiu w pewnym momencie niemal brutalnie jej odebrano?
Kim byłby Zero? Co by bez niej zrobił? Żyłby samą żądzą zemsty? A
może wcale by się nie poddał i gonił za Yuuki…?
Kim byłby Ichiru? Nie, Ichiru przecież by już nie żył…
A Suzaku? On by na tym zyskał. Aya była przekonana, że gdyby nie
znała Zero, oddałaby serce temu, kto by ją pokochał i kto był „taki, jak ona”.
Wstrząsnęło nią to, co odkryła. Niby nieraz zastanawiała się nad
tym, „co by było, gdyby”, ale nigdy tak naprawdę nie zdawała sobie do końca
sprawy z tego, jak wiele różnic by z tego wynikło.
Z zamyślenia wyrwało ja trzaśnięcie drzwiami. Wyszła z kuchni, w
której siedziała dotychczas z Reiko pichcącą obiad.
- Kao-chan! -
zawołała. - Jesteś wreszcie.
- Cze…eeść -
ziewnęła szesnastolatka, jak w transie zdejmując płaszczyk i buty. Przywitała
się jeszcze z matką, ale gdy ona i Aya zaczęły wypytywać, jak było, Kaori
rzekła tylko: „spać”. Powłóczyła się potem do pokoju gościnnego, który do
niedawna zajmowała, padła na łóżko i natychmiast zasnęła.
Blondynka doszła do siebie dopiero wieczorem. Obudziła się akurat
na kolację. Przy stole opowiedziała Reiko i Ayi o pracy, do jakiej ją zmuszono.
Dziewczęta powędrowały potem do „ich” pokoju gościnnego.
- Nēchan, powiesz mi
teraz, o co chodzi? - spytała spokojnie Kaori, siadając po turecku na swoim
łóżku.
- Co masz na myśli?
- zapytała brunetka. Ona zawsze wie,
kiedy coś jest nie tak, zauważyła.
- Wiem, że wiesz -
westchnęła niebieskooka. - Jesteś jakaś przybita, widzę przecież. Myślisz o
tym, co wydarzyło się podczas balu czy też zdarzyło się coś jeszcze?
Brunetka zebrała się w sobie i opowiedziała o wszystkim siostrze.
W miarę postępu historii Kao robiła się coraz bardziej czerwona na twarzy. Gdy
zaś Aya skończyła, blondynka wstała, zacisnęła pięści i ze złości tupnęła nogą.
- Co on sobie, do
cholery, wyobraża?! A nie mówiłam, że to Król Mroku?! - wrzeszczała wściekła. -
Nic, tylko znęca się nad biednymi, niewinnymi dziewczętami! Hej, może to
naprawdę on stoi za tymi przemianami?!
- Nie, Kao-chan -
odparła cicho osiemnastolatka. - To na pewno nie on. Poza tym… on… on naprawdę…
- Cię kocha? -
dokończyła Kaori. - Nie sądzę. To po prostu koleś, który podrywa laski dla
zabawy! Ostatnio bawił się mną, a teraz tobą! Nie wybaczę mu tego, posunął się
za daleko!
- To trochę głupio
zabrzmi… Ale masz rację - tobą się bawił - przyznała onēsan. - Nie da się
jednak udawać takiego spojrzenia, jakim mnie obdarzał. A to, co mówił… Było
szczere, wiem to - stwierdziła ze smutkiem.
- Naprawdę w to
wierzysz? W uczucie takiego pacana? - Blondynka uniosła brwi.
- Uhm. - Aya skinęła
głową.
Kaori padła na łóżko.
- No nie mogę. Co ja
z tobą mam, nēchan…
- Kao, co ja mam
teraz zrobić? - zapytała cicho Aya. - Jak powiedzieć o tym Zero?
- Nie wiem -
przyznała młodsza. - Choć może lepiej to po prostu przemilcz, bo jak się
wkurzy, to może być nieprzyjemnie. Choć gdyby zabił tego cymbała, nikt by po
nim nie płakał.
- Nie mów tak! -
wykrzyknęła Aya.
Szesnastolatka spojrzała bacznie na siostrę.
- Dlaczego? -
spytała beznamiętnym tonem.
- Bo… Bo… - Onēsan
zawahała się. Bo co? - Mimo wszystko
Suzaku nie jest złą osobą. Myślę, że jest po prostu… nieszczęśliwy. W głębi
serca. Pozornie jest taki pewny siebie, wyluzowany i doskonale wychowany, ale…
wydaje mi się, że on w jakiś sposób cierpi. Tyle, że nie chce, by inni o tym
wiedzieli. Chowa się z tym i robi wszystko, by to ukryć. A w nocy… coś w nim
pękło i pokazał, co tak naprawdę czuje.
- Yare, yare, nēchan…
Znów bronisz kogoś, kto zrobił coś złego - mruknęła z dezaprobatą Kaori. -
Niegdyś Zero, teraz Król Mroku…
- Nie pomyliłam się
co do Zero - przypomniała poważnym tonem Aya. - Nie sądzę więc, bym myliła się
w kwestii Suzaku.
- Taak… W takim
razie życzę ci szczęścia w rozmowie z Zero. Będzie ci potrzebne - rzuciła Kao,
po czym wyszła z pokoju.
***
Kaien i Zero wrócili kilka dni później. Kurosu zaciągnął chłopaka
do swojego domu i zebrał wszystkich, by opowiedzieć o wnioskach, które
ustalono.
- Więc wampiry
oświadczyły, że to było tylko samobójstwo Ouriego? - mruknęła Kao. - Jakoś nie
chce mi się w to wierzyć. Dobra, rozumiem, że gość żył już okropnie długo i
mógł mieć dość, ale żeby zrobić to w taki sposób i to akurat w trakcie balu?
Jakoś to do mnie nie przemawia.
- O to właśnie
chodzi, Kao-chan - rzekł Kaien. - Związek jest wściekły, że wampiry ot tak
sobie przyjęły tę wersję. My wciąż uważamy, że odbyło się to inaczej. Sądzimy,
że to było sprytnie przemyślane zabójstwo.
- Ktoś przemienił
Kiyoko Modegi i zmusił ją, by zabiła Ouriego, a potem popełniła samobójstwo -
dopowiedział spokojnie Zero.
- Tylko kto? -
spytała Reiko.
Aya zamyśliła się. Czy to, że wyczuła od Sary krew, może
świadczyć o tym, że to ona popełniła zabójstwo? To nie był żaden dowód, przed
balem mogła się zwyczajnie pożywić… Postanowiła, że porozmawia na ten temat z
Zero, zanim powie o tym reszcie.
Chwila…
rozmowa z Zero? Zbladła na myśl o tym, co
musiała mu powiedzieć. Jak zareaguje na wieść, że Suzaku ją pocałował? I nie
tylko…
Przełknęła ślinę i zatopiła się we własnych myślach, wyłączając
się całkowicie na rozmowę, która toczyła się tuż obok niej.
- Aya? Idziesz?
- Hę? - zdziwiła
się. Zauważyła, że Kaori i Ichiru już nie ma, a Reiko i Kaien właśnie wychodzą
z pomieszczenia. Rozmowa się skończyła, a
ja nawet tego nie zauważyłam…
Obok krzesła, na którym siedziała, stał Zero i patrzył na nią z
wyczekiwaniem.
- Chodźmy gdzieś -
powiedział.
- Ach, tak! Dobrze…
Wyszli na zewnątrz. Dziewczyna była niespokojna i zestresowana.
Chłopak chyba to wyczuł, ale o nic nie pytał.
Poszli do stajni, gdyż tam prawdopodobieństwo, że ktoś im
przeszkodzi, było raczej znikome. Przywitali się z Białą Lilią, chwilę się nią
zajęli, a potem usiedli pod ścianą jej boksu.
- Zostawicie to tak, jak jest? - spytała Aya, powracając myślami
do morderstw. Jednocześnie wyciągnęła z kieszeni bluzy pudełko z tabletkami.
- Na razie pewnie
tak, choć i tak nikt nie zgadza się z wnioskami, które wysunęły pijawki -
odparł, śledząc wzrokiem brunetkę, otwierającą powoli pudełeczko. Wyciągnął
rękę, wyjął jej z dłoni opakowanie, po czym schował je z powrotem do kieszeni
jej bluzy. Spojrzała na niego ze zdziwieniem. - Napij się - rzekł, wskazując
swoją szyję. - Dawno tego nie robiłaś, a widok i zapach takiej ilości krwi
kilka dni temu musiał sprawić ci dotkliwy ból, prawda?
Zwiesiła głowę i przyznała mu rację. Pocałowała go z
wdzięcznością, a następnie najdelikatniej jak umiała wbiła kły w jego szyję.
Ulga, jaką odczuła, sprawiła, że byłaby szczęśliwa. Byłaby - gdyby nie fakt, że
podczas picia krwi chłopaka wyczuwała jego emocje. Jak zwykle większość uczuć
wiązała się z nią, ale tym razem, oprócz morderstw, które oczywiście zaprzątały
mu głowę, było coś jeszcze.
Yuuki.
Zasmucona, natychmiast przerwała czynność. Zlizała jeszcze
strużkę spływającą po szyi ukochanego, po czym spuściła wzrok.
- Co się stało? -
spytał. - Chodzi ci „o nią”?
Spojrzała gdzieś w bok.
- Nic do niej teraz
nie czuję - zapewnił spokojnie. - To chyba normalne, że trochę odczuwam
nostalgię, prawda? W końcu minął już rok.
- Uhm - potaknęła. -
Teraz twoja kolej - rzekła, zmieniając temat.
Nawet nie protestował - skinął tylko głową, przytulił ją do
siebie, a potem ugryzł. Wiedziała, że mu też nie było łatwo w ciągu ostatnich
paru dni i że potrzebuje tego raz na jakiś czas nie mniej niż ona.
Odsunął się nagle. Trzymał ją za ramiona - Aya czuła, że ledwo
zauważalnie drżą mu ręce. Patrzył jej głęboko w oczy.
- Shoutou… cię
pocałował? - zapytał, siląc się na względnie spokojny ton.
Serce jej przyspieszyło. Zestresowała się na całego.
- Hai - szepnęła.
Przymknął na chwilę oczy i wykonał kilka głębokich wdechów,
próbując nie stracić nad sobą panowania. Drżał mocniej niż przed chwilą.
- Zamierzałaś mi o
tym powiedzieć? - spytał powoli.
- Tak. Wiesz, że
chcę być z tobą szczera - odparła. Ton, jakim to powiedziała, był spokojny, co
ją nieco zaskoczyło, bo wcale nie czuła się spokojna.
Dopiero teraz uniósł powieki. W jego oczach błyszczał gniew.
Zdjął ręce z ramion Ayi i zamiast tego chwycił jej dłonie.
- Skoro tak, to
opowiedz mi dokładnie, co się wydarzyło - powiedział grobowym tonem.
Zaczęła lekko drżeć, ale spełniła prośbę chłopaka. Zauważyła, że
co jakiś czas Kiryuu mocniej ściskał jej dłonie.
- To boli, Zero -
wyszeptała, gdy skończyła. Spojrzała na ich ręce. Minęła chwila, zanim
osiemnastolatek ją puścił. Wstał, odwrócił się do niej tyłem i zacisnął pięści.
- Co do niego czujesz?
- spytał, nawet się nie odwracając.
- Chcę tylko, by był
moim przyjacielem. Nikim więcej - odparła szczerze, ale serce wciąż jej waliło
ze strachu. Z jakiegoś powodu nie mogła myśleć optymistycznie.
- Jemu to
najwyraźniej nie wystarcza - wycedził, po czym gwałtownie odwrócił się w jej
stronę. - Mogłaś temu zapobiec! - krzyknął wściekły. - Mogłaś coś zrobić, zanim
doszło do tego wszystkiego!
Po tym wybuchu złości Aya była już najzwyczajniej w świecie
przerażona. Czuła, że głos uwiązł jej w gardle. Drżała coraz to mocniej, wciąż
siedząc na ziemi, a w jej oczach błysnęły łzy.
- Mam ochotę go
zabić - warknął chłopak.
- Nie pozwolę ci na
to - odważyła się powiedzieć. - To mimo wszystko dobra osoba, na dodatek stoi
po naszej stronie.
Spiorunował ją wzrokiem. Jeszcze nigdy tak na nią nie patrzył.
Aya poczuła się tak, jakby zaraz miało jej pęknąć serce.
- Zapomnijmy o tym -
poprosiła cicho. Wstała powoli i ze strachem zbliżyła się do Zero.
- Zapomnieć? Mam mu
to wybaczyć?
- Proszę - odparła w
odpowiedzi.
- Robisz to wszystko
dla „przyjaciela”? - spytał chłodnym tonem.
Milczała, a po jej twarzy zaczęły płynąć łzy.
- Odpowiesz mi?! -
krzyknął.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Co się z tobą
stało? - spytała cicho, cała się trzęsąc. Nie odpowiedział. - Dlaczego
zachowujesz się tak, jakby to wszystko była moja wina?! - wybuchła w końcu. -
To dla mnie nic nie znaczyło! Suzaku mnie pocałował, więc go walnęłam, a on
przeprosił! Więcej znaczył pocałunek, którym obdarzyłeś tę wiedźmę! „Na pożegnanie”,
co?!
- Dlaczego do tego
wracasz?! - zezłościł się. - Ta sprawa już dawno została zakończona!
- Wcale nie! Dopóki
ona żyje, nic, co się z nią wiąże, nie zostanie zakończone! - wydusiła z
siebie. - A to znaczy, że to się nie skończy nigdy! Nigdy, rozumiesz?!
Łzy leciały już jak szalone.
- Co masz przez to
na myśli? - zdenerwował się Kiryuu.
- Nie zabijesz jej -
wyszeptała, spuszczając głowę.
- Dlaczego tak
mówisz? - spytał ze zdziwieniem, już cicho.
- Nie będziesz
potrafił tego zrobić - odparła. - Ale ty już o tym wiesz, prawda? - Spróbowała
się uśmiechnąć.
- Zrobię to, gdy
będę coś na nią miał - odpowiedział spokojnie.
Pokręciła przecząco głową.
- Ona jest głupia,
ale nie na tyle, by podpaść Związkowi. A nawet gdyby, i tak nie potrafiłbyś jej
zabić. Wciąż coś cię z nią łączy. Wciąż nie umiesz odciąć się całkowicie od
przeszłości - przynajmniej od tej jej części, która łączy się z „Yuuki Kurosu”.
- Nie wierzę, że to
mówisz. - Zero patrzył na Ayę tępym wzrokiem. - Dlaczego tak sądzisz? Wiesz
doskonale, co do ciebie czuję, a teraz zachowujesz się, jakby…
- Co do mnie
czujesz? - podchwyciła. - Nie, nie wiem. Wiele razy mówiłeś mi, że mnie
potrzebujesz. Że niczego nie żałujesz. Że jest dobrze tak, jak jest. Ale… nigdy
nie powiedziałeś tego, co każda zakochana dziewczyna chciałaby usłyszeć
najbardziej.
- Tylko o to ci
chodzi? - spytał. - Aya… Wiesz, że nie jestem zbyt dobry w wyrażaniu uczuć za
pomocą słów.
- Ale Yuuki…
- Yuuki jest
nieważna! Problemem jest Shoutou!
- Odbiegasz od tematu!
- krzyknęła znowu brunetka.
- Od niczego nie
odbiegam! - zezłościł się na nowo Zero. - Mówię, jak jest!
- Nie widzę problemu
z Suzaku! Nic do niego nie czuję, natomiast ty i Yuuki…
- Nie zaczynaj
znowu! To skończona sprawa, do cholery jasnej!
Wściekły jak chyba nigdy dotąd, pospiesznym krokiem udał się ku
wyjściu. Aya padła na ziemię, skuliła się i długo płakała.
Czuła się tak źle, że długo nie mogła dojść do siebie. Szok,
zakłopotanie, stres, zmartwienie, niepokój, strach, wściekłość… Burza uczuć,
jakiej od dawna nie doświadczyła.
***
Ohayo, tu Aya. Wczoraj wieczorem wróciłam z wycieczki i jestem bardzo usatysfakcjonowana z powodu tego, iż przeżyłam to nieszczęsne łażenie po górach. xD Boże, tyle nauki i roboty mnie czeka, że aż nie chce mi się o tym myśleć... :/ Czasu na pisanie brak, a gotowy rozdział mamy tylko jeden! o.O Kolejny kryzys, shimatta...
Bardzo się cieszę, że poprzedni rozdział aż tak się Wam podobał, w sumie nie spodziewałam się tego. Właściwie zauważyłam, że mam wobec siebie coraz większe wymagania i nie chce mi się wierzyć, że Wy sądzicie, iż idzie nam świetnie i jesteśmy coraz lepsze w tym, co robimy. Ale lepsze (aaa, powtórzenie! xD) to, niż wpadanie w samozachwyt. xD
Hmm, macie moje pozwolenie na danie Kao reprymendy- ten leniuch przez cały tydzień mojej nieobecności nie napisał ani jednego słowa! Wiem, niby miała naukę i tak dalej, ale na oglądanie Kuroshitsuji II i czytanie Merupuri jakoś znalazła chwilkę. xP Nieładnie, Kao-chan, nieładnie! xD
Dobra, koniec ględzenia! Szczególne podziękowania dla Czytelniczki, Tasary (nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszymy, że znów jesteś z nami ^^), Katakimizuki, Kiran Lilith, Gwiazzdki i Ejrin. Buziaki, dziewczyny! ;*
"Pytanie bez odpowiedzi" za tydzień. A potem... potem nie wiadomo, co będzie. Módlcie się, żebyśmy wyszły z tego kryzysu spowodowanego brakiem czasu...
[wpis z dnia 2.10.10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz