poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XVI, rozdział LXXX - "Miejsce, w którym zatrzymał się czas"


       Dziewczyny przechodziły w milczeniu krętymi, leśnymi uliczkami prowadzącymi do miasteczka. Słońce delikatnie przebijało się przez rozkwitające drzewa, dając przy tym niesamowity, wręcz magiczny efekt. Nastolatki szły jak zaklęte. Rozglądały się dookoła, każda zatopiona w swoich myślach. Po kilkunastu minutach doszły wreszcie do granic miasteczka. Zaczęły przemierzać niezaludnione uliczki, powoli zbliżając się do centrum. Yae była umówiona z Ryu w niezbyt tłocznym miejscu koło głównego placu. Kiedy dziewczyny zbliżyły się do celu, Kao stanęła.
       - Tutaj moje zadanie się kończy - uśmiechnęła się. - Będę czekać w kawiarence, ale nie spiesz się. Mamy cały dzień - zapewniła.
       - Arigatō, Kao-senpai. Myślę, że to nie będzie długie spotkanie - rzuciła z nutką smutku w głosie.
       - Głowa do góry! Lecę, bo jeszcze mnie zobaczy i się speszy. - Puściła oko i mocno przytuliła przyjaciółkę. - Gambatte!
       - Hai - skinęła głową.
       Kaori podbiegła do kawiarenki i zajęła swoje ulubione miejsce, w którym siedziała kiedyś z Ayą i Zero. Stolik był przy oknie, więc dziewczyna miała dobry widok na miejsce spotkania przyjaciółki. Zamówiła ulubione słodycze Hanabusy - sama nie zdążyła ich spróbować na nocnej schadzce, a chciała się dowiedzieć, czy te smakołyki są aż tak dobre, jak je blondyn opisywał.
       Tak też było w istocie. Ciasteczka rozpływały się w ustach, każdy kęs smakował bosko. Do tego popijała gorącą czekoladę, która idealnie rozgrzewała w wiosenne poranki. Podczas konsumowania zegar w kawiarni wybił jedenastą. To była godzina spotkania. Blondynka szybko wyjrzała za okno. Do Yaeko szybkimi krokami zbliżał się Ryu. Był bardzo ładnie ubrany. Luźniejsze spodnie, szara koszula, na niej czarna, skórzana kurtka. W ręce trzymał czapkę. Kao przyjrzała mu się uważnie.
       Jak się zastanowić, to chyba nawet nie widziałam go w takich normalnych ciuchach. Najczęściej widywałam go po prostu w mundurku. Tak wygląda o wiele lepiej.
       Uśmiechnęła się do siebie. Zauważyła też, że chłopakowi urosły włosy i lekko spadają mu na oczy. Nie opadały gładko jak u bliźniaków, tylko były lekko postawione, co dawało świetny efekt.
       Yay! Yae-chan ma szczęście.
       Chłopak podbiegł do przyjaciółki, porwał ją w ramiona i przytulił. Widać było, że dziewczyna nie wie do końca, co robić, była zesztywniała.
       Dalej, Yae-chan!
       Po chwili oboje usiedli na ławce. Ryu na początku cały czas się uśmiechał, dziewczyna wyglądała za to na speszoną i wręcz cierpiącą. Nastolatek po jakimś czasie chyba to zauważył, bo przybrał poważny wyraz twarzy. Mitsui dumała, na jaki temat mogą rozmawiać. Była pewna, że Nakazawa nie powie mu o swej przemianie, jednak obawiała się, że stanie się coś złego. Wcisnęła sobie do buzi ciastko, by choć na chwilę przestać się denerwować. Jednak to nie pomogło. Nerwowo zaczęła pukać paznokciami o stolik, wciąż wpatrując się w ławeczkę, która nagle okazała się pusta. Kao rozejrzała się szybko i zauważyła parę kawałek dalej. Yae wyglądała na roztrzęsioną. Z tej odległości nie można było mieć pewności, ale Kao stwierdziła, że dziewczyna płacze. Tsuda był zdziwiony, jakby ktoś powiedział, że jego babcią jest Babcia Wierzba. Autentycznie nie wiedział, co robić. Teraz on milczał, mówiła Yaeko. Kao czuła się, jakby oglądała jakiś dramat obyczajowy, w którym odbiorca nerwowo zastanawia się, co w tym momencie zrobią bohaterowie. Po chwili nastolatka spuściła głowę. Przestała mówić. Następnie odwróciła się i pobiegła w kierunku parku. Chłopak stał jak wryty. Kaori stwierdziła, że zmieni fabułę tego beznadziejnego filmu. Zostawiając kilka niedojedzonych ciastek, wybiegła z kawiarenki i prędko podbiegła do chłopaka. Przez zimne powietrze jej oczy były teraz zaszklone.
       - Kaori-chan? Co ty tu… - spytał, jeszcze bardziej zdziwiony.
       - Gomen! To wszystko moja wina - przyznała.
       - O czym ty mówisz? Ona po prostu nie chce ze mną być… - rzucił depresyjnym tonem.
       - Ona cię kocha. Nawet nie wiesz, jak bardzo czekała na to spotkanie… Ile się przygotowywała… Ale ja… Nie umiałam spełnić obietnicy, nie umiałam jej ochronić. Starałam się… - mówiła już przez łzy. - Ale nie potrafiłam. To mnie po prostu przerosło. Jestem okropną przyjaciółką…
       - Ale co się stało? - próbował się dowiedzieć.
       - Yae-chan została przemieniona - powiedziała mu prosto w oczy.
       - Co…? - przestraszył się. Wyglądał, jakby musiał przez chwilę przetworzyć wszystkie informacje jeszcze raz. - Już rozumiem… - rzucił do siebie. - Arigatō! - krzyknął i rzucił się w pogoń za dziewczyną.
       Kaori mimo woli uśmiechnęła się. Wiedziała, że chłopak jest odpowiedzialny i przemówi Yaeko do rozsądku. Postanowiła wrócić do kawiarenki i dokończyć ciastka. Chwilę wykłócała się z kelnerką, że pozostawione jedzenie należy do niej. Kiedy pokazała jej paragon, ta umilkła i zostawiła dziewczynę samą. Kao rozsiadła się wygodnie i zaczęła zastanawiać. Była pewna, że Yae jest teraz z Ryu i oboje wspaniale spędzają czas. Nie wiedziała, czy wrócić do Akademii, czy tu czekać. Stwierdziła, że skoro obiecała, że tu będzie, to tak zrobi. Następnie pogrążyła się w smutnych rozmyśleniach.
***
       Aya zastanawiała się, ile jeszcze będzie trwała podróż i co to w ogóle za „miejsce, w którym zatrzymał się czas”.
       Jechali już przeszło godzinę. W tym czasie dziewczyna zdążyła omówić już z ojcem kilka spraw. Wciąż jednak nie poruszyli najbardziej interesujących ją kwestii.
       - Powiedz, Aya… - zaczął w którymś momencie Kage. - Od „tamtego czasu” nie rozmawiałaś jeszcze z Suzaku, prawda? Nie mieliście okazji wszystkiego sobie wyjaśnić?
       W milczeniu skinęła głową i spuściła wzrok, tym samym kryjąc szare oczy za firanką ciemnych i długich rzęs.
       - Wyglądasz niemal identycznie jak Maaya - szepnął Hiou.
       Dziewczyna spojrzała na ojca.
       - Czy jestem do niej bardzo podobna? - zapytała.
       - Uhm. Niesamowicie - rzekł z delikatnym uśmiechem. - Jestem pewien, że ona żyje w tobie.
       Uśmiechnęła się szeroko, ale w jej oczach zabłysły łzy.
       - Tęsknię za nią - powiedziała cicho. - To niesprawiedliwe, że nie zdążyłam z nią porozmawiać tak, jak z tobą.
       - Wiem, Aya. Wiem...
***
       Chciałabym, żeby ktoś tu teraz przyszedł. Jak się zastanowić, to ostatnio zaniedbałam wszystkich. Od kilku dni nie widziałam się z Deichim i rodzicami. O Ayi już nie wspomnę, przez ten tydzień zamieniłam z nią ledwie kilka zdań. Teraz jednak nie mam na nic czasu. Nie wiem przecież, kiedy Yae zacznie odczuwać głód… A już jutro powinnam wrócić do Związku. Mimo że przekonałam tatę, żeby załatwił mi kilka dni „urlopu”, to nawet on nie ma tam takiej władzy, żeby dawać mi aż tyle wolnego. Nie teraz, kiedy dzieją się te wszystkie akcje z dziewczynami… I nie tylko. Coś trzeba będzie z tym zrobić. Muszę poważnie porozmawiać na ten temat z tatą.
***
       - Ano… Właściwie skąd wiesz o tej kłopotliwej sytuacji z Suzaku, tato? - spytała Aya.
       Odwróciła właśnie głowę w stronę ojca. Wcześniej przyglądała się zmieniającemu się krajobrazowi za oknem.
       - Kiedy po balu zobaczyliśmy się po raz pierwszy, przeprosił mnie, że zachował się wobec ciebie niestosownie. Nie wiem, co dokładnie się stało, ale domyślam się… Cóż, w każdym razie chłopak naprawdę to przeżywał.
       - Soka… - szepnęła.
       - To naprawdę dobra osoba. Powinnaś mu przebaczyć, tak myślę…
       - Wiem i zamierzam to zrobić - przyznała. - Ale… boję się. Boję się, co będzie, gdy znów się spotkamy. Boję się znów zobaczyć w jego oczach ten przerażający smutek…
       - Cieszę się, że jesteś taka wrażliwa. To dobrze o tobie świadczy - oznajmił Kage. - A Suzaku sobie poradzi. To silny młodzieniec, zapewniam. Choć to może trochę potrwać, w końcu odkryje, co jest dla niego najważniejsze.
       - Mam taką nadzieję.
       Brunetka słabo się uśmiechnęła.
       Czarny samochód z przyciemnianymi szybami wjechał właśnie do lasu. Aya z ciekawością wyjrzała przez okno.
       Serce niemal jej stanęło. Teraz już doskonale wiedziała, dokąd zmierzają.
***
       Jak tak dalej pójdzie, to utyję, pomyślała Kaori, zamawiając kolejną porcję ciastek. Stwierdziła, że to aż dziwne, że ją na to stać. Przez długi jednak czas nie była na żadnych zakupach, więc uzbierało jej się trochę pieniędzy. Zabrała ostatni łyk wystygniętej czekolady. Czuła się samotnie, kiedy pomyślała, że Yae świetnie się teraz bawi. Szybko jednak wyzbyła się egoistycznych myśli i zaczęła cieszyć się szczęściem wampirzycy. W końcu nie wiadomo było, kiedy ta zacznie odczuwać głód. Jak na razie zdarzył się tylko jeden przypadek, kiedy jej oczy przybrały czerwoną barwę. Tatuaż opóźniał trochę cały proces, ale całkowita przemiana mogła nastąpić w każdej chwili. Dopiero wtedy wszystko się zacznie. Chyba jestem trochę nadopiekuńcza. Teraz, póki jeszcze jest „człowiekiem”, mogę jej dać więcej swobody. Byle bym była z nią podczas pierwszego ataku głodu, rozmyślała.
       Niestety, nie umiała dłużej zastanowić się nad tym tematem, bo cały czas myślała o tym, jaka jest w tej chwili samotna. Nie lubiła przebywać sama. Nawet zakupy nie są czymś przyjemnym, kiedy nie robi się ich z drugą osobą. Teraz, pierwszy raz od dawna, poczuła ogromną pustkę w sercu. W głowie pokazywały jej się różne sceny z jej życia. Wszystkie ważniejsze zaczynały się od przybycia do Akademii Kurosu. Przywitanie przez dyrektora i Yuuki, pierwsza wymiana klas, rozmowy i potajemne spotkania z Aidou, bal, poznanie Ichiru, który potem okazał się być miłością jej życia.
       Miłością? Ech. Przecież nie zawsze można być z osobą, którą się kocha, prawda?, spytała samą siebie. To nie ma sensu, kiedy te osoby nawzajem się ranią. Właśnie tak jest, upewniła się.
       Spojrzała w okno. Zobaczyła swoje odbicie. Nie wyglądała na tę samą osobę co przed rokiem. W szkle odbiła się pojedyncza łza spływająca po jej policzku. Szybko ją starła i uśmiechnęła się sama do siebie. Spojrzała na zegarek. Yaeko była już z Ryu około półtorej godziny. Dobrze, zakochani czasu nie liczą. I znów jej myśli potoczyły się tym samym torem co wcześniej. Z rozważania wybiła ją jednak kelnerka.
       - Gomen - powiedziała, kładąc na stolik Kao gorącą herbatę. - To na koszt firmy - zapewniła. - Herbata z karmelem, nasz specjał - poinformowała, skinęła głową i podeszła do państwa siedzących obok, żeby przyjąć zamówienie. Kao spojrzała w stronę personelu. Kilka dziewczyn i chłopak patrzyli w jej stronę. Blondynka uśmiechnęła się czarująco, tak jak tylko ona umiała, i skinęła głową w podzięce.
       Zaśmiała się do siebie. Pewnie pomyśleli, że ktoś mnie wystawił i czekam tu kilka godzin. Wyjrzała za okno i zaczęła przyglądać się przechodzącym ludziom. Jedna z dziewczyn przypominała lekko Ayę, więc myśli Kao zaczęły krążyć wokół siostry. Ostatnio strasznie ją zaniedbałam i straciłyśmy kontakt. Jakby na to nie patrzeć… Nawet nie wie o moim zerwaniu z Ichiru! Chociaż to było wczoraj… Dla mnie to strasznie długie utrzymywanie jej w niewiedzy! Zawsze o wszystkim dowiadywała się pierwsza… Muszę trochę nadrobić ten czas, bo aż mi głupio. Chociaż… Może ona już o wszystkim wie od Zero? Ale czy Ichiru mu o tym powiedział? Nie… Gdyby wiedziała, to byłabym już po przesłuchaniu. Uśmiechnęła się do siebie. Brakowało jej siostry. Postanowiła, że porozmawia z Yae a propos nadrobienia zaległości w kontaktach z innymi. Szkoda tylko, że musiałam dojść do takiego wniosku dopiero po zerwaniu, naburmuszyła się. Ale będzie dobrze!
***
       Czym dalej się posuwali, tym bardziej była pewna, że się nie myli.
       To musi być TEN las, powtarzała sobie w myślach.
       Hiou zauważył milczące i pełne napięcia oczekiwanie córki. Nie odezwał się, ale uśmiechnął lekko pod nosem.
       Samochód w końcu się zatrzymał. Kage, jak na dżentelmena przystało, pomógł córce wysiąść. Ta zaś natychmiast zaczęła rozglądać się ciekawie dookoła.
       - Wiesz, gdzie jesteśmy, prawda? - spytał dla pewności czystokrwisty.
       Zachowując pełną powagę, Aya skinęła potakująco głową. Wzięła głęboki wdech. Nagle poczuła, że jest częścią tego lasu. Tej wielkiej przestrzeni wypełnionej drzewami i krzewami. Wiedziała, że niedaleko znajduje się niewielkie jeziorko o krystalicznie czystej wodzie, choć nigdy nad nim nie była. Znała je z opowieści matki.
       Wiedziała też, że za posiadłością, którą niebawem ujrzy, stoi stajnia, w której niegdyś mieszkały dwa piękne konie.
       Odkąd odzyskała wspomnienia, pamiętała mamę opowiadającą jej o otaczającym ją świecie. Pamiętała historię o tym, jak to ona i Kage się poznali. O tym, jak Maaya pierwszy raz została zaproszona do leśnej rezydencji. O pierwszej kąpieli w jeziorku, o pierwszej wspólnej przejażdżce, o pierwszej kolacji… Pamiętała też, jak matka opowiedziała jej to, co wcześniej usłyszała od Kaiena na temat bliźniaków Kiryuu.
       Uśmiechnęła się lekko, choć jednocześnie miała ochotę się rozpłakać.
       - Gotowa? - zapytał chwilę później wampir.
       - Uhm.
       Po zaledwie kilkunastu metrach wędrówki leśną ścieżką oczom przybyłych ukazał się okazały dworek. Nie był zbyt duży czy nowoczesny, lecz przytulny i idealnie komponujący się z otaczającą go naturą. Właściwie wydawał się niemal częścią ogromnego lasu. Pasował tu i Aya wprost nie mogła sobie wyobrazić, że mogłoby go w tym miejscu nie być.
       Powoli ruszyli przed siebie. Kiedy przekroczyli próg budynku, dziewczyna poczuła wielką tęsknotę. Najdawniejsze wspomnienia zdawały się bombardować jej umysł.
       Jak w transie zaczęła obchód domu, w którym wiecznie panował przyjemny półmrok. Doskonale znała każde pomieszczenie, każdy mebel, każdy szczegół…
       Starała się powstrzymać płacz, lecz kilka zbłąkanych łez i tak spłynęło po jej zaróżowionych teraz policzkach. Szczególnie trudno było w salonie, pokoju dziecinnym i sypialni rodziców. To w tych pomieszczeniach spędzała z rodzicami, głównie z matką, najwięcej czasu.
       Przejechała dłonią po swoim starym łóżeczku, po satynowej pościeli łoża rodziców, po klawiszach fortepianu. Obejrzała dokładnie wszystkie znajome obrazy wiszące na ścianach. Usiadła na moment na sofie, przytuliła jedną z lalek…
       To był jej pierwszy dom. Jedyny prawdziwy, rodzinny dom. Ten, w którym przyszła na świat i w którym mogła spędzić z rodzicami trochę czasu.
       Ale też ten, w którym zamordowano jej matkę.
       Klęknęła w miejscu, w którym Maaya położyła ją chwilę przed śmiercią. Oczyma wyobraźni jeszcze raz przeżyła te wszystkie przerażające wydarzenia. Podniosła wzrok na okno i przez chwilę zdawało jej się, że na zewnątrz widzi uśmiechającego się szyderczo Rido.
       Bezwiednie zacisnęła pięści, ale zaraz potem nakazała sobie uspokoić się. Wyrównała oddech i pozwoliła spiętemu ciału trochę się odprężyć.
       Kage poruszał się bezszelestnie, jak cień podążając za córką, ale cały czas milcząc, pozwalając jej na refleksje i samemu zatapiając się w swoich własnych myślach i wspomnieniach.
***
       - Gomen nasai, Kao-senpai! - przepraszała po raz kolejny Yae w drodze do domu. - Naprawdę nie miałam zamiaru tak długo siedzieć…
       - Nie musisz się tłumaczyć. Jestem szczęśliwa, że wszystko jest dobrze. Bo jest? - spytała z nutką niepewności.
       - Hai! - Nastolatka wręcz rozkwitała.
       - Opowiesz mi o wszystkim w domu. Czuję, że będę musiała spalać te ciasteczka jeszcze długi czas - zaśmiała się Kaori.
       - Iie. Masz doskonałą figurę - zapewniała ją.
       - Poćwiczyć dobra rzecz! Przerwa w Związku, teraz ciastka - to nie wróży zbyt dobrze.
       - Więc biegnijmy, ciasteczkowy potworze! - rzuciła Yaeko i w zapewne niewygodnych do biegania botkach, ruszyła truchtem.
       Dziewczyny zaczęły się gonić. W drodze do Akademii wiele razy zboczyły z kursu, nawet tego nie zauważając. Śmiały się i nawoływały, nie mogąc się czasem dogonić. Dopiero teraz zauważyły, że kondycja Yae znacznie się poprawiła. Dziewczyna nigdy nie przepadała za bieganiem - najlepiej sprawowała się w końcu jako pływaczka - ale teraz mogłaby nawet biec w maratonie. Mitsui po treningach w Związku niemal jej dorównywała, tylko oczywiście znacznie szybciej się męczyła.
       Po kilkunastu minutach zdrowej rywalizacji dobiegły do bram Akademii.
       - Nie ma to jak wrócić do domu! - zauważyła Kao. - Yare, yare. Chyba naprawdę traktuję to miejsce jak dom! Lepiej nie mówić tego innym, bo kto normalny lubi mieszkać przy szkole? - zaśmiała się.
       - Dom jest tam, gdzie są jego bliscy. Mam nadzieję, że będę mogła spotkać się jeszcze z rodzicami i bratem...
       - Oczywiście. Jestem tego pewna - powiedziała z otuchą Kaori. - Tymczasem wracaj do dormitorium, ja polecę do rodziców zameldować, że wróciłyśmy całe i zdrowe.
       - Hai.
***
       - Właściwie jak to możliwe, że wszystko wygląda tu tak samo? - szepnęła w którymś momencie Aya. - Dosłownie nic się nie zmieniło. Nawet… Nawet kurz tu nie osiadł.
       Czystokrwisty przymknął oczy i uśmiechnął się lekko.
       - W końcu to „miejsce, w którym zatrzymał się czas”.
       - Dosłownie…
       Siedzieli w rodzinnej kuchni i popijali wolno herbatę zrobioną przez brunetkę. Dziewczyna czuła się, jakby czas naprawdę się zatrzymał. Zapomniała o rzeczywistości. O przybranej rodzinie, bliźniakach, Akademii, o sprawie z Suzaku czy Yae, o przemianach tylu ludzi… Po prostu spędzała czas z ukochanym ojcem i było jej cudownie. Przeszło jej przez myśl, że to tak powinno wyglądać jej życie.
       - Yoshi - rzucił w pewnym momencie Kage, jednocześnie wyrywając córkę z rozmyślań. - Kontynuujmy naszą podróż po „miejscu, w którym zatrzymał się czas”.
       Uśmiechnęła się do ojca i skinęła głową. Błyskawicznie umyła kubki i od razu jej wysuszyła, by móc włożyć je do szafki, gdzie było ich stałe miejsce.
       Wyszli z budynku i skierowali się na jego tyły. W pewnym momencie Aya stanęła. Uświadomiła sobie dwie rzeczy.
       Po pierwsze, przypomniała sobie jeden z sennych koszmarów. W owym śnie była w lesie. I dopiero teraz zrozumiała, że to TEN las. Ten, w którym się właśnie znajdowała.
       Już wtedy, podczas tamtego snu, wiedziała, że go zna. Nie był to jednak las otaczający Akademię Kurosu ani żadne z tych, które rosły w pobliżu domów, w których mieszkała z Reiko i Kaori.
       Tak, to zdecydowanie był TEN las.
       Zauważyła, że teraz ów sen w ogóle nie byłby przerażający. Las zdawałby się nie straszny, lecz znajomy. Była przyzwyczajona do dawania Zero krwi i do bólu, który temu towarzyszył, więc ta scena nawet by jej nie poruszyła. A ojciec… Ojciec nie byłby już jedynie zamazanym obrazem kogoś, kogo nienawidziła. Byłby jej tatą, który mocno kochał Maayę i który tak cierpiał po jej stracie.
       Uśmiechnęła się lekko, tylko na tyle było ją stać. Kiedy bowiem pomyślała o mamie, do głowy przyszła jej ta druga myśl.
       Otóż nagle jakby poczuła obecność Maayi.
       Szeroko otworzyła oczy, spojrzała szybko na ojca, a gdy ten ledwo zauważalnie skinął głową, puściła się biegiem w stronę ogrodu.
       Kierowała się intuicją. Po prostu wiedziała, gdzie musi iść. Czuła to całą sobą.
       Nie myliła się.
       Choć przyroda wciąż dopiero budziła się do życia po zimowym śnie, wydzielona część ogrodu wyglądała tak, jakby zawsze panowała tam wiosna w pełnym rozkwicie. Soczystozielona trawa przywodziła na myśl puszysty, królewski dywan, okazałe krzewy zdawały się być doglądane przez najbardziej pieczołowitych ogrodników, a kwiaty, przepiękne i kolorowe, pachniały szczęściem i dostatkiem.
       Zauważyła, że ojciec znów jest przy niej - widocznie bezwiednie stanęła, gdy ujrzała tak piękny widok.
       Już razem powoli wkroczyli do tego magicznego świata wiecznej wiosny. A tam, w samym jej sercu, znajdował się ołtarzyk poświęcony Maayi.
       Kolejna porcja łez spłynęła cienką strużką po twarzy osiemnastolatki.
       Mamusiu…
       Kage podał jej kadzidła. Dziewczyna zapaliła je za pomocą umiejętności panowania nad ogniem, którą zdobyła niegdyś od Akatsukiego Kaina. Zdawało jej się, że zdarzyło jej się to w innym życiu.
       Spędzili tam jakiś czas, milcząc. Oboje wiedzieli jednak, że w wyobraźni każde z nich rozmawia z Maayą.
       Kiedy opuścili miejsce wiecznej wiosny, poszli na spacer po okolicy. W stajni nie mieszkały już konie, ale jeziorko nieopodal wciąż było nieskazitelnie czyste. Słońce odbijało w nim swoje promienie i choć oczom wampirów nie bardzo się to podobało, widok był doprawdy czarowny.
       Aya wysunęła stopy z sandałów i umoczyła je w zimnej wodzie. Zauważyła, że to jest miejsce, które pragnęłaby pokazać Zero i Kao.
       Kiedy zaś pomyślała o siostrze, zrobiło jej się nieco przykro. Ostatnio niemal w ogóle ze sobą nie rozmawiały. Brakowało jej tego. Jak to się stało, że kontakt między nimi tak osłabł? Dlaczego nie są już nierozłączne tak, jak to było kiedyś?
       Postanowiła się nie dołować i zaprzestać rozmyślania na ten temat. Przypomniała sobie jednak o prośbie Kaori.
       - Tato, czy mógłbyś przekazać Kurenai-san, że Kao-chan chciałaby się z nią spotkać i porozmawiać? - spytała.
       - Oczywiście - zapewnił. - Maria na pewno się ucieszy. Bardzo polubiła twą imōto.
       Dziewczyna uśmiechnęła się w podzięce.
       Zaczęła manipulować wodą. Zauważyła, że dawno tego nie robiła. Odkąd miała tyle mocy, ćwiczyła raczej posługiwanie się nowymi umiejętnościami. Spostrzegła jednak, że tylko czarowanie wody może sprawić, że jest naprawdę szczęśliwa i czuje, że żyje.
***
       Kiedy Kaori wróciła do pokoju, czym prędzej przebrała się w wygodne ubrania i usiadła na łóżku.
       - No więc… Opowiadaj, jak było - rzuciła, widząc oczekującą minę przyjaciółki. - Nie masz mi za złe, że mu powiedziałam?
       - Iie! Chciałam za to podziękować. - Skinęła jej głową. - Dzięki temu mogłam z nim poważnie porozmawiać. Wiesz… Na początku, jak się spotkaliśmy, nie wiedziałam, o czym mam mówić. Czułam jakąś blokadę, że muszę uważać, żeby się nie zdradzić, żeby nie nawiązać do czegoś, co ma związek z tą przemianą. I zauważyłam, że nie mam o czym mówić… Wszystko, co mnie gnębi, o czym myślę… Wszystko to związane jest w jakiejś części z tym, kim teraz jestem. Dlatego kiedy zebrał się w sobie i zapytał, czy chcę być jego dziewczyną… Popłakałam się i powiedziałam, że nie mogę z nim być. Że nie potrafię i nie chcę. Za bardzo bałam się, że go zranię. Stchórzyłam i uciekłam… Po kilku minutach, cały zasapany, dogonił mnie. - Uśmiechnęła się uroczo, będąc już we własnym świecie wspomnień. - Złapał mnie mocno za ramiona i powiedział, że się mnie nie boi i że chce mnie chronić, jak tylko potrafi… - Łzy zebrały jej się do oczu, tak samo jak Kao. - Mówił, że mnie nie puści, póki nie zgodzę się z nim być i nie porozmawiam z nim na poważnie. O wszystkim, co mnie gnębi. A ja, jak taka głupia, cały czas płakałam, nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Ale kiedy spojrzałam w jego oczy… Były tak pewne i napełnione nadzieją. Wtedy zrozumiałam, że jest tak, jak mówiłaś. Nie zrobię mu krzywdy. Jestem tego pewna. Nie potrafiłabym go zranić. Nie, kiedy wiem, że mu na mnie zależy…
       - Jestem z ciebie dumna, Yae-chan! - rzuciła blondynka i usiadła na łóżku przyjaciółki, objąwszy ją wcześniej.
       - Potem już tylko rozmawialiśmy. Blokada znikła, mogłam się otworzyć… Rozmawiać o wszystkim, zwierzyć się… Było tak fajnie, że nie zauważyliśmy, jak szybko mija czas! Jeszcze raz przepraszam, że kazałam ci czekać na siebie większość dnia.
       - Naprawdę nie szkodzi. Cieszę się, że wszystko się tak ułożyło. A ja nie zmarnowałam tego czasu. Dużo myślałam o wszystkich sprawach…
       - I do jakiego doszłaś wniosku?
       - Muszę nadrobić kontakt z bliskimi. Ostatnio ich zaniedbałam, a nie chcę, żeby poczuli się odtrąceni. Wiem, że nie wszystko da się naprawić… Ale spróbuję spędzać z nimi więcej czasu.
       - Będę cię wspierać! - postanowiła Nakazawa. - Przecież nic się nie stanie, jak nie będziemy spędzać ze sobą wszystkich przerw. W mojej klasie jest taka dziewczyna, Miko-san. Jest bardzo fajna, więc może poznam ją trochę bliżej?
       - Jesteś pewna? Poradzisz sobie beze mnie?
       - Hai. A w razie czego szybko cię zawiadomię. Nie mam teraz problemów z bieganiem, więc prędko przybiegnę - zapewniła.
       - Arigatō, Yae-chan. Odpuścimy sobie dwie przerwy dziennie, dobrze? I zobaczymy, jak sprawy będą dalej postępować.
       - Hai, hai. W takim razie pójdę się kąpać - stwierdziła.
       - Uhm. Ja z kolei skoczę na chwilę do Ayi.
       - Dobrze - zgodziła się Nakazawa, szykując ręcznik.
       Kao tymczasem wyszła. Pobiegła szybko do pokoju siostry. Zapukała i weszła.
       - Aya jeszcze nie wróciła, chociaż powinna niedługo być - oznajmiła Otsune. Siedziała przy biurku i najwidoczniej odrabiała zadania domowe.
       - Rozumiem. W takim razie pogadam z nią jutro. Oyasumi, Umari-san.
       - Oyasumi.
       Blondynka szła korytarzem, nie zastanawiając się nad niczym konkretnym. Usłyszała nagle wesołe krzyki i śmiechy. Dochodziły oczywiście z pokoju koleżanek z klasy. Mitsui podjęła szybką decyzję i zapukała do drzwi.
       - Kaori-chan? - zdziwiły się w tym samym momencie dziewczyny.
       - Yo, Mio-san, Nio-san - uśmiechnęła się. - Nie chciałybyście wpaść zaraz do mnie i mojej współlokatorki na ploteczki?
       - Do Nakazawy-chan? - spytała Nio.
       - Zaraz, czy to czasem nie ta dziewczyna, która odbiła mi chłopaka?
       - Mio! Mój brat nigdy nie był twoim chłopakiem.
       - Ale…
       - Nie ma ale! Przecież zamieniliście ze sobą kilka zdań!
       - I tylko dlatego ze sobą nie jesteśmy. Nie poznał mnie jeszcze.
       Kaori stała w drzwiach, śmiejąc się serdecznie. One się nigdy nie zmienią, pomyślała w duchu. To jednak sprawia, że są wyjątkowe i zawsze miło spędza się z nimi czas.
       Po kilku minutach sprzeczek dziewczyny oznajmiły, że oczywiście przyjdą i cieszą się, że odnowią kontakt.
***
       - Słyszałem, że Kaname Kuran ma zamiar odezwać się do Związku Łowców. Prawdopodobnie chce, by dochodzenie przeprowadzono wspólnie. Śledztwo u obu stron niemal się nie posuwa i choć wszyscy mają już potencjalnych sprawców, nikt nie może zdobyć dowodów - powiedział Kage.
       Od jakiegoś czasu on i jego córka siedzieli znów w samochodzie i jechali w kierunku Akademii Kurosu. Dziewczyna w końcu podjęła temat przemian ludzi, jak się okazało - nie tylko dziewcząt, zastanawiając się, co o tym wszystkim mówi wampirze społeczeństwo. Okazało się, że choć wiele osób jest zaniepokojonych tym faktem (jak na przykład Kuranowie, Shoutou czy rodziny arystokrackie, takie jak Aidou), to zdecydowana większość raczej ma tę całą sprawę w nosie. Są też i tacy, którym obecna sytuacja się podoba. To zwolennicy tego, by wampiry wreszcie zaczęły stanowić większość ogólnego społeczeństwa światowego, a także ci, który najzwyczajniej kochają się w przemocy i złu.
       - Rozmawiałeś z Kuranem? - spytała Aya.
       - Nie, jeszcze nie. Widziałem się z nim zaledwie kilka razy od czasu pamiętnego balu, ale nie mieliśmy okazji dłużej podyskutować.
       - Co o nim myślisz?
       - O Kaname? - zapytał Hiou. - Cóż, choć stara się być „dobry” i „ludzki” i choć pochwalam dążenie do współpracy między ludźmi i wampirami, to po prostu nie umiem go polubić. Nie po tym wszystkim, co zrobili on i Rido. Nieważne, jak bym się starał, ród Kuranów zawsze będzie przeze mnie w jakiś sposób znienawidzony.
       - Rozumiem - odparła brunetka. - Ja mam podobnie - westchnęła.
       - Wiem - przyznał czystokrwisty.
       - Tato, czy rodzina Hanadagi naprawdę zamierza przespać tę całą walkę o władzę?
       - Tak sądzę. Nie wiedzą, co się dzieje, bo od stu lat śpią, ale jak mniemam, nie zainteresowałoby to ich. To spokojna rodzina, nigdy nie pragnęła władzy. Nie lubi wojen i przemocy, woli spokojną dyplomację.
       - A matka i wujek Suzaku? Co z nimi? - dopytywała się dalej Aya.
       - Isaya już się obudził. Obecnie Suzaku przebywa w posiadłości Shoutou. Prawdopodobnie niedługo się spotkamy. Isaya, Suzaku i my - dodał.
       - Ach tak…
       - Będziesz miała okazję poznać kolejną dobrą osobę wśród czystokrwistych, a także załatwić swoje sprawy z Suzaku.
       - Uhm. To chyba dobrze…
       - Shoutou… - ciągnął Kage. - Możesz im ufać. Zanim Isaya i Naoko „zasnęli”, uważnie obserwowałem ich i innych czystokrwistych. Wiesz, moje moce były wtedy zapieczętowane, udawałem zwykłego arystokratę…
       Dziewczyna pokiwała głową.
       - Rozmawiałem z nimi kilkakrotnie. To dobre osoby, jestem pewien. Takie rzeczy się po prostu czuje, prawda?
       - Racja - przyznała Aya.
       - Ale Kuranowie, Shirabuki i Touma… Nie ufaj im.
       - Nie ufam - zapewniła. - I to się nie zmieni, szans nie ma.
       Dopiero na wzmiankę o Toumie osiemnastolatka uzmysłowiła sobie, że nie opowiedziała ojcu o wizycie na cmentarzu i o tym, co się tam stało. Szybko nadrobiła więc zaległości, zapoznając tatę z tą historią - wiedziała bowiem, że może mu całkowicie ufać i powiedzieć dosłownie o wszystkim.
       - Niedobrze. - Kage pokręcił głową. - Touma naprawdę jest zakochany we krwi, przemocy i zadawaniu cierpienia. To prawdziwy sadysta. Nieraz słyszało się już o jego „zabawach”… To niedobrze, że mu podpadłaś.
       - Wiem, ale nie mogłam zrobić nic innego - rzekła skruszona dziewczyna.
       - Rozumiem to i jestem dumny, że masz tak dobre serce i nie pozwoliłaś ot tak sobie kogoś zabić, choć bynajmniej nie darzysz tej osoby sympatią. Jednak… zdecydowanie zyskałaś potężnego wroga. Uważaj na siebie, proszę. I staraj się nie opuszczać samej terenu Akademii Kurosu. Tam powinnaś być bezpieczna. A na ewentualne wycieczki dobrze byłoby zapraszać Kiryuu-kuna. - Puścił do niej oko.
       - Wakarimashita - odpowiedziała z uśmiechem, choć poważnym tonem.
***
       - Nie bądź zazdrosna, Mio! Mój brat gustuje w innych - śmiała się Nio.
       - Demo… Pamiętaj, że jak coś, to ja czekam - powiedziała w stronę speszonej Yae.
       - Już jej tak nie męczcie - wtrąciła się blondynka.
       - Czemu masz taki zły humor? - dopytywały się. - Też masz chłopaka, nie musisz…
       Widząc minę Kao, osłupiały.
       - CO?! Jak to nie jesteście razem?
       - Zrobiliśmy sobie przerwę. Tak po prostu - zapewniała.
       - Czyli czysto teoretycznie Kiryuu-kun jest teraz wolny? - zauważyła Mio.
       - Uhm.
       - Mio! Tylko nie myśl o tym, żeby go poderwać - krzyknęła jej przyjaciółka.
       - Iie. Nie o tym myślałam.
       - Rób, co chcesz - rzuciła Kaori. - Ale to jest jedna z niewielu spraw, gdzie proszę was, żebyście nie rozgłaszały tego wszystkim. Dobrze?
       - HAI! - krzyknęły wspólnie.
       - A właśnie… Nakazawa-chan, grasz na skrzypcach, prawda? - spytała Nio.
       - Hai. Teraz trochę to zaniedbałam. Krótka przerwa w graniu jest bardzo trudna do nadrobienia, ale niedługo, mam nadzieję, wrócę do gry - uśmiechnęła się.
       - Muszę kiedyś posłuchać, jak grasz! - zainteresowała się Mitsui.
       - Lubię muzykę klasyczną - stwierdziła Mio. - Co najbardziej lubisz grać?
       - Yare, yare… Trochę tego jest. Ale jednym z pierwszych ważniejszych utworów, jakich się uczyłam, było Ave Maria. Mam do tej nutki niezwykły sentyment - wyznała. - Wspaniale byłoby zagrać to kiedyś w duecie.
       W tym momencie Nio wybuchła śmiechem.
       - Co cię tak śmieszy? - zdenerwowała się Mio.
       - Wyobraziłam sobie mojego brata ze skrzypcami - pękała ze śmiechu. Pozostałe dziewczyny jej zawtórowały.
       - Rzeczywiście, to byłoby… dość oryginalne - zauważyła roześmiana Kaori.
       Dziewczyny siedziały tak, rozmawiając na wszystkie możliwe tematy, do czasu aż przyszła Otsune i jako przewodnicząca dormitorium musiała rozkazać koleżankom powrót do swojego pokoju.
***
       Stanąwszy pod bramą Akademii Kurosu, Aya nagle zapragnęła spędzić z ojcem więcej czasu. Co prawda był już wieczór - co dowodziło, że byli ze sobą praktycznie cały dzień - ale czuła, że chce więcej. Miała ochotę na kolejne rozmowy. Pragnęła powspominać jeszcze stare czasy, a także zastanowić się wspólnie nad przyszłością.
       Wiedziała jednak, że to niemożliwe. Kage miał wiele obowiązków i spraw na głowie. Nie może mu w tym przeszkadzać. Nie może być taką wstrętną egoistką.
       - Tato, dziękuję ci za ten dzień - wyszeptała, przytulając się do niego. Tym razem Hiou od razu odwzajemnił uścisk.
       - Nie ma za co, Aya - odparł ciepłym tonem. - Przepraszam, że spotykamy się tak rzadko. Niestety, na razie nie ma szans, by to się zmieniło. Kiedy jednak wiadome sprawy się rozstrzygną, nadrobimy cały stracony czas, zgoda?
       - Hai - odparła, łagodnie się przy tym uśmiechając.
       - Do zobaczenia, Aya. Trzymaj się i uważaj na siebie - poprosił, idąc już w stronę samochodu.
       - Dobrze. Ty na siebie też, tato.
       Popatrzyli na siebie jeszcze przez chwilę. Stojąc na tle zachodzącego słońca, Kage znów przywiódł jej na myśl anioła. Uśmiechnęła się, pomachała mu, a następnie przeszła przez bramę Akademii Kurosu, by wrócić do rzeczywistości.





***
Ohayo!
Tu Aya, Kaori i gościnnie Ciasteczkowy Potwór (tudzież Babcia Wierzba). xD Gomen, trochę nam dzisiaj odbija. xD
Tak jakby trochę wyszłyśmy z dołka twórczego… Mamy połowę następnego rozdziału i gotowe trzy notki- problem w tym, że one będą dopiero za kilka rozdziałów (których póki co nie mamy…). Ale, ale, to już coś, deshou? ^^’
Tatuś „oddał” nam internet ^^ Wczoraj, jak się okazało (dowiedziałyśmy się dzisiaj, wczoraj nie zauważyłyśmy o.O Ale co się dziwić, byłyśmy całkowicie zaabsorbowane pisaniem).
Poprzedni rozdział nieźle Wami wstrząsnął. xD Macie pojęcie, jak bardzo wkurzyła się na nas nasza mama, gdy to przeczytała? xD To było… interesujące przeżycie. xD No, Sayu-chan była nie lepsza. Tak dla wyjaśnienia… Kao wymyśliła to zerwanie spontanicznie i nie dało się jej przekonać, by tego nie robić. Ale, jak powiedziała wczoraj Sayu, „coś się w końcu musi dziać”! No.
Hmm… Teraz raczej nie powinniście narzekać na brak akcji. xD Zbliżamy się do końca, więc teraz trochę tego wszystkiego będzie…
Następny rozdział ukaże się… Hmm. Byłby w środę, ale nie wiadomo, czy się wyrobimy. Jeśli nie, to prawdopodobnie w sobotę.
SAYO! ;*
[wpis z dnia 13.11.10]

1 komentarz:

  1. Nie mam w ogóle dziś weny, więc z góry przepraszam za krótki komentarz.
    Dużo się działo. Przemiana Yae czego w ogóle się nie spodziewałam, rozstanie Kao i Ichiru, w ogóle spotkanie Yuuki na cmentarzu. Rany ale ona mnie wkurza. xD W ogóle Yae jest urocza, ale tak mi jej szkoda. I cieszę sie, że Kao się trochę ogarnęła i przestanie odtrącać bliskich. Podobało mi się to, że siostry się za sobą stęskniły. Może w końcu ich relacja się poprawi, ale nie jest zła. :D
    I kiedy Kao rzuciła Ichiru... nie wiem czemu ale teraz zachciało mi się, aby ona była Aidou... xD eh xDD
    Pozdrawiam i życzę weny! :D Może niedługo coś dodacie.

    OdpowiedzUsuń