poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XVIII, rozdział LXXXVIIIb (dodatek) - "Dziedzictwo"


       - Rodzina Namizawa jest związana z rodem Hiou od niepamiętnych czasów - rzekł uroczystym tonem Noriaki.
       Był to mężczyzna wysoki i dobrze zbudowany. Wyglądał na około czterdzieści lat, choć naturalnie był dużo starszy - jako wampir Klasy C starzał się wolniej niż ludzie. Miał ciemnoblond włosy i oczy koloru gorzkiej czekolady.
       Teraz mężczyzna wpatrywał się w swojego nastoletniego syna, a ten z uwagą go wysłuchiwał. Barwę oczu odziedziczył po tacie, ale był brunetem tak, jak jego matka.
       Siedzieli w jednym z niewielkich pomieszczeń rodzinnego domu. Klęczeli na drewnianej podłodze i powoli sączyli tradycyjnie przyrządzoną herbatę.
       - Właściwie nikt nie pamięta, kiedy to się zaczęło. Mój ojciec, a twój dziadek, twierdził, iż możliwym jest, że ten związek trwa od samego początku istnienia naszej rasy - ciągnął Noriaki. - Sekret i misja przechodzi z ojca na syna, z pokolenia na pokolenie. Od zawsze i na zawsze. To nasze dziedzictwo.
       Hiro czuł narastające podniecenie. Zapomniał już o herbacie, zapomniał o wszystkim. Pragnął tylko, by ojciec mówił dalej.
       - Nadszedł wreszcie czas, byś i ty zrozumiał, do czego jesteś przeznaczony - oznajmił wampir. - I zapamiętaj: tu nie chodzi tylko o tradycję. To więzi, których nie jesteśmy w stanie przerwać. To coś, co od najmłodszych lat powinno siedzieć w twojej podświadomości.
       Syn z zapałem pokiwał twierdząco głową.
       - Nie jesteśmy tylko sługami szlachetnego rodu Hiou. Jesteśmy ich sojusznikami, podporami… I przede wszystkim: najwierniejszymi przyjaciółmi.
       Hiro ponownie skinął głową.
       Noriaki uśmiechnął się z zadowoleniem i zaczął wprowadzać syna w świat dziedzictwa Namizawa.
***
       Hiro nie spodziewał się, że przejmie prawa i obowiązki ojca tak szybko. Faktem było jednak, że Noriaki umarł, więc to on musiał teraz stawić czoła wyzwaniu, jakim było jego dziedzictwo.
       Brunet od razu przywiązał się do Shizuki i Kage. Oboje byli dobrymi i łagodnymi osobami, które zmagały się z wieloma problemami. Niestety, tylko w nielicznych Hiro mógł im pomóc. Był tylko szlachcicem, nie dorównywał mocą czystokrwistym.
       Właśnie, co do mocy, pomyślał któregoś dnia Hiro. Ciekaw jestem, czy Kage-sama uda się kiedyś odpieczętować swoje zdolności.
       Rodzice Shizuki i Kage postanowili zastosować starą magię, by uśpić czystokrwiste moce syna i tym samym uczynić jego życie bezpieczniejszym. Sam zainteresowany jednak nie bardzo był rad z takiego obrotu sprawy. Co prawda złość już dawno mu przeszła, ale każdy, kto go znał, wiedział, że mimo wszystko chciałby odzyskać należną mu potęgę.

       Namizawa poznał miłą szlachciankę, w której szybko z wzajemnością się zakochał. Postanowili się pobrać i zaledwie kilkanaście lat później doczekali się pierworodnego syna.
       Hiro nie posiadał się z radości. Ten uroczy maluszek, którego tak często jak tylko mógł trzymał w ramionach, miał w przyszłości stać się jego następcą. Był pewien, że Minato dobrze się sprawi. Po prostu to czuł.
***
       Niecałe dwieście lat później Minato zajął miejsce ojca, który zginął w bliżej nieokreślonej potyczce.
       Był to wysoki i przystojny wampir, który wygląd odziedziczył po matce - był blondynem, a jego oczy przypominały dwa bursztyny.
       Minato bardzo szybko stał się najlepszym przyjacielem Kage Hiou. Obaj mężczyźni świetnie się dogadywali i mieli raczej podobne charaktery. Czystokrwisty prosił nawet, by Minato darował sobie dodawanie przyrostka „sama”, gdy się do niego zwracał, ale ten nie uległ namowom. Mogli być, mimo przepaści, jaka istniała między nimi, biorąc pod uwagę ich urodzenie, serdecznymi przyjaciółmi, ale to nie znaczyło, że Minato nie ma zwracać się do Kage z należnym mu szacunkiem.
***
       - Jak się czujesz, Kaede? - zapytał z łagodnym uśmiechem Minato, przytulając i całując żonę na powitanie, a następnie kładąc dłoń na jej brzuchu.
       Zaśmiała się dźwięcznie.
       - Maleństwo zaczyna dawać mi trochę popalić - przyznała, opierając głowę na ramieniu męża.
       Kaede była arystokratką, ale gdy zakochała się bez pamięci w Minato, zdecydowała się uciec spod pieczy rygorystycznych rodziców i poświęcić się w imię miłości. Nigdy nie pożałowała swojej decyzji. Ze swoim ukochanym zawsze była tak szczęśliwa, że nie potrafiła już sobie wyobrazić życia bez niego. A teraz, gdy spodziewali się potomka, była pewna, że jest najszczęśliwszą kobietą na świecie.
       - Faktycznie, trochę już kopie - zaśmiał się wampir.
       Ponownie przytulił wybrankę i jedną z dłoni zatopił w jej brązowych włosach. Zdawały się wprost aksamitne, dlatego często się nimi bawił, nierzadko łaskocząc przy tym Kaede.
***
       - Gratulacje, Minato! - zawołał ze szczerym uśmiechem Kage, gdy przyjaciel przekazał mu wieści o tym, że został ojcem.
       Blondyn był niesamowicie szczęśliwy, tym bardziej, że narodził mu się syn, jego następca. Miał ochotę podzielić się tą wiadomością z całym światem.
       - Dziękuję, Kage-sama! - odparł wesoło. Jego oczy zdawały się wprost błyszczeć.
       - Wybraliście już imię? - zainteresował się czystokrwisty.
       Szlachcic przytaknął, po czym zaczął opowiadać o Shuuseiu, jakby był ósmym cudem świata. Tak radosnego Hiou go chyba jeszcze nie widział. No, może z wyjątkiem nocy ślubu z Kaede. Wtedy też co najmniej promieniał.
***
       Dziesięcioletni szatynek, wyglądający jednak na najwyżej sześć lat, przeciągnął się porządnie w swoim łóżku. Przetarł oczy, po czym ponownie przytulił się do poduszki. Dręczyło go dziwne przeświadczenie, że wydarzyło się coś niecodziennego. Wiedziony tym przeczuciem, postanowił wstać, choć wciąż był dzień.
       Jeszcze raz się przeciągnął, ziewnął, a następnie wsunął nogi w papcie i podreptał na korytarz. Nasłuchiwał przez chwilę.
       Nagle do jego uszu dobiegło czyjeś ciche kwilenie. Skierował się w kierunku, z którego dobiegały te nieznane dźwięki. Okazało się, że dochodzą one z sypialni rodziców. Zapukał, i gdy usłyszał zgodę na wejście, ostrożnie uchylił drzwi.
       Nie wierzył własnym oczom. W końcu się urodziło!
       Jego usta rozciągnęły się w uroczym, dziecięcym uśmiechu. Podbiegł szybciutko do Kaede i Minato. Mamusia wyglądała na bardzo zmęczoną, ale szczęśliwą. Tatuś z kolei trzymał w rękach malutkie zawiniątko.
       Shuusei wdrapał się na łoże rodziców i z ciekawością spojrzał na maleństwo. Wydawało mu się, że ma ono identyczny jak on kolor włosów. Nie widział z kolei oczu, bo noworodek miał je zamknięte. Zakwilił jeszcze raz czy dwa, a następnie zasnął.
       - To twoja siostrzyczka, skarbie - oznajmiła ze słabym uśmiechem Kaede. - Śliczna, prawda?
       Jego oczy zabłysły, z entuzjazmem pokiwał twierdząco głową, nie spuszczając wzroku z imōto.
       - Jak ma na imię? - zapytał po chwili cichutko, patrząc na rodziców.
       - Myśleliśmy nad Suzue - odparł Minato. - Myślisz, że pasuje?
       - Uhm! - odparł ochoczo, po czym z powrotem przeniósł wzrok na siostrę. - Suzu-chan, będziemy się dobrze bawić!
***
       - To niesamowite, oni są praktycznie nierozłączni - zaśmiał się Namizawa, gdy Kage tradycyjnie spytał go o dzieci. - Shuusei bardzo dba o Suzue, a ona z kolei świata poza nim nie widzi. A ponieważ są bardzo do siebie podobni, wiele osób myśli, że są bliźniętami.
       - Faktycznie, może się tak wydawać - przytaknął Hiou. - Wiesz, chyba ci trochę zazdroszczę, Minato - rzucił z ponurym uśmiechem. - Masz niebywałe szczęście, mając tak cudowną rodzinę.
       - Owszem - zgodził się z nim blondyn. - Ale wierzę, że na ciebie też czeka ktoś wspaniały, Kage-sama - dodał pewnie. - Jakby na to nie patrzeć, gdyby twoje czystokrwiste moce nie były zapieczętowane, pewnie już dawno byłbyś z kimś zaręczony. A tak… masz wolną rękę.
       - Sam nie wiem - westchnął. - Teoretycznie. Ale jeśli zwiążę się z kimś z niższej klasy, czysta krew z mojej strony wygaśnie.
       - Jest jeszcze Shizuka-sama, twa czcigodna siostra.
       - Taak… - mruknął. - Ale ona jest zaręczona z Rido, a to paskudnik jakich mało. Ma doprawdy parszywy charakter.
       - Hai, nierzadko słyszy się o jego występkach.
       - Nie chcę, by Shizu-oneesama związała się z kimś takim. Zasługuje na kogoś o wiele lepszego - rzekł ponuro szarooki, po czym upił łyk herbaty.
       - Myślisz o tym, by wyzwolić ją z tego związku, Kage-sama? Jeśli byś z nią był, miałaby szansę na szczęście.
       - Tak, ale my nie potrafimy myśleć o sobie w kategoriach innych niż rodzeństwo - przyznał Hiou.
       - Wśród czystokrwistych wiązanie się z kimś z rodziny jest pospolitym zjawiskiem. Szczególnie u Kuranów…
       - Wiem - odparł jasnowłosy. - Niemniej jednak, nie wyobrażam sobie tego. Właściwie nawet rozmawialiśmy kiedyś z Shizuką-oneesama na ten temat, stwierdziliśmy jednak, że to nie przejdzie. Nie u nas. Jesteśmy rodzeństwem i niech tak pozostanie.
***
       Minęło ładnych parę lat, ale wreszcie nadszedł czas, by wprowadzić Shuuseia w świat rodzinnego dziedzictwa. Minato był z tego powodu niesamowicie podniecony, w myślach nieraz układał słowa, którymi powinien rozpocząć rozmowę z synem.
       Cieszyła go reakcja potomka. Chłopak zdecydowanie miał „to coś”, co pozwoli mu w przyszłości godnie zastąpić ojca.
       Rozmawiali bardzo długo i ustalili, że na poważnie rozpoczną już szkolenie. Namizawa byli przede wszystkim podporą rodu Hiou, a ich najważniejszym zadaniem było z reguły zdobywanie informacji na temat posunięć ewentualnych wrogów czy podejrzanych osób.

       Suzue nasłuchiwała uważnie zza drzwi swojego pokoju. Kiedy wreszcie przekonała się, że brat wraca już z tej ważnej rozmowy, po cichu wychyliła się na korytarz.
       - Niisan, chodź, chodź - szepnęła, dając gestem znać, by wszedł do jej przyjemnie urządzonej komnaty.
       Wydawał się nieco zaskoczony, ale spełnił prośbę imōto. W rękach trzymał kilka ksiąg, które widocznie pożyczył mu ojciec.
       Usiedli na wygodnej sofie. Shuusei wlepił w siostrę pytający wzrok.
       - Jak było? - spytała, z trudem powstrzymując drżenie ramion.
       - Wspaniale - odparł. - Cieszę się, że wreszcie wprowadzono mnie w ten świat. To niesamowite…
       Milcząc spuściła wzrok. Nerwowo bawiła się palcami.
       - Suzu-chan, o co chodzi? - zapytał z troską.
       - Ano…
       Nie bardzo wiedziała, co powiedzieć, bo właściwie sama nie była pewna, co takiego od niego chciała, gdy zapraszała go do pokoju. Niepodważalnym faktem było jednak, że zwyczajnie czuła się zazdrosna. Tak bardzo sama chciałaby uczestniczyć w podobnej rozmowie z tatą…
       - Co to za książki? - spytała, puszczając w niepamięć ostatnie słowa.
       - Och, otōsan pragnie, bym je przeczytał - odparł. - Ponoć mam się z nich wiele dowiedzieć.
       - Soka…
       Zasępiła się. Wzięła głęboki wdech i wypaliła:
       - Możemy poczytać je razem?
       Wyglądał na niepewnego. Teoretycznie chyba nie powinien się na to zgadzać - Suzue  miała odmienne zadania, przed nią otwierała się zupełnie inna przyszłość. Z drugiej jednak strony, co mu szkodzi? Tak naprawdę nikt przecież nie zakazał mu pokazywania ksiąg siostrze.
       Wzruszył ramionami i uśmiechnął się subtelnie.
       - Czemu nie - powiedział w końcu.

       Kilka nocy spędzili na zaznajamianiu się z zawartością tomów traktujących o przeszłości zarówno ich rodziny, jak i rodu Hiou. Były też takie, które zawierały treści dotyczące ogólnej historii wampirów, a nawet Łowców czy zwykłych ludzi.
       Pochłonięci wspólną lekturą, nie dostrzegali upływu czasu i codziennie dziwili się, że nadchodził już ranek i musieli kłaść się spać, by mieć siły na naukę kolejnej nocy.
       Rodzice nie wiedzieli, że oboje poznają mniej lub bardziej tajne sekrety rodzinnego dziedzictwa. Kaede, mimo iż związała się ze szlachcicem, wciąż miała arystokrackie powinności, natomiast Minato większą część czasu spędzał na załatwianiu spraw Kage - czy raczej śledzeniu dla niego coraz bardziej podejrzanej Rady Starszych.

       W końcu rozpoczęło się właściwe szkolenie Shuuseia. Chłopaka bardzo interesowały wszelkie tajniki przydatnej wiedzy i umiejętności. Był też bardzo inteligentny i pojętny, więc uczył się niesamowicie szybko.
       Rankami, po skończonych treningach, przemykał do pokoju siostry i opowiadał jej o tym, czego się dowiedział. Suzue zawsze z uwagą słuchała wykładów brata. Miała wyrzuty sumienia z powodu tego, iż robi coś, czego nie powinna, ale to było silniejsze.

       Jednak którejś nocy tajemnica rodzeństwa wyszła na jaw. Kaede i Minato nie wyglądali na złych, raczej na zatroskanych i zawiedzionych.
       - Suzu-chan, wiesz dobrze, że twoją powinnością jest zajmowanie się czymś zupełnie innym - rzekła spokojnie matka, marszcząc lekko czoło.
       Dziewczyna spuściła wzrok.
       - Przepraszam - odparła ze skruchą. - Wiem, że robię źle, ale… Czuję, że tak właśnie powinno być. Chciałabym odbyć trening razem z Shuuseiem. Myślę... - zawahała się i przegryzła lekko wargę. - Myślę, że chciałabym postąpić tak, jak to niegdyś uczyniła Kanaru.
       Rodzice spojrzeli po sobie i unieśli brwi, dając w ten sposób wyraz swemu zdumieniu.
       Kanaru Namizawa była jedyną kobietą dzierżącą dziedzictwo rodziny. Wyłamała się z tradycji, by pokornie służyć Hiou i stać się powierniczką ich największych sekretów. Jeśli wierzyć historii, czystokrwiści byli bardzo zadowoleni z jej pracy. Z kolei jej brat, Torazo, nienawidził jej za to, co uczyniła. Uważał, że to hańba i Kana powinna zostać wydziedziczona. Krążyły pogłoski, że był dla niej okropnie wredny z powodu zazdrości. To jego siostra była najbardziej zaufaną przyjaciółką czystokrwistych, to jej powierzano najważniejsze zadania.
       Niestety, Kanaru nigdy nie wyszła za mąż ani nie doczekała się dzieci, Torazo zaś - wprost przeciwnie. Jego synem był Satoshi, a wnukiem Noriaki.
       - Cóż, jej historia jest pięknym przykładem poświęcenia się całkowicie rodowi Hiou - przyznał Minato. - Jednak jej dzieje nie były zbyt kolorowe. Kanaru wiele wycierpiała podczas życia, a zginęła w męczarniach.
       Rodzeństwo doskonale o tym wiedziało. Ta wampirzyca oddała się swej pracy, a pod koniec żywota, będąc porwaną i torturowaną, nie wyjawiła nic, co mogłoby w jakikolwiek sposób zaszkodzić czystokrwistym przyjaciołom. Jak głosiła historia, ród Hiou zemścił się potem na oprawcach.
       - Mimo wszystko… chciałabym choć spróbować - oznajmiła twardo Suzue. - Nic się nikomu nie stanie, jeśli zostanę wyszkolona. A ostateczną decyzję najwyżej podejmiemy później.
       Rodzice znów na siebie spojrzeli. Kaede westchnęła i oparła głowę na ramieniu męża.
       - Przemyślimy to, zgoda? - spytał Minato, na co Suzue i Shuusei skinęli potakująco głowami.

       Suzu opadła na swoje łóżko, oddychając dziwnie szybko.
       Udało się, pomyślała. Naprawdę się udało… Rodzice się zgodzili!
       - Zadowolona? - zapytał Shuusei, pukając i jednocześnie wchodząc do jej pokoju. Jego twarz rozjaśniał subtelny uśmiech, który tak bardzo u niego lubiła.
       - Oczywiście - rzekła, wyszczerzając przy tym zęby.

       Shuusei skupiał się na szlifowaniu umiejętności szpiegowskich, Suzue zaś na wykorzystywaniu swej specjalnej umiejętności, jaką było stawanie się niewidzialną. Choć tylko matka rodzeństwa była arystokratką, Suzu jakimś cudem urodziła się z taką właśnie mocą. Shuuseiowi nie było to dane, jednak nigdy się na to nie skarżył. Wprost przeciwnie - nieustannie dopingował imōto i pomagał jej, jak mógł.
       Prawdą było jednak, że umiejętność szatynki miała duże ograniczenia - czego „czyści arystokraci” raczej nie miewali. Otóż mogła być niewidzialna zaledwie przez pięć minut na dobę łącznie. Jeśli nie wykorzystała tych pięciu minut, pozostały czas nie przechodził na następne dwadzieścia cztery godziny, po prostu przepadał.
       Oboje ćwiczyli wytrwale i pilnie się uczyli. Szkolenie miało trwać wiele lat, a oni dopiero zaczynali. Bynajmniej im to nie przeszkadzało.
***
       Minato już od jakiegoś czasu udawał poddanego Rady, z kolei Kaede czynnie uczestniczyła w życiu towarzyskim wampirzego społeczeństwa, dlatego kiedy postanowiono zorganizować niewielkie przyjęcie po dość istotnych obradach, oboje zostali na nie zaproszeni - co ich zdziwiło - wraz z dziećmi.
       Wystroili się odpowiednio i ruszyli w drogę. Narada i przyjęcie odbywały się w jednym z budynków bezpośrednio należących do Rady Starszych - a który niegdyś był jedną z prywatnych posiadłości arystokrackiej rodziny Ichijou.
       Shuusei i Suzue z reguły nie uczestniczyli w podobnych „zabawach”. Jakby na to nie patrzeć, tylko w połowie byli arystokratami, a w ówczesnych czasach raczej tylko dwa najwyższe poziomy wiodły poważne życie towarzyskie.
       Matka przedstawiła ich wielu osobom. Oboje starali się zapamiętać nazwiska tych wszystkich ważnych osobistości, ale w końcu zaczęło ich to nudzić. Mimo tego, zachowywali się jak należy i nie dawali po sobie poznać, że woleliby wrócić już do domu.
       Wśród gości nie było czystokrwistych, co odrobinę zawiodło rodzeństwo Namizawa. Mieli nadzieję, że wreszcie ujrzą którąś z osób Klasy A na własne oczy. Niestety, najwidoczniej nie było im to dane.

       Suzue zestresowała się nagle, dostrzegła bowiem, że została sama. Matka już dawno zostawiła ją z Shuuseiem, ale teraz brat zniknął gdzieś w tłumie i dziewczyna nie mogła go odnaleźć.
       Pozornie spokojnie przechadzała się po wielkiej, wyłożonej marmurem sali. Grzecznie odpowiadała na przypadkowe pytania i co jakiś czas delikatnie uśmiechała się do osób, które zaszczyciły ją przyjaznym spojrzeniem.
       Odetchnęła z ulgą, gdy w oddali zauważyła wreszcie starszego brata. Przyspieszyła więc, ruszając w jego kierunku, i nieopatrznie na kogoś wpadła.
       - Ups - wymsknęło jej się. - Proszę wybaczyć! - rzekła szybko, od razu się kłaniając.
       W tej pozycji zauważyła tylko spodnie i buty osoby, na którą się natknęła. Przełknęła ślinę. To był jakiś chłopak. Nie lubiła podobnych sytuacji. Zawsze czuła się wtedy jak idiotka.
       W duchu przeklęła swą głupotę. Dręczyłaby się dalej, gdyby nie fakt, że nieznajomy się odezwał.
       - Nic nie szkodzi! - zapewnił, śmiejąc się dźwięcznie.
       Podniosła głowę i spojrzała na niego ze zdziwieniem. Spodziewała się raczej jakiegoś groźnego pomruku, a nie tak wesołej odpowiedzi.
       Chłopak przed nią stojący okazał się całkiem sympatycznie wyglądającym „siedemnastolatkiem”. Miał świetną fryzurę, włosy rude, choć zdające się przechodzić w jakimś stopniu w ciekawy odcień brązu, i szarozielone oczy.
       Wpatrywał się w nią w taki sposób, że chcąc nie chcąc się zarumieniła. Spuściła wzrok.
       - Och, nawet się nie przedstawiłem - rzucił wampir. - Nazywam się Akira Dan. Z kim mam przyjemność? - spytał obezwładniającym tonem.
       Akira… Dan, powtórzyła w myślach. Znała to nazwisko. Ta arystokratyczna rodzina nie należała bezpośrednio do Rady, ale zawsze z nią współpracowała. O ile jej było wiadomo, ród ten miał dobre stosunki z Asatoo Ichijou i jego bliskimi. Innymi słowy: Dan mieli znajomości.
       Zamyśliła się tak, przez co Akira musiał ponowić pytanie. Dziewczyna miała ochotę spłonąć ze wstydu.
       - Suzue Namizawa - rzekła wreszcie cichutko i nieco piskliwie.
       - Miło mi cię poznać - powiedział, a zrobił to w taki sposób, że niemożliwym było, by miał jej za złe wcześniejsze chwilowe zamyślenie się.
       - Mnie ciebie również - zapewniła, uśmiechając się przy tym delikatnie. Przeprosiła go, po czym oddaliła się, idąc w stronę brata.
       Rumieniec jak na złość nie chciał zejść.
***
       Shuusei westchnął i po raz kolejny spojrzał na zegarek. Suzue powinna już wrócić. Ostatnio dziwnie często wychodziła na długie, samotne spacery. Twierdziła, że bardzo je polubiła, ale on domyślał się, że chodziło raczej o coś innego.
       Akira Dan. Arystokrata, na którego Suzu przypadkiem wpadła podczas balu.
       Widział, jak się zaczerwieniła, gdy z nim rozmawiała - o ile tę zdawkową wymianę zdań można było nazwać rozmową. Zauważył też, że ostatnio imōto praktycznie bezustannie buja w obłokach. Zawsze należała do osób, które lubią pobyć sobie trochę w swoim własnym świecie, ale bez przesady…
       Usłyszał, że drzwi frontowe wreszcie się otworzyły i do domu weszła jego siostra. Shuusei wyszedł ze swojego pokoju i spokojnym krokiem udał się na dół, by przywitać Suzue.
       - Suzu-chan, mam do ciebie prośbę - rzekł, gdy tylko ujrzał ją na korytarzu.
       - Jaką, niichan? - zapytała względnie wesoło.
       - Nie zaprzątaj już sobie głowy myśleniem o Danie - poprosił.
       Zastygła w bezruchu, nie bardzo mogąc uwierzyć w to, co usłyszała. Zamrugała kilkakrotnie, wpatrując się bacznie w brata, po czym spytała niepewnie:
       - Skąd…? - zaczęła, ale zmieniła zamiar. - Niisan, czym ty się przejmujesz? On i tak nie zwróci na mnie uwagi w… wiadomy sposób. Pewnie się już nawet nie spotkamy! - zaśmiała się ponuro, a na jej twarzy dało się zauważyć smutek. - Więc… zapewne niebawem zapomnę i wszystko będzie po staremu! - wyszczerzyła zęby, ale jej uśmiech nie był szczery.
       Chłopak odwrócił wzrok. Martwił się o siostrę, był do niej bardzo przywiązany. Bał się, że kiełkujące uczucie do Akiry Dana może negatywnie na nią wpłynąć. Z jakiegoś bowiem powodu Shuusei czuł, że temu arystokracie nie można zanadto ufać.
***
       Kaede oparła brodę na ręce i zamyślonym wzrokiem zapatrzyła się w swoje odbicie w lustrze. Siedziała właśnie przy toaletce w jednej ze swoich prywatnych komnat. Zastanawiała się, dlaczego, po tylu latach, nagle była zapraszana na każdą możliwą uroczystość nie tylko z mężem, ale też z dziećmi. System wciąż się przecież nie zmieniał, na balach bywali tylko arystokraci i czasami czystokrwiści, którzy z jakichś powodów pragnęli zaszczycić Klasę B swoją obecnością. W tych wszystkich zaproszeniach nie byłoby nic dziwnego, gdyby inni przedstawiciele szlachty też je otrzymywali. Ale tak nie było.
       Przeniosła wzrok na najnowsze zaproszenie. Szykowało się poważne przyjęcie, na którym ponoć miało się nawet zjawić kilkoro czystokrwistych. Większość z nich nie przepadała za częstym pojawianiem się publicznie, wolała żyć „wśród swoich” i ograniczać się do kontrolowania niższych warstw społeczności.
       Właściwie nie wiedziała, z jakiej okazji organizowany był bal. Dowiedziała się jedynie, że gospodarzami będzie ród Ichijou. Może więc kolejne urodziny Asatoo? To możliwe. Jest największą szychą spośród arystokracji, głową Rady Starszych… Ma potężne znajomości i wielu podwładnych. Jest… niebezpieczny.
       Wampirzyca westchnęła cicho. Dlaczego aż tak bardzo niepokoił ją fakt, że będzie musiała zabrać swoje dzieci na kolejne przyjęcie? Skąd się wziął ten strach? Niemożliwe, by naprawdę stało się coś złego. A Shuusei i Suzue nie są już małymi brzdącami, poradzą sobie - tym bardziej, że się tak nawzajem wspierają. Właściwie byli niemalże nierozłączni. Do czasu… poprzedniego przyjęcia. Od tamtej pory córka jakby oddaliła się od reszty rodziny. Pozornie niby nic się nie zmieniło, ale w istocie… Od ładnych kilku miesięcy jest bardziej nieobecna niż zdarzało jej się to zazwyczaj.
       Czy to możliwe, że się zakochała…?
***
       Nic nie mogła poradzić na to, że wciąż o nim myślała. Jego wizerunek jak na złość nie chciał zatrzeć się w jej pamięci.
       Suzue nie miała pojęcia, jak to się stało, że tak zawładnął jej sercem. Wypowiedział ledwie kilka zdań! Był miły i wydawał się naprawdę sympatyczny, ale to jeszcze nie powód, by zauroczyć się kimś na tyle, by praktycznie nie móc myśleć o czymkolwiek innym…
       Minato rzadko bywał w domu, więc kiedy przed nim grała, chyba dawał złapać się w iluzję, że z nią wszystko w porządku, ale z matką i bratem nie było już tak łatwo. Kaede chyba nawet domyślała się, że córka się zakochała, ale o nic nie pytała.
       Z kolei Shuusei najzwyczajniej w świecie przejrzał ją na wylot.
  
       Próbowała powstrzymać podniecenie na myśl, że „może on tam będzie”. Średnio jej to wychodziło, przez co brat wyraźnie posmutniał. Dlaczego tak bardzo denerwował go fakt, że się zakochała?
       Jechali właśnie do jednej z rezydencji klanu Ichijou. Wszyscy wyglądali bardzo elegancko, na takim przyjęciu nie można było sobie pozwolić na jakikolwiek błąd. To tylko dodatkowo stresowało Suzue, bała się bowiem, że znów popełni jakąś gafę.
       Rodzice z jakiegoś powodu wyglądali na niechętnych. Chyba nie uśmiechało im się przebywanie na kolejnym balu ważnych osobistości.
       Kaede i Suzue ubrane były w długie suknie w jasnych barwach, a Minato i Shuusei w czarne garnitury. Żadne z nich nie przepadało za zbytnim strojeniem się, ale sytuacja tego wymagała. Wysiadając z pojazdu, Suzu przeklinała w myślach szpilki, które miała w tej chwili na nogach. Nie znosiła obcasów.
       Budynek, w którym się znaleźli, już z zewnątrz wyglądał monumentalnie, ale kiedy weszło się do środka, to wrażenie tylko się potęgowało. Właściwie miało się wrażenie, że niemal cała przestrzeń to ogromna sala balowa oraz pomieszczenia w jakiś sposób się z nią scalające.
       Już na pierwszy rzut oka widać było, że Ichijou są obrzydliwie bogaci, przepych przejawiał się bowiem nie tylko w samym wystroju, ale także w ilości i różnorodności przekąsek i napojów oraz liczbie dystyngowanej służby odzianej w nienagannie czyste i niesamowicie eleganckie stroje.
       Suzue z trudem powstrzymała się od otwarcia ust na widok tego wszystkiego. Gdy spojrzała na Shuuseia, zauważyła, że lustruje on otoczenie co najmniej z niechęcią i dezaprobatą. Zdecydowanie był nie w humorze. Zasmuciło ją to, bo miała nadzieję, że będą mogli spędzić czas względnie miło. Chyba się jednak zawiedzie.
       Zostali powitani przez służbę i samych gospodarzy, a następnie przeszli za innymi gośćmi w głąb sali. Minęło ledwie kilka chwil, gdy Minato i Kaede uśmiechnęli się szeroko. Zaciekawione rodzeństwo zaczęło szukać przyczyny ich radości.
       Ich serca przyspieszyły. Ku nim zmierzał niesamowicie wręcz przystojny, jasnowłosy mężczyzna o bystrych, szarych oczach. Wyglądał co najmniej nieziemsko, ale to nie był fakt, który sprawił, że Shuusei i Suzue zamarli.
       Tym faktem było to, iż właśnie mieli przed sobą Kage Hiou we własnej osobie. Choć może trudno było w to uwierzyć, w tej chwili zobaczyli go na własne oczy po raz pierwszy w życiu.
       Interesujące było też to, że dosłownie każdy na tej sali, z wyjątkiem rodziny Namizawa oczywiście, był święcie przekonany, że ten jasnowłosy wampir jest zwykłym arystokratą, kimś, jak cała reszta zebranych. Nikomu przez myśl nawet nie przeszło, że to przedstawiciel Klasy A, brat „Księżniczki czystej krwi” - Shizuki.
       Kage przywitał się z dorosłymi - najpierw ucałował rękę Kaede, a następnie wymienił uścisk dłoni z przyjacielem.
       Minato nakazał gestem, by dzieci podeszły. Wciąż niezmiernie podnieceni, uczynili tych kilka kroków, które dzieliły ich od rodziców i Hiou.
       - Cieszę się, że wreszcie mogę was poznać - rzekł szczerze Kage, uśmiechając się przyjaźnie.
       - To dla nas zaszczyt - odpowiedział Shuusei na tyle cicho, by nikt z potencjalnych gapiów tego nie usłyszał i przypadkiem nie zdziwił się, dlaczego zwraca się on do arystokraty aż z takim szacunkiem.
       Suzue powtórzyła to samo, wciąż z namaszczeniem obserwując czystokrwistego. Kage puścił do nich oko, jakby byli równymi sobie, a następnie ujął dłoń Suzu, by przywitać się z damą tak, jak tego wymagały maniery wyższych sfer.
       Inni też już tak ją witali, ale to był pierwszy raz, gdy poczuła coś takiego. Niesamowite uczucie, które sprawiło, że całym sercem zapragnęła służyć właśnie tej osobie.
       Shuusei miał chyba podobne odczucia. Oboje jednak wiedzieli, że ich czas nastąpi dopiero za ładnych kilkadziesiąt lat - co najmniej. Wciąż odbywali szkolenie, więc jedyną sytuacją, w której mogliby już rozpocząć służbę, byłaby śmierć ojca, a tego oczywiście za żadne skarby świata by nie chcieli.
       Uczyniło się niewielkie zamieszanie - okazało się, iż przybyli czystokrwiści. Suzue przeszło przez myśl, czy to przypadek, że wszyscy wchodzą naraz, czy też umówili się, by tak zrobić.
       Wszyscy jak na komendę pokłonili się nisko. Nawet Kage, choć jemu najwyraźniej przyszło to z trudem. Suzue zdenerwowała się w duchu, że udając arystokratę, musi zniżać się do tego, by kłaniać się równym sobie.
       Niesamowite - nie dość, że spotkała Kage Hiou, to dane było jej też zobaczyć kilku innych czystokrwistych. Pojawili się bowiem Kuranowie (szkoda, że Haruka i Juri nie wzięli ze sobą Kaname, Suzu była ciekawa, jak on wygląda), Naoko Shoutou oraz Masujiro Ouri i zaręczona z nim Sara Shiarbuki. Wszyscy wyglądali na nieprawdopodobnie potężnych, byli piękni i eleganccy, ale żadne z nich, a nawet wszyscy razem wzięci, nie wywołali u rodzeństwa Namizawa takich emocji jak jeden tylko Kage Hiou.
       To musiała być ta „więź”, o której niejednokrotnie wspominał Minato.

       Kiedy zrobiło się nieco luźniej, Shuusei i Suzue zostali przedstawieni kilku osobom, między innymi rodzinie Kurenai, z którą Hiou zawsze mieli dobre stosunki, jako iż byli oni ich dalekimi krewnymi (jednak nawet im nie było dane poznać sekretu Kage).
       Młody szatyn zagłębił się w interesującą rozmowę z Marią - uroczą, szarowłosą arystokratką. Minato, Kaede i Kage zniknęli już gdzieś w tłumie (wcześniej Suzue zdążyła zauważyć, że co druga wampirzyca z zachwytem lustruje czystokrwistego), więc dziewczynie zaczęło się nieco nudzić.
       Zaczęła powoli przechadzać się po olbrzymiej sali, próbując jednocześnie nie oddalać się zanadto od brata. Jej myśli zaprzątało teraz rozmyślanie o przyszłości. Po spotkaniu Kage naprawdę coś jej się w głowie poprzewracało, autentycznie marzyła już o tym, by móc mu jakoś pomóc. W jakikolwiek sposób, choćby najmniejszy.
       Bujając w obłokach, nie bardzo zwracała uwagę na wampiry wokół. Podskoczyła więc jak oparzona, gdy usłyszała głos kogoś, kogo tak bardzo pragnęła znów ujrzeć.
       - Namizawa-san! - odezwał się wesoło Akira.
       Przełknęła ślinę i odwróciła się powoli. Rudowłosy chłopak uśmiechał się sympatycznie, uroczo mrużąc przy tym oczy. Przywitał się z nią, składając na jej dłoni pocałunek. Oblała się rumieńcem, a jej serce przyspieszyło. Jej speszenie potęgował fakt, że wampir na pewno musiał być tego świadom.
       - Miałem nadzieję, że tu będziesz - powiedział nieco nieśmiałym tonem, mierzwiąc sobie włosy. Suzue patrzyła na tę jego czynność szeroko otwartymi oczyma i nagle zdała sobie sprawę, że to widok, który chciałaby oglądać codziennie, od teraz, aż do końca życia. Zaskoczona tym spostrzeżeniem, zestresowała się jeszcze bardziej. - Może się przejdziemy? - zapytał Dan, a ona, kompletnie zaskoczona, jak w transie skinęła tylko głową.
  
       Zdecydowanie większą część przyjęcia spędziła z Akirą, głównie spacerując po wielkim ogrodzie, a także po rezydencji. Okazało się, że Dan może wejść praktycznie wszędzie - wszystko dzięki jego znajomościom. Chłopak był naprawdę obeznany w towarzystwie, miał szerokie kontakty, a do tego był raczej otwartą osobą. Sprawdził się też jako rozmówca. Wystarczyło kilkanaście minut, by Suzue nieco się rozluźniła i niemalże swobodnie z nim gawędziła. Ciekawych tematów im nie brakowało.
       Namizawa nie dostrzegała praktycznie upływu czasu. Momentami łapała się na tym, że zapomniała o balu, o rodzinie, o czystokrwistych… Byli tylko oni. Ona i Akira.
  
       - Powinnam już wracać, przyjęcie najwyraźniej zmierza ku końcowi - rzekła w pewnym momencie z niechęcią. Znajdowali się akurat w jednym z pomieszczeń luźno połączonych z główną salą. Widać stąd było, że niektórzy goście już się zbierają.
       - Uhm - mruknął.
       - Dziękuję - rzuciła, uśmiechając się uroczo. - Naprawdę dobrze się bawiłam - oznajmiła szczerze.
       Skinął tylko głową. Wyglądał na przygnębionego. Suzue zrobiło się aż ciężko na sercu. Wyglądał tak rozkosznie z tą rudą czupryną zasłaniającą mu w tej chwili bladą twarz…
       Zmusiła się do tego, by wybąkać jakieś pożegnanie. Gdy się nie odezwał, odwróciła się i powoli zaczęła zmierzać ku sali. Serce podskoczyło jej do gardła, gdy poczuła na przegubie jego ciepłą dłoń.
       Chłopak delikatnym, ale pewnym ruchem obrócił ją ku sobie. Patrząc jej głęboko w oczy, popchnął ją subtelnie kilka kroków w tył - w taki sposób, by oparła się plecami o ścianę.
       Już myślała, że serce zaraz wyrwie jej się z piersi, gdy nagle wampir pocałował ją czule, a jej głowę nawiedziła pustka.
       Zdumiona, nie była zdolna do wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa, gdy oderwał od jej ust swoje. Patrzyła tylko na niego wzrokiem osoby szczerze zakochanej. Zauważywszy to, młodzieniec po raz kolejny ją pocałował, tym razem dużo namiętniej. Ona odwzajemniła pieszczotę, równocześnie jedną dłoń zacisnąwszy na jego marynarce, a drugą wplatając w jego włosy.
       Nie miała pojęcia, czy trwało to ulotną chwilę, czy cudowną wieczność. Nie była zdolna do logicznego myślenia, czuła się autentycznie upojnie.
       Gdzieś w zakamarkach głowy pojawiła się nikła myśl, że powinna poszukać rodziny i wrócić do domu. Z początku nie zwróciła na nią uwagi, dopiero po chwili zorientowała się, że NAPRAWDĘ musi już iść.
       Pocałowała jeszcze Dana na pożegnanie, a następnie możliwie jak najszybszym krokiem się oddaliła.
***
       Minato wrócił do domu niedługo po tym jak wyszedł. Zdziwiona Kaede, przywitawszy męża, spytała, co jest tego powodem.
       Można powiedzieć, że spodziewała się niemalże wszystkiego z wyjątkiem tego, co usłyszała.
       - Naprawdę? - zapytała, unosząc brwi. - Kage-sama się zakochał?
       Blondyn skinął głową. Spojrzał uważnie na żonę.
       - Kochanie, sęk w tym, że… - zawahał się. Hiou powiedział, że przed najbliższymi nie musi niczego ukrywać, bo doskonale wie, że żadne z nich nigdy go nie zdradzi, ale z drugiej strony… - Ech - mruknął, zamyśliwszy się na moment. - Osobą, która tak zawładnęła sercem Kage-sama, jest… ludzka dziewczyna.
       - Człowiek? - zdumiała się niepomiernie Kaede.
       Nie dość, że Hiou od tak dawna nie mógł znaleźć miłości, to jak już ją spotkał, okazała się ona należeć do rasy ludzkiej! Nie mieściło jej się to w głowie.
       Minato przemógł się i opowiedział żonie o tym, czego dowiedział się od przyjaciela. Jego wybranka nazywała się Maaya Katayama i była studentką w miasteczku najbliższym leśnej posiadłości mężczyzny. Poznali się, gdy wracała z wykładów - to była obustronna miłość od pierwszego wejrzenia.
       - Kiedy to się stało? - zapytała wampirzyca.
       - Parę miesięcy temu, kilka dni po tamtym balu - odparł. - Początkowo Kage-sama bał się ciągnąć tę znajomość, ale wyznał mi, że nie potrafi odpuścić. To… To naprawdę miłość, Kaede - rzekł, przytulając lekko żonę. - Takie rzeczy po prostu widać. I dzięki temu już wiem, dlaczego ostatnimi czasy Kage-sama nieco dziwnie się zachowywał.
       Przymknął na chwilę oczy, najwidoczniej dłużej się nad czymś zastanawiając.
       - Boję się, że to może mieć tragiczne skutki - powiedział wreszcie, wysilając się na szczerość.
       - Obawiam się tego samego - potwierdziła kobieta.
       - Uhm. Jak mniemam, Kage-sama również.

       Shuusei nie mógł w to uwierzyć. Czystokrwisty zakochany w ludzkiej kobiecie? Taka sytuacja nie miała miejsca od wieków… Co najmniej.
       Westchnął i zaczął zastanawiać się nad tym, czy przekazać siostrze nowinę, którą przed chwilą uraczyli go rodzice. W normalnych okolicznościach zrobiłby to od razu. Niestety, od pamiętnego przyjęcia kilka miesięcy temu imōto zdecydowanie się zmieniła. Często wychodziła z domu, a on podejrzewał, że tym razem nie były to już zwykłe, samotne spacery. Podejrzewał, i bardzo się tego obawiał, że dziewczyna potajemnie spotyka się z Akirą. Wiedziała, że nikt z rodziny nie popiera jej związku z kimś należącym do rodu tak bardzo oddanego Radzie Starszych, więc na randki się wymykała. Nie była już dzieckiem, nikt właściwie nie powinien jej tego zabraniać, ale jednocześnie każdy odczuwał bliżej nieokreślony niepokój. Przypadkowy obserwator mógłby uznać, że są uprzedzeni, ale prawdą było, że Rada już od jakiegoś czasu nie jest tą, której można było ufać. Rządy Asatoo Ichijou i jego stronników nie należały do łagodnych i szczególnie sprawiedliwych, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Niewiele było osób, które domyślały się, że Rada, a może sam Ichijou, ma jakiś cel, do którego bez przeszkód dąży.
***
       Z początku próbowała jeszcze walczyć z tym uczuciem. W końcu jednak się poddała, wiedząc doskonale, że tej wojny za nic nie wygra. Nie miała na to najmniejszych szans, bo przeciwnik był silniejszy.
       Spodziewała się, że rodzice i brat domyślają się wszystkiego. Nie, właściwie była tego pewna. Niemniej jednak nie mogła nic na to poradzić.
       W jednym krewni najprawdopodobniej się mylili. Otóż wcale nie spotykała się z Danem za każdym razem, gdy wychodziła. Widywali się raczej rzadko, bo chłopak miał ponoć wiele zajęć. Nie dziwiło jej to, w końcu jego rodzina miała obowiązki względem Rady Starszych, rodu Ichijou, a nawet względem samych Kuranów, jak słyszała.
       Raz na jakiś czas oboje wymykali się więc, by miło spędzić czas w jakiejś kawiarni, czy też po prostu w jakimś przytulnym miejscu na zewnątrz. Zazwyczaj jednak wychodziło na to, że Suzue naprawdę spacerowała sobie po różnych zakamarkach miasteczek, wsi, pól czy lasów. Gdyby ktoś ją o to spytał, nie potrafiłaby powiedzieć, o czym w trakcie takich przechadzek rozmyślała. Zwykle miała w głowie dziwną pustkę, jakby nie była sobą. Chodziła jak w transie, nie mogąc skupić się na niczym konkretnym.
       I w ten sposób minął cały rok. Dziewczyna oddaliła się od rodziny. Nie chciała tego, nikt nie chciał - po prostu tak wyszło. Tracili ze sobą kontakt, który wcześniej był przecież tak zażyły. Rodzice nie wtrącali się zanadto w jej związek, ale bynajmniej go nie pochwalali. Z kolei Shuusei był zwyczajnie zdenerwowany. Suzue miała wprost wrażenie, że to do niego nie pasuje. Z jakiegoś jednak powodu, choć początkowo było jej ciężko, w końcu zupełnie przestała zwracać na to uwagę.

       Oparła brodę na splecionych rękach i spojrzała głęboko w szarozielone oczy Akiry. On skopiował jej pozycję i też zatopił się w jej brązowozielonych tęczówkach.
       Kiedyś takie wpatrywanie się w siebie ją peszyło. Od jakiegoś jednak czasu już tak nie było. Patrzyła na niego i choć wydawało jej się, że kocha go z całego serca, jednocześnie czuła dziwną pustkę i obojętność. Nie potrafiłaby tego opisać, gdyby ktoś chciał usłyszeć to z jej ust. Właściwie w ogóle nie umiała zdefiniować tego związku. On nie był… normalny. Taki, jaki chciałaby, by był. Okazał się inny, wręcz trudny…
       Kochała Dana, ale równocześnie nic do niego nie czuła. Chciała z nim spędzać czas, jednocześnie pragnąc od niego uciec. Pochłaniała go wzrokiem, zarazem marząc o tym, by wreszcie zszedł jej z oczu. To nie było normalne. Nie umiała tego opisać, właściwie nawet nie zawsze zdawała sobie z tego wszystkiego sprawę. Czasami, gdy dostatecznie długo się z nim nie spotykała, odkrywała nagle, że dzieje się z nią coś niepokojącego. W takich momentach chciała zakończyć to jak najszybciej, jednak wtedy Akira znów się zjawiał i historia zataczała koło.
       Kelnerka podeszła do nich, by dać im rachunek, znajdowali się bowiem w ekskluzywnej restauracji. Chłopak zapłacił, jak przystało na dżentelmena, którym ponoć był, po czym wyciągnął Namizawę na zewnątrz. Złapał ją za rękę, a ona posłusznie za nim poszła, nie wiedząc dokąd ani po co.
       Poruszała się jak w transie, co ostatnimi czasy zdarzało jej się niepokojąco często, i nie zauważyła nawet, kiedy znaleźli się tuż przed jakimś schludnym dworkiem.
       - To jeden z naszych domów letnich - wyjaśnił Dan, choć Suzu o nic nie pytała.
       Bezmyślnie skinęła tylko głową i dała mu wprowadzić się do środka.
       Było pusto, tylko z tego zdawała sobie sprawę. Nie zwróciła uwagi na ładny wystrój ani nic z tych rzeczy.
       Zaciągnął ją do jednego z pokojów, prawdopodobnie do salonu, pchnął ją lekko na sofę i zaczął namiętnie całować. Nie broniła się przed tym, ale też niespecjalnie odwzajemniała jakiekolwiek pieszczoty.
       Tradycyjnie nie miała pojęcia, ile to trwało. Akirze zdawał się nie przeszkadzać fakt, że podczas gdy on zatapiał w jej wargach swoje, ona była kompletnie bierna.
       Kiedy jednak począł na poważnie się do niej dobierać, coś w niej pękło. Przeraziła się nagle i zaczęła mu się wyrywać. Przez chwilę mocowała się z nim, ale w końcu chłopak zdał się oprzytomnieć. Wybąkał jakieś przeprosiny, podczas gdy ona odskoczyła od niego jak oparzona, zrywając się z kanapy, i zrobiła kilka kroków w tył.
       Poczuła, że po jej twarzy spływa kilka samotnych łez. Drżąc patrzyła szeroko otwartymi oczyma na wampira, którego mina zdawała się nic w tej chwili nie wyrażać.
       - Gomen - wyszeptała, zanim zdążyła pomyśleć. Nie miała pojęcia, dlaczego to zrobiła - w końcu to on powinien przeprosić. Szczerze. Tamto wcześniej zdecydowanie takie nie było.
       Odwróciła się powoli, co wymagało od niej nienaturalnie wielkiej siły woli. Ten chłopak miał w sobie coś, co przyciągało ją do niego jak magnes. Dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę.
       Wyszła z pomieszczenia i chwiejnym nieco krokiem skierowała się ku drzwiom frontowym. Czy jej się zdawało, czy usłyszała jeszcze coś w stylu „Do następnego”…?
       Nie chcąc dłużej o tym myśleć, przyspieszyła i już biegiem wyparowała z budynku, a następnie rzuciła się przed siebie.
***
       Akira Dan objął ramieniem leżącą obok arystokratkę. To już trzecia tej nocy. Z jakiegoś powodu musiał się w ten sposób wyżyć, jako iż poprzedniego wieczoru szanowna panienka Suzue Namizawa odważyła mu się nie oddać. Zbiło go to z tropu, bo nigdy wcześniej mu się to nie zdarzyło. Dosłownie zawsze każda, której pragnął, mogła być jego na skinienie ręki. Posiadł już tak wiele dziewcząt z różnych sfer wampirzej społeczności, aż tu nagle jakaś gówniara, w połowie arystokratka, w połowie szlachcianka… Zwyczajnie go odepchnęła! Nie mieściło mu się to w głowie.
       Dziewczyna, z którą akurat przebywał, wyszeptała jakieś słodkie słówka, ale nie zwrócił na nie uwagi. Przejechał za to dłonią po gładkiej skórze jej ramienia, co jej się najwidoczniej spodobało, bo zachichotała jak wariatka.
***
       Suzue oparła się o pień jednego z drzew lasu znajdującego się w pobliżu jej domu. Oddychała głęboko świeżym powietrzem wczesnozimowej nocy.
       Po tym, co stało się jakiś czas temu, powinna wybić sobie Akirę z głowy. To nie był chłopak dla niej, zdecydowanie. Ona potrzebowała kogoś, kto przede wszystkim zapewniłby jej poczucie bezpieczeństwa, a nie dostarczał samego strachu lub… przerażającej obojętności. Zauważyła, że przy tym młodzieńcu najzwyczajniej wegetuje, nie żyje normalnie, nie zachowuje się normalnie, nie MYŚLI normalnie.
       Uświadomienie sobie tego strasznie nią wstrząsnęło. Tym bardziej, że spodziewała się, iż to jeszcze nie koniec. Jakby na potwierdzenie tych słów, gdzieś za jej plecami dał się dosłyszeć cichy szelest. Odwróciła się nienaturalnie powoli i ze strachem w oczach zaczęła wpatrywać się w rudowłosego wampira.
       Przede wszystkim przeraził ją fakt, że mimo wszystko wciąż go kochała, choć była to miłość, którą w dalszym ciągu można było skwitować jedynie słowem: „dziwna”. Niemniej jednak, kiedy spojrzała mu głęboko w oczy, niejako wpadła w jego pułapkę. Znów poczuła znajome odrętwienie i swego rodzaju niemoc.
       - Stęskniłem się - beznamiętnym tonem rzucił Akira na przywitanie. - Wiesz, ostatnio byłaś nieco niemiła - powiedział, przeszywając ją chłodnym wzrokiem kogoś, kto zawsze musi postawić na swoim. - Chyba nie chcesz, by przez to nieporozumienie relacje między nami się popsuły, prawda?
       Pokręciła przecząco głową i jak w transie podeszła do niego i przytuliła go. Stał nieruchomo, zupełnie nieczuły, i oddychał spokojnie. W końcu chwycił ją za ramiona i odsunął od siebie tylko na tyle, by móc spojrzeć jej głęboko w oczy.
       - Skoro nie kwapisz się do „tego”, może zrekompensujesz mi to czymś innym? - zapytał, prawą ręką przesuwając po jej szyi.
       Powoli skinęła głową, nie odwracając wzroku od jego szarozielonych oczu.
       Uśmiechnął się złośliwie, popchnął Suzue w taki sposób, by plecami dotknęła pnia najbliższego drzewa, a następnie zbliżył twarz do jej bladej szyi. Odgarnął jeszcze kosmyki przeszkadzających mu brązowych włosów, po czym nieznośnie powoli przejechał językiem po jej skórze. Wzdrygnęła się bezwiednie i jęknęła cicho, gdy wbił w nią kły.
       Nigdy wcześniej jej krwi nie pił ktoś spoza najbliższej rodziny. To było dziwne uczucie, tym bardziej, że wszystko, co choćby w najmniejszym stopniu wiązało się z Akirą Danem, było zdecydowanie nienormalne.
       Była zbyt otępiała, by spostrzec upływ czasu i własnej energii. Dopiero gdy zrobiło jej się ciemno przed oczami, a nogi okazały się nie móc już dłużej utrzymać jej ciężaru, spróbowała się odezwać i poprosić, by już przestał. Nie wiedziała, czy udało jej się wypowiedzieć jakiekolwiek słowa, więc ostatkiem sił zaczęła go od siebie odpychać. Chłopak zupełnie nic sobie z tego nie robił, zignorował słabą próbę obrony i dalej chłeptał szkarłatną posokę.

       Shuusei z całej siły uderzył Akirę, przez co zdumiony chłopak oderwał się od Suzue i wylądował na ziemi. Dziewczyna też by upadła, ale szatyn w porę ją złapał. Delikatnie posadził ją pod pniem wysokiego drzewa, wyszeptał kilka uspokajających słów, po czym zbliżył się do znienawidzonego od dawna Dana. Ten patrzył na niego z nieopisanym gniewem, jednocześnie obcierając ręką twarz brudną od własnej krwi.
       Rudowłosy wstał i zmierzył przeciwnika nienawistnym spojrzeniem. Namizawa zignorował to. Szybko znalazł się tuż przed nim, zacisnął rękę na jego gardle i silnym ruchem przycisnął go do drzewa.
       - Parszywy śmieciu, nadszedł czas, być zapłacił za to, co zrobiłeś mojej siostrze! - wysyczał.
       Ku jego zdziwieniu, Akira uśmiechnął się tylko drwiąco, po czym najzwyczajniej w świecie zaczął się śmiać.
       - Niby co mi chcesz zrobić? - wydukał ochryple, w dalszym ciągu zanosząc się niepohamowanym śmiechem. - Jeśli w jakikolwiek sposób mnie skrzywdzisz, nie tylko ty, ale cała twoja rodzina za to zapłaci!
       Shuusei patrzył na niego lekko zdezorientowany. O tym nie pomyślał. Przecież to był członek rodu tak mocno związanego z Radą Starszych i klanem Ichijou! Wystarczy jedno jego słowo, by poleciały głowy. Naturalnie Hiou nie pozwoliliby na to, by ktoś wyrządził krzywdę komukolwiek z Namizawa, ale chłopak nie mógł pozwolić sobie na to, by przez osobiste porachunki czystokrwiści mieli zawracać sobie głowę czymś takim!
       Odetchnął głęboko, próbując się uspokoić. Jego dumę zabolał fakt, że Akira będzie przekonany, iż wyszedł z tej sytuacji jako zwycięzca. Niemniej jednak, Shuusei nie zamierzał czymkolwiek kłopotać rodziców czy tym bardziej Shizukę lub Kage Hiou.
       W myślach policzył do dziecięciu i, już względnie spokojny, puścił Dana. Ten tylko spojrzał na niego z politowaniem.
       - Ja ne - rzucił z irytującym uśmieszkiem przyklejonym na twarzy, po czym niespiesznie zaczął się oddalać.
       Szatyn szybko podbiegł do imōto. Była w kiepskim stanie, straciła zbyt dużo krwi.
       - Suzu-chan - wyszeptał kojącym tonem. - Napij się, szybko - polecił.
       Nie oprzytomniała jeszcze na tyle, by go posłuchać. Odrobinę podniosła zamknięte dotychczas powieki, ukazując mu tym samym krwistoczerwone oczy.
       Zaklął w duchu, sam nadgryzł sobie swój nadgarstek, po czym szybko przystawił jej go do ust. Skóra zdążyła zregenerować się zbyt szybko, ale krew pozostała i jej aromat wystarczył, by w Suzue obudził się naturalny, wampirzy instynkt. Chwyciła rękę starszego brata i wbiła w nią kły.
***
       Chłopak nie odrywał wzroku od imōto leżącej w tej chwili w swoim łóżku. Była nieprzytomna już od jakiegoś czasu - a może tylko spała, właściwie Shuusei sam nie był tego pewien.
       Był tak wściekły na Dana, że autentycznie miał ochotę go zabić. Ten cham odważył się tak bardzo skrzywdzić jego jedyną siostrę… Młodzieniec po prostu nie mógł mu tego wybaczyć.
       Nie miał żalu do Suzue. To wszystko… To nie była jej wina. Nie mogła nic na to poradzić, zwyczajnie wpadła w pułapkę jego mocy. Ona i wiele innych niewinnych wampirzyc. Akira musiał zwieść niemałą już liczbę dziewcząt. Jedynym plusem, o ile w tej sytuacji można było mówić o jakichkolwiek pozytywach, był fakt, iż rudowłosego arystokratę interesowały tylko i wyłącznie wampirze przedstawicielki płci pięknej. Na te ludzkie nie zwracał nawet uwagi. To dobrze, bo, o ile to możliwe, mogłyby one być jeszcze bardziej podatne na jego straszliwą moc.
       Dziewczyna zadrżała i jęknęła cicho. Nie do końca jeszcze rozbudzona, nieświadomie zaczęła szlochać. Shuusei objął jej dłoń, by zapewnić jej choć znikome poczucie bezpieczeństwa. Chyba pomogło, bo szatynka uspokoiła się po chwili i powoli otworzyła oczy.
       Gdzieś z tyłu rodzice odetchnęli z ulgą - wtedy to chłopak przypomniał sobie dopiero o ich obecności w pokoju. Nie odzywali się bowiem, od kiedy syn opowiedział im o tym, co się stało.
       Suzue zamrugała kilkakrotnie, by pozbyć się łez, które zamgliły jej obraz. Bezwiednie ścisnęła rękę brata.
       - Nande…? - wyszeptała, a w jej oczach po raz kolejny pojawiły się łzy.
       - Już w porządku - odparł tylko Shuusei. Rzucił okiem na rodziców, a oni pokiwali tylko głowami i posławszy córce uspokajające uśmiechy, wyszli z pomieszczenia, by syn mógł w spokoju wyjaśnić wszystko siostrze.
       Suzue podniosła się do pozycji siedzącej. Kilka sekund później jakby zmieniła zdanie i skuliła się, kryjąc przy tym twarz w dłoniach. Płakała cicho, w głowie mając niemal zupełną pustkę. Chciała pozbyć się tego, co dręczyło jej serce. Chciała pozbyć się wszystkiego, co miało związek z Akirą Danem. Ale zwyczajnie nie potrafiła. Wciąż COŚ do niego czuła. Nie wiedziała, czy to miłość, czy strach, czy nienawiść, czy obojętność - w każdym razie było to coś, co nie dawało jej spokoju. Czuła się, jakby ktoś zasiał w jej sercu zatrute ziarno, które przez rok kiełkując, teraz wreszcie wydawało owoce.
       Shuusei delikatnie objął imōto. W dzieciństwie często to robił - zawsze, gdy Suzu była smutna, zła lub zatroskana. Wtedy to pomagało, ale teraz nie był pewien, czy taki gest zda egzamin. Minęło tyle lat… I choć wcześniej tak dobrze się dogadywali, ostatnio prawie ze sobą nie rozmawiali.
       Poczuł więc ulgę, gdy szatynka względnie się uspokoiła. Trzęsła się lekko i pociągała nosem, ale przestała już szlochać. Oderwała ręce od zaczerwienionej twarzy i pełnymi bólu oczyma spojrzała na brata.
       - Dziękuję - wyszeptała. - Dziękuję, niisan.
       - Nie ma za co, Suzu-chan - odparł łagodnie, uśmiechając się subtelnie. - Co by był ze mnie za starszy brat, gdybym nie ruszył na pomoc siostrzyczce?
       - Od przeszło roku byłam dla ciebie wredna - powiedziała cicho, wciąż patrząc mu w oczy. Jej twarz wyrażała przejmujące poczucie winy i wszechogarniający smutek. - Porzuciłam kontakty z wami na rzecz Aki… - nie dokończyła, nie mogła. Zacisnęła zęby, gdy przeszedł ją dreszcz. - Gdyby nie ty, on by mnie chyba…
       Otworzyła szeroko oczy, gdy to sobie uświadomiła.
       Dan by ją zabił. Nie zamierzał przestać pochłaniać jej krwi; gdyby nie Shuusei, rudowłosy prawdopodobnie posilałby się dalej, zupełnie ignorując życie Suzue. Nie zależało mu na niej - ani tej nocy, ani żadnej wcześniejszej. Była dla niego zwykłą zabawką, którą, gdy się nią znudził, należało wyrzucić.
       - To ostatni dupek, Suzu-chan - rzekł nagle chłopak. - Proszę, nie zadręczaj się już. Nie myśl o nim, powróć do nas, do naszego życia. Przypomnij sobie, co nas czeka w przyszłości. Mamy wspólną misję do wykonania, czyż nie?
       - Wiem… Wiem to, niisan - odpowiedziała nienaturalnie cicho. - Ale… Ale on… Ja wciąż…
       - Suzue - przerwał jej twardo.
       Spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem. On zaś patrzył na nią z determinacją. Musiał wreszcie wyjawić jej prawdę, bez względu na to, jaka ona była okrutna.
       - Opowiem ci o tym, czego się dowiedziałem - oznajmił. - Wiem, że to bolesne, ale będziesz miała to z głowy.
       Czekała ze strachem na to, czego miała się dowiedzieć. Czuła otępiające przerażenie, choć teoretycznie najgorsze miała za sobą.
       - Jesteś gotowa? - zapytał.
       - Nie - rzekła, po czym uśmiechnęła się słabo. - Nigdy nie będę, niisan. Ale powiedz to już.
       - Od początku nie ufałem Danowi - zaczął. - Już wtedy, gdy spotkałaś go po raz pierwszy… Miał w sobie coś, co nie pozwoliło mi go zaakceptować w jakikolwiek sposób i wcale nie miało to związku z moim uprzedzeniem do jego powiązań z Radą - wyjaśnił. - Dlatego właśnie byłem niezadowolony z powodu tego, że tak się nim oczarowałaś. Potem było coraz gorzej, on autentycznie zawładnął twoim umysłem. Stałaś się inna, obca, a rodzicom i mnie krajało się przez to serce. Początkowo jednak bałem się wykonać jakikolwiek ruch, nie chcąc ci zaszkodzić. Kiedy jednak przestałaś reagować na to, co się do ciebie mówi, byłem już tak przerażony, że postanowiłem sprawdzić tego całego Akirę.
       Przerwał na moment, by poskładać myśli. Westchnął ciężko i kontynuował.
       - Po raz pierwszy wykorzystałem moje umiejętności szpiegowskie w praktyce. Choć cały zwiad trwał jakiś czas, okazało się, że odkrycie najgorszych sekretów Dana to bułka z masłem. Koleś niespecjalnie ukrywał to, jakim jest łajdakiem. - Wziął głębszy oddech. - Suzu-chan, uczucie, którym go darzyłaś… lub wciąż darzysz… nie jest prawdziwe - wyznał w końcu.
       Patrzyła na niego z otępieniem, nie bardzo rozumiejąc, co ma przez to na myśli.
       - Suzu - ciągnął - chyba każdy arystokrata posiada unikalną moc, właściwą najczęściej tylko i wyłącznie jemu. Akira Dan nie jest tu wyjątkiem. Jego wrodzoną zdolnością jest wpływanie na uczucia dziewcząt, mącenie im w umysłach… Nie do końca umiem to wyjaśnić, bo nie znam mechanizmu tej umiejętności. Sęk jednak w tym, że ten cham zwyczajnie zwodzi niewinne dziewczyny, każąc im zakochiwać się w sobie. Czym dłużej trwa to uczucie, tym bardziej jest ono dla ofiary wyniszczające. Całe szczęście, jeśli dziewczyna „zakażona” tą mocą nie widuje się z tym kretynem przez dostatecznie długi czas, to uczucie… to odrętwienie… maleje, a może nawet całkiem znika. Innymi słowy, lekarstwem jest tu właśnie czas.
       Dziewczynie zakręciło się w głowie, w duchu cieszyła się, że leżała, w przeciwnym bądź razie z pewnością by upadła.
       - To niemożliwe… - wyjąkała. - To niemożliwe, by te emocje… - Jedną z dłoni przycisnęła do serca. - By te emocje były fałszywe…
       - Przykro mi, Suzu-chan - odparł szczerze Shuusei. - Przepraszam, że tak wyszło. Gdybym wcześniej dowiedział się tego wszystkiego, do dzisiejszego incydentu w ogóle by nie doszło.
       Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Obwiniał się? On?! Tylko i wyłącznie ona powinna się teraz w ten sposób czuć! To ona zrezygnowała z życia rodzinnego na rzecz takiego okrutnika, bawiącego się w najlepsze czystymi sercami licznych dziewcząt.
       - To nie twoja wina - oznajmiła cichutko. Nagle wstała gwałtownie i przytuliła się do brata. - Niisan, nie obwiniaj się, proszę!
       - Pod jednym warunkiem - odparł, śmiejąc się lekko i odwzajemniając gest, obejmując ją delikatnie. - Jeśli ty też przestaniesz się obwiniać. To wszystko… Tylko i wyłącznie „on” jest za to odpowiedzialny. Nie ty ani nikt inny. Tylko i wyłącznie „on” - podkreślił.
       Milczała przez jakiś czas. Nie do końca się z nim zgadzała. Ona też mogła… Nie, nie mogła. Nie mogła temu zapobiec. Choć może… Gdyby tylko wykazała się większą siłą woli…
       - Suzu, nie mogłaś nic zrobić - naciskał Shuusei.
       - Uhm… - wydusiła wreszcie z siebie. - Nie mogłam… - dodała, jakby próbowała przekonać do tego samą siebie.
***
       Przez kilka dni dochodziła do siebie. Powoli, coraz bardziej i bardziej dojrzewała do myśli, że tym razem zakończy znajomość z Akirą na dobre. Postanowiła, choć może było to niesamowicie nierozsądne, spotkać się z nim - ten jeden, ostatni raz. Tylko po to, by zadać mu jedno czy dwa pytania i pożegnać się na wieki. Bała się jednak, że gdy go ujrzy, znów wpadnie w jego pułapkę.
   Wymagało to od niej niemałej odwagi, ale zdecydowała powiedzieć Shuuseiowi o swoim planie. Wysłuchawszy go, chłopak z nietęgą miną zgodził się, by siostra spotkała się z Danem ten ostatni raz, ale pod jednym warunkiem - nie pójdzie tam sama.

       Nie była pewna, gdzie może go znaleźć. Wraz z bratem poszła jednak do miejsca, które często odwiedzali. Wątpiła, by przyszedł do tego parku ot tak sobie. Gdy go jednak ujrzała stwierdziła, że być może on już od dawna wiedział, że ona się tam jeszcze pojawi.
       Jej serce ponownie przejęły smutek i dziwne odrętwienie. Z jakiegoś jednak powodu tym razem jej głowy nie nawiedziła straszliwa pustka, miała też władzę nad swoimi odruchami. Może to bliska obecność Shuuseia tak na nią działała…?
       Podeszła do Akiry, pozostawiając brata z tyłu. Rudowłosy łaskawie uczynił ze dwa kroki w jej kierunku. Nie spuszczał z niej chłodnego wzroku ani na moment.
       Stali tak i mierzyli się spojrzeniami przez ładnych parę minut. W końcu Suzue odetchnęła głęboko i zabrała głos.
       - To już koniec - oznajmiła.
       Uśmiechnął się drwiąco w odpowiedzi.
       - Myślisz, że się tym przejmę? - prychnął, choć w głębi ducha był najzwyczajniej wściekły. To pierwsza dziewczyna, która nie dość, że całkiem mu się nie oddała, to jeszcze ośmieliła się dać mu kosza. - Myślisz, że wezmę to do siebie?
       - Nie - odparła szczerze. - Nawet na to nie liczę - wyznała. - Chciałabym tylko zapytać… Czy którąkolwiek z tych wszystkich dziewczyn, które omamiłeś, kochałeś naprawdę?
       To pytanie zbiło go na ułamek sekundy z tropu. Suzu, jako iż wciąż bacznie mu się przyglądała, zdążyła to dostrzec.
       Dan opamiętał się szybko i przykleił na twarz lekceważący uśmieszek.
       - Chyba żartujesz! - zaśmiał się. - Nie jestem typem osoby, która potrafi kochać - rzekł twardo, groźnie mrużąc przy tym oczy i przeszywając dziewczynę wzrokiem. - No, może z wyjątkiem samego siebie - dodał złośliwie. - Chyba nie spodziewałaś się innej odpowiedzi, co? - zapytał fałszywie słodkim tonem, gdy wampirzyca się nie odezwała. - Och, a może miałaś nadzieję, że gdzieś „w głębi serca” jestem dobrą osobą i zaraz wyznam ci miłość? - Nie czekając na odpowiedź, kontynuował - Dobre sobie! - zaśmiał się. - Jesteś tylko żałosną dziewuchą, taką, jakich wiele! Zresztą pomyśl, co miałbym w tobie ujrzeć? Co ktoś taki jak ja miałby zobaczyć w takiej szarej myszce, zaledwie w połowie arystokratce?! Byłaś tylko moją zabawką, niczym więcej! Gdyby nie ja, nawet nie zaproszono by cię na większość tych eleganckich przyjęć zarezerwowanych dla wyższej klasy wampirów! Rozumiesz już? - zapytał. - Jesteś nikim. I nigdy, przenigdy nie byłaś dla mnie niczym więcej jak jedną z wielu zabawek. A zabawki dość szybko się nudzą - dodał jeszcze.
       Westchnęła. Czar prysł. Nie wiedziała, czy to wpływ tego, co powiedział, czy też on specjalnie zaprzestał na nią oddziaływać, faktem było jednak, że nareszcie poczuła się „wolna”. Nie całkowicie, ale na tyle, by być już w stanie normalnie funkcjonować.
       - Wiem - rzuciła tylko, powoli się odwracając. - Sayōnara, Akiro Danie.
       Pozornie spokojnym krokiem skierowała się ku bratu. Gdy była już blisko niego, przyspieszyła, pragnąc jak najszybciej móc złapać jego ciepłą dłoń. Nieważne było, że ludzie mogli pomyśleć, że są parą. Dla nich takie gesty nie były niczym złym. Rodzeństwo musiało się wspierać. Teraz nikt i nic już ich nie rozdzieli. Byli tylko, a może aż, bratem i siostrą, którzy mieli zamiar razem podążyć ku przyszłości i swemu rodzinnemu dziedzictwu.
***
       Suzue zakryła sobie dłonią usta. Oniemiała spojrzała na Shuuseia, równie zszokowanego.
       - Kage-sama ma córkę? - wyjąkała tylko Kaede, która wraz z dziećmi dowiedziała się właśnie o narodzinach Ayi.
       - Uhm - odparł Minato. Usiadł na fotelu. Wyglądał na przybitego. - Jeśli Rada się o tym dowie… Albo Związek Łowców… Sam nie wiem co gorsze…

       Z biegiem czasu było coraz gorzej. Kage i Minato zniknęli na długi czas, razem próbując coś zdziałać, zapewnić bezpieczeństwo rodzinie czystokrwistego.
       Suzue i Shuusei często myśleli o małej dhampirce. Czuli coś dziwnego. To była więź, która teoretycznie nie powinna jeszcze istnieć, ale która na przekór wszystkiemu już się wytworzyła. Zaledwie usłyszeli o tym dziecięciu, coś chwyciło ich za serca. Może nawet bardziej niż Minato, a przecież to on był w tej chwili najmocniej związany z Hiou.
       Nie mogli uwierzyć, kiedy niecałe osiem miesięcy po narodzinach Ayi wydarzyło się coś mrożącego krew w żyłach. Atak na posiadłość czystokrwistego, zamordowanie Maayi Katayamy… Minato robił co mógł, by zdążyć na czas, ale gdy przybył do leśnego dworku, było już za późno. Budynek i jego otoczenie, swego rodzaju pobojowisko, ziały pustkami. Kage gdzieś zniknął, nie dając nawet znaku życia. Musiał ukrywać swoją obecność, gdziekolwiek był, w przeciwnym bądź razie wcześniej czy później Minato na pewno by go znalazł.
       Dopiero wiosną następnego roku Hiou przybył do domu Namizawa. Był przygnębiony i całkiem nieswój. Przeprosił za to, że zniknął na kilka miesięcy, choć przecież wcale nie musiał tego robić. Opowiedział też pokrótce o tym, co spotkało go i jego córkę, zamieszkującą teraz u niejakiej Reiko Mitsui.
       Czystokrwisty zamieszkał w nowej posiadłości. Zaszył się tam i można rzec, że wiódł swego rodzaju żywot pustelnika. No, prawie, bo z Minato widywał się bardzo często. Obaj za najwyższy cel obrali sobie ochronę Ayi „Mitsui”.
***
       Kaede zatoczyła się lekko. Musiała przytrzymać się jednego z salonowych mebli, by nie upaść.
       Od kilku miesięcy takie zasłabnięcia zdarzały jej się niepokojąco często. To było co najmniej dziwne, bo mogło przypominać chorobę, a wampiry przecież z reguły nie chorowały…
       Cieszyła się przynajmniej, że przy tych chwilach słabości nigdy nikogo przy niej nie było. Dzięki temu rodzina nie musiała się denerwować. Kobieta sądziła, że to tylko jakaś niegroźna dolegliwość, która niebawem z pewnością przejdzie. Dlatego też utrzymywała to wszystko w sekrecie przed bliskimi.
       Odetchnęła głęboko, chwilę jeszcze postała w miejscu, po czym chwiejnym krokiem doszła do fotela. Usiadła i odsapnęła.
       Chwilę odpoczywała, ale ponieważ nie była osobą, która potrafi długo usiedzieć na jednym miejscu, zaraz przypomniała sobie, że niby powinna coś zrobić. Wstała gwałtownie, przez co świat zawirował, a ułamek sekundy później zrobiło jej się ciemno przed oczami. Nic też nie słyszała. Zdawało jej się, że upadła, ale nie była tego pewna.

       Suzue mówiła coś do matki, ale ta nie reagowała. Całe szczęście, że dziewczyna przynajmniej dobiegła na czas - powstrzymała arystokratkę przed upadkiem. Teraz zaś, trzymając ją i nawołując, nie bardzo wiedziała, co zrobić. Była przerażona. Wampiry nie powinny w taki sposób słabnąć - ot tak, bez przyczyny.
       Skołowana przeniosła matkę na fotel. W duchu modliła się, by ktoś wrócił wreszcie do domu - Minato albo Shuusei…
       Przerwała gorączkowe rozmyślanie, gdy Kaede powoli otworzyła powieki. Zamrugała kilkakrotnie, a następnie, dziwnie mrużąc oczy, spojrzała na córkę.
       - Suzu-chan… - wyszeptała jakby ze zdziwieniem.
       - Mamo, jak się czujesz? Co się stało? Już lepiej?
       Dziewczyna nie panowała nad sobą, najchętniej zarzuciłaby rodzicielkę całym gradem pytań, tak bardzo się stresowała.
       Kobieta wzięła głębszy oddech, jednocześnie próbując ochłonąć i się uśmiechnąć. Efekt był raczej marny.
       - To nic - rzekła wreszcie. - Zwykłe zasłabnięcie, naprawdę. Nie musisz się przejmować, skarbie.
       Suzue, której twarz wciąż wyrażała ogromny niepokój, nie dała się zwieść.
       - Dla wampirów takie zasłabnięcia nie są niczym normalnym, mamo - odparła. - Proszę, odpowiedz szczerze… Czy podobne sytuacje zdarzały się już wcześniej?
       Matka milczała przez jakiś czas, najpierw patrząc smutnym wzrokiem na córkę, a potem odwracając wzrok gdzieś na bok.
       - Czyli zdarzały się, tak? - wyszeptała z trwogą Suzu. - Mamo… - jęknęła zbolałym tonem.
 
       Nie spodziewała się tego. Nikt się nie spodziewał, to spadło na nich jak grom z jasnego nieba. Tajemnicza choroba, która zdolna była pochłonąć nawet energię wampira. A może to było coś, co atakowało TYLKO tę rasę?
       Minato powypytywał kilka osób ponoć znających się na sprawach w jakiś sposób związanych z medycyną o to, czym może być owa choroba. Jeden z profesorów przekazał straszne wieści.
       Identyczne objawy miało w przeszłości jedynie kilka osób. Wszystkie zmarły w męczarniach. Choć początkowo chory zmaga się tylko z nagłymi zasłabnięciami, potem jest dużo gorzej.
       Minato, Shuusei i Suzue byli przerażeni. Przez kolejne miesiące obserwowali, jak Kaede mizernieje, nie mogąc nic na to poradzić. Przeszukali tony książek, radzili się wszystkich znachorów, próbowali rozmaitych rzeczy, ale nic nie przynosiło skutków.
       W końcu doszło do tego, że kobieta nie była już zdolna podnieść się z łóżka. Jej ciałem często wstrząsały dreszcze, temperatura szalała - raz będąc zbyt niską, raz zbyt wysoką, jej organizm nie przyjmował żadnego pożywienia czy napojów poza świeżą krwią, skóra zdawała się prawie że sinieć, oczy ją piekły, niemal wszystko bolało…
       Wszyscy wiedzieli, że zbliża się koniec, ale każdy uparcie starał się to ignorować i czepiał się tej resztki fałszywej nadziei, która mu pozostała.

       Kaede krzyknęła z bólu, po czym zakaszlała i złapała się za gardło. Minato objął ją i po raz kolejny obdarował swoją krwią, by choć trochę jej ulżyć. Choć zazwyczaj to działało, tym razem stan i samopoczucie chorej w ogóle się nie poprawiły.
       Rodzeństwo przyglądało się wszystkiemu z kąta pokoju. Ich przerażone wyrazy twarzy pewnie jeszcze bardziej zasmuciłyby Kaede, jednak wampirzyca prawie nie otwierała już oczu. Drażnił ją każdy, choćby najmniejszy strumień światła i choć okna były szczelnie pozasłaniane, wciąż zdawało jej się, że jest za jasno.
       Kobieta westchnęła z trudem, po czym słabym gestem dała znać, by dzieci podeszły. Shuusei i Suzue jak w transie zbliżyli się do niej. Dziewczyna usiadła po stronie łóżka przeciwnej do tej, na której siedział ojciec, i chwyciła dłoń matki, a chłopak stanął tuż obok.
       - Opiekujcie się sobą nawzajem, zgoda? - wyszeptała ledwo dosłyszalnie Kaede.
       Patrzyli w osłupieniu na jej udręczoną twarz. Ona… Ona się z nimi żegnała…
       Suzue nie potrafiła już powstrzymać płaczu, zaczęła drżeć. Shuusei nie wyglądał dużo lepiej, również się trząsł, ale hamował łzy.
       - Zgo…da…? - powtórzyła matka.
       - Oczywiście - wyszeptał z trudem Shuusei. Jego głos drżał.
       Suzu nie była zdolna do wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa, więc dławiąc się łzami, pokiwała tylko głową, czego przecież Kaede nie mogła zobaczyć.
       - Yokatta… - powiedziała niesłychanie cicho arystokratka, po czym jęknęła i znów zaczęła kaszleć, zwijając się przy tym z niewyobrażalnie wielkiego bólu, który opanował prawe każdy centymetr jej ciała. - Minato… - jęknęła. - Już… nie mogę… Nadszedł… czas… - wysapała.
       Jego usta zadrżały, a oczy napełniły się łzami. Trzęsącą się dłonią wyjął sztylet, z którym praktycznie nigdy się nie rozstawał. Od co najmniej wieków przechodził on z pokolenia na pokolenie do najstarszego syna w rodzinie.
       Suzue i Shuusei patrzyli z niedowierzaniem na to, jak Minato powoli przykłada sztylet do piersi żony.
       - Ma…mo… - zdawały się powiedzieć usta Suzu, jednak nikt tego nie usłyszał.
       To nie tak, że mieli żal do ojca. Niejednokrotnie słyszeli deklaracje rodziców, że najchętniej zginęliby ze swoich rąk, bo ich życie i tak należy do nich nawzajem. A teraz, kiedy matka tak cierpiała - a ta męka mogła zakończyć się tylko i wyłącznie śmiercią, doskonale to wiedzieli - takie wyjście było najlepszym rozwiązaniem. I najprzyjemniejszym dla samej Kaede - oczywiście o ile śmierć mogła być przyjemna…
       Minato ucałował rozpalone czoło ukochanej, a potem złożył na jej ustach ostatni pocałunek. Suzue mimowolnie mocniej ścisnęła dłoń matki.
       Kobieta powoli otworzyła oczy, które natychmiast wypełniły się łzami bólu. Spojrzała jednak z miłością na dzieci, a potem na męża i dała znać, że jest gotowa.
       Ręka mężczyzny zadrżała. Wiedział, że powinien to zrobić, ale nawet jeśli myślał, że jest do tego zdolny, przekonał się, iż w istocie jest wprost przeciwnie. Załamany odwrócił na moment wzrok.
       Czas nagle jakby zwolnił. Minato poczuł na swej dłoni rękę żony, która ostatkiem sił pchnęła ją w taki sposób, by sztylet wbił się w jej serce. Wampir z zachłysnął się powietrzem i szybko odwrócił głowę. Niedowierzającym i przerażonym do granic możliwości wzrokiem wpatrywał się w Kaede, która uśmiechała się teraz pokrzepiająco, jakby właśnie odżywała.
       Suzue po nieskończenie długiej chwili zauważyła, że jej ręce trzymają już tylko powietrze. Matka obróciła się w złocisty pył.
       Dziewczyna wybuchła niepohamowanym płaczem, opadła na poduszki i wczepiła ręce w pościel. Trzęsła się niesamowicie i jak przez mgłę dostrzegła tylko, że objęły ją silne ramiona brata.
       Minato wpatrywał się w miejsce, w którym przed chwilą zniknęły błyszczące drobinki. Miał wrażenie, że jego świat się zawalił i czuł coś, co kazało mu twierdzić, że powinien też umrzeć - tu i teraz, razem z jedyną miłością swojego życia.

       Ten ciężki okres znieśli tylko dlatego, że mieli siebie nawzajem. Wsparcie ofiarowali im także Shizuka i Kage, co też było dla nich bardzo ważne.
       Powoli… Powoli uczyli się żyć od nowa. Tylko to mogli zrobić.
***
       - Denerwuję się, Minato - wyznał którejś nocy Kage. - Shizuka-onēsama od jakiegoś czasu nie daje znaku życia, nie widziałem jej, nie otrzymałem żadnego listu… Boję się, że coś się mogło stać - rzekł ze smutkiem.
       Blondyn też czuł niepokój, nie dziwiły więc go obawy Hiou. To było dziwne, że „Księżniczka czystej krwi” tak nagle zerwała kontakt z ukochanym bratem. Zawsze tak bardzo o niego dbała… Odwiodła go od samobójstwa po śmierci Maayi, przypomniała, że musi żyć dla córki… A po kilkunastu latach nagle zniknęła.
       - Czas dowiedzieć się, co się stało, Minato - powiedział w zamyśleniu jasnowłosy.
       - Wakarimashita, Kage-sama - odparł szlachcic, kłaniając się nisko przyjacielowi, jak to miał w zwyczaju, i jednocześnie myśląc, że w ciągu najbliższego czasu nie będzie miał czasu na nudę. Czekało go ważne zadanie.

       Wstrząsnęło nim to, czego się dowiedział. Nie dość, że Shizuka została uwięziona przez nieznanego oprawcę, to jeszcze zakochała się w ludzkim mężczyźnie… Minato ze smutkiem stwierdził, że rodzeństwo Hiou ma przerażającego wręcz pecha. Oboje oddali serce tak słabym istotom, jakimi są ludzie… Przemienili je w wampiry i obdarowali swą krwią, by nie stoczyły się do Poziomu E, mając nadzieję, że to jakimś cudem wystarczy, by zapewnić im bezpieczeństwo. Niestety, ani w przypadku Kage, ani w przypadku Shizuki tak się nie udało.
       Ukochany czystokrwistej, choć był jak najbardziej niegroźny, został wpisany na listę Łowców. Zlecenie wykonali Midori i Ren Kiryuu, znani wśród wampirów pracownicy Związku.
       Hiou, oszalała z rozpaczy, pewnej zimowej nocy napadła na dom Kiryuu. Dorosłych i jednego z synów zamordowała, drugiego ugryzła i zostawiła na pastwę losu. Minato nie mieściło się to w głowie. Shizuka zawsze była tak dobrą i łagodną osobą!
       Namizawie serce się krajało, kiedy przekazywał straszne wieści Kage. A jego wyraz twarzy…
       Kiedy czystokrwisty przyjaciel powiedział mu jakiś czas później, że odwiedziła go siostra, miał nadzieję, że z nią jest już lepiej. Niestety, nic bardziej mylnego. Shizuka nie była już tą samą osobą co kiedyś. Zmieniła się, była chłodna i smutna. A do tego, jak się okazało, jednego z bliźniaków Kiryuu wzięła za sobą. Minato zastanawiał się, co się z tym chłopcem stanie. Na kogo wyrośnie? Co się stało z jego bratem? Czy chłopcy spotkają się jeszcze kiedyś? A jeśli tak, to czy nie będą wtedy wrogami…?
       Po głębszym zastanowieniu stwierdził, że woli o tym nie myśleć. Nie potrafił wyobrazić sobie podobnej sytuacji w swojej rodzinie. Całe szczęście Shuusei i Suzue mieli ze sobą znakomite kontakty. Bardzo się nawzajem wspierali po śmierci matki, a teraz dalej poświęcili się szkoleniu.
***
       Zdecydowaną większość swego czasu Minato poświęcał na sprawowaniu pieczy nad córką Kage. Napady na nią zdarzały się rzadziej niż niegdyś, ale dziewczyna zdawała się być raczej słabą psychicznie. Przerażało ją to, co się z nią działo. Zdobywała kolejne wampirze cechy, gdyż krew ojca z czasem coraz bardziej dominowała nad krwią matki, wypierała ją, pochłaniała…
       Aya i jej przybrana imōto, Kaori Mitsui, zostały posłane do Akademii Kurosu. Kiedy Namizawa się o tym dowiedział, mimowolnie poczuł strach. Nocną Klasą składającą się z wampirów zarządzał Kaname Kuran. Jakby nie patrzeć, był to krewny Rido, który zabił matkę dhampirki…
       Kage zdenerwował się, gdy usłyszał nowiny. Nie podobało mu się, że jego córka ma przebywać w pobliżu jakiegokolwiek Kurana. Uspokoił się trochę dopiero wtedy, gdy Minato oznajmił, że dziewczyna przebywa na Dziennym Wydziale, a do tego w klasie, do której uczęszczał młody Kiryuu. Oboje z całego serca nie znosili „krwiopijców” i znaleźli się w stosunkowo podobnych sytuacjach, więc mogliby się wspierać… O ile tylko odrzucą nienawiść do siebie samych.

       Jakiś czas później stało się coś strasznego. Wydarzenia w Akademii Kurosu, podczas których Aya doznała krzywdy z rąk własnej ciotki, i kiedy to Shizuka zginęła, do głębi wstrząsnęły Minato. Z ciężkim sercem opowiedział o tym, co wiedział, Kage, a potem swoim dzieciom. Wszyscy bardzo przeżywali śmierć „Księżniczki czystej krwi”. Choć w ostatnich latach życia poważnie zbłądziła, wcześniej była naprawdę wspaniałą osobą. I ta więź… Może nie była tak mocna jak między Minato a Kage, ale mimo wszystko, tak nagle brutalnie przerwana sprawiła, że Namizawie było ciężko.
       A co dopiero musiał czuć Hiou? Stracił jedyną siostrę. Był z nią tak mocno związany… Właściwie to ona go wychowała, zastępując w tym rodziców, których wcześnie stracili.

       Shuusei, nie mogąc skupić się na księdze, którą akurat studiował, zatopił się w swoich myślach. Śmierć Shizuki w jakiś sposób nim wstrząsnęła, choć nie miał okazji, by jej służyć, a nawet, by ją poznać.
       Najgorsze były jednak myśli, jakie nawiedziły go potem. Co by zrobił, gdyby sam stracił najdroższą siostrę? Nie potrafił sobie tego wyobrazić. Ich relacje nie wychodziły naturalnie poza kategorię „rodzeństwo”, i bardzo dobrze, ale to nie znaczyło, że się nie kochali i że potrafiliby bez siebie żyć. Dążyli ku wspólnej przyszłości poświęconej rodowi Hiou. Od dawna wiedzieli, że chcą to zrobić razem. Między innymi dlatego tak ciężko mu było, gdy Suzue znajdowała się pod wpływem mocy podłego arystokraty…
***
       Akira Dan prychnął z niezadowoleniem. Nie podobało mu się to, że zdecydowana większość wampirów atakujących Akademię Kurosu to żałosny Poziom E. Czuł jednak niesamowite podniecenie na myśl o tym, że Rido Kuran powrócił. Ta myśl przesłaniała wszystkie inne.
       Asatoo Ichijou od dawna był posłuszny Rido, a co za tym idzie - cała Rada również, niekoniecznie jednak zdając sobie z tego sprawę. Asatoo kierował swymi podwładnymi jak marionetkami i tylko nieliczni wiedzieli, co on tak naprawdę knuje.
       Zabawny był też udział prezesa Związku Łowców w tej całej sprawie. Zwiedziony pragnieniem posiadania wiecznego życia, zgodził się na wszystko i stał się sekretnym wsparciem Ichijou. Żałosny! Nie miał pojęcia, że jest tylko wykorzystywany, a wampirza krew w jego przypadku zwyczajnie go zabije!
       Rudowłosy arystokrata bez trudu wdarł się na teren placówki i od razu wziął się do roboty. Korzystając ze swego daru, zmuszał wybrane dziewczęta do oddania się jego panu. Szło mu jak po maśle, co odrobinę go zniesmaczyło. Miał nadzieję na więcej rozrywki.
       Przechadzał się niespiesznie, obserwował walki popleczników z wampirami posłusznymi Kaname… Zauważył też Łowców, ale zupełnie się nimi nie przejmował. W ogóle nie czuł strachu, raczej dziką satysfakcję wiedząc, że jest na tyle silny, by wyjść z tego wszystkiego bez szwanku, a potem móc może nawet zyskać jakieś przywileje nie tylko u Ichijou, ale też u samego Rido Kurana.
       Jego usta bezwiednie wygięły się w złośliwym uśmiechu. Spokojnie podszedł do dwóch walczących osób - jedną z nich był wampir Poziomu D, który stał po ich stronie, drugą arystokratka z Nocnego Wydziału tej śmiesznej Akademii. Dan położył dłoń na ramieniu sprzymierzeńca, dając mu znać, że zajmie się dziewczyną. Wampir niższej klasy pokłonił się Akirze, po czym pospiesznie się oddalił. Jasnowłosa arystokratka rzuciła się zaś na wroga, próbując dosięgnąć go jakąś swoją mocą, jednak w odpowiednim momencie młodzieniec spojrzał jej głęboko w oczy i uśmiechnął się obezwładniająco. Wampirzyca stanęła wpół kroku.
       - Zrobisz coś dla mnie? - spytał uprzejmym tonem podszytym nutką drwiny.
       Jak w transie skinęła głową.
       - Cudownie - ucieszył się, zacierając ręce. - W takim razie udaj się do budynku szkolnego i oddaj się memu panu.
       - Ha-hai… - odparła, po czym oniemiała ruszyła w stronę szkoły.
       Dan zaśmiał się głośno. Uwielbiał bawić się dziewiczymi uczuciami. Skradać im serca, robić z nimi, co mu się żywnie podoba, a potem wyrzucać je jak zwykłe śmieci. Wbrew pozorom jednak, nie każda z jego zdobyczy oddawała mu się dzięki jego mocy. On ogólnie miał w sobie coś, co jakimś cudem przyciągało liczne przedstawicielki płci pięknej. Z tego powodu mniej więcej jedna czwarta ofiar dała mu się posiąść z własnej, nieprzymuszonej woli. Niektóre wiedziały, że to przygoda na jedną noc i akceptowały to, bo w pewnym sensie były podobne do niego. Inne szczerze się w nim zakochiwały i chciały dla niego po prostu tego, co najlepsze. Reszta była pod wpływem jego arystokrackiej umiejętności.
       W oddali spostrzegł dwie dziewczyny zmierzające ku akademikom. Jedna z nich musiała być Łowczynią, bo trzymała katanę nasączoną magią pozwalającą zabić każdego wampira, a druga…
       Choć ludzkie nastolatki raczej go nie interesowały, musiał przyznać, że właśnie ta „druga” miała w sobie coś, co go co najmniej zaintrygowało. Nagle zapragnął ją mieć. Tylko dla siebie, nie dla Rido, choć gdyby czystokrwisty się o tym dowiedział, Akira na pewno by tego pożałował.
       Nie potrafił określić, dlaczego zdawała mu się inną niż reszta, chociażby niebieskooka blondynka obok. Miała czarne włosy i szare oczy, niby nic specjalnego, ale była… Była zbyt piękna jak na człowieka. Właściwie okazała się chyba najładniejszą dziewczyną spośród tych, które miał okazję kiedykolwiek widzieć. To nie było normalne…
       Zignorował blondyneczkę, która została w tyle, by zająć się wrogiem i skupił się na jej wyższej towarzyszce. Była tak blada, że nie chciało mu się wierzyć, że była człowiekiem.
       Podszedł do niej powoli, przybierając taki wyraz twarzy, którym powinien skłonić ją do rzucenia mu się do stóp. Ona jednak popatrzyła na niego z prawdziwą pogardą w oczach. Jej mina wyrażała też znudzenie.
       Zdumiony i rozgniewany, zaczął oddziaływać na nią swą mocą. Kiedy jednak odezwał się i zaproponował oddanie się Rido, ona zmrużyła tylko oczy i lodowatym tonem odparła:
       - Chyba śnisz.
       Z niedowierzaniem zaczął się w nią wpatrywać. Wszystko na nic, ona w ogóle nie reagowała! Pomyślał, że to niemożliwe, bo tylko wampirzyce czystej krwi mogły mu się oprzeć - nikt o tym nie wiedział, ale w ramach eksperymentu spróbował na którymś balu omamić Sarę Shirabuki… A ta tutaj…!
       Nagle przeszło mu przez myśl, że to może być jakaś ukrywająca swe istnienie czystokrwista, magicznie skrywająca teraz swą obecność i tożsamość, ale wydawało mu się to tak niedorzeczne, że nie chciało mu się w to wierzyć.
       Zauważył, że tajemnicza piękność przymyka powieki i uśmiecha się ponuro. Nie zdążył zastanowić się nad tym, dlaczego to zrobiła, bo od tyłu jego serce przebiło właśnie ostrze łowieckiej katany.
       Z jakiegoś powodu ostatnią osobą, o której pomyślał Akira Dan, zanim obrócił się w kupkę popiołu, była Suzue Namizawa, która jako pierwsza i - pomijając tę dziwną brunetkę - jedyna odważyła się dać mu kosza.

       Suzue poczuła nagłe uczucie w sercu. Automatycznie przyłożyła odrobinę drżącą dłoń do piersi.
       Stała oparta bokiem o parapet w swoim pokoju i wpatrywała się w krajobraz rozciągający się za oknem. Właściwie nie mogła dostrzec szczególnie wiele, bo akurat padało. Jak w transie przyglądała się kroplom spływającym po szybie.
       - Suzu-chan… - wyszeptał Shuusei, kiedy powoli wszedł do pomieszczenia. - Właśnie się dowiedziałem, że… Akira Dan nie żyje - powiedział jakby niepewnie. Nie wiedział, jakiej reakcji się spodziewać. Minęło już ładnych kilkanaście lat od kiedy siostra widziała tego parszywca po raz ostatni, ale nie mógł przecież być pewien, co kryje jej serce.
       Skinęła tylko głową i spojrzała na niego, uśmiechając się leciutko - na tyle, by dać znać, że z nią wszystko w porządku.
       Odetchnął z ulgą i zostawił ją samą, dobrze wiedząc, że dziewczyna właśnie tego teraz potrzebuje. Ona sama z kolei przeniosła wzrok z powrotem na wyścig kropli wody.
       Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
***
       Minato był niepomiernie zdziwiony, gdy dowiedział się, że oprócz córki Kage istnieje jeszcze jeden dhampir tego rodzaju. Suzaku Shoutou - syn Naoko Shoutou i ludzkiego mężczyzny, Sanjuro Nishimury. Był starszy od Ayi o jakieś siedem lat i do tej pory niemal nikt nie znał jego tajemnicy. Niesamowicie przystojny, kasztanowowłosy młodzieniec odkrył ją jednak przed Hiou, a co za tym idzie, dowiedzieli się też o tym Minato, jego dzieci oraz Maria Kurenai, która już od jakiegoś czasu poświęciła się służbie Kage.
       Nawet nie spostrzegli, gdy cała czwórka bardzo się do siebie przywiązała.

       Nadszedł wreszcie czas, gdy przemiana Ayi się dokonała. Kage od razu to poczuł. Cały dzień był jakiś nieswój, chodził w kółko po komnacie i denerwował się tym, jak córka sobie radzi.
       Wiedział, że teraz na poważnie zacznie go szukać. Pragnęła zemsty, a on miał zamiar jej ją dać, jeśli tylko po odzyskaniu swych najwcześniejszych wspomnień nadal będzie tego chciała.
       Minato serce się krajało, gdy patrzył na przybitą minę przyjaciela.
       Kiedy jednak nadszedł czas, wszystko poszło dobrze. Młoda dziewczyna poznała prawdę i zrozumiała swój błąd. Naturalnie nikt nie miał jej tego za złe - w końcu zaledwie kilka osób wiedziało, że to Rido Kuran, a nie Kage zabił Maayę.
       Hiou zdecydował wreszcie ujawnić się jako czystokrwisty. To był przełom nie tylko dla niego, ale też dla jego popleczników.
       Kilka miesięcy później, podczas kwietniowego balu, ujawniła się też Aya, dzięki temu oficjalnie wchodząc do społeczności wampirów jako nowa „Księżniczka czystej krwi”.
***
       Kage był bardzo zmartwiony, gdy wrócił ze spotkania z córką. Z jednej strony cieszył się, że miło spędzili czas i powoli zaczęli nadrabiać kilkunastoletnie zaległości, ale z drugiej… Aya niechcący uczyniła sobie wroga z kogoś tak okrutnego i potężnego jak Akuji Touma. Minato przeczuwał, że to wszystko źle się skończy.

       Miał rację.
       Pewnego majowego dnia Kage już od rana czuł dziwny niepokój. W pewnym momencie wyznał Minato, że Aya i Kaori przybyły do rodzinnego dworku tej pierwszej. Dziewczyna zapewne chciała pokazać tak ważne dla siebie miejsce swojej siostrze.
       - Myślisz, że coś się może wydarzyć, Kage-sama? - zapytał cicho blondyn.
       - Obawiam się tego, ale niepowiedziane, że te przeczucia się sprawdzą - odparł niepewnie.
       - Uhm…
       Szarooki wampir nerwowo przechadzał się po komnacie, najwidoczniej zastanawiając się nad czymś głęboko.
       - Pozwól, że zajmę się tą sprawą. Przeniosę się w okolice twej starej rezydencji i dyskretnie będę miał oko na Ayę-sama i jej imōto - poprosił Namizawa. - Bez sensu byłoby, gdybyś się kłopotał, Kage-sama.
       - Taak… Może masz rację, Minato - przyznał jasnowłosy. - Dobrze, zrób to. Skorzystaj z odpowiedniego portalu.
       - Naturalnie.
       - Dziękuję, Minato - rzekł jakby nieco ciszej, widocznie w dalszym ciągu odczuwając niepokój.

       Szlachcic teleportował się w odpowiednie miejsce za pomocą magicznego przejścia stworzonego przez swego czystokrwistego przyjaciela. Korzystając ze swoich umiejętności, dbał o bezpieczeństwo sióstr z odległości, na którą mógł sobie pozwolić.
       Początkowo dziewczęta spędziły sporo czasu w środku rezydencji, potem wyszły na zewnątrz. Obejrzały ogród - w tym ołtarzyk poświęcony Maayi Katayamie, przeszły się do stajni, a następnie ruszyły w kierunku jeziorka.
       Minato obserwował wszystko w taki sposób, by nie naruszać ich prywatności, ale kiedy nagle poczuł dziwną, przerażającą wręcz aurę wokół, przestraszył się nie na żarty. Czyżby przeczucia Kage miały się sprawdzić?
       Coś zdecydowanie było nie tak. Mężczyzna wyjął towarzyszący mu od dawna sztylet i ostrożnie skierował się ku miejscu, do którego zmierzały nastolatki.
       Niespodziewanie usłyszał głos, który wydał mu się odrobinę znajomy, choć mógł się mylić.
       - Ładnie to tak szpiegować?
       Gwałtownie rozejrzał się dookoła, ale nikogo nie zauważył. Wytężył wzrok i pozostałe zmysły, ale to nic nie dało. Las zdawał się być niemalże pusty.
       - Kim jesteś? - zapytał. Udało mu się powstrzymać drżenie głosu. - Pokaż się.
       Nie miał czasu na zabawę w chowanego. Teraz musiał przede wszystkim zapobiec potencjalnej katastrofie, w której dziedziczka rodu Hiou mogłaby doznać krzywdy.
       - To nieistotne, kim jestem - odparł głosik, chichocząc przy tym cicho.
       Minato rozglądał się dalej.
       - Nie powinno cię tu być, Namizawa.
       Tym razem głos dobiegł tuż zza jego pleców. Chciał się odwrócić, ale nie mógł tego uczynić, w ogóle nie mógł się poruszyć.
       Poczuł na skroni czyjąś zimną dłoń.
       - Śpij grzecznie, a nic ci się nie stanie - zapewnił głosik.
       Zaraz potem wampir, chcąc nie chcąc, został oddany w objęcia Morfeusza.

       Czuł, że leży na ziemi. Nasłuchiwał przez jakiś czas. Przez pierwsze minuty nie słyszał ani nie czuł zupełnie nic, jakby ktoś pozbawił go wszystkich zmysłów. Potem jednak to się zmieniło. Usłyszał coś, co mogło być odgłosem walki, a do jego nozdrzy dobiegł przepiękny zapach, który mógł być tylko i wyłącznie aromatem niezwykłej krwi córki Kage.
       Miał ochotę rzucić się dziewczynie na pomoc, jednak nie mógł być pewien, czy nie zostanie zabity na miejscu przez osobę, która go uśpiła - a Aya nie miałby przecież pożytku z nieboszczyka. Nie miał pojęcia, ile czasu przebywał w krainie snu, miał nadzieję, że niezbyt długo.
       Wytężył słuch. Kiedy upewnił się, że w jego najbliższym otoczeniu nie powinno być wroga, ostrożnie uniósł powieki. Leżał przez moment nieruchomo. Nic się nie wydarzyło, więc szybko się podniósł. Zakręciło mu się w głowie, ale nie zwrócił na to większej uwagi. Ważniejsze było co innego - ochrona tak ważnej dla jego pana i przyjaciela osoby.
       Tuż obok zauważył swoją broń. Chwycił ją i ruszył w kierunku, z którego dobiegały niepokojące odgłosy i woń krwi.
       Zdążył jednak zrobić zaledwie kilka kroków, zanim ponownie usłyszał głos sprzed jakiegoś czasu.
       - Nie posłuchałeś ostrzeżenia, Namizawa. Przysięga nie zostałaby złamana, gdybyś dalej spał. Chcąc interweniować, podpisałeś na siebie wyrok śmierci.
       Jako iż głos dobiegł z tyłu, mężczyzna odwrócił się. Kątem oka dostrzegł czyjąś zgrabną sylwetkę, która już po chwili znalazła się za jego plecami.
       - Sayōnara, Minato, synu Hiro Namizawy - rzekł uroczystym tonem głos.
       Przed oczyma ujrzał obrazy ukochanych osób - Kaede, Suzue i Shuuseia, a także Kage, Shizuki, Ayi, Suzaku, Marii…
       Dziwnie się poczuł, gdy coś zostało wbite w jego głowę.
       Upuścił sztylet.
       Nie zdążył poczuć bólu, bo natychmiast zginął, przemieniając się w błyszczący pył i odbywając ostatnią podróż. Podróż, na której krańcu ponownie miał spotkać ukochaną żonę.

       Tak straszliwy ból poczuli w przeszłości tylko jeden raz. Tylko wtedy, tych kilka lat temu, gdy umarła ich matka, Kaede.
       Suzue upuściła szklankę, którą trzymała akurat w dłoni. Szkło rozprysło się w drobny mak, znacząc przezroczystymi odłamkami część podłogi. Dziewczyna zastygła w bezruchu, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało.
       Kilka pomieszczeń dalej Shuusei zbudził się z niespokojnego snu. Wstał i jak w transie wyszedł na korytarz, by chwilę później spotkać na nim młodszą siostrę.
       Spojrzeli na siebie niedowierzającym wzrokiem. Dziewczyna miała w oczach łzy. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, rzuciła się w objęcia brata. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz, zaczęła szlochać, mocząc przy tym słonymi kroplami koszulę chłopaka.

       Minęło trochę czasu, zanim zdolni byli zacząć względnie logicznie myśleć. Wciąż przerażeni, zdali sobie wreszcie sprawę z tego, co niosła za sobą śmierć ojca. Zanim jednak zdążyli choćby pomyśleć o sobie jako o sługach i przyjaciołach Kage Hiou, ponownie poczuli coś, czego w żadnym wypadku się nie spodziewali.
       Suzu zaczęła trząść się jeszcze bardziej. Spojrzała na młodzieńca.
       - Niisan… Czy… Czy to znaczy, że…
       Nie potrafiła dokończyć. Głos uwiązł jej w gardle.
       Shuusei jak w transie skinął tylko głową. Kilka kosmyków jego brązowych włosów opadło mu na twarz.
       - Tak - odparł nieswoim tonem.
       Tego dnia Minato Namizawa, ich ukochany tata, nie był jedynym, który zginął. Niedługo po nim swoje życie zakończył też ostatni prawdziwie czystokrwisty wampir z rodu Hiou - Kage. Ten, któremu nie zdążyli służyć nawet przez krótką chwilę, a któremu chcieli być poddani od chwili, w której ujrzeli go po raz pierwszy jakieś dwadzieścia lat temu.

       Doprowadzili się do względnego porządku, ale każdy ich ruch postronnemu obserwatorowi skojarzyłby się z ruchem robota. Nie myśleli o tym, co robili, bo ich głowy zaprzątało coś całkiem innego.
       Nie zignorowali jednak swych obowiązków. Nie mogli. Nadszedł ich czas. Czas przejęcia rodzinnego dziedzictwa.
       Nie mieli pojęcia, gdzie może w tej chwili przebywać Aya, następczyni Kage, więc postanowili wyruszyć do posiadłości Hiou. Wiedzieli, że niedaleko ich domu znajduje się portal, z którego często korzystał Minato, by szybko i bezpiecznie przenosić się ze swojego mieszkania do dworu czystokrwistego. Skorzystali z niego po raz pierwszy w życiu.
       Mieli świadomość, że wyglądają jak siedem nieszczęść, ale nie potrafili zmienić wyrazu twarzy na tyle, by być zadowolonymi z efektu. Suzue na dodatek wciąż walczyła ze łzami, które jak na złość wciąż cisnęły jej się do oczu.
       Nie mieli nawet siły na to, by się zdziwić, gdy w rezydencji Kage oprócz służby i Marii Kurenai ujrzeli Suzaku Shoutou.
       - Pozwól, że ci ich przedstawię - zwróciła się do dhampira szarowłosa wampirzyca. - To dzieci Minato-san. Shuusei i Suzue.
       - Suzaku-sama - rzekli jednocześnie, kłaniając mu się przy tym nisko.
       - Minato-san wiele mi o was mówił - oświadczył niespodziewanie niesamowicie przystojny młodzieniec. - Przykro mi z powodu waszej tragedii.
       Nie spodziewali się, że ten kasztanowłosy chłopak naprawdę jest tak miły, jak opisywał go ich ojciec. Podziękowali jednak, a następnie odbyli z Suzaku i Marią długą rozmowę, podczas której ustalili, że Shuusei bez dwóch zdań przejmie rolę taty, Maria będzie teraz służyła Ayi, a Suzue ma wstrzymać się z ostateczną decyzją do czasu, w którym będzie miała okazję osobiście poznać córkę Kage. Shoutou już po kilku minutach znajomości z szatynką stwierdził, że dziewczyna na pewno polubi Ayę, gdyż obie miały dość podobne usposobienie.
       Rodzeństwo zostało poproszone o pozostanie w rezydencji do czasu zjawienia się dziedziczki Hiou. Nikt jednak nie przypuszczał, że ta chwila nastąpi już następnego dnia.
       Zdumiona i zatroskana Maria powitała czarnowłosą wampirzycę o oczach identycznej barwy jak tęczówki ojca. Jakiś czas później przyszła do zaniepokojonych znajomych, by przekazać im, że Aya chętnie się z nimi spotka.
       Weszli do pomieszczenia, w którym przebywała córka Kage. Siedziała na fotelu. Widać było, że zazwyczaj wprost powalała swoją urodą, teraz jednak znajdowała się w strasznym stanie. Była tak okropnie poturbowana, że gdyby była zwykłym człowiekiem, nie miałaby żadnych szans na przeżycie.
       Patrzyli na nią przez moment i oprzytomnieli dopiero, gdy się podniosła. Zreflektowali się i pokłonili jej się nisko.
       - Nie musicie tego robić - powiedziała szybko brunetka. Rodzeństwo posłusznie się więc wyprostowało. - Cieszę się, że mogę was poznać.
       Przedstawili się i wyrazili najszczersze kondolencje, jednocześnie czując narastającą między nimi a Ayą więź. Jednak dopiero słowa i czyny dziewczyny sprawiły, że przekonali się, iż chcą służyć jej do końca życia.
       Szarooka nastolatka nie okazała się zadufaną w sobie wampirzycą, jakich wiele. Była podobna do rodziców, których co prawda rodzeństwo znało raczej z opowiadań Minato, ale to nie miało w tej chwili większego znaczenia.
       Suzue i Aya rozpłakały się niemalże w tym samym momencie. Obie wiedziały, że są bratnimi duszami, po prostu to czuły. Szatynka nie musiała się nad niczym zastanawiać.
       - Właściwie wciąż miałam wątpliwości, ale gdy poznałam cię osobiście, Aya-sama, i gdy wypowiedziałaś tamte słowa… Jestem pewna, że chcę ci służyć - wyznała po kolejnej krótkiej rozmowie, wyrażającej jednak więcej niż długie przemówienia.
       Po kolejnej wymianie zdań Aya postanowiła, że woli raczej partnerskie stosunki, a nie typową służbę, tym samym jakby podkreślając fakt, że jest prawdziwą córką swojego ojca.
       Wspólnie ustalili, że cała trójka - Shuusei, Suzue i Maria - pozostanie w rezydencji. W razie czego Aya mogła bowiem w każdej niemal chwili do nich przybyć.
       Niedługo potem dziewczyna udała się na spotkanie z Suzaku, który uratował życie jej przybranej siostrze i jej.

       Kilka dni później, we wtorek następnego tygodnia, we dworze pojawili się niespodziewanie młody Shoutou i Maria Kurenai.
       Podczas rozmowy z Suzaku Suzue przyszedł na myśl Akira, może dlatego, że mieli wspólny nawyk - niezupełnie świadome czochranie sobie co jakiś czas włosów.
       Dhampir przedstawił propozycję wysłania rodzeństwa Namizawa do Akademii Kurosu, by zapewnić większe bezpieczeństwo Ayi. Maria nie mogła stać się uczennicą placówki, gdyż spędziła tam trochę czasu w Nocnej Klasie i niektórzy mogliby ją skojarzyć. Z kolei Suzaku nie mógłby pojawić się tam bez wzbudzania pytań i podejrzeń.
       Było pewne, że Akuji Touma będzie chciał się zemścić - tym razem jeszcze bardziej niż poprzednim razem. Musiał być wściekły, że tak mu pokrzyżowano plany.
***
       Na dzień przed przeprowadzką rodzeństwa do licealnych akademików Shuuseia i Suzue odwiedziła Aya. Przyszła w towarzystwie swojego chłopaka - Łowcy-wampira, który rok temu pokonał Rido Kurana, a także wiodącego kandydata na nowego prezesa Związku. Namizawa już od jakiegoś czasu byli ciekawi tego młodzieńca. Z radością odkryli, że przy nim dhampirce raczej nie grozi żadne niebezpieczeństwo.
       Chłopcy poszli coś omówić, więc dziewczyny miały trochę czasu dla siebie. Spotkały się zaledwie kilka razy, ale szybko się zaprzyjaźniły.
       - Jesteście pewni swojej decyzji? - spytała po raz kolejny szarooka.
       - Oczywiście, Aya-sama - odparła pewnie Suzu, uśmiechając się przy tym sympatycznie.
       - Soka - rzuciła „czystokrwista”, po czym westchnęła, co, jak zauważyła Namizawa, zdarzało jej się dość często. - Suzue… - zaczęła niepewnie po chwili. - Nie wiem, czy to w porządku, by o tym mówić, ale… Jestem pewna, że… Że wasz ojciec zginął w pobliżu mojej rodzinnej rezydencji. Ja… wybieram się tam dzisiaj z Zero. Może to głupota: wracać na miejsce takiej masakry… Jednak muszę to zrobić. Jeśli chcecie, Shuusei i ty… Możecie pójść z nami.
       Szatynka spojrzała na Ayę z lekkim zdumieniem, odrobinę rozchylając usta.
       - To niebezpieczne - przypomniała.
       - Nic nam się nie stanie, jeśli będzie z nami najpotężniejszy Łowca - odpowiedziała Aya, rumieniąc się odrobinę. - Wtedy… - Spuściła na moment wzrok. - Touma rzucił coś, co zabrzmiało tak, jakby sam obawiał się Zero. Nie sądzę więc, by miał dzisiaj zaatakować.
       - Rozumiem - odparła Suzu. - Skoro tak… Będziemy szczęśliwi mogąc udać się tam z wami, Aya-sama.

       Ten sobotni, majowy dzień zdawał się wprost zapraszać do przebywania na świeżym powietrzu i cieszenia się różnego rodzaju wycieczkami. Delikatny, orzeźwiający wiatr szeleścił liśćmi leśnych drzew i krzewów, a ptaki rozćwierkały się porządnie, jakby specjalnie urządzając przybyłym niesamowity koncert.
       Trudno było uwierzyć, że w tej okolicy jakieś półtora tygodnia temu stało się tak wiele strasznych rzeczy, a dwie wspaniałe osoby straciły życie.
       Aya, jeszcze bledsza niż zazwyczaj (o ile to możliwe), poruszała się jak w transie. W milczeniu posuwała się ku swemu rodzinnemu dworkowi. Nagle jednak stanęła. Po chwili odwróciła się do Suzaku, który wyruszył razem z przyjaciółmi, by w razie czego zapewnić im jeszcze większe bezpieczeństwo.
       - Nie ma szans, by „tamto miejsce” wyglądało tak, jak przed śmiercią mego ojca, prawda? - spytała cicho.
       Suzu domyśliła się, że chodzi o ołtarzyk poświęcony matce dhampirki, o którym wspomniał jej kiedyś ojciec, a niedawno sama Aya.
       - Uhm. - Shoutou skinął głową, patrząc ze szczerym smutkiem na dziewczynę, którą kochał całym sercem. - Ale z łatwością możesz to naprawić.
       - Wystarczy, jeśli o tym pomyślę?
       - Na pewno. Wszystko jest zależne od twej woli - oświadczył.
       Podziękowała mu słabym uśmiechem, po czym poprosiła, by dać jej trochę czasu. Chwyciła tylko rękę Zero i powędrowała ku ogrodowi z drugiej strony domu.
       Troje pozostałych osób stało przez jakiś czas w miejscu.
       - To gdzieś tam - szepnął kasztanowowłosy młodzieniec, wskazując ręką pewien kierunek.
       Rodzeństwo spojrzało na niego ze zdziwieniem. Czyżby z jakiegoś powodu chłopak wiedział, w którym miejscu zginął Minato?
       - Nie pytajcie, skąd to wiem. To przeczucie - dodał.
       - Soka - odparł Shuusei. - Arigatō, Suzaku-sama.
       Shoutou skinął głową.
       - Poczekam tu i będę miał na wszystko oko - rzucił jeszcze, opierając się o pień jednego z drzew.
       Podziękowali mu, po czym ruszyli w kierunku wskazanym przez czystokrwistego.
       Nie odeszli daleko. Po chwili sami poczuli coś, co przez ułamek sekundy zdało im się być obecnością ojca. Suzue poczuła na policzkach spływające leniwie łzy. Pociągnęła nosem i przetarła oczy, by mieć nieco lepszy widok.
       Shuusei nerwowo przechadzał się po najbliższym otoczeniu. W pewnym momencie ukucnął i z niedowierzaniem podniósł z ziemi sztylet należący do Minato. Ten sam, który przechodził w ich rodzinie z pokolenia na pokolenie. Ten sam, który zakończył cierpienia ich matki…
       Suzu, zauważywszy to, podeszła do brata, który podniósł się już z klęczek, ale nie odrywał wzroku od broni. Dziewczyna rozszlochała się okropnie, w jej głowie pojawiły się obrazy scen z przeszłości. Każda miała związek z ukochanymi rodzicami.
       - Teraz należy do ciebie, niisan - wyszeptała drżącym głosem, kładąc dłoń na ręce brata, która zaciśnięta była na rękojeści sztyletu.
       W milczeniu pokiwał tylko głową, nie będąc zdolnym do wykrztuszenia jakiegokolwiek słowa.

       Jakiś czas później, gdy nieco oprzytomnieli, wrócili do miejsca, w którym rozstali się z towarzyszami. Suzaku siedział pod drzewem, o które się wcześniej opierał i bezwiednie bawił się żywiołem ziemi. Smutne oczy utkwił w niewiadomym punkcie i chyba myślami był gdzieś daleko. Zdawał sobie sprawę z obecności rodzeństwa Namizawa, ale dopiero po chwili przeniósł na nich wzrok.
       Kilka minut później doszli do nich Aya i Zero. Wrócili z innej strony, prawdopodobnie dziewczyna nie mogła się powstrzymać i chciała zobaczyć też pobojowisko. Gołym okiem widać było, że płakała. Suzue była jednak przekonana, że sama nie wygląda lepiej.
***
       Przekroczyli bramę Akademii Kurosu w niedzielne południe. Zostali serdecznie powitani przez Ayę oraz niezwykle energiczną i uśmiechniętą od ucha do ucha blondynkę o imieniu Kaori. Dziewczęta zaprowadziły rodzeństwo Namizawa do akademików. Shuuseia oddały w ręce Ichiru Kiryuu i Konosuke Fuchidy, przewodniczących męskiego dormitorium, a same pokazały Suzue akademik dziewcząt. Od razu zapoznały ją z kilkoma osobami - między innymi z Otsune Umari, Yaeko Nakazawą, Mio Amori, Nio Tsudą i Sayori Wakabą. Namizawa ucieszyła się w duchu, że otrzymała pokój naprzeciwko mieszkanka zajmowanego przez Ayę, gdyż to sprawiało, że w razie potrzeby będzie mogła natychmiast ruszyć jej z pomocą.
       Jakieś dwie godziny później szatynka znów spotkała się z bratem i wraz z Ayą, Kaori i Ichiru ruszyła do domku dyrektora. Kaien Kurosu i Reiko Mitsui bardzo chcieli poznać ją i Shuuseia, więc zaprosili ich na obiad i pogaduszki. W środku był też już Zero, który zdążył na czas wrócić z siedziby Związku, do której musiał się udać z samego rana. Zaproszony był też Suzaku, ale tego akurat dnia nie mógł przybyć do Akademii.
       Wesoła rodzinka bardzo przypadła do gustu rodzeństwie Namizawa. Wszyscy rozmawiali i żartowali, zapominając na jakiś czas o zmartwieniach.
       Po obiedzie towarzystwo podzieliło się na kilka grupek. Shuusei wdał się w ciekawą dyskusję z bliźniakami Kiryuu, a Suzue miała okazję zobaczyć urocze niemowlę będące bratem Kao.
       Czas mijał szybko, wkrótce nastał wieczór. Shuusei i Suzue wrócili do swoich akademików z przekonaniem, że jeśli potencjalny atak ze strony Akujiego Toumy nie nastąpi szczególnie szybko, będą mogli spędzić w Akademii Kurosu wiele miłych chwil wśród nowych przyjaciół.






***
Ohayo, tu Aya (znowu Q.Q).
   Tak oto kończymy dodatek naszej kochanej Suzu-chan. xD Dzisiejszy fragment chciałabym zadedykować Gosh- z okazji Twoich jutrzejszych urodzin, skarbie. ;*
   Rozpoczęłyśmy już prace nad kolejnym rozdziałem, ale nie jestem pewna, czy uda nam się go napisać na sobotę. Wena to kapryśna dama. ^^’
   Dziękujemy tym wszystkim, którzy to czytają, a w szczególności kilku osobom, które jeszcze mają cokolwiek do powiedzenia. Suzu, podziękowania przede wszystkim dla Ciebie-Twoje komentarze przechodzą ludzkie pojęcie. xD Jesteś niesamowita, bliźniaczko;*
   Chciałabym też oficjalnie powitać w naszym gronie Miyako oraz Shayen. ^.^
Mata ne!
[wpis podzielony był na części, które ukazały się 29.01.11, 2.02.11, 9.02.11]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz