poniedziałek, 3 października 2011

Vampire KnightL: tom X, rozdział XLVIII - "Ogniem i mieczem"


       Kao biegła. Martwiła się o dziewczyny. Po drodze spotkała tylko kilka samotnych wampirów, z którymi z łatwością sobie poradziła. Biegła dalej, po chwili się zatrzymała. Była już przed szkołą. Zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu koleżanek, jednak nagle usłyszała krzyk znajomej osoby.
      Nio-san!
      Rzuciła się w miejsce, z którego dobiegały piski. W ciągu kilku sekund tam dotarła. Zauważyła dwie dziewczyny, chyba z młodszej klasy, patrzące z niepokojem na chłopaka w wieku około dwudziestu pięciu lat. Trzymał on za ręce Nio. Jego twarz wykrzywiał szalony uśmiech.
       - Jesteś dla naszego pana, powinnaś się cieszyć. To zaszczyt - mówił.
      Blondynka rzuciła się na niego z kataną. Przebiła jego pierś. Potwór krzyknął i puszczając dziewczynę, osunął się na ziemię i po chwili zniknął. Nio stała przerażona. Po chwili zauważyła wybawicielkę.
      - Kaori-san! - krzyknęła i rzuciła jej się w objęcia. W tym momencie do wszystkich podszedł jeden z wampirów Nocnej Klasy. Spytał, czy coś się stało.
       - Wszystko jest już pod kontrolą - oznajmiła Kao. - Mógłbyś pomóc im dostać się do akademika? Ja się tu jeszcze rozejrzę - powiedziała, chowając katanę do pochwy. Wampir skinął głową.
      - Kaori-san, chodź z nami! - prosiła Nio ze łzami w oczach.
       - Gomen, ale zostanę. Nie bójcie się go. On jest dobry - dodała z ciepłym uśmiechem i czym prędzej oddaliła się od koleżanek.
      Ta szkoła… Coś mi tu nie pasuje. Muszę zobaczyć, o co chodzi, pomyślała Kaori, przekraczając próg budynku.
       Powoli weszła po schodach do głównego holu. Nie było tam nic podejrzanego poza kilkoma kupkami popiołu, które gdzieniegdzie leżały. Udała się na pierwsze piętro. Stanęła jak wryta, gdy tylko ukazał jej się korytarz. Na całej podłodze leżały niezliczone ilości trupów. Głównie kobiet. Ich twarze były kredowobiałe, jakby całe życie zostało z nich wyssane. Niektóre leżały na sobie, inne odosobnione. Kilka z nich delikatnie poruszało palcami. Kao cała drżała.
       - Co to ma być?! Co tu się, do cholery, dzieje?! - powiedziała na głos, przerażona.
       To niemożliwe… Tyle trupów naraz… Czy to wampiry? Dlaczego nie zniknęły?!
       Dziewczyna nie była w stanie się skupić. Zauważyła tylko, że niektóre jeszcze się ruszają. Zdała sobie sprawę, że stoi pomiędzy nimi. Przerażona, sama nie wiedzieć czemu, zaczęła biec przed siebie.
***
       Zero oparł głowę na ręce i wpatrywał się tępo w przestrzeń.
       - „Jest jeszcze jeden… wampir czystej krwi…” - szeptał, przypominając sobie słowa mistrza. - Coś złowieszczego…
       Podparł głowę na ręce, a jego wzrok powędrował na podłogę, choć chłopak sam i tak nie zdawał sobie sprawy z tego, co robił. Nic się już nie liczyło.
       Nie… Znów ujrzał Yuuki. Nie… On…
       - Nie…
       - Co ty tam wygadujesz? - rzekł Kaname, który właśnie wszedł do lochów. Stanął przed celą. - Zaskoczyłeś mnie… Myślałem, że się rozpłaczesz…
       - Odejdź - mruknął Kiryuu, nawet nie podnosząc wzroku na znienawidzonego wampira. - Jesteś wkurzający, Kuran.


       - Ach, racja. Jednakże jeśli nie będziesz w dobrym nastoju, może mi to sprawić trochę kłopotu… - rzekł czystokrwisty.
       - Heh… - Zero zamknął oczy. - Ty i kłopoty…?


       Kaname uśmiechnął się lekko.
       - Pionek, który tak pieczołowicie hodowałem przez te cztery lata, wkrótce stanie się „królem”, który pochłonie wszystko.
       Siedemnastolatek nie reagował.
       - Ty jesteś tym pionkiem… - kontynuował szatyn. - Potwór przebudzony z grobu, Rido… Ty go zniszczysz.
       Zero wreszcie spojrzał na rozmówcę.
       - Co się z tobą stało? - zapytał oschle. - Sam to zrób.
       - Nie udawaj, że nie wiesz - odparł Kuran. - To, co pochłonęło twoje ciało, powoli zaczyna się poruszać.
       Ma rację… „Coś” we mnie jest…
       - Najpierw nieświadomie odebrałeś moc swojemu bratu, gdy będąc jeszcze płodami, walczyliście ze sobą… - ciągnął Kaname. - Dzięki odebraniu mu tej mocy narodziłeś się ze znakomitym rodowodem Łowcy. Jeśli uda ci się zdobyć resztę tej mocy… Tym lepiej dla ciebie.
       - Przestań… - powiedział cicho Zero. Czystokrwisty całkowicie go zignorował.
       - Później rozpoczęła się twoja przemiana w wampira z powodu Shizuki. Żywiłeś się krwią Yuuki, która opiekowała się tobą. Po wielu razach…
       - Przestań…! - warknął ze złością Kiryuu, zaciskając mocno zęby.
       - … podczas których pozbawiałeś ją krwi, Yuuki w końcu się przebudziła. Prawdziwa siła Kuranów powinna się już w tobie zacząć budzić. I ja… odebrałem Shizuce krew i moc… A potem oddałem ci moją krew… Wspomnieć można też o tej młodej Katayamie. Jej krew też ma w sobie coś, co trudno zdefiniować… Ale na pewno jest to coś dziwnie potężnego. Na swój sposób… - Zamilkł na kilka sekund. - Wybaczyłem ci rzeczy, które nie zasługują na przebaczenie. A wszystko dla tego dnia… Wkrótce staniesz się najpotężniejszym Łowcą. Tylko ty możesz przełamać ciążącą na mnie klątwę Rido.
       - Czy ty naprawdę myślisz - odezwał się Zero - że zrobię cokolwiek, by cię ratować?
       Kaname spojrzał uważnie na chłopaka.
       - Nigdy… nie zdradzisz Yuuki - rzekł.
       Siedemnastolatek milczał. Przed oczyma znów miał uśmiechniętą „siostrę”.


       - Zabiorę ją i opuszczę Akademię Kurosu - oznajmił szatyn. - Jednak dopóki Rido będzie żył… nie zaprzestanie ścigania Yuuki.
       Serce młodego Łowcy niemalże stanęło.
       - Sayonara - rzucił cicho Kaname, po czym się oddalił.
***
       Aya ze zdziwieniem odkryła, że kontrola wiatru wcale nie była trudna. Chcąc, by ją słuchał, zastosowała taką samą metodę jak podczas trenowania posługiwania się ogniem.
       To dzięki tobie, Zero, pomyślała ze smutkiem.
       - Chcesz zostać przekąską dla naszego pana? - spytała jakaś wampirzyca, która nagle znalazła się tuż przed brunetką.
       Dziewczyna spojrzała ze znudzeniem na wroga. Wampirzyca zamachnęła się i przecięła skórę na policzku szarookiej. Rana natychmiast się zagoiła. Nastolatka nie zdążyła nawet poczuć bólu. Wpatrywała się za to bacznie w złą kobietę.
       - Co… - zdziwiła się tamta. - Jak…?!
       - Giń - szepnęła Aya.
       Wampirzyca w jednej chwili zajęła się ogniem. Po kilku sekundach została z niej jedynie kupka popiołu.
***
       Po chwili biegu Kao przewróciła się. Nie poczuła jednak zimnej podłogi. Upadła na kilka ciał. Z przerażeniem zaczęła machać rękoma, jakby chciała je przepędzić. Wstawała i po chwili znów traciła równowagę. Zrezygnowana usiadła i schowała twarz w dłoniach. Cała się trzęsła. Nigdy nie była w takim stanie.
       Boję się… Tak strasznie się boję, umiała tylko myśleć.
       Zorientowała się, że coś dotyka jej nogi i pleców. Z lękiem podniosła głowę. Gdy rozejrzała się dookoła, po jej policzku spłynęła łza. Kilka „martwych” ciał wyciągało ku niej swoje szpony z długimi pazurami.
       A może tylko mi się wydaje?!
       Kao pospiesznie wyjęła katanę i zaczęła machać nią na oślep. Poczuła ukłucie w łydce. Nieumyślnie sama zraniła się własną bronią.
       - Nikogo nie powinno tu być - powiedział wampir Nocnej Klasy, który właśnie się pojawił, prawdopodobnie przez wyczucie krwi. - Odprowadzę cię do akademika.
       - Zostaw mnie! - krzyknęła przerażona. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Ciało jej nie słuchało. Wampir zaczął się do niej zbliżać w celu udzielenia pomocy przy wstaniu. Kaori wyciągnęła przed siebie katanę, jakby chciała z nim walczyć. - Powiedziałam, że masz się stąd wynosić! - dodała, cała się trzęsąc.
       - W porządku, Akatsuki. Zajmę się nią. - Kaori usłyszała czyjś głos.
       Wampir zniknął. Odwróciwszy się, ujrzała znajomego blondyna.
       - Aidou… - wyszeptała.
       - Teraz wszystko będzie dobrze - oznajmił i zbliżył się do niej. Jego głos był ciepły i kojący. Chłopak powoli zabrał blondynce katanę. Schylił się i dotknął jej nogi w miejscu, w którym się przecięła. Stworzył tam delikatną powłokę lodu. - To powinno na jakiś czas zatrzymać zapach krwi.
       Kaori patrzyła się tylko na niego. Bała się cokolwiek powiedzieć. Hanabusa wstał i wyciągnął do niej rękę. Złapała ją i również wstała. Poczuła, że nogi ma jak z waty. Utrzymała się jednak samodzielnie.
       - Cóż, jeśli chcesz zostać w przyszłości Łowcą, musisz się przyzwyczaić do takiego widoku.
       - Ale… To jest straszne… Kto to zrobił?
       - Potężny wampir. Odzyskuje siły. Dlatego trzeba bronić Akademię i jej uczniów.
       - Ja… Chyba nie dam rady…
       - Poradzisz sobie, Kao-chan - powiedział z uśmiechem. - Masz waleczne serce, prawda?
       - Sama nie wiem…
       - Przecież chcesz bronić swoich najbliższych, tak?
       Kao drgnęła.
       Właśnie… Obiecałam…
       - Masz rację… Pójdę tam i im pokażę - dodała trochę pewniej z przebłyskiem uśmiechu na ustach.
       - No, właśnie taką Kaori znam! - rzucił blondyn. - To jak? Idziemy?
     - Hai - oznajmiła. - Ale właściwie skąd się tutaj wziąłeś? - spytała po chwili namysłu.
       - Muszę pilnować Yuuki. Teraz rozmawia z Yori-san, więc gdy poczułem twoją krew, stwierdziłem, że mogę je na chwilę zostawić.
       - Ona… Naprawdę jest czystokrwistą… - powiedziała jakby do siebie Kaori. - Arigatō, Aidou! - podziękowała i uścisnęła przyjaciela. Ten złapał ją za rękę i pomógł dojść do schodów.
       - Tu już dam sobie radę - rzekła. - Dziękuję za wszystko! Teraz brońmy naszych bliskich! - powiedziała już pewnie. Jej oczy lśniły, była gotowa do akcji.
       - W takim razie… Mata ne, Kao-chan - pożegnał się chłopak. Oddał blondynce katanę i wyskoczył przez okno.
       Piętnastolatka zbiegła szybko po schodach. Mimo wszystko nie chciała pozostać w tym budynku ani chwili dłużej.
***
       Dotychczas Aya walczyła na zewnątrz. Kiedy jednak kątem oka spostrzegła, że jakaś postać wchodzi przez okno do dormitorium, szybko udała się do środka i pobiegła w tamtym kierunku.
       Usłyszała krzyki.
       Czy to… Otsune?!
       Przyspieszyła. Wpadła w jeden z korytarzy. Otsune, Mio, Shindo, Michi i kilka innych dziewcząt stało i z przerażeniem przyglądało się dwóm wampirom, które wyglądały wprost okropnie.
       Poziomy E… Całkowicie już oszalałe, zdążyła pomyśleć Aya.
       Wtedy jednak potwory rzuciły się na bezbronne uczennice. Brunetka natychmiast unieruchomiła wrogów za pomocą lodu.
       - Ty… - wysyczał jeden z nich.
       Siedemnastolatka przeszła obok nich obojętnie i podeszła do drżących i niezmiernie zdziwionych koleżanek.
       - Już dobrze. Jesteście bezpieczne - zapewniła ciepło. - Idźcie szybko do holu. Tam siedzi więcej osób, a poza tym są tam uczniowie Nocnej Klasy, którzy będą was bronić.
       Trzęsące się dziewczyny pospiesznie czmychnęły w kierunku wskazanym przez Ayę. Została tylko Umari.
       - Aya! - W zielonych oczach rudowłosej zabłysły łzy. - To wszystko… jest straszne… - wyszeptała.
       Brunetka zbliżyła się do niej i objęła ją mocno.
       - Ty… - powtórzył chrapliwym głosem wampir.
       Szarooka przycisnęła twarz Otsune do siebie w ten sposób, by dziewczyna nic nie widziała, po czym spaliła wrogie wampiry.
       - Już dobrze… - rzekła cicho. - Nie bój się. Uratuję cię - zapewniła. - Nie tylko ja, ale my wszyscy… będziemy chronić Akademię. Bo teraz… Jeśli chodzi o Kao-chan i o mnie… To nasz dom.
       Rudowłosa skinęła głową i spojrzała z wdzięcznością na przyjaciółkę.
       - Dziękuję! I… uważaj na siebie, dobrze?
       - Oczywiście. - Aya uśmiechnęła się lekko. - A teraz chodź. Odprowadzę cię do holu.
       Po drodze natknęły się na jeszcze jednego krwiopijcę. Nie zdążył jednak nawet nic powiedzieć, bo siedemnastolatka przebiła lodowym pociskiem jego serce, zanim wampir spojrzał na nią i jej najlepszą koleżankę.
       Były już prawie na miejscu, gdy brunetka zauważyła Yuuki. Stała kilka kroków przed wejściem do holu i rozmawiała z Yori.
       Czystokrwista wyglądała inaczej. Miała teraz długie włosy, dłuższe niż Aya czy Kaori. Zdążyła też przebrać się w mundurek i założyć opaskę prefekta. Czy raczej Strażnika Akademii.
       Aya stanęła. Kiwnęła na Otsune, by przeszła już do holu, w którym znajdowało się większość dziewcząt z Dziennej Klasy, a także chroniący je uczniowie Nocnej.
       Yuuki w końcu zauważyła szarooką. Przytuliła Sayori na pożegnanie. Dziewczyna udała się do holu w ślad za Umari.
       Aya posłała czystokrwistej wampirzycy nienawistne spojrzenie. Dosłownie gotowało się w niej. Jeszcze nigdy w życiu nie miała tak wielkiej ochoty na to, by kogoś uderzyć. Albo nawet zabić. Yuuki z kolei patrzyła na nią smutnym wzrokiem, które bardzo przypominało Ayi spojrzenie Kaname. To sprawiło, że zdenerwowała się jeszcze bardziej. Podeszła do niej wolno.
       - Yuuki Kurosu… - zaczęła. - Nie… Yuuki Kuran - niemal wypluła z siebie te słowa. - Jesteś potworem - rzekła.
       - Wiem - szepnęła szatynka.
       - Jak… Jak mogłaś mu to zrobić? - zapytała Aya z udręką w oczach.
       - To prawdziwa ja. Nie mogłoby być inaczej - powiedziała wolno Yuuki. - W każdym razie… Opiekuj się nim.
       - Zrobię to, ale bynajmniej nie dlatego, że ty o to prosisz - wycedziła szarooka. - Nienawidzę cię - wyszeptała.
       - Wiem - powtórzyła czystokrwista. - Wiem.
***
       Kaori szła w kierunku żeńskiego akademika, rozprawiając się przy okazji z wampirami, które śmiały zagrodzić jej drogę.
       Czuła się dziwnie. Jakbym była kimś nowym, myślała. Nie… Ja JESTEM kimś nowym. Tamta Kaori, która żyła w błogiej nieświadomości, przestała istnieć. Jak również ta, która pragnęła chronić siebie i innych, ale nie potrafiła tego w żaden sposób zrobić. Tak… Teraz jestem jak mama. Jestem Łowczynią. Muszę zabijać wampiry, bronić mych bliskich i mego domu…
       Kolejny wampir się na nią rzucił. Blondynka przymknęła oczy i uniosła katanę.
       To…
       W odpowiednim momencie gwałtownie uniosła powieki i przebiła serce napastnika.
       …moje…
       Wyrwała broń z piersi potwora. Po krótkiej chwili zamienił się on w proch, który natychmiast został porwany przez wiatr.
       …dziedzictwo.
       Włożyła miecz do pochwy i ze spokojem ruszyła w dalszą drogę. Ani razu się nie odwróciła. Ostatnim widokiem, który chciała ujrzeć, był obraz szkoły, w której wnętrzu leżały zwłoki kobiet, z których życie zostało dosłownie wyssane.
       Kaori spuściła wzrok i patrzyła pod nogi.
       Jak bardzo się zmieniłam… Jak bardzo zmienił się świat… A może zawsze taki był? Tak okrutny i brutalny…
       Mocniej zacisnęła dłoń na rękojeści katany.
       Nagle wyczuła czyjąś obecność. A może usłyszała kroki? Nie wiedziała, jednak uniosła wzrok. Kilkanaście metrów przed nią szedł Ichiru. Posuwał się wolno w tylko sobie wiadomym kierunku.
***
       Już czas, Zero, pomyślał Ichiru. Już czas… Nareszcie…
       - Kiryuu-kun! - usłyszał za sobą znajomy głos. Głos, który w ostatnich czasach wlewał w jego serce ciepło i otuchę, choć chłopak nie chciał przyjąć tego do wiadomości.
       Odwrócił się odrobinę. Tylko na tyle, by dać dziewczynie znać, że ją słyszy.


       Kaori dobiegła do niego. Nastolatek zauważył, że musiała się już nieźle natrudzić w walce, ta jednak stała pewnie i hardo się w niego wpatrywała.
       - A gdzież to się wybierasz? Już nie jesteś zajęty? Może masz ochotę na walkę z tymi porąbanymi pijawkami? - pytała wesoło blondynka.
       Ichiru uśmiechnął się słabo.
       Mimo wszystko… wciąż jest taka radosna… To dobrze, pomyślał.
       - Widzę, że jak zwykle rozpiera cię energia, co? A treningi też na coś się przydały, tak? - spytał.
       - Oczywiście! Mimo wszystko jednak, chcę być jeszcze lepsza, dlatego gdy to całe zamieszanie się skończy, oczekuję, iż wznowimy nasze treningi! - rzekła z uśmiechem.
       Chłopak zmrużył lekko oczy. Rana zadana przez Rido dawała mu się we znaki. Cieszył się jednak, że płaszcz póki co nie nasiąkł jeszcze krwią, a Kao nie jest wampirem, który i tak wyczułby, że coś jest z nim nie tak.
       - Obawiam się, że to niemożliwe. Przykro mi - powiedział jakby w zamyśleniu. - Ale spokojnie, jesteś stworzona do walki kataną. Masz to we krwi. A w razie czego… Dyrektor także się na tym zna, prawda? Więc jakby coś, możesz go poprosić o kilka lekcji. Pewnie się zgodzi…
       - Hę? - Dziewczyna spojrzała na Ichiru w skupieniu. - Kiryuu-kun… Czy to… pożegnanie? - zapytała cicho.
       Skinął głową.
       Dlaczego…
       - Ale… - odezwała się znów Kaori. - Zobaczymy się jeszcze, tak?
       Czyżby w jej oczach zabłysły łzy?
       - Nie… - wyszeptał nastolatek. - Już nie, Mitsui-san.
       …jest mi…
       - Co…? - spytała z niedowierzaniem blondynka.
       Tak, to na pewno były łzy.
       …tak przeraźliwie smutno? Przecież… Może „tam” ponownie spotkam się z Shizuką-sama…
       - Sayonara - wyszeptał.
       Przez chwilę patrzył jeszcze w jej błękitne oczy, ale potem odwrócił się i tak szybko jak mógł, zaczął kontynuować swoją podróż do lochów. Czuł na sobie spojrzenie koleżanki. Zastanawiał się też, czy płacze. Nie sprawdził tego jednak, bo wiedział, że gdyby w tej chwili się odwrócił, nie byłby już zdolny do tego, by pójść do brata.
       A wtedy krwawe przeznaczenie nie mogłoby się wypełnić.
***
       Kaori szła do akademika jak w transie. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.
       Przecież… to logiczne. Od początku wiedziałam, że Ichiru przybył tu tylko na jakiś czas, a gdy zrobi to, co zamierza, znów zniknie. Ale teraz… Jak tak o tym myślę… Zauważyłam, że wciąż miałam jakąś głupią nadzieję, że zostanie… I… że mu na mnie w jakiś sposób zależy… Dlaczego czuję się taka zawiedziona? Wiedziałam przecież, że był tylko moim „mistrzem”. I „początkiem”. Ja… dla niego jestem nikim. Nikim wartym uwagi… Mimo że rozumieliśmy się tak dobrze… Mimo tego… Ja…
***
       Zero wstał. Wciąż opierał się o ścianę, jednak teraz z całej siły lewą ręką trzymał prawą, z której „coś” chciało się wydostać. Moc, tak dziwna i złowieszcza, krążyła w jego żyłach. Chwilami chłopak miał wrażenie, jakby jedynym jej celem było przejąć kontrolę nad jego ciałem i żyć własnym, niezależnym życiem.


       Usłyszał kroki. Podniósł głowę i ze zdziwieniem ujrzał młodszego brata.


       - Ichiru… - wyszeptał.
       Bliźniak zatrzymał się przed jego celą. Patrzył przez chwilę na starszego, po czym schylił się i podniósł Bloody Rose. Spojrzał na nią ze skupieniem.


       Zero zapomniał już o ręce i dziwnej mocy. Ze zdumieniem patrzył na Ichiru.
       - To jest… - zaczął. - Co się stało…?
       Ichiru uniósł dłoń, w której trzymał pistolet i wymierzył nią w starszego brata.
       - Zero… - powiedział cicho, po czym wystrzelił.


       Chłopak w celi poczuł przeraźliwy ból nieco pod lewym ramieniem. I zapach własnej krwi.


***
       Aya ponownie wyszła na zewnątrz. Zdawało jej się, że zapachy krwi różnych osób zlewają się ze sobą. Nie potrafiła rozróżnić jednych od drugich. Miała wrażenie, że doprowadzi ją to do szaleństwa. Czuła się jak potwór.
       Nie jestem już człowiekiem… I nie mam prawa się nim nazywać… Wyraźnie czuję woń krwi, czego ludzie nie potrafią sobie nawet wyobrazić. Zabijam tych, którzy stoją mi na drodze. Posługuję się mocą, która dla zwykłych ludzi istnieje tylko w bajkach…
       Chodziła wokół dormitorium, co jakiś czas zamieniając wrogie wampiry w popiół. Zastanawiała się też, kiedy wróci imōto.
       W pewnym momencie rzuciło się na nią ładnych kilkanaście wampirów. Nie zareagowała od razu, jakby nie miała na to ochoty. Walka całkowicie jej już zbrzydła.
       - Uważaj! - usłyszała czyjś głos.
       Ku niej biegli Akatsuki Kain, Ruka Souen i jeszcze jeden wampir z Nocnej Klasy, którego nazwiska nie znała.
       Westchnęła i za jednym zamachem spaliła wszystkie Poziomy E, które na nią napadły. Jeden z nich w ostatnim momencie zdążył ją przeciąć.
       Na oczach uczniów Nocnego Wydziału zraniona skóra jej się zregenerowała. Tamci patrzyli na to ze zdumieniem.
       - Ty… - zaczął nieznajomy.
       - Kim jesteś? - spytała Ruka.

       Kolejna tajemnica przestała nią być… Czas zamknąć tamten rozdział. Czas… bym zmierzyła się z własnym przeznaczeniem.
***
       Kaori, wciąż jakby nieobecna, niemal zderzyła się z siostrą.
       - Och, nēsan… Gomen - wydukała.
       Brunetka spojrzała na nią. Sama również była niebywale przybita.
       - Co ci się stało? - spytała, widząc lekko zaczerwienione oczy młodszej.
       - Ano… Ichiru odchodzi. - Spróbowała się uśmiechnąć, żeby dać po sobie poznać, że mało ją to obchodzi. - A tobie co? - spytała, chcąc odwrócić od siebie uwagę Ayi.
       - Ja… Nic już nie będzie takie jak przedtem. Ujawniłam się, wszyscy już będą wiedzieć. Poza tym… czuję… wiem… że „to” się już zbliża.
       - „To”?
       - Nie mogę już nazwać się człowiekiem. Już nie…
       Przerwały im kolejne wampiry. Dziewczyny szybko się z nimi uporały.
       - Skąd się ich tyle bierze? - zapytała cicho Kao. - Tyle osób walczy - dyrektor, Yagari-sensei, Nocna Klasa, my… A ich wciąż przybywa…
       Brunetka skinęła głową.
       - Przydałoby się więcej sojuszników…
       - Głupi bliźniacy! - wykrzyknęła Kao. - Rozumiem, że Ichiru może nie obchodzić to, co się dzieje z nami i Akademią, ale walką mógłby przynajmniej… wymazać część swoich win… A Zero?! Wciąż siedzi gdzieś zamknięty i posłuszny jak baranek zamiast postrzelać sobie tym swoim pistolecikiem, skoro już ma taką świetną okazję! Mógłby wreszcie złamać zasady w dobrym celu…
       Aya drgnęła.
       - Oni… Nie ma ich obu…
       - Hę? - Kaori spojrzała na onēsan. - Masz na myśli… że Ichiru chce się teraz zemścić? Wykorzystać to całe zamieszanie?!
       - Ja… Nie… - Pokręciła głową. - To znaczy… Kao-chan, on naprawdę się z tobą ŻEGNAŁ?
       - Tak…
       Nie odszedłby z Akademii tak po prostu. Gołym okiem widać, że w jakiś sposób zależy mu na Kao… A skoro tak…
       - A jeśli… Jeśli miałyśmy rację? Jeśli oni… naprawdę się nie nienawidzą? - spytała szeptem Aya.
       - Co…?
       Ten smutny wyraz twarzy… Kaori przypomniała sobie Ichiru, gdy się z nią żegnał. Pamiętała też jak w pewnym momencie zmrużył oczy w taki sposób, jak robią to osoby, które coś boli… Blondynka rozwarła szeroko błękitne oczy.
       - Boże, Aya! - krzyknęła.
       Dziewczyny spojrzały jeszcze na siebie, po czym zaczęły biec. Kaori prowadziła - chciała dotrzeć przynajmniej do tego miejsca, w którym po raz ostatni widziała kolegę.
       Żadna z nich nie miała pojęcia, gdzie w tej chwili są bliźniacy. Wiedziały jednak, że muszą ich znaleźć. Zanim zrobią coś głupiego. Coś, czego potem żałowaliby do końca życia. Albo coś, czego nie zdążyliby żałować…






***
   Jeśli Was to w jakiś sposób wciągnęło, to musimy Was zmartwić- następny rozdział będzie dodatkiem. Tym razem z Yagarim w roli głównej (a co za tym idzie, jak możecie się domyślić, przez rozdział przewiną się także bliźniacy). To kolejny dodatek, który podzielimy na dwie części, bo jest mniej więcej tej samej długości co "Spłacić dług". Ach, a tytuł to "Przywdziewając maskę". Także na kontynuację dzisiejszego rozdziału musicie poczekać półtora tygodnia. o.O Gomen. xP
   Rozdziałów mamy do połowy czerwca, więc nie jest źle. xD Ech, ostatnio słabo szło nam pisanie, aż tu nagle (a tak dokładniej to wczoraj): BUCH! Wena, wena i jeszcze raz wena, która zaowocowała siedzeniem przed kompem przez cały dzień i bazgroleniem jednego słowa za drugim... Łącznie wyprodukowałyśmy wczoraj prawie trzydzieści stron! o.O
   Dziękujemy Wam za wszystko i pozdrawiamy Was serdecznie! ;**
[wpis z dnia 5.05.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz