- Gomen, Yae-chan - rzekła ze skruszoną miną Kaori.
Musiała wyjaśnić dziewczynie, że dzisiaj, w niedzielę, musi
załatwić kilka ważnych spraw. Otrzymała polecenie ze Związku Łowców, by jak
najszybciej przybyć do jednej z jego siedzib, ale tego oczywiście dziewczyna
przyjaciółce powiedzieć nie mogła.
- Rozumiem. Nie
martw się tym tak, Kao-senpai - poprosiła Nakazawa.
- Arigatō. Obiecuję,
że nadrobimy to jutro po lekcjach. - Szesnastolatka uśmiechnęła się serdecznie.
- W takim razie… muszę lecieć. Mata ne!
Wybiegła z pokoju. Poszła na moment do Ayi, by powiadomić ją, że
prawdopodobnie przez cały dzień jej nie będzie.
- To coś pilnego? -
spytała brunetka, wychylając głowę na korytarz, gdyż imōto zaczęła się już
oddalać.
- Na to wygląda! -
odkrzyknęła tylko, po czym szybko opuściła dormitorium.
Po drodze musiała jeszcze wpaść do domu rodziców, by zabrać
stamtąd katanę, którą wczoraj tam zostawiła. Zamieniła kilka słów z Reiko i
dowiedziała się, że Kaien już od rana siedzi w Związku.
Wygląda na to, że to jakaś
grubsza sprawa, pomyślała, przemierzając brukowane ulice miasteczka.
W pewnym momencie w oddali zauważyła znajomą sylwetkę.
- Zero! - zawołała.
Przyspieszyła, by móc go dogonić. - Ciebie też wezwali?
- Taak - mruknął
niezadowolony. - Nawet nie zdążyłem się wyspać - poskarżył się jak dziecko.
- Ja też - przyznała
Kaori.
Westchnęła i wraz z przyjacielem ruszyła w dalszą drogę.
***
Nagisa Yamada weszła do swojego gabinetu, z impetem trzaskając
drzwiami. Prawdopodobnie nie zrobiła tego umyślnie, ale Kao i tak przeszły
dreszcze.
Kazano jej stawić się u kobiety, która miała jej wyjaśnić, co się
stało. Zero udał się do Yagariego, czego blondynka szczerze mu zazdrościła - co
najmniej nie przepadała za Yamadą. Szczególnie po ostatnim spotkaniu z nią -
Nagisa nakrzyczała wtedy na nią po tym, gdy usnęła podczas pisania raportów w
sprawie pamiętnego balu.
Pokój, w którym urzędowała siwowłosa podczas swojej zmiany,
różnił się od tego, jaki zajmowała Hinako Asamoto. Człowiek miał wrażenie, że
się w nim dusi. Okna chyba nigdy nie były otwierane, a na biurku czy półkach
nie leżało nic, co choćby przypominało coś osobistego. Żadnych zdjęć, drobnych
pamiątek… Nic. U Hinako rzecz przedstawiała się inaczej - w jej gabinecie tu i
ówdzie można było wypatrzyć ramki z rodzinnymi fotografiami czy zabawne obrazki.
Yamada usiadła za biurkiem i odetchnęła głęboko.
- Okazało się, że
ostatnio na policję zgłoszono niesamowitą ilość tajemniczych zaginięć - zaczęła
poważnym tonem. Kaori zamieniła się w słuch. - Z jakiegoś jednak powodu…
dowiedzieliśmy się o tym dopiero w nocy. Ci, którzy byli odpowiedzialni za
współpracę z policją i organami śledczymi, zostali unieszkodliwieni przez
naszych wrogów.
-
„Unieszkodliwieni”? - Kao uniosła jedną brew.
Kobieta skinęła głową. Nie zmieniła wyrazu twarzy.
- Niestety, ktoś
miał wstęp do ich umysłów. Niektórym zmodyfikowano pewne wspomnienia, inni
zostali ich całkiem pozbawieni - wyjaśniła.
- To straszne… -
Kaori zakryła usta dłonią. - Kto to mógł zrobić?
- Nie wiemy -
przyznała Nagisa. - Ale umysłem mogą zajmować się tylko wampiry z dwóch
najwyższych klas.
- Czystokrwiści i
arystokraci. - Szesnastolatka pokiwała głową.
- Właśnie. Jednakże
Klasa B może jedynie wymazywać wspomnienia. Nie potrafi ich modyfikować.
Wiadomo więc, że częścią naszych agentów osobiście zajął się jakiś
czystokrwisty.
- To okropne. Tyle
się ostatnio dzieje… - Kaori ze smutkiem opuściła głowę.
- Musimy rozwiązać
te zagadki jak najszybciej - rzekła Yamada. - Ludzie znikają i są przemieniani
w zastraszająco szybkim tempie. Tak nie może być.
- Uhm.
- Dopóki nie
odkryjemy prawdy, Łowcy muszą być w ciągłym pogotowiu. Wszyscy. - Przeszyła
Kaori spojrzeniem. - Praca jest teraz najważniejsza, zrozumiano? Nie szkoła,
nie rodzina, nie przyjaciele. PRACA.
- Wakarimashita -
westchnęła niebieskooka.
Innymi
słowy, mam być na każde ich skinięcie, pomyślała.
Obawiam się, że w najbliższym czasie nie
będę miała spokoju. O wolnym już nie wspomnę… Mam tylko nadzieję, że uda mi się
wyskoczyć z Yae-chan do miasta na tych kilka godzin. W końcu jej to obiecałam,
nie mogę jej znów zawieść.
Dziewczyna została wyrwana ze swoich rozmyślań w chwili, gdy
Nagisa podała jej kartkę z rozkazem i szczegółami nowej misji.
- Znów nastolatka? -
zauważyła. - Shimatta.
- Tym razem to
gimnazjalistka - oznajmiła kobieta. - Zdążyła już zabić ładnych parę osób, w
tym swoją młodszą siostrę.
Kaori spojrzała na nią z przerażeniem.
- Dlatego niezbędna
jest natychmiastowa interwencja - kontynuowała Yamada. - Ta pijawka jest
naprawdę niebezpieczna. Gdy była jeszcze człowiekiem, trenowała karate. Być
może to sprawiło, że teraz trudno jest ją pokonać i jej uciec, w końcu ma teraz
jeszcze większą siłę. Zajmiesz się nią wraz z Higoshi-san.
- Hę? - zdziwiła się
blondynka. - Sayuri-senpai będzie dziś moją partnerką?
- Hai - odparła Nagisa,
przeglądając już jakieś dokumenty i nie zwracając większej uwagi na
szesnastolatkę.
- A co z
Takamiyą-senpai?
- Idzie na misję z
Kiryuu-kunem - odpowiedziała obojętnie.
- Z Zero? - Kaori
coraz bardziej się dziwiła. Wcześniej
chyba nie chodził z nikim na misje. No, raz łaskawie wziął mnie…
- Tak! - Yamada była
już zdenerwowana, więc blondynka czym prędzej się pożegnała i czmychnęła.
***
- Jestem w szoku, ty się naprawdę dobrze trzymasz - rzucił Kaito.
Zero spojrzał na niego kątem oka.
- Dlaczego cię to
tak nieustannie dziwi? Przed przybyciem do Akademii spodziewałeś się zastać
mnie w stanie bliskim depresji czy jak?
Uśmiechnął się
lekko.
- Tak - odparł
prosto z mostu. - Do tego byłem przekonany, że będziesz żył samą żądzą zemsty.
A tu co? Jesteś taki grzeczny, choć dawałem ci tyle powodów do tego, byś w
końcu stracił kontrolę… Odkąd otrzymałem rozkaz obserwowania cię, wciąż tylko
widzę idealnego kandydata na prezesa Związku. Nie widzę też żadnych oznak
niestabilności emocjonalnej ani nic w tym stylu… To naprawdę interesujące.
- Ech, przez ciebie
czuję się teraz jak jakiś obiekt doświadczeń naukowych - westchnął Kiryuu.
Młodzieńcy szli niespiesznie przez brukowane ulice nieznanego
miasta. Dzień był względnie przyjemny, choć słońce tylko raz na jakiś czas
decydowało się wyjrzeć zza chmur.
Miejscowość tętniła życiem. Ludzie zajmowali się swoimi
codziennymi sprawami i tylko nieliczni wyglądali na zaniepokojonych. Ci, którzy
byli na bieżąco z wiadomościami. Tajemnicze zniknięcia i zgony… To musiało
wywołać strach.
W pewnym momencie chłopcy przechodzili obok ładnego placu, na
którym roiło się od fotografów, stylistów i im podobnych. A czołowymi modelami
byli Rima Touya i Senri Shiki, którzy niegdyś chodzili do Nocnej Klasy w
Akademii Kurosu.
Łowcy tylko rzucili na nich okiem, po czym pełni obojętności
kontynuowali swoją wędrówkę.
***
- Ach! Jak fajnie jest iść na misję z
partnerką! - zachwycała się raz po raz Kaori.
- Aż tak się
cieszysz? - zaśmiała się Sayuri. - Naprawdę… Jesteś cała w skowronkach. I
zabawnie wyglądasz, kiedy tak podskakujesz.
Szesnastolatka wyszczerzyła zęby, a potem zaśmiała się
melodyjnie.
Dziewczyny szły dziarskim krokiem w kierunku niewielkiego dworca.
Wciąż było w miarę wcześnie, ale miasteczko na dobre się już obudziło.
***
- Kaito, co ty właściwie myślisz a propos tego, co zdarzyło się
na balu? - spytał Zero. Był szczerze ciekawy stanowiska chłopaka wobec tej
sprawy. A skoro wysłano ich razem na misję, mogli sobie porozmawiać na ten i na
wiele innych tematów.
- Prawdę mówiąc… -
odezwał się Takamiya, nie zwalniając jednak kroku. - Nie jestem zaskoczony
oficjalnym wnioskiem co do wydarzeń na przyjęciu. Wkurza mnie to, ale mimo
wszystko myślę, że nie można było tego zrobić inaczej.
- W przeciwnym bądź
razie powstałyby jeszcze większe spory - uzupełnił Kiryuu.
- Właśnie -
przytaknął starszy. - Ale mimo tego… z pewnością chcę wiedzieć, o co chodziło
naprawdę.
- Taak, ja też.
-
Prawdopodobieństwo, że tym, kto zakończył życie Ouriego, był czystokrwisty,
jest naprawdę bardzo wysokie. Więc to logiczne, że mogę podejrzewać wszystkie
czystokrwiste pijawki, które pojawiły się na balu.
Zero zatrzymał się.
- Nie ma potrzeby
podejrzewać absolutnie wszystkich - rzekł. - Kilkoro z nich od razu można
wykreślić.
- Taa, wiem, że
twoja dziewczyna by tego nie zrobiła. Nie znam jej jakoś szczególnie dobrze,
ale obserwowałem ją uważnie przy okazji pilnowania ciebie. Wiem doskonale, że
nie byłaby zdolna do popełnienia takiego czynu. Ale pozostali… Z tymi czystokrwistymi
pijawkami nigdy nic nie wiadomo. Poza tym… teraz któraś wyraźnie bawi się
ludźmi i Łowcami.
- Kogo obstawiasz?
- Shirabuki. Ale tak
ogólnie… zdecydowanie nie ufam też Kuranom i Touma. Hanadagi podobno zawsze
byli w porządku i starali się rozwiązywać wszystkie spory w cywilizowany
sposób. No, poza tym teraz przecież śpią - dodał. - Ouri nie żyje, ale wampiry
z tego rodu były ponoć naprawdę różne. Z kolei zupełnie nie wiem, co myśleć o
Hiou i Shoutou.
- Wielu ich nie
zostało.
- Isaya i Naoko
Shoutou podobno zawsze zajmowali neutralną pozycję, trochę jak ci z Hanadagi.
Ale ten młody, Suzaku, wygląda na zawadiakę. Choć raczej to skrywa. Takie
przynajmniej mam wrażenie.
- Ech, pewnie nie
jest ono błędne - westchnął Kiryuu. - Ale on też jest niewinny. Przynajmniej w
tej sprawie.
- Czemu tak myślisz?
- Kaito uniósł brwi.
- Aya jest tego
pewna. A ja jej wierzę.
- Broni twojego
rywala? Hohoho - zagwizdał. Pochwycił zdumiony wzrok Zero. - No co? - spytał. -
Widziałem przecież, z jakim uwielbieniem on na nią patrzył podczas balu. Jesteś
pewien, że ze sobą nie kręcą?
- Tak - warknął
Kiryuu przez zaciśnięte zęby.
- Okej, okej, niech
ci będzie! - Takamiya zaśmiał się i podniósł ręce w obronnym geście. - No to do
omówienia został jeszcze Kage Hiou.
- To dobra osoba -
zapewnił szybko Zero.
- Mówisz to o bracie
Shizuki? Nie no, świat schodzi na psy, serio. Jeszcze trochę i nic mnie już nie
zdziwi. Czyli co? - zapytał z entuzjazmem. - Kuranowie, Shirabuki i Touma
powinni mieć się na baczności, tak?
- Dokładnie.
Osiemnastolatek skinął głową, a jego oczy groźnie zabłysły.
***
Mniej więcej godzinna podróż pociągiem właśnie się skończyła.
Kaori i Sayu wyszły na peron, po czym skierowały się ku wyjściu.
Kupiły sobie coś do przegryzienia, a następnie ruszyły w drogę.
- To co? - odezwała
się Kaori, ze smakiem przeżuwając onigiri. - Od czego zaczynamy?
- Mówisz z pełną
buzią? Jesteś jak dziecko, Kaori-chan! - zaśmiała się Higoshi.
- Gomen! - zawołała
prędko młodsza, uprzednio szybko przełknąwszy to, co miała w buzi. - Dobra, to
od czego zaczynamy? - powtórzyła pytanie.
- Trzeba powęszyć.
Spotkać się z rodziną i przyjaciółmi tej z Poziomu E i jej ofiar. W szkole
nikogo dzisiaj nie będzie, więc trzeba się obyć bez tego.
Gimnazjum publiczne, do którego uczęszczała Aimi Tochikura,
niezwykle brutalna wampirzyca, nie posiadało dormitoriów - uczniowie mieszkali
w pobliżu placówki, więc nie były one tam potrzebne. W niedzielę teren szkoły
był więc najprawdopodobniej niemal całkiem pusty.
- Dla tej dziewczyny nie ma już ratunku, prawda? - spytała w
pewnym momencie Mitsui.
- Uhm. - Sayuri
skinęła głową.
- Wyobrażam sobie,
jak muszą się czuć państwo Tochikura - ze smutkiem rzekła Kao. - Stracili dwie
córki. I to jedna z nich jest winna śmierci drugiej… To okropne.
- Taak… Niestety,
takie rzeczy zdarzają się teraz od czasu do czasu. Dlatego musimy odkryć, kto
kryje się za tymi przemianami.
- Ale popatrz -
jeśli zareaguje się szybko, można jeszcze uratować przemienionego.
- Uratować? -
zdziwiła się dwudziestolatka. - Nie da się tego zrobić. Jedyną szansą jest
zdobycie krwi „pana” osoby ugryzionej.
- Ale Związek zajął
się przecież Setsuko Imadą-chan. Teraz trzeba tylko dowiedzieć się, kto ją
przemienił i… w jakiś sposób zdobyć odrobinę krwi tej osoby. - O rany, to chyba niewykonalne, uświadomiła
sobie. - W każdym razie - kontynuowała - jeśli przemieniona osoba ma
dostatecznie silną wolę, może wytrzymać przez jakiś czas.
Dopiero wtedy niebieskooka zauważyła, że jej towarzyszka nie
idzie obok. Zatrzymała się więc i odwróciła. Higohi stała jakieś dwa metry
dalej. Wyglądała na przygnębioną i patrzyła ze skupieniem na koleżankę.
- O co chodzi,
Sayuri-senpai? - zapytała szesnastolatka.
- Ty nic nie wiesz…
- szepnęła starsza.
- Co masz na myśli?
Czego nie wiem? - zaczęła się dopytywać.
- Ta dziewczyna… Imada…
Ona nie żyje - wyznała.
- Nani? - Kaori
szeroko otworzyła oczy. Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. - Jak to?
- W końcu nie
wytrzymała - wyjaśniła Sayu. - Rzuciła się na chłopaka, który przyniósł jej
jedzenie. Trzeba było ją zabić.
Szesnastolatka miała już łzy w oczach.
- Na pewno było inne
wyjście! - wykrzyknęła.
- Nie, Kaori-chan.
Nie było.
- Wystarczyłoby ją
zamknąć i…
- Nie! - krzyknęła
dwudziestolatka. - Zrozum to! Gdybyśmy ją więzili, tylko bardziej by cierpiała!
Nie dostałaby krwi, więc powoli staczałaby się coraz niżej! W końcu sama
zaczęłaby nas błagać o śmierć!
Mitsui zwiesiła głowę. Wiedziała, że senpai ma rację. Ale tak
bardzo było jej żal tamtej dziewczyny. Setsuko wydawała się miłą nastolatką. I
tak dzielnie się wtedy trzymała… Kaori naprawdę miała nadzieję, że uda się ją
uratować.
- Ona… - szepnęła. -
I inne przemienione dziewczęta… Miały przed sobą całe życie. Osoba, które je im
odebrała, jest potworem. Trzeba ją zniszczyć!
Gwałtownie podniosła
głowę. Jej oczy straciły zwykły wesoły wyraz. Zdawały się też teraz jakby
ciemniejsze i wyrażały ni mniej, ni więcej jak tylko nienawiść.
***
- Wyczuwam obecność wampira - powiedział nagle Zero. - Innego niż
te, które były obecne na sesji zdjęciowej - dodał.
- Bingo! - ucieszył
się Kaito. - Czyli te plotki okazały się prawdziwe.
Przez jakiś czas młodzieńcy chodzili po mieście i zasięgali
języków. W mieście tym zgłoszono bowiem zaginięcia kilkunastu osób. Dwie z nich
niedawno odnaleziono martwe.
- Żeńska Akademia Dahlia - przeczytał Takamiya. - Hm, jakaś
obcojęzyczna nazwa.
- To nieistotne.
Pójdę sprawdzić co i jak - rzucił Kiryuu.
- Uhm.
Zero udał się w stronę szkoły. Teren akademii był pełen uczennic,
dziewczyny korzystały z ładnej pogody i powychodziły z dormitorium. Wiele z
nich zwróciło spojrzenie roziskrzonych oczu na tajemniczego gościa, ale on
zupełnie nie zwracał na to uwagi.
Kierował się zapachem. Był niemal pewny, że należy on do
czystokrwistego.
Żeńska akademia i czystokrwisty.
Najprawdopodobniej pijawka, która tu będzie, okaże się tą, która poprzemieniała
te wszystkie dziewczyny… Ale z drugiej strony… W nocy okazało się, że zaginęło
o wiele więcej osób. Nie tylko nastolatki.
Podszedł do budynku szkolnego. W tej samej chwili wyszła z niego…
Sara Shirabuki we własnej osobie. Ubrana była w taki sposób, jakby chciała
udawać grzeczną dziewczynkę. Długie blond włosy jak zwykle miała rozpuszczone.
W ręce trzymała stylową parasolkę.
Delikatnym ruchem dłoni pomachała kilku zgromadzonym przy
drzwiach dziewczętom. Dziewczętom, które nie były już ludźmi.
Sara zauważyła go od razu. Przymknęła na chwilę oczy, po czym
uśmiechnęła się subtelnie. Zrobiła kilka kroków do przodu. Chłopak z kolei
powoli wyciągał Bloody Rose.
Kobieta podeszła do niego.
- Och, pies Związku
- odezwała się aksamitnym tonem. - Przykro mi, nie możesz nic zrobić.
Postępowałam zgodnie z zasadami, sprawdź, jeśli chcesz. Wybrałam osoby, które
wiedziały, kim jestem, zanim je ugryzłam. Same wyraziły zgodę na przemianę, a
po fakcie podzieliłam się z nimi swoją krwią - oznajmiła.
Nie kłamała, dobrze o tym wiedział. Czuł, że dziewczyny stojące
kilka metrów dalej są wampirzycami z wyboru i nie grozi im upadek do Poziomu E.
Był jednak wściekły, że nie może nic zrobić. Najchętniej zabiłby Shirabuki tu i
teraz.
- Wspólnie
podjęłyśmy decyzję - kontynuowała. - I zadbałam już o wszelkie zabezpieczenia -
dodała. - Więc wy, Łowcy, nie macie nas za co karać. Znajdź sobie inny cel.
Spojrzał na nią z nienawiścią.
- Wiesz… - podjęła
wampirzyca. - Twoje oczy pałają chęcią zabicia mnie lub innego czystokrwistego.
Choć… może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale twoje ciało „śmierdzi” wonią
czystej wampirzej krwi. Ciekawa jestem, ile krwi Kuranów i Hiou wypiłeś. -
Uśmiechnęła się podle. - Biedactwo. Pamiętaj, że jeśli pewnego dnia nie
będziesz miał dokąd pójść, nie miałabym nic przeciwko przygarnięciu takiego
uroczego pieska. Co ty na to?
Zero westchnął, z całej siły próbując nie stracić nad sobą
kontroli.
- Po prostu znikaj,
czystokrwista - powiedział możliwie spokojnym tonem. - I dobrze ci radzę… nigdy
więcej mnie tak nie wkurzaj - dodał cicho, gdy Sara była już dostatecznie
daleko.
***
- Służki Związku, co?
Kaori i Sayuri zatrzymały się gwałtownie. Głos, który usłyszały,
musiał należeć do Aimi Tochikury. Z jakiegoś jednak powodu nie miały pojęcia,
skąd on dobiega.
Mitsui dobyła katany, a Higoshi wyciągnęła swoje sztylety. W
skupieniu nasłuchiwały i uważnie rozglądały się dookoła.
Stały na niedługiej uliczce. Odkąd przybyły do tego miasta, nie
usłyszały ani jednego dobrego słowa na temat dzielnicy, w której się teraz
znajdowały. Mieszkali w niej bowiem ludzie, z którymi z reguły porządne osoby
nie chciały się zadawać.
- No i co? Będziecie tak stały?
Żadna z Łowczyń nie odpowiedziała.
Usłyszały pełne dezaprobaty prychnięcie i w chwilę później kilka
metrów przed nimi pojawiła się poszukiwana wampirzyca. Tyle że… nie bardzo
wyglądała na gimnazjalistkę. Owszem, rysy twarzy miała może dość dziecinne, ale
ubrana była w modne, obcisłe ciuchy, na które zarzuciła stylowy płaszczyk.
Poruszała się z niezwykłą gracją, a buty na obcasach, które na sobie miała, w
ogóle jej w tym nie przeszkadzały. Bynajmniej nie przypominała Poziomów E, z
którymi wcześniej spotykały się dziewczyny.
- Zdziwione? -
spytała drwiącym tonem.
Kao i Sayu spojrzały na siebie, co okazało się z ich strony
wielkim błędem. Zanim zdążyły się obejrzeć, zdezorientowane, zostały powalone
na ziemię.
Wampirzyca zaśmiała się, ale dzięki temu postawiła przeciwniczki
do pionu. Obie podniosły się szybko i zajęły pozycje bojowe.
- Zastanawiałam się,
kogo przyślą tym razem - odezwała się przemieniona. - Kilku policjantów, paru
agentów, a poza tym jacyś tutejsi gangsterzy… Wszyscy oni próbowali się mnie
pozbyć, ale zamiast tego to ja pozbyłam się ich.
Z dumnym uśmiechem przypatrywała się blondynkom. Sama miała włosy
bliżej nieokreślonego koloru - zapewne farbowane - a oczy, jeszcze chwilę
wcześniej ciemnoniebieskie, przybrały już krwisty odcień.
Nastolatka sprawiała jednak wrażenie takiej, która doskonale wie,
co robi. Może i była szalona, ale na inny sposób niż zwyczajne wampiry
najniższej klasy.
- To jak? - zapytała dźwięcznym tonem Aimi. - Zabawmy się!
To mówiąc, rzuciła się do przodu, by zaatakować. Łowczynie szybko
wykonały unik. Kaori uniosła katanę i pobiegła w kierunku Tochikury. Jednak w
chwili, kiedy chciała zamachnąć się swoją bronią, wampirzyca przeskoczyła nad
nią, a następnie jednym ciosem wymierzonym w plecy Mitsui powaliła ją na
ziemię.
Auć!
Najchętniej wydarłaby się na całe gardło, ale stłumiła krzyk, by
nie podniecić tym zapału wroga. Faktem było jednak, że cios, który otrzymała,
był naprawdę bolesny. Zadała go profesjonalistka. Shimatta, to będzie naprawdę ciężki przeciwnik!
***
- Co to ma być, do cholery? - zdenerwował się Kaito, wysłuchawszy
sprawozdania Zero. - Jakaś jej pokręcona gra?
- Możliwe - przyznał
Kiryuu.
Z Akademii Dahlia młodzieńcy udali się do miejsca, w którym miała
się znajdować pewna zgraja wampirów do wyeliminowania. Miały być groźne, ale
Łowcy szybko się uwinęli, dlatego usiedli w pierwszym lepszym barze, by móc
spokojnie porozmawiać na temat sprawy z Sarą.
- Czyżby przeczuwała, że zjawimy się w pobliżu i dlatego zadbała
o to, by przemienić te dziewczyny zgodnie z zasadami? - ciągnął Takamiya.
Zaczął snuć różne przypuszczenia. Zero słuchał z uwagą i z
jakiegoś powodu czuł, że odpowiedź niebawem zostanie wreszcie odkryta.
***
Jak dotąd Kaori i Sayu nie były zdolne choćby dotknąć
przeciwniczki. Wampirzyca poruszała się szybciej niż one. Gołym okiem widać
było, że już jako człowiek dziewczyna miała świetną formę, a po przemianie
kondycja tylko jej się polepszyła. Nastolatka nie odczuwała skutków ubocznych
zmiany trybu życia. Była silna i stale najedzona, dlatego obłęd znany z innych
przypadków jej nie dopadł.
Higoshi posłała ku wrogowi kolejną porcję sztyletów, ale Aimi
znów wykonała unik. Mitsui również się na nią rzuciła, ale próba ataku spełzła
na niczym.
Czego by nie robiły, Łowczynie nie mogły nic osiągnąć. A męczyły
się coraz bardziej.
- Shimatta! -
zdenerwowała się Kao i, dysząc ciężko, znów rzuciła się ku Tochikurze.
Ta jednak ze śmiechem odbiła się od podłoża, podskoczyła i
znalazła się tuż za Mitsui. Tym razem blondynka nie dała się jednak zwieść,
odwróciła się błyskawicznie - i choć nie zdołała zadać ciosu przeciwniczce,
uchyliła się przynajmniej przed jej atakiem.
Huk grzmotu zagłuszył znaczną część wiązki przekleństw, którą
rzucała Aimi. Wszystkie dziewczyny jak na komendę uniosły głowy - żadna z nich
nie zauważyła bowiem, że ciemne chmury już jakiś czas temu przysłoniły niebo.
Lunął deszcz. Wampirzyca zaklęła.
- Kuso! Moja
fryzura!
W
takiej chwili martwi się fryzurą?!, niedowierzała
Kao.
Ona i Sayu skorzystały z chwilowej nieuwagi wroga i zaatakowały.
W ostatniej chwili Tochikura wykonała unik.
***
- To wszystko? - spytał Zero.
Wraz z Kaito złożył właśnie raport Yagariemu w jednej z siedzib
Związku Łowców. Miał szczerą nadzieję, że to już koniec pracy na dziś. Marzył
tylko o tym, żeby odpocząć, choć misja nie była jakoś szczególnie uciążliwa.
Chciał po prostu w spokoju przemyśleć kilka spraw.
- Jeśli chodzi ci o
tę sprawę, to tak - odparł Touga. - Ale jeżeli łudzicie się, że to koniec pracy
na dzisiaj, niestety, muszę was zmartwić.
To rzekłszy, podał młodzieńcom kartkę z kolejnym rozkazem.
***
Łowczynie niemal padały już z wycieńczenia. Z kolei ich
przeciwniczka zdawała się nie wiedzieć, co to jest zmęczenie.
Kaori żegnała się właśnie z resztkami nadziei, gdy Aimi nagle…
przewróciła się. Poślizgnęła się na kałuży i tym razem nie udało jej się
utrzymać równowagi.
Dziewczyny zareagowały błyskawicznie. Sayuri rzuciła sztyletami w
taki sposób, by przyszpilić Tochikurę do ziemi. Następnie obie zbliżyły się do
przeklinającej wampirzycy. Mitsui zbliżyła do niej ostrze katany.
- Kto cię
przemienił? - zapytała groźnym tonem.
- Nic wam do tego! -
krzyknęła Aimi.
- Gadaj albo…
W oczach Tochikury po raz pierwszy pojawił się strach.
- Kuso! Nie
pamiętam, kto to zrobił!
- To nas specjalnie
nie dziwi - spokojnie powiedziała Higoshi. - Chcemy jednak wiedzieć… Powiedz,
czy ta osoba kazała ci na przykład - celowo przedłużała ostatnie słowa -
czekać?
- Czekać? - zdziwiła
się wampirzyca. - Iie. Wiem tylko, że muszę zabijać.
Łowczynie spojrzały na siebie.
To…
To był rozkaz? Zabijała, bo ten ktoś kazał jej to robić?
Nagle zrobiło jej się przeraźliwie żal.
- Nie musisz już dalej
zabijać - odezwała się Kaori. - Aimi Tochikuro, z powodu licznych morderstw,
które popełniłaś, Związek Łowców skazuje cię na śmierć - wyrecytowała szybko,
po czym wbiła ostrze w serce wampirzycy. W jednej chwili jej ciało obróciło się
w popiół.
Koleżanki stały nieruchomo przez kilka minut.
- Wracajmy -
powiedziała wreszcie Sayu.
- Uhm.
***
Następnego dnia lekcje minęły stosunkowo szybko. Kaori cały czas
zamartwiała się Związkiem. Nie chciała dziś dostać żadnej misji. Tego dnia
najważniejsze było wyjście z Yae na zakupy.
Po zajęciach Kao szybko uciekła do dormitorium. Po drodze wpadła
jeszcze do dyrektora, żeby upewnić się, czy nie otrzymała przypadkiem jakiegoś
zadania. Odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że nie. Tata poprosił ją jeszcze, aby
uważała na siebie i przypomniał o wcześniejszych atakach.
W pokoju czekała na nią koleżanka. Blondynka szybko przebrała się
w czarne legginsy, nałożyła też różową tunikę. Spięła włosy w mały kok.
- Możemy iść, Yae-chan
- oznajmiła z uśmiechem.
- Hai! - ucieszyła
się.
Obie zabrały płaszczyki i wyszły z pokoju.
- Gapa ze mnie -
powiedziała na schodach Kao. - Zapomniałam pieniędzy. Idź, spotkamy się przed
główną bramą.
Zostawiła przyjaciółkę i pobiegła do pokoju. Wyjęła spod łóżka
katanę i przypięła ją do paska. Następnie chwyciła odruchowo za kieszeń płaszcza,
w której wymacała portfel.
Gomen,
Yae-chan… Żyj w niewiedzy, jak najdłużej możesz. Przepraszam, że cię okłamuję,
ale to chyba najlepsze wyjście.
Dziewczyna zapięła dokładnie płaszcz, upewniając się, że nie
widać broni. Zrobiwszy to, wybiegła z akademika, kierując się w stronę bramy.
No
trudno. Dziś będę musiała sobie darować przebieranki, chyba że jakoś dobrze
ukryję broń w przebieralni, pomyślała niechętnie.
Dojście do miasteczka zajęło dziewczynom jakieś kilkanaście
minut. Po drodze rozmawiały o bzdurach, ciesząc się wspólnym wyjściem.
- To na kiedy
jesteście umówieni?
- Ryu-senpai
napisał, że może się spotkać już w sobotę.
- Soka! Ale się
ucieszy na twój widok - zachwycała się Kao. - I jeszcze jak znajdziemy jakiś
piękny ciuszek! Zważywszy na to, że jest wiosna i pogoda jeszcze nie jest do
końca przewidywalna, musi to być coś niezbyt letniego, ale też nie
wierzchniego.
- Myślę, że mając
ciebie obok, dokonam dobrego wyboru. - Przyjaciółka uśmiechnęła się.
- Hai, hai! Nie
martw się, już ja cię uratuję! Nie zawiodę cię! - przyrzekła.
Dziewczyny znalazły się już w mieście. Pierwszym sklepem w
rzędzie był obuwniczy. Przyjaciółki weszły i zaczęły się rozglądać.
- Yae-chan! -
zawołała po kilku minutach Mitsui. - Wiem, że powinno się najpierw kupić
kreację, a dopiero do niej dobrać buty, ale spójrz!
Mówiąc to, pokazała parę ciemnoszarych półbutów na
pięciocentymetrowym obcasie. Były zapinane na zamek z boku, ale można by na
pierwszy rzut oka powiedzieć, że są zawiązywane na czarne sznurówki, które były
zamocowane dla ozdoby.
- One są wprost
stworzone dla ciebie! - kontynuowała Kao. - Są takie… delikatne, ale i pewne.
Słodkie i wyrażające ciebie!
- Kaori-senpai! -
zachwyciła się dziewczyna. - Są piękne! I jak ładnie je opisałaś! Przez chwilę
zastanawiałam się, czy ty w ogóle mówisz o butach. Pójdę je przymierzyć -
oznajmiła zadowolona, siadając na pobliskie krzesło i zdejmując swoje buty.
Kaori cała w skowronkach przyglądała się jej poczynaniom.
- Coś czuję, że to będą udane zakupy - rzuciła Yae, podchodząc
chwilę później do kasy.
Niestety, dziewczyny nie mogły znaleźć odpowiedniego ubioru na
randkę. Były już w kilku sklepach, ale nic szczególnie nie przykuło ich uwagi.
- Wiem już! -
wykrzyknęła w pewnym momencie szesnastolatka. - Pójdziemy do mojego ulubionego
sklepu! Kupiłam tam moją fioletową sukienkę! Pamiętasz ją?
- Hai, hai.
Pokazywałaś mi ją jakiś czas temu - odparła Nakazawa, uroczo się przy tym
uśmiechając.
- Uhm. Przywołuje
wspomnienia… - powiedziała Mitsui, ruszając w stronę sklepu. - Miałam ją na
mojej pierwszej randce w tej szkole.
- Z Kiryuu-kunem?
- Iie - zaśmiała
się. - Wtedy Ichiru nie było jeszcze w szkole. Wspominałam ci jednak o Nocnej
Klasie, pamiętasz? To była taka elita szkoły. Wszystkie dziewczyny podkochiwały
się w tych chłopcach. No i z jednym z nich się umówiłam.
Koleżanka słuchała z zachwytem.
- I co było dalej?
Byliście razem?
- Eeto… Nie jestem
pewna. To była… dość dziwna znajomość. Tak jakby… różniliśmy się od siebie.
Jednak teraz jesteśmy przyjaciółmi.
- Czy to możliwe,
żeby po takich kontaktach zostać przyjaciółmi? - zdziwiła się.
- Chyba można -
odparła Kao, wzruszając przy tym ramionami. - Nam się udało.
- Ja bym tak nie
potrafiła. Chyba zawsze zostaje coś takiego w człowieku… jakieś takie uczucie…
Da się to zamienić w czystą przyjaźń?
- Najwidoczniej tak.
- Kaori uśmiechnęła się lekko. - Nie rozmawiajmy już o tym. Pospieszmy się,
zanim zamkną nam sklep!
- Hai! - rzuciła Yae
i obie przyspieszyły kroku.
Po chwili weszły do sklepu. Od razu zaczęły szukać idealnej
kreacji. Kaori przekładała wszystko. Znalazła kilka sukienek, ale żadna nie
pasowała jej w stu procentach. W ciągu pięciu minut przetrząsnęła prawie cały
butik, by wreszcie znaleźć coś idealnego - bladoróżową tunikę z rękawem do
łokci. Pozornie wyglądała zwyczajnie. U góry była obcisła, pod biustem był
przyszyty szary pasek. Na dole materiał się rozszerzał. Kao stwierdziła, że ten
krój i kolor będą odpowiednie dla dziewczyny i dobrze podkreślą jej atuty.
- Yae-chan -
powiedziała blondynka poważnym tonem. - Mam. To jest idealne! - rzuciła,
pokazując tunikę. - Do tego czarne lub te ciemnoszare legginsy, nowe buty i
będzie bosko!
Dziewczyna od razu poszła przymierzyć ubranie. Znalazła jakieś
geterki, by tylko porównać, jak to będzie wyglądało, gdy założy swoje. Potem
wyłożyła głowę z przebieralni.
- Yay! Popatrz! -
poprosiła, odsłaniając zasłonę. Wyglądała naprawdę pięknie i jednocześnie
subtelnie. - Nie wpadłabym na to, że to będzie tak ładnie wyglądać, jesteś…
- Czekaj sekundę -
przerwała jej Kao. - Wyglądasz wprost wspaniale. Zdejmuj to i kupuj. Muszę
skoczyć załatwić jedną rzecz. Zaraz wracam, a ty poczekaj na mnie w środku, dobra?
Nie tłumacząc dalej, zostawiła zdezorientowaną, ale i szczęśliwą
przyjaciółkę.
Szesnastolatka wyszła ze sklepu. Zatrzymała się i uważnie
rozejrzała dookoła. Po chwili wiedziała już, w którą stronę pójdzie.
To
na pewno jest… Poziom E.
Biegła szybko do miejsca, w którym
prawdopodobnie przebywał wampir. Po dwóch minutach była już kilka uliczek
dalej. Kiedy znalazła się na pustym terenie, szybko wyjęła katanę i przyjęła
bojową pozycję.
Dobrze,
że zabrałam broń. Tata miał rację, że trzeba tu uważać.
Coś przemknęło jej przed oczyma, podbiegła więc szybko i
zauważyła dorosłego wampira. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko do siebie,
ciesząc się, że nie będzie musiała zabijać kolejnej uczennicy. Zdeterminowana
zaczęła go gonić, on jednak nie był skory do walki, nastawił się bardziej na
zabawę w berka. Kaori spojrzała na srebrny zegarek na nadgarstku.
- Straciłam na
ciebie już zbyt dużo czasu. Wychodź i walcz! - krzyknęła zdenerwowana.
Wampir stanął przed nią i kiedy już blondynka chciała zadać cios,
znowu uskoczył w bok. To naprawdę wyprowadziło ją z równowagi. Stanęła i
jeszcze raz obejrzała teren. Starała się przewidzieć, gdzie zaraz pojawi się
przeciwnik. Następnie wymierzyła cios i rzuciła kataną tak, że wbiła się w
jakąś drewnianą belkę, tym samym przekłuwając wampira. Nim podeszła wyciągnąć
broń, z przeciwnika został sam proch.
- Yare, yare,
Yae-chan pewnie się martwi - powiedziała do siebie, chowając katanę.
Szybko ruszyła w drogę powrotną. Po kilku minutach była już przed
sklepem. Pospiesznie weszła do środka, upewniając się wcześniej, czy na jej
ubraniu nie widać śladów walki. Zdziwiła się, kiedy w środku nie znalazła
przyjaciółki. Podeszła szybko do kasjerki, pytając o koleżankę.
- Ach, tak. Wyszła
kilka minut temu - odrzekła uprzejmie.
- Arigatō! - rzuciła
Kao i wybiegła z budynku.
Gdzie
jesteś, Yae-chan?!
Z jakiegoś powodu Kao poczuła, że powinna skręcić w wąską uliczkę
zaraz za sklepem. Tam też poszła, cały czas pilnie nasłuchując i nie tracąc
czujności.
W
pewnym momencie wydało jej się, że usłyszała jakiś jęk.
- Yae-chan?
Serce mocniej jej zabiło. Stresowała się coraz bardziej,
wypełniły ją złe przeczucia.
Doszła do końca brukowanej uliczki. Zauważyła, że od niej
wychodzi kolejna. Skręciła więc w nią. Kilkanaście metrów dalej pod ścianą
budynku spostrzegła siedzącą przyjaciółkę. Niedaleko leżały zaś torby z
zakupami.
- Yae-chan, cieszę
się, że jesteś… - zaczęła, ale przerwała, gdy zrobiła kilka pierwszych kroków w
jej kierunku.
Yaeko siedziała zdezorientowana w małej kałuży krwi. Powieki i
usta jej drgały, a nieprzytomne, bursztynowe oczy wytrzeszczone były z
przerażenia. Lewą rękę przycisnęła do prawej.
A spomiędzy palców sączyła się krew.
***
Hmm, od czego by tu zacząć? No cóż, przede wszystkim tradycyjnie dziękujemy za komentarze i opinie (hehe, wychodzi na to, że wszyscy życzą Yuuki rychłej śmierci xD). Cieszymy się niezmiernie, że te nasze bazgroły wciąż Wam się podobają i Was nie nudzą. xD
Forum to był rzeczywiście fajny pomysł (arigato, Budyniu ;*). Choć zaledwie kilka osób się udziela, jest naprawdę zabawnie. xD Tych, którzy się jeszcze nie zapisali, a mają na to ochotę, serdecznie zapraszamy! ;)
Buu, następnego rozdziału mamy dopiero połowę… :/ Mamy nadzieję, że uda się go dokończyć na następną sobotę…
Zainteresowanych zapraszamy na nową notkę na naszej stronie głównej [o-y-i.xx.pl], a w niej opis i recenzja „Hana Yori Dango”.
Buziaki! ;*
[wpis dni 23.10.10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz