- No nic,
róbcie, co chcecie, a ja spróbuję się wreszcie wyspać - rzucił do Hanashi i
Keia Shouta, puszczając tej pierwszej oczko. Był ciekawy, czy uda mu się
jeszcze porozmawiać z Suzaku, ale nie zamierzał wspominać o tym bliźniakom.
Już miał
odejść, gdy poczuł zbliżającą się woń jednego ze swoich „podopiecznych”, ucznia
Nocnej Klasy. Oczywiście nie pomylił się - ledwie po kilku sekundach spomiędzy
drzew wyszedł Akio Miyamoto. Ach, tak, przecież on również poszedł z tamtymi
nierozważnymi dzieciakami na akcję poszukiwawczą zaginionej dziewczyny z
Dziennego Wydziału. Tylko dlaczego wrócił sam?
-
Znaleźliście ją? - spytał, nie dbając o żadne wstępy. Rodzeństwo Kiryuu
nadstawiło uszu.
-
Miyamoto-san! - wykrzyknęła przejęta Hana, stresując się z powodu tego, że nie
widzi z nim Tamakiego ani Kairena. - Gdzie chłopcy i ta dziewczyna?!
- Shouta-sama,
Kiryuu-sensei, Kiryuu-san. - Akio lekko pokłonił się czystokrwistemu, a
pozostałemu dwojgu skinął głową. - Kiedy poznałem miejsce pobytu Aiki
Akayamy-san, Kairen-sama poprosił, bym wrócił do Akademii - wyjaśnił, po czym w
oszczędnych, ale dokładnych słowach opisał wyprawę.
- Nie no, jasne!
Naprawdę im się wydaje, że będziemy czekać do rana?! - zbulwersowała się
Hanashi. Shoucie chciało się śmiać, gdy patrzył na jej zaczerwienioną ze złości
twarz. - Kei, idziemy! - zakomenderowała. Teraz, kiedy wiedziała mniej więcej,
gdzie jest Tamaki i spółka, nie zamierzała próżnować i grzecznie czekać na ich
powrót. A jeśli coś im się stało?!
-
Powodzenia - rzucił od niechcenia Hanadagi, uśmiechając się pod nosem. On i
Akio ruszyli w stronę domku dyrektora, by przekazać Deichiemu wieści (co Shouta
miał ochotę skomentować wiązanką przekleństw, ale się powstrzymał), zaś
bliźnięta ku głównej bramie Akademii Kurosu.
Nie uszli
kilkuset kroków, gdy dogonił ich Suzaku.
- Słyszałem
od Deia, co się stało - wyjaśnił, ledwie się wcześniej przywitawszy. - Wiadomo
już, gdzie są dzieciaki? - zapytał, nie chcąc, by któreś z rodzeństwa domyśliło
się, że słyszał doskonale całą ich rozmowę z Shoutą i Akio. Co prawda nie czuł
się dobrze podsłuchując, niemniej jednak uznał to za mniejsze zło niż
potencjalne wyrządzenie Hanie krzywdy przez tego całego Hanadagi. Shouta coraz
bardziej go irytował. Nie lubił go od początku, od pamiętnych przesłuchań w
czasach, gdy szukano sprawcy śmierci jego, Suzaku, matki oraz Etsuyi Hanadagi.
Facet zdecydowanie pozwalał sobie na zbyt wiele, a jego zainteresowanie Haną
było doprawdy dziwne i niepokojące.
Hanashi,
ciesząc się i podnosząc na duchu tylko dzięki temu, że go ujrzała, nieco już spokojniejszym
tonem opowiedziała naprędce, czego dowiedzieli się od Miyamoto. Wspólnie
postanowili, że we troje ruszą na pomoc młodym.
***
- I co
teraz? - spytała hardym tonem Aika, próbując zatrzeć w pamięci Tamakiego obraz
siebie w stanie dziewczynki-która-nie-potrafi-powstrzymać-łez. Było jej
strasznie głupio, że tak się dziś mazała. To nie było w jej stylu. Normalnie
nawrzeszczałaby na porywaczy i zrobiła wszystko, by się wydostać, miałaby
ochotę kopać ich, pogryźć i porządnie zwymyślać… A przynajmniej tak myślała.
Okazało się jednak, że nie potrafiła. Nie była tak silna, jak jej się zawsze
wydawało, co przeraziło ją do głębi. Nie tak starała się przecież żyć. Zawsze z
dystansem podchodziła do każdego człowieka i wszelkich wydarzeń, a teraz?
Załamała się, jakby była dziewczyną taką jak wszystkie. Nie, zaraz. Ona JEST
dziewczyną jak każda inna. Dlaczego była na tyle pyszna, by kiedykolwiek
sądzić, że jest inaczej…?
- Teraz
idziemy coś przekąsić - odparł Tamaki, uśmiechając się od ucha do ucha. - No,
przynajmniej mam taką nadzieję - mruknął po sekundzie bardziej do siebie niż do
Akayamy.
Bez
krępacji ujął ją za rękę i poprowadził ku drzwiom wyjściowym. Aice przeszło
przez myśl, że powinna wyrwać dłoń z uścisku Tamakiego - tak przecież postąpiłaby
dawna ona. Nie zrobiła tego jednak, mając świadomość, iż zwyczajnie nie chce
tego uczynić. Wręcz przeciwnie - miała ochotę ponownie utonąć w jego
serdecznych, silnych, acz delikatnych objęciach. Kiedy bowiem nieoczekiwanie
wyznał jej miłość, a ona, nie będąc w stanie wykrztusić choćby słowa,
rozpłakała się na całego, czując, jak uchodzą z niej emocje, podszedł do niej i
przytulił ją mocno, uprzednio subtelnym ruchem wyjąwszy z jej prawej dłoni
nożyk, który wcześniej dał jej na wszelki wypadek. Cieszyła się, że nie musiała
go użyć, jeszcze większą radość sprawił jej jednakże fakt, że może sobie
pozwolić na chwilę zapomnienia w ramionach Tamakiego. Każda dziewczyna
skorzystałaby z okazji, prawda? Przecież wiele przeszła, potrzebowała czyjejś pokrzepiającej
obecności i bliskości… Jednocześnie zdawała sobie jednak sprawę z tego, że
gdyby to był ktoś inny, raczej by się na to nie zdobyła i wcale nie miała na to
ochoty. Przeszło jej przez myśl, iż zachowuje się tak, jakby odwzajemniała
uczucia Tamakiego, ale nie była chyba na tyle szalona, by to zrobić… Prawda?
Niczego już
nie wiedziała. W głowie miała mętlik, a w myślach raz po raz słyszała słowa
prefekta: „Bo wiesz, Ai-chan, okazało się, że cię kocham!”. I choć z jednej
strony wiedziała, że to prawda - w końcu zamęczał ją całym sobą od kilkunastu
miesięcy - i mógłby to potwierdzić każdy postronny obserwator, do jej serca z
jakiegoś powodu wkradło się zwątpienie. Naprawdę musiała być szalona! Czy ktoś
normalny uparcie analizowałby wszystko w taki sposób? Z drugiej strony… Skoro
jest szalona, to jak najbardziej pasuje do tego zidiociałego, infantylnego
blondyna. Ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem, zmusiła się do
powrotu do rzeczywistości.
- Brzmi
zachęcająco - odpowiedziała wreszcie, zdając sobie sprawę z tego, jak potwornie
jest głodna. - Ale skąd ty niby wytrzaśniesz jedzenie o tej porze? - Wiedziała
już, że jest środek nocy, bowiem za „okienkiem” w pokoiku przyległym do tego, w
którym się znajdowali, na kruczoczarnym nieboskłonie jaśniały gwiazdy.
- Zaraz się
przekonasz - odparł. - A przynajmniej mam taką nadzieję - powtórzył, lewą rękę
kładąc na chwilę na brzuchu, czując, jak bardzo mu w nim burczy. Zaraz jednak
oderwał ją, by otworzyć drzwi. Usłyszał, jak Aika z lubością wdycha świeże,
nocne powietrze. Nieświadomie posłał jej zniewalający uśmiech, na co jej
policzki zareagowały uroczym rumieńcem. Miał ochotę rzucić jej z tego powodu
jakiś komplement, ale bojąc się, że tylko by ją rozgniewał, zrezygnował.
Zamiast tego rozejrzał się po otoczeniu i niemal od razu ujrzał kuzyna.
Uśmiechał się w ten swój charakterystyczny sposób, który teraz irytował
Tamakiego mniej (ale tak ciutkę, odrobinę), podnosząc lekko ręce, w których
trzymał siatki z zakupami. - Jedzenie! - zawołał niemalże z namaszczeniem, nie
mogąc się doczekać, aż włoży coś do ust. Zaraz jednak przypomniał sobie, że
Aika musi być równie głodna, więc najpierw powinien przede wszystkim zadbać o
nią. - Naprawdę zdążyłeś, nieźle - przyznał kuzynowi, gdy już do niego doszedł.
Aika przywitała się z Kairenem, dość cicho jak na siebie, mając w pamięci nie
tak odległe wydarzenia, kiedy to Tamaki obraził się na nią właśnie przez wzgląd
na wspomnienie przez nią jego krewnego o aparycji anioła. Jakim cudem teraz ci chłopcy
współpracowali?
Kai
przedstawił się spokojnie i wyraził nadzieję, że z dziewczyną wszystko jest w
porządku. Zapewniła, iż nic jej nie jest i - domyśliwszy się już, że miał
niemały wkład w odnalezienie jej - podziękowała mu szczerze, uprzednio również
się przedstawiając.
Zjedli
posiłek, zadziwiająco dobry jak na gotowce ze sklepu całodobowego. W tym czasie
Tamaki opowiedział Kairenowi, co wydarzyło się w ruderze. Chłopcy zgodnie ustalili,
że muszą odstawić zdrajców do Związku. Na chwilę zapomnieli się, rozważając
różnego rodzaju problemy, i nie do końca baczyli na to, że ich towarzyszka
uważnie im się przysłuchuje.
- Czym jest
ten Związek? - spytała nieco zirytowana, ale i przestraszona. Nie wiedziała
dlaczego, ale przeczuwała, że z chwilą, w której ją porwano, jej życie diametralnie
się zmieniło. Nie miała jednak pojęcia, dlaczego i w jaki sposób przebiegnie ta
odmiana. - I kim są ci faceci? - dodała, wskazując palcem za siebie, na ruinę
domku, w którym ją przetrzymywano. - I… Kim, do licha, jesteście wy? - Nie była
na tyle naiwna czy głupia, by po tym wszystkim nie zorientować się, że coś jest
nie tak. Tamaki w roli agenta czy policjanta, Kairen sprintera? Nie, coś jej tu
nie pasowało. I nie zamierzała dać się zbyć.
Chłopcy
milczeli przez kilkanaście sekund. Jedyne dźwięki, jakie do nich docierały, to
szum nielicznych tu drzew, brzęczenie owadów oraz szmer oddechów.
- Chcę, by
to była jej decyzja - rzekł cicho Tamaki do Kairena. Aika uniosła brwi, nie
rozumiejąc, o co mu chodzi. - Myślisz, że wujek się zgodzi?
- To nieco
podobna sytuacja do tej, w której postawiona była kiedyś twoja matka - zauważył
Kairen. - Na pewno zrozumieją.
Tamaki
skinął głową.
- Ale
najpierw powinniśmy się stąd zwinąć - odezwał się znowu Kai. - Mimo tego, że Miyamoto-san
na pewno zdążył już wyjaśnić, co i jak, wszyscy i tak pewnie się zamartwiają.
- Taa -
mruknął blondyn. - Już się boję, co mnie czeka ze strony Hany-nēchan. Musi być
wściekła - zasępił się. - O Boże, a jeśli powiadomili o tym mamę?! Zabije mnie!
A twoja?! Padnie na zawał! A nie, dobra, wampiry nie mogą tak umrzeć… Ups.
Zorientowawszy
się, co z rozpędu powiedział, spojrzał na Aikę. Wyglądała… nieco przerażająco,
gdy wbiła w niego spojrzenie przenikliwych oliwkowych oczu.
- Żądam.
Wyjaśnień.
Po
wycedzeniu tych słów przez zaciśnięte zęby szybko policzyła w myślach do
dziesięciu, by się trochę uspokoić. Nie miała pojęcia, co się dzieje i powoli
zaczynała mieć tego naprawdę dość!
***
- Są -
rzucił Suzaku, który jako wampir pierwszy dostrzegł na horyzoncie pięcioro
osób. - Wszyscy cali i zdrowi, mają też tych zdradzieckich żółtodziobów -
oznajmił.
- Żyją! -
odetchnęła z ulgą Hanashi, wypuszczając z ust powietrze. Kamień spadł jej z
serca. Niby wiedziała, że trudno byłoby pokonać jej braciszka, a tym bardziej
Kairena, niemniej i tak się denerwowała. Nawet potężne osoby giną w tragicznych
okolicznościach… Automatycznie pomyślała o Mariko. Tak bardzo za nią tęskniła…
Zastanawiała się, jak wyglądałoby życie jej rodziny, gdyby jej kochana kuzynka
żyła. Czy ta cała miłość do Kaname Kurana by jej przeszła? Czy potrafiłaby
oddać serce komuś innemu? Czy „niebliźniacza bliźniaczka” jej i Keia
wybaczyłaby im, że nie potrafili dostrzec jej problemów? Czy wszyscy troje
nadal trzymaliby się tak blisko siebie jak niegdyś? Jeśli miała być szczera, już
nieraz zazdrościła Kairenowi, że ten może spotykać się z Mari-chan, kiedy tylko
chciał. Tak bardzo pragnęła porozmawiać z kuzynką, zwierzyć jej się tak jak za
dawnych czasów… Co się zaś tyczy Kairena… Oprzytomniała natychmiast i znów
zagotowała się w niej złość pomieszana z ulgą. - TAMAKI KIRYUU! ZABIJĘ CIĘ! -
wydarła się na cały głos, nie zwracając uwagi na to, jak śmiesznie zabrzmiały
jej słowa, skoro dopiero co cieszyła się, że dzieci żyją.
- Shi, jest
środek nocy! - jęknął Kei, choć w dużej mierze podzielał uczucia bliźniaczki.
Tamaki często zachowywał się naprawdę nierozważnie, ale, jakby nie patrzeć,
najbardziej przypominał w tym właśnie starszą siostrę. Oboje najwyraźniej
odziedziczyli spotęgowane cechy Kaori-lekkoducha.
Tymczasem,
kilkaset metrów dalej, Tamaki miał ochotę schować się za kimś lub za czymś,
obawiając się gniewu Hanashi. Wiedział oczywiście, że wszyscy muszą być na
niego wściekli, ale i tak niemal drżał na myśl o konfrontacji z bliskimi. Zbyt
dużo było wśród nich nadwrażliwych osób, a ponadto wciąż traktowano go jak
dziecko! Wielkie nieba, nie był w wieku Miyako, mogliby to wreszcie zrozumieć i
przyjąć do wiadomości!
- Jak
zwykle to samo - mruknął pod nosem. Reakcji Hanashi i matki bał się
najbardziej, bo był oczkiem w ich głowach. Z drugiej strony, może nikt nie
zdążył jeszcze poinformować o tych rewelacjach Kaori i Ichiru ani Ayi i Zero…
Kairen uśmiechnął
się pod nosem, a Aika, nie mogąc się powstrzymać, zachichotała. Choć nie do
końca było jej do śmiechu - chłopcy wciąż niczego jej nie wyjaśnili, mówiąc, że
zrobią to, gdy załatwią sprawy w Związku (czymkolwiek by on nie był) i wrócą do
Akademii - to bardzo podobały jej się relacje Tamakiego z rodziną. Z tego, co
słyszała, cała jego najbliższa familia była dość… oryginalna, nic więc
dziwnego, że miał taki… ciekawy charakter. Kiedy zaczęła na niego patrzeć przez
tak pozytywny pryzmat? Czy to się skończy, gdy powrócą do zwykłego, codziennego
życia?
I jeszcze
te wampiry… Co miał na myśli Tamaki, gdy o nich wspomniał? Czy to jakiś
ustalony z kuzynem kod? Ale to bez sensu, przecież mówił wtedy o matce Kairena,
co ona do tego miała?
Znów
zirytowana, prychnęła cicho. Jej wzrok napotkał dwóch porywaczy, których jej
koledzy prowadzili do tego całego Związku. Jeden z delikwentów milczał jak
zaklęty, zmagając się z bólem głowy i mdłościami, drugi za to co rusz klął pod
nosem, wyzywając Tamakiego, który połamał mu rękę. Ten albo nie odpowiadał na
docinki, albo stwierdzał, że trzeba było się tak nie rzucać, a poza tym to była
jego wina, nie byłby teraz ranny, gdyby nie porwał jego księżniczki. „Jego
księżniczki”. Naprawdę użył takich słów. Aika nie wiedziała, czy powinna się z
tego powodu roześmiać, czy raczej zdenerwować. W rezultacie zwiesiła tylko
głowę, mając nadzieję, że włosy i ciemność nocy dostatecznie ukryją czający się
na jej twarzy ni to grymas, ni to uśmieszek.
- Macie
przerąbane! - rzuciła na przywitanie Hana. Choć chciała, by jej głos brzmiał
groźnie, wyszło na to, iż z trudem powstrzymywała łzy. Przygarnęła do siebie
Tamakiego i tuliła go co najmniej minutę, nie bacząc na jego protesty i
zapewnienia, że wszystko jest w porządku, potem objęła Kairena, mrucząc pod
nosem, że myślała, iż jest bardziej odpowiedzialny, ale mimo tego cieszy się,
że nic mu nie jest, a następnie podeszła do Aiki i ją również do siebie
przygarnęła. - Jak dobrze, jak dobrze! - mamrotała. - Pokaż no się, nic ci nie
jest? - Obeszła zdezorientowaną dziewczynę, z powagą kiwając głową. - W
porządku - odetchnęła. Przedstawiła siebie i resztę, po czym oświadczyła, że
czuje się, jakby od dawna ją znała, bowiem Tamaki niemal bez przerwy o niej
opowiada. Blondyn miał ochotę zapaść się pod ziemię, przeczuwając, że zaraz
zostanie zamrożony spojrzeniem wściekłej Akayamy, ale tak się nie stało.
Dziewczyna uśmiechnęła się po prostu i powiedziała, że bardzo się cieszy, mogąc
poznać jego rodzeństwo.
Wspólnie
udali się do Związku, który okazał się dość niepozornym budynkiem rojącym się
od ludzi mimo tego, iż był środek nocy. Aika zauważyła, że niektórzy ze
zdziwieniem spoglądają na Suzaku Shoutou, tego megaprzystojnego młodzieńca,
który przyszedł z rodzeństwem Tamakiego. W którymś momencie poproszono ją, by
zaczekała razem z nim w jednym z pomieszczeń.
- Dlaczego
nie wolno nam iść z nimi? - zapytała.
- Jak by to
powiedzieć… Nie do końca należymy do tego świata - rzekł wymijająco, z
zakłopotaniem czochrając swe kasztanowe włosy. Nie mogłaby nie przyznać, że ten
chłopak jest tak niesamowicie przystojny, iż powinno to być zakazane, niemniej
nie poczuła do niego niczego poza zwykłą sympatią. Domyślała się bowiem, że
jest w porządku, ale nie ciągnęło jej do niego tak jak do Tamakiego. Miała za
to dziwne wrażanie, iż inaczej jest z jego siostrą, nie zamierzała jednak
wyciągać pochopnych wniosków, skoro tak naprawdę nie znała ani jej, ani tego
młodego boga.
Po
kilkunastu minutach wrócili wszyscy oprócz Hanashi.
- Shi musi
załatwić jeszcze kilka spraw, a ja zaoferowałem się, że pójdę z dzieciakami do
Akademii i tam spiszemy raporty i tak dalej. Poczekasz tu na Hanę? Wolałbym,
żeby nie wracała sama… - powiedział Kei do Suzaku. Aika nie mogła się pozbyć
wrażenia, że Kei robi to specjalnie. Czyżby próbował pchnąć Shoutou ku
siostrze? A może tych dwoje miało sobie coś do wyjaśnienia?
Naczytałam się zbyt wielu książek,
pomyślała. Z tego wszystkiego wszędzie dopatrywała się czegoś, czego nie ma.
-
Oczywiście - zapewnił Suzaku z ciepłym uśmiechem. - To lećcie, Dei i reszta
pewnie szaleją.
- Właśnie -
przyznał Kei. Podziękował przyjacielowi, po czym wszyscy się z nim pożegnali, a
następnie wyszli z budynku, by skierować się ku akademickiemu wzgórzu.
Hanashi,
wymęczona spisywaniem raportu, skierowała się do wyjścia. Miała już dość tej
nocy, a kłębiące się w niej emocje dosłownie się z niej wylewały. Widząc Tamakiego,
miała ochotę go przytulać i jednocześnie bić do nieprzytomności za to, jak
bardzo był nierozważny.
- Zobaczy
jeszcze, jak wszystko powiem mamie… - szepnęła do siebie pod nosem, wyraźnie
zadowolona opuszczając budynek.
- Daj mu
już spokój, tyle się dziś chłopak nacierpiał - usłyszała za sobą głos, który
mógł należeć tylko do jednej osoby.
- Suzaku?
Myślałam, że już wróciłeś do domu - przyznała. Czuła się odrobinę dziwnie w
jego towarzystwie. Ostatnim razem ich spotkanie zakończyło się dość
niespodziewanie, na powrót przypominając jej uczucia, których od tylu lat nie
była w stanie się pozbyć.
-
Odprowadzę cię do Akademii - oznajmił z miłym uśmiechem. Dziewczyna zaśmiała
się lekko.
- Wiem, że
wyglądam tak bardzo młodo i w ogóle, ale mam już trochę lat i nie boję się
wracać sama - powiedziała. Widząc jednak, że wampir udaje zasmucenie, dodała
szybko - Choć oczywiście we dwoje zawsze raźniej, nie będę musiała brudzić sobie
rączek, kiedy ktoś na mnie napadnie.
Zaśmiali
się oboje.
- Przy mnie
nikt nie odważy się nawet spróbować - dorzucił książę.
- Uważasz,
że sama niewystarczająco odstraszam podejrzanych typów? - Spojrzała na niego
pytająco.
- Myślę, że
ty ich wręcz przyciągasz - stwierdził zgodnie z prawdą, mając na myśli głównie
Shoutę. Nieświadoma dziewczyna zachichotała i przyznała mu rację, po czym
ruszyli w drogę. - Jak wrócisz, to idź od razu spać, dobrze? Chyba starczy ci
już wrażeń na dziś - zauważył Suzaku, martwiąc się o Łowczynię.
- Pewnie do
rana będą opowiadać o wszystkim Deiowi, więc pójdę do nich…
- Na nic
się tam nie przydasz, zresztą jesteś tak spięta, że siedzenie tam nie będzie
zdrowe ani dla ciebie, ani dla innych - rzekł rozbawiony, a dziewczyna
zmierzyła go wzrokiem.
- Wypraszam
sobie! - krzyknęła. - Chociaż przyznam, że o niczym tak teraz nie marzę jak o
zimnym piwie… Chociaż zapasy chyba mi się skończyły, a mój sąsiad Hanabusa nie
będzie miał czym się podzielić… - Uśmiechnęła się szeroko na wspomnienie miny
Aidou, gdy pierwszy i jedyny raz spytała go, czy ma może piwo. Wampir
zdecydowanie gustował w czerwonym winie, najlepiej zmieszanym z tabletkami
krwi.
-
Nauczycielka pozwala sobie pić na terenie Akademii? - spytał niedowierzając. -
Czy to jest zgodne z regulaminem? - zaśmiał się dźwięcznie.
- Czy to
ważne? Mój wuj jest dyrektorem, mieszkam tam, uczę rozkapryszone wampiry, mój
brat ucieka w pogoni za ukochaną… Jak tu nie pić? - spytała, wyciągając ręce w
geście poddania się.
- Mam
lepszy pomysł - rzucił zagadkowo i złapał dziewczynę za przegub ręki, prowadząc
ją na środek starówki, blisko której akurat przechodzili. Kiedy stanęli, a ona z
lekkim zdziwieniem na niego spojrzała, spytał - Gdzie tu można napić się
jakiegoś piwa?
- Ty? Piwo?
- wybuchła śmiechem. Nigdy nie widziała i nie wyobrażała sobie kogoś tak
dostojnego jak Suzaku pijącego piwo. Ten klimat idealnie pasował jej do Łowców,
tłumnie gromadzących się w Kemuri, dusząc się dymem wypalanych papierosów. Ale
czystokrwisty? Bardziej widziała go sączącego wino z kryształowego kieliszka.
Zmierzyła go dokładnie, wizualizując sobie, jak wyglądałby z piwem i na nowo
się zaśmiała, kręcąc głową. - Nie widzę tego.
- Mi
przynajmniej je sprzedadzą, bo nie wyglądam „tak bardzo młodo i w ogóle” -
przedrzeźnił ją, wykręcając oczyma, przez co zaraz został uderzony w bok. -
Piłem już piwo - oświadczył, żeby była jasność. Hanashi spojrzała na niego z
powątpiewaniem. - Byłem wtedy młody… Naprawdę młody - dodał, widząc już minę
dziewczyny. - To było zanim poznałem Ayę, kiedy jeszcze byłem… innym
człowiekiem - powiedział, odrobinę poważniejąc i przypominając sobie swoją
burzliwą młodość. Wciąż siedziało w nim jego drugie ja, które uśpił w sobie
tylko i wyłącznie ze względu na Ayę, bo wiedział, że nie byłaby w stanie
zaakceptować go takiego, jakim wtedy był. - Byłem całkiem szalony, chociaż
możesz w to nie wierzyć - zaśmiał się lekko.
- Chciałabym
to zobaczyć - przyznała z delikatnym uśmiechem. Rzadko mówił cokolwiek o swojej
przeszłości, więc czuła się wyjątkowo.
- Zaraz
będziesz miała okazję - rzucił, rozglądając się za lokalem.
- Nie
miałam na myśli tylko piwa - szepnęła, doskonale wiedząc, że ją usłyszał. Kiedy
była nastolatką i panią prefekt, rzucając mu się na szyję wołała, żeby w końcu
pokazał swoją prawdziwą twarz, ponieważ w opowiadaniach mamy wiele razy
słyszała jej przeżycia z ich pierwszego spotkania oraz o tym, jak bardzo ten chłopak
się zmienił. Ona jednak miała przeczucie, że wciąż coś w sobie dusi, a ta
dostojna i spokojna postawa jest tylko złudzeniem. Przestała rozmyślać, bo
poczuła jego ciepłą dłoń na swojej głowie.
- Nie
polubiłabyś mnie wtedy - odparł niby to zabawnie, aczkolwiek dało się wyczuć w
tym nutkę smutku.
- Tego nie
wiesz - uśmiechnęła się ponuro. - Chodźmy tam. - Pokazała ręką na jeden z
pubów, chcąc już zmienić temat. - Byłam tam kiedyś, zanim otworzyli Kemuri.
Zobaczymy, czy pamiętasz, jak się pije piwo!
Wytknęła
język i ruszyła przodem.
***
Skierowali
się od razu do domku dyrektora, wiedząc doskonale, że Dei i Suzu na pewno na
nich czekają. Tamaki z jednej strony cieszył się na myśl, iż „przygoda”
wreszcie się skończyła i jego Aika została bezpiecznie dostarczona na teren
Akademii, z drugiej wciąż drżał na myśl o konsekwencjach swojej
nieskonsultowanej z dorosłymi wyprawy. Ale co niby miał zrobić? Czekać, aż ktoś
łaskawie ruszy się i pobiegnie jej na pomoc? Litości!
Ukradkiem
zerknął na Kairena. Nie zdziwił go spokój malujący się na jego obliczu, ale
zastanawiał się, czy w środku, choćby nieświadomie, przynajmniej trochę
stresuje się zbliżającą się reprymendą.
- Hej, to
będzie chyba twoje pierwsze kazanie - zagadnął. O dziwo, nie czuł już oporów
przed odzywaniem się do niego. Nie to, że stał się nagle jego fanem, kuzyn
dalej go irytował, ale miał świadomość, iż z powodu tego, co razem przeszli,
wytworzyła się między nimi więź, jaka prędzej czy później i tak musiała powstać,
bez względu na to, jak bardzo by się nie starał, aby do tego nie doszło.
- Co ty gadasz
- zaśmiał się. - Nasłuchałem się już od rodziców tego i owego - oświadczył.
- Hm -
mruknął Tamaki, domyślając się, że Kai wspomina o czasach, gdy namawiał matkę i
ojca, by puścili go do Akademii Kurosu. Nie wiedział za to, iż poza tym Kairen
miał głównie na myśli niekończące się kazania z dzieciństwa, kiedy to wraz z
Kanaru wyczyniał małe głupstwa, takie jak znikanie rodzicom obojga z pola
widzenia i częstowanie dziewczynki swoją krwią. Ach, ależ to było dawno! Za
każdym razem, gdy Kai wspominał tamte czasy, uśmiechał się z rozrzewnieniem.
Przysłuchując
się tej krótkiej wymianie zdań, Aika po raz kolejny miała ochotę wypytać
Tamakiego o jego relacje z kuzynem. Dopiero co tak go nienawidził, a teraz
rozmawiał z nim prawie normalnie. Nie wiedziała jednak, kiedy zostanie z
prefektem sama, by móc obgadać z nim tę i inne sprawy. Zaraz, „sama”? Poczuła
nagle, jak jej serce niebezpiecznie przyspiesza. Nie mieli czasu rozmówić się
na temat wyznania Tamakiego i całej reszty wiążącej się z uczuciami i ich
przyszłością, ale to jej pewnie nie ominie. Jak powinna zareagować? Co
powiedzieć? Jak się zachowywać? Czy on będzie czegoś od niej oczekiwał? Czy w
zamian za to, że ją uratował, będzie czegoś chciał?
Nie, to przecież nie ten typ, próbowała
sobie wmówić. Tamaki po prostu o nią dbał - jako o osobę, w której się
zakochał, na jego nieszczęście (a przynajmniej tak uważała).
Ujrzawszy
pomiędzy drzewami światła, postanowiła, iż nie będzie już o tym myśleć. Miała
przecież teraz ważniejsze rzeczy na głowie.
Gdy tylko
wyszli z lasu, drzwi budynku otworzyły się i wypadła z nich zapłakana Misaki.
- Aika! Boże,
jak dobrze, nic ci nie jest! Przepraszam, przepraszam! - szlochała, przytulając
ją tak mocno, że prawie zabrakło jej tchu.
- W
porządku, spokojnie - powiedziała, ledwo łapiąc oddech. Umiejętnie wyswobodziła
się z uścisku. - I za co mnie przepraszasz? Przecież to nie twoja wina -
zdziwiła się. Misaki miała nieodgadniony wyraz twarzy, co odrobinę zaniepokoiło
Aikę. Zdecydowanie działo się coś, w co nie była wtajemniczona, przez co już
kolejny raz tej nocy poczuła ogarniający ją gniew. Dlaczego, do cholery, nikt
jej nic nie mówił?!
Nie miała
jednak czasu się nad tym zastanawiać, ponieważ podbiegli do niej dyrektor i
jego żona. Upewniwszy się, że wszystko z nią dobrze, Suzue Kurosu zaprosiła ją
do środka. Nie mogąc odmówić żonie „szefa”, poszła wraz z nią do domu.
- Tamaki,
Kairen - wycedził Deichi, patrząc to na jednego, to na drugiego, gdy dziewczęta
zniknęły. - Zawiodłem się na was. Macie pojęcie, co mogło się stać?! Macie
szczęście, że nikt was nie pozabijał! Dlaczego, do cholery, uciekliście, nie
bacząc na moje słowa i prośby?!
Kai w
milczeniu pokłonił się, na co Tamaki szybko zareagował tym samym.
- Wybacz,
wujku - rzekł Kairen. - Wiem, że postąpiliśmy nie w porządku wobec was
wszystkich, ale uważałem i nadal uważam, iż to było najlepsze wyjście - dodał
spokojnie.
- Właśnie!
- zawtórował mu buńczucznie Tamaki, natychmiast się podnosząc. - Zresztą, do
licha, chciałeś, żeby poszedł tam dorosły i pełnoprawny Łowca. Zgoda, miałeś na
myśli Hanę-nēchan, ale nie było czasu na latanie w tę i we w tę, by jej
wszystko opowiedzieć i zagonić ją na ratunek Ai-chan! A poza tym, jakby nie
patrzeć, nie do końca złamaliśmy rozkaz. Kairen jest przecież dorosły i jest
pełnoprawnym Łowcą - dorzucił z pewnym siebie i jednocześnie zadziornym
uśmieszkiem.
Deiowi
zrzedła mina. Już chciał coś powiedzieć, gdy zmienił zdanie.
- Zwariować
z wami można - mruknął tylko pod nosem, nie zwracając uwagi na Keia, który
przysłuchiwał się wszystkiemu z boku i ledwo powstrzymywał śmiech.
***
- Do dna! -
krzyknęła Hanashi, podnosząc swój kufel do góry. Suzaku zaśmiał się i nie
zważając na to, że on pije już czwarte piwo, a Łowczyni dopiero drugie, spił
napój do końca. Poczekał chwilę, zanim dziewczyna dokończy swoje, nie mogąc
wytrzymać ze śmiechu, kiedy patrzył na jej gestykulacje jedną ręką, jakby pomagała
jej ona dokończyć. - Tego mi było trzeba! Wspominałam już o tym? - spytała z
przeuroczym uśmiechem, podnosząc rękę i zamawiając następne piwa.
- Dopiero
trzy razy - zauważył rozbawiony. Chociaż bał się, że przez pójście do pubu i
picie przypomni sobie dawne czasy i popadnie w jakiś dziwny, melancholijny
stan, nic takiego się nie stało. Miał doskonały nastrój i świetnie się bawił,
rozmawiając z Haną na zazwyczaj błahe tematy i mając z nich niezły ubaw.
W pubie, do
którego się udali, było dość dużo osób. Pomieszczenie mieściło się pod ziemią,
dzięki czemu mimo tłumu nie było aż tak ciepło. Panował tam też półmrok,
oświetlany pojedynczymi lampionami powieszonymi na ścianach.
- Dawno nie
byłam w pubie! Matsu mnie zabije, że poszłam bez niego - powiedziała,
zastanawiając się, jak dawno nie widziała już przyjaciół. Kiedy Suzaku chciał
już coś powiedzieć, wtrąciła się. - Nikt nie będzie świadkiem tego, jak upijam
wampira - rzuciła ciszej, żeby nikt poza Shoutou nie usłyszał.
- Nie
upijesz mnie - postanowił, chociaż po prawdzie nie był tego pewien. Już dawno
się tak dobrze nie bawił, a alkohol nie wchodził tak łatwo.
- No chyba
nie wypijesz mniej niż kobieta?! - oburzyła się na żarty.
- Jesteś
dwa w tył, także może poczekam, aż nadgonisz? - spytał, unosząc jedną brew.
Dziewczyna szturchnęła go w ramię i zrobiła błagalną minę. - Nie będę cię potem
zbierał z podłogi - ostrzegł, widząc, jak Hanie świecą się już oczka.
- No
wiadomo, ja znam umiar! Po prostu mam mocną głowę - oznajmiła. - Muszę
przyznać, że i ty dajesz radę. Myślałam, że wymiękniesz po jednym.
- Słucham?
Wątpiłaś we mnie?
- Odrobinę,
przepraszam. To takie niecodzienne, widzieć cię pijącego, na dodatek w takiej
spelunie - przyznała.
- Nie
zawsze byłem taki. Miałem okres buntu, kiedy po wyjściu z domu wyrywałem
ludzkie dziewczyny, potem je zostawiając - westchnął, nie wiedząc, czemu był
tak szczery. Może to przez alkohol, a może przez to, że zdawało mu się, że
Hanashi nie będzie go oceniać. - Przybierałem różne imiona i nieźle się
bawiłem… Moja matka nie była ze mnie dumna, chociaż nigdy nie powiedziałem jej,
po co wychodzę.
-
Mm, typ bad-boya, mówisz? Czyli moja mama miała rację, nazywając cię Królem Mroku - zachichotała. - Tylko
się teraz nie rozglądaj, bo dwie naiwne nie mogą od ciebie wzroku oderwać -
szepnęła konspiracyjnie. - Chociaż nie tylko te dwie… - dodała oniemiała,
widząc, że wiele kobiet spogląda w jego stronę. - Niestety, dziś masz zakaz na
wyrywanie, nie chcę zostać sama z piwem w takim miejscu, to takie desperackie…
- westchnęła, śmiejąc się pod nosem, a wampir jej zawtórował. Czy to możliwe,
że przyswajała te informacje bez żadnych konsekwencji?
- Dziś już
mam z kim balować - przyznał z uśmiechem, widząc, jak dziewczyna rumieni się
uroczo. - Gdyby nie Aya, pewnie byłbym teraz jak ten cały Hanadagi… - rzucił
dość niemrawym tonem.
- I tak bym
cię lubiła - stwierdziła. - Skoro w nim znalazłam pozytywne cechy, to w tobie też
bym znalazła. - Kiedy spojrzała na jego minę naburmuszonego dziecka,
stwierdziła, że to nie było dobre porównanie. - W każdym razie… To, jaki jesteś,
nie jest zasługą cioci. Gdybyś nie był dobrym człowiekiem, nie byłbyś w stanie
tyle udawać. To też jest część ciebie. Po prostu jesteś dość sprzeczną postacią
- zauważyła, na nowo dobierając się do świeżo zapełnionego kufla. - Ale chyba
nie ma sensu tego na siłę kryć. Rozumiem, jesteś wysoko urodzony, ale to nie
znaczy, że masz całe życie siedzieć na salonach i spijać whisky, siedząc na
skórzanej kanapie - zirytowała się. - Czy wszyscy tam muszą tacy być? Dostojni,
do przesady mili, kulturalni, eleganccy, dostojni…
- Było -
wtrącił tylko ze śmiechem.
- No
właśnie. Ty taki nie jesteś. Może ciocia Aya, w to jestem w stanie uwierzyć, bo
jest oazą spokoju. Ale ty? Tak samo Shouta. Nie obchodzi go, co myślą o nim
inni. Kiedy chce, jest zły, wredny, ale jest sobą.
- Ciągle
tylko Shouta i Shouta. Od kiedy jesteście na ty? - zirytował się delikatnie,
choć nie chciał dać tego po sobie poznać.
- Od kiedy
mnie uratował, gdy jeden z uczniów Nocnej Klasy mnie zaatakował - powiedziała
jak gdyby nigdy nic. - Wyzwał mnie na pojedynek, wygrałam i chciał się
odpłacić. Mentalnie gówniarz, choć w istocie pewnie starszy ode mnie -
wyjaśniła, widząc pytający wyraz twarzy rozmówcy.
- Miałaś
się w nic nie pakować. - Zmierzwił włosy z niedowierzania, dlaczego ta dziewczyna
zawsze przyciąga problemy.
- Nie
pakuję się. To jakoś tak samo wychodzi…
- Dobrze,
że był wtedy w pobliżu i nic ci się nie stało - szepnął czule, wpatrując się w
Hanashi, która walczyła z kolejnym piwem i w ogóle go nie słuchała.
***
Wrzuciwszy
w siebie kolejną porcję jedzenia - tym razem domowej roboty - Aika i Tamaki
usiedli na sofie w przytulnie urządzonym pomieszczeniu łączącym jadalnię oraz
jakby nieoficjalny salon. Z jakiegoś powodu poczuła się niemal wyróżniona,
mogąc przebywać w tym miejscu. Ciekawa była, dlaczego tak się działo.
- Wyjaśnisz
mi wreszcie, co się tu wyrabia? - zapytała Tamakiego. Miała już dość podchodów,
była zmęczona i zirytowana. Oczy jej się kleiły, ale nie miała ochoty iść do
akademika, mimo że było jej trochę głupio, iż nadużywa gościnności
dyrektorstwa.
- Nie mogę
- jęknął. - Wybacz mi, Ai-chan, wszystko jest po prostu bardziej skomplikowane
niż ci się wydaje i wyjawienie prawdy nie jest tylko moją decyzją.
Warknęła
coś pod nosem.
-
Przepraszam - szepnęła znowu Misaki, wchodząc do pokoju. - Poczekaj jeszcze
trochę, a zapewne wszystko ci wyjaśnimy.
- Taa -
mruknęła, powoli zaczynając poważnie w to powątpiewać. I być może słusznie.
Zaraz bowiem zjawili się dyrektor i jego żona, prosząc wszystkich
przedstawicieli młodzieży, by poszli spać i stwierdzając, że porozmawiają rano,
jako iż dzieciaki ledwie stoją na nogach, a do zbliżającej się rozmowy
potrzebne są im jasne umysły. Aika i Misaki wylądowały w pokoju gościnnym, w
którym, choć oczywiście o tym nie wiedziały, nocowały niegdyś Aya i Kaori, zaś
Tamaki i Kairen w pomieszczeniu obok.
Myślała, że
nie zaśnie prędko, bo będzie analizować każde wydarzenie minionej doby, ale
pomyliła się. Ledwie się położyła, powieki jej opadły i oddała się pod
troskliwą pieczę Morfeusza.
***
- Prawie
mnie trafiła, więc wkurzyłem się i stworzyłem wokół niej powietrzną klatkę.
Trochę się ponacinała, ale była odważna! Potem prawie ją ugryzłem… Nie
zrobiłbym tego, ale ten element zawsze działa - zaśmiał się, opowiadając
Hanashi jego pierwsze spotkanie z jej matką. - Długo mnie nienawidziła! -
stwierdził, kończąc kolejne, któreś z kolei piwo. Dziewczyna położyła głowę na
rękach leżących na stole i wpatrywała się w rozmówcę skrzącymi się oczyma.
- „Rzadko
ktokolwiek tu przychodzi…” - zacytowała.
- „Dlatego
brakuje mi towarzystwa” - dokończył, po czym wybuchli śmiechem. Dokładnie te
słowa powiedział do Kaori, gdy się poznali, kiedy razem z Ayą przyszła zabić
Kage.
- Jeny,
jaki ty jesteś stary - zauważyła. - Moja mama miała piętnaście czy szesnaście
lat, a ty już byłeś po dwudziestce. Twoje szczęście, że wyglądasz jak młody
bóg, inaczej nie pokazałabym się na mieście z dziadkiem - zarechotała.
- Ty
nastolatką też już nie jesteś - rzucił. - Ciągle zapominam o tym, że tak
strasznie wyrosłaś - powiedział, po czym się zawiesił, jakby o czymś myślał.
Hana wpatrywała się w niego maślanymi oczkami, myśląc o tym, jak słodko w tym
momencie wygląda. Kiedy przechwycił jej spojrzenie, uśmiechnął się i pstryknął
ją w czoło. Dziewczyna jednak szybko złapała jego dłoń, cmokając z dezaprobatą.
- Nie
pozwalaj sobie - szepnęła, nie oddając mu ręki, tylko kładąc ją sobie pod
głowę. Czuła delikatne ciepło, które przez nią przechodziło. Przez moment
zrobiła się nawet senna.
- Hana,
zaśniesz mi tu zaraz - spostrzegł, patrząc na nią z rozczuleniem. Słysząc to,
szybko się wyprostowała i sięgnęła po piwo, by je dokończyć. Suzaku nie zdążył
nawet zareagować, żeby nie wlewała w siebie więcej. - Wracajmy, bo padniesz -
zaproponował.
- Dobrze,
skoczę jeszcze tylko do łazienki - powiedziała i ruszyła do ubikacji, potykając
się kilka razy, na wstępie jeszcze przy stole. Shoutou chciał ją złapać, ale
podniosła szybko ręce i z niebotycznie czarującym uśmiechem pokazała, że trzyma
równowagę.
Jak zawsze, gdy się napiła, łazienka ją
przytłaczała. Te kolejki w damskiej i jasne światła, do których oczy nie były
przyzwyczajone… Kiedy już myła ręce, zaczepiła ją jakaś czarnowłosa dziewczyna,
siedząca z grupką koleżanek kilka stolików dalej.
- Fajnego
masz kolegę, może nam go przedstawisz? - spytała z irytującym Hanę uśmieszkiem.
- Nie,
dzięki - odrzuciła tylko, mydląc dłonie i z dziwnym rozbawieniem patrząc na bąbelki,
które wytwarzała.
- Nie bądź
taka, możesz się podzielić, kobieca solidarność - dodała nieznajoma, która
wyraźnie była już upita, tak samo jak jej dwie koleżanki stojące obok.
- Nie lubię
się powtarzać - odparła, zmywając mydło i wycierając ręce w papier. Poprawiła
jeszcze swe długie włosy i ruszyła ku wyjściu. Czarnowłosa ją jednak
przyblokowała.
- Ja
również, więc bądź tak miła i nam go przedstaw - burknęła wkurzona, a jej przyjaciółeczki
jej zawtórowały.
- Nie
zamierzam się nim dzielić, odwal się - powiedziała Hanashi, wbijając paznokcie
w rękę nieznajomej, która blokowała jej przejście i nie używając nawet połowy
swej siły, odepchnęła ją. Wtedy poczuła, jak ktoś szarpnął ją gwałtownie za
włosy, przez co upadła na podłogę. Mimo opóźnionego zapłonu, zdążyła podkosić
swoją przeciwniczkę. Po chwili wszystkie cztery wiły się po podłodze, obijając
sobie nawzajem twarze i krzycząc wniebogłosy. Hanashi miała już tego dość, więc
uderzyła każdą z nich w takie miejsce, żeby się szybko nie pozbierały.
- CO TU SIĘ
DZIEJE?! - krzyknęła barmanka, wbiegając do toalety. Zastała trzy dziewczyny
leżące na podłodze i jedną, która chwiejnym krokiem wstała. Jej szare włosy
były w totalnym nieładzie, a z policzka i ust płynęła strużka krwi.
- Ile można
powtarzać - zirytowała się i posyłając barmance uśmiech, wyminęła ją i wyszła z
pomieszczenia. Przed drzwiami czekał na nią zmartwiony Suzaku. Dziewczyna
natychmiast odzyskała nastrój i podbiegła do niego w podskokach, by zawiesić mu
się na szyi. - Biłam się o ciebie - zaśmiała się.
Chłopak
szybko wyprowadził ją z pubu na ulicę, żeby uniknąć sporów z obsługą lokalu. Po
wyjściu oboje zaczęli się śmiać. Wampir jednak szybciej się uspokoił, poprawił
będące w nieładzie włosy Hany i złapał w ręce jej twarz, żeby przyjrzeć się,
czy nic poważnego się nie stało. Patrzyła na niego swym nie do końca obecnym
wzrokiem i łzami ze śmiechu w oczach. Przetarł jej palcem krew z policzka i
zapatrzył się na swoją dłoń, na której była odrobina czerwonej substancji.
- Spróbuj -
zachęciła. - Z szyi ci nie dam, ale zawsze coś - zaśmiała się, wzruszając
ramionami, a widząc zwątpienie chłopaka, dodała - Ponoć jest dobra. - Uśmiechnęła
się szeroko, przez co wampir się zdziwił, mając nadzieję, że Hanadagi tylko się
zgrywał, kiedy mówił, że krew Hany smakuje bosko.
- Niby kto
tak uważa? - spytał poważnie, a dziewczyna chwiejnym, ale skocznym krokiem
odeszła kilka kroków od niego. Po chwili odwróciła głowę i rzuciła słodkim
głosikiem:
- Shouta…
Suzaku
podszedł do niej, będąc na skraju zdenerwowania. Niestety, Hana przypomniała
sobie słowa przewodniczącego Nocnej Klasy i postanowiła trochę się pobawić. Była
w tak wyśmienitym nastroju!
- Nie
pamiętasz, że obiecałaś mi się pilnować? To takie nieodpowiedzialne! - wkurzył
się. Pierwszy raz widziała go w takim stanie. On miał już przed oczami tylko
wampira, który kilka godzin temu przytulał ją, dobrze wiedząc, że jest
obserwowany.
- Dlaczego?
Jest specyficzny, ale dla mnie zawsze był w porządku. Wiele razy mi pomógł i w
ogóle… Zdążyłam już go polubić - przyznała. Widziała, jak każde słowo działa na
Suzaku, jak niewiele mu brakuje do swojej granicy. Czuła już ciarki na całym ciele,
emocje wręcz ją pożerały.
- Trzymaj
się od niego z daleka - powiedział ostatkami spokoju. Nie wiedział, co się z
nim działo i nie mógł pozwolić sobie na niestabilność emocjonalną. Tyle że nie
był w stanie teraz o tym myśleć. Jego głowę wypełniała tylko złość i
bezradność. Do tego stopnia, że zaczął żałować, iż skusił się na takie ilości
alkoholu.
- Dlaczego?
- zaświergotała słodko, wysyłając mu zawadiacki uśmieszek.
- Hanashi,
po prostu trzymaj się od niego z daleka, błagam - wycedził już przez zaciśnięte
zęby. Pomyślał o dziewczynie w jego ramionach, oczami wyobraźni widział, jak
Shouta dobiera się do niej, a wszystko po to, żeby zrobić mu na złość.
- „To nic
złego czasem poddać się własnym emocjom. Wypuść je i uwolnij się wreszcie od
ich”, pamiętasz? - szepnęła kojącym tonem, chwytając dłońmi jego twarz i zmuszając go tym samym, aby na nią spojrzał. Dokładnie to powiedział
jej po śmierci Kiran, kiedy powstrzymywała się od płaczu i kłębiła w sobie
wszystkie uczucia, nie chcąc przysporzyć innym zmartwień.
Wzrok Suzaku,
początkowo pełny boleści i smutku, powoli
zaczął się zmieniać. Po chwili wyglądał już inaczej. Były w nich czysta złość i pożądanie.
- Masz trzymać się od niego z daleka, bo jesteś tylko moja -
powiedział, widząc, jak jej
wyraz twarzy powoli się zmienia. Była zdziwiona, można by powiedzieć, że
wstrząśnięta. - Tyle razy mi to powtarzałaś, a teraz gonisz za innym? Nie
obchodzi mnie, co on do ciebie ma, należysz do
mnie, jasne? - rzucił, po czym nie czekając na odpowiedź, wpił się namiętnie w
jej usta, w których wciąż było czuć metaliczny smak krwi, który dla niego
akurat był najlepszym nektarem.
Jedną dłonią złapał jej głowę, a drugą chwycił ją w talii, mocniej
do siebie przyciągając. Zdezorientowana dziewczyna potrzebowała chwili, żeby zrozumieć, co się
dzieje. Tyle lat marzyła o tym, żeby znów poczuć jego usta na swoich! Wplotła swe zgrabne dłonie w jego włosy,
które zawsze tak mierzwił, a teraz wreszcie ona mogła poczuć je między palcami.
Świat przestał dla niej istnieć, czuła tylko, jak jej
ciało gotuje się przy kontakcie z nim oraz przyjemne dreszcze podniecenia za
każdym razem, gdy jego język stykał się z jej.
W pewnym momencie odepchnęła go stanowczo od siebie. Wpatrywała
się w jego oczy, próbując coś z nich odczytać. Musiała się upewnić, że to
prawda. Pogładziła dłonią jego lekko zaczerwienione, gorące policzki i szyję, nie odrywając od niego wzroku, niczym
zaczarowana. Czuła, jak łzy
napływają jej do oczu, ale nawet o tym nie myślała, ponieważ na powrót
przyciągnęła go do siebie, nie chcąc tracić czasu, ponieważ bała się, że zaraz
wszystko może się skończyć. Tak się jednak nie stało i w jednej chwili wampir
przeniósł ich na jakąś boczną uliczkę, blisko której wcześniej stali. Było tam całkowicie ciemno, nie
docierało tu światło latarni ulicznych. Suzaku przygwoździł dziewczynę do
zimnej ściany budynku, unosząc ją lekko. Ona natychmiast oplotła go nogami, oddając się pieszczotom.
Całował jej usta, następnie dorwał się do szyi. Był tak zachłanny, jakby bardzo
długo głodował. Jego ręce wodziły po całym jej ciele, w końcu rozerwał jej
sweterek, nie kłopocząc się z rozpięciem guzików i odrzucił go gdzieś na bok.
Łowczyni wydała z siebie cichy jęk, gdy jej
gołe ramiona zetknęły się z chłodem betonu.
Ułamek sekundy później byli już w zupełnie innym miejscu.
Hanashi poczuła tylko, że leży na wygodnym łożu, zatapiając się w miękkości
pościeli. Nie chciało jej się jednak spać. Po omacku wyszukała obiekt swego pożądania
i łapiąc go za kołnierz,
przyciągnęła do siebie. Rozpięła guziki jego koszuli i po chwili mogła
nareszcie wodzić dłońmi po jego nagim, dobrze urzeźbionym torsie. Czuła, że
jego skóra również się pali. Nie musiała być też wampirem, żeby usłyszeć
pulsującą krew w jego żyłach. Oddała się pocałunkom, czując, że chłopak ściąga
z niej bluzkę. Zostawił na chwilę jej usta, by
powędrować niżej, przez szyję, piersi i brzuch. Zaśmiała się odruchowo, gdy za
pierwszym razem nie udało mu się odpiąć stanika,
jednak
później się zrekompensował i zrobił to zawodowo. Kiedy ich ciała zetknęły się,
poczuła nagły przepływ ciepła i wbiła
paznokcie w jego plecy. Chciała więcej, chciała tylko i wyłącznie jego. Jego
ciała, duszy i serca. Chciała, by już
zawsze pozostali w swoich objęciach, nie przejmując się światem. Nie wierzyła,
że marzenia się spełniają, a jednak w tym jednym, krótkim momencie była
najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Przez tę jedną,
krótką chwilę…
***
Rozdział dedykujemy Suzu i Andzikowi z okazji
dzisiejszych imienin oraz Evie z okazji zbliżających się urodzin. Wszystkiego
najlepszego, dziewczęta! Suzu, Ev: bawcie się u nas dobrze! :D
Szczególne podziękowania kierujemy do
Andzika za kolejny rozbudowany komentarz, ale oczywiście dziękujemy też reszcie
tych, którzy skrobnęli dla nas choć kilka słówek.
Rozdział XXXVI, jak widać powyżej, pojawi
się 9.08.14 (chyba że coś by nam przeszkodziło, ale raczej nie powinno się tak
zdarzyć), zaś XXXVII - 23.08.14. Kolejny jest w trakcie tworzenia.
Zapraszamy wszystkich, również tych „cichociemnych”
czytelników, do dzielenia się z nami swoimi odczuciami i spostrzeżeniami. ;)
Na pewno będziemy się dobrze bawić. Wszystkie cztery i pan Krokodyl. ;D Wreszcie napijemy się sake (z Kao, a mamcia i ciocia jak będą chciały ;D Z bliźnim to mus!). Szkoda tylko, że moja postać się nie pojawiła skoro mam dedykację. :< Nie żebym pogardzała, jestem oczywiście wdzięczna, ale wiecie...xD Pozostaje mi uznać, że szykujecie dla mnie coś wielkiego. <3 No dobra, nie WIELKIEGO, ale chociaż dużego. ;D
OdpowiedzUsuńLubię ten rozdział cholera. xD Było w nim (zdecydowanie!) mniej słodkości. No i Hanashi doczekała się kontaktu ze swoim biszem. No ale od początku. ;D
...*kilka minut zastanowienia* No dobra, może nie tak bardzo od początku. Upał daje się we znaki. D:
Muszę się przyznać, że na wspomnienie pokoju w którym sypiały Aya i Kao poczułam chęć przeczytania waszego VK od nowa. Swoją drogą przypomniało mi się, gdy jeszcze zaglądała na onet. ;D Przychodziło się do domu i myk na komputer, aby poczytać dalsze rozdziały. Ciekawa jestem ile zajęło mi nadrobienie waszych wcześniej opublikowanych rozdziałów. Chyba masę czasu, bo wy zawsze prułyście się publikacjami. Te czasy, gdy byłyśmy młode. D
Pozdrawiam, jednocześnie odliczając dni. <3
P.S Czyżby pierwsza? ;D
P.S 2 Wstawiam jeszcze raz, bo zjadło mi część komentarza. :I
Jak przerwałyście scenę, w której Hanashi i Suzaku zdecydowali się na wypad do baru to zaczęłam rozpaczać, że tego nie opiszecie. Muszę przyznać, że byłam bardzo ciekawa jak wypadnie to spotkanie. A tu proszę, wystarczyło poczytać dalej. ;D Co prawda nie spodziewałam, że to będzie taki przebieg. To chyba pierwszy raz, gdy coś takiego opisałyście, huh? 8D Było bardzo ładnie ograniczone jak na opowiadanie, które czytają również dzieci. xD W ogóle cały czas myślałam, że w pewnym momencie Suzaku się opamięta i odepchnie Hanashi. Tu mnie najbardziej zaskoczyłyście, przyznaję się bez bicia.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać reakcji Suzaku. Bo rozumiem, że w następnym rozdziale będzie po fakcie i nie będzie miał okazji to przerwania zbliżenia. xD
Może się wam dobiorę do komputera, bo zżera mnie ciekawość. >D
Oto środek, który mi zjadło. Powinien być między uwagą o tym, że kiedyś byłyśmy młode a pozdrowieniem. :I
Już widzę tę popijawę :P
UsuńNiczego dla nikogo nie szykujemy, kotek, to opowiadanie żyje własnym życiem!
U nas wszędzie na siłę szukasz "słodkości". A Twój przesłodzony Rido jest w porządku, tak? :P
Jak uroczo <3 Szczerze mówiąc, mnie też co jakiś czas nachodzi chętka, by po raz enty przeczytać VK ^^'
Ano pierwsza, gratulacje! :P
Nie wiem, jakim cudem zjadło Ci środek, ale ogólnie rzecz biorąc z tymi komentarzami prawdziwe dziwy się dzieją. Nieraz w ogóle mi ich nie dodawało albo coś -.-' I jeszcze to dzielenie na części... Szlag może człowieka trafić ^^'
Hahah, o to chodziło, by kogoś zaskoczyć! :D Bo raczej mało kto spodziewał się takiego obrotu spraw.
Dziękujemy za komentarz, a Ty się ładnie pakuj! :*
O Boże... O.O mam oczy jak pięciozłotówki... Miałam taki konstruktywny komentarz napisać, ale ostatnie fragmenty sprawiły, że spadłam z fotela. Sorry, dziewczyny, na więcej mnie nie stać... Choć możecie wyobrazić sobie moje piski i wrzaski, ohy i ahy... itepe xD
OdpowiedzUsuńPoza tym-oż w mordę! Nigdy, przenigdy Suzaku nie stracił nad sobą panowania...czyżby to tylko alkohol? Moim zdaniem Shouta do tego doprowadził...Hm... mam teorię spiskową (nie pierwszą, ale!)
Ale dalej, no ja nie mogę! Robię sobie replay co kilka sekund na ten fragment, czy mii się czasem nie przywidziało... No niby nie, ale nadal nie mogę wyjśc z szoku...
Jezu, bredzę! Rozdział boski!
Pozdro i weny!
K.L.
Ależ emocje :D Cieszy nas to bardzo, bo miałyśmy nadzieję, iż takowe ten rozdział wywoła ;)
UsuńDziękujemy za komentarz! :*
PS. zapraszam do mnie :D
UsuńPierwsze, co powiem - strasznie przepraszam za brak komentarza przed poprzednim rozdziałem. Ale wiedzcie, że przeczytałam!
OdpowiedzUsuńReprymendy Hany, Kaori i Dei'a spodziewałam się jak ta eskapada jeszcze się nie zaczęła. Zero zaskoku (bo Wiki potrafi [w nikłym stopniu] przewidywać przyszłość B|).
Suzaku i piwo. Nie... Nie mogę sobie tego wyobrazić - to ponad moje mentalne siły xD
Do tego jego zazdrość o Shoute, jak wracali z tego pubu... A później było już tylko jedno wielkie: CO?! (⊙o⊙)?
Kompletnie nie spodziewałabym się TAKIEGO obrotu wydarzeń! A kiedy czytałam fragment, w którym ją pocałował, to sobie pomyślałam: "Eee, pewnie to tylko kiss i zaraz po nim Suzaku poprosi Hanę, by o tym zapomniała, raniąc ją dwa razy mocniej". Czytam dalej... i w tamtym momencie woda mi się zrobiła z mózgu... Chichrałam się przez resztę rozdziału, a w żołądku mi się przewracało. I co wyście ze mną zrobiły? Q.Q
Ale planowałyście takie zakończenie od początku, czy samo tak wyszło przy pisaniu?
Ciekawa jestem jakie teraz będą relacje Hany i Suzaku, i czy Aika zostanie wtajemniczona.
Weny!
ShoriChan
Przecież komentarz jest, choć dodany z opóźnieniem! ^^ Dziękujemy za ten i poprzedni!
UsuńOj to chyba każdy przewidział, bez reprymendy by się nie dało! Dzieci muszą zrozumieć błędy swoich szalonych wymysłów :D
Fakt, ciężko połączyć takiego księcia i prosty browar :D Ale u nas wszystko (prawie) jest możliwe!
I bardzo dobrze, że się nie spodziewałaś ^^ Taki był zamiar :) Cieszymy się, że się podobało :)
Planowałyśmy to od dawien dawna :) Nie pamiętam tylko, czy od kiedy Hana była w Akademii, czy też już pisząc epilog VK xD
Odpowiedzi już niebawem :)
Pozdrawiam!
Komentarz jednak się dodał? Nie wiedziałam .___. Byłam pewna, że go wcięło! Pisałam go (jak i ten) na telefonie, a kiedy po napisaniu i kliknięciu "Opublikuj" wyskoczyło mi "Not found 404", poddałam się i nie starałam napisać tego samego drugi raz. A tu proszę - dodał się.
UsuńWy to planowałyście od tak dawna? Byłam pewna, że końcówka została napisana na spontana! Nie no, musiałyście wyczekiwać tego momentu niecierpliwie.
Czekam na następny rozdzialik!
Weny!
ShoriChan
Ech, takie dziwy się w związku z technologią różnego rodzaju dzieją, iż niebawem chyba nic mnie już nie zdziwi x_x
UsuńOwszem ^^ Wyczekiwałyśmy (nie)cierpliwie, szczególnie Kao xD
Już w sobotę :)
Dobra tak jak obiecałam biorę się dziś za komentarzyk co by całkiem PRZYPADKIEM jutro nie zepsuł się Kao samochód Xd No więc dobra do dzieła :p
OdpowiedzUsuńHahaha Hana jak zawszę w gorącej wodzie kąpana i gotowa rzucić wszystko gdy wymaga tego sytuacja xD No ale szczerze ja naprawdę się jej nie dziwie… Na jej miejscu umierałabym ze strachu o mojego braciszka aczkolwiek nie wiem czym byłabym na tyle odważna by sama od tak ruszyć na odsiecz… Tak wiem, wiem jestem okropnym tchórzem... Kurczę chciałam coś jeszcze napisać ale cóż wyleciało mi z głowy…
Teraz pora na scenkę z Aiką i resztą dzieciaków <3
Hmmmm co by na ten temat napisać… Aika wykazała tu wiele cech o których trudno posądzać tak z pozoru twardą i chłodną dziewczynę jaką jest. No ale cóż porwanie, uratowanie przez rycerza Tamakiego (Xd), wyznanie miłości musiało na każdej dziewczynie wywrzeć niezłe wrażenie. Co do sytuacji w której dziewczyna się znalazła ja dostałabym niezłego kręćka na jej miejscu nie ma co ^ ^” Naprawdę podziwiam dziewczynę że nie zfiksiowała od nadmiaru wrażeń ^ ^” Btw jak Tama-chan wypalił z tym tekstem o zawale wampirów i później z tym „Ups” myślałam że padnę xD To było po prostu epickie :D
No to teraz powrót bohaterów z akcji ratunkowej :D
Masakra ja tą scenkę widziałam przed oczami xD To jak Hana najpierw się cieszy potem wydziera na Tamakiego który chce się gdzieś schować no po prostu ubaw po pachy xP Zmieniając klimat na bardziej nostalgiczny te rozmyślania Hany na temat Mariko były takie prawdziwe, takie naturalne… Na jej miejscu też co rusz nachodziłyby mnie takie myśli… Też jestem ogromnie ciekawa jak by to było gdyby Mariko dalej żyła… Czy byłaby równie blisko z bliźniętami jak kiedyś, czy byłaby szczęśliwa… No nic nigdy się tego nie dowiemy… No ale dobra dość tego!
No i uwaga powoli powraca nam „Król Mroku” :D Jak tylko przeczytałam tytuł rozdziału domyślałam się co w nim będzie… A od fragmentu trj rozmowy Suzaku z Haną wyczekiwałam ich wielkiej sceny! Generalnie jak tak myślę to Hana raczej na pewno polubiłaby Suzaku z czasów sprzed poznania Ayi… W ogóle ciekawa jestem czy Suzaku pod wpływem Hany zmieni się i będzie przypominała dawnego ancymona czy może pozostanie Suzaku jakiego znamy i kochamy lecz zmieni obiekt swych westchnień… Hmm no nic muszę czekać jak to rozwiążecie :P
A teraz kazanko od Dei-chana ;D
Na wstępie nadmienię iż naprawdę serce mi się raduję ilekroć czytam jakąkolwiek wzmiankę o moim mężu drogim czy mnie ;-; Tak że dziękuję wam bardzo za każde zdanie na ten temat ;p Hmm co jeszcze mogę powiedzieć… Stwierdzenie Tamakiego że to będzie pierwsza reprymenda Kairena była nieco zabawna Xd W ogóle ucieszyłam się że Kai wspominał o reprymendach odnośnie dzieciństwa wybryków z dziabaniem go przez Kanę i w ogóle… Kurczę zawszę się przy tym wzruszam i w ogóle… No ale dobra mniejsza z tym wróćmy do wątku głównego... Scenę gdzie mój zacny mąż ochrzania dzieciaki po prostu widzę xD Jakie to kochane xD No ale dobra nie będę się rozdrabniać bo o to nadchodzi wielka scena Hanashi i Suzaku ! xD
Dobra powiem tak… To było naprawdę świetnie! Nie no serio nie spodziewałam się że ta secena wyjdzie tak naturalnie, tak… spontanicznie! W ogóle ja widziałam takiego Suzaku, Hane pod wpływem w tym barze Xd No i nie dziwota że wszystkie się na księcia gapiły :D Akcja w kiblu była eee sama nie wiem jak to określić… Niespodziewana…? Sama nie wiem ^ ^” No ale to co stało się później… Po prostu OMG :O Ta zazdrość Suzaku, ta namiętność no po prostu pierwsza klasa! Mamy naprawdę powrót naszego Króla Mroku :D No i naprawdę Kao powiem że wyszło ci bardzo, bardzo ładnie ;P
Dobra na dziś to chyba tyle gomen jeżeli was nie zadowoliłam ^ ^” Dziękuje kochane za dedykację jestem wzruszona a już jutro pogadamy na żywo :D
Buziaki wasza Suzu-chan :*