sobota, 12 kwietnia 2014

Vampire Night: rozdział XXIX - „Cios poniżej pasa”

      - Ach, nareszcie weekend! - wykrzyknęła do swej przyjaciółki Tomoko Kakuta. Sachiko Nonaka odwzajemniła jej uśmiech. Obie dziewczęta były szlachciankami i znały się od dziecka. Spędzały ze sobą wiele czasu, choć starały się również integrować z resztą Nocnej Klasy oraz Mayumi. Na początku trudno było im przezwyciężyć lekką nieśmiałość, ale szybko wdrożyły się w nową sytuację. - Jak tam twoje lekcje, Mayu-chan? - zagadnęła ją. Już co najmniej kilkoro osób nazywało Asagami tak pieszczotliwie. Tomoko i Sachiko były nią wręcz zachwycone, co wyśmiewali czasami Mei, Daiki i Kousuke, mówiąc, że zachowują się jak jej matki. Kiedy Mayumi raz to usłyszała, z trudem powstrzymała płacz, po raz kolejny wspominając straszne wydarzenia sprzed niecałych dwóch tygodni.
      - Bardzo dobrze - odparła szczerze. Polubiła zarówno te dwie dziewczyny, jak i swą współlokatorkę, Yumeki Akarashi. Co poniektórych jednak autentycznie się bała. Na czele tej grupy stał sam przewodniczący, który wywoływał w niej niepokojące uczucia. Nie lepsi byli zresztą Daiki Muramatsu, Kousuke Nishi oraz Mei Katou. Na szczęście nigdy nie musiała się z nimi konfrontować sama. Dokądkolwiek by nie szła, zawsze ktoś jej towarzyszył. A to Kairen, a to Yumeki, a to Mamoru, a to Hanabusa… I choć było jej głupio z powodu tego, iż tak się o nią troszczą, była za to szczerze wdzięczna i głęboko w sercu cieszyła się, że tak jest. Inaczej pewnie zwariowałaby ze strachu…
      - Niebo jest dzisiaj przepiękne - szepnęła z zachwytem Sachiko, znana ze swego zamiłowania do nocnych widoków. Spoglądała właśnie w górę, obserwując księżyc i miliardy gwiazd. Mayu rozdziawiła buzię, również chłonąc ten klimat, z kolei Tomoko zaśmiała się cicho. Stojący nieco dalej Kairen uśmiechnął się.
      - Cieszę się, że Mayu-chan w miarę dobrze się tu czuje - rzekła do niego Yumeki Akarashi. - Jest kochaną dziewczynką.
      - Prawda - zgodził się z nią Kai. Był niezwykle rad z powodu tego, iż Yumeki i Mayumi tak świetnie się ze sobą dogadywały. Potrafiły rozmawiać niemalże godzinami na różne tematy, nierzadko związane w jakiś sposób z książkami, które obie uwielbiały czytać. Akarashi lubiła też rysować, pokazała już Mayu wiele swoich prac, a rudowłosa z entuzjazmem je oglądała, żałując, iż sama tak nie potrafi. Yumeki obiecała więc, iż nauczy ją podstaw rysunku. - Dziękuję, że zgodziłaś się ją chronić.
      - Już wcześniej dziękowałeś - zaśmiała się, poprawiając fryzurę, jako iż niektóre z brązowych kosmyków jej włosów uparcie pakowały jej się do oczu, ignorując fakt, że miały pozostać spięte w kitkę. - Zresztą cała przyjemność po mojej stronie!
      Uśmiechnęli się oboje, po czym, widząc, iż trzy dziewczęta z przodu ruszyły znów w stronę akademika, podjęli podróż w tym samym kierunku. Shouta wraz ze swoją świtą szedł na samym przedzie i pewnie był już na miejscu. Kanaru i Mamoru z początku szli za nimi, ale potem zwolnili, wdając się w jakąś ciekawą dyskusję, więc wszyscy oprócz piątki na szarym końcu zdążyli ich już wyprzedzić.
      - A myślałam, że to my mamy mistrza świata w powolnym wracaniu do dormitorium - zachichotała Tomoko, gdy zrównała się z córką dyrektora i jej kuzynem.
      Wszyscy się zaśmiali - poza Kanaru, której wzrok padł na Kairena idącego z Yumeki kilkanaście kroków za nimi. Poczuła ukłucie w sercu, jak zawsze, gdy widziała Kaia w towarzystwie jakiejś przedstawicielki płci pięknej. Szczególnie jednak, gdy była to Mayumi, a że ten widok oglądała ostatnio niepomiernie często…
      Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Miała mętlik w głowie, gdy tylko myślała o przybranym kuzynie. Jej policzki zalewały rumieńce za każdym razem, gdy wspominała wspólne wybryki z dzieciństwa. Teraz nie potrafiłaby wymknąć się z nim na „tajną wyprawę” bądź go pocałować, nawet w policzek. Tamaki twierdził, że wreszcie oprzytomniała i wszystko zwalał na Kairena, a ona dość biernie zgadzała się z tym, choć głęboko w sercu miała świadomość, że jest inaczej.
      Automatycznie pokręciła lekko głową, pozbywając się tego rodzaju myśli, które dopadały ją ostatnio bardzo często. Niedługo potem wszyscy dotarli wreszcie do Księżycowego Dormitorium. Kanaru pożegnała się z innymi krótkim „dobranoc”, po czym czmychnęła prędko do swego pokoju.
      Zupełnie się nie wyspała, ale mimo tego wstała koło godziny dziesiątej z zamiarem przejścia się do domu. Przywitawszy się z mamą, zasiadła z nią do stołu, by zjeść śniadanie. Ojciec dokądś wyszedł, więc były same.
      - Mieszkam w akademiku dopiero od paru dni, a już się stęskniłam - wyznała. Suzue uśmiechnęła się.
      - Mam nadzieję, że będziesz nas odwiedzać od czasu do czasu, a czasem w weekendy mimo wszystko zostaniesz w domu na noc - rzekła.
      - Na pewno - obiecała. Zamilkły, by w spokoju spożyć posiłek, co nie zabrało im wiele czasu. - Chciałam z tobą porozmawiać - rzuciła Kanaru, myjąc już naczynia. Uwinęła się szybko, po czym przeszła z matką do saloniku. Suzue zamieniła się w słuch. - Już od jakiegoś czasu się nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku, że muszę przejść szkolenie na Łowcę - oświadczyła w końcu.
      - Musisz czy chcesz? - spytała Suzu, zwracając uwagę na słowa, jakich użyła córka.
      - Chyba jedno i drugie - przyznała niepewnie Kana. - Wiesz, ja… Jakby na to nie patrzeć, jestem bezużyteczna. Wszyscy wokół mnie potrafią bronić siebie i innych, tylko ja nie. Od kiedy pamiętam, każdy się o mnie w jakiś sposób troszczył, pozbawiając mnie jakichkolwiek zmartwień. Żyłam w idealnym świecie pełnym miłości, ciepła, zrozumienia i poczucia bezpieczeństwa. Ale ostatnio… - zawahała się na moment. - Pierwszy impuls nastąpił, gdy w naszej rodzinie pojawiła się Mayumi. Tak wiele przeszła… - A ja mimo tego ośmielam się patrzeć na nią nieprzychylnie tylko dlatego, że tak wiele czasu spędza z Kairenem, dodała w myślach, nie ośmielając się powiedzieć tego na głos i czując wstręt do samej siebie. Przełknęła gulę w gardle i kontynuowała - Potem zabito Kiran… Mimo iż była całkiem dobrą Łowczynią, wystarczyła chwila, by pozbawić ją życia… Co dopiero byłoby więc ze mną? Ja nawet nie potrafiłabym spróbować się ochronić, bo niby jak? Znaczy wiesz, mamo, nie chodzi mi tu tylko o mnie, mówię tak ogólnie. Gdybym znalazła się w sytuacji, w której ktoś byłby w jakimkolwiek niebezpieczeństwie, nie byłabym w stanie nic zmienić. To okropne i frustrujące… Dlatego muszę przejść szkolenie. Wówczas nawet gdybym w czymś zawiodła, miałabym przynajmniej szansę spróbować kogoś ochronić i miałabym poczucie, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy. Nie jestem jeszcze pewna, czy chcę zostać Łowczynią, ale muszę przynajmniej poznać podstawy. Co o tym wszystkim myślisz? - spytała, dopiero teraz podnosząc na matkę nieco speszony wzrok, który wcześniej utkwiony miała głównie w trzymanym w dłoniach kubku z herbatą.
      - Myślę, że to rozsądna decyzja - odparła krótko Suzue, uśmiechając się pokrzepiająco. - To dobrze, że pragniesz być zdolną do tego, by móc chronić siebie i innych. A co będzie dalej, zobaczymy. Jeśli będziesz chciała zostać pełnoprawną Łowczynią, w porządku. Jeśli nie, również nic złego się nie stanie. Ja też byłam rozdarta między tym, co robić w życiu, więc doskonale cię rozumiem, córeczko. I wiesz? Nigdy nie żałowałam podjętych niegdyś decyzji i mam szczerą nadzieję, że w twoim przypadku też tak będzie. Ale powiedz, jesteś pewna, że dasz sobie radę jednocześnie w szkole i w treningu?
      - Ciocia Kaori też przecież robiła obie rzeczy naraz - zauważyła.
      - Tak, ale Kao przeszła tylko skrótowe szkolenie.
      - Ale potem chodziła na misje. Wujek Zero również. I oboje dali radę. Ja też spróbuję ze wszystkich sił. Mam zamiar dać z siebie wszystko.
      - Rozumiem - rzekła Suzu, przymykając na chwilę oczy. W duchu ucieszyła się, iż jej córka powolutku zaczyna dojrzewać. Zastanawiała się przez moment, czy nie poruszyć tematu jej nieładnego podejścia do Kairena, ale zrezygnowała, uznając, że nie powinna się wtrącać. Kai na szczęście był niesamowicie wyrozumiały, wierzyła więc, iż obecne fanaberie Kanaru nie wpłyną na ich kontakty w przyszłości, gdy dorośnie i zda sobie wreszcie sprawę z tego, jak naprawdę wygląda sytuacja.
      Niedługo potem wrócił Deichi. Zobaczywszy córkę, nie posiadał się z radości i długo ją do siebie tulił. Dopiero gdy udało się go od niej odkleić, Kanaru powiadomiła ojca o swoim wyborze, który zresztą bardzo Deia ucieszył. Nie tylko dlatego, że sam był Łowcą i chciał, by córka poszła w jego ślady, myślał raczej podobnie jak żona.
      - No, w takim razie jeszcze dziś przejdę się do Związku, by porozmawiać z Zero na temat twego przyszłego mistrza! - zapowiedział rozradowany, głaszcząc Kanę po włosach.
***
      - Zatem zostawię was - usłyszała jak przez mgłę Mayumi, będąc w półśnie. Po pierwszym tygodniu uczęszczania na nocne zajęcia zaczęła przyzwyczajać się do tego rytmu. Choć było już popołudnie, dziewczynka nadal nie zamierzała wstawać. Nie otwierając oczu, przekręciła się na drugi bok.
      Chwilę później ze snu gwałtownie wybudziło ją czyjeś skakanie po jej łóżku. Szybko się ocknęła, analizując sytuację.
      - Mayu-nēchan! Dlaczego tak długo śpisz?! - krzyczała brykająca po posłaniu Miyako ubrana w zieloną sukieneczkę. Włosy miała splecione w dwa dość prowizoryczne warkoczyki. Gdy do starszej dziewczynki doszło, co się dzieje, rozpromieniła się i obie wpadły sobie w objęcia, chichocząc i tarzając się po wielkim łóżku.
      Kiedy już się trochę uspokoiły, Mayumi zauważyła, że obok stoi także Kei, ciepło uśmiechający się na widok córek.
      - Tata! - zawołała radośnie, czując, jak łzy cisną jej się do oczu. W tygodniu pojawił się u niej dwa razy, ale wcześniej nie zabierał ze sobą Miyako, ponieważ przychodził tylko na chwilę o późnych godzinach.
      Kei podszedł do córek i dosiadł się do nich. Obie rudowłose rzuciły mu się na szyję, śmiejąc się ze szczęścia.
      - No już, nie krzyczcie tak, bo niektórzy tu jeszcze śpią - poinformował rodzicielskim tonem. - Mayu-chan, pójdziemy na obiad do cioci i wujka. Wpadną też Kairen, Kanaru i Tamaki. Hana już czeka na nas na dole. Poczekam z nią, a ty ubierz się tutaj i dołączcie do nas z tą małą przylepą - powiedział, patrząc na wczepioną w starszą siostrę Miyako. Mayumi pokiwała głową i natychmiast zaczęła się szykować, zaczynając od ogarnięcia swych wszędobylskich włosów.
      Po zostawieniu dziewczynek Kei poszedł do salonu, gdzie siedziała Hanashi w towarzystwie Yumeki Akarashi i Kanaru. Jego bliźniaczka rozsiadła się wygodnie na sofie.
      - Żeby w skrzydle nauczycielskim były takie kanapy… - wzdychała, rozkoszując się miękkością siedziska. - Nie dziwię się, że Hanabusa przebywa częściej tutaj niż we własnym pokoju - rzuciła. - Dziewczynki szczęśliwe? - spytała, choć doskonale znała odpowiedź.
      - Pierwszy raz od dawna tak bardzo - przyznał z uśmiechem. - Dziękuję, że specjalnie wstałaś, zaraz zwolnimy ci pokój - powiedział do Yumeki, która zaspana siedziała na fotelu w szlafroku.
      - Nie ma sprawy, to potrzebne Mayumi - rzekła, ciesząc się, że jej mała współlokatorka nareszcie zachowuje się tak, jak na dziecko przystało. Nie trzeba było mieć wampirzego słuchu, żeby wychwycić te radosne, dziecięce śmiechy dochodzące z jej pokoju. Chwilę później dźwięki te narastały, coraz bardziej zbliżając się do salonu. Obie dziewczynki chichocząc zbiegły ze schodów i dopadły swego tatę, wpadając mu w objęcia. Ten przytulił je mocno i rozglądając się dookoła, spojrzał pytająco na swoją siostrę.
      - Kairen ponoć ma dojść prosto na obiad, bo ma jeszcze coś do załatwienia. Tak to było, Kana-chan? - spytała Hanashi, a jej młodsza kuzynka skinęła tylko głową. Yumeki uśmiechnęła się delikatnie.
      - Nasz wiceprzewodniczący jest doprawdy niesamowity. Zastanawiam się, czy w ogóle śpi, tak bardzo do wszystkiego się przykłada - powiedziała z niekrytym szacunkiem do Kairena. Kanaru spojrzała na nią z ukosa.
      - Hai, hai, Kai to złote dziecko - uśmiechnęła się szeroko Hana. Choć był już pełnoletni, w prawdziwym świecie, kryjącym się za maską tego, w którym żyje Dzienna Klasa, wciąż pozostawał dzieckiem. - Idziemy, wycieczko - zarządziła, podbiegając do brata i wyrywając mu Miyako. Kierując się do drzwi, zaczęła podrzucać roześmianą dziewczynkę. - Arigatō, Akarashi-san! - rzuciła na pożegnanie. To samo zrobił Kei. Kanaru skinęła lekko głową w kierunku wampirzycy i wyszła za kuzynostwem.
      Tamaki czekał na rodzinę przed Księżycowym Akademikiem. Spóźnienie tłumaczył ważnym zadaniem, w rzeczywistości jednak jego roztargane włosy, lekko zaszklone oczy i wymiętolone ubranie wyraźnie zdradzały popołudniową drzemkę. Chłopak przywitał się ze wszystkimi, następnie przyłączając się do Kanaru i opowiadając jej o poprzednim dniu w szkole.
      W radosnym nastroju cała familia dotarła do domku dyrektora. Drzwi otworzyła im Suzue, której towarzyszył zapach domowych wypieków. Najmłodsze, rudowłose dziewczynki, słysząc, że do obiadu zostało jeszcze trochę czasu, ruszyły do osobnego pokoju, aby się pobawić. Reszta rozsiadła się w salonie, oddając się rozmowom. Jak się okazało, Dei był jeszcze w biurze, musząc zdać pierwszy, wstępny raport z egzystowania nowej Nocnej Klasy i razem z Kairenem miał dołączyć później.
      Kanaru z Tamakim ruszyli do kuchni, by pomóc Suzue w przygotowaniach do obiadu, a bliźniaki zostały w pokoju, wygodnie rozkładając się na kanapie.
      - Zastanawiałeś się nad propozycją Deia? - spytała cicho Hanashi, przytulając się do brata. Blondyn zaproponował siostrzeńcowi, że w obecnej sytuacji, nawet mimo braku wolnego etatu, mógłby go przyjąć do Akademii jako nauczyciela, żeby mógł być na miejscu. Zwolniłoby go to z codziennej pracy dla Związku i umożliwiłoby częstsze spotykanie z Mayumi. W razie zgody jego bliźniaczka była w stanie oddać mu prowadzone przez siebie zajęcia.
      - Doszliśmy do wniosku, że zostanę w mieście. Miya jest za mała, żeby się tu przenieść, a nie chcę jej zostawiać pod opieką rodziców, jest jeszcze za mała… Jednak od przyszłego tygodnia będę miał lepszy harmonogram, dzięki czemu moje odwiedziny będą praktycznie codziennie. Nie powiem, że nasze rodzinne znajomości się nie przydały. - Uśmiechnął się delikatnie na myśl o pomocy, jaką zaoferował mu Zero, który załatwił swojemu bratankowi wygodniejszy grafik.
      - To wspaniale - ucieszyła się dziewczyna. - Mayu-chan na pewno się ucieszy - zauważyła radośnie. - Ostatnio wydaje się, że coraz bardziej się aklimatyzuje. A do tego zawsze ma przy sobie Kairena.
      - Nie wiem, co byśmy zrobili bez naszej rodziny… - powiedział cicho, mocniej przytulając siostrę. Ta wyczuła jego słabszą chwilę i zaczęła delikatnie głaskać go po głowie. Jej brat wziął kilka głębszych oddechów, powoli dochodząc do siebie. Wciąż nie mógł pogodzić się ze stratą ukochanej żony, lecz starał się ze wszystkich sił, by żyć względnie normalnie, mając na względzie swe córeczki i resztę martwiących się o niego krewnych i przyjaciół.
      - Hej, nierozłączki - zaczepił bliźniaków brat, siadając naprzeciwko na fotelu, zostawiając wcześniej Kanaru razem z matką. - Wszystko w porządku u rodziców, dziadków? - spytał Keia.
      - Uhm, mama jak zawsze wariuje, martwiąc się o ciebie. Staram się zająć jej jakoś czas Miyą, ale i tak strasznie tęskni… Jak w zeszłym roku, chciałoby się dodać - zauważył z lekkim uśmiechem. Wcześniej wszyscy nabijali się z przesadnej troski Kaori, jednak w tym momencie Kei umiał się odrobinę postawić na jej miejscu. To dziwne uczucie, kiedy dziecko, które wychowujesz i utrzymujesz, nagle zaczyna mieszkać gdzie indziej i nie jest się w stanie zapanować nad jego działaniami. A patrząc na cały trójosobowy dorobek Kaori i Ichiru, nic dziwnego, że się martwią. Ich dzieci były wręcz stworzone do pakowania się w tarapaty.
      - Jest kochana - rzucił blondyn z uśmiechem. Był oczkiem w głowie matki i czuł się z nią niesamowicie związany, więc choć z jednej strony jej niektóre zachowania były kłopotliwe, z drugiej cieszył się, że jest dla niej taki ważny. Przez większość życia czuł, że stoi w cieniu swojego wspaniałego kuzyna. Przy mamie czuł się jednak najważniejszy na całym świecie. Jakby zawsze mogła go otulić ciepłymi ramionami przed troskami świata.
      Kilka minut później gospodyni wraz z córką zaczęły wnosić na stół gorące specjały. Zawołano dziewczynki i wszyscy usiedli razem do stołu. Goście zaczęli wychwalać zapachy potraw, szykując się do jedzenia. Nim zaczęli, do grona dołączyli też Dei, który usiadł obok żony i Kairen, zajmując miejsce między Tamakim a Mayumi. Blondyn zachowywał się jak gdyby nigdy nic, nie chcąc psuć rodzinnego nastroju. Standardowo nie odezwał się jednak do kuzyna przez całe popołudnie. Kanaru poinformowała wszystkich, że zamierza odbyć szkolenie na Łowcę, następnie dowiedziano się, że jej mistrzem ma zostać Akihira Katsura.
      - Muszę koniecznie poinformować o tym Misaki! - ucieszył się prefekt, wyobrażając sobie radość przyjaciółki na wieść, że jej chłopak będzie wpadał na teren Akademii, aby uczyć Kanaru. - Akihira ma słabość do swoich młodych uczennic, ale jesteś bezpieczna, Kana-chan! - zażartował, na co wszyscy prócz Kairena zareagowali śmiechem. Ten jedynie delikatnie się uśmiechnął, a dziewczyna wyraźnie zmieszana zaczęła uciszać rozweselonego kuzyna.
      Obiad minął w miłej i rodzinnej atmosferze. Wszyscy cieszyli się z kilku chwil spokoju tego sobotniego popołudnia. Choć panował względny spokój, nie mieli czasu, aby często jadać posiłki w większym gronie. Mayumi przeżyła swój najlepszy dzień odkąd przybyła do Akademii i nie umiała powstrzymać łez podczas pożegnania z tatą i siostrą.
      Późnym wieczorem wszyscy rozeszli się w swoje strony. Tamaki odprowadził Kanaru, Kairena i Mayumi pod Księżycowe Dormitorium, rozmawiając tylko z tą pierwszą. Dumny z jej decyzji, zaproponował jej wspólne ćwiczenia i porady. Zmotywowana do nauki kuzynka podziękowała i pożegnała się z blondynem, który nie mógł się doczekać, aby poinformować przyjaciółkę o nadchodzących zdarzeniach.

      W niedzielę Tamaki wstał z samego rana w bardzo dobrym nastroju. Migiem się wykąpał oraz ubrał w czarne spodnie i luźną bluzkę z krótkim rękawem. Nim akademik ożył, wybiegł z niego i skierował się do żeńskiego budynku, gdzie również większość dziewczyn jeszcze spała. Inne, które akurat w piżamach kierowały się do łazienek, piszczały na widok prefekta, który z lekko zmieszanym uśmiechem przepraszał za najście. Szybko dobiegł do pokoju, do którego się kierował i bez zastanowienia wszedł do środka.
      Jego oczom ukazała się siedząca na swym łóżku Aika czesząca właśnie mokre jeszcze włosy. Była ubrana w czarne rurki i szary sweterek, gdzieniegdzie mokry od kropel spływających z jej głowy.
      - Zapomniałaś czegoś? - spytała z lekkim uśmiechem, podnosząc wzrok. Kiedy zobaczyła gościa, jej wyraz twarzy momentalnie zmienił się na chłodny. Przez chwilę musiała się zastanowić, czy na pewno zdążyła już się ubrać, w końcu chłopak wszedł chwilę po jej powrocie z kąpieli. Odetchnęła w duchu, upewniając się, że wszystko jest na swoim miejscu. - Więc to stąd te piski… - zauważyła. - Czy przewodnicząca akademika nie powinna cię już wyrzucić? - westchnęła, opierając się o ścianę. Blondyn stał przez chwilę zamyślony, po czym usiadł na łóżku Misaki, naprzeciwko.
      - Nakano-san jest bardzo uprzejma i wyrozumiała - przyznał. Dziewczyna z trzeciego roku nieraz już go wpuszczała, wyraźnie nim zauroczona.
      - Wyjdź z mojego pokoju, nikt cię tu nie zapraszał - warknęła, widząc, jak kolega się rozgościł, zabierając ze stolika nocnego Kobayashi kawałek otwartej czekolady.
      - Rzadko się uśmiechasz… - powiedział cicho, jakby w zamyśleniu. - Przyszedłem do Misy-chan, mam dla niej wspaniałą wiadomość! - rzucił zbyt głośno, radując się, jakby właśnie sobie o tym przypomniał.
      - To najwyżej jutro się o tym dowie - rzekła Aika, wykręcając oczami. Znając chłopaka, nie wydawało jej się, że to może być sprawa niecierpiąca zwłoki.
      - To nie może czekać do jutra! - krzyknął oburzony.
      - W takim razie wyjdź z pokoju i poczekaj na nią na korytarzu - zdenerwowała się, wstając i pokazując chłopakowi wyjście. - Nie lubię się powtarzać - dodała zdecydowanie.
      Tamaki spojrzał na nią błagalnie, ale dziewczyna nie ustąpiła. Nie chciał się narzucać, więc wstał i powoli udał się w kierunku drzwi. Aika szła za nim, chcąc przyspieszyć jego mozolne ruchy.
      - Jesteś pewna? - spytał jeszcze. - Mogę siedzieć cicho jak mysz pod miotłą - obiecał. Dziewczyna pchnęła go tylko w plecy. Przed samymi drzwiami odwrócił się raz jeszcze. - Naprawdę to ważne - zapewnił, pełen radości.
      - Jeszcze jedno słowo, a obiecuję ci, że… - zaczęła, ale nie skończyła, ponieważ ktoś z impetem otworzył drzwi, popychając blondyna, który poleciał wprost na szatynkę. Udało im się nie przewrócić, ale stali strasznie blisko siebie, a ich przerażone oczy wpatrywały się w siebie przez ułamek sekundy.
      Nie uśmiechnij się, błagała w myślach dziewczyna, która mimo tego, iż była na skraju załamania nerwowego, musiała przyznać, że Tamaki wyglądał w tym momencie poważnie, a jego oczy mieniły się przepięknie barwami lawendy. Po sekundzie czar prysł, a blondyn zaśmiał się nerwowo. Dopiero wtedy usłyszeli przeprosiny Fumi Kobi, która właśnie dowiedziała się od koleżanek, że Kiryuu jest w budynku i chciała przekazać informacje dziewczynom. Szybko wybiegła, zostawiając dwójkę samym sobie.
      - Wyjdź stąd - powiedziała Aika, szybko odsuwając się i czując, że przez niezręczną sytuację robi się czerwona na twarzy.
      - Ai-chan… - zaczął.
      - Powiedziałam: wyjdź! - krzyknęła. - Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że już starczy?! Ile możesz zachowywać się jak głupek?! Mam dość! Nie rozumiem, jak Misaki może się z tobą trzymać, jesteś nie do zniesienia! Nie wyobrażam sobie, jak wspaniałym człowiekiem musi być ten twój kuzyn, skoro tak bardzo się od siebie różnicie - rzuciła, starając się oddychać miarowo. Dopiero po chwili zorientowała się, że wygadała rzecz, o której w tajemnicy powiedziała jej przyjaciółka. Była tak zdenerwowana, że użyła jedynej broni, która miała pewność, że zadziała. Po szybkiej analizie podniosła wzrok. Blondyn stał przed nią jak zbity pies. Oczy straciły blask i stały się jakieś puste, a usta lekko drżały. Po chwili udało mu się delikatnie unieść kąciki do góry, tworząc prowizoryczny uśmiech.
      - Gomen, pójdę już - szepnął, po czym odwrócił się i wyszedł na korytarz. Kilka dziewczyn po drodze próbowało go zagadać, ale nawet się nie odezwał, chciał tylko je wyminąć.
      - Tamaki? - usłyszał za sobą znajomy głos, stanął więc odruchowo. Podniósł wzrok, patrząc na dziewczynę ubraną w biały szlafrok. Blond włosy zawinięte były w turban, a zdziwione zielone tęczówki wpatrywały się w chłopaka. - Co tu robisz? - spytała, ale gdy tylko do niego podeszła, zobaczyła jego wyraz twarzy. Przeraziła się, zastanawiając się, czy kiedykolwiek widziała go tak przybitego.
      - Przyszedłem powiedzieć ci, że Akihira został mistrzem Kanaru, bo zdecydowała się na szkolenie, więc będziecie się częściej widywać. Wspaniale, prawda? - rzucił z czymś, co miało wyglądać jak uśmiech, w rzeczywistości mając jednak taką minę, jakby miał się zaraz popłakać.
      - Tak… - zaczęła oniemiała, w duchu ciesząc się na samą myśl. - Ale co ci się stało…? - spytała zmartwiona.
      - Mata ne, nie przeszkadzam już - powiedział i machnął jej ręką na pożegnanie, po czym wybiegł z budynku.
      Dziewczyna odwróciła się w kierunku swojego pokoju. W tyle stało kilka zdziwionych sytuacją dziewczyn, które już komentowały w grupce zaobserwowaną przed chwilą scenę. Misaki, wyraźnie zdenerwowana, minęła je i weszła do siebie. Zastała tam wyraźnie zestresowaną przyjaciółkę, która siedząc na łóżku, bawiła się szczotką.
      - Co się, do cholery, tutaj stało? - spytała zaraz po zamknięciu drzwi.
      - Misaki… - odetchnęła z ulgą dziewczyna. - On… wyprowadził mnie z równowagi, przepraszam - zaczęła się motać, jakby bała się przyznać do błędu. - Trochę mu nagadałam i… wspomniałam o tym kuzynie - rzuciła, patrząc w bok. Nie wiedziała, dlaczego aż tak bardzo się zdenerwowała, że nie była w stanie dochować tajemnicy. Zrobiło jej się głupio i czuła się winna wobec przyjaciółki.
      - Żartujesz…? Aika, obiecałaś! - powiedziała z lekkim wyrzutem, łącząc ze sobą wszystkie szczegóły. Teraz już wiedziała, dlaczego blondyn tak się zachowywał. - Nie rozumiesz, że to dla niego było za wiele? - spytała, wyglądając za okno. Gdyby nie była zaraz po kąpieli, mogłaby pobiec za chłopakiem  i jakoś naprawić sytuację. W obecnej chwili miała tylko nadzieję, że ten nie zrobi nic głupiego.
      - Rozumiem, ale bez przesady - mruknęła, lekko się irytując. - Nie czuję się winna, bo zrobiło mu się przykro - powiedziała, choć w głębi musiała przyznać, że zdziwiła się tak mocną reakcją chłopaka. - On nękał mnie przez rok, a ja nie mam prawa powiedzieć mu jednej złej rzeczy? Nie będą się z nim wszyscy cackać całe życie - rzuciła. Źle się czuła z myślą, że zawiodła przyjaciółkę, ale nie chciała dać sobie wmówić dodatkowej porcji wyrzutów sumienia. Już od dawna powinna była zgasić natręta, a dopiero tym tekstem jej się to udało. Choć odniosła jakiś mały sukces, nie czuła się zwycięsko, co dodatkowo pogarszało jej nastrój.
      - Nie rozumiesz - westchnęła Misaki, kładąc się na łóżku i patrząc w sufit. Fakt, może martwiła się o Tamakiego jak o dziecko, ale wiedziała, że to jest jedna z niewielu rzeczy, po której ciężko będzie mu dojść do siebie, szczególnie, że usłyszał to właśnie od Aiki. Ciężko było jednak teraz wgłębiać się w relacje rodzinne blondyna. Szczególnie, że jest wiele rzeczy, o których nie może powiedzieć przyjaciółce. Po raz kolejny przeklęła w duchu fakt, że przed wszystkimi trzeba mieć tyle tajemnic.
      - Przepraszam, naprawdę nie chciałam się wygadać… - szepnęła zasmucona Aika, mając nadzieję, że przyjaciółka jej wybaczy. Wpatrywała się w nią, czekając na reakcję.
      - Uhm, nie szkodzi - rzuciła, przekręcając głowę w stronę szatynki. - Ale jeśli się nie pozbiera, to chyba powinnaś go przeprosić. On nigdy nie chciał cię zranić, tylko gówniarsko się przystawiał - poinformowała, a Aika jedynie wykręciła delikatnie oczyma, łudząc się, że nie będzie to konieczne. - Koniec tematu, muszę się ubrać, bo zaraz się przeziębię - zarządziła z lekkim uśmiechem.

      - Co ty tu robisz, coś się stało? - zdziwiła się Reiko, patrząc na wnuka stojącego przed drzwiami. Był czerwony na twarzy, możliwe, że od biegu, zaś włosy przysłaniały mu oczy. Przeraziła się lekko, od razu myśląc, że może coś stało się na terenie Akademii.
      - Cześć, babciu - rzucił jak gdyby nigdy nic, wchodząc do domu. - Powinnaś chyba cieszyć się, że mnie widzisz? Wszystko w porządku. Gdzie reszta? - spytał, rozglądając się nerwowo po salonie.
      - Tata z dziadkiem poszli po coś do Związku, mama siedzi u góry - powiedziała, bacznie obserwując blondyna. Wiedziała, że coś się stało, ale skoro nie chciał mówić, postanowiła nie wyciągać pochopnych wniosków. Po chwili do pokoju wbiegła Miyako, ciekawa, co się dzieje. Zobaczywszy chłopaka, przytuliła się do niego.
      - Miya-chan, pomożesz babci zrobić dla mnie herbatkę? - zaproponował, szamocząc jej rude włosy. Dziewczynka skinęła głową i pobiegła do kuchni, zabierając ze sobą zmartwioną kobietę. Blondyn skierował się więc do pokoju na piętrze. Przy biurku siedziała kobieta, po której odziedziczył kolor włosów i sporą część charakteru.
      - Tamaki! Co ty tu robisz?! Przecież nie wolno wychodzić poza teren Akademii! - rzuciła zdenerwowana, kiedy tylko zobaczyła syna. - Dei wie, że tu jesteś? Coś się stało czy totalnie ci już odbiło, dziecko drogie? - spytała, podchodząc do syna. Widząc jego wyraz twarzy, zmartwiła się jeszcze bardziej. Dodatkowo dostrzegła małą ranę na policzku. - W co ty się wpakowałeś? - spytała z matczyną troską, gładząc jego policzek dłonią. Po chwili poczuła, jak jej ręka została zmoczona przez pojedynczą łzę wypływającą z lawendowych oczu, takich samych jak u Ichiru. Spojrzała na syna z miłością, nie wiedząc, co się stało. Ten przytulił ją mocno, ciężko oddychając. Chociaż już przerósł matkę, miał dopiero szesnaście lat i wciąż był jej małym dzieckiem. Kaori głaskała go po głowie jak wtedy, kiedy uderzył się w dzieciństwie i przychodził się do niej wypłakać. - Już dobrze… - szeptała, słysząc, że powoli się uspokaja. Nie miała pojęcia, ile trzymał to w sobie, ale przed nikim nigdy nie chciał pokazywać słabości.
      Po kilku minutach odkleił się od matki. Wciąż miał czerwone, lekko napuchnięte oczy. Usiadł na kanapę obok i oparł się niedbale.
      - Przepraszam, że przyszedłem, myślałem, że dam radę… - zaczął lekko ochrypniętym głosem.
      - Skarbie, nie przejmuj się, jeśli to było ci potrzebne… - powiedziała, siadając obok i przeczesując dłonią nieuczesane jeszcze blond loki. - Chodzi o Kairena? - spytała wprost, zdając sobie sprawę, że w okresie dojrzewania to jest jeden z niewielu tematów, który tak dobitnie nim wstrząsa. Po minie syna wiedziała, że trafiła w samo sedno. - Za kilka lat będziesz się z tego śmiał, wiesz? - rzuciła z lekkim uśmiechem. - Jak tylko pokonasz tę barierę w sobie, to nic już nie będzie w stanie cię zatrzymać. Ale musisz sam do tego dojść. Wiesz, że on nigdy nie zrobił niczego przeciwko tobie. A powiem ci, że nic nie jest silniejsze niż kochająca się rodzina. To dzięki temu jesteśmy tu teraz razem - rzekła z nutą nostalgii, wspominając dawne, nieraz ciężkie czasy. Wiele razy udawało im się wychodzić z niemożliwych sytuacji dlatego, że byli razem, jako rodzina. Ona, Aya, bliźniacy, a także Kaien, Reiko czy Kage… Stoczyli niejedną bitwę ku lepszej przyszłości dla ich bliskich. Miała więc nadzieję, że jej syn będzie kontynuował więzi rodzinne, ponieważ więź bliźniaków z Mariko została tak tragicznie przerwana.
      - Kocham cię, mamo - szepnął cichutko. Nie umiał sobie wyobrazić, co by bez niej zrobił. Zdawał sobie sprawę, że może jest mamisynkiem, ale od urodzenia był najbardziej związany z nią. Hanashi i Kei wychowywali się razem, w dodatku jeszcze z Mariko. A on, odkąd był w stanie samodzielnie myśleć, odcinał się od Kairena, a co za tym idzie, do niedawna również od Kanaru. Z tatą też miał dobry kontakt, ale wiedział, że jego charakter bardziej pojmuje jednak matka. - Pójdziemy powalczyć? - spytał w odrobinę lepszym nastroju. Gdy był młodszy i szkolił się na Łowcę, często razem ćwiczyli, kiedy Kaori wracała z pracy w Związku.
      Kobieta uśmiechnęła się radośnie i chwyciła za swoją katanę leżącą przy łóżku.
***
      Jak zapewne każdy absolwent Akademii Kurosu, Akihira Katsura poczuł niemałą nostalgię, przekraczając bramę oddzielającą tę placówkę od reszty świata. Nieraz zastanawiał się nad tym, co dokładnie sprawia, że szkoła założona przez Kaiena Kurosu tak oddziałuje na ludzi i nie tylko, lecz nigdy nie znalazł jednoznacznej odpowiedzi. Dla tych z najzwyklejszych uczniów, którzy mieli „zaszczyt” edukowania się w tym samym czasie, co któraś Nocna Klasa, niezwykłość mogła być łatwo uzasadniona. Dzieciaki czuły się po prostu, jak gdyby przebywały wśród gwiazd, VIP-ów, do których normalnie nie miałyby dostępu. Mogły się wyszaleć i powzdychać do idoli, a następnie miło wspominać sceny wymian czy szkolnych balów. Dla „krwiopijców” uczenie się w szkole mogło być swego rodzaju ciekawą przygodą bądź po prostu ucieczką od rutyny, choć większości zapewne niełatwo było wyrzec się krwi i panować nad pragnieniem w otoczeniu tylu ludzi, w których szyje mogliby się bez problemu wbić. A dla Łowców? Cóż… Ci, którzy byli prefektami - jak Kei i Hana podczas jego pobytu w Akademii - mogli nieco przygotować się do późniejszej pracy w Związku. Inni, jak on sam i Kiran, chłonęli specyficzny klimat placówki i przyzwyczajali się do bliższych stosunków z wampirami. Były też lekcje organizowane tylko i wyłącznie dla Łowców, bardzo ciekawe i przydatne zresztą…
      Westchnął i spochmurniał, kiedy tylko pomyślał o swej najlepszej przyjaciółce. Okropnie za nią tęsknił i wciąż nie do końca docierało do niego to, co się stało. Bardzo ciężko znosił jej stratę - znał ją od dziecka, zawsze świetnie się dogadywali i mogli mówić sobie o wszystkim. To on był jej powiernikiem, gdy jako nastolatka zakochała się w Keiu i musiała znosić uciążliwość oraz nienawiść Hanashi. Nieraz wysłuchiwał jej wybuchów złości i wyzwisk w kierunku bliźniaczki swego chłopaka, czego przy Keiu starała się nie robić. Jako nastolatka bywała bardzo cięta i arogancka, nie znosiła, gdy coś szło nie po jej myśli. Czasami nieco trudno było z nią wytrzymać, ale Akihira zawsze starał się robić wszystko, by jej pomóc. Z biegiem czasu jednak Kiran stała się spokojniejsza, zapewne po części z powodu dorastania, a po części z powodu Keia, który działał w ten sposób na większość osób, które z nim przebywały. Koniec końców doszło nawet do tego, że Hanashi w pełni zaakceptowała Kiran i obie dziewczyny mocno się zakolegowały.
      Chciało mu się płakać za każdym razem, gdy wyobrażał sobie, jak musi czuć się Kei. Nie dość, że w przeszłości stracił kuzynkę i przyjaciółkę, to teraz jeszcze żonę i matkę swoich dzieci. Kiedy Akihira myślał o czasach w Akademii, jednym z nieodłącznych elementów ówczesnego życia był widok bliźniaków Kiryuu w towarzystwie Mariko. Hanashi rzucająca się na nią niemalże na każdej wymianie i uśmiechający się Kei tuż obok. Szalone wymysły Hany związane ze zdobywaniem Suzaku Shoutou i pobłażliwe miny jej bliźniaka i kuzynki… Kiedy bliźnięta straciły Mari, ich świat na jakiś czas się zawalił i Aki miał wrażenie, że podobnie jest teraz z nim. Hana szukała wówczas oparcia w Keiu, a Kei w niej oraz Kiran, on sam zaś rozpaczliwie potrzebował obecności Misaki. Starał się nie pokazywać, jak bardzo cierpi, ale miał świadomość, że ona i tak domyśla się, jak wygląda sytuacja. Prawie nie znała Kiran osobiście, lecz on wiele jej o niej opowiadał, wiedziała więc, jak bardzo byli sobie bliscy. Akihirze nie dawała jednak spokoju jedna myśl: co by się stało, gdyby utracił Misę? Nie potrafił już wyobrazić sobie życia bez niej. Zakochał się w niej praktycznie od pierwszego wejrzenia, ale uparcie powstrzymywał emocje przez wzgląd na ich relacje mistrz-uczeń oraz różnicę wieku, jaka ich dzieliła. To przecież dwadzieścia dwa lata… O ile wśród wampirów taka różnica to tyle co nic, o tyle u ludzi jest wręcz ogromna. Z Łowcami było niby troszkę inaczej, żyli przecież dłużej od zwykłych ludzi, niemniej związki tego typu nie były raczej powszechnie akceptowane. Kiedy jednak zakończyli szkolenie i Katsura dostrzegł, że Misaki najprawdopodobniej odwzajemnia jego uczucie, poczęli czynić ku sobie bliższe kroki. Najpierw spotkali się kilka razy w ramach przyjacielskich wypadów na miasto, a potem… Cóż, potem sprawy jakoś tak samoistnie przyspieszyły. Mimo wszystko czuł okropne wyrzuty sumienia, bądź co bądź umawiał się z ledwie kilkunastoletnią dziewczyną. Kiedy pierwszy raz ją pocałował, przeraził się i chciał wszystko skończyć, bojąc się, jak to się odbije na jej przyszłości oraz reputacji. Ona jednak uśmiechnęła się wówczas i oświadczyła, że nie obchodzi jej, co myślą inni. Owszem, miała wątpliwości i otwarcie to przyznała, lecz postanowiła spróbować. Nie mając siły ani ochoty odmówić, przystał na to i w konsekwencji zaczęli ze sobą chodzić, ku zgrozie i zgorszeniu co poniektórych osób. Okazało się jednakże, iż w obliczu szczerej miłości takie rzeczy nie mają większego znaczenia. Wyszło więc na to, że są ze sobą od przeszło roku, a ich uczucie nie gaśnie - jeśli już, to raczej płonie z coraz większą mocą. Uwielbiał w niej wszystko - od inteligencji, poprzez dojrzałość, po urocze, typowo dziewczęce i młodzieńcze zawstydzenia w niektórych sytuacjach. Niedawno przekonał do siebie nawet jej rodziców, którzy przez długi czas byli niezmiernie niezadowoleni z obiektu uczuć swojej córki. Pewnie trudniej by było, gdyby wyglądał na mężczyznę w średnim wieku, nie można mu było jednak dać więcej niż dwadzieścia kilka lat, co znacznie ułatwiało sytuację, szczególnie w „ludzkim świecie”.
      - Aki! - Z zamysłu wyrwał go ukochany głos. Uśmiechnął się bezwiednie, zauważając pod jednym z pierwszych drzew swą dziewczynę.
      - Misa-chan! - ucieszył się, czując, jak jego serce radośnie podskakuje. Stres momentalnie z niego spłynął, pozostawiając po sobie jedynie niemiłe wspomnienie. Rzucił się ku Kobayashi, nie dbając o torby, które po prostu zostawił na ziemi nieopodal bramy. Misaki zaśmiała się i dała mu się objąć z całej siły. Czuł się, jakby nie widzieli się bardzo długo, choć w istocie spotkali się przecież przed jej powrotem do Akademii. Planował odwiedzać ją od czasu do czasu bądź widywać się z nią, gdy będzie miała dni wolne od nauki z możliwością wyjścia poza teren szkoły, kiedy jednak Zero zaproponował mu szkolenie Kanaru, miał ochotę skakać z radości. Podejrzewał, że za decyzją szefa, którą zapewne podjął wspólnie z Deichim Kurosu, stała między innymi sytuacja z Kiran. Choć bardzo się starał funkcjonować normalnie, Akihira nie do końca mógł się skupić na pracy, błądząc myślami w przestworzach ponurych wizji. Do tego ten irracjonalny strach o Misaki… Teraz zaś mógł przebywać stale blisko niej. Czyż mógłby sobie wymarzyć lepsze zadanie?
      - Udusisz mnie zaraz, wariacie - zachichotała, próbując już wyswobodzić się z jego ramion. Zreflektował się szybko i z przepraszającą miną puścił ją, spodziewając się, że Misaki nieco się odsunie, ona jednak wykorzystała swobodę ruchu do tego, by rzucić mu się na szyję i obdarować go szybkim całusem prosto w usta. Poczuł się jak w niebie i ponownie przytulił do siebie dziewczynę, tym razem już delikatnie i jakby opiekuńczo. Chciał być pewien, że jest zupełnie bezpieczna, a gdzieżby była bezpieczniejsza jak nie w jego kochających ramionach? Zawstydził się w duchu, łapiąc się na tym, że zachowuje się jak wykapany rycerz-romantyk, cóż jednak miał na to poradzić? Czasami miewał takie zapędy.
      Kiedy odrobinę się sobą nacieszyli, Katsura wziął znów do dłoni walizki i wraz z dziewczyną ruszył niespiesznie w stronę domu dyrektora, w którym miał się oficjalnie przywitać z Kanaru i jej rodzicami. Pogoda była prześliczna, co sprawiło, że oboje mieli ochotę zignorować wszystko i po prostu rzucić się razem na trawę, wdychając świeże, wiosenne powietrze i chłonąc swą bliską obecność. Niestety, obowiązki były obowiązkami i spodziewali się, że na dłuższe wypady nie mają na razie szans.
      - Jak było na lekcjach? - spytał w pewnym momencie, chcąc powrócić do rzeczywistości, a oprócz tego dowiedzieć się, co dzieje się obecnie w życiu codziennym najważniejszej dla niego osoby.
      - Wszystko w porządku - odparła, po czym opowiedziała Akihirze o pierwszych tygodniach roku szkolnego, nie pomijając sprawozdań na temat Nocnej Klasy oraz o pewnych kłopotach z Tamakim. Od kiedy Aika zadała mu cios poniżej pasa, Kiryuu przestał ją dręczyć i właściwie traktował ją jak powietrze. Misaki nie wiedziała już, co zrobić z tym dwojgiem. Wspólnie z Akim postanowiła jednak, że póki co lepiej się za bardzo nie wtrącać. Oboje są już przecież na tyle duzi, by rozwiązywać własne problemy, nie można ich prowadzić za rączkę przez całe życie. - A ty jak się trzymasz? - zapytała potem, zatrzymując się. Byli już blisko mieszkania dyrektora, ale Misa nie chciała się jeszcze żegnać. Martwiła się o Akiego i chciała wiedzieć, jak wygląda sytuacja.
      - Jakoś - odparł, posyłając jej blady uśmiech. Milczał przez chwilę, patrząc w pogodne niebo. - Cieszę się, że cię mam, Misa-chan, nie wiem, co bym bez ciebie zrobił - wyznał cicho, z powrotem spoglądając na nastolatkę, a następnie ją przytulając. Ona również objęła go, chcąc dodać mu otuchy.
      - A co z Kyoujim? - spytała po jakimś czasie, wiedząc, że Aki martwi się również o brata. Ona sama szczerze mówiąc nigdy za nim nie przepadała. Ponoć kiedyś był nieco inny, ale odkąd go poznała, było w nim coś, co ją niepokoiło. Nigdy nie powiedziała na jego temat złego słowa, by nie ranić w żaden sposób Akihiry, niemniej jednak nie potrafiła zapałać sympatią do jego starszego brata. Kyouji zresztą też zdawał się za nią nie przepadać i choć nie sprzeciwiał się otwarcie związkowi Akiego z nią, czuła, że nie bardzo podoba mu się obecny stan rzeczy. Wątpiła, by obchodziło go coś tak trywialnego jak różnica wieku, miała raczej wrażenie, że Kyouji na swój sposób skreśla każdego, kto ma poglądy inne od niego. Jedynie Akihirę szanował mimo różnicy zdań, ale to co innego, bo byli przecież rodziną i od śmierci rodziców mieli tylko siebie oraz przyjaciół-Łowców. Jednak jedną z najważniejszych dla nich obu przyjaciółek była Kiran Kiryuu, a po jej śmierci coraz mniej łączyło braci Katsura.
      Aki zasępił się, co, jak zdążyła już zauważyć Misaki, było od pewnego czasu stałą reakcją na wzmiankę o Kyoujim. Westchnął.
      - Szczerze powiedziawszy, nie wiem. Nie za wiele z nim rozmawiam, a dokładniej nawet się z nim praktycznie nie widuję. Okropnie często dokądś wyjeżdża i zazwyczaj są to podróże niezwiązane z misjami. A jak już jest w mieście, większość czasu spędza z Shunichim, Jeiem i innymi znajomymi w Kemuri niż ze mną - dodał z krzywym uśmiechem. - Na szczęście niebawem mam się z nim spotkać, więc wreszcie trochę porozmawiamy. Mam nadzieję, że nie wplątał się w nic głupiego.
      - Na pewno nie - powiedziała łagodnie. W istocie obawiała się, że Kyouji robi jakieś szemrane interesy, nie chciała jednak dodatkowo dołować Akiego. - Mam nadzieję, że niebawem wszystko będzie między wami jak dawniej - dodała ciepłym tonem. Uśmiechnął się lekko i skinął głową, marząc o tym samym. - No, chyba powinieneś już iść - zauważyła z niechęcią, nadal jednak się uśmiechając. - Nowa uczennica na ciebie czeka. Tylko się w niej nie zakochuj! - zakazała ze śmiechem. Choć uważała to za wręcz śmieszne, momentami czuła się trochę zazdrosna, że jej chłopak będzie teraz spędzał więcej czasu z inną, jakby na to nie patrzeć, małolatą. Nie żeby miała coś przeciwko samej Kanaru, po prostu tak już było i tyle, ni mniej, ni więcej.
      - Spokojnie, to mi nie grozi. Nie uciekniesz ode mnie tak łatwo - obiecał, całując ją w policzek. - Cóż, masz rację, faktycznie powinienem już iść. Obowiązki wzywają. A ty odpocznij, zanim będziesz musiała iść na wymianę, dobrze?
      - Tak jest. Chyba się zdrzemnę. Wolałabym poczytać, ale nie mam siły. Bycie prefektem bywa doprawdy uciążliwe. Gdybyś widział to szaleństwo na wymianach… Dzienni uczniowie wariują jak nigdy, są tak zauroczeni obecną Nocną Klasą, że aż trudno w to uwierzyć. Momentami mam wrażanie, jakbym żyła w jakiejś podrzędnej shōjo mandze - zaśmiała się.
      - Nic dziwnego - przyznał. - Nocna Klasa zawsze cieszyła się dużym uwielbieniem. Za moich czasów było podobnie - dodał, znów odlatując w stronę wspomnień. - Czasem odprowadzałem Kiran na wymiany, bo po nich często spotykała się z Keiem. Hanashi zabijała spojrzeniem każdego, kto ośmielił się przekroczyć jej linię, za to gdy tylko jej wzrok napotykał Mariko bądź Suzaku, oczy jej błyszczały i zdawała się być już jedynie zakochaną wariatką z manią obściskiwania każdego, kogo ubóstwiała. - Uśmiechał się do tych wspomnień, nie czując nawet, że do oczu napływają mu łzy. - Jak to jest, że tyle się zmienia w stosunkowo niedługim czasie? Ich już nie ma… - szepnął, mając na myśli Kiran i Mariko. - Obie były młode i miały przed sobą całe życie. Jak ktoś mógł im je odebrać? - Mariko co prawda popełniła samobójstwo, Aki był jednak wtajemniczony w sprawę i wiedział, że gdyby nie Kaname Kuran, to by się nie stało. - Tyle się zmieniło… Jedni tracą życie, inni ukochane osoby, jeszcze inni zmieniają się niemalże nie do poznania… - Wypowiadając ostatnie słowa, miał na myśli Hanashi i swego brata. Hana, choć pozornie nadal wesoła i wyszczekana, nie była już tą samą szaloną dziewczyną co niegdyś. Kyouji zaś zaczął się zmieniać mniej więcej w tym okresie, w którym rozgrywała się akcja z tajemniczymi zabójstwami czystokrwistych, co wiązało się z Mari. Z początku mało kto dostrzegał, że coś się dzieje z bratem Akihiry, on sam zaś nie chciał dopuszczać do siebie żadnych złych myśli o Kyoujim i tak naprawdę dopiero ostatnio na poważnie zdawał sobie sprawę z tego, jak wygląda sytuacja. Poglądy starszego Katsury stawały się coraz bardziej radykalne i Aki miał momentami wrażenie, że brat niebawem zyska odwagę, by otwarcie sprzeciwić się władzom Związku. To byłaby przecież głupota, ale bał się, że tak może się stać. Miał zamiar zrobić wszystko, by do niczego podobnego nie dopuścić.
      Misaki ujęła dłońmi jego twarz, by na nią spojrzał. Nie zorientował się wcześniej, że patrzy w nieokreślony punkt oraz że po jego policzkach spłynęły pojedyncze łzy. Zawstydził się z powodu własnej słabości, jednak dziewczyna w żadnym razie nie wyglądała na zawiedzioną nim czy cokolwiek w tym rodzaju. Czułym gestem starła łzy z jego twarzy. Z jakiegoś powodu nie mając chwilowo siły, by utrzymać się na nogach, klęknął, a ona po prostu przytuliła go w taki sposób, w jaki niegdyś, dawno temu, robiła to jego matka. Misaki obejmowała go i głaskała po czarnych włosach, jak gdyby był dzieckiem, które przybiegło do niej z jakimś problemem. Nie po raz pierwszy przeszło mu przez myśl, że ta dziewczyna jest dużo silniejsza i dojrzalsza od niego, a ci, którzy sądzą, że jest inaczej, są po prostu zaślepionymi stereotypami głupcami.
      Kiedy całkowicie ochłonął, przeprosił ją speszonym uśmiechem i podziękował za wszystko, co dla niego robi. Przejąwszy ponownie rolę „opiekuna”, poprosił, by na siebie uważała i przypomniał, że nie mogą spotykać się na terenie Akademii otwarcie, żeby nie kusić losu i nie wplątać się w jakąś niezręczną sytuację. Misaki potakiwała cierpliwie z pobłażliwym uśmiechem.
      - Mężczyźni byliby niczym bez kobiet, wiesz? - powiedział na pożegnanie. Z trudem powstrzymując wybuch śmiechu, Kobayashi skinęła głową, a następnie powoli poczęła się oddalać. Aki zaś głęboko nabrał powietrza, by po chwili chwycić torby i wyjść zza osłony lasu ku domkowi dyrektora i czekającemu go nowemu zadaniu.





***
      Rozdział dedykujemy Suzu, Kari i Andzikowi - dziękujemy, że mimo tylu spraw na głowie jesteście w stanie wykrzesać z siebie siły na tak rozbudowane opinie, które zawsze podnoszą nas na duchu i wywołują uśmiechy na naszych twarzach. Jesteście cudowne! Oczywiście dziękujemy również pozostałym osobom, które cierpliwie czytają nasze opowiadanie i skrobną zawsze kilka słów na temat rozdziałów. Kochamy Was wszystkie! :*
      Jako iż za tydzień Wielkanoc, życzymy Wam wesołego Alleluja! Trzeciogimnazjalistkom zaś dodatkowo życzymy powodzenia w nadchodzących egzaminach - uwierzcie, nie będzie źle, wszystko jest dla ludzi i każdy musi przez to przejść. ;) *odezwały się senpaiki-staruchy* Chociaż szczerze mówiąc współczujemy, że tyle Wam tych testów każą pisać. Czasami jednak dobrze być starszakami sprzed takich zmian. ^^’
      Kolejny rozdział jest w fazie tworzenia i nie wiadomo, kiedy zostanie dokończony. Po cichu liczymy na okres świąteczny, ale jest tak krótki, że koniec końców nie wiadomo, co z tego wyjdzie. :/
      Pozdrawiamy serdecznie!

11 komentarzy:

  1. Tak, nie macie zwidów. Andzik tego samego dnia, którego przeczytała rozdział, pisze komentarz! Normalnie cud… Dziękuję Wam za dedykację, kochane jesteście ;* A co do testów, to nie dziękuję! Strasznie się ich bałam, ale teraz tak sobie pomyślałam, że wszystko, czego miałam się nauczyć już się nauczyłam i wystarczy (heh, teraz tak mówię, a w nocy pewnie będę czytała podręczniki xD). Także sobie odpuściłam, a co tam! Chociaż znając mnie już jutro od nowa zacznę panikować …

    Cieszę się bardzo, że Mayumi odnalazła się w Nocnej Klasie. Przeszła naprawdę wiele i powinna teraz zaznać choć odrobinę spokoju, bo, jakby nie patrzyć, jest jeszcze dzieckiem w świecie, którego do końca nie rozumie. Swoją drogą, to bardzo dobrze, że Tomoko i Sachiko otoczyły ją opieką, może dzięki temu przynajmniej na chwilę zapomni o tych wszystkich okropieństwach, które ją spotkały. A Yumeki musi być naprawdę wspaniałą osobą, ponieważ nie zwracając uwagi na rasę, zajęła się Mayu jakby była jej starszą siostrą <3 No i oczywiście jest jeszcze Kairen, który czuwa nad bezpieczeństwem Mayumi… wydaje mi się, że w lepsze ręce trafić nie mogła (pomijając Shoutę i trio rodem z piekła).

    Zachowanie Kanaru niesamowicie mnie bawi. Z jednej strony chciałaby Kaia trzymać jak najdalej od siebie, ale z drugiej, jest o niego tak zazdrosna, że żadna dziewczyna nie zakręci się koło niego niezauważona (porównanie może nie najfortunniejsze, ale jak pies ogrodnika- sama nie zje i komuś nie da) xD Swoją drogą, nie rozumiem dlaczego ona jest tak zniechęcona do Mayumi. Ok., rozumiem, że Mayu wciąż przebywa z Kaiem, no ale bez przesady! Przecież ona jest dzieckiem, nie stanowi dla niej żadnego zagrożenia… a poza tym, powinna choć odrobinę zrozumieć sytuację Mayumi.
    O proszę, Kana zacznie szkolenie! Szczerze popieram jej decyzję. Musi umieć bronić siebie i swoich bliskich, a nie tylko liczyć na czyjąś pomoc. I tu ma rację, nawet jeśli coś się wydarzy, a ona sobie nie poradzi, będzie miała pewność, że dała z siebie wszystko, a tak będzie żyła z poczuciem winy, że stała uż obok i nawet palcem nie kiwnęła.

    Miya-chan jest przeurocza :* Nie wyobrażam sobie, jak bardzo ucieszyła się na jej widok Mayumi. Strasznie mnie rozczuliłyście tą sceną. Gdy to czytałam, łzy cisnęły mi się do oczu, bo w wyobraźni już widziałam Keia przytulającego córki… Kurczę, przez Was całkiem zmięknę! No, ale jak tu się nie rozczulać…? Ech, wszystko Wasza wina, macie zakaz pisania takich wzruszających scen! :P Zaczynam coraz bardziej lubić Yumeki. No bo który arystokrata zdecydowałby się wstać wcześniej tylko po to, by uszczęśliwić jakąś dziewczynkę? A ona dba o Mayumi, ważne jest dla niej jej dobro… aż normalnie przywraca mi wiarę w „ludzkie” wampiry (ja to mam określenia…)!
    W ogóle, ten obiad to bardzo dobry pomysł. Chyba za każdym razem będę się dziwić, jak mocno oni wszyscy są ze sobą związani. Jaka tragedia (a tych im nie żałujecie) by ich nie dotknęła, oni zawsze się po tym podnoszą, bo mają siebie. I to jest właśnie piękne.

    I teraz pojawia się pytanie: JAK JA MOGŁAM?! Kurczę, no! Niby potrafię to wszystko ogarnąć, rozumiem, że Tamaki i świętego wyprowadziłby z równowagi ale przesadziłam! Jak przeczytałam tytuł rozdziału wiedziałam, że coś się kroi! Normalnie w kościach czułam (bo tylko ja mam takie magicznie przewidujące kości), że coś odwalę! Na początku zapowiadało się w miarę normalnie, ale jak Fumi otworzyła drzwi, jak oni na siebie spojrzeli (*q*)… no ja wiedziałam, że to jest zbyt piękne, żeby mogło trwać dłużej niż sekundę… A potem… no ok., ja jestem nieprzeciętnie wredną jędzą, ale opowiadaniowa ja… wybaczcie za wyrażenie, ale zachowała się jak najwredniejsza sucz pod słońcem! Dlaczego, ja się pytam?! Przecież… uch, nie mi się to we łbie nie mieści! „Nie czuła się zwycięsko”? Wyrzuty sumienia powinny ją zadręczyć na śmierć! Ja mam nadzieję, że Misaki jakoś przemówi jej do rozsądku i nakłoni ją do tego, by przeprosiła Tamakiego, bo posunęła się za daleko! Dobra, starczy, bo mi ciśnienie skoczyło…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, żal mi strasznie Tamakiego. Musiał bardzo to przeżyć, skoro szukał pocieszenia u matki (a wszystko przez pewną zielonooką jędzę, której imienia nie wymienię!). A tak swoją drogą, to bardzo ładnie ukazałyście więź, która łączy Kaori i Tamakiego. No po prostu miód-malina <3

      To wszystko, co czuł Akihira względem Misy, brata i zmarłej Kiran… to było takie naturalne. Nie przesadzone, po prostu nawet gdybym chciała, to bym się nie miała do czego przyczepić, bo nie było tam za grosz fałszu.
      Nie dziwię się, że związek Akiego i Misaki budził kontrowersje (sama patrzyłabym na to nieprzychylnie). W końcu, jakby nie patrzyć, dwadzieścia dwa lata to niesamowicie ogromna przepaść. No, ale w końcu pasują do siebie jak mało kto!

      I to już wszystko. Za bardzo się nie popisałam, ale ciii…, następnym razem będzie lepiej, obiecuję! I czy mnie moje śliczne oczęta nie mylą i jestem pierwsza? :D
      Rozdział był naprawdę świetny i mam nadzieję, że w trakcie przerwy świątecznej uda się Wam coś naskrobać!
      Pozdrawiam i weny życzę- Andzik

      Usuń
  2. Hey!
    Dzięki za info! :*
    Ojej... To jak Aika dowaliła Tamakiemu... No ja rozumiem, że nerwy czasem nam puszczają... Eh... Naprawdę szkoda mi chłopaka! No i mogłabym pomstować nad nią, ale... a może coś z tego wyniknie??? No, Aika może go przeprosić, mogą szczerze pogadać... może nawet zostać przyjaciółmi?
    Jednak teraz chciałabym się skupić na Akihirze i Misie... Normalnie ich słodkie zachowanie powala! Mogłabym tak nad nimi gruchać i gruchać! Choć te 22 lata różnicy... Cóż, nie umiem na to spojrzeć inaczej niż z pewną dozą krytycyzmu... i, trzeba tu powiedzieć otwarcie, uprzedzeniem... Choć wiem, że wiek tak na prawdę nie ma znaczenia w miłości. No ale, uprzedzenia są mocno zakorzenione w ludzkiej naturze... I dlatego spora część ludzi nawet nie stara się z nimi walczyć (przyjemniej tak wynika z moich obserwacji).
    Ah! Miałam dodać, że rozczuliłam się, gdy Tamaki poszedł prosto do matki... To niesamowite mieć taką więź z rodzicami!
    Ojej! A co z Kanaru i Kairenem? Dooobra, będę cierpliwie czekać na ciąg dalszy ich romansu :D
    Pozdro i weny!
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra Suzu-chan nareszcie wysprzątała więc może napisać komentarzyk :p Wiem, wiem mogłam napisać wcześniej ale mam nadzieje że jakoś mi to wybaczycie ^ ^" Dobra nieważne przejdę lepiej do konkretów :P

    Kurczę noo naprawdę lubię Sachiko i jej przyjaciółkę Q.Q Obie są naprawdę uroczę ^ ^ Nie przejmują się dogadywaniem tej piekielnej trójki *przypomina sobie pewną scenką i ją krew zalewa* i opiekują się Mayumi ^ ^ No i jeszcze Sachi kocha gapić się w niebo jak ja *O* Ej nie no serio ja też mogłabym godzinami podziwiać rozgwieżdżone niebo i zachwycać się jego magią ^ ^ No i lubię w nich też to że mimo wszystko próbują się integrować z innymi :p Eee czego chyba nie można powiedzieć o mojej córci ^ ^” Nie no ona sprawie pewnie wrażenie zamkniętej i niezbyt miłej panienki skoro wszystkie dziewczyny w towarzystwie Kairena mrozi wzrokiem i jedynie odpowiada pół słówkami ^ ^” Ech no same problemy z tym dzieckiem no ja nie mogą xD Skoro już mowa o Kanie-chan to może porozwodzę się nieco nad nią skoro dostała jakąś „samodzielną” scenkę Xp
    Nie no Kana-chan naprawdę jest dość… No sama nie wiem… Dziecina…? Może można tak to nazwać… No i naprawdę widać że to rozpieszczona jedynaczka… Ach ta Kana-chan ^ ^” Nie no gdyby to nie była moja córka to chyba średnio bym ją lubiła… Heh chociaż tyle że ta moja córcia ma na tyle oleju w główce że przynajmniej rozumie że to nieładnie (delikatnie mówiąc) być zazdrosną czy złą na Mayumi skoro ta biedna dziewczynka tyle przeszła… No ale chyba ta rozpieszczona pannica zaczyna trochę dorastać skoro ma takie rozkminki jak możliwość samoobrony xD W ogóle naprawdę tak baaaaaaaaardzo długo czekałam na scenkę rozmowy matki z córką! Dziękuję Ai-chan! W ogóle noo ja tą scenkę mam przed oczami! Ach jakaż ona urocza <3 No ale dobra nie będę się nad jej słodyczą zbytnio rozwodzić tylko wrócę do fabuły :P Ech dobrze że Kanaru chce podjąć szkolenie by móc chronić siebie i innych ^ ^ W ogóle naprawdę strasznie podoba mi się to porównanie jej rozterek do rozterek mamusi <3 Aż mam ochotę poczytać „Dziedzictwo” i powspominać sobie Akirę xD (Aż mi się inny drań przypomina -.- No ale dobra pan Akira i Michael to inna kategoria drani…) W ogóle w VN Suzu jest taką cudowną matką! Niby rozpieszcza ale mimo wszystko trzyma rękę na pulsie! Ech ja bym zapewne taką nie była więc może to i dobrze że się nie zapowiada bym kiedykolwiek była mamusią… No ale dobra to tak na marginesie :p Co do Deia… Matko jak ja kocham tego mojego chłopa noo! Q.Q <3 *O* *-* Nie no on jest taki nooo idealnie dla mnie że dramat po prostu ! Q.Q Jej noo a jak było wspomniane jak on się klei do swojej córci to normalnie Kaiena widziałam jak tuliła się do (czemuż akurat do nie! T^T) Yu… Yu… *krztusi się* no do tej pindy „ukochanej” Kanamcia i Zero *-* Hahahaha dobrze że Kana nie ma takiego charakteru jak przyszywany wujek xD Ach i proszę jednak dziewczyna pójdzie w ślady tatusia no i poniekąd mamusi ^ ^

    Nie no Mayu i Miyako razem są taka urocze <3 Ej noo serio jakoś wzruszyłam się tą scenkę pobudki było w niej coś… jednocześnie słodkiego ale również nostalgiczne i smutnego… Kurczę no nie wiem czy wy mnie w ogóle rozumieć ale dobra ^ ^” Wracając do fabuły rozdziału… Więc rodzinny obiadek xD Niach jak milusiu ^ ^Yumeki taka kochana a Kana jak zawszę zazdrosna choć nie ma najmniejszych powodów xD Hahaha żywiołowość Hany zawszę mnie rozbraja nooo xD Kurczę bez niej nie było by to samo xD
    Kao-chan ta scenka była taka kochana noooooo! <3 Suzu gotująca, Kana i Tamaki jej pomagają <3 Jejku dziękuje za takie drobiazgi Kao-chan! <3 Dobra po za tym naprawdę słodko tutaj zastał przedstawiony Tamaki ^ ^ Naprawdę jakoś tak moje serduszko drgnęła gdy przeczytałam że mimo iż to Kairen był tym idealnym, tym cudownym dzieckiem to dla Kaori to Tama-chan był najważniejszy i w ogóle Q.Q Nie no jakoś tak się wzruszyłam przy tym ^ ^ No i oficjalnie wiadomo kto będzie mistrzem mojej córci :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no rozbroił mnie Tamaki z tym tekstem o słabości Akihiry do młodych uczennic xD Nie no ja to po prostu widzę xD Cała rodzinka w śmiech, Kana próbująca uspokoić Tamakiego, Kai z tym swoim uśmieszkiem <3 Nie no zacne, zacne muszę powiedzieć xD Ech Kanie będzie pomagał Tamaki aj aj aj ^ ^” <3 xD Już się tego doczekać nie mogę <3 :P (Tak wiem, wiem Ai-chan myśli że ja tylko myślę o Kanie -.-) W ogóle nie wiem czemu ale śmieszyło mnie to jak przeczytałam że Kana i Tamaki gadają za sobą a Kai i Mayu ze sobą :P Nie no to jest naprawdę zabawne xD Ach te dziecinne zachowanie Xp
      Ech no i teraz pora na „cios poniżej pasa” Q.Q
      Kurczę noo już od samego początku było czuć że coś się wydarzy… Normalnie w kościach to czułam… No i proszę nie pomyliłam się…T^T Kurczę noo biedny po stokroć Tamaki! D: Ej no Kao ależ ty genialnie to opisałaś Q.Q Ja to normalnie widział przed oczami i słyszałam na własne uczy! Jeny no ta minka zbitego psa Tama-chana ;( W ogóle Kao naprawdę podoba mi się jak przedstawiasz postać Tamakiego… Jest trochę akcji, trochę rozkmniek, trochę opisów… Bardzo, bardzo ładnie :)
      Ech noo i poraz n-ty wzruszyłam się w tym rozdziale Q.Q Ta scenka gdzie Tama-chan idzie do Kaori i w ogóle opis był naprawdę taki smutny, sentymentalny a zarazem kochany! Q.Q Kurczę ona tak bardzo pokazuję więź łączącą matkę z synem Q.Q <3 Kurczę noo choć ja raczej nie umiałabym mieć tak dobrych kontaktów z synem to naprawdę cudowne jak matka potrafi zrozumieć synka Q.Q Słodko <3 Ech i jeszcze po raz setny biedny, biedny Tama-chan Q.Q

      Hahahaha i powrót monologów wewnętrzy Ai-chan xD
      Niach jakie to wszystko słodkie nooo <3 Nie noo po prostu się nad tym rozpływałam Q.Q Z jednej strony to wszystko jest takie smutne zwłaszcza jak wszystko wyjdzie na jaw ale z drugiej… Takie słodkie Q.Q Jeny noo <3 Ech jeżeli chodzi o naszych słodziaków to… Kurczę no z jednej strony potrafię zrozumieć że niektórzy mogą być eee nieco przeciwko ale kurczę MIŁOŚĆ to MIŁOŚĆ o! Zwłaszcza że bądź co bądź u Łowców wiek trochę inaczej wygląda :p Ray jak mi się podoba to ostatnie zdanie Akihiry! To święta racja! Mężczyźni byli by niczym bez kobiet ale i kobieta byłaby niczym bez mężczyzny! Każdemu będzie lepiej iść przez życie mając przy sobie tą drugą właściwą połówkę Q.Q Aż mi się przypomina obrazek z nyany gdzie był podpis że za każdym bohaterem (czy cos takiego) stoi wielka kobieta a na obrazku był Naruto&Hinata, Minato&Kushina i Obito&Rin Q.Q

      Dobra dziewczęta przepraszam ale na dziś to tyle ^ ^” Mam nadzieje że się wam spodoba i natchnie bo czekam na nowości xD

      Buziaki Suzu-chan/sian

      Usuń
  4. Rozdział świetny!
    Skomentowałabym wcześniej, ale przez dwa dni męczyłam się z przeczytaniem tego rozdzialika, a przez co? Oczywiście przez szkołę -.-

    To miło, że Mayu powoli zaaklimatyzowuje się w szkole. Znalazła nowe przyjaciółki i w ogóle ^^. Yumeki jest bardzo miła. Ja sama też nie zawahałabym się wstać tak "wcześnie", by sprawić tym przyjemność przyjaciółce. Oczywiście pojęczałabym z godzinkę, ale i tak koniec końców bym tak zrobiła ;). Kana zazdrosna. Zwłaszcza o Mayumi. Ja rozumiem, że hormony i te sprawy, ale czy ona nie przesadza? Mayu jest jeszcze dzieckiem, więc o co się tu martwić? Do tego jeszcze zazdrość o Yumeki. Idą sobie, rozmawiają, jak każdy normalny człowiek, a ta gromami ciska. Cóż, na pewno nigdy nie startowałabym do zajętego chłopaka, nawet jeśli jeszcze ów związek nie został stworzony. Mam bardzo osobliwą umiejętność dostrzegania tego, czy jakieś osoby mają się ku sobie. Dlatego nigdy nie pakuję się pomiędzy 'parkę'. Sama w sprawach miłosnych jestem równie zielona, co trawniczek przed moim domem i na pewno byłabym speszona jakimikolwiek podtekstami. Albo odpowiadałabym sarkazmem. Ale to już temat na inną rozmowę.

    Aika nie ma serduszka Q.Q Z Tamakiego taki sympatyczny osobnik, a ona tak go potraktowała! Ja rozumiem, że ma dziewczyna taki charakter, no ale nie przesadzajmy. Mam nadzieję, że Misaki ją trochę naprostuje.

    Ale się rozpisałam! Jak nie ja!

    Duuuuużo weny życzę!

    Wikuś Chan

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! <3 Rozdzialik, rozdzialik, rozdzialik! :D Tak, wiadomo od dawna, że ma się pojawić, no ale jak tu się nie cieszyć skoro akcja posuwa się ku następnemu, krwawemu, pełnemu ofiar finałowi, choć dość powoli(to jest akurat plusem, im dłużej, tym lepiej!), ale jednak! :D Podoba mi się, oj podoba mi się coraz bardziej z rozdziału na rozdział i mam nadzieję, że zdążę dzisiaj dodać opinię, bo po raz pierwszy od dawna mam WY-ŚMIE-NI-TY nastrój! :D
    Z góry dziękuję za dedykację, jesteście kochane! <3
    A teraz do rzeczy! :D <3
    Ej, wampirki w Nocnej Klasie wcale nie są takie złe! :D Jedynie te kilka jednostek i indywiduum z jakimiś chorymi wyobrażeniami mogą rozwalić cały system! :c Ale czemu, ja się pytam, czemu także i Shouta musi być taki zły?! *wznosi ręce ku niebiosom w akcie rozpaczy* Znaczy... Skoro Mayu-chan czuję, że będą z nim kłopoty to zapewne będą... Ale no po prostu... Zrobi pewnie coś okropnego i wtedy przestanę go lubić, jednak strasznie podobają mi się jego stosunki z Hanashi. Ale mniejsza o to! :D To super, że tyle osób zajmuję się Mayumi! Jakby na to nie patrzeć, Mayumi, choć nie do końca, jest jednak człowiekiem. Nie dość, że umieszczenie jej wśród wampirów to ryzykowany pomysł to gdyby jeszcze ludzie(tudzież wampiry, zresztą wiadomo, o co chodzi!)również nie byłby jej przychylne... Ech, szkoda gadać. Ale ma chociaż Sachiko, Tomoko, Yumeki i Kairena! <3
    Szczerze? Kanaru czasami doprowadza mnie do szewskiej pasji. Rozumiem, że jest ta niepewność, wszystko się w wieku dojrzewania zmienia i może być przerażona tym, co się między Kaiem, a nią działo w przeszłości, aczkolwiek... Ta jej zazdrość, niestety, jest strasznie chorobliwa. Gomen, chyba nie wspominałam wcześniej, ale bardzo mi się nie podobało, że Kanaru nie darzy Mayumi zbytnią sympatią nie z jakichś wygórowanych pobudek, a ze zwykłej zazdrości, bo przecież Kai poświęcał czas nie tylko jej, ale i Mayumi. Jednak Mayu-chan jest dopiero dzieckiem i nie sądzę by zagrażała wpatrzonemu od dziecka w Kanaru Kairenowi.
    A teraz po tej całej nagonce na Kanaru trzeba ją pochwalić, bo podjęła wspaniałą decyzję! Odbycie szkolenia wcale nie oznacza, że musi zostać Łowcą, a w razie czego może obronić siebie, swoich najbliższych, a także jakichś przypadkowych ludzi! To naprawdę oznacza, że zaczyna dojrzewać i to przez wielkie „D”! :D A to mi się bardzo podoba. :) Ano... Gomen, ale chyba znalazłam powtórzenie wyrazu tylko w innej formie... Już przytaczam. „A ja mimo tego ośmielam się patrzeć na nią nieprzychylnie tylko dlatego, że tak wiele czasu spędza z Kairenem, dodała w myślach, nie ośmielając się powiedzieć tego na głos i czując wstręt do samej siebie.” Chodzi o wyraz „ośmielać”, choć w innych formach został użyty dwa razy i teraz sama na to patrzę i nie do końca wiem, czy to powtórzenie? Dobra, nie wyspałam się, dopiero wstałam! :D (Ekhm, wstałam przed 12, jestem śpiochem!).
    Aaaaaaaaa! <3 Yumeki jest kochana, że się tak dała wygonić z pokoju, żeby sprawić Mayu-chan przyjemność! A Miyako to taka kochana siostra, a Kei, przytulający je do siebie... *łzy cisną jej się do oczu* Dobra, kończę się nad tym rozpływać, bo to się skończy dobrze! :) Ten obiad rodzinny to wspaniała inicjatywa! To było naprawdę świetne, oni wszyscy są ze sobą niesamowicie związani!
    Ach... A teraz... Teraz... Ja teraz... Nie wiem, co napisać! Tamaki jak zwykle był strasznie rozentuzjazmowany, że może oznajmić swej przyjaciółce tak radosną nowinę, jaką jest to, że Kanę-chan będzie szkolił nikt inny jak Aki, a tu... A tu... Taki tytułowy „cios poniżej pasa”. :/ No kurczę, jak Aika mogła coś takiego odwalić? Ja wiem, ja wiem, zaloty Tamakiego mogły być uciążliwe, ale.. Przegięła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A niech ją zjedzą wyrzuty sumienia! Chociaż myślę, że sumieniem to tutaj będę ja, prawdopodobnie Aika sama z siebie w życiu nie przeprosi Tamakiego, ma twardy charakter. Naprawdę lubię jej postać, a razem z Tamakim tworzyliby najśmieszniejszą parę na świecie, no ale... Teraz naprawdę przegięła. :/ Jeszcze później jak Tamaki na korytarzu spotkał „mnie” i tak się wpatrywał tym swoim skrzywdzonym spojrzeniem... Tak mi się go żal zrobiło. :/ Szkoda gadać normalnie..
      Według mnie Tamaki nie jest maminsynkiem... To normalne, że kiedy dzieję się coś, co nas w jakiś sposób łamię, chcemy być przy osobie, która... Nie, nie podniesie Nas na duchu. Przy osobie, która Nam najdroższa. Ale może faceci odbierają to inaczej? :D Tak a propo... Wspaniale ukazałyście więź, jaka łączy Kaori i Tamakiego, Znowu miałam łzy w oczach, są naprawdę cudowni. *.* I myślę, że Tamakiemu w końcu przejdzie ta zazdrość w stosunku do swego kuzyna. No ale czas pokaże. : - )
      Następna scena mnie naprawdę... Wzruszyła. :' ) Mogłabym tak gruchać i gruchać nad swoim kochanym menem. *.* :3 Po prostu to jak opisałyście jego sentyment do Akademii, przyjaźń z Kiran, uczucie do mojej opowiadaniowej wersji... Jak przeczytałam tą scenkę jeszcze raz to po prostu aż mi łza zabłysła w oku. Aki jest naprawdę kochany, w przeciwieństwie do brata. : / Kurczę, mimo całej tej słodyczy nie mogłam zapomnieć o tych dwudziestu dwóch latach różnicy między nimi. Jakbym spojrzała na taką parę to rzeczywiście pomyślałabym, że to dziwny układ. Tym bardziej, że pokochał ją od pierwszego wejrzenia, jak tu gdzieś zostało ujęte. No cóż... Nie będę się rozwodziła nad moralnym aspektem tego związku! ;D I tak są cudowną parą i pasują do siebie jak mało kto. :D Hm... Sama nie wiem, czy Aki jest przewrażliwiony na moim punkcie, czy naprawdę będzie ze mną aż tak krucho? :D Cóż, miejcie na względzie moją E-PI-CKĄ śmierć jeżeli planujecie mnie unicestwić, chcę odejść spektakularnie! :D Ale to tak by the way. :D Wracając jednak do słodyczy Akiego... Dziękowałam już Wam za tak cudownego chłopaka? Chyba nie, ale muszę, bo... Są tacy cudowni razem! No i, kurczę, Misa zachowała się dokładnie jak ja jak go tak przytuliła do siebie... Ogólnie... Kurcze, tak mi się to podoba, że brak mi słów. <3
      Chciałabym Was jakoś zmotywować do pracy, ale wiadomo jak to jest z panią Weną. Poza tym obowiązki i tak dalej... Ale w Was wierzymy i... Dobra, tak długo pisałam tą recenzję, że już się nie będę rozwodzić!
      Gdyby nie było okazji, z góry życzę Wam wesołego Alleluja i pokładów wyżej wymienionej pani!

      Kari.

      Usuń
  6. Mam nadzieję, że wybaczycie mi spóźnienie i brak zbyt rozbudowanego komentarza, ale jestem trochę zacofana (czytanie waszego rozdziału dokończyłam we wtorek, w szkole, lecz nie zdążyłam skomentować, bo musiałam się szykować do swojej "roli") i nie mam niestety weny na pisanie w miarę sensownych komentarzy ;_;
    Ale chętnie sprzedałabym Aice porządnego kopa w pewne cztery literki tak, żeby się nie pozbierała -.-' Tamaki jest słodki i nie może być z taką jedzą (choć wiem, że musi, a pewna osoba mnie za ten epitet zabije >.<") XD
    No i muszę powiedzieć, że Miya-chan jest taka słit *^* Do tego kofana :* No po prostu ją loffciam <3 Do Mayumi się jakoś strasznie nie przywiązałam xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Cossette i jej zapłon xD
    Czytam ten nowy rozdział, który jak zwykle jest zajefajny z wypiekami na twarzy!

    Hehe... Aika nareszcie ostudziła zapał Tamakiego. To co powiem będzie okrutne, ale... nieco sobie zasłużył ;( Nie bronię tu Aiki bo trochę przesadziła, ale Tamaki też nie jest tu bez winy... Nie skumał aluzji i oberwał.
    Mayumi jest taka uroczaaa *.* Szybko się zaaklimatyzowała w Nocnej Klasie. I dobrze.
    Ocho... zapowiadają się randki przy pełni księżyca? Aki i Misaki <3 KOCHAM!

    Wybaczcie, że tak króciutko, ale piekę ciasto, sprzątam i wgl... ;( Cossette- tania siła robocza.

    Życzę Wam weny, zapału, chęci i WIEEEEEEEEELU CZYTELNICZEK!!!!!! :***********************

    Pozdrawiam
    Cossette

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowy rozdział u mnie, zapraszam! ;)

    OdpowiedzUsuń