poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XVI, rozdział LXXIX - "Ostatni cios"


       - Jak się dziś czujesz, Yae-chan? - spytała zaraz po obudzeniu Kaori. Jej koleżanka siedziała na swoim łóżku i wpatrywała się w krajobraz za oknem. Słońce powoli wstawało, widać je było zza chmur.
       - Jest całkiem dobrze - odparła zamyślona. - To ciekawe. Jeśli bardzo się skupię, mogę usłyszeć, co dzieje się za oknem.
       - To jedna z cech wampirów. Potem słuch powinien ci się jeszcze bardziej wyostrzyć - powiedziała blondynka. - Tak samo jak wzrok i węch.
       - Demo… Czy promienie słoneczne nie powinny mnie razić? Kiedy wczoraj wracaliśmy, nic takiego nie odczułam - przyznała. - A wydaje mi się, że głównie dlatego Nocna Klasa uczyła się po zmierzchu.
       - Masz rację, ale urazę do światła odczuwają tylko wampiry, które się nimi urodziły. Plus te, które jako ludzie miały dużą wrażliwość na światło. Pewnie będziesz to jakoś delikatnie odczuwać, ale nie myślę, żeby słońce zaczęło ci szkodzić.
       - Soka… Yoshi! Chyba musimy wstawać, bo spóźnimy się na lekcje - rzuciła młodsza.
       - Hai. Jesteś pewna, że dasz radę? - spytała z troską. Ta pokiwała głową.
       - Na razie nie odczuwam żadnych negatywnych zmian, także chcę jeszcze trochę pochodzić do szkoły. Przynajmniej będę o tym wszystkim mniej myśleć.
       - Dobrze, ale pamiętaj, że przerwy spędzamy razem.
       - Hai, hai - zgodziła się z lekkim uśmiechem.

       W ciągu lekcji Kao nie mogła się na niczym skupić. Modliła się tylko, żeby nic złego się nie stało. Przecież ma łowiecki tatuaż. To wszystko opóźni i na razie nie ma się czym martwić, wmawiała sobie. Nauczyciele często zwracali jej uwagę na to, że nie uważa, ale puszczała to mimo uszu. Z Ayą zamieniła ledwie kilka zdań, z Ichiru praktycznie nie rozmawiała, spędzając całe przerwy z Yae. Nie miała czasu pomyśleć nawet nad tym, jak bardzo jest zmęczona po ostatnich kilku dniach. Nieustanny stres związany z Nakazawą, dużo treningów i koszmary nocne dawały się we znaki.
       Po lekcjach dziewczyny wróciły prosto do akademika.
       - Co robimy ze spotkaniem z Ryu? - spytała Kao.
       - Sama nie wiem - odparła nagle przygnębiona dziewczyna.
       Obie po przebraniu się z mundurka na zwykłe ubrania usiadły na łóżka.
       - Powinnaś się z nim zobaczyć - rzekła pewnie szesnastolatka. - W końcu tyle na to czekałaś…
       - Ale co ja mu powiem? Przecież nie mogę z nim być. Nie zdołam też wyjawić mu prawdy… - rozkleiła się.
       - Coś wymyślimy.
       - Zresztą… Myśl o powrocie do miasteczka nieco mnie niepokoi… Chyba boję się tam iść…
       Nic gorszego już cię nie spotka, pomyślała Kao, ale szybko oprzytomniała.
       - Spokojnie, przecież to logiczne, że pójdę z tobą. Potem cię zostawię, żebyście mogli porozmawiać, a po wszystkim wrócimy do Akademii. To chyba najlepsze wyjście, nie sądzisz?
       - Muszę to jeszcze przemyśleć - odparła młodsza.
       - Nie spiesz się. W końcu to dopiero pojutrze - pocieszyła ją.
       - Zastanawiam się… Chyba przeze mnie masz za dużo na głowie. Cały czas się mną zajmujesz, nie masz czasu dla siebie i rodziny… Źle się czuję z tym, że poświęcasz mi każdą wolną chwilę.
       - Nawet tak nie mów. Muszę się tobą zajmować… i chcę to robić. To nie tak, że się do tego zmuszam czy coś. Czuję się odpowiedzialna za to, co się stało i nie zgodziłabym się, aby kto inny się tobą zajmował. Nic mi nie będzie, obiecuję - uśmiechnęła się. - Yoshi. Chyba odrobię zadania domowe, to może jutro nauczyciele się nade mną zlitują - zaśmiała się, schodząc z łóżka. Podeszła do biurka i tracąc jakikolwiek humor, zasiadła do lekcji.

       W piątek Kao obudziła się sama w pokoju. Tego dnia jej klasa zaczynała lekcje godzinę później z powodu choroby jednego z wykładowców.
       Blondynka miała wielkie problemy ze wstaniem, do ostatniej chwili odwlekała wyjście spod kołdry. Pół godziny przed lekcjami usłyszała pukanie do drzwi. Miała już ubraną białą bluzkę i spódniczkę od mundurka. Marynarka była przewieszona przez krzesło, a dziewczyna siedziała na łóżku, leniwie pakując książki do torby.
       - Proszę… - rzuciła, siląc się na wyższy ton, aby osoba stojąca na korytarzu ją usłyszała. Drzwi otworzyły się i Kao kątem oka zauważyła bliźniaka. Chłopak, zamiast ponaglić ją do wyjścia, zamknął drzwi i usiadł koło niej, tuląc się.
       - Co to za miłe powitanie? - zdziwiła się dziewczyna, obejmując Kiryuu.
       - Stęskniłem się… - rzucił, przeczesując jej włosy.
       - Przepraszam, że ostatnio nie mam czasu na nas, ale wiesz, jak wygląda sprawa - powiedziała cicho.
       - Wiem, dlatego jakoś to znoszę - zamruczał jej do ucha.
       Nastolatka uśmiechnęła się i pocałowała go. Wydawało jej się, jakby wieki minęły od czasu, kiedy ostatni raz to robiła. Poczuła się szczęśliwa i szybko odepchnęła chłopaka.
       - Gomen, Ichiru… Muszę iść - wymamrotała, wstając z łóżka i niedbale nakładając marynarkę. Chłopak patrzył na nią lekko zdziwiony.
       - Dlaczego to robisz? Dlaczego nie pozwalasz sobie być szczęśliwą?
       - Zaraz będzie przerwa, idę zobaczyć się z Yae - odparła wymijająco i pospiesznie wyszła, zostawiając osiemnastolatka samego.
       Nie mam prawa czuć się szczęśliwa w takim momencie! Jestem idiotką. Jak mogę sprawiać sobie takie przyjemności, wówczas kiedy Yae spędza ostatnie normalne w swoim życiu chwile, kiedy cierpi, kiedy chce zostawić chłopaka, którego kocha… A ja co? Jak ja się zachowuję?! Mając dość takiego rozmyślania, przyspieszyła kroku i udała się pod salę, w której odbywały się zajęcia Nakazawy.
       W dalszej części dnia nie rozmawiała już z Ichiru. Dużo jednak o nim myślała.
       Chyba ciężko to znosi… Tylko przysparzam mu niepotrzebnych cierpień. Może powinnam to zakończyć?
***
       Świat spowił cień, gdy powoli zachodzące słońce skryło się za szarymi chmurami. Aya bezwiednie odetchnęła z ulgą - cały dzień był bardzo jasny, więc teraz jej oczy mogły wreszcie odpocząć.
       Po chwili zaczęło kropić. Dziewczyna uśmiechnęła się i zwróciła się twarzą ku niebu, by poczuć na niej mokre drobinki.
       Kilka minut potem mżawka przerodziła się w ulewę.
       - Przeszkadza ci to? - spytała Zero, z którym spacerowała od jakiejś pół godziny po terenie Akademii Kurosu. Gdyby odpowiedź była twierdząca, mogłaby na przykład stworzyć wokół nich niewidzialną tarczę chroniącą ich przed deszczem albo sprawić, że krople parowałyby, zanim by ich dosięgły.
       Pokręcił przecząco głową i uśmiechnął się, widząc szczęście na twarzy dziewczyny. Mocniej ścisnął jej rękę, po czym para ruszyła dalej.
       Przechadzali się tak przez jakiś czas, milcząc i po prostu napawając się nawzajem swoją obecnością. W końcu jednak postanowili udać się do akademika - Aya wiedziała, że Otsune jest teraz zajęta, więc pokój będzie wolny.
       Przemknęli szybko korytarzami dormitorium. Gdy byli już w pokoju, Aya błyskawicznie wysuszyła wszystkie ubrania.
       - Zastanawiam się, jak się czuje Kao-chan - rzuciła.
       - Dzisiaj była raczej nie w sosie - mruknął Zero.
       - Uhm. Zamieniła ze mną ledwie kilka słów. No, zresztą wczoraj było nie lepiej…
       Usiadła na łóżku, przytulając się do Kiryuu, który usadowił się tam chwilę temu.
       - Ech, mogłaby już trochę spasować. Jak na razie z Nakazawą wszystko jest w porządku.
       - Owszem - przyznała osiemnastolatka. - Ale zrozum, ona ma wielkie poczucie winy. Właściwie nie dziwię się jej. To, co się stało, było straszne, a ona ma świadomość, że gdyby to i owo zrobiła inaczej, do przemiany Nakazawy-chan w ogóle by nie doszło. Wiesz, martwię się o nią - powiedziała smutnym tonem.
       - Nie tylko ty - westchnął chłopak. - Ichiru też się martwi. I ma doła, bo Kaori go tak jakby olewa. Mówi, że nie ma prawa być szczęśliwą, podczas gdy Nakazawa niebawem może się stoczyć na Poziom E.
       - Chyba… - zastanawiała się Aya. - Nie, na pewno… Rozumiem jej punkt widzenia. Na jej miejscu myślałabym prawdopodobnie w podobny, jeśli nie identyczny, sposób.
       Zero westchnął z politowaniem.
       - Dziewczyny… Dlaczego wy zawsze musicie szukać problemów tam, gdzie ich nie ma?
       - Jak to nie ma? - zdziwiła się. - Jest ich wiele. Ech, chłopcy tego nie rozumieją.
       - Rozumiemy w jakiś pokręcony sposób, ale…
       Sprzeczali się tak przez jakiś czas, aż w końcu doszli do wniosku, że raczej nie dojdą do porozumienia w tej sprawie, gdyż spojrzenie na świat ze strony dziewcząt i chłopców wygląda całkowicie inaczej.
       - Jutro spotykasz się z ojcem, prawda? - zmienił temat Kiryuu.
       Dziewczyna z entuzjazmem pokiwała głową.
       - Już nie mogę się doczekać - wyznała. - Tak bardzo chcę spędzić z nim trochę czasu, porozmawiać… Właściwie mieliśmy do tego okazję tylko przy pierwszym spotkaniu, ale wtedy byłam zbyt zakręcona, by myśleć logicznie.
       Wspomniała wydarzenia z początku listopada poprzedniego roku. Zastanawiała się, jak to możliwe, że przez tyle lat mogła nienawidzić własnego ojca.
       To taka wspaniała osoba, a ja, zamiast najpierw go poznać, kierowałam się tym, co mi na jego temat wpoili inni…
       - O której godzinie wychodzisz? - zapytał Zero.
       - Och, jeszcze przed południem - odparła. - Mam czekać przed bramą. Przypuszczam, że zjawi się tu Maria Kurenai lub Minato Namizawa.
       - Pewnie tak - przyznał chłopak.
       Przez moment milczeli.
       - Wiesz już, co zrobisz, gdy spotkasz Shoutou? - wypalił nagle Kiryuu.
       Spojrzała na niego z wahaniem.
       - Nie wiem… Nie wyobrażam sobie tego spotkania - rzekła. - Co mam niby zrobić? Udawać, że nic się nie stało? Nawrzeszczeć na niego? Przyjąć przeprosiny, o ile do takowych by doszło? Ignorować go? Wygarnąć mu to i owo, a potem się pogodzić?
       - Chyba sporo o tym myślałaś - mruknął.
       - Oczywiście, że tak! - oburzyła się. - To ważna sprawa. Bo… ja naprawdę bym chciała, żeby Suzaku został moim przyjacielem. Tylko nie wiem, czy on będzie do tego zdolny.
       - Czemu tak ci na nim zależy? - spytał cicho.
       - Proszę, nie mów tylko, że znów jesteś zazdrosny - zastrzegła. - To słodkie, ale do czasu, aż z tego powodu się pokłócimy.
       Nie odpowiedział.
       - Słuchaj, zależy mi, bo to jedyna osoba na świecie, która tak jak i ja jest dhampirem - zaczęła. - Dzięki niemu mogę dowiedzieć się wielu rzeczy na swój temat, bo on stoi na wyższym poziomie niż ja. Poza tym, mogę się od niego wiele nauczyć. Do tego wciąż mi się wydaje, że on w gruncie rzeczy jest dobrą osobą. I jeszcze…
       - Dobra, już wystarczy - przerwał jej. - Rozumiem.
       - I…?
       - I co? - zdziwił się.
       - No… Nie gniewasz się na mnie? Pasuje ci to?
       - Dopóki ten dupek nie zrobi czegoś, co by się tobie lub mnie nie podobało, muszę go w jakiś sposób akceptować. Ale robię to tylko dla ciebie - uzupełnił. - Nie znoszę go.
***
       - Słuchasz mnie? - spytała cicho Yae. Właśnie była w trakcie opowieści z dzisiejszej lekcji, ale jej rozmówczyni nie wyglądała na zainteresowaną. Kao leżała na łóżku ze wzrokiem wlepionym w sufit. Czoło miała lekko zmarszczone, a dłoń delikatnie bawiła się wisiorkiem na szyi. Usłyszawszy słowa koleżanki, ocknęła się.
       - Gomen, zamyśliłam się - rzuciła z lekkim uśmiechem.
       - O czym tak myślałaś? - dopytywała się młodsza. - Dziś cały dzień tak chodzisz, bawiąc się… No właśnie! Coś się stało między tobą a Kiryuu-kunem? To wisiorek od niego, prawda?
       - Hę? - zdziwiła się. - Bawię się nim cały dzień? Myślałam, że teraz robię to pierwszy raz…
       - Iie. - Młodsza uśmiechnęła się subtelnie. - Widocznie dużo o nim myślisz. Pokłóciliście się? - zapytała zmartwiona.
       - Myślę, że nie. Tylko nie wyjaśniliśmy sobie pewnej kwestii… Sama nie wiem.
       - Chyba powinniście ze sobą porozmawiać. Ostatnio pewnie nawet na to nie miałaś czasu - zasmuciła się.
       - Masz rację, powinnam z nim pogadać - zgodziła się jakby w zamyśleniu, zaciskając dłoń na wisiorku.
       - To na co czekasz? Idź do niego - rzuciła Yaeko. - I nie martw się o mnie, będę tu siedzieć przez cały czas - dodała szybko, widząc minę koleżanki.
       - Dobrze, Yae-chan. Arigatō. Wrócę jak szybko się da.
       - Nie spiesz się. - Puściła jej oczko. - Powodzenia, Kao-senpai!
       - Uhm - rzuciła i biorąc pod rękę bluzę należącą do Ichiru, wyszła z pomieszczenia.
       Przed wyjściem z akademika nałożyła na żółty top bluzę. Na chwilę odpłynęła, wchłaniając zapach, jaki zostawił po sobie jej chłopak. Po chwili spojrzała w stronę domku dyrektora. Światła w jednym z pokoi były zapalone.
       Pewnie jedzą teraz wspólną kolację… Kao uśmiechnęła się smutno. Na myśl o małym bracie, którego tak rzadko widziała, zrobiło jej się smutno. Miała ochotę pobiec czym prędzej do domu i zjeść rodzinną kolację, ale wiedziała, że jest coś, co teraz musi zrobić. Zdawała sobie też sprawę, że jeszcze przez jakiś czas nie będzie mogła sobie pozwolić na wesołą, rodzinną ucztę.
       Poszła więc w kierunku dormitorium chłopców. Wchodząc na pierwsze piętro, pomyślała nad tym, jak zawsze ją tu przyłapywał Tsuda. Zastanawiała się, który z prefektów jest teraz na straży. Pokonując ostatni schodek, otarła pojedynczą łzę spływającą po jej twarzy. Kiedy tylko wyszła zza zakrętu, wpadła na kogoś.
       - Gome… - zaczęła, ale czując znany zapach, przestała. Nie musiała podnosić głowy, żeby wiedzieć, kto przed nią stoi.
       - Co tu robisz? - zdziwił się. - Wiesz, że nie wolno…
       - Pójdziemy się przejść? - zapytała, przerywając mu. - To ważne - rzekła takim tonem, że chyba nikt nie śmiałby się jej sprzeciwić. Chłopak podszedł do drzwi na końcu korytarza i zapukał lekko. Po chwili otworzył mu Konosuke.
       - Możesz mnie na chwilę zastąpić? - spytał bliźniak.
       - Eeto… - zawahał się Fuchida. - Uhm. Tylko daj mi chwilę - odparł i zamknął drzwi.
       Ichiru poszedł do swojego pokoju po bluzę, Kaori postanowiła poczekać na korytarzu. Chłopcy wyszli ze swoich pokoi prawie równocześnie. Konosuke średnio się zdziwił, widząc dziewczynę w dormitorium. Kao pokłoniła się lekko, dziękując koledze za przejęcie obowiązków Ichiru. Chłopak uśmiechnął się sympatycznie i pokiwał im.
       Para wyszła z budynku bez słowa. Szli przez jakiś czas, nie do końca wiedząc, dokąd zmierzają. Każde z nich patrzyło w innym kierunku, ale oboje mogliby przysiąc, że myślą o tym samym. Mocno wiejący wiatr zmusił ich do znalezienia sobie miejsca za jakimś murkiem. Padło na mur szkolny. Kaori pamiętała to miejsce bardzo dobrze. To tu spotkała się kiedyś z Hanabusą, już jako przyjaciele. Wtedy nam trochę nie wyszło, zważywszy na to, że zaczęliśmy się całować, przypomniała sobie dziewczyna. Jednak to tu zdecydowali raz na zawsze, że zostają tylko przyjaciółmi. Jak na razie to się sprawdza, dlatego to chyba dobre miejsce… Kao usiadła, opierając się o mur.
       - Możemy wreszcie szczerze porozmawiać? - spytał chłopak.
       - Właśnie po to tu jesteśmy - odpowiedziała.
       - Dlaczego nie mogliśmy tego zrobić w moim pokoju, tylko…
       - Tu mi będzie o wiele łatwiej - przerwała mu w połowie zdania.
       - Łatwiej co…? - zapytał dobitnie.
       - Jest ci teraz ciężko? No wiesz. Ta sytuacja. Ciężko to znosisz?
       - A jak myślisz? Moja dziewczyna od tygodnia praktycznie ze mną nie rozmawia! Jakby tego było mało, odpychasz mnie od siebie i nie pozwalasz sobie na jakąkolwiek odrobinę szczęścia. Zmieniasz się. Nie chcę, żeby została z ciebie sama skorupa, która reaguje tylko na „Yae”. Zrozum. Ona nie jest małym dzieckiem, które trzeba prowadzić za rączkę.
       - Jest! W ICH świecie nim właśnie jest.
       - Widzisz? - posmutniał. - Zareagowałaś tylko na nią. Nie obchodzi cię już to, że ty jesteś inna.
       - Nie jestem. Po prostu sytuacja nie pozwala mi być…
       - Szczęśliwą? Zadowoloną? Czy chociaż niecierpiącą? Zmuszanie się do cierpienia nikomu nie przyniesie nic dobrego. Nawet Nakazawie-chan.
       Kao patrzyła na chłopaka stojącego przed nią. W tej ciemnicy nie mogła dojrzeć jego wyrazu twarzy, mogła się tylko domyślać. Nadal siedząc, złapała kolana i przyciągnęła je do siebie.
       - Nic nie poradzę, że nie umiem już inaczej. Nawet nie próbujesz postawić się na moim miejscu. Nie wiesz, jak mi z tym trudno!
       - Wiem - odparł cicho. - Ale nikomu nie pomożesz, robiąc to w taki sposób. Tylko ranisz wszystkich dookoła.
       - Ciebie też? - głos jej się załamał.
       Chłopak przez chwilę nie odpowiadał. Kiedy chciał to zrobić, dziewczyna szybko wstała i rzuciła mu się na szyję. Zapominając o łzach kapiących na bluzę należącą do chłopaka, wpiła swe usta w jego i oddała się pocałunkom. W ciągu tych kilku krótkich chwil próbowała się nacieszyć jego włosami, barkami… Starała się zapamiętać to uczucie, które ją przez chwilę wypełniało.
       Po jakimś czasie stanowczo odsunęła się od bliźniaka. Złapała się za klatkę. Czuła, że ma potargane włosy. Jej oddech był nieregularny, serce biło tak mocno, że czuła, jakby zaraz miało jej wyskoczyć. Oczy były zaszklone, musiała kilka razy mrugnąć, żeby rozpoznać w mroku poszczególne kształty.
       Ichiru stał przed nią zaskoczony. Jakby chciał o coś spytać, ale się bał. To niby nic dziwnego, że się całowali. Byli parą, nieraz to robili. Jednak tym razem oboje wyczuli w tym coś… innego.
       - To były... przeprosiny. Za to, że cię zraniłam. I… Po prostu chcę być pewna… - mówiła, nie zważając na łzy. - Że dziś zranię cię po raz ostatni.
       - Kao… - Patrzył na nią bez życia. - Nie rób…
       - Postanowiłam przestać cię ranić. Niektórych osób, takich jak Aya czy rodzice, nie uda mi się przed tym uchronić, ale ciebie tak. Dlatego nie utrudniaj mi tego. Ostatnio i tak nie było dobrze, dlatego otwórzmy się na coś nowego, dobrze? - Wymusiła uśmiech.
       Chłopak podszedł i chciał złapać ją za ramiona.
       - Ichiru - wyszeptała, unikając jego spojrzenia. - To pożegnanie - ucięła, ponieważ po tym słowie odebrało jej mowę. Nie wiedziała już, co powiedzieć. Po prostu zdjęła bluzę i oddała ją chłopakowi. Nie zauważyła nawet, jak bardzo owiało ją teraz zimno. Szybkim ruchem zdjęła naszyjnik i chwytając ręce nastolatka, wręczyła mu go. Czuła się dziwnie, dotykając jego dłoni. Jakby miała tego więcej nie robić. Coś, co było dla niej takie oczywiste i normalne…
       - Jesteś pewna swojej decyzji? - spytał poważnie, mimo że jego głos był zachrypnięty.
       Kao skinęła głową.
       - Weź to, bo się przeziębisz - powiedział, chcąc oddać jej bluzę.
       - Nie jest mi potrzeba. Nic mi nie będzie - odparła chłodno.
       - W takim razie pójdę już - oznajmił, odwracając się. - Ale wiedz, że się nie poddam - oświadczył takim tonem, iż była pewna, że cytował ją, kiedy mówiła mu, że będzie dążyć do tego, żeby zostali parą. Wtedy, kiedy obudził się ze śpiączki.
       Kiryuu odszedł, zostawiając blondynkę samą. Dziewczyna chciała wrócić już do akademika, ale czuła, że nie może się ruszyć. Kolana się pod nią ugięły, uklękła nad ziemią.
       Kaori oddała się łkaniu. Najchętniej wrzeszczałaby na całego, ale wiedziała, że na terenie Akademii jest kilka ciekawskich wampirów, które nie dość, że świetnie by to usłyszały, to jeszcze najprawdopodobniej przyszłyby sprawdzić, co się dzieje.
       Po kilku minutach płaczu Kao zapragnęła, żeby ktoś ją przytulił. Nagle zdała sobie sprawę, że kiedy po spotkaniu z Aidou była zrozpaczona, to właśnie Ichiru przyszedł do niej. I mimo że nie powiedział nic pocieszającego, to dzięki niemu dziewczyna nabrała sił, żeby wstać i się uśmiechnąć. Teraz nikt taki nie miał się pojawić. Blondynka nagle poczuła, że tęskni za Marią i Hanabusą. Chciałaby, żeby pomógł jej ktoś z boku, kto nie jest uczestnikiem tej całej chorej sytuacji z Yae.
       Jestem z nią bardzo blisko, ale nie mogę jej powiedzieć całej prawdy. Będzie się obwiniać za to, że to przez sytuację z nią … Czy Ichiru ma rację, że się zmieniłam? Sama nie wiem. Ostatnio tyle się dzieje. Znowu…
       Po kilkunastominutowym oczekiwaniu na osobę, która i tak nadejść nie miała, Kao postanowiła wrócić do dormitorium. Jednak udała się najpierw do łazienki, żeby się trochę ogarnąć. Podeszła przed lustro. Kiedy zobaczyła odbitą postać, odruchowo odwróciła się, żeby upewnić się, czy na pewno widzi siebie. Podkrążone oczy uwydatniły się jeszcze bardziej, ponieważ przez ciągły płacz spłynął jej makijaż. Włosy miała poczochrane, samo przeczesanie ich palcami niewiele dało. Napuchnięte policzki też nie wyglądały najlepiej przy zaszklonych, lekko zaczerwienionych oczach. Kao umyła twarz zimną wodą. Po całym ciele przeszły ją ciarki. Nie dość, że prawie zamarzła na dworze, to teraz do tego polała się jeszcze lodowatą wodą. Oblewała się do czasu, kiedy jej skóra nabrała odpowiedniego odcienia. Wracając do pokoju, zobaczyła Zero całującego na pożegnanie Ayę. Udała, że jej to nie rusza.
       - Ekhem - rzuciła przechodząc.
       - O, Kao-chan - zauważyła ją Aya. - Chwilka. Jak ty wyglądasz?
       - Z lasu wróciłaś? - spytał Zero.
       - Coś w tym stylu. Byłam z Ichiru - oznajmiła. Tamtych dwoje uśmiechnęło się.
       - Wyjaśniliście sobie wszystko?
       - Uhm. Wszyściutko - stwierdziła.
       - To wspaniale. Nie cieszysz się? - spytała zdziwiona brunetka.
       - Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Zupełnie wszystko… - dodała jakby do siebie.
       - Jesteś pewna? Dziwnie się zachowujesz.
       - Jestem. Pogadamy jutro. Oyasumi - rzuciła i wróciła do pokoju, gdzie czekał ją kolejny wywiad.
       - Kao-senpai! Słyszałam cię z korytarza! - ucieszyła się Yae. - Wszystko sobie wyjaśniliście, tak? Yokatta.
       - Uhm. Powiedziałam mu wszystko, co chciałam. Trochę się bałam tego spotkania, ale na szczęście dałam radę to zrobić.
       Wyraz twarzy Yae się zmienił. Wyczuła, że coś jest nie tak.
       - Czyli… co? - spytała niepewnie.
       - No wiesz. Zerwać z nim - rzuciła krótko, kładąc się na łóżko i nie patrząc na rozmówczynię.
       - Jak to? - spytała całkowicie zdezorientowana Yae. - Chcesz przez to powiedzieć, że zerwałaś z Kiryuu-senpai?
       - Uhm.
       - Mówiłaś przecież, że wszystko sobie wyjaśniliście.
       - I tak właśnie jest. Powiedzieliśmy sobie wszystko, co trzeba było - mówiła beznamiętnym tonem.
       - Ale dlaczego… Co się stało? Przecież nie umiecie żyć bez siebie.
       Uśmiechnęła się lekko, przypominając sobie sytuacje, kiedy Kao i Ichiru nie mogli się od siebie odczepić.
       - Już od jakiegoś czasu było gorzej. Co do życia bez siebie… Cóż. Teraz trzeba będzie się tego nauczyć - odpowiedziała, robiąc minę lekko podobną do uśmiechu.
       - Czy to przeze mnie? - zapytała cicho.
       - Iie. Nawet tak nie myśl - oburzyła się Kaori. - Nie mam teraz czasu na związek i po co w nim być, jak tylko się nawzajem ranimy?
       - Może dlatego, że się kochacie?
       Szesnastolatka zwinęła się w kłębek i odwróciła.
       - To nie wystarczy.
       - Nie mogę w to uwierzyć - odparła po dłuższym czasie nastolatka i usiadła koło blondynki, przytulając ją.
       - Taak. Ja też.
       Kiedy to mówiła, z jej oczu pociekło kilka łez.
***
       Hm, dzisiaj chyba będzie dość ciepło, pomyślała Aya, wyglądając za okno w swoim pokoju. Nareszcie sobota!, ucieszyła się. To miło, że wreszcie spotkam się z tatą.
       Dziewczyna stwierdziła, że z tej okazji może się nieco poświęcić i ubrać spódniczkę - oczywiście niezbyt krótką, taką do kolan. Do tego delikatna bluzka z krótkim rękawem i sweterek na wszelki wypadek.
       - Ślicznie wyglądasz - rzekła z uśmiechem Otsune.
       - Arigatō - odparła brunetka, jak zwykle w takiej chwili się rumieniąc.
       Wzięła jeszcze podręczną torebkę i zwróciła się ku drzwiom.
       - No to lecę… Ja ne! - zawołała.
       - Miłej zabawy - odpowiedziała Umari.
***
       - Yoshi! Musimy się szybko ogarnąć, bo za jakiś czas trzeba wychodzić! - rzuciła Kaori.
       - Hai, hai - rzuciła jeszcze zaspana Yae. - Jeszcze kilka…
       - Nie ma mowy! Spóźnimy się, jak tak dalej pójdzie - ponaglała ją.
       - Yare, yare. Ale ja nie chcę tam iść… - powiedziała z naburmuszoną miną.
       - Musisz stawić temu czoła. Bo będzie tylko gorzej. Zresztą... Będziecie piękną parą.
       Puściła oko, rzucając koleżance tunikę na głowę.
       - No właśnie tego nie jestem pewna… Hm. Zobaczymy na miejscu - oznajmiła wstając. - Chyba będzie dziś ładny dzień.
       - Na to wygląda. - Kaori uśmiechnęła się pod nosem. - Gorszy niż wczorajszy nie będzie - dodała do siebie.
       - Mówiłaś coś, Kao-senpai? - spytała młodsza, ubierając legginsy.
       - Iie. Pospiesz się. Muszę cię jeszcze umalować.
       - O, twoja siostra właśnie wyszła z pokoju - zauważyła Yae. Wyraz twarzy Kao się zmienił.
       - W takim razie ubierz się i uczesz, ja za chwilkę wracam - rzuciła i wybiegła z pokoju.
***
       Aya zdążyła przejść kilka metrów, gdy usłyszała krzyk siostry.
       - Matte, nēsan!
       Szarooka zatrzymała się i ze zdziwieniem spojrzała na Kaori.
       Ostatnio raczej mnie zlewała, zauważyła.
       - O co chodzi, Kao-chan? - spytała.
       - Ano… - zawahała się blondynka. - Spotkasz się z Marią, prawda?
       - Zapewne…
       - Czy mogłabyś więc poprosić ją w moim imieniu o spotkanie?
       - Hę? - zdumiała się starsza.
       - Po prostu… - Szesnastolatka przegryzła wargę. - Jesteśmy przecież przyjaciółkami… A widujemy się tak rzadko… - plątała się. - Po prostu chciałabym się z nią zobaczyć, pogadać i takie tam.
       - Soka - mruknęła brunetka, wciąż jednak trochę zaskoczona. Nie spodziewała się, że imōto poprosi o coś takiego. Z drugiej strony, co to za problem poprosić Kurenai o to, by spotkała się ze swoją koleżanką-Łowczynią? - Dobra, załatwię ci to - obiecała.
       - Arigatō, nēsan.
       Aya spodziewała się, że siostra chociaż ją przytuli w podziękowaniu albo napomknie coś o spotkaniu z ojcem, które na nią czekało, a tu nic. Niebieskooka odwróciła się i wmaszerowała do swojego pokoju.
       Yare, yare… Co się z nią, do licha, dzieje?
       Z dezaprobatą pokręciła głową, po czym truchtem pokonała odległość z żeńskiego dormitorium do głównej bramy.
***
       - Chyba jednak ten cały wampiryzm ma też pozytywne cechy - stwierdziła Yae, oglądając się w lustrze. Kao uśmiechnęła się pod nosem. - Wydaje mi się, że wyglądam lepiej niż wtedy, gdy przymierzałam to w sklepie. Moja skóra wygląda tak, jakbym nigdy się nie opalała.
       - Masz rację. - Kao uśmiechnęła się. - Do bledszej cery jeszcze bardziej pasuje ten odcień - powiedziała, patrząc na wystrojoną przyjaciółkę. - Yoshi. Zbieramy się?
       - Uhm - zgodziła się. - Tylko ubiorę coś na siebie - powiedziała, nakładając czarny płaszczyk. Usiadła na chwilę na łóżku i włożyła obcasy kupione pamiętnego dnia. - Dziwnie ubrać te wszystkie rzeczy… Tak jakby „tamto” miało wrócić…
       - Ale nie wróci. Dziś będziemy bezpieczne. - Kao znów się uśmiechnęła. Nie mogła być tego w stu procentach pewna, jednak wiedziała, że nic gorszego się nie stanie. - Dzisiaj będzie szczęśliwy dzień, prawda?
       - Nie wiem, Kao-senpai - speszyła się.
       - Zrób to, co ci serce podpowiada - poradziła Kaori.
       - Tobie podpowiadało serce? Czy rozum?
       - Myślę, że nic z tych rzeczy - wyszczerzyła się. - Nie porównujmy sytuacji. Skorzystaj ze szczęścia.
       - Demo… Co będzie, jeśli zrobię mu krzywdę? Nie wybaczyłabym sobie tego - rzekła poważnie.
       - Przy ważnej dla siebie osobie uważasz jeszcze mocniej. Zobaczysz, to nie będzie takie trudne.
       - Ale tak naprawdę jeszcze nie wiem, co oznacza ten cały głód. Nie wyobrażam sobie tego - niemal krzyknęła ze łzami w oczach.
       - Chcesz kogoś zranić? - spytała dobitnie.
       - Oczywiście, że nie.
       - Skoro nie chcesz, to tego nie zrobisz. Dasz radę.
       - A co, jak nie będę się mogła powstrzymać?
       - Wtedy ja będę przy tobie. Zapewniam - oznajmiła, przytulając się do przyjaciółki. - Wszystko się ułoży i będziemy względnie normalnie żyć. A teraz chodźmy już, bo się spóźnimy. Ryu-senpai nie lubi spóźnialskich. - Puściła oko.
       - Masz rację. - Nakazawa lekko się uśmiechnęła.
       - Ruszajmy. Czas stawić czoła przeznaczeniu - odparła Kao, wkładając na czarne rurki i brązowe botki.
***
       Na zewnątrz stał już ładny, czarny samochód z przyciemnianymi szybami.
       Wow… Nie spodziewałam się, że po mnie przyjadą. Zawsze chodziliśmy pieszo.
       Dopiero wtedy zauważyła, że z drugiej strony pojazdu ktoś stoi. Kage odwrócił się i z uśmiechem podszedł do córki. Tradycyjnie ubrany był elegancko, ale dość swobodnie - w ciemne spodnie i jasną koszulę.
       - Witaj, Aya.
       Osiemnastolatka ucieszyła się tak bardzo, że aż samą ją to dziwiło. Faktem było jednak, że, nie panując nad sobą, po prostu przytuliła się do ojca na przywitanie.
       - Witaj, tato - rzekła.
       Hiou z początku zdawał się być trochę spięty, ale w końcu odwzajemnił uścisk.
       - Gomen, nie powinnam tak robić? - przestraszyła się brunetka.
       - Nie, nie o to chodzi - zaśmiał się jasnowłosy. - Po prostu nie spodziewałem się. Ale to bardzo miłe, naprawdę. Arigatō.
       Jego uśmiech miał w sobie tyle ojcowskiej czułości, że Aya miała ochotę rozpłakać się ze wzruszenia.
       Wsiedli do samochodu. Podobnie jak Suzaku, Kage najpierw pomógł wsiąść córce, a dopiero później sam zajął miejsce obok.
       - Hm, tato? - zaczęła dziewczyna.
       - Tak?
       - Zdziwiłam się, że sam po mnie przyjechałeś. Myślałam, że wyślesz Kurenai-san lub Namizawę-san.
       - Och, mam nadzieję, że nie pogniewasz się, ale nie pojedziemy do domu.
       Zdziwiła się, ale też w pewnym sensie ucieszyła. Dzięki temu nie spotka się z „Królem Mroku”, jak to wciąż nazywała Suzaku Kaori.
       - W takim razie… dokąd jedziemy? - zapytała cicho, czując, że narasta w niej napięcie.
       Czystokrwisty z powagą spojrzał na córkę, po czym oznajmił:
       - Dzisiaj… Chcę cię zabrać do miejsca, w którym zatrzymał się czas.




***
   Witam, tu Aya. To, że mimo szlabanu dostajecie rozdział, to zasługa naszej domowej czytelniczki (czyt. mamy), która pozwoliła to zrobić z komputera rodziców. Tatuś dał nam wczoraj karę (do końca tygodnia nie będziemy miały na naszym kompie Internetu). Oczywiście jak zwykle praktycznie za nic- ot, taki malutki bunt (brat miał jakieś głupie zachcianki, których nie zamierzałyśmy spełniać, a tata był zbyt leniwy, by samemu zrobić to, co miał, wszystko spadło na nas, co nam się bynajmniej nie podobało). Dobra, dość o tym. Pff.
   Nie wiemy, kiedy napiszemy i dodamy kolejną nowość. I to w sumie wszystko. Ja ne. 
[wpis z dnia 10.11.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz