Białowłosa dziewczynka, zdająca się
wyglądać na dziewięć lat, grała na fortepianie w jednym z przestronnych salonów
należących do posiadłości Hori. Melodia wygrywana przez Megumi zdawała się
napełniać cały dom radosną atmosferą. Tak też było w istocie, póki głowa rodu
nie wróciła do domu.
Wysoka i dystyngowana kobieta o długich,
prostych i białych włosach, ubrana w sięgającą ziemi jedwabną suknię, stanęła w
progu, czekając, aż posłuszna służba ściągnie z jej ramion ogromne futro.
Nienawistnym spojrzeniem fiołkowych oczu zlustrowała służkę za mozolność, nie
chcąc tracić czasu ani sił na słowne reprymendy. Wyminęła podwładnych i udała
się do pokoju, z którego dobiegały wesołe dźwięki.
W pomieszczeniu poza wygodną, skórzaną
sofą, kominkiem i stolikiem do kawy znajdował się tylko fortepian, przy którym
siedziała młoda dziewczynka. Stojąca obok instrumentu wampirza przedstawicielka
niższej Klasy, będąca nauczycielką grającej, ukłoniła się kobiecie. Ta nawet
nie uraczyła jej spojrzeniem.
- Wyprostuj plecy i staraj się nie patrzeć
tyle na ręce - pouczyła córkę Omitsu. - Dlaczego wciąż grasz tę samą melodię? -
zdenerwowała się, jednocześnie sprawdzając, czy mała wykonuje wszystko z
należytą starannością. - Możesz już odejść - zwróciła się do nauczycielki
dziewczynki. - Powiedz swoim przełożonym, aby jutro przysłali kogoś bardziej
wymagającego - rozkazała, zwalniając ją tym samym z pracy. Nie mogła sobie
pozwolić, żeby córka stanęła z nauką w miejscu. - Dziękuję, to wszystko -
powiedziała miłym dla ucha głosem, jednak podsycanym dziwnym jadem, który dało
się wyczytać również z jej oczu.
Nauczycielka posmutniała, ale nie odważyła
się odezwać. Ukłoniła się nisko i wyszła z pomieszczenia. Na znak matki
dziewczynka mogła przestać grać. Spytała wtedy grzecznie, czy nie mogłaby pójść
do swojego pokoju. Tego dnia czekała ją bowiem jeszcze lekcja śpiewu, która
odbyć się miała zaraz po obiedzie. Następnego ranka musiała za to stawić się
wcześnie w pokoju gościnnym na naukę historii.
Tak też mijał każdy dzień życia Megumi
Hori przed rozpoczęciem nauki w Akademii Kurosu. Dziewczyna z dnia na dzień
odczuwała coraz to większą niechęć do matki, dla której najważniejsze były
maniera i etykieta. Były dwuosobową rodziną, chociaż białowłosa właściwie nie
wiedziała dlaczego. Nie śmiała jednak zapytać o to matki, dla której byłoby to
całkowitym brakiem kultury. Prowadziły dość oficjalne życie, wyglądając na
kochającą się dwójkę. W istocie jednak Megumi zdawała się być dla matki swego
rodzaju projektem. Odkąd Omitsu ją urodziła, dokładała wszelkich starań, aby
córka nauczyła się etyki, zachowywała się niezwykle dostojnie i dobrze reprezentowała
swoją Klasę. Jako arystokratka grała na pianinie, przepięknie śpiewała, a na
jej recitale przychodziło wiele szanowanych wampirzych rodzin. Jej rodzicielka
nie posłałaby dziewczyny do szkoły, uważając, że tam, zamiast kształcić, dzieci
nabywają złe nawyki i stają się nieposłuszne. Dlatego dbano również o
prawidłową edukację Megumi - posiadała kilku nauczycieli, którzy szkolili ją z
historii wampirów, polityki, a także ludzkich dziedzin, takich jak biologia,
matematyka czy kaligrafia. Głównie jednak wpajano w nią wysoką kulturę
osobistą, grację, a przede wszystkim - bezwzględne posłuszeństwo wobec matki.
Ta zaś, od momentu, w którym pierwszy raz zainteresowała się polityką, stała
się oddaną przyjaciółką Sary Shirabuki, chociaż tak naprawdę czystokrwista nie
miewała przyjaciół.
Megumi nie miała prawa posiadać własnego
zdania, a nawet jeśli tak się zdarzyło, nie powinna go wygłaszać. Dlatego nie
posiadała się ze zdziwienia, kiedy matka oznajmiła jej, że rozpoczyna edukację
w Akademii Kurosu. Chociaż miała już swoje lata, wyglądała na zaledwie
siedemnaście. Dziewczyna nie wątpiła, że możliwość „ucieczki” z domu ma
naprawdę inne podłoże niż nauka i rozwijanie koegzystencji między ludźmi i
wampirami.
- Sara-sama bardzo chciałaby, żebyś
uczestniczyła w tym projekcie - odezwała się Omitsu pewnego razu przy obiedzie.
Jej ton nie brzmiał raczej jak prośba, w jej głosie dało się wyczuć subtelny
rozkaz.
- Oczywiście, jeśli Sara-sama tego
pragnie, z chęcią udam się do Akademii - przyznała dziewczyna, zastanawiając
się, jaki czystokrwista ma w tym cel.
Chociaż matka od zawsze wychwalała Sarę
pod niebiosa, Megumi wiedziała, że jej największym pragnieniem nie jest
zasiadanie w Nowej Radzie jako jedna z trzech wampirów Poziomu A, ona mierzyła
wyżej. Znała bowiem matkę i jej żądzę władzy, więc zdawała sobie sprawę, że
jako autorytet obrała sobie kogoś podobnego do siebie.
Dziewczyna obawiała się lekko dołączenia
do Nocnej Klasy. Nigdy wcześniej nie przebywała z tyloma osobami naraz. Nie
wiedziała do końca, jak się zachować, ale o to zadbała wcześniej jej matka,
która kilka tygodni przygotowywała ją psychicznie do owego „projektu”. Nie
mogła zawierać przyjaźni, jednak miała być dla wszystkich miła i sympatyczna
oraz, jeśli trzeba będzie, pomocna. Megumi była dość nieśmiała, dlatego
trzymanie się na uboczu nawet jej pasowało. Nie wiedziała, czy umiałaby wcielić
się w rolę gwiazdy, jeśli jej mama by tego zapragnęła. Musiała dodatkowo
sumiennie się uczyć i nie przerywać nauki gry na pianinie - Omitsu bardzo
pragnęła, by choć jeden taki instrument znalazł się na terenie Akademii.
Podczas ferii zimowych i wakacji córka
miała opowiadać o wszystkim, co ciekawego działo się w ciągu roku szkolnego.
Szczególnie na uwadze miała mieć zachowanie dwojga przewodniczących Nocnego Wydziału.
Tak więc dziewczyna posłusznie przekazywała matce informacje o Suzaku, Mariko
oraz o potomstwie wampirów, którzy zasiadali w Radzie razem z Omitsu i Sarą.
Choć Megumi nie czuła się z tym dobrze, matka wzbudzała w niej taki strach, że
nie śmiałaby sprzeciwić się jej zdaniu.
***
Każdy wampir podążający za Sarą Shirabuki
musiał zmienić swe rodzinne priorytety. Tak samo było bowiem z dwoma innymi, od
pokoleń zaprzyjaźnionymi ze sobą rodami - Shiro i Tachibana. Jako iż Yoku Shiro
i Matsuo Tachibana przed laty należeli do starej Rady, zostali zgładzeni przez
Kaname Kurana podczas jego ataku. Zatem głowa rodu Shiro - Shinbun i żona
umarłego Matsuo - Nikushimi, dołączając do Nowej Rady, zadbali o silnego
zwierzchnika. Sara zrozumiała ich cierpienie, jako iż sama straciła
narzeczonego i zaproponowała im współpracę. Oba rody stały się jej zatem
podporządkowane i chociaż w czasie zebrań nie mogli otwarcie przyznawać się do
tak bliskich więzów, w każdym calu popierali plany Shirabuki, nawet jeśli nie
wiedzieli, na czym do końca one polegają. Jednak każdą sprawę musieli zachować
dla siebie, dlatego też nie powinni utrzymywać bliskich kontaktów z wewnętrzną
opozycją. Co za tym idzie, dołożyli wszelkich starań, aby jedynaczki z obu
rodów zostały przyjaciółkami.
Chociaż domniemaną przyjaźń Evy Shiro i
Kanade Tachibany wymyślili rodzice, dziewczyny biernie się im podporządkowały.
Obie były dość skryte, co nie oznaczało jednak jakiejkolwiek nieśmiałości czy
skromności. Po prostu nie lubowały się w tłumach, wolały stonowane zachowania,
chociaż od czasu do czasu żadna z nich nie pogardziła też dobrą imprezą.
Zazwyczaj jednak każda z nich zamykała się w świecie dobrej, ciężkiej muzyki,
nie potrzebując żadnego towarzystwa.
- Kanade-chan - zaczęła Nikushimi,
wchodząc do pokoju dziewczyny. Kiedy ta podniosła głowę znad czasopisma, które
właśnie przeglądała, matka uśmiechnęła się pogodnie. - Za miesiąc rozpoczynasz
naukę w prestiżowej Akademii Kurosu -
poinformowała uśmiechnięta. - Czy to nie wspaniale? Zawsze chciałaś iść do
szkoły!
- Spoko - burknęła pod nosem. - Może
znajdą się jacyś fajni…
- Eva-chan też idzie - wtrąciła matka. -
Będziecie miały się na oku, żeby żadna nie robiła głupstw, rozumiesz? - spytała
pogodnym, acz nieznoszącym sprzeciwu tonem.
- Czy ja nie mogę mieć już własnego życia?
- marudziła dziewczyna, wyciągając się na sofie.
- Jakie to wspaniałe: zaczynać nowy dział
swojego życia z bliską ci osobą, nieprawdaż? Eva-chan na pewno też się ucieszy
- stwierdziła radośnie szatynka, nie przejmując się wyraźnym sprzeciwem córki.
- Naprawdę nie przypominam sobie, żebym
miała bliźniaczkę - rzuciła obrażona Shiro, wykręcając swymi zielonymi, dość
ostro pomalowanymi oczami na wieść o zbliżającej się zmianie.
- We dwoje zawsze raźniej - zauważył
ojciec. - Zaczynacie od nowego roku szkolnego, przejrzyj regulamin i przygotuj
się psychicznie - polecił Shinbun, siadając naprzeciwko córki w jej
apartamencie.
Dziewczyna siedziała po turecku na swoim
łóżku pełnym czarnych, włochatych poduszek. Odebrała od ojca świstek i poczęła
lustrować go wzrokiem.
Umacnianie więzi między wampirami i
ludźmi, kształcenie przez wykwalifikowanych Łowców, jednoosobowe pokoje z
łazienką, służba do dyspozycji, dwoje młodych czystokrwistych na czele, zajęcia
nocne, obowiązkowe tabletki krwi…
- Jak to tabletki?! - zdenerwowała się,
wymachując kartką. Nagle okazało się, że jedną z poduszek była czarna kotka,
która obecnie weszła na kolana właścicielki, odczuwając jej niepokój. -
Postradali zmysły, nie zamierzam rezygnować z krwi - odparła pewnie.
- Musisz się dostosować - rzekł twardo
ojciec.
Eva chciała wyrazić sprzeciw, ale
wiedziała już, że nic dobrego on nie przyniesie. Nieraz bowiem zdarzały się
sytuacje, kiedy dziewczyna miała odmienne zdanie i koniec końców zmuszana była
robić to, co rozkazał ojciec. Inaczej sprawy miały się przed śmiercią matki.
Kobieta zawsze wspierała córkę w każdej decyzji, a jej zdanie zgodne było z jej
własnym sumieniem. Shinbun bowiem dawno zatracił granicę między pracą a życiem
prywatnym. Jedno i drugie, choć za nic nie stworzone, by razem egzystować,
łączyły się w jedność.
Arystokratka zwiesiła głowę, patrząc na
kotkę. Ta leniwie leżała między jej nogami i swoimi małymi łapkami bawiła się
czarnymi włosami właścicielki, gdzieniegdzie posiadającymi fioletowe pasemka.
- Zobacz, co będziemy musiały znosić,
futrzaku - powiedziała, zwracając się do kotki i głaszcząc ją po brzuchu.
- Nie bierzesz jej ze sobą - oznajmił
tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Żadnych zwierząt na terenie Akademii. Są zasady
i nie ośmielisz się ich złamać.
- Ale… - zaczęła brunetka, patrząc z
wyrzutem na ojca.
- Wyraziłem się jasno?! - krzyknął,
zupełnie nie przypominając siebie. Jego przyjazny wygląd czasami okazywał się
być zwodniczy. - Dotyczy to zarówno szkoły, zwierząt, jak i znajomych -
zaakcentował i bezceremonialnie wyszedł z pomieszczenia.
Kiedy tylko zamknął drzwi, z impetem
uderzyła w nie czarna poduszka rzucona przez wściekłą dziewczynę. Położyła się
bezradnie na łóżku i patrząc tępym wzrokiem na kotkę, zaczęła analizować słowa ojca.
Czy to możliwe, żeby on tam był?
***
Znudzona słuchaniem muzyki klasycznej, Eva
zaczęła rozglądać się po wielkiej sali koncertowej. Ojciec wyciągnął ją na
recital córki jednej z członkiń Nowej Rady, która powstała zaledwie kilka
miesięcy wcześniej. Chociaż od jakiegoś czasu Shinbun zaczął zachowywać się
inaczej i jego ulubionymi tematami stały się praca i czystokrwista Shirabuki,
brunetka starała się nie przywiązywać do tego większej wagi.
Na sali znajdowało się co najmniej
kilkanaście wampirzych rodów - zarówno szlacheckich, jak i arystokratycznych.
Każdy ubrany był dostojnie, ponieważ po występie młodej Hori większość udać się
miała na niemały bankiet w posiadłości rodu Oshima, którzy czasem organizowali
różne spędy, korzystając ze swego dorobku, jako iż oboje pracowali w show-biznesie.
Dziewczynie nie uśmiechało się to, nie lubiła bowiem przepychu, zresztą rzadko
kiedy znajdywało się osobę godną rozmowy. Podejrzewała, że tak też będzie tym
razem, mimo że jeszcze nigdy nie była w gościnie u tych wampirów.
Przejrzała dokładnie większość miejsc na
widowni. Jej uwagę przykuł nagle pewien chłopak, zdający się być niewiele
starszy od niej. Kruczoczarne włosy delikatnie opadały mu na oczy, idealnie
podkreślając ostre rysy twarzy. Patrzył uważnie na białowłosą dziewczynę
grającą na fortepianie, jednak kiedy zawiesiła na nim swój wzrok, zdał się to
wyczuć i spojrzał w jej kierunku. Zacisnęła ręce na swojej dość krótkiej,
czarnej sukience. Oczy te zdawały się ją przeszywać i gdyby nie fakt, że była
dość pewna siebie, pewnie od razu odwróciłaby wzrok. Postanowiła go
przetrzymać. Nieznajomy brunet uśmiechnął się pod nosem, wpatrując się w nią,
kiedy nagle zapaliły się światła i występ dobiegł końca. Eva chcąc nie chcąc
odwróciła wzrok, zmuszona, aby wstać z miejsca i udać się z ojcem do samochodu,
aby przejechać do posiadłości rodu Oshima. Po drodze patrzyła tępo przez okno,
zastanawiając się, czy przystojny i tajemniczy nieznajomy pojawi się na
bankiecie.
Stojąc przy bufecie i dystyngowanie spijając
z kieliszka wino połączone z krwią, Eva rozglądała się. Jej ojciec poszedł
rozmawiać z gośćmi, starając się tym samym namówić niektórych na drogę
zwycięstwa Sary. Gospodarze stali na środku sali, najwidoczniej lubując się
byciem w centrum uwagi.
Jedyna stała towarzyszka rozmów
dziewczyny, Kanade, obecnie znajdowała się za granicą wraz ze swoją rodziną,
więc brunetka była zdana sama na siebie. Z jednej strony się cieszyła, mogła
dzięki temu mieć szansę na poznanie tajemniczego wampira, a przy koleżance nie
zdobyłaby się na taki akt odwagi. Kanade była bowiem bardziej otwarta w
kontaktach z innymi, co jednak rzadko okazywała.
Do dziewczyny podeszła Megumi Hori,
artystka, która grała na recitalu. Shiro grzecznie pochwaliła jej występ, ale
nie miała ochoty na głębsze rozmowy, widząc matkę białowłosej, która bacznie
się w nie wpatrywała. Eva przeprosiła grzecznie i poczęła szukać jakiegoś
balkonu. Znalazłszy jeden, jak jej się zdawało, pusty, uśmiechnęła się i
podeszła do balustrady, wdychając świeże powietrze i odpoczywając od zgiełku w
środku. Tymczasem zaczęła lustrować okazały ogród, mając minimalną nadzieję na
odnalezienie młodzieńca, którego za nic nie mogła wypatrzeć w tłumie.
- Kogo tak wypatrujesz? - usłyszała niski,
niesamowicie pociągający ton, który lekko ją przestraszył.
Wiedziała już, że to on. Przekręciła głowę
w prawo, by zobaczyć swojego towarzysza. Z bliska wyglądał jeszcze lepiej.
Ubrany był w smukły garnitur podkreślający jego silne ramiona, który idealnie
komponował się z czarnymi jak noc włosami. Aktualnie przeszywał ją
zaciekawionym wzrokiem, a jego stalowe tęczówki nadawały mu groźnego
charakteru.
- Och, kogoś, kto wybawi mnie od tego
tłumu - rzuciła z uśmiechem, lustrując raz po raz rozmówcę.
- Jestem Minoru - przedstawił się. -
Mówisz, że niespecjalnie pasują ci takie bankiety? - zapytał badawczo.
- Eva Shiro - odpowiedziała z błyskiem w
oku. Ten chłopak naprawdę robił na niej wrażenie. - Nie lubię tłumów, gwaru i
przesadnie zadufanych gospodarzy - stwierdziła, wzruszając ramionami i modląc
się, by ich rozmowa trwała wieki.
- Nie wydaje mi się, żeby moi rodzice byli
szczególnie zadufani w sobie, po prostu lubią być w centrum uwagi. Wiesz, taka
praca - powiedział jak gdyby nigdy nic, spokojnym tonem. W jego oczach
błyszczała jednak nutka rozbawienia.
Twarz brunetki momentalnie zrobiła się
czerwona, kiedy zorientowała się, jaką gafę popełniła. Przez głowę przebiegało
jej stado myśli, martwiła się, że chłopak nie wybaczy jej tych słów.
- Przepraszam, ja nie wie… - zaczęła
speszona.
- Spokojnie, po prostu niektórych nie
nauczono kultury, nie można cię o to winić - zaczął filozoficznym i bezradnym
tonem, powstrzymując się od uśmiechu.
Dziewczyna przez moment chciała zapaść się
pod ziemię, ale nagle pomyślała i spojrzała bacznie na Minoru.
- Zaraz, to ty mi się nie przedstawiłeś! -
zauważyła zdenerwowana. - Jak możesz prawić mi teraz morały?! - rzuciła
naburmuszona, wlepiając w niego swoje zielone oczy.
W tym momencie wampir zaśmiał się w ten
sposób, że dziewczyna mogłaby słuchać go godzinami. Szybko zorientowała się, że
chłopak nie był wcale zły, tylko prowadził z nią swego rodzaju gierkę. Nachylił
się nad nią i delikatnie odgarnął jej włosy znad ucha.
- Uroczo wyglądasz, kiedy się tak
denerwujesz - szepnął zawadiacko.
Eva popchnęła go, udając obrażoną i
odpowiadając mu zjadliwym komentarzem. Roześmiali się oboje i wymienili
porozumiewawcze spojrzenia. Tego wieczoru brunetka długo jeszcze przeprowadzała
jedną z lepszych rozmów swojego życia, poznając jednocześnie osobę, której
chciałaby oddać cały swój zamknięty przed innymi świat.
Wystrojona dziewczyna przeglądała się w
lustrze. Chociaż nie zwykła tego robić zbyt często, odkąd poznała Minoru,
chciała zawsze ładnie wyglądać. Ubrana była w czarne, idealnie opinające rurki,
śliwkową bluzkę na ramionach i na to koronkową, czarną bluzkę, prześwitującą
top. Swe długie włosy rozpuściła i przeczesała tak, aby fioletowe pasemka
wyglądały zniewalająco. Jak zwykle zdecydowała się na ciemniejszy makijaż,
przez który jej oczy zdawały się jeszcze bardziej hipnotyzujące. Cieszył ją
fakt, że chłopak odwiedzi ją w jej rodzinnej posiadłości. Nie widzieli się od
jakiegoś czasu, a niechętnie musiała przyznać, że bardzo jej tego brakowało.
Denerwował ją tylko fakt, że od kiedy Shinbun zobaczył ich, wesoło
rozmawiających, na jednym z bankietów, wyraził niepochlebne zdanie na temat
rodziny Oshima. Ponoć jego rodzice nie chcieli mieszać się w polityczne sprawy,
tym samym poniekąd obrażając czystokrwistą Shirabuki, ponieważ nie widzieli
sensu za nią podążać.
Eva westchnęła i spojrzała na zegarek. Za
piętnaście minut miał przybyć jej przystojny przyjaciel, chociaż miała
nadzieję, że niedługo zrobią większy krok ku sobie. Choć ich rozmowy
przesiąknięte były podtekstami, żadne z nich nie sprecyzowało do końca swoich
uczuć. Dziewczynę wyrwał z rozmyśleń dźwięk otwieranych drzwi. Niewiele myśląc,
zbiegła na dół po kamiennych schodach.
- Nie wypada przychodzić do damy przed
czasem, Mino… - zaczęła, ale stanęła jak wryta, kiedy zobaczyła przed sobą
swego ojca, który miał wrócić dopiero nad ranem. A tymczasem było jeszcze przed
północą. - Co ty robisz w domu tak wcześnie, tato? - spytała zdziwiona.
- Odwołano spotkanie, bardziej jednak
interesuje mnie, kogo oczekujesz - oświadczył i spojrzał na córkę karcącym
wzrokiem.
- Zaprosiłam kolegę, nic wielkiego, tato…
- rzuciła, odwracając wzrok.
- Jak się nazywa?
- Minoru Oshima - odparła, nie mając już
nadziei na miłe zakończenie rozmowy.
- Ile razy mam ci powtarzać, że nie masz się
zadawać z tym chłopakiem?! - wykrzyknął, wyraźnie zdenerwowany. - Jego rodzice
to przeciwnicy Sary-sama! Nie dość, że nie mają szacunku dla niej, to jeszcze
wywołują jakieś dziwne spekulacje.
- On nie ma wpływu na to, co myślą i mówią
jego rodzice! Może najpierw byś go poznał, a później zaczął oceniać?! -
krzyknęła ze złością. Jak mógł jej dyktować, z kim może się spotykać, a z kim
nie?
- Jak śmiesz zakochiwać się w tak
nieodpowiednim chłopaku?! Nie tego cię uczyłem.
- Nie jestem w nim zakochana! - wydarła
się, kłamiąc równocześnie ojcu i sobie samej. - Kolegujemy się, ale nic więcej
dla mnie nie znaczy, więc przestań już… - poprosiła, zwieszając głowę.
- Sam wybiorę ci męża, bo najwidoczniej
moja córka nie ma gustu - odparł i wyminął córkę, idąc w kierunku salonu. -
Jednak ostrzegam, że jeśli mnie nie posłuchasz, pożałujesz - ostrzegł
odchodząc.
- Tak, ojcze… - szepnęła pokornie.
Dziewczyna poczuła, jak z wściekłości do
oczu cisną jej się łzy. Zdenerwowana wybiegła z domu przez frontowe drzwi, chcąc
się uspokoić. Zbiegła z werandy i zatrzymała się skonsternowana. Przed nią stał
Minoru. Choć z wierzchu zdawał się być niewzruszony, w jego oczach można było
dostrzec pustkę. Eva zdała sobie sprawę, że był świadkiem jej rozmowy z ojcem i
w jednym momencie poczuła się ze sobą okropnie.
Podeszła bliżej, nie wiedząc, co
powiedzieć. Chłopak wyciągnął przed siebie rękę i wręczył jej stalową nutkę na
srebrnym łańcuszku. Wisiorek wykonał sam - jego mocą było formowanie stali.
Brunetka wzięła podarunek w ręce i otworzyła buzię, chcąc zacząć rozmowę.
- To na razie - wydukał lekko
zachrypniętym głosem i odwrócił się na pięcie.
Dziewczyna schowała prezent do kieszeni,
dobiegła do niego i szturchnęła go, żeby się odwrócił.
- Nie możesz tak po prostu sobie iść! - krzyknęła.
- Może mu przejdzie… - powiedziała z nutką nadziei w głosie, pragnąc, by brunet
po prostu ją przytulił i wsparł.
- Nie jesteś w stanie mu się sprzeciwić,
naprawdę? - spytał z niedowierzaniem w oczach, które dziś wyjątkowo wzbudzały w
niej dreszcze. - Nie liczy się tu twoje zdanie?
- Nie znasz go… On jest oddany Sarze-sama.
Nie może zaakceptować twoich rodziców - próbowała go tłumaczyć, zupełnie nie
wiedząc dlaczego. Odpowiedź jednak przyszła sama - lepiej podporządkowując się
jego woli to zaakceptować, wiedziała, że z nim nie wygra. - Może zgodzi się,
żebyśmy się kontaktowali…
Minoru podszedł do niej bliżej. Ich twarze
dzieliło zaledwie kilka centymetrów.
- Nie chcę być twoim przyjacielem - rzekł
dobitnie. - Ale skoro ty nie jesteś we mnie zakochana, to odejdę, nim stanie
się to zbyt trudne - odparł, dobrze zdając sobie sprawę z tego, że już za
późno, aby obyło się to bez cierpienia.
- To nie tak… - szepnęła. - Nie mogę -
powiedziała, patrząc mu w oczy. - Nic… Nic dla mnie nie znaczysz, Minoru -
rzuciła w końcu, zadając sobie niewysłowiony ból. Musiała go od siebie
odepchnąć, nie chciała zranić go bardziej, a Shinbun na pewno nie pozwoliłby na
tę znajomość.
Eva zwiesiła wzrok, przysłaniając oczy
grzywką. Po chwili poczuła dotyk jego ręki na swoim policzku. Kiedy uniosła
głowę, chłopak wpił się jej w usta, obdarzając ją namiętnym pocałunkiem. Drugą
ręką złapał ją w talii, mocniej do siebie przyciskając. Brunetka odruchowo
zatopiła dłonie w jego czarnej czuprynie, czując, jak ciarki przechodzą po
całym jej ciele. Po chwili oderwał się od niej, chociaż mogliby tak trwać w
nieskończoność. Na jego twarzy malowała się złość.
- Nic to dla ciebie znaczyło?! -
powiedział głośno, co dla niego było raczej rzadkie.
Niewzruszony patrzył, jak po twarzy dziewczyny
płyną czarne od makijażu łzy. Patrzyła na niego ze strachem, bólem i wielkim
uczuciem.
- Nie… mogę - wyszeptała, nie umiejąc
powiedzieć tego, patrząc mu w oczy. - Przepraszam…
- Nie będę cię więcej nachodził. Nigdy
więcej - dodał i odwrócił się, kierując się w tylko sobie znanym kierunku.
Pierwszy raz w życiu czuł się tak okropnie. Wcześniej nie zdawał sobie bowiem
sprawy z tego, że beznadziejnie zakochał się w młodej Shiro.
Eva stała jak wryta, wpatrując się w
ciemną postać, która powoli znikała jej z pola widzenia. Nie mogła go
zatrzymać, nie miała prawa po tym, co powiedziała. Serce zdawało się zaraz
wydrzeć z piersi.
Od tej pory brunetka zaczęła nienawidzić
ojca. Nie mogła uwierzyć w to, że ją kocha. Przecież nie powinno się ranić tak
bliskich sobie osób… Dlaczego musiał jej zabrać akurat Minoru? Kilka dni
później wręcz oznajmił jej, że od tego dnia jej najlepszą przyjaciółką będzie
Kanade Tachibana. Eva zaczęła więc pałać nienawiścią do polityki, Shirabuki i
wszystkich rzeczy, przez które jej ojciec stał się tyranem. Co za tym idzie,
czuła w sobie niechęć również do Kanade - mimo że dobrze się dogadywały,
czułaby się źle, gdyby zaakceptowała psychicznie jakąkolwiek decyzję ojca.
Często myślami powracała do chłopaka, zdając sobie sprawę, że uczucie, którym
go obdarzyła, było silniejsze niż z początku jej się zdawało.
***
Hori, pozornie zajęta czytaniem księgi o
historii muzyki, wsłuchiwała się w rozmowę znajomych z Nocnej Klasy. Siedzieli
oni w salonie Księżycowego Dormitorium. Większość oddała się pogawędce na temat
ostatniej sensacji, jaką było mordowanie czystokrwistych. Po stracie, jaka
spotkała Suzaku, którego w tym pomieszczeniu jednak nie było, wszyscy zgodnie
stwierdzili, że nie można pozostać na to obojętnym. Snuli więc rozważania nad siłą
osoby, która się do tego dopuściła. Jedni mówili o tym z przerażeniem, inni z
zafascynowaniem. Każdy jednak chciał być chociaż trochę bliżej rozwiązania
zagadki tajemniczego mordercy.
Mariko siedziała z boku w towarzystwie
Minoru. Zajęci sobą, zdawali się nie interesować pogaduszkami reszty.
Odizolowane od grupy zdawały się być też Eva Shiro i Kanade Tachibana.
Siedziały na dwuosobowej sofie niedaleko schodów, pogrążone we własnej
rozmowie. Ledwo dostrzegalnie ta pierwsza zerknęła w stronę wiceprzewodniczącej
i chłopaka. Na jej twarzy pojawił się pewien grymas, jednak nikt nie wiedział,
czy jego przyczyną była rozmowa z Kanade, czy też całkowicie co innego.
Biorąc głębszy oddech i chcąc skupić się
na lekturze, Megumi poczuła bolesne kłucie w okolicach serca. Początkowo nie
zdawała sobie sprawy z tego, co wtedy się stało. Jej oddech stał się płytki, a
z oczu wypłynęła jedna samotna łza. W tym momencie dziewczyna zrozumiała, że
to, co czuje, to nic innego jak śmierć jej matki.
- Megumi-san, co się stało? - spytał
wyraźnie zaniepokojony Noburo Ikeda, któremu zszedł z twarzy jego wieczny
uśmiech.
Zdawała się go nie słyszeć. Jej głowę
napełniały teraz tysiące myśli, jak gdyby właśnie teraz, po kilkudziesięciu
latach niewoli, mogły wypłynąć. Czuła przerażającą ją samą radość, której nie
była w stanie pohamować. Czy to oznaczało, że jest wolna? Nareszcie będzie
mogła kierować się w życiu tym, co sama sobie założy? Nie mogła uwierzyć w to,
co się właśnie stało. Utraciła mentorkę swojego życia, by móc wreszcie zostać
nią sama dla siebie. Do rzeczywistości przywrócił ją Noburo, który zatroskany stał
nad nią, a za nim niemal wszyscy zgromadzeni w salonie.
- Moja mama… - szepnęła tylko. - Nie żyje
- wypowiedziała i zaczęła płakać.
Nie był to przeraźliwy płacz dziewczyny,
która utraciła właśnie ukochaną matkę. Był to raczej ból konieczny do
zamknięcia starej historii, która zapoczątkowała nowy rozdział w życiu Megumi.
Ten jednak miała napisać samodzielnie.
***
Aya: Witam! Prawie zapomniałam, że dziś
trzeba dodać rozdział, dlatego ukazuje się on dopiero teraz. Jestem u Suzu,
dlatego raczej nie myślałam o takich sprawach. Dziękuję wszystkim za czytanie i
komentowanie. Jak widać w rozpisce, gotowych rozdziałów mamy sporo, więc o ile
nie będziemy z Kao pozbawione Internetu, nowości będą pojawiały się regularnie.
Ach, właśnie. Ten rozdział w całości został napisany przez Kaori (Akira
Shock!). A ja, co by się dowartościować, muszę się pochwalić, że opłacało się
poprawić te rozszerzone maturki, poszły świetnie. Japonistyko, przybywam
(chyba)! Uczniom i studentom życzę miłych wakacji!
Suzu: Hahahaha, no właśnie, Aya nie ma
czasu na myślenie o dodawaniu rozdziału, bo jej myśli zaprzątają zupełnie inne
sprawy *chichot* No ale cóż, dzięki swoim szarym komórkom nie tylko przypomniała
sobie o rozdzialem ale również nasza Aya-chan rozwala system! Kurna, prawie 100%
z rozszerzenia! O.o Ach, no i co do
rozdzialiku to muszę przyznać, że Kao nieźle się postarała! Uwielbiam go! <3 Noo tak, japonistyka wita
Ayę w swych szeregach xD
Aya: *rumieni się i idzie do kąta, a tak
naprawdę: zabiera się za dodanie rozdziału*
Piękny rozdział... ;) Pierwsza przeczytałam, jeszcze wczoraj xd, ale zapomniałam skomentować ;p Zaraz... Wiem, że mam dziwne skojarzenia, ale czy Kanade Tachibana... Czy taka postać nie była w Angel Beats? ^^'
OdpowiedzUsuńTak, taka postać była w Angel Beats, ale miano tej opowiadaniowej Kanade wybrała sobie czytelniczka, więc tak zostało.
UsuńDzięki za odwiedziny i komentarz :)
xd Ja nawet tego nie oglądałam, więc wiesz xd
UsuńGratuluję rozdziału... mega jest...
OdpowiedzUsuńNo i widzisz, warto było gonić za marzeniami :)
Eh, wracając do rozdziału... Co tu dużo mówić, strasznie dołujący. A tak przy okaji, to moje prorocze zmysły chyba się troszkę przytępiły, bo myślałam, że Minoru zakocha się w Mari...
Takich rodziców powinni wieszać głową w dół... Masakra po prostu. Ale żal mi trochę Omitsu. Po jej śmierci bawdy jej własna córka czuje radość... strasznie to smutne...
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
Pozdrawiam I weny życzę- Andzik
*nawet jej własna córka czuje radość
UsuńSłownik w telefonie mi znowu odwala, przepraszam.
Chyba warto, teraz tylko boję się, że nie dam rady na japonistyce ^^' Łatwo nie będzie...
UsuńHehe, no i o to chodzi, żeby nie wszystko było przewidywalne i kolorowe :P
Cóż, w dużej mierze Omitsu sobie na to zasłużyła...
Dzięki za odwiedziny :* A co do telefonowych słowników - znam ten ból x_x
Dawno mnie tu nie było... Przez brak czasu...
OdpowiedzUsuńAle nie przychodzę z pustymi rękami! Ten blog został nominowany na moim blogu! Zasłużył, więc nominowałam! Szczegóły są tutaj:
http://tajemnica-roxy.blogspot.com/
Mam nadzieje ze się nie gniewacie... :)
Maggie♥
Ojejku! Aya! Wielki szacun! Takimi sukcesami to trzeba się chwalić :D :D
OdpowiedzUsuńRozdział super! Choć nieco dobijająca końcówka... Eh... Ile osób Sara musi jeszcze zabić?? To chyba pytanie retoryczna ;/
Jakoś wcale się nie zdziwiłam, gdy dowiedziałam się w kim Minoru się zakochał... Biedaczek! Moje szczere współczucia! Mam jednak nadzieję, że będą razem ^^
Choć Mariko... Eh, cóż za dylemat! Życzyć szczęścia Minoru i Evie, czy Minoru i Mariko??? Okropne! Zawsze byłam kiepska w podejmowaniu decyzji... ;/
Aave i weny!
K.L.
Skoro tak mówisz :P Dziękuję :*
UsuńCzas pokaże, kto z kim będzie xp
Dziękuję za odwiedziny :*
Ech ech przeczytałam rozdział ale... nie wiem w ogóle o co chodzi xd jednak faktycznie to co się mówi, że jak się "zacznie od środka" to gucio sie ogarnia;d
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu nadrobić czytanie:< Ale nie mam jeszcze na tyle czasu żeby to zrobic;/
Jednak mysle że w przeciągu paru dni to zrobie i juz bede na biezaco^^
Pozdrawiam Raimazuki :)
Witam, daaaaawno mnie nie było ani na Waszym blogu, ani na moim. Muszę nadrobić czytanie całego VN. Zapraszam przy okazji na mojego bloga (http://tcocim.blogspot.com/), coś zaczęłam przy nim robić i mam nadzieję, że przez jakiś czas to potrwa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Vicky
Miło, że wróciłaś :) Powodzenia w nadrabianiu wszystkiego ;)
UsuńKurde... Sorry, że dopiero teraz, ale tak długiego szlabanu jeszcze nigdy nie miałam...
OdpowiedzUsuńW jeden wieczór nadrobiłam zaległości i jestem wstrząśnięta! Przede wszystkim wątkiem o knowaniach tej ... Shirabuki i ich wpływu na życie naszej gromadki! Ta kobieta jest... ale (niechętnie to przyznaję, ale muszę) imponuje mi to, jak może omotać ludzi wokół palca... I proszę, tyle nieszczęścia, przez jedną osóbkę...
Ech... A więc nasz brunecik kochał się w Evie? Ech, jakoś tak mi się smutno zrobiło... Szkoda, że Shiro nie mogła jakoś się sprzeciwić ojcu... A tutaj kit...
Tak czy inaczej, jakoś pojawiłam się, bo znalazłam czas i na następny rozdział też się postaram znaleźć, aby go przeczytać i skomentować.
Całuski
Angel, Ty żyjesz! *rzuca się na nią ze łzami w oczach* Coś Ty narobiła, że taki szlaban dostałaś?
UsuńW sumie chyba aż tak dużo do nadrabiania nie było, co? Przez dość długi czas w ogóle nie pisałyśmy...
Nowy rozdział już w środę, więc liczę na to, iż się zjawisz ;)
Buziaki! ;*
No, żyję, żyję *przytula się ze śmiechem* Oj, w sumie nic takiego, tylko trafiłam na tatę (policjanta) w trakcie pracy, więc wiesz... :/
UsuńNo, w sumie wcześniej starałam się być na bieżąco, tak więc przeczytałam w sumie... jeden i pół poprzedniego rozdziału? (pół, bo jak czytałam, to akurat nałożono mi szlaban) Ale i mnie nie było przez długi czas, więc wybaczam, plus, mogłam szybciej nadrobić zaległości :D
Pojawię się, tylko w późnych godzinach popołudniowych lub późną nocą (w takich godzinach prowadzę wakacyjne życie, jestem prawie jak wampir ;D )
Oj, Angel, Angel ^^'
UsuńAha, to faktycznie niewiele ;) No właśnie, całe wieki Cię nie było, dopadały mnie już najczarniejsze myśli (serio, tak już mam x_x).
Czemu mnie to nie dziwi? :P
Marudziłaś, marudziłaś, a ja w końcu rozdział napisałam, zapraszam :)
OdpowiedzUsuń