- Ach, nareszcie weekend! - wykrzyknęła do swej przyjaciółki
Tomoko Kakuta. Sachiko Nonaka odwzajemniła jej uśmiech. Obie dziewczęta były
szlachciankami i znały się od dziecka. Spędzały ze sobą wiele czasu, choć
starały się również integrować z resztą Nocnej Klasy oraz Mayumi. Na początku
trudno było im przezwyciężyć lekką nieśmiałość, ale szybko wdrożyły się w nową
sytuację. - Jak tam twoje lekcje, Mayu-chan? - zagadnęła ją. Już co najmniej
kilkoro osób nazywało Asagami tak pieszczotliwie. Tomoko i Sachiko były nią
wręcz zachwycone, co wyśmiewali czasami Mei, Daiki i Kousuke, mówiąc, że
zachowują się jak jej matki. Kiedy Mayumi raz to usłyszała, z trudem
powstrzymała płacz, po raz kolejny wspominając straszne wydarzenia sprzed niecałych
dwóch tygodni.
- Bardzo dobrze - odparła szczerze. Polubiła zarówno te dwie
dziewczyny, jak i swą współlokatorkę, Yumeki Akarashi. Co poniektórych jednak
autentycznie się bała. Na czele tej grupy stał sam przewodniczący, który
wywoływał w niej niepokojące uczucia. Nie lepsi byli zresztą Daiki Muramatsu,
Kousuke Nishi oraz Mei Katou. Na szczęście nigdy nie musiała się z nimi
konfrontować sama. Dokądkolwiek by nie szła, zawsze ktoś jej towarzyszył. A to
Kairen, a to Yumeki, a to Mamoru, a to Hanabusa… I choć było jej głupio z
powodu tego, iż tak się o nią troszczą, była za to szczerze wdzięczna i głęboko
w sercu cieszyła się, że tak jest. Inaczej pewnie zwariowałaby ze strachu…
- Niebo jest dzisiaj przepiękne - szepnęła z zachwytem Sachiko,
znana ze swego zamiłowania do nocnych widoków. Spoglądała właśnie w górę,
obserwując księżyc i miliardy gwiazd. Mayu rozdziawiła buzię, również chłonąc
ten klimat, z kolei Tomoko zaśmiała się cicho. Stojący nieco dalej Kairen
uśmiechnął się.
- Cieszę się, że Mayu-chan w miarę dobrze się tu czuje - rzekła
do niego Yumeki Akarashi. - Jest kochaną dziewczynką.
- Prawda - zgodził się z nią Kai. Był niezwykle rad z powodu
tego, iż Yumeki i Mayumi tak świetnie się ze sobą dogadywały. Potrafiły
rozmawiać niemalże godzinami na różne tematy, nierzadko związane w jakiś sposób
z książkami, które obie uwielbiały czytać. Akarashi lubiła też rysować,
pokazała już Mayu wiele swoich prac, a rudowłosa z entuzjazmem je oglądała,
żałując, iż sama tak nie potrafi. Yumeki obiecała więc, iż nauczy ją podstaw
rysunku. - Dziękuję, że zgodziłaś się ją chronić.
- Już wcześniej dziękowałeś - zaśmiała się, poprawiając
fryzurę, jako iż niektóre z brązowych kosmyków jej włosów uparcie pakowały jej
się do oczu, ignorując fakt, że miały pozostać spięte w kitkę. - Zresztą cała
przyjemność po mojej stronie!
Uśmiechnęli się oboje, po czym, widząc, iż trzy dziewczęta z
przodu ruszyły znów w stronę akademika, podjęli podróż w tym samym kierunku.
Shouta wraz ze swoją świtą szedł na samym przedzie i pewnie był już na miejscu.
Kanaru i Mamoru z początku szli za nimi, ale potem zwolnili, wdając się w jakąś
ciekawą dyskusję, więc wszyscy oprócz piątki na szarym końcu zdążyli ich już
wyprzedzić.
- A myślałam, że to my mamy mistrza świata w powolnym wracaniu
do dormitorium - zachichotała Tomoko, gdy zrównała się z córką dyrektora i jej
kuzynem.
Wszyscy się zaśmiali - poza Kanaru, której wzrok padł na
Kairena idącego z Yumeki kilkanaście kroków za nimi. Poczuła ukłucie w sercu,
jak zawsze, gdy widziała Kaia w towarzystwie jakiejś przedstawicielki płci
pięknej. Szczególnie jednak, gdy była to Mayumi, a że ten widok oglądała
ostatnio niepomiernie często…
Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Miała mętlik w
głowie, gdy tylko myślała o przybranym kuzynie. Jej policzki zalewały rumieńce
za każdym razem, gdy wspominała wspólne wybryki z dzieciństwa. Teraz nie
potrafiłaby wymknąć się z nim na „tajną wyprawę” bądź go pocałować, nawet w
policzek. Tamaki twierdził, że wreszcie oprzytomniała i wszystko zwalał na
Kairena, a ona dość biernie zgadzała się z tym, choć głęboko w sercu miała
świadomość, że jest inaczej.
Automatycznie pokręciła lekko głową, pozbywając się tego
rodzaju myśli, które dopadały ją ostatnio bardzo często. Niedługo potem wszyscy
dotarli wreszcie do Księżycowego Dormitorium. Kanaru pożegnała się z innymi
krótkim „dobranoc”, po czym czmychnęła prędko do swego pokoju.
Zupełnie się nie wyspała, ale mimo tego wstała koło godziny
dziesiątej z zamiarem przejścia się do domu. Przywitawszy się z mamą, zasiadła
z nią do stołu, by zjeść śniadanie. Ojciec dokądś wyszedł, więc były same.
- Mieszkam w akademiku dopiero od paru dni, a już się
stęskniłam - wyznała. Suzue uśmiechnęła się.
- Mam nadzieję, że będziesz nas odwiedzać od czasu do czasu, a
czasem w weekendy mimo wszystko zostaniesz w domu na noc - rzekła.
- Na pewno - obiecała. Zamilkły, by w spokoju spożyć posiłek,
co nie zabrało im wiele czasu. - Chciałam z tobą porozmawiać - rzuciła Kanaru,
myjąc już naczynia. Uwinęła się szybko, po czym przeszła z matką do saloniku.
Suzue zamieniła się w słuch. - Już od jakiegoś czasu się nad tym zastanawiałam
i doszłam do wniosku, że muszę przejść szkolenie na Łowcę - oświadczyła w
końcu.
- Musisz czy chcesz? - spytała Suzu, zwracając uwagę na słowa,
jakich użyła córka.
- Chyba jedno i drugie - przyznała niepewnie Kana. - Wiesz, ja…
Jakby na to nie patrzeć, jestem bezużyteczna. Wszyscy wokół mnie potrafią
bronić siebie i innych, tylko ja nie. Od kiedy pamiętam, każdy się o mnie w
jakiś sposób troszczył, pozbawiając mnie jakichkolwiek zmartwień. Żyłam w
idealnym świecie pełnym miłości, ciepła, zrozumienia i poczucia bezpieczeństwa.
Ale ostatnio… - zawahała się na moment. - Pierwszy impuls nastąpił, gdy w
naszej rodzinie pojawiła się Mayumi. Tak wiele przeszła… - A ja mimo tego ośmielam się patrzeć na nią nieprzychylnie tylko
dlatego, że tak wiele czasu spędza z Kairenem, dodała w myślach, nie
ośmielając się powiedzieć tego na głos i czując wstręt do samej siebie.
Przełknęła gulę w gardle i kontynuowała - Potem zabito Kiran… Mimo iż była
całkiem dobrą Łowczynią, wystarczyła chwila, by pozbawić ją życia… Co dopiero
byłoby więc ze mną? Ja nawet nie potrafiłabym spróbować się ochronić, bo niby
jak? Znaczy wiesz, mamo, nie chodzi mi tu tylko o mnie, mówię tak ogólnie.
Gdybym znalazła się w sytuacji, w której ktoś byłby w jakimkolwiek
niebezpieczeństwie, nie byłabym w stanie nic zmienić. To okropne i frustrujące…
Dlatego muszę przejść szkolenie. Wówczas nawet gdybym w czymś zawiodła,
miałabym przynajmniej szansę spróbować kogoś ochronić i miałabym poczucie, że
zrobiłam wszystko, co w mojej mocy. Nie jestem jeszcze pewna, czy chcę zostać
Łowczynią, ale muszę przynajmniej poznać podstawy. Co o tym wszystkim myślisz?
- spytała, dopiero teraz podnosząc na matkę nieco speszony wzrok, który
wcześniej utkwiony miała głównie w trzymanym w dłoniach kubku z herbatą.
- Myślę, że to rozsądna decyzja - odparła krótko Suzue,
uśmiechając się pokrzepiająco. - To dobrze, że pragniesz być zdolną do tego, by
móc chronić siebie i innych. A co będzie dalej, zobaczymy. Jeśli będziesz
chciała zostać pełnoprawną Łowczynią, w porządku. Jeśli nie, również nic złego
się nie stanie. Ja też byłam rozdarta między tym, co robić w życiu, więc
doskonale cię rozumiem, córeczko. I wiesz? Nigdy nie żałowałam podjętych
niegdyś decyzji i mam szczerą nadzieję, że w twoim przypadku też tak będzie.
Ale powiedz, jesteś pewna, że dasz sobie radę jednocześnie w szkole i w
treningu?
- Ciocia Kaori też przecież robiła obie rzeczy naraz -
zauważyła.
- Tak, ale Kao przeszła tylko skrótowe szkolenie.
- Ale potem chodziła na misje. Wujek Zero również. I oboje dali
radę. Ja też spróbuję ze wszystkich sił. Mam zamiar dać z siebie wszystko.
- Rozumiem - rzekła Suzu, przymykając na chwilę oczy. W duchu
ucieszyła się, iż jej córka powolutku zaczyna dojrzewać. Zastanawiała się przez
moment, czy nie poruszyć tematu jej nieładnego podejścia do Kairena, ale
zrezygnowała, uznając, że nie powinna się wtrącać. Kai na szczęście był
niesamowicie wyrozumiały, wierzyła więc, iż obecne fanaberie Kanaru nie wpłyną
na ich kontakty w przyszłości, gdy dorośnie i zda sobie wreszcie sprawę z tego,
jak naprawdę wygląda sytuacja.
Niedługo potem wrócił Deichi. Zobaczywszy córkę, nie posiadał
się z radości i długo ją do siebie tulił. Dopiero gdy udało się go od niej
odkleić, Kanaru powiadomiła ojca o swoim wyborze, który zresztą bardzo Deia
ucieszył. Nie tylko dlatego, że sam był Łowcą i chciał, by córka poszła w jego
ślady, myślał raczej podobnie jak żona.
- No, w takim razie jeszcze dziś przejdę się do Związku, by
porozmawiać z Zero na temat twego przyszłego mistrza! - zapowiedział
rozradowany, głaszcząc Kanę po włosach.
***
- Zatem zostawię
was - usłyszała jak przez mgłę Mayumi, będąc w półśnie. Po pierwszym tygodniu
uczęszczania na nocne zajęcia zaczęła przyzwyczajać się do tego rytmu. Choć
było już popołudnie, dziewczynka nadal nie zamierzała wstawać. Nie otwierając
oczu, przekręciła się na drugi bok.
Chwilę
później ze snu gwałtownie wybudziło ją czyjeś skakanie po jej łóżku. Szybko się
ocknęła, analizując sytuację.
-
Mayu-nēchan! Dlaczego tak długo śpisz?! - krzyczała brykająca po posłaniu
Miyako ubrana w zieloną sukieneczkę. Włosy miała splecione w dwa dość
prowizoryczne warkoczyki. Gdy do starszej dziewczynki doszło, co się dzieje,
rozpromieniła się i obie wpadły sobie w objęcia, chichocząc i tarzając się po
wielkim łóżku.
Kiedy
już się trochę uspokoiły, Mayumi zauważyła, że obok stoi także Kei, ciepło
uśmiechający się na widok córek.
-
Tata! - zawołała radośnie, czując, jak łzy cisną jej się do oczu. W tygodniu
pojawił się u niej dwa razy, ale wcześniej nie zabierał ze sobą Miyako,
ponieważ przychodził tylko na chwilę o późnych godzinach.
Kei
podszedł do córek i dosiadł się do nich. Obie rudowłose rzuciły mu się na szyję,
śmiejąc się ze szczęścia.
- No
już, nie krzyczcie tak, bo niektórzy tu jeszcze śpią - poinformował
rodzicielskim tonem. - Mayu-chan, pójdziemy na obiad do cioci i wujka. Wpadną
też Kairen, Kanaru i Tamaki. Hana już czeka na nas na dole. Poczekam z nią, a
ty ubierz się tutaj i dołączcie do nas z tą małą przylepą - powiedział, patrząc
na wczepioną w starszą siostrę Miyako. Mayumi pokiwała głową i natychmiast
zaczęła się szykować, zaczynając od ogarnięcia swych wszędobylskich włosów.
Po
zostawieniu dziewczynek Kei poszedł do salonu, gdzie siedziała Hanashi w
towarzystwie Yumeki Akarashi i Kanaru. Jego bliźniaczka rozsiadła się wygodnie
na sofie.
- Żeby
w skrzydle nauczycielskim były takie kanapy… - wzdychała, rozkoszując się
miękkością siedziska. - Nie dziwię się, że Hanabusa przebywa częściej tutaj niż
we własnym pokoju - rzuciła. - Dziewczynki szczęśliwe? - spytała, choć
doskonale znała odpowiedź.
-
Pierwszy raz od dawna tak bardzo - przyznał z uśmiechem. - Dziękuję, że
specjalnie wstałaś, zaraz zwolnimy ci pokój - powiedział do Yumeki, która
zaspana siedziała na fotelu w szlafroku.
- Nie
ma sprawy, to potrzebne Mayumi - rzekła, ciesząc się, że jej mała współlokatorka
nareszcie zachowuje się tak, jak na dziecko przystało. Nie trzeba było mieć
wampirzego słuchu, żeby wychwycić te radosne, dziecięce śmiechy dochodzące z
jej pokoju. Chwilę później dźwięki te narastały, coraz bardziej zbliżając się
do salonu. Obie dziewczynki chichocząc zbiegły ze schodów i dopadły swego tatę,
wpadając mu w objęcia. Ten przytulił je mocno i rozglądając się dookoła,
spojrzał pytająco na swoją siostrę.
-
Kairen ponoć ma dojść prosto na obiad, bo ma jeszcze coś do załatwienia. Tak to
było, Kana-chan? - spytała Hanashi, a jej młodsza kuzynka skinęła tylko głową.
Yumeki uśmiechnęła się delikatnie.
- Nasz
wiceprzewodniczący jest doprawdy niesamowity. Zastanawiam się, czy w ogóle śpi,
tak bardzo do wszystkiego się przykłada - powiedziała z niekrytym szacunkiem do
Kairena. Kanaru spojrzała na nią z ukosa.
- Hai,
hai, Kai to złote dziecko - uśmiechnęła się szeroko Hana. Choć był już
pełnoletni, w prawdziwym świecie, kryjącym się za maską tego, w którym żyje
Dzienna Klasa, wciąż pozostawał dzieckiem. - Idziemy, wycieczko - zarządziła,
podbiegając do brata i wyrywając mu Miyako. Kierując się do drzwi, zaczęła
podrzucać roześmianą dziewczynkę. - Arigatō, Akarashi-san! - rzuciła na
pożegnanie. To samo zrobił Kei. Kanaru skinęła lekko głową w kierunku
wampirzycy i wyszła za kuzynostwem.
Tamaki
czekał na rodzinę przed Księżycowym Akademikiem. Spóźnienie tłumaczył ważnym
zadaniem, w rzeczywistości jednak jego roztargane włosy, lekko zaszklone oczy i
wymiętolone ubranie wyraźnie zdradzały popołudniową drzemkę. Chłopak przywitał
się ze wszystkimi, następnie przyłączając się do Kanaru i opowiadając jej o poprzednim
dniu w szkole.
W
radosnym nastroju cała familia dotarła do domku dyrektora. Drzwi otworzyła im
Suzue, której towarzyszył zapach domowych wypieków. Najmłodsze, rudowłose
dziewczynki, słysząc, że do obiadu zostało jeszcze trochę czasu, ruszyły do
osobnego pokoju, aby się pobawić. Reszta rozsiadła się w salonie, oddając się
rozmowom. Jak się okazało, Dei był jeszcze w biurze, musząc zdać pierwszy,
wstępny raport z egzystowania nowej Nocnej Klasy i razem z Kairenem miał
dołączyć później.
Kanaru
z Tamakim ruszyli do kuchni, by pomóc Suzue w przygotowaniach do obiadu, a
bliźniaki zostały w pokoju, wygodnie rozkładając się na kanapie.
- Zastanawiałeś
się nad propozycją Deia? - spytała cicho Hanashi, przytulając się do brata.
Blondyn zaproponował siostrzeńcowi, że w obecnej sytuacji, nawet mimo braku
wolnego etatu, mógłby go przyjąć do Akademii jako nauczyciela, żeby mógł być na
miejscu. Zwolniłoby go to z codziennej pracy dla Związku i umożliwiłoby
częstsze spotykanie z Mayumi. W razie zgody jego bliźniaczka była w stanie
oddać mu prowadzone przez siebie zajęcia.
- Doszliśmy
do wniosku, że zostanę w mieście. Miya jest za mała, żeby się tu przenieść, a
nie chcę jej zostawiać pod opieką rodziców, jest jeszcze za mała… Jednak od
przyszłego tygodnia będę miał lepszy harmonogram, dzięki czemu moje odwiedziny
będą praktycznie codziennie. Nie powiem, że nasze rodzinne znajomości się nie
przydały. - Uśmiechnął się delikatnie na myśl o pomocy, jaką zaoferował mu
Zero, który załatwił swojemu bratankowi wygodniejszy grafik.
- To
wspaniale - ucieszyła się dziewczyna. - Mayu-chan na pewno się ucieszy -
zauważyła radośnie. - Ostatnio wydaje się, że coraz bardziej się aklimatyzuje.
A do tego zawsze ma przy sobie Kairena.
- Nie
wiem, co byśmy zrobili bez naszej rodziny… - powiedział cicho, mocniej
przytulając siostrę. Ta wyczuła jego słabszą chwilę i zaczęła delikatnie
głaskać go po głowie. Jej brat wziął kilka głębszych oddechów, powoli dochodząc
do siebie. Wciąż nie mógł pogodzić się ze stratą ukochanej żony, lecz starał się
ze wszystkich sił, by żyć względnie normalnie, mając na względzie swe córeczki
i resztę martwiących się o niego krewnych i przyjaciół.
- Hej,
nierozłączki - zaczepił bliźniaków brat, siadając naprzeciwko na fotelu,
zostawiając wcześniej Kanaru razem z matką. - Wszystko w porządku u rodziców,
dziadków? - spytał Keia.
- Uhm,
mama jak zawsze wariuje, martwiąc się o ciebie. Staram się zająć jej jakoś czas
Miyą, ale i tak strasznie tęskni… Jak w zeszłym roku, chciałoby się dodać -
zauważył z lekkim uśmiechem. Wcześniej wszyscy nabijali się z przesadnej troski
Kaori, jednak w tym momencie Kei umiał się odrobinę postawić na jej miejscu. To
dziwne uczucie, kiedy dziecko, które wychowujesz i utrzymujesz, nagle zaczyna mieszkać
gdzie indziej i nie jest się w stanie zapanować nad jego działaniami. A patrząc
na cały trójosobowy dorobek Kaori i Ichiru, nic dziwnego, że się martwią. Ich
dzieci były wręcz stworzone do pakowania się w tarapaty.
- Jest
kochana - rzucił blondyn z uśmiechem. Był oczkiem w głowie matki i czuł się z
nią niesamowicie związany, więc choć z jednej strony jej niektóre zachowania były
kłopotliwe, z drugiej cieszył się, że jest dla niej taki ważny. Przez większość
życia czuł, że stoi w cieniu swojego wspaniałego kuzyna. Przy mamie czuł się
jednak najważniejszy na całym świecie. Jakby zawsze mogła go otulić ciepłymi
ramionami przed troskami świata.
Kilka
minut później gospodyni wraz z córką zaczęły wnosić na stół gorące specjały.
Zawołano dziewczynki i wszyscy usiedli razem do stołu. Goście zaczęli wychwalać
zapachy potraw, szykując się do jedzenia. Nim zaczęli, do grona dołączyli też
Dei, który usiadł obok żony i Kairen, zajmując miejsce między Tamakim a Mayumi.
Blondyn zachowywał się jak gdyby nigdy nic, nie chcąc psuć rodzinnego nastroju.
Standardowo nie odezwał się jednak do kuzyna przez całe popołudnie. Kanaru
poinformowała wszystkich, że zamierza odbyć szkolenie na Łowcę, następnie dowiedziano
się, że jej mistrzem ma zostać Akihira Katsura.
-
Muszę koniecznie poinformować o tym Misaki! - ucieszył się prefekt, wyobrażając
sobie radość przyjaciółki na wieść, że jej chłopak będzie wpadał na teren
Akademii, aby uczyć Kanaru. - Akihira ma słabość do swoich młodych uczennic,
ale jesteś bezpieczna, Kana-chan! - zażartował, na co wszyscy prócz Kairena
zareagowali śmiechem. Ten jedynie delikatnie się uśmiechnął, a dziewczyna
wyraźnie zmieszana zaczęła uciszać rozweselonego kuzyna.
Obiad
minął w miłej i rodzinnej atmosferze. Wszyscy cieszyli się z kilku chwil
spokoju tego sobotniego popołudnia. Choć panował względny spokój, nie mieli
czasu, aby często jadać posiłki w większym gronie. Mayumi przeżyła swój
najlepszy dzień odkąd przybyła do Akademii i nie umiała powstrzymać łez podczas
pożegnania z tatą i siostrą.
Późnym
wieczorem wszyscy rozeszli się w swoje strony. Tamaki odprowadził Kanaru,
Kairena i Mayumi pod Księżycowe Dormitorium, rozmawiając tylko z tą pierwszą.
Dumny z jej decyzji, zaproponował jej wspólne ćwiczenia i porady. Zmotywowana
do nauki kuzynka podziękowała i pożegnała się z blondynem, który nie mógł się doczekać,
aby poinformować przyjaciółkę o nadchodzących zdarzeniach.
W niedzielę
Tamaki wstał z samego rana w bardzo dobrym nastroju. Migiem się wykąpał oraz
ubrał w czarne spodnie i luźną bluzkę z krótkim rękawem. Nim akademik ożył,
wybiegł z niego i skierował się do żeńskiego budynku, gdzie również większość
dziewczyn jeszcze spała. Inne, które akurat w piżamach kierowały się do
łazienek, piszczały na widok prefekta, który z lekko zmieszanym uśmiechem
przepraszał za najście. Szybko dobiegł do pokoju, do którego się kierował i bez
zastanowienia wszedł do środka.
Jego
oczom ukazała się siedząca na swym łóżku Aika czesząca właśnie mokre jeszcze
włosy. Była ubrana w czarne rurki i szary sweterek, gdzieniegdzie mokry od kropel
spływających z jej głowy.
-
Zapomniałaś czegoś? - spytała z lekkim uśmiechem, podnosząc wzrok. Kiedy
zobaczyła gościa, jej wyraz twarzy momentalnie zmienił się na chłodny. Przez
chwilę musiała się zastanowić, czy na pewno zdążyła już się ubrać, w końcu
chłopak wszedł chwilę po jej powrocie z kąpieli. Odetchnęła w duchu, upewniając
się, że wszystko jest na swoim miejscu. - Więc to stąd te piski… - zauważyła. -
Czy przewodnicząca akademika nie powinna cię już wyrzucić? - westchnęła,
opierając się o ścianę. Blondyn stał przez chwilę zamyślony, po czym usiadł na
łóżku Misaki, naprzeciwko.
- Nakano-san
jest bardzo uprzejma i wyrozumiała - przyznał. Dziewczyna z trzeciego roku nieraz
już go wpuszczała, wyraźnie nim zauroczona.
-
Wyjdź z mojego pokoju, nikt cię tu nie zapraszał - warknęła, widząc, jak kolega
się rozgościł, zabierając ze stolika nocnego Kobayashi kawałek otwartej
czekolady.
- Rzadko
się uśmiechasz… - powiedział cicho, jakby w zamyśleniu. - Przyszedłem do Misy-chan,
mam dla niej wspaniałą wiadomość! - rzucił zbyt głośno, radując się, jakby właśnie
sobie o tym przypomniał.
- To
najwyżej jutro się o tym dowie - rzekła Aika, wykręcając oczami. Znając
chłopaka, nie wydawało jej się, że to może być sprawa niecierpiąca zwłoki.
- To
nie może czekać do jutra! - krzyknął oburzony.
- W
takim razie wyjdź z pokoju i poczekaj na nią na korytarzu - zdenerwowała się,
wstając i pokazując chłopakowi wyjście. - Nie lubię się powtarzać - dodała
zdecydowanie.
Tamaki
spojrzał na nią błagalnie, ale dziewczyna nie ustąpiła. Nie chciał się
narzucać, więc wstał i powoli udał się w kierunku drzwi. Aika szła za nim,
chcąc przyspieszyć jego mozolne ruchy.
- Jesteś
pewna? - spytał jeszcze. - Mogę siedzieć cicho jak mysz pod miotłą - obiecał.
Dziewczyna pchnęła go tylko w plecy. Przed samymi drzwiami odwrócił się raz jeszcze.
- Naprawdę to ważne - zapewnił, pełen radości.
-
Jeszcze jedno słowo, a obiecuję ci, że… -
zaczęła, ale nie skończyła, ponieważ ktoś z impetem otworzył drzwi, popychając
blondyna, który poleciał wprost na szatynkę. Udało im się nie przewrócić, ale
stali strasznie blisko siebie, a ich przerażone oczy wpatrywały się w siebie
przez ułamek sekundy.
Nie uśmiechnij się, błagała w myślach
dziewczyna, która mimo tego, iż była na skraju załamania nerwowego, musiała
przyznać, że Tamaki wyglądał w tym momencie poważnie, a jego oczy mieniły się przepięknie
barwami lawendy. Po sekundzie czar prysł, a blondyn zaśmiał się nerwowo.
Dopiero wtedy usłyszeli przeprosiny Fumi Kobi, która właśnie dowiedziała się od
koleżanek, że Kiryuu jest w budynku i chciała przekazać informacje dziewczynom.
Szybko wybiegła, zostawiając dwójkę samym sobie.
-
Wyjdź stąd - powiedziała Aika, szybko odsuwając się i czując, że przez
niezręczną sytuację robi się czerwona na twarzy.
-
Ai-chan… - zaczął.
-
Powiedziałam: wyjdź! - krzyknęła. - Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że już
starczy?! Ile możesz zachowywać się jak głupek?! Mam dość! Nie rozumiem, jak
Misaki może się z tobą trzymać, jesteś nie do zniesienia! Nie wyobrażam sobie,
jak wspaniałym człowiekiem musi być ten twój kuzyn, skoro tak bardzo się od
siebie różnicie - rzuciła, starając się oddychać miarowo. Dopiero po chwili
zorientowała się, że wygadała rzecz, o której w tajemnicy powiedziała jej
przyjaciółka. Była tak zdenerwowana, że użyła jedynej broni, która miała
pewność, że zadziała. Po szybkiej analizie podniosła wzrok. Blondyn stał przed
nią jak zbity pies. Oczy straciły blask i stały się jakieś puste, a usta lekko
drżały. Po chwili udało mu się delikatnie unieść kąciki do góry, tworząc
prowizoryczny uśmiech.
-
Gomen, pójdę już - szepnął, po czym odwrócił się i wyszedł na korytarz. Kilka
dziewczyn po drodze próbowało go zagadać, ale nawet się nie odezwał, chciał
tylko je wyminąć.
-
Tamaki? - usłyszał za sobą znajomy głos, stanął więc odruchowo. Podniósł wzrok,
patrząc na dziewczynę ubraną w biały szlafrok. Blond włosy zawinięte były w
turban, a zdziwione zielone tęczówki wpatrywały się w chłopaka. - Co tu robisz?
- spytała, ale gdy tylko do niego podeszła, zobaczyła jego wyraz twarzy.
Przeraziła się, zastanawiając się, czy kiedykolwiek widziała go tak przybitego.
-
Przyszedłem powiedzieć ci, że Akihira został mistrzem Kanaru, bo zdecydowała
się na szkolenie, więc będziecie się częściej widywać. Wspaniale, prawda? -
rzucił z czymś, co miało wyglądać jak uśmiech, w rzeczywistości mając jednak
taką minę, jakby miał się zaraz popłakać.
- Tak…
- zaczęła oniemiała, w duchu ciesząc się na samą myśl. - Ale co ci się stało…? -
spytała zmartwiona.
- Mata
ne, nie przeszkadzam już - powiedział i machnął jej ręką na pożegnanie, po czym
wybiegł z budynku.
Dziewczyna
odwróciła się w kierunku swojego pokoju. W tyle stało kilka zdziwionych
sytuacją dziewczyn, które już komentowały w grupce zaobserwowaną przed chwilą
scenę. Misaki, wyraźnie zdenerwowana, minęła je i weszła do siebie. Zastała tam
wyraźnie zestresowaną przyjaciółkę, która siedząc na łóżku, bawiła się
szczotką.
- Co
się, do cholery, tutaj stało? - spytała zaraz po zamknięciu drzwi.
-
Misaki… - odetchnęła z ulgą dziewczyna. - On… wyprowadził mnie z równowagi,
przepraszam - zaczęła się motać, jakby bała się przyznać do błędu. - Trochę mu
nagadałam i… wspomniałam o tym kuzynie - rzuciła, patrząc w bok. Nie wiedziała,
dlaczego aż tak bardzo się zdenerwowała, że nie była w stanie dochować
tajemnicy. Zrobiło jej się głupio i czuła się winna wobec przyjaciółki.
-
Żartujesz…? Aika, obiecałaś! - powiedziała z lekkim wyrzutem, łącząc ze sobą
wszystkie szczegóły. Teraz już wiedziała, dlaczego blondyn tak się zachowywał. -
Nie rozumiesz, że to dla niego było za wiele? - spytała, wyglądając za okno.
Gdyby nie była zaraz po kąpieli, mogłaby pobiec za chłopakiem i jakoś naprawić sytuację. W obecnej chwili
miała tylko nadzieję, że ten nie zrobi nic głupiego.
-
Rozumiem, ale bez przesady - mruknęła, lekko się irytując. - Nie czuję się
winna, bo zrobiło mu się przykro - powiedziała, choć w głębi musiała przyznać,
że zdziwiła się tak mocną reakcją chłopaka. - On nękał mnie przez rok, a ja nie
mam prawa powiedzieć mu jednej złej rzeczy? Nie będą się z nim wszyscy cackać
całe życie - rzuciła. Źle się czuła z myślą, że zawiodła przyjaciółkę, ale nie
chciała dać sobie wmówić dodatkowej porcji wyrzutów sumienia. Już od dawna
powinna była zgasić natręta, a dopiero tym tekstem jej się to udało. Choć
odniosła jakiś mały sukces, nie czuła się zwycięsko, co dodatkowo pogarszało
jej nastrój.
- Nie
rozumiesz - westchnęła Misaki, kładąc się na łóżku i patrząc w sufit. Fakt,
może martwiła się o Tamakiego jak o dziecko, ale wiedziała, że to jest jedna z
niewielu rzeczy, po której ciężko będzie mu dojść do siebie, szczególnie, że
usłyszał to właśnie od Aiki. Ciężko było jednak teraz wgłębiać się w relacje
rodzinne blondyna. Szczególnie, że jest wiele rzeczy, o których nie może
powiedzieć przyjaciółce. Po raz kolejny przeklęła w duchu fakt, że przed
wszystkimi trzeba mieć tyle tajemnic.
-
Przepraszam, naprawdę nie chciałam się wygadać… - szepnęła zasmucona Aika,
mając nadzieję, że przyjaciółka jej wybaczy. Wpatrywała się w nią, czekając na
reakcję.
- Uhm,
nie szkodzi - rzuciła, przekręcając głowę w stronę szatynki. - Ale jeśli się
nie pozbiera, to chyba powinnaś go przeprosić. On nigdy nie chciał cię zranić,
tylko gówniarsko się przystawiał - poinformowała, a Aika jedynie wykręciła
delikatnie oczyma, łudząc się, że nie będzie to konieczne. - Koniec tematu,
muszę się ubrać, bo zaraz się przeziębię - zarządziła z lekkim uśmiechem.
- Co
ty tu robisz, coś się stało? - zdziwiła się Reiko, patrząc na wnuka stojącego
przed drzwiami. Był czerwony na twarzy, możliwe, że od biegu, zaś włosy
przysłaniały mu oczy. Przeraziła się lekko, od razu myśląc, że może coś stało
się na terenie Akademii.
-
Cześć, babciu - rzucił jak gdyby nigdy nic, wchodząc do domu. - Powinnaś chyba cieszyć
się, że mnie widzisz? Wszystko w porządku. Gdzie reszta? - spytał, rozglądając
się nerwowo po salonie.
- Tata
z dziadkiem poszli po coś do Związku, mama siedzi u góry - powiedziała, bacznie
obserwując blondyna. Wiedziała, że coś się stało, ale skoro nie chciał mówić,
postanowiła nie wyciągać pochopnych wniosków. Po chwili do pokoju wbiegła
Miyako, ciekawa, co się dzieje. Zobaczywszy chłopaka, przytuliła się do niego.
-
Miya-chan, pomożesz babci zrobić dla mnie herbatkę? - zaproponował, szamocząc
jej rude włosy. Dziewczynka skinęła głową i pobiegła do kuchni, zabierając ze
sobą zmartwioną kobietę. Blondyn skierował się więc do pokoju na piętrze. Przy
biurku siedziała kobieta, po której odziedziczył kolor włosów i sporą część
charakteru.
-
Tamaki! Co ty tu robisz?! Przecież nie wolno wychodzić poza teren Akademii! -
rzuciła zdenerwowana, kiedy tylko zobaczyła syna. - Dei wie, że tu jesteś? Coś
się stało czy totalnie ci już odbiło, dziecko drogie? - spytała, podchodząc do
syna. Widząc jego wyraz twarzy, zmartwiła się jeszcze bardziej. Dodatkowo
dostrzegła małą ranę na policzku. - W co ty się wpakowałeś? - spytała z
matczyną troską, gładząc jego policzek dłonią. Po chwili poczuła, jak jej ręka
została zmoczona przez pojedynczą łzę wypływającą z lawendowych oczu, takich
samych jak u Ichiru. Spojrzała na syna z miłością, nie wiedząc, co się stało.
Ten przytulił ją mocno, ciężko oddychając. Chociaż już przerósł matkę, miał
dopiero szesnaście lat i wciąż był jej małym dzieckiem. Kaori głaskała go po
głowie jak wtedy, kiedy uderzył się w dzieciństwie i przychodził się do niej
wypłakać. - Już dobrze… - szeptała, słysząc, że powoli się uspokaja. Nie miała
pojęcia, ile trzymał to w sobie, ale przed nikim nigdy nie chciał pokazywać
słabości.
Po
kilku minutach odkleił się od matki. Wciąż miał czerwone, lekko napuchnięte
oczy. Usiadł na kanapę obok i oparł się niedbale.
- Przepraszam,
że przyszedłem, myślałem, że dam radę… - zaczął lekko ochrypniętym głosem.
-
Skarbie, nie przejmuj się, jeśli to było ci potrzebne… - powiedziała, siadając
obok i przeczesując dłonią nieuczesane jeszcze blond loki. - Chodzi o Kairena? -
spytała wprost, zdając sobie sprawę, że w okresie dojrzewania to jest jeden z
niewielu tematów, który tak dobitnie nim wstrząsa. Po minie syna wiedziała, że
trafiła w samo sedno. - Za kilka lat będziesz się z tego śmiał, wiesz? -
rzuciła z lekkim uśmiechem. - Jak tylko pokonasz tę barierę w sobie, to nic już
nie będzie w stanie cię zatrzymać. Ale musisz sam do tego dojść. Wiesz, że on nigdy
nie zrobił niczego przeciwko tobie. A powiem ci, że nic nie jest silniejsze niż
kochająca się rodzina. To dzięki temu jesteśmy tu teraz razem - rzekła z nutą
nostalgii, wspominając dawne, nieraz ciężkie czasy. Wiele razy udawało im się
wychodzić z niemożliwych sytuacji dlatego, że byli razem, jako rodzina. Ona,
Aya, bliźniacy, a także Kaien, Reiko czy Kage… Stoczyli niejedną bitwę ku
lepszej przyszłości dla ich bliskich. Miała więc nadzieję, że jej syn będzie
kontynuował więzi rodzinne, ponieważ więź bliźniaków z Mariko została tak
tragicznie przerwana.
-
Kocham cię, mamo - szepnął cichutko. Nie umiał sobie wyobrazić, co by bez niej zrobił.
Zdawał sobie sprawę, że może jest mamisynkiem, ale od urodzenia był najbardziej
związany z nią. Hanashi i Kei wychowywali się razem, w dodatku jeszcze z
Mariko. A on, odkąd był w stanie samodzielnie myśleć, odcinał się od Kairena, a
co za tym idzie, do niedawna również od Kanaru. Z tatą też miał dobry kontakt,
ale wiedział, że jego charakter bardziej pojmuje jednak matka. - Pójdziemy
powalczyć? - spytał w odrobinę lepszym nastroju. Gdy był młodszy i szkolił się
na Łowcę, często razem ćwiczyli, kiedy Kaori wracała z pracy w Związku.
Kobieta
uśmiechnęła się radośnie i chwyciła za swoją katanę leżącą przy łóżku.
***
Jak zapewne
każdy absolwent Akademii Kurosu, Akihira Katsura poczuł niemałą nostalgię,
przekraczając bramę oddzielającą tę placówkę od reszty świata. Nieraz
zastanawiał się nad tym, co dokładnie sprawia, że szkoła założona przez Kaiena
Kurosu tak oddziałuje na ludzi i nie tylko, lecz nigdy nie znalazł
jednoznacznej odpowiedzi. Dla tych z najzwyklejszych uczniów, którzy mieli „zaszczyt”
edukowania się w tym samym czasie, co któraś Nocna Klasa, niezwykłość mogła być
łatwo uzasadniona. Dzieciaki czuły się po prostu, jak gdyby przebywały wśród
gwiazd, VIP-ów, do których normalnie nie miałyby dostępu. Mogły się wyszaleć i
powzdychać do idoli, a następnie miło wspominać sceny wymian czy szkolnych
balów. Dla „krwiopijców” uczenie się w szkole mogło być swego rodzaju ciekawą
przygodą bądź po prostu ucieczką od rutyny, choć większości zapewne niełatwo
było wyrzec się krwi i panować nad pragnieniem w otoczeniu tylu ludzi, w
których szyje mogliby się bez problemu wbić. A dla Łowców? Cóż… Ci, którzy byli
prefektami - jak Kei i Hana podczas jego pobytu w Akademii - mogli nieco
przygotować się do późniejszej pracy w Związku. Inni, jak on sam i Kiran, chłonęli
specyficzny klimat placówki i przyzwyczajali się do bliższych stosunków z
wampirami. Były też lekcje organizowane tylko i wyłącznie dla Łowców, bardzo
ciekawe i przydatne zresztą…
Westchnął i
spochmurniał, kiedy tylko pomyślał o swej najlepszej przyjaciółce. Okropnie za
nią tęsknił i wciąż nie do końca docierało do niego to, co się stało. Bardzo
ciężko znosił jej stratę - znał ją od dziecka, zawsze świetnie się dogadywali i
mogli mówić sobie o wszystkim. To on był jej powiernikiem, gdy jako nastolatka
zakochała się w Keiu i musiała znosić uciążliwość oraz nienawiść Hanashi. Nieraz
wysłuchiwał jej wybuchów złości i wyzwisk w kierunku bliźniaczki swego
chłopaka, czego przy Keiu starała się nie robić. Jako nastolatka bywała bardzo
cięta i arogancka, nie znosiła, gdy coś szło nie po jej myśli. Czasami nieco
trudno było z nią wytrzymać, ale Akihira zawsze starał się robić wszystko, by jej
pomóc. Z biegiem czasu jednak Kiran stała się spokojniejsza, zapewne po części
z powodu dorastania, a po części z powodu Keia, który działał w ten sposób na
większość osób, które z nim przebywały. Koniec końców doszło nawet do tego, że
Hanashi w pełni zaakceptowała Kiran i obie dziewczyny mocno się zakolegowały.
Chciało mu
się płakać za każdym razem, gdy wyobrażał sobie, jak musi czuć się Kei. Nie
dość, że w przeszłości stracił kuzynkę i przyjaciółkę, to teraz jeszcze żonę i
matkę swoich dzieci. Kiedy Akihira myślał o czasach w Akademii, jednym z
nieodłącznych elementów ówczesnego życia był widok bliźniaków Kiryuu w
towarzystwie Mariko. Hanashi rzucająca się na nią niemalże na każdej wymianie i
uśmiechający się Kei tuż obok. Szalone wymysły Hany związane ze zdobywaniem
Suzaku Shoutou i pobłażliwe miny jej bliźniaka i kuzynki… Kiedy bliźnięta
straciły Mari, ich świat na jakiś czas się zawalił i Aki miał wrażenie, że
podobnie jest teraz z nim. Hana szukała wówczas oparcia w Keiu, a Kei w niej
oraz Kiran, on sam zaś rozpaczliwie potrzebował obecności Misaki. Starał się
nie pokazywać, jak bardzo cierpi, ale miał świadomość, że ona i tak domyśla
się, jak wygląda sytuacja. Prawie nie znała Kiran osobiście, lecz on wiele jej
o niej opowiadał, wiedziała więc, jak bardzo byli sobie bliscy. Akihirze nie
dawała jednak spokoju jedna myśl: co by się stało, gdyby utracił Misę? Nie
potrafił już wyobrazić sobie życia bez niej. Zakochał się w niej praktycznie od
pierwszego wejrzenia, ale uparcie powstrzymywał emocje przez wzgląd na ich
relacje mistrz-uczeń oraz różnicę wieku, jaka ich dzieliła. To przecież
dwadzieścia dwa lata… O ile wśród wampirów taka różnica to tyle co nic, o tyle
u ludzi jest wręcz ogromna. Z Łowcami było niby troszkę inaczej, żyli przecież
dłużej od zwykłych ludzi, niemniej związki tego typu nie były raczej
powszechnie akceptowane. Kiedy jednak zakończyli szkolenie i Katsura dostrzegł,
że Misaki najprawdopodobniej odwzajemnia jego uczucie, poczęli czynić ku sobie
bliższe kroki. Najpierw spotkali się kilka razy w ramach przyjacielskich
wypadów na miasto, a potem… Cóż, potem sprawy jakoś tak samoistnie
przyspieszyły. Mimo wszystko czuł okropne wyrzuty sumienia, bądź co bądź
umawiał się z ledwie kilkunastoletnią dziewczyną. Kiedy pierwszy raz ją
pocałował, przeraził się i chciał wszystko skończyć, bojąc się, jak to się
odbije na jej przyszłości oraz reputacji. Ona jednak uśmiechnęła się wówczas i
oświadczyła, że nie obchodzi jej, co myślą inni. Owszem, miała wątpliwości i
otwarcie to przyznała, lecz postanowiła spróbować. Nie mając siły ani ochoty
odmówić, przystał na to i w konsekwencji zaczęli ze sobą chodzić, ku zgrozie i
zgorszeniu co poniektórych osób. Okazało się jednakże, iż w obliczu szczerej
miłości takie rzeczy nie mają większego znaczenia. Wyszło więc na to, że są ze
sobą od przeszło roku, a ich uczucie nie gaśnie - jeśli już, to raczej płonie z
coraz większą mocą. Uwielbiał w niej wszystko - od inteligencji, poprzez
dojrzałość, po urocze, typowo dziewczęce i młodzieńcze zawstydzenia w
niektórych sytuacjach. Niedawno przekonał do siebie nawet jej rodziców, którzy
przez długi czas byli niezmiernie niezadowoleni z obiektu uczuć swojej córki.
Pewnie trudniej by było, gdyby wyglądał na mężczyznę w średnim wieku, nie można
mu było jednak dać więcej niż dwadzieścia kilka lat, co znacznie ułatwiało
sytuację, szczególnie w „ludzkim świecie”.
- Aki! - Z
zamysłu wyrwał go ukochany głos. Uśmiechnął się bezwiednie, zauważając pod
jednym z pierwszych drzew swą dziewczynę.
-
Misa-chan! - ucieszył się, czując, jak jego serce radośnie podskakuje. Stres
momentalnie z niego spłynął, pozostawiając po sobie jedynie niemiłe
wspomnienie. Rzucił się ku Kobayashi, nie dbając o torby, które po prostu
zostawił na ziemi nieopodal bramy. Misaki zaśmiała się i dała mu się objąć z
całej siły. Czuł się, jakby nie widzieli się bardzo długo, choć w istocie
spotkali się przecież przed jej powrotem do Akademii. Planował odwiedzać ją od
czasu do czasu bądź widywać się z nią, gdy będzie miała dni wolne od nauki z
możliwością wyjścia poza teren szkoły, kiedy jednak Zero zaproponował mu
szkolenie Kanaru, miał ochotę skakać z radości. Podejrzewał, że za decyzją
szefa, którą zapewne podjął wspólnie z Deichim Kurosu, stała między innymi
sytuacja z Kiran. Choć bardzo się starał funkcjonować normalnie, Akihira nie do
końca mógł się skupić na pracy, błądząc myślami w przestworzach ponurych wizji.
Do tego ten irracjonalny strach o Misaki… Teraz zaś mógł przebywać stale blisko
niej. Czyż mógłby sobie wymarzyć lepsze zadanie?
- Udusisz
mnie zaraz, wariacie - zachichotała, próbując już wyswobodzić się z jego
ramion. Zreflektował się szybko i z przepraszającą miną puścił ją, spodziewając
się, że Misaki nieco się odsunie, ona jednak wykorzystała swobodę ruchu do
tego, by rzucić mu się na szyję i obdarować go szybkim całusem prosto w usta.
Poczuł się jak w niebie i ponownie przytulił do siebie dziewczynę, tym razem
już delikatnie i jakby opiekuńczo. Chciał być pewien, że jest zupełnie
bezpieczna, a gdzieżby była bezpieczniejsza jak nie w jego kochających
ramionach? Zawstydził się w duchu, łapiąc się na tym, że zachowuje się jak
wykapany rycerz-romantyk, cóż jednak miał na to poradzić? Czasami miewał takie
zapędy.
Kiedy
odrobinę się sobą nacieszyli, Katsura wziął znów do dłoni walizki i wraz z dziewczyną
ruszył niespiesznie w stronę domu dyrektora, w którym miał się oficjalnie
przywitać z Kanaru i jej rodzicami. Pogoda była prześliczna, co sprawiło, że
oboje mieli ochotę zignorować wszystko i po prostu rzucić się razem na trawę,
wdychając świeże, wiosenne powietrze i chłonąc swą bliską obecność. Niestety,
obowiązki były obowiązkami i spodziewali się, że na dłuższe wypady nie mają na
razie szans.
- Jak było
na lekcjach? - spytał w pewnym momencie, chcąc powrócić do rzeczywistości, a
oprócz tego dowiedzieć się, co dzieje się obecnie w życiu codziennym
najważniejszej dla niego osoby.
- Wszystko
w porządku - odparła, po czym opowiedziała Akihirze o pierwszych tygodniach
roku szkolnego, nie pomijając sprawozdań na temat Nocnej Klasy oraz o pewnych
kłopotach z Tamakim. Od kiedy Aika zadała mu cios poniżej pasa, Kiryuu przestał
ją dręczyć i właściwie traktował ją jak powietrze. Misaki nie wiedziała już, co
zrobić z tym dwojgiem. Wspólnie z Akim postanowiła jednak, że póki co lepiej
się za bardzo nie wtrącać. Oboje są już przecież na tyle duzi, by rozwiązywać
własne problemy, nie można ich prowadzić za rączkę przez całe życie. - A ty jak
się trzymasz? - zapytała potem, zatrzymując się. Byli już blisko mieszkania
dyrektora, ale Misa nie chciała się jeszcze żegnać. Martwiła się o Akiego i
chciała wiedzieć, jak wygląda sytuacja.
- Jakoś -
odparł, posyłając jej blady uśmiech. Milczał przez chwilę, patrząc w pogodne
niebo. - Cieszę się, że cię mam, Misa-chan, nie wiem, co bym bez ciebie zrobił
- wyznał cicho, z powrotem spoglądając na nastolatkę, a następnie ją
przytulając. Ona również objęła go, chcąc dodać mu otuchy.
- A co z
Kyoujim? - spytała po jakimś czasie, wiedząc, że Aki martwi się również o
brata. Ona sama szczerze mówiąc nigdy za nim nie przepadała. Ponoć kiedyś był
nieco inny, ale odkąd go poznała, było w nim coś, co ją niepokoiło. Nigdy nie
powiedziała na jego temat złego słowa, by nie ranić w żaden sposób Akihiry,
niemniej jednak nie potrafiła zapałać sympatią do jego starszego brata. Kyouji
zresztą też zdawał się za nią nie przepadać i choć nie sprzeciwiał się otwarcie
związkowi Akiego z nią, czuła, że nie bardzo podoba mu się obecny stan rzeczy.
Wątpiła, by obchodziło go coś tak trywialnego jak różnica wieku, miała raczej
wrażenie, że Kyouji na swój sposób skreśla każdego, kto ma poglądy inne od
niego. Jedynie Akihirę szanował mimo różnicy zdań, ale to co innego, bo byli
przecież rodziną i od śmierci rodziców mieli tylko siebie oraz
przyjaciół-Łowców. Jednak jedną z najważniejszych dla nich obu przyjaciółek
była Kiran Kiryuu, a po jej śmierci coraz mniej łączyło braci Katsura.
Aki zasępił
się, co, jak zdążyła już zauważyć Misaki, było od pewnego czasu stałą reakcją
na wzmiankę o Kyoujim. Westchnął.
- Szczerze
powiedziawszy, nie wiem. Nie za wiele z nim rozmawiam, a dokładniej nawet się z
nim praktycznie nie widuję. Okropnie często dokądś wyjeżdża i zazwyczaj są to
podróże niezwiązane z misjami. A jak już jest w mieście, większość czasu spędza
z Shunichim, Jeiem i innymi znajomymi w Kemuri niż ze mną - dodał z krzywym
uśmiechem. - Na szczęście niebawem mam się z nim spotkać, więc wreszcie trochę
porozmawiamy. Mam nadzieję, że nie wplątał się w nic głupiego.
- Na pewno
nie - powiedziała łagodnie. W istocie obawiała się, że Kyouji robi jakieś
szemrane interesy, nie chciała jednak dodatkowo dołować Akiego. - Mam nadzieję,
że niebawem wszystko będzie między wami jak dawniej - dodała ciepłym tonem.
Uśmiechnął się lekko i skinął głową, marząc o tym samym. - No, chyba powinieneś
już iść - zauważyła z niechęcią, nadal jednak się uśmiechając. - Nowa uczennica
na ciebie czeka. Tylko się w niej nie zakochuj! - zakazała ze śmiechem. Choć uważała
to za wręcz śmieszne, momentami czuła się trochę zazdrosna, że jej chłopak będzie
teraz spędzał więcej czasu z inną, jakby na to nie patrzeć, małolatą. Nie żeby miała
coś przeciwko samej Kanaru, po prostu tak już było i tyle, ni mniej, ni więcej.
-
Spokojnie, to mi nie grozi. Nie uciekniesz ode mnie tak łatwo - obiecał,
całując ją w policzek. - Cóż, masz rację, faktycznie powinienem już iść.
Obowiązki wzywają. A ty odpocznij, zanim będziesz musiała iść na wymianę,
dobrze?
- Tak jest.
Chyba się zdrzemnę. Wolałabym poczytać, ale nie mam siły. Bycie prefektem bywa
doprawdy uciążliwe. Gdybyś widział to szaleństwo na wymianach… Dzienni
uczniowie wariują jak nigdy, są tak zauroczeni obecną Nocną Klasą, że aż trudno
w to uwierzyć. Momentami mam wrażanie, jakbym żyła w jakiejś podrzędnej shōjo
mandze - zaśmiała się.
- Nic
dziwnego - przyznał. - Nocna Klasa zawsze cieszyła się dużym uwielbieniem. Za
moich czasów było podobnie - dodał, znów odlatując w stronę wspomnień. - Czasem
odprowadzałem Kiran na wymiany, bo po nich często spotykała się z Keiem. Hanashi
zabijała spojrzeniem każdego, kto ośmielił się przekroczyć jej linię, za to gdy
tylko jej wzrok napotykał Mariko bądź Suzaku, oczy jej błyszczały i zdawała się
być już jedynie zakochaną wariatką z manią obściskiwania każdego, kogo
ubóstwiała. - Uśmiechał się do tych wspomnień, nie czując nawet, że do oczu
napływają mu łzy. - Jak to jest, że tyle się zmienia w stosunkowo niedługim
czasie? Ich już nie ma… - szepnął, mając na myśli Kiran i Mariko. - Obie były
młode i miały przed sobą całe życie. Jak ktoś mógł im je odebrać? - Mariko co
prawda popełniła samobójstwo, Aki był jednak wtajemniczony w sprawę i wiedział,
że gdyby nie Kaname Kuran, to by się nie stało. - Tyle się zmieniło… Jedni
tracą życie, inni ukochane osoby, jeszcze inni zmieniają się niemalże nie do
poznania… - Wypowiadając ostatnie słowa, miał na myśli Hanashi i swego brata.
Hana, choć pozornie nadal wesoła i wyszczekana, nie była już tą samą szaloną
dziewczyną co niegdyś. Kyouji zaś zaczął się zmieniać mniej więcej w tym
okresie, w którym rozgrywała się akcja z tajemniczymi zabójstwami
czystokrwistych, co wiązało się z Mari. Z początku mało kto dostrzegał, że coś
się dzieje z bratem Akihiry, on sam zaś nie chciał dopuszczać do siebie żadnych
złych myśli o Kyoujim i tak naprawdę dopiero ostatnio na poważnie zdawał sobie
sprawę z tego, jak wygląda sytuacja. Poglądy starszego Katsury stawały się
coraz bardziej radykalne i Aki miał momentami wrażenie, że brat niebawem zyska
odwagę, by otwarcie sprzeciwić się władzom Związku. To byłaby przecież głupota,
ale bał się, że tak może się stać. Miał zamiar zrobić wszystko, by do niczego
podobnego nie dopuścić.
Misaki
ujęła dłońmi jego twarz, by na nią spojrzał. Nie zorientował się wcześniej, że
patrzy w nieokreślony punkt oraz że po jego policzkach spłynęły pojedyncze łzy.
Zawstydził się z powodu własnej słabości, jednak dziewczyna w żadnym razie nie
wyglądała na zawiedzioną nim czy cokolwiek w tym rodzaju. Czułym gestem starła
łzy z jego twarzy. Z jakiegoś powodu nie mając chwilowo siły, by utrzymać się
na nogach, klęknął, a ona po prostu przytuliła go w taki sposób, w jaki
niegdyś, dawno temu, robiła to jego matka. Misaki obejmowała go i głaskała po
czarnych włosach, jak gdyby był dzieckiem, które przybiegło do niej z jakimś
problemem. Nie po raz pierwszy przeszło mu przez myśl, że ta dziewczyna jest
dużo silniejsza i dojrzalsza od niego, a ci, którzy sądzą, że jest inaczej, są
po prostu zaślepionymi stereotypami głupcami.
Kiedy
całkowicie ochłonął, przeprosił ją speszonym uśmiechem i podziękował za
wszystko, co dla niego robi. Przejąwszy ponownie rolę „opiekuna”, poprosił, by
na siebie uważała i przypomniał, że nie mogą spotykać się na terenie Akademii
otwarcie, żeby nie kusić losu i nie wplątać się w jakąś niezręczną sytuację.
Misaki potakiwała cierpliwie z pobłażliwym uśmiechem.
- Mężczyźni
byliby niczym bez kobiet, wiesz? - powiedział na pożegnanie. Z trudem
powstrzymując wybuch śmiechu, Kobayashi skinęła głową, a następnie powoli
poczęła się oddalać. Aki zaś głęboko nabrał powietrza, by po chwili chwycić torby
i wyjść zza osłony lasu ku domkowi dyrektora i czekającemu go nowemu zadaniu.
***
Rozdział dedykujemy Suzu, Kari i Andzikowi - dziękujemy, że
mimo tylu spraw na głowie jesteście w stanie wykrzesać z siebie siły na tak
rozbudowane opinie, które zawsze podnoszą nas na duchu i wywołują uśmiechy na
naszych twarzach. Jesteście cudowne! Oczywiście dziękujemy również pozostałym
osobom, które cierpliwie czytają nasze opowiadanie i skrobną zawsze kilka słów
na temat rozdziałów. Kochamy Was wszystkie! :*
Jako iż za tydzień Wielkanoc, życzymy Wam wesołego Alleluja!
Trzeciogimnazjalistkom zaś dodatkowo życzymy powodzenia w nadchodzących
egzaminach - uwierzcie, nie będzie źle, wszystko jest dla ludzi i każdy musi
przez to przejść. ;) *odezwały się senpaiki-staruchy* Chociaż szczerze mówiąc
współczujemy, że tyle Wam tych testów każą pisać. Czasami jednak dobrze być
starszakami sprzed takich zmian. ^^’
Kolejny rozdział jest w fazie tworzenia i nie wiadomo, kiedy
zostanie dokończony. Po cichu liczymy na okres świąteczny, ale jest tak krótki,
że koniec końców nie wiadomo, co z tego wyjdzie. :/
Pozdrawiamy serdecznie!
Tak, nie macie zwidów. Andzik tego samego dnia, którego przeczytała rozdział, pisze komentarz! Normalnie cud… Dziękuję Wam za dedykację, kochane jesteście ;* A co do testów, to nie dziękuję! Strasznie się ich bałam, ale teraz tak sobie pomyślałam, że wszystko, czego miałam się nauczyć już się nauczyłam i wystarczy (heh, teraz tak mówię, a w nocy pewnie będę czytała podręczniki xD). Także sobie odpuściłam, a co tam! Chociaż znając mnie już jutro od nowa zacznę panikować …
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że Mayumi odnalazła się w Nocnej Klasie. Przeszła naprawdę wiele i powinna teraz zaznać choć odrobinę spokoju, bo, jakby nie patrzyć, jest jeszcze dzieckiem w świecie, którego do końca nie rozumie. Swoją drogą, to bardzo dobrze, że Tomoko i Sachiko otoczyły ją opieką, może dzięki temu przynajmniej na chwilę zapomni o tych wszystkich okropieństwach, które ją spotkały. A Yumeki musi być naprawdę wspaniałą osobą, ponieważ nie zwracając uwagi na rasę, zajęła się Mayu jakby była jej starszą siostrą <3 No i oczywiście jest jeszcze Kairen, który czuwa nad bezpieczeństwem Mayumi… wydaje mi się, że w lepsze ręce trafić nie mogła (pomijając Shoutę i trio rodem z piekła).
Zachowanie Kanaru niesamowicie mnie bawi. Z jednej strony chciałaby Kaia trzymać jak najdalej od siebie, ale z drugiej, jest o niego tak zazdrosna, że żadna dziewczyna nie zakręci się koło niego niezauważona (porównanie może nie najfortunniejsze, ale jak pies ogrodnika- sama nie zje i komuś nie da) xD Swoją drogą, nie rozumiem dlaczego ona jest tak zniechęcona do Mayumi. Ok., rozumiem, że Mayu wciąż przebywa z Kaiem, no ale bez przesady! Przecież ona jest dzieckiem, nie stanowi dla niej żadnego zagrożenia… a poza tym, powinna choć odrobinę zrozumieć sytuację Mayumi.
O proszę, Kana zacznie szkolenie! Szczerze popieram jej decyzję. Musi umieć bronić siebie i swoich bliskich, a nie tylko liczyć na czyjąś pomoc. I tu ma rację, nawet jeśli coś się wydarzy, a ona sobie nie poradzi, będzie miała pewność, że dała z siebie wszystko, a tak będzie żyła z poczuciem winy, że stała uż obok i nawet palcem nie kiwnęła.
Miya-chan jest przeurocza :* Nie wyobrażam sobie, jak bardzo ucieszyła się na jej widok Mayumi. Strasznie mnie rozczuliłyście tą sceną. Gdy to czytałam, łzy cisnęły mi się do oczu, bo w wyobraźni już widziałam Keia przytulającego córki… Kurczę, przez Was całkiem zmięknę! No, ale jak tu się nie rozczulać…? Ech, wszystko Wasza wina, macie zakaz pisania takich wzruszających scen! :P Zaczynam coraz bardziej lubić Yumeki. No bo który arystokrata zdecydowałby się wstać wcześniej tylko po to, by uszczęśliwić jakąś dziewczynkę? A ona dba o Mayumi, ważne jest dla niej jej dobro… aż normalnie przywraca mi wiarę w „ludzkie” wampiry (ja to mam określenia…)!
W ogóle, ten obiad to bardzo dobry pomysł. Chyba za każdym razem będę się dziwić, jak mocno oni wszyscy są ze sobą związani. Jaka tragedia (a tych im nie żałujecie) by ich nie dotknęła, oni zawsze się po tym podnoszą, bo mają siebie. I to jest właśnie piękne.
I teraz pojawia się pytanie: JAK JA MOGŁAM?! Kurczę, no! Niby potrafię to wszystko ogarnąć, rozumiem, że Tamaki i świętego wyprowadziłby z równowagi ale przesadziłam! Jak przeczytałam tytuł rozdziału wiedziałam, że coś się kroi! Normalnie w kościach czułam (bo tylko ja mam takie magicznie przewidujące kości), że coś odwalę! Na początku zapowiadało się w miarę normalnie, ale jak Fumi otworzyła drzwi, jak oni na siebie spojrzeli (*q*)… no ja wiedziałam, że to jest zbyt piękne, żeby mogło trwać dłużej niż sekundę… A potem… no ok., ja jestem nieprzeciętnie wredną jędzą, ale opowiadaniowa ja… wybaczcie za wyrażenie, ale zachowała się jak najwredniejsza sucz pod słońcem! Dlaczego, ja się pytam?! Przecież… uch, nie mi się to we łbie nie mieści! „Nie czuła się zwycięsko”? Wyrzuty sumienia powinny ją zadręczyć na śmierć! Ja mam nadzieję, że Misaki jakoś przemówi jej do rozsądku i nakłoni ją do tego, by przeprosiła Tamakiego, bo posunęła się za daleko! Dobra, starczy, bo mi ciśnienie skoczyło…
Kurczę, żal mi strasznie Tamakiego. Musiał bardzo to przeżyć, skoro szukał pocieszenia u matki (a wszystko przez pewną zielonooką jędzę, której imienia nie wymienię!). A tak swoją drogą, to bardzo ładnie ukazałyście więź, która łączy Kaori i Tamakiego. No po prostu miód-malina <3
UsuńTo wszystko, co czuł Akihira względem Misy, brata i zmarłej Kiran… to było takie naturalne. Nie przesadzone, po prostu nawet gdybym chciała, to bym się nie miała do czego przyczepić, bo nie było tam za grosz fałszu.
Nie dziwię się, że związek Akiego i Misaki budził kontrowersje (sama patrzyłabym na to nieprzychylnie). W końcu, jakby nie patrzyć, dwadzieścia dwa lata to niesamowicie ogromna przepaść. No, ale w końcu pasują do siebie jak mało kto!
I to już wszystko. Za bardzo się nie popisałam, ale ciii…, następnym razem będzie lepiej, obiecuję! I czy mnie moje śliczne oczęta nie mylą i jestem pierwsza? :D
Rozdział był naprawdę świetny i mam nadzieję, że w trakcie przerwy świątecznej uda się Wam coś naskrobać!
Pozdrawiam i weny życzę- Andzik
Hey!
OdpowiedzUsuńDzięki za info! :*
Ojej... To jak Aika dowaliła Tamakiemu... No ja rozumiem, że nerwy czasem nam puszczają... Eh... Naprawdę szkoda mi chłopaka! No i mogłabym pomstować nad nią, ale... a może coś z tego wyniknie??? No, Aika może go przeprosić, mogą szczerze pogadać... może nawet zostać przyjaciółmi?
Jednak teraz chciałabym się skupić na Akihirze i Misie... Normalnie ich słodkie zachowanie powala! Mogłabym tak nad nimi gruchać i gruchać! Choć te 22 lata różnicy... Cóż, nie umiem na to spojrzeć inaczej niż z pewną dozą krytycyzmu... i, trzeba tu powiedzieć otwarcie, uprzedzeniem... Choć wiem, że wiek tak na prawdę nie ma znaczenia w miłości. No ale, uprzedzenia są mocno zakorzenione w ludzkiej naturze... I dlatego spora część ludzi nawet nie stara się z nimi walczyć (przyjemniej tak wynika z moich obserwacji).
Ah! Miałam dodać, że rozczuliłam się, gdy Tamaki poszedł prosto do matki... To niesamowite mieć taką więź z rodzicami!
Ojej! A co z Kanaru i Kairenem? Dooobra, będę cierpliwie czekać na ciąg dalszy ich romansu :D
Pozdro i weny!
K.L.
Dobra Suzu-chan nareszcie wysprzątała więc może napisać komentarzyk :p Wiem, wiem mogłam napisać wcześniej ale mam nadzieje że jakoś mi to wybaczycie ^ ^" Dobra nieważne przejdę lepiej do konkretów :P
OdpowiedzUsuńKurczę noo naprawdę lubię Sachiko i jej przyjaciółkę Q.Q Obie są naprawdę uroczę ^ ^ Nie przejmują się dogadywaniem tej piekielnej trójki *przypomina sobie pewną scenką i ją krew zalewa* i opiekują się Mayumi ^ ^ No i jeszcze Sachi kocha gapić się w niebo jak ja *O* Ej nie no serio ja też mogłabym godzinami podziwiać rozgwieżdżone niebo i zachwycać się jego magią ^ ^ No i lubię w nich też to że mimo wszystko próbują się integrować z innymi :p Eee czego chyba nie można powiedzieć o mojej córci ^ ^” Nie no ona sprawie pewnie wrażenie zamkniętej i niezbyt miłej panienki skoro wszystkie dziewczyny w towarzystwie Kairena mrozi wzrokiem i jedynie odpowiada pół słówkami ^ ^” Ech no same problemy z tym dzieckiem no ja nie mogą xD Skoro już mowa o Kanie-chan to może porozwodzę się nieco nad nią skoro dostała jakąś „samodzielną” scenkę Xp
Nie no Kana-chan naprawdę jest dość… No sama nie wiem… Dziecina…? Może można tak to nazwać… No i naprawdę widać że to rozpieszczona jedynaczka… Ach ta Kana-chan ^ ^” Nie no gdyby to nie była moja córka to chyba średnio bym ją lubiła… Heh chociaż tyle że ta moja córcia ma na tyle oleju w główce że przynajmniej rozumie że to nieładnie (delikatnie mówiąc) być zazdrosną czy złą na Mayumi skoro ta biedna dziewczynka tyle przeszła… No ale chyba ta rozpieszczona pannica zaczyna trochę dorastać skoro ma takie rozkminki jak możliwość samoobrony xD W ogóle naprawdę tak baaaaaaaaardzo długo czekałam na scenkę rozmowy matki z córką! Dziękuję Ai-chan! W ogóle noo ja tą scenkę mam przed oczami! Ach jakaż ona urocza <3 No ale dobra nie będę się nad jej słodyczą zbytnio rozwodzić tylko wrócę do fabuły :P Ech dobrze że Kanaru chce podjąć szkolenie by móc chronić siebie i innych ^ ^ W ogóle naprawdę strasznie podoba mi się to porównanie jej rozterek do rozterek mamusi <3 Aż mam ochotę poczytać „Dziedzictwo” i powspominać sobie Akirę xD (Aż mi się inny drań przypomina -.- No ale dobra pan Akira i Michael to inna kategoria drani…) W ogóle w VN Suzu jest taką cudowną matką! Niby rozpieszcza ale mimo wszystko trzyma rękę na pulsie! Ech ja bym zapewne taką nie była więc może to i dobrze że się nie zapowiada bym kiedykolwiek była mamusią… No ale dobra to tak na marginesie :p Co do Deia… Matko jak ja kocham tego mojego chłopa noo! Q.Q <3 *O* *-* Nie no on jest taki nooo idealnie dla mnie że dramat po prostu ! Q.Q Jej noo a jak było wspomniane jak on się klei do swojej córci to normalnie Kaiena widziałam jak tuliła się do (czemuż akurat do nie! T^T) Yu… Yu… *krztusi się* no do tej pindy „ukochanej” Kanamcia i Zero *-* Hahahaha dobrze że Kana nie ma takiego charakteru jak przyszywany wujek xD Ach i proszę jednak dziewczyna pójdzie w ślady tatusia no i poniekąd mamusi ^ ^
Nie no Mayu i Miyako razem są taka urocze <3 Ej noo serio jakoś wzruszyłam się tą scenkę pobudki było w niej coś… jednocześnie słodkiego ale również nostalgiczne i smutnego… Kurczę no nie wiem czy wy mnie w ogóle rozumieć ale dobra ^ ^” Wracając do fabuły rozdziału… Więc rodzinny obiadek xD Niach jak milusiu ^ ^Yumeki taka kochana a Kana jak zawszę zazdrosna choć nie ma najmniejszych powodów xD Hahaha żywiołowość Hany zawszę mnie rozbraja nooo xD Kurczę bez niej nie było by to samo xD
Kao-chan ta scenka była taka kochana noooooo! <3 Suzu gotująca, Kana i Tamaki jej pomagają <3 Jejku dziękuje za takie drobiazgi Kao-chan! <3 Dobra po za tym naprawdę słodko tutaj zastał przedstawiony Tamaki ^ ^ Naprawdę jakoś tak moje serduszko drgnęła gdy przeczytałam że mimo iż to Kairen był tym idealnym, tym cudownym dzieckiem to dla Kaori to Tama-chan był najważniejszy i w ogóle Q.Q Nie no jakoś tak się wzruszyłam przy tym ^ ^ No i oficjalnie wiadomo kto będzie mistrzem mojej córci :P
Nie no rozbroił mnie Tamaki z tym tekstem o słabości Akihiry do młodych uczennic xD Nie no ja to po prostu widzę xD Cała rodzinka w śmiech, Kana próbująca uspokoić Tamakiego, Kai z tym swoim uśmieszkiem <3 Nie no zacne, zacne muszę powiedzieć xD Ech Kanie będzie pomagał Tamaki aj aj aj ^ ^” <3 xD Już się tego doczekać nie mogę <3 :P (Tak wiem, wiem Ai-chan myśli że ja tylko myślę o Kanie -.-) W ogóle nie wiem czemu ale śmieszyło mnie to jak przeczytałam że Kana i Tamaki gadają za sobą a Kai i Mayu ze sobą :P Nie no to jest naprawdę zabawne xD Ach te dziecinne zachowanie Xp
UsuńEch no i teraz pora na „cios poniżej pasa” Q.Q
Kurczę noo już od samego początku było czuć że coś się wydarzy… Normalnie w kościach to czułam… No i proszę nie pomyliłam się…T^T Kurczę noo biedny po stokroć Tamaki! D: Ej no Kao ależ ty genialnie to opisałaś Q.Q Ja to normalnie widział przed oczami i słyszałam na własne uczy! Jeny no ta minka zbitego psa Tama-chana ;( W ogóle Kao naprawdę podoba mi się jak przedstawiasz postać Tamakiego… Jest trochę akcji, trochę rozkmniek, trochę opisów… Bardzo, bardzo ładnie :)
Ech noo i poraz n-ty wzruszyłam się w tym rozdziale Q.Q Ta scenka gdzie Tama-chan idzie do Kaori i w ogóle opis był naprawdę taki smutny, sentymentalny a zarazem kochany! Q.Q Kurczę ona tak bardzo pokazuję więź łączącą matkę z synem Q.Q <3 Kurczę noo choć ja raczej nie umiałabym mieć tak dobrych kontaktów z synem to naprawdę cudowne jak matka potrafi zrozumieć synka Q.Q Słodko <3 Ech i jeszcze po raz setny biedny, biedny Tama-chan Q.Q
Hahahaha i powrót monologów wewnętrzy Ai-chan xD
Niach jakie to wszystko słodkie nooo <3 Nie noo po prostu się nad tym rozpływałam Q.Q Z jednej strony to wszystko jest takie smutne zwłaszcza jak wszystko wyjdzie na jaw ale z drugiej… Takie słodkie Q.Q Jeny noo <3 Ech jeżeli chodzi o naszych słodziaków to… Kurczę no z jednej strony potrafię zrozumieć że niektórzy mogą być eee nieco przeciwko ale kurczę MIŁOŚĆ to MIŁOŚĆ o! Zwłaszcza że bądź co bądź u Łowców wiek trochę inaczej wygląda :p Ray jak mi się podoba to ostatnie zdanie Akihiry! To święta racja! Mężczyźni byli by niczym bez kobiet ale i kobieta byłaby niczym bez mężczyzny! Każdemu będzie lepiej iść przez życie mając przy sobie tą drugą właściwą połówkę Q.Q Aż mi się przypomina obrazek z nyany gdzie był podpis że za każdym bohaterem (czy cos takiego) stoi wielka kobieta a na obrazku był Naruto&Hinata, Minato&Kushina i Obito&Rin Q.Q
Dobra dziewczęta przepraszam ale na dziś to tyle ^ ^” Mam nadzieje że się wam spodoba i natchnie bo czekam na nowości xD
Buziaki Suzu-chan/sian
Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńSkomentowałabym wcześniej, ale przez dwa dni męczyłam się z przeczytaniem tego rozdzialika, a przez co? Oczywiście przez szkołę -.-
To miło, że Mayu powoli zaaklimatyzowuje się w szkole. Znalazła nowe przyjaciółki i w ogóle ^^. Yumeki jest bardzo miła. Ja sama też nie zawahałabym się wstać tak "wcześnie", by sprawić tym przyjemność przyjaciółce. Oczywiście pojęczałabym z godzinkę, ale i tak koniec końców bym tak zrobiła ;). Kana zazdrosna. Zwłaszcza o Mayumi. Ja rozumiem, że hormony i te sprawy, ale czy ona nie przesadza? Mayu jest jeszcze dzieckiem, więc o co się tu martwić? Do tego jeszcze zazdrość o Yumeki. Idą sobie, rozmawiają, jak każdy normalny człowiek, a ta gromami ciska. Cóż, na pewno nigdy nie startowałabym do zajętego chłopaka, nawet jeśli jeszcze ów związek nie został stworzony. Mam bardzo osobliwą umiejętność dostrzegania tego, czy jakieś osoby mają się ku sobie. Dlatego nigdy nie pakuję się pomiędzy 'parkę'. Sama w sprawach miłosnych jestem równie zielona, co trawniczek przed moim domem i na pewno byłabym speszona jakimikolwiek podtekstami. Albo odpowiadałabym sarkazmem. Ale to już temat na inną rozmowę.
Aika nie ma serduszka Q.Q Z Tamakiego taki sympatyczny osobnik, a ona tak go potraktowała! Ja rozumiem, że ma dziewczyna taki charakter, no ale nie przesadzajmy. Mam nadzieję, że Misaki ją trochę naprostuje.
Ale się rozpisałam! Jak nie ja!
Duuuuużo weny życzę!
Wikuś Chan
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! <3 Rozdzialik, rozdzialik, rozdzialik! :D Tak, wiadomo od dawna, że ma się pojawić, no ale jak tu się nie cieszyć skoro akcja posuwa się ku następnemu, krwawemu, pełnemu ofiar finałowi, choć dość powoli(to jest akurat plusem, im dłużej, tym lepiej!), ale jednak! :D Podoba mi się, oj podoba mi się coraz bardziej z rozdziału na rozdział i mam nadzieję, że zdążę dzisiaj dodać opinię, bo po raz pierwszy od dawna mam WY-ŚMIE-NI-TY nastrój! :D
OdpowiedzUsuńZ góry dziękuję za dedykację, jesteście kochane! <3
A teraz do rzeczy! :D <3
Ej, wampirki w Nocnej Klasie wcale nie są takie złe! :D Jedynie te kilka jednostek i indywiduum z jakimiś chorymi wyobrażeniami mogą rozwalić cały system! :c Ale czemu, ja się pytam, czemu także i Shouta musi być taki zły?! *wznosi ręce ku niebiosom w akcie rozpaczy* Znaczy... Skoro Mayu-chan czuję, że będą z nim kłopoty to zapewne będą... Ale no po prostu... Zrobi pewnie coś okropnego i wtedy przestanę go lubić, jednak strasznie podobają mi się jego stosunki z Hanashi. Ale mniejsza o to! :D To super, że tyle osób zajmuję się Mayumi! Jakby na to nie patrzeć, Mayumi, choć nie do końca, jest jednak człowiekiem. Nie dość, że umieszczenie jej wśród wampirów to ryzykowany pomysł to gdyby jeszcze ludzie(tudzież wampiry, zresztą wiadomo, o co chodzi!)również nie byłby jej przychylne... Ech, szkoda gadać. Ale ma chociaż Sachiko, Tomoko, Yumeki i Kairena! <3
Szczerze? Kanaru czasami doprowadza mnie do szewskiej pasji. Rozumiem, że jest ta niepewność, wszystko się w wieku dojrzewania zmienia i może być przerażona tym, co się między Kaiem, a nią działo w przeszłości, aczkolwiek... Ta jej zazdrość, niestety, jest strasznie chorobliwa. Gomen, chyba nie wspominałam wcześniej, ale bardzo mi się nie podobało, że Kanaru nie darzy Mayumi zbytnią sympatią nie z jakichś wygórowanych pobudek, a ze zwykłej zazdrości, bo przecież Kai poświęcał czas nie tylko jej, ale i Mayumi. Jednak Mayu-chan jest dopiero dzieckiem i nie sądzę by zagrażała wpatrzonemu od dziecka w Kanaru Kairenowi.
A teraz po tej całej nagonce na Kanaru trzeba ją pochwalić, bo podjęła wspaniałą decyzję! Odbycie szkolenia wcale nie oznacza, że musi zostać Łowcą, a w razie czego może obronić siebie, swoich najbliższych, a także jakichś przypadkowych ludzi! To naprawdę oznacza, że zaczyna dojrzewać i to przez wielkie „D”! :D A to mi się bardzo podoba. :) Ano... Gomen, ale chyba znalazłam powtórzenie wyrazu tylko w innej formie... Już przytaczam. „A ja mimo tego ośmielam się patrzeć na nią nieprzychylnie tylko dlatego, że tak wiele czasu spędza z Kairenem, dodała w myślach, nie ośmielając się powiedzieć tego na głos i czując wstręt do samej siebie.” Chodzi o wyraz „ośmielać”, choć w innych formach został użyty dwa razy i teraz sama na to patrzę i nie do końca wiem, czy to powtórzenie? Dobra, nie wyspałam się, dopiero wstałam! :D (Ekhm, wstałam przed 12, jestem śpiochem!).
Aaaaaaaaa! <3 Yumeki jest kochana, że się tak dała wygonić z pokoju, żeby sprawić Mayu-chan przyjemność! A Miyako to taka kochana siostra, a Kei, przytulający je do siebie... *łzy cisną jej się do oczu* Dobra, kończę się nad tym rozpływać, bo to się skończy dobrze! :) Ten obiad rodzinny to wspaniała inicjatywa! To było naprawdę świetne, oni wszyscy są ze sobą niesamowicie związani!
Ach... A teraz... Teraz... Ja teraz... Nie wiem, co napisać! Tamaki jak zwykle był strasznie rozentuzjazmowany, że może oznajmić swej przyjaciółce tak radosną nowinę, jaką jest to, że Kanę-chan będzie szkolił nikt inny jak Aki, a tu... A tu... Taki tytułowy „cios poniżej pasa”. :/ No kurczę, jak Aika mogła coś takiego odwalić? Ja wiem, ja wiem, zaloty Tamakiego mogły być uciążliwe, ale.. Przegięła.
A niech ją zjedzą wyrzuty sumienia! Chociaż myślę, że sumieniem to tutaj będę ja, prawdopodobnie Aika sama z siebie w życiu nie przeprosi Tamakiego, ma twardy charakter. Naprawdę lubię jej postać, a razem z Tamakim tworzyliby najśmieszniejszą parę na świecie, no ale... Teraz naprawdę przegięła. :/ Jeszcze później jak Tamaki na korytarzu spotkał „mnie” i tak się wpatrywał tym swoim skrzywdzonym spojrzeniem... Tak mi się go żal zrobiło. :/ Szkoda gadać normalnie..
UsuńWedług mnie Tamaki nie jest maminsynkiem... To normalne, że kiedy dzieję się coś, co nas w jakiś sposób łamię, chcemy być przy osobie, która... Nie, nie podniesie Nas na duchu. Przy osobie, która Nam najdroższa. Ale może faceci odbierają to inaczej? :D Tak a propo... Wspaniale ukazałyście więź, jaka łączy Kaori i Tamakiego, Znowu miałam łzy w oczach, są naprawdę cudowni. *.* I myślę, że Tamakiemu w końcu przejdzie ta zazdrość w stosunku do swego kuzyna. No ale czas pokaże. : - )
Następna scena mnie naprawdę... Wzruszyła. :' ) Mogłabym tak gruchać i gruchać nad swoim kochanym menem. *.* :3 Po prostu to jak opisałyście jego sentyment do Akademii, przyjaźń z Kiran, uczucie do mojej opowiadaniowej wersji... Jak przeczytałam tą scenkę jeszcze raz to po prostu aż mi łza zabłysła w oku. Aki jest naprawdę kochany, w przeciwieństwie do brata. : / Kurczę, mimo całej tej słodyczy nie mogłam zapomnieć o tych dwudziestu dwóch latach różnicy między nimi. Jakbym spojrzała na taką parę to rzeczywiście pomyślałabym, że to dziwny układ. Tym bardziej, że pokochał ją od pierwszego wejrzenia, jak tu gdzieś zostało ujęte. No cóż... Nie będę się rozwodziła nad moralnym aspektem tego związku! ;D I tak są cudowną parą i pasują do siebie jak mało kto. :D Hm... Sama nie wiem, czy Aki jest przewrażliwiony na moim punkcie, czy naprawdę będzie ze mną aż tak krucho? :D Cóż, miejcie na względzie moją E-PI-CKĄ śmierć jeżeli planujecie mnie unicestwić, chcę odejść spektakularnie! :D Ale to tak by the way. :D Wracając jednak do słodyczy Akiego... Dziękowałam już Wam za tak cudownego chłopaka? Chyba nie, ale muszę, bo... Są tacy cudowni razem! No i, kurczę, Misa zachowała się dokładnie jak ja jak go tak przytuliła do siebie... Ogólnie... Kurcze, tak mi się to podoba, że brak mi słów. <3
Chciałabym Was jakoś zmotywować do pracy, ale wiadomo jak to jest z panią Weną. Poza tym obowiązki i tak dalej... Ale w Was wierzymy i... Dobra, tak długo pisałam tą recenzję, że już się nie będę rozwodzić!
Gdyby nie było okazji, z góry życzę Wam wesołego Alleluja i pokładów wyżej wymienionej pani!
Kari.
Mam nadzieję, że wybaczycie mi spóźnienie i brak zbyt rozbudowanego komentarza, ale jestem trochę zacofana (czytanie waszego rozdziału dokończyłam we wtorek, w szkole, lecz nie zdążyłam skomentować, bo musiałam się szykować do swojej "roli") i nie mam niestety weny na pisanie w miarę sensownych komentarzy ;_;
OdpowiedzUsuńAle chętnie sprzedałabym Aice porządnego kopa w pewne cztery literki tak, żeby się nie pozbierała -.-' Tamaki jest słodki i nie może być z taką jedzą (choć wiem, że musi, a pewna osoba mnie za ten epitet zabije >.<") XD
No i muszę powiedzieć, że Miya-chan jest taka słit *^* Do tego kofana :* No po prostu ją loffciam <3 Do Mayumi się jakoś strasznie nie przywiązałam xD
Cossette i jej zapłon xD
OdpowiedzUsuńCzytam ten nowy rozdział, który jak zwykle jest zajefajny z wypiekami na twarzy!
Hehe... Aika nareszcie ostudziła zapał Tamakiego. To co powiem będzie okrutne, ale... nieco sobie zasłużył ;( Nie bronię tu Aiki bo trochę przesadziła, ale Tamaki też nie jest tu bez winy... Nie skumał aluzji i oberwał.
Mayumi jest taka uroczaaa *.* Szybko się zaaklimatyzowała w Nocnej Klasie. I dobrze.
Ocho... zapowiadają się randki przy pełni księżyca? Aki i Misaki <3 KOCHAM!
Wybaczcie, że tak króciutko, ale piekę ciasto, sprzątam i wgl... ;( Cossette- tania siła robocza.
Życzę Wam weny, zapału, chęci i WIEEEEEEEEELU CZYTELNICZEK!!!!!! :***********************
Pozdrawiam
Cossette
Nowy rozdział u mnie, zapraszam! ;)
OdpowiedzUsuń