Aya oparła głowę o przyciemnianą szybę luksusowego samochodu.
Wpatrywała się w nieokreślony punkt, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Rozmyślała bowiem nad tym, co wydarzyło się w przeciągu kilku ostatnich
tygodni.
Nadszedł już czerwiec, ale majowe rewelacje wciąż zaprzątały
umysł dziewczyny. Choć z trudem przyzwyczaiła się już do świadomości, że
straciła ojca, doskonale wiedziała, że nigdy nie wybaczy Akujiemu Toumie
zamordowania go. Pragnęła zemsty tak bardzo, jak niegdyś pragnęła śmierci Kage
- wtedy, gdy żyła jeszcze nieświadoma tego, że przez wszystkie lata jej życia
mężczyzna dbał o nią i, co najważniejsze, tego, iż to nie on zabił jej matkę.
Rido Kuran, sprawca tego okrutnego czynu, całe szczęście należał już do
przeszłości, ale bachor Touma wciąż nie został ukarany.
Ważnym wydarzeniem była też końcowa faza przemiany. Ustaliwszy z
Zero, że to najlepszy pomysł, poprosiła Suzaku o to, by jej pomógł. Teraz więc
była już dhampirem tylko i wyłącznie z urodzenia. Cała reszta cech stała się
cechami czystokrwistych wampirów, najsilniejszych istot na świecie. Kiedy tylko
Aya poczuła, że „to już”, natychmiast uśpiła „tę drugą” gdzieś w dalekich zakamarkach
swego umysłu - tak, jak to obiecała przyjaciołom.
Od czasu przemiany nie miała jeszcze problemów z dziwnymi
zawirowaniami osobowości, więc żywiła szczerą nadzieję, że tę sprawę na dobre ma
już z głowy.
Oprzytomniała lekko i przeniosła wzrok na Suzaku. Chłopak jak
zwykle wyglądał co najmniej bosko. Odziany w czarny garnitur idealnie do niego
dopasowany, siedzący z tą swoją zamyśloną i przygnębioną miną, wyglądał niczym
niesamowicie przystojny anioł.
Zauważył, że na niego patrzy, więc natychmiast zmienił wyraz
twarzy i uśmiechnął się pokrzepiająco. Zawsze w podobnych chwilach posyłał jej
uśmiech zdający się mówić coś w stylu: „Głowa do góry, wszystko będzie dobrze -
a jeśli nie, ja cię obronię”. Z jednej strony była mu za to wdzięczna, a z
drugiej jak zwykle bolało ją to, że tyle dla niej robi, a ona nijak nie może
dać mu nic w zamian. Serce jej się krajało, bo doskonale wiedziała, jakim
uczuciem darzy ją Suzaku, a ona mogła odpowiedzieć na nie jedynie szczerą,
wieczną przyjaźnią. Czasami czuła się jak bohaterka jakiegoś romansu czy
melodramatu. Dziewczyna i zakochani w niej dwaj młodzieńcy. Z jakiegoś powodu
owe przedstawicielki płci pięknej zawsze ją irytowały, a ona sama zazwyczaj
stawała po stronie tego odrzuconego kochanka.
Zrobiło jej się gorąco, pospiesznie nakazała sobie zaprzestania
myślenia o tym wszystkim w taki sposób. Bezwiednie zacisnęła palce na czarnej
sukni, ale gdy tylko zorientowała się, że to zrobiła, szybko puściła materiał,
by go nie pognieść.
Zmierzali właśnie ku jednej z rezydencji rodu Shirabuki. Sara
organizowała przyjęcie urodzinowe, na które zostali zaproszeni tylko i
wyłącznie czystokrwiści. Oczywiście kobieta powiadomiła o tym Łowców i pozwoliła
im patrolować teren posesji.
Zdecydowano, że Aya pojedzie w towarzystwie Suzaku - i choć nikt
nie zapytał jej o zdanie, tak naprawdę cieszyła się, że tak właśnie się stało.
Mogła nawet śmiało przyznać, że wolałaby nie oddalać się od niego podczas
trwania przyjęcia, choć jednocześnie uważała to za odrobinę egoistyczne.
Samochód został podstawiony przez organizatorkę „podwieczorku”,
więc zaproszeni goście nie wiedzieli nawet dokładnie, dokąd zmierzają.
Dziewczyna zauważyła, że dawno już opuścili zamieszkane tereny i teraz pojazd
porusza się po swego rodzaju pustkowiu. Czystokrwiści zawsze woleli spędzać
wolny czas w miejscach z reguły niezamieszkanych i spokojnych, Sara nie była
więc wyjątkiem.
- To znowu będzie „gra”, prawda? - wyszeptała, wpatrując się w
łąki wśród których sunęli.
- Owszem - odparł
Suzaku, po czym westchnął cicho. - Musimy być ostrożni - dodał po chwili. -
Ech, mam nadzieję, że ojisama zjawi się niedługo po nas. Wolałbym, byśmy mimo
wszystko mieli obok jakiegoś sojusznika. Jakby na to nie patrzeć, każda osoba
na tym śmiesznym przyjęciu jest naszym potencjalnym wrogiem.
Miał zupełną rację. Sara Shirabuki, Kaname i Yuuki Kuranowie, aż
wreszcie Touma…
- Myślisz, że ten
bachor się tam zjawi? - zapytała, a w jej głosie natychmiast dało się wyczuć
nutkę nienawiści.
- Nie mam pojęcia -
odparł, bezradnie wzruszając przy tym ramionami. - Gizen pewnie przybędzie, ale
Akuji to inna bajka. Każdy normalny na jego miejscu siedziałby teraz w ukryciu,
ale on do przeciętnych nie należy. Nigdy nie wiadomo, co może mu wpaść do
głowy.
- Masz świadomość,
że jeśli tam będzie, zapewne nie powstrzymam się przed tym, by się na nim
zemścić? - spytała lodowatym tonem.
- Uhm - oświadczył,
potakując głową. - W razie czego masz moje pełne poparcie. Ojisama też stanie
po twej stronie.
- Arigatō.
Isaya miał ponoć do załatwienia coś niecierpiącego zwłoki,
dlatego nie udał się na przyjęcie wraz z siostrzeńcem i jego przyjaciółką -
miał dołączyć później.
Aya po raz kolejny zatopiła się w swoich rozmyśleniach. Nie miała
pojęcia, jak zachowa się w obliczu spotkania z Akujim Toumą. Najchętniej
natychmiast by się na niego rzuciła, ale to byłoby okropnie nierozsądne.
Szczególnie, iż nie wiadomo było, jak zareagowaliby na ten wybuch Kuranowie,
Sara i Gizen, młodsza siostra Akujiego.
Zauważyła, że bezwiednie bawi się srebrnym naszyjnikiem z
onyksowym oczkiem. Przerwała więc tę czynność i w tym samym momencie spostrzegła,
że samochód się zatrzymał.
Dotarli na miejsce.
Drzwi pojazdu otworzyła im służba. Kiedy brunetka wyszła z
pojazdu, dyskretnie rozejrzała się dookoła. Dworek, przed którym się znaleźli,
był podobnej wielkości jak ta posiadłość Kage, w której spędził on ostatnie
lata swojego życia. Okazał się schludny i zadbany, do drzwi frontowych
prowadziła niedługa, brukowana ścieżka i kilka schodków. Dom był jednopiętrowy,
otaczał go niewielki ogród. Posesja nie była ogrodzona, ale każdy przybysz i
tak automatycznie domyślał się, gdzie przebiegają jej granice - zupełnie, jakby
były one wyraźnie zaznaczone. Aya natychmiast wyczuła także, że budynek i
przylegające mu tereny otoczone są czarem, który sprawiał, że gdyby w pobliżu
pojawił się ktoś, kto nie powinien był się tu znaleźć, nie zauważyłby dosłownie
nic poza łąką i skrajem lasu w oddali.
Suzaku podszedł do stojącej w miejscu przyjaciółki i uśmiechając
się delikatnie, zaproponował jej swoje ramię, które od razu z wdzięcznością
przyjęła. Każdy widział w tym po prostu dobre maniery, ale ona była zadowolona
z tego, że może być blisko niego, kiedy tak się stresuje.
Krocząc powoli ku drzwiom, wyczuli obecność Łowców. Krążyli
pomiędzy ogrodowymi drzewami i krzewami. W powietrzu wisiało napięcie, jakby
każdy przeczuwał, że wydarzy się coś złego, ale nijak nie można było temu
zapobiec.
***
Drugi samochód zatrzymał się przed posesją. Już po chwili szofer
otworzył drzwi pojazdu, pozwalając tym samym zobaczyć gości. Kaori odetchnęła z
ulgą, widząc swoją siostrę i Suzaku. Oboje wyglądali co najmniej bosko. Co
prawda nadal nie mogła stwierdzić, że lubi młodzieńca, jednak tak czy inaczej
ulżyło jej, gdy dowiedziała się, że będzie przy Ayi podczas tego śmiesznego
przyjęcia.
Wampir złapał dziewczynę pod ramię i powoli udali się w kierunku
mosiężnych drzwi wejściowych. Aya kątem oka zauważyła blondynkę. Kaori
uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco i podniosła kciuk w górę. Wiedziała, że
brunetka strasznie denerwuje się tym spotkaniem. Widząc wsparcie siostry,
szarooka uśmiechnęła się, subtelnie dziękując. Chwilę później znów przybrała
poważny wyraz twarzy, ukrywając za nim wszystkie swe problemy i troski. Przed
wejściem delikatnie poprawiła jedną ręką czarną, dopasowaną sukienkę, po czym
zniknęła.
Serce Kaori przyspieszyło. Trzymała kciuki, żeby wszystko wyszło
dobrze. Miała nadzieję uniknąć krwawych walk, chociaż w głębi serca czuła, że
może się bez tego nie obejść. Jedyną rzeczą, która ją w tej chwili pocieszała,
był fakt, że z pierwszego samochodu wysiadła mała, blondwłosa dziewczynka.
Wyglądała na miłą, aczkolwiek pewną siebie młodą damę. Była ubrana w
ciemnoszarą sukienkę składającą się praktycznie z samych falbanek. Fikuśne
ozdoby, które miała na szyi i rękach były w kolorze przygasłego różu. Jej jasne
włosy spięte były w idealny kok, z którego niby to przypadkiem wymykały się
blond loczki. Kaori od razu domyśliła się, iż ową dziewczynką, co prawda będącą
od niej starszą o kilkaset lub więcej lat, była Gizen Touma, młodsza siostra
Akujiego. Blondynka pokładała szczere nadzieje, że straszny bachor się nie
zjawi. Wątpiła, że w takim wypadku umiałaby utrzymać uczucia na wodzy.
Prawdopodobnie rzuciłaby się na niego, co mogłoby skończyć się albo śmiercią,
albo strasznymi konsekwencjami w Związku.
Mitsui, przypominając sobie wygląd zarówno Ayi, jak i małej
Toumy, zdenerwowała się. Wiedziała, że to przyjęcie tylko dla czystokrwistych i
Łowcy nie mają prawa nawet wejść do środka, jednak strasznie irytował ją fakt,
iż musiała być ubrana całkowicie zwyczajnie. Przez to, widząc gości, czuła się
brzydko i niepoważnie. Nie widziała sensu w pilnowaniu tego domu. Prawdą było,
że Łowcy nie mieli pojęcia, czym zajmują się wampiry w środku. Okna, będące
jedynymi „informatorami”, były, jak się okazało, tylko atrapami. Zresztą jeśli
goście wszczęliby między sobą walkę, nawet taka ilość Łowców, jaka się tam
znajdowała, nie zdołałaby zapobiec katastrofie. Na szczęście pośród nich był
Zero, który w razie czego dałby radę sprzątnąć chociaż jednego. Również
obecność Kaiena dawała jej poczucie bezpieczeństwa. Mimo że czuła lekki strach
przed nadchodzącymi wydarzeniami, adrenalina sprawiała, że tak naprawdę nie
mogła się doczekać jakiejś walki. Chociaż wolałaby, aby wrogami nie byli sami
czystokrwiści.
Z rozmyśleń wyrwał ją ktoś, kto właśnie położył na jej ramieniu
dłoń. Ocknęła się i spojrzała na przybysza.
- Nie martw się tak
wszystkim - powiedział pokrzepiającym tonem Kaien. - To tylko pilnowanie
przyjęcia.
- Uhm. Przyjęcia -
podkreśliła - na którym są sami czystokrwiści, gotowi rzucić się na siebie na
powitanie - wyszczerzyła się. - Właściwie czemu zgodziłeś się tutaj przyjść?
- Jakim byłbym ojcem,
gdybym nie poszedł chronić swojej córki? - zapytał zabawnym, rodzicielskim
tonem, co trochę kolidowało z jego postawą. Wyglądał teraz jak prawdziwy
wojownik. Włosy związał w luźną kitkę, lecz to właśnie obecność katany w jego
ręce sprawiała, iż wyglądał bardzo poważnie. - Skoro nie dało się odwieść
ciebie od przyjścia tutaj, to logicznym było, że pójdę za tobą.
- Czyli jednak
przeczuwasz walkę - zauważyła.
- A czy wśród nas
jest ktoś, kto jest pewny, iż to będzie zwykła herbatka? - uśmiechnął się lekko.
- Myślę jednak, że czystokrwiści zdają sobie sprawę, że najmniejszy błąd na
dzisiejszym przyjęciu może zaprzepaścić zarówno dobre kontakty z Łowcami, jak i
samą ich pozycję w świecie wampirów.
Widząc pytającą minę
córki, dodał:
- Każde z nich jest
potencjalnym przywódcą wampirów. Kuranowie, Hiou, Shirabuki, Shoutou i Touma.
To najważniejsi przedstawiciele swojej rasy. Jeśli któreś z nich
przeciwstawiłoby się pozostałym, prawdopodobnie zostałoby zabite lub całkiem
zbesztane za zdradę. Dlatego miejmy nadzieję, iż każde z nich będzie trzymało
swoje uczucia na wodzy…
Zamilkł, wpatrując
się w bramę wjazdową.
Kaori przeniosła wzrok z ojca na drogę. Zobaczyła kolejny czarny
samochód zbliżający się do budynku. Oboje doskonale wiedzieli, kto siedział w
środku. Zważywszy na to, że przyjechali już Gizen, Aya i Suzaku, sama Sara była
tu już wiele wcześniej, a Isaya miał się spóźnić, mogli być to tylko Kuranowie.
Blondynka odetchnęła z ulgą na myśl, że będzie tu tylko (albo aż) siedmiu
czystokrwistych. Rodzina Hanadagi, będąca w drzemce już od około stu lat, była
ponoć liczna, a więc „skromna” siódemka najpotężniejszych nie była aż tak
dobijająca.
Kaien wlepił oczy w nadjeżdżający pojazd, co nie umknęło uwadze
blondynki. Po kilku chwilach z pojazdu wysiadły dwie osoby, których tak dawno
nie widziała. Nie żeby jakoś szczególnie za nimi tęskniła. Co to, to nie.
Jednak gdy tylko zauważyła znajome postaci, chcąc nie chcąc przypomniały jej
się wszystkie chwile z nimi związane - od czasu przybycia do Akademii aż do
odejścia z niej czystokrwistego rodzeństwa. Jakże odległe były pierwsze dni
sióstr w szkole czy nawet sam atak Rido...
Mimo krótkiego zatopienia się we wspomnieniach, nadal badała
przybyszów wzrokiem. Kaname jak zwykle wyglądał dostojnie i nienagannie.
Wysiadł z samochodu z niebywałą gracją i pomógł również wyjść Yuuki. Dziewczyna
wyglądała tak, jakby strasznie długo ćwiczyła samo wychodzenie, bo można było
dostrzec lekki stres w chwili, w której opuszczała pojazd. Mimo wszystko wyszło
jej to nawet nieźle. Kaori pomyślała, że to chyba tylko dzięki zwinności
nabytej po przemianie. Wampirzyca była odziana w długą, krwistoczerwoną suknię,
która rozszerzała się pod biustem. Na nogach dało się zauważyć czarne sandałki
na niewysokim obcasie. Włosy miała rozpuszczone, jednak niektóre kosmyki miała
zaczesane do tyłu i spięte srebrną spinką. Kaori musiała przyznać, że
dziewczyna wyglądała co najmniej… ładnie.
Tak, tak. Ładnie to dobre słowo, pomyślała, nie chcąc nawet w myślach prawić komplementów tej
dziwaczce.
W pewnym momencie para idąca za rękę spojrzała w ich kierunku.
Kao mimo woli zerknęła na Kaiena, który wysyłał Yuuki ciepły, niestety również
rodzicielski uśmiech. Dziewczyna pomachała mu, uśmiechając się w taki sposób,
jak za swej ludzkiej egzystencji. Jednym słowem - głupkowato. Zupełnie nie
pasowało to do jej wampirzego wyglądu. Ojciec Kaori był jednak w siódmym niebie
i dalej się uśmiechał. Skinął również głową do Kaname, który w dostojny sposób
zrobił to pierwszy. Kaori złapała tatę za ramię. Denerwował ją fakt, że Yuuki
to tak naprawdę jej przybrana siostra i teoretycznie jest bliżej spokrewniona z
nią niż Ayą przez to, że Kaien faktycznie ją zaadoptował.
- Otōsan… - rzuciła, chcąc odwrócić jego uwagę od Yuuki.
Wiedziała, że widzi ją pierwszy raz od długiego czasu i pewnie nieszybko będzie
mógł ją spotkać kolejny raz, jednak zazdrość wzięła górę. - Otōsan… -
powtórzyła. Tym razem oderwał wzrok od przybranej córki i skupił go na tej
prawdziwej, która w tym momencie uśmiechnęła się triumfalnie. - Tak lepiej -
odparła z uśmiechem widząc, że goście już weszli. Potem odwróciła się i
zachęcając do tego samego ojca, ruszyła z nim na zwiady.
***
Prawdziwe emocje skryła pod doskonałą maską chłodnej obojętności
i uprzejmości. Nie mogła pozwolić na to, by ktoś dowiedział się, jak bardzo się
stresuje. Nawet pomimo tego, iż wiedziała już, że Akuji się nie zjawi, strach
pozostał. Całe szczęście Suzaku nie oddalał się od niej ani o krok, a do tego
pojawił się też Isaya, dosłownie emanujący spokojem, który w jakiś sposób
udzielił się też jej.
Sara, ubrana w fioletową suknię z długim rozcięciem po prawej
stronie, weszła na niewielki podest umieszczony pod jedną z perłowych ścian
ładnie urządzonego salonu, w którym się znajdowali. Uśmiechnęła się delikatnie,
po czym zaczęła mówić.
- Minna… Dziękuję za
przybycie na to skromne przyjęcie. To wiele dla mnie znaczy: móc spędzić czas w
towarzystwie tak zacnych osób. Nie oszukujmy się, nas, czystokrwistych, jest
coraz mniej. Powinniśmy nawiązać głębszą współpracę i wspierać się w tych
trudnych czasach. - Zamilkła na moment, przymykając przy tym oczy, po czym
wzięła głębszy oddech. - W czasach, w których zabicie czystokrwistego nie jest
już tylko mrzonką, a celem możliwym do wypełnienia nie tylko przez innego
przedstawiciela Klasy A.
Mówiąc to, spoglądała po kolei na każdego z osobna. Ostatnie
słowa wypowiedziała, patrząc pozornie serdecznie na Ayę. W dziewczynie aż się
zagotowało, ale jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Cieszę się
niezmiernie - kontynuowała Shirabuki - że mogę dziś po raz pierwszy gościć u
siebie dwie tak urocze osóbki, jakimi są Yuuki-san i Aya-san, szczególnie, iż
wcześniej miałyśmy okazję spotkać się tylko raz. Niestety, z powodu tych
wstrząsających wydarzeń, które miały miejsce nie tak dawno temu, nie zdążyłyśmy
się jeszcze zaprzyjaźnić. Mam szczerą nadzieję, że wkrótce to nadrobimy -
rzekła, uśmiechając się. - Wielka szkoda, że sześcioro naszych pobratymców
przebywa teraz we śnie. Chętnie spotkałabym się z Naoko-san oraz liczną rodziną
Hanadagi. Przerażający jest jednak fakt, że wielu osób już nigdy nie zobaczymy,
gdyż w przeciągu ostatnich lat zakończyli swe „wieczne” życie. W pewien sposób
zaakceptowałam już okrutną prawdę, jaką było samobójstwo mego narzeczonego,
Masujiro, ale dogłębnie wstrząsnęła mną śmierć Kage-san, którego ani ja, ani
wy, moi drodzy, nie zdążyliśmy dostatecznie dobrze poznać. Aya-san, proszę,
przyjmij z tego miejsca moje najszczersze kondolencje - powiedziała i lekko
skinęła jej głową.
Brunetka musiała powstrzymywać się z całej siły, by nie zacisnąć
pięści albo nie rzucić się na blondynę. Wiedziała doskonale, że jej słowa są
całkowicie nieszczere, że wszystko, co ją teraz otaczało, to zwykły teatr.
Zapraszasz mnie do gry, tak? Soka. Przyjmuję wyzwanie.
Uśmiechnęła się
smutno i skinęła głową w stronę czystokrwistej, w mistrzowski sposób udając, że
brak jej słów, by odpowiedzieć.
- Niezwykle przykre
jest też to, że sprawcą tak karygodnego czynu jest jeden z naszych „braci” -
oznajmiła smętnym tonem Sara.
Aya oburzyła się w duchu na myśl, że ktokolwiek z tego grona,
wyjąwszy Suzaku i Isayę, mógł być postrzegany jako jej „brat” lub „siostra”.
- Ale może
zapomnijmy już o smutkach. Zebraliśmy się tutaj, by świętować, trochę się
rozluźnić i zabawić. Skorzystajmy z czasu, który został nam dany, poznajmy się
lepiej, porozmawiajmy…
W tym momencie do pomieszczenia weszło kilku elegancko odzianych
służących niosących tace z szampanem. Każdy otrzymał po jednym kieliszku, po
czym wzniesiono toast.
***
Czuł obecność ich wszystkich i każdego z osobna tak wyraźnie, jak
jeszcze nigdy wcześniej. Aura czystokrwistych wampirów, kiedyś tak
znienawidzona i irytująca, teraz kojarząca mu się w jakiś sposób z
codziennością…
- I co, stresujesz się trochę? - zapytał obojętnym tonem Touga,
zapalając sobie papierosa.
- Sam nie wiem -
odparł zgodnie z prawdą Zero.
Właściwie czuł dziwny spokój - i tylko ten fakt go przerażał.
Oczywiście bał się o Ayę i o to, jak sobie poradzi, ale z jakiegoś powodu
uznał, że nic naprawdę złego się tej nocy nie wydarzy. Nie umiał określić,
dlaczego tak myśli, sam się sobie porządnie dziwił, ale nie potrafił tego
zmienić. Może miało to związek z faktem, że Akuji Touma nie pojawił się na
przyjęciu?
- To dopiero początek, a już czuję się znudzony - mruknął Yagari.
- Nie jesteś szczególnie rozmowny.
- To coś nowego? -
zapytał Kiryuu, uśmiechając się pod nosem.
- Heh - prychnął
tylko mistrz chłopaka, po czym wypuścił z ust dym.
***
Aya modliła się w duchu, by ta chwila przyszła jak najpóźniej.
Niestety, już kilka minut po przemówieniu zaczęły tworzyć się małe grupki
wampirów i każdy chciał wymienić kilka zdań z pozostałymi. Sara dostojnym i
pełnym wdzięku krokiem skierowała się ku Suzaku, „zabierając” go tym samym
brunetce. Czystokrwista zajęła go rozmową głównie na temat Naoko, ale pytała
również o jego poglądy na różnorakie tematy.
Szarooka zbliżyła się do stołu i wzięła kieliszek z ponczem. Piła
go powoli, średnimi łykami. Dobijało ją to, że w społeczeństwie wampirów nie
można robić nic, jak się chce, tylko tak, jak oczekują tego inni. Wszystko było
na pokaz, udawane.
Po chwili usłyszała za sobą ciche i jakby niezgrabne kroki.
Odwróciła się w momencie, kiedy osoba przemówiła.
- Aya-san -
uśmiechnęła się lekko Yuuki. - Naprawdę przykro mi z powodu twego ojca. To
straszne, że w tak młodym wieku od nas odszedł… - umilkła na chwilę, dając
wrażenie, jakby układała to, co chce powiedzieć, w jakieś składne zdanie. -
Cała sprawa z Ourim-san i samobójstwem… To okropne, że zginęła przy tym również
młoda Łowczyni. Postanowiłam nie być w tej sprawie obojętna. - Aya przybrała
pytający wyraz twarzy, chociaż, jak można się domyślić, niezbyt interesowało ją
przemówienie byłej koleżanki. - Jeśli czystokrwisty będzie miał dość swego
życia, wezwie mnie. Wtedy przyjmę obowiązek zabicia go. Ponieważ mogę używać
Artemisa, to nie powinno być trudne. Tak więc, jeśli kiedyś o tym pomyślisz,
pamiętaj o mnie. Chciałabym uniknąć jakichkolwiek ofiar - oznajmiła, wpatrując
się w rozmówczynię.
- To bardzo
wspaniałomyślne z twojej strony, Yuuki-san - odparła z udawanym podziwem.
Wampirzyca odpowiedziała uśmiechem.
- Ano… - zawahała
się. - Jak się mają Zero, dyrektor i cała reszta?
- Wszystko z nimi w
porządku. Zero niebawem zostanie prezesem Związku, Przewodniczący doczekał się
kolejnego dziecka. Akademia podniosła się po ataku Rido i wszystko jest na
dobrej drodze - oznajmiła zgodnie z prawdą. Wiedziała, że Yuuki zapyta o sprawy
związane z placówką należącą do Kurosu.
- Yokatta -
odetchnęła z ulgą. - Kaori-san to córka dyrektora, prawda?
- Hai.
- Cóż za zbieg
okoliczności - zaśmiała się cicho, acz głupkowato. Aya uśmiechnęła się lekko,
patrząc jak solenizantka zmierza w ich kierunku.
- Yuuki-san. Czy
byłabyś tak miła i dała mi kilka chwil na rozmowę z naszą „Księżniczką czystej
krwi”? - spytała obezwładniająco miłym tonem. Yuuki spojrzała na nią jak na
jakąś królową.
- Hai, Sara-san.
Oczywiście - odparła i zwróciła się do brunetki. - Arigatō za rozmowę, Aya-san.
- Skinęła głową, na co szarooka odpowiedziała tym samym.
Kiedy Yuuki się oddaliła, zagłębiając się w rozmowie z Isayą i
powtarzając mu po raz kolejny treść swej „misji”, Aya przeniosła swój wzrok na
Sarę.
- Tak jak już
wcześniej wspomniałam… - zaczęła, przybierając smutny wyraz twarzy. - To
okropne, kiedy ktoś tak wspaniały ginie przedwcześnie… Któżby mógł się
spodziewać, iż atak na ciebie i twego ojca nastąpi właśnie teraz? - rzekła tak
współczującym tonem, że brunetce zrobiło się aż niedobrze. - Biedactwo,
zostałaś ostatnią ze swego rodu. Nigdy nie pomyślelibyśmy, że ród Hiou tak
szybko wygaśnie…
- Jeszcze nie wygasł
- subtelnie przerwała jej Aya z delikatnym, niewinnym uśmiechem.
- Oczywiście -
rzuciła Shirabuki z nienagannym wyrazem twarzy, delikatnie poprawiając brzegi
swej sukni. - Jak już mówiłam, łączę się z tobą w cierpieniu i szczerze pragnę
poznać cię bliżej - oznajmiła, wyciągając rękę i głaszcząc pokrzepiającym
gestem ramię nastolatki.
- Arigatō, Sara-san.
To dla mnie wiele znaczy - odpowiedziała, patrząc jej w oczy.
- Przepraszam, nie
chcę się narzucać, ale czy ty i Suzaku-san planujecie zaręczyny? - spytała.
Tym razem Aya z wielkim trudem ukryła zdziwienie. Zignorowała
jednak lekkie ukłucie w sercu i udała, że była gotowa na takie pytanie. Kątem
oka zauważyła też, że kasztanowowłosy młodzieniec stojący niedaleko i wciąż,
mimo rozmów z różnymi osobami, miał ją na oku, drgnął nieznacznie.
- Iie. Mnie i
Suzaku-san łączy tylko przyjaźń. Był jednym z najlepszych przyjaciół mego ojca.
- Soka - odparła w
udawanym zamyśleniu Shirabuki.
Aya postanowiła przejąć inicjatywę, choć najchętniej przerwałaby
już tę rozmowę i wróciła do domu.
- Nie wyobrażam
sobie, jak ciężko musiało być tobie, kiedy Ouri-san popełnił samobójstwo -
powiedziała z udawanym przejęciem i współczuciem. - Czy nie czułaś się
niechciana i opuszczona po tym, co zrobił? Fakt, iż postanowił zakończyć swój
żywot tak krótko przed ślubem… Naprawdę mi przykro - rzekła, delikatnie kładąc
dłoń na ramieniu wampirzycy na znak „współczucia”.
Sara milczała przez chwilę, z irytującym uśmiechem na ustach
wpatrując się w Ayę. W końcu oznajmiła, że nadszedł czas na uroczystą kolację.
***
Blondynka otuliła się bluzą, którą właśnie wyjęła z torby. Nie
przepadała za pracą po zmroku, wolałaby teraz smacznie spać, najchętniej w
objęciach swojego chłopaka. Złapała się za brzuch, czując burczenie. Nie lubiła
zbyt długo nic nie jeść. Cieszyła się, że matka doskonale ją znała i
przygotowała dla niej kilka bułek. Dziewczyna z radością sięgnęła po jedną z
nich i odwinęła sreberko, które po chwili wrzuciła do torby. Ugryzła wielki
kawałek i zaczęła go mielić, zauważając z radością, że jej rodzicielka zrobiła
jedzenie z jej ulubioną wędliną.
- Już zgłodniałaś? -
spytała stojąca niedaleko Sayuri, przybliżając się do niej. - Yare, yare. W
takiej chwili możesz w ogóle jeść?
- Uhm… - odparła z
pełną buzią. Po przełknięciu dodała z uśmiechem - Jak mogłabym wytrzymać tych
kilka godzin bez jedzenia? Całe szczęście, że przed wyjściem zjadłam obfitą
kolację - rzuciła w zamyśleniu. Łowczyni spojrzała na nią ze zdziwieniem i obie
wybuchły śmiechem. Po chwili Kao wyjęła z torby drugą bułkę i wręczyła
koleżance. - Masz, jedzenie uspokaja - zapewniła. - Gdzie jest Takamiya-senpai?
- zapytała rozglądając się.
Po chwili dostrzegła
jego czuprynę i zawołała go.
- Jak na razie jest
nazbyt spokojnie - rzucił na powitanie.
- Myślicie, że to
się zmieni? Coraz bardziej zaczynam wierzyć w to, że nic się dziś nie stanie -
przyznała Kaori z lekko niezadowoloną miną.
- To chyba dobrze,
prawda? - rzuciła Higoshi, patrząc na rozmówców.
Oboje wyglądali,
jakby czekali na to, aż coś się wydarzy, niemal chcąc, aby coś złego miało
miejsce.
- No taak -
przeciągnęła blondynka. - Ale to by oznaczało, że siedzimy tu tyle czasu bez
sensu - odparła, przegryzając kolejny kawałek pieczywa.
Kaito i Sayuri spojrzeli po sobie. Oboje mieli nadzieję, że
dzisiejszej nocy rzeczywiście nie stanie się nic, czego by się obawiali.
***
Przy stole przypadło jej miejsce obok Suzaku oraz, o zgrozo,
Kaname. Aya w miarę możliwości ignorowała Kurana i odpowiadała tylko na
ewentualne uprzejmości, a poza tym wdała się w płytką pogawędkę z młodym
Shoutou. Nie mogli pozwolić sobie na rozmawianie w ten sposób co zwykle, grali
nawet przed sobą. Każde z nich wiedziało jednak, że drugie uważa całą tę farsę
za żałosną, ale w jakiś sposób konieczną.
Jedli niespiesznie, nie zapominając przy tym o nienagannych
manierach. Do picia podano tym razem krew, co skutecznie obrzydziło Ayi
posiłek. Zastanawiała się, czy uda jej się wymigać od spożycia swojej porcji,
kiedy ktoś nagle rozpoczął wygłaszać swoje przemyślenia na jakiś temat, dzięki
czemu wszyscy stracili zainteresowanie kolacją.
Jakieś pół godziny później towarzystwo znów się podzieliło. Do
brunetki z niepewną i nieco onieśmieloną minką podeszła Gizen.
- Aya-san… -
wyszeptała, nerwowo bawiąc się jedną z falbanek swej sukienki. - Tak bardzo mi
przykro z powodu tego, co uczynił mój oniisama… - wyznała. Autentycznie miała
łzy w oczach i odrobinę drżała. - Zapewne nie będziesz zdolna mu wybaczyć, ale…
- zawahała się. - Ale naprawdę nie chciałabym, by to, co zrobił, odbiło się na
kontaktach między nami. Czy będziesz tak wyrozumiała, żeby zawrzeć ze mną
znajomość i nie osądzać mnie, patrząc na występki mojego brata?
- Nie zamierzam się
do ciebie uprzedzać, Gizen-san - zapewniła dziewczyna z łagodnym uśmiechem. -
Mam nadzieję, że uda nam się zakolegować. Hm… Powiedz, co teraz robi Akuji-san?
- Och, nie mam
pojęcia… - powiedziała cichutko, spuszczając wzrok. - Nie widziałam go od
dłuższego czasu. Którejś nocy, jeszcze przed… tamtą masakrą… wyszedł z naszej
głównej rezydencji, nic mi nie mówiąc i po prostu zniknął. Pierwsze wieści na
jego temat dotyczyły tego okrutnego czynu, którego się dopuścił - oznajmiła ze
smutkiem. - Wiesz, jesteś cudowną osobą, Aya-san! - zmieniła nagle temat,
uśmiechając się szeroko. - Naprawdę cieszy mnie to, że nie będziesz patrzeć na
mnie przez pryzmat uczynków oniisama!
Aya posłała „dziesięciolatce” kolejny uśmiech i tym samym uznała
rozmowę z nią za skończoną. Dyskretnie odetchnęła z ulgą, gdy została sama.
Miała już serdecznie dość tego całego przyjęcia, marzyła o powrocie do domu,
rzuceniu się na łóżko i spokojnym śnie. Zastanawiała się, czy spotkanie do
końca będzie wyglądało w taki sposób jak teraz, czy też wybuchną wreszcie
jakieś konflikty. Szczerze zaczęła już w to wątpić. Przyjęcie czystokrwistych
miało zapewne za zadanie zapewnić Łowców, że Klasa A jest przyjaźnie nastawiona
do samych siebie i reszty świata. Oczywiście było to zupełną bzdurą, jednakże
dopóki każdy będzie bawił się w aktora, nikt nikomu niczego nie udowodni.
Zaklęła w duchu, gdy zauważyła, że zbliża się do niej Kaname.
Spośród zebranych nie nienawidziła tylko Shoutou, ale Kuran wydawał jej się
najniebezpieczniejszym wrogiem - przede wszystkim z powodu tego, że wiedział o
niej tak wiele i w każdej chwili mógł wykorzystać to przeciwko niej. Choć jej
tajemnicę znała też Yuuki, a Aya szczerze jej nie znosiła, nie obawiała się
jej, gdyż w żadnym razie nie wydawała się groźna. Choć była czystokrwistą,
brunetka zastanawiała się, czy w ogóle potrafi korzystać ze swoich mocy. Sara z
kolei na pewno pragnęła śmierci zarówno „królowej”, jak i „księżniczki”, jednak
z pewnością bardziej zależało jej na wyeliminowaniu tej pierwszej. Zagadką
pozostawała Gizen. Aya nie miała zamiaru wdawać się z nią w bliższą znajomość -
nie tylko dlatego, że była siostrą Akujiego, ale też z tego powodu, iż
wizerunek słodkiej dziesięciolatki mógł być niczym więcej jak zwykłą
przykrywką.
- Muszę przyznać, że radzisz sobie coraz lepiej, Aya-san - rzekł
spokojnym tonem szatyn, stojąc już przed szarooką. - Choć należysz do naszego
grona od niedawna, ze spotkania na spotkanie zdajesz się być coraz… czystszą.
Przeszył ją uważnym spojrzeniem. Stał akurat w taki sposób, że
nikt oprócz niej nie mógł zobaczyć mimiki jego twarzy, z kolei ona sama musiała
uważać na to, co robiła, gdyż każdy jej grymas mogła dojrzeć dowolna osoba.
- Tak myślisz,
Kaname-san? - spytała słodkim i niewinnym tonem, podszytym jednak nutką chłodu.
- Owszem - odparł,
dalej przeszywając ją wzrokiem. Wytrzymała jego spojrzenie.
- Nie sądzę, by
teraz miało się coś zmieniać - oznajmiła, lekko wzruszając przy tym ramionami.
- Rozumiem -
powiedział, przymykając na moment powieki. - Powiedz mi, Aya-san, jak to jest,
że naszemu dobremu znajomemu… - zrobił krótką pauzę, podczas której dziewczyna
irytowała się w duchu, że Kuran nazywa Zero „swoim dobrym znajomym”. - Nie
przeszkadzają wiadome sprawy?
Gotowała się ze złości, ale zachowała uprzejmy wyraz twarzy, co
kosztowało ją niemało wysiłku. Nie dość, że młodzieniec wygłaszał aluzje na
temat jej „czystej krwi”, to jeszcze pytał o sprawy, o których jej samej
myślało się z trudem.
- Och, „nasz dobry
znajomy” jest nieco inny od tego, jakim go zapamiętałeś - rzekła, uśmiechając
się lekko.
- W rzeczy samej,
rzeczywiście tak właśnie musi być - zawyrokował Kaname.
Przez jakąś minutę milczeli, z wymuszonym spokojem lustrując się
spojrzeniami.
- Cóż, zapewne i tak
w to nie uwierzysz, ale… - odezwał się Kuran. - Naprawdę jest mi przykro z
powodu twojej tragedii. Tym bardziej, że naraziłaś się na zemstę Akujiego-san,
stając w obronie Yuuki. Dziękuję i przepraszam.
Tym razem nie powstrzymała się już i obdarzyła go lodowatym
spojrzeniem, ledwo powstrzymując wybuch gniewu. Nie mogła zdzierżyć tego, że ON
śmiał powiedzieć coś takiego. Jej serce zalała złość tak wielka, że przez
chwilę wydawało jej się, że ona już nigdy nie przeminie.
Winą
za śmierć ojca obarczała nie tylko dzieciaka Toumę, ale też Yuuki. Gdyby nie
ona, gdyby nie to, że Aya, wiedziona jakimś głupim, naiwnym odruchem, nie
pomogła jej pamiętnego dnia tuż przed cmentarzem, Akuji nie miałby za co się
mścić i atak na nią prawdopodobnie by nie nastąpił, a ona wciąż miałaby
ukochanego tatę.
- Masz rację - wycedziła w końcu lodowatym tonem - zupełnie ci
nie wierzę.
Spojrzał na nią w doskonale jej już znany sposób. Najgorsze w tym
wszystkim było to, że o ile kondolencje innych brzmiały jakby były raczej nieco
wymuszone, o tyle te Kaname zdawały jej się być całkowicie szczerymi. Nie dała się jednak zwieść. Kuran na pewno
znał jakieś sztuczki, dzięki którym mógł wywierać na innych odczucie, które
nijak miało się do jego rzeczywistych intencji.
Piorunowała go spojrzeniem, nie mogła się przed tym powstrzymać,
nie panowała nad tym. Wciąż była tak okropnie wściekła, że gdyby nie hamowała
się ostatkiem sił, rozniosłaby cały ten dom na drobny mak.
Uratował ją Suzaku, który, całe szczęście jako jedyny poza
Kaname, widział jej oczy ciskające gromy, z wesołym uśmiechem porywając ją
Kuranowi.
Myślała, że umrze ze szczęścia, gdy przyjęcie wreszcie dobiegło
końca. Wszyscy grzecznie pożegnali się z innymi, Sara podziękowała za przybycie
i wyraziła nadzieję, że podobne spotkania będzie można organizować częściej, i
Aya mogła nareszcie wyjść na świeże powietrze, tym samym jakby odżywając. Czuła
się, jakby wszystko, co działo się tej nocy, zdarzyło się komuś innemu, a ona
była tylko biernym obserwatorem.
Dorośli Łowcy oznajmili, że zajmą się raportami i młodzież
puścili do domów. Kuranowie i Gizen już odjechali. Aya zamieniła jeszcze kilka
słów z Shoutou, serdecznie obu podziękowała i kiedy się z nimi pożegnała,
mężczyźni udali się w kierunku swojej rezydencji, dziewczyna zdecydowała bowiem
wrócić z Zero i Kaori. Przez część drogi towarzyszyli im Sayuri i Kaito, ale
para wysiadła wcześniej.
- Cieszę się, że już po wszystkim - odezwała się wesoło Kao. -
Wyszło na to, że było przeraźliwie nudno - powiedziała, szczerząc przy tym
zęby.
- To było okropne -
mruknęła Aya, opierając głowę na ramieniu Kiryuu. - Żebyście widzieli, jakie to
wszystko było sztuczne… Każdy wiedział, że inni tylko grają, i sam robił to
samo. Całe to przyjęcie pachniało niczym innym jak przerażającą obłudą. Wiele
mówiące półsłówka, aluzje… Gra pozorów, nic więcej.
- Można się było
tego spodziewać - rzucił Zero.
- Uhm - potwierdziła
brunetka. - Ale mimo tego, iż byłam na to przygotowana, czułam się okropnie. To
było tak żałosne, że aż brak słów.
Spojrzała na splecione z chłopakiem dłonie i poczuła, że stres
nareszcie ją opuszcza. Zamknęła oczy i zrelaksowała się, wsłuchując się w
spokojne bicie serc towarzyszy.
Okazało się, że Shuusei i Suzue oczekiwali ich powrotu i ani
myśleli kłaść się spać. Kiedy więc troje nastolatków wróciło do Akademii (Zero
często tam pomieszkiwał), musiało zdać szczegółową relację rodzeństwu Namizawa
i Reiko.
Kiedy wreszcie się położyli, zaczynało już świtać.
***
W
niedzielę dwa tygodnie później w domku dyrektora urządzono małe przyjęcie.
Bliźniacy obchodzili kilka dni temu dziewiętnaste urodziny, ale nie do końca
można było to uczcić, bo Zero, Kaori i Kaiena prawie że nie było w Akademii.
Mieli dużo pracy w Związku, bo przemiany ludzi w wampiry bynajmniej nie
ustawały.
Wyszło na to, że na podwieczorek i kolację zaproszono ładnych
parę osób, z którymi co poniektórzy chcieli się lepiej zapoznać. Przybyli więc
Maria, Suzaku, Suzue i Shuusei.
Wszystkie dziewczyny otoczyły Kaori trzymającą na rękach swego
małego braciszka i co rusz się nim zachwycały. Ichiru, Suzaku i Shuusei wdali
się w jakąś rozmowę, po ich energicznej gestykulacji zgadywać można, że dość
fascynującą. Reiko i Kaien tymczasem urzędowali w kuchni, nikomu nie pozwalając
zbliżyć się do niej choćby na krok.
- Sama chciałabym mieć takiego słodkiego braciszka! - oznajmiła
Kurenai, głaszcząc Deichiego po główce.
Suzue pokiwała
głową, w milczeniu zgadzając się z Marią.
- Hi, hi, ma się
tego farta! - zaśmiała się Kao. - Co nie, nēsan? - zwróciła się do Ayi.
Ta uśmiechnęła się
subtelnie, ciesząc się, że blondynka uważa Deia nie tylko za swojego brata, ale
też jej.
Dziewczęta szczebiotały radośnie, ale kiedy brunetka usłyszała,
że ktoś wchodzi przez drzwi frontowe, przeprosiła resztę i oddaliła się na
moment. Z pokoju wyszła spokojnym krokiem, ale na korytarzu przyspieszyła i
rzuciła się na Zero, zanim zdążył choćby zdjąć buty. Zaśmiał się i przytulił
ją, wdychając ukochany zapach.
- Cieszę się, że już
jesteś! - oznajmiła wesołym tonem, patrząc mu w oczy.
- Uhm, ja też -
odparł, po czym złożył na jej ustach delikatny pocałunek na przywitanie.
Od rana siedział w siedzibie Związku, by uporać się z raportami i
innymi papierkami, ale obiecał, że zdąży na podwieczorek.
Aya w końcu się od niego odsunęła, by dać mu szansę na zdjęcie
butów. Ledwie jednak chłopak się schylił, oboje poczuli coś, czego za żadne
skarby świata się nie spodziewali. W salonie podobnego uczucia doświadczył
Suzaku. I choć każde z nich odebrało to w inny sposób, cała trójka wiedziała,
co się wydarzyło.
Kiryuu wyprostował się i nie do końca przytomnym wzrokiem
spojrzał na swoją dziewczynę. Ona też na niego patrzyła, w jej oczach widać
było niedowierzanie i lekką dezorientację.
Stali tak, nieruchomo i w milczeniu, bardzo długo. Nie zdawali
sobie jednak sprawy z upływu czasu.
W umyśle Ayi piętrzyły się niechciane obrazy, jednak tym razem
nie odpychała ich od siebie. Zastanawiała się, co w tej chwili działo się w
głowie Zero - właściwie tylko to ją interesowało. W końcu przytuliła Łowcę w
taki sposób, jakby bała się go puścić. Młodzieniec jak w transie odwzajemnił
uścisk, nie do końca wierząc jeszcze w to, co się stało.
W tym samym czasie zebrani w salonie otoczyli Shoutou, który
kilka minut wcześniej nagle spochmurniał. Zmarszczył lekko czoło i odpowiedział
na nieme pytanie czterema słowami.
- Yuuki Kuran nie
żyje.
***
Konnichi wa!
Tym optymistycznym akcentem kończymy rozdział osiemdziesiąty dziewiąty (o.O). xD Następny może się ukazać równie dobrze za tydzień jak i, dla przykładu, za miesiąc. T^T
Z dedykacją i podziękowaniami dla Gosh, Kiran Lilith i Araise, które jako jedyne raczyły się ostatnio odezwać. xD Arigato ;* Aa… Mamy szczerą nadzieję, że nie czytacie tego po łebkach i zauważyliście tu też te aluzje, które wskazane nie zostały. ^^’ Wiele zdań w tym rozdziale ma podwójne znaczenie…
Buziaki!
[wpis z dnia 12.02.11]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz