Zapadł w
sen z wyraźną myślą - czy może życzeniem - iż chce się spotkać z ojcem matki.
Nie wiedział właściwie, jak to dokładnie działa, niemniej to wystarczało, by
chwilę po tym, jak pochłaniała go ciemność snu, oślepiało go niesamowite
światło znajomej bieli. Obecnie nie miał czasu martwić się tym, jak bardzo
będzie niewyspany, miał dużo ważniejsze sprawy na głowie. Cóż, gdyby był kimś
innym, pewnie odespałby ten dzień na zajęciach, ale nie należał do osób, które
w ten sposób ignorowały lekcje, choć teoretycznie mógł sobie na to pozwolić,
bądź co bądź posiadał już wiedzę właściwą licealistom. Miał przecież
dwadzieścia dwa lata, chociaż raczej mało kto na pierwszy rzut oka dałby mu
więcej niż siedemnaście. Jego dojrzałość, znacznie zresztą większą niż tę
właściwą normalnym ludziom dopiero co przekraczającym dwudziestkę, widać było
przede wszystkim w jego spokojnych szarych oczach, a także słychać w tonie
głosu, który już nieraz przynosił innym ukojenie.
- Kairen,
witaj - usłyszał za sobą.
- Witaj,
ojiisan - odparł, odwracając się i uśmiechając do Kage. Niespiesznie podszedł
do niego i przytulił się. Był kilka centymetrów niższy od dziadka.
- Coś mi
się wydaje, że nie przybywasz ot tak sobie, by po prostu pogawędzić - rzucił
Kage.
- Masz
rację - przyznał Kai. - Chodzi o pewną wizję, którą miała Mayu-chan - wyjaśnił.
Wiele już o Mayumi opowiadał dziadkom i Mariko, więc Kage wiedział, jakiego
rodzaju wizje ma na myśli.
Kairen
streścił cały „sen” dziewczynki, najwięcej czasu poświęcając na niestety dość
skąpy opis wyglądu kobiety z lochu.
- Chciałbym
wiedzieć, czy masz pojęcie, kto to może być, dziadku - dodał na koniec.
Kage
zastanawiał się przez chwilę, lekko marszcząc czoło, ale nawet ta mina nie
zmieniła faktu, że przypominał anioła. Nie do końca mając tego świadomość,
Kairen patrzył niejako na swoje odbicie.
- Cóż,
teoretycznie ta kobieta ma wiele cech właściwych rodowi Hiou. Chociażby kolor
włosów, który, obok naszego, jest dla nas charakterystyczny. To jednak o niczym
jeszcze nie świadczy. Z drugiej strony, rysy twarzy też wydają się znajome. Co
innego kolor oczu, praktycznie zawsze mieliśmy je szare bądź zbliżone do barwy
kwiatów sakury, tak jak moja siostra. - Zamilkł na moment. - W każdym razie
rozwieję część waszych wątpliwości - oświadczył, domyślając się, że w wyobraźni
wtajemniczonych zagnieździło się już niemało potencjalnych rozwiązań sprawy. -
Na pewno nie jest to moja córka, siostra, ciotka czy kuzynka. Wiedziałbym o
takiej postaci związanej z naszym rodem.
- A
jakiekolwiek powiązanie z babcią jest możliwe? - zapytał Kai, będąc jednak
niemal pewnym odpowiedzi. - Wiem, że była człowiekiem, ale mimo wszystko opis
każdemu przywodzi na myśl właśnie babcię. To, że tamta kobieta jest wampirzycą
z urodzenia czy czystokrwistą to, jakby nie patrzeć, tylko domysły Mayu-chan.
- Nie
sądzę, ale zapytajmy - zaproponował Kage. Nie minęło dziesięć sekund, gdy kilka
kroków od niego pojawiła się Maaya. Uśmiechnęła się troskliwie do Kairena i
natychmiast padła mu w objęcia.
- Coraz
bardziej przypominasz dziadka - rzekła ze wzruszeniem, z babciną dumą
przyglądając się wnukowi.
Miała
rację, Kai już od dziecka z całej rodziny najbardziej przypominał właśnie Kage,
a z wiekiem to podobieństwo stawało się coraz wyraźniejsze. Wygląd to raz -
obaj przejawiali również podobne cechy charakteru i sposobu myślenia.
Kairen
uśmiechnął się pogodnie, wspominając częste uwagi matki na ten sam temat. Przez
kilka minut rozmawiał z babcią o bardziej codziennych sprawach, by potem dojść
do sedna i wytłumaczyć, co go tu dziś sprowadza.
Wysłuchawszy
wnuka, uśmiech Maayi stał się jakby przygaszony. Choć dane jej było spędzić ze
swą ukochaną córeczką jedynie niespełna osiem miesięcy, domyśliła się, że Aya,
zapoznawszy się z sytuacją, choćby pomyślała o tym, iż mogłaby to być ona. Kai
najlepiej wiedział, że to niemożliwe, bo jako jedyny mógł widywać się ze
zmarłymi, ale reszta… Cóż, „ludzie” to tylko „ludzie” i w ich sercach gościła
często nawet ta zupełnie złudna i naiwna nadzieja.
- Nie znam
takiej osoby, przykro mi, Kai-kun - odpowiedziała wreszcie, odrobinę
spuszczając na chwilę wzrok. - Nie jestem w stanie wam pomóc, wybacz.
Posmutniała
na myśl, że znów jest tak jak zwykle, czy to za jej życia, czy też po śmierci.
Zawsze była bezsilna - gdy zaatakowano ją i Reiko w ślepej uliczce, kiedy były
na szkolnej wycieczce w drugiej klasie liceum, gdy Kage borykał się z problemem
utrzymania istnienia jej i Ayi w tajemnicy, gdy zaatakowano ich dom i ją
zabito… Z zaświatów też nie była w stanie pomóc. Gdyby mogła, porozmawiałaby z
Reiko i wyjaśniła, że wszyscy są w błędzie myśląc, iż to Kage ją zabił. Gdyby
mogła, czuwałaby nad swoim jedynym dzieckiem, które od najmłodszych lat
borykało się z różnego rodzaju przeciwnościami losu. Gdyby mogła, ulżyłaby Kage
w jego cierpieniu po stracie jej i, w pewnym sensie, Ayi. Gdyby mogła, lata
później spróbowałaby jakoś zapobiec tragedii, w której Mariko podjęła decyzję o
popełnieniu samobójstwa. Ale nic z tego ani z całego groma innych spraw nie
było jej dane. Bezradność przygnębiała ją tak bardzo…
Poczuła, że
obejmują ją troskliwe ramiona ukochanego. Uśmiechnęła się do niego lekko, z
wyraźną wdzięcznością. Jakże żałowała, iż oboje nie mogą żyć na ziemi ze swą
córką oraz jej rodziną, ze znajomymi - zarówno tymi łowieckimi, jak i
wampirzymi… O ile jej przyjaciele - Reiko, Touga i Kaien - jeszcze żyli, o tyle
najwierniejszy druh Kage, Minato Namizawa, a także jego żona i ojciec od dawna
przebywali w zaświatach, więc przynajmniej z nimi mogli się widywać. No i była
przecież Mariko, z którą spędzali zdecydowanie najwięcej czasu, co z jednej
strony w jakiś sposób było cudowne, z drugiej - smutne przez wzgląd na to, iż
dziewczynka umarła w tak młodym wieku. Mari zadziwiająco dobrze dogadywała się
także z Shizuką, starszą siostrą Kage. Mogły godzinami dyskutować o
niespełnionej miłości bądź wyrzucać sobie, jak wiele złych czynów chcąc nie
chcąc popełniły za życia. Takie rozdrapywanie ran niby bolało, ale jednocześnie
najwidoczniej przynosiło im swego rodzaju ukojenie.
Do uścisku
dołączył jeszcze Kairen, co wywołało szczere uśmiechy na twarzach dziadków.
Gdyby nie te wszystkie tragedie, przedwczesne zgony… Och, jakże szczęśliwi
mogliby wszyscy być! Choć w ich rodzinie zdecydowanie zbyt często wydarzały się
dramaty, każdy jej członek miał niemalże nieskończone pokłady miłości i to
trzymało ich razem, sprawiało, że było za co i za kogo walczyć, gdy nadchodziły
próby.
Maaya nie
znosiła siebie za to, ale okropnie zazdrościła Reiko i Kaienowi. Co prawda nie
zeszli się tak szybko, jak by mogli, niemniej jednak od wielu już lat żyli
razem, otoczeni szczęśliwą gromadką dzieci, wnuków i przyjaciół. Reiko spełniła
swoje marzenie z dzieciństwa, a Maaya… Cóż, nie do końca. Chwilowo - owszem.
Tylko dlaczego tak krótko to trwało?
Mocniej
wtuliła się w swoje dwa anioły, mając nadzieję, że młodszy z nich uniknie
egzystencji naznaczonej cierpieniem.
***
Aika
ziewnęła przeciągle i przyjrzała się w łazienkowym lustrze. Wyglądała okropnie!
Że też nikt jeszcze nie uciekł na jej widok… Z dezaprobatą chlusnęła sobie w
twarz zimną wodą, chlapiąc przy okazji górną część piżamy oraz kawałek podłogi,
klepnęła się po policzkach, a następnie wymaszerowała na korytarz pełen mniej
lub bardziej zaspanych uczennic Dziennej Klasy przygotowujących się niechętnie
na trudy nowego tygodnia. Było tym ciężej, iż zbliżały się letnie wakacje i
nikomu tak naprawdę nie chciało już się uczyć. Pogoda coraz bardziej zachęcała
do spacerów i pikników na łonie natury, przez co ślęczenie na lekcjach wydawało
się wręcz marnotrawstwem czasu.
Wróciła do
pokoju, przebrała się w mundurek, po czym zabrała się za maskowanie oznak
nieprzespanej nocy.
Kiedy
wczoraj po południu Tamaki przyniósł jej dwa tomy historii rodzinnej, nie od
razu do nich zajrzała, obruszona przez to, co sugerował. Nie po raz pierwszy w
życiu zdała sobie sprawę z tego, iż zdecydowanie zbyt dużą wagę przykłada do
swej dumy, ale cóż mogła na to poradzić? Taka już była.
Gdy złość
przeszła, chwyciła za „Vampire Knight”. Zaintrygowana tytułem, otworzyła księgę
na pierwszej stronie. „Na podstawie opowieści Ayi Katayamy-Mitsui-Hiou-Kiryuu, Kaori Mitsui-Kiryuu, Zero i Ichiru
Kiryuu, Kaiena i
Deichiego Kurosu, Reiko Mitsui-Kurosu, Suzaku Shoutou, Marii Kurenai, Shuuseia i Suzue Namizawa, Hanabusy Aidou, Tougi
Yagariego oraz prywatnych zapisków Kage Hiou.”, przeczytała w myślach.
Już sam wstęp przyprawił ją o zawroty głowy. Znała jedynie Deichiego Kurosu,
dyrektora Akademii (choć wiedziała, że Kaien to jego ojciec, założyciel szkoły,
ale nie znała go osobiście) i Suzaku Shoutou - no, a przynajmniej zdążyła go
odrobinkę poznać. Przypomniała sobie najprzystojniejszego faceta na świecie,
tego z rodzaju tych, którzy nie powinni istnieć, bo byli zbyt idealni jak na
ziemski padół. Jeszcze raz przebiegła wzrokiem po tej wyliczance i zatrzymała
wzrok na Suzue Namizawie. Czy to nazwisko
rodowe żony dyrektora?, zapytała samą siebie. Pewnie tak było, bo imię
Suzue nie należało przecież do popularnych. Domyślała się też, że Zero albo
Ichiru Kiryuu to ojciec Tamakiego. W
sumie to zabawne, że nie znamy nawet imion swoich rodziców, zauważyła. I
wtedy przypomniała sobie słowa Tamakiego: „Narysowałem ci nasze drzewo
genealogiczne, żebyś się nie pogubiła.”. Chwyciła kartkę z odręcznie
nabazgranym drzewkiem pełnym imion, nazwisk, strzałek i zabawnych obrazków tu i
ówdzie. Zachichotała, gdy ujrzała napisy: wszystkie były w hiraganie, jak gdyby
ich autorem był uczeń podstawówki. Niemniej domyśliła się, iż Tamaki zrobił to,
by jak najszybciej uporać się z tą ściągą i móc ją jej wręczyć. Z drugiej
strony, gdyby nie bawił się w rysowanie tych wszystkich minek, serduszek,
gwiazdek i innych takich, zdążyłby skupić się na kanji, a nawet zapisać odczyt
znaków w furiganie. Mimo wszystko poczuła rozrzewnienie i swego rodzaju
wdzięczność, ale jednocześnie coś mniej przyjemnego. Taak, znów urażona duma,
cudownie. W końcu stwierdziła jednak, że skoro już prefekt tak się narobił,
skorzysta z jego pomocy, choć oczywiście zdecydowanie poradziłaby sobie bez
niej, po prostu musiałaby poskładać wszystko dopiero w trakcie czytania, a tak
mogła już sobie zanotować w pamięci, kto kim jest. O, czyli jego matka ma na imię Kaori, a ojciec Ichiru. Z jakiegoś
powodu to była pierwsza informacja, którą sprawdziła. O Hanashi i Keiu,
bliźniakach, już wiedziała. Tak samo o córeczce Keia, Miyako. Reszta jednakże
była już tajemnicą do odkrycia. Czując coraz większe podniecenie, zaczęła
analizować drzewo genealogiczne kolegi z klasy, jakby były to co najmniej
starożytne zapiski tajemniczych ludów.
Kiedy już
poczuła się dostatecznie wyedukowana, zabrała się za czytanie księgi.
Spodziewała się czegoś w rodzaju przynudnawej kroniki, dlatego była szczerze
zdumiona, gdy już po pierwszej stronie miała wrażenie, jak gdyby czytała
całkiem dobrze zapowiadającą się powieść. Wciągnęła się niesamowicie i w
rezultacie nie zmrużyła w nocy oka. Nie mogła wręcz uwierzyć, że rodzice
Tamakiego oraz ich rodzeństwo przeżyli tyle przygód, gdy byli mniej więcej w
jej wieku. A jej się wydawało, że to ona ma mętlik w głowie po tym całym
porwaniu i dowiedzeniu się prawdy o świecie! Niesamowicie podziwiała Kaori za
jej hart ducha, gdy została uświadomiona. Och, zazdrościła jej odwagi! Nie
dość, że również całkiem łatwo przyjęła do wiadomości istnienie wampirów, to jeszcze
w tylu sprawach wspierała swą przybraną siostrę i do tego zachciało jej się
zostać Łowczynią! Aika raczej nie czuła się do tego powołana, a zresztą - jak
się zaraz dowiedziała - i tak nie mogłaby dołączyć do Związku, bo przecież nie
miała w sobie łowieckiej krwi.
Kiedy ona z
zapartym tchem śledziła losy Kaori, Ayi i reszty, Misaki obserwowała ją z
zadziornym uśmieszkiem. No, przynajmniej na początku, potem poszła spać, a nad
ranem wstała, przebrała się w mundurek, oświadczyła, iż idzie spotkać się z
Akihirą, a następnie wyszła, zapowiedziawszy jeszcze, że spotkają się w klasie.
Aika czuła
się wręcz rozdrażniona na myśl, że musi iść na zajęcia, zamiast dalej wgłębiać
się w historię rodziny Tamakiego. On i Misa mieli rację, to była doprawdy zwariowana
familia. Ale… Jejku, ileż tragedii ich spotkało! To tym bardziej sprawiało, że
miała wrażenie, jakby czytała po prostu powieść z gatunku fantasy.
Westchnęła,
oglądając w lusterku efekty swojego makijażu. Uznawszy, że już nie straszy,
sięgnęła po torbę, po czym z miną cierpiętnicy udała się na zajęcia.
***
Do Maayi i
Kage dołączyła też Shizuka. Również i jej Kairen opowiedział o tajemniczej
kobiecie z wizji Mayumi.
- Żałuję,
że nie mogę pomóc - powiedziała. - Kogoś takiego nie było w rodzie Hiou, przynajmniej
za mojego życia - oświadczyła. Nie było powodów, by jej nie wierzyć. O ile
jeszcze Kage mógł teoretycznie o czymś nie wiedzieć, o tyle Shizuka, sporo od
niego starsza, pamiętająca rodziców i doskonale znająca historię rodziny, nie
mogła się w tej kwestii mylić.
- Rozumiem.
Wybacz, że zakłóciłem twój spokój - odparł Kai, z szacunkiem lekko się jej
kłaniając. Jakby lekceważąco machnęła ręką na znak, że nie musi tego robić, ale
nawet w tym geście widać było swego rodzaju elegancję, jaką charakteryzowali
się „czystokrwiści z krwi i kości”, innymi słowy ci, którzy nigdy nie udawali
nikogo o niższej pozycji, jak chociażby robił to Kage.
Shizuka
pożegnała się i zniknęła. Nie była szczególnie towarzyska i rzadko kiedy
widywała się z Kairenem. Właściwie widział ją wcześniej raz, może dwa.
- Czyli
stoimy w miejscu - westchnął, masując sobie skronie. Był zmęczony i nieco
zawiedziony, bo chociaż obawiał się, iż niczego konkretnego się nie dowie, mimo
wszystko miał nadzieję na jakikolwiek, choćby najmniejszy trop. Tymczasem nadal
był pełen wątpliwości i bał się, że to odbije się w jakiś sposób na losie tej
biednej kobiety albo kogokolwiek innego.
-
Powściągnij strach, Kairenie - usłyszał nagle. Ze zdumieniem zorientował się,
iż nie zna tego głosu. - Mam niejasne wrażenie, że sprawa rozwiąże się szybciej
aniżeli ci się wydaje.
Odwrócił
się i spostrzegł niezwykle przystojnego, a zarazem sympatycznie wyglądającego
mężczyznę o prostych, kruczoczarnych włosach charakterystycznych rodowi Hiou i
o tęczówkach koloru identycznego jak jego własne oraz matki i dziadka. Ubrany
był w szaro-granatowe kimono.
-
Kyouya-dono - odezwał się Kage. Kai spojrzał na dziadków. Oboje skłonili się z
szacunkiem.
Szybkie
domysły Kairena były słuszne - odwiedził go oto jeden z przodków, Kyouya Hiou,
przybrany syn Mariko i mąż pierworodnej córki jej i Kaname Kurana, Hiromi. Idąc
za przykładem Maayi i Kage, ukłonił się mu nisko.
- Ależ nie
przesadzajmy - poprosił z uśmiechem, na co wszyscy troje się podnieśli. Mimo
wszystko Kai zauważył, że przodek jest zdecydowanie mocno przyzwyczajony do
tego rodzaju uniżania się przed nim. Bądź co bądź za życia był jedną z
najważniejszych person ówczesnego świata. - Nie zabawię tu długo - oświadczył
dość poważnym tonem, rezygnując już z uśmiechu, choć nadal wyglądał na miłą
osobę. Musiał mieć przyjazny charakter, co zresztą zgadzało się z tym, co było
o nim wiadomo. - Kairenie, wiedz, że nie zwykłem ingerować w sprawy żyjących,
swoje już wszak uczyniłem… Niemniej pragnę udzielić ci pewnej rady. Nie pytaj o
powód tej decyzji.
Kai skinął
głową, ciekaw, co przywiodło tu jednego z protoplastów rodu jego dziadka.
Instynktownie czuł, że Kage i Maaya stojący za nim czują się podobnie i również
nie przywykli do tego rodzaju niezapowiedzianych wizyt.
- Jestem świadom
niektórych problemów, z którymi się obecnie borykacie. Chciałbym jednak
przestrzec was przed niebezpieczeństwem, które czai się w cieniu. Skupiacie
uwagę na rebelii w Związku Łowców, a tymczasem ci zdrajcy nie są waszymi
jedynymi wrogami.
Sara Shirabuki? A może ktoś z Hanadagi?, przeszło
przez myśl Kairenowi. Z drugiej strony,
nie powiedział, że to czystokrwisty.
-
Oczywiście nie mam pewności, ale instynkt i pewne wydarzenia z przeszłości
podpowiadają mi, iż powinniście uważać na konie. Te, które lubują się w
czerwieni oraz galopowaniu pośród śniegu.
Z uwagą
przejechał wzrokiem po każdym z obecnych, po czym uśmiechnął się ledwo
zauważalnie i rozpłynął się w powietrzu.
Kairen
zamrugał kilkakrotnie, czując się, jak gdyby spotkanie z Kyouyą Hiou było tylko
snem. No, właściwie na swój sposób cały czas przecież śnił, ale nie to miał na
myśli. Po chwili konsternacji odwrócił się do dziadków. Domyślił się, że sam ma
równie zdziwioną minę jak oni.
***
Nie
zrozumiała ani słowa z porannej lekcji matematyki. Kto zresztą wymyślił plan, w
którym tak wymagający przedmiot pyszni się na pierwszej godzinie? Zirytowana,
zamiast wyjść na przerwę na korytarz, położyła głowę na ławce. Mimo iż
pilnowała się, by nie zasnąć, i tak zapadła w drzemkę.
- Aika?
Historia zaraz się zacznie.
Z wysiłkiem
uniosła głowę, niemal zderzając się z pochyloną nad nią Misaki.
- Gdzieś ty
była? - zapytała. Kobayashi nie pojawiła się na matematyce.
- Później
ci powiem… - odparła. Wyglądała, jakby miała się zaraz popłakać, więc Aika nie
naciskała. Ziewnęła i powiodła wzrokiem po sali. Tamaki, jak zwykle
uśmiechnięty od ucha do ucha, gawędził właśnie z Kiyoshim Hagiwarą. Chyba
rozmawiali o muzyce. Kiyoshi grał na gitarze i minę zapaleńca taką jak w tym
momencie miał w chwilach, gdy rozprawiał właśnie na ten temat.
- Uhm -
mruknęła, nie odwracając spojrzenia od Tamakiego. Dopiero teraz zauważyła, że
prefekt tylko się z nią przywitał, a potem nie poświęcał jej większej uwagi.
Czy to nie dziwne? Nie powinien o coś zapytać, zainteresować się tym, czy
poznała już historię jego rodziny?
Szybko
zganiła się w duchu. Co ją to obchodzi? Zachowywała się, jak gdyby była od
niego uzależniona, a tak nie było. Prawda?
Do sali
weszła historyczka, więc wszyscy uczniowie usiedli na swoich miejscach. Aika
miała jednak wrażenie, że kolejna lekcja pójdzie na marne. Spodziewała się
zresztą, że podobnie będzie z Misaki. Jej przyjaciółka zdecydowanie borykała
się ze zmartwieniami. Pewnie Aki miał się nie najlepiej… Poczuła wyrzuty
sumienia. Ją denerwowała urażona duma czy brak zainteresowania ze strony
Tamakiego, a tymczasem Misaki musiała zamartwiać się stanem swojego chłopaka,
którego brat zdradził wszystkie bliskie sobie osoby…
***
- Nie za
dużo tych pogaduszek, braciszku? - zagadnęła Mariko. Kairen uniósł powieki i
wysłał siostrze uśmiech zaprawiony coraz większą sennością. - Padniesz na
lekcjach, o ile w ogóle zamierzasz na nich zagościć - dodała, w istocie
wiedząc, że Kai nie opuści zajęć.
- Ja też za
tobą tęskniłem, nēsan - rzucił z zadziornym uśmieszkiem. Ostatnio miał tyle
spraw na głowie, że nie widywał się ze zmarłymi członkami rodziny tak często,
jak by chciał. Nie mógł sobie na to pozwolić przede wszystkim przez wzgląd na
notoryczne zmęczenie, które przeszkadzało mu w pełnieniu obowiązków syna, przyjaciela,
kuzyna, wiceprzewodniczącego Nocnej Klasy, pracownika Związku Łowców i tak
dalej.
Ucałował
Mari w czoło, na co ona przyłożyła prawą dłoń do jego lewego policzka.
- Co z
rodzicami? - spytała cicho. Widział powagę i smutek malujące się w jej lawendowych
oczach. - Jak się trzymają?
Że też
nawet po śmierci musiała czuć się czemuś winna… Niegdyś przez myśl by jej nie
przeszło, że ktoś w przyszłości wykorzysta ją i jej niechlubne czyny przeciwko
jej ojcu oraz jego poplecznikom. Jak daleko są w stanie posunąć się tego
rodzaju fanatycy? I czy oni naprawdę wierzyli, iż wypełniają jej wolę? Przecież
to śmieszne… Ale jednocześnie jeszcze bardziej tragiczne.
- Nie
najlepiej - przyznał szczerze. - Ale dadzą sobie radę. Są silni. Na swój
sposób. No i mają siebie, a razem niejedno już przeszli - przypomniał.
Skinęła
głową, ale nie poczuła się dużo lepiej. Kai oczywiście miał rację, matka i
ojciec zapewne poradzą sobie z przeciwnościami losu, przecież już nieraz życie
rzucało im kłody pod nogi, ale… Tak bardzo było jej ich żal. Miała wrażenie, że
mało kto nacierpiał się tyle ile oni. A to zabójstwa ich krewnych, a to walki
na śmierć i życie, a to ciosy wymierzone przez innych w ich psychikę… Zaznali
ogromnej ilości przykrości - łagodnie mówiąc - i nie była pewna, jak wiele
jeszcze są w stanie wytrzymać. Może tę próbę jakoś przejdą, ale co będzie z
następną, kiedy takowa nadejdzie?
Jak dobrze,
że w ich rodzinie pojawił się Kairen. Gdyby nie on, Aya i Zero już dawno byliby
przy niej. I choć z jednej strony cieszyłaby ją bliskość rodziców, z drugiej
wiedziała, że to okropnie egoistyczna myśl i nie powinna sobie tego życzyć. Na
ziemi mieli wiele bliskich osób, które cierpiałyby po ich stracie. Nie chciała,
by do tego doszło, a już na pewno nie w najbliższym czasie.
- Nēsan,
wiesz, że to nie twoja wina - powiedział łagodnie Kai, widząc zatroskaną minę
siostry. Domyślał się, jakiego rodzaju myśli kłębią się w jej głowie. - Proszę,
nie zadręczaj się tym wszystkim. Damy sobie radę, a wy po prostu trzymajcie za
nas kciuki - dodał z pokrzepiającym uśmiechem.
- Hai, hai
- westchnęła, po czym przytuliła się do niego. Jej mały braciszek tak bardzo
wyrósł… Wciąż nie mogła się temu nadziwić, mając w pamięci małego aniołka,
który przybywał do tego… „miejsca”, by się z nią pobawić.
Jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki spłynął na nią odprężający spokój. Jak on
to robił? Jakim cudem sama jego bliskość tak na nią działała? No, zresztą nie
tylko na nią, lecz na większość osób.
- Już mi
lepiej - przyznała po paru minutach, odsuwając się lekko i posyłając Kairenowi
delikatny uśmiech. - Opowiedz szybko, co tam nowego, a potem idź spać, może
jeszcze choć trochę odpoczniesz.
Oboje
wiedzieli, że raczej już mu się to nie uda, dlatego nie było większego sensu od
razu go odprawiać.
Usiedli po
turecku naprzeciwko siebie, niemal stykając się kolanami, a Kai rozpoczął
streszczanie najciekawszych wydarzeń ostatnich dni. Mariko bardzo ucieszyła się
na wieść, iż Tamaki wreszcie zmądrzał, a także na poważnie się zakochał, ale
posmutniała, gdy usłyszała o problemach Keia i Mayumi. Kairen zresztą też
wyglądał na poważnie zmartwionego, gdy o nich mówił.
- Dobrze
chociaż, że Kei ma Hanę-chan, a Mayu-chan ciebie - rzekła. - Nikt nie jest sam,
poradzicie sobie, prawda?
-
Oczywiście - zapewnił z odrobinę niemrawym uśmiechem.
- Pozdrów
Hanę i Keia - poprosiła. - A rodzicom… Rodzicom tradycyjnie przekaż buziaczki,
przytulanki i pozdrawianki - dodała, uśmiechając się słabo. - I powiedz im, że
ze mną jest w porządku. Nie muszą się tak zadręczać… sam wiesz czym.
Skinął
głową, przytulił ją, po czym znów ucałował w czoło.
- Och, i
pogratuluj Suzu, Deiowi i Kanie-chan. I powiedz Kanaru, że nie ma się czym
przejmować. Jeszcze pokocha to dziecko i rolę starszej siostry - zapewniła,
wyszczerzając zęby. Wspięła się na palce, by pocałować brata w policzek. - Idź
już. Dobranoc.
***
- Nie wiem
już, co zrobić - szepnęła Misaki, gdy tylko wraz z Aiką opuściła budynek
szkolny i przeszła w nieco spokojniejsze miejsce, w którym mogły porozmawiać
bez świadków innych niż ptaki i owady. Wzięła głębszy oddech, ale letnie już
powietrze jakoś nie przyniosło jej ukojenia. Potrzebowała teraz chłodu, który
mógłby ją ocucić, a może nawet podrzucić jej jakąś dobrą myśl, jakąś radę… -
Nie mogę patrzeć na to, jak Aki cierpi. Serce mi się kraje.
Objęła się
ramionami i ledwo hamowała przed płaczem. Aika posmutniała. Nie miała pojęcia,
w jaki sposób mogłaby pomóc przyjaciółce. Akihira raczej nieprędko się przecież
podniesie, a dla jego brata nie było żadnego usprawiedliwienia… ani żadnego
ratunku. Nie wiedziała oczywiście, na jakich dokładnie zasadach opiera się
Związek Łowców, domyślała się jednak, iż Kyoujiemu nic już nie pomoże. Zdradził
zbyt wiele osób, złamał zbyt wiele reguł… Zapewne w najlepszym wypadku zostanie
wygnany bądź spędzi resztę swoich dni w więzieniu. A jego brat będzie mógł na
to tylko patrzeć…
Zadrżała.
Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak czułaby się na miejscu Akihiry. Co prawda
nie miała rodzeństwa, ale gdyby coś podobnego uczyniła Misaki albo, dajmy na
to, Tamaki, chyba by zwariowała. A przecież Aki był w jeszcze gorszej sytuacji,
bo zdrajcą był jego ukochany starszy brat, niegdyś wzór do naśladowania.
- Tak
bardzo mi przykro… - zdołała tylko powiedzieć. Przytuliła Misaki, mając
nadzieję, iż w ten sposób choć minimalnie jej ulży. - Nie wiem, co poza tym
mogłabym zrobić, ale pamiętaj, że zawsze możesz mi się wygadać i ogólnie na
mnie liczyć - dodała po minucie czy dwóch.
- Dziękuję.
Misaki nie
mogła pozbyć się widoku umęczonej twarzy Akiego. Kiedy szła się z nim spotkać z
samego rana, spodziewała się, że będzie przybity, ale to, co ujrzała, przerosło
wszelkie jej obawy. Wyglądał, jakby miał zaraz umrzeć z rozpaczy. Przerażona
zapytała, co się stało, a on, ledwo tłumiąc łzy, wyznał, że…
- To Kyouji
zabił Kiran, żonę Keia - szepnęła Aice, wciąż trwając w jej uścisku. Zaraz
jednak Akayama odsunęła się lekko, patrząc na nią z niedowierzaniem.
- Bratową
Tamakiego? - automatycznie chciała się upewnić. Misa skinęła głową. Jej zielone
oczy błyszczały od łez, którym jednak wciąż z uporem nie pozwalała wypłynąć.
Zawiał lekki wiaterek, poruszając delikatnie włosami porządnie zdołowanych
przyjaciółek. - Nie wierzę… - mruknęła, kręcąc głową, jakby chciała usłyszeć,
że to był tylko głupi żart i tak naprawdę rzeczywistość nie jest tak okrutna,
jak się wydaje. - Przecież… Mówiłaś, że byli przyjaciółmi. I że Kyouji był
mistrzem Kiran - mówiła jak w transie. - I że bardzo się lubili. I…
- Wiem -
przerwała jej Misaki, nie mogąc już tego słuchać. - Wiem… - powtórzyła jak
otępiała. - Też nie mogę w to uwierzyć. - Właściwie gdy się tego dowiedziała,
zachowywała się nie lepiej od Aiki. - Naprawdę nie wiem, jak wielkim trzeba być
dupkiem, by coś takiego zrobić! - wykrzyknęła odrobinę za głośno, nie mogąc się
już powstrzymać. Po twarzy pociekły jej wreszcie pierwsze łzy. - I jak oni
wszyscy… my wszyscy - poprawiła się - mamy teraz komukolwiek ufać?! Skoro brat,
przyjaciel, powiernik sekretów okazał się zdrajcą, skąd możemy wiedzieć, kto
jeszcze nim jest bądź okaże się nim w przyszłości?! To nienormalne. W jakim my
świecie żyjemy? Co się tu, do cholery, dzieje?
Oddychała
szybko i niespokojnie, załamana.
- Najgorsza
jest niemoc - wyznała. - Tak na dobrą sprawę nie jestem w stanie w żaden sposób
pomóc Akiemu. Mogę go jedynie wysłuchać, przytulić, pobyć z nim trochę… Ale co
mu to da? Nic. Nie jestem w stanie zabrać od niego tego cierpienia, tego
poczucia zdrady, wykorzystania, tych wyrzutów sumienia, tego wstydu…
Ukryła
twarz w dłoniach i ukucnęła, nie mając siły utrzymywać pozycji stojącej. Aika
schyliła się ku niej, by znów ją przytulić oraz uspokajająco głaskać po
zgarbionych plecach.
- Myślę, że
mimo tego, co ci się wydaje, pomagasz mu - rzekła, starając się brzmieć jak
najbardziej spokojnie i kojąco. Nie może dać się porwać emocjom teraz, gdy jej
przyjaciółka ma takie problemy. Musi zachować zdrowy rozsądek, choć okropnie
wstrząsnęło nią to, czego się dowiedziała. Co z tego, że nie znała ani Akiego,
ani Kyoujiego, ani Kiran? Ta ostatnia była bratową Tamakiego, a Aki - chłopakiem
Misaki, i już samo to sprawiało, że te wszystkie problemy w jakiś sposób ją
dotyczyły. Nie bezpośrednio, owszem, ale mimo wszystko… W jakiś dziwny, nie do
końca zrozumiały nawet dla niej samej sposób… - Gdyby cię nie było, zupełnie by
się załamał. Zawsze będziesz stać po jego stronie, kochasz go całym sercem,
wspierasz go, a on ma tego wszystkiego świadomość i to daje mu siłę, by
wytrwać. Wiem, że jest i będzie ciężko, ale jeżeli będziecie razem, przetrwacie
to. Rany najprawdopodobniej nie znikną, lecz jeśli porządnie się postaracie i
będziecie się nawzajem wspierać, prędzej czy później się zabliźnią.
Przez jakiś
czas milczały obie, w miarę możliwości próbując się uspokoić.
- Może masz
rację - przyznała wreszcie Misaki, wyswobadzając się z serdecznych objęć Aiki.
- Dziękuję. Strasznie się cieszę, że się poznałyśmy, wiesz?
- Ja też -
odparła, uśmiechając się lekko.
- Będę już
szła. Chcę z nim trochę pobyć, nim będę musiała iść na wymianę i patrol -
wyjaśniła.
- Jasne.
Trzymaj się - poprosiła. Podniosły się obie. - Wziąć ci torbę? - zaproponowała
jeszcze.
- Och,
byłoby miło, dzięki - rzuciła, niemrawo odwzajemniając uśmiech Aiki i podając
jej swoją teczkę, której na szczęście nie będzie musiała taszczyć ze sobą przez
kilka godzin pozostałych do zmierzchu. - I… - zawahała się, patrząc gdzieś w
bok, po czym podniosła wzrok na Akayamę. - Naprawdę dziękuję ci, że jesteś.
Uśmiechnęły
się lekko, by następnie się rozejść. Aika, na prawym ramieniu niosąca torbę
swoją, a na lewym Misaki, ruszyła w stronę dziennego akademika dla dziewcząt,
dumając nad tym, co usłyszała. To takie niesprawiedliwe i tragiczne… Jak to się
stało, że nagle znalazła się w wirze tych strasznych wydarzeń? Czy dobrze
zrobiła, nie przyjmując propozycji wymazania wspomnień? Momentami miała
wątpliwości…
***
Skocznym krokiem pokonała schodki prowadzące na ganek i nie
czekając na gospodynię, wprosiła się do środka. Tak jak się spodziewała, jej
siostra zdążyła pojawić się, zanim poprawiła rozwiane blond włosy przed wielkim
lustrem.
- Kao-chan, co… - zaczęła Aya, zdziwiona wizytą.
- Wyobraź sobie! Wracam z misji, zmęczona jak zawsze - mówiąc
to, niedbale zdjęła ze stóp obcasy, które może nie były niebotycznie wysokie,
ale na pewno gorzej od butów sportowych sprawowały się w bieganiu za wampirami.
- Myślę sobie, pójdę do Zero, dowiem się czegoś o kolejnej robocie. A tu się
okazuje, że szef zrobił sobie wolne i to jeszcze z moim mężem! Skoro oni się
widzą, to chyba i my możemy, prawda? - Zawiesiła wiosenny płaszcz na wieszaku i
podeszła do siostry, by mocno ją przytulić. - Martwię się o ciebie, nēsan.
Ostatnio prywatnie w ogóle
się nie odzywasz… - szepnęła, wyraźnie zasmucona, że Aya stawia się tylko na rodzinne zebrania, ale
widząc jej minę, postarała się przywdziać na twarz
pocieszający uśmiech. - Zróbmy herbatę i pogadajmy trochę jak za dawnych czasów
- zaproponowała, chwytając siostrę i
prowadząc ją do jej kuchni. Cieszyła się, że Aya nie miała, tak jak większość
wampirów wyższych klas, służących. Razem z Zero stawiali na swobodę i prywatność,
co zawsze w nich ceniła. Sama wiedziała, że w ich sytuacji zapewne zaczęłaby
korzystać z takich przywilejów, chociażby dla samej wygody. Na szczęście jej
siostra nie należała do szczególnie podatnych na wpływy osób.
Kaori tradycyjnie rozsiadła się przy stoliku, obserwując, jak Aya parzy herbatę. Trochę to trwało, więc
postanowiła jeszcze pogrzebać w domowej lodówce, szukając czegoś do
przekąszenia. Zadowolona z poszukiwań wróciła na miejsce, wpatrując się z
podziwem w sposób, w jaki siostra
przygotowywała napój. Nie mogła wyjść z podziwu, że nawet tak banalną rzecz
robi z taką gracją, choć widać było, iż w żadnym stopniu tego na sobie nie
wymuszała.
- Na misji obyło się bez problemów? - spytała, widząc, że Kao
tylko czeka na jakieś pytanie.
- Wiadomo, przecież wiesz, z kim rozmawiasz! - napuszyła się
radośnie. Aya uśmiechnęła się pod nosem, myśląc, że kto jak kto, ale Kaori
swoich dzieci się nie wyrzeknie. - Ostatnio roboty jest coraz więcej, chociaż
nie ma jakiegoś drastycznego wzrostu zgłoszeń, ale ludzi ubywa… Niestety, część
się zbuntowała, niektórzy uciekają do innych miast, chcąc ochronić swoje
rodziny przed rewolucją… Jednak nie o tym przyszłam tu rozmawiać! -
przypomniała sobie nagle. - To ty namówiłaś Zero do tego spotkania z Ichiru,
prawda? - spytała, choć bardziej brzmiało to jak stwierdzenie faktu.
- Co w związku z tym? - Aya uśmiechnęła się delikatnie,
przynosząc jednocześnie herbaty do stołu, po czym usiadła naprzeciwko
blondynki.
- Dawno się nie widzieli poza pracą. Skoro ty go do tego namówiłaś,
to musi być źle… - zauważyła, odrobinę zasmucona. - Zastanawia mnie tylko jedna
rzecz. Dlaczego zawsze myślisz o innych, a siebie odstawiasz na bok? -
zdenerwowała się, ale starała się nie unieść głosu, bo wiedziała, że jej
siostra tego nie lubi.
- Nie odstawiam, Kao-chan… - powiedziała spokojnie. Za
spokojnie jak dla Kaori. Już od dawna Aya wydawała się zmieniać. Odkąd po
śmierci Mariko odeszła z Nowej Rady, zamknęła się w domu, jedynie sporadycznie
widując się z bliskimi. Kiedy wreszcie zaczęło
się polepszać, gdy wysłali Kairena do Akademii, nagle zerwała się ta cała
rebelia, uderzając wprost w ich rodzinę.
- Daj spokój, nēchan. W ogóle stąd nie wychodzisz… Nie masz
dość tych ścian? Dlaczego masz cierpieć w samotności? Przyszłam tutaj i nie
zamierzam wychodzić, póki nie porozmawiasz ze mną normalnie! - oświadczyła
pewnie i przesiadła się na miejsce obok siostry. - Zawsze sobie ufałyśmy, więc
nie odtrącaj mnie. Wiem przecież, że jest ci ciężko - mówiąc to, uścisnęła
lekko dłoń Ayi.
- Ciężko? Ja już nie daję rady, Kao-chan… Jestem tak bezsilna
wobec tego, co nadchodzi. Mogę tylko patrzeć, jak codziennie narażacie życie na
misjach, podczas gdy pobratymcy szykują na was atak, ośmielając się robić to w
imię mojej córeczki. Wszystkie bliskie mi osoby giną przedwcześnie, a ja nic
nie mogę z tym zrobić. Ten świat jest tak przesycony nienawiścią i cierpieniem,
że zastanawiam się, co mnie tu jeszcze trzyma. Gdyby nie ty i Zero… Czasem
dziwię się, że z waszym trybem życia i moim szczęściem jeszcze żyjecie… -
dodała smutno, czując, jak łzy napływają jej do oczu.
- Wypraszam sobie! Mnie się na drugą stronę bynajmniej nie
spieszy! - wtrąciła natychmiast blondynka z sympatycznym uśmiechem na ustach. -
Musisz przestać widzieć wszystko w czarnych barwach, nēchan. Wiem, że masz na
myśli swoich rodziców i Mari-chan, ale masz przecież jeszcze Kaia i nas. Chociaż wiele razy
upierałaś się, że tak nie jest, przecież jesteśmy twoją prawdziwą rodziną.
Wszyscy wiele przeszliśmy, ale nie możemy się poddawać, jeśli jeszcze żyjemy. W
imię naszych bliskich, którzy stracili życie i którzy o nie walczą - powiedziała
z powagą, kiwając głową, by jeszcze
bardziej się upewnić w słuszności własnych słów.
- Jak możesz podchodzić do tego tak optymistycznie?
Ayi nie mieściło się to w głowie. Kiedy ona najchętniej
płakałaby dniami i nocami nad tragiczną sytuacją rodzinną, jej siostra z
podniesioną głową znosiła wszystko i jeszcze miała siłę, by pocieszać innych.
- Inaczej bym nie wytrzymała - przyznała zgodnie z prawdą Kao.
- Kyouji planuje rebelię, zabił Kiran i łasi się na Mayumi… Kei nie wytrzymuje
tego psychicznie, a co za
tym idzie, Hana także gorzej się czuje. Starają się wspierać nawzajem, ale to,
do czego ostatnio doszło… To okropne, jak bardzo muszą
cierpieć… - Miała oczywiście na myśli morderstwo na zdrajcach w Związku.Wzięła
głęboki oddech, by z względnym spokojem móc kontynuować. - Zdaję sobie sprawę,
że to robota Keia, ale Hanashi oczywiście tego nie przyzna. Martwię się o nich
strasznie, boję się, do czego będą zdolni, by się zemścić. Przypominają mi
teraz…
- Zero - skończyła Aya ze smutkiem. Kaori też przeżywała
ciężkie chwile, a ona nawet nie wysiliła się, by odwiedzić siostrę.
- Owszem, w czasach szkolnych. Jestem pewna, że gdyby nie ty,
nie skończyłby zbyt dobrze… Wiem, że są dorośli, ale ta sytuacja ich przerasta - nawiązała znów do swoich starszych dzieci. - Nie
dość, że stracili Mariko, to niedawno jeszcze Kiran…
Boję się, że nienawiść tak w nich wzrośnie, że zamiast sprowadzać się do pionu,
tylko razem się pogrążą… - Zacisnęła zęby, by przypadkiem się nie popłakać. Nie
przy Ayi, przy niej musiała być silna. - Jako matka niewiele mogę zrobić. Zero
miał ciebie, a oni? Nie ma już Kiran, która zawsze umiała wybić Keiowi z głowy
głupstwa jego siostry. A Hana? Słucha jedynie brata, wciąż nie ma faceta,
chociaż ciągle żywię nadzieję, że wreszcie uda się z Suzaku… - Aya zakaszlała
lekko, starając się udać, jakby było to zakrztuszenie się herbatą. Zapomniała,
że nikt nie wie o czynie Shoutou. Kaori zdecydowanie nie mogła się dowiedzieć,
bo wywołałoby to zapewne następną wojnę. - Brakuje tu Mariko… Ona najlepiej umiała
poskromić ich pomysły - zauważyła, przytulając Ayę. - A do tego wszystkiego
jest jeszcze Tamaki. Nawet nie jest jeszcze pełnoprawnym Łowcą, a chcąc nie
chcąc znalazł się pośród tej całej rewolucji. Mam nadzieję, że uda nam się go
odciągnąć i uchronić przed jakimkolwiek starciem. Szczęście w nieszczęściu, że
chociaż lepiej dogadują się z Kairenem - przyznała radośniej.
- Też mnie to cieszy. Tyle lat był oporny…
- W końcu to syn mój i Ichiru, żywe srebro. Nie mogło być inaczej - zaśmiała się, choć w istocie długo przeżywała niechęć Tamakiego do
kuzyna. W końcu członkowie jej rodziny zawsze byli ze sobą niesamowicie zżyci. -
Widzisz więc, jakbym zaczęła dłużej o tym myśleć, wpadłabym w depresję, dlatego
staram się jednak dostrzegać te dobre strony. Tobie też radzę! - rzuciła,
upijając łyk słodkiej herbaty.
- Czy ty przypadkiem nie za bardzo dojrzałaś? - Podparła ręką
głowę i jakby z lekką dezaprobatą wpatrywała się w
siostrę. Fakt, teraz to Kaori wyglądała na starszą, jednak Aya zawsze będzie
patrzyła na nią jak na swoją małą siostrzyczkę.
- Uczeń przerósł mistrza, powiadasz? - zaśmiała się głośno Kao,
po czym wytknęła język. - Też się czasem dziwię, że jestem taka wspaniała! Ale
wracając do sprawy - na powrót spoważniała. - Pamiętaj, że zawsze masz mnie.
Jeśli tylko coś się stanie albo z czymś nie będziesz sobie radziła, przychodź.
Możesz mnie porywać z domu, pracy. Z pracy nawet chętniej. - Zachichotały obie.
- Nie obiecuję, że zawsze pomogę, ale wysłucham, ponarzekam razem z tobą i
popłaczę, jeśli będzie trzeba. Nie jesteś sama
i nigdy sobie tego nie wmawiaj. Jeśli ma mi się coś w przyszłości stać, to i
tak się stanie, a przez odmawianie sobie spotkań ze mną bynajmniej nie będziesz
potem mniej tęsknić.
- Nawet tak nie mów - powiedziała natychmiast Aya, nie
wyobrażając sobie straty siostry.
- No więc właśnie - rzuciła, mając nadzieję, że Aya wreszcie
zrozumiała jej przekaz. - Czy do mnie, czy do Suzu, Suzaku. Po prostu wyjdź
czasem i oderwij się od tego przygnębiającego domu! - nakazała, zataczając rękoma koło.
- Dobrze już, dobrze. Pójdę niedługo odwiedzić Suzu, bo
faktycznie zaniedbałam ją ostatnio… - przyznała ze
smutkiem. Po prostu nie chciała narzucać się innym ze swoimi problemami, bo
ostatnio każdy je miał.
- Akurat o to nie musisz się martwić, bo razem z Marią czekają
już na nas w mieście. - Kaori wyszczerzyła zęby, śmiejąc się radośnie na widok
zdziwionej miny Ayi. - No co? Faceci mogą, to my też. Babskie spotkanie, żeby
zapomnieć o problemach! - oświadczyła, po
czym zmusiła siostrę do przebrania się i razem ruszyły do centrum miasteczka.
- A więc
razem z Deiem spodziewamy się dzidziusia! - przyznała rozradowana Suzue,
rumieniąc się przy tym słodko. Pozostała trójka ucieszyła się tak głośno, że
ludzie dookoła zapewne pomyśleli, iż dziewczyna cieszy się ze swojego
pierwszego dziecka. Nikt nie mógł mieć przecież pojęcia, że wszystkie były już
przynajmniej po sześćdziesiątce. - Już nie mogę się doczekać!
Kobiety
spotkały się w przytulnej kawiarence, do której zwykły przychodzić za młodu Aya
i Kaori. Z czasem stało się to główne miejsce do towarzyskich spotkań, które
odbywały się poza domem którejś z nich.
- Da się to
usłyszeć - przyznała Aya z uroczym uśmiechem na twarzy. To było jej potrzebne, pomyślała Kaori.
- Prawda?
Gdy wytężyć słuch, faktycznie wszystko słychać - dodała ucieszona faktem Maria.
Wszystkie prócz Kao uśmiechnęły się radośnie.
- No tak,
że też o tym nie pomyślałam - rzuciła sarkastycznie, ale uśmiechnęła się po
chwili. - Takim to dobrze! Pozazdrościć!
- Oj, Kao.
Wiesz, że bez twojej opinii się nie obędzie. W końcu bicie serca dziecka nie
zdradzi nam płci - zauważyła Maria, pieszcząc dumę przyjaciółki.
- Masz
rację! - Od razu polepszył jej się nastój. No tak, bez niej się nie obędzie! -
Pytanie, czy Suzu chce znać płeć? - Spojrzała w stronę przyszłej rodzicielki.
Ta złapała się delikatnie za brzuch i uśmiechnęła słodko. - Oczywiście nie daję
gwarancji… - poinformowała, ale gdy ujrzała niedowierzające miny koleżanek,
poprawiła się. - Oj dobra, wiem, że zawsze mam rację, ale nie chciałam być już
taka pyszna! - zaśmiała się radośnie. „Przepowiedziała” już przecież płeć ponad
pięciorga dzieci, za każdym razem trafnie.
- Kana-chan
ucieszyłaby się pewnie na siostrzyczkę - zauważyła Suzu. - Mogłabym jej kupić
fioletową sukienkę… - rozmarzyła się, ale Kao zmarszczyła czoło.
- Fiolet
może być, ale raczej nie sukienka… Spokojnie, wszystkie możemy dać ci porady,
jak zachować się w przypadku chłopców! - Blondynka wyszczerzyła zęby, widząc
zdziwioną minę byłej Namizawy, która najprawdopodobniej wmówiła już sobie, iż
nosi dziewczynkę.
Aya i Maria
od razu zaczęły ponownie gratulować Suzu. Szczególnie iż każda z nich
wychowywała wcześniej syna. Mina Suzue wyrażała jednak lekkie załamanie.
- Nie wiem,
czy poradzę sobie z chłopcem - zamartwiała się na zapas. - Jesteś pewna, Kaori?
- chciała się upewnić, ale blondynka z miną eksperta jedynie pokiwała głową.
- Dei-chan
na pewno się ucieszy! - zauważyła. - Zapewne marzy, żeby mieć wreszcie syna!
Nasz braciszek będzie miał już drugie dziecko! - uradowana zwróciła się do Ayi.
- Wierzysz w to? Niesamowite!
- Pomyśleć,
że już tyle lat minęło… - zadumała się Aya. Dopiero teraz zdała sobie sprawę,
że Kairen jest już dorosły i w jego wieku ona sama była już po wszystkich
przeżyciach związanych z Akademią Kurosu.
- A jak
układa wam się z Shuuseiem? - dopytywała bratową Suzu. - Nie planujecie
przypadkiem kolejnego dziecka? - spytała, mając nadzieję, że może nie będzie
sama w ciężkich chwilach wychowywania. Miała świadomość, że ma skłonności do
rozpieszczania dzieci, ale nie wiedziała, co począć w momencie, w którym nie
będzie to słodka, mała dziewczynka. Z Kanaru nie miała większych problemów, bo
od zawsze marzyła o córeczce. Bała się, że nie poradzi sobie z synem.
- Niestety,
ciążę z Mamoru przeszłam bardzo ciężko, więc nie sądzę, żebyśmy planowali
jeszcze jakieś dziecko. Przykro mi. - Maria uśmiechnęła się smutno. Zawsze była
chorowita i słaba jak na wampira, dopiero po zażyciu krwi podarowanej przez Kage
Hiou polepszyło jej się znacznie. Jednak tyle lat po jego śmierci powoli
zaczynała na powrót tracić dobrą odporność.
- No
trudno, rozumiem - rzuciła Suzu, choć bynajmniej nie wyglądała na wielce
zadowoloną.
- Pomyśleć,
że kiedyś rozmawiałyśmy na temat miłości i facetów, a teraz jedyni chłopcy, o
których gadamy, to nasi synowie! - zaśmiała się Łowczyni, a reszta jej
zawtórowała.
- Jesteśmy
za stare na miłostki, każda ma już swojego księcia z bajki - powiedziała Maria,
poprawiając subtelnie swoje szare włosy.
- Zatem
porozmawiajmy o miłości naszych dzieci! Może to nas odmłodzi - zaproponowała
Kaori, jak zawsze mająca pełną głowę pomysłów. Wszystkie chętnie przystały na
propozycję, w końcu, jakby nie patrzeć, każda matka żyła po części życiem
swoich dzieci. - Zatem! Wydaje mi się, że Tamaki wreszcie znalazł sobie
dziewczynę! W wakacje natknęłam się na pełno kartek z napisami „Ai-chan”, a
wątpię, żeby chodziło mu o ciebie - zwróciła się do siostry, na którą czasem w
ten sposób wołano. - To zapewne ta dziewczyna, którą tak gówniarsko poszli
ratować sami z Kairenem. Ale tylko miłość mogła zmusić mojego synka do
połączenia sił z Kaiem, więc to musi być to! - ucieszyła się niezmiernie. - Z
tego, co słyszałam, to stosunki Kanaru-Kairen także się ociepliły? - spytała
konspiracyjnie.
- Na to
wygląda. Kana-chan nie siedzi już przy nim taka spięta, ale nie wiem, czy coś
faktycznie się między nimi wydarzyło. Ona jest strasznie płochliwa, jeśli
chodzi o te sprawy - rzuciła Suzue z przekąsem. Pragnęła, by córka zwierzała
jej się ze wszystkiego, wiedziała jednak, że w takim wieku dziewczynki
przechodzą przez dość burzliwy okres i najzwyczajniej w świecie wstydzą się
rozmawiać na te tematy z rodzicami, zupełnie jakby ci nigdy nie byli w ich
wieku. Poza tym… Cóż, geny też robiły swoje. Nie dość, że ona sama była dość
nieśmiała, to Deichi był w tych sprawach wręcz mistrzem uroczej nieporadności.
- Myślę, że
Kairen panuje nad sytuacją - wtrąciła Aya. - Jest rozważny, nie to, co w dzieciństwie.
-Puściła oko do Suzu, przypominając sobie, jak to Kai poczęstował Kanaru krwią,
bagatelizując możliwą reakcję rodziców. Ileż to się wtedy dorośli nastresowali!
Nie obyło się oczywiście bez kazań na temat życia i postępowania. Na szczęście
dzieci przyjęły wówczas do wiadomości, że postąpiły nie tak jak trzeba
(przynajmniej teoretycznie, bo kto wie, co siedziało im w głowach?).
- Powiedzmy
sobie szczerze, czy Kairen kiedyś był nierozważny? - rzuciła Kao. Wszystkie
zastanowiły się chwilkę, po czym uśmiechnęły i przyznały, iż nie znały bardziej
dojrzałego i niezwykłego dziecka. - A jak Mamoru? Ma kogoś na oku? Może w
Nocnej Klasie? - dopytywała Marię. Aya i Suzu również wlepiły w nią wzrok z
oczekiwaniem na odpowiedź.
- Cóż…
Mamoru niewiele mówi o sobie - przyznała lekko zmieszana Maria. - Myślę jednak,
że jak już poczyni w tym kierunku jakieś kroki, to nas o tym poinformuje. On po
prostu skupia się na konkretach, nie lubi zbytnio rozmawiać o niczym -
zauważyła z delikatnym uśmiechem. Reszta pokiwała ze zrozumieniem,
stwierdzając, że Mamoru wyrósł na naprawdę spokojnego chłopaka. Miał to głównie
po ojcu, nie dało się temu zaprzeczyć. - A jak Hana? Jakieś miłości na
horyzoncie? - spytała ostrożnie, nie chcąc poruszać tematu biednego Keia, żeby
nie wprowadzać smutnego nastroju.
- Zdaje mi
się, że wciąż tylko jedna - rzekła niezadowolona matka bliźniaków, popijając
łyk kawy. - Miałam już nadzieję na Matsuo, ale wygląda na to, że to tylko
przyjaźń. A szkoda, bo chłopak jest niesamowicie fajny. Często wpada z Katsumi
zaopiekować się Miyako. Mają naprawdę dobry kontakt z małą!
- Kairen
też go chwalił - stwierdziła Aya, przypominając sobie słowa syna o swoim
łowieckim mistrzu.
- Otóż to…
Może jednak ten Suzaku, ale kto wie, co siedzi w jego głowie - naburmuszyła
się, ale po chwili wyprostowała i spojrzała na siostrę. - Może ty coś wiesz? -
spytała z nadzieją.
- Nie
rozmawiałam z nim ostatnio - rzuciła, siląc się na bezbarwny ton głosu. Wciąż
miała żal do przyjaciela i najchętniej nagadałaby na niego teraz, ale
wiedziała, że sytuacja na to nie pozwala. Miała jednak nadzieję, że nikt nie
będzie drążył tematu.
- Coś się
stało między wami? Pokłóciliście się? - spytała zmartwiona Suzu, wyczuwając, że
coś jest nie tak. Cóż, nadzieje Ayi okazały się płonne.
- Nie, po
prostu ostatnio nie było okazji, tyle spraw jest na głowie - mówiła, ale widać
było, że przyjaciółki oczekiwały na wyjaśnienia. - Wspominał coś, że Hana
zaczęła przyjaźnić się z przewodniczącym Nocnej Klasy - rzuciła, by tylko
zmienić temat, a wiedziała, że to na pewno zadziała na jej młodszą siostrę.
- Słucham?!
Młody Hanadagi?! Z tego, co opowiadałaś, to chyba nie jest dobra partia dla
mojego dziecka! - zirytowała się natychmiast.
- Nikt nie
powiedział, że mają się ku sobie, Kao-chan, tylko tyle, że rozmawiają -
sprostowała szybko Aya. Wolała jednak, by gniew Kaori trafił w Shoutę niż w
Suzaku. Mimo wszystkich głupstw, jakie raz za razem popełniał „Król Mroku”,
wciąż pozostawał jej przyjacielem i nie chciała przyprawiać zmartwień i
kłopotów ani jemu, ani siostrze.
- Nie mogę! Czego on chce od mojego dziecka?
Już ja sobie z nią porozmawiam! - zadecydowała, wstając nagle, przez co
wszystkie rzuciły się, by zatrzymać nadpobudliwą Kiryuu i zmusić ją do powrotu
na miejsce i dokończenia ciasta. Na ich szczęście łakocie zdołały przekonać ją,
by wstrzymała się ze szturmem na Akademię Kurosu.
Kolejny rozdział ->
***
Rozdział dedykujemy Shōri i Kiran w
podzięce za skomentowanie poprzedniego oraz Suzu z okazji zbliżających się
urodzin. Ponownie w naszym gronie witamy zaś Karo - mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej! :)
Nie wiemy, kiedy uda nam się coś napisać.
Nowy rok akademicki za pasem, roboty będzie tyle, że szkoda gadać, tak więc nie
spodziewajcie się cudów.
Do następnego!
EDIT (21.09.14): Wczoraj z powodu zmęczenia i nie tylko zapomniałam dodać drzewko Tamakiego. Zrobiłam je z nudów, kiedy siedziałam samotnie na działce (chcę wrócić do tego czasu!). Większa wersja tutaj. Nieczytelne napisy: między Mariko Hiou a Kyouyą - "przybrany syn"; przy falistych liniach - "tu minęła kupa czasu"; pod Rido - "+ jakaś arystokratka, kochanka, nie żona!"; pod Ayą - "pijawki często używają nazw. Hiou"; między Zero i Ichiru oraz Haną i Keiem - "bliźniaki"; między Keiem i Kiran a Mayumi - "przybrana córka".
EDIT (21.09.14): Wczoraj z powodu zmęczenia i nie tylko zapomniałam dodać drzewko Tamakiego. Zrobiłam je z nudów, kiedy siedziałam samotnie na działce (chcę wrócić do tego czasu!). Większa wersja tutaj. Nieczytelne napisy: między Mariko Hiou a Kyouyą - "przybrany syn"; przy falistych liniach - "tu minęła kupa czasu"; pod Rido - "+ jakaś arystokratka, kochanka, nie żona!"; pod Ayą - "pijawki często używają nazw. Hiou"; między Zero i Ichiru oraz Haną i Keiem - "bliźniaki"; między Keiem i Kiran a Mayumi - "przybrana córka".
Witajcie!
OdpowiedzUsuńJak zwykle pierwsza!
Dzisiaj krótko, bo nie mam weny na pisanie niczego. Sorry ;-;
Hmm, sprawa tej kobiety nie daje mi spokoju. Nikt nic nie wie. To dobijające, zwłaszcza, że ciekawość zżera mnie od środka.
Uhuu, Aika poznaje historię rodziny! Nawiążę do tego, co napisałam kilka komentarzy wstecz - Akayama jest taką przemiłą odskocznią. Kimś, kto dopiero zapoznaje się z całą opowieścią.
I znowu płacz ;-;. Tylko, że tym razem Misaki i Aika. To takie niesprawiedliwe...
Dzięki za dedykację!
PS.: A tak sobie (samolubnie) chcę wspomnieć, że dzisiaj obchodzę czternaste urodziny xD. Ale nieważne!
Weny!
ShoriChan
Haha a ja (samolubnie) przeczytałam Twój komentarz i składam Ci najserdeczniejsze życzenia :D
UsuńArigato gozaimasu ♥
UsuńDziękujemy za komentarz! :* I wszystkiego najlepszego z okazji urodzin (spóźnione, ale szczere <3)! ^^ Zdrówka, szczęścia w życiu, uśmiechu na co dzień, wielu miłych chwil w towarzystwie bliskich i znajomych :*
Usuń"Osiągnęłaś" 2/3 mojego wieku, zabawnie wyszło :D I ciesz się ładnie dzieciństwem, póki możesz, bo czym dalej, tym więcej wymagań ^^' Pozdrawiam! :)
Dzięki za info!
OdpowiedzUsuńO matko! Ten rozdział był strasznie długi! Ale najlepsze zakończenie. Zdecydowanie najlepsze!
Tak więc po kolei: Aika ma prawo czuć się zagubiona. Poza tym zazdroszczę jej, że potrafi po nieprzespanej nocy iść do szkoły.
Cóż, wizyta Kairena w zaświatach... lub też czymkolwiek to miejsce nie jest... mogłaby być normalna (o ile takie wizyty bywają normalne), gdyby nie spotkanie z protoplastą rodu o.O No serio! To co Kyouya powiedział brzmiało jak kolejna przepowiednia... Ale oczywiście, wszystko się wyjaśni w swoim czasie... ;/
Oh, pominę małą depresję Ayi (szczerze życzę jej by sobie z nią poradziła!) i przejdę do tego co najbardziej mnie zaciekawiło- do spotkania pań! Ha! Te ich rozmowy! I optymizm Kaori! To takie orzeźwienie! Taki promyczek słońca... Bo ostatnio tyle złego się działo, że można chandry dostać! Ale ja nie mogę! Czy serio rodzice obgadują (innego słowa nie umiem znaleźć) swoje dzieci??? Matko, jak pomyślę, że moi mogliby tak robić, to chce zwiać pod kołdrę i nosa spod niej nie wystawiać!!! o.O
Cóż, a co do "Króla Mroku", aż szkoda, że Aya nie powiedziała tego i owego... Chciałabym zobaczyć jak Kaori rozszarpuje go na strzępy... (medna ze mnie, mściwa menda)
Dzięki za dedyk :*
Pozdro i weny!
K.L.
Nie ma za co! :)
UsuńNo, dość długi, bo żeśmy się nieco rozpisały, ale to nie pierwszy raz. xD
Taak, też zazdroszczę, że dała radę się zebrać i iść do szkoły, ale, jakby nie patrzeć, i tak nic a nic z zajęć nie wyniosła. ^^'
Kiedyś się wyjaśni i może nie będzie trzeba na to długo czekać... Zależy, jak nam to wszystko teraz wyjdzie, bo mamy problemy z ogarnięciem tylu wątków. ^^'
Na Kao zawsze można liczyć, jeśli chodzi o rozpromienienie otoczenia! :D A rodzice obgadują dzieci, obgadują, ileż to ja już się nasłuchałam mamy opowiadającej wszystkim dookoła o mnie i rodzeństwie... -.-'
Bu, wszyscy uwzięli się na Suzaku </3 Wiem, że zrobił głupstwo, ale, bądźmy szczere, każdemu się to zdarza. Idiota, bo idiota, ale nie potrafię go nie kochać, toż to mój twór ;_;
Nie ma za co :*
Pozdrawiam!
Oczywiście, Suzaku wybaczę, ale w swoim czasie... Na razie to niemożliwe-gdyż prawda nie wyszła wciąż na jaw.
UsuńPoza tym-a takie życie jak się natworzyło wiele wątków :D Ale sądzę, że jakoś to spokojnie ogarniecie ;)
Och, to pocieszające! :D
UsuńTrochę ciężko będzie, szczególnie zważywszy na to, że teraz będziemy miały coraz mniej wolnego czasu... :(
Hehe ;)
UsuńAno, studia!
PS. zapraszam na Seven Devils-ostatnią część :)
Dobra w związku z tym że nie mam went na pisanie czekokolwiek, nie chce mi się sprzątać, nie mam ochoty czytać a nic takiego postanowiłam zacząć pisać kom :P Choć pewnie i tak go dziś nie skończ ale to akurat pomińmy xD
OdpowiedzUsuńNo to mamy wizyty w zaświatach!
Nie no nie wiem czemu akurat tak bardzo lubię wątki duchy-zaświaty-medium. Hmmm czyżby to był kolejny przejaw tego że zdziebko normalna nie jestem? No nic zostawmy ten temat bo eee mogłabym dojść do dość dziwnych wniosków xD
No i mamy naszego kochanego Kage! <3 Po raz n-ty ja się was pytam czemu to ach czemu pozbawiłyście go życia AŻ tak szybko nooooooo T^T No nic nie będę się dalej użalać bo komentarz będzie w 90% zawierał moje hymny pochwalne dla Kage ^ ^” Dobra wracając zatem do fabuły...
Hahahaha czyli nasz anioł Kage nie miał małego skoku w bok z siostrzyczką! XD Nie no nie mogę! xD *przypomina sobie wszystkie teorie z sierpnia*
/po kilkudniowej przerwie/
No cóż skoro nie nasz drogi, aniołkowaty Kage to może święta Maaya? A jednak nie to nie tędy droga! Nie no naprawdę śmiać mi się chce :D No ale teraz trochę na poważniej… Kurczę naprawdę okropnie żal mi Maayi zarówno tej z WK-VN jak i z PP. Wiem że u mnie jest ci najbardziej żal Kage ale tam trochę wyolbrzymiasz winę twego zacnego ojca ale dobra każdy może uważać inaczej w każdym bądź razie naprawdę bycie tak bezradną jak obie Maaye doprowadzałoby mnie do szaleństwa. Serio. Kurczę nawet nie wiem jak to opisać. Gdy nie mogę nic zrobić, w żaden sposób pomóc czuję jakby mnie coś rozsadzało od środka, jak bym miała zacząć wariować. Dlatego właśnie mówię, nie wyobrażam sobie bycie tak bezradną, tak bezużyteczna i niepomocną. Ech no dobra mniejsza z tym… Tak na marginesie po raz któryś dziwie się jak bardzo negatywne emocje można odczuwać w waszych zaświatach o.o” Serio… Wcześniej Mariko gdy rozmawiała z Kaiem na temat Kurana a teraz Maaya… To takie… sama nie wiem dziwne? No nic kończę ten monolog bo większego sensu to nie ma.
No i nasz Aika <3
Nie no ona i Tamaki są naprawdę taaaaaaaacy uroczy <3 No i każdy ich lubi w sumie czemu się dziwić… Ech dobra zamknę się w sobie bo Was znów wnerwię tak że przemilczę.
No to nasz Aika poznaje historie VK! Ach jak o tym pomyślę też bym z miłą chęcią poczytała jeszcze raz VK I VN… No nic… Nie wiem ale miło mi się zrobiło gdy Aika rozkminiała kim jest Suzue Namizawa… Wiem zdziebko to chore ale cóż. W sumie tak się zastanawiam co ja bym zrobiła gdyby to mi przytrafiło się coś podobnego jak Ai. Żyje sobie spokojnie a tu BUCH dowiaduję się nagle że wampiry istnieją itp. Później dowiedziałabym się ze takie przygody jak w VK-VN naprawdę się wydarzyły i to komuś kogo bądź co bądź znam… Zaiste ciekawe… A no i muszę przecież wspomnieć ze drzewko genealogiczne Tamakiego było naprawdę uroczę <3 Niach słodko ^ ^
No i mamy Shizuke i pra przodka Hiou Kyouya!
Ach ta nietowarzyska Shizuka! <3 Jakoś tak mi tęskno za nią T^T Ech no nic… Co do przepowiedni Kyouye… sama nie wiem co o niej myśleć… Ech no nic będę musiała czekać na odpowiedź co się za nią kryję T.T
Powiem jedno. Nie dziwię się że Aika nie mogła skupić się na zajęciach skoro wcześniej czytała coś tak pasjonującego jak historia rodziny Hioi-Mitsui-Kurosu-Kiryuu i tak dalej. Nie no mam to samo jak czytam coś a później muszę iść na dyżur czy wykład ^ ^”
Ach i mamy naszą biedną Mariko! <3
Kurczę noo ona i Kairen są… są naprawdę tacy słodcy ;-; Ach szkoda że Mariko przeniosła się na tamten świat bo może byłoby więcej scenek tak kochanego rodzeństwa Q.Q
Ech żal mi Mariko że po śmierci też musi martwić się i odczuwać jakieś wyrzuty sumienia tak kurna nie powinno być! >.< Nie no masakra to takie niesprawiedliwe T^T Ech to pożegnanie Kaia z siostrą bardzo mnie wzruszyła serio T.T Nie no płakać mi się chce jak o tym pomyśle…
UsuńMisaka naprawdę potrzebowała takiego wygadania się komuś. Ech naprawdę żal mi dziewczyny Akihiry. No i jego samego oczywiście też. No ale wracając do Misaki… To kolejna postać która bezradnie patrzy na cierpienie swoich bliskich… Nie no naprawdę to wszystko jest takie smutne… No ale chociaż tyle że tak jak mówię teraz Aika może ją przynajmniej wysłuchać. Zawszę lżej jest przejść przez trudności gdy ma się obok siebie kogoś kto cię wesprze, wysłucha cię… Cóż niektórzy mają szczęście…
No i kolejna wzruszająca scenka…
Cała scena Kao&Aya naprawdę doprowadza mnie do łez… Widać w niej tak wielką siostrzaną miłość, troskę o ważne dla siebie osobę… Nie no naprawdę jak to czytałam nie mogłam ze wzruszenia… Po za tym ta scena tak bardzo kojarzy mi się z wami dziewczyny. Czytając o opowiadaniowej Ayi i Kao widziałam was, słyszałam wasze teksty itp. Naprawdę było tu czuć wasze prawdziwe relację. Dziewczyny jesteście naprawdę farciarkami mając siebie nawzajem, wiedząc że każda może liczyć na tą drugą… Mam nadzieje że nie ważne co się będzie działo, nie ważne co przyniesie wam przyszłość będzie się wspierać i nie zapomnicie o tym co was łączy jako siostry…
Dobra może skończę ten eee dość dziwny wywód i przejdę do kolejnej scenki…
Ach jakie to było uroczę! Naprawdę ja już widzę Suzu informującą dziewczyny że będzie mieć kolejne maleństwo! Q.Q Heh nie dziwię się Kao że chciałaby tak jak dziewczyny usłyszeć bicia serca dziecka xp Wiecie co jednym z moich ulubionych zajęć na porodówce i patologii ciąży jest właśnie podpinanie przyszłych mam pod KTG by mogły posłuchać serca swoich dzieci. Sam również uwielbiam się w nie wsłuchiwać… No dobra przejdźmy dalej… No i Kao przepowiedział mi synka… Nie dziwę się Suzu że tak zareagowała… Nie no ja byłabym chyba równie albo i bardziej załamana… Ech noo może to i dobrze że puki co jakoś nie zapowiada się bym kiedykolwiek została mamą bo gdybym miała syna chłopaka miałby przerąbane z matką która jest nim zawiedziona a znów gdybym miała córkę wyrosłaby na taką Kanaru bądź nawet jeszcze gorzej więc cóż… Co do późniejszych rozminek naszych mamuś… No normalnie nie mogłam jak o tym czytałam :D Typowe nadopiekuńcze matule Xd Niby słodko i uroczo ale jak pomyśle że moja mama może tak obgadywać mnie ze swoim koleżankami normalnie dostaje dreszczy -.-‘ Ech nie wiem co ja bym zrobiła na miejscy Kao gdybym dowiedziała się tego co ona na temat Hany… Matko gdyby jakiś debil chciał skrzywdzić moją córcie >.<
Dobra to na dziś koniec mam nadzieje że kom was usatysfakcjonuję ^ ^” Czekam na next z niecierpliwością :p
Buziaki i do usłyszenia :*