Dziewczyny przechodziły w milczeniu krętymi, leśnymi uliczkami
prowadzącymi do miasteczka. Słońce delikatnie przebijało się przez rozkwitające
drzewa, dając przy tym niesamowity, wręcz magiczny efekt. Nastolatki szły jak
zaklęte. Rozglądały się dookoła, każda zatopiona w swoich myślach. Po
kilkunastu minutach doszły wreszcie do granic miasteczka. Zaczęły przemierzać
niezaludnione uliczki, powoli zbliżając się do centrum. Yae była umówiona z Ryu
w niezbyt tłocznym miejscu koło głównego placu. Kiedy dziewczyny zbliżyły się
do celu, Kao stanęła.
- Tutaj moje zadanie
się kończy - uśmiechnęła się. - Będę czekać w kawiarence, ale nie spiesz się.
Mamy cały dzień - zapewniła.
- Arigatō,
Kao-senpai. Myślę, że to nie będzie długie spotkanie - rzuciła z nutką smutku w
głosie.
- Głowa do góry!
Lecę, bo jeszcze mnie zobaczy i się speszy. - Puściła oko i mocno przytuliła
przyjaciółkę. - Gambatte!
- Hai - skinęła
głową.
Kaori podbiegła do kawiarenki i zajęła swoje ulubione miejsce, w
którym siedziała kiedyś z Ayą i Zero. Stolik był przy oknie, więc dziewczyna
miała dobry widok na miejsce spotkania przyjaciółki. Zamówiła ulubione słodycze
Hanabusy - sama nie zdążyła ich spróbować na nocnej schadzce, a chciała się
dowiedzieć, czy te smakołyki są aż tak dobre, jak je blondyn opisywał.
Tak też było w istocie. Ciasteczka rozpływały się w ustach, każdy
kęs smakował bosko. Do tego popijała gorącą czekoladę, która idealnie
rozgrzewała w wiosenne poranki. Podczas konsumowania zegar w kawiarni wybił
jedenastą. To była godzina spotkania. Blondynka szybko wyjrzała za okno. Do
Yaeko szybkimi krokami zbliżał się Ryu. Był bardzo ładnie ubrany. Luźniejsze
spodnie, szara koszula, na niej czarna, skórzana kurtka. W ręce trzymał czapkę.
Kao przyjrzała mu się uważnie.
Jak
się zastanowić, to chyba nawet nie widziałam go w takich normalnych ciuchach.
Najczęściej widywałam go po prostu w mundurku. Tak wygląda o wiele lepiej.
Uśmiechnęła się do siebie. Zauważyła też, że chłopakowi urosły
włosy i lekko spadają mu na oczy. Nie opadały gładko jak u bliźniaków, tylko
były lekko postawione, co dawało świetny efekt.
Yay!
Yae-chan ma szczęście.
Chłopak podbiegł do przyjaciółki, porwał ją w ramiona i
przytulił. Widać było, że dziewczyna nie wie do końca, co robić, była
zesztywniała.
Dalej,
Yae-chan!
Po chwili oboje usiedli na ławce. Ryu na początku cały czas się
uśmiechał, dziewczyna wyglądała za to na speszoną i wręcz cierpiącą. Nastolatek
po jakimś czasie chyba to zauważył, bo przybrał poważny wyraz twarzy. Mitsui
dumała, na jaki temat mogą rozmawiać. Była pewna, że Nakazawa nie powie mu o
swej przemianie, jednak obawiała się, że stanie się coś złego. Wcisnęła sobie
do buzi ciastko, by choć na chwilę przestać się denerwować. Jednak to nie
pomogło. Nerwowo zaczęła pukać paznokciami o stolik, wciąż wpatrując się w
ławeczkę, która nagle okazała się pusta. Kao rozejrzała się szybko i zauważyła
parę kawałek dalej. Yae wyglądała na roztrzęsioną. Z tej odległości nie można
było mieć pewności, ale Kao stwierdziła, że dziewczyna płacze. Tsuda był
zdziwiony, jakby ktoś powiedział, że jego babcią jest Babcia Wierzba.
Autentycznie nie wiedział, co robić. Teraz on milczał, mówiła Yaeko. Kao czuła
się, jakby oglądała jakiś dramat obyczajowy, w którym odbiorca nerwowo
zastanawia się, co w tym momencie zrobią bohaterowie. Po chwili nastolatka
spuściła głowę. Przestała mówić. Następnie odwróciła się i pobiegła w kierunku
parku. Chłopak stał jak wryty. Kaori stwierdziła, że zmieni fabułę tego
beznadziejnego filmu. Zostawiając kilka niedojedzonych ciastek, wybiegła z
kawiarenki i prędko podbiegła do chłopaka. Przez zimne powietrze jej oczy były
teraz zaszklone.
- Kaori-chan? Co ty
tu… - spytał, jeszcze bardziej zdziwiony.
- Gomen! To wszystko
moja wina - przyznała.
- O czym ty mówisz?
Ona po prostu nie chce ze mną być… - rzucił depresyjnym tonem.
- Ona cię kocha.
Nawet nie wiesz, jak bardzo czekała na to spotkanie… Ile się przygotowywała…
Ale ja… Nie umiałam spełnić obietnicy, nie umiałam jej ochronić. Starałam się…
- mówiła już przez łzy. - Ale nie potrafiłam. To mnie po prostu przerosło.
Jestem okropną przyjaciółką…
- Ale co się stało? -
próbował się dowiedzieć.
- Yae-chan została
przemieniona - powiedziała mu prosto w oczy.
- Co…? -
przestraszył się. Wyglądał, jakby musiał przez chwilę przetworzyć wszystkie
informacje jeszcze raz. - Już rozumiem… - rzucił do siebie. - Arigatō! - krzyknął
i rzucił się w pogoń za dziewczyną.
Kaori mimo woli uśmiechnęła się. Wiedziała, że chłopak jest
odpowiedzialny i przemówi Yaeko do rozsądku. Postanowiła wrócić do kawiarenki i
dokończyć ciastka. Chwilę wykłócała się z kelnerką, że pozostawione jedzenie
należy do niej. Kiedy pokazała jej paragon, ta umilkła i zostawiła dziewczynę
samą. Kao rozsiadła się wygodnie i zaczęła zastanawiać. Była pewna, że Yae jest
teraz z Ryu i oboje wspaniale spędzają czas. Nie wiedziała, czy wrócić do
Akademii, czy tu czekać. Stwierdziła, że skoro obiecała, że tu będzie, to tak
zrobi. Następnie pogrążyła się w smutnych rozmyśleniach.
***
Aya zastanawiała się, ile jeszcze będzie trwała podróż i co to w
ogóle za „miejsce, w którym zatrzymał się czas”.
Jechali już przeszło godzinę. W tym czasie dziewczyna zdążyła
omówić już z ojcem kilka spraw. Wciąż jednak nie poruszyli najbardziej
interesujących ją kwestii.
- Powiedz, Aya… - zaczął w którymś momencie Kage. - Od „tamtego
czasu” nie rozmawiałaś jeszcze z Suzaku, prawda? Nie mieliście okazji
wszystkiego sobie wyjaśnić?
W milczeniu skinęła głową i spuściła wzrok, tym samym kryjąc
szare oczy za firanką ciemnych i długich rzęs.
- Wyglądasz niemal
identycznie jak Maaya - szepnął Hiou.
Dziewczyna spojrzała na ojca.
- Czy jestem do niej
bardzo podobna? - zapytała.
- Uhm. Niesamowicie
- rzekł z delikatnym uśmiechem. - Jestem pewien, że ona żyje w tobie.
Uśmiechnęła się szeroko, ale w jej oczach zabłysły łzy.
- Tęsknię za nią -
powiedziała cicho. - To niesprawiedliwe, że nie zdążyłam z nią porozmawiać tak,
jak z tobą.
- Wiem, Aya. Wiem...
***
Chciałabym,
żeby ktoś tu teraz przyszedł. Jak się zastanowić, to ostatnio zaniedbałam
wszystkich. Od kilku dni nie widziałam się z Deichim i rodzicami. O Ayi już nie
wspomnę, przez ten tydzień zamieniłam z nią ledwie kilka zdań. Teraz jednak nie
mam na nic czasu. Nie wiem przecież, kiedy Yae zacznie odczuwać głód… A już
jutro powinnam wrócić do Związku. Mimo że przekonałam tatę, żeby załatwił mi
kilka dni „urlopu”, to nawet on nie ma tam takiej władzy, żeby dawać mi aż tyle
wolnego. Nie teraz, kiedy dzieją się te wszystkie akcje z dziewczynami… I nie
tylko. Coś trzeba będzie z tym zrobić. Muszę poważnie porozmawiać na ten temat
z tatą.
***
- Ano… Właściwie skąd wiesz o tej kłopotliwej sytuacji z Suzaku,
tato? - spytała Aya.
Odwróciła właśnie głowę w stronę ojca. Wcześniej przyglądała się
zmieniającemu się krajobrazowi za oknem.
- Kiedy po balu zobaczyliśmy się po raz pierwszy, przeprosił
mnie, że zachował się wobec ciebie niestosownie. Nie wiem, co dokładnie się
stało, ale domyślam się… Cóż, w każdym razie chłopak naprawdę to przeżywał.
- Soka… - szepnęła.
- To naprawdę dobra
osoba. Powinnaś mu przebaczyć, tak myślę…
- Wiem i zamierzam
to zrobić - przyznała. - Ale… boję się. Boję się, co będzie, gdy znów się
spotkamy. Boję się znów zobaczyć w jego oczach ten przerażający smutek…
- Cieszę się, że
jesteś taka wrażliwa. To dobrze o tobie świadczy - oznajmił Kage. - A Suzaku
sobie poradzi. To silny młodzieniec, zapewniam. Choć to może trochę potrwać, w
końcu odkryje, co jest dla niego najważniejsze.
- Mam taką nadzieję.
Brunetka słabo się
uśmiechnęła.
Czarny samochód z przyciemnianymi szybami wjechał właśnie do
lasu. Aya z ciekawością wyjrzała przez okno.
Serce niemal jej stanęło. Teraz już doskonale wiedziała, dokąd
zmierzają.
***
Jak tak dalej pójdzie, to
utyję, pomyślała Kaori, zamawiając kolejną porcję ciastek. Stwierdziła, że
to aż dziwne, że ją na to stać. Przez długi jednak czas nie była na żadnych
zakupach, więc uzbierało jej się trochę pieniędzy. Zabrała ostatni łyk
wystygniętej czekolady. Czuła się samotnie, kiedy pomyślała, że Yae świetnie
się teraz bawi. Szybko jednak wyzbyła się egoistycznych myśli i zaczęła cieszyć
się szczęściem wampirzycy. W końcu nie wiadomo było, kiedy ta zacznie odczuwać
głód. Jak na razie zdarzył się tylko jeden przypadek, kiedy jej oczy przybrały
czerwoną barwę. Tatuaż opóźniał trochę cały proces, ale całkowita przemiana
mogła nastąpić w każdej chwili. Dopiero wtedy wszystko się zacznie. Chyba jestem trochę nadopiekuńcza. Teraz,
póki jeszcze jest „człowiekiem”, mogę jej dać więcej swobody. Byle bym była z
nią podczas pierwszego ataku głodu, rozmyślała.
Niestety, nie umiała dłużej zastanowić się nad tym tematem, bo
cały czas myślała o tym, jaka jest w tej chwili samotna. Nie lubiła przebywać
sama. Nawet zakupy nie są czymś przyjemnym, kiedy nie robi się ich z drugą
osobą. Teraz, pierwszy raz od dawna, poczuła ogromną pustkę w sercu. W głowie
pokazywały jej się różne sceny z jej życia. Wszystkie ważniejsze zaczynały się
od przybycia do Akademii Kurosu. Przywitanie przez dyrektora i Yuuki, pierwsza
wymiana klas, rozmowy i potajemne spotkania z Aidou, bal, poznanie Ichiru,
który potem okazał się być miłością jej życia.
Miłością?
Ech. Przecież nie zawsze można być z osobą, którą się kocha, prawda?, spytała samą siebie. To
nie ma sensu, kiedy te osoby nawzajem się ranią. Właśnie tak jest, upewniła
się.
Spojrzała w okno. Zobaczyła swoje odbicie. Nie wyglądała na tę
samą osobę co przed rokiem. W szkle odbiła się pojedyncza łza spływająca po jej
policzku. Szybko ją starła i uśmiechnęła się sama do siebie. Spojrzała na
zegarek. Yaeko była już z Ryu około półtorej godziny. Dobrze, zakochani czasu nie liczą. I znów jej myśli potoczyły się
tym samym torem co wcześniej. Z rozważania wybiła ją jednak kelnerka.
- Gomen -
powiedziała, kładąc na stolik Kao gorącą herbatę. - To na koszt firmy -
zapewniła. - Herbata z karmelem, nasz specjał - poinformowała, skinęła głową i
podeszła do państwa siedzących obok, żeby przyjąć zamówienie. Kao spojrzała w
stronę personelu. Kilka dziewczyn i chłopak patrzyli w jej stronę. Blondynka
uśmiechnęła się czarująco, tak jak tylko ona umiała, i skinęła głową w
podzięce.
Zaśmiała się do siebie. Pewnie
pomyśleli, że ktoś mnie wystawił i czekam tu kilka godzin. Wyjrzała za okno
i zaczęła przyglądać się przechodzącym ludziom. Jedna z dziewczyn przypominała
lekko Ayę, więc myśli Kao zaczęły krążyć wokół siostry. Ostatnio strasznie ją zaniedbałam i straciłyśmy kontakt. Jakby na to
nie patrzeć… Nawet nie wie o moim zerwaniu z Ichiru! Chociaż to było wczoraj…
Dla mnie to strasznie długie utrzymywanie jej w niewiedzy! Zawsze o wszystkim
dowiadywała się pierwsza… Muszę trochę nadrobić ten czas, bo aż mi głupio.
Chociaż… Może ona już o wszystkim wie od Zero? Ale czy Ichiru mu o tym
powiedział? Nie… Gdyby wiedziała, to byłabym już po przesłuchaniu.
Uśmiechnęła się do siebie. Brakowało jej siostry. Postanowiła, że porozmawia z
Yae a propos nadrobienia zaległości w kontaktach z innymi. Szkoda tylko, że musiałam dojść do takiego wniosku dopiero po
zerwaniu, naburmuszyła się. Ale
będzie dobrze!
***
Czym dalej się posuwali, tym bardziej była pewna, że się nie
myli.
To
musi być TEN las, powtarzała sobie w myślach.
Hiou zauważył milczące i pełne napięcia oczekiwanie córki. Nie
odezwał się, ale uśmiechnął lekko pod nosem.
Samochód w końcu się zatrzymał. Kage, jak na dżentelmena
przystało, pomógł córce wysiąść. Ta zaś natychmiast zaczęła rozglądać się
ciekawie dookoła.
- Wiesz, gdzie
jesteśmy, prawda? - spytał dla pewności czystokrwisty.
Zachowując pełną powagę, Aya skinęła potakująco głową. Wzięła
głęboki wdech. Nagle poczuła, że jest częścią tego lasu. Tej wielkiej
przestrzeni wypełnionej drzewami i krzewami. Wiedziała, że niedaleko znajduje
się niewielkie jeziorko o krystalicznie czystej wodzie, choć nigdy nad nim nie
była. Znała je z opowieści matki.
Wiedziała też, że za posiadłością, którą niebawem ujrzy, stoi
stajnia, w której niegdyś mieszkały dwa piękne konie.
Odkąd odzyskała wspomnienia, pamiętała mamę opowiadającą jej o
otaczającym ją świecie. Pamiętała historię o tym, jak to ona i Kage się
poznali. O tym, jak Maaya pierwszy raz została zaproszona do leśnej rezydencji.
O pierwszej kąpieli w jeziorku, o pierwszej wspólnej przejażdżce, o pierwszej
kolacji… Pamiętała też, jak matka opowiedziała jej to, co wcześniej usłyszała
od Kaiena na temat bliźniaków Kiryuu.
Uśmiechnęła się lekko, choć jednocześnie miała ochotę się rozpłakać.
- Gotowa? - zapytał chwilę później wampir.
- Uhm.
Po zaledwie kilkunastu metrach wędrówki leśną ścieżką oczom
przybyłych ukazał się okazały dworek. Nie był zbyt duży czy nowoczesny, lecz
przytulny i idealnie komponujący się z otaczającą go naturą. Właściwie wydawał
się niemal częścią ogromnego lasu. Pasował tu i Aya wprost nie mogła sobie
wyobrazić, że mogłoby go w tym miejscu nie być.
Powoli ruszyli przed siebie. Kiedy przekroczyli próg budynku,
dziewczyna poczuła wielką tęsknotę. Najdawniejsze wspomnienia zdawały się
bombardować jej umysł.
Jak w transie zaczęła obchód domu, w którym wiecznie panował
przyjemny półmrok. Doskonale znała każde pomieszczenie, każdy mebel, każdy
szczegół…
Starała się powstrzymać płacz, lecz kilka zbłąkanych łez i tak
spłynęło po jej zaróżowionych teraz policzkach. Szczególnie trudno było w
salonie, pokoju dziecinnym i sypialni rodziców. To w tych pomieszczeniach
spędzała z rodzicami, głównie z matką, najwięcej czasu.
Przejechała dłonią po swoim starym łóżeczku, po satynowej
pościeli łoża rodziców, po klawiszach fortepianu. Obejrzała dokładnie wszystkie
znajome obrazy wiszące na ścianach. Usiadła na moment na sofie, przytuliła
jedną z lalek…
To był jej pierwszy dom. Jedyny prawdziwy, rodzinny dom. Ten, w
którym przyszła na świat i w którym mogła spędzić z rodzicami trochę czasu.
Ale też ten, w którym zamordowano jej matkę.
Klęknęła w miejscu, w którym Maaya położyła ją chwilę przed
śmiercią. Oczyma wyobraźni jeszcze raz przeżyła te wszystkie przerażające
wydarzenia. Podniosła wzrok na okno i przez chwilę zdawało jej się, że na
zewnątrz widzi uśmiechającego się szyderczo Rido.
Bezwiednie zacisnęła pięści, ale zaraz potem nakazała sobie
uspokoić się. Wyrównała oddech i pozwoliła spiętemu ciału trochę się odprężyć.
Kage poruszał się bezszelestnie, jak cień podążając za córką, ale
cały czas milcząc, pozwalając jej na refleksje i samemu zatapiając się w swoich
własnych myślach i wspomnieniach.
***
- Gomen nasai, Kao-senpai! - przepraszała po raz kolejny Yae w
drodze do domu. - Naprawdę nie miałam zamiaru tak długo siedzieć…
- Nie musisz się
tłumaczyć. Jestem szczęśliwa, że wszystko jest dobrze. Bo jest? - spytała z
nutką niepewności.
- Hai! - Nastolatka
wręcz rozkwitała.
- Opowiesz mi o
wszystkim w domu. Czuję, że będę musiała spalać te ciasteczka jeszcze długi
czas - zaśmiała się Kaori.
- Iie. Masz
doskonałą figurę - zapewniała ją.
- Poćwiczyć dobra
rzecz! Przerwa w Związku, teraz ciastka - to nie wróży zbyt dobrze.
- Więc biegnijmy,
ciasteczkowy potworze! - rzuciła Yaeko i w zapewne niewygodnych do biegania
botkach, ruszyła truchtem.
Dziewczyny zaczęły się gonić. W drodze do Akademii wiele razy
zboczyły z kursu, nawet tego nie zauważając. Śmiały się i nawoływały, nie mogąc
się czasem dogonić. Dopiero teraz zauważyły, że kondycja Yae znacznie się
poprawiła. Dziewczyna nigdy nie przepadała za bieganiem - najlepiej sprawowała
się w końcu jako pływaczka - ale teraz mogłaby nawet biec w maratonie. Mitsui
po treningach w Związku niemal jej dorównywała, tylko oczywiście znacznie
szybciej się męczyła.
Po kilkunastu minutach zdrowej rywalizacji dobiegły do bram
Akademii.
- Nie ma to jak
wrócić do domu! - zauważyła Kao. - Yare, yare. Chyba naprawdę traktuję to
miejsce jak dom! Lepiej nie mówić tego innym, bo kto normalny lubi mieszkać
przy szkole? - zaśmiała się.
- Dom jest tam,
gdzie są jego bliscy. Mam nadzieję, że będę mogła spotkać się jeszcze z
rodzicami i bratem...
- Oczywiście. Jestem
tego pewna - powiedziała z otuchą Kaori. - Tymczasem wracaj do dormitorium, ja
polecę do rodziców zameldować, że wróciłyśmy całe i zdrowe.
- Hai.
***
- Właściwie jak to możliwe, że wszystko wygląda tu tak samo? -
szepnęła w którymś momencie Aya. - Dosłownie nic się nie zmieniło. Nawet… Nawet
kurz tu nie osiadł.
Czystokrwisty przymknął oczy i uśmiechnął się lekko.
- W końcu to
„miejsce, w którym zatrzymał się czas”.
- Dosłownie…
Siedzieli w rodzinnej kuchni i popijali wolno herbatę zrobioną
przez brunetkę. Dziewczyna czuła się, jakby czas naprawdę się zatrzymał.
Zapomniała o rzeczywistości. O przybranej rodzinie, bliźniakach, Akademii, o
sprawie z Suzaku czy Yae, o przemianach tylu ludzi… Po prostu spędzała czas z
ukochanym ojcem i było jej cudownie. Przeszło jej przez myśl, że to tak powinno
wyglądać jej życie.
- Yoshi - rzucił w pewnym momencie Kage, jednocześnie wyrywając
córkę z rozmyślań. - Kontynuujmy naszą podróż po „miejscu, w którym zatrzymał
się czas”.
Uśmiechnęła się do ojca i skinęła głową. Błyskawicznie umyła
kubki i od razu jej wysuszyła, by móc włożyć je do szafki, gdzie było ich stałe
miejsce.
Wyszli z budynku i skierowali się na jego tyły. W pewnym momencie
Aya stanęła. Uświadomiła sobie dwie rzeczy.
Po pierwsze, przypomniała sobie jeden z sennych koszmarów. W owym
śnie była w lesie. I dopiero teraz zrozumiała, że to TEN las. Ten, w którym się
właśnie znajdowała.
Już wtedy, podczas tamtego snu, wiedziała, że go zna. Nie był to
jednak las otaczający Akademię Kurosu ani żadne z tych, które rosły w pobliżu
domów, w których mieszkała z Reiko i Kaori.
Tak, to zdecydowanie był TEN las.
Zauważyła, że teraz ów sen w ogóle nie byłby przerażający. Las
zdawałby się nie straszny, lecz znajomy. Była przyzwyczajona do dawania Zero
krwi i do bólu, który temu towarzyszył, więc ta scena nawet by jej nie
poruszyła. A ojciec… Ojciec nie byłby już jedynie zamazanym obrazem kogoś, kogo
nienawidziła. Byłby jej tatą, który mocno kochał Maayę i który tak cierpiał po
jej stracie.
Uśmiechnęła się lekko, tylko na tyle było ją stać. Kiedy bowiem
pomyślała o mamie, do głowy przyszła jej ta druga myśl.
Otóż nagle jakby poczuła obecność Maayi.
Szeroko otworzyła oczy, spojrzała szybko na ojca, a gdy ten ledwo
zauważalnie skinął głową, puściła się biegiem w stronę ogrodu.
Kierowała się intuicją. Po prostu wiedziała, gdzie musi iść.
Czuła to całą sobą.
Nie myliła się.
Choć przyroda wciąż dopiero budziła się do życia po zimowym śnie,
wydzielona część ogrodu wyglądała tak, jakby zawsze panowała tam wiosna w
pełnym rozkwicie. Soczystozielona trawa przywodziła na myśl puszysty, królewski
dywan, okazałe krzewy zdawały się być doglądane przez najbardziej
pieczołowitych ogrodników, a kwiaty, przepiękne i kolorowe, pachniały
szczęściem i dostatkiem.
Zauważyła, że ojciec znów jest przy niej - widocznie bezwiednie
stanęła, gdy ujrzała tak piękny widok.
Już razem powoli wkroczyli do tego magicznego świata wiecznej
wiosny. A tam, w samym jej sercu, znajdował się ołtarzyk poświęcony Maayi.
Kolejna porcja łez spłynęła cienką strużką po twarzy
osiemnastolatki.
Mamusiu…
Kage podał jej kadzidła. Dziewczyna zapaliła je za pomocą
umiejętności panowania nad ogniem, którą zdobyła niegdyś od Akatsukiego Kaina.
Zdawało jej się, że zdarzyło jej się to w innym życiu.
Spędzili tam jakiś czas, milcząc. Oboje wiedzieli jednak, że w
wyobraźni każde z nich rozmawia z Maayą.
Kiedy opuścili miejsce wiecznej wiosny, poszli na spacer po
okolicy. W stajni nie mieszkały już konie, ale jeziorko nieopodal wciąż było
nieskazitelnie czyste. Słońce odbijało w nim swoje promienie i choć oczom
wampirów nie bardzo się to podobało, widok był doprawdy czarowny.
Aya wysunęła stopy z sandałów i umoczyła je w zimnej wodzie.
Zauważyła, że to jest miejsce, które pragnęłaby pokazać Zero i Kao.
Kiedy zaś pomyślała o siostrze, zrobiło jej się nieco przykro.
Ostatnio niemal w ogóle ze sobą nie rozmawiały. Brakowało jej tego. Jak to się
stało, że kontakt między nimi tak osłabł? Dlaczego nie są już nierozłączne tak,
jak to było kiedyś?
Postanowiła się nie dołować i zaprzestać rozmyślania na ten
temat. Przypomniała sobie jednak o prośbie Kaori.
- Tato, czy mógłbyś
przekazać Kurenai-san, że Kao-chan chciałaby się z nią spotkać i porozmawiać? -
spytała.
- Oczywiście - zapewnił.
- Maria na pewno się ucieszy. Bardzo polubiła twą imōto.
Dziewczyna uśmiechnęła się w podzięce.
Zaczęła manipulować wodą. Zauważyła, że dawno tego nie robiła.
Odkąd miała tyle mocy, ćwiczyła raczej posługiwanie się nowymi umiejętnościami.
Spostrzegła jednak, że tylko czarowanie wody może sprawić, że jest naprawdę
szczęśliwa i czuje, że żyje.
***
Kiedy Kaori wróciła do pokoju, czym prędzej przebrała się w
wygodne ubrania i usiadła na łóżku.
- No więc…
Opowiadaj, jak było - rzuciła, widząc oczekującą minę przyjaciółki. - Nie masz
mi za złe, że mu powiedziałam?
- Iie! Chciałam za
to podziękować. - Skinęła jej głową. - Dzięki temu mogłam z nim poważnie
porozmawiać. Wiesz… Na początku, jak się spotkaliśmy, nie wiedziałam, o czym
mam mówić. Czułam jakąś blokadę, że muszę uważać, żeby się nie zdradzić, żeby
nie nawiązać do czegoś, co ma związek z tą przemianą. I zauważyłam, że nie mam
o czym mówić… Wszystko, co mnie gnębi, o czym myślę… Wszystko to związane jest
w jakiejś części z tym, kim teraz jestem. Dlatego kiedy zebrał się w sobie i
zapytał, czy chcę być jego dziewczyną… Popłakałam się i powiedziałam, że nie
mogę z nim być. Że nie potrafię i nie chcę. Za bardzo bałam się, że go zranię.
Stchórzyłam i uciekłam… Po kilku minutach, cały zasapany, dogonił mnie. -
Uśmiechnęła się uroczo, będąc już we własnym świecie wspomnień. - Złapał mnie
mocno za ramiona i powiedział, że się mnie nie boi i że chce mnie chronić, jak
tylko potrafi… - Łzy zebrały jej się do oczu, tak samo jak Kao. - Mówił, że mnie
nie puści, póki nie zgodzę się z nim być i nie porozmawiam z nim na poważnie. O
wszystkim, co mnie gnębi. A ja, jak taka głupia, cały czas płakałam, nie
wiedziałam, co odpowiedzieć. Ale kiedy spojrzałam w jego oczy… Były tak pewne i
napełnione nadzieją. Wtedy zrozumiałam, że jest tak, jak mówiłaś. Nie zrobię mu
krzywdy. Jestem tego pewna. Nie potrafiłabym go zranić. Nie, kiedy wiem, że mu
na mnie zależy…
- Jestem z ciebie
dumna, Yae-chan! - rzuciła blondynka i usiadła na łóżku przyjaciółki, objąwszy
ją wcześniej.
- Potem już tylko
rozmawialiśmy. Blokada znikła, mogłam się otworzyć… Rozmawiać o wszystkim,
zwierzyć się… Było tak fajnie, że nie zauważyliśmy, jak szybko mija czas!
Jeszcze raz przepraszam, że kazałam ci czekać na siebie większość dnia.
- Naprawdę nie
szkodzi. Cieszę się, że wszystko się tak ułożyło. A ja nie zmarnowałam tego
czasu. Dużo myślałam o wszystkich sprawach…
- I do jakiego
doszłaś wniosku?
- Muszę nadrobić
kontakt z bliskimi. Ostatnio ich zaniedbałam, a nie chcę, żeby poczuli się
odtrąceni. Wiem, że nie wszystko da się naprawić… Ale spróbuję spędzać z nimi
więcej czasu.
- Będę cię wspierać!
- postanowiła Nakazawa. - Przecież nic się nie stanie, jak nie będziemy spędzać
ze sobą wszystkich przerw. W mojej klasie jest taka dziewczyna, Miko-san. Jest
bardzo fajna, więc może poznam ją trochę bliżej?
- Jesteś pewna?
Poradzisz sobie beze mnie?
- Hai. A w razie
czego szybko cię zawiadomię. Nie mam teraz problemów z bieganiem, więc prędko
przybiegnę - zapewniła.
- Arigatō, Yae-chan.
Odpuścimy sobie dwie przerwy dziennie, dobrze? I zobaczymy, jak sprawy będą
dalej postępować.
- Hai, hai. W takim
razie pójdę się kąpać - stwierdziła.
- Uhm. Ja z kolei
skoczę na chwilę do Ayi.
- Dobrze - zgodziła
się Nakazawa, szykując ręcznik.
Kao tymczasem wyszła. Pobiegła szybko do pokoju siostry. Zapukała
i weszła.
- Aya jeszcze nie
wróciła, chociaż powinna niedługo być - oznajmiła Otsune. Siedziała przy biurku
i najwidoczniej odrabiała zadania domowe.
- Rozumiem. W takim
razie pogadam z nią jutro. Oyasumi, Umari-san.
- Oyasumi.
Blondynka szła korytarzem, nie zastanawiając się nad niczym
konkretnym. Usłyszała nagle wesołe krzyki i śmiechy. Dochodziły oczywiście z
pokoju koleżanek z klasy. Mitsui podjęła szybką decyzję i zapukała do drzwi.
- Kaori-chan? -
zdziwiły się w tym samym momencie dziewczyny.
- Yo, Mio-san,
Nio-san - uśmiechnęła się. - Nie chciałybyście wpaść zaraz do mnie i mojej
współlokatorki na ploteczki?
- Do Nakazawy-chan?
- spytała Nio.
- Zaraz, czy to
czasem nie ta dziewczyna, która odbiła mi chłopaka?
- Mio! Mój brat
nigdy nie był twoim chłopakiem.
- Ale…
- Nie ma ale!
Przecież zamieniliście ze sobą kilka zdań!
- I tylko dlatego ze
sobą nie jesteśmy. Nie poznał mnie jeszcze.
Kaori stała w drzwiach, śmiejąc się serdecznie. One się nigdy nie zmienią, pomyślała w
duchu. To jednak sprawia, że są wyjątkowe
i zawsze miło spędza się z nimi czas.
Po kilku minutach sprzeczek dziewczyny oznajmiły, że oczywiście
przyjdą i cieszą się, że odnowią kontakt.
***
- Słyszałem, że Kaname Kuran ma zamiar odezwać się do Związku
Łowców. Prawdopodobnie chce, by dochodzenie przeprowadzono wspólnie. Śledztwo u
obu stron niemal się nie posuwa i choć wszyscy mają już potencjalnych sprawców,
nikt nie może zdobyć dowodów - powiedział Kage.
Od jakiegoś czasu on i jego córka siedzieli znów w samochodzie i
jechali w kierunku Akademii Kurosu. Dziewczyna w końcu podjęła temat przemian
ludzi, jak się okazało - nie tylko dziewcząt, zastanawiając się, co o tym
wszystkim mówi wampirze społeczeństwo. Okazało się, że choć wiele osób jest
zaniepokojonych tym faktem (jak na przykład Kuranowie, Shoutou czy rodziny
arystokrackie, takie jak Aidou), to zdecydowana większość raczej ma tę całą
sprawę w nosie. Są też i tacy, którym obecna sytuacja się podoba. To zwolennicy
tego, by wampiry wreszcie zaczęły stanowić większość ogólnego społeczeństwa
światowego, a także ci, który najzwyczajniej kochają się w przemocy i złu.
- Rozmawiałeś z Kuranem? - spytała Aya.
- Nie, jeszcze nie.
Widziałem się z nim zaledwie kilka razy od czasu pamiętnego balu, ale nie
mieliśmy okazji dłużej podyskutować.
- Co o nim myślisz?
- O Kaname? -
zapytał Hiou. - Cóż, choć stara się być „dobry” i „ludzki” i choć pochwalam
dążenie do współpracy między ludźmi i wampirami, to po prostu nie umiem go
polubić. Nie po tym wszystkim, co zrobili on i Rido. Nieważne, jak bym się
starał, ród Kuranów zawsze będzie przeze mnie w jakiś sposób znienawidzony.
- Rozumiem - odparła
brunetka. - Ja mam podobnie - westchnęła.
- Wiem - przyznał
czystokrwisty.
- Tato, czy rodzina
Hanadagi naprawdę zamierza przespać tę całą walkę o władzę?
- Tak sądzę. Nie
wiedzą, co się dzieje, bo od stu lat śpią, ale jak mniemam, nie
zainteresowałoby to ich. To spokojna rodzina, nigdy nie pragnęła władzy. Nie
lubi wojen i przemocy, woli spokojną dyplomację.
- A matka i wujek
Suzaku? Co z nimi? - dopytywała się dalej Aya.
- Isaya już się
obudził. Obecnie Suzaku przebywa w posiadłości Shoutou. Prawdopodobnie niedługo
się spotkamy. Isaya, Suzaku i my - dodał.
- Ach tak…
- Będziesz miała
okazję poznać kolejną dobrą osobę wśród czystokrwistych, a także załatwić swoje
sprawy z Suzaku.
- Uhm. To chyba
dobrze…
- Shoutou… - ciągnął
Kage. - Możesz im ufać. Zanim Isaya i Naoko „zasnęli”, uważnie obserwowałem ich
i innych czystokrwistych. Wiesz, moje moce były wtedy zapieczętowane, udawałem
zwykłego arystokratę…
Dziewczyna pokiwała głową.
- Rozmawiałem z nimi
kilkakrotnie. To dobre osoby, jestem pewien. Takie rzeczy się po prostu czuje,
prawda?
- Racja - przyznała
Aya.
- Ale Kuranowie,
Shirabuki i Touma… Nie ufaj im.
- Nie ufam -
zapewniła. - I to się nie zmieni, szans nie ma.
Dopiero na wzmiankę o Toumie osiemnastolatka uzmysłowiła sobie,
że nie opowiedziała ojcu o wizycie na cmentarzu i o tym, co się tam stało.
Szybko nadrobiła więc zaległości, zapoznając tatę z tą historią - wiedziała
bowiem, że może mu całkowicie ufać i powiedzieć dosłownie o wszystkim.
- Niedobrze. - Kage
pokręcił głową. - Touma naprawdę jest zakochany we krwi, przemocy i zadawaniu
cierpienia. To prawdziwy sadysta. Nieraz słyszało się już o jego „zabawach”… To
niedobrze, że mu podpadłaś.
- Wiem, ale nie
mogłam zrobić nic innego - rzekła skruszona dziewczyna.
- Rozumiem to i
jestem dumny, że masz tak dobre serce i nie pozwoliłaś ot tak sobie kogoś
zabić, choć bynajmniej nie darzysz tej osoby sympatią. Jednak… zdecydowanie
zyskałaś potężnego wroga. Uważaj na siebie, proszę. I staraj się nie opuszczać
samej terenu Akademii Kurosu. Tam powinnaś być bezpieczna. A na ewentualne
wycieczki dobrze byłoby zapraszać Kiryuu-kuna. - Puścił do niej oko.
- Wakarimashita -
odpowiedziała z uśmiechem, choć poważnym tonem.
***
- Nie bądź zazdrosna, Mio! Mój brat gustuje w innych - śmiała się
Nio.
- Demo… Pamiętaj, że
jak coś, to ja czekam - powiedziała w stronę speszonej Yae.
- Już jej tak nie
męczcie - wtrąciła się blondynka.
- Czemu masz taki
zły humor? - dopytywały się. - Też masz chłopaka, nie musisz…
Widząc minę Kao,
osłupiały.
- CO?! Jak to nie
jesteście razem?
- Zrobiliśmy sobie
przerwę. Tak po prostu - zapewniała.
- Czyli czysto
teoretycznie Kiryuu-kun jest teraz wolny? - zauważyła Mio.
- Uhm.
- Mio! Tylko nie
myśl o tym, żeby go poderwać - krzyknęła jej przyjaciółka.
- Iie. Nie o tym
myślałam.
- Rób, co chcesz -
rzuciła Kaori. - Ale to jest jedna z niewielu spraw, gdzie proszę was, żebyście
nie rozgłaszały tego wszystkim. Dobrze?
- HAI! - krzyknęły
wspólnie.
- A właśnie…
Nakazawa-chan, grasz na skrzypcach, prawda? - spytała Nio.
- Hai. Teraz trochę
to zaniedbałam. Krótka przerwa w graniu jest bardzo trudna do nadrobienia, ale
niedługo, mam nadzieję, wrócę do gry - uśmiechnęła się.
- Muszę kiedyś
posłuchać, jak grasz! - zainteresowała się Mitsui.
- Lubię muzykę
klasyczną - stwierdziła Mio. - Co najbardziej lubisz grać?
- Yare, yare… Trochę
tego jest. Ale jednym z pierwszych ważniejszych utworów, jakich się uczyłam,
było Ave Maria. Mam do tej nutki niezwykły sentyment - wyznała. - Wspaniale
byłoby zagrać to kiedyś w duecie.
W tym momencie Nio wybuchła śmiechem.
- Co cię tak
śmieszy? - zdenerwowała się Mio.
- Wyobraziłam sobie
mojego brata ze skrzypcami - pękała ze śmiechu. Pozostałe dziewczyny jej
zawtórowały.
- Rzeczywiście, to
byłoby… dość oryginalne - zauważyła roześmiana Kaori.
Dziewczyny siedziały tak, rozmawiając na wszystkie możliwe
tematy, do czasu aż przyszła Otsune i jako przewodnicząca dormitorium musiała
rozkazać koleżankom powrót do swojego pokoju.
***
Stanąwszy pod bramą Akademii Kurosu, Aya nagle zapragnęła spędzić
z ojcem więcej czasu. Co prawda był już wieczór - co dowodziło, że byli ze sobą
praktycznie cały dzień - ale czuła, że chce więcej. Miała ochotę na kolejne
rozmowy. Pragnęła powspominać jeszcze stare czasy, a także zastanowić się
wspólnie nad przyszłością.
Wiedziała jednak, że to niemożliwe. Kage miał wiele obowiązków i
spraw na głowie. Nie może mu w tym przeszkadzać. Nie może być taką wstrętną
egoistką.
- Tato, dziękuję ci
za ten dzień - wyszeptała, przytulając się do niego. Tym razem Hiou od razu
odwzajemnił uścisk.
- Nie ma za co, Aya
- odparł ciepłym tonem. - Przepraszam, że spotykamy się tak rzadko. Niestety,
na razie nie ma szans, by to się zmieniło. Kiedy jednak wiadome sprawy się
rozstrzygną, nadrobimy cały stracony czas, zgoda?
- Hai - odparła,
łagodnie się przy tym uśmiechając.
- Do zobaczenia,
Aya. Trzymaj się i uważaj na siebie - poprosił, idąc już w stronę samochodu.
- Dobrze. Ty na
siebie też, tato.
Popatrzyli na siebie jeszcze przez chwilę. Stojąc na tle
zachodzącego słońca, Kage znów przywiódł jej na myśl anioła. Uśmiechnęła się,
pomachała mu, a następnie przeszła przez bramę Akademii Kurosu, by wrócić do
rzeczywistości.
***
Ohayo!
Tu Aya, Kaori i gościnnie Ciasteczkowy Potwór (tudzież Babcia Wierzba). xD Gomen, trochę nam dzisiaj odbija. xD
Tak jakby trochę wyszłyśmy z dołka twórczego… Mamy połowę następnego rozdziału i gotowe trzy notki- problem w tym, że one będą dopiero za kilka rozdziałów (których póki co nie mamy…). Ale, ale, to już coś, deshou? ^^’
Tatuś „oddał” nam internet ^^ Wczoraj, jak się okazało (dowiedziałyśmy się dzisiaj, wczoraj nie zauważyłyśmy o.O Ale co się dziwić, byłyśmy całkowicie zaabsorbowane pisaniem).
Poprzedni rozdział nieźle Wami wstrząsnął. xD Macie pojęcie, jak bardzo wkurzyła się na nas nasza mama, gdy to przeczytała? xD To było… interesujące przeżycie. xD No, Sayu-chan była nie lepsza. Tak dla wyjaśnienia… Kao wymyśliła to zerwanie spontanicznie i nie dało się jej przekonać, by tego nie robić. Ale, jak powiedziała wczoraj Sayu, „coś się w końcu musi dziać”! No.
Hmm… Teraz raczej nie powinniście narzekać na brak akcji. xD Zbliżamy się do końca, więc teraz trochę tego wszystkiego będzie…
Następny rozdział ukaże się… Hmm. Byłby w środę, ale nie wiadomo, czy się wyrobimy. Jeśli nie, to prawdopodobnie w sobotę.
SAYO! ;*
[wpis z dnia 13.11.10]
Nie mam w ogóle dziś weny, więc z góry przepraszam za krótki komentarz.
OdpowiedzUsuńDużo się działo. Przemiana Yae czego w ogóle się nie spodziewałam, rozstanie Kao i Ichiru, w ogóle spotkanie Yuuki na cmentarzu. Rany ale ona mnie wkurza. xD W ogóle Yae jest urocza, ale tak mi jej szkoda. I cieszę sie, że Kao się trochę ogarnęła i przestanie odtrącać bliskich. Podobało mi się to, że siostry się za sobą stęskniły. Może w końcu ich relacja się poprawi, ale nie jest zła. :D
I kiedy Kao rzuciła Ichiru... nie wiem czemu ale teraz zachciało mi się, aby ona była Aidou... xD eh xDD
Pozdrawiam i życzę weny! :D Może niedługo coś dodacie.