poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XV, rozdział LXXIV - "Burza uczuć"


       - Jak to możliwe? - dopytywali się Łowcy pełniący nocną wartę.
       - Jeszcze nie wiemy - odpowiedziała Kaori. - Reszta została na miejscu, by dokończyć tam co trzeba.
       Blondynka prosto z balu pojechała do siedziby Związku Łowców. Trzeba było zawiadomić pozostałych o incydencie z balu, więc razem z Kaito postanowiła to zrobić. Była z nimi także nadal roztrzęsiona Sayuri oraz Yori, którą ktoś musiał wziąć do domu. Łowcy wraz z dziewczyną udali się do gabinetu Nagisy Yamada, która czuwała akurat nad nocną zmianą. Była to surowa kobieta po pięćdziesiątce. Na pomarszczoną nieco zbyt mocno jak na ten wiek twarz opadało kilka kosmyków siwych włosów.
       - W takim razie spiszcie wstępny raport. Dodajcie do niego zarówno swoje zeznania, jak i tej dziewczyny - rzekła poważnym tonem. - Kiedy wróci reszta, przekażecie im tę sprawę.
       - Hai - odparli posłusznie Kao i Kaito.
       - Czy możemy zwolnić Sayuri-senpai do domu? Jest w ciężkim szoku - poprosiła Kaori.
       - Nie ma takiej możliwości. Nie mamy czasu na jakiekolwiek uczucia. Zginął nasz człowiek i praca stoi w tym momencie na pierwszym miejscu. Zrozumiano? - spytała, przeszywając blondynkę spojrzeniem ciemnych oczu.
       - Hai - oznajmił szybko chłopak.
       - Mitsui-san?
       - Hai - odparła szesnastolatka, po czym cicho westchnęła.

       Młodzież zajęła się papierkową robotą. Jako że to właśnie oni przynieśli wiadomość o śmierci Łowczyni, na nich spadła cała praca. Podczas gdy Kaito razem z Kao pisali wstępny raport, Sayu dochodziła do siebie w łazience. Yori grzecznie siedziała na kanapie i prawie się nie odzywała. W normalnych okolicznościach Kao urządziłaby sobie z nią pogawędkę, jednak zniechęcał ją fakt, że to najlepsza przyjaciółka znienawidzonej wampirzycy.
       W sumie dlaczego tak jej nie lubię?, zastanowiła się ni z tego, ni z owego Kaori. Chyba głównie przez to, że Aya jej nie lubi, dlatego, że ona zraniła Zero… Hm. Dziwna historia. Mimo wszystko, jakby na to nie patrzeć, to moja… PRZYRODNIA SIOSTRA?! Ble! Zrobiła głupkowaty wyraz twarzy.
       - Coś się stało? - spytał lekko zdziwiony Kaito.
       - Hm? Iie - odpowiedziała szybko, próbując wymigać się od odpowiedzi. - Dlaczego ją ze sobą zabrałeś, senpai? - spytała cicho, wskazując wzrokiem dziewczynę.
       - Żeby było ciekawiej - powiedział z uśmiechem.
       - Z tak głupiego powodu mogłeś narazić pokój między Łowcami a wampirami. Zresztą wydaje mi się, że po prostu tak cię błagała, że zrobiło ci się jej żal.
       Uśmiechnęła się szeroko. Dziwiła się, że mimo zmęczenia nadal miała tyle energii. To pewnie przez adrenalinę, pomyślała i w tym samym momencie ktoś przyszedł jej na myśl. Aidou? Zaśmiała się w duchu.
       - Ten „pokój”, o którym mówisz, tak naprawdę nie istnieje - mruknął Takamiya. - To tylko gra pozorów, nic więcej.
       - Dlaczego tak uważasz, senpai? - spytała zaciekawiona dziewczyna.
       - Wampiry i Łowcy nie mogą żyć ze sobą w pokoju - odparł. - To najzwyczajniej w świecie niemożliwe.
       - A właśnie, że możliwe! - zawołała rozentuzjazmowana Kao. - Mam dobry kontakt zarówno z Łowcami i ludźmi, jak i z kilkoma wampirami - rzekła.
       - To pojedyncze przypadki - wyjaśnił spokojnie młodzieniec. - Nie świadczą one jeszcze o tym, że rasy, które od wieków się nienawidzą, mogłyby sobie spokojnie koegzystować.
       On naprawdę nie wierzy w to, że moglibyśmy żyć z wampirami w pokoju, zauważyła. Kaito wrócił już do pracy, natomiast ona sama udawała tylko, że zajmuje się raportem, a tak naprawdę przyglądała mu się ukradkiem. W pewnym sensie jest trochę podobny do Zero - szczególnie tego, jakim był dawniej, zanim związał się z nēsan. Właśnie, to jest to! Kaito potrzebuje dziewczyny! Czy to już przypadkiem nie pora na to, by on i Sayu zaczęli ze sobą chodzić?
       - Znów się zamyśliłaś - zirytował się Takamiya, patrząc z lekką złością na Kaori. - Weź się wreszcie do roboty, bo nigdy tego nie skończymy.
       - Gomen! - zawołała, po czym zganiła się w duchu za to, że myśli o swataniu kogoś, zamiast zająć się dużo poważniejszą sprawą.
***
       Suzaku nagle pojawił się na zewnątrz samochodu, otworzył drzwi i pomógł Ayi wysiąść, choć zapewniała, że mogła to zrobić sama. Chłopak oczywiście nie przyjął tego protestu.
       Przed chwilą zajechali pod wzgórze, na którym znajdowała się Akademia Kurosu. Noc była ciemna i ponura, nie było widać gwiazd czy księżyca. Fakt ten potęgował tylko mroczny nastrój wydarzeń, które miały miejsce podczas niedokończonego przyjęcia.
       Zginęły dwie osoby. Łowczyni i czystokrwisty. Kto za tym stał? Dlaczego to uczynił?
       Obraz martwej dziewczyny raz po raz pojawiał się w umyśle brunetki. To straszne, myślała wciąż. Choć spodziewałam się, że może stać się coś złego… to zdarzenie naprawdę mną wstrząsnęło.
       - Rozchmurz się, Aya-chan - poprosił Shoutou. - Nie zmienimy przeszłości, więc nie warto się tak zadręczać.
       Po krótkiej rozmowie z córką w sali balowej Kage poprosił księcia, by odprowadził dziewczynę do Akademii. „Samochody są już podstawione. Ja muszę jeszcze zostać i załatwić kilka spraw, ale wy wracajcie do domu”, powiedział. „Suzaku-san, proszę, zajmij się Ayą”, dodał wtedy. Król Mroku ochoczo się zgodził i zapewnił, że zadba, by osiemnastolatka cała i zdrowa wróciła do dormitorium w Akademii Kurosu.
       - Wiem… - szepnęła. Miała spuszczony wzrok.
       Suzaku przymknął na moment oczy i uśmiechnął się delikatnie. Potem westchnął.
       - Chodź, odprowadzę cię do akademika - rzucił.
       - Nie, poradzę sobie. Nie powinieneś tam wchodzić.
       Przez chwilę wyglądał, jakby poczuł się urażony, ale już kilka sekund później uśmiech powrócił na jego twarz.
       - Masz rację, to chyba nie byłby rozsądny pomysł - zgodził się. - Ale do bramy cię odprowadzę - i uprzedzam, że nie przyjmę protestu! - zaśmiał się.
       - Taak… No dobrze - zgodziła się, lekko się uśmiechając. - W takim razie chodźmy.
       Rozpoczęli niespieszną wędrówkę w górę. Las wokół wydawał się straszny i nieprzyjazny. Aya zadrżała - zarówno z chłodu, jak i z lekkiego strachu.
       - Zimno ci? - spytał z troską młodzieniec. Nie czekając na odpowiedź, zdjął szybko marynarkę i włożył ją na ramiona nastolatki. Ta podziękowała mu pełnym wdzięczności uśmiechem. Nagle poczuła się bezpieczna, a ponadto zrobiło jej się przyjemnie ciepło.
       Byli już blisko celu, gdy Suzaku stanął i odwrócił się do tyłu.
       - Niezły widok! - zachwycił się, a jego oczy zalśniły. Brunetka musiała w duchu przyznać, że chłopak wyglądał w tej chwili co najmniej uroczo. - Ale hej! Spójrz, Aya-chan! - zaśmiał się, pokazując ziemię.
       Dziewczyna wstrzymała oddech, gdy spostrzegła, że z ziemi, po której przed chwilą stąpali i która jeszcze moment wcześniej była najzupełniej goła, nieśmiało wychyla się młoda trawa - a gdzieniegdzie nawet jakieś polne kwiaty.
       To magiczne rośliny, niemożliwe przecież, żeby tyle tego rosło, gdy jest tak zimno. Poza tym, zauważyłbym to wcześniej, pomyślała Aya, wpatrując się z zachwytem na rosnącą powoli trawę. Zaśmiała się delikatnie i przeniosła wzrok na towarzysza.
       - Ty to zrobiłeś? - spytała z uśmiechem.
       - Nie - odparł, co ją mocno zdziwiło. - To ty - dodał po chwili z oszałamiająco radosnym uśmiechem.
       - Och - mruknęła.
       Znów brak kontroli, westchnęła w duchu.
       - Nie przejmuj się, przy takiej pogodzie to nie utrzyma się długo, jeśli przestaniesz oddziaływać na to mocą. Nikt nawet nie zauważy - rzekł spokojnie.
       - Cóż, lepsze to niż podpalanie wszystkiego dookoła - stwierdziła. - Suzaku, jaka jest ziemia? - zapytała.
       - Co masz na myśli?
       - No… jakiejś jej cechy. Łatwiej mi zapanować nad danym żywiołem, gdy wiem, co uosabia - wyjaśniła.
       - Hm, zastanówmy się. Tak naprawdę ziemia ma różne oblicza. Jednym kojarzy się z tym, co silne, jak na przykład skała. Ta cecha bardzo przydaje się podczas walki, szczególnie z mocnym przeciwnikiem. Z kolei jej druga odsłona… - Schylił się i wyciągnął przed siebie prawą rękę, niemal dotykając nią gleby. - Jest niesamowicie delikatna… - Mówiąc to, powoli podnosił rękę do góry. Pod nią zaś ukazywała się coraz to wyższa łodyga, na której pojawiały się najpierw delikatne listki, a następnie, na szczycie, najpiękniejszy kwiat, jaki Aya w życiu widziała. - I piękna - dokończył, po czym ostrożnie zerwał roślinę. Odwrócił się do dziewczyny i, lekko się kłaniając, wyciągnął przed siebie dłoń. Brunetka w niemym zachwycie przyjęła kwiat.
       - Jest… jest śliczny! - rzekła wreszcie, nie mogąc oderwać od niego wzroku. - Nigdy nie widziałam czegoś tak pięknego - wyznała, patrząc na kolorowe płatki i miękkie listki oraz wdychając niesamowicie przyjemny zapach.
       - Ty jesteś od niego o niebo piękniejsza - powiedział cicho Suzaku.
       Aya gwałtownie uniosła głowę i spojrzała na przyjaciela jakby ze strachem. Ten zaś patrzył na nią ze spokojem, ale jednocześnie… ze smutkiem. W jego niesamowitych oczach dojrzała ból. Zrobiło jej się upiornie przykro, ale nie mogła przecież nic zrobić.
       Milczeli przez jakiś czas, który zdawał się dziewczynie wiecznością. W końcu nie wytrzymała i uciekła wzrokiem gdzieś w bok.
       - Przepraszam, Aya-chan - odezwał się wreszcie książę. - Doskonale wiem, że chcesz, byśmy byli po prostu przyjaciółmi. Ale… nie zmienię tego, co do ciebie czuję. Nie mam na to wpływu.
       Nie miała pojęcia, co powiedzieć. Speszona, raz patrzyła na niego, a raz ponownie uciekała od jego spojrzenia. Zacisnęła ręce na łodydze kwiatu nieznanego gatunku. Właściwie domyślała się, że został on stworzony przez Shoutou.
       - Wiesz, strasznie ci zazdroszczę - powiedział znienacka młodzieniec. Osiemnastolatka spojrzała na niego ze zdziwieniem. - To musi być niesamowite uczucie: mimo wszelkich przeciwności być z tym, kogo się kocha.
       Uśmiechnął się smutno, a jego wzrok wydawał się nieco nieobecny.
       - Suzaku… Jestem pewna, że niebawem znajdziesz kogoś dla siebie. Kogoś, kogo będziesz mógł pokochać z całego serca i bronić aż do śmierci - szepnęła brunetka.
       - To nie takie proste. - Chłopak pokręcił głową. - Nie ma takiej drugiej osoby jak ty, Aya-chan. Zakochałem się w tobie, jeszcze zanim cię poznałem. A teraz… Teraz czuję się tak, jakbyśmy znali się od zawsze. - Zrobił pauzę, a ona zauważyła, że czuje się podobnie - wierzyć jej się nie chciało, że to było zaledwie ich drugie spotkanie. - Jeśli miałbym pokochać kogoś innego, musiałbym wyleczyć się z ciebie. A to jest najprawdopodobniej niemożliwe.
       - Nie mów tak - poprosiła. - Jestem pewna, że…
      - Potrafiłabyś się „odkochać”? Umiałabyś zapomnieć o Kiryuu i o uczuciu, jakim go darzysz? Potrafiłabyś zakochać się w kimś innym, puszczając w niepamięć emocje, myśli i wspomnienia mające jakikolwiek związek z tym chłopakiem?
       Nie, odparła w myślach, ale nie powiedziała tego na głos. Shoutou sam domyślił się jednak odpowiedzi.
       - No właśnie - westchnął, po czym utkwił przygaszony wzrok w ciemnym niebie.
       - Przykro mi - powiedziała tylko cicho. Miała ochotę go jakoś pocieszyć, ale bała się go choćby lekko dotknąć.
       - Heh. - Suzaku uśmiechnął się ponuro. - Mam ochotę odbić cię temu kolesiowi, ale z drugiej strony wiem, że to by cię tylko unieszczęśliwiło. Ale mimo wszystko nie poddam się. Będę na ciebie czekał, choćby to miało trwać wieczność.
       Aya poczuła, że robi jej się słabo. Słowa księcia wytrąciły ją z równowagi, zupełnie nie wiedziała, jak ma zareagować. Powiedzieć coś czy raczej milczeć? Zganić go czy podnieść na duchu?
       Koniec końców milczała jednak, bezwiednie wpatrując się w śliczną roślinkę, którą przystojny młodzieniec stworzył specjalnie dla niej.
       - Yoshi! - odetchnął nagle Suzaku. - Gomen, Aya-chan. Postaram się zakończyć na dobre ten temat, ale ostrzegam, iż wątpię, że uda mi się do niego nie powracać.
       Wyszczerzył zęby i robił dobrą minę do złej gry. Brunetka uśmiechnęła się lekko.
       Powoli podeszli do głównej bramy Akademii.
       - W takim razie… - szepnęła Aya. - Dziękuję za odprowadzenie mnie - rzekła, patrząc księciu w oczy. Po raz kolejny zachwycił ją fakt, że mieniły się one tyloma kolorami.
       - Uhm.
       Chciała już odejść, gdy przypomniała sobie nagle, że wciąż ma na sobie jego marynarkę. Zdjęła ją więc pospiesznie i z powrotem odwróciła się do Shoutou. Zdumiała się i stanęła wpół kroku, gdy spostrzegła, z jakim smutkiem Suzaku na nią patrzył. Wprost pochłaniał ją zbolałym wzrokiem.
       - Gomen nasai - szepnęła, szybko wręczając mu jego własność i odwracając się, by nie musieć dłużej patrzeć na jego smętną minę. Kiedy to jednak zrobiła, poczuła, że młodzieniec chwyta ją za nadgarstek, potem zaś w jakiś sposób okręca ją tak, że po chwili mógł ją do siebie przytulić. Serce niemal jej stanęło. Czuła, jak obejmują ją silne ramiona kogoś, kto nie ma prawa tego robić. Chciała w jakiś sposób zaprotestować, ale nie mogła się ruszyć. Miała szeroko otwarte oczy, wstrzymała oddech.
       Potem stało się coś jeszcze. Książę objął dłońmi jej bladą twarz. Zadrżała, ale z jakiegoś powodu nie potrafiła się uwolnić. Coś ją powstrzymywało, a ona doskonale wiedziała, że nie była to sprawka Shoutou, lecz czegoś, co siedziało w niej samej.
       Jakby w zwolnionym tempie twarz „Króla Mroku” zbliżała się do przestraszonej twarzy Ayi. Kiedy zaś ich usta połączyły się w pocałunku, brunetka poczuła jak coś w niej pęka.


       Upuściła kwiat, który dotychczas trzymała w spoconej ręce. Przerażona, odepchnęła od siebie Suzaku i mocno uderzyła go w twarz.
       Dyszała i drżała, wciąż z wyciągniętą ręką. Młodzieniec wyglądał na zdezorientowanego, bezwiednie przyłożył dłoń do lewego policzka.
       Przez długi czas żadne z nich nic nie powiedziało.
       - Przepraszam… - wyszeptał wreszcie książę. - Nie wiem jak… dlaczego…
       Aya przyłożyła ręce do ust, jakby dopiero teraz dotarło do niej to, co się stało. W jej oczach pojawiły się łzy.
       - Przepraszam! - krzyknął Shoutou, dosłownie upadając dziewczynie do stóp i błagając ją o wybaczenie.
       Pokręciła lekko głową, nie mogąc nic powiedzieć. Odwróciła się i szybko przekroczyła teren Akademii Kurosu. Puściła się biegiem w stronę dormitorium, przez całą drogę nie zwalniając ani na moment, a także nie odwracając się ani razu.
       Wbiegła do swojego pokoju, zatrzasnęła za sobą drzwi, po czym oparła się o nie, powoli zjeżdżając w dół, by po chwili siedzieć już na podłodze. Drżała i płakała, tak naprawdę nie wiedząc nawet, dlaczego to, co się zdarzyło, tak bardzo nią wstrząsnęło. Czuła się tak, jakby zdradziła Zero, choć bądź co bądź to nie była jej wina, że Suzaku przytulił ją, pocałował, a nawet wyznał miłość. Ale… mogła temu w jakiś sposób zapobiec, prawda?
       Zauważyła, że obejmuje ją Otsune. Nie pytała, co się stało, po prostu uspokajała przyjaciółkę. Aya wtuliła się w nią i wypłakała się na jej ramieniu.
       Gdy wreszcie doszła do siebie, zaczęła opowiadać rudowłosej o tym, co się stało.
***
       - Idź sobie… - mruknęła Kao, gdy poczuła, że ktoś ją trąca. - Spaaać…
       - Młoda damo, to praca, a nie łóżko!
       - Hę?!
       Blondynka podniosła się gwałtownie, ospałym wzrokiem przeczesując pomieszczenie, w którym się znajdowała. Ze strachem zauważyła, że wciąż siedziała w siedzibie Związku Łowców. Musiała zasnąć podczas pracy przy biurku. Zarumieniła się ze wstydu, patrząc na Nagisę Yamada, która z założonymi rękami lustrowała ją spojrzeniem wyrażającym złość i dezaprobatę.
       - Gomen nasai! - wykrzyknęła szesnastolatka.
       - Właśnie skończyła się moja zmiana. Przychodzę, żeby zobaczyć, jak ci idzie, i co widzę? - wycedziła.
       - Naprawdę mi przykro! To się więcej nie powtórzy! - zapewniła Kaori.
       - Mam nadzieję! Wracaj do roboty, nie wyjdziesz stąd, dopóki nie ukończysz tych raportów. Poza tym, musisz poprawić te, na których spałaś. Są pogniecione, a długopis się rozmazał.
       Kao zwiesiła głowę.
       - Wakarimashita - wyszeptała tylko, biorąc się do pracy.
***
       Gdy się obudziła, mocniej ścisnęła ulubionego pluszaka - zmizerowanego już nieco „żółtego” misia z czerwoną koszulką. Leżała zwinięta w kłębek, załamana wydarzeniami z poprzedniej nocy. Dwa zabójstwa, a potem… a potem sprawa z Suzaku. Z jakiegoś powodu ta część wstrząsnęła nią chyba bardziej niż to, co stało się na pamiętnym balu.
       Wciąż czuła na wargach usta Shoutou, a w pamięci miała jego zbolały wzrok. Nie miała pojęcia, jak ma potem o tym wszystkim powiedzieć Zero. Jak on na to zareaguje? Ma tyle spraw na głowie, a teraz jeszcze to…
       Aya bezwiednie uroniła jeszcze kilka łez, po czym podniosła się do pozycji siedzącej. Zauważyła, że Umari nie ma w pokoju - zapewne zajmowała się sprawami przewodniczącej akademika. Od początku roku dziewczynie przybyło obowiązków, choć cieszyła się, że dzieli je z Sayori Wakabą. U chłopców przewodniczącymi byli Ichiru i Konosuke, więc i oni mieli nowe obowiązki, z którymi jednak świetnie dawali sobie radę.
       Dziewczyna wstała, odbyła poranną toaletę, ubrała się… A wszystko to robiła jakby w transie, nie bardzo zdając sobie sprawę z tego, jakie czynności wykonuje. Czuła się zagubiona, nie potrafiła poskładać myśli. Nie wiedziała, na czym się skupić - na morderstwach, sprawie z Suzaku czy może powinna po prostu dać sobie spokój z jednym i drugim, zostawiając to na później?
       Nie miała apatytu, więc nie poszła do stołówki. Przypomniała sobie z kolei o innym rodzaju głodu. Szybko sięgnęła więc do szafki nocnej i wyciągnęła z niej tabletki krwi.
***
       - Chyba skończyłam - powiedziała jakby w zamyśleniu Kaori.
       - Ja też kończę ten raport - poinformował Kaito.
       Blondynka spojrzała na kanapę, na której jakiś czas temu leżała śpiąca Yori. Teraz była jednak pusta.
       - Gdzie Wakaba-san? - spytała.
       - Kiedy skończyła zeznawać, wezwałem Shuji-kuna, żeby ją zawiózł do Akademii.
       - Rozumiem… Pewnie dziewczyna śpi sobie spokojnie - rozmarzyła się. - Nie mogę się doczekać pójścia do łóżka! - Chłopak nie podzielał entuzjazmu dziewczyny. Kao szybko przypomniała sobie o Sayuri. Zauważyła, że od kilku godzin jej nie widziała. - Gdzie jest Higoshi-senpai?
       - Jakiś czas temu została wezwana do Asamoto-san. Na szczęście teraz jest jej zmiana. Yamada-san nie ma za grosz uczuć. Zgorzkniała kobieta, której została tylko praca.
       - Masz rację… - zgodziła się dziewczyna. - No cóż. Pójdę w takim razie do Asamoto-san. Oddam jej wszystkie raporty - odparła i zabrała od chłopaka dokumenty. - A ty zajmij się Higoshi-senpai, dobrze? Ona teraz potrzebuje trochę ciepła, zważywszy na to, że straciła właśnie przyjaciółkę.
       - Dlaczego mi to mówisz? - spytał zdziwiony.
       - Żebyś czasem nie pomyślał, że „woli pobyć teraz w samotności”. Nawet, jeśli tak powie, nie bierz sobie tych słów do serca. Dobrze, senpai?
       Czuła się dziwnie dając mu lekcję, ale wiedziała, że to pomoże. Kiedy się wyśpię, przemyślę, jak ich popchnąć ku sobie…
       - Hai - zgodził się. Na jego twarzy malowało się zmartwienie.
       - I pomyśleć, że jeszcze nie jesteście razem… - rzuciła Kao.
       - Słucham? - Kaito wyraźnie się zdziwił.
       - Nic, nic. Mówiłam do siebie.
       Wysiliła się na uśmiech, machnęła ręką na pożegnanie i zabierając płaszcz, wyszła z pokoju.
       Udała się do pokoju Hinako Asamoto. Po drodze spotkała Higoshi.
       - Sayuri-senpai! - ucieszyła się na jej widok. - Skończyliśmy te głupie papiery! - oznajmiła, machając dokumentami. - Pozwolili ci wreszcie iść do domu?
       - Hai, na dziś już koniec pracy - odpowiedziała spokojnie.
       - Nie zatrzymuję cię dłużej. Leć do domu - rzuciła. - Ach! Takamiya-senpai czeka na ciebie w biurze - powiedziała na odchodnym, puszczając oko do swej nauczycielki. Ta uśmiechnęła się delikatnie i każda poszła w swoją stronę.
       Kao zapukała do drzwi. Kiedy usłyszała zgodę na wejście, natychmiast je otworzyła.
       - Mogę na chwilkę przeszkodzić, Asamoto-san? - zapytała.
       - Hai, hai - odezwała się znad stosu papierów. - Przyniosłaś raporty z nocy?
       - Tak. Wszystko ładnie posegregowane.
       - Arigatō, Mitsui-san.
       - Ano… Wie pani, kiedy wrócą pozostali Łowcy?
       - Masz tu zapewne na myśli Kaiena? - Dziewczyna skinęła głową. - Cóż. Sprawa jest dość ciężka. Zarówno twój ojciec, jak i przyszły prezes Związku mają teraz ręce pełne roboty. Myślę, że może ich nie być nawet kilka dni. Jeżdżą teraz i załatwiają wszystko. Przepytują wszystkich świadków i spisują raporty. Nie wiem, kiedy uda im się skończyć.
       - Rozumiem. Nie trzeba im pomóc?
       - Iie. Jeszcze w nocy została wysłana tam grupa Łowców do pomocy.
       - Dobrze. W takim razie będę się już zbierać.
       - Dziękuję za ciężką pracę, Mitsui-san.
       - Nie ma sprawy - odparła na pożegnanie.
       Dziewczyna natychmiast skierowała się ku wyjściu. Nie chciała, by ktoś jej przeszkodził w szybkim dostaniu się do domu. Sam fakt, że będzie musiała sama przemierzyć tak długi kawał drogi do Akademii, napawał ją ogromną złością. Lecz oczywiście nie obyło się bez problemów. Kilku Łowców widzących młodą Mitsui zaczepiało ją na korytarzu, pytając o wszelkie sprawy związane z wieczorną akcją. Wściekła dziewczyna opowiadała z lekką irytacją część historii i próbowała jak najszybciej opuścić rozmówców. Dochodząc do drzwi frontowych, usłyszała kolejną osobę.
       - Nie…
       - Czego jeszcze?! - prawie krzyknęła, odwracając się w stronę… - Ichiru? - jakby spytała. - Ichiru! - zaświergotała tak słodko, jak tylko umiała. Mimo zmęczenia zarzuciła mu ręce na szyję i obdarzyła go namiętnym całusem. Kilka osób stojących niedaleko przyglądało się im z zaciekawieniem i dopiero kiedy doszli do wniosku, że ów chłopak jest bliźniakiem przyszłego prezesa, a nie przyszłym prezesem, uspokoili się i dalej patrząc na parę, wrócili do swych obowiązków.
       - Myślałem, że jesteś dziś trochę nie w humorze, ale zaczynam zmieniać zdanie - stwierdził roześmiany chłopak, gdy Kao odlepiła się od niego.
       - Po prostu jestem przepełniona pracą. Siedziałam całą noc nad raportami, musiałam je potem jeszcze przepisywać, bo oczywiście na nich zasnęłam. Poza tym, jeszcze dziś wieczorem lub jutro rano dostaję kolejną misję. I tak co dzień. Coraz więcej napadów w miasteczkach nieopodal, a większość Łowców zajmuje się sprawą z balem. Dlatego teraz będzie trzeba pracować jeszcze częściej, bo Łowców jakoś nie przybywa! - oznajmiła prawie że na jednym wdechu. - Uff. Od razu mi lepiej - stwierdziła. - Czy ty właściwie wiesz już o awanturze z balu? I co tu w ogóle robisz? - spytała, gdyż właśnie do niej doszło, że pominęła w swej opowieści możliwość, że Ichiru mógłby o czymś nie wiedzieć.
       - Kiedy rano wstałem, poszedłem do twojego dormitorium. Spotkałem Umari-san, która opowiedziała mi co nieco. Stwierdziłem, że pewnie po czymś takim nie wróciłaś do akademika, dlatego poszedłem do twojej mamy. Powiedziała, że siedzisz cały czas w Związku. Dlatego postanowiłem zrobić ci niespodziankę. - Uśmiechnął się słodko.
       - Udało ci się - oznajmiła, chwytając chłopaka za rękę i wychodząc z budynku. - Godzinny marsz jest o niebo przyjemniejszy, kiedy się go spędza z ukochaną osobą.
       Wspięła się na palce i dała chłopakowi buziaka. Następnie, trzymając się za ręce, powoli udali się w drogę powrotną do Akademii.
***
       Aya postanowiła, że zrobi wszystko, by póki co nie myśleć za dużo o tym, co się stało. Odwiedziła więc Reiko i pomogła jej w obowiązkach domowych i opiece nad Deichim.
       Malutki chłopiec już wcześniej jej się podobał, ale teraz, gdy spędzała z nim tak dużo czasu, zauważyła, że chyba obdarzyła to niemowlę swego rodzaju miłością. W końcu to był brat Kaori, jej ukochanej siostry, która nie przestała jej kochać nawet wtedy, gdy dowiedziała się, czym Aya tak naprawdę jest. Nie znienawidziła jej, choć ta przez tyle lat ją okłamywała. Nie odwróciła się od niej, gdy ona sama podejmowała decyzje, które blondynce się nie podobały. Kao zawsze była z nią. Brunetka wiedziała, że między nią a Dei-chanem nigdy nie wytworzy się taka więź jak miedzy nią a Kaori, ale miała nadzieję, że kiedyś mały blondynek uzna ją za przybraną siostrę.
       Kiedy tak o tym myślała, zapominała o wydarzeniach, które nią wstrząsnęły. Kiedy zaś maleństwo poszło spać, Aya długo rozmawiała z Reiko. Po raz kolejny zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo cieszy się, że ją odzyskała i jakie miała szczęście, że mogła żyć w jej domu jako jej córka i jako człowiek. Z drugiej strony, zastanawiała się, jak wyglądałoby jej życie, gdyby od początku mieszkała z Kage. Zrobiło jej się gorąco na myśl, że gdyby tak było, od dawna znałaby Suzaku, natomiast nigdy nie poznałaby Zero - a jeśli już, chłopak najprawdopodobniej… nie, na pewno… byłby jej wrogiem - a przynajmniej by jej nienawidził. Przeraził ją fakt, że w takim wypadku na pewno zakochałaby się w księciu.
       Więc… Tak naprawdę miało być. To wszystko… to przeznaczenie. Życie tylu osób wyglądałoby inaczej, gdybym była wychowywana przez tatę…
       Kim byłaby ona sama? Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie, choć była niemal pewna kilku faktów: nie nienawidziłaby ani wampirów, ani Łowców, ani ludzi. Prawdopodobnie przyjęłaby idee ojca - chciałaby, by na świcie zapanował pokój. Nie znałaby Kaori. Ani Reiko, ani Zero, ani Ichiru, ani Otsune… Nie wylądowałaby w Akademii Kurosu - teoretycznie mogłaby dołączyć do Nocnej Klasy, ale Kage nigdy nie wysłałby jej do miejsca, w którym urzędował Kaname Kuran.
       Kim byłaby Kaori? Reiko wyjawiłaby jej prawdę czy może pozwoliłaby jej żyć w niewiedzy, tej błogiej nieświadomości, którą w prawdziwym życiu w pewnym momencie niemal brutalnie jej odebrano?
       Kim byłby Zero? Co by bez niej zrobił? Żyłby samą żądzą zemsty? A może wcale by się nie poddał i gonił za Yuuki…?
       Kim byłby Ichiru? Nie, Ichiru przecież by już nie żył…
       A Suzaku? On by na tym zyskał. Aya była przekonana, że gdyby nie znała Zero, oddałaby serce temu, kto by ją pokochał i kto był „taki, jak ona”.
       Wstrząsnęło nią to, co odkryła. Niby nieraz zastanawiała się nad tym, „co by było, gdyby”, ale nigdy tak naprawdę nie zdawała sobie do końca sprawy z tego, jak wiele różnic by z tego wynikło.
       Z zamyślenia wyrwało ja trzaśnięcie drzwiami. Wyszła z kuchni, w której siedziała dotychczas z Reiko pichcącą obiad.
       - Kao-chan! - zawołała. - Jesteś wreszcie.
       - Cze…eeść - ziewnęła szesnastolatka, jak w transie zdejmując płaszczyk i buty. Przywitała się jeszcze z matką, ale gdy ona i Aya zaczęły wypytywać, jak było, Kaori rzekła tylko: „spać”. Powłóczyła się potem do pokoju gościnnego, który do niedawna zajmowała, padła na łóżko i natychmiast zasnęła.

       Blondynka doszła do siebie dopiero wieczorem. Obudziła się akurat na kolację. Przy stole opowiedziała Reiko i Ayi o pracy, do jakiej ją zmuszono.
       Dziewczęta powędrowały potem do „ich” pokoju gościnnego.
       - Nēchan, powiesz mi teraz, o co chodzi? - spytała spokojnie Kaori, siadając po turecku na swoim łóżku.
       - Co masz na myśli? - zapytała brunetka. Ona zawsze wie, kiedy coś jest nie tak, zauważyła.
       - Wiem, że wiesz - westchnęła niebieskooka. - Jesteś jakaś przybita, widzę przecież. Myślisz o tym, co wydarzyło się podczas balu czy też zdarzyło się coś jeszcze?
       Brunetka zebrała się w sobie i opowiedziała o wszystkim siostrze. W miarę postępu historii Kao robiła się coraz bardziej czerwona na twarzy. Gdy zaś Aya skończyła, blondynka wstała, zacisnęła pięści i ze złości tupnęła nogą.
       - Co on sobie, do cholery, wyobraża?! A nie mówiłam, że to Król Mroku?! - wrzeszczała wściekła. - Nic, tylko znęca się nad biednymi, niewinnymi dziewczętami! Hej, może to naprawdę on stoi za tymi przemianami?!
       - Nie, Kao-chan - odparła cicho osiemnastolatka. - To na pewno nie on. Poza tym… on… on naprawdę…
       - Cię kocha? - dokończyła Kaori. - Nie sądzę. To po prostu koleś, który podrywa laski dla zabawy! Ostatnio bawił się mną, a teraz tobą! Nie wybaczę mu tego, posunął się za daleko!
       - To trochę głupio zabrzmi… Ale masz rację - tobą się bawił - przyznała onēsan. - Nie da się jednak udawać takiego spojrzenia, jakim mnie obdarzał. A to, co mówił… Było szczere, wiem to - stwierdziła ze smutkiem.
       - Naprawdę w to wierzysz? W uczucie takiego pacana? - Blondynka uniosła brwi.
       - Uhm. - Aya skinęła głową.
       Kaori padła na łóżko.
       - No nie mogę. Co ja z tobą mam, nēchan…
       - Kao, co ja mam teraz zrobić? - zapytała cicho Aya. - Jak powiedzieć o tym Zero?
       - Nie wiem - przyznała młodsza. - Choć może lepiej to po prostu przemilcz, bo jak się wkurzy, to może być nieprzyjemnie. Choć gdyby zabił tego cymbała, nikt by po nim nie płakał.
       - Nie mów tak! - wykrzyknęła Aya.
       Szesnastolatka spojrzała bacznie na siostrę.
       - Dlaczego? - spytała beznamiętnym tonem.
       - Bo… Bo… - Onēsan zawahała się. Bo co? - Mimo wszystko Suzaku nie jest złą osobą. Myślę, że jest po prostu… nieszczęśliwy. W głębi serca. Pozornie jest taki pewny siebie, wyluzowany i doskonale wychowany, ale… wydaje mi się, że on w jakiś sposób cierpi. Tyle, że nie chce, by inni o tym wiedzieli. Chowa się z tym i robi wszystko, by to ukryć. A w nocy… coś w nim pękło i pokazał, co tak naprawdę czuje.
       - Yare, yare, nēchan… Znów bronisz kogoś, kto zrobił coś złego - mruknęła z dezaprobatą Kaori. - Niegdyś Zero, teraz Król Mroku…
       - Nie pomyliłam się co do Zero - przypomniała poważnym tonem Aya. - Nie sądzę więc, bym myliła się w kwestii Suzaku.
       - Taak… W takim razie życzę ci szczęścia w rozmowie z Zero. Będzie ci potrzebne - rzuciła Kao, po czym wyszła z pokoju.
***
       Kaien i Zero wrócili kilka dni później. Kurosu zaciągnął chłopaka do swojego domu i zebrał wszystkich, by opowiedzieć o wnioskach, które ustalono.
       - Więc wampiry oświadczyły, że to było tylko samobójstwo Ouriego? - mruknęła Kao. - Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Dobra, rozumiem, że gość żył już okropnie długo i mógł mieć dość, ale żeby zrobić to w taki sposób i to akurat w trakcie balu? Jakoś to do mnie nie przemawia.
       - O to właśnie chodzi, Kao-chan - rzekł Kaien. - Związek jest wściekły, że wampiry ot tak sobie przyjęły tę wersję. My wciąż uważamy, że odbyło się to inaczej. Sądzimy, że to było sprytnie przemyślane zabójstwo.
       - Ktoś przemienił Kiyoko Modegi i zmusił ją, by zabiła Ouriego, a potem popełniła samobójstwo - dopowiedział spokojnie Zero.
       - Tylko kto? - spytała Reiko.
       Aya zamyśliła się. Czy to, że wyczuła od Sary krew, może świadczyć o tym, że to ona popełniła zabójstwo? To nie był żaden dowód, przed balem mogła się zwyczajnie pożywić… Postanowiła, że porozmawia na ten temat z Zero, zanim powie o tym reszcie.
       Chwila… rozmowa z Zero? Zbladła na myśl o tym, co musiała mu powiedzieć. Jak zareaguje na wieść, że Suzaku ją pocałował? I nie tylko…
       Przełknęła ślinę i zatopiła się we własnych myślach, wyłączając się całkowicie na rozmowę, która toczyła się tuż obok niej.
       - Aya? Idziesz?
       - Hę? - zdziwiła się. Zauważyła, że Kaori i Ichiru już nie ma, a Reiko i Kaien właśnie wychodzą z pomieszczenia. Rozmowa się skończyła, a ja nawet tego nie zauważyłam…
       Obok krzesła, na którym siedziała, stał Zero i patrzył na nią z wyczekiwaniem.
       - Chodźmy gdzieś - powiedział.
       - Ach, tak! Dobrze…
       Wyszli na zewnątrz. Dziewczyna była niespokojna i zestresowana. Chłopak chyba to wyczuł, ale o nic nie pytał.
       Poszli do stajni, gdyż tam prawdopodobieństwo, że ktoś im przeszkodzi, było raczej znikome. Przywitali się z Białą Lilią, chwilę się nią zajęli, a potem usiedli pod ścianą jej boksu.
       - Zostawicie to tak, jak jest? - spytała Aya, powracając myślami do morderstw. Jednocześnie wyciągnęła z kieszeni bluzy pudełko z tabletkami.
       - Na razie pewnie tak, choć i tak nikt nie zgadza się z wnioskami, które wysunęły pijawki - odparł, śledząc wzrokiem brunetkę, otwierającą powoli pudełeczko. Wyciągnął rękę, wyjął jej z dłoni opakowanie, po czym schował je z powrotem do kieszeni jej bluzy. Spojrzała na niego ze zdziwieniem. - Napij się - rzekł, wskazując swoją szyję. - Dawno tego nie robiłaś, a widok i zapach takiej ilości krwi kilka dni temu musiał sprawić ci dotkliwy ból, prawda?
       Zwiesiła głowę i przyznała mu rację. Pocałowała go z wdzięcznością, a następnie najdelikatniej jak umiała wbiła kły w jego szyję. Ulga, jaką odczuła, sprawiła, że byłaby szczęśliwa. Byłaby - gdyby nie fakt, że podczas picia krwi chłopaka wyczuwała jego emocje. Jak zwykle większość uczuć wiązała się z nią, ale tym razem, oprócz morderstw, które oczywiście zaprzątały mu głowę, było coś jeszcze.
       Yuuki.
       Zasmucona, natychmiast przerwała czynność. Zlizała jeszcze strużkę spływającą po szyi ukochanego, po czym spuściła wzrok.
       - Co się stało? - spytał. - Chodzi ci „o nią”?
       Spojrzała gdzieś w bok.
       - Nic do niej teraz nie czuję - zapewnił spokojnie. - To chyba normalne, że trochę odczuwam nostalgię, prawda? W końcu minął już rok.
       - Uhm - potaknęła. - Teraz twoja kolej - rzekła, zmieniając temat.
       Nawet nie protestował - skinął tylko głową, przytulił ją do siebie, a potem ugryzł. Wiedziała, że mu też nie było łatwo w ciągu ostatnich paru dni i że potrzebuje tego raz na jakiś czas nie mniej niż ona.
       Odsunął się nagle. Trzymał ją za ramiona - Aya czuła, że ledwo zauważalnie drżą mu ręce. Patrzył jej głęboko w oczy.
       - Shoutou… cię pocałował? - zapytał, siląc się na względnie spokojny ton.
       Serce jej przyspieszyło. Zestresowała się na całego.
       - Hai - szepnęła.
       Przymknął na chwilę oczy i wykonał kilka głębokich wdechów, próbując nie stracić nad sobą panowania. Drżał mocniej niż przed chwilą.
       - Zamierzałaś mi o tym powiedzieć? - spytał powoli.
       - Tak. Wiesz, że chcę być z tobą szczera - odparła. Ton, jakim to powiedziała, był spokojny, co ją nieco zaskoczyło, bo wcale nie czuła się spokojna.
       Dopiero teraz uniósł powieki. W jego oczach błyszczał gniew. Zdjął ręce z ramion Ayi i zamiast tego chwycił jej dłonie.
       - Skoro tak, to opowiedz mi dokładnie, co się wydarzyło - powiedział grobowym tonem.
       Zaczęła lekko drżeć, ale spełniła prośbę chłopaka. Zauważyła, że co jakiś czas Kiryuu mocniej ściskał jej dłonie.
       - To boli, Zero - wyszeptała, gdy skończyła. Spojrzała na ich ręce. Minęła chwila, zanim osiemnastolatek ją puścił. Wstał, odwrócił się do niej tyłem i zacisnął pięści.
       - Co do niego czujesz? - spytał, nawet się nie odwracając.
       - Chcę tylko, by był moim przyjacielem. Nikim więcej - odparła szczerze, ale serce wciąż jej waliło ze strachu. Z jakiegoś powodu nie mogła myśleć optymistycznie.
       - Jemu to najwyraźniej nie wystarcza - wycedził, po czym gwałtownie odwrócił się w jej stronę. - Mogłaś temu zapobiec! - krzyknął wściekły. - Mogłaś coś zrobić, zanim doszło do tego wszystkiego!
       Po tym wybuchu złości Aya była już najzwyczajniej w świecie przerażona. Czuła, że głos uwiązł jej w gardle. Drżała coraz to mocniej, wciąż siedząc na ziemi, a w jej oczach błysnęły łzy.
       - Mam ochotę go zabić - warknął chłopak.
       - Nie pozwolę ci na to - odważyła się powiedzieć. - To mimo wszystko dobra osoba, na dodatek stoi po naszej stronie.
       Spiorunował ją wzrokiem. Jeszcze nigdy tak na nią nie patrzył. Aya poczuła się tak, jakby zaraz miało jej pęknąć serce.
       - Zapomnijmy o tym - poprosiła cicho. Wstała powoli i ze strachem zbliżyła się do Zero.
       - Zapomnieć? Mam mu to wybaczyć?
       - Proszę - odparła w odpowiedzi.
       - Robisz to wszystko dla „przyjaciela”? - spytał chłodnym tonem.
       Milczała, a po jej twarzy zaczęły płynąć łzy.
       - Odpowiesz mi?! - krzyknął.
       Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
       - Co się z tobą stało? - spytała cicho, cała się trzęsąc. Nie odpowiedział. - Dlaczego zachowujesz się tak, jakby to wszystko była moja wina?! - wybuchła w końcu. - To dla mnie nic nie znaczyło! Suzaku mnie pocałował, więc go walnęłam, a on przeprosił! Więcej znaczył pocałunek, którym obdarzyłeś tę wiedźmę! „Na pożegnanie”, co?!
       - Dlaczego do tego wracasz?! - zezłościł się. - Ta sprawa już dawno została zakończona!
       - Wcale nie! Dopóki ona żyje, nic, co się z nią wiąże, nie zostanie zakończone! - wydusiła z siebie. - A to znaczy, że to się nie skończy nigdy! Nigdy, rozumiesz?!
       Łzy leciały już jak szalone.
       - Co masz przez to na myśli? - zdenerwował się Kiryuu.
       - Nie zabijesz jej - wyszeptała, spuszczając głowę.
       - Dlaczego tak mówisz? - spytał ze zdziwieniem, już cicho.
       - Nie będziesz potrafił tego zrobić - odparła. - Ale ty już o tym wiesz, prawda? - Spróbowała się uśmiechnąć.
       - Zrobię to, gdy będę coś na nią miał - odpowiedział spokojnie.
       Pokręciła przecząco głową.
       - Ona jest głupia, ale nie na tyle, by podpaść Związkowi. A nawet gdyby, i tak nie potrafiłbyś jej zabić. Wciąż coś cię z nią łączy. Wciąż nie umiesz odciąć się całkowicie od przeszłości - przynajmniej od tej jej części, która łączy się z „Yuuki Kurosu”.
       - Nie wierzę, że to mówisz. - Zero patrzył na Ayę tępym wzrokiem. - Dlaczego tak sądzisz? Wiesz doskonale, co do ciebie czuję, a teraz zachowujesz się, jakby…
       - Co do mnie czujesz? - podchwyciła. - Nie, nie wiem. Wiele razy mówiłeś mi, że mnie potrzebujesz. Że niczego nie żałujesz. Że jest dobrze tak, jak jest. Ale… nigdy nie powiedziałeś tego, co każda zakochana dziewczyna chciałaby usłyszeć najbardziej.
       - Tylko o to ci chodzi? - spytał. - Aya… Wiesz, że nie jestem zbyt dobry w wyrażaniu uczuć za pomocą słów.
       - Ale Yuuki…
       - Yuuki jest nieważna! Problemem jest Shoutou!
       - Odbiegasz od tematu! - krzyknęła znowu brunetka.
       - Od niczego nie odbiegam! - zezłościł się na nowo Zero. - Mówię, jak jest!
       - Nie widzę problemu z Suzaku! Nic do niego nie czuję, natomiast ty i Yuuki…
       - Nie zaczynaj znowu! To skończona sprawa, do cholery jasnej!
       Wściekły jak chyba nigdy dotąd, pospiesznym krokiem udał się ku wyjściu. Aya padła na ziemię, skuliła się i długo płakała.
       Czuła się tak źle, że długo nie mogła dojść do siebie. Szok, zakłopotanie, stres, zmartwienie, niepokój, strach, wściekłość… Burza uczuć, jakiej od dawna nie doświadczyła.




***
   Ohayo, tu Aya. Wczoraj wieczorem wróciłam z wycieczki i jestem bardzo usatysfakcjonowana z powodu tego, iż przeżyłam to nieszczęsne łażenie po górach. xD Boże, tyle nauki i roboty mnie czeka, że aż nie chce mi się o tym myśleć... :/ Czasu na pisanie brak, a gotowy rozdział mamy tylko jeden! o.O Kolejny kryzys, shimatta...
   Bardzo się cieszę, że poprzedni rozdział aż tak się Wam podobał, w sumie nie spodziewałam się tego. Właściwie zauważyłam, że mam wobec siebie coraz większe wymagania i nie chce mi się wierzyć, że Wy sądzicie, iż idzie nam świetnie i jesteśmy coraz lepsze w tym, co robimy. Ale lepsze (aaa, powtórzenie!  xD) to, niż wpadanie w samozachwyt. xD
   Hmm, macie moje pozwolenie na danie Kao reprymendy- ten leniuch przez cały tydzień mojej nieobecności nie napisał ani jednego słowa! Wiem, niby miała naukę i tak dalej, ale na oglądanie Kuroshitsuji II i czytanie Merupuri jakoś znalazła chwilkę. xP Nieładnie, Kao-chan, nieładnie! xD
   Dobra, koniec ględzenia! Szczególne podziękowania dla Czytelniczki, Tasary (nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszymy, że znów jesteś z nami ^^), Katakimizuki, Kiran Lilith, Gwiazzdki i Ejrin. Buziaki, dziewczyny! ;*
   "Pytanie bez odpowiedzi" za tydzień. A potem... potem nie wiadomo, co będzie. Módlcie się, żebyśmy wyszły z tego kryzysu spowodowanego brakiem czasu...  
[wpis z dnia 2.10.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz