Aya usiadła samotnie na murku na szkolnym dziedzińcu. Przezornie
wybrała miejsce znajdujące się w cieniu - ten majowy poranek zdecydowanie był
zbyt jasny i ciepły. Oczywiście inni uczniowie byli wprost zachwyceni taką
pogodą.
Dziewczyna zatopiła się w swoich myślach i przestała zwracać
uwagę na przechodzących ludzi. Jakby bezwiednie wyjęła z kieszeni mundurka
tabletkę krwi i włożyła ją sobie do ust. Od jakiegoś czasu nie miała okazji
zaspokoić swojego pragnienia w pełni, co raczej nie wpływało na jej
samopoczucie korzystnie.
- Co to za tabletki? - zaciekawiła się Mio, która ni stąd, ni
zowąd pojawiła się przy brunetce.
- Hę? - Aya
potrzebowała chwili, by powrócić do rzeczywistości. - Ach, tak… - mruknęła. -
Muszę je zażywać… Od czasu choroby, którą przechodziłam rok temu - dodała.
Boże,
to naprawdę już prawie rok… Zdała sobie za tego sprawę dopiero teraz, gdy
powiedziała to na głos.
- Soka… - zamyśliła
się Amori. - Hm, wiesz może, czy Kaori-san będzie dzisiaj na lekcjach? -
spytała po chwili.
- Nie będzie jej -
odrzekła zasępiona osiemnastolatka.
- Ech, no trudno. To
do zobaczenia!
- Uhm.
Aya przymknęła na moment oczy. Raz po raz jej myśli wędrowały ku
temu, co się od jakiegoś czasu działo. Te napady, przemiany, zbrodnie… A
wszystko przez wampiry.
Łowcy wciąż mieli ręce pełne roboty. Dlatego też Zero i Kao
rzadko pojawiali się na zajęciach szkolnych. Różnica polegała na tym, że Kaori
przynajmniej wracała na noc do dormitorium i można było z nią choć chwilę
porozmawiać… Kiryuu, potencjalny przyszły prezes Stowarzyszenia, był o wiele
bardziej rozchwytywany. Z tego też powodu Aya nieczęsto się z nim widywała.
Było jeszcze coś, ale dziewczyna nie chciała nawet o tym myśleć.
Westchnęła cicho i uniosła powieki. Zauważyła, że kilka metrów
dalej stoi Ichiru. Zeskoczyła więc z murka i powoli do niego podeszła.
- Cześć - rzuciła.
- Ohayō - przywitał
się chłopak. - Masz zły humor?
- A ty nie?
- Racja.
Oboje byli przygnębieni. Ichiru nawet bardziej. Minęło kilka
tygodni od dnia, w którym nierozważna blondynka z nim zerwała. I ta głupiutka
para do teraz nie mogła się porozumieć i zejść z powrotem. Bo o tym, że do tego
prędzej czy później dojdzie, brunetka doskonale wiedziała. To było niemożliwe,
by tych dwoje wytrzymało bez siebie naprawdę długo.
Przyjaciele gawędzili przez parę minut, tak naprawdę jednak
mówiąc o niczym. Ostatnio często tak robili, ot tak sobie, by zabić czas i
oderwać myśli od dręczących ich problemów.
***
-
Rozchmurz się - poprosiła Otsune kolejnego dnia.
Przyjaciółki i zarazem współlokatorki zmierzały właśnie ku
budynkowi szkolnemu.
- Uhm - odburknęła
Aya. - Ech, nie potrafię. Martwię się - przyznała. - Kiedy to się skończy? Ta
cała akcja trwa już tak długo…
- W końcu to
rozwiążą - zapewniła rudowłosa. - I wszystko będzie jak dawniej.
- To znaczy jak? -
spytała cicho Aya.
Umari nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie.
Dziewczyny zbliżały się już do bramy szkoły, gdy brunetka poczuła
zapach, za którym tak tęskniła. Rozpromieniła się natychmiast.
- Gomen, Otsune! -
zawołała, po czym udała się biegiem w sobie tylko znanym kierunku.
Stał oparty o ścianę budynku. Uśmiechnął się, gdy ją ujrzał.
- Zero! -
zaświergotała uradowana dziewczyna, dobiegając do ukochanego i zarzucając mu
ręce za szyję.
- Ohayō - zamruczał
jej do ucha.
Pocałowali się, a potem przez moment trwali w
uścisku pełnym niewypowiedzianych emocji.
- Mam dzień wolny -
wyjaśnił wreszcie. - Ale od jutra znowu się zacznie…
- Wampiry coś
znalazły? - zapytała z ciekawością.
Pokręcił przecząco głową.
- Wciąż nie mamy
dowodów…
- Soka…
- Widziałaś się z
ojcem?
- Nie - westchnęła
Aya. - Miałam się z nim przedwczoraj spotkać, ale Nakazawa-chan miała drugi
atak… Kaori przyleciała do mnie, cała zestresowana. Najpierw więc razem
siedziałyśmy z Nakazawą, a potem Kao musiała iść do Związku… Wyszło więc na to,
że opiekowałam się jej przyjaciółką… Mam nadzieję, że mimo tego uda mi się w
najbliższym czasie zobaczyć z tatą.
- Więc to tak… -
Kiryuu zamyślił się na chwilę. - Wiesz, właściwie naprawdę się dziwię, że ta
mała wytrzymuje tak długo.
- Widocznie ma dużo
silniejszą wolę, niż myśleliśmy - odparła osiemnastolatka.
- Taak…
Pierwszy poważny atak głodu Yae miała przeszło tydzień temu. Całe
szczęście był to weekend, więc oprócz Kaori nie było żadnych świadków. Obie
dziewczyny bardzo się jednak przestraszyły i martwiły. Yaeko wykazała się
jednak na tyle silną wolą, że stłumiła w sobie wampirze żądze i nikomu nie
wyrządziła krzywdy. Aya podzieliła się z nią tabletkami, ale, jak zresztą
przypuszczała, organizm pierwszoklasistki zdecydowanie nie zamierzał ich
przyswajać.
- Ona… - szepnęła Aya. - Wytrzyma jeszcze trochę, bo to odważna i
silna dziewczyna, ale… Ale już niebawem…
- Wiem - westchnął
Zero. - Jednak nic nie możemy na to poradzić.
Dziewczyna zwiesiła głowę.
Przez kilka minut milczeli. W końcu jednak zabrzmiał dzwonek
wzywający wszystkich na lekcje. Aya ruszyła więc w stronę wejścia do budynku,
jednak musiała się zatrzymać, gdy chłopak złapał ją za nadgarstek.
- Co jest? -
spytała.
- Może podarujmy
sobie zajęcia, co? - zagadnął.
- Jeśli o mnie
chodzi, to mogłabym to zrobić, ale ty prawie nie bywasz na lekcjach. Jak tak
dalej pójdzie, nie zdasz ostatniej klasy.
- Ale we mnie
wierzysz - prychnął. - Nie jestem idiotą, pewnie, że zdam.
- Nie o to mi
chodzi. Po prostu… jeśli tak całkiem zlejesz szkołę…
- Tak naprawdę to
mogłem ją już sobie darować. Wciąż jednak jestem uczniem, między innymi
dlatego, że bardzo tego chciałaś.
- Wiem, ale… -
zawahała się. - „Ta” sprawa nieprędko się skończy. Przynajmniej tak mi się
wydaje. A skoro tak, to nieczęsto będziesz tu bywał, prawda?
- Uhm - zgodził się
z nią. - Ale zdam - wyszczerzył zęby. - Ty też zdałaś w zeszłym roku, chociaż
długo cię nie było.
- Tak, tylko że
większa część tamtego okresu miała miejsce w letnie wakacje.
- Też racja…
Ruszyli powoli w stronę sali.
- To już mniej
więcej rok, nie? - odezwał się Zero.
Skinęła głową.
- Nagle wszystko
wraca. Te cztery miesiące, czy coś koło tego, które razem spędziliśmy…
Przypomniała sobie mieszkanie z Kiryuu. Zawsze miło to
wspominała, choć przecież fakt, że razem mieszkali, wiązał się przede wszystkim
z tym, że stała się wampirem…
- Co zamierzasz
zrobić, gdy skończymy szkołę? - spytał chłopak.
- Szczerze? Nie mam
pojęcia.
- Chcesz pójść na
studia?
- Tak, na pewno
chcę… Nie wiem tylko, czy tak od razu, czy może zrobić sobie przerwę… Przez
ładnych parę lat będę wyglądać na smarkulę, więc z wiekiem nie będzie problemu
- wyszczerzyła zęby. - A ty?
- Na razie o
studiach nie ma mowy - odparł. - Jestem Łowcą i mam spore zobowiązania.
Szczególnie, że chcą mnie zrobić tym całym prezesem…
- No i dobrze. -
Nastolatka wzruszyła ramionami. - Dokonali słusznego wyboru, podając twoją
kandydaturę.
- Taak, tylko… Tak
szczerze, to właściwie nikt mnie nie spytał o zdanie.
- Życie jest
brutalne!
Doszli wreszcie do właściwych drzwi. Uczniowie z ich klasy
wchodzili właśnie do sali. Aya chciała już pójść za innymi, ale widząc, że Zero
nie rusza się z miejsca, sama też stanęła.
- Idziemy? -
zapytała.
- Gdy skończymy
liceum… - zaczął. Wyglądał na lekko speszonego. - Zamieszkasz ze mną?
Uniosła brwi ze zdziwienia, a jej serce przyspieszyło. Zupełnie
nie spodziewała się usłyszeć takiej propozycji, a tym bardziej nie teraz.
- Zamieszkać? -
wydukała cicho. - Na stałe?
- Uhm.
Patrzyła na niego, wciąż niepomiernie zdumiona, podczas gdy on
wpatrywał się raczej w ziemię.
- Co wy tu robicie?
- zezłościła się przechodząca korytarzem nauczycielka. - Do klasy, migiem!
Dziewczyna ocknęła się.
- Hai, gomen nasai,
sensei - rzuciła. - Porozmawiamy na przerwie, zgoda? - spytała cicho chłopaka.
Gdy ten skinął głową, para weszła wreszcie do sali.
Aya naturalnie nie mogła skupić się na lekcji. Przez cała godzinę
bezustannie myślała o pytaniu, które zadał Zero.
Właściwie czemu nie? Wiele par tak robi.
Dopiero
teraz uświadomiłam sobie, jak wiele się zmieni, gdy ukończymy szkołę.
Porozjeżdżamy się wszyscy, zaczniemy nowe życie…
Dziewczyna prawie podskoczyła, gdy usłyszała dzwonek zwiastujący
nadejście przerwy.
Wraz z Zero wyszła z sali.
- Nie rozmyśliłeś
się przez tę godzinę? - spytała z uśmieszkiem.
- Dlaczego miałbym
się rozmyślić?
Wzruszyła ramionami. Chwilę milczała, idąc powoli w stronę
dziedzińca. Zatrzymała się nagle.
- Uhm. Zamieszkam z
tobą - rzekła, odwracając się do chłopaka, który szedł za nią.
- Naprawdę?
Uśmiechnęła się w odpowiedzi.
Nastrój obojga zdecydowanie się polepszył. Jakoś znieśli
pozostałe lekcje, spędzili trochę czasu z Ichiru, a potem poszli odwiedzić
Białą Lilię. Klacz bardzo się ucieszyła na widok swojego opiekuna - obecnie
bardzo rzadko do niej przychodził. Aya z kolei gościła w stajni codziennie.
- Jak długo cię teraz nie będzie? - spytała w którymś momencie
dziewczyna.
- Nie wiem… Możliwe,
że coś około tygodnia - mruknął i zasępił się.
- Praca Łowcy jest
chyba bardzo uciążliwa, prawda?
- O tak… Choć
zazwyczaj to tak nie wygląda. Robota jest zawsze, owszem. Ale to, co się teraz
dzieje, to istne szaleństwo - powiedział.
- Właśnie widzę…
- Jutro wysyłają
mnie gdzieś daleko… To strasznie kłopotliwe.
- Dlaczego nie mogą
do tej misji przeznaczyć kogoś, kto przebywa w pobliżu? - spytała
osiemnastolatka.
- Bo zwalają na mnie
najbardziej problematyczne przypadki - westchnął. - Serio. Każdy z nich jest
okropny. A przełożeni twierdzą tylko, że do takich popaprańców trzeba wysłać
„kogoś z nieprzeciętnymi zdolnościami”.
- Miałeś problem z
którąś z ofiar?
- Nie, tu nie chodzi
o problem z pozbyciem się kogokolwiek. Wkurzające jest po prostu to całe
bieganie, skakanie, zabawa w kotka i myszkę czy w chowanego… I jeszcze ta
odległość…
- Soka.
Rozmawiali jeszcze przez jakiś czas. Na dworze zaczęło się już
ściemniać.
- Napij się trochę -
poprosiła Aya, widząc, że chłopak sięga po pudełko z tabletkami. - Jesteś
zabiegany, zapracowany i zmęczony… Przyda ci się trochę energii.
- Nie musisz tego
robić - zapewnił.
- Ale chcę -
powiedziała szybko. - Będę spokojniejsza, jeśli będziesz porządnie nasycony.
- To znaczy, że się
o mnie martwisz? - zapytał z przebiegłym uśmieszkiem.
- Tylko troszeczkę -
odburknęła, wydąwszy usta jak naburmuszone dziecko.
Zaśmiali się oboje.
Kiryuu w końcu przystał na propozycję dziewczyny. Ta jednak nie
zgodziła się na odwdzięczenie.
- Poradzę sobie, a
ciebie nie chcę w żaden sposób osłabiać - szepnęła.
- Baka - zamruczał
jej do ucha, po czym mocno ją przytulił.
***
Wyszło na to, że znów
stchórzyłam… Znowu mu TEGO nie powiedziałam…
Kolejnego dnia Zero już nie było. Kaori zapowiedziała jednak, że
następny dzień będzie miała wolny. Aya ucieszyła się, mając nadzieję, że będzie
mogła spędzić z siostrą trochę więcej czasu.
Może
to z nią powinnam o tym najpierw porozmawiać…?, zastanawiała się.
Po lekcjach brunetka poszła do domku dyrektora, by zobaczyć się z
Reiko i Deichim. Porozmawiała z ciocią, pobawiła się z przybranym bratem,
pomogła zrobić obiad.
Wieczorem do Akademii wpadła Maria Kurenai. Poprosiła Ayę o
rozmowę. Wampirzyce udały się więc do jednego z pokojów gościnnych. Tam
szarowłosa wyznała, co jest celem jej wizyty.
- Mamy się spotkać z Isayą Shoutou? - chciała się upewnić
osiemnastolatka.
- Hai, Aya-sama.
- W jego
posiadłości? - pytała dalej brunetka. - Tam, gdzie przebywa teraz Suzaku?
- Dokładnie. - Maria
skinęła głową. - To jego rodzinna posesja.
Aya przegryzła wargę.
- I to spotkanie we
czworo… Ma się odbyć za trzy dni?
- Hai.
Dziewczyna zestresowała się nieco. Cieszyła się na spotkanie z
ojcem, ale tym razem wiązało się ono z wizytą u Shoutou… Wiedziała, że sobota
to termin, w którym będzie musiała wreszcie szczerze porozmawiać z „Królem
Mroku”. Zauważyła, że choć od dawna chciała to mieć za sobą, teraz coraz
mocniej się tego obawia.
Co będzie, jeśli młodzieniec znów zrobi coś niestosownego?
Nie,
moment. Nie będzie mógł nic zrobić. Co prawda pewnie porozmawiamy na osobności,
ale w pobliżu będzie mój tata i jego wujek, więc nie ośmieli się nic zrobić. A
nawet, gdyby próbował, tym razem już mu na to nie pozwolę…
- Suzaku-sama nie
zrobi już nic złego - szepnęła Kurenai, jakby czytała Ayi w myślach.
- Wiesz o tym, co
się stało?
- Nie do końca. Wiem
tylko, że to przeżywał i był na siebie wściekły.
To
już coś. Może nie będzie tak źle…
Kaori udało się wrócić na tyle wcześnie, że mogła porozmawiać
jeszcze chwilę ze swoją wampirzą przyjaciółką.
Potem dziewczyna spędziła jeszcze chwilę w towarzystwie rodziców
i onēsan. Dei już spał.
Kiedy siostry wracały do dormitorium, Aya opowiedziała imōto o
wizycie, jaka niebawem ją czekała.
- Niech tylko
spróbuje się do ciebie zbliżyć! - zawołała w bojowym nastroju blondynka. - Już
ja mu pokażę!
Obie zachichotały.
- A przynajmniej
pokazałabym mu, gdyby nie był tak cholernie trudnym przeciwnikiem - mruknęła
Kao, nagle tracąc zapał. Chyba była zbyt zmęczona na wesołe pogaduszki. Jakby
na potwierdzenie tej teorii, ziewnęła głośno i przeciągle.
- Przyda ci się
odpoczynek! - zaśmiała się Aya.
- O tak! Szkoda
tylko, że mam zaledwie jeden dzień wolnego - westchnęła. - Momentami mam już
dość, ale z drugiej strony wiem, że wolę to niż siedzenie bezczynnie i bierne
zamartwianie się całą tą sytuacją. Jestem Łowczynią, więc muszę coś robić.
- Uhm.
- Ale naprawdę
jestem już zmęczona. A teraz będę się jeszcze stresować tym, co zrobi ten
koleś, gdy cię zobaczy.
- Tym nie musisz się
martwić - rzuciła szybko Aya. - Naprawdę. Wszystko będzie dobrze.
- Pech. Zero dowie
się o sprawie dopiero po fakcie.
- No tak -
odburknęła brunetka.
Wchodziły właśnie po schodach na swoje piętro w żeńskim
akademiku, gdy osiemnastolatka nagle stanęła.
- Co jest? - spytała
sennym tonem Kaori.
- Kao-chan,
pamiętasz, gdy opowiadałam ci o „miejscu, w którym zatrzymał się czas”?
- Ta-a-ak - odparła
ziewając. - Gomen. Tak, pamiętam.
- Powiedziałam ci
wtedy, że to miejsce, które chciałabym ci kiedyś pokazać, prawda?
Szesnastolatka uśmiechnęła się pod nosem, przymykając na moment
oczy.
- Soka! - zaśmiała
się. - Wiem, co ci chodzi po głowie - rzekła. - Dobrze, jeśli chcesz, możemy
się tam jutro wybrać.
***
- Czy to aby na pewno nie jest dla ciebie kłopot? Może wolisz to
zrobić kiedy indziej?
- Wyluzuj, dobrze
jest! - zapewniła siostrę Kaori. - Wyspałam się porządnie. Poza tym, zawsze
chciałam zobaczyć twój dom. Teraz mam okazję. Ach, no i jeszcze… Oderwę się
trochę od rozmyślań o tych przeklętych krwiopijcach. I od pracy. I… i od innych
rzeczy, o których nie chcę myśleć - mruknęła.
- Taak… No dobra…
Dziewczyny poszły do miasteczka na stację kolejową, a stamtąd
udały się do miasta, w pobliżu którego rozciągał się las, w którym znajdowała
się rodzinna rezydencja Ayi.
Zwiedziły sobie na szybko centrum. W pobliżu uniwersytetu, na
którym, jak przypuszczały, studiowały ich matki, rosło okazałe drzewo sakury.
- To chyba… -
szepnęła brunetka. - To chyba ta wiśnia...
Opowiedziała imōto historię, którą usłyszała od matki, gdy była
malutka. Historię o tym, jak poznali się Maaya i Kage.
- Jakie to
romantyczne! - rozmarzyła się blondynka. Chcąc nie chcąc pomyślała też jednak o
Ichiru. Zrobiło jej się przeraźliwie smutno. Choć się do tego nie przyznawała,
tak naprawdę od dawna zastanawiała się, czy dobrze zrobiła, zrywając z nim. Z
jednej strony próbowała wbić sobie do głowy, że tak będzie dla nich lepiej, z
drugiej jednak - nie potrafiła w to wierzyć. Po prostu oszukiwała samą siebie i
doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
Dziewczęta poszły jeszcze coś przegryźć do jednej z miejscowych
kawiarenek. Teraz już obie tonęły we własnych myślach i wspomnieniach. W
rezultacie nie odzywały się do siebie, ale nawet tego faktu nie zauważyły.
Z transu wyrwała je kelnerka, która przyszła zabrać puste już
talerzyki i filiżanki z ich stolika.
- Kao-chan, myślałaś
o tym, co chcesz robić po ukończeniu liceum? - zapytała Aya.
- No… Chyba na
studia jakieś pójdę… - odparła w zamyśleniu. - Albo i nie. To zależy od tego,
ile pracy będę miała w Związku.
- Soka…
- A ty?
Brunetka automatycznie się zarumieniła, przypomniała sobie bowiem
rozmowę z Zero przeprowadzoną dwa dni temu.
- Ej, co jest? -
spytała ciekawsko Kaori, patrząc na zaróżowioną twarz starszej siostry.
Osiemnastolatka szybko wydusiła z siebie interesujące imōto
informacje.
- No nieźle, nēsan!
- zawołała wesoło, choć w głębi duszy spochmurniała. Gdyby tak z Ichiru… Nie, stop! - Ale muszę przyznać, że mnie to
jakoś szczególnie nie dziwi. W sumie jakiś tam staż już za sobą macie -
wyszczerzyła zęby.
- Uhm… - Aya skinęła
głową. - Ale teraz to co innego, bo… O rany, tak na stałe?
- Przywykniesz! -
zapewniła z wymuszonym nieco uśmiechem blondynka.
Dziewczyny zapłaciły wreszcie rachunek, a następnie udały się w
stronę widocznego w oddali lasu. Przechodziły krętymi uliczkami miasta,
przystawiając czasami przed różnymi wystawami sklepowymi.
- Hm, nēchan? -
zagadnęła Kao, gdy siostry dochodziły już do skraju miasteczka. - Że tak
spytam… Czy ty w ogóle wiesz, gdzie jest ten dom?
- Nie - odparła
szczerze Aya. - Ale trafię tam.
- Niby jak, skoro
nie masz pojęcia, gdzie się on znajduje? - zapytała zdezorientowana
szesnastolatka.
Starsza wzruszyła ramionami.
- Intuicja?
- W tym wypadku
chyba nie tylko kobieca?
- Uhm - mruknęła
Aya, przyspieszając nieco kroku. Imōto szybko ją dogoniła.
- Hej, laseczki! -
zawołał ktoś za nimi.
Dziewczyny
nie odwróciły się i spokojnie szły dalej. Obie na swój sposób wyczuły, że za
nimi posuwają się dwaj młodzieńcy. Brunetka dzięki wyostrzonym zmysłom
wiedziała, że osobnicy ci niemało już tego dnia wypili.
- Hej, dziewczynki!
- odezwał się głos należący do drugiego z typków. - Może się zabawimy?
Siostry kątem oka spojrzały na siebie, po czym ledwo zauważalnie
skinęły głowami. Jak na komendę stanęły i odwróciły się.
- A może nie? -
odparła z cwanym uśmieszkiem blondynka.
- Oo, licealistki! -
zachwycił się jeden z młodzieńców. Na oko miał ze dwadzieścia lat. W ręce
trzymał niemal już pustą butelkę sake. - Uwielbiam takie młódki!
- Ja też! -
wyszczerzył zęby drugi. Najprawdopodobniej był w tym wieku, co tamten. I też
trzymał w dłoni trunek, co chwila go zresztą popijając.
Dziewczyny nie reagowały. Czekały cierpliwie, aż typki do nich
podejdą. Gdy to się stało, Aya spojrzała pierwszemu prosto w oczy.
- Myślę, że
powinieneś nas przeprosić za tak naganne zachowanie - rzekła hipnotyzującym tonem,
wykorzystując czystokrwistą umiejętność wpływania na słabszych od siebie. -
Ponadto rozkazuję ci skończyć z zaczepianiem jakichkolwiek dziewcząt. Ach, i
jeszcze… Radziłabym ograniczyć spożywanie alkoholu.
- Wakarimashita -
odparł łagodnym tonem chłopak.
- Ej, stary, co ci
odbiło? - zapytał drugi. Kaori natychmiast uderzyła go lekko w głowę. - Au! -
mruknął z wyrzutem.
Kiedy „pierwszy” pokłonił się nisko i zaczął przepraszać,
brunetka powtórzyła rytuał z „drugim”. Gdy obaj już kłaniali się w pas i
prosili o wybaczenie, dziewczyna wymazała im z umysłu wspomnienie dotyczące jej
i Kao.
Jak gdyby nigdy nic, siostry ruszyły dalej.
- Fajne masz te
umiejętności - rzuciła Kaori.
- Przydają się,
fakt. Chociaż w razie czego można było poradzić sobie z nimi na inne sposoby.
- TY mogłabyś
poradzić sobie z nimi na inne sposoby - poprawiła Ayę Kao. - Ja mogłabym ich
jedynie postraszyć kataną czy sztyletem… Albo zaprezentować im podstawy którejś
ze sztuk walki…
- Dobre i to -
odparła osiemnastolatka.
- Może…
- I co? - zapytała z triumfującym uśmiechem brunetka. - Mówiłam,
że go znajdę.
- To nie dom, to…
dworek, rezydencja! - zachwyciła się imōto, wpatrując się uważnie w rodzinną
posiadłość siostry. - I… Ojejku, tu jest tak przyjemnie! - zauważyła.
Aż
nie chce mi się wierzyć, że kilkanaście lat temu wydarzyło się tutaj tyle złych
rzeczy, pomyślała Kao, kiedy wraz z onēsan
posuwała się w stronę drzwi frontowych.
Aya pokazała blondynce cały budynek, każdy pokój i zakamarek.
Kaori z ciekawością słuchała siostry, która co rusz na głos coś wspominała. Z
jednej strony ta wycieczka sprawiła, że szesnastolatka poczuła przepaść
pomiędzy sobą a Ayą, ale z drugiej… Z drugiej wiedziała, że znów są blisko.
Tak
się cieszę, że odbudowałyśmy te kontakty, mimo iż tak rzadko się widujemy…
Po bliżej nieokreślonym czasie dziewczęta postanowiły zaparzyć
sobie herbaty i na spokojnie porozmawiać. Brunetka wolała mimo wszystko zostać
w kuchni - salon był w końcu pomieszczeniem, w którym zginęła jej matka.
- Heh - zaśmiała się
pod nosem Aya, trzymając w dłoniach ciepły kubek z parującym płynem. - Parę
tygodni temu siedziałam tu z tatą…
- Bardzo się
kochacie, prawda? - zapytała z uśmiechem Kao.
- Uhm. -
Osiemnastolatka skinęła głową.
- Cieszę się, że
odkryłaś prawdę i możesz poszczycić się takimi relacjami z ojcem - przyznała
szczerze blondynka. - Wiesz… Chciałabym go poznać - rzekła. - Wydaje się bardzo
miły. No i wygląda tak… Tak młodo i w ogóle - plątała się trochę. - Kurczę, to
najbardziej seksowny ojciec, jakiego można by sobie wymarzyć - wyszczerzyła
zęby. - Choć każdy człowiek, gdyby was razem zobaczył, wziąłby was za
rodzeństwo.
- Hm, no tak -
zgodziła się z nią onēsan.
- To jak, zapoznasz
nas kiedyś ze sobą? - chciała się dowiedzieć Kao. - Mogłabym mu podziękować za
to, że tak o ciebie dbał przez te wszystkie lata… A przy okazji też o mnie -
zaśmiała się.
- Spróbuję
zorganizować jakieś spotkanie - zapewniła Aya. - Ale pewnie nieprędko da się
wybrać jakiś termin. Zarówno mój tata, jak i ty wciąż jesteście zajęci.
- Coś się wymyśli!
Dopiero teraz nastolatki zauważyły, że zajęte rozmową, zupełnie
zapomniały o piciu herbaty.
Przez moment milczały, w zamyśleniu sącząc napoje.
- Kao-chan? -
zagadnęła niepewnie brunetka.
- Nani, nēsan?
- Był taki czas w
naszym życiu… - zaczęła. - Że byłyśmy ze sobą całkowicie szczere w każdej
kwestii, prawda? Tuż po tym, jak odkryłaś prawdę, a następnie chyba po tej
akcji z Rido…
- Tak, racja…
Przemogłaś się wtedy i przyznałaś nawet, że kochasz Zero - wyszczerzyła się
Kaori. - Ale od dłuższego czasu jest jak dawniej… Jak wtedy, gdy chowałyśmy
przed sobą nawzajem swoje największe sekrety…
- Właśnie -
potwierdziła Aya. - I tak sobie myślę… Czy mogłybyśmy teraz być ze sobą całkiem
szczere? Czy mogłybyśmy się sobie zwierzyć z… z największych problemów i
rozterek?
Kaori wzięła głębszy oddech. W
takim wypadku będę musiała odkryć przed nēsan swoje serce…
Wahała się przez moment, ale potem skinęła z powagą głową.
Brunetka uśmiechnęła się delikatnie. Powiem
jej o tym, zdecydowała. Choć to może
być…
- Tęsknię za Ichiru
- wypaliła nagle Kao, przerywając tym samym rozmyślenia siostry. - Tęsknię jak
cholera! - zawołała, zanim zdążyła się powstrzymać. Stwierdziła jednak, że
skoro to ma być zupełnie szczera rozmowa, to może powiedzieć onēsan dosłownie o
wszystkim. - Jestem na siebie wściekła z powodu tego, co zrobiłam. Albo może z
powodu tego, jak czuję się teraz… Sama nie wiem - mówiła z przejęciem. - Wiem
za to coś innego. Za każdym razem, gdy go widzę, chociażby z oddali, mam ochotę
rzucić się na niego i nigdy go nie puszczać! Nie chcę czuć już tego głupiego
rodzaju samotności!
Wszystkie te słowa wypowiedziała praktycznie na jednym wdechu,
musiała więc zrobić wreszcie dłuższą pauzę, by nabrać powietrza.
- O kurczę, od razu
mi lepiej - rzekła, drżąc lekko.
Aya otrząsnęła się już z lekkiego szoku, jaki spowodował wybuch
imōto.
- Kao-chan, cieszę
się, że wreszcie się do tego przyznałaś - powiedziała. - Podejrzewałam, że tak
jest.
- Ja też, ale nie chciałam
się do tego przyznać nawet sama przed sobą - odparła niebieskooka.
- Powinniście zejść
się z powrotem.
- Nie wiem tylko,
czy on będzie mnie jeszcze chciał - mruknęła Kaori, mając już zaszklone oczy.
Pociągnęła jednak nosem, zamrugała kilkakrotnie, wyrównała oddech i względnie
się uspokoiła.
- Ichiru czuje się
podobnie. Cierpi tak mocno, jak i ty - zapewniła ją Aya. - Wiem to, w końcu
widuję się z nim codziennie.
- Naprawdę myślisz,
że mi przebaczy? - zapytała z nadzieją szesnastolatka. Jej oczy błyszczały.
- Hai, hai -
uśmiechnęła się onēsan.
- Yokatta -
westchnęła Kao.- Yoshi. Mnie jest już odrobinę lżej na sercu. Teraz kolej na
ciebie.
Aya spuściła głowę.
- No co? - rzuciła
imōto. - Tylko mi nie mów, że mnie wykiwałaś i nie masz mi nic do wyznania! To
był tylko taki trik, by wyciągnąć ze mnie prawdę? - dopytywała się. -
Planowałaś to od dawna! - rzekła oskarżycielskim tonem. - Wiedziałaś, jakie
sekrety kryje moje serce i chciałaś je wydobyć na światło dzienne -
kontynuowała, gestykulując w taki sposób, jak gdyby grała właśnie w jakiejś
sztuce teatralnej. - Życie jest okrutne! Ale, jak to mówią, być albo nie być…
- Coś się ze mną
dzieje - szepnęła Aya, która w ogóle nie słuchała monologu młodszej, tylko
wpatrywała się w swoje zaciśnięte w pięści dłonie, które chwilę temu położyła
na kolanach.
- Hę? - zdziwiła się
Kaori. Pokręciła energicznie głową, by oprzytomnieć. - Co takiego? - spytała
już poważnie.
- Nie bardzo wiem,
jak to określić - przyznała brunetka. - Od jakiegoś czasu… momentami… tak jakby
tracę swoją prawdziwą osobowość…
- Nie rozumiem.
- Tracę ludzkie
odruchy na rzecz tych wampirzych. W pewnych sytuacjach zachowuję się tak, jakby
to zrobiła na moim miejscu jakaś typowa wampirzyca… Albo „druga ja”. A gdy
jestem sama… czasami przyłapuję się na tym, że myślę w inny sposób niż
normalnie. Myślę innymi kategoriami. W samotności to mi się zdarza okropnie
często, więc chwytam się wszelkich sposobów, by nie przebywać zbyt długo samej.
Spędzam czas z twoją rodziną, z Otsune, z Ichiru, nawet z Nakazawą-chan…
- Wciąż nie do końca
łapię - stwierdziła blondynka. - Masz na myśli to, że „druga Aya” znowu wtrąca
się w twoje życie? Robi to, co jej się podoba z twoim ciałem?
- Niee… Właśnie o to
chodzi, że… Że te dwie osobowości - moja prawdziwa i ta druga, ta wampirza… Tak
jakby stapiają się ze sobą.
Kaori przełknęła ślinę.
- Rozmawiałaś o tym
z Zero?
- Nie. Boję się mu o
tym powiedzieć. Przeszedł już wystarczająco wiele, a to by go tylko zdołowało.
Ja… To by wyglądało podobnie do tego, co się stało z Yuuki, gdy się
„przebudziła”. Powiedziała mu wtedy, że „jej wampirza połowa pożarła tę drugą,
ludzką”.
- I obawiasz się, że
coś podobnego dzieje się teraz z tobą? - spytała ze strachem szesnastolatka.
- Uhm.
Zamilkły na moment.
- Kao-chan…
Niebieskooka zauważyła, że onēsan ma już oczy pełne łez.
- Aya…
- Co będzie, jeśli
„ona” stanie się mną? Albo raczej ja „nią”…? Nie wiem, ile czasu to będzie
trwało, ale jak tak dalej pójdzie…
- Na czym polegają
te zmiany w zachowaniu i myśleniu?
- Na przykład…
Wystarczy, że ktoś przypadkowo trąci mnie lekko na korytarzu szkolnym. Mam
wtedy ochotę dać nauczkę takiej osobie. Skorzystać z potężnych mocy, dać wycisk
winowajcy… Albo… Zdarza mi się nakrzyczeć na kogoś właściwie bez powodu… Ale zawsze
zdaję sobie z tego sprawę dopiero po fakcie…
- Może to jednak
robi ta „druga Aya”?
- Nie… Mam władzę
nad swoim ciałem, wszystko jest normalne, z wyjątkiem sposobu myślenia i
reakcji…
- A co do myślenia…
- Kiedy ostatnio
byłam z Zero… Wszystko było w porządku. Czułam się przy nim spokojna i
bezpieczna. Dałam mu napić się swojej krwi, by dodać mu trochę energii, w końcu
tyle pracuje i w ogóle… Chciał się odwdzięczyć, ale powiedziałam, że nie
trzeba, choć od jakiegoś czasu nie zaspokoiłam przecież pragnienia w pełni,
żyję teraz na tabletkach…
- Czyli nie
skorzystałaś z okazji… To przecież jak najbardziej w twoim stylu - zauważyła
Kaori.
- To tak. Ale potem,
gdy się rozstaliśmy i byłam już sama… Byłam na siebie wściekła. Chciałam krwi,
jego krwi. Przez pewien czas myślałam tylko o jednym. Krew, krew, krew…
- Nēchan… Jakby na
to nie patrzeć… Dla wampira to chyba normalne, prawda? Jeśli ja jestem głodna,
też myślę o jedzeniu.
- Ale wcześniej nie
myślałam w takich kategoriach! To znaczy… Czasami, ale nie w TAKI sposób…
- Rozumiem - rzekła
poważnym tonem Kaori.
- Co mam zarobić? -
spytała z udręką Aya.
- Nie wierzę, że to
mówię, ale… Ech, powinnaś chyba poradzić się w tej sprawie Króla Mroku, czyż
nie? Jest dhampirem tak samo jak ty, więc całkiem możliwe, że miał podobne
przejścia… A skoro spotkacie się już w sobotę… Kiedy się z nim pogodzisz, a
znając ciebie na pewno to zrobisz, zapytaj go o to.
- Uhm… Racja…
Blondynka umyła szybko kubki po herbacie, a następnie podeszła do
siostry, która wciąż nieruchomo siedziała na kuchennym krześle i lekko się
trzęsła.
- Będzie dobrze -
zapewniła ją, po czym mocno ją przytuliła.
Minęło kilkanaście minut, zanim dziewczyny zaczęły kontynuować
„zwiedzanie”. Budynek już obeszły, ale Aya chciała pokazać imōto całą okolicę.
Najpierw poszły przed ołtarzyk poświęcony Maayi. Brunetka
zapaliła kadzidła, a następnie w myślach przeprowadziła rozmowę z matką. Kaori
nie przeszkadzała, stała cichutko kilka kroków za siostrą i podziwiała tę część
ogrodu, w której wiecznie panowała wiosna.
To
niesamowite, do czego zdolni są czystokrwiści, pomyślała. I jakie to
wspaniałe, że tata Ayi-nēchan wykorzystał swoje umiejętności właśnie w takim
celu…
Po krótkiej zadumie nastolatki przeszły dalej. Pozostała część
ogrodu, stajnia…
Były właśnie w drodze nad cudowne jeziorko, kiedy obie dziewczyny
przeszły dreszcze. Zdezorientowane i lekko przestraszone, zaczęły nerwowo
rozglądać się dookoła.
Las nagle przestał być przyjemnym i bezpiecznym miejscem. Stał
się jakby ciemny i złowrogi. Słońce zostało przysłonięte przez ciężkie chmury,
które zdawały się pojawić znikąd. Ledwo wyczuwalny wiaterek zmienił się w
irytujący i zimny wiatr. Jego świst, szelest liści, trzaski gałązek i ta dziwna
atmosfera potęgowały przerażenie sióstr.
- Nēchan…
Kaori jedną ręką chwyciła rękojeść katany, drugą zimną dłoń
brunetki.
- Chyba powinnyśmy
stąd iść…
- U-uhm… - zgodziła
się starsza.
Obie lekko drżały ze strachu. Nagle fakt, iż pojechały same tak
daleko, wydał im się najgłupszym pomysłem na świecie.
Zdążyły zrobić kilka kroków, gdy Aya coś usłyszała. Stanęła
gwałtownie, tym samym, chcąc nie chcąc, zmuszając do tego imōto.
- Nēchan…
- Ćśś… - uciszyła ja
Aya, przykładając palec do ust.
Szesnastolatka zamilkła.
Dzięki temu obie usłyszały słowo wypowiedziane przez kogoś, kto
znajdował się kilkanaście metrów za nimi.
- Witajcie!
***
Hey, tu Aya. ^^
Gomen, że musieliście tyle czekać. ^^’ Ale po niespełna dwutygodniowej przerwie wreszcie macie nowy rozdzialik. xD
Obie w dalszym ciągu jesteśmy zawalone nauką, dlatego nie mamy czasu na pisanie. :( Kurczę, większą część zajęć szkolnych spędzam na rozmyśleniach dotyczących tych bazgrołów. o.O To uzależnienie, serio…
Dziękujemy za wszystkie miłe słowa. Miłe, bo właściwie do niczego się nie przyczepiacie (z wyjątkiem sprawy z Kao&Ichiru, ale coś się przecież musi dziać, co nie? xD), co mnie nieco dziwi, bo ja często mam wątpliwości co do tego, czy dany rozdział jest w porządku…
Trzęsę się jak głupia, tak mi zimno. :/ Nawet w domu. xD
Dobra, zmywam się, bo za godzinkę wyruszam do kina, by zapoznać się z najnowszą częścią Harry’ego Pottera. To chyba nawet lepiej, że prawie nie pamiętam książki, bo znając siebie wkurzałabym się bezustannie, że tak wiele faktów pozmieniali albo pominęli ciekawe wątki. No nic.
Bai bai!
[wpis z dnia 1.12.10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz