Zalała ją fala wyraźnych uczuć Suzaku. Były tak szczere, że
prawie się ich przestraszyła. Wypełniały jego umysł i serce, jakby tylko
chciały pogrążyć go w cierpieniu. Wielka, prawdziwa, nieodwzajemniona miłość, zakazane
pożądanie, niepewność, dezorientacja, wyrzuty sumienia, złość - ale tylko i
wyłącznie na siebie, ból, smutek, udręczenie…
Aya nie mogła się nadziwić, jak bardzo osobowość Shoutou różni
się od tego, kogo zwykł udawać i jakie wrażenie robiła ona na innych. Jego
mniej lub bardziej skrywane uczucia przywiodły jej na myśl bohaterów książek
doby romantyzmu.
Jednocześnie cierpiała z powodu tego, jak męczył się chłopak oraz
zachwycała się smakiem i zapachem jego krwi. Była całkiem inna niż ta Zero, ale
jedna i druga wydawały jej się wprost wyśmienite. Krew dhampira rzeczywiście
miała w sobie coś niezwykłego, choć z drugiej strony to samo można było
powiedzieć o szkarłatnej posoce Łowcy-wampira.
Przeraziła się, gdy odkryła fakt, że czuje rozkosz podobną do
tej, kiedy piła krew Kiryuu. Podniecenie to musiało być jednak spowodowane
faktem, że pije niezwykłą krew jedynej osoby, która należała do tego
specyficznego gatunku co ona…
Oprzytomniała nagle i zaczęła się zastanawiać, jak długo już się
posila. Nie miała pojęcia. To mogło trwać całe wieki. Albo raptem kilka sekund.
Próbowała przestać, ale nie potrafiła. A on jej nie odpychał. Co
prawda nie wyczuwała, by działo się z nim coś dziwnego, ale nie powinna
przesadzać i tak go wykorzystywać…
Nagle zauważyła, że przed chwilą niespodziewanie wypełniła ją
dziwna energia. Czy to jakaś specjalna właściwość krwi dhampira na najwyższym
poziomie? A może tylko to sobie wymyśliła…?
Muszę… przestać,
powiedziała sobie w duchu, ale przegrała. Wciąż nie mogła się od niego oderwać.
Chciała więcej… Pragnęła tego…
Przed oczami stanęła jej scena sprzed kilku dni, w której omal
nie wyssała z imōto życia. Tak się przestraszyła, że zanim zdążyła się
obejrzeć, wyjęła kły z szyi młodzieńca i zasłoniła nieco ubrudzone krwią usta
ręką.
Siedział ze spuszczoną głową, nadal wyglądając jak zbity pies.
- Przepraszam -
szepnął.
- Za co? - zdziwiła
się, odsuwając dłoń od twarzy.
- Za to, co tam
wyczytałaś - mruknął, uśmiechając się ponuro i wskazując na swoją głowę. Kątem
oka dziewczyna zauważyła, że rany na jego szyi już się zasklepiły.
- Baka! - rzuciła,
starając się, by jej ton zabrzmiał względnie swobodnie. - To przecież nie twoja
wina.
Spojrzał na nią smętnie, ale zaraz uniósł brwi i lekko rozchylił usta,
oddając w ten sposób wyraz swojemu zdziwieniu.
- Co się stało? -
przestraszyła się.
- Nie uwierzysz… -
oznajmił, po czym jego twarz nagle się rozjaśniła.
Niespodziewanie złapał jej dłoń - niestety, tę, którą pobrudziła
sobie od jego krwi (książę jednak zdawał się nie zwracać na to uwagi) - i
pociągnął ją w stronę dalszych komnat swojego prywatnego apartamentu. W końcu
ustawił ją przodem do lustra. Nawet nie spojrzała w jego taflę, odwróciła się
tylko do Suzaku, który stał teraz z tyłu i trzymał ręce na jej ramionach, i
posłała mu pytające spojrzenie. Wskazał tylko porozumiewawczo na lustro i
uśmiechał się szczerze.
Podążyła za jego wzrokiem i gdy tylko przyjrzała się swojemu
odbiciu, ze zdumienia lekko otworzyła buzię.
Jej twarz zdawała się wprost jaśnieć utraconą w czwartek
nieskazitelnością. Była całkowicie gładka, wszystkie szramy zadane kataną Kaori
zniknęły.
Przeniosła wzrok niżej i zauważyła, że te zmiany dotyczą każdego
centymetra jej ciała - choć jego część zakrywały bandaże, dziewczyna czuła, że
pod nimi sprawa nie wygląda inaczej. Blada, miękka skóra wyglądała tak, jakby
nie pamiętała żadnego zadrapania. Nawet włosy, oczy i paznokcie zdawały się
odzyskać swoją witalność…
Niesamowicie zaskoczona, spojrzała na twarz chłopaka, wciąż
serdecznie się uśmiechającego.
- Niemożliwe… -
wyszeptała.
- Aya-chan!
Oczy młodzieńca
zabłysły.
- Wiesz, co to
oznacza? - spytał nieco drżącym z przejęcia głosem. - Najprawdopodobniej krew
jednego dhampira działa na drugiego… uzdrawiająco! Może uleczyć nawet rany
zadane bronią Łowców!
Kasztanowowłosy
skojarzył się Ayi z dzieckiem niebywale ucieszonym z prezentu, o którym zawsze
marzyło.
Uśmiechnęła się promiennie. Część jej obaw zelżała, mogła
przynajmniej zapomnieć o lekkim strachu na myśl, że jednym pchnięciem w serce
lub głowę można ją pozbawić życia. Do tego pozbyła się wreszcie uporczywego
bólu co rusz zalewającego całe jej ciało.
To dlatego poczułam wtedy
ten nagły przypływ energii, domyśliła się nagle. Shimatta. Odebrałam ją Suzaku, by wyleczyć swoje rany…
Odwróciła się do niego i spojrzała na niego przepraszająco, co
nieco go zdziwiło.
- Nie czujesz się
przypadkiem słabo? - zapytała.
W mig pojął, co miała na myśli. Popatrzył na nią przez moment, po
czym uśmiechnął się uroczo.
- A tam! - zawołał
wesołym tonem, lekceważąco machając przy tym ręką. - To niebawem przejdzie -
rzucił, puszczając do niej oko.
Wiedział,
że wyczułabym, gdyby mnie okłamał, więc wygłosił tylko odpowiedź w stylu: „nie
martw się, ze mną wszystko dobrze”,
pomyślała ze smutkiem, czując wyrzuty sumienia.
- Hej - odezwał się,
sprowadzając ją do rzeczywistości. - Zapomnij o tym, co? Korzyści są
nieporównywalnie większe od skromnych efektów ubocznych.
Niby miał rację, ale nie poczuła się dzięki temu specjalnie
lepiej.
Westchnęła i znów na niego spojrzała. Tym razem wyraz jego twarzy
nie wyrażał już radości.
- Co jest? -
spytała.
Zmrużył lekko swoje
cudne oczy.
- „To” się nie
zagoiło - mruknął, akcentując pierwsze słowo. Widząc, że dziewczyna nie do
końca rozumie, o co mu chodzi, z wahaniem podniósł prawą rękę i dłonią
delikatnie przesunął nią po jej szyi w miejscu, w którym nie tak dawno ją
ugryzł.
Dopiero wtedy to zauważyła. Ranki na szyi; te, które po sobie
zostawił, nie zagoiły się - jako jedyne z całej reszty najróżniejszych szram i
cięć różnego rodzaju.
Jakby to miała być pamiątka po „zakazanym” czynie, pomyślała.
Nie powiedziała tego jednak na głos, by nie smucić przyjaciela.
Uśmiechnęła się tylko i wzruszyła ramionami.
- Widocznie mają za
zadanie zasklepić się w ludzkim tempie - powiedziała.
- Taak… - odburknął,
odwracając wzrok.
Dlaczego
on musi się tak męczyć? Dlaczego musiał zakochać się właśnie we mnie?
- Powinnaś pójść do
swojego chłopaka - rzekł nagle, przerywając jej serię zadawania sobie w myślach
pytań retorycznych. - Chyba lepiej, żebyś najpierw porozmawiała z nim sama.
Wszystko wyjaśniła… i tak dalej.
Przyznała mu rację, ale jednocześnie zaczęła niesamowicie się
stresować. Czy Zero wiedział o wszystkim? Zapewne. Ale skoro tak, w jaki sposób
zareaguje?
- Poczekasz chwilę?
- zapytała cicho.
- Uhm…
Wzięła głęboki wdech i powoli weszła do salonu, w którym
wcześniej wraz z Suzaku zostawiła Zero i Marię.
Kurenai siedziała jak na szpilkach, nieco zmieszana i
zestresowana. Kiryuu z kolei wciąż na tym samym fotelu, opierając przy tym
łokcie na kolanach. Wystarczył jeden rzut oka, by zrozumieć, że chłopak - i
dziewczyna najprawdopodobniej także - wiedzą, przynajmniej ogólnie, co się
wydarzyło.
Wampirzyca podniosła się i ze zwieszoną głową oznajmiła, że
wyjdzie, by nie przeszkadzać.
Aya stała w jednym miejscu, wciąż przy drzwiach, i nie poruszyła
się nawet wtedy, gdy tuż obok przemykała Maria. Nie spuszczała też wzroku z
młodzieńca.
Chwilę trwali tak w milczeniu, próbując poskładać myśli.
Brunetka nabrała powietrza, by zacząć prosić o wybaczenie, ale
Łowca jej przerwał.
- Nie przepraszaj,
nie tłumacz się, nie płacz ani nic z tych rzeczy - rzucił, podnosząc na nią
wzrok.
Zamrugała kilkakrotnie, bo nie spodziewała się takiego początku
rozmowy.
- A-ale…
- Wiem, co się
stało, ale nie zamierzam cię o nic obwiniać, bo to nie była twoja wina i nic
nie mogłaś na to poradzić - wyjaśnił spiętym tonem.
Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem. Ostatnio ciągle ją
zadziwiał.
- Dlaczego to
robisz? - spytała cicho. - Znowu nie zamierzasz na mnie nawrzeszczeć ani nic?
Uśmiechnął się ponuro pod nosem. Aya zauważyła, że wszystko, co
nastolatek w tej chwili robi i mówi, sprawia mu niemały trud. Przeżywał to, co
się stało, ale zwyczajnie nie chciał jej zranić, więc trzymał uczucia na wodzy.
- Nie zamierzam
krzyczeć i denerwować się jak dzieciak - odparł wreszcie.
- Mogłoby ci to
sprawić ulgę - podsunęła.
- Masochistka -
mruknął. - Nie będę wyżywał się na tobie za to, co zrobiła „ona”.
- To nawrzeszcz na
nią - odparowała. - Na pewno cię usłyszy - dodała, wskazując jednym palcem
swoją skroń.
- Taak, a ty i tak
wszystko weźmiesz do siebie - rzucił, znowu posyłając jej ten swój ponury
uśmieszek.
- I co z tego? -
zapytała trochę za głośno. - Zero, ostatnio jesteś niesamowicie łagodny! Za
wszelką cenę starasz się być dla mnie taki dobry i nie pozwalasz negatywnym
emocjom wydostać się na zewnątrz. Tylko się przez to męczysz!
- Aya - powiedział spokojnym
tonem, wstając i ruszając w jej kierunku. - Masz dostatecznie ciężkie życie,
nie zamierzam ci dokładać zmartwień. Więc skończmy już ten temat i pozwól, że
wreszcie spytam: jak to możliwe, że wszystkie te rany nagle się zregenerowały?
Był już tuż przed nią i wpatrywał się w nią bystrym spojrzeniem
lawendowych oczu.
- No… - zawahała
się. Wpadła już w swego rodzaju pułapkę hipnotyzującego spojrzenia młodzieńca.
Przypomniała sobie podobne chwile i nagle poczuła się tak, jak kiedyś, gdy dała
się złapać w taką zasadzkę. - Nie wiem… - wydukała, rumieniąc się przy tym.
Zaśmiał się, widząc jej zaróżowione policzki.
- C-co? - spytała, odrobinę przytomniejąc.
- Cały czas w takich
sytuacjach się rumienisz - odparł.
Uśmiechnęła się uroczo i mocno do niego przytuliła.
- Czujesz się… jakoś
inaczej? - zapytał.
- Jeszcze nie. To
chyba może potrwać. Ludzie też w różnym tempie zmieniają się w wampiry po
ugryzieniu czystokrwistego - zauważyła.
- Uhm - mruknął, po
czym obdarzył ją pocałunkiem.
***
Po
jakimś czasie do salonu wrócili Maria i Suzaku. Choć emocje powinny nieco
opaść, wciąż można było wyczuć nerwową atmosferę.
Zero
westchnął i po raz kolejny zadał sobie pytanie, czy będzie zdolny zrobić to, co
zaplanował.
- Kiryuu-kun? -
odezwał się Shoutou, co zdziwiło wszystkich obecnych. - Nie miałbyś nic
przeciwko, żebyśmy przez chwilę porozmawiali? Na osobności - dodał po chwili
wahania.
Chłopak
na moment przymknął oczy.
- Zabawne. Właśnie chciałem cię spytać o
to samo.
Kolejny
szok.
Kasztanowowłosy
w końcu skinął głową i gestem dał znać, by przeszli do pomieszczenia obok.
Osiemnastolatek zerknął na Ayę, która patrzyła na niego jakby ze
strachem. „Tylko się tam nie pozabijajcie”, zdawało się mówić jej spojrzenie.
Uśmiechnął się pod nosem.
Ruszył w kierunku wskazanym przez Suzaku. Zanim wyszedł, kątem
oka udało mu się uchwycić, jak brunetka i szarowłosa wymieniają między sobą
przerażone spojrzenia.
Znalazł się w komnacie mniejszej od poprzedniej. Była jednak
urządzona w tak samo dobrym stylu i wysokim standardzie.
- Mógłbyś zrobić
coś, dzięki czemu dziewczyny nie usłyszałyby, o czym mówimy? - zapytał na
początek Zero.
- Już to uczyniłem -
zapewnił dhampir, opierając się o jeden z drewnianych mebli najwyższego
gatunku.
Chłopak
skinął głową.
- Yoshi… - mruknął
„Król Mroku”, jak zwykła go nazywać Kaori, po raz nie wiadomo który tego dnia
mierzwiąc sobie włosy. - Przede wszystkim… - zawahał się nieco, jakby to, co
zamierzał zrobić, wymagało od niego wielkiego wysiłku. - Przepraszam za to, co
się dzisiaj stało - wydusił wreszcie, odsuwając się od komody czy innej szafki,
i lekko kłaniając się w stronę gościa. - Wiem, że mogłem to zakończyć dużo
szybciej, ale byłem zbyt słaby, by to zrobić. Wybacz.
Kiryuu, chcąc nie chcąc, znalazł się w niemałym szoku. Choć Aya
mówiła, jak bardzo zmienił się jej przyjaciel, osiemnastolatek nie sądził, by
ten „książę” był zdolny do takiego gestu względem kogokolwiek - a już tym
bardziej swojego rywala.
Suzaku wyprostował się.
- Poza tym,
chciałbym odwołać słowa, które wypowiedziałem, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy
- kontynuował. - Nie odbiorę ci Ayi i nie będę walczył o jej miłość. Dobrze jej
z tobą, a ja, chcąc zagarnąć ją dla siebie, tylko bym ją unieszczęśliwił, teraz
to widzę. Widocznie nie jest mi przeznaczona jako partnerka, lecz jako
przyjaciółka - powiedział, uśmiechając się słabo. - I tu, nawiązując do
przyjaźni… Proszę, byś pozwolił mi się z nią widywać i przyjaźnić.
Łowca patrzył na niego z niedowierzaniem.
On to wszystko mówi szczerze, zauważył. Aya miała rację.
Zmienił się nie do poznania. A może zawsze taki był, ale uparcie udawał kogoś
innego?
- Nie mam nic przeciwko temu, byście się przyjaźnili - rzekł w
końcu Zero. - Właściwie chciałem z tobą pogadać między innymi na ten temat… Ale
to zaraz. Najpierw… - zrobił pauzę zastanawiając się, jak właściwie ująć to, co
miał na myśli. - Nie odwołuj WSZYSTKICH słów z tamtego wieczoru - ciągnął
wreszcie. W jego głosie dało się wyczuć ostrożność. - Powiedziałeś, czy raczej
ostrzegłeś, że jeśli zranię Ayę, ty ją pocieszysz - przypomniał. - Nie sądzę,
bym mógł zrobić jej umyślnie jakąkolwiek krzywdę, ale gdyby… Gdyby coś mi się
stało, zaopiekuj się nią.
Tym razem to na twarzy Shoutou dało się zauważyć zdumienie.
Szybko się jednak opanował i z powagą skinął głową.
- Zrobię wszystko,
by ją chronić - zapewnił.
- No i tu
przejdziemy do drugiej sprawy - westchnął Kiryuu. Z trudem pozbył się na chwilę
swojej dumy i skłonił się przed Suzaku w taki sposób, jak chwilę wcześniej zrobił
to dhampir. - Dziękuję ci, że ją uratowałeś. Ją i Kaori.
Poczuł ulgę, gdy zdał sobie sprawę z tego, że wreszcie to
uczynił. Choć trudno było mu to zaakceptować, to przecież młody Shoutou ocalił
dziewczęta - a przynajmniej jedną z nich - od pewnej śmierci.
- U-uhm… - mruknął kasztanowowłosy.
- Taak…
Zapanowało kłopotliwe milczenie.
- Słuchaj… - odezwał
się Suzaku. - Tak sobie myślałem…
Wydawał się być zdenerwowany.
- Chodzi ci o Ayę? -
spytał młodszy z chłopaków.
- Uhm. O jej bezpieczeństwo.
Nie wiadomo, co jeszcze może wpaść do głowy temu psychopacie, Toumie. Jego plan
nie wypalił, więc musi być wściekły. Na pewno będzie pragnął zemsty. Nie
spocznie, póki nie osiągnie zamierzonego celu. Póki nie zabije Ayi - dodał
cicho.
- Wiem - pokiwał
głową Kiryuu. - Dlatego… Ech… Przemyślałem sobie wszystko. Nie mogę udawać, że
potrafię chronić Ayę dwadzieścia cztery godziny na dobę. Mam pełno pracy w
Związku, co rusz wysyłają mnie na misje, a większość z nich jest, niestety,
związana z daleką podróżą. Choć bardzo bym chciał, nie mogę teleportować się
tak jak ty. Więc… Albo porzucę Związek Łowców i tym samym zawiodę setki
współpracowników, albo narażę Ayę na niebezpieczeństwo. Chciałbym jednak
uniknąć jednego i drugiego. Z tego powodu chcę z tobą poważnie porozmawiać -
rzekł.
- Tak, mnie też
chodziło przede wszystkim o tę sprawę - przyznał dhampir. - Doskonale wiem, jak
ci jest ciężko. Nie możesz zawieść tylu osób. Jesteś najpotężniejszym Łowcą,
masz zostać ich prezesem. Dlatego… - powiedział Shoutou.
- Powinniśmy… -
ciągnął Zero.
- Połączyć siły -
rzekli jednocześnie, kiwając głowami i ciesząc się, że mimo nienawiści, którą
wcześniej do siebie żywili, mogą teraz w pewien sposób współpracować.
Nagle ożywili się i rozgadali, dzieląc się swoimi pomysłami i
wreszcie omawiając szczegóły. Kiedy doszli do porozumienia i podjęli decyzję,
podali sobie rękę na znak zakończonego między nimi sporu.
***
Kiedy chłopcy wrócili, Maria zauważyła, że są w dziwnie dobrych
nastrojach. Chyba pozałatwiali swoje sprawy, bo każdy wyglądał tak, jakby
pozbył się jakiegoś ciężaru.
Aya odetchnęła z ulgą, a Kurenai szeroko się uśmiechnęła.
Przez chwilę porozmawiali jeszcze we czworo, ale potem para
pożegnała się z przyjaciółmi i ruszyła ku portalowi, który miał ich przenieść
do Akademii Kurosu.
- Yoshi! - zawołał radośnie książę. - Maria-chan, pora na nas! -
rzucił, zacierając ręce.
- Hę? - zdziwiła
się. - Co masz na myśli, Suzaku-sama?
- Wybierzemy się
teraz w odwiedziny do rezydencji Hiou. Muszę pilnie porozmawiać z Shuuseiem i
Suzue.
Szarowłosa uniosła jedną brew do góry, ale w końcu wzruszyła
ramionami i ruszyła za kasztanowowłosym przystojniakiem.
***
- Co robisz, Suzu? - zapytał Shuusei, jednocześnie pukając w
otwarte drzwi niemałego pokoju, który zajmowała jego młodsza siostra, i
przekraczając jego próg.
- Czytam - odparła,
podnosząc wzrok znad książki i wlepiając wzrok w brata. Miał na sobie wygodne
dżinsy i luźną bluzkę z długim rękawem.
- Co dokładnie? -
spytał, choć po jego minie dziewczyna wywnioskowała, że prawdopodobnie domyśla
się odpowiedzi.
- Literaturę
romantyczną - odparła, puszczając do niego oko. Jeden z kosmyków brązowych
włosów opadł jej na twarz, więc szybko zatknęła go za ucho.
Chłopak roześmiał się dźwięcznie. Podszedł do imōto i usiadł obok
niej na kanapie.
- Co ja z tobą mam -
westchnął, ale uśmiechnął się serdecznie.
Rozmawiali przez moment, co od jakiegoś czasu robili niezwykle
często.
Choć z drugiej strony, pomyślała
Suzue, zawsze mieliśmy ze sobą dobry
kontakt.
Zawsze bardzo ją to cieszyło, ale ostatnio szczególnie to
doceniała. Po śmierci matki było ciężko, ale wciąż mieli ojca. Teraz z kolei…
Minato też nie żył, więc został jej tylko Shuusei. Gdyby chociaż…
Rozmyślanie przerwało jej przybycie Marii i Suzaku. Wampirzyca
spodziewała się ujrzeć tu Kurenai, ale żeby dziedzica Shoutou?
- Niichan -
wyszeptała.
- Wiem, Suzu-chan.
Zejdźmy na dół - polecił.
Tak też zrobili. Opuścili piętro, by udać się na parter i powitać
przybyłych.
Suzue mimowolnie znów zachwyciła się na widok księcia. Musiał
podobać się wszystkim dziewczętom, nie było innej opcji. Ale jeśli o nią
chodzi… Tak bardzo przypominał jej Jego… Czystokrwisty był co prawda dużo
ładniejszy, ale mimo wszystko…
- Przepraszam, że wpadam tak bez zapowiedzi - rzucił wesołym
tonem kasztanowowłosy.
- Możesz tu
przychodzić kiedy zechcesz, Suzaku-sama - odparł Shuusei.
Kiedy wszyscy się ze sobą przywitali, wspólnie ruszyli do jednego
z oficjalnych salonów. Służąca przyjęła zamówienia i natychmiast wyszła, by
dłużej nie przeszkadzać.
- Mam sprawę -
zaczął Shoutou. - Jak wiecie, ostatnimi czasy zrobiło się naprawdę
niebezpiecznie. Obawiam się, że Aya i jej imōto są szczególnie zagrożone przez
wzgląd na to, iż podpadły Akujiemu Toumie jeszcze bardziej niż poprzednim
razem, kiedy to Aya pomogła Yuuki Kuran. Akademia Kurosu, w której obie
dziewczyny mieszkają i się uczą, jest względnie bezpiecznym miejscem, ale, jak
widać na przykładzie ataku Rido i jego sprzymierzeńców rok temu, i tam może
dotrzeć niemałe zagrożenie. Dlatego wspólnie z Zero Kiryuu ustaliliśmy, że
mądrym posunięciem byłoby wysłanie was do Akademii - zwrócił się do rodzeństwa
Namizawa. - Co o tym myślicie?
- Naturalnie nie mam
nic przeciwko, jeśli chodzi tu o bezpieczeństwo Ayi-sama - odparł spokojnie
szatyn.
- Ja również -
dodała Suzue. Czuła, że narasta w niej podniecenie. Czyżby to było jej pierwsze
poważne zadanie?
- Cieszę się, że
podchodzicie do sprawy w ten sposób - rzekł z zadowoleniem Suzaku. - Wysłałbym
tam też Marię, ale wiele osób z drugich i trzecich klas by ją skojarzyło i
wieść mogłaby się roznieść. Was z kolei nikt nie zna, więc uczniowie nie
zauważą w tym nic dziwnego. Wymyśli się jakąś historyjkę, że się
przeprowadziliście czy coś i problem z głowy.
- Suzaku-sama, a
dyrektor wie już coś o tym pomyśle? - zapytała Maria.
- Jeszcze nie -
odparł, szczerząc zęby i czochrając się po głowie. Na ten widok Suzue poczuła
skurcz w żołądku. - Kiryuu-kun przedstawi mu naszą propozycję. Nie widzę
powodu, dla którego miałby się nie zgodzić. Nie będzie miał z wami żadnych
problemów, co najwyżej podniesiecie wyżej poziom klas, do których się
dostaniecie - zaśmiał się.
- Rozumiem - odparł
Shuusei, uśmiechając się lekko i przymykając powieki.
- Tylko jest coś
jeszcze… - przyznał czystokrwisty. - Aya na razie o niczym nie wie, a wy
służycie przecież jej, a nie mnie. Nie wiem, jak zareaguje, gdy Kiryuu-kun jej
o tym wszystkim opowie. Może mieć pewne… zastrzeżenia czy wątpliwości w stylu „Czym wy się tak przyjmujecie?” i tak
dalej… - Zawahał się na moment. - Nie mogę więc zmusić was do tego, byście, w
razie, gdyby nie zgodziła się na ten plan, nie zastosowali się do jej rozkazów.
Musicie jednak zrozumieć, że to wszystko ze względu na jej dobro… Więc gdyby
się nie zgodziła, co zamierzacie zrobić? Przeciwstawić się jej i pomóc jej mimo
jej woli czy podporządkować się jej prośbom?
Rodzeństwo spojrzało po sobie. Oboje zamyślili się na moment.
Przyrzekłam wierność Ayi-sama, rzekła do siebie w myślach. Ale
z drugiej strony, jeśli chodzi o jej bezpieczeństwo… Powinnam chyba o to dbać,
nawet, jeśli jej samej nie bardzo by się to podobało. Co by na moim miejscu
zrobił tata? On zawsze był bezwzględnie posłuszny Kage-sama. Ale to inna
sytuacja…. A ja przecież nie znam wszystkich szczegółów z życia taty.
Właściwie… Nie mógł nam mówić o wszystkim, więc… Kto wie?
- Nie wiem, jak to
się odbije na nastawieniu Ayi-sama do nas, ale byłbym chyba skłonny zaryzykować
- odezwał się Shuusei.
Suzaku skinął głową i przeniósł uważny wzrok na Suzue. Dziewczyna
odetchnęła i poparła brata.
- Soka! - ucieszył
się znów książę. - Arigatō! - dodał wesołym oraz pełnym wdzięczności i ulgi
tonem.
Shuusei poszedł jeszcze omówić coś z Suzaku, więc Suzue została z
Marią. Bardzo się polubiły, bo przez ostatnich kilka dni szczerze sobie
rozmawiały. Okazało się, że choć ich charaktery dość znacznie się różnią,
naprawdę dobrze się dogadują.
- To niesamowite - powiedziała Kurenai.
- Co takiego? -
zapytała Namizawa. Zauważyła, że koleżanka odrobinę się zamyśliła.
- To oddanie
Ayi-sama. Suzaku-sama musi ją naprawdę kochać.
- Tak - zgodziła się
z nią szatynka. - Ale to smutne, taka niespełniona miłość…
Spuściła wzrok, przypominając sobie Jego.
- Uhm - poparła ją
Maria. - Aya-sama jest szczęściarą. To znaczy… w pewnym sensie, bo przecież tak
dużo wycierpiała… - zawahała się.
- Masz na myśli
szczęście w miłości?
- Tak, chyba tak. - Szarowłosa
pokiwała głową. - I Kiryuu-kun, i Suzaku-sama kochają ją tak bardzo… Chwilami
aż jej zazdroszczę - zaśmiała się niepewnie i ponuro.
- Uhm…
- Jest… Jest jak
księżniczka…
- A oni jak jej
rycerze - dodała Suzue.
Wampirzy rycerze. Vampire Knights.
***
Gdy wszyscy obeszli Ayę dookoła, zachodząc przy tym w głowę,
jakim cudem wygląda tak, jakby masakra urządzona przez Akujiego była tylko złym
snem, a Zero i Ichiru gdzieś zniknęli, siostry miały wreszcie trochę czasu dla
siebie.
Brunetka zastanawiała się, czy powiedzenie imōto dosłownie o
wszystkim jest dobrym pomysłem. W końcu jednak zdecydowała nic przed nią nie
ukrywać.
Kaori słuchała opowieści z szeroko otwartymi oczyma i wypiekami
na policzkach. Kręciła z niedowierzaniem głową.
- Rajciu, nēchan… -
wydukała tylko, gdy osiemnastolatka przestała mówić.
Nie omawiały tego tematu zbyt szczegółowo. Uznały, że chyba
lepiej o tym wszystkim zapomnieć.
- Właśnie! -
zawołała nagle Aya.
- Nani, nēchan? -
zdziwiła się tym wybuchem Kao.
- Wcześniej wszyscy
mi zakazywali, ale teraz, gdy jestem już w pełni sił, mogę ci poskładać te
palce - odparła, wskazując na lewą rękę imōto, którą ta wciąż miała w gipsie.
- Jesteś pewna, że
to w porządku? - zapytała niepewnie blondynka. - Dopiero co doszłaś do siebie…
- Nie przejmuj się
tym - odpowiedziała siostra. - Pójdę po ciocię i zaraz się tym zajmiemy.
Pół godziny później dłoń Kaori była już zdrowa.
***
Suzaku podziękował Shuuseiowi za rozmowę. Zadowolony, że póki co
wszystko szło zgodnie z planem, pożegnał się ze wszystkimi i dziarskim krokiem
wyszedł na zewnątrz. Nie korzystał z portalu, bo wygodniej było się
teleportować.
Gdy tylko przekroczył próg swej rodzinnej posiadłości, poczuł, że
wuj jest już w domu. Miał wyjść na chwilę, ale sprawy, które musiał załatwić,
widocznie zajęły mu więcej czasu, bo nie było go przynajmniej kilka godzin.
- Tadaima - rzucił, wchodząc do salonu, w którym przebywał Isaya.
- Okaeri -
westchnął.
- Coś się stało? -
spytał „Król Mroku”, widząc nietęgą minę krewnego.
W odpowiedzi czystokrwisty podniósł coś ze stolika i wyciągnął
rękę w kierunku siostrzeńca.
***
Aya westchnęła po raz kolejny i z założonymi rękoma słuchała
wywodu Zero. Nie podobało jej się to, że tyle osób zostało wciągniętych w plan
jej obrony przed potencjalnym zagrożeniem ze strony dzieciaka Toumy bądź innego
popaprańca. Zgoda, to może nie było „potencjalne zagrożenie”, lecz raczej
najzupełniej pewne, ale mimo tego…
Kiryuu oznajmił, że dyrektor bez wahania się zgodził, a Reiko,
Kaori i Ichiru też są za. Pozostało więc poznanie zdania Ayi.
- Dlaczego wciągacie w to tyle osób? - zapytała wreszcie.
- Żeby zapewnić wam
większe bezpieczeństwo - odparł cierpliwie.
- Narażając przez to
innych - odburknęła.
- Nie marudź -
uciął. - Każdy potrafi się bronić. Zresztą niepowiedziane, że ten psychopata
zaatakuje. Mimo wszystko trzeba jednak liczyć się z taką możliwością. Więc jak?
Zacięła usta, ale nic nie powiedziała. Wiedziała, że tak czy owak
nie wyperswaduje chłopcom tego pomysłu. Tylko bez sensu by się spierała.
***
Następnego dnia, w środę, zgodnie z ustaleniem na teren Akademii
zawitał Suzaku Shoutou we własnej osobie. Trzeba było omówić co nieco z
dyrektorem.
Kaien przebywał akurat w swoim szkolnym gabinecie. Reiko
zaproponowała coś do picia, a Ichiru udało się porozmawiać przez chwilę z
czystokrwistym na osobności i podziękować za uratowanie życia Kaori. Ona sama
jednak wyszła na spacer - od rana czuła się dobrze, więc chciała wreszcie
skorzystać z pięknej pogody.
Aya wciąż sceptycznie podchodziła do planu chłopców, ale już się
nie wtrącała. Pozwoliła im robić, co chcą, bo i tak była pewna, że w razie
czego, i tak to oni postawią na swoim.
W końcu wyszło na to, że młodzieńcy przeszli się do budynku
szkolnego, by omówić co trzeba. Ustalili, że nie mogą kolejnych nowych uczniów
osadzić w klasie sióstr, tym bardziej, że to był już ostatni rok nauki w liceum
i przenosiny w takim okresie byłyby raczej dziwne. Wyszło więc na to, że
Shuusei wyląduje na drugim roku, a Suzue zostanie nową koleżanką z klasy Yaeko.
Co prawda oboje wyglądali nieco za staro na pierwszą czy drugą klasę, ale i
wśród ludzi jest wiele osób, które wydają się dojrzalsze od reszty rówieśników.
Kiedy skończyli naradę, ruszyli do prywatnego mieszkania
Przewodniczącego Akademii.
Kaori dziarskim krokiem wparowała do domu, zdjęła buty i ruszyła
do salonu. Stanęła wpół kroku, gdy zauważyła kogoś, kogo miała ochotę w
najbliższym czasie nie widzieć.
Idiotka!, wyrzuciła sobie w myślach. Zapomniałam, że Król Mroku tu dzisiaj
będzie!
- Eee… - zawahała
się. - Cześć? - wydukała tylko.
Młodzieniec był tak samo przystojny i pociągający, jakim go
zapamiętała. Dziwnie było mieć świadomość, że ta osoba, której, jakby na to nie
patrzeć, tak bardzo się bała i która ją tak poniżyła, jest tą, która niecały
tydzień temu uratowała jej życie.
Suzaku przywitał się uprzejmie. Widać było, że też jest nieco
zmieszany. Kaori chcąc nie chcąc uznała, że to okropnie urocze. I dzięki temu
zyskała nieco pewności siebie.
Po chwili wszyscy rozmawiali już swobodniej. Do czasu, gdy Kaien
nagle palnął się w czoło i z teczki, którą zabrał ze sobą z gabinetu, wyjął
śnieżnobiałą kopertę.
- Przepraszam,
zupełnie o tym zapomniałem! - wybąkał. - A przyszło wczoraj!
Podał list adresatce, którą okazała się Aya. Kaori i Zero zerkali
jej przez ramię, gdy brunetka otwierała kopertę.
Kątem oka blondynka zauważyła, że Król Mroku doskonale wie, co
jest w środku. Straciła nim jednak zainteresowanie, gdy siostra wyjęła z
koperty niewielki, ale pięknie ozdobiony bilecik. Szybko przeczytała krótki
tekst zapisany pięknym charakterem pisma.
Młodzież
spojrzała po sobie.
- Pułapka - rzekli
jednocześnie, porozumiewawczo kiwając przy tym głowami.
***
Konnichi wa! ^^ Tu Aya. ;]
Znów udało mi się wyrobić z napisaniem rozdziału na czas, yeah. xD Niestety, raczej nie liczcie na to, że nowość pojawi się w środę, bo muszę wreszcie wrócić do szkoły (to będzie masakra o.O), więc na pisanie czasu na pewno nie będę miała. ;(
Arigato za wszystkie miłe słowa, wsparcie i ogólnie w tę niesamowitą wiarę w nas. :) Kocham Was, moje aniołki, diabełki i inne takie! ;*
[wpis z dnia 8.01.11]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz