- Rodzina Namizawa jest związana z rodem Hiou od niepamiętnych
czasów - rzekł uroczystym tonem Noriaki.
Był to mężczyzna wysoki i dobrze zbudowany. Wyglądał na około
czterdzieści lat, choć naturalnie był dużo starszy - jako wampir Klasy C
starzał się wolniej niż ludzie. Miał ciemnoblond włosy i oczy koloru gorzkiej
czekolady.
Teraz
mężczyzna wpatrywał się w swojego nastoletniego syna, a ten z uwagą go
wysłuchiwał. Barwę oczu odziedziczył po tacie, ale był brunetem tak, jak jego
matka.
Siedzieli w jednym z niewielkich pomieszczeń rodzinnego domu.
Klęczeli na drewnianej podłodze i powoli sączyli tradycyjnie przyrządzoną
herbatę.
- Właściwie nikt nie pamięta, kiedy to się zaczęło. Mój ojciec, a
twój dziadek, twierdził, iż możliwym jest, że ten związek trwa od samego
początku istnienia naszej rasy - ciągnął Noriaki. - Sekret i misja przechodzi z
ojca na syna, z pokolenia na pokolenie. Od zawsze i na zawsze. To nasze
dziedzictwo.
Hiro czuł narastające podniecenie. Zapomniał już o herbacie,
zapomniał o wszystkim. Pragnął tylko, by ojciec mówił dalej.
- Nadszedł wreszcie czas, byś i ty zrozumiał, do czego jesteś
przeznaczony - oznajmił wampir. - I zapamiętaj: tu nie chodzi tylko o tradycję.
To więzi, których nie jesteśmy w stanie przerwać. To coś, co od najmłodszych
lat powinno siedzieć w twojej podświadomości.
Syn z zapałem pokiwał twierdząco głową.
- Nie jesteśmy tylko
sługami szlachetnego rodu Hiou. Jesteśmy ich sojusznikami, podporami… I przede
wszystkim: najwierniejszymi przyjaciółmi.
Hiro ponownie skinął głową.
Noriaki uśmiechnął się z zadowoleniem i zaczął wprowadzać syna w
świat dziedzictwa Namizawa.
***
Hiro nie spodziewał się, że przejmie prawa i obowiązki ojca tak
szybko. Faktem było jednak, że Noriaki umarł, więc to on musiał teraz stawić
czoła wyzwaniu, jakim było jego dziedzictwo.
Brunet od razu przywiązał się do Shizuki i Kage. Oboje byli
dobrymi i łagodnymi osobami, które zmagały się z wieloma problemami. Niestety,
tylko w nielicznych Hiro mógł im pomóc. Był tylko szlachcicem, nie dorównywał
mocą czystokrwistym.
Właśnie, co do mocy, pomyślał
któregoś dnia Hiro. Ciekaw jestem, czy
Kage-sama uda się kiedyś odpieczętować swoje zdolności.
Rodzice Shizuki i Kage postanowili zastosować starą magię, by
uśpić czystokrwiste moce syna i tym samym uczynić jego życie bezpieczniejszym.
Sam zainteresowany jednak nie bardzo był rad z takiego obrotu sprawy. Co prawda
złość już dawno mu przeszła, ale każdy, kto go znał, wiedział, że mimo wszystko
chciałby odzyskać należną mu potęgę.
Namizawa poznał miłą szlachciankę, w której szybko z wzajemnością
się zakochał. Postanowili się pobrać i zaledwie kilkanaście lat później
doczekali się pierworodnego syna.
Hiro nie posiadał się z radości. Ten uroczy maluszek, którego tak
często jak tylko mógł trzymał w ramionach, miał w przyszłości stać się jego
następcą. Był pewien, że Minato dobrze się sprawi. Po prostu to czuł.
***
Niecałe dwieście lat później Minato zajął miejsce ojca, który
zginął w bliżej nieokreślonej potyczce.
Był to wysoki i przystojny wampir, który wygląd odziedziczył po
matce - był blondynem, a jego oczy przypominały dwa bursztyny.
Minato bardzo szybko stał się najlepszym przyjacielem Kage Hiou.
Obaj mężczyźni świetnie się dogadywali i mieli raczej podobne charaktery.
Czystokrwisty prosił nawet, by Minato darował sobie dodawanie przyrostka
„sama”, gdy się do niego zwracał, ale ten nie uległ namowom. Mogli być, mimo
przepaści, jaka istniała między nimi, biorąc pod uwagę ich urodzenie,
serdecznymi przyjaciółmi, ale to nie znaczyło, że Minato nie ma zwracać się do
Kage z należnym mu szacunkiem.
***
- Jak się czujesz, Kaede? - zapytał z łagodnym uśmiechem Minato,
przytulając i całując żonę na powitanie, a następnie kładąc dłoń na jej
brzuchu.
Zaśmiała się dźwięcznie.
- Maleństwo zaczyna
dawać mi trochę popalić - przyznała, opierając głowę na ramieniu męża.
Kaede była arystokratką, ale gdy zakochała się bez pamięci w
Minato, zdecydowała się uciec spod pieczy rygorystycznych rodziców i poświęcić
się w imię miłości. Nigdy nie pożałowała swojej decyzji. Ze swoim ukochanym
zawsze była tak szczęśliwa, że nie potrafiła już sobie wyobrazić życia bez
niego. A teraz, gdy spodziewali się potomka, była pewna, że jest
najszczęśliwszą kobietą na świecie.
- Faktycznie, trochę już kopie - zaśmiał się wampir.
Ponownie przytulił wybrankę i jedną z dłoni zatopił w jej
brązowych włosach. Zdawały się wprost aksamitne, dlatego często się nimi bawił,
nierzadko łaskocząc przy tym Kaede.
***
- Gratulacje, Minato! - zawołał ze szczerym uśmiechem Kage, gdy
przyjaciel przekazał mu wieści o tym, że został ojcem.
Blondyn był niesamowicie szczęśliwy, tym bardziej, że narodził mu
się syn, jego następca. Miał ochotę podzielić się tą wiadomością z całym
światem.
- Dziękuję,
Kage-sama! - odparł wesoło. Jego oczy zdawały się wprost błyszczeć.
- Wybraliście już
imię? - zainteresował się czystokrwisty.
Szlachcic przytaknął, po czym zaczął opowiadać o Shuuseiu, jakby
był ósmym cudem świata. Tak radosnego Hiou go chyba jeszcze nie widział. No,
może z wyjątkiem nocy ślubu z Kaede. Wtedy też co najmniej promieniał.
***
Dziesięcioletni szatynek, wyglądający jednak na najwyżej sześć
lat, przeciągnął się porządnie w swoim łóżku. Przetarł oczy, po czym ponownie
przytulił się do poduszki. Dręczyło go dziwne przeświadczenie, że wydarzyło się
coś niecodziennego. Wiedziony tym przeczuciem, postanowił wstać, choć wciąż był
dzień.
Jeszcze raz się przeciągnął, ziewnął, a następnie wsunął nogi w
papcie i podreptał na korytarz. Nasłuchiwał przez chwilę.
Nagle do jego uszu dobiegło czyjeś ciche kwilenie. Skierował się
w kierunku, z którego dobiegały te nieznane dźwięki. Okazało się, że dochodzą
one z sypialni rodziców. Zapukał, i gdy usłyszał zgodę na wejście, ostrożnie
uchylił drzwi.
Nie wierzył własnym oczom. W końcu się urodziło!
Jego usta rozciągnęły się w uroczym, dziecięcym uśmiechu.
Podbiegł szybciutko do Kaede i Minato. Mamusia wyglądała na bardzo zmęczoną,
ale szczęśliwą. Tatuś z kolei trzymał w rękach malutkie zawiniątko.
Shuusei wdrapał się na łoże rodziców i z ciekawością spojrzał na
maleństwo. Wydawało mu się, że ma ono identyczny jak on kolor włosów. Nie
widział z kolei oczu, bo noworodek miał je zamknięte. Zakwilił jeszcze raz czy
dwa, a następnie zasnął.
- To twoja
siostrzyczka, skarbie - oznajmiła ze słabym uśmiechem Kaede. - Śliczna, prawda?
Jego oczy zabłysły, z entuzjazmem pokiwał twierdząco głową, nie
spuszczając wzroku z imōto.
- Jak ma na imię? -
zapytał po chwili cichutko, patrząc na rodziców.
- Myśleliśmy nad
Suzue - odparł Minato. - Myślisz, że pasuje?
- Uhm! - odparł
ochoczo, po czym z powrotem przeniósł wzrok na siostrę. - Suzu-chan, będziemy
się dobrze bawić!
***
- To niesamowite, oni są praktycznie nierozłączni - zaśmiał się
Namizawa, gdy Kage tradycyjnie spytał go o dzieci. - Shuusei bardzo dba o
Suzue, a ona z kolei świata poza nim nie widzi. A ponieważ są bardzo do siebie
podobni, wiele osób myśli, że są bliźniętami.
- Faktycznie, może
się tak wydawać - przytaknął Hiou. - Wiesz, chyba ci trochę zazdroszczę, Minato
- rzucił z ponurym uśmiechem. - Masz niebywałe szczęście, mając tak cudowną
rodzinę.
- Owszem - zgodził
się z nim blondyn. - Ale wierzę, że na ciebie też czeka ktoś wspaniały,
Kage-sama - dodał pewnie. - Jakby na to nie patrzeć, gdyby twoje czystokrwiste
moce nie były zapieczętowane, pewnie już dawno byłbyś z kimś zaręczony. A tak…
masz wolną rękę.
- Sam nie wiem -
westchnął. - Teoretycznie. Ale jeśli zwiążę się z kimś z niższej klasy, czysta
krew z mojej strony wygaśnie.
- Jest jeszcze
Shizuka-sama, twa czcigodna siostra.
- Taak… - mruknął. -
Ale ona jest zaręczona z Rido, a to paskudnik jakich mało. Ma doprawdy parszywy
charakter.
- Hai, nierzadko
słyszy się o jego występkach.
- Nie chcę, by
Shizu-oneesama związała się z kimś takim. Zasługuje na kogoś o wiele lepszego -
rzekł ponuro szarooki, po czym upił łyk herbaty.
- Myślisz o tym, by
wyzwolić ją z tego związku, Kage-sama? Jeśli byś z nią był, miałaby szansę na
szczęście.
- Tak, ale my nie
potrafimy myśleć o sobie w kategoriach innych niż rodzeństwo - przyznał Hiou.
- Wśród
czystokrwistych wiązanie się z kimś z rodziny jest pospolitym zjawiskiem.
Szczególnie u Kuranów…
- Wiem - odparł
jasnowłosy. - Niemniej jednak, nie wyobrażam sobie tego. Właściwie nawet
rozmawialiśmy kiedyś z Shizuką-oneesama na ten temat, stwierdziliśmy jednak, że
to nie przejdzie. Nie u nas. Jesteśmy rodzeństwem i niech tak pozostanie.
***
Minęło ładnych parę lat, ale wreszcie nadszedł czas, by
wprowadzić Shuuseia w świat rodzinnego dziedzictwa. Minato był z tego powodu
niesamowicie podniecony, w myślach nieraz układał słowa, którymi powinien
rozpocząć rozmowę z synem.
Cieszyła go reakcja potomka. Chłopak zdecydowanie miał „to coś”,
co pozwoli mu w przyszłości godnie zastąpić ojca.
Rozmawiali bardzo długo i ustalili, że na poważnie rozpoczną już
szkolenie. Namizawa byli przede wszystkim podporą rodu Hiou, a ich
najważniejszym zadaniem było z reguły zdobywanie informacji na temat posunięć
ewentualnych wrogów czy podejrzanych osób.
Suzue nasłuchiwała uważnie zza drzwi swojego pokoju. Kiedy
wreszcie przekonała się, że brat wraca już z tej ważnej rozmowy, po cichu
wychyliła się na korytarz.
- Niisan, chodź,
chodź - szepnęła, dając gestem znać, by wszedł do jej przyjemnie urządzonej
komnaty.
Wydawał się nieco zaskoczony, ale spełnił prośbę imōto. W rękach
trzymał kilka ksiąg, które widocznie pożyczył mu ojciec.
Usiedli na wygodnej sofie. Shuusei wlepił w siostrę pytający
wzrok.
- Jak było? -
spytała, z trudem powstrzymując drżenie ramion.
- Wspaniale -
odparł. - Cieszę się, że wreszcie wprowadzono mnie w ten świat. To niesamowite…
Milcząc spuściła wzrok. Nerwowo bawiła się palcami.
- Suzu-chan, o co
chodzi? - zapytał z troską.
- Ano…
Nie bardzo
wiedziała, co powiedzieć, bo właściwie sama nie była pewna, co takiego od niego
chciała, gdy zapraszała go do pokoju. Niepodważalnym faktem było jednak, że
zwyczajnie czuła się zazdrosna. Tak bardzo sama chciałaby uczestniczyć w
podobnej rozmowie z tatą…
- Co to za książki? - spytała, puszczając w niepamięć ostatnie
słowa.
- Och, otōsan
pragnie, bym je przeczytał - odparł. - Ponoć mam się z nich wiele dowiedzieć.
- Soka…
Zasępiła się. Wzięła głęboki wdech i wypaliła:
- Możemy poczytać je
razem?
Wyglądał na niepewnego. Teoretycznie chyba nie powinien się na to
zgadzać - Suzue miała odmienne zadania,
przed nią otwierała się zupełnie inna przyszłość. Z drugiej jednak strony, co
mu szkodzi? Tak naprawdę nikt przecież nie zakazał mu pokazywania ksiąg
siostrze.
Wzruszył ramionami i uśmiechnął się subtelnie.
- Czemu nie -
powiedział w końcu.
Kilka nocy spędzili na zaznajamianiu się z zawartością tomów
traktujących o przeszłości zarówno ich rodziny, jak i rodu Hiou. Były też
takie, które zawierały treści dotyczące ogólnej historii wampirów, a nawet
Łowców czy zwykłych ludzi.
Pochłonięci wspólną lekturą, nie dostrzegali upływu czasu i
codziennie dziwili się, że nadchodził już ranek i musieli kłaść się spać, by
mieć siły na naukę kolejnej nocy.
Rodzice nie wiedzieli, że oboje poznają mniej lub bardziej tajne sekrety
rodzinnego dziedzictwa. Kaede, mimo iż związała się ze szlachcicem, wciąż miała
arystokrackie powinności, natomiast Minato większą część czasu spędzał na
załatwianiu spraw Kage - czy raczej śledzeniu dla niego coraz bardziej
podejrzanej Rady Starszych.
W końcu rozpoczęło się właściwe szkolenie Shuuseia. Chłopaka
bardzo interesowały wszelkie tajniki przydatnej wiedzy i umiejętności. Był też
bardzo inteligentny i pojętny, więc uczył się niesamowicie szybko.
Rankami, po skończonych treningach, przemykał do pokoju siostry i
opowiadał jej o tym, czego się dowiedział. Suzue zawsze z uwagą słuchała
wykładów brata. Miała wyrzuty sumienia z powodu tego, iż robi coś, czego nie
powinna, ale to było silniejsze.
Jednak którejś nocy tajemnica rodzeństwa wyszła na jaw. Kaede i
Minato nie wyglądali na złych, raczej na zatroskanych i zawiedzionych.
- Suzu-chan, wiesz dobrze, że twoją powinnością jest zajmowanie
się czymś zupełnie innym - rzekła spokojnie matka, marszcząc lekko czoło.
Dziewczyna spuściła wzrok.
- Przepraszam -
odparła ze skruchą. - Wiem, że robię źle, ale… Czuję, że tak właśnie powinno
być. Chciałabym odbyć trening razem z Shuuseiem. Myślę... - zawahała się i
przegryzła lekko wargę. - Myślę, że chciałabym postąpić tak, jak to niegdyś
uczyniła Kanaru.
Rodzice spojrzeli po sobie i unieśli brwi, dając w ten sposób
wyraz swemu zdumieniu.
Kanaru Namizawa była jedyną kobietą dzierżącą dziedzictwo
rodziny. Wyłamała się z tradycji, by pokornie służyć Hiou i stać się
powierniczką ich największych sekretów. Jeśli wierzyć historii, czystokrwiści
byli bardzo zadowoleni z jej pracy. Z kolei jej brat, Torazo, nienawidził jej
za to, co uczyniła. Uważał, że to hańba i Kana powinna zostać wydziedziczona.
Krążyły pogłoski, że był dla niej okropnie wredny z powodu zazdrości. To jego
siostra była najbardziej zaufaną przyjaciółką czystokrwistych, to jej
powierzano najważniejsze zadania.
Niestety, Kanaru nigdy nie wyszła za mąż ani nie doczekała się
dzieci, Torazo zaś - wprost przeciwnie. Jego synem był Satoshi, a wnukiem
Noriaki.
- Cóż, jej historia jest pięknym przykładem poświęcenia się
całkowicie rodowi Hiou - przyznał Minato. - Jednak jej dzieje nie były zbyt
kolorowe. Kanaru wiele wycierpiała podczas życia, a zginęła w męczarniach.
Rodzeństwo doskonale o tym wiedziało. Ta wampirzyca oddała się
swej pracy, a pod koniec żywota, będąc porwaną i torturowaną, nie wyjawiła nic,
co mogłoby w jakikolwiek sposób zaszkodzić czystokrwistym przyjaciołom. Jak
głosiła historia, ród Hiou zemścił się potem na oprawcach.
- Mimo wszystko… chciałabym choć spróbować - oznajmiła twardo
Suzue. - Nic się nikomu nie stanie, jeśli zostanę wyszkolona. A ostateczną
decyzję najwyżej podejmiemy później.
Rodzice znów na siebie spojrzeli. Kaede westchnęła i oparła głowę
na ramieniu męża.
- Przemyślimy to,
zgoda? - spytał Minato, na co Suzue i Shuusei skinęli potakująco głowami.
Suzu opadła na swoje łóżko, oddychając dziwnie szybko.
Udało się, pomyślała.
Naprawdę się udało… Rodzice się zgodzili!
-
Zadowolona? - zapytał Shuusei, pukając i jednocześnie wchodząc do jej pokoju.
Jego twarz rozjaśniał subtelny uśmiech, który tak bardzo u niego lubiła.
- Oczywiście -
rzekła, wyszczerzając przy tym zęby.
Shuusei skupiał się na szlifowaniu umiejętności szpiegowskich,
Suzue zaś na wykorzystywaniu swej specjalnej umiejętności, jaką było stawanie
się niewidzialną. Choć tylko matka rodzeństwa była arystokratką, Suzu jakimś
cudem urodziła się z taką właśnie mocą. Shuuseiowi nie było to dane, jednak nigdy
się na to nie skarżył. Wprost przeciwnie - nieustannie dopingował imōto i
pomagał jej, jak mógł.
Prawdą było jednak, że umiejętność szatynki miała duże
ograniczenia - czego „czyści arystokraci” raczej nie miewali. Otóż mogła być
niewidzialna zaledwie przez pięć minut na dobę łącznie. Jeśli nie wykorzystała
tych pięciu minut, pozostały czas nie przechodził na następne dwadzieścia
cztery godziny, po prostu przepadał.
Oboje ćwiczyli wytrwale i pilnie się uczyli. Szkolenie miało
trwać wiele lat, a oni dopiero zaczynali. Bynajmniej im to nie przeszkadzało.
***
Minato już od jakiegoś czasu udawał poddanego Rady, z kolei Kaede
czynnie uczestniczyła w życiu towarzyskim wampirzego społeczeństwa, dlatego
kiedy postanowiono zorganizować niewielkie przyjęcie po dość istotnych
obradach, oboje zostali na nie zaproszeni - co ich zdziwiło - wraz z dziećmi.
Wystroili się odpowiednio i ruszyli w drogę. Narada i przyjęcie
odbywały się w jednym z budynków bezpośrednio należących do Rady Starszych - a
który niegdyś był jedną z prywatnych posiadłości arystokrackiej rodziny
Ichijou.
Shuusei i Suzue z reguły nie uczestniczyli w podobnych
„zabawach”. Jakby na to nie patrzeć, tylko w połowie byli arystokratami, a w
ówczesnych czasach raczej tylko dwa najwyższe poziomy wiodły poważne życie
towarzyskie.
Matka przedstawiła ich wielu osobom. Oboje starali się zapamiętać
nazwiska tych wszystkich ważnych osobistości, ale w końcu zaczęło ich to
nudzić. Mimo tego, zachowywali się jak należy i nie dawali po sobie poznać, że
woleliby wrócić już do domu.
Wśród gości nie było czystokrwistych, co odrobinę zawiodło
rodzeństwo Namizawa. Mieli nadzieję, że wreszcie ujrzą którąś z osób Klasy A na
własne oczy. Niestety, najwidoczniej nie było im to dane.
Suzue zestresowała się nagle, dostrzegła bowiem, że została sama.
Matka już dawno zostawiła ją z Shuuseiem, ale teraz brat zniknął gdzieś w
tłumie i dziewczyna nie mogła go odnaleźć.
Pozornie spokojnie przechadzała się po wielkiej, wyłożonej
marmurem sali. Grzecznie odpowiadała na przypadkowe pytania i co jakiś czas
delikatnie uśmiechała się do osób, które zaszczyciły ją przyjaznym spojrzeniem.
Odetchnęła z ulgą, gdy w oddali zauważyła wreszcie starszego
brata. Przyspieszyła więc, ruszając w jego kierunku, i nieopatrznie na kogoś
wpadła.
- Ups - wymsknęło
jej się. - Proszę wybaczyć! - rzekła szybko, od razu się kłaniając.
W tej pozycji zauważyła tylko spodnie i buty osoby, na którą się
natknęła. Przełknęła ślinę. To był jakiś chłopak. Nie lubiła podobnych
sytuacji. Zawsze czuła się wtedy jak idiotka.
W duchu przeklęła swą głupotę. Dręczyłaby się dalej, gdyby nie
fakt, że nieznajomy się odezwał.
- Nic nie szkodzi! -
zapewnił, śmiejąc się dźwięcznie.
Podniosła głowę i spojrzała na niego ze zdziwieniem. Spodziewała
się raczej jakiegoś groźnego pomruku, a nie tak wesołej odpowiedzi.
Chłopak przed nią stojący okazał się całkiem sympatycznie
wyglądającym „siedemnastolatkiem”. Miał świetną fryzurę, włosy rude, choć
zdające się przechodzić w jakimś stopniu w ciekawy odcień brązu, i szarozielone
oczy.
Wpatrywał się w nią w taki sposób, że chcąc nie chcąc się
zarumieniła. Spuściła wzrok.
- Och, nawet się nie
przedstawiłem - rzucił wampir. - Nazywam się Akira Dan. Z kim mam przyjemność?
- spytał obezwładniającym tonem.
Akira… Dan, powtórzyła
w myślach. Znała to nazwisko. Ta arystokratyczna rodzina nie należała
bezpośrednio do Rady, ale zawsze z nią współpracowała. O ile jej było wiadomo,
ród ten miał dobre stosunki z Asatoo Ichijou i jego bliskimi. Innymi słowy: Dan
mieli znajomości.
Zamyśliła się tak, przez co Akira musiał ponowić pytanie.
Dziewczyna miała ochotę spłonąć ze wstydu.
- Suzue Namizawa -
rzekła wreszcie cichutko i nieco piskliwie.
- Miło mi cię poznać
- powiedział, a zrobił to w taki sposób, że niemożliwym było, by miał jej za
złe wcześniejsze chwilowe zamyślenie się.
- Mnie ciebie
również - zapewniła, uśmiechając się przy tym delikatnie. Przeprosiła go, po
czym oddaliła się, idąc w stronę brata.
Rumieniec jak na złość nie chciał zejść.
***
Shuusei westchnął i po raz kolejny spojrzał na zegarek. Suzue
powinna już wrócić. Ostatnio dziwnie często wychodziła na długie, samotne
spacery. Twierdziła, że bardzo je polubiła, ale on domyślał się, że chodziło
raczej o coś innego.
Akira Dan. Arystokrata, na którego Suzu przypadkiem wpadła
podczas balu.
Widział, jak się zaczerwieniła, gdy z nim rozmawiała - o ile tę
zdawkową wymianę zdań można było nazwać rozmową. Zauważył też, że ostatnio imōto
praktycznie bezustannie buja w obłokach. Zawsze należała do osób, które lubią
pobyć sobie trochę w swoim własnym świecie, ale bez przesady…
Usłyszał, że drzwi frontowe wreszcie się otworzyły i do domu
weszła jego siostra. Shuusei wyszedł ze swojego pokoju i spokojnym krokiem udał
się na dół, by przywitać Suzue.
- Suzu-chan, mam do ciebie prośbę - rzekł, gdy tylko ujrzał ją na
korytarzu.
- Jaką, niichan? -
zapytała względnie wesoło.
- Nie zaprzątaj już
sobie głowy myśleniem o Danie - poprosił.
Zastygła w bezruchu, nie bardzo mogąc uwierzyć w to, co
usłyszała. Zamrugała kilkakrotnie, wpatrując się bacznie w brata, po czym
spytała niepewnie:
- Skąd…? - zaczęła,
ale zmieniła zamiar. - Niisan, czym ty się przejmujesz? On i tak nie zwróci na
mnie uwagi w… wiadomy sposób. Pewnie się już nawet nie spotkamy! - zaśmiała się
ponuro, a na jej twarzy dało się zauważyć smutek. - Więc… zapewne niebawem
zapomnę i wszystko będzie po staremu! - wyszczerzyła zęby, ale jej uśmiech nie
był szczery.
Chłopak odwrócił wzrok. Martwił się o siostrę, był do niej bardzo
przywiązany. Bał się, że kiełkujące uczucie do Akiry Dana może negatywnie na
nią wpłynąć. Z jakiegoś bowiem powodu Shuusei czuł, że temu arystokracie nie
można zanadto ufać.
***
Kaede oparła brodę na ręce i zamyślonym wzrokiem zapatrzyła się w
swoje odbicie w lustrze. Siedziała właśnie przy toaletce w jednej ze swoich
prywatnych komnat. Zastanawiała się, dlaczego, po tylu latach, nagle była
zapraszana na każdą możliwą uroczystość nie tylko z mężem, ale też z dziećmi.
System wciąż się przecież nie zmieniał, na balach bywali tylko arystokraci i
czasami czystokrwiści, którzy z jakichś powodów pragnęli zaszczycić Klasę B
swoją obecnością. W tych wszystkich zaproszeniach nie byłoby nic dziwnego,
gdyby inni przedstawiciele szlachty też je otrzymywali. Ale tak nie było.
Przeniosła wzrok na najnowsze zaproszenie. Szykowało się poważne
przyjęcie, na którym ponoć miało się nawet zjawić kilkoro czystokrwistych.
Większość z nich nie przepadała za częstym pojawianiem się publicznie, wolała
żyć „wśród swoich” i ograniczać się do kontrolowania niższych warstw
społeczności.
Właściwie nie wiedziała, z jakiej okazji organizowany był bal.
Dowiedziała się jedynie, że gospodarzami będzie ród Ichijou. Może więc kolejne
urodziny Asatoo? To możliwe. Jest największą szychą spośród arystokracji, głową
Rady Starszych… Ma potężne znajomości i wielu podwładnych. Jest… niebezpieczny.
Wampirzyca westchnęła cicho. Dlaczego aż tak bardzo niepokoił ją
fakt, że będzie musiała zabrać swoje dzieci na kolejne przyjęcie? Skąd się
wziął ten strach? Niemożliwe, by naprawdę stało się coś złego. A Shuusei i
Suzue nie są już małymi brzdącami, poradzą sobie - tym bardziej, że się tak
nawzajem wspierają. Właściwie byli niemalże nierozłączni. Do czasu… poprzedniego
przyjęcia. Od tamtej pory córka jakby oddaliła się od reszty rodziny. Pozornie
niby nic się nie zmieniło, ale w istocie… Od ładnych kilku miesięcy jest
bardziej nieobecna niż zdarzało jej się to zazwyczaj.
Czy to możliwe, że
się zakochała…?
***
Nic nie mogła poradzić na to, że wciąż o nim myślała. Jego
wizerunek jak na złość nie chciał zatrzeć się w jej pamięci.
Suzue nie miała pojęcia, jak to się stało, że tak zawładnął jej
sercem. Wypowiedział ledwie kilka zdań! Był miły i wydawał się naprawdę
sympatyczny, ale to jeszcze nie powód, by zauroczyć się kimś na tyle, by
praktycznie nie móc myśleć o czymkolwiek innym…
Minato rzadko bywał w domu, więc kiedy przed nim grała, chyba
dawał złapać się w iluzję, że z nią wszystko w porządku, ale z matką i bratem
nie było już tak łatwo. Kaede chyba nawet domyślała się, że córka się
zakochała, ale o nic nie pytała.
Z kolei Shuusei
najzwyczajniej w świecie przejrzał ją na wylot.
Próbowała powstrzymać podniecenie na myśl, że „może on tam
będzie”. Średnio jej to wychodziło, przez co brat wyraźnie posmutniał. Dlaczego
tak bardzo denerwował go fakt, że się zakochała?
Jechali właśnie do jednej z rezydencji klanu Ichijou. Wszyscy
wyglądali bardzo elegancko, na takim przyjęciu nie można było sobie pozwolić na
jakikolwiek błąd. To tylko dodatkowo stresowało Suzue, bała się bowiem, że znów
popełni jakąś gafę.
Rodzice z jakiegoś powodu wyglądali na niechętnych. Chyba nie
uśmiechało im się przebywanie na kolejnym balu ważnych osobistości.
Kaede i Suzue ubrane były w długie suknie w jasnych barwach, a
Minato i Shuusei w czarne garnitury. Żadne z nich nie przepadało za zbytnim
strojeniem się, ale sytuacja tego wymagała. Wysiadając z pojazdu, Suzu
przeklinała w myślach szpilki, które miała w tej chwili na nogach. Nie znosiła
obcasów.
Budynek, w którym się znaleźli, już z zewnątrz wyglądał
monumentalnie, ale kiedy weszło się do środka, to wrażenie tylko się
potęgowało. Właściwie miało się wrażenie, że niemal cała przestrzeń to ogromna
sala balowa oraz pomieszczenia w jakiś sposób się z nią scalające.
Już na pierwszy rzut oka widać było, że Ichijou są obrzydliwie
bogaci, przepych przejawiał się bowiem nie tylko w samym wystroju, ale także w
ilości i różnorodności przekąsek i napojów oraz liczbie dystyngowanej służby
odzianej w nienagannie czyste i niesamowicie eleganckie stroje.
Suzue z trudem powstrzymała się od otwarcia ust na widok tego
wszystkiego. Gdy spojrzała na Shuuseia, zauważyła, że lustruje on otoczenie co
najmniej z niechęcią i dezaprobatą. Zdecydowanie był nie w humorze. Zasmuciło
ją to, bo miała nadzieję, że będą mogli spędzić czas względnie miło. Chyba się
jednak zawiedzie.
Zostali powitani przez służbę i samych gospodarzy, a następnie
przeszli za innymi gośćmi w głąb sali. Minęło ledwie kilka chwil, gdy Minato i
Kaede uśmiechnęli się szeroko. Zaciekawione rodzeństwo zaczęło szukać przyczyny
ich radości.
Ich serca przyspieszyły. Ku nim zmierzał niesamowicie wręcz
przystojny, jasnowłosy mężczyzna o bystrych, szarych oczach. Wyglądał co
najmniej nieziemsko, ale to nie był fakt, który sprawił, że Shuusei i Suzue
zamarli.
Tym faktem było to, iż właśnie mieli przed sobą Kage Hiou we
własnej osobie. Choć może trudno było w to uwierzyć, w tej chwili zobaczyli go
na własne oczy po raz pierwszy w życiu.
Interesujące było też to, że dosłownie każdy na tej sali, z
wyjątkiem rodziny Namizawa oczywiście, był święcie przekonany, że ten
jasnowłosy wampir jest zwykłym arystokratą, kimś, jak cała reszta zebranych.
Nikomu przez myśl nawet nie przeszło, że to przedstawiciel Klasy A, brat
„Księżniczki czystej krwi” - Shizuki.
Kage przywitał się z dorosłymi - najpierw ucałował rękę Kaede, a
następnie wymienił uścisk dłoni z przyjacielem.
Minato nakazał gestem, by dzieci podeszły. Wciąż niezmiernie
podnieceni, uczynili tych kilka kroków, które dzieliły ich od rodziców i Hiou.
- Cieszę się, że wreszcie mogę was poznać - rzekł szczerze Kage,
uśmiechając się przyjaźnie.
- To dla nas
zaszczyt - odpowiedział Shuusei na tyle cicho, by nikt z potencjalnych gapiów
tego nie usłyszał i przypadkiem nie zdziwił się, dlaczego zwraca się on do
arystokraty aż z takim szacunkiem.
Suzue powtórzyła to samo, wciąż z namaszczeniem obserwując
czystokrwistego. Kage puścił do nich oko, jakby byli równymi sobie, a następnie
ujął dłoń Suzu, by przywitać się z damą tak, jak tego wymagały maniery wyższych
sfer.
Inni też już tak ją witali, ale to był pierwszy raz, gdy poczuła
coś takiego. Niesamowite uczucie, które sprawiło, że całym sercem zapragnęła
służyć właśnie tej osobie.
Shuusei miał chyba podobne odczucia. Oboje jednak wiedzieli, że
ich czas nastąpi dopiero za ładnych kilkadziesiąt lat - co najmniej. Wciąż
odbywali szkolenie, więc jedyną sytuacją, w której mogliby już rozpocząć służbę,
byłaby śmierć ojca, a tego oczywiście za żadne skarby świata by nie chcieli.
Uczyniło się niewielkie zamieszanie - okazało się, iż przybyli
czystokrwiści. Suzue przeszło przez myśl, czy to przypadek, że wszyscy wchodzą
naraz, czy też umówili się, by tak zrobić.
Wszyscy jak na komendę pokłonili się nisko. Nawet Kage, choć jemu
najwyraźniej przyszło to z trudem. Suzue zdenerwowała się w duchu, że udając
arystokratę, musi zniżać się do tego, by kłaniać się równym sobie.
Niesamowite - nie dość, że spotkała Kage Hiou, to dane było jej
też zobaczyć kilku innych czystokrwistych. Pojawili się bowiem Kuranowie
(szkoda, że Haruka i Juri nie wzięli ze sobą Kaname, Suzu była ciekawa, jak on
wygląda), Naoko Shoutou oraz Masujiro Ouri i zaręczona z nim Sara Shiarbuki.
Wszyscy wyglądali na nieprawdopodobnie potężnych, byli piękni i eleganccy, ale
żadne z nich, a nawet wszyscy razem wzięci, nie wywołali u rodzeństwa Namizawa
takich emocji jak jeden tylko Kage Hiou.
To musiała być ta
„więź”, o której niejednokrotnie wspominał Minato.
Kiedy zrobiło się nieco luźniej, Shuusei i Suzue zostali
przedstawieni kilku osobom, między innymi rodzinie Kurenai, z którą Hiou zawsze
mieli dobre stosunki, jako iż byli oni ich dalekimi krewnymi (jednak nawet im
nie było dane poznać sekretu Kage).
Młody szatyn zagłębił się w interesującą rozmowę z Marią -
uroczą, szarowłosą arystokratką. Minato, Kaede i Kage zniknęli już gdzieś w
tłumie (wcześniej Suzue zdążyła zauważyć, że co druga wampirzyca z zachwytem
lustruje czystokrwistego), więc dziewczynie zaczęło się nieco nudzić.
Zaczęła powoli przechadzać się po olbrzymiej sali, próbując
jednocześnie nie oddalać się zanadto od brata. Jej myśli zaprzątało teraz
rozmyślanie o przyszłości. Po spotkaniu Kage naprawdę coś jej się w głowie
poprzewracało, autentycznie marzyła już o tym, by móc mu jakoś pomóc. W
jakikolwiek sposób, choćby najmniejszy.
Bujając w obłokach, nie bardzo zwracała uwagę na wampiry wokół.
Podskoczyła więc jak oparzona, gdy usłyszała głos kogoś, kogo tak bardzo
pragnęła znów ujrzeć.
- Namizawa-san! -
odezwał się wesoło Akira.
Przełknęła ślinę i odwróciła się powoli. Rudowłosy chłopak
uśmiechał się sympatycznie, uroczo mrużąc przy tym oczy. Przywitał się z nią,
składając na jej dłoni pocałunek. Oblała się rumieńcem, a jej serce
przyspieszyło. Jej speszenie potęgował fakt, że wampir na pewno musiał być tego
świadom.
- Miałem nadzieję,
że tu będziesz - powiedział nieco nieśmiałym tonem, mierzwiąc sobie włosy.
Suzue patrzyła na tę jego czynność szeroko otwartymi oczyma i nagle zdała sobie
sprawę, że to widok, który chciałaby oglądać codziennie, od teraz, aż do końca
życia. Zaskoczona tym spostrzeżeniem, zestresowała się jeszcze bardziej. - Może
się przejdziemy? - zapytał Dan, a ona, kompletnie zaskoczona, jak w transie
skinęła tylko głową.
Zdecydowanie większą część przyjęcia spędziła z Akirą, głównie
spacerując po wielkim ogrodzie, a także po rezydencji. Okazało się, że Dan może
wejść praktycznie wszędzie - wszystko dzięki jego znajomościom. Chłopak był
naprawdę obeznany w towarzystwie, miał szerokie kontakty, a do tego był raczej
otwartą osobą. Sprawdził się też jako rozmówca. Wystarczyło kilkanaście minut,
by Suzue nieco się rozluźniła i niemalże swobodnie z nim gawędziła. Ciekawych
tematów im nie brakowało.
Namizawa nie dostrzegała praktycznie upływu czasu. Momentami
łapała się na tym, że zapomniała o balu, o rodzinie, o czystokrwistych… Byli
tylko oni. Ona i Akira.
- Powinnam już wracać, przyjęcie najwyraźniej zmierza ku końcowi
- rzekła w pewnym momencie z niechęcią. Znajdowali się akurat w jednym z
pomieszczeń luźno połączonych z główną salą. Widać stąd było, że niektórzy
goście już się zbierają.
- Uhm - mruknął.
- Dziękuję -
rzuciła, uśmiechając się uroczo. - Naprawdę dobrze się bawiłam - oznajmiła
szczerze.
Skinął tylko głową. Wyglądał na przygnębionego. Suzue zrobiło się
aż ciężko na sercu. Wyglądał tak rozkosznie z tą rudą czupryną zasłaniającą mu
w tej chwili bladą twarz…
Zmusiła się do tego, by wybąkać jakieś pożegnanie. Gdy się nie
odezwał, odwróciła się i powoli zaczęła zmierzać ku sali. Serce podskoczyło jej
do gardła, gdy poczuła na przegubie jego ciepłą dłoń.
Chłopak delikatnym, ale pewnym ruchem obrócił ją ku sobie.
Patrząc jej głęboko w oczy, popchnął ją subtelnie kilka kroków w tył - w taki
sposób, by oparła się plecami o ścianę.
Już myślała, że serce zaraz wyrwie jej się z piersi, gdy nagle
wampir pocałował ją czule, a jej głowę nawiedziła pustka.
Zdumiona, nie była zdolna do wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa,
gdy oderwał od jej ust swoje. Patrzyła tylko na niego wzrokiem osoby szczerze
zakochanej. Zauważywszy to, młodzieniec po raz kolejny ją pocałował, tym razem
dużo namiętniej. Ona odwzajemniła pieszczotę, równocześnie jedną dłoń zacisnąwszy
na jego marynarce, a drugą wplatając w jego włosy.
Nie miała pojęcia, czy trwało to ulotną chwilę, czy cudowną
wieczność. Nie była zdolna do logicznego myślenia, czuła się autentycznie
upojnie.
Gdzieś w zakamarkach głowy pojawiła się nikła myśl, że powinna
poszukać rodziny i wrócić do domu. Z początku nie zwróciła na nią uwagi,
dopiero po chwili zorientowała się, że NAPRAWDĘ musi już iść.
Pocałowała jeszcze Dana na pożegnanie, a następnie możliwie jak
najszybszym krokiem się oddaliła.
***
Minato wrócił do domu niedługo po tym jak wyszedł. Zdziwiona
Kaede, przywitawszy męża, spytała, co jest tego powodem.
Można powiedzieć, że spodziewała się niemalże wszystkiego z
wyjątkiem tego, co usłyszała.
- Naprawdę? - zapytała, unosząc brwi. - Kage-sama się zakochał?
Blondyn skinął
głową. Spojrzał uważnie na żonę.
- Kochanie, sęk w
tym, że… - zawahał się. Hiou powiedział, że przed najbliższymi nie musi niczego
ukrywać, bo doskonale wie, że żadne z nich nigdy go nie zdradzi, ale z drugiej
strony… - Ech - mruknął, zamyśliwszy się na moment. - Osobą, która tak
zawładnęła sercem Kage-sama, jest… ludzka dziewczyna.
- Człowiek? -
zdumiała się niepomiernie Kaede.
Nie dość, że Hiou od tak dawna nie mógł znaleźć miłości, to jak
już ją spotkał, okazała się ona należeć do rasy ludzkiej! Nie mieściło jej się
to w głowie.
Minato przemógł się i opowiedział żonie o tym, czego dowiedział
się od przyjaciela. Jego wybranka nazywała się Maaya Katayama i była studentką
w miasteczku najbliższym leśnej posiadłości mężczyzny. Poznali się, gdy wracała
z wykładów - to była obustronna miłość od pierwszego wejrzenia.
- Kiedy to się stało? - zapytała wampirzyca.
- Parę miesięcy
temu, kilka dni po tamtym balu - odparł. - Początkowo Kage-sama bał się ciągnąć
tę znajomość, ale wyznał mi, że nie potrafi odpuścić. To… To naprawdę miłość,
Kaede - rzekł, przytulając lekko żonę. - Takie rzeczy po prostu widać. I dzięki
temu już wiem, dlaczego ostatnimi czasy Kage-sama nieco dziwnie się zachowywał.
Przymknął na chwilę oczy, najwidoczniej dłużej się nad czymś
zastanawiając.
- Boję się, że to
może mieć tragiczne skutki - powiedział wreszcie, wysilając się na szczerość.
- Obawiam się tego
samego - potwierdziła kobieta.
- Uhm. Jak mniemam,
Kage-sama również.
Shuusei nie mógł w to uwierzyć. Czystokrwisty zakochany w
ludzkiej kobiecie? Taka sytuacja nie miała miejsca od wieków… Co najmniej.
Westchnął i zaczął zastanawiać się nad tym, czy przekazać
siostrze nowinę, którą przed chwilą uraczyli go rodzice. W normalnych
okolicznościach zrobiłby to od razu. Niestety, od pamiętnego przyjęcia kilka
miesięcy temu imōto zdecydowanie się zmieniła. Często wychodziła z domu, a on
podejrzewał, że tym razem nie były to już zwykłe, samotne spacery. Podejrzewał,
i bardzo się tego obawiał, że dziewczyna potajemnie spotyka się z Akirą.
Wiedziała, że nikt z rodziny nie popiera jej związku z kimś należącym do rodu
tak bardzo oddanego Radzie Starszych, więc na randki się wymykała. Nie była już
dzieckiem, nikt właściwie nie powinien jej tego zabraniać, ale jednocześnie
każdy odczuwał bliżej nieokreślony niepokój. Przypadkowy obserwator mógłby
uznać, że są uprzedzeni, ale prawdą było, że Rada już od jakiegoś czasu nie
jest tą, której można było ufać. Rządy Asatoo Ichijou i jego stronników nie
należały do łagodnych i szczególnie sprawiedliwych, jak mogłoby się wydawać na
pierwszy rzut oka. Niewiele było osób, które domyślały się, że Rada, a może sam
Ichijou, ma jakiś cel, do którego bez przeszkód dąży.
***
Z początku próbowała jeszcze walczyć z tym uczuciem. W końcu
jednak się poddała, wiedząc doskonale, że tej wojny za nic nie wygra. Nie miała
na to najmniejszych szans, bo przeciwnik był silniejszy.
Spodziewała się, że rodzice i brat domyślają się wszystkiego.
Nie, właściwie była tego pewna. Niemniej jednak nie mogła nic na to poradzić.
W jednym krewni najprawdopodobniej się mylili. Otóż wcale nie
spotykała się z Danem za każdym razem, gdy wychodziła. Widywali się raczej
rzadko, bo chłopak miał ponoć wiele zajęć. Nie dziwiło jej to, w końcu jego
rodzina miała obowiązki względem Rady Starszych, rodu Ichijou, a nawet względem
samych Kuranów, jak słyszała.
Raz na jakiś czas oboje wymykali się więc, by miło spędzić czas w
jakiejś kawiarni, czy też po prostu w jakimś przytulnym miejscu na zewnątrz.
Zazwyczaj jednak wychodziło na to, że Suzue naprawdę spacerowała sobie po
różnych zakamarkach miasteczek, wsi, pól czy lasów. Gdyby ktoś ją o to spytał,
nie potrafiłaby powiedzieć, o czym w trakcie takich przechadzek rozmyślała. Zwykle
miała w głowie dziwną pustkę, jakby nie była sobą. Chodziła jak w transie, nie
mogąc skupić się na niczym konkretnym.
I w ten sposób minął cały rok. Dziewczyna oddaliła się od
rodziny. Nie chciała tego, nikt nie chciał - po prostu tak wyszło. Tracili ze
sobą kontakt, który wcześniej był przecież tak zażyły. Rodzice nie wtrącali się
zanadto w jej związek, ale bynajmniej go nie pochwalali. Z kolei Shuusei był
zwyczajnie zdenerwowany. Suzue miała wprost wrażenie, że to do niego nie
pasuje. Z jakiegoś jednak powodu, choć początkowo było jej ciężko, w końcu
zupełnie przestała zwracać na to uwagę.
Oparła brodę na splecionych rękach i spojrzała głęboko w
szarozielone oczy Akiry. On skopiował jej pozycję i też zatopił się w jej
brązowozielonych tęczówkach.
Kiedyś takie wpatrywanie się w siebie ją peszyło. Od jakiegoś
jednak czasu już tak nie było. Patrzyła na niego i choć wydawało jej się, że
kocha go z całego serca, jednocześnie czuła dziwną pustkę i obojętność. Nie
potrafiłaby tego opisać, gdyby ktoś chciał usłyszeć to z jej ust. Właściwie w
ogóle nie umiała zdefiniować tego związku. On nie był… normalny. Taki, jaki
chciałaby, by był. Okazał się inny, wręcz trudny…
Kochała Dana, ale równocześnie nic do niego nie czuła. Chciała z
nim spędzać czas, jednocześnie pragnąc od niego uciec. Pochłaniała go wzrokiem,
zarazem marząc o tym, by wreszcie zszedł jej z oczu. To nie było normalne. Nie
umiała tego opisać, właściwie nawet nie zawsze zdawała sobie z tego wszystkiego
sprawę. Czasami, gdy dostatecznie długo się z nim nie spotykała, odkrywała
nagle, że dzieje się z nią coś niepokojącego. W takich momentach chciała
zakończyć to jak najszybciej, jednak wtedy Akira znów się zjawiał i historia
zataczała koło.
Kelnerka podeszła do nich, by dać im rachunek, znajdowali się
bowiem w ekskluzywnej restauracji. Chłopak zapłacił, jak przystało na
dżentelmena, którym ponoć był, po czym wyciągnął Namizawę na zewnątrz. Złapał
ją za rękę, a ona posłusznie za nim poszła, nie wiedząc dokąd ani po co.
Poruszała się jak w transie, co ostatnimi czasy zdarzało jej się
niepokojąco często, i nie zauważyła nawet, kiedy znaleźli się tuż przed jakimś
schludnym dworkiem.
- To jeden z naszych
domów letnich - wyjaśnił Dan, choć Suzu o nic nie pytała.
Bezmyślnie skinęła
tylko głową i dała mu wprowadzić się do środka.
Było pusto, tylko z tego zdawała sobie sprawę. Nie zwróciła uwagi
na ładny wystrój ani nic z tych rzeczy.
Zaciągnął ją do jednego z pokojów, prawdopodobnie do salonu,
pchnął ją lekko na sofę i zaczął namiętnie całować. Nie broniła się przed tym,
ale też niespecjalnie odwzajemniała jakiekolwiek pieszczoty.
Tradycyjnie nie miała pojęcia, ile to trwało. Akirze zdawał się
nie przeszkadzać fakt, że podczas gdy on zatapiał w jej wargach swoje, ona była
kompletnie bierna.
Kiedy jednak począł na poważnie się do niej dobierać, coś w niej
pękło. Przeraziła się nagle i zaczęła mu się wyrywać. Przez chwilę mocowała się
z nim, ale w końcu chłopak zdał się oprzytomnieć. Wybąkał jakieś przeprosiny,
podczas gdy ona odskoczyła od niego jak oparzona, zrywając się z kanapy, i
zrobiła kilka kroków w tył.
Poczuła, że po jej twarzy spływa kilka samotnych łez. Drżąc
patrzyła szeroko otwartymi oczyma na wampira, którego mina zdawała się nic w
tej chwili nie wyrażać.
- Gomen -
wyszeptała, zanim zdążyła pomyśleć. Nie miała pojęcia, dlaczego to zrobiła - w
końcu to on powinien przeprosić. Szczerze. Tamto wcześniej zdecydowanie takie
nie było.
Odwróciła się powoli, co wymagało od niej nienaturalnie wielkiej
siły woli. Ten chłopak miał w sobie coś, co przyciągało ją do niego jak magnes.
Dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę.
Wyszła z pomieszczenia i chwiejnym nieco krokiem skierowała się
ku drzwiom frontowym. Czy jej się zdawało, czy usłyszała jeszcze coś w stylu „Do
następnego”…?
Nie chcąc dłużej o tym myśleć, przyspieszyła i już biegiem
wyparowała z budynku, a następnie rzuciła się przed siebie.
***
Akira Dan objął ramieniem leżącą obok arystokratkę. To już
trzecia tej nocy. Z jakiegoś powodu musiał się w ten sposób wyżyć, jako iż
poprzedniego wieczoru szanowna panienka Suzue Namizawa odważyła mu się nie
oddać. Zbiło go to z tropu, bo nigdy wcześniej mu się to nie zdarzyło.
Dosłownie zawsze każda, której pragnął, mogła być jego na skinienie ręki.
Posiadł już tak wiele dziewcząt z różnych sfer wampirzej społeczności, aż tu
nagle jakaś gówniara, w połowie arystokratka, w połowie szlachcianka…
Zwyczajnie go odepchnęła! Nie mieściło mu się to w głowie.
Dziewczyna, z którą akurat przebywał, wyszeptała jakieś słodkie
słówka, ale nie zwrócił na nie uwagi. Przejechał za to dłonią po gładkiej
skórze jej ramienia, co jej się najwidoczniej spodobało, bo zachichotała jak
wariatka.
***
Suzue oparła się o pień jednego z drzew lasu znajdującego się w
pobliżu jej domu. Oddychała głęboko świeżym powietrzem wczesnozimowej nocy.
Po tym, co stało się jakiś czas temu, powinna wybić sobie Akirę z
głowy. To nie był chłopak dla niej, zdecydowanie. Ona potrzebowała kogoś, kto
przede wszystkim zapewniłby jej poczucie bezpieczeństwa, a nie dostarczał
samego strachu lub… przerażającej obojętności. Zauważyła, że przy tym
młodzieńcu najzwyczajniej wegetuje, nie żyje normalnie, nie zachowuje się
normalnie, nie MYŚLI normalnie.
Uświadomienie sobie tego strasznie nią wstrząsnęło. Tym bardziej,
że spodziewała się, iż to jeszcze nie koniec. Jakby na potwierdzenie tych słów,
gdzieś za jej plecami dał się dosłyszeć cichy szelest. Odwróciła się
nienaturalnie powoli i ze strachem w oczach zaczęła wpatrywać się w rudowłosego
wampira.
Przede wszystkim przeraził ją fakt, że mimo wszystko wciąż go
kochała, choć była to miłość, którą w dalszym ciągu można było skwitować
jedynie słowem: „dziwna”. Niemniej jednak, kiedy spojrzała mu głęboko w oczy,
niejako wpadła w jego pułapkę. Znów poczuła znajome odrętwienie i swego rodzaju
niemoc.
- Stęskniłem się - beznamiętnym tonem rzucił Akira na przywitanie.
- Wiesz, ostatnio byłaś nieco niemiła - powiedział, przeszywając ją chłodnym
wzrokiem kogoś, kto zawsze musi postawić na swoim. - Chyba nie chcesz, by przez
to nieporozumienie relacje między nami się popsuły, prawda?
Pokręciła przecząco głową i jak w transie podeszła do niego i
przytuliła go. Stał nieruchomo, zupełnie nieczuły, i oddychał spokojnie. W
końcu chwycił ją za ramiona i odsunął od siebie tylko na tyle, by móc spojrzeć
jej głęboko w oczy.
- Skoro nie kwapisz
się do „tego”, może zrekompensujesz mi to czymś innym? - zapytał, prawą ręką
przesuwając po jej szyi.
Powoli skinęła głową, nie odwracając wzroku od jego szarozielonych
oczu.
Uśmiechnął się złośliwie, popchnął Suzue w taki sposób, by
plecami dotknęła pnia najbliższego drzewa, a następnie zbliżył twarz do jej
bladej szyi. Odgarnął jeszcze kosmyki przeszkadzających mu brązowych włosów, po
czym nieznośnie powoli przejechał językiem po jej skórze. Wzdrygnęła się
bezwiednie i jęknęła cicho, gdy wbił w nią kły.
Nigdy wcześniej jej krwi nie pił ktoś spoza najbliższej rodziny.
To było dziwne uczucie, tym bardziej, że wszystko, co choćby w najmniejszym
stopniu wiązało się z Akirą Danem, było zdecydowanie nienormalne.
Była zbyt otępiała, by spostrzec upływ czasu i własnej energii.
Dopiero gdy zrobiło jej się ciemno przed oczami, a nogi okazały się nie móc już
dłużej utrzymać jej ciężaru, spróbowała się odezwać i poprosić, by już
przestał. Nie wiedziała, czy udało jej się wypowiedzieć jakiekolwiek słowa,
więc ostatkiem sił zaczęła go od siebie odpychać. Chłopak zupełnie nic sobie z
tego nie robił, zignorował słabą próbę obrony i dalej chłeptał szkarłatną
posokę.
Shuusei z całej siły uderzył Akirę, przez co zdumiony chłopak
oderwał się od Suzue i wylądował na ziemi. Dziewczyna też by upadła, ale szatyn
w porę ją złapał. Delikatnie posadził ją pod pniem wysokiego drzewa, wyszeptał
kilka uspokajających słów, po czym zbliżył się do znienawidzonego od dawna
Dana. Ten patrzył na niego z nieopisanym gniewem, jednocześnie obcierając ręką
twarz brudną od własnej krwi.
Rudowłosy wstał i zmierzył przeciwnika nienawistnym spojrzeniem.
Namizawa zignorował to. Szybko znalazł się tuż przed nim, zacisnął rękę na jego
gardle i silnym ruchem przycisnął go do drzewa.
- Parszywy śmieciu,
nadszedł czas, być zapłacił za to, co zrobiłeś mojej siostrze! - wysyczał.
Ku jego zdziwieniu, Akira uśmiechnął się tylko drwiąco, po czym
najzwyczajniej w świecie zaczął się śmiać.
- Niby co mi chcesz
zrobić? - wydukał ochryple, w dalszym ciągu zanosząc się niepohamowanym
śmiechem. - Jeśli w jakikolwiek sposób mnie skrzywdzisz, nie tylko ty, ale cała
twoja rodzina za to zapłaci!
Shuusei patrzył na niego lekko zdezorientowany. O tym nie
pomyślał. Przecież to był członek rodu tak mocno związanego z Radą Starszych i
klanem Ichijou! Wystarczy jedno jego słowo, by poleciały głowy. Naturalnie Hiou
nie pozwoliliby na to, by ktoś wyrządził krzywdę komukolwiek z Namizawa, ale
chłopak nie mógł pozwolić sobie na to, by przez osobiste porachunki
czystokrwiści mieli zawracać sobie głowę czymś takim!
Odetchnął głęboko, próbując się uspokoić. Jego dumę zabolał fakt,
że Akira będzie przekonany, iż wyszedł z tej sytuacji jako zwycięzca. Niemniej
jednak, Shuusei nie zamierzał czymkolwiek kłopotać rodziców czy tym bardziej
Shizukę lub Kage Hiou.
W myślach policzył do dziecięciu i, już względnie spokojny,
puścił Dana. Ten tylko spojrzał na niego z politowaniem.
- Ja ne - rzucił z
irytującym uśmieszkiem przyklejonym na twarzy, po czym niespiesznie zaczął się
oddalać.
Szatyn szybko podbiegł do imōto. Była w kiepskim stanie, straciła
zbyt dużo krwi.
- Suzu-chan -
wyszeptał kojącym tonem. - Napij się, szybko - polecił.
Nie oprzytomniała jeszcze na tyle, by go posłuchać. Odrobinę
podniosła zamknięte dotychczas powieki, ukazując mu tym samym krwistoczerwone
oczy.
Zaklął w duchu, sam nadgryzł sobie swój nadgarstek, po czym
szybko przystawił jej go do ust. Skóra zdążyła zregenerować się zbyt szybko,
ale krew pozostała i jej aromat wystarczył, by w Suzue obudził się naturalny,
wampirzy instynkt. Chwyciła rękę starszego brata i wbiła w nią kły.
***
Chłopak nie odrywał wzroku od imōto leżącej w tej chwili w swoim
łóżku. Była nieprzytomna już od jakiegoś czasu - a może tylko spała, właściwie
Shuusei sam nie był tego pewien.
Był tak wściekły na Dana, że autentycznie miał ochotę go zabić.
Ten cham odważył się tak bardzo skrzywdzić jego jedyną siostrę… Młodzieniec po
prostu nie mógł mu tego wybaczyć.
Nie miał żalu do Suzue. To wszystko… To nie była jej wina. Nie
mogła nic na to poradzić, zwyczajnie wpadła w pułapkę jego mocy. Ona i wiele
innych niewinnych wampirzyc. Akira musiał zwieść niemałą już liczbę dziewcząt.
Jedynym plusem, o ile w tej sytuacji można było mówić o jakichkolwiek
pozytywach, był fakt, iż rudowłosego arystokratę interesowały tylko i wyłącznie
wampirze przedstawicielki płci pięknej. Na te ludzkie nie zwracał nawet uwagi.
To dobrze, bo, o ile to możliwe, mogłyby one być jeszcze bardziej podatne na
jego straszliwą moc.
Dziewczyna zadrżała i jęknęła cicho. Nie do końca jeszcze
rozbudzona, nieświadomie zaczęła szlochać. Shuusei objął jej dłoń, by zapewnić
jej choć znikome poczucie bezpieczeństwa. Chyba pomogło, bo szatynka uspokoiła
się po chwili i powoli otworzyła oczy.
Gdzieś z tyłu rodzice odetchnęli z ulgą - wtedy to chłopak
przypomniał sobie dopiero o ich obecności w pokoju. Nie odzywali się bowiem, od
kiedy syn opowiedział im o tym, co się stało.
Suzue zamrugała kilkakrotnie, by pozbyć się łez, które zamgliły
jej obraz. Bezwiednie ścisnęła rękę brata.
- Nande…? -
wyszeptała, a w jej oczach po raz kolejny pojawiły się łzy.
- Już w porządku -
odparł tylko Shuusei. Rzucił okiem na rodziców, a oni pokiwali tylko głowami i
posławszy córce uspokajające uśmiechy, wyszli z pomieszczenia, by syn mógł w
spokoju wyjaśnić wszystko siostrze.
Suzue podniosła się do pozycji siedzącej. Kilka sekund później
jakby zmieniła zdanie i skuliła się, kryjąc przy tym twarz w dłoniach. Płakała
cicho, w głowie mając niemal zupełną pustkę. Chciała pozbyć się tego, co
dręczyło jej serce. Chciała pozbyć się wszystkiego, co miało związek z Akirą
Danem. Ale zwyczajnie nie potrafiła. Wciąż COŚ do niego czuła. Nie wiedziała,
czy to miłość, czy strach, czy nienawiść, czy obojętność - w każdym razie było
to coś, co nie dawało jej spokoju. Czuła się, jakby ktoś zasiał w jej sercu
zatrute ziarno, które przez rok kiełkując, teraz wreszcie wydawało owoce.
Shuusei delikatnie objął imōto. W dzieciństwie często to robił -
zawsze, gdy Suzu była smutna, zła lub zatroskana. Wtedy to pomagało, ale teraz
nie był pewien, czy taki gest zda egzamin. Minęło tyle lat… I choć wcześniej
tak dobrze się dogadywali, ostatnio prawie ze sobą nie rozmawiali.
Poczuł więc ulgę, gdy szatynka względnie się uspokoiła. Trzęsła
się lekko i pociągała nosem, ale przestała już szlochać. Oderwała ręce od
zaczerwienionej twarzy i pełnymi bólu oczyma spojrzała na brata.
- Dziękuję -
wyszeptała. - Dziękuję, niisan.
- Nie ma za co,
Suzu-chan - odparł łagodnie, uśmiechając się subtelnie. - Co by był ze mnie za
starszy brat, gdybym nie ruszył na pomoc siostrzyczce?
- Od przeszło roku
byłam dla ciebie wredna - powiedziała cicho, wciąż patrząc mu w oczy. Jej twarz
wyrażała przejmujące poczucie winy i wszechogarniający smutek. - Porzuciłam
kontakty z wami na rzecz Aki… - nie dokończyła, nie mogła. Zacisnęła zęby, gdy
przeszedł ją dreszcz. - Gdyby nie ty, on by mnie chyba…
Otworzyła szeroko oczy, gdy to sobie uświadomiła.
Dan by ją zabił. Nie
zamierzał przestać pochłaniać jej krwi; gdyby nie Shuusei, rudowłosy
prawdopodobnie posilałby się dalej, zupełnie ignorując życie Suzue. Nie
zależało mu na niej - ani tej nocy, ani żadnej wcześniejszej. Była dla niego
zwykłą zabawką, którą, gdy się nią znudził, należało wyrzucić.
- To ostatni dupek, Suzu-chan - rzekł nagle chłopak. - Proszę,
nie zadręczaj się już. Nie myśl o nim, powróć do nas, do naszego życia.
Przypomnij sobie, co nas czeka w przyszłości. Mamy wspólną misję do wykonania,
czyż nie?
- Wiem… Wiem to,
niisan - odpowiedziała nienaturalnie cicho. - Ale… Ale on… Ja wciąż…
- Suzue - przerwał
jej twardo.
Spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem. On zaś patrzył na nią z
determinacją. Musiał wreszcie wyjawić jej prawdę, bez względu na to, jaka ona
była okrutna.
- Opowiem ci o tym,
czego się dowiedziałem - oznajmił. - Wiem, że to bolesne, ale będziesz miała to
z głowy.
Czekała ze strachem na to, czego miała się dowiedzieć. Czuła
otępiające przerażenie, choć teoretycznie najgorsze miała za sobą.
- Jesteś gotowa? -
zapytał.
- Nie - rzekła, po
czym uśmiechnęła się słabo. - Nigdy nie będę, niisan. Ale powiedz to już.
- Od początku nie
ufałem Danowi - zaczął. - Już wtedy, gdy spotkałaś go po raz pierwszy… Miał w
sobie coś, co nie pozwoliło mi go zaakceptować w jakikolwiek sposób i wcale nie
miało to związku z moim uprzedzeniem do jego powiązań z Radą - wyjaśnił. -
Dlatego właśnie byłem niezadowolony z powodu tego, że tak się nim oczarowałaś.
Potem było coraz gorzej, on autentycznie zawładnął twoim umysłem. Stałaś się
inna, obca, a rodzicom i mnie krajało się przez to serce. Początkowo jednak
bałem się wykonać jakikolwiek ruch, nie chcąc ci zaszkodzić. Kiedy jednak przestałaś
reagować na to, co się do ciebie mówi, byłem już tak przerażony, że
postanowiłem sprawdzić tego całego Akirę.
Przerwał na moment, by poskładać myśli. Westchnął ciężko i
kontynuował.
- Po raz pierwszy
wykorzystałem moje umiejętności szpiegowskie w praktyce. Choć cały zwiad trwał
jakiś czas, okazało się, że odkrycie najgorszych sekretów Dana to bułka z
masłem. Koleś niespecjalnie ukrywał to, jakim jest łajdakiem. - Wziął głębszy
oddech. - Suzu-chan, uczucie, którym go darzyłaś… lub wciąż darzysz… nie jest
prawdziwe - wyznał w końcu.
Patrzyła na niego z otępieniem, nie bardzo rozumiejąc, co ma
przez to na myśli.
- Suzu - ciągnął -
chyba każdy arystokrata posiada unikalną moc, właściwą najczęściej tylko i
wyłącznie jemu. Akira Dan nie jest tu wyjątkiem. Jego wrodzoną zdolnością jest
wpływanie na uczucia dziewcząt, mącenie im w umysłach… Nie do końca umiem to
wyjaśnić, bo nie znam mechanizmu tej umiejętności. Sęk jednak w tym, że ten
cham zwyczajnie zwodzi niewinne dziewczyny, każąc im zakochiwać się w sobie.
Czym dłużej trwa to uczucie, tym bardziej jest ono dla ofiary wyniszczające.
Całe szczęście, jeśli dziewczyna „zakażona” tą mocą nie widuje się z tym
kretynem przez dostatecznie długi czas, to uczucie… to odrętwienie… maleje, a
może nawet całkiem znika. Innymi słowy, lekarstwem jest tu właśnie czas.
Dziewczynie zakręciło się w głowie, w duchu cieszyła się, że
leżała, w przeciwnym bądź razie z pewnością by upadła.
- To niemożliwe… -
wyjąkała. - To niemożliwe, by te emocje… - Jedną z dłoni przycisnęła do serca.
- By te emocje były fałszywe…
- Przykro mi,
Suzu-chan - odparł szczerze Shuusei. - Przepraszam, że tak wyszło. Gdybym
wcześniej dowiedział się tego wszystkiego, do dzisiejszego incydentu w ogóle by
nie doszło.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
Obwiniał się? On?! Tylko i wyłącznie ona powinna się teraz w ten sposób czuć!
To ona zrezygnowała z życia rodzinnego na rzecz takiego okrutnika, bawiącego
się w najlepsze czystymi sercami licznych dziewcząt.
- To nie twoja wina - oznajmiła cichutko. Nagle wstała gwałtownie
i przytuliła się do brata. - Niisan, nie obwiniaj się, proszę!
- Pod jednym
warunkiem - odparł, śmiejąc się lekko i odwzajemniając gest, obejmując ją
delikatnie. - Jeśli ty też przestaniesz się obwiniać. To wszystko… Tylko i
wyłącznie „on” jest za to odpowiedzialny. Nie ty ani nikt inny. Tylko i
wyłącznie „on” - podkreślił.
Milczała przez jakiś czas. Nie do końca się z nim zgadzała. Ona
też mogła… Nie, nie mogła. Nie mogła temu zapobiec. Choć może… Gdyby tylko
wykazała się większą siłą woli…
- Suzu, nie mogłaś nic zrobić - naciskał Shuusei.
- Uhm… - wydusiła
wreszcie z siebie. - Nie mogłam… - dodała, jakby próbowała przekonać do tego
samą siebie.
***
Przez kilka dni dochodziła do siebie. Powoli, coraz bardziej i
bardziej dojrzewała do myśli, że tym razem zakończy znajomość z Akirą na dobre.
Postanowiła, choć może było to niesamowicie nierozsądne, spotkać się z nim -
ten jeden, ostatni raz. Tylko po to, by zadać mu jedno czy dwa pytania i
pożegnać się na wieki. Bała się jednak, że gdy go ujrzy, znów wpadnie w jego
pułapkę.
Wymagało to od niej
niemałej odwagi, ale zdecydowała powiedzieć Shuuseiowi o swoim planie.
Wysłuchawszy go, chłopak z nietęgą miną zgodził się, by siostra spotkała się z
Danem ten ostatni raz, ale pod jednym warunkiem - nie pójdzie tam sama.
Nie była pewna, gdzie może go znaleźć. Wraz z bratem poszła
jednak do miejsca, które często odwiedzali. Wątpiła, by przyszedł do tego parku
ot tak sobie. Gdy go jednak ujrzała stwierdziła, że być może on już od dawna
wiedział, że ona się tam jeszcze pojawi.
Jej serce ponownie przejęły smutek i dziwne odrętwienie. Z
jakiegoś jednak powodu tym razem jej głowy nie nawiedziła straszliwa pustka,
miała też władzę nad swoimi odruchami. Może to bliska obecność Shuuseia tak na
nią działała…?
Podeszła do Akiry, pozostawiając brata z tyłu. Rudowłosy łaskawie
uczynił ze dwa kroki w jej kierunku. Nie spuszczał z niej chłodnego wzroku ani
na moment.
Stali tak i mierzyli się spojrzeniami przez ładnych parę minut. W
końcu Suzue odetchnęła głęboko i zabrała głos.
- To już koniec -
oznajmiła.
Uśmiechnął się drwiąco w odpowiedzi.
- Myślisz, że się
tym przejmę? - prychnął, choć w głębi ducha był najzwyczajniej wściekły. To
pierwsza dziewczyna, która nie dość, że całkiem mu się nie oddała, to jeszcze
ośmieliła się dać mu kosza. - Myślisz, że wezmę to do siebie?
- Nie - odparła
szczerze. - Nawet na to nie liczę - wyznała. - Chciałabym tylko zapytać… Czy
którąkolwiek z tych wszystkich dziewczyn, które omamiłeś, kochałeś naprawdę?
To pytanie zbiło go na ułamek sekundy z tropu. Suzu, jako iż
wciąż bacznie mu się przyglądała, zdążyła to dostrzec.
Dan opamiętał się szybko i przykleił na twarz lekceważący
uśmieszek.
- Chyba żartujesz! -
zaśmiał się. - Nie jestem typem osoby, która potrafi kochać - rzekł twardo,
groźnie mrużąc przy tym oczy i przeszywając dziewczynę wzrokiem. - No, może z
wyjątkiem samego siebie - dodał złośliwie. - Chyba nie spodziewałaś się innej
odpowiedzi, co? - zapytał fałszywie słodkim tonem, gdy wampirzyca się nie
odezwała. - Och, a może miałaś nadzieję, że gdzieś „w głębi serca” jestem dobrą
osobą i zaraz wyznam ci miłość? - Nie czekając na odpowiedź, kontynuował -
Dobre sobie! - zaśmiał się. - Jesteś tylko żałosną dziewuchą, taką, jakich
wiele! Zresztą pomyśl, co miałbym w tobie ujrzeć? Co ktoś taki jak ja miałby
zobaczyć w takiej szarej myszce, zaledwie w połowie arystokratce?! Byłaś tylko
moją zabawką, niczym więcej! Gdyby nie ja, nawet nie zaproszono by cię na
większość tych eleganckich przyjęć zarezerwowanych dla wyższej klasy wampirów!
Rozumiesz już? - zapytał. - Jesteś nikim. I nigdy, przenigdy nie byłaś dla mnie
niczym więcej jak jedną z wielu zabawek. A zabawki dość szybko się nudzą -
dodał jeszcze.
Westchnęła. Czar prysł. Nie wiedziała, czy to wpływ tego, co
powiedział, czy też on specjalnie zaprzestał na nią oddziaływać, faktem było
jednak, że nareszcie poczuła się „wolna”. Nie całkowicie, ale na tyle, by być
już w stanie normalnie funkcjonować.
- Wiem - rzuciła
tylko, powoli się odwracając. - Sayōnara, Akiro Danie.
Pozornie spokojnym krokiem skierowała się ku bratu. Gdy była już
blisko niego, przyspieszyła, pragnąc jak najszybciej móc złapać jego ciepłą
dłoń. Nieważne było, że ludzie mogli pomyśleć, że są parą. Dla nich takie gesty
nie były niczym złym. Rodzeństwo musiało się wspierać. Teraz nikt i nic już ich
nie rozdzieli. Byli tylko, a może aż, bratem i siostrą, którzy mieli zamiar
razem podążyć ku przyszłości i swemu rodzinnemu dziedzictwu.
***
Suzue zakryła sobie dłonią usta. Oniemiała spojrzała na Shuuseia,
równie zszokowanego.
- Kage-sama ma
córkę? - wyjąkała tylko Kaede, która wraz z dziećmi dowiedziała się właśnie o
narodzinach Ayi.
- Uhm - odparł
Minato. Usiadł na fotelu. Wyglądał na przybitego. - Jeśli Rada się o tym dowie…
Albo Związek Łowców… Sam nie wiem co gorsze…
Z biegiem czasu było coraz gorzej. Kage i Minato zniknęli na
długi czas, razem próbując coś zdziałać, zapewnić bezpieczeństwo rodzinie
czystokrwistego.
Suzue i Shuusei często myśleli o małej dhampirce. Czuli coś
dziwnego. To była więź, która teoretycznie nie powinna jeszcze istnieć, ale
która na przekór wszystkiemu już się wytworzyła. Zaledwie usłyszeli o tym
dziecięciu, coś chwyciło ich za serca. Może nawet bardziej niż Minato, a
przecież to on był w tej chwili najmocniej związany z Hiou.
Nie mogli uwierzyć, kiedy niecałe osiem miesięcy po narodzinach
Ayi wydarzyło się coś mrożącego krew w żyłach. Atak na posiadłość
czystokrwistego, zamordowanie Maayi Katayamy… Minato robił co mógł, by zdążyć
na czas, ale gdy przybył do leśnego dworku, było już za późno. Budynek i jego
otoczenie, swego rodzaju pobojowisko, ziały pustkami. Kage gdzieś zniknął, nie
dając nawet znaku życia. Musiał ukrywać swoją obecność, gdziekolwiek był, w
przeciwnym bądź razie wcześniej czy później Minato na pewno by go znalazł.
Dopiero wiosną następnego roku Hiou przybył do domu Namizawa. Był
przygnębiony i całkiem nieswój. Przeprosił za to, że zniknął na kilka miesięcy,
choć przecież wcale nie musiał tego robić. Opowiedział też pokrótce o tym, co
spotkało go i jego córkę, zamieszkującą teraz u niejakiej Reiko Mitsui.
Czystokrwisty zamieszkał w nowej posiadłości. Zaszył się tam i
można rzec, że wiódł swego rodzaju żywot pustelnika. No, prawie, bo z Minato
widywał się bardzo często. Obaj za najwyższy cel obrali sobie ochronę Ayi
„Mitsui”.
***
Kaede zatoczyła się lekko. Musiała przytrzymać się jednego z
salonowych mebli, by nie upaść.
Od kilku miesięcy takie zasłabnięcia zdarzały jej się niepokojąco
często. To było co najmniej dziwne, bo mogło przypominać chorobę, a wampiry
przecież z reguły nie chorowały…
Cieszyła się przynajmniej, że przy tych chwilach słabości nigdy
nikogo przy niej nie było. Dzięki temu rodzina nie musiała się denerwować.
Kobieta sądziła, że to tylko jakaś niegroźna dolegliwość, która niebawem z
pewnością przejdzie. Dlatego też utrzymywała to wszystko w sekrecie przed
bliskimi.
Odetchnęła głęboko, chwilę jeszcze postała w miejscu, po czym
chwiejnym krokiem doszła do fotela. Usiadła i odsapnęła.
Chwilę odpoczywała, ale ponieważ nie była osobą, która potrafi
długo usiedzieć na jednym miejscu, zaraz przypomniała sobie, że niby powinna
coś zrobić. Wstała gwałtownie, przez co świat zawirował, a ułamek sekundy
później zrobiło jej się ciemno przed oczami. Nic też nie słyszała. Zdawało jej
się, że upadła, ale nie była tego pewna.
Suzue mówiła coś do matki, ale ta nie reagowała. Całe szczęście,
że dziewczyna przynajmniej dobiegła na czas - powstrzymała arystokratkę przed
upadkiem. Teraz zaś, trzymając ją i nawołując, nie bardzo wiedziała, co zrobić.
Była przerażona. Wampiry nie powinny w taki sposób słabnąć - ot tak, bez
przyczyny.
Skołowana przeniosła matkę na fotel. W duchu modliła się, by ktoś
wrócił wreszcie do domu - Minato albo Shuusei…
Przerwała gorączkowe rozmyślanie, gdy Kaede powoli otworzyła
powieki. Zamrugała kilkakrotnie, a następnie, dziwnie mrużąc oczy, spojrzała na
córkę.
- Suzu-chan… -
wyszeptała jakby ze zdziwieniem.
- Mamo, jak się
czujesz? Co się stało? Już lepiej?
Dziewczyna nie
panowała nad sobą, najchętniej zarzuciłaby rodzicielkę całym gradem pytań, tak
bardzo się stresowała.
Kobieta wzięła głębszy oddech, jednocześnie próbując ochłonąć i
się uśmiechnąć. Efekt był raczej marny.
- To nic - rzekła
wreszcie. - Zwykłe zasłabnięcie, naprawdę. Nie musisz się przejmować, skarbie.
Suzue, której twarz wciąż wyrażała ogromny niepokój, nie dała się
zwieść.
- Dla wampirów takie
zasłabnięcia nie są niczym normalnym, mamo - odparła. - Proszę, odpowiedz
szczerze… Czy podobne sytuacje zdarzały się już wcześniej?
Matka milczała przez
jakiś czas, najpierw patrząc smutnym wzrokiem na córkę, a potem odwracając
wzrok gdzieś na bok.
- Czyli zdarzały
się, tak? - wyszeptała z trwogą Suzu. - Mamo… - jęknęła zbolałym tonem.
Nie spodziewała się tego. Nikt się nie spodziewał, to spadło na
nich jak grom z jasnego nieba. Tajemnicza choroba, która zdolna była pochłonąć
nawet energię wampira. A może to było coś, co atakowało TYLKO tę rasę?
Minato powypytywał kilka osób ponoć znających się na sprawach w
jakiś sposób związanych z medycyną o to, czym może być owa choroba. Jeden z
profesorów przekazał straszne wieści.
Identyczne objawy miało w przeszłości jedynie kilka osób. Wszystkie
zmarły w męczarniach. Choć początkowo chory zmaga się tylko z nagłymi
zasłabnięciami, potem jest dużo gorzej.
Minato, Shuusei i Suzue byli przerażeni. Przez kolejne miesiące
obserwowali, jak Kaede mizernieje, nie mogąc nic na to poradzić. Przeszukali
tony książek, radzili się wszystkich znachorów, próbowali rozmaitych rzeczy,
ale nic nie przynosiło skutków.
W końcu doszło do tego, że kobieta nie była już zdolna podnieść
się z łóżka. Jej ciałem często wstrząsały dreszcze, temperatura szalała - raz
będąc zbyt niską, raz zbyt wysoką, jej organizm nie przyjmował żadnego
pożywienia czy napojów poza świeżą krwią, skóra zdawała się prawie że sinieć,
oczy ją piekły, niemal wszystko bolało…
Wszyscy wiedzieli, że zbliża się koniec, ale każdy uparcie starał
się to ignorować i czepiał się tej resztki fałszywej nadziei, która mu
pozostała.
Kaede krzyknęła z bólu, po czym zakaszlała i złapała się za
gardło. Minato objął ją i po raz kolejny obdarował swoją krwią, by choć trochę
jej ulżyć. Choć zazwyczaj to działało, tym razem stan i samopoczucie chorej w
ogóle się nie poprawiły.
Rodzeństwo przyglądało się wszystkiemu z kąta pokoju. Ich
przerażone wyrazy twarzy pewnie jeszcze bardziej zasmuciłyby Kaede, jednak
wampirzyca prawie nie otwierała już oczu. Drażnił ją każdy, choćby najmniejszy
strumień światła i choć okna były szczelnie pozasłaniane, wciąż zdawało jej
się, że jest za jasno.
Kobieta westchnęła z trudem, po czym słabym gestem dała znać, by
dzieci podeszły. Shuusei i Suzue jak w transie zbliżyli się do niej. Dziewczyna
usiadła po stronie łóżka przeciwnej do tej, na której siedział ojciec, i
chwyciła dłoń matki, a chłopak stanął tuż obok.
- Opiekujcie się
sobą nawzajem, zgoda? - wyszeptała ledwo dosłyszalnie Kaede.
Patrzyli w osłupieniu na jej udręczoną twarz. Ona… Ona się z nimi
żegnała…
Suzue nie potrafiła już powstrzymać płaczu, zaczęła drżeć.
Shuusei nie wyglądał dużo lepiej, również się trząsł, ale hamował łzy.
- Zgo…da…? -
powtórzyła matka.
- Oczywiście -
wyszeptał z trudem Shuusei. Jego głos drżał.
Suzu nie była zdolna
do wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa, więc dławiąc się łzami, pokiwała tylko
głową, czego przecież Kaede nie mogła zobaczyć.
- Yokatta… -
powiedziała niesłychanie cicho arystokratka, po czym jęknęła i znów zaczęła
kaszleć, zwijając się przy tym z niewyobrażalnie wielkiego bólu, który opanował
prawe każdy centymetr jej ciała. - Minato… - jęknęła. - Już… nie mogę…
Nadszedł… czas… - wysapała.
Jego usta zadrżały, a oczy napełniły się łzami. Trzęsącą się
dłonią wyjął sztylet, z którym praktycznie nigdy się nie rozstawał. Od co
najmniej wieków przechodził on z pokolenia na pokolenie do najstarszego syna w
rodzinie.
Suzue i Shuusei patrzyli z niedowierzaniem na to, jak Minato
powoli przykłada sztylet do piersi żony.
- Ma…mo… - zdawały
się powiedzieć usta Suzu, jednak nikt tego nie usłyszał.
To nie tak, że mieli żal do ojca. Niejednokrotnie słyszeli
deklaracje rodziców, że najchętniej zginęliby ze swoich rąk, bo ich życie i tak
należy do nich nawzajem. A teraz, kiedy matka tak cierpiała - a ta męka mogła
zakończyć się tylko i wyłącznie śmiercią, doskonale to wiedzieli - takie
wyjście było najlepszym rozwiązaniem. I najprzyjemniejszym dla samej Kaede -
oczywiście o ile śmierć mogła być przyjemna…
Minato ucałował rozpalone czoło ukochanej, a potem złożył na jej
ustach ostatni pocałunek. Suzue mimowolnie mocniej ścisnęła dłoń matki.
Kobieta powoli otworzyła oczy, które natychmiast wypełniły się
łzami bólu. Spojrzała jednak z miłością na dzieci, a potem na męża i dała znać,
że jest gotowa.
Ręka mężczyzny zadrżała. Wiedział, że powinien to zrobić, ale
nawet jeśli myślał, że jest do tego zdolny, przekonał się, iż w istocie jest
wprost przeciwnie. Załamany odwrócił na moment wzrok.
Czas nagle jakby zwolnił. Minato poczuł na swej dłoni rękę żony,
która ostatkiem sił pchnęła ją w taki sposób, by sztylet wbił się w jej serce.
Wampir z zachłysnął się powietrzem i szybko odwrócił głowę. Niedowierzającym i
przerażonym do granic możliwości wzrokiem wpatrywał się w Kaede, która
uśmiechała się teraz pokrzepiająco, jakby właśnie odżywała.
Suzue po nieskończenie długiej chwili zauważyła, że jej ręce
trzymają już tylko powietrze. Matka obróciła się w złocisty pył.
Dziewczyna wybuchła niepohamowanym płaczem, opadła na poduszki i
wczepiła ręce w pościel. Trzęsła się niesamowicie i jak przez mgłę dostrzegła
tylko, że objęły ją silne ramiona brata.
Minato wpatrywał się w miejsce, w którym przed chwilą zniknęły
błyszczące drobinki. Miał wrażenie, że jego świat się zawalił i czuł coś, co
kazało mu twierdzić, że powinien też umrzeć - tu i teraz, razem z jedyną
miłością swojego życia.
Ten ciężki okres znieśli tylko dlatego, że mieli siebie nawzajem.
Wsparcie ofiarowali im także Shizuka i Kage, co też było dla nich bardzo ważne.
Powoli… Powoli uczyli się żyć od nowa. Tylko to mogli zrobić.
***
- Denerwuję się, Minato - wyznał którejś nocy Kage. - Shizuka-onēsama
od jakiegoś czasu nie daje znaku życia, nie widziałem jej, nie otrzymałem
żadnego listu… Boję się, że coś się mogło stać - rzekł ze smutkiem.
Blondyn też czuł niepokój, nie dziwiły więc go obawy Hiou. To
było dziwne, że „Księżniczka czystej krwi” tak nagle zerwała kontakt z
ukochanym bratem. Zawsze tak bardzo o niego dbała… Odwiodła go od samobójstwa
po śmierci Maayi, przypomniała, że musi żyć dla córki… A po kilkunastu latach
nagle zniknęła.
- Czas dowiedzieć się, co się stało, Minato - powiedział w
zamyśleniu jasnowłosy.
- Wakarimashita,
Kage-sama - odparł szlachcic, kłaniając się nisko przyjacielowi, jak to miał w
zwyczaju, i jednocześnie myśląc, że w ciągu najbliższego czasu nie będzie miał
czasu na nudę. Czekało go ważne zadanie.
Wstrząsnęło nim to, czego się dowiedział. Nie dość, że Shizuka
została uwięziona przez nieznanego oprawcę, to jeszcze zakochała się w ludzkim
mężczyźnie… Minato ze smutkiem stwierdził, że rodzeństwo Hiou ma przerażającego
wręcz pecha. Oboje oddali serce tak słabym istotom, jakimi są ludzie…
Przemienili je w wampiry i obdarowali swą krwią, by nie stoczyły się do Poziomu
E, mając nadzieję, że to jakimś cudem wystarczy, by zapewnić im bezpieczeństwo.
Niestety, ani w przypadku Kage, ani w przypadku Shizuki tak się nie udało.
Ukochany czystokrwistej, choć był jak najbardziej niegroźny,
został wpisany na listę Łowców. Zlecenie wykonali Midori i Ren Kiryuu, znani
wśród wampirów pracownicy Związku.
Hiou, oszalała z rozpaczy, pewnej zimowej nocy napadła na dom
Kiryuu. Dorosłych i jednego z synów zamordowała, drugiego ugryzła i zostawiła
na pastwę losu. Minato nie mieściło się to w głowie. Shizuka zawsze była tak
dobrą i łagodną osobą!
Namizawie serce się krajało, kiedy przekazywał straszne wieści
Kage. A jego wyraz twarzy…
Kiedy czystokrwisty przyjaciel powiedział mu jakiś czas później,
że odwiedziła go siostra, miał nadzieję, że z nią jest już lepiej. Niestety,
nic bardziej mylnego. Shizuka nie była już tą samą osobą co kiedyś. Zmieniła
się, była chłodna i smutna. A do tego, jak się okazało, jednego z bliźniaków
Kiryuu wzięła za sobą. Minato zastanawiał się, co się z tym chłopcem stanie. Na
kogo wyrośnie? Co się stało z jego bratem? Czy chłopcy spotkają się jeszcze
kiedyś? A jeśli tak, to czy nie będą wtedy wrogami…?
Po głębszym zastanowieniu stwierdził, że woli o tym nie myśleć.
Nie potrafił wyobrazić sobie podobnej sytuacji w swojej rodzinie. Całe
szczęście Shuusei i Suzue mieli ze sobą znakomite kontakty. Bardzo się nawzajem
wspierali po śmierci matki, a teraz dalej poświęcili się szkoleniu.
***
Zdecydowaną większość swego czasu Minato poświęcał na sprawowaniu
pieczy nad córką Kage. Napady na nią zdarzały się rzadziej niż niegdyś, ale
dziewczyna zdawała się być raczej słabą psychicznie. Przerażało ją to, co się z
nią działo. Zdobywała kolejne wampirze cechy, gdyż krew ojca z czasem coraz
bardziej dominowała nad krwią matki, wypierała ją, pochłaniała…
Aya i jej przybrana imōto, Kaori Mitsui, zostały posłane do
Akademii Kurosu. Kiedy Namizawa się o tym dowiedział, mimowolnie poczuł strach.
Nocną Klasą składającą się z wampirów zarządzał Kaname Kuran. Jakby nie
patrzeć, był to krewny Rido, który zabił matkę dhampirki…
Kage zdenerwował się, gdy usłyszał nowiny. Nie podobało mu się,
że jego córka ma przebywać w pobliżu jakiegokolwiek Kurana. Uspokoił się trochę
dopiero wtedy, gdy Minato oznajmił, że dziewczyna przebywa na Dziennym
Wydziale, a do tego w klasie, do której uczęszczał młody Kiryuu. Oboje z całego
serca nie znosili „krwiopijców” i znaleźli się w stosunkowo podobnych
sytuacjach, więc mogliby się wspierać… O ile tylko odrzucą nienawiść do siebie
samych.
Jakiś czas później stało się coś strasznego. Wydarzenia w
Akademii Kurosu, podczas których Aya doznała krzywdy z rąk własnej ciotki, i
kiedy to Shizuka zginęła, do głębi wstrząsnęły Minato. Z ciężkim sercem
opowiedział o tym, co wiedział, Kage, a potem swoim dzieciom. Wszyscy bardzo
przeżywali śmierć „Księżniczki czystej krwi”. Choć w ostatnich latach życia
poważnie zbłądziła, wcześniej była naprawdę wspaniałą osobą. I ta więź… Może
nie była tak mocna jak między Minato a Kage, ale mimo wszystko, tak nagle
brutalnie przerwana sprawiła, że Namizawie było ciężko.
A co dopiero musiał
czuć Hiou? Stracił jedyną siostrę. Był z nią tak mocno związany… Właściwie to ona
go wychowała, zastępując w tym rodziców, których wcześnie stracili.
Shuusei, nie mogąc skupić się na księdze, którą akurat studiował,
zatopił się w swoich myślach. Śmierć Shizuki w jakiś sposób nim wstrząsnęła,
choć nie miał okazji, by jej służyć, a nawet, by ją poznać.
Najgorsze były jednak myśli, jakie nawiedziły go potem. Co by
zrobił, gdyby sam stracił najdroższą siostrę? Nie potrafił sobie tego
wyobrazić. Ich relacje nie wychodziły naturalnie poza kategorię „rodzeństwo”, i
bardzo dobrze, ale to nie znaczyło, że się nie kochali i że potrafiliby bez
siebie żyć. Dążyli ku wspólnej przyszłości poświęconej rodowi Hiou. Od dawna
wiedzieli, że chcą to zrobić razem. Między innymi dlatego tak ciężko mu było,
gdy Suzue znajdowała się pod wpływem mocy podłego arystokraty…
***
Akira Dan prychnął z niezadowoleniem. Nie podobało mu się to, że
zdecydowana większość wampirów atakujących Akademię Kurosu to żałosny Poziom E.
Czuł jednak niesamowite podniecenie na myśl o tym, że Rido Kuran powrócił. Ta myśl
przesłaniała wszystkie inne.
Asatoo Ichijou od dawna był posłuszny Rido, a co za tym idzie -
cała Rada również, niekoniecznie jednak zdając sobie z tego sprawę. Asatoo
kierował swymi podwładnymi jak marionetkami i tylko nieliczni wiedzieli, co on
tak naprawdę knuje.
Zabawny był też udział prezesa Związku Łowców w tej całej
sprawie. Zwiedziony pragnieniem posiadania wiecznego życia, zgodził się na
wszystko i stał się sekretnym wsparciem Ichijou. Żałosny! Nie miał pojęcia, że
jest tylko wykorzystywany, a wampirza krew w jego przypadku zwyczajnie go
zabije!
Rudowłosy arystokrata bez trudu wdarł się na teren placówki i od
razu wziął się do roboty. Korzystając ze swego daru, zmuszał wybrane dziewczęta
do oddania się jego panu. Szło mu jak po maśle, co odrobinę go zniesmaczyło.
Miał nadzieję na więcej rozrywki.
Przechadzał się niespiesznie, obserwował walki popleczników z
wampirami posłusznymi Kaname… Zauważył też Łowców, ale zupełnie się nimi nie
przejmował. W ogóle nie czuł strachu, raczej dziką satysfakcję wiedząc, że jest
na tyle silny, by wyjść z tego wszystkiego bez szwanku, a potem móc może nawet
zyskać jakieś przywileje nie tylko u Ichijou, ale też u samego Rido Kurana.
Jego usta bezwiednie wygięły się w złośliwym uśmiechu. Spokojnie podszedł
do dwóch walczących osób - jedną z nich był wampir Poziomu D, który stał po ich
stronie, drugą arystokratka z Nocnego Wydziału tej śmiesznej Akademii. Dan
położył dłoń na ramieniu sprzymierzeńca, dając mu znać, że zajmie się
dziewczyną. Wampir niższej klasy pokłonił się Akirze, po czym pospiesznie się
oddalił. Jasnowłosa arystokratka rzuciła się zaś na wroga, próbując dosięgnąć
go jakąś swoją mocą, jednak w odpowiednim momencie młodzieniec spojrzał jej
głęboko w oczy i uśmiechnął się obezwładniająco. Wampirzyca stanęła wpół kroku.
- Zrobisz coś dla
mnie? - spytał uprzejmym tonem podszytym nutką drwiny.
Jak w transie
skinęła głową.
- Cudownie -
ucieszył się, zacierając ręce. - W takim razie udaj się do budynku szkolnego i
oddaj się memu panu.
- Ha-hai… - odparła,
po czym oniemiała ruszyła w stronę szkoły.
Dan zaśmiał się głośno. Uwielbiał bawić się dziewiczymi
uczuciami. Skradać im serca, robić z nimi, co mu się żywnie podoba, a potem
wyrzucać je jak zwykłe śmieci. Wbrew pozorom jednak, nie każda z jego zdobyczy
oddawała mu się dzięki jego mocy. On ogólnie miał w sobie coś, co jakimś cudem
przyciągało liczne przedstawicielki płci pięknej. Z tego powodu mniej więcej
jedna czwarta ofiar dała mu się posiąść z własnej, nieprzymuszonej woli. Niektóre
wiedziały, że to przygoda na jedną noc i akceptowały to, bo w pewnym sensie
były podobne do niego. Inne szczerze się w nim zakochiwały i chciały dla niego
po prostu tego, co najlepsze. Reszta była pod wpływem jego arystokrackiej
umiejętności.
W oddali spostrzegł dwie dziewczyny zmierzające ku akademikom.
Jedna z nich musiała być Łowczynią, bo trzymała katanę nasączoną magią
pozwalającą zabić każdego wampira, a druga…
Choć ludzkie
nastolatki raczej go nie interesowały, musiał przyznać, że właśnie ta „druga”
miała w sobie coś, co go co najmniej zaintrygowało. Nagle zapragnął ją mieć.
Tylko dla siebie, nie dla Rido, choć gdyby czystokrwisty się o tym dowiedział,
Akira na pewno by tego pożałował.
Nie potrafił określić, dlaczego zdawała mu się inną niż reszta,
chociażby niebieskooka blondynka obok. Miała czarne włosy i szare oczy, niby
nic specjalnego, ale była… Była zbyt piękna jak na człowieka. Właściwie okazała
się chyba najładniejszą dziewczyną spośród tych, które miał okazję kiedykolwiek
widzieć. To nie było normalne…
Zignorował blondyneczkę, która została w tyle, by zająć się
wrogiem i skupił się na jej wyższej towarzyszce. Była tak blada, że nie chciało
mu się wierzyć, że była człowiekiem.
Podszedł do niej powoli, przybierając taki wyraz twarzy, którym
powinien skłonić ją do rzucenia mu się do stóp. Ona jednak popatrzyła na niego
z prawdziwą pogardą w oczach. Jej mina wyrażała też znudzenie.
Zdumiony i rozgniewany, zaczął oddziaływać na nią swą mocą. Kiedy
jednak odezwał się i zaproponował oddanie się Rido, ona zmrużyła tylko oczy i
lodowatym tonem odparła:
- Chyba śnisz.
Z niedowierzaniem zaczął się w nią wpatrywać. Wszystko na nic,
ona w ogóle nie reagowała! Pomyślał, że to niemożliwe, bo tylko wampirzyce
czystej krwi mogły mu się oprzeć - nikt o tym nie wiedział, ale w ramach
eksperymentu spróbował na którymś balu omamić Sarę Shirabuki… A ta tutaj…!
Nagle przeszło mu
przez myśl, że to może być jakaś ukrywająca swe istnienie czystokrwista,
magicznie skrywająca teraz swą obecność i tożsamość, ale wydawało mu się to tak
niedorzeczne, że nie chciało mu się w to wierzyć.
Zauważył, że tajemnicza piękność przymyka powieki i uśmiecha się
ponuro. Nie zdążył zastanowić się nad tym, dlaczego to zrobiła, bo od tyłu jego
serce przebiło właśnie ostrze łowieckiej katany.
Z jakiegoś powodu ostatnią osobą, o której pomyślał Akira Dan,
zanim obrócił się w kupkę popiołu, była Suzue Namizawa, która jako pierwsza i -
pomijając tę dziwną brunetkę - jedyna odważyła się dać mu kosza.
Suzue poczuła nagłe uczucie w sercu. Automatycznie przyłożyła
odrobinę drżącą dłoń do piersi.
Stała oparta bokiem o parapet w swoim pokoju i wpatrywała się w
krajobraz rozciągający się za oknem. Właściwie nie mogła dostrzec szczególnie
wiele, bo akurat padało. Jak w transie przyglądała się kroplom spływającym po
szybie.
- Suzu-chan… - wyszeptał Shuusei, kiedy powoli wszedł do
pomieszczenia. - Właśnie się dowiedziałem, że… Akira Dan nie żyje - powiedział
jakby niepewnie. Nie wiedział, jakiej reakcji się spodziewać. Minęło już
ładnych kilkanaście lat od kiedy siostra widziała tego parszywca po raz
ostatni, ale nie mógł przecież być pewien, co kryje jej serce.
Skinęła tylko głową i spojrzała na niego, uśmiechając się
leciutko - na tyle, by dać znać, że z nią wszystko w porządku.
Odetchnął z ulgą i zostawił ją samą, dobrze wiedząc, że
dziewczyna właśnie tego teraz potrzebuje. Ona sama z kolei przeniosła wzrok z
powrotem na wyścig kropli wody.
Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
***
Minato był niepomiernie zdziwiony, gdy dowiedział się, że oprócz
córki Kage istnieje jeszcze jeden dhampir tego rodzaju. Suzaku Shoutou - syn
Naoko Shoutou i ludzkiego mężczyzny, Sanjuro Nishimury. Był starszy od Ayi o
jakieś siedem lat i do tej pory niemal nikt nie znał jego tajemnicy.
Niesamowicie przystojny, kasztanowowłosy młodzieniec odkrył ją jednak przed
Hiou, a co za tym idzie, dowiedzieli się też o tym Minato, jego dzieci oraz
Maria Kurenai, która już od jakiegoś czasu poświęciła się służbie Kage.
Nawet nie
spostrzegli, gdy cała czwórka bardzo się do siebie przywiązała.
Nadszedł wreszcie czas, gdy przemiana Ayi się dokonała. Kage od
razu to poczuł. Cały dzień był jakiś nieswój, chodził w kółko po komnacie i
denerwował się tym, jak córka sobie radzi.
Wiedział, że teraz na poważnie zacznie go szukać. Pragnęła
zemsty, a on miał zamiar jej ją dać, jeśli tylko po odzyskaniu swych
najwcześniejszych wspomnień nadal będzie tego chciała.
Minato serce się krajało, gdy patrzył na przybitą minę przyjaciela.
Kiedy jednak nadszedł czas, wszystko poszło dobrze. Młoda
dziewczyna poznała prawdę i zrozumiała swój błąd. Naturalnie nikt nie miał jej
tego za złe - w końcu zaledwie kilka osób wiedziało, że to Rido Kuran, a nie
Kage zabił Maayę.
Hiou zdecydował wreszcie ujawnić się jako czystokrwisty. To był
przełom nie tylko dla niego, ale też dla jego popleczników.
Kilka miesięcy później, podczas kwietniowego balu, ujawniła się
też Aya, dzięki temu oficjalnie wchodząc do społeczności wampirów jako nowa
„Księżniczka czystej krwi”.
***
Kage był bardzo zmartwiony, gdy wrócił ze spotkania z córką. Z
jednej strony cieszył się, że miło spędzili czas i powoli zaczęli nadrabiać
kilkunastoletnie zaległości, ale z drugiej… Aya niechcący uczyniła sobie wroga
z kogoś tak okrutnego i potężnego jak Akuji Touma. Minato przeczuwał, że to
wszystko źle się skończy.
Miał rację.
Pewnego majowego dnia Kage już od rana czuł dziwny niepokój. W
pewnym momencie wyznał Minato, że Aya i Kaori przybyły do rodzinnego dworku tej
pierwszej. Dziewczyna zapewne chciała pokazać tak ważne dla siebie miejsce
swojej siostrze.
- Myślisz, że coś
się może wydarzyć, Kage-sama? - zapytał cicho blondyn.
- Obawiam się tego,
ale niepowiedziane, że te przeczucia się sprawdzą - odparł niepewnie.
- Uhm…
Szarooki wampir nerwowo przechadzał się po komnacie,
najwidoczniej zastanawiając się nad czymś głęboko.
- Pozwól, że zajmę się tą sprawą. Przeniosę się w okolice twej
starej rezydencji i dyskretnie będę miał oko na Ayę-sama i jej imōto - poprosił
Namizawa. - Bez sensu byłoby, gdybyś się kłopotał, Kage-sama.
- Taak… Może masz
rację, Minato - przyznał jasnowłosy. - Dobrze, zrób to. Skorzystaj z
odpowiedniego portalu.
- Naturalnie.
- Dziękuję, Minato -
rzekł jakby nieco ciszej, widocznie w dalszym ciągu odczuwając niepokój.
Szlachcic teleportował się w odpowiednie miejsce za pomocą
magicznego przejścia stworzonego przez swego czystokrwistego przyjaciela.
Korzystając ze swoich umiejętności, dbał o bezpieczeństwo sióstr z odległości,
na którą mógł sobie pozwolić.
Początkowo dziewczęta spędziły sporo czasu w środku rezydencji,
potem wyszły na zewnątrz. Obejrzały ogród - w tym ołtarzyk poświęcony Maayi
Katayamie, przeszły się do stajni, a następnie ruszyły w kierunku jeziorka.
Minato obserwował wszystko w taki sposób, by nie naruszać ich
prywatności, ale kiedy nagle poczuł dziwną, przerażającą wręcz aurę wokół,
przestraszył się nie na żarty. Czyżby przeczucia Kage miały się sprawdzić?
Coś zdecydowanie było nie tak. Mężczyzna wyjął towarzyszący mu od
dawna sztylet i ostrożnie skierował się ku miejscu, do którego zmierzały
nastolatki.
Niespodziewanie usłyszał głos, który wydał mu się odrobinę
znajomy, choć mógł się mylić.
- Ładnie to tak
szpiegować?
Gwałtownie rozejrzał się dookoła, ale nikogo nie zauważył.
Wytężył wzrok i pozostałe zmysły, ale to nic nie dało. Las zdawał się być
niemalże pusty.
- Kim jesteś? -
zapytał. Udało mu się powstrzymać drżenie głosu. - Pokaż się.
Nie miał czasu na
zabawę w chowanego. Teraz musiał przede wszystkim zapobiec potencjalnej
katastrofie, w której dziedziczka rodu Hiou mogłaby doznać krzywdy.
- To nieistotne, kim
jestem - odparł głosik, chichocząc przy tym cicho.
Minato rozglądał się dalej.
- Nie powinno cię tu
być, Namizawa.
Tym razem głos dobiegł tuż zza jego pleców. Chciał się odwrócić,
ale nie mógł tego uczynić, w ogóle nie mógł się poruszyć.
Poczuł na skroni czyjąś zimną dłoń.
- Śpij grzecznie, a
nic ci się nie stanie - zapewnił głosik.
Zaraz potem wampir, chcąc nie chcąc, został oddany w objęcia
Morfeusza.
Czuł, że leży na ziemi. Nasłuchiwał przez jakiś czas. Przez
pierwsze minuty nie słyszał ani nie czuł zupełnie nic, jakby ktoś pozbawił go
wszystkich zmysłów. Potem jednak to się zmieniło. Usłyszał coś, co mogło być
odgłosem walki, a do jego nozdrzy dobiegł przepiękny zapach, który mógł być
tylko i wyłącznie aromatem niezwykłej krwi córki Kage.
Miał ochotę rzucić się dziewczynie na pomoc, jednak nie mógł być
pewien, czy nie zostanie zabity na miejscu przez osobę, która go uśpiła - a Aya
nie miałby przecież pożytku z nieboszczyka. Nie miał pojęcia, ile czasu
przebywał w krainie snu, miał nadzieję, że niezbyt długo.
Wytężył słuch. Kiedy upewnił się, że w jego najbliższym otoczeniu
nie powinno być wroga, ostrożnie uniósł powieki. Leżał przez moment nieruchomo.
Nic się nie wydarzyło, więc szybko się podniósł. Zakręciło mu się w głowie, ale
nie zwrócił na to większej uwagi. Ważniejsze było co innego - ochrona tak
ważnej dla jego pana i przyjaciela osoby.
Tuż obok zauważył swoją broń. Chwycił ją i ruszył w kierunku, z
którego dobiegały niepokojące odgłosy i woń krwi.
Zdążył jednak zrobić zaledwie kilka kroków, zanim ponownie
usłyszał głos sprzed jakiegoś czasu.
- Nie posłuchałeś
ostrzeżenia, Namizawa. Przysięga nie zostałaby złamana, gdybyś dalej spał.
Chcąc interweniować, podpisałeś na siebie wyrok śmierci.
Jako iż głos dobiegł z tyłu, mężczyzna odwrócił się. Kątem oka
dostrzegł czyjąś zgrabną sylwetkę, która już po chwili znalazła się za jego
plecami.
- Sayōnara, Minato,
synu Hiro Namizawy - rzekł uroczystym tonem głos.
Przed oczyma ujrzał obrazy ukochanych osób - Kaede, Suzue i
Shuuseia, a także Kage, Shizuki, Ayi, Suzaku, Marii…
Dziwnie się poczuł, gdy coś zostało wbite w jego głowę.
Upuścił sztylet.
Nie zdążył poczuć
bólu, bo natychmiast zginął, przemieniając się w błyszczący pył i odbywając
ostatnią podróż. Podróż, na której krańcu ponownie miał spotkać ukochaną żonę.
Tak straszliwy ból poczuli w przeszłości tylko jeden raz. Tylko
wtedy, tych kilka lat temu, gdy umarła ich matka, Kaede.
Suzue upuściła szklankę, którą trzymała akurat w dłoni. Szkło
rozprysło się w drobny mak, znacząc przezroczystymi odłamkami część podłogi.
Dziewczyna zastygła w bezruchu, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało.
Kilka pomieszczeń dalej Shuusei zbudził się z niespokojnego snu.
Wstał i jak w transie wyszedł na korytarz, by chwilę później spotkać na nim
młodszą siostrę.
Spojrzeli na siebie niedowierzającym wzrokiem. Dziewczyna miała w
oczach łzy. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, rzuciła się w objęcia brata. Jej
ciałem wstrząsnął dreszcz, zaczęła szlochać, mocząc przy tym słonymi kroplami
koszulę chłopaka.
Minęło trochę czasu, zanim zdolni byli zacząć względnie logicznie
myśleć. Wciąż przerażeni, zdali sobie wreszcie sprawę z tego, co niosła za sobą
śmierć ojca. Zanim jednak zdążyli choćby pomyśleć o sobie jako o sługach i
przyjaciołach Kage Hiou, ponownie poczuli coś, czego w żadnym wypadku się nie
spodziewali.
Suzu
zaczęła trząść się jeszcze bardziej. Spojrzała na młodzieńca.
- Niisan… Czy… Czy
to znaczy, że…
Nie potrafiła
dokończyć. Głos uwiązł jej w gardle.
Shuusei jak w transie skinął tylko głową. Kilka kosmyków jego
brązowych włosów opadło mu na twarz.
- Tak - odparł
nieswoim tonem.
Tego dnia Minato Namizawa, ich ukochany tata, nie był jedynym,
który zginął. Niedługo po nim swoje życie zakończył też ostatni prawdziwie
czystokrwisty wampir z rodu Hiou - Kage. Ten, któremu nie zdążyli służyć nawet
przez krótką chwilę, a któremu chcieli być poddani od chwili, w której ujrzeli
go po raz pierwszy jakieś dwadzieścia lat temu.
Doprowadzili się do względnego porządku, ale każdy ich ruch
postronnemu obserwatorowi skojarzyłby się z ruchem robota. Nie myśleli o tym,
co robili, bo ich głowy zaprzątało coś całkiem innego.
Nie zignorowali jednak swych obowiązków. Nie mogli. Nadszedł ich
czas. Czas przejęcia rodzinnego dziedzictwa.
Nie mieli pojęcia, gdzie może w tej chwili przebywać Aya, następczyni
Kage, więc postanowili wyruszyć do posiadłości Hiou. Wiedzieli, że niedaleko
ich domu znajduje się portal, z którego często korzystał Minato, by szybko i
bezpiecznie przenosić się ze swojego mieszkania do dworu czystokrwistego.
Skorzystali z niego po raz pierwszy w życiu.
Mieli świadomość, że wyglądają jak siedem nieszczęść, ale nie
potrafili zmienić wyrazu twarzy na tyle, by być zadowolonymi z efektu. Suzue na
dodatek wciąż walczyła ze łzami, które jak na złość wciąż cisnęły jej się do
oczu.
Nie mieli nawet siły na to, by się zdziwić, gdy w rezydencji Kage
oprócz służby i Marii Kurenai ujrzeli Suzaku Shoutou.
- Pozwól, że ci ich
przedstawię - zwróciła się do dhampira szarowłosa wampirzyca. - To dzieci
Minato-san. Shuusei i Suzue.
- Suzaku-sama -
rzekli jednocześnie, kłaniając mu się przy tym nisko.
- Minato-san wiele
mi o was mówił - oświadczył niespodziewanie niesamowicie przystojny
młodzieniec. - Przykro mi z powodu waszej tragedii.
Nie spodziewali się, że ten kasztanowłosy chłopak naprawdę jest
tak miły, jak opisywał go ich ojciec. Podziękowali jednak, a następnie odbyli z
Suzaku i Marią długą rozmowę, podczas której ustalili, że Shuusei bez dwóch
zdań przejmie rolę taty, Maria będzie teraz służyła Ayi, a Suzue ma wstrzymać
się z ostateczną decyzją do czasu, w którym będzie miała okazję osobiście
poznać córkę Kage. Shoutou już po kilku minutach znajomości z szatynką
stwierdził, że dziewczyna na pewno polubi Ayę, gdyż obie miały dość podobne
usposobienie.
Rodzeństwo zostało poproszone o pozostanie w rezydencji do czasu
zjawienia się dziedziczki Hiou. Nikt jednak nie przypuszczał, że ta chwila
nastąpi już następnego dnia.
Zdumiona i zatroskana Maria powitała czarnowłosą wampirzycę o
oczach identycznej barwy jak tęczówki ojca. Jakiś czas później przyszła do
zaniepokojonych znajomych, by przekazać im, że Aya chętnie się z nimi spotka.
Weszli do pomieszczenia, w którym przebywała córka Kage.
Siedziała na fotelu. Widać było, że zazwyczaj wprost powalała swoją urodą,
teraz jednak znajdowała się w strasznym stanie. Była tak okropnie poturbowana,
że gdyby była zwykłym człowiekiem, nie miałaby żadnych szans na przeżycie.
Patrzyli na nią przez moment i oprzytomnieli dopiero, gdy się
podniosła. Zreflektowali się i pokłonili jej się nisko.
- Nie musicie tego
robić - powiedziała szybko brunetka. Rodzeństwo posłusznie się więc
wyprostowało. - Cieszę się, że mogę was poznać.
Przedstawili się i wyrazili najszczersze kondolencje,
jednocześnie czując narastającą między nimi a Ayą więź. Jednak dopiero słowa i
czyny dziewczyny sprawiły, że przekonali się, iż chcą służyć jej do końca
życia.
Szarooka nastolatka nie okazała się zadufaną w sobie wampirzycą,
jakich wiele. Była podobna do rodziców, których co prawda rodzeństwo znało
raczej z opowiadań Minato, ale to nie miało w tej chwili większego znaczenia.
Suzue i Aya rozpłakały się niemalże w tym samym momencie. Obie
wiedziały, że są bratnimi duszami, po prostu to czuły. Szatynka nie musiała się
nad niczym zastanawiać.
- Właściwie wciąż miałam wątpliwości, ale gdy poznałam cię
osobiście, Aya-sama, i gdy wypowiedziałaś tamte słowa… Jestem pewna, że chcę ci
służyć - wyznała po kolejnej krótkiej rozmowie, wyrażającej jednak więcej niż
długie przemówienia.
Po kolejnej wymianie zdań Aya postanowiła, że woli raczej
partnerskie stosunki, a nie typową służbę, tym samym jakby podkreślając fakt,
że jest prawdziwą córką swojego ojca.
Wspólnie ustalili, że cała trójka - Shuusei, Suzue i Maria -
pozostanie w rezydencji. W razie czego Aya mogła bowiem w każdej niemal chwili
do nich przybyć.
Niedługo potem dziewczyna udała się na spotkanie z Suzaku, który
uratował życie jej przybranej siostrze i jej.
Kilka dni później, we wtorek następnego tygodnia, we dworze
pojawili się niespodziewanie młody Shoutou i Maria Kurenai.
Podczas rozmowy z Suzaku Suzue przyszedł na myśl Akira, może
dlatego, że mieli wspólny nawyk - niezupełnie świadome czochranie sobie co
jakiś czas włosów.
Dhampir przedstawił propozycję wysłania rodzeństwa Namizawa do
Akademii Kurosu, by zapewnić większe bezpieczeństwo Ayi. Maria nie mogła stać
się uczennicą placówki, gdyż spędziła tam trochę czasu w Nocnej Klasie i
niektórzy mogliby ją skojarzyć. Z kolei Suzaku nie mógłby pojawić się tam bez
wzbudzania pytań i podejrzeń.
Było pewne, że Akuji
Touma będzie chciał się zemścić - tym razem jeszcze bardziej niż poprzednim
razem. Musiał być wściekły, że tak mu pokrzyżowano plany.
***
Na dzień przed przeprowadzką rodzeństwa do licealnych akademików
Shuuseia i Suzue odwiedziła Aya. Przyszła w towarzystwie swojego chłopaka -
Łowcy-wampira, który rok temu pokonał Rido Kurana, a także wiodącego kandydata
na nowego prezesa Związku. Namizawa już od jakiegoś czasu byli ciekawi tego
młodzieńca. Z radością odkryli, że przy nim dhampirce raczej nie grozi żadne
niebezpieczeństwo.
Chłopcy poszli coś omówić, więc dziewczyny miały trochę czasu dla
siebie. Spotkały się zaledwie kilka razy, ale szybko się zaprzyjaźniły.
- Jesteście pewni swojej decyzji? - spytała po raz kolejny
szarooka.
- Oczywiście,
Aya-sama - odparła pewnie Suzu, uśmiechając się przy tym sympatycznie.
- Soka - rzuciła
„czystokrwista”, po czym westchnęła, co, jak zauważyła Namizawa, zdarzało jej
się dość często. - Suzue… - zaczęła niepewnie po chwili. - Nie wiem, czy to w
porządku, by o tym mówić, ale… Jestem pewna, że… Że wasz ojciec zginął w
pobliżu mojej rodzinnej rezydencji. Ja… wybieram się tam dzisiaj z Zero. Może
to głupota: wracać na miejsce takiej masakry… Jednak muszę to zrobić. Jeśli chcecie,
Shuusei i ty… Możecie pójść z nami.
Szatynka spojrzała na Ayę z lekkim zdumieniem, odrobinę
rozchylając usta.
- To niebezpieczne -
przypomniała.
- Nic nam się nie
stanie, jeśli będzie z nami najpotężniejszy Łowca - odpowiedziała Aya, rumieniąc
się odrobinę. - Wtedy… - Spuściła na moment wzrok. - Touma rzucił coś, co
zabrzmiało tak, jakby sam obawiał się Zero. Nie sądzę więc, by miał dzisiaj
zaatakować.
- Rozumiem - odparła
Suzu. - Skoro tak… Będziemy szczęśliwi mogąc udać się tam z wami, Aya-sama.
Ten sobotni, majowy dzień zdawał się wprost zapraszać do
przebywania na świeżym powietrzu i cieszenia się różnego rodzaju wycieczkami.
Delikatny, orzeźwiający wiatr szeleścił liśćmi leśnych drzew i krzewów, a ptaki
rozćwierkały się porządnie, jakby specjalnie urządzając przybyłym niesamowity
koncert.
Trudno było uwierzyć, że w tej okolicy jakieś półtora tygodnia
temu stało się tak wiele strasznych rzeczy, a dwie wspaniałe osoby straciły
życie.
Aya, jeszcze bledsza niż zazwyczaj (o ile to możliwe), poruszała
się jak w transie. W milczeniu posuwała się ku swemu rodzinnemu dworkowi. Nagle
jednak stanęła. Po chwili odwróciła się do Suzaku, który wyruszył razem z
przyjaciółmi, by w razie czego zapewnić im jeszcze większe bezpieczeństwo.
- Nie ma szans, by
„tamto miejsce” wyglądało tak, jak przed śmiercią mego ojca, prawda? - spytała
cicho.
Suzu domyśliła się, że chodzi o ołtarzyk poświęcony matce
dhampirki, o którym wspomniał jej kiedyś ojciec, a niedawno sama Aya.
- Uhm. - Shoutou skinął głową, patrząc ze szczerym smutkiem na
dziewczynę, którą kochał całym sercem. - Ale z łatwością możesz to naprawić.
- Wystarczy, jeśli o
tym pomyślę?
- Na pewno. Wszystko
jest zależne od twej woli - oświadczył.
Podziękowała mu słabym uśmiechem, po czym poprosiła, by dać jej
trochę czasu. Chwyciła tylko rękę Zero i powędrowała ku ogrodowi z drugiej
strony domu.
Troje pozostałych osób stało przez jakiś czas w miejscu.
- To gdzieś tam -
szepnął kasztanowowłosy młodzieniec, wskazując ręką pewien kierunek.
Rodzeństwo spojrzało na niego ze zdziwieniem. Czyżby z jakiegoś
powodu chłopak wiedział, w którym miejscu zginął Minato?
- Nie pytajcie, skąd
to wiem. To przeczucie - dodał.
- Soka - odparł
Shuusei. - Arigatō, Suzaku-sama.
Shoutou skinął głową.
- Poczekam tu i będę
miał na wszystko oko - rzucił jeszcze, opierając się o pień jednego z drzew.
Podziękowali mu, po czym ruszyli w kierunku wskazanym przez
czystokrwistego.
Nie odeszli daleko. Po chwili sami poczuli coś, co przez ułamek
sekundy zdało im się być obecnością ojca. Suzue poczuła na policzkach
spływające leniwie łzy. Pociągnęła nosem i przetarła oczy, by mieć nieco lepszy
widok.
Shuusei nerwowo przechadzał się po najbliższym otoczeniu. W
pewnym momencie ukucnął i z niedowierzaniem podniósł z ziemi sztylet należący
do Minato. Ten sam, który przechodził w ich rodzinie z pokolenia na pokolenie.
Ten sam, który zakończył cierpienia ich matki…
Suzu, zauważywszy to, podeszła do brata, który podniósł się już z
klęczek, ale nie odrywał wzroku od broni. Dziewczyna rozszlochała się okropnie,
w jej głowie pojawiły się obrazy scen z przeszłości. Każda miała związek z
ukochanymi rodzicami.
- Teraz należy do ciebie, niisan - wyszeptała drżącym głosem,
kładąc dłoń na ręce brata, która zaciśnięta była na rękojeści sztyletu.
W milczeniu pokiwał
tylko głową, nie będąc zdolnym do wykrztuszenia jakiegokolwiek słowa.
Jakiś czas później, gdy nieco oprzytomnieli, wrócili do miejsca,
w którym rozstali się z towarzyszami. Suzaku siedział pod drzewem, o które się
wcześniej opierał i bezwiednie bawił się żywiołem ziemi. Smutne oczy utkwił w
niewiadomym punkcie i chyba myślami był gdzieś daleko. Zdawał sobie sprawę z
obecności rodzeństwa Namizawa, ale dopiero po chwili przeniósł na nich wzrok.
Kilka minut później doszli do nich Aya i Zero. Wrócili z innej
strony, prawdopodobnie dziewczyna nie mogła się powstrzymać i chciała zobaczyć
też pobojowisko. Gołym okiem widać było, że płakała. Suzue była jednak
przekonana, że sama nie wygląda lepiej.
***
Przekroczyli bramę Akademii Kurosu w niedzielne południe. Zostali
serdecznie powitani przez Ayę oraz niezwykle energiczną i uśmiechniętą od ucha
do ucha blondynkę o imieniu Kaori. Dziewczęta zaprowadziły rodzeństwo Namizawa
do akademików. Shuuseia oddały w ręce Ichiru Kiryuu i Konosuke Fuchidy,
przewodniczących męskiego dormitorium, a same pokazały Suzue akademik
dziewcząt. Od razu zapoznały ją z kilkoma osobami - między innymi z Otsune
Umari, Yaeko Nakazawą, Mio Amori, Nio Tsudą i Sayori Wakabą. Namizawa ucieszyła
się w duchu, że otrzymała pokój naprzeciwko mieszkanka zajmowanego przez Ayę,
gdyż to sprawiało, że w razie potrzeby będzie mogła natychmiast ruszyć jej z
pomocą.
Jakieś dwie godziny później szatynka znów spotkała się z bratem i
wraz z Ayą, Kaori i Ichiru ruszyła do domku dyrektora. Kaien Kurosu i Reiko
Mitsui bardzo chcieli poznać ją i Shuuseia, więc zaprosili ich na obiad i
pogaduszki. W środku był też już Zero, który zdążył na czas wrócić z siedziby
Związku, do której musiał się udać z samego rana. Zaproszony był też Suzaku,
ale tego akurat dnia nie mógł przybyć do Akademii.
Wesoła rodzinka bardzo przypadła do gustu rodzeństwie Namizawa.
Wszyscy rozmawiali i żartowali, zapominając na jakiś czas o zmartwieniach.
Po obiedzie towarzystwo podzieliło się na kilka grupek. Shuusei
wdał się w ciekawą dyskusję z bliźniakami Kiryuu, a Suzue miała okazję zobaczyć
urocze niemowlę będące bratem Kao.
Czas
mijał szybko, wkrótce nastał wieczór. Shuusei i Suzue wrócili do swoich
akademików z przekonaniem, że jeśli potencjalny atak ze strony Akujiego Toumy
nie nastąpi szczególnie szybko, będą mogli spędzić w Akademii Kurosu wiele
miłych chwil wśród nowych przyjaciół.
***
Ohayo, tu Aya (znowu Q.Q).
Tak oto kończymy dodatek naszej kochanej Suzu-chan. xD Dzisiejszy fragment chciałabym zadedykować Gosh- z okazji Twoich jutrzejszych urodzin, skarbie. ;*
Rozpoczęłyśmy już prace nad kolejnym rozdziałem, ale nie jestem pewna, czy uda nam się go napisać na sobotę. Wena to kapryśna dama. ^^’
Dziękujemy tym wszystkim, którzy to czytają, a w szczególności kilku osobom, które jeszcze mają cokolwiek do powiedzenia. Suzu, podziękowania przede wszystkim dla Ciebie-Twoje komentarze przechodzą ludzkie pojęcie. xD Jesteś niesamowita, bliźniaczko;*
Chciałabym też oficjalnie powitać w naszym gronie Miyako oraz Shayen. ^.^
Mata ne!
[wpis podzielony był na części, które ukazały się 29.01.11, 2.02.11, 9.02.11]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz