poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XVI, rozdział LXXVIII - "Początek początku"


       - Yae… - wydusiła tylko blondynka.
       Stała osłupiała, nie wiedząc, co ma zrobić. Na początku w jej głowie pojawiła się przerażająca pustka, ale zaraz potem pojawiło się jedno pytanie. Dlaczego nie wyczuła innego wampira...?
       Znała odpowiedź, bo istniała tylko jedna.
       Zadrżała.
       Tylko… Tylko czystokrwisty może zataić swoją obecność… To… To znaczy…
       Poczuła się tak, jakby jej świat się zawalił, a czas nagle zatrzymał. Upadła na kolana. Przez moment nic nie słyszała i nie czuła.
       Nie…
       - Co… - szepnęła Nakazawa, wyrywając tym samym Kaori z transu. Szesnastolatka przeniosła wzrok z bliżej niekreślonego celu na przyjaciółkę. - Co się stało?
       - Yae-chan… - powiedziała tylko cicho. Głos jej się załamał.
       W niebieskich oczach Mitsui błysnęły łzy. Miała ochotę się rozpłakać, ale wtedy coś ją tknęło.
       Nie może być słaba. Nie może się poddać. Musi zadbać o Yaeko. Musi zrobić wszystko, co w jej mocy, by jej pomóc.
       - Yae-chan - rzekła poważnym tonem. - Pomogę ci. Obiecuję. Teraz… - zawahała się. - Teraz zabiorę cię do pewnego bezpiecznego miejsca. Tam porozmawiamy, zgoda?
       - U-uhm… - Dziewczyna jakby z trudem skinęła głową.
       Spora część jej płaszczyka była przesiąknięta krwią, dlatego Kao kazała jej go szybko zdjąć. Wyjęła katanę i rozdarła jej kurtkę. Następnie z niezakrwawionej połowy zrobiła kilka pasków, którymi owiązała ranę na ręce. Zdjęła również swój płaszcz i nałożyła go na ramiona przyjaciółki. Schowała katanę do pochwy i pomogła wstać dziewczynie. Zabrała jeszcze torby z zakupami.
       - Yoshi. Możemy iść - oznajmiła.
       Przez całą drogę do Związku dziewczyny milczały. Roztrzęsiona Yae dała prowadzić się przyjaciółce. Była tak przestraszona i zdezorientowana, że nawet nie płakała. Po prostu nie mogła. Łowczyni z kolei robiła wszystko, by się nie rozpłakać. Powtarzała sobie z uporem, że musi być dzielna i swą siłą oraz hartem ducha dodawać otuchy koleżance.
       Po kilkunastu minutach dziewczęta dotarły do najbliższej siedziby Stowarzyszenia. Zanim przeszły przez wejście, Kaori wysoko podniosła głowę. Kiedy przekroczyły próg, Łowcy stojący obok zaczęli się za nimi oglądać. Wszyscy wyczuli, że blondynka przyprowadziła ze sobą świeżo przemienioną nastolatkę.
       Mitsui miała już dość tych wszystkich spojrzeń, dlatego niezmiernie się ucieszyła, gdy w pewnym momencie podbiegła do nich Higoshi.
       - Kaori-chan, co… - zaczęła dwudziestolatka.
       - Sayuri-senpai, czy mogłabyś z nią poczekać? - poprosiła. - Muszę iść do przełożonego, ale nie chcę zostawiać Yae-chan z byle kim - oznajmiła chłodno.
       - Yamada-san jest teraz w swoim gabinecie - rzekła Sayu, jednocześnie potakując głową na znak zgody. Potem zwróciła się do Nakazawy. - Chodź - zachęciła.
       Ta z przerażeniem spojrzała na Kao.
       - Idź, Yae-chan. Z nią będziesz bezpieczna - zapewniła. - Zaraz wrócę, więc nie masz czym się przejmować - rzuciła, siląc się na uśmiech.
       Młodsza nie odpowiedziała. Skinęła tylko głową i odeszła wraz z Higoshi.
       Kaori szybko udała się do gabinetu Nagisy. Drżąc opowiedziała jej historię z dzisiejszego dnia.
       - To moja wina - szepnęła skruszona. - Poniosę odpowiedzialność. Ale proszę… Nic jej nie zróbcie! - wykrzyknęła. - To moja przyjaciółka!
       - Twoja przyjaciółka teraz będzie staczać się na samo dno - przypomniała poważnym tonem kobieta. - Jesteś pewna, że chcesz na to patrzeć? - spytała.
       - Hai, Yamada-san. Jestem pewna… Zdobędę dla niej krew tego, który ją przemienił - powiedziała z wielką determinacją w oczach. - Nie ma szans, żeby było inaczej.
       Zrobię to. Choćby to miała być ostatnia rzecz, którą uczynię w całym moim życiu!
       - Nie wiemy, kto to zrobił - przypomniała Nagisa. - Ta dziewczyna nie została jeszcze przesłuchana.
       - Ja z nią porozmawiam - odparła prędko Kao. - Dowiem się, co pamięta.
       - Dobrze - westchnęła przełożona. - Gdy tylko ją przesłuchasz, masz spisać raport. A ją trzeba będzie zamknąć. Niebawem zapewne zacznie wymykać się spod kontroli.
       - To zróbcie coś! - wykrzyknęła Mitsui. - Związek tylko szuka przemienionych i ich zabija! Może czas zastanowić się nad tym, kto stoi za tym wszystkim i dlaczego to robi?! Jeśli tak dalej pójdzie, nic nie wskóramy! Ktoś tworzy sobie niezłą armię i ciekawi mnie, do jakich celów to później wykorzysta. Więc proszę mi nie mówić, że najlepszym sposobem jest pozbycie się wszystkich przemienionych! - wrzeszczała, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że płacze, a łzy kapią już na podłogę.
       - Nie życzę sobie takiego zachowania! - zdenerwowała się Yamada. - Przesadziłaś, młoda damo! Obrażając Związek, złamałaś regulamin i mogę zwolnić…
       - Nie możesz - powiedziała cicho, ale dobitnie blondynka. - Niedługo będzie za późno… Potrzebujecie każdego, kto może walczyć - rzekła. - Czy pani tego nie czuje? Że coś się zbliża?
       - Czuję - przyznała. - Ale teraz nic na to nie możemy poradzić. A twoją koleżankę i tak zamkniemy tymczasowo w więzieniu.
       - Czy…
       - Spokojnie, Kao-chan - powiedział Kaien, który właśnie wszedł do pomieszczenia.
       Kaori niezmiernie się ucieszyła, Yamada zaś wyraźnie się spłoszyła i nie odezwała ani słowem.
       - Otōsama! - krzyknęła nastolatka, rzucając się w objęcia ojca. Szybko się jednak opamiętała i stanęła przed nim. - Jest jakaś możliwość, żeby opóźnić upadek do Poziomu E? - spytała, patrząc ojcu głęboko w oczy.
       - Sam nie wiem… - zawahał się.
       Oboje zapomnieli już, że oprócz nich w gabinecie jest też Nagisa.
       - A Zero? Jego tatuaż? - z nadzieją dopytywała się młoda Łowczyni.
       - To działa tylko na Łowców - wyjaśnił. - W zależności od tego, jak bardzo związani są z populacją Łowców, działa mocniej lub słabiej. Zero-kun wytrzymał aż cztery lata, ale to nie tylko zasługa tatuażu. Przede wszystkim była to jego niesamowicie silna wola - powiedział. - Z kolei normalnych ludzi to zabija…
       Kaori spuściła głowę, zastanawiając się nad czymś intensywnie. Po chwili podniosła ją gwałtownie.
       - W takim razie zalecam zrobienie Yaeko testów krwi - rzekła tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Może czegoś o niej nie wiemy.
       - Dobrze - westchnął Kurosu. -  Jednak… nie robiłbym sobie zbyt wielkich nadziei, Kao-chan… - rzucił smutnym tonem.
       Blondynka przytuliła ojca na pożegnanie i zapominając nawet o oschłym spojrzeniu Yamady, wyszła z pomieszczenia.
       Szybko poszła w kierunku korytarza, którym oddaliły się wcześniej jej koleżanki. Całe szczęście odnalazła je bez problemu.
       Sayuri zostawiła młodsze dziewczyny same. Odchodząc posłała jeszcze Kaori ciepły uśmiech, dodając jej tym samym odwagi.
       Szesnastolatka odetchnęła głęboko. Usiadła na kanapie obok Yae. Po chwili wahania ujęła jej dłoń.
       - Posłuchaj, Yae-chan - zaczęła. - To, co się dzisiaj wydarzyło, zupełnie odmieni twoje życie. Zupełnie i na zawsze. Nie ma już odwrotu.
       Ciężko jej to przychodziło, ale przyjaciółce należały się porządne wyjaśnienia.
       - Zanim jednak powiem ci co i jak, muszę wiedzieć dokładnie, co takiego się stało - rzekła. - Zacznijmy od początku - zaproponowała. - Powiedz mi, co się wydarzyło od chwili, kiedy opuściłam sklep prosząc, byś w nim na mnie poczekała, zgoda?
       - Ja…
       Głos dziewczyny wyraźnie drżał.
       - Podeszłam do kasy i kupiłam tę tunikę, którą wybrałyśmy - powiedziała. - Stwierdziłam, że nie ma sensu siedzieć już w tym sklepie. Postanowiłam poczekać na ciebie na zewnątrz. I wtedy… Wtedy coś poczułam. Coś kazało mi się oddalić. Pójść na tamtą uliczkę. A tam…
       Do jej oczu napłynęły łzy.
       - Spokojnie, Yae-chan - rzekła łagodnie Mitsui.
       Nakazawa skinęła głową.
       - Tam coś mnie napadło. Złapało mnie za przegub. Chciałam się wyrwać, ale to coś było silniejsze. Okręciło mnie w taki sposób, że rękaw mojej kurtki został podwinięty. Wszystko działo się tak szybko…
       Kao ścisnęła delikatnie dłoń koleżanki.
       - Czy pamiętasz jak wyglądała ta osoba? - zapytała.
       - Iie. Nie pamiętam nic poza bólem… A potem… Potem jest już tylko ten krótki moment, kiedy siedziałam sama pod ścianą budynku. Wtedy przyszłaś ty.
       Kuso...
       - Rozumiem - rzekła Kaori. - Yae-chan, teraz musisz mnie bardzo uważnie wysłuchać.
       Młodsza patrzyła na nią z ponurym wyczekiwaniem.
       - Na pewno domyślasz się, że istotą, która cię zaatakowała, był wampir.
       Yaeko spuściła głowę i uciekła wzrokiem gdzieś na bok.
       - Tak, wampiry istnieją - powiedziała z powagą senpai. - Wiedz jednak, że nie wszystkie są złe. To… tak jak u ludzi. Są i źli, i dobrzy. Jednak społeczeństwo wampirów różni się mimo wszystko od naszego. Jest ono podzielone na klasy. To, do której przynależy dana osoba, zależy od tego, jak wiele wampirzej krwi w sobie ma. Na samym szczycie stoją czystokrwiści. To najpotężniejsze stworzenia na świecie. Nikt nie może się z nimi równać. Te pijawki mają niesamowite moce i zdolności. I są jedynymi wampirami, które mogą przemienić ludzi w podobne sobie istoty.
       Nakazawa gwałtownie podniosła głowę i utkwiła strapiony wzrok w przyjaciółce.
       - Następna - kontynuowała z uporem Kao - jest Klasa B zrzeszająca wampirzą arystokrację. Większość przedstawicieli tego poziomu obdarzona jest jedną specyficzną mocą. Za nimi stoi szlachta. Potem są zwykłe wampiry. A na końcu… - zrobiła pauzę, przez chwilę nie mogła bowiem wydobyć z siebie głosu. - Na końcu jest Poziom E. To wampiry, które kiedyś były ludźmi.
       Poczuła, że Yae cała się trzęsie. Po jej twarzy spływały łzy.
       - Wampiry z Poziomu E nie potrafią kontrolować swej żądzy krwi. Mordują więc ludzi, by się pożywić. Dlatego ktoś musi się nimi zająć. Robimy to my, Łowcy Wampirów. Budynek, w którym się teraz znajdujesz, jest jedną z jego siedzib. A moja katana, którą już widziałaś, jest przykładem broni nasączonej łowiecką magią.
       - Ja… jestem tym Poziomem E, tak? - jak w transie szepnęła młodsza.
       - Jeszcze nie - rzekła twardo Kaori. - Niebawem prawdopodobnie zaczniesz odczuwać głód, ale na początku jest on do zniesienia. Wszystko zależy od silnej woli - oznajmiła. - Wierzę, że jesteś silna i dasz sobie radę. Ja ci pomogę. To, co się stało, to tylko i wyłącznie moja wina.
       Opowiedziała szybko o tym, co się z nią działo, gdy się rozdzieliły. Wyjawiła też sposób na stanie się wampirem z Klasy D.
       - Dowiem się, kto ci to zrobił. Potem znajdę go, zdobędę jego krew, a następnie go zabiję. Obiecuję - przyrzekła, a jej oczy aż błyszczały. Jej determinacja powoli wpływała na Yaeko. - Ale teraz pozostaje sprawa tego, byś wytrzymała jak najdłużej. Najpierw trzeba zrobić ci morfologię krwi. Wtedy zobaczymy co dalej, dobrze?
***
       Kaori siedziała od kilkunastu minut na podłodze przed pokojem medycznym. Słońce powoli już zachodziło, w siedzibie przebywało teraz zdecydowanie mniej Łowców.
       Dziewczyna złapała się za kolana. Była wymęczona, miała napuchniętą twarz i katar od nieustannego płaczu.
       To wszystko moja wina, wyrzucała sobie ze złością i rozpaczą. Jestem przecież Łowczynią! Powinnam była wyczuć, że to może być pułapka! Dlaczego ją zostawiłam?! Po co namawiałam rodziców na ten wypad, słysząc ich sprzeciw?! Chciałam udowodnić sobie, że wampiry z miasta to dla mnie pryszcz… Przełknęła ślinę. I co?! Przez moją pychę Yae-chan jest wampirem! W dodatku powoli będzie się staczać na sam dół! I mimo tego, że powiedziałam, że zdobędę tę krew… Niby jak ja mam to zrobić? Nie wiem nawet, kto to mógł uczynić… A poza tym… nie mam szans w starciu z czystokrwistym. Jednak… mimo wszystko… i tak spróbuję. Muszę to zrobić, żeby ją uratować. Żeby móc stanąć przed nią i nie czuć tak ogromnego wstydu… Włożyła głowę w ramiona i oddała się ponurym myślom.
       Przestraszyła się i niemal podskoczyła, gdy drzwi od gabinetu się otworzyły.
       - Możesz wejść, Mitsui-san. Ale na wyniki trzeba będzie trochę poczekać.
       Podniosła się i weszła do pomieszczenia.
       Nakazawa wyglądała blado i mizernie. Kao podeszła do niej i przytuliła ją serdecznie.
       - Wszystko będzie dobrze - zapewniła.
       Dziewczyny przez jakiś czas siedziały razem w milczeniu.
       - Mitsui-san, pozwolisz na chwilkę? - spytał jakiś Łowca, wychylając głowę przez szparę w drzwiach.
       - Poczekasz sekundkę, Yae-chan?
       - Uhm.
       Niebieskooka wyszła na korytarz. Zdziwiła się, gdy ujrzała tam siostrę i bliźniaków. Na początku niezmiernie się ucieszyła, ale zaraz potem to uczucie zastąpiło inne - wstyd. Wielki, wprost przerażający ją wstyd.
       Zwiesiła głowę, a jej oczy po raz kolejny tego dnia napełniły się łzami.
       Nie minęło kilka sekund, gdy poczuła, że obejmują ją silne ramiona ukochanego chłopaka.
       - Ichiru… - szepnęła już łkając. - To wszystko… to moja… wina!
       - Spokojnie, Kao. Wszystko się ułoży, zobaczysz.
       - To nie czas na to, by się nad sobą użalać - zauważył trzeźwo Zero. - Nie pamięta, kto to zrobił?
       - Nie…
       - Ech… - Kiryuu poczochrał się po głowie. - Pogadam z nią, zgoda?
       - Ale…
       - Był w podobnej sytuacji. Taka rozmowa na pewno jej pomoże - wtrąciła Aya.
       - No tak. Racja - przyznała Mitsui.
       Zero westchnął, po czym zostawił przyjaciół i wszedł do gabinetu.
       - Yo - rzucił.
       - Kiryuu-senpai? - zdumiała się Yaeko. Patrzyła na niego przez moment, po czym szeroko otworzyła oczy. - Ty… Czy ty jesteś…
       - Uhm. Jestem wampirem. A także, najprawdopodobniej, przyszłym prezesem Związku - powiedział.
       - Co? - szepnęła dziewczyna. - Czy to się przypadkiem wzajemnie nie wyklucza?
       - Kto wie… - mruknął, uśmiechając się ponuro. - Przyszedłem z tobą pogadać, bo… Rany, jak to powiedzieć? Hm, wiem, jak się czujesz.
       - Nande?
       - Bo kiedyś byłem w podobnej sytuacji. Ja też zostałem przemieniony. Też byłem wcześniej człowiekiem.
       - Naprawdę?! - wykrzyknęła Yae. - I… I nie upadłeś do Poziomu E? A ponadto jesteś Łowcą? I przyszłym szefem tej instytucji?
       Przymknął na moment oczy i uśmiechnął się lekko, po czym opowiedział pokrótce swoją historię.

       Kiedy skończył, nastolatka miała już cień nadziei na to, że i jej się uda.
       - Czyli to, jak długo wytrzymam, zależy w dużej mierze od mojej silnej woli, tak? - chciała się upewnić.
       - Hai. Jednak to i tak sposób na… Nie wiem, może kilka tygodni? - zamyślił się na moment.
       - Ale ten magiczny tatuaż… On zwiększa szanse, prawda?
       - Taak… Tyle że trzeba spełniać pewne warunki, by móc go sobie zrobić.
       - Wiem, Kao-senpai mi powiedziała - odparła Nakazawa. - Kiryuu-senpai? Czy może… Domyślasz się, kto mógł mi to zrobić?
       Westchnął.
       - To tylko podejrzenia, ale… Być może… Być może stoi za tym niejaka Sara Shirabuki - wysunął przypuszczenie. - Wiesz co? Zawołam resztę, żeby też tego wysłuchała.
       Wychylił głowę na korytarz.
       - Chodźcie. Opowiem wam szczegółowo o tej wczorajszej sprawie - rzucił.
       Gdy wszyscy weszli do gabinetu i się przywitali, Yaeko nagle się przestraszyła. Patrzyła na Ayę.
       - Senpai… Czy to możliwe, że… Że ty… Że jesteś czystokrwista? - pisnęła.
       - Niee… - Brunetka przegryzła wargę. - Wiem, że tak się może wydawać, ale… Ech, prawda jest taka, że jestem dhampirem - powiedziała z lekkim zażenowaniem. Wiedziała, że nie ma sensu ukrywać przed przyjaciółką Kao prawdy i tym samym dodatkowo ją stresować.
       - Dhampir? Według książek to pół człowiek, pół wampir - szepnęła Yae.
       - Tym właśnie jestem - przyznała szarooka.
       Pierwszoklasistka spojrzała na nią z wyczekiwaniem. Aya trochę się speszyła.
       - Chcesz poznać i moją historię? - zapytała.
       - Jeśli to nie sprawi kłopotu…
       Tak zaczęła się długa rozmowa. Najpierw osiemnastolatka streściła swoje życie przed przybyciem do Akademii Kurosu. Potem wszyscy razem opowiedzieli zdumionej, ale i zaciekawionej Nakazawie o wszystkich wydarzeniach, w których brali udział i których byli świadkami.
       Aya i Zero usłyszeli, że serce dziewczyny przyspieszyło na samą wzmiankę o Ryutaro Tsudzie - był w końcu jednym z wtajemniczonych, więc i o nim trzeba było wspomnieć.
       - Yoshi. To koniec - odetchnęła brunetka. - Pokaż mi szybko rękę.
       Yae spełniła prośbę senpai. Ta zaś odwinęła bandaż, którym wcześniej zranione miejsce owinęli Łowcy zajmujący się medycznymi sprawami.
       - Jeszcze się całkiem nie zagoiły - zauważyła. - Na razie jeszcze nie regenerujesz się zbyt szybko.
       Wytworzyła niewielką kulkę wody i przyłożyła ją do ranek, szybko je zasklepiając. Yae patrzyła na to z szeroko otwartymi z niedowierzania oczyma i lekko rozchylonymi ustami.
       - Naprawdę to potrafisz, senpai - szepnęła, przyglądając się gładkiej i zdrowej skórze.
       - To i wiele innych ciekawych rzeczy - wyszczerzyła zęby Kaori. - Dobra, Zero, powiedz teraz szybko, co się zdarzyło wczoraj.
       Chłopak skinął głową i szybko przybliżył zebranym przebieg misji.
       - Co za jędza! - zawołała Mitsui. - Czyli to ona stoi za tymi przemianami! Trzeba szybko coś z tym zrobić!
       - Ale… - odezwała się Aya. - Wciąż mi nie daje spokoju ten dzieciak Touma.
       - Właśnie… - podchwycił Zero. - Słuchajcie… Być może Shirabuki zadbała wczoraj o wszelkie zabezpieczenia, bo wiedziała, że w pobliżu są Łowcy, wcześniej zaś przemieniała wybrane dziewczęta, mając gdzieś to, co się z nimi stanie. To znaczy… przed wypuszczeniem ich wymazywała im pamięć i kazała czekać.
       - Może, ale co z Aimi Tochikurą? Wczoraj była moim celem. Dowiedziałam się, że rozkazano jej zabijać. To było straszne - zadrżała. - A ci przemienieni, o których Związek dowiedział się raptem przedwczorajszej nocy?
       - O to mi właśnie chodzi - rzekł Zero. - Co wy na to, że za tym całym bajzlem stoi nie jedna, lecz dwie osoby?
       - Shirabuki i Touma - dodała Aya.
       Przez moment trwała pełna napięcia cisza. Przerwał ją młody Łowca, który właśnie wszedł do gabinetu.
       - Są już wyniki badania krwi - oznajmił. Wyglądał, jakby chciał kontynuować, ale coś nie dawało mu spokoju. - Ano… - Z lekkim zakłopotaniem spojrzał na Ayę. - Proszę wybaczyć, ale wampiry takie jak panienka raczej nie powinny tu przebywać - rzekł szybko.
       Dziewczyna spuściła wzrok.
       - Jest tutaj ze mną - warknął przez zaciśnięte zęby Zero.
       - Rozumiem, Kiryuu-sama, ale…
       - Żadnych ale - uciął chłopak. - Mów, co z tymi badaniami - rozkazał chłodnym tonem.
       Łowca był wyraźnie speszony.
       - Przykro mi, ale ja naprawdę nie jestem upoważniony do…
       - W porządku, Yoshinobu-kun.
       Wszyscy zebrani zwrócili głowy w kierunku drzwi. Pojawiła się w nich Hinako.
       - Asamoto-san! - wykrzyknęła z ulgą Kaori.
       - Konban wa, minna - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem kobieta, po czym zwróciła się do Yoshinobu. - Proszę, powiedz teraz, do jakich wniosków doszliście.
       - Eeto… Wakarimashita - odparł skruszony. - Ekhem - odchrząknął. - Więc sprawa wygląda tak… Obecna tu Nakazawa-san posiada niewielką ilość wampirzych genów. Kilku naszych agentów poszperało tu i ówdzie. Okazało się, że dwa pokolenia temu rodzina matki Nakazawy-san w dużej mierze składała się z Łowców. Jednak dziadkowie Nakazawy-san odłamali się od tradycji i odeszli ze Związku - zakończył.
       - Soka… - westchnęła Hinako. - Możesz już iść, Yoshinobu-kun.
       Młodzieniec skłonił się lekko przełożonej, oddał jej raport, który wcześniej trzymał w ręce, a następnie pospiesznie opuścił gabinet.
       - Ano… - Kao nie mogła już wytrzymać. - Więc jest jakaś szansa, tak?
       - Owszem, ale… - Kobieta uważnie spoglądała na Yae i Mitsui. - Jest naprawdę niewielka. Wszystko zależy od ciebie, Nakazawa-san - rzekła. - Musisz być jednak świadoma, że ten tatuaż może cię zabić szybciej niż przemiana. Z Kiryuu-kunem sprawa przedstawiała się inaczej, fakt, że tatuaż mu pomoże, był pewny. U ciebie jest inaczej. Musisz więc zdecydować, czy chcesz zaryzykować, czy też nie.
       Yaeko zwiesiła głowę.
       - Jeśli nie spróbuję… niebawem głód sprawi, że nie będę już sobą, prawda? - spytała cicho.
       - Hai.
       - Zaryzykuję - szepnęła, podnosząc jednak głowę. - Jeśli jest choć cień szansy na powodzenie…
       - Rozumiem. - Hinako potaknęła. - Uważam, że to rozsądna decyzja - dodała jeszcze z ciepłym uśmiechem. - Chcesz skontaktować się z rodziną?
       Nastolatka spojrzała na nią ze strachem.
       - Niee… - zaprzeczyła niepewnie. - Jeszcze nie. Jeśli… Jeśli jednak się nie uda i nie przeżyję… Powiedzcie wtedy, że zginęłam w wypadku czy coś takiego. Możecie to zrobić, prawda?
       - Hai.
       - Arigatō gozaimasu.
       Yae wstała i pokłoniła się Asamoto.
       - No już, już, nie musisz tego robić. - Hinako machnęła ręką. - Chodź, zaprowadzę cię do Masaomi-san. To on zajmuje się „tymi” sprawami. Wy - zwróciła się uprzejmie do reszty - możecie poczekać w jednym z salonów.
       Uśmiechnęła się życzliwie, po czym wraz z Nakazawą opuściła pomieszczenie.
       - Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze... - wyszeptała z miną zbitego psa Kaori.
       - Na pewno! - rzucił Ichiru.
       - Dobra, przejdźmy do któregoś salonu - zaproponował Zero.
       Przeszli kilkoma korytarzami. Każdy napotkany Łowca z nieufnością spoglądał na Ayę, ale nic nie mówił.
       - Wrócę już do Akademii - rzekła w pewnym momencie brunetka.
       - Nande? - spytała Kao.
       - Nie powinnam tu przebywać. Widzicie przecież, jakie mają miny, gdy mnie widzą - mruknęła. - Dla nich jestem czystokrwistą.
       - Naprawdę się tym przejmujesz? - zdziwiła się niebieskooka.
       - Nieważne. Zresztą i tak już się wam nie przydam - zauważyła.
       - Po prostu olej tych idiotów - rzucił Zero.
       - To nie jest miejsce dla mnie, dobrze o tym wiecie - zaprzeczyła. - Więc pójdę już, zgoda?
       - W takim razie ja też wracam - westchnął przyszły prezes.
       - Nie, może będziesz jeszcze mógł w jakiś sposób pomóc. Zostań.
       Uśmiechnęła się ciepło.
       - Yare, yare… - mruknęła Kaori.
       - Dobra. Wy idźcie do salonu, a ja trochę odprowadzę Ayę i zaraz do was dołączę, zgoda? - zapytał Zero.
       - Uhm - rzucili, po czym się oddalili.
       Para ruszyła w kierunku wyjścia. Kaori spuściła głowę i pozwoliła, by kosmyki włosów zakryły jej twarz. Ichiru podszedł do dziewczyny i delikatnie ją objął. Po chwili czuł już, że jego koszula jest mokra od łez.
       - Myślałam, że bycie raz na jakiś czas jak normalny człowiek nie jest złe. Uważałam, że wypad na zakupy to dobry moment na lekkie oderwanie się od codzienności - łkała. - I do czego to doprowadziło? Yae może umrzeć - i to z mojej winy!
       - Przestań się oskarżać. Nic nie mogłaś poradzić. Dobrze o tym wiesz - pocieszał ją. - Przecież wyszłaś ze sklepu właśnie po to, by chronić ją oraz innych bezbronnych i nieświadomych ludzi.
       - Ale mogłam wyczuć podstęp. Czuję się jak małe dziecko, którym ktoś bawi się w kotka i myszkę. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wielką mam ochotę zabić tego wampira… - powiedziała z nienawiścią w głosie.
       - Domyślam się, ale wiesz, że to pochopna decyzja. Sama nic nie wskórasz.
       - Będę ćwiczyć do upadłego. Najwyżej zrobię sobie trochę wolnego od szkoły. Tata się zgodzi. Zresztą - rzuciła - nie wiem, ile czasu zostało. Czuję, że coś mnie rozsadza od środka. Coś nadchodzi. Wszyscy o tym wiedzą, ale nikt nie chce o tym rozmawiać! Związek zaczyna się bać, nie wie co robić.
       - Rozumiem to. Chyba wszyscy to czujemy - oznajmił. - A ty wróć dziś wieczorem i porządnie się ogarnij, dobrze?
       - Iie. Zostaję tutaj. Do czasu aż będę wiedzieć co z Yae. Zrozum. Muszę. - Wtuliła się bardziej. - Jej życie, o ile nie skończy się za kilka godzin, ulegnie całkowitej zmianie. Będę z nią.
       - Dobrze. W takim razie posiedzę z tobą do rana.
       - Iie. Chciałabym trochę pobyć sama. - Odepchnęła go lekko. - Kiedy Yae-chan wróci i dowiemy się, jak się czuje, wróć do Akademii. Wtedy… zobaczymy się za jakiś czas, dobrze?
       - Jesteś pewna? - spytał smutny.
       - Hai.

       - Gomen - powiedziała Aya. - Po prostu… Naprawdę nie czuję się tutaj dobrze.
       - Rozumiem - zapewnił Zero.
       Doszli już do drzwi. Pożegnali się i każde ruszyło w swoją stronę.
***
       Aya zdecydowała, że pójdzie najpierw do domku dyrektora. Musiała opowiedzieć o wszystkim Reiko - kobieta na pewno się denerwowała. Wiedziała już, co się stało i z pewnością martwiła się o stan psychiczny córki.
       Dziewczyna postanowiła pójść na skróty, przez las. W pewnym momencie wyczuła w pobliżu obecność wampira arystokraty. Zdziwiona, przyspieszyła kroku. Gdy była już bliżej, rozpoznała zapach Marii Kurenai.
       Zaciekawiła ją jej obecność. Przebiegła więc tych ostatnich kilka metrów, po czym weszła do mieszkania.
       - Tadaima!
       - Okaeri!
       Reiko wyszła na korytarz i uśmiechnęła się. Aya szybko zdjęła płaszcz i buty, a następnie ruszyła do salonu.
       - Konban wa, Aya-sama! - wykrzyknęła radośnie szarowłosa wampirzyca.
       - Konban wa - odparła brunetka.
       Zauważyła, że Reiko i Maria jeszcze przed chwilą musiały siedzieć razem przy herbacie - na stoliku stały bowiem dwie filiżanki, teraz już niemal puste.
       - Co cię tu sprowadza, Kurenai-san? - zapytała osiemnastolatka.
       - Zostawię was same - zaproponowała blondynka. Dziewczyny podziękowały i Reiko wyszła z pokoju.
       - Kage-sama chciałby się z tobą spotkać, Aya-sama - obwieściła wampirzyca.
       - Naprawdę? - ucieszyła się nastolatka.
       Nie widziała się z ojcem od czasu pamiętnego balu. Miała wielką ochotę na rozmowę z nim. Mogłaby spytać o jego zdanie na kilka trapiących ją tematów, poprosić o radę w związku z ostatnimi wydarzeniami i tak dalej…
       Ale z drugiej strony… Jeśli spotkamy się w jego rezydencji, prawdopodobnie będzie tam Suzaku…
       Przegryzła wargę, ale szybko się opamiętała i przybrała miły wyraz twarzy.
       - Hai! - zawołała wesoło Maria. - Jest mu bardzo przykro, że nie mógł tego zaproponować wcześniej. Powodem był nawał pracy i obowiązków. Obecnie Kage-sama ma naprawdę niewiele czasu na cokolwiek - wyjaśniła.
       - Rozumiem - zapewniła szybko Aya. - Oczywiście przekaż mu, że chętnie się z nim spotkam. Kiedy ma czas?
       - Och, Kage-sama powiedział, że najlepiej byłoby umówić się na sobotę. Tego dnia prawdopodobnie będzie miał wolne.
       - Soka. - Nastolatka pokiwała głową. - Arigatō, Kurenai-san.
***
       - Yoshi. Skończone - poinformował Yaeko jasnowłosy Łowca. - Teraz trzeba czekać na rezultaty.
       - Arigatō, Masaomi-san - podziękowała mu Hinako. - Chodź, Nakazawa-san, zaprowadzę cię do twoich przyjaciół - rzekła miłym tonem.
       Dziewczyna spojrzała na swoją prawą rękę. Na jasnej skórze, na której jeszcze niedawno widniały ślady po ugryzieniu, widniał teraz czarny tatuaż - identyczny jak ten, który na szyi miał Zero.
       Nastolatka westchnęła, opuściła rękaw bluzki i ruszyła za Asamoto.
       Salon, w którym czekała reszta, znajdował się blisko gabinetu, który opuściły. Gdy tylko Yae przekroczyła próg pomieszczenia, Kaori podbiegła do niej i mocno ją przytuliła.
       - Jak się czujesz? - spytała.
       - Na razie w porządku - odparła Nakazawa. - Ale to podobno o niczym nie świadczy.
       - Hai, tak właśnie jest- potwierdziła Hinako. - Zostaniesz tutaj do środy - zwróciła się do Yaeko. - Jeśli w ciągu tych dwóch dni nic niepokojącego się nie wydarzy, to znaczy, że twój organizm zaakceptował łowiecką magię.
       - Rozumiem - szepnęła Yae.
       - W takim razie pójdę już - rzekła kobieta. - Wiecie, gdzie mnie znaleźć - rzuciła do Kao i Zero.
       - Hai. Arigatō, Asamoto-san - odparł Kiryuu.
       Kaori tylko skinęła głową.

       Szesnastolatka postanowiła, że nie opuści Yae, zostanie z nią w Związku, by stale mieć ją na oku i wspierać ją, gdy będzie tego potrzebowała.
       Bliźniacy w końcu opuścili siedzibę Stowarzyszenia i wrócili do Akademii, by tam opowiedzieć o wszystkim Ayi i Reiko.
       Gdy to zrobili, Ichiru udał się do swojego pokoju w dormitorium, a Aya i Zero wyszli na dwór, by się przejść. Dziewczyna opowiedziała Kiryuu o wizycie Marii Kurenai.
       - Ustaliliście, gdzie się spotkacie? - zapytał chłopak.
       - Iie - przyznała brunetka.
       - Co zrobisz, jeśli spotkasz się z Shoutou? - spytał, wymuszając obojętny ton.
       - Nie wiem - szepnęła.
***
       - Niestety, będziesz musiała przebywać w tej celi do środy - oznajmiła Kao, wprowadzając przyjaciółkę do jednej z cel w podziemiach Związku. - Ale nie martw się, zawsze ktoś z tobą będzie, najczęściej ja.
       - Hai - odrzekła posłusznie. - Arigatō, Kao-senpai. Za to, że tak się mną opiekujesz.
       - Nie masz za co dziękować. Gdyby nie ja, ta cała sytuacja nie miałaby miejsca. Dziwię się, że to tak spokojnie przyjmujesz - odparła, zamykając się na chwilę w celi razem z Yaeko.
       - A jak mogłabym to przyjąć? Nie zdaję sobie sprawy z tego, co się dzieje. O ilu rzeczach nie wiedziałam… I wolę nie wiedzieć, co będzie się działo. Nie chcę tylko nikogo skrzywdzić…
       - Yae-chan… - rzuciła blondynka, przytulając się do dziewczyny. - Postaraj się zasnąć - powiedziała, wskazując na metalowe łóżko. - Wiem, że nie należy do najwygodniejszych, ale to tylko dwa dni.
       - Ale jeśli…
       - Dwa dni. Wtedy wyjdziemy i spróbujemy dostosować się do nowego życia. Rozumiesz? Nic ci nie będzie i w środę razem opuścimy to miejsce.
       - Hai - zgodziła się i przytuliła Kao.
       Następnie położyła się na łóżku i w ciągu kilku minut zasnęła. Widząc to, Kaori wyszła z celi zostawiając klucz strażnikowi i, rzucając okiem na innych więźniów, którzy byli głównie staczającymi się wampirami, opuściła pomieszczenie. Udała się do sali treningowej. Podeszła do swojej szafki, w której miała dres na zmianę. Szybko się przebrała i zaczęła ćwiczyć. Najpierw bieganie i unikanie przeszkód, potem walka kataną, rzucanie sztyletami i próby posługiwania się inną bronią.
       Obudziła się, leżąc na jednym z materaców do ćwiczeń. Spojrzała za okno - był dopiero świt. Zauważyła, że ćwiczyła praktycznie całą noc, a spała może ze dwie godziny. Praktycznie nieprzytomna wstała i przebrała się we wczorajsze ubrania. Następnie pobiegła spotkać się z przyjaciółką. Ucieszyła się widząc, że ta jeszcze śpi. Na wszelki wypadek podeszła jeszcze do niej i przypatrzyła się, czy przyjaciółka oddycha. Uspokojona, usiadła koło niej na podłodze i sama pogrążyła się jeszcze na chwilę w śnie. Obudził ją dźwięk otwieranych krat.
       - Już niosę! - krzyczał ktoś z zewnątrz. Kaori potrzebowała sekundy, żeby dojść do siebie i zapoznać się z sytuacją. Zobaczyła przyjaciółkę leżącą na ziemi. Cała dygotała, z jej czoła spływał pot, z oczu kapały łzy.
       - Co się stało? - spytała szybko blondynka.
       - Dostała wysokiej gorączki - odparł medyk, który był w pomieszczeniu.
       Dziewczyna przeraźliwie krzyknęła. Kao natychmiast do niej podpełzła i złapała dziewczynę w ramiona. Oczy nastolatki na chwilę stały się czerwone. Czerwień ta nie była jeszcze krwista, raczej blada. Po kilku sekundach znów przybrały normalną barwę.
       - Yae-chan! Pamiętaj o tym, co ci mówiłam! - krzyczała jej do uszu blondynka. Po kilku minutach obaw przyszedł pomocnik, trzymając strzykawkę ze środkiem uspakajającym. Medyk natychmiast wstrzyknął jej zawartość do krwi dziewczyny. Po następnych kilku minutach przeszły jej dreszcze i zasnęła. Temperatura jednak nadal się utrzymywała. Łowcy przenieśli dziewczynę na łóżko. Blondynka usiadła koło niej i złapała ją za gorącą rękę. Póki tamci nie wyszli, nie uroniła ani jednej łzy. Potem jednak na dobre się rozpłakała.

       Następnego dnia stan dziewczyny się polepszył. Po całym dniu walczenia z gorączką, ta trochę opadła. Kaori była z przyjaciółką praktycznie bez przerwy. Wyglądała okropnie. Rozmazany, kilkudniowy makijaż zakrywający podkrążone oczy, nieogarnięte, nieświeże włosy i przepocone ubrania. Mimo wszystko jednak nadal czujnie pilnowała koleżanki. Po kilku godzinach szczegółowych badań okazało się, że Yae z tego wyjdzie, a gorączka była efektem ubocznym działania tatuażu.
       W środę po dziewczyny przyszedł sam Kaien. Wspólnie stwierdzili, że póki co Yaeko może zostać w szkole, ale będzie oczywiście pod stałym nadzorem. Na szczęście gdy wracali, w szkole trwały lekcje, także nikt ich nie widział w takim stanie. Po wejściu do pokoju dziewczyny w milczeniu usiadły na łóżkach.
       - Ten dzień… Jest pierwszym dniem reszty twojego życia!




***
   Konnichi wa, minna! Tu Aya ;)
   Ech, Onet dzisiaj chyba strajkuje- miałam tak wielkie problemy z tym, żeby dać notkę na onesan-ya-imoto, że myślałam, że zaraz mnie coś trafi! :/ Nawiasem mówiąc-zapraszam do poczytania sobie opisów bohaterów „Hana Yori Dango”. Długo siedziałam nad tą notką, ale przynajmniej jest względnie konkretna. ;)
   Taak… Nie mamy NIC więcej, nawet jednego, skromnego słówka, jeśli chodzi o następny rozdział (no dobra, właściwie wymyśliłam już potencjalny tytuł, ale na razie Wam go nie zdradzę). Teraz jest jednak wolne, więc mamy szczerą nadzieję, że uda nam się popisać. Prawdopodobnie więc nowość ukaże się za tydzień. Jeśli nie, trudno, poczekacie dłużej. xP
   Arigato za wszystkie opinie i komentarze. Jakoś wciąż nie mogę do końca uwierzyć, że te nasze bazgroły aż tak Wam się podobają- co nie zmienia jednak faktu, że czytanie Waszych komentarzy sprawia, że jestem szczęśliwa i czuję, że żyję. ;)
   Sayo!
[wpis z dnia 30.10.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz