poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XVII, rozdział LXXXV - "Szczerość"


       - Czy ty masz pojęcie, jak się o ciebie martwiliśmy?! - skończyła swoją tyradę Reiko.
       Aya stała nieruchomo ze zwieszoną głową i z pokorą wysłuchiwała kazania. Wiedziała, że postąpiła nie w porządku w stosunku do cioci i dyrektora, wychodząc sobie potajemnie w środku nocy, ale była pewna, że gdyby chciała to z nimi uzgodnić, nie pozwoliliby jej na żadne eskapady. A ona po prostu musiała wyjść. Nie mogła zwlekać, nie mogła czekać z tym do wyzdrowienia, to trwałoby zbyt długo.
       - Gomen nasai - szepnęła i pokłoniła się lekko Reiko i Kaienowi. Jej ciało zaprotestowało, zalewając ją falą bólu. Jęknęła cicho i z powrotem się wyprostowała.
       - Nie strasz nas tak więcej - poprosiła już łagodniejszym tonem blondynka. Wyglądała tak, jakby chciała przytulić przybraną córkę, ale bała się, że tym samym zada jej jeszcze więcej bólu.
       - Uhm.
       - Gdzie właściwie byłaś? - zapytała kobieta.
       - Ano… - zawahała się osiemnastolatka. - Najpierw w domu mojego taty… - odparła, starając się powstrzymać łzy. - Widziałam się tam z Marią, a do tego poznałam Shuuseia i Suzue Namizawa. To dzieci Minato… A on… On nie żyje.
       Reiko i Kaien spojrzeli po sobie.
       - Wszyscy troje chcą mi „służyć” - dodała, po czym przeszła dalej. - Potem widziałam się z Suzaku. Musiałam mu podziękować i… i w ogóle…
       - Soka - westchnęła Reiko. - Yare, yare… Nie mógł cię chociaż odprowadzić?
       - Odprowadził - odpowiedziała zgodnie z prawdą dziewczyna.

       Aya wciąż miała sobie za złe, że nakrzyczała na Suzaku, gdy zdenerwowała się, że jej odmówił. Kiedy przeprosiła, a on smutnym tonem zapewnił, że rozumie, iż to wina tych zawirowań osobowości, nastało dość długie, kłopotliwe milczenie. Osiemnastolatka biła się z wyrzutami sumienia - po chwili spokojnego namysłu zauważyła, jak głupia była, prosząc o przemianę bez wcześniejszej konsultacji z kimkolwiek. Przede wszystkim chodziło jej o Zero - jak on by zareagował, gdyby dowiedział się nagle, że jego dziewczyna pobiegła do jego rywala po to, by ją przemienił? Nawet teraz Aya nie miała pojęcia, jak przeprowadzić z Kiryuu tak poważną rozmowę. Niby byli ze sobą tak blisko, po ukończeniu liceum mieli nawet razem zamieszkać, a ona wciąż nie umiała mówić mu o pewnych sprawach. Swego czasu myślała, że pozbyła już się tego strachu, ale teraz zauważyła, że wciąż boi się, że Zero w końcu z nią nie wytrzyma - tyle razy jej sytuacja przypominała w pewnej mierze to, co stało się z Yuuki, że autentycznie ją to przerażało. Choć były całkiem inne, niektóre urywki z życia czy zachowania Ayi mogły przypominać Kiryuu smutną przeszłość.
       Nie chcąc więcej o tym myśleć, dziewczyna wreszcie się odezwała, przerywając tym samym ciszę. Stwierdziła, że jest już okropnie późno i powinna wreszcie wracać. Miała cichą nadzieję, że ciocia i dyrektor nie zauważą jej nieobecności. Młody Shoutou przyznał Ayi rację i zaproponował, że ją odprowadzi. Podziękowała, ale kasztanowowłosy tradycyjnie nie przyjął sprzeciwu. Dziewczyna doskonale wiedziała, że się o nią bał. Smuciło ją to, że chcąc nie chcąc, sprawiała chłopakowi ból. Nawet to, że starał się być jej przyjacielem… Dla niej to niby świetna wiadomość, ale jemu na pewno było ciężko. Walczyć z „parszywą naturą”, jak sam określał swój charakter, właściwie tylko po to, by jej się więcej nie narzucać i nie robić czegoś nieprzemyślanego i niestosownego… Była mu wdzięczna, ale jednocześnie było jej go trochę żal. Miała szczerą nadzieję, że chłopak szybko się odkocha i znajdzie kogoś, kto byłby godzien jego miłości. W duchu liczyła na Marię lub Suzue - w końcu obie wampirzyce były miłe i urocze, a do tego na pewno potrafiłyby zapanować nad nieco rozpieszczonym księciem… Z drugiej strony, teraz Suzaku nie przypominał już rozpuszczonego bachora. W ciągu miesiąca zmienił się praktycznie nie do poznania… Myślała, że taka metamorfoza, szczególnie w tak krótkim czasie i w przypadku takiej osoby jak „Król Mroku”, jest zwyczajnie niemożliwa. Jak widać, myliła się. Zastanawiała się też, czym jeszcze ten dhampir zaskoczy ją w przyszłości.
       - Teleportujemy się, zgoda? - zapytał nagle Suzaku, wyrywając Ayę z zamyślenia. - Tak będzie szybciej i bezpieczniej.
       - Och, ano… Zgoda.
       Musieli wyjść poza teren posiadłości Shoutou - chłopak wyjaśnił przyjaciółce, że to konieczne, gdyż rezydencja i jej otoczenie chronione były specjalnym czarem. Tak samo dworek Kage… i Akademia Kurosu, jak się okazało.
       - Akademia? - zdziwiła się. - Jak to?
       - Kompleks tych budynków jest już bardzo stary. Podobno kiedyś należał do Związku Łowców, tak?
       Aya potwierdziła to skinieniem głowy.
       - Najprawdopodobniej jakiś przychylny Stowarzyszeniu czystokrwisty rzucił kiedyś na teren Akademii zaklęcie ochronne takiego rodzaju, jak to tutaj - powiedział.
       - Soka…
       - Dobra, zaczynamy - rzucił Suzaku. - Musimy się teraz złapać za ręce - ostrzegł. - Żebyśmy teleportowali się razem - dodał.
       Potaknęła.
       Wyciągnął przed siebie dłoń, a ona po chwili wahania ją ujęła.
       To było dziwne uczucie. Jakby podskoczyła, choć wcale nie chciała tego robić, i nagle wylądowała w innym miejscu. To trwało ułamek sekundy, a wystarczyło, by znaleźć się przed bramą Akademii.
       - Jej… - wyszeptała.
       Młodzieniec uśmiechnął się lekko i puścił dłoń Ayi.
       - To by było na tyle - rzucił. - Hm, słońce jeszcze nie wschodzi, więc wszyscy pewnie jeszcze śpią. Może rzeczywiście nie zauważą, że cię nie było.
       - Wierzysz w to? - spytała.
       - Szczerze? Nie bardzo - przyznał. - Pozwolisz, że tym razem odprowadzę cię dalej?
       Zaśmiała się w duchu, bo wiedziała, że nawet, gdyby się nie zgodziła, nalegałby do czasu, aż zmieni zdanie.
       - Hai - odparła.
       Uśmiechnął się w odpowiedzi.
       - Ale wiesz… Nie sądzę, by na terenie Akademii mogło przydarzyć mi się coś złego - rzekła.
       - Nie wiem - mruknął. - Nic już nie wiem…
       Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Kiedy to zauważył, zaśmiał się krótko.
       - Gomen - rzucił. - Chyba jestem teraz trochę przewrażliwiony.
       - Chyba tak - zgodziła się.
       Przeszli przez bramę. Aya stwierdziła, że do domku dyrektora mogą iść na skróty, przez las. Tak też zrobili.
       Przez całą drogę praktycznie się nie odzywali.
       - Tak sobie myślę - odezwał się nagle Shoutou - czy nie byłoby dobrze stworzyć ci gdzieś tutaj portal do domu twojego ojca lub do mojego? Najbliższy masz za miasteczkiem, a to trochę daleko… Szczególnie teraz to może być niebezpieczne - dokończył cicho.
       - To byłoby bardzo wygodne - przyznała. - Ale czy podtrzymywanie tych czarów nie… Nie wiem… Nie „wysysa” z ciebie energii?
       - Może i tak - zaśmiał się. - Ale nawet tego nie zauważam. To jest najlepsze w tych portalach. Możesz stworzyć ich nawet kilka i nie zauważać ubytku energii, bo jest on minimalny.
       - Więc to chyba dobry pomysł - stwierdziła. - O ile to naprawdę nie jest dla ciebie problem.
       - Oczywiście, że nie - zapewnił. - To może zrobimy tak… Stworzę dwa portale - jeden do mnie, drugi do domu twojego ojca. Tamten stary dezaktywuję, w razie czego Maria-chan czy ktoś inny przeniesie się po prostu tuż przed Akademię. Ale rzucę na nie zaklęcia ochronne. Tylko wybrane osoby będą mogły przez nie przechodzić. To sprawi, że nikt się wam tutaj przypadkiem nie podkradnie…
       - A inny czystokrwisty?
       - Zrobię to tak, by nie było takiego zagrożenia - zapewnił.
       - Ale to już chyba pozbawi cię energii, co? - spytała niepewnie.
       - Taak… Trochę - mruknął.- Ale to nic! - zawołał. - Jestem bardzo żywiołową osobą, więc energii mi nie zabraknie - wyszczerzył zęby. - Zrobię to czy tego chcesz, czy nie - dodał szybko widząc, że Aya zamierza zaprotestować.
       - Yare, yare… - szepnęła. - Arigatō, Suzaku.
       - Nie ma za co.
       Zbliżyli się właśnie do skraju lasu. Domek dyrektora było już wyraźnie widać.
       - Dobra - rzucił chłopak. - Od wyjścia z Akademii: w lesie po prawej stronie portal do mnie, po lewej do posiadłości Hiou. Może być?
       - Hai.
       - Tylko… Spróbuj nie wychodzić sama, zgoda?
       - Uhm.
       Ruszyli przed siebie. Osiemnastolatka była nieco z przodu. Kiedy tylko wyłoniła się z lasu, drzwi domku otworzyły się i wypadła z nich Reiko. Na piżamę zarzuciła tylko szlafrok.
       - Aya! - krzyknęła ze łzami w oczach. - Jak…
       Dziewczyna odwróciła się, chcąc jeszcze podziękować i pożegnać się z Suzaku, ale po młodzieńcu nie było już śladu.

       - Nie zdążyłaś go zobaczyć, bo niespodziewanie odszedł - dodała Aya. - Ale odprowadził mnie i nic mi nie jest. Więc proszę, nie gniewajcie się już na mnie.
       Gdyby nie to, że brunetka wciąż była w tragicznym stanie, Reiko najprawdopodobniej wygłosiłaby kolejne kazanie. W tej jednak sytuacji westchnęła tylko i z dezaprobatą pokręciła głową.
       - Co ja z tobą mam… - szepnęła.
       - Ano… Co z Kao? - zapytała Aya.
       Dorośli utkwili w niej smutny wzrok.
       - Wciąż bez zmian - odparł Kaien. - Ale spokojnie, to silna dziewczyna, więc wyliże się z tego.
       Oby, pomyślała nastolatka.
       - Aya, natychmiast do łóżka - zakomenderowała blondynka. - I masz zakaz wychodzenia dokądkolwiek - dodała surowo.
       - Uhm - mruknęła.
       - No już, do pokoju - ponagliła. - A nie, czekaj - rzuciła, gdy Aya ruszyła ku korytarzowi. - Najpierw trzeba pozmieniać te opatrunki.
       - Sama to zrobię - powiedziała dziewczyna. - Tylko daj mi jakieś bandaże, ciociu.
       - Jak chcesz… - westchnęła kobieta.

       Zakluczywszy się w łazience, Aya odetchnęła głęboko, ciesząc się, że wreszcie została sama. Doceniała troskę Reiko i Kaiena, ale teraz marzyła tylko o tym, by trochę się odświeżyć, a następnie położyć spać.
       Plastry na twarzy nie były już potrzebne. Gdy dziewczyna je zdjęła, utkwiła wzrok w kilku szramach znaczących jej policzki. Wyglądała, jakby ledwo przeżyła jakiś poważny wypadek lub masakrę urządzoną przez szalonego psychopatę. No, to drugie właściwie było prawdą…
       Z niechęcią zaczęła odwijać poszczególne bandaże. Dopiero, gdy zobaczyła w lustrze swoje pełne odbicie, zdała sobie sprawę z tego, jak poważny był jej stan.
       Skrzywiła się z niesmakiem. Ran było mnóstwo, większość wyglądała naprawdę groźnie, a niektóre, gdyby to były rany człowieka, na pewno okazałyby się śmiertelne. Jednak wampira nie tak łatwo jest zabić. Szczególnie takiego z wyższej półki.
       Mimo wszystko nie żyłaby już, gdyby nie Kage. To on ją ocalił… I to niejeden raz. A na sam koniec… Poświęcił swoje „nieśmiertelne” życie, by uratować córkę i jej siostrę…
       Szare oczy dziewczyny, wciąż wpatrującej się w swoje odbicie, wypełniły się łzami. Zastanawiała się, kiedy wreszcie przestanie reagować w ten sposób na każdą wzmiankę czy myśl o ojcu.
       Ukucnęła, otaczając kolana rękoma, i zaszlochała cicho. Było jej tak strasznie smutno, do tego męczyły ją wyrzuty sumienia i ból zadany siostrzaną kataną…
       Czuła się samotna, choć wiedziała, że w każdej chwili może liczyć na Reiko i Kaiena. Ale Kao… I Zero… Gdzie on był? Kiedy wreszcie wróci? Czy poczuł coś w ogóle, kiedy ona zwijała się z bólu?
       Myśląc w taki sposób, tylko bardziej się dołowała. W końcu postanowiła przestać się nad sobą użalać. Otarła łzy, wydmuchała nos i zabrała się za zmienianie opatrunków.
       Męczyło ją pragnienie. Mogłaby zażywać jedną tabletkę za drugą, a i tak prawie nie czuła różnicy. Była w takim stanie, że żadne pastylki nie powstrzymywały uporczywego głodu. Tylko krew osoby, którą kocha, mogłaby w jakimś stopniu jej pomóc…
  
       Doprowadzenie się do względnego porządku zajęło jej niemało czasu. Kiedy jednak wreszcie się ogarnęła, natychmiast przeszła do „swojego” pokoju gościnnego. Właśnie zaczynało świtać, więc zaciągnęła zasłony. Potem od razu padła na łóżko i natychmiast oddała się w objęcia Morfeusza.
       We śnie po raz kolejny przeżywała straszliwe wydarzenia.

       Stała jeszcze na krawędzi snu i jawy, gdy zdała sobie sprawę z tego, że czuje ukochany zapach. Woń wampira, z jednej strony podobną do zapachu czystokrwistych, z drugiej jednak całkiem inną.  Jako iż nie do końca się jeszcze obudziła - nie otworzyła nawet oczu - nie od razu zorientowała się, co to oznacza.
       W końcu jednak uniosła powieki. Powolnym ruchem przetarła oczy.
       Leżała na plecach. Odwróciła głowę w prawą stronę.
       Siedział na drugim łóżku i wyglądał jak zbity pies. Nie odrywał od niej przepełnionego bólem wzroku.
       - Cieszę się, że cię widzę - wymamrotała nieco sennie, łagodnie, choć trochę ponuro się uśmiechając.
       Nie odpowiedział od razu. Zdawał się być nieobecny.
       - Tak cię potraktować… - szepnął. - Boże, Aya…
       Ukrył twarz w dłoniach. Lekko zszokowana dziewczyna nie bardzo wiedziała, co zrobić. Postanowiła, że na dobry początek wstanie. O niczym tak nie marzyła jak o tym, by móc wreszcie przytulić się do swojego chłopaka.
       Kiedy jednak spróbowała się podnieść, Kiryuu podskoczył jak oparzony.
       - Nie wstawaj! - rzekł szybko.
       - Nic mi nie jest - odparła cicho. Poczuwszy nową falę bólu, zdążyła bowiem usiąść, jęknęła. - No, prawie nic - mruknęła.
       Znów posłał jej załamane spojrzenie.
       - Jeśli nie chcesz, żebym wstawała, to ty chodź do mnie - powiedziała.
       Wstał i przeszedł tych kilka kroków, by usiąść na jej łóżku. Nawet jej jednak nie dotknął.
       - Przytul mnie, Zero - poprosiła szeptem. - Co z tobą? - spytała ze strachem, gdy mimo jej prośby, młodzieniec nawet się nie poruszył.
       - Nie mogę - zaczął ze zwieszoną głową - sobie tego wybaczyć.
       Zlustrowała go zdziwionym spojrzeniem.
       - Czego?
       Podniósł wzrok i przeniósł go z powrotem na nią.
       - Jeszcze się pytasz? - rzekł cicho. - Aya… Byłem tak daleko, gdy mnie potrzebowałaś. Nie mogłem ci pomóc, nie mogłem niczemu zaradzić…
       - Ale teraz już tu jesteś! - powiedziała, podnosząc trochę głos. - Więc… Więc przestań się już obwiniać, bo nie masz za co. Wszystko, co się stało, wydarzyło się z mojej winy, bo to ja zignorowałam ostrzeżenie ojca, to ja wyciągnęłam Kao w tamto miejsce, to z mojego powodu dzieciak Touma zrobił to, co zrobił i to przeze mnie mój tata nie żyje! - wyrzuciła z siebie, nawet nie zauważywszy, że po twarzy płyną jej łzy. - Więc… Więc nic już nie mów i przytul mnie wreszcie!
       Zszokowany, poddał się i ją objął. Tak delikatnie, jak tylko się dało. Dziewczyna prawie nie czuła na sobie jego dotyku. Dlaczego każdy traktował ją teraz tak, jakby była z cukru? Chociaż on mógłby…
       - Mocniej - wyszeptała. - Przytul mnie mocniej…
       - Nie mogę. To będzie zbyt…
       - Mam gdzieś, czy to będzie bolesne, czy nie - przerwała mu drżącym głosem. - Proszę…
       To nic, że zalała ją fala bólu. Praktycznie tego nie zauważyła, cieszyła się tylko, że wreszcie ją posłuchał. Potrzebowała tego uścisku - chociaż i tak był dużo lżejszy niż normalny. Potrzebowała go tak bardzo…
       Wtuliła się w niego porządnie i zacisnęła palce na jego bluzie. W końcu nie wytrzymała i zarzuciła mu ręce za szyję, przytulając go z całej siły. Wcześniej tak naprawdę nie zdawała sobie sprawy, że tęskni za nim i potrzebuje go aż tak bardzo. Była od niego uzależniona i nie potrafiła bez niego żyć.
       Dopiero po chwili zauważyła, że twarz ma teraz tuż przy jego szyi. Przypomniała sobie o okropnym głodzie, czuła tętniącą w jego żyłach krew…
       Jej oddech nagle przyspieszył, serce mocniej zabiło. Tak bardzo pragnęła się posilić…
       - No pij wreszcie - ponaglił ją.
       Zrobiłaby to, ale nagle dopadły ją wyrzuty sumienia dotyczące tego, co zamierzała zrobić poprzedniej nocy. Zadrżała i wytężyła całą silną wolę, by natychmiast nie wgryźć się w szyję Kiryuu.
       - Nie mogę - wyszeptała.
       - Nie wykręcaj się - rzucił przez zaciśnięte zęby. - Jeśli chcesz mi coś powiedzieć, możesz to zrobić zaraz.
       - Nie… - powiedziała ledwo dosłyszalnie, odsuwając się jednocześnie od chłopaka.
       - Aya… - zaczął.
       - Choć tyle już razem przeszliśmy, choć jesteśmy ze sobą przeszło rok, choć zdecydowaliśmy, że za jakiś czas razem zamieszkamy… Wciąż zdarzają się sytuacje, w obliczu których nie potrafię być z tobą szczera - szepnęła ze łzami w oczach.
       Chyba spodziewał się czegoś w tym rodzaju, bo bynajmniej nie wyglądał na zaskoczonego. Wpatrywał się w nią ze smutkiem.
       A ona wreszcie się przełamała i zaczęła mówić. Powiedziała mu o niepokojących zawirowaniach w swojej osobowości, podzieliła się z nim wszystkimi swoimi obawami, opisała straszne wydarzenia, które spotkały ją i Kao, a na koniec wyznała, że chciała, by Suzaku ją przemienił bez wcześniejszej konsultacji z kimkolwiek. Te słowa z trudem przechodziły jej przez gardło - szczególnie, że była zapłakana, a do tego wciąż się trzęsła - ale poczuła ledwo zauważalną ulgę, gdy wreszcie powiedziała Zero o wszystkim, o czym powinien wiedzieć już dużo wcześniej.
       - Gomen nasai - wyszeptała na koniec.
       Przez chwilę w niewielkim pokoju panowało milczenie.
       - Skoro już to powiedziałaś, to teraz się napij - przerwał ciszę chłopak.
       Aya popatrzyła na niego z niedowierzaniem. Tak długo nie była z nim szczera, w końcu wydusiła z siebie to, co powinna, a teraz, zamiast wyrzutów czy czegokolwiek w tym rodzaju, on kazał jej napić się swojej krwi?
       I nagle zrozumiała. Nie musiał odpowiadać. Wyczyta jego emocje podczas zaspokajania swojego głodu…
       Chciała się do niego przysunąć, ale to on się zbliżył. Spojrzała w jego oczy koloru lawendy, ale swój zasmucony wzrok chłopak skierował gdzieś na bok.
       Powoli przejechała językiem po jego szyi, a następnie delikatnie wbiła kły w jego szyję. Bała się tego, czego miała się dowiedzieć.
       Nie czuł gniewu. Jego emocje skupiały się na wyrzutach sumienia, przerażającym smutku i… zawiedzeniu.
       Właśnie ten zawód sprawił, że Aya znów zaczęła płakać. Nie zauważyła tego nawet, nie mogła też oderwać jeszcze ust od szyi Zero. Próbowała się opanować, ale nie potrafiła. Głód był zbyt doskwierający, ból zbyt silny, wspomnienia zbyt smutne… Pragnęła się od tego wszystkiego uwolnić, choć wiedziała, że to niemożliwe.
       W końcu zdała sobie sprawę, że wypiła za dużo. Gwałtownie oderwała się od chłopaka i odsunęła się aż do ściany.
       - Gomen - powiedziała niemal niedosłyszalnie, drżąc okropnie i dławiąc się łzami.
       - To… nic - szepnął.
       Ranki na jego szyi już się zasklepiły.
       - Zero… Przepraszam cię… Wybacz mi… to wszystko… - wyszlochała.
       - A ty nic, tylko jak zwykle przepraszasz - rzekł cicho w taki sposób, jakby przebywał w jakimś transie.
       Nagle wstał i skierował się ku drzwiom.
       - Prześpij się jeszcze. Nie będę ci przeszkadzał - rzucił, wychodząc na korytarz.
       Chciała zawołać za nim, że wolałaby, żeby został. Zorientowała się jednak, że nie ma do tego prawa. Młodzieniec najpewniej pragnął teraz być sam.
       Miała nadzieję, że jej wybaczy… A co jeśli nie…?

       Wstała, przebrała się i ruszyła do łazienki. Przeraziła się, gdy ujrzała swoje odbicie. Pooraną szramami twarz miała czerwoną od płaczu, oczy napuchnięte…
       Oblała się zimną wodą i odczekała chwilę, by zacząć wyglądać choć odrobinę lepiej. Dopiero wtedy wyszła z łazienki.
       Poszła do pokoju, w którym przebywała Kaori. Imōto wciąż była nieprzytomna. Ichiru, oparłszy głowę na jej łóżku, zasnął, trzymając ją za rękę.
       Ostrożnie zamknęła drzwi i poszła do kuchni.
       - Znowu wstałaś? - załamała ręce Reiko. - Właśnie miałam do ciebie iść. Zrobiłam ci śniadanie i gorącą herbatę - powiedziała, podczas gdy Aya siadała przy stole. Nie czuła się na siłach, by dłużej chodzić lub stać.
       - Gdzie Zero? - spytała cicho brunetka.
       - Wyszedł, żeby się przejść - odparła kobieta. Przez jakiś czas patrzyła na przybraną córkę. - Masz mu za złe to, że pojawił się dopiero teraz?
       - Hę? - zdziwiła się Aya. - Nie, oczywiście, że nie! - zaprzeczyła szybko. - To nie jego wina, że go nie było. Ma pracę… Tamto… Tamto to moja wina.
       - Przestań się tym zadręczać - poprosiła Reiko. - Zamartwianie się i dołowanie w niczym ci teraz nie pomoże. A co do Zero-kuna… - zagadnęła. - Wiesz, Kaien rozmawiał kilka godzin temu z Tougą. Związek wysłał Zero na drugi koniec kraju, by zajął się jakąś ważną sprawą… To była totalna masakra. Miejscowi Łowcy zostali wybici co do jednego…
       - I wysłali go w takie miejsce?! - przeraziła się Aya. Jej serce porządnie przyspieszyło.
       - Oprócz niego wysłali też innych. Ale to dzięki niemu udało się zapanować nad wszystkim. Choć nie lubi działać w grupie, Zero świetnie sprawił się jako dowódca. Nawet uratował życie kilku cywilom, a także paru towarzyszom… Będzie dobrym prezesem.
       - Wiem to…
       - On poczuł, że coś jest nie tak - rzekła wreszcie Reiko. - Kiedy spałaś, trochę go wypytaliśmy… Migiem wykonał robotę, „sprzątanie” zostawił innym, a sam rzucił się w drogę powrotną.
       Dlaczego mi to mówisz?, zapytała w myślach Aya. Żebym poczuła się lepiej?
       - Teraz zadręcza się, że nie było go przy tobie w tak ciężkich chwilach.
       - Wiem to… - powtórzyła brunetka.
       - W takim razie co z wami? - spytała ciocia.
       Dziewczyna zwiesiła głowę.
       - Zrobiłam coś, co sprawiło, że go zawiodłam. Nie byłam z nim szczera… To znaczy… Nie powiedziałam mu o czymś, o czym powinien był wiedzieć już od kilku tygodni… I… I wam też tego nie powiedziałam - szepnęła.
       - A teraz… możesz już to powiedzieć?
       Skinęła głową i po chwili powtórzyła to, co niedawno mówiła Zero.
       - Przepraszam, że ci nie powiedziałam.
       - Och, Aya…
       Reiko podeszła do nastolatki i leciutko ją objęła.
       - Musiałaś się bardzo martwić… Czy… Czy to wciąż się zdarza?
       - O to właśnie chodzi, że to nie mija. Tej nocy nawrzeszczałam na Suzaku, gdy mi odmówił…
       - Yare, yare… - westchnęła Reiko. - Cóż, na razie nie wiem, co można by z tym zrobić. Ale nie podejmuj już takich pochopnych decyzji. Nawiasem mówiąc… Ten „Król Mroku” bardzo się zmienił, prawda?
       - Tak - przyznała dziewczyna. - Jest teraz… prawdziwym przyjacielem.
       - Yokatta. W takim razie… Nie myśl przez chwilę o problemach i zjedz coś wreszcie - poradziła kobieta.
       - Uhm.
       Zjadła śniadanie, choć zbliżała się już pora obiadowa, i wypiła rozgrzewającą herbatę. Poczuła się trochę lepiej.
       Wymknęła się z kuchni i wyszła na zewnątrz. Musiała zmrużyć oczy, gdyż było naprawdę jasno. Do tego bardzo ciepło.
       W sumie nic dziwnego… To już połowa maja, pomyślała.
       Doskonale wiedziała, gdzie jest. Czuła wyraźnie jego zapach.
       Siedział pod jednym z pierwszych drzew, ale zwrócony tyłem do budynku. Aya podeszła do niego powoli.
       - Jak grochem o ścianę - westchnął, uśmiechając się pod nosem. - Miałaś się przespać.
       - Nie chcę spać - odparła starając się, by jej ton nie przypominał tonu naburmuszonego dziecka. - Chciałabym z tobą porozmawiać…
       - Aya, znowu?! - zawołała wychylona przez okno Reiko. - Zero-kun, powiedz coś tej dziewczynie, bo ja już tracę do niej cierpliwość!
       Brunetka wiedziała, że ciocia wcale nie jest zła. Jej zamiarem było tylko subtelne zmuszenie młodych do rozmowy.
       Zero podniósł się z ziemi i nic nie mówiąc, złapał dziewczynę za rękę i poprowadził ku domowi.
       - Zaraz będzie obiad - oznajmiła radośnie kobieta, kiedy para przekroczyła próg budynku.
       - Dopiero co zjadłam śniadanie… - zauważyła Aya.
       - Nie marudź - ucięła blondynka. - Potrzebujesz teraz dużo energii!
       - Hai, hai… - westchnęła.
       Kiryuu zaprowadził ją do pokoju gościnnego.
       - A teraz się połóż - mruknął.
       - Zero! - zdenerwowała się. - Nawrzeszcz na mnie czy coś! - poprosiła.
       - Dlaczego mam na ciebie wrzeszczeć?
       - Bo cię zawiodłam - odparła smętnym tonem. - Znowu - dodała.
       - To nie znaczy, że mam na ciebie wrzeszczeć.
       - Rany! - mruknęła, gwałtownie siadając na łóżku. Ciało zaprotestowało. - Ite… - jęknęła.
       - Baka - westchnął chłopak. Usiadł obok niej i delikatnie objął ją ramieniem.
       - Dlaczego to robisz? - spytała.
       - A dlaczego nie?
       Nic już nie rozumiała.
       - Słuchaj, czuję zawód, ale szczerze mówiąc spodziewałem się, że coś podobnego może się wreszcie wydarzyć - powiedział, nawiązując do jej problemu z osobowością. - Poza tym… Widziałem, że coś jest nie tak, że coś cię dręczy, ale czekałem, aż sama mi o tym powiesz.
       - Nie jesteś zły?
       - Przecież doskonale wiesz, co czuję - rzucił w odpowiedzi. - Jestem zły, ale przede wszystkim na siebie.
       - Z powodu tego, co się stało? - zapytała, wlepiając wzrok w jego oczy. - Nie powinieneś. Wiesz, ciocia powiedziała mi, czym byłeś zajęty. Jesteś niesamowity. Ocaliłeś życie tylu ludziom…
       - I co z tego? Nie mogłem ocalić ciebie. Od tego… - Lekko przejechał dłonią po jednym z jej zranionych policzków. - Od tego wszystkiego.
       - W końcu wydobrzeję - uśmiechnęła się. - Więc nie zadręczaj się. Smutno mi, gdy się smucisz - rzekła dziecięcym tonem.
       Uśmiechnął się pod nosem.

       Aya, Reiko, Kaien i bliźniaki wspólnie zjedli obiad. Ichiru zaraz po posiłku wrócił do czuwania przy Kaori. Brunetka odprowadziła go wzrokiem, po czym zwiesiła głowę. Zastanawiała się, kiedy imōto odzyska przytomność. Tak bardzo się o nią martwiła, a wyrzuty sumienia nie dawały jej spokoju…
       Miała zamiar posiedzieć trochę przy siostrze, ale dorośli i Zero nie zgodzili się na to i kazali jej wracać do łóżka.
       Westchnęła i wróciła do pokoju. Ledwo zdążyła usiąść, gdy do pomieszczenia wszedł Kiryuu.
       - Padam - mruknął.
       Zdała sobie sprawę z tego, że ona też jest śpiąca. Jakby na potwierdzenie, ziewnęła. Zero zaśmiał się cicho.
       - Chyba też masz ochotę się przespać, co?
       - Uhm - odparła. - Ale to trochę dziwne. Jakby na to nie patrzeć, w sumie niedawno wstałam…
       - Nie ma w tym nic dziwnego. Dopóki nie wydobrzejesz, będziesz musiała więcej spać i odpoczywać, by uzupełnić zapasy energii.
       - No tak… - odburknęła.
       - Dyrektor powiedział, że mogę tu zostać na jakiś czas - rzekł nagle chłopak. - Pozwolisz więc, że się zdrzemnę? - spytał, siadając na drugim łóżku.
       - Uhm - skinęła głową. - Ale tutaj.
       Poklepała swoje łóżko.
       Uśmiechnął się znacząco pod nosem i usiadł obok niej.
       - Zero?
       - Uhm?
       - Co teraz? - zapytała. - Co mam zrobić?
       - Najpierw odpowiedz mi na jedno pytanie - poprosił. - Chcesz zostać przemieniona? Chcesz stanąć na tym… najwyższym poziomie?
       - To nie tak, że chcę - szepnęła. - Czuję, że muszę. W inny sposób nie pozbędę się „jej”.
       - Soka - odparł.
       Delikatnie objął ją ramieniem i położył się, dbając o to, by zrobiła to samo.
       - Więc? - spytała. - Co mam zrobić? Co… my powinniśmy zrobić?
       - Jutro - odpowiedział krótko. - Porozmawiamy o tym jutro.






***
Konban wa!
   Nareszcie dodajemy rozdział razem. Cieszmy się i radujmy! xD
   Nowość już teraz,gdyż musimy wywiązać się z umowy z Suzue. xD
   No i jak odbiór?Może być?
   Kolejnego rozdziału nie mamy i nie wiemy, kiedy będziemy mieć. T.T Pozostaje Wam trzymać za nas kciuki…
Bai bai!
[wpis z dnia 28.12.10]

1 komentarz:

  1. Nie wierzę w to co przeczytałam. Zabiłyście Kage. Q.Q To chyba najsmutniejsza śmierć w tym opowiadaniu. :C Rany.. Nie mogę w to uwierzyć. Już myslałam, że Aya będzie mogła pobyć sobie szczęsliwa, a tu kolejna katastrofa. Naprawdę to okropne. :C Ale walka zajebiście opisana. Kurde, cholerny Touma. Jak ja go nie lubię. ;x
    Dobre jest to, że zostały naprawione więzi Kao i ayi, ale martwię się, że Aya będzie próbowała się od Kao odizolować przez to, że spowodowała taki jej stan. Oby tak się nie stało.
    Na plus wielki zasłużył sobie Książę Mroku. Naprawdę coraz bardziej go lubię. Chyba przez ten dodatek. :D
    No i nieuchronnie zbliżam się ku końcowi. Jakieś 10 rozdziałów mi zostało. :D Póki mam wolny czas to spróbuję jeszcze przeczytać choć trochę następnego tomu.
    Przy okazji chcę przeprosić, że taki krótki komentarz, ale jakoś ostatnio nie mam weny na komentarze. Czasami mi wychodzą długie, czasami krótkie. Ech. Nie rozumiem. XD
    Postaram się jak najszybciej przeczytać. :3

    OdpowiedzUsuń