Jako iż spotkanie z Haną trwało dłużej niż
przypuszczał, przed wymianą klas Suzaku nie miał czasu na to, by cokolwiek
wampirom wyjaśniać. Z leśnej polanki biegiem udał się do Księżycowego
Dormitorium, a tam tylko przywitał się ze wszystkimi i, widząc, że wiele osób
zechciałoby się na niego rzucić, by wyrazić swe ubolewanie nad jego stratą,
podniósł dłoń, prosząc cicho, by przełożyli to na czas po zajęciach.
Stwierdził, iż za długo już się lenił i nikt nie ma prawa opuszczać lekcji z
jego powodu. Większość nocnych uczniów przyjęła jego słowa ze zrozumieniem, co
było mu bardzo na rękę.
Zamienił kilka słów z Shuuseiem, a potem
pozwolił Mariko się objąć. Milczała, ale wiedział, że ma w niej pełne wsparcie.
Kiedy tak na nią patrzył, zastanawiał się, jak to możliwe, iż będąc niemalże
kalką zdjętą z matki, nie wyzwalała w nim uczuć innych niż przyjacielskie i
opiekuńcze. Ludzie, wampiry i tak dalej to jednak naprawdę skomplikowane
istoty. Czy widok kogoś tak szalenie podobnego do ukochanej osoby nie powinien
wywoływać przyspieszonego bicia serca?
Szybko przerwał rozmyślenia, bowiem
nadszedł najwyższy czas na to, by wreszcie ruszyć w kierunku szkoły. Gdy
przeszli przez wrota odgradzające ich teren od reszty Akademii, rozległy się szaleńcze
piski fanek. Suzaku starał się jak mógł, by przybrać sympatyczny wyraz twarzy,
od czasu do czasu odpowiadał coś na powitania dziewcząt, lecz umysł
zaprzątnięty miał zdecydowanie innymi sprawami.
Kiedy mijał Hanashi, chcąc nie chcąc
uśmiechnął się szerzej. Promieniowała wręcz energią pełną optymizmu, przez co
sam poczuł się nieco lepiej. Zauważywszy go, nie rzuciła się na niego jak
zazwyczaj, lecz uroczo się uśmiechnęła i skinęła mu tylko głową. Docenił te
gesty, wiedząc, że bądź co bądź wciąż ją rani, ale ona mimo tego potrafi
wytworzyć wokół siebie pozytywną aurę, która każdemu mogła poprawić humor. To doprawdy niezwykłe dziecko, pomyślał
i zaśmiał się w duchu, gdy zdał sobie sprawę z tego, że gdyby Hana usłyszała,
jak nazywa ją dzieckiem, nieźle by się wściekła. Ale czyż to nie prawda? Miała
ledwie szesnaście lat, a on zbliżał się do pięćdziesiątki, choć wyglądał na
niewiele starszego od niej.
Nie skupił się na lekcjach, choć próbował,
by nie myśleć o sprawach, które wprowadzały ból do jego serca. Czy kiedykolwiek
pogodzi się ze śmiercią matki? Czy wybaczy sobie fakt, iż jako dziecko często
był dla niej nieznośny? Czy zaakceptuje to, że przed jej zgonem tak długo nie
miał okazji, by zamienić z nią choć kilka słów? I przede wszystkim: czy dowie
się, kto ją zabił? Czy los da mu szansę na zemstę?
Miał dziwne wrażenie, że na większość albo
nawet na wszystkie z tych pytań odpowiedź brzmi: nie.
Po zajęciach Nocna Klasa w ciszy i spokoju
udała się do Księżycowego Dormitorium. Tam zaś, przebrawszy się najpierw,
wszyscy zgromadzili się we wspólnym salonie, by wysłuchać swego
przewodniczącego.
Nie bardzo wiedział, co im powiedzieć.
Podziękował za to, iż wciąż stoją u jego boku, zapewnił, że wie, że może na
nich liczyć, przeprosił za kilkudniową nieobecność… Po wszelkich tego typu
konwenansach nadszedł czas na nieuchronną dysputę na temat ostatnich wydarzeń,
które tak wstrząsnęły wampirzym społeczeństwem.
- Nie możemy ignorować faktu, że jesteś
jednym z zagrożonych, Suzaku-sama - oświadczyła Kiyo Sone, jego zagorzała
wielbicielka, która jednak zdecydowanie nie czuła do niego czegoś choćby
przypominającego emocje, które wyzwalał w Hanashi. Nie, Kiyo pożądała go jako
silnego, przystojnego mężczyznę, który miał dobrą pozycję w świecie polityki i
nie tylko.
- Nie przejmujcie się tym, proszę - odparł
zmęczony. Westchnął. - Nie możemy wpaść w panikę. Nie wiadomo, czy będą kolejne
ofiary, a nawet gdyby, jestem w stanie się bronić.
Bardziej
martwiłbym się o Mariko, która przeraźliwie boi się używać swych mocy, dodał
w myślach, ale nie powiedział tego na głos. Choć
mam nadzieję, iż nikt nie będzie czyhał na jej życie, skoro nie jest
czystokrwistą ani takowej nie udaje jak co poniektórzy.
- Inni również to potrafili, a mimo tego
stracili życie - szepnęła Yumi Tanaka.
- Owszem, ale to co innego. Moja matka
głęboko spała od ładnych paru lat, więc nie była w stanie wyczuć zagrożenia. Z
kolei Etsuya-san został zamordowany niedługo po przebudzeniu się ze snu
trwającego przeszło wiek, to oczywiste, iż nie zdążył porządnie się wzmocnić,
nabrać sił - odparł. Yumi zarumieniła się i speszona chciała spuścić wzrok,
lecz Suzaku spojrzał na nią ciepło, dając znać, że się nie wygłupiła i nie ma
jej za złe niedawnego stwierdzenia.
- Mimo wszystko nie możemy jednak
zapomnieć o potencjalnym niebezpieczeństwie - zauważył trzeźwo Kenjiro Satake.
Inni przyznali mu rację, pomrukując coś cicho bądź potakując głowami w
zamyśleniu.
Cóż
za kłopotliwa sprawa, pomyślał.
- Ech, po prostu starajmy się żyć jak
wcześniej, zgoda? - zaproponował zrezygnowany. - Jeśli wydarzy się coś złego, zareagujemy
jak trzeba. Nie dajmy się zastraszyć i pełnijmy dalej role, które zostały nam
wyznaczone.
Chcąc czy nie, powiedzieli, że tak zrobią.
Jakby na to nie patrzeć, nie mieli wyboru. Cóż mogli poradzić na to, co się
ostatnio działo? Byli bezsilni, szczególnie zważywszy na to, że nie mieli
pojęcia, kto stał za atakami. Ba, nie wiedzieli nawet na pewno, czy wszystkie
tragedie były sprawką tej samej osoby bądź grupy.
- Słyszałem, że Suzaku wrócił? - rzucił
Deichi podczas przechadzki z Suzue po terenach Akademii Kurosu. Noc była
przyjemna i dzięki księżycowi oraz gwiazdom dość jasna. Dei nie miał dziś
lekcji z wampirami, więc nie widział się jeszcze z Shoutou.
- Tak - odparła. - Biedny, stara się
zachowywać względnie normalnie, ale w środku wciąż jest załamany - dodała z
ponurą miną.
- To oczywiste, nie da się podnieść tak
prędko po podobnej stracie - westchnął.
- Uhm - potwierdziła, przypominając sobie
śmierć obojga rodziców. Kaede zmarła na śmiertelną chorobę, co było tym gorsze,
iż wampiry z reguły nie chorowały. Minato zaś zginął chwilę przed Kage Hiou,
lecz do dziś nikt nie wiedział, kto go zabił. Akuji Touma raczej nie mógł tego zrobić,
skoro zajęty był walką z Kage, Ayą i Kaori… Nie chcąc jednak myśleć o smutnych
wspomnieniach, zmieniła temat na bardziej aktualny. - Wiesz, martwię się o
Mariko. Ostatnio zachowuje się nieco dziwnie, ma wahania nastrojów, żyje we
własnym świecie jakby bardziej niż normalnie…
- Może się zakochała? - podsunął Dei. - Z
takiego opisu wynika, że coś lub raczej ktoś zawrócił jej w głowie.
- To prawdopodobne… - zamyśliła się. -
Choć nie zauważyłam, by wydawała się interesować kimś z naszego wydziału.
- A z Dziennej Klasy?
- Tymi to tym bardziej się nie interesuje,
z dziennych uczniów liczą się tylko Hana-chan i Kei - stwierdziła zgodnie z
prawdą Suzu. - Hm, może z Minoru rozmawia zdecydowanie częściej niż wcześniej -
zauważyła. - Ale bynajmniej nie wygląda w jego towarzystwie na zakochaną. Ach,
sama już nie wiem, co o tym wszystkim myśleć - pożaliła się.
Stanął i objął ją serdecznie, szepcząc jej
do ucha, że niebawem na pewno wszystko się wyjaśni i Mariko nieco się ożywi,
choć po prawdzie nigdy do specjalnie aktywnych nie należała. Mimo wszystko należała
jednak do osób mniej nieśmiałych niż Aya. Co innego ze skłonnością do depresji
bądź stanów ją przypominających. Z tym mieli problem zarówno jej rodzice, jak i
ona sama, co było jednym z głównych powodów zmartwień, jeśli chodzi o ich
bliskich.
- Czasami mam wyrzuty sumienia z powodu
tego, że jestem teraz tak szczęśliwa - wyznała Suzue. Deichi spojrzał na nią z
lekkim zdumieniem. - Mariko-sama przeżywa bliżej nieokreślone rozterki, Suzaku-sama
dopiero co stracił matkę, wampirze społeczeństwo jest zdezorientowane tym, co
się dzieje, Hana-chan dalej boryka się z niespełnioną miłością… A ja? Dzięki
tobie mam wrażenie, jakbym śniła na jawie bądź przebywała w niebie.
Dei zaśmiał się uroczo.
- Ja tam się cieszę, że tak działa na
ciebie moja obecność - rzekł, wyszczerzając zęby w swobodnym uśmiechu. - Żal mi
naszych skrzywdzonych w jakiś sposób przyjaciół, ale mimo wszystko to ty jesteś
najważniejszą osobą w moim życiu i za nic nie chciałabym, byś znów cierpiała.
To nasz czas, najdroższa. Radujmy się nim - poprosił, wciąż uśmiechnięty, choć
teraz również nieco poważny.
Czymże zasłużyła sobie na jego miłość,
wierność i oddanie…? Już chciała o to spytać, lecz nie zdążyła, gdyż Deichi
pochylił się i zaczął ją całować, przez co tradycyjnie straciła kontakt ze
światem. Niech się dzieje co chce, byle tylko nikt im nie przerywał.
Mariko spędziła jakiś czas z Suzaku, po
czym wyszła na dwór, by w spokoju pomyśleć. Usiadła na trawie, stwierdzając, że
jeśli się pobrudzi, nic takiego się nie stanie, i zapatrzyła się w księżyc. Dostojny,
majestatyczny, tajemniczy… Jak Kaname.
Muszę
przestać tyle o nim myśleć, nakazała sobie, lecz wiedziała, że próby te
spełzną na niczym. Wcześniej nie dopuszczała do siebie myśli, że zauroczyła się
bądź zakochała w nawiedzającym ją Kuranie, ale po ostatnich dwóch snach, z
czego jeden zdecydowanie był tylko i wyłącznie wytworem jej chorej wyobraźni,
czego zresztą nie omieszkał przypomnieć jej Kaname, musiała stawić czoła
rzeczywistości. Był dla niej kimś o wiele ważniejszym niż odwiedzającym ją we
śnie duchem. Nie wiedziała, za jakie jej grzechy tak się stało. Może owa
beznadziejna miłość była pokutą za krzywdy wyrządzone innym w dzieciństwie?
Zraniła mamę, zabiła nieznaną dziewczynkę na Poziomie E… Nigdy sobie tego nie
wybaczy, nieważne, jak bardzo by tego chciała. Rodzice wpajali w nią
przekonanie, że to nie jej wina, ale jak nie jej, to niby czyja? Zgoda, nie
potrafiła wówczas kontrolować swych nieprzeciętnych zdolności (nie była zresztą
pewna, czy teraz jest inaczej, więc nigdy ich nie wykorzystywała), ale to jej
nie usprawiedliwiało, przynajmniej w jej własnym mniemaniu.
Wracając do Kaname… Gdyby chociaż nie
wiedział o tym jej uczuciu! Tymczasem mógł się z niej naśmiewać do woli. Kiedy
się widzieli, praktycznie bez przerwy był poważny lub obojętny, ale kto wie, co
robił, gdy jej nie nawiedzał? Skoro wszyscy myślą, że nie żyje i w rezultacie
zapewne z nikim oprócz niej się nie kontaktuje, musi sobie jakoś umilać długie
godziny spędzane we własnym towarzystwie.
Dobijająca
perspektywa, stwierdziła z rozgoryczeniem. Jedyny plus całej tej zagmatwanej sytuacji to fakt, że rodzice nie
wiedzą, kto mi się ni z tego, ni z owego spodobał.
- Kim jest ten, o
kim ostatnimi czasy bezustannie, zdaje się, rozmyślasz? - dobiegł ją czyjś
głos. Mari odwróciła się i ze zdziwieniem zauważyła Minoru Oshimę. Młodzieniec
miał na sobie ciemne spodnie i bluzę, co było miłym urozmaiceniem, jako iż
wampiry z Nocnej Klasy prawie zawsze ubierały koszule.
- Skąd pomysł, że myślę o jakimś chłopaku?
- spytała z zaciekawieniem.
- Och, to widać - rzekł tylko. Poczęła
przelotnie zastanawiać się, czy inni też uznają to za oczywiste. A tak starała
się kamuflować!
Podszedł do niej spokojnym krokiem, po
czym usiadł naprzeciwko niej.
- Nie masz nic przeciwko temu, że się
przyłączę?
Odpowiedziała, że oczywiście nie ma
zamiaru niczego mu zabraniać. Wspólnie więc tak siedząc, milczeli przez jakiś
czas, zagłębiając się we własnych myślach.
- Jest nieosiągalny? - zapytał nieco
cicho. Miał dość niski, przyjemny dla ucha głos.
- O tak - zgodziła się, dodając w myślach,
iż „nieosiągalny” to tylko jedno z wielu określeń doskonale pasujących do
Kaname.
- Powiesz mi, kim on jest?
- Nigdy w życiu! - zaśmiała się. Większość
osób pomyślałaby, że żartuje, gdyby wyznała prawdę. Inni, jak na przykład
Hanashi i Kei, byliby zdecydowanie zbyt zaciekawieni całą sprawą i pragnęliby
dowiedzieć się więcej i więcej. - Skąd ta ciekawość? - zainteresowała się.
- Po prostu… - zawahał się. - Mam
wrażenie, że jesteś w podobnej sytuacji do mnie.
Przez kilkadziesiąt sekund przyglądała mu
się badawczo. Światło księżyca delikatnie odbijało się w jego stalowoszarych
oczach. Był naprawdę przystojny, nie da się ukryć. Dlaczego, ach, dlaczego nie
mogła zakochać się w nim?! Wszystko byłoby o wiele prostsze, nawet gdyby Minoru
nie odwzajemnił jej uczucia. Mimo wszystko miałaby jednak świadomość, że jej
emocje są jak najbardziej normalne, zrozumiałe i, przede wszystkim,
niezakazane. Co innego z Kuranem…
- Więc ty też oddałeś serce komuś, komu
nie powinieneś? Wiesz, on wkradł się do mojego bez zaproszenia. Chciałabym go
wyrzucić, ale nie potrafię - powiedziała szczerze.
- Podobnie jest ze mną, choć użyłbym do
określenia swojej sytuacji mniej przenośnych wyrażeń - rzucił, uśmiechając się
przekornie. - Skoro nie możemy być razem, chcę o niej zapomnieć. A przynajmniej
o uczuciu, jakim ją nieopatrznie obdarzyłem.
- Och, pragnę tego samego. Nawet nie wiesz
jak bardzo - westchnęła.
Ostatnio spędziła z Oshimą chyba więcej
czasu niż przez cały pierwszy rok razem wzięty. Dość dobrze się dogadywali,
odnaleźli wspólny język, a teraz między nimi wytworzyła się kolejna więź: poczucie
zrozumienia. Jak dobrze było mieć świadomość, że ktoś oprócz niej przeżywa
podobne dylematy, choć wiedziała, że jego sytuacja zwyczajnie nie może być tak
opłakana jak jej - jeśli już, to mogła przypominać pozycję Hanashi. Wątpiła
bowiem, by zakochał się w dziewczynie, która od lat udaje martwą, a w istocie
jest silną czystokrwistą, która nawiedza go w snach. Kiedy tak o tym myślała,
zachciało jej się śmiać. To było wręcz śmieszne… Doprawdy mało kto by jej
uwierzył, gdyby opowiedziała o tym, co jej się przytrafiło.
- Wobec tego mam szalony pomysł -
oświadczył. Wyrwana z zamyślenia, spojrzała na niego wyczekująco. - Zostańmy
parą.
Musiała wyglądać nieco niemądrze, gdy tak
patrzyła na niego oniemiała z lekko rozchylonymi ustami.
- Hę? - wydukała tylko.
- To dziecinne, ale może w ten sposób uda
nam się wzbudzić zazdrość w tych, których kochamy, a jeśli nie, to przynajmniej
łatwiej będzie się oderwać od niekończących się smutnych rozmyślań, a nawet…
Kto wie, może kiedyś wyniknie z tego coś konkretnego?
- To… rzeczywiście szalony pomysł -
mruknęła, wciąż zaskoczona. Uśmiechnął się ponuro i dał jej czas na
przemyślenie owej rewelacji.
Może to nie takie głupie? Co do zazdrości,
Mariko nie miała złudzeń i wątpliwości, iż tej w Kaname nie wzbudzi, ale może
łatwiej będzie jej o nim zapomnieć lub choćby mniej o nim myśleć, jeśli z kimś
by się związała? Poza tym… Przeciwko Minoru nikt by raczej nic nie miał,
rodzice nie dostaliby zawału, gdyby dowiedzieli się o jej chłopaku. No, ojciec
może nie byłby zachwycony, momentami mawiał tak, jakby chciał, by Mari została
starą panną - podobnie zresztą było z wujem Ichiru i Hanashi - ale z dwojga
złego…
Do jej umysłu zawitała nieśmiała myśl, iż
ten niby-związek mógłby kiedyś przeistoczyć się w coś poważnego. Ileż było
przecież przypadków, w których para zmuszona była do ślubu - na przykład przez
wzgląd na pozycję czy pieniądze - i, choć początkowo sobie niechętna, zapałała
później do siebie szczerą miłością? Gdyby tak było w tym przypadku, Mari byłaby
wniebowzięta. Nie musiałaby mieć tych okropnych wyrzutów sumienia przez wzgląd
na to, co poczuła do Kaname, nie musiałaby bać się opinii otoczenia...
Ale z drugiej strony, przecież ona nie
chciała się z nikim związywać! No, może dla Kurana zrobiłaby wyjątek, mimo
wszelkich przeciwności… Nie, nie, nie
uczyniłabym tego, strofowała siebie w myślach. W każdym bądź razie nie
chciała mieć chłopaka, szczególnie wampira, bo gdyby jej moce wyrwałyby się
spod kontroli…
Nie mogła o tym myśleć.
W jej oczach zebrały się łzy, lecz nie
zdążyły wypłynąć, bo nieoczekiwanie Minoru przysunął się do niej i ją
pocałował. Niepomiernie zdumiona, nie miała pojęcia, w jaki sposób powinna
zareagować. Przecież jeszcze niczego nie ustalili… A poza tym naiwnie myślała,
że chodzenie ze sobą na niby będzie raczej polegało na częstszych rozmowach i
pokazywaniu się razem publicznie, a nie na jakichkolwiek pieszczotach. No, ale gwoli
ścisłości trudno byłoby to nazwać chodzeniem, wyglądałoby to jedynie na
przyjaźń czy bliskie koleżeństwo.
- Zdecydowałaś się? - spytał z zawadiackim
błyskiem w oku, choć poza nim na jego twarzy widać było raczej przygnębienie.
- Uhm - mruknęła, zanim zdążyła
przeanalizować konsekwencje. - Zgadzam się.
***
- Jestem poważnie zaskoczony - oświadczył
Kaname spokojnym tonem, stojąc przy oknie w swojej dawnej komnacie w
Księżycowym Dormitorium. - Już mnie zdradzasz?
- O ile mi wiadomo, nie chodzimy ze sobą,
więc to nie jest zdrada - odparła brawurowo Mariko. Nie wiedziała, dlaczego
ostatnio była taka odważna w jego towarzystwie. Przypuszczała, że to dlatego,
iż przyzwyczaiła się do niego tak bardzo, że trudno byłoby jej się pogodzić,
gdyby z jakiegoś powodu Kuran przestał ją odwiedzać. Mimo iż przez niego się
nie wysypiała, chcąc nie chcąc musiała przyznać, że od jakiegoś czasu lubiła te
wizyty. Jestem nienormalna, ale nic na to
nie poradzę, westchnęła w duchu. - Chyba że o czymś nie wiem? - dodała
buńczucznie.
- W rzeczy samej - rzekł, ignorując jej
ostatnie pytanie i uśmiechając się lekko pod nosem. - Zdradzasz za to własne
serce, czyż nie? Cóż, nie będę cię za to potępiał, wiele osób musi się czasami
z tym zmagać… - dorzucił tajemniczo.
- Ty również? - podchwyciła wątek. Miała
nadzieję, że dowie się wreszcie czegoś konkretnego. On jednak naturalnie nie
odpowiedział, jednakże przez ułamek sekundy jego twarz zdawała się potwierdzać
jej przypuszczenia.
Czyżby to była prawda? Czy Kaname
oszukiwał niegdyś własne serce? Kiedy to było? Czy miał kogoś poza swoją
siostrą, Yuuki?
Jej marzycielską naturę zalały setki
wymysłów, ale racjonalnie mogła stwierdzić, iż niewiele z nich mogłoby choć
trochę przystawać do rzeczywistości.
- Swoją drogą, czy to nie jest
nieroztropne z twojej strony, by się z kimś związywać? Dodajesz jedynie kolejną
osobę do listy tych, których mogę skrzywdzić, gdybyś zechciała nie grać wedle
moich zasad - rzekł poważnie.
- Mało które zasady mi wyjaśniłeś - zauważyła.
- A tych, o których raczyłeś mnie poinformować, przestrzegam i nie zamierzam
tego zmieniać. Zresztą tak naprawdę nic nie czuję do Minoru - westchnęła,
szczerze tego żałując.
- Naprawdę się zmieniłaś w ciągu tych paru
miesięcy - stwierdził. - Na początku nie odzywałaś się i wyglądałaś, jakbyś
miała umrzeć ze strachu, teraz zaś momentami buzia ci się nie zamyka i nie
okazujesz ani krzty bojaźni. Wyglądasz prawie tak jak matka, ale czasami
zachowujesz się jak ojciec, gdy był w złym humorze.
- Tata jest mniej wygadany - rzuciła z
zadziornym uśmiechem. Doprawdy, nie poznawała siebie w zniewalającym
towarzystwie Kaname.
- Też racja - zgodził się z nią.
Podeszła do niego - również stanęła przy
oknie. Jak zwykle było ono zasłonięte ciężkimi kotarami, by nie przepuszczać
rażącego wampirze oczy światła. Spojrzała na niego z jakąś naiwną wiernością
malującą się w lawendowych oczach.
- Opowiedz mi coś o sobie, proszę -
szepnęła. - Pozwól mi siebie poznać…
- Zdaje się, iż pragniesz zapomnieć, a w
tym nie pomoże ci dowiadywanie się czegokolwiek - odparł wypranym z emocji
tonem. Miał rację, ale ona tak bardzo pragnęła się do niego zbliżyć… Na jawie
walczyła z uczuciem (a przynajmniej próbowała to robić), ale w snach była
niczym zniewolona.
Posmutniała, wiedząc doskonale, że Kaname
tak czy owak nie spełni jej prośby. Miał ją za nic, ale dlaczego niby miałoby
być inaczej? Próbując powstrzymać się od płaczu, odeszła od niego i usiadła na
fotelu. Żadne z nich nie odezwało się już do końca „snu”.
***
Krwista posoka spływała leniwie po szyi
kobiety, brudząc tym samym jej uniform. Czuła na sobie silne ręce syna swego
pracodawcy, który po wieloletnim śnie spijał z niej nektar życia. Kiedy
wystarczająco się napoił, oderwał się od karku służącej, pozwalając jej opaść
na stół, na którym wcześniej ją posadził. Jego krwistoczerwone oczy na powrót
odzyskały swą jadeitową barwę. Wampir spojrzał leniwie na zegarek, z niemałym
uśmieszkiem oblizując wargi po posiłku, obnażając tym samym skąpane w czerwieni
kły. Wychodząc z pokoju, nakazał jeszcze innej wampirzycy przywrócić służkę do
„stanu dawnej używalności”, a następnie udał się w kierunku pokoju zebrań.
W przestronnym pomieszczeniu pozbawionym
okien znajdował się długi, kamienny stół. Otoczenie rozjaśniały świeczki oraz
małe lampy przymocowane do ścian pokrytych ciemnobrązową farbą. Służba
starannie przygotowała trunek i zadbała o czystość pokoju. Obecnie znajdowały
się w nim tylko cztery osoby będące ostatkiem rodu Hanadagi, a tym samym
najliczniejszą spośród żyjących rodziną czystokrwistych wampirów. Na szczycie
stołu siedział pan domu, który obecnie lustrował syna bacznym spojrzeniem.
- Ile razy mamy prosić cię, żebyś się nie
spóźniał, Shouta? - spytała bezsilnie Kimie siedząca po lewej stronie swego
brata, Shigeru. Starannie poprawiła swe długie, blond włosy i z oczekiwaniem
wlepiła w bratanka jasnozielone oczy.
Chłopak jednak zignorował ją całkowicie i
bez skrępowania zajął miejsce po prawej stronie ojca, które wcześniej należało
do jego, martwego teraz, wuja. Spojrzawszy na Toshiko siedzącą obok matki, na
jego twarzy pojawił się grymas.
- Wyglądasz okropnie - stwierdził, zanim
ktokolwiek zdążył coś powiedzieć. - Wyglądają teraz jak wodorosty - skwitował,
wlepiając zniesmaczone spojrzenie w świeżo przefarbowane włosy kuzynki.
Najmłodsza spośród rodu Hanadagi
zmierzwiła swoje dość krótkie kosmyki, po raz kolejny zachwycając się nad ich
ciemnozielonym odcieniem. Uważała, że ten kolor bardziej do niej pasuje niż
grzeczny, stonowany blond.
- Nie chciałabym ci przypominać, ale
nastała nowa era. Ja przynajmniej potrafię iść do przodu - rzuciła, wzruszając
ramionami. Dawno już przestała przejmować się docinkami kuzyna.
- Zamieniając się w roślinkę, raczej się
cofasz, ale… - zaczął chłopak, któremu zdania nie dał dokończyć ojciec.
- Starczy już tych dyskusji, zapominacie
chyba, jaką ponieśliśmy stratę - powiedział gniewnie Shigeru, choć dało się
odczuć w jego tonie nutkę smutku. Nie rozumiał, jak dzieci mogły nie przeżywać
tej śmierci. Jego siostra po zabójstwie swego męża straciła jakikolwiek zapał i
chęci na nowe życie.
- Nie zapominajmy też, kto kazał mi udać
się na stuletnią drzemkę - odparł Shouta, wykręcając oczami. - Gdybym był na
miejscu, może bym was obronił - przyznał.
- Gdyby to ode mnie zależało, jemu
jedynemu pozwoliłabym spać dłużej - wtrąciła Toshiko, nie mogąc się
powstrzymać. Puściła jeszcze w stronę kuzyna oczko.
- Dobrze wiesz, że nie można zostawić cię
samego - zauważyła Kimie, nie zwracając uwagi na słowa córki. - Etsuya został
zamordowany pod naszym nosem i nic nie mogliśmy z tym zrobić - szepnęła, kryjąc
swój smutek.
- Przestańmy już rozpamiętywać dawne
sprawy i zajmijmy się obecnymi - powiedział Shouta, zmieniając ton na bardziej
poważny. - Uważam, że na chwilę obecną rodzinne spekulacje nie mają sensu.
Chociaż każde z nas zgarnęło wspomnienia z czasu, kiedy spaliśmy, nie mamy tak
naprawdę pojęcia o otaczającym nas świecie.
- Masz rację, synu - przyznał Shigeru. -
Niestety, okoliczności zmuszają nas do podjęcia jakichś kroków. Musimy zastanowić
się, od czego zacząć…
- Tyle się zmieniło… - szepnęła Kimie. -
Pomyśleć, że Etsuya nie zdąży tego zobaczyć.
Córka złapała ją za rękę, chcąc choć
minimalnie dodać jej otuchy.
- Powinniśmy zebrać siły i wtedy zacząć
myśleć. Jeśli ta osoba była w stanie zabić dwóch czystokrwistych w tak krótkim
czasie, potrzebna jest pełna moc, a ja wciąż czuję się osłabiona - przyznała
Toshiko. - Poza nami wierzę tylko w siłę Shoutou i Shirabuki. Ta Hiou to
jeszcze dziecko, a Gizen, no cóż, wiemy, że ona zawsze uciekała od problemów.
Nie mogę uwierzyć, że zmieciono z powierzchni ziemi jej brata i cały ród
Kuranów - dorzuciła, wciąż zdumiona tym, czego dowiedziała się po przebudzeniu.
- Ciekawi mnie ten cały Kiryuu - przyznał
z uśmieszkiem Shouta. - Za naszych czasów żaden „człowiek” nie mógł się równać
z czystokrwistymi. A jeśli on zabił Rido Kurana… - Jego oczy zaiskrzyły się od
podniecenia. - …to może być niezła zabawa.
- Odbyło się już przesłuchanie wszystkich
podejrzanych - zauważyła pogrążona w myślach Kimie. - Cóż więcej możemy na
chwilę obecną zrobić?
- Same przesłuchania nigdy nie przynosiły
efektów - uśmiechnął się pod nosem Shouta, który właśnie wymyślił plan
działania. Choć wciąż sprawiał wrażenie zbuntowanego nastolatka, w
rzeczywistości był bardzo inteligentny i przebiegły, co dało się zauważyć
jeszcze przed stuletnią drzemką.
- Sprawdzanie myśli czystokrwistym przez
czystokrwistych to inna sprawa - stwierdził Shigeru, od razu rozumiejąc sposób
myślenia syna. - Mogłoby to wywołać sprzeciw Rady…
- Yare, yare - westchnęła Toshiko,
wykręcając oczyma. - Chcecie prowadzić tę sprawę dalej, a obawiacie się zrobić
jakikolwiek krok. Jeśli nie będą mieli nic do ukrycia, zapewne od razu zgodzą
się na takie rozwiązanie - podsumowała, wzruszając ramionami, jakby spotkanie
to zaczęło ją nużyć.
Reszta przyznała dziewczynie rację, więc
wszyscy zajęli się sprawą związaną z rozesłaniem informacji o chęci
prześwietlenia myśli Klasy A oraz każdej potężnej osoby podejrzanej. Następnie
sala wypełniła się gwarem spekulacji. Każdy wypowiadał się na temat zmian,
jakie zaszły w świecie na przełomie tak niewielu dla wampirów lat.
***
Sara Shirabuki zachichotała cicho pod
nosem.
- Więc mój drogi Shigeru-san zdecydował
się wreszcie powziąć jakieś kroki ku rozwiązaniu sprawy - rzuciła z uśmiechem.
- Aż dziw, iż nikt nie poprosił o to wcześniej - stwierdziła, rzucając dopiero
co otrzymany list na stolik do kawy. Odetchnęła z zadowoleniem, wygodniej
układając się na eleganckiej kanapie.
- Cóż za informacje wywołały taki uśmiech na
twej twarzy, Saro-sama? - odważył się spytać Takuma Ichijou, kiedy wszedł do
pomieszczenia. Wcześniej opuścił je na kilka minut, by jego pani w spokoju
mogła przeczytać list.
- W końcu ktoś zaczyna działać -
oświadczyła. - Najpotężniejsze osoby naszego świata zgromadzą się niebawem, by
przebadać nawzajem swoje myśli, co może pomóc nam w odnalezieniu mordercy.
- Mogą więc dowiedzieć się o tym, co
zaszło w dniu, w którym obudziłaś Shigeru-sama - szepnął. Choć wcześniej Sara pozmieniała
mu wspomnienia, potem opowiedziała wiernemu słudze, co naprawdę się wydarzyło,
by mieć z kim dzielić przemyślenia i plany kolejnych posunięć.
- Zanadto się wszystkim przejmujesz -
rzuciła, podnosząc ze stolika filiżankę z kawą. Upiła kilka łyków. - Wiesz
doskonale, iż jestem mistrzynią, jeśli chodzi o mieszanie innym w głowach -
dodała, uśmiechając się złośliwie. - Nawet inni czystokrwiści nie potrafią
przejrzeć zmian, których dokonuję.
Miała rację, jakby na to nie patrzeć,
Takuma dobrze o tym wiedział, nieraz był już bowiem świadkiem pokazów zdolności
Sary. Przypomniał sobie chociażby, jak lata temu bawiła się jego dawnym
przyjacielem, Hanabusą Aidou, oraz Kaori Mitsui (obecnie Kiryuu) i Ichiru, jej
mężem, podczas najazdu Akujiego Toumy na Akademię Kurosu, której sam był niegdyś
uczniem. Od czasu do czasu wracał wspomnieniami do chwil spędzonych w Nocnej
Klasie. Wówczas był stronnikiem Kaname Kurana, ale gdy niemal zginął, walcząc z
dziadkiem, i od śmierci uratowała go Shirabuki, chcąc nie chcąc zaczął służyć
właśnie jej. Często miewał mniejsze lub większe wyrzuty sumienia z powodu tego,
co robił na jej rozkazy, ale cóż innego miał począć? Poza tym od tak dawna czuł
do niej wielki pociąg… Nie wiedział, czy to miłość, zauroczenie, a może po
prostu wpływ mocy Sary?
- Naturalnie - odparł, uśmiechając się
słabo.
- Minęło jednak półtora tygodnia od
śmierci Naoko-san - zauważyła czystokrwista, marszcząc czoło. - Coś długo jest
spokojnie, nastroje co poniektórych zaczynają opadać, a tak nie powinno być…
- To chyba dobrze, że ostatnio żaden z
twych pobratymców nie zginął…
- Lubię aurę napięcia promieniującą z Rady
i nie tylko. Łatwiej wówczas sterować działaniami i emocjami innych. Myślę, że
czas podkręcić nieco atmosferę…
Ichijou przeszedł nagły dreszcz. Co tym
razem wymyśliła Sara…?
- Przygotuj samochód, wybieramy się w
odwiedziny do mojej drogiej Omistu - rozkazała spokojnie.
Pomyślał, że znów zamierza knuć coś wraz z
lojalną przyjaciółką. Te dwie zdecydowanie do siebie pasowały. Sara miała w
Hori najwierniejszą chyba służkę.
- Saro-sama! Czymże zasłużyłam sobie na
ten zaszczyt? - zdumiała się uszczęśliwiona Hori, witając Shirabuki w swej
posiadłości. Czystokrwista z reguły wysyłała po nią jakąś służkę, gdy pragnęła
się z nią rozmówić albo też spotykały się w jakimś zupełnie neutralnym miejscu.
- Jaki tam zaszczyt, nie przesadzaj,
najdroższa Omitsu! - odrzekła z pobłażliwym uśmiechem. - Powiedz, proszę, ile
osób znajduje się obecnie w tym domu? - spytała, gdy przeszły do salonu. Kiedy
ktoś przyszedł zapytać, czy życzą sobie coś do jedzenia lub do picia, nic nie
mówiąc, natychmiast odesłała sługę, nie czekając nawet na zdanie przyjaciółki.
Ta nie śmiała się sprzeciwić, zresztą słowa Sary stały ponad wszystkim innym.
- Pomyślmy… - zastanowiła się. - Kamerdyner,
kucharz, dziewczyna kuchenna i pokojówka. Kiedy pomieszkuję tu sama, nikt
więcej nie jest mi potrzebny. Zatem cztery osoby oprócz nas - podsumowała.
Nie kłamała, Shirabuki doskonale znała
prawdę, ale lubiła w najróżniejszy sposób sprawdzać wierność sług. Skinęła
głową, po czym przybrała smutny wyraz twarzy.
- Niestety, obawiam się, iż wszyscy czworo
będą musieli dzisiejszej nocy zginąć - westchnęła z udawanym przygnębieniem.
- Dlaczego? - zapytała Hori zdziwiona.
Oczywiście jeśli taka była wola jej pani, mogła bez przeszkód wyrzec się
służących, ale…
- Och, świadkowie są niewygodni.
Naturalnie można im zmienić wspomnienia, lecz jest to bardziej czasochłonne, a
nie mam obecnie ochoty na takie marnotrawienie czasu - odparła posępnie.
- Nie rozumiem…
Sara wstała z kanapy i dała znać, by jej
popleczniczka zrobiła to samo. Stały naprzeciwko siebie - jedna niewzruszona,
druga niepewna.
- Powiedz, jesteśmy przyjaciółkami,
prawda? - rzuciła Shirabuki.
- Oczywiście! - zapewniła Omitsu. - Choć
nie wiem, czym zasłużyłam sobie na ten zaszczyt…
Sara uśmiechnęła się dobrodusznie.
- Chciałabym wiedzieć…
- Tak…?
- Jak wielka jest twa wierność? Lojalność?
Przyjaźń? Czy byłabyś w stanie uczynić dla mnie wszystko? - pytała, utrzymując
spokojny i niby przyjacielski ton.
- Naturalnie!
Shirabuki zbliżyła się do Omitsu i
pochyliła się nad jej uchem.
- Nawet umrzeć? - szepnęła.
Hori zbladła, patrząc ze zdumieniem na swą
panią. Była przekonana, że ta żartuje, po prostu sprawdza ją, powoli skinęła
więc głową.
Ułamek sekundy później jęknęła głucho.
- Byłaś wierną służącą, lecz twój czas
dobiegł końca - oświadczyła Sara, wyrywając zaciśniętą na sercu Omitsu dłoń z
jej klatki piersiowej. Posadzka zbroczona została krwią, zaś bezwładne ciało
Hori osunęło się na ziemię. Jej martwe już oczy wciąż z niedowierzaniem
wpatrywały się w czystokrwistą. Kilka sekund później po Omitsu Hori został już
tylko pył.
Takuma patrzył wstrząśnięty na Sarę.
- Dlaczego…? - wyjąkał. - Dlaczego ją
zabiłaś…?
- Po pierwsze, aby podtrzymać atmosferę,
jak zresztą wspominałam - zaczęła wyjaśniać, kończąc zlizywać z palców krew
Omitsu i jej służących. Stała już na zewnątrz, gdzie Ichijou czekał przy
samochodzie. - Po drugie, skoro straciłam „przyjaciółkę” podejrzenia nie będą
się mnie imały jak co poniektórych.
Wzięła głęboki wdech, napawając się
przyjemną nocą ze środy na czwartek. Przez kilka minut milczała, badając, czy
na ręce bądź ubraniu nie pozostał już żaden ślad szkarłatnej posoki.
- Po trzecie, mój drogi, zwolniłam dla
ciebie miejsce w Nowej Radzie - dorzuciła zadowolona i nie zwracając uwagi na
osłupiałą minę Takumy, ruszyła do pojazdu.
***
Hej, tu Aya. Rozdział został napisany głównie przeze mnie, bo
bodajże w czasie jak go pisałam, Kao zajęta już była kolejnym.
W zeszłym tygodniu od wtorku do czwartku przebywałyśmy na
działce. Zmagałyśmy się z zanikiem weny, więc postanowiłyśmy pojechać w nasze
prywatne „miejsce, w którym zatrzymał się czas”, gdzie jakimś cudem niemalże od
razu wyszłyśmy z potrzasku i wyprodukowałyśmy niemal trzy rozdziały, które
dokończyłyśmy już w domu. Koniec końców mamy co dodawać aż do połowy sierpnia.
:) Niestety, trochę mozolnie idzie mi tworzenie XVII… Ale cóż, nie można mieć
wszystkiego.
Pozdrawiam wszystkich czytelników, szczególnie tych, którzy
zawsze znajdują chwilkę na skrobnięcie nam tu paru słów. Buziaki!
Edit (jakieś 7h później): Rozdział XVII napisany Q.Q Kłopoty z pisaniem znikają tak niespodziewanie jak się pojawiają!
Edit (jakieś 7h później): Rozdział XVII napisany Q.Q Kłopoty z pisaniem znikają tak niespodziewanie jak się pojawiają!
Tak jak powiedziałam skomentuję po sesji ^ ^" Jeszcze jedno sesja to zło !
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię Sary ;) Na szczęście w moim opku (przynajmniej w I części!) sobie nie posiedzi :D Tylko taki dylemat które z nich gorsze: Sara czy Kaname? Kaname rozumiem, że niektórym może się podobać, no ale Sara? Chyba zaledwie poprzez krew -.-'
OdpowiedzUsuńJezu! Miała napisać parę zdań na temat Kaname, Mariko i jej chłopaka, ale Sara mnie rozwaliła... Cóż za bezduszna małpa! (chętnie posłużyłabym się innym określeniem) Ktoś powinien ją zabić... Nie ma co, akurat jej życzę śmierci ;/
OdpowiedzUsuńHm... Poza tym ród Hanadagi... Ciekawy zlepek różnych osób...
Okey, wracając do Kaname... Matko, ten to ma teksty! "Już mnie zdradza?" Cóż, mógłby dać se na wstrzymanie.
Poza tym Mariko ma chłopaka! Wow! W sumie to się ucieszyłam. Kaname to zdecydowanie nieodpowiedni obiekt westchnień...
Mam wrażenie, że Suzaku zaczyna coraz częściej myśleć o Hanashi...
Dzięki za info! :D
Ave i weny, dziewczyny :*
K.L.
Bardzo, bardzo dobrze ci idzie *_* Czekam na dalsze opowiadanie i postaram się nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaa! Normalnie mam ochotę wskoczyć w ten rozdział i wyrwać komuś nieziemsko długie, blond kłaki... Ale od początku.
OdpowiedzUsuńCoś mi mówi, że Suzaku z Haną to się jeszcze zejdą... eh, nienawidzę miłości i szczęśliwych zakończeń.
Oż w mordę! Mari ma chłopaka! Ale coś mi się tu nie podoba... Minoru... on się zakochał w Mari! Jak nic!
A Kaname jest boski. "Już mnie zdradzasz?" xD Mówcie sobie co chcecie, a ja i tak go kocham <3
A Sary nienawidzę. Zamordowałabym. Ze szczególnym okrucieństwem. A siekierą posługuję się niezwykle sprawnie (serio, jak jestem wściekła i mam pod ręką siekierę, to się boją podejść xD). No po prostu wyrwałabym jej te blond kudły co do jednego włoska! I jeszcze łajza zniewoliła Takumę (tak, on nie myśli samodzielnie, ja to wiem).
Dzięki za rozdzialik, dziewczęta :*
Pozdrawiam i weny życzę- Andzik
Ach znalazlam was^^ Pamietam ze kiedys prowadzilyscie bloga tez z opowiadaniem z vampire knight;] to jest kontynuacja jakas? czy zaczelyscie od nowa? :D w tej chwili nie mam czasu zeby przeczytac pierwszy rozdzial niestety, ale z racji ze uwielbiam wasze opowiadania postaram sie przeczytac szybciutko^^
OdpowiedzUsuńJezeli jestescie zainteresowane to zapraszam was do siebie www.nasz-azjatycki-swiat.blogspot.com ^^ ponownie zaczynam wtapiac sie w swiat blogowania ale juz tym razem za opowiadania sie nie biore (cieszmy sie wszyscy!):D
Pozdrawiam Raimazuki :)
Miło, że nas znalazłaś ;)
UsuńVampire Night to sequel naszej wersji Vampire Knight. Będzie nam bardzo miło, jeśli rzeczywiście wrócisz do czytania naszych bazgrołów ;)
Dzięki za informacje i pozdrawiam!