- Jak się dziś czujesz, Yae-chan? - spytała zaraz po obudzeniu
Kaori. Jej koleżanka siedziała na swoim łóżku i wpatrywała się w krajobraz za
oknem. Słońce powoli wstawało, widać je było zza chmur.
- Jest całkiem
dobrze - odparła zamyślona. - To ciekawe. Jeśli bardzo się skupię, mogę
usłyszeć, co dzieje się za oknem.
- To jedna z cech
wampirów. Potem słuch powinien ci się jeszcze bardziej wyostrzyć - powiedziała
blondynka. - Tak samo jak wzrok i węch.
- Demo… Czy
promienie słoneczne nie powinny mnie razić? Kiedy wczoraj wracaliśmy, nic
takiego nie odczułam - przyznała. - A wydaje mi się, że głównie dlatego Nocna
Klasa uczyła się po zmierzchu.
- Masz rację, ale
urazę do światła odczuwają tylko wampiry, które się nimi urodziły. Plus te,
które jako ludzie miały dużą wrażliwość na światło. Pewnie będziesz to jakoś
delikatnie odczuwać, ale nie myślę, żeby słońce zaczęło ci szkodzić.
- Soka… Yoshi! Chyba
musimy wstawać, bo spóźnimy się na lekcje - rzuciła młodsza.
- Hai. Jesteś pewna,
że dasz radę? - spytała z troską. Ta pokiwała głową.
- Na razie nie
odczuwam żadnych negatywnych zmian, także chcę jeszcze trochę pochodzić do
szkoły. Przynajmniej będę o tym wszystkim mniej myśleć.
- Dobrze, ale
pamiętaj, że przerwy spędzamy razem.
- Hai, hai -
zgodziła się z lekkim uśmiechem.
W ciągu lekcji Kao
nie mogła się na niczym skupić. Modliła się tylko, żeby nic złego się nie stało.
Przecież ma łowiecki tatuaż. To wszystko
opóźni i na razie nie ma się czym martwić, wmawiała sobie. Nauczyciele
często zwracali jej uwagę na to, że nie uważa, ale puszczała to mimo uszu. Z
Ayą zamieniła ledwie kilka zdań, z Ichiru praktycznie nie rozmawiała, spędzając
całe przerwy z Yae. Nie miała czasu pomyśleć nawet nad tym, jak bardzo jest
zmęczona po ostatnich kilku dniach. Nieustanny stres związany z Nakazawą, dużo
treningów i koszmary nocne dawały się we znaki.
Po lekcjach dziewczyny wróciły prosto do akademika.
- Co robimy ze
spotkaniem z Ryu? - spytała Kao.
- Sama nie wiem -
odparła nagle przygnębiona dziewczyna.
Obie po przebraniu się z mundurka na zwykłe ubrania usiadły na
łóżka.
- Powinnaś się z nim
zobaczyć - rzekła pewnie szesnastolatka. - W końcu tyle na to czekałaś…
- Ale co ja mu
powiem? Przecież nie mogę z nim być. Nie zdołam też wyjawić mu prawdy… -
rozkleiła się.
- Coś wymyślimy.
- Zresztą… Myśl o
powrocie do miasteczka nieco mnie niepokoi… Chyba boję się tam iść…
Nic
gorszego już cię nie spotka, pomyślała
Kao, ale szybko oprzytomniała.
- Spokojnie,
przecież to logiczne, że pójdę z tobą. Potem cię zostawię, żebyście mogli
porozmawiać, a po wszystkim wrócimy do Akademii. To chyba najlepsze wyjście,
nie sądzisz?
- Muszę to jeszcze
przemyśleć - odparła młodsza.
- Nie spiesz się. W
końcu to dopiero pojutrze - pocieszyła ją.
- Zastanawiam się…
Chyba przeze mnie masz za dużo na głowie. Cały czas się mną zajmujesz, nie masz
czasu dla siebie i rodziny… Źle się czuję z tym, że poświęcasz mi każdą wolną
chwilę.
- Nawet tak nie mów.
Muszę się tobą zajmować… i chcę to robić. To nie tak, że się do tego zmuszam
czy coś. Czuję się odpowiedzialna za to, co się stało i nie zgodziłabym się,
aby kto inny się tobą zajmował. Nic mi nie będzie, obiecuję - uśmiechnęła się.
- Yoshi. Chyba odrobię zadania domowe, to może jutro nauczyciele się nade mną
zlitują - zaśmiała się, schodząc z łóżka. Podeszła do biurka i tracąc
jakikolwiek humor, zasiadła do lekcji.
W piątek Kao obudziła się sama w pokoju. Tego dnia jej klasa
zaczynała lekcje godzinę później z powodu choroby jednego z wykładowców.
Blondynka miała wielkie problemy ze wstaniem, do ostatniej chwili
odwlekała wyjście spod kołdry. Pół godziny przed lekcjami usłyszała pukanie do
drzwi. Miała już ubraną białą bluzkę i spódniczkę od mundurka. Marynarka była
przewieszona przez krzesło, a dziewczyna siedziała na łóżku, leniwie pakując
książki do torby.
- Proszę… - rzuciła,
siląc się na wyższy ton, aby osoba stojąca na korytarzu ją usłyszała. Drzwi
otworzyły się i Kao kątem oka zauważyła bliźniaka. Chłopak, zamiast ponaglić ją
do wyjścia, zamknął drzwi i usiadł koło niej, tuląc się.
- Co to za miłe
powitanie? - zdziwiła się dziewczyna, obejmując Kiryuu.
- Stęskniłem się… -
rzucił, przeczesując jej włosy.
- Przepraszam, że
ostatnio nie mam czasu na nas, ale wiesz, jak wygląda sprawa - powiedziała
cicho.
- Wiem, dlatego
jakoś to znoszę - zamruczał jej do ucha.
Nastolatka uśmiechnęła się i pocałowała go. Wydawało jej się, jakby
wieki minęły od czasu, kiedy ostatni raz to robiła. Poczuła się szczęśliwa i
szybko odepchnęła chłopaka.
- Gomen, Ichiru…
Muszę iść - wymamrotała, wstając z łóżka i niedbale nakładając marynarkę.
Chłopak patrzył na nią lekko zdziwiony.
- Dlaczego to
robisz? Dlaczego nie pozwalasz sobie być szczęśliwą?
- Zaraz będzie
przerwa, idę zobaczyć się z Yae - odparła wymijająco i pospiesznie wyszła,
zostawiając osiemnastolatka samego.
Nie
mam prawa czuć się szczęśliwa w takim momencie! Jestem idiotką. Jak mogę
sprawiać sobie takie przyjemności, wówczas kiedy Yae spędza ostatnie normalne w
swoim życiu chwile, kiedy cierpi, kiedy chce zostawić chłopaka, którego kocha…
A ja co? Jak ja się zachowuję?!
Mając dość takiego rozmyślania, przyspieszyła kroku i udała się pod salę, w
której odbywały się zajęcia Nakazawy.
W dalszej części dnia nie rozmawiała już z Ichiru. Dużo jednak o
nim myślała.
Chyba
ciężko to znosi… Tylko przysparzam mu niepotrzebnych cierpień. Może powinnam to
zakończyć?
***
Świat spowił cień, gdy powoli zachodzące słońce skryło się za
szarymi chmurami. Aya bezwiednie odetchnęła z ulgą - cały dzień był bardzo
jasny, więc teraz jej oczy mogły wreszcie odpocząć.
Po chwili zaczęło kropić. Dziewczyna uśmiechnęła się i zwróciła
się twarzą ku niebu, by poczuć na niej mokre drobinki.
Kilka minut potem mżawka przerodziła się w
ulewę.
- Przeszkadza ci to?
- spytała Zero, z którym spacerowała od jakiejś pół godziny po terenie Akademii
Kurosu. Gdyby odpowiedź była twierdząca, mogłaby na przykład stworzyć wokół
nich niewidzialną tarczę chroniącą ich przed deszczem albo sprawić, że krople
parowałyby, zanim by ich dosięgły.
Pokręcił przecząco głową i uśmiechnął się, widząc szczęście na
twarzy dziewczyny. Mocniej ścisnął jej rękę, po czym para ruszyła dalej.
Przechadzali się tak przez jakiś czas, milcząc i po prostu
napawając się nawzajem swoją obecnością. W końcu jednak postanowili udać się do
akademika - Aya wiedziała, że Otsune jest teraz zajęta, więc pokój będzie
wolny.
Przemknęli szybko korytarzami dormitorium. Gdy byli już w pokoju,
Aya błyskawicznie wysuszyła wszystkie ubrania.
- Zastanawiam się,
jak się czuje Kao-chan - rzuciła.
- Dzisiaj była
raczej nie w sosie - mruknął Zero.
- Uhm. Zamieniła ze
mną ledwie kilka słów. No, zresztą wczoraj było nie lepiej…
Usiadła na łóżku, przytulając się do Kiryuu, który usadowił się
tam chwilę temu.
- Ech, mogłaby już
trochę spasować. Jak na razie z Nakazawą wszystko jest w porządku.
- Owszem - przyznała
osiemnastolatka. - Ale zrozum, ona ma wielkie poczucie winy. Właściwie nie
dziwię się jej. To, co się stało, było straszne, a ona ma świadomość, że gdyby
to i owo zrobiła inaczej, do przemiany Nakazawy-chan w ogóle by nie doszło.
Wiesz, martwię się o nią - powiedziała smutnym tonem.
- Nie tylko ty -
westchnął chłopak. - Ichiru też się martwi. I ma doła, bo Kaori go tak jakby
olewa. Mówi, że nie ma prawa być szczęśliwą, podczas gdy Nakazawa niebawem może
się stoczyć na Poziom E.
- Chyba… -
zastanawiała się Aya. - Nie, na pewno… Rozumiem jej punkt widzenia. Na jej
miejscu myślałabym prawdopodobnie w podobny, jeśli nie identyczny, sposób.
Zero westchnął z politowaniem.
- Dziewczyny…
Dlaczego wy zawsze musicie szukać problemów tam, gdzie ich nie ma?
- Jak to nie ma? -
zdziwiła się. - Jest ich wiele. Ech, chłopcy tego nie rozumieją.
- Rozumiemy w jakiś
pokręcony sposób, ale…
Sprzeczali się tak przez jakiś czas, aż w końcu doszli do
wniosku, że raczej nie dojdą do porozumienia w tej sprawie, gdyż spojrzenie na
świat ze strony dziewcząt i chłopców wygląda całkowicie inaczej.
- Jutro spotykasz się z ojcem, prawda? - zmienił temat Kiryuu.
Dziewczyna z entuzjazmem pokiwała głową.
- Już nie mogę się
doczekać - wyznała. - Tak bardzo chcę spędzić z nim trochę czasu, porozmawiać…
Właściwie mieliśmy do tego okazję tylko przy pierwszym spotkaniu, ale wtedy
byłam zbyt zakręcona, by myśleć logicznie.
Wspomniała wydarzenia z początku listopada poprzedniego roku.
Zastanawiała się, jak to możliwe, że przez tyle lat mogła nienawidzić własnego
ojca.
To
taka wspaniała osoba, a ja, zamiast najpierw go poznać, kierowałam się tym, co
mi na jego temat wpoili inni…
- O której godzinie
wychodzisz? - zapytał Zero.
- Och, jeszcze przed
południem - odparła. - Mam czekać przed bramą. Przypuszczam, że zjawi się tu
Maria Kurenai lub Minato Namizawa.
- Pewnie tak -
przyznał chłopak.
Przez moment milczeli.
- Wiesz już, co
zrobisz, gdy spotkasz Shoutou? - wypalił nagle Kiryuu.
Spojrzała na niego z wahaniem.
- Nie wiem… Nie wyobrażam
sobie tego spotkania - rzekła. - Co mam niby zrobić? Udawać, że nic się nie
stało? Nawrzeszczeć na niego? Przyjąć przeprosiny, o ile do takowych by doszło?
Ignorować go? Wygarnąć mu to i owo, a potem się pogodzić?
- Chyba sporo o tym
myślałaś - mruknął.
- Oczywiście, że
tak! - oburzyła się. - To ważna sprawa. Bo… ja naprawdę bym chciała, żeby
Suzaku został moim przyjacielem. Tylko nie wiem, czy on będzie do tego zdolny.
- Czemu tak ci na
nim zależy? - spytał cicho.
- Proszę, nie mów
tylko, że znów jesteś zazdrosny - zastrzegła. - To słodkie, ale do czasu, aż z
tego powodu się pokłócimy.
Nie odpowiedział.
- Słuchaj, zależy
mi, bo to jedyna osoba na świecie, która tak jak i ja jest dhampirem - zaczęła.
- Dzięki niemu mogę dowiedzieć się wielu rzeczy na swój temat, bo on stoi na
wyższym poziomie niż ja. Poza tym, mogę się od niego wiele nauczyć. Do tego
wciąż mi się wydaje, że on w gruncie rzeczy jest dobrą osobą. I jeszcze…
- Dobra, już
wystarczy - przerwał jej. - Rozumiem.
- I…?
- I co? - zdziwił
się.
- No… Nie gniewasz
się na mnie? Pasuje ci to?
- Dopóki ten dupek
nie zrobi czegoś, co by się tobie lub mnie nie podobało, muszę go w jakiś
sposób akceptować. Ale robię to tylko dla ciebie - uzupełnił. - Nie znoszę go.
***
- Słuchasz mnie? - spytała cicho Yae. Właśnie była w trakcie
opowieści z dzisiejszej lekcji, ale jej rozmówczyni nie wyglądała na
zainteresowaną. Kao leżała na łóżku ze wzrokiem wlepionym w sufit. Czoło miała
lekko zmarszczone, a dłoń delikatnie bawiła się wisiorkiem na szyi. Usłyszawszy
słowa koleżanki, ocknęła się.
- Gomen, zamyśliłam
się - rzuciła z lekkim uśmiechem.
- O czym tak
myślałaś? - dopytywała się młodsza. - Dziś cały dzień tak chodzisz, bawiąc się…
No właśnie! Coś się stało między tobą a Kiryuu-kunem? To wisiorek od niego,
prawda?
- Hę? - zdziwiła
się. - Bawię się nim cały dzień? Myślałam, że teraz robię to pierwszy raz…
- Iie. - Młodsza
uśmiechnęła się subtelnie. - Widocznie dużo o nim myślisz. Pokłóciliście się? -
zapytała zmartwiona.
- Myślę, że nie. Tylko
nie wyjaśniliśmy sobie pewnej kwestii… Sama nie wiem.
- Chyba powinniście
ze sobą porozmawiać. Ostatnio pewnie nawet na to nie miałaś czasu - zasmuciła
się.
- Masz rację,
powinnam z nim pogadać - zgodziła się jakby w zamyśleniu, zaciskając dłoń na wisiorku.
- To na co czekasz?
Idź do niego - rzuciła Yaeko. - I nie martw się o mnie, będę tu siedzieć przez
cały czas - dodała szybko, widząc minę koleżanki.
- Dobrze, Yae-chan.
Arigatō. Wrócę jak szybko się da.
- Nie spiesz się. -
Puściła jej oczko. - Powodzenia, Kao-senpai!
- Uhm - rzuciła i
biorąc pod rękę bluzę należącą do Ichiru, wyszła z pomieszczenia.
Przed wyjściem z akademika nałożyła na żółty top bluzę. Na chwilę
odpłynęła, wchłaniając zapach, jaki zostawił po sobie jej chłopak. Po chwili
spojrzała w stronę domku dyrektora. Światła w jednym z pokoi były zapalone.
Pewnie jedzą teraz wspólną
kolację… Kao uśmiechnęła się smutno. Na myśl o małym bracie, którego tak
rzadko widziała, zrobiło jej się smutno. Miała ochotę pobiec czym prędzej do
domu i zjeść rodzinną kolację, ale wiedziała, że jest coś, co teraz musi
zrobić. Zdawała sobie też sprawę, że jeszcze przez jakiś czas nie będzie mogła
sobie pozwolić na wesołą, rodzinną ucztę.
Poszła więc w kierunku dormitorium chłopców. Wchodząc na pierwsze
piętro, pomyślała nad tym, jak zawsze ją tu przyłapywał Tsuda. Zastanawiała
się, który z prefektów jest teraz na straży. Pokonując ostatni schodek, otarła
pojedynczą łzę spływającą po jej twarzy. Kiedy tylko wyszła zza zakrętu, wpadła
na kogoś.
- Gome… - zaczęła,
ale czując znany zapach, przestała. Nie musiała podnosić głowy, żeby wiedzieć,
kto przed nią stoi.
- Co tu robisz? -
zdziwił się. - Wiesz, że nie wolno…
- Pójdziemy się
przejść? - zapytała, przerywając mu. - To ważne - rzekła takim tonem, że chyba
nikt nie śmiałby się jej sprzeciwić. Chłopak podszedł do drzwi na końcu
korytarza i zapukał lekko. Po chwili otworzył mu Konosuke.
- Możesz mnie na
chwilę zastąpić? - spytał bliźniak.
- Eeto… - zawahał
się Fuchida. - Uhm. Tylko daj mi chwilę - odparł i zamknął drzwi.
Ichiru poszedł do swojego pokoju po bluzę, Kaori postanowiła
poczekać na korytarzu. Chłopcy wyszli ze swoich pokoi prawie równocześnie.
Konosuke średnio się zdziwił, widząc dziewczynę w dormitorium. Kao pokłoniła
się lekko, dziękując koledze za przejęcie obowiązków Ichiru. Chłopak uśmiechnął
się sympatycznie i pokiwał im.
Para wyszła z budynku bez słowa. Szli przez jakiś czas, nie do
końca wiedząc, dokąd zmierzają. Każde z nich patrzyło w innym kierunku, ale
oboje mogliby przysiąc, że myślą o tym samym. Mocno wiejący wiatr zmusił ich do
znalezienia sobie miejsca za jakimś murkiem. Padło na mur szkolny. Kaori
pamiętała to miejsce bardzo dobrze. To tu spotkała się kiedyś z Hanabusą, już
jako przyjaciele. Wtedy nam trochę nie
wyszło, zważywszy na to, że zaczęliśmy się całować, przypomniała sobie
dziewczyna. Jednak to tu zdecydowali raz na zawsze, że zostają tylko
przyjaciółmi. Jak na razie to się
sprawdza, dlatego to chyba dobre miejsce… Kao usiadła, opierając się o mur.
- Możemy wreszcie
szczerze porozmawiać? - spytał chłopak.
- Właśnie po to tu
jesteśmy - odpowiedziała.
- Dlaczego nie
mogliśmy tego zrobić w moim pokoju, tylko…
- Tu mi będzie o
wiele łatwiej - przerwała mu w połowie zdania.
- Łatwiej co…? -
zapytał dobitnie.
- Jest ci teraz
ciężko? No wiesz. Ta sytuacja. Ciężko to znosisz?
- A jak myślisz?
Moja dziewczyna od tygodnia praktycznie ze mną nie rozmawia! Jakby tego było
mało, odpychasz mnie od siebie i nie pozwalasz sobie na jakąkolwiek odrobinę
szczęścia. Zmieniasz się. Nie chcę, żeby została z ciebie sama skorupa, która
reaguje tylko na „Yae”. Zrozum. Ona nie jest małym dzieckiem, które trzeba
prowadzić za rączkę.
- Jest! W ICH
świecie nim właśnie jest.
- Widzisz? -
posmutniał. - Zareagowałaś tylko na nią. Nie obchodzi cię już to, że ty jesteś
inna.
- Nie jestem. Po
prostu sytuacja nie pozwala mi być…
- Szczęśliwą?
Zadowoloną? Czy chociaż niecierpiącą? Zmuszanie się do cierpienia nikomu nie
przyniesie nic dobrego. Nawet Nakazawie-chan.
Kao patrzyła na chłopaka stojącego przed nią. W tej ciemnicy nie
mogła dojrzeć jego wyrazu twarzy, mogła się tylko domyślać. Nadal siedząc,
złapała kolana i przyciągnęła je do siebie.
- Nic nie poradzę,
że nie umiem już inaczej. Nawet nie próbujesz postawić się na moim miejscu. Nie
wiesz, jak mi z tym trudno!
- Wiem - odparł
cicho. - Ale nikomu nie pomożesz, robiąc to w taki sposób. Tylko ranisz
wszystkich dookoła.
- Ciebie też? - głos
jej się załamał.
Chłopak przez chwilę nie odpowiadał. Kiedy chciał to zrobić,
dziewczyna szybko wstała i rzuciła mu się na szyję. Zapominając o łzach
kapiących na bluzę należącą do chłopaka, wpiła swe usta w jego i oddała się
pocałunkom. W ciągu tych kilku krótkich chwil próbowała się nacieszyć jego
włosami, barkami… Starała się zapamiętać to uczucie, które ją przez chwilę
wypełniało.
Po jakimś czasie stanowczo odsunęła się od bliźniaka. Złapała się
za klatkę. Czuła, że ma potargane włosy. Jej oddech był nieregularny, serce
biło tak mocno, że czuła, jakby zaraz miało jej wyskoczyć. Oczy były zaszklone,
musiała kilka razy mrugnąć, żeby rozpoznać w mroku poszczególne kształty.
Ichiru stał przed nią zaskoczony. Jakby chciał o coś spytać, ale
się bał. To niby nic dziwnego, że się całowali. Byli parą, nieraz to robili.
Jednak tym razem oboje wyczuli w tym coś… innego.
- To były...
przeprosiny. Za to, że cię zraniłam. I… Po prostu chcę być pewna… - mówiła, nie
zważając na łzy. - Że dziś zranię cię po raz ostatni.
- Kao… - Patrzył na
nią bez życia. - Nie rób…
- Postanowiłam
przestać cię ranić. Niektórych osób, takich jak Aya czy rodzice, nie uda mi się
przed tym uchronić, ale ciebie tak. Dlatego nie utrudniaj mi tego. Ostatnio i
tak nie było dobrze, dlatego otwórzmy się na coś nowego, dobrze? - Wymusiła
uśmiech.
Chłopak
podszedł i chciał złapać ją za ramiona.
- Ichiru -
wyszeptała, unikając jego spojrzenia. - To pożegnanie - ucięła, ponieważ po tym
słowie odebrało jej mowę. Nie wiedziała już, co powiedzieć. Po prostu zdjęła
bluzę i oddała ją chłopakowi. Nie zauważyła nawet, jak bardzo owiało ją teraz
zimno. Szybkim ruchem zdjęła naszyjnik i chwytając ręce nastolatka, wręczyła mu
go. Czuła się dziwnie, dotykając jego dłoni. Jakby miała tego więcej nie robić.
Coś, co było dla niej takie oczywiste i normalne…
- Jesteś pewna
swojej decyzji? - spytał poważnie, mimo że jego głos był zachrypnięty.
Kao skinęła głową.
- Weź to, bo się
przeziębisz - powiedział, chcąc oddać jej bluzę.
- Nie jest mi
potrzeba. Nic mi nie będzie - odparła chłodno.
- W takim razie pójdę
już - oznajmił, odwracając się. - Ale wiedz, że się nie poddam - oświadczył
takim tonem, iż była pewna, że cytował ją, kiedy mówiła mu, że będzie dążyć do
tego, żeby zostali parą. Wtedy, kiedy obudził się ze śpiączki.
Kiryuu odszedł, zostawiając blondynkę samą. Dziewczyna chciała
wrócić już do akademika, ale czuła, że nie może się ruszyć. Kolana się pod nią
ugięły, uklękła nad ziemią.
Kaori oddała się łkaniu. Najchętniej wrzeszczałaby na całego, ale
wiedziała, że na terenie Akademii jest kilka ciekawskich wampirów, które nie
dość, że świetnie by to usłyszały, to jeszcze najprawdopodobniej przyszłyby
sprawdzić, co się dzieje.
Po kilku minutach płaczu Kao zapragnęła, żeby ktoś ją przytulił.
Nagle zdała sobie sprawę, że kiedy po spotkaniu z Aidou była zrozpaczona, to
właśnie Ichiru przyszedł do niej. I mimo że nie powiedział nic pocieszającego,
to dzięki niemu dziewczyna nabrała sił, żeby wstać i się uśmiechnąć. Teraz nikt
taki nie miał się pojawić. Blondynka nagle poczuła, że tęskni za Marią i
Hanabusą. Chciałaby, żeby pomógł jej ktoś z boku, kto nie jest uczestnikiem tej
całej chorej sytuacji z Yae.
Jestem
z nią bardzo blisko, ale nie mogę jej powiedzieć całej prawdy. Będzie się
obwiniać za to, że to przez sytuację z nią … Czy Ichiru ma rację, że się
zmieniłam? Sama nie wiem. Ostatnio tyle się dzieje. Znowu…
Po kilkunastominutowym oczekiwaniu na osobę, która i tak nadejść
nie miała, Kao postanowiła wrócić do dormitorium. Jednak udała się najpierw do
łazienki, żeby się trochę ogarnąć. Podeszła przed lustro. Kiedy zobaczyła
odbitą postać, odruchowo odwróciła się, żeby upewnić się, czy na pewno widzi
siebie. Podkrążone oczy uwydatniły się jeszcze bardziej, ponieważ przez ciągły
płacz spłynął jej makijaż. Włosy miała poczochrane, samo przeczesanie ich
palcami niewiele dało. Napuchnięte policzki też nie wyglądały najlepiej przy
zaszklonych, lekko zaczerwienionych oczach. Kao umyła twarz zimną wodą. Po
całym ciele przeszły ją ciarki. Nie dość, że prawie zamarzła na dworze, to
teraz do tego polała się jeszcze lodowatą wodą. Oblewała się do czasu, kiedy
jej skóra nabrała odpowiedniego odcienia. Wracając do pokoju, zobaczyła Zero
całującego na pożegnanie Ayę. Udała, że jej to nie rusza.
- Ekhem - rzuciła
przechodząc.
- O, Kao-chan -
zauważyła ją Aya. - Chwilka. Jak ty wyglądasz?
- Z lasu wróciłaś? -
spytał Zero.
- Coś w tym stylu.
Byłam z Ichiru - oznajmiła. Tamtych dwoje uśmiechnęło się.
- Wyjaśniliście
sobie wszystko?
- Uhm. Wszyściutko -
stwierdziła.
- To wspaniale. Nie
cieszysz się? - spytała zdziwiona brunetka.
- Cieszę się, że
wszystko sobie wyjaśniliśmy. Zupełnie wszystko… - dodała jakby do siebie.
- Jesteś pewna?
Dziwnie się zachowujesz.
- Jestem. Pogadamy
jutro. Oyasumi - rzuciła i wróciła do pokoju, gdzie czekał ją kolejny wywiad.
- Kao-senpai!
Słyszałam cię z korytarza! - ucieszyła się Yae. - Wszystko sobie wyjaśniliście,
tak? Yokatta.
- Uhm. Powiedziałam
mu wszystko, co chciałam. Trochę się bałam tego spotkania, ale na szczęście
dałam radę to zrobić.
Wyraz twarzy Yae się zmienił. Wyczuła, że coś jest nie tak.
- Czyli… co? -
spytała niepewnie.
- No wiesz. Zerwać z
nim - rzuciła krótko, kładąc się na łóżko i nie patrząc na rozmówczynię.
- Jak to? - spytała
całkowicie zdezorientowana Yae. - Chcesz przez to powiedzieć, że zerwałaś z
Kiryuu-senpai?
- Uhm.
- Mówiłaś przecież,
że wszystko sobie wyjaśniliście.
- I tak właśnie
jest. Powiedzieliśmy sobie wszystko, co trzeba było - mówiła beznamiętnym
tonem.
- Ale dlaczego… Co
się stało? Przecież nie umiecie żyć bez siebie.
Uśmiechnęła się
lekko, przypominając sobie sytuacje, kiedy Kao i Ichiru nie mogli się od siebie
odczepić.
- Już od jakiegoś
czasu było gorzej. Co do życia bez siebie… Cóż. Teraz trzeba będzie się tego
nauczyć - odpowiedziała, robiąc minę lekko podobną do uśmiechu.
- Czy to przeze
mnie? - zapytała cicho.
- Iie. Nawet tak nie
myśl - oburzyła się Kaori. - Nie mam teraz czasu na związek i po co w nim być,
jak tylko się nawzajem ranimy?
- Może dlatego, że
się kochacie?
Szesnastolatka
zwinęła się w kłębek i odwróciła.
- To nie wystarczy.
- Nie mogę w to
uwierzyć - odparła po dłuższym czasie nastolatka i usiadła koło blondynki,
przytulając ją.
- Taak. Ja też.
Kiedy to mówiła, z jej oczu pociekło kilka łez.
***
Hm, dzisiaj chyba będzie
dość ciepło, pomyślała Aya, wyglądając za okno w swoim pokoju. Nareszcie sobota!, ucieszyła się. To miło, że wreszcie spotkam się z tatą.
Dziewczyna stwierdziła, że z tej okazji może się nieco poświęcić
i ubrać spódniczkę - oczywiście niezbyt krótką, taką do kolan. Do tego
delikatna bluzka z krótkim rękawem i sweterek na wszelki wypadek.
- Ślicznie wyglądasz
- rzekła z uśmiechem Otsune.
- Arigatō - odparła
brunetka, jak zwykle w takiej chwili się rumieniąc.
Wzięła jeszcze podręczną torebkę i zwróciła się ku drzwiom.
- No to lecę… Ja ne!
- zawołała.
- Miłej zabawy -
odpowiedziała Umari.
***
- Yoshi! Musimy się szybko ogarnąć, bo za jakiś czas trzeba
wychodzić! - rzuciła Kaori.
- Hai, hai - rzuciła
jeszcze zaspana Yae. - Jeszcze kilka…
- Nie ma mowy!
Spóźnimy się, jak tak dalej pójdzie - ponaglała ją.
- Yare, yare. Ale ja
nie chcę tam iść… - powiedziała z naburmuszoną miną.
- Musisz stawić temu
czoła. Bo będzie tylko gorzej. Zresztą... Będziecie piękną parą.
Puściła oko,
rzucając koleżance tunikę na głowę.
- No właśnie tego
nie jestem pewna… Hm. Zobaczymy na miejscu - oznajmiła wstając. - Chyba będzie
dziś ładny dzień.
- Na to wygląda. -
Kaori uśmiechnęła się pod nosem. - Gorszy niż wczorajszy nie będzie - dodała do
siebie.
- Mówiłaś coś, Kao-senpai?
- spytała młodsza, ubierając legginsy.
- Iie. Pospiesz się.
Muszę cię jeszcze umalować.
- O, twoja siostra
właśnie wyszła z pokoju - zauważyła Yae. Wyraz twarzy Kao się zmienił.
- W takim razie
ubierz się i uczesz, ja za chwilkę wracam - rzuciła i wybiegła z pokoju.
***
Aya zdążyła przejść kilka metrów, gdy usłyszała krzyk siostry.
- Matte, nēsan!
Szarooka zatrzymała się i ze zdziwieniem spojrzała na Kaori.
Ostatnio
raczej mnie zlewała, zauważyła.
- O co chodzi,
Kao-chan? - spytała.
- Ano… - zawahała
się blondynka. - Spotkasz się z Marią, prawda?
- Zapewne…
- Czy mogłabyś więc
poprosić ją w moim imieniu o spotkanie?
- Hę? - zdumiała się
starsza.
- Po prostu… -
Szesnastolatka przegryzła wargę. - Jesteśmy przecież przyjaciółkami… A widujemy
się tak rzadko… - plątała się. - Po prostu chciałabym się z nią zobaczyć,
pogadać i takie tam.
- Soka - mruknęła
brunetka, wciąż jednak trochę zaskoczona. Nie spodziewała się, że imōto poprosi
o coś takiego. Z drugiej strony, co to za problem poprosić Kurenai o to, by
spotkała się ze swoją koleżanką-Łowczynią? - Dobra, załatwię ci to - obiecała.
- Arigatō, nēsan.
Aya spodziewała się, że siostra chociaż ją przytuli w
podziękowaniu albo napomknie coś o spotkaniu z ojcem, które na nią czekało, a
tu nic. Niebieskooka odwróciła się i wmaszerowała do swojego pokoju.
Yare,
yare… Co się z nią, do licha, dzieje?
Z dezaprobatą pokręciła głową, po czym truchtem pokonała
odległość z żeńskiego dormitorium do głównej bramy.
***
- Chyba jednak ten cały wampiryzm ma też pozytywne cechy -
stwierdziła Yae, oglądając się w lustrze. Kao uśmiechnęła się pod nosem. -
Wydaje mi się, że wyglądam lepiej niż wtedy, gdy przymierzałam to w sklepie.
Moja skóra wygląda tak, jakbym nigdy się nie opalała.
- Masz rację. - Kao
uśmiechnęła się. - Do bledszej cery jeszcze bardziej pasuje ten odcień -
powiedziała, patrząc na wystrojoną przyjaciółkę. - Yoshi. Zbieramy się?
- Uhm - zgodziła
się. - Tylko ubiorę coś na siebie - powiedziała, nakładając czarny płaszczyk.
Usiadła na chwilę na łóżku i włożyła obcasy kupione pamiętnego dnia. - Dziwnie
ubrać te wszystkie rzeczy… Tak jakby „tamto” miało wrócić…
- Ale nie wróci.
Dziś będziemy bezpieczne. - Kao znów się uśmiechnęła. Nie mogła być tego w stu
procentach pewna, jednak wiedziała, że nic gorszego się nie stanie. - Dzisiaj
będzie szczęśliwy dzień, prawda?
- Nie wiem,
Kao-senpai - speszyła się.
- Zrób to, co ci
serce podpowiada - poradziła Kaori.
- Tobie podpowiadało
serce? Czy rozum?
- Myślę, że nic z
tych rzeczy - wyszczerzyła się. - Nie porównujmy sytuacji. Skorzystaj ze
szczęścia.
- Demo… Co będzie,
jeśli zrobię mu krzywdę? Nie wybaczyłabym sobie tego - rzekła poważnie.
- Przy ważnej dla
siebie osobie uważasz jeszcze mocniej. Zobaczysz, to nie będzie takie trudne.
- Ale tak naprawdę
jeszcze nie wiem, co oznacza ten cały głód. Nie wyobrażam sobie tego - niemal
krzyknęła ze łzami w oczach.
- Chcesz kogoś
zranić? - spytała dobitnie.
- Oczywiście, że
nie.
- Skoro nie chcesz,
to tego nie zrobisz. Dasz radę.
- A co, jak nie będę
się mogła powstrzymać?
- Wtedy ja będę przy
tobie. Zapewniam - oznajmiła, przytulając się do przyjaciółki. - Wszystko się
ułoży i będziemy względnie normalnie żyć. A teraz chodźmy już, bo się spóźnimy.
Ryu-senpai nie lubi spóźnialskich. - Puściła oko.
- Masz rację. -
Nakazawa lekko się uśmiechnęła.
- Ruszajmy. Czas
stawić czoła przeznaczeniu - odparła Kao, wkładając na czarne rurki i brązowe
botki.
***
Na zewnątrz stał już ładny, czarny samochód z przyciemnianymi
szybami.
Wow…
Nie spodziewałam się, że po mnie przyjadą. Zawsze chodziliśmy pieszo.
Dopiero wtedy zauważyła, że z drugiej strony pojazdu ktoś stoi.
Kage odwrócił się i z uśmiechem podszedł do córki. Tradycyjnie ubrany był
elegancko, ale dość swobodnie - w ciemne spodnie i jasną koszulę.
- Witaj, Aya.
Osiemnastolatka ucieszyła się tak bardzo, że aż samą ją to
dziwiło. Faktem było jednak, że, nie panując nad sobą, po prostu przytuliła się
do ojca na przywitanie.
- Witaj, tato -
rzekła.
Hiou z początku zdawał się być trochę spięty, ale w końcu
odwzajemnił uścisk.
- Gomen, nie
powinnam tak robić? - przestraszyła się brunetka.
- Nie, nie o to
chodzi - zaśmiał się jasnowłosy. - Po prostu nie spodziewałem się. Ale to
bardzo miłe, naprawdę. Arigatō.
Jego uśmiech miał w sobie tyle ojcowskiej czułości, że Aya miała
ochotę rozpłakać się ze wzruszenia.
Wsiedli do samochodu. Podobnie jak Suzaku, Kage najpierw pomógł
wsiąść córce, a dopiero później sam zajął miejsce obok.
- Hm, tato? - zaczęła dziewczyna.
- Tak?
- Zdziwiłam się, że
sam po mnie przyjechałeś. Myślałam, że wyślesz Kurenai-san lub Namizawę-san.
- Och, mam nadzieję,
że nie pogniewasz się, ale nie pojedziemy do domu.
Zdziwiła się, ale też w pewnym sensie ucieszyła. Dzięki temu nie
spotka się z „Królem Mroku”, jak to wciąż nazywała Suzaku Kaori.
- W takim razie…
dokąd jedziemy? - zapytała cicho, czując, że narasta w niej napięcie.
Czystokrwisty z powagą spojrzał na córkę, po czym oznajmił:
- Dzisiaj… Chcę cię
zabrać do miejsca, w którym zatrzymał się czas.
***
Witam, tu Aya. To, że mimo szlabanu dostajecie rozdział, to zasługa naszej domowej czytelniczki (czyt. mamy), która pozwoliła to zrobić z komputera rodziców. Tatuś dał nam wczoraj karę (do końca tygodnia nie będziemy miały na naszym kompie Internetu). Oczywiście jak zwykle praktycznie za nic- ot, taki malutki bunt (brat miał jakieś głupie zachcianki, których nie zamierzałyśmy spełniać, a tata był zbyt leniwy, by samemu zrobić to, co miał, wszystko spadło na nas, co nam się bynajmniej nie podobało). Dobra, dość o tym. Pff.
Nie wiemy, kiedy napiszemy i dodamy kolejną nowość. I to w sumie wszystko. Ja ne.
[wpis z dnia 10.11.10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz