poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XVII, rozdział LXXXIII - "Prosto w serca"


       Serca waliły im jak młotem. Były niemal pewne, że znały ten głos.
       Stały nieruchomo jak sparaliżowane, drżąc i z całej siły trzymając się wciąż za ręce.
       - Wiiitaaajcieee! - powtórzył osobnik.
       Usłyszawszy charakterystyczny, śpiewny ton, zyskały pewność, z którym czystokrwistym się zetknęły.
       Aya wzięła głęboki oddech, po czym puściła dłoń trzęsącej się jak osika imōto, a następnie odwróciła się do nieproszonego gościa.
       Zachowaj spokój, przykazała sobie. W duchu zakazała wtrącać się w tę sytuację swojej gorszej osobowości. To tylko gra. Niebawem będzie po wszystkim.
       - Witaj, Akuji Touma-san - przywitała się grzecznie, starając się przy tym, by jej głos brzmiał jak najbardziej naturalnie. O dziwo, udało jej się to.
       Kaori z kolei wciąż się nie ruszała. Ogarnął ją paraliżujący strach. Od czasu miażdżącej porażki w walce z Suzaku Shoutou chcąc nie chcąc panicznie bała się czystokrwistych. Nie do końca zdawała sobie z tego sprawę, uczucia te wyszły na światło dzienne tylko raz. Przy pierwszym spotkaniu z dzieciakiem Toumą. Tuż przy cmentarzu, na którym spoczywali dziadkowie Ayi oraz rodzice bliźniaków.
       - Czemu zawdzięczamy tę niezapowiedzianą wizytę, Touma-san? - spytała uprzejmie, ale chłodno Aya.
       Czystokrwisty wyszczerzył zęby w szyderczym uśmiechu.
       - Pamiętasz nasze ostatnie spotkanie, praaawdaaa? - zapytał.
       - Trudno byłoby zapomnieć - odparła, przeszywając go wzrokiem. Wyglądający na maksymalnie dwanaście lat wampir ubrany był elegancko, a w jego stroju przeważał kolor czarny i ciemnofioletowy. Blond włosy w znacznym stopniu schował pod dość wysokim, kruczoczarnym cylindrem. Właściwie, patrząc na niego, można by dojść do wniosku, że chłopak wybiera się na bliżej nieokreślone przyjęcie.
       - Wteeedyyy…
       Nie wiedzieć czemu, brunetka wstrzymała oddech.
       - Coś ci obiecałem, czyyyż nieee?
       W głowach sióstr jak na zawołanie zabrzmiało wspomnienie słów Akujiego - „Przeeeszkodziłaś mi, Hiou! Zeeemszczęęę sięęę!”.
       - Pamiętacie - ucieszył się Touma. Musiał to wywnioskować z rytmu ich serc, teraz jeszcze bardziej przyspieszonego, gdyż Aya nie zmieniała wyrazu twarzy, a Kao wciąż stała do czystokrwistego tyłem.
       - Co zamierzasz zrobić? - odezwała się po chwili osiemnastolatka.
       - To, co zapowiedziałem, oczywiiiścieee! - odparł uradowany. - Za taaakie niegrzeczne zachowanie należy ci się dotkliwa kara - wyjaśnił.
       - Nie rozumiem, dlaczego aż tak cię to zdenerwowało - odważyła się powiedzieć. - Przecież i tak nie miałeś zamiaru zabić Yuuki Kuran, prawda?
       - To, co zamierzałem zrobić i dlaczego, to tylko i wyłącznie moja sprawa. Z tego też powodu wtrącanie się było z twojej strony niewybaczalnym błędem - rzekł, znów ukazując swoje białe zęby. - A ty… - zawrócił się do Kao. - Ty też nie jesteś bez wiiinyyy!
       Nagle blondynka poczuła, że potężna siła ją odwraca. Wstrzymała oddech i utkwiła przerażony wzrok w wampirze.
       - Zostaw ją, Touma-san - powiedziała Aya. Z całej siły powstrzymywała się, by na niego nie nawrzeszczeć za to, że ośmielił się jeszcze bardziej przestraszyć Kaori. - To sprawa między nami - dodała, mając szczerą nadzieję, że w razie czego Akuji pozwoli Kao odejść.
       - Ach taaak?
       Czystokrwisty bacznie wpatrywał się w Ayę. Po chwili przeniósł jednak wzrok na młodszą, która wpatrywała się w niego otwartymi do granic możliwości oczyma.
       - Boisz się mnie, bachorze? - spytał blondynkę. Uśmiech praktycznie nie schodził mu z twarzy.
       Dziewczyna nie była zdolna wymówić jakiegokolwiek słowa. Zastanawiała się, dlaczego jej przerażenie jest AŻ TAK ogromne. Owszem, to czystokrwisty, ale żeby bać się tak mocno?
       - Zostaw ją, Touma-san - powtórzyła osiemnastolatka. - Pozwól jej odejść, a wtedy…
       - Jak się ma twoja przyjaciółeczka? - przerwał jej Touma. Całkowicie zignorował Ayę i wciąż wpatrywał się w jej imōto. - Upadła już na samo dnooo?
       W Kaori coś pękło. Kiedy Akuji wspomniał o Yae, ogarnął ją niesamowity wręcz gniew. Zacisnęła pięści.
       Onēsan zauważyła, że siostra jest czerwona ze złości.
       - To ty… - zaczęła Kao. - Ją przemieniłeś? - dokończyła pytanie.
       Czystokrwisty zachichotał, najpierw niemal niedosłyszalnie, potem coraz głośniej. W końcu zaś chichot ten przerodził się w mrożący krew w żyłach śmiech zdający się rozbrzmiewać z ust kogoś szalonego czy opętanego.
       - Oczywiście - zamruczał zadowolony. - To byłem jaaa!
       Blondynka poczuła ni mniej, ni więcej, jak żądzę mordu.
       „Dowiem się, kto ci to zrobił. Znajdę go, zdobędę jego krew, a następnie go zabiję. Obiecuję.”, przyrzekła swej młodszej przyjaciółce.
       Dzisiaj, pomyślała szesnastolatka, mam szansę!
       Strach zastąpiła nienawiść, słabość - siła. Łowczyni czuła teraz, że może góry przenosić.
       - Nie wybaczę ci tego - obwieściła przez zaciśnięte zęby.
       - Och, nie wątpię. - Akuji uśmiechnął się. - Aaaleee… Nie obchodzi mnie to zuuupełnieee!
       - A powinno! - wykrzyknęła hardo blondynka.
       Shimatta, rzuciła w myślach Aya. Kao-chan nie może…
       - Ach taaak? - zapytał kąśliwie Touma. - Wiesz, jeśli dalej będziesz mnie tak irytować, mogę się zezłościć - poinformował. - A gdy jestem zły… potrafię być bardzo brutalny.
       Uśmiechnął się od ucha do ucha.
       - Jesteś taki i bez wkurzania się! - stwierdziła Kaori. - I żeby było jasne: nie boję się ciebie! Już nie!
       - Kao-chan! - rzuciła w jej stronę onēsan.
       To się źle skończy… Czy ona musi go podjudzać?!
       - To niedobrze. - Wampir pokręcił głową. - Dla ciebie - dodał.
       - Więc za innymi przemianami też stoisz ty? - spytała nie swoim głosem Kaori.
       - Muszę przyznać, że to świetna zabawaaa! - odparł Touma. - Jak to nieraz powtarzam: kocham krwawą przemoc, a na mojej drodze zawsze musi pojawiać się piekłooo!
       - Czyli to naprawdę ty! - wrzasnęła ze złością blondynka. Miała ochotę tupnąć nogą, ale się powstrzymała. - W takim razie nie potrzebuję nawet rozkazu. Masz świadomość, że mogę cię teraz zabić?!
       - Kao-chan! - powtórzyła coraz bardziej zaniepokojona Aya. Nikt jednak nie zwracał na nią uwagi.
       Akuji wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
       - Tyyy?! Zabić mnieee?! AHAHAHA! Dobreee sobieee!
       - Co cię tak śmieszy, do cholery?! - denerwowała się coraz bardziej Kao.
       - Może mógłbym poczuć nutkę obawy, gdyby przybył tu ten wampirzy pies Związku ze swoimi nadnaturalnymi zdolnościami! Ale taki szczeniak?! HAHAHA!
       - NIE WKURZAJ MNIE!
       Kaori gotowała się ze złości. Już chciała ruszyć ku czystokrwistemu, nie wyjąwszy nawet z pochwy katany, ale powstrzymała ją Aya.
       - Zostaw! - warknęła do siostry Kao. - Muszę się z nim policzyć!
       - Nie dasz rady - szepnęła gniewnie brunetka. - Jesteś słabym szczeniakiem, dokładnie tak, jak powiedział!
       - Że co proszę?!
       Osiemnastolatka otrząsnęła się szybko.
       - To nie tak. Gomen - rzuciła prędko. - Nie słuchaj… tej innej mnie.
       - Aach, twoja wampirza osobowość daje ci się we znaki, co, dhampirko? - wtrącił się niespodziewanie Akuji.
       Siostry przestały się ze sobą zmagać. Ze zdumieniem przeniosły wzrok na Toumę.
       - Co powiedziałeś? - spytała Aya.
       - To, co usłyszałaś - odpowiedział czystokrwisty. - Dobrze wiem, kim tak naprawdę jesteś. Niczym więcej jak śmieciem, wybrykiem natury, nic niewartym…
       - Urusai! - zdenerwowała się na nowo Kaori. - Nie waż się obrażać mojej siostry!
       - Nie jesteście spokrewnione - rzekł zgodnie z prawdą Akuji.
       - Jesteśmy! Nie łączą nas więzy krwi, ale coś o wiele potężniejszego!
       - Jedyny na świecie dhampir tego rodzaju i szczeniak Łowców! - zachwycił się Touma. - Wybornieee!
       „Jedyny na świecie”?, podchwyciła Aya. Czyli o Suzaku nie wie, przeszło jej przez myśl, choć nie to było przecież teraz ważne.
       - Mam tego dość! - oświadczyła Kao. - Zamierzasz tam… - Przyjrzała się uważniej czystokrwistemu unoszącemu się w powietrzu. - …wisieć i się szczerzyć?!
       - Moooże… - zaśmiał się.
       - Stawaj do walki! - krzyknęła bojowym tonem blondynka. - Ten dzień będzie ostatnim dniem twojego nędznego życia!
       - Mooojeeego życiaaa? Nie wydaje mi sięęę! - odparł, a jego uśmiech zdawał się być coraz bardziej przerażający.
       - Zmierz się ze mną! - rozkazała mu Kaori.
       - Przestań! - warknęła Aya.
       - Nie, nēsan! On przemienił Yae! I innych niewinnych ludzi! Aimi Tochikurę, Osamu Fukuzawę…
       - Wiem! - przyznała szybko osiemnastolatka. - Ale nie masz z nim szans. Zostaw go mnie i uciekaj, do cholery!
       - Nie wiem, czy wieeecieee… - wtrącił Touma ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy. - Ale nie mam zamiaru pozwolić uciec którejkolwiek z waaas!
       - Soka… - wyszeptała Kao, spuszczając na chwilę głowę. - W takim razie pokonamy cię razem! - wykrzyknęła, znów patrząc hardo na wroga. - Tak, nēsan?!
       Chyba nie ma innego wyjścia, pomyślała Aya.  Nie mam pojęcia, w jaki sposób mogłabym umożliwić Kao-chan ucieczkę. A jeśli połączymy siły… Muszę go przytrzymać, żeby Kaori mogła go chociaż drasnąć łowiecką bronią, a wtedy… wtedy najprawdopodobniej uda nam się go zgładzić.
       - Uhm - rzuciła wreszcie.
       - Lepiej zacznij się bać! - rzekła w stronę Akujiego Kao. - I przygotuj się do walki!
       - Do waaalkiii? - podchwycił czystokrwisty. - Ależ ja nie będę walczył - odparł, w dalszym ciągu się szczerząc. Jego oczy pałały nienawiścią, ale ogólnie dzieciak wyglądał tak, jakby świetnie się bawił.
       - Że co proszę?! - zdenerwowała się Kaori. - Nie żartuj!
       - Nie żartuję - odparł pewnie Touma. - Jedynymi osobami, które będą walczyć, jesteście wy.
       - Nie rozumiem - oznajmiła blondynka. - Co w takim razie zamierzasz zrobić?
       - Chcecie wiedzieć? - zapytał. - Dooobrzeee! - zawołał, po czym zrobił teatralną pauzę. - Zamierzam… - celowo przeciągał wypowiedzenie dalszej części zdania. - Zadać ciosy prosto w wasze serca!
       - Hę? - zdziwiła się nieco Kao. - I co to niby znaczy?
       Ma na myśli to, że chce nas zabić?
       - Zaraz się dowiecieee! - zapewnił zadowolony.
       - Mam tego dość - stwierdziła szesnastolatka. - Nēchan, bierzmy się do roboty!
       - Uhm.
       Aya skinęła głową.
       Nie można tego odwlekać w nieskończoność, pomyślała, ale wciąż pełna była obaw. Nie wiedziała, jak silną mocą dysponuje Akuji. Czy więc ona i jej siostra będą w stanie go pokonać?
       - Domyślasz się, na czym polega nasz plan? - spytała brunetka.
       - Oczywiście! - zapewniła z uśmiechem imōto.
       - Yoshi…
       Aya wykonała kilka kroków do przodu, wysuwając się tym samym przed młodszą. Jej zadaniem jest najpierw unieszkodliwić wroga, by Kaori mogła zadać mu ranę, przez którą dzieciak nie będzie mógł się regenerować. I wtedy…
       Blondynka nagle krzyknęła. Aya chciała się odwrócić, ale nagle poczuła na gardle zimne ostrze siostrzanej katany.
       - Kao…chan? - wyszeptała ze zdumieniem i strachem.
       Jakoś nie wierzyła w to, że ta sytuacja jest jedynie wynikiem niezrozumienia przez Kaori planu.
       Dziewczyna uniosła wzrok.
       - Zaskoczone? - spytał ze złowieszczym uśmiechem Touma.
       Brunetka patrzyła na niego ze złością. Kao z kolei wiedziała już, jak czuła się onēsan, gdy nad jej ciałem kontrolę przejmowała „druga Aya”.
       Kiedy siostra wysunęła się do przodu, Kaori poczuła nagle, że coś się z nią dzieje. Zdążyła tylko krzyknąć, a zaraz potem jej osobowość została zepchnięta na dalszy plan umysłu, a kontrolę nad całym ciałem przejął nie kto inny jak Akuji. Ułamek sekundy później jej ręka już wyciągała katanę, jednak zamiast rzucić się z nią na wroga, przytknęła ją do gardła ukochanej siostry.
       Aya!, krzyknęła w myślach imōto.
       Poczuła, że coś spływa jej po policzkach. To były łzy…
       Kao bała się jak nigdy. Czy Touma zamierza zabić Ayę JEJ rękoma?! Nie wybaczyłaby sobie tego. To, że jej ciałem kieruje ktoś inny, niczego by nie zmieniło. Ona i tak nie mogłaby żyć z piętnem morderczyni własnej siostry…
       Aya oddychała nienaturalnie powoli. Nie mogła poruszyć się w żaden sposób. Czy jeśli szybko użyje odpowiedniej mocy, uda jej się wydostać z potrzasku? Już chciała spróbować, gdy odezwał się Akuji.
       - Pozwólcie, że wyjaśnię wam teraz, jak wygląda wasza opłakana sytuacja - powiedział. - Ciało szczeniaka jest pod moją całkowitą kontrolą. Mogę zrobić z nim DOSŁOWNIE wszystko. Nie radzę ci, żałosny psie, walczyć z moją wolą. Nie masz z nią żadnych szans, a jeśli będziesz próbowała się wyzwolić, zadam ci ból, jakiego jeszcze nie doświadczyłaś.
       Gdyby mogła, Kaori przełknęłaby w tym momencie ślinę.
       - Co do ciebie, wybryku natury - zwrócił się do Ayi. - Możesz robić, co ci się żywnie podoba - rzekł z szerokim uśmiechem. - JEDNAKŻE - dodał - jeśli użyjesz jakiejkolwiek mocy czy wampirzej zdolności, która z racji tego, kim jesteś, wcale ci się nie należy, twoja „siostra” będzie cierpieć - oznajmił z zadowoleniem.
       Aya stała nieruchomo, nie wiedząc, jak wyjść z tej okropnej sytuacji.
       Kuso! Innymi słowy, jeśli zrobię COKOLWIEK, Kao zostanie przez niego w jakiś sposób skrzywdzona! Nie mogę korzystać z mocy… A uniki, które bym robiła, będą przecież szybsze i bardziej precyzyjne niż ludzkie, więc ich też chyba nie mogę robić…
       Kaori z kolei miała ochotę wrzeszczeć z powodu niemocy. Kiedy zignorowała słowa Akujiego i próbowała wypchnąć z umysłu jego osobowość, w całym ciele poczuła trudny do zniesienia ból.
       Aya zauważyła wtedy, że ręka imōto, a co za tym idzie - katana, lekko drżą. To sprawiło, że jej skóra została draśnięta.
       Ten rodzaj bólu poczuła wcześniej tylko raz. Wtedy, gdy w akademickich lochach sama przecięła sobie dłoń, by móc podać ledwo żywemu Ichiru trochę swojej krwi.
       To nic, że ranka była ledwo widoczna. Nawet takie małe przecięcie łowiecką bronią sprawiało okropny ból. I niemożność regeneracji na ładnych parę dni.
       A to znaczyło ni mniej, ni więcej jak to, że w niesamowicie łatwy sposób można było ją teraz zabić.
       - Nie spodziewałem się, że zapach twojej krwi jest aż taaaki niesamowiiityyy! - przyznał czystokrwisty. - Ale mniejsza o to! Zabawę czas zacząć! Pamiętajcie o moich ostrzeżeniach! Reguły tej gry są baaardzooo suroooweee!
       Kaori spostrzegła, że uwolniła już siostrę spod ostrza katany. Przeraziła się jednak, gdy chwilę później całą siłą się na nią zamachnęła.
       Aya zdążyła w porę się odwrócić i zrobić unik. To był odruch bezwarunkowy - nie zrobiła tego umyślnie.
       To jednak wystarczyło, by Touma za pomocą swoich straszliwych mocy połamał Kao kości palców lewej dłoni.
       Brunetka wytrzeszczyła oczy i zasłoniła sobie ręką usta.
       - Kaori, przepraszam! - krzyknęła przez łzy.
       Młodsza, mimo okropnego bólu, miała ochotę powiedzieć, żeby się nie martwiła i zagrzewać ją do walki, nawet kosztem własnego zdrowia. Niestety, w żaden sposób nie mogła tego zrobić.
       - Mówiłem, że ze mną nie ma żartów! - zawołał radośnie Akuji. - A ponadto zawsze dotrzymuję obietnic! Teraz już wiecie, że to gra zupełnie na seriooo!
       Ciało Kao wykonało kolejny ruch. Tym razem Aya całą siłą woli powstrzymywała się, by nie zrobić uniku.
       Zalała ją kolejna fala bólu. Zaraz po niej następna, następna i jeszcze kolejna…
       Broń się, do cholery!, wrzeszczała w myślach blondynka. Unikaj tych ciosów!
       Osiemnastolatka nie mogła jednak tego zrobić. Nie mogła dopuścić do tego, by imōto została jeszcze mocniej pokrzywdzona.
       Zastanawiała się, jak to możliwe, że jeszcze nie zemdlała z bólu. Wampiry są jednak naprawdę wytrzymałe, przeszło jej przez myśl, kiedy ostrze łowieckiej katany przecięło jej lewy policzek. Zabawne, pomyślała, choć w istocie nie było w tym nic śmiesznego. Niemalże dokładnie w tym miejscu miałam niegdyś bliznę, która była pamiątką po rance zadanej przez Shizukę…
       Aya coraz bardziej opadała z sił. Jej myśli nawiedziła nagle przerażająca pustka. Jak w transie patrzyła na kamienną twarz imōto, na której tylko łzy świadczyły o tym, że prawdziwa Kao gdzieś tam jest. Śmiech Toumy zdawał się dobiegać z oddali, tak samo świst powietrza przy każdym ruchu kataną.
       Kaori myślała, że zaraz oszaleje z rozpaczy. Mogła tylko patrzyć na to, co jej ciało czyni z ukochaną siostrą. Dziewczyna wyglądała okropnie. Blada i wynędzniała, cała we krwi, cierpiąca męki, których nie da się opisać słowami…
       Co chwila próbowała wyrzucić z umysłu intruza, ale skutkowało to tylko bólem, który wróg jej wtedy zadawał.
       Obie traciły jasność umysłu. Z minuty na minutę, z sekundy na sekundę…
       Aya musiała w końcu skupić się tylko na jednym - na tym, by w żadnym razie nie oddać kontroli nad swoim ciałem swojej drugiej osobowości. Wiedziała, że gdyby tak się stało, „ona” zrobiłaby wszystko, by uratować siebie, a nie siostrę.
       Nie mogła do tego dopuścić. Nigdy.
       Ponadto nie mogła się dać pragnieniu, jakie ją wypełniło. Nie dość, że i tak nie była całkowicie nasycona od ładnych paru tygodni, to jeszcze rany zadane bronią Łowców tylko potęgowały straszny głód…
       Upadła na kolana, gdyż nie miała już siły, by utrzymać się na nogach. Kiedy jednak otrzymała kolejny cios, zorientowała się, że leży już na plecach.
       Kaori uczyniła krok w stronę onēsan. Wyciągnęła przed siebie katanę i koniec jej ostrza skierowała ku jej sercu.
       Brunetka patrzyła tylko na imōto.
       To już koniec, tak?, zapytała w myślach. Chyba zaraz się spotkamy, mamusiu…
       Zamknęła powieki i w jednej chwili, która trwała zaledwie ułamek sekundy, całe życie przeleciało jej przed oczami. Uśmiechnęła się lekko pomyślawszy, że książki nie kłamały w tej kwestii. Przed śmiercią naprawdę można było zobaczyć sceny z całego swojego życia…
       Ciekawa była, jak jest „tam”. Dokąd zmierzają osoby zmarłe? Czy wszystkie zostają umieszczone w jednym miejscu? Najbardziej podobała jej się wizja Nieba. Ale czy na nie zasłużyła? Nie, raczej nie. Więc może jednak lepiej byłoby trafić w jakieś bliżej nieokreślone miejsce… Zresztą nieważne. Liczyło się tylko to, by po śmierci mogła zobaczyć się z mamą.
       Kao przygotowała się do ostatecznego ciosu, a Aya doskonale o tym wiedziała. Nie czuła już jednak strachu. Raczej lekkie podniecenie na myśl o przygodzie, jaka czekała ją w „życiu po życiu”.
       Nie, jęknęła w duchu blondynka. Nie… Nie, nie, nie, nie! NĒCHAN!!!
  
       Aya zrobiła głęboki wdech, który miał być jej ostatnim. Przygotowała się na cios i niepomiernie się zdziwiła, gdy ten nie nastąpił.
       Zamiast tego naraz zdarzyło się kilka innych rzeczy.
       Po pierwsze, Kaori nagle odzyskała władzę nad swoim ciałem. Zdziwiona i osłabiona, upadła na kolana, trzęsąc się niemiłosiernie. Upuściła katanę i prawą ręką bezwiednie złapała lewą, tę z połamanymi palcami.
       Po drugie, dzieciak Touma wykrzywił twarz w grymasie. Ktoś odważył się mu sprzeciwić i wtrącić się w jego grę.
       Po trzecie, Aya poczuła, że tym kimś był nie kto inny jak jej ojciec.
       - Jak śmiesz mi przeszkadzać, Hiou?! - wykrzyknął ze złością Akuji. - Przedstawienie musi trwaaać!
       - To już koniec, Touma! - odparł Kage. - Ośmieliłeś się zranić moją córkę i jej siostrę. Ten czyn nigdy nie zostanie ci wybaczony!
       Dwaj czystokrwiści zaczęli się ze sobą zmagać. Walka toczyła się jednak na poziomie, którego żadna z dziewczyn nie mogłaby pojąć nawet wtedy, gdyby próbowała. Obaj poruszali się błyskawicznie i ciskali w siebie zaklęciami w takim tempie, że nie można było za nimi nadążyć.
       Ta część lasu zaczęła rozbłyskiwać tysiącami odmian kolorów, świateł i cieni. Gdyby ktoś niewtajemniczony ujrzał taki widok, mógłby paść na zawał stwierdziwszy, że coś takiego zwyczajnie NIE MOŻE istnieć.
       Aya nie była jednak w stanie obserwować tego widowiska. Zmagała się z bólem i okropnym pragnieniem.
       Kaori przez chwilę jak w transie obserwowała walkę dwóch potężnych wampirów. W końcu jednak nieco oprzytomniała.
       - Nēsan! - wyszlochała, czołgając się w jej stronę. - Nēsan, przepraszam cię, przepraszam!
       Brunetka chciała coś odpowiedzieć, ale nie była w stanie tego zrobić.
       W tym czasie Kage zebrał w sobie nienaturalnie wręcz wielką moc i w jednej chwili posłał ją ku zdezorientowanemu dzieciakowi, który, nie zdążywszy zareagować, nagle znieruchomiał.
       - Kaori, biegiem! - rzucił w stronę zdziwionej blondynki, posławszy w jej stronę niewielki przedmiot. - Wiesz, co masz robić! To twoja jedyna szansa! - wykrzyknął.
       Szesnastolatka w lot pojęła, o co chodzi. Puściła się biegiem w stronę wroga. W tym samym czasie Hiou zbliżył się do ledwo żywej córki. Za pomocą jakiejś mocy przeciął skórę na swej dłoni w taki sposób, by się od razu nie zasklepiła.
       Kao dopadła Akujiego i bez namysłu wbiła igłę w jego rękę.
       Kage już miał podać Ayi swoją krew, gdy blondynka wrzasnęła.
       Touma złapał ją za lewą rękę. W chwili, gdy ją dotknął, w jej głowie pojawiły się przerażające obrazy z koszmaru, który przyśnił jej się w pociągu w drodze na cmentarz, którego jednak nie zapamiętała. Straszne i puste miasteczko w środku nocy, gwardia wampirzyc z Poziomu E i wreszcie tajemniczy czystokrwisty, którego twarz skrywała ciemność… Przypomniała sobie wszystko z wyjątkiem tego, kto skrywał się pod kapturem. Wiedziała jedno - to nie był dzieciak Touma. Tamta osoba była wyższa.
       Hiou zaatakował Akujiego, zmuszając go do tego, by puścił Łowczynię.
       - Uciekaj! - krzyknął.
       Nie trzeba było jej tego dwa razy powtarzać. Kaori pobiegła w stronę siostry, po drodze chowając fiolkę z krwią Toumy do kieszeni.
       - Aya-nēchan, Aya-nēchan! - szeptała do niej Kaori, gdy walka pomiędzy czystokrwistymi rozgorzała na nowo. - Musimy stąd uciekać. Oddalmy się chociaż trochę… - prosiła, ale brunetka patrzyła na nią błędnym wzrokiem. - Proszę, postaraj się… Pomogę ci, ale…
       Wtedy zerwał się okropny wiatr, który zagłuszył zarówno słowa Kaori, jak i odgłosy walki. Kilka sekund później zaczęła się ulewa, a zaraz po niej dało się usłyszeć pierwsze grzmoty i ujrzeć błyskawice. Zdawało się, że to wszystko dotyczy tylko ich otoczenia.
       Złowrogi piorun trzasnął w drzewo, nieopodal którego znajdowały się siostry. Kao krzyknęła. Pień i gałęzie zajęły się ogniem.
       Zaraz potem kolejny piorun uderzył w miejsce tuż obok dziewczyn.
       - Musimy uciekać, Aya! - zawołała przerażona Kaori.
       Brunetka nie mogła się jednak ruszyć. Skupiła się tylko i wyłącznie na tym, by nie rzucić się na imōto i nie zatopić kłów w jej szyi…
       Zrezygnowana blondynka przeniosła wzrok z siostry na Kage i Akujiego. Wciąż walczyli. Ale Touma… Touma wyglądał teraz inaczej niż wcześniej. Jego twarz wyrażała taką wściekłość i nienawiść, że graniczyła ona z obłędem.
       W pewnej chwili dzieciak zrobił coś niespodziewanego. Skumulował caluteńką swoją moc i, stawiając wszystko na jedną kartę, posłał ją ku dziewczynom.
       Kaori wrzasnęłaby, ale głos uwiązł jej w gardle. Tym razem to ona poczuła, że życie przelatuje jej przed oczami.
       Aya zacisnęła powieki. Kao w niesamowicie szybkim tempie nabierała i wypuszczała powietrze, a jej serce waliło tak mocno, jak chyba nigdy przedtem.
       Obie jednak wciąż żyły. Za to Akuji padł na plecy.
       Ale oprócz niego ktoś jeszcze wylądował na ziemi.
       Brunetka nagle oprzytomniała. Otworzyła szeroko oczy i ujrzała powód, dla którego wciąż żyła.
       Kage leżał w kałuży własnej krwi kilka metrów przed nią i imōto. Choć został okropnie ranny, na jego twarzy malował się spokój.
       - Otōsan… - wyszeptała.
       Całą swą energię włożyła w to, by podczołgać się do ojca.
       - Tato… Tato…
       - Nie martw się, Aya - poprosił słabo. - To nie koniec, ale początek.
       - Nie… Nie, tato! - łkała. Zakrwawionymi dłońmi ujęła rękę Hiou. Jakby ze zdumieniem spostrzegła, że koniuszki jego palców zaczynają zamieniać się w srebrzysty pył. - Tato, nie! - wykrzyknęła.
       - To nic - powiedział kojącym tonem.
       - Nande? Nande? - pytała, a po jej twarzy ciekły łzy. - Nie byłeś ranny z broni Łowców, więc dlaczego…?!
       - Touma włożył w ten cios całą swoją siłę i moc. Jeśli czystokrwisty uczyni coś takiego z zamiarem zabicia kogoś, tego nie da się przeżyć - wyjaśnił spokojnie.
       - Nie… - odparła, kręcąc przecząco głową. - To niemożliwe! Tato, nie opuszczaj mnie! - wrzasnęła z bólem.
       - Mój czas już przeminął - rzekł. Coraz więcej jego ciała obracało się w pył. - Ale ty i twoja siostra musicie żyć. Obiecaj mi, że nigdy się nie poddasz. I że wyjdziesz z tego cało.
       - Tato, nie!
       - Obiecaj.
       Patrzyła na niego z przerażeniem.
       - U-uhm… - zdołała tylko wydukać, dławiąc się łzami. - Obiecuję…
       - Arigatō - odpowiedział uspokojony, po czym dodał - Zawsze będę przy tobie, córeczko, nawet, jeśli nie będziesz mnie widziała. Obiecuję. Kocham cię, skarbie.
       Jego ostatnie słowa były dokładnie tymi samymi, jakie wypowiedział, kiedy ją opuszczał, gdy jako niespełna ośmiomiesięczne niemowlę miała przejść pod opiekę Reiko Mitsui.
       Zdążył się jeszcze uśmiechnąć, po czym całkiem już obrócił się w srebrny pył, który natychmiast został porwany przez wiatr, teraz już jak najzupełniej delikatny.
       Aya wybuchła niepohamowanym płaczem. Nawoływała ojca, choć wiedziała, że on już nigdy do niej nie przybędzie.
       Kaori też płakała.
       Za to usta Toumy, wciąż leżącego na ziemi kilkanaście metrów dalej, rozciągnęły się w triumfującym uśmiechu. Po chwili zaczął się śmiać. Tak okrutnego, przerażającego i obłąkańczego rechotu żadna z sióstr nigdy wcześniej nie słyszała.
       Aya pociągnęła nosem. Z ziemi, na której jeszcze przed chwilą leżał Kage, podniosła wzrok na wroga.
       Władzę nad jej ciałem i umysłem przejęła nienawiść. Dziewczyna powoli podniosła się i, nie spuszczając wzroku z mordercy, ruszyła ku Akujiemu.
       Nie miała pojęcia, jakim cudem jest zdolna do tego, by być tak silną w chwili, w której powinna być ledwo żywa. I nawet się nad tym nie zastanawiała. Faktem było jednak, że moce czterech żywiołów - wody, ognia, powietrza i ziemi - zdawały się ją wypełniać. Woda, której wokół było pełno, zamieniła się w miniaturowe, lodowe igiełki, które zawisły w powietrzu i posuwały się wraz z Ayą. Ogień otoczył Toumę, nie pozwalając mu poruszyć się na boki. Niesamowicie mocne pędy roślin przytwierdziły czystokrwistego do podłoża.
       Po raz pierwszy dziewczyna zauważyła w oczach tego wampira strach. Nie zwróciła jednak na to większej uwagi, dalej posuwała się ku niemu, wciąż jednostajnym, powolnym ruchem, a w ślad za nią leciały ostre, lodowe igły.
       Za pomocą innej zdolności Aya przywołała do swej prawej dłoni katanę Kaori. Rękojeść nie była nasączona łowiecką magią, więc brunetka nie poczuła nowej dawki bólu.
       - Zamierzasz mnie zabić? - spytał nagle Touma.
       - Taki śmieć jak ty nie zasługuje na nic innego - odparła lodowatym tonem osiemnastolatka. - Oko za oko - dodała. - Przygotuj się na śmierć! - wrzasnęła, równocześnie posyłając ku wrogowi to, co wcześniej przygotowała.
       Jednak igiełki i inne niespodzianki nie zdążyły dotknąć Akujiego. Dzieciak zdążył się teleportować, używając do tego resztkę pozostałej mu energii.
       - KUSO! - krzyknęła na całe gardło Aya, wściekła, że nie mogła się zemścić. Kolejna porcja łez zasłoniła jej świat.
       Cała energia ją opuściła. Dziewczyna padła na ziemię.
       Kaori rzuciła się ku niej.
       - Nēsan! - szepnęła płacząc.
       Ona jest na skraju wyczerpania… Jak tak dalej pójdzie… Shimatta, ona umrze! Musi… Musi być sposób…
       Wiedziała, że istnieje tylko jeden.
       - Nēsan, napij się! - rozkazała siostrze.
       Aya spojrzała na nią cierpiętniczym wzrokiem. Walczyła z bólem i głodem, oddychała w nienaturalnym rytmie. Udało jej się pokręcić przecząco głową.
       - Nigdy… - wyszeptała.
       - Przestań! - wrzasnęła Kaori. - Umrzesz, jeśli tego nie zrobisz! A obiecałaś… Obiecałaś tacie, że przeżyjesz!
       - Nie… mogę… Nie… Nie ty…
       - Zero się tu nie zjawi! Nikt się nie zjawi! - krzyczała dalej blondynka. - Pij, do cholery jasnej!
       Prawą ręką spróbowała podnieść siostrę na tyle, by móc przyłożyć jej twarz do swojej szyi. Nie wpadła na to, że łatwiej byłoby po prostu wcisnąć jej do ust rękę. Była zbyt zestresowana, by myśleć logicznie.
       - Przestań… - prosiła Aya. - Przestań, błagam… - jęczała, zmagając się z coraz większym głodem.
       - Nēsan, gryź, ale już!
       - Niee…
       Jej ciało na kilka sekund stało się całkowicie bezwładne. Zdążyła zamknąć powieki.
       - NĒSAN! - wrzasnęła Kaori, niemal pewna, że siostra właśnie umarła.
       Wtedy jednak brunetka uniosła powieki. Jej oczy przybrały krwistoczerwoną barwę.
       - Dobra dziewczynka - wysapała do imōto, po czym rzuciła się na nią i brutalnie zatopiła kły w jej szyi.
       Kao bezwiednie krzyknęła z bólu. Mimo wszystko cieszyła się jednak, że w tak krytycznej chwili „druga Aya” wzięła się wreszcie do roboty. Dzięki temu onēsan najprawdopodobniej przeżyje i prędzej czy później pozbędzie się tych wszystkich ran…
       Szesnastolatka myślała w taki sposób przez jakiś czas. Wtedy uzmysłowiła sobie, że nic nie widzi - i to nie dlatego, że ma zamknięte oczy. Nic też nie słyszała.
       - Nēsan… Już… chyba… wystarczy… - szepnęła, ale tego nie usłyszała.
       Aya najzwyczajniej w świecie wysysała z niej życie.
       Kaori ostatkiem sił próbowała odepchnąć od siebie wampirzycę - nie dlatego, że tak rozpaczliwie chciała żyć, raczej dlatego, że prawdziwa Aya nigdy nie wybaczyłaby sobie, gdyby zabiła imōto - ale była ona od niej sto razy silniejsza.
       Wiedziała, że nie jest już w stanie nic zrobić.

       Ten płyn, ten życiodajny płyn…
       Chciała wypić wszystko. Dosłownie wszystko, wszyściuteńko, do ostatniej kropelki…
       - Wystarczy! - krzyknął ktoś.
       „Druga Aya” odeszła. Ta prawdziwa zaś, której oczy wciąż jeszcze błyszczały czerwienią, ze zdumieniem spojrzała na bezwładne ciało imōto, które trzymała w rękach.
       Krzyknęła, nie wierząc własnym oczom.
       Czy Kaori… nie żyła?
       Bezwiednie wypuściła z rąk jej ciało i sama też padła na ziemię, tuż obok blondynki.
       Obróciła twarz w jej stronę. Zaczęła wpatrywać się w nią nieobecnym wzrokiem, a po jej twarzy płynęły łzy mieszające się ze szkarłatną krwią.
       Wszystko straciło jakiekolwiek znaczenie. Chciała już tylko umrzeć. Dołączyć do rodziców i siostry…
       Czy jej się wydawało, czy kątem oka ujrzała nad sobą czyjąś sylwetkę?
       Nieważne. Nic już nie jest ważne.
       Zdawało jej się, że ktoś przyłożył do jej skroni bladą dłoń.
       Zaraz potem osunęła się w upragnioną nicość.







***
   Konniiichiii waaa!
   Ekhem… Podstawowe pytanie brzmi: cieszycie się, że dostaliście nowy rozdział, czy też macie ochotę na krucjaty…? xD
   Kiedy mama czytała ten rozdział, zastanawiałyśmy się, czy nas zabijecie. Zaś gdy skończyła, stwierdziła, iż nie zdążycie zrobić żadnej krucjaty ani nic, bo ona nas zabije pierwsza. xD Ups!
   Jak tam mikołajki? xD Odwiedził Was Mikołaj? xD
   Ano… Jesteśmy już w trakcie pisania kolejnego rozdziału, wiec może nie będziecie musieli czekać na niego jakoś specjalnie długo. ;) Prawdopodobnie uda nam się go dokończyć i dodać w tym tygodniu (chociaż nigdy nic nie wiadomo).
   Miłego dnia! ;*
[wpis z dnia 6.12.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz