Otworzyła drzwi tak cicho, jak tylko umiała. Wślizgnęła się do
środka, od razu dziwiąc się, że o tak późnej porze światło w salonie nie było
jeszcze zgaszone. Zdjęła buty i lekki płaszczyk, następnie weszła do pokoju,
gdzie zastała rodziców przeglądających stare zdjęcia. Słysząc córkę, podnieśli
wzrok znad fotografii i uśmiechnęli się ciepło.
- Niedługo oboje przestawicie się na wampirzy tryb - zauważyła
Reiko, z dezaprobatą kręcąc
głową. Upiła łyk ledwo ciepłej już herbaty, po czym
westchnęła lekko.
- Dziś akurat odpoczywałam z dziewczynami - powiedziała Kaori, pomijając fakt, że wszystkie były już w
podeszłym dla zwykłych ludzi wieku. - A wy znowu popadacie we wspomnienia?
Położylibyście się wreszcie - rzuciła,
podchodząc do nich od tyłu kanapy i obdarzając każdego rodzica całusem w
policzek.
- Zawsze jest dobra pora, żeby pooglądać stare fotografie -
stwierdził Kaien, z rozrzewnieniem wpatrując się w zdjęcia Kao i Ayi z
dzieciństwa, pojedyncze kadry z młodości bliźniaków, które udało się znaleźć, a
także wszystkich ich dzieci. Często siadali wieczorem przy świecach i pijąc
herbatę lub gorącą czekoladę, wspominali zarówno wspólne chwile, jak i te,
podczas których byli rozłączeni.
- Może masz rację, tato. Teraz jednak udam się do mojego męża -
postanowiła z uśmiechem Kaori. - Kei
poszedł dziś do siebie? - spytała, będąc już w drodze na górę. Ostatnio jej syn
coraz rzadziej sypiał u nich w domu, zaczynał powoli wracać do swojego
mieszkania, chcąc też
przyzwyczajać do tego Miyako.
- Tak, zabrał Miyę-chan kilka
godzin temu. Jutro przyprowadzi ją koło południa - poinformowała Reiko. -
Dobranoc, skarbie - powiedziała z czułością.
- Słodkich snów! - krzyknęła tylko ze schodów i udała się w
kierunku sypialni, chcąc jeszcze przed snem porozmawiać z mężem.
Weszła cicho do pokoju, obawiając się, że może już spać. Na
szczęście siedział na łóżku i przeglądał jakąś gazetę. Zapewne wrócił niedawno,
ponieważ jego włosy były jeszcze mokre od kąpieli. Kropelki wody spływały po
jego nagim torsie. Po wejściu żony od razu odłożył czasopismo i spojrzał na nią
radośnie.
- Myślałem, że to ja mam dziś chwilę wytchnienia, ale, jak widać,
nic się przed tobą nie ukryje - westchnął rozbawiony. Kaori wzruszyła tylko
ramionami i weszła na łóżko, by ucałować męża na powitanie.
- Jak zawsze, skarbie! -
zaśmiała się słodko. - Chyba nie myślałeś, że jedyny będziesz odpoczywał? - Wytknęła język, ale nim zdążyła zrobić cokolwiek więcej, Ichiru chwycił ją
mocniej i położył na łóżku, nachylając się nad nią. Blondynka wplotła zgrabne
palce w jego mokre włosy i uśmiechnęła się kokieteryjnie, podczas gdy mężczyzna
zaczął dobierać się do jej ust. Pozwoliła mu na chwilowe pieszczoty, po czym
odsunęła się. - Muszę się przebrać - stwierdziła, siadając na łóżku. Mąż objął
ją od tyłu i zaproponował pomoc w tej czynności, zdejmując jej tym samym
bluzkę. - Ichiru! - zachichotała, gdy kilka kropel z jego włosów skapnęło na
jej gołą skórę, podczas gdy całował jej szyję.
Gdy wyswobodziła się z uścisku, podeszła do komody, by wyjąć z niej lekką koszulę nocną, w którą szybko
się przebrała. Następnie wróciła do łóżka i prędko
weszła pod kołdrę, by się ogrzać. Oparła głowę o tors męża i chłonęła jego
zapach. - Suzu jest w ciąży… - szepnęła, delikatnie sunąc palcami po klatce
piersiowej mężczyzny. Nie brzmiała ani na szczególnie radosną, ani smutną. Taki
brak emocji rzadko jej się zdarzał.
- To wspaniale - ucieszył się Ichiru. - Ale co cię trapi?
- Gdyby nie to całe zamieszanie z Łowcami, może my też
moglibyśmy mieć jeszcze jakieś dziecko - stwierdziła odrobinę naburmuszona,
starając się ukryć tym smutek. - W obecnej sytuacji to jest wręcz niemożliwe…
Tak dobrze wspominała
czasy młodości swoich pociech… Choć z
bliźniakami było ciężej niż z samym Tamakim, każda chwila spędzona na
wychowywaniu była dla niej wspaniała. Czasy dorastania dzieci i jej młodzieńcze lata, gdy
zaczynała być z Ichiru, były z
pewnością najlepszymi chwilami w jej życiu. Teraz, gdy wszystko kręciło się
wokół pracy i zwiastunu wojny, świat jakby przestał być tak kolorowy. Zdrajcy
zasiali ziarno strachu i niepewności, z którymi rodzina Kiryuu musiała się
zmierzyć.
- Może jeszcze kiedyś będzie nam to dane.
Ucałował ją w czoło i
przytulił do siebie mocniej. Chciał ją obronić przed całym złem, nawet jeśli
sama radziła sobie świetnie. Obawiał
się, że jej silna skorupa wreszcie pęknie. Tak bardzo starała się dawać sobie
ze wszystkim radę i być podporą dla innych... On
mógł być jedynie jej wspornikiem.
- Jak spotkanie z Zero? Jest z nim aż tak źle? - spytała cicho,
wiedząc, że to dość trudny i przykry temat.
- Raczej ciężko się trzyma, chociaż stara się nie wychodzić z
roli - stwierdził Ichiru z nieukrywanym smutkiem. Już od dawna martwił się o
brata, ale po spotkaniu z nim miał jeszcze więcej wątpliwości co do jego stanu
psychicznego wobec całej sytuacji z rewolucją. - W dodatku Związek zaczął dziś
pracę z Nową Radą, co dodatkowo godzi w Zero.
- Wiem, gdy wracałam z misji, minęłam się w drzwiach z
Shirabuki - warknęła zdenerwowana. - Nawet posłała mi jeden z tych przeraźliwie
słodkich uśmieszków. Aż mi się niedobrze zrobiło… - Wzdrygnęła się na samo wspomnienie
spotkania. - Był z nią jeszcze Shoutou-san?
- Tak, omawiali szczegóły współpracy. Shirabuki nawet nie była
zaproszona, ale, jak to
ujęła, „nie mogła odmówić sobie zwiedzenia
naszego gmachu”. Wyglądała jak zagubiona królowa, która przez przypadek wpadła
w złe towarzystwo. Isaya przefiltrował tych dwóch facetów z listy Keia. W każdym razie w umyśle
Yamazakiego niewiele znaleziono. Widział się z Kyoujim kilka tygodni temu i
jego jedynym zadaniem było zapisywanie wszystkiego, co dzieje się w Związku i
oczekiwanie na znak. Nie powiedział, gdzie
i kiedy kolejny raz się spotkają. Za
to Nakata… Okazało się, że Kyouji zagroził
jego żonie i dziecku.
- Z tego co pamiętam, to jego żona jest zwykłym człowiekiem i
nie wie nic o Związku? - spytała dla pewności blondynka, kojarząc dalszego
kolegę z pracy.
- Zupełnie bezbronna. I dwuletni synek… Nakata zapewniał, że
nie chciał mieć z tym nic wspólnego, ale wykonywał polecenia szpiegostwa ze
strachu. Teraz musimy zapewnić jego rodzinie ochronę… - poinformował Ichiru. -
Kto wie, ile osób jest do tego przymuszanych…
- To przerażające… - szepnęła wystraszona, siadając powoli. Wpatrywała się przez chwilę w
ścianę, usilnie o czymś myśląc. - Całe szczęście, że
tych, których Kei… Że oni
robili to dobrowolnie…
Ichiru położył swoją dłoń na ramieniu żony i pogłaskał ją
lekko, jakby przekazując jej wsparcie. Ta uśmiechnęła się delikatnie.
- Każdy Łowca ma zostać „prześwietlony” - przekazał Ichiru,
wracając do spraw Związku. - Jutro wszyscy dostaniemy formularze ze zgodą do
oddania. Co prawda nikt nie ma być zmuszany, ale…
- Kto się temu nie podda, automatycznie będzie podejrzany -
dokończyła Kaori z niesmakiem. - Nie podoba mi się to, że wampiry tak bardzo
wchodzą z butami do naszego świata - westchnęła głośno. - Mogliby pominąć chociaż
nas, raczej nie jesteśmy zbytnio podejrzani. - Wytknęła język.
- Czasem najciemniej jest pod latarnią, chociaż myślę, że nie w
tym przypadku - dostrzegł.
- Dzięki temu możemy przynajmniej dowiedzieć się,
komu ufać…
- Zakładając, że ufamy tym, którzy będą nas sprawdzać -
zauważyła, mając nadzieję, że będzie to Isaya. - Byle nie Shirabuki. Już
wystarczająco dużo wie o naszej rodzinie. - Uśmiechnęła się z przekąsem, ale po chwili
spoważniała i spojrzała na męża. - Ichiru… Ten świat mnie przeraża. Wokół nas
są zdrajcy, nie mamy pojęcia, komu
ufać. Nasze podejście do tych, którzy chcą - teoretycznie - nam pomóc, też nie
jest dobre. Każda rasa jest zepsuta od środka i nie zapowiada się, żebyśmy
mieli kiedykolwiek dojść do porozumienia. My w genach mamy zabijanie wampirów,
więc nigdy do końca im nie zaufamy… Boję się o młodych, Tamaki jest jeszcze dzieckiem, a Hana i Kei są na granicy…
- Spokojnie, Kao. - Przygarnął ją do siebie. - Bliźniaki są
silne i dadzą sobie radę, a Tamakiego my uchronimy. Nic im się nie stanie -
zapewnił ją, jak i siebie, bowiem coraz
mniej wierzył w pozytywny obrót spraw.
- Rodzice też nie są już w pełni sił, szczególnie mama -
powiedziała, automatycznie ściszając głos. - A Miyako? Wrogowie na tacy mają
wystawione wszystkie nasze słabe punkty. - Głos jej się załamał. - Zawsze lubiłam
ryzyko, wiesz? Ale to zupełnie co innego, gdy coś grozi moim bliskim, a ja nie
mogę wszystkich ochronić… Czasem czuję się taka słaba, że żałuję, że nie
jesteśmy poza tym. Że nie jesteśmy zwykłymi ludźmi, z dziećmi w zwykłych
szkołach. Kocham bycie Łowcą, ale jeśli coś się stanie dzieciakom… - przerwała, by zacisnąć zęby. Musiała powstrzymać
łzy napływające jej do oczu. Była przecież ostoją tej rodziny. Przytuliła się
do męża, który zapewniał ją, że razem będą walczyć o bezpieczeństwo ich
bliskich.
Gdy poszli spać, obróciła się w drugą stronę i patrząc
przerażona w ciemność, wylała kilka łez, które szybko pochłonęła poduszka.
***
- Z kim
urządziłeś sobie pogawędkę zamiast porządnie się wyspać?
Kairen
oprzytomniał nieco i odwrócił głowę w stronę Kanaru. Uśmiechnął się lekko, próbując
powrócić do rzeczywistości. Niemalże zapadł w drzemkę, gdy tylko nastała
przerwa w zajęciach. Rozejrzał się po sali i zauważył, iż większość Nocnej
Klasy wyszła na korytarz, by rozprostować nogi. Mayumi siedziała w kącie klasy,
jakby z lekkim zdziwieniem przyglądając się Aidou flirtującemu dla zabawy z Tomoko
Kakutą i Harumi Iwamoto. Naturalnie nikt nie brał tego na poważnie, niemniej
Mayu nie bardzo znała się jeszcze na tego typu sprawach i wyglądała na nieco
skonsternowaną, słuchając słów Hanabusy, który dla niej był przecież szanowanym
nauczycielem inteligencją przewyższającym zapewne połowę Nocnego Wydziału razem
wziętą. Poza nimi jedynymi obecnymi w sali byli Yumeki Akarashi i Mamoru,
rozmawiający o czymś z ożywieniem, jakie u tego drugiego było doprawdy rzadko
spotykane.
- Och. Z
dziadkami, z nēsan… Przez chwilę nawet z ciotką Shizuką, a także… z Kyouyą Hiou
- wyznał Kai tak cicho, by nawet osoby znajdujące się w tym samym pomieszczeniu
go nie dosłyszały. Na szczęście wszyscy byli zajęci swoimi sprawami, więc
zapewne takie ściszenie głosu wystarczyło.
Kana
uniosła brwi. Oczywiście była świetnie zorientowana w historii nie tylko swojej
najbliższej rodziny, ale też rodów Hiou czy Kiryuu, natychmiast więc skojarzyła
jednego z protoplastów klanu, z którego wywodziła się matka Kairena.
- Powiedział,
że „powinniśmy uważać na konie, które lubują się w czerwieni oraz galopowaniu
pośród śniegu” - dodał.
- Że co,
proszę? - zdumiała się znowu. Przerzuciła swe długie, brązowe loki z jednego
ramienia na drugie. Był to ruch zupełnie niekontrolowany, automatyczny, ale
było w nim tyle wdzięku, że Kai nie mógł się powstrzymać i uśmiechnął się z
rozrzewnieniem. - Co jest? - zapytała, widząc jego wyraz twarzy.
- Nic, po
prostu ślicznie wyglądasz - odparł szczerze. Zarumieniła się słodko i spuściła
na chwilę wzrok, chowając błękitne oczy za zasłoną rzęs. Usłyszał, jak jej
serce przyspieszyło, co dodatkowo go wzruszyło.
- Dziękuję
- wyszeptała. W pierwszym odruchu chciała się z nim nie zgodzić, jak to było w
jej zwyczaju, gdy ktoś ją w jakikolwiek sposób komplementował, jednak
przypomniała sobie, że Kairen bardzo tego nie lubi, jako iż we wszystkich
dostrzega przede wszystkim te dobre cechy i smuci go, gdy inni ich nie doceniają.
Zresztą, jakby nie patrzeć, on zawsze był szczery, a co za tym idzie, naprawdę
musiał tak myśleć. Ileż radości jej to dało! Ale przy tym zmieszało ją nieco. -
Hm, cóż, nie odpowiedziałeś na moje pierwsze pytanie - dodała po kilkunastu
sekundach, których potrzebowała na względne uspokojenie się. Ponownie spojrzała
w szare oczy Kaia. Ostatnio spędzali ze sobą wiele czasu i powoli zaczynała
przyzwyczajać się do tego, by jak najczęściej spoglądać w oczy rozmówcy. Kairen
od zawsze subtelnie zabiegał o kontakt wzrokowy, a ona ostatnio zauważyła, iż
dzięki temu każda wymiana zdań czy nawet luźna pogawędka jest pełniejsza i
jakby prawdziwsza, bardziej szczera. Naprawdę zaczynało jej się to podobać, a
przecież jeszcze nie tak dawno temu co rusz uciekała wzrokiem gdzie tylko się
da.
- Fakt -
przyznał. - Cóż, nie miałem jeszcze czasu się nad tym poważnie zastanowić, ale
będzie trzeba pogłówkować nad znaczeniem tych słów.
- No tak,
nie ma co brać ich dosłownie, nie mają większego sensu - zgodziła się Kana,
kiwając głową. Zaintrygowały ją słowa Kyouyi i poczęła zastanawiać się,
dlaczego właściwie spotkał się z Kairenem tylko po to, by przestrzec go w tak
zawoalowany sposób. - Wiesz co, to wygląda trochę tak, jakby cię… albo nas -
poprawiła się, bo ponoć ostrzeżenie dotyczyło wszystkich - sprawdzał. -
Zadumała się na chwilkę, ale ujrzawszy pytający wzrok Kaia, kontynuowała: - Każdy
normalny powiedziałby wprost, o co chodzi, tym bardziej, jeśli jest to ważna
sprawa. Tymczasem Kyouya-dono użył jakiejś tajemniczej metafory, trochę jakby
chciał się przekonać, czy jesteśmy warci tego, by otrzymać przestrogę. To
znaczy… Tak mi się jakoś skojarzyło - mruknęła, znów nieznacznie się rumieniąc
z obawy, że rzekła coś głupiego.
- Hm, coś w
tym jest - odparł jednak Kairen, a na jego twarzy malowało się zamyślenie. -
Bądź co bądź był bardzo potężnym czystokrwistym, jednym z założycieli rodu Hiou
i ogólnie niezwykle szanowaną personą ówczesnego świata. Można go nazwać
księciem tamtych czasów… My z kolei jesteśmy w porównaniu z nim płotkami, jakby
nie patrzeć. Nawet dzisiejsi przedstawiciele Klasy A nie mieliby z nim pewnie
szans, bo ze stulecia na stulecie ich potęga minimalnie się zmiejsza. Kto wie,
może stwierdził, że przekazując nam ostrzeżenie w taki sposób, albo nam pomoże,
jeśli zdołamy zorientować się, o co mu chodziło, albo przynajmniej nie
zaszkodzi i da do myślenia, jeżeli się nam nie uda.
Z
entuzjazmem pokiwała twierdząco głową, w zupełności się z nim zgadzając.
Poczuła przypływ energii na myśl o potrzebie rozwikłania tajemnicy.
Rozmawialiby
w ten sposób dalej, gdyby nie fakt, iż przerwa się zakończyła. Ustalili, że po
lekcjach wspólnie zastanowią się nad słowami protoplasty, a póki co skupią się
na nauce.
***
Aika zerknęła
na zegarek. Zaklęła cicho pod nosem, zdając sobie sprawę, iż jest już grubo po
północy, a ona nawet nie tknęła prac domowych. Przypomniawszy sobie, że Misaki
też ich nie odrobiła, stwierdziła, iż obie będą miały jutro - wróć, dzisiaj -
małe kłopoty.
Cóż, raz nie zawsze, pomyślała z lekką
nutką wymuszonego naprędce optymizmu. Niechętnie odłożyła na szafkę nocną
„Vampire Knight”. Kiedy tylko po południu weszła do swojego pokoju w
dormitorium, nawet się nie przebrawszy, zaczęła czytać. Misa wróciła wieczorem,
po spotkaniu z Akihirą oraz wymianie klas. Była w kiepskim stanie, nie tylko z
powodu zmęczenia, ale przede wszystkim przez wzgląd na zamartwianie się stanem
swojego chłopaka. Widząc, jak się męczy, Aika pobiegła do gabinetu
pielęgniarki, by poprosić ją o coś na ukojenie nerwów i spokojny sen. Misaki
niby nie chciała zażyć leku, ale tak naprawdę wręcz o tym marzyła, dlatego w końcu
uległa namowom przyjaciółki. Wykąpała się szybko, połknęła tabletkę, położyła
się i już po kilkunastu minutach spała jak niemowlę, oddychając równo i
spokojnie. Odetchnąwszy z ulgą, Aika również poszła wziąć krótki prysznic, aby
po powrocie do pokoju wskoczyć pod kołdrę i zająć się lekturą.
Miała mętlik w głowie i za nic nie mogła się
go pozbyć. Chwilami zapominała o tym, iż księga traktuje o prawdziwych
wydarzeniach, bo czuła się, jakby po prostu czytała jedną z wielu powieści
fantasy. Kiedy jednak uświadamiała sobie prawdę, była skołowana. Z jednej
strony zauroczona światem i jego tajemnicami, z drugiej… najzwyczajniej
przerażona. Nachodziło ją coraz więcej wątpliwości i teraz, dokładnie
dziewiętnaście minut po północy, skończyszy czytać pierwszy tom „kroniki”
rodziny Tamakiego, nie miała pojęcia, co o tym wszystkim myśleć.
Westchnęła
ciężko, bezmyślnie bawiąc się powłoczką pościeli, a to zawijając ją na palec, a
to odwijając. Po kilku minutach takiego bezsensownego siedzenia znów zerknęła
na tomy. Miała wielką ochotę na zabranie się za drugą część, ale nie dość, że
oczy porządnie już jej się kleiły, to jeszcze musiała przecież jakoś przeżyć
czekające ją wtorkowe zajęcia.
Och, jak
ciężko było zawracać sobie głowę szarą codziennością, gdy tuż obok rozgrywały
się historie rodem z baśni… Albo horrorów. Tak czy owak, było to doprawdy
problematyczne.
Ponownie
westchnęła w taki sposób, iż nie powstydziłby się go nawet zawodowy cierpiętnik
(oczywiście gdyby takowy istniał), po czym chcąc nie chcąc zgasiła lampkę i
położyła się. Przez moment wpatrywała się w sufit, a jej myśli wirowały jeszcze,
wciąż chaotyczne, lecz zaraz potem zmorzył ją głęboki sen.
***
Kairen i
Kanaru ucałowali Mayumi w oba policzki, po czym puścili ją do Yumeki, która
czekała na nią kilka kroków dalej. Mayu nadal nie potrafiła wykrzesać z siebie
właściwej sobie energii i pogody ducha, którą normalnie miała, mimo tego, ile
przykrości ją w życiu spotkało. Starała się nie myśleć bezustannie o zmarłej
mamie, cierpiącym tacie i nie do końca świadomej, co się wokół niej dzieje
Miyako, jednak nie zawsze jej to wychodziło. Próbowała skupić się na nauce, na
życiu codziennym, na osobach, wśród których żyła, ale smutne wspomnienia,
obecne problemy oraz wizja nieszczęsnej kobiety cierpiącej samotnie w
nieznanych lochach przytłaczały ją. Z zewnątrz nie wyglądała jeszcze
tragicznie, utrzymywała pozory normalności, lecz najbliższe jej osoby
wiedziały, że coś jest nie tak. Ale jakże się tu dziwić?
Kai i Kana
wysunęli propozycję, by Mayu spędziła z nimi trochę czasu, mając nadzieję, że
trochę ją pocieszą czy przynajmniej pozwolą choć na chwilę zapomnieć o
smutkach, ale okazało się, iż miała już zaplanowane spotkanie z Yumeki, Tomoko,
Sachiko i Harumi. Cóż, takie babskie pogaduszki również mogły jej pomóc, tak
więc ani Kanaru, ani Kairen nie zaoponowali i życzyli jej miłej zabawy, sami
zaś udali się do pokoju Kaia, by tam w spokoju pomyśleć nad słowami Kyouyi
Hiou.
Kairen
wyjął z szuflady pudrowe cukierki będące jednym ze smaków dzieciństwa jego i
Kany, której zresztą zaświeciły się oczy, gdy tylko je ujrzała.
- Ach, od dawna ich nie jadłam!
- wykrzyknęła zachwycona, biorąc do ust pierwszego cukierka. Przyłożyła dłonie
do policzków, rozkoszując się cudownym smakiem. - Pyszne!
- Nie da się ich znielubić -
przyznał z szerokim uśmiechem Kairen, również wciskając sobie do buzi przysmak.
Przez kilka minut wspominali
niektóre wydarzenia z dzieciństwa, które w jakiś sposób wiązały się z tym
rodzajem cukierków. Najbardziej zapadło im w pamięć, jak na rodzinnym pikniku
podczas tradycyjnego podziwiania kwiatów kwitnących wiśni sześcioletni Tamaki
przemycił w kieszeniach spodni garść tych łakoci. Co kilka minut pakował sobie
jednego cukierka do ust, starając się, by nikt tego nie zauważył. Ich mamy
pewnie nie byłyby zachwycone, że podczas takiej uroczystości wcina coś takiego,
zamiast raczyć się specjalnie przyrządzonym na okazję hanami poczęstunkiem. W
końcu jednak prawda wyszła na jaw, kiedy Hanashi poczuła przypływ czułości i
musiała poprzytulać i wytarmosić braciszka, co zaowocowało wypadnięciem kilku
cukierków ze „skrytki”. Dorośli na szczęście się nie pogniewali, ale Tamaki i
tak wpadł w depresję na ładnych kilkanaście minut, jako iż kazano mu podzielić
się swoimi słodyczami z innymi dziećmi.
- Od czego by tu zacząć? -
zastanawiał się na głos Kai, gdy wspominki dobiegły końca.
- „Konie, które lubują się w
czerwieni oraz galopowaniu pośród śniegu”, tak? - chciała upewnić się Kanaru.
Zdała sobie sprawę z tego, że powiedziała to z pełnymi ustami, przez co
zawstydziła się natychmiast. Rodzice ciągle ją za to strofowali. Na szczęście
Kairen nie zwrócił na to uwagi, bo myślami błądził już gdzie indziej. Skinął
więc tylko głową w odpowiedzi na pytanie dziewczyny. - To pewnie rodzaj zagadki
słownej.
-
Uhm, zapewne - zgodził się z nią. Wstał, wyjął coś z szuflady biurka, po czym
wrócił na miejsce przy stoliku. Kana zauważyła, iż wziął ze sobą kartkę papieru
i długopis. - Tego rodzaju zagadki najczęściej mają związek ze znakami albo podobną
wymową innych wyrazów. Dobrze, to co tu mamy… „Koń” - powiedział, po czym
nakreślił na kartce ideogram na konia. Kanaru już nie pierwszy raz stwierdziła,
iż ma bardzo ładny charakter pisma. Nie był mistrzem kaligrafii, ale za to
wszystko było wyraźne i schludne. Niektórzy wszak bazgrali tak bardzo, iż
często nie można było odróżnić znaku na konia od tego na ptaka czy nawet dnia
od bieli i tak dalej. Nie wspominając już o bardziej skomplikowanych kanji. -
„Czerwień”. „Śnieg”. Hm, weźmy też „galop” i „lubić”… - mówiąc to wszystko,
zręcznie zapisywał kolejne ideogramy. Najpierw główkowali nad potencjalnmi
złożeniami, potem wypisali wszystkie możliwe czytania znaków, ale ile by nad
tym nie siedzieli, nie doszli do żadnych satysfakcjonujących wniosków.
-
Nic nie pasuje - mruknęła Kanaru. Entuzjazm zdążył już opaść, zmęczyła się
porażkami.
-
Może bierzemy to zbyt dosłownie - wysunął przypuszczenie Kairen. Zauważyszy, że
od pewnego czasu Kana nie je już cukierków, wpakował jej kilka do buzi.
Zdumiona spojrzała na niego. Specjalnie nie chciała tak dużo przy nim jeść,
żeby nie wyszła na obżartucha, ale on oczywiście przejrzał jej chętki. Potrzebę
cukru potęgowała wytężona praca mózgu. - Nie krępuj się, jedzmy, ile chcemy.
-
Zaraz zrobi nam się niedobrze - zauważyła, chichocząc cicho.
- A
po chwili przejdzie - zaśmiał się, po czym sam również wziął kilka cuksów. -
Wracając do naszych jakże cudownych koni i reszty towarzystwa, tak sobie myślę,
że może warto rozszerzyć naszą listę - rzucił, wpatrując się w kartkę. - Co
kojarzy ci się z końmi?
-
Sama nie wiem - stwierdziła, namyślając się. - Są piękne i dostojne…
-
Czerwień?
-
Poproszę o inny zestaw pytań - wymruczała pod nosem, rumieniąc się. Skojarzenia
z tym kolorem obfitowały w słowa takie jak romantyzm czy namiętność, choć
pierwszymi były krew i miłość.
Z
trudem powstrzymując uśmiech, Kairen zapisał to wszystko, jak gdyby czytał jej
w myślach.
-
Śnieg oczywiście przywodzi na myśl zimę… - mamrotał, pisząc dalej. Gdy
skończył, dodał czytania również i tych kanji, po czym oboje nachylili się nad
kartką, usiłując wymyślić coś logicznego, scalając ideogramy w złożenia,
istniejące i nie tylko, oraz bawiąc się w ich możliwe odczytania.
I
nagle ich olśniło.
-
„Zima” i „koń” - szepnęła Kanaru, patrząc jak zaklęta na czytanie sinojapońskie
ideogramu „zima” oraz jedno z czytań japońskich znaku na konia.
-
Uhm - potwierdził Kai. - Touma.
Tou
- zima. Ma - koń. Tymi właśnie kanji zapisywało się nazwisko jednego z
istniejących jeszcze rodów czystokrwistych.
-
Teraz nabiera sensu stwierdzenie Kyouyi-dono, że mamy uważać na tę rodzinę,
biorąc pod uwagę „pewne wydarzenia z przeszłości”. Kyouya-dono z pewnością mógł
znać przodków Gizen.
-
Owszem. Ale zastanawia mnie coś jeszcze. Cały czas mówimy o koniach w liczbie
mnogiej, a Gizen jest przecież ostatnią z rodu Touma.
-
Może jednak chodziło o liczbę pojedynczą, mogłem automatycznie zrozumieć, że
chodzi o „konie”, a nie jednego „konia”.
W
tej chwili Kanaru żałowała, że język japoński jest tak pokręcony i czasami
ciężko domyślić się, o jakiej liczbie kogoś lub czegoś jest mowa.
-
Może.
Przez
kilkadziesiąt sekund siedzieli w milczeniu, zastanawiając się nad tym, czy
faktycznie ze strony Gizen ich bliskim może grozić jakiekolwiek
niebezpieczeństwo. Jakby nie patrzeć, oficjalnie nigdy niczym się nie naraziła,
teoretycznie nawet nie współpracowała ze swoim bratem Akujim, gdy ten wyprawiał
wszelakie szaleństwa, ponadto wciąż wyglądała na małą, uroczą dziewczynkę,
niemniej nigdy jej nie ufali. Bądź co bądź, słodka czy nie, nadal była
czystokrwistą, a co za tym idzie, była w posiadaniu potężnych mocy. Poza tym
mogła przecież tylko udawać, że jest taka grzeczna. Mogła mieć jakiegoś asa w
rękawie. Mogła planować cokolwiek, a nikt by tego pewnie nawet nie zauważył. To
czyniło z niej potencjalnie niebezpieczną osobą.
Przypomnieli
sobie o niechlubnych wyczynach jej brata, psychopaty, który zamordował dziadka
Kairena, Kage. I jej własnych, gdy zabiła dziadka Kanaru, Minato, o czym Suzue
i Shuusei dowiedzieli się dopiero niedługo przed narodzinami Kairena.
-
„Lubuje się w czerwieni” - szepnął Kai.
- Więc
jednak chodziło o krew - powiedziała jak w transie Kana. Było jej okropnie
smutno z powodu tego, co „bachory Touma” uczyniły rodzinie Kairena i jej.
Wiedziała, że czasem za bardzo przeżywa różne rzeczy, ale choć się starała,
zazwyczaj nie potrafiła tego powstrzymać. Nie znała ani swojego dziadka, ani
dziadka chłopaka siedzącego tuż obok niej, ale tęskniła do nich. Zawsze chciała
ich poznać, była ciekawa, jacy dokładnie byli, jak by się wobec nich
zachowywali…
Kai
zauważył, jak bardzo spochmurniała, więc znów delikatnie włożył jej do ust
cukierka. Oprzytomniała nieco i uśmiechnęła się w podzięce.
Przytulił
ją delikatnie, ku jej uciesze. Dzięki temu uspokoiła się porządnie i po
kilkunastu minutach oboje rozmawiali już nieco weselej - i na inne tematy.
Kairen przypomniał sobie słowa Mariko, które miał przekazać Kanie, co dodatkowo
poprawiło jej humor. Na myśl o braciszku (przed zajęciami zdążyła na chwilkę
zobaczyć się z mamą i dowiedziała się, iż ciocia Kaori twierdzi, że to
chłopiec) uśmiechnęła się z rozrzewnieniem. Coraz bardziej się do niego
przekonywała i powoli… powoli zaczynała nie móc się doczekać, kiedy go ujrzy.
Na to jednak musiała poczekać do zimy, której, miała nadzieję, żaden „koń” ani
nikt inny nie splami niewinną krwią.
***
Nagany
nauczycieli z powodu nieodrobionych zadań domowych zostały odebrane przez
Misaki z zupełną obojętnością - miała wszak inne, ważniejsze zmartwienia - zaś
przez Aikę skwitowane jedynie wzruszeniem ramion. Nie tym zawracała sobie
przecież ostatnio głowę. Myśli wciąż wirowały, więc praktycznie nie skupiała
się na nauce. Powtarzała sobie, że kilka dni jej nie zbawi i nie zaważy na jej ocenach
z egzaminów na koniec semestru, dopóki nie uświadomiła sobie, iż są one już
tuż-tuż. Przez kilkanaście sekund serce waliło jej jak oszalałe, ale potem
uspokoiła się. Parę dni zignorowania nauki jej nie zaszkodzi, normalnie była
przecież dość pilną uczennicą. Wokół zaś działy się takie rzeczy, że głupotą
byłoby przejmować się testami!
Jakoś
dotrwała do końca zajęć, po czym wróciła wraz z Misaki i innymi dziewczynami do
dormitorium. Fumi Kobi, Yasu Mori i Hotaru Shimasaki rozprawiały o ciuchach,
butach, muzyce i tańcu, niemalże jak gdyby były to sprawy wagi państwowej. Aice
przeszło przez myśl, że życie jej niewtajemniczonych koleżanek jest okropnie
nudne i jednostajne, ale z drugiej strony… Na pewno czują się bezpieczne. Nie
mają pojęcia, że teoretycznie w każdym momencie może napaść na nie wampir albo
że jakiś pokręcony Łowca pomyli je z kimś innym i porwie. Wierzyć jej się nie
chciało, iż jeszcze kilka dni temu sama żyła w nieświadomości. Wydawało jej
się, że porwano ją całe wieki temu, a minęło raptem pięć dni.
Czas
doprawdy potrafił płatać figla.
W
akademiku Misaki i Aika porozmawiały chwilę, a to narzekając, a to podnosząc
się nawzajem na duchu, by potem naprędce wspólnie odrobić lekcje. Na szczęście
dość szybko się z tym uporały, więc Misa bez większych wyrzutów sumienia wyszła
na planowane spotkanie z Tamakim, a Aika usadowiła się wygodnie na swoim łóżku,
sięgnęła po „Vampire Night” i zaczęła czytać.
Czym
dalej docierała, tym mniej rozumiała. O ile pierwszy tom jeszcze dałaby radę
ogarnąć bez przypisów Tamakiego, o tyle w drugim nie było na to szans. Mariko,
kuzynka prefekta, pisała w tak tajemniczy sposób, używała tylu metafor i
zagadek słownych, że można było dostać od tego bólu głowy.
Ledwo
spostrzegła, kiedy Misaki wróciła, już po wymianie klas i patrolu - bardzo
krótkim, jako iż szkoła chroniona była jakąś magiczną barierą przewodniczącego
Nocnej Klasy. Zaczytana, spytała tylko automatycznie, jak Misa się czuje i po
zapewnieniu, że jest względnie w porządku i po jej wyjściu do łazienki ponownie
zagłębiła się w lekturze. Misaki po powrocie od razu poszła spać, zaś Aika z
uporem brnęła przez zawiłości „pamiętnika” Mariko Kiryuu.
Skończyła
koło drugiej w nocy. Nie była osobą, która wzruszała się przy byle okazji, ale
lektura ta spowodowała, że serce waliło jej jak oszalałe, a do oczu czasami
napływały łzy, których jednak z uporem za każdym razem się pozbywała. Historia,
którą poznała (ewidentnie zresztą niedokończona - widocznie niedługo po
ostatnim wpisie kuzynka Tamakiego umarła), to raz. Dobiły ją jeszcze inne
szczegóły, na które wcześniej nie zwróciła większej uwagi, ale które teraz
uderzyły ją z całą swoją mocą.
Roztrzęsiona,
przez kilka bądź kilkanaście minut siedziała nieruchomo, w głowie a to mając
zupełną pustkę, a to całkowity chaos. W końcu jednak klepnęła się w oba
policzki naraz, wzięła głębszy oddech, po czym wstała i ruszyła do łazienki, by
wziąć chłodny prysznic. Myślała, że ją orzeźwi, ale zamiast tego zrobiło jej
się nagle tak przeraźliwie zimno, iż poddała się i puściła bardzo ciepłą wodę,
niemalże parzącą. Ukucnęła, chowając głowę w ramionach. Czując wodę spływającą
jej kaskadami po plecach, próbowała dojść do konkretnych wniosków. Jakkolwiek
by na to wszystko nie spojrzała, zdawała sobie sprawę z jednego.
Czego
by nie powiedział Tamaki, jak bardzo by nie nalegał, oni nie będą mogli być
razem.
W
środę po zajęciach zebrała w sobie odwagę i poprosiła prefekta o rozmowę.
Rozpromienił się i obdarzył ją tym swoim przeuroczym uśmiechem, przez co
zmiękła na chwilę, zaraz jednak postanowiła ponownie wziąć się w garść. Nie
mogła za bardzo dać się ponieść emocjom. Musiała pamiętać, że należą do dwóch
różnych światów…
Ruszyli
w stronę lasu, jak gdyby było to oczywiste. Czytając opasłe tomy kroniki Mariko
Kiryuu, spostrzegła, że wiele ważnych dla jej rodziny rozmów odbywało się
właśnie w cieniu drzew akademickiego lasu. Rodzice Kairena upodobali sobie też
stajnię, ale Aika czuła, że gdyby zrobiła to samo, w jakiś sposób naruszyłaby
ich prywatność. Może to głupie, lecz nic nie mogła na to poradzić. Stajnia
zarezerwowana była dla nich i tyle. Zresztą… Obecnie ten drewniany budyneczek
służył za coś w rodzaju składu, w szkole nie prowadzono już zajęć z jazdy
konnej. Szkoda, to mogłoby być ciekawe. Z drugiej strony, gdyby trafiła jej się
taka Biała Lilia, pewnie zraziłaby się do koni. Pomyślawszy o tym, uśmiechnęła
się pod nosem, zaraz jednak przypomniała sobie, jakiego rodzaju rozmowa ją
czeka i na powrót spochmurniała.
Zatrzymali
się na jednej z dość licznych w tym lesie niewielkich polanek. Było przyjemnie
ciepło, delikatny wiatr wprawiał w ruch soczystozielone liście drzew i krzewów
oraz trawy i łodygi polnych kwiatów.
Nie
mogła nie zastanawiać się, czy i na tej polanie nie odbyła się któraś z rozmów,
o których czytała. Któraś wymiana zdań pomiędzy Ayą i Zero albo Kaori i Ichiru,
któryś z treningów, a może na przykład jedna z tajnych narad Hanashi, Keia i
Mariko? Kto wie, może to właśnie tutaj wujek Tamakiego pierwszy raz ugryzł
swoją obecną żonę? Może to tutaj siostra prefekta przez przypadek pocałowała
Suzaku Shoutou w tej samej chwili, w której zginęła jego matka? Może to tutaj
mama Tamakiego ćwiczyła posługiwanie się kataną albo urządziła sobie schadzkę z
Hanabusą Aidou z Nocnej Klasy? Może to tutaj Mariko i Minoru Oshima
zdecydowali, by zostać parą tylko po to, by zapomnieć o tych, których naprawdę
kochali?
A
może to właśnie tutaj, w tym miejscu, stracił życie któryś z uczniów Akademii
podczas rzezi Akujiego Toumy? Może właśnie tutaj odbyła się jedna z licznych
walk podczas ataku Rido Kurana?
Zadrżała.
Odruchowo odwróciła się, by ponad koronami drzew ledwo dostrzec dach szkoły.
Ile krwi, bólu, tragedii i śmierci widziały te kamienne mury? Ile dramatów
oglądały? Ilu wyznań miłosnych były świadkami?
Wiatr
nagle zadął mocniej, jak gdyby próbował odpowiedzieć jej na te nieme pytania.
Niestety, nie umiała zrozumieć jego szepczącego przekazu.
-
Czyli przeczytałaś wszystko?
Z
zamyślenia wyrwał ją głos Tamakiego. Chłopaka, do którego zaczynała czuć coś,
czego nie powinna. Dlaczego? Jeszcze niedawno tak okropnie ją irytował… Czyżby
wystarczyła jedna akcja ratunkowa, by jej serce zdecydowało się wpuścić go do
środka? Nie… Nie. Zdążyła zorientować się, że zwracała na niego uwagę już
wcześniej, dużo wcześniej. Coś jak „kto się czubi, ten się lubi”, zdaje się…
-
Uhm - potwierdziła cicho, zwracając się w jego stronę. Spojrzała na niego
niemalże ze strachem. Bała się tego, co ujrzy, i nie pomyliła się. Stał
swobodnie, zdążył już zdjąć marynarkę i rzucić ją wraz z torbą na ziemię, a na
jego twarzy malował się niewinny, niemalże dziecięcy uśmiech. Złote włosy
lśniły w promieniach słońca przedostających się przez konary drzew, tak samo
jak oczy czarujące lawendą. Wyglądał bosko, ale jednocześnie ludzko, czego nie
dałoby się do końca powiedzieć o takim chociażby Suzaku czy Kairenie, którzy
mieli w sobie więcej czegoś nierzeczywistego. Tamaki zaś stał tutaj, prawdziwy,
zdrowy, młody, silny, pełen energii i wiary w lepsze jutro.
Właściwie
chciało jej się płakać.
-
Opowiedz mi, co się stało później - poprosiła cicho, nadal hardo na niego
patrząc i próbując nie dać po sobie poznać, cóż takiego dzieje się w jej sercu.
Skinął
głową, zaproponował, by usiedli - rozłożył nawet swoją marynarkę, by mogła na
niej usiąść i jednocześnie się nie pobrudzić - a następnie zaczął opowiadać.
Najpierw o tym, co spotkało Mariko pod koniec jej życia, potem o tym, jak
wyglądało życie rodziny po jej śmierci. Kilka lat później on się urodził, streścił
to, czego nie pamiętał, a co opowiedzieli mu rodzice czy rodzeństwo, następnie zaś
z ożywieniem zaczął rozprawiać o tym, co działo się już za jego „kadencji”. Wyjaśnił
nawet, dlaczego przez tyle lat nie mógł znieść swojego kuzyna - rety, jakie to
było głupie! - i nie omieszkał pochwalić się swoją obecną, jakże dojrzałą
postawą wobec niego (którą szczycił się przecież dopiero od kilku dni).
Aika
nie przerywała mu, jako iż Tamaki był doprawdy dokładny w swoim monologu i
właściwie nie było potrzeby, by dopytywać o szczegóły. Z wielkim
zainteresowaniem obserwowała jego gesty i mimikę, którymi sprawiał, że miała
wrażenie, iż czuła to co on albo osoby, o których akurat opowiadał. Buzia
praktycznie mu się nie zamykała i nie zdziwiłaby się, gdyby rozprawiał tak do
rana. W którymś jednak momencie spojrzała w wieczorne już niebo, a prefekt,
zauważywszy to, zerknął na zegarek.
-
Yabai! Wymiana! Spóźnię się! - wykrzyczał, natychmiast podnosząc się z ziemi.
Wyciągnął ku niej rękę, by pomóc jej wstać. Z wahaniem przyjęła ją. Kiedy stała
już grzecznie, Tamaki sięgnął jeszcze po torbę i marynarkę, której nawet nie
otrzepał, po czym chwycił Aikę za przegub dłoni i pociągnął za sobą, biegnąc w
kierunku Księżycowego Dormitorium.
-
Hej! Co robisz?! - zapytała, chcąc nie chcąc biegnąc za nim.
-
Przepraszam, nie zdążyłbym odprowadzić się do akademika, więc bądź tak miła i
chodź ze mną na wymianę! Potem dokończymy rozmowę! - odkrzyknął, nie zwalniając
tempa, ale na chwilę odwracając się do niej. Miał szczęście, że w tym czasie
nie wpadł na drzewo.
Nie
zdążyłby odprowadzić jej do akademika?
Rety, on mówił serio, że już nigdy nie puści
mnie tam samej!, zdumiała się w duchu. Z jednej strony miała ochotę się
roześmiać - przecież obawa, iż znów ktoś ją porwie, gdy będzie samotnie wracała
do dormitorium, była zupełnie idiotyczna i irracjonalna - ale z drugiej… Och, zrobiło
jej się tak ciepło na sercu! To niesamowite uczucie, gdy ma się świadomość, że
ktoś tak bardzo dba o ciebie i twoje bezpieczeństwo …
Jak
ona ma sobie niby poradzić z czekającą ją rozmową…?
Kiedy
dotarli na miejsce, Tamaki z roztargnieniem prędko włożył na siebie marynarkę,
a następnie wygrzebał z torby opaskę prefekta i umieścił ją na swym ramieniu. W
tym czasie Aika otrzepała jego ubranie z piasku, co zaowocowało ze strony
kolegi najpierw lekko zdziwionym spojrzeniem, a zaraz potem uśmiechem i cichym
podziękowaniem. Próbowała również się uśmiechnąć, ale chyba jej nie wyszło.
Pogoniła go, by biegł do Misaki i jej pomógł.
-
Tylko się nie oddalaj! - przykazał na odchodnym.
-
Hai, hai - westchnęła. Pewnie nawet tego nie usłyszał.
Z
wahaniem powoli zbliżyła się w stronę tłumu. Nie miała pojęcia, jakim cudem te
wszystkie wariatki jeszcze nie znudziły się Nocnym Wydziałem, a jeszcze
bardziej zastanawiało ją, jak to się stało, że ogląda właśnie scenę tak podobną
do tych, jakie lata temu rozgrywały się przed oczyma matki i ciotki Tamakiego,
a potem jego starszego rodzeństwa. Pewne rzeczy pozostawały chyba po prostu
niezmienne, mimo tego, co działo się w międzyczasie.
Niesamowite
i przerażające jednocześnie.
Po
wymianie prefekci podeszli do niej. Misaki upewniła się, że przyjaciółka jakoś
się trzyma (wiedziała, że rozmowa z Tamakim będzie wymagała od niej wiele
wysiłku i stalowych nerwów), po czym oddaliła się, by skontrolować, czy
wszystko jest w porządku, a następnie spotkać się na chwilkę z Akihirą.
Zostali
sami, znowu. I tym razem Aika nie mogła już odwlekać właściwej rozmowy. Serce
waliło jej ze stresu.
Tamaki
ujął jej dłoń i poprowadził ku drzewom, tym jednak razem nie zagłębili się w
las, lecz pozostali na jego skraju. Nie siadając, oparli się o pień.
-
Hm, no tak - odezwał się Kiryuu jakimś takim niepewnym tonem. Zerknęła na niego
ukradkiem i zauważyła, że odrobinę się rumienił. Szybko odwróciła wzrok. O
rety, to naprawdę już… Co robić, co robić?! Rozpaczliwie próbowała coś
wymyślić, ale nie była w stanie, bowiem jej głowę zdążyła już nawiedzić pustka.
Czuła, ża sama też robi się już czerwona. Co za wstyd! - Ekhem. Eee… Myślałaś
może o tym, co ci powiedziałem… wtedy?
„Bo
wiesz, Ai-chan, okazało się, że cię kocham!”
Jak
miałaby o tym nie myśleć? Od tych paru dni to zdanie co rusz pojawiało się w
jej umyśle. Niemal słyszała wówczas aksamitny głos Tamakiego i widziała tę jego
uroczą twarz ozdobioną najpiękniejszym pod słońcem uśmiechem opromieniającym
wszystko i wszystkich dookoła. Ona kiedyś przez niego zwariuje. Od kiedy go
spotkała, coraz częściej nie poznawała samej siebie oraz dziwiła się swym
nieskładnym uczuciom. A w ciągu ostatniego tygodnia doprawdy pobiła rekord. Na
przemian a to wielbiła Tamakiego niczym rycerza w lśniącej zbroi, a to
załamywała ręce nad jego infantylnością, a to irytowała się z jego powodu, a to
pragnęła rzucić wszystko, byle tylko móc go zobaczyć… Co się z nią działo? Czy
to możliwe, że naprawdę… NAPRAWDĘ wpadła w jego sidła? Naprawdę z nim
przegrała? A jeśli tak, to czy faktycznie powinna nazywać to przegraną? Czy… „miłość”
nie powinna raczej uskrzydlać?
Poczuła
na sobie jego wzrok. No tak, nie raczyła mu przecież odpowiedzieć. Ale ona nie
miała pojęcia, co zrobić. Oddychała szybko, mając jednocześnie wrażenie, że
serce nie mogłoby już kołatać mocniej. Cholera, cholera! Co robić?!
- Mogę cię przytulić?
Znów nie
odpowiedziała, zwiesiła tylko głowę
jeszcze bardziej, zastanawiając się nad jego kolejnym pytaniem, które, pozornie jakże
proste, w istocie wcale takie nie było. Szczerze mówiąc, o niczym innym nie
marzyła, ale jeśli się teraz zgodzi, może zacząć się angażować, a przecież nie
mogła sobie na to pozwolić. Nieoczekiwanie poczuła, że ostatecznie nie poczekał
na pozwolenie. Obejmował ją jednocześnie mocno i delikatnie. Dlaczego było jej
tak dobrze? Dlaczego w głębi serca czuła, że jego ramiona to miejsce, w którym
mogłaby spędzić całe życie - i być może nawet powinna? Nie potrafiła
odpowiedzieć na te pytania, tak samo jak nie potrafiła się wyswobodzić. Mogłaby
tak trwać całą wieczność…
Właśnie, wieczność.
Rzeczywistość znów uderzyła ją z całą swoją mocą, dzięki czemu
- a może przez co - zreflektowała się niechętnie i z trudem lekko odsunęła się
od Tamakiego.
- To… nie wyjdzie - szepnęła ledwo
dosłyszalnie. Bała się na niego spojrzeć, więc patrzyła w ziemię. Z jakiegoś
powodu na kilka sekund cała swą uwagę skupiła na paru pojedynczych mrówkach
kręcących się koło ich stóp.
- Dlaczego? - zapytał po prostu.
Natychmiast zapomniała o mrówkach. Automatycznie podniosła głowę i spojrzała mu
w oczy.
Jejku, stali tak blisko… Bez trudu mogliby
się pocałować. Ale, do jasnej ciasnej, czemu w ogóle coś takiego przeszło jej
przez myśl? Jeszcze chwila, a wpadnie w obłęd. To przecież nie było w jej
stylu!
Wzięła głęboki oddech, przełknęła ślinę i
zacisnęła pięści. Musiała wreszcie się ogarnąć. Musiała przez to przebrnąć.
Musiała to wszystko zakończyć…
Musiała, ale, o losie, jak strasznie tego
nie chciała! Za każdym razem, gdy to sobie uświadamiała, była przerażona. Bądź realistką, powtarzała sobie
uparcie. Przestań bujać w obłokach. Życie
to nie bajka.
- Dlatego, że należymy do dwóch różnych
światów, Tamaki - rzekła wreszcie. Jej ton zabrzmiał dziwnie beznamiętnie, a
ona nagle poczuła nienaturalny spokój. Po
prostu zrób, co do ciebie należy, rozkazała sobie.
- Och, co ty mówisz? To nieprawda - odparł
z lekkim uśmiechem, ale w jego oczach dostrzegła strach. On też bał się tej
rozmowy. On też miał jakieś wątpliwości, choć zapewne inne od tych, które
paraliżowały ją samą. - Wiesz już wszystko. Zaakceptowałaś to - zaczął
wyliczać. - Oboje jesteśmy ludźmi, na dodatek w tym samym wieku…
- Właśnie sęk w tym, że nie, Tamaki -
przerwała mu. - „Oboje jesteśmy ludźmi”? Nie do końca. Ja owszem, jestem
zwykłym, szarym, nic nieznaczącym człowiekiem, którego pierwszy lepszy wampir
załatwiłby w mgnieniu oka. Ale ty nie.
Ty jesteś Łowcą Wampirów. Wiesz, w jakim świecie żyjesz, od zawsze, a ja
zaledwie od kilku dni. Masz w sobie nieco wampirzych genów, a ja nie. Będziesz
żył jeszcze wiele, wiele lat, a ja dożyję pewnie do maksymalnie kilkudziesięciu
lat, jak większość ludzi. Nie jesteśmy tacy sami, Tamaki. Należymy do dwóch
różnych światów - powtórzyła.
Przez chwilę milczał, jakby nie rozumiał,
co powiedziała. Patrzył na nią niemal tępo.
- Mylisz się - oświadczył wreszcie, biorąc
się w garść. Nie mógł się poddać, nie teraz. - To prawda, że mam nieco
wampirzych genów, ale uwierz, że nie tak dużo jak dziadek czy wujek Deichi. To
prawda, że jestem Łowcą, ale to nie zmienia faktu, iż jestem też człowiekiem.
Bycie Łowcą to… trochę jak zawód. Podczas gdy inni będą urzędnikami,
strażakami, mechanikami czy bankowcami, ja będę ganiał za wampirami. Właściwie
to trochę jak specjalna policja, nie uważasz? Dbamy po prostu o bezpieczeństwo.
Oczywiście mam świadomość, że musisz być skołowana, skoro w ciągu ledwie paru
dni tak wiele się w twoim życiu wydarzyło, Ai-chan, ale masz we mnie czy w
Misie-chan pełne wsparcie. Na moją rodzinę i przyjaciół też będziesz mogła
liczyć. Wiadomo, początki zawsze są trudne, ale jestem pewien, że koniec końców
odnajdziesz się w tym wszystkim…
- Tamaki, powiedz mi, twoje rodzeństwo
jest od ciebie starsze o jakieś dwadzieścia lat, prawda? - spytała cicho.
Skinął głową z niepewną miną. - A wyglądają na studentów. Na studentów, Tamaki!
Jak gdyby byli maksymalnie pięć lat starsi od nas, ale w życiu dwadzieścia! Nie
wciskaj mi kitu, że niczym się nie różnimy - mówiła, tracąc już kontrolę nad
sobą. Miała ochotę wręcz wyć, choć nie do końca umiała pojąć dlaczego. Serce ją
bolało, dosłownie kłuło, jak gdyby chiało ukarać ją za to, że je zdradziła. -
Dam sobie głowę uciąć, że twoi rodzice wyglądają na jakieś
trzydzieści-czterdzieści lat, a są przecież po sześćdziesiątce! - Otworzył
usta, ale przecież nie mógł temu zaprzeczyć. - Jesteście o tyle silniejsi ode
mnie… A wampiry? To się wręcz w głowie nie mieści. Jak miałabym żyć pośród was?
Jak miałabym wam w czymkolwiek dorównać? - pytała, nie oczekując odpowiedzi. - Wiesz,
chyba jednak źle zrobiłam, nie zgadzając się na wymazanie pamięci. To, co się
ze mną dzieje od tych kilku dni, to istne szaleństwo. Nie wiem już, co jest
prawdą, a co nie. Nie wiem, w co wierzyć, w kogo wierzyć… Nie wiem, co powinnam
czuć. Nie wiem… nic. Nic nie wiem - powtarzała jak w transie. Poczuła na
policzkach łzy. Zdziwiła się i podniosła do twarzy jedną ze spoconych dłoni.
Bezwiednym ruchem starła ze skóry mokre ślady.
- Proszę, nie mów tak - jęknął. Ponownie
na niego spojrzała i przestraszyła się rozpaczy, jaką ujrzała. Musieli wyglądać
jak para z taniego melodramatu. To zakrawało o farsę… Więc dlaczego tak to
bolało? - Ja… Ai-chan, zrobię wszystko, byś poczuła się lepiej. Wprowadzę cię
do „mojego” świata i uczynię go twoim. Pokażę ci, jak piękne i wesołe może być
życie, tylko mi na to pozwól…
- Jak możesz mówić, że jest piękne i
wesołe, gdy dzieją się takie straszne rzeczy? Twoja kuzynka umarła w wieku
piętnastu czy szesnastu lat. Żona twojego brata osierociła dwie córeczki. Brat
chłopaka Misy zdradził wszystkich swoich bliskich i szykuje rebelię, która
niebawem przerodzi się w prawdziwą wojnę, która na pewno nie obędzie się bez
ofiar. To i inne sprawy… Ja… Ja chyba nie umiem tak żyć, Tamaki. Nie mam chyba
jednak na to siły. Myślałam, że jestem w stanie dużo przetrwać, że dam sobie
radę, że jakoś to będzie… Ale już przestałam. To… To się po prostu nie uda.
Kolejne łzy urządziły sobie wyścig po jej
twarzy, ale tym razem nie myślała już o tym, by się ich pozbyć. Musiała choć w
najmniejszym stopniu wyładować swoje emocje, które, miała wrażenie, w
przeciwnym razie rozsadziłyby ją od środka. Nadal nie wiedziała, dlaczego tak
bardzo to wszystko przeżywa i dlaczego nie potrafi pogodzić się z tym, jak
wygląda jej obecne życie… albo raczej jak mogłoby wyglądać, gdyby wypowiedziała
trzy pozornie proste słowa pod tytułem „Też cię kocham.”.
- Po prostu dajmy sobie spokój, dobrze? Nie
będę się już na ciebie ciągle gniewać. Możemy być dobrymi znajomymi z klasy, a
kiedy skończymy liceum, rozejdziemy się w swoje strony. Tak będzie najlepiej -
powiedziała pustym tonem.
- Nie - wyszeptał. - Wcale nie będzie -
oznajmił już głośniej i mocniej. Złapał ją za ramiona. Zdziwiona, spojrzała na
niego z przestrachem. Nie spodziewała się takiej reakcji. - To przeznaczenie.
Czego bym nie robił, wciąż czuję, że powinniśmy być razem…
- Nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie
- przerwała mu z trudem. - I nie ma sensu, by bawić się w zakochaną parę. Przez
kilka lat, póki jesteśmy w liceum, może jakoś by to było, ale co dalej? Jak ty
to sobie wyobrażasz? Myślisz, że byłoby w porządku, gdybyś ty ganiał za
wampirami i co rusz narażał swoje życie, a ja wiecznie stałabym w miejscu,
bojąc się, że w końcu coś się stanie i już do mnie nie wrócisz? Myślisz, że
chciałabym codziennie z trwogą patrzeć w lustro i zauważać, jak się starzeję,
podczas gdy ty wciąż wyglądasz na młodzika? To nie fair. A jeśli szukasz zabawy
na parę tygodni czy miesięcy, to pomyliłeś adresy, bo nie zamierzam w to
wchodzić.
- Nie zrobiłbym czegoś takiego -
powiedział poważnym tonem. Wyglądałby na oburzonego, gdyby nie ten smutek,
który wybijał się naprzód. - I nie zamierzam dać się nikomu zabić - dodał. -
Poza tym… Nie za bardzo przejmujesz się wyglądem? Naprawdę w tym tkwi
największy problem? Mówię ci przecież, że nie mam tych wampirzych genów jakoś
specjalnie wiele. Jedni dziedziczą ich dużo, inni mniej, a ja należę raczej do
tej drugiej kategorii. Poza tym, przepisem na sukces jest zdrowy tryb życia.
Jeśli się postarasz, spokojnie zdobędziesz młody wygląd na długie lata. Kto jak
kto, ale my, Japończycy, coś o tym przecież wiemy, prawda? - Spróbował się
uśmiechnąć. - Każdą przeciwność losu da się przejść, Ai-chan. Pewnie, życie
rzuca nam pod nogi kłodę za kłodą, ale czyż nie po to jako dzieci nauczyliśmy
się skakać, by je pokonać?
Uśmiechnęła się smutno.
- W każdej sytuacji znajdziesz promyk
słońca, prawda? - zapytała. Światło księżyca magicznie odbijało się w jego
oczach. Chciałaby w nich zatonąć, ale nie poddała się temu pragnieniu.
Odetchnęła głęboko późnowieczornym, czerwcowym powietrzem. - Przepraszam,
Tamaki. Przykro mi. Naprawdę - zapewniła, patrząc mu prosto w oczy.
Spoglądali na siebie przez jakiś czas, nie
mogąc wykrztusić z siebie ani słowa więcej. Szum drzew akompaniował biciu ich
zbolałych serc. Ale czy to nie normalne w tym wieku? Byli tylko głupio
zakochanymi nastolatkami. Dziś kochasz, jutro przestajesz. Groteska, nic
więcej.
Na pewno.
- Od jutra będzie jak dawniej, dobrze? -
odezwała się w którymś momencie. W głębi duszy wiedziała, że to niemożliwe, ale
naiwnie chciała w to wierzyć. - Dobranoc.
Nie oglądając się za siebie, podążyła ku
swojemu dormitorium. Wiedziała, że Tamaki idzie kilka metrów za nią,
najwidoczniej mimo wszystko nie mogąc porzucić swojego postanowienia, iż nie
puści jej już samej do akademika. Musiał się upewnić, że wróci tam bezpiecznie,
cała i zdrowa. Uśmiechnęła się poprzez łzy, ale nie uległa i nie odwróciła się.
Dała upust swojej żałości dopiero w
pokoju. Misaki tuliła ją do siebie, domyślając się, co się stało i szepcząc jej
na ucho uspokajające słowa. Obawiała się, że tak właśnie się to potoczy. Aika
była zbyt uparta, a Tamakiemu póki co tylko wydawało się, iż jest zdolny góry
przenosić.
Wiara nie zawsze czyni cuda, zdążyła się
już o tym przekonać również na własnej skórze.
Zdołowana, sama również zaczęła płakać,
myśląc o przyjaciołach, a przede wszystkim o Akim. Szlochały więc razem,
nawzajem wczepiając palce w swoje koszulki i próbując pozbyć się choć części
bólu zalegającego w ich sercach.
***
Przez kolejny miesiąc niemal wszyscy czuli
się tak, jak gdyby życie toczyło się gdzieś obok nich. Tamaki i Aika, jeśli już
się do siebie odzywali, zachowywali się tak, jakby nic się nie wydarzyło -
przynajmniej pozornie, bo wewnątrz każde z nich zawsze przeżywało burzę. Misaki
wspomagała Akihirę na każdy możliwy sposób, a ten wciąż uparcie dawał z siebie
wszystko, wiedząc, że jeśli raz na dobre się załamie, nie będzie już w stanie
wrócić do normalności. Kei nadal zmagał się z bólem po stracie żony i
nienawiścią w stosunku do Kyoujiego za to, że mu ją odebrał. Hanashi całym
sercem wspierała bliźniaka, ale od czasu do czasu miewała krótkie zawieszki,
chwile zamyślenia, podczas których niezmiennie odczuwała dziwną pustkę, której
istnienia nie potrafiła wytłumaczyć. Kairen ostrzegł bliskich przed Gizen
Toumą, ale choć ci, którzy mogli, starali się dowiedzieć czegoś więcej na jej
temat, okazało się to bezowocne. Kanaru spędzała coraz więcej czasu w domu,
pomagając mamie i z dnia na dzień bardziej ciesząc się na braciszka.
W Związku wciąż było gorąco. Pracownicy
głównej siedziby zostali sprawdzeni - na szczęście przez Isayę i Suzaku, a nie
na przykład Sarę - dzięki czemu co poniektórzy poczuli się pewniej i na powrót
zaczęli ufać kolegom z pracy, inni z kolei, wcześniej siłą bądź szantażem
zmuszeni do współpracy, otrzymali ochronę. Odnaleziono tylko jednego zdrajcę,
ale był to kolejny zwykły pionek, który niemalże o niczym nie miał pojęcia i
ślepo wykonywał tylko zadania od szefa rebeliantów.
Kyouji zniknął i nikt nie wiedział, gdzie można
go szukać. To samo tyczyło się zresztą co najmniej kilkudziesięciu innych
Łowców na terenie całego kraju.
Któregoś dnia Mayumi znów miała wizję, tym
razem jednak inną niż te, które nawiedzały ją ostatnio. Nie ujrzała w niej
kobiety w lochu. Nie ujrzała też, na szczęście, niczyjej śmierci. Zobaczyła
jednakże coś, co bardzo nią wstrząsnęło. Gdy obudziła się ze strachem, przez
kilkanaście sekund leżała nieruchomo, a następnie, upewniwszy się, że nie
zbudziła Yumeki, wstała i podeszła do okna. Leciutko uchyliła kotarę, uważając,
by światło nie padło na współlokatorkę.
Zapatrzyła się w jasny, słoneczny
krajobraz i bajecznie błękitne niebo. Nie umiała pojąć, dlaczego na tak pięknym
świecie dzieje się wciąż tyle zła. Wpatrując się w widok za oknem, poczęła się
zastanawiać, czy będzie w stanie sprostać wyzwaniu, jakie ją spotka.
Jednak zanim do niego dojdzie, ktoś inny
będzie musiał przejść swoją próbę.
***
Na ostatni moment (jeśli oczywiście „moment”
oznacza sobotę) udało się ukończyć rozdział! Tak więc po długich dwóch
miesiącach (o rany!) macie wreszcie coś do poczytania. Ulżyło nam, iż wreszcie
ruszyłyśmy do przodu. A to nie koniec dobrych wieści! Kolejny rozdział jest
gotowy od… wakacji? No, w każdym razie jest. A jeszcze kolejny czeka jedynie na
dokończenie. Więc do świąt pewnie będziecie mieli nowości od czasu do czasu. :)
Nie żeby coś, ale może KTOŚ też by coś
dodał/napisał? Taka tam drobna sugestia.
Ze względów fabularnych dedykacja wędruje
do Suzu i Andzika. Podziękowania za komentarze pod poprzednim rozdziałem kierujemy
zaś do Shōri, Kiran i Suzu. Arigatō!
No, to do następnego - już za dwa
tygodnie! ^^
Yaaaaaaay!!! Pierwsza, pierwsza!!! Rozdział świetny jak zwykle!!! Na konkretniejszy komentarz musicie poczekać do jutra, bo już zasypiam xD Jutro otrzymacie porządną lekturkę ^^
OdpowiedzUsuńChloe :*
Ojejku, nawet godzina od dodania rozdziału nie minęła, a tu już ktoś przeczytał! Jak tego dokonałaś? :D
UsuńCieszę się, że rozdział się podobał. Tym bardziej, że jest świeży jak powiedzeniowe bułeczki, więc mogą się w nim znaleźć pewne nieścisłości czy kwiatki. ^^'
Pozdrawiam! :)
Rzekłabym, że magicznie albo z wampirzą prędkością -_^
UsuńBooooooooże... Ostatnia część rozdziału jest przygnębiająca :< Aika jest okropna. Zamiast pozwolić się wprowadzić do świata Tamakiego ucieka jak tchórz. Ja rozumiem, można się obawiać wampirów, ale martwić wyglądem?! No kurczę! Na dodatek odtrąca swoje uczucia do Tamakiego oraz uczucia Tamakiego do siebie. Jak tak można?! Powiedzcie! T.T Nie wiem jak się Tamaki po tym podniesie... Popadnie w deprechę jak amen w pacierzu. Proszę was, zróbcie Aice pranie mózgu, żeby się nawróciła! Albo ja jej wtłulę trochę rozumu do łba!!! Obiecuję!
Kanaru i Kairen rozpracowują zagadkę i... obżerają się moimi ulubionymi cukierkami! Podzieliliby się a nie! Touma? Naprawdę? Istnieje jakieś zagrożenie ze strony Gizen? Przecież ona rzadko pokazuje się publicznie i nie wtrąca się do polityki ani nic, bardziej interesują ją koronki, urocze buciki, wstążki i sukienki... Prędzej Sara Shirabuki, bo ta to w ogóle jest menda i tylko knuje -,- Chyba, że te dwie połączą swoje siły. UCHOWAJ BOŻE!!! :O
Kao nigdy się nie zmieni xD Jeszcze jedno dziecko chce? Ona już powinna wnuki piastować, a nie myśleć o kolejnym dziecku. Tylko czemu mam wrażenie, że Kao jednak dopnie swego? ;D
Pozdrawiam Was Dziewczyny i życzę mnóstwa weny i motywacji do pisania! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
Osobiście nie byłabym taka surowa w ocenie Aiki. Wyobraź sobie, że Twoje życie nagle wywraca się do góry nogami. I to jeszcze w jakich okolicznościach! Prawie każdy by zwariował i czuł się zagubiony. Na coś takiego potrzeba chyba czasu, a tu wydarzenia rozegrały się, przypominam, w zaledwie kilka dni (tak, wiem, że przez żałosną częstotliwość dodawania rozdziałów ten okres wydaje się wiecznością x_x). Więc ja tam Aice szczerze współczuję - choć Tamakiemu oczywiście również. Ale spokojnie, to póki co nie koniec opowiadania i ta para na pewno doczeka się jeszcze jakichś przygód. :)
UsuńTeż lubisz pudrowe cukierki? :D Mniam! ^^
Dziękujemy serdecznie za komentarz, Chloe! Mamy nadzieję, iż będziesz odzywać się częściej, wszak każda opinia dostarcza weny i chęci do pisania. :)
Też jej współczuję tylko trochę denerwuje mnie fakt, że próbuje uciec przed tym wszystkim... :(
UsuńA kto nie lubi?! ;D Cukierki pudrowe są SUPER!!! *.* Smak dzieciństwa!
Obiecuję, że będę pisać -_^
Oho, odpisujesz również z magiczną/wampirzą prędkością! :o
UsuńHm, a tak szczerze... Ty byś nie próbowała? Bo ja jestem prawie pewna, że postąpiłabym podobnie do Aiki. ^^'
Dokładnie <3 A ile masz lat, jeśli mogę spytać? :)
Również się przywitam :D
UsuńCukierki pudrowe to jest to! <3
Jeśli chodzi o Aikę, to uważam, że ma prawo czuć się skołowana, aczkolwiek każda reakcja zależy od charakteru. Choć wątpię też, że gdybym dowiedziała się np. od znajomego, że jest wampirem, czy Łowcą to pognałabym z nim na koniec świata xd Raczej w przeciwną stronę :D
Pozdrawiam! <3
Dziękuję ^^
UsuńNie wiem, nie miałam okazji spotkać się z wampirami xD
W grudniu kończę 17 lat ;)
Kolejna miłośniczka pudrowych cukierków, Kao-chan ;)
Ja tam nie wiem :P Jak przystojny to czemu nie? <3
O, czyli kolejna młoda duszyczka się do nas zbłąkała! ^^
UsuńMówisz, że przystojny może by przeszedł? xD To pewnie przez te wszystkie VK, Zmierzchy, Pamiętniki Wampirów i tak dalej, bo wątpię, iż gdyby jakieś potworki tego typu istniały, byłyby tak cudowne. xD
A no ^^
UsuńNo, a nie? Taki Zero na ten przykład <3 Przystojniaczek jeden *q*
Przystojniak - owszem. Ale bądźmy szczere, kto by z nim wytrzymał? Ja na pewno nie, choć w opowiadaniu to "mój mąż". xD Jedno by drugie jeszcze bardziej w depresję wpędzało ^^'
UsuńZaryzykowałabym ^^
UsuńŁadnie to tak obgadywać swego męża? xD
Ale odwaga :D
UsuńCii! Kto tu obgaduje? :D Ja tylko stwierdzam fakt! ^^
No ba ;D
UsuńHahaha, nie no ok. Może się nie obrazi ;)
Jeśli miałabym wybierać w prawdziwym życiu, to chciałabym, żeby to był taki Kei... Mój bliźniak kochany <3
UsuńAczkolwiek takim Zero (w wydaniu Ichiru) też bym nie pogardziła :D
Hahaha, Kei też jest niczego sobie ^^ Ichiru tak samo, ale i tak moją miłością jest Zero ;D
UsuńA sio mi od męża! :o xD
UsuńUps... xD Naraziłam się Ayi. Gomene Aya-san! *kłania się w pas* xD
UsuńHm. Wybaczam! xD To dzięki dobremu wychowaniu :D
UsuńUfff... Co za ulga ^^
UsuńDzięki za info!
OdpowiedzUsuńWiesz Ty co? Ja naskrobałam rozdział :P Więc zapraszam :P
A tak w ogóle-oczywiście, pomijając już Kaori, Ichiru, cały ten cyrk w Związku... przeskoczmy do Tamakiego i Aiki. To był najbardziej smutny moment w całym rozdziale! Po prostu płakać mi się chce! Rozumiem decyzję Aiki. No do diabła, ona miała rację z każdym słowem, które wypowiedziała... Ale jak wyobrażę sobie Tamakiego, jak zbitego psa (dosłownie!) to nie mogę nie pomyśleć, że on też miał rację. Że zawsze znajdzie się rozwiązanie... O matko... mam nadzieję, że ostatecznie jakoś się ten romans rozwiąże...
No i mieliśmy słodką Kanę i uroczego Kairena! ^^ Lubię tę parkę. Naprawdę są tacy...no... słodcy! Serio, słodcy i uroczy! Inaczej się ich opisać nie da! Bo jakby nie było, Kai sprawia wrażenie (czy też jest) takie dorosły, a Kana to taka typowa (no, pomijając to, że jest wampirem) nastolatka... Ich romans z kolei jest takie niewinny i delikatny... Ojej robię się zazdrosna! xD
Nmzc :* Służę radę, pomocą... albo zwykłym komentarzem xD
Pozdro i weny!
K.L.
PS. no i zapomniałam! Zapomniałam o Gizen i zagadce! Ładnie ją nasza parka rozpracowała... I nie dziwi mnie to, że Gizen Touma będzie tą złą... W sumie jest taka... irytująca... Jak Sara. W sensie-pozory. Sara jest taka niewinna z tym swoim lukrowym uśmiechem (sic!), a Gizen wygląda jak dziecko... No, że tak powiem-para idealna *krzywi się*
Wiem, wiem, że Ty napisałaś (gratuluję!) i zbieram się do przeczytania, ale w weekend pisałam, a teraz mam znów pełne ręce roboty. x_x Żyć nie dadzą. ;(
UsuńOjej, jak miło, że tak odbierasz sprawę między Aiką i Tamakim! Czuję się podobnie...
Cóż, słodko też czasem musi być, a co! :D Też ich lubię, są parą inną od reszty. ^^
Heh, teraz wszyscy będą psy wieszać na Gizen :D I dobrze, niech sobie bachor nie myśli, o! :D
Dziękujemy bardzo za odwiedziny i komentarz, na Ciebie zawsze można liczyć! :*
Dobra pora zacząć komentarzyk mimo iż za niedługo będzie trzeba lecieć na praktykę ale najpierw przyjemności później obowiązki a co! xP
OdpowiedzUsuńDobra to od początku… Ech pierwsza scena jest taka… taka… taka melancholijno-smutna że naprawdę nie mogę T.T Kurczę noo Kao po prostu tak świetnie opisałaś uczucia Kaori że nie wiem naprawdę prawie się poryczałam jak to czytałam T.T Już to jak Reiko i Kaien oglądali sobie zdjęcia wprowadzało nas w taki melancholijny nastrój a później słowa Kao która próbuję udawać że wszystko jest ok… Ech no naprawdę serce mi się krajało jak ja to wszystko czytałam… Kaori niby taka twarda i w ogóle ale nawet ona w pewien sposób się załamuję a skoro podpora rodzina zaczyna się chwiać… Ech to tyko pokazuję jak ciężka jest sytuacja ich wszystkich noo T^T Kiedy załamuję się ktoś taki jak żywiołowa, pełna energii i zawszę pozytywnie nastawiona osoba jak ta blond Łowczyni to sama nie wiem… w pewien sposób bardziej się to odczuwa niż załamanie się takiej Ayi która podobny stan ma niemal że przez cały czas… No ale zmieniając klimacik no nieźle Kao chce kolejne dziecko xD Nie noo ta dziewczyna nawet jakby dorobiła się przysłowiowej piątki dzieciaczków dziesiątki wnucząt i tak by było jej mało rodzinki Xd W ogóle słodkie że Kaori i Ichiru są hmm takim namiętnym małżeństwem mimo swojego stażu <3 To naprawdę takie uroczę <3
Hahahaha nie no niemożliwe cichociemny Mamoru z kimś rozmawiam i to z ORZYWIENIEM no nieźle co to się porobiło xD Nie no tą datę trzeba chyba zapisać w kalendarzu o:
/po dyżurze w ramach odreagowania/
Dobra porozwodziałam się nad moją córcią i Kairenem <3 Nie noo jak Kana się ogarnęła to naprawdę tworzy z Kaiem uroczą parkę <3 Ach przypominają mi się czasy gdy byli jeszcze małymi dzieciaczkami Q.Q Ach to były czasy gdy ktoś jeszcze lubił moja córcie T^T Ech no nic dobra przede dalej… Tak w ogóle Kairen jest… matko nie wiem jakiego by tu słowa użyć ale hmm… jest w pewien sposób najlepszym psychologiem na świecie… Naprawdę on z tym swoim podejściem do każdego człowieka (tudzież wampira, łowcy Xp) mógłby kurna udzielać porad psychologiczno-terapełtyczno-psychiatrycznych… Tak w ogóle serio taki Kai jak przyjaciel każdemu by się przydał a zwłaszcza osobą które nie widzą piękna w życiu i dobra w ludziach… Kurczę noo chciałabym coś napisać na temat Kairen ale och nie wiem jak to zrobić! Jej noo ten chłopak jest po prostu tak trudny do zdefiniowania ze nie wiem ^ ^” Kurczę noo… Dobra skoro nie wiem jak wyrazić swoje uczucia może zamilknę lepiej… Nie no moja córka taki geniusz odkryła że słowa protoplasty Hiou są próbą dla plepsu xD No córcia może wreszcie się na coś przydasz ^ ^”
Nie no naprawdę nie dziwie się że Aika nie mogła oderwać się od VK też tam miałam xD Ech ale serio nie wyobrażam sobie ze to co czytałam w VK-VN działo się w realnym życiu… Nie no naprawdę nie mam pojęcia jak ja bym się czuła i zachowywała na miejscu Aiki…
Ech Mayumi jest mi tak żal że nie wiem T^T Kurczę no (tu apel do Ayi jako że ona jest przeciwniczką) weście niech dziewczyna znajdzie sobie w przyszłości faceta noo i niech że będzie z nim szczęśliwa do licha >.< Niech Mamoru zrobi skok w bok a co w końcu cicha woda brzegi rwie czyż nie? xD Nie no powaliły mnie pudrowe cukierki! xD Kurczę od razu widzę ostatnie wieczory z sierpnia i ach spacer w celu zapoznania się z oświetloną małomiasteczkową fontanną Xp Nie no po prostu gęba mi się śmieje na samą o nich myśl :D Tak w ogóle ta scena z zajadaniem się słodkościami jest naprawdę urocza <3 Hahaha widzę że dzieciaki również mają wspomnienia z dzieciństwa związane z pudrowymi cuksami xD
Hahaha już widzę tą scenkę mały Tama-chan ze słodkościami poupychanymi w kieszeniach spodni i Hana która go tuli przez co wypadają przemycone pudrowe cuksy :D Nie noo nie mogę xD Dobra przejdźmy dalej bo zaraz zacznę się chichrać do ekranu ^ ^” No to zaczęła nam się rozmknika co który znak znaczy xD Ach tee studia japonistyki musiały się do czegoś przydać! :P Hmm ciekawe czy moje studia przydadzą się kiedyś do opowiadania xD Jeeeeeeeej i dalej mamy cuksy <3 Hahahaha nam się też niedobrze zrobiło nie Aya? xD Ach wspomnienia! Nie no ja serio nie potrafię ogarnąć tego że coś się czyta tak coś inaczej a coś jeszcze innego czyta się tak ale znaczenie ma jak coś kurczę czwartego nie no podziwiam, podziwiam tego kto to ogarnia ^ ^” No ale zagadka jest rozwiązana a co! Kana i Kairen by nie wykminili co to wszystko znaczy no błaaagam xp Maaaaaaaaatko ta mała lafirynda niech zginie w płomieniach >.< Nie no Gizen to tak kurczę druga Sarcia tyle że tamta robi z siebie niewiniątko i bezbronną panienkę z okienka a Gizen kreuję się na małą bezbronną dziewczynkę której jest głupiutka jak but i zajmuje się jedynie wstążeczkami, falbankami i innymi uroczymi rzeczami a tak naprawdę obie to skończone szuje, żmije i nie powiem co jeszcze! >.< Nie no dziewczyny musicie coś z nimi zrobić bo kurna to woła o pomstę do nieba T^T No ale na osłodę mam kolejne uroczę zachowanie Kaia <3 Nie noo naprawdę gdyby moja córcia była inna oni naprawę byli by meeeeeeega <3 Ech coś mi się widzi że jednak zima nie będzie tak „biała” jak powinna być i że nie tylko „koń” rozleje niewinną krew… A właśnie byłabym zapomniała w sumie fakt ciekawe czemu KOŃIE a nie KOŃ… Hmmm czyżby to miało coś wspólnego kurde z tą dziwną kobietą…?
UsuńDobra to teraz główna scena tegoż rozdziału!
Matko nooo gdybym chciała napisać wszystko co czułam czytając główną scenę tego rozdziału kurde musiałabym dawać odniesienia niemal do każdego zdania a na to ani czasu ani siły nie mam więc mam nadzieje że wybaczycie mi że nie podzielę się z wami każdym moim przemyśleniem ^ ^”
Ech no i VN przelało przysłowiową czarę w sercu Ai… W sumie zastawiam się co ja bym czuła na jej miejscy po przeczytaniu czegoś takiego jak VN ze świadomością że to opis czyjegoś życia… Nie no to takie dziwne… Nie wyobrażam sobie czegoś takiego ale chyba miałabym podobne jak nie identyczne odczucia co ona… Ech ale naprawdę to takie mega dobijające… Ech i na koniec wniosek Aiki z tego wszystkiego czytaj: nie będę z ukochanym choćby nie wiem co…
Ech to jak Aika będąc w jakimś miejscu wyobrażała sobie że to mogło być miejsce że coś tam się działo z VK/VN to tak bardzo do mnie pasuję! Ja po prostu miałabym identycznie! Ileż to razy będąc w jakimś muzeum, zamku czy innym historycznym miejscu wyobrażałam sobie sceny które mogły się tam dziać…
No i nadeszła wiekopomna chwila… Kurczę noo powiem jedno chciałam mi się tak bardzo ryczeć, było mi tak bardzo przykro że nie wiem T^T Ech noo te wszystkie uczucia zarówno Tamakiego jak i Aiki były tak realne, tak prawdzie i tak przygnębiające że ja nie mogę… Kurdę noo taaak bardzo żal mi Tama-chan ;-; Jej noo serio miałam ochotę go przytulić i pogłaskać po tych blond kłaczkach T.T Ech a Aikie bądź co bądź rozumie więc tym bardziej mi było przykro i wczuwałam się w całą tą sytuację… Nie noo po prostu żaaaal i tyle… No ale mam nadzieje że w końcu ta dwójka się ogarnie i będzie cacy Xp W końcu oni moją mieć piątkę dzieci! :P
Ech ta ostatnia scenka była taka przygnębiająca i melancholijna… Nie no serio jak to czytałam miała ochotę się poryczeć nad tym wszystkim… Ach a jeszcze ta scena z Mayumi… Nie no aż boję się pomyśleć co wy tam wymyśliłyście… Wiecie co niby wiem a nie wiem to takie irytujące >.< Pfff… Ech no i zapowiedź tego co się będzie działo a znając was będzie działo i to nieźle…
Ech dobra kochane na dziś tyle bo padam a jeszcze nie umyta nie nic i powinnam pouczyć się bo kurna po dzisiejszym dniu mam przechlapane ale dobra nie ważne są rzeczy ważne i ważniejsze czyż nie? :P Tak wiec życzę weny (choć z drugiej strony…) kochane i do usłyszenia!
UsuńBuziaki!
Suzu-chan/sian
Mogę oficjalnie oznajmić, że udało mi się! Dziwnie się teraz czuje. Jakbym miała taką pustkę... Rany i co ja teraz będe czytać? Nie mam zielonego pojęcia, ale chcę więcej. Chcę naprawdę aby było jak najwięcej rozdziałów. Zanim przejdę do omawiania tego tomu ( i mam nadzieje, że nie zapomnę wspomnieć o niczym... chociaż ostatnie rozdziały najbardziej mi zakrzątają głowę, szczególnie 35 XD) to pochwalę się, że w przeleżałam całą niedzielę czytając wasze opowiadanie. Co z tego, że była szkoła! xD nie potrafiłam się oderwać. położyłam się o 2, a wstałam o 5:30 i najlepsze jest to, że nie byłam przymulona i miałam taki genialny humor!
OdpowiedzUsuńNo dobra, zaczynamy!
Niesamowicie szkoda mi było wszystkich, którzy cierpieli z powodu śmierci Mariko. Szczerze mówiąc dziwnie się czułam bo to się wydawało takie nierealne.Myślałam też że od razu będzie taki przeskok ileś tam lat, ale na szczęście tego nie było. Mogłam zaobserwować ile szkód wniosło w psychikę niektórych postaci. Najbardziej zmieniła się Hana. Gdzieś zagubiła tą swoją wesołą część, która potrafiła mnie rozbawić do łez. Jak najbardziej naturalne to było. Do tego zrezygnowała ze swoich podbojów Suzaku, ale ucieszyłam się, że dalej go kochała i kocha do dziś. :D Bałam się, że ta miłosć gdzies po drodze zniknie. Pamiętam fragment jak bliźniaki gdzieś razem siedziały w domu takie smutne. Ah, przepięknie to było opisane! :3 Wiadomo, że śmierć Mariko to najbardziej przeżyli jej rodzice. Na szczęście Kairen się urodził i załagodził swoją obecnością ten żal, choć jak wiadomo nigdy nie zniknie. Jeszcze dodam, że nigdy się nie spodziewałam, że dane mi będzie ujrzeć drugą Ayę. :D Ciekawe zaskoczenie - bo nie wiem czy miłe, ale złe też nie. XD
Chyba jakoś po śmierci najpierw były zaręczyny Suzu i Deia? Nie? Chyba tak. Pamiętam jakie to było urocze, a potem ich ślub. *O* Miło się czytało o ich szczęściu zwłaszcza, że już tyle wycierpieli. I oczywiście długo oczekiwane przeze mnie spotkanie Suzaku i Hany... W sumie nie tak długie. Nie, to następne będzie długie! Mniejsza. Czasami mam ochotę palnąć tego przystojniaka. Ubóstwiam go (w tamtym momencie najbardziej go lubiłam z męskich postaci), ale czasami przegina. Nie chce jej zranic, nie chce dać jej nadziei to niech nie zaczyna tego tematu, brr! Ale nie zabijajcie go, broń boże. xD
No i ogólnie wesele mija. Tymczasem Hana wyjeżdża i jest mi z tego powodu smutno. Kairen ma kilka latek i zaczyna uwalniać moce swojego 6 zmysłu. W ogóle kiedy zapytał "czy ulepimy jutro bałwana?" od razu w myślach zaśpiewałam piosenkę z Frozen. xD tylko zę tam było w sensie teraz XD No i rodzi się córeczka Kana dla Deia i Suzu! Padłam jak Kai zapytał czy ona może zostać jego żoną... xDD I jak sobie wyobraziłam wszystkich dorosłych. xD Właśnie nie pamiętam, ale wydaje mi się, że może jeszcze wtedy nie było Tamakiego na świecie, albo był bardzo mały. I chyba jeszcze Hana była!
W ogóle wracając do Hany. Czekała na pożegnanie swoje księcia, jednak nie przylazł. Bu. Za to jej rodzinka ją ciepło pożegnała. Ale jak zobaczyłam tego kwiatka od Suzaku to od razu się ucieszyłam. A jednak mu trochę zależy. Szalenie skomplikowana postać. xD
Bardzo mi się podobały relacje Kai x Kana. Świetnie przedstawione i poniekąd podobało mi się to, że Tamaki nie przepadał za Kaiem. Tego się nie spodziewałam. Ale w sumie coś tak czułam, że jednak się polubią. Miałam takie przeczucie, że pewnie będą ramię w ramię walczyć czy coś. No i prawie zgadłam. : D No ale wracając do Kaia i Kany, najbardziej urocze było jak dzielili się krwią i wtedy Kai powiedział, że nigdy by jej nie skrzywdził. Oh, słodkie. :D i myslałam, zaraz kolejna para. A tu dziewczynie odwaliło. Tego się nie spodziewałam. Ale cóż się dziwić jeśli ma się tak bardzo stydliwych rodziców! :D Nie narzekam na taki rozwój sytaucji, ponieważ lubię jak postacie dochodza powoli do związku. XD
UsuńI oto kolejny idealny przykład, znowu Hana i Suzaku. Tym razem ślub Kiran i Keia. Kiedy stała się jego żoną to zdążyłam ją polubić. Naprawdę. W pierwszym tomie mnie wkurzała i bawiła mnie kłótnia z żywiołową Hanashi. Teraz jednak dziewczyny wydawały się żyć w zgodzie.
W ogóle od razu nie spodobał mi się najlepszy przyjaciel Hany. Chyba ze względu na jego bliskie kontakty z Haną, ale ma jeden plus - uwielbia koty. Ja też je kocham. Ale ogólnie go nie lubię. Chyba wiecie czemu... xD Tak mi się bardzo podoba ich relacja. Jest tak cholernie skomplikowana, ze wywołuje u mnie każdego rodzaju emocje! Do tego ta rozmowa
- kiedy znowu się zobaczymy?
- pewnie na nastepnym weselu
czy coś w ten deseń. :D Ale zaraz potem ten od kotów (chyba mój usmysł uważa że nie jest godny abym zapamiętała jego imię XD) każe udowodnić Hanie, że ona nie kocha Suzaku. Ale wszyscy wiedzą, ze i tak kocha. A potem poczułam niesamowitą radość, gdy książę był zazdrosny. Hehe.
I po weselu w sumie wiele się dzieje. W niedługim czasie dzieciaki udają sie do akademi, Keiowi rodzi się urocza córeka. Potem adoptują drugą, która ma dziwne wizje... i te dwie wziać mi się mylą. Jesli mówi się o nich dwóch na raz to ja nie mam pojęcia która to która. W ogóle zauważyłam, że u was są bardzo podobne. Tak samo jak Kai i Kei. Wystarczy, że nie pomyślę trzeźwo i postacie mi się mylą. XD Jakoś sobie radzę XD I w tym czasie dystans Kany i Kaia coraz większy co mi się jeszcze bardziej podoba, bo on ją tak mocno kocha, a ona też go kocha, lecz oszukuje cały świat, że tak nie jest, do tego nakręca ją tak jeszcze Tamaki. Ah, urwisek, ale go lubię :3
No i w między czasie pojawia się nowa postać! W sumie nie taka nowa, ale zdecydowanie dostała więcej miejsca w rozdziałach. I wtedy mój drogi Suzaku zaczął czuć sę zagrożony, bo ten owy osobnik zyskuje coraz bardziej moją sympatię. Chyba wiadomo, ze chodzi o Shoutę. Lubie go choc nie jest do końca dobry, ale nie wydaje się też być aż tak bardzo zły, po prostu wredny. Współczuje mu z okazji zaręczyn, ale dzięki temu Suzaku i Hana znowu mogli się spotkać. Oh, Kao zachowała się wtedy genialnie jak zostawiła swoja córkę na pastwę tańca z księciem, a ona jeszcze wołała do niej "mama ide z tobą"... a tu jednak nie.
Rany, cokolwiek nienapisze i tak wracam do Hany i Suzaku... XDDD O! przypomniało mi się! Jak mi się podobały pierwsze trzy spotkania Shouty i Hany. Za każdym razem wycelowała do niego swoim pistoletem. Po prostu to było świetne. W ogóle ciekawi mnie co on od niej dokładnie chce, co w niej dostrzegł, bo wątpie aby się w niej zakochał. Na pewno ma jakiś plan. Tylko kurcze, jaki? : D Ma dość też ciekawą relację ze Toshiko, bo niby za sobą nie przepadają, ale jednak... No i wydaje mi się - wracając do Hany - że tak jakby ze wględu na nią zgodził być tym przewodniczącym. No ale robi się coraz ciekawiej.
UsuńPodobała mi się akcja z wkurzajacym trio wampirów. Dobrze, że Hana im pokazała na co ją stać. A potem uratował ją Shouta. Niby robił to co musiał, ale jednak... kurcze, jakie on ma plany? Co knuje? Chce wiedzieć!
I pojawiają się nowi prefekci. Od razu polubiłam dziewczynę, Tamaki jako syn Kao - nawet z tego powodu trudno byłoby go nie lubić. I jeszcze tak szczerze się uśmiecha. Ale za to, za jego obiektem westchnień jakoś nieprzepadam. Ta dziewczyna Aika nie podoba mi się. Jedyna postać, której nie lubię. Każdą na jakiś sposób lubię - nawet taką Sarę, bo genialny z niej czarny charakter.
W sumie przez dłuższy czas nic nie dzieje się złego, choć zwiastun już się pokazał, gdy Sara zagadała tego łowcę na K. Jakby swego czasu cisza przed burzą. I w końcu się staje. Kiran umiera. Do końca miałam nadzieję, że Kei zdąży ją uratować. Że trafi do szpitala i jej pomogą, ktokolwiek. Ale nic sie takiego nie stało. Po prostu nie żyła. Zabita przez swojego mentora. Jak wy uwielbiacie zaskakiwać swoich czytelników. :c Kto będzie następny? Nie chcę o tym myśleć.
W międzyczasie relacje między postaciami nam się rozwijają. Porywają nie tą co trzeba, dzięki czemu Tamaki i Kai się w jakiś sposób jednoczą, Kai i Kana są coraz bliźsi, małej wróżce co przyszłość śnią się nowe wizje, Kei powoli dochodzi do siebie, Suzaku jest zazdrosny o Hane, Aya i Zero ciągle się martwią, ale co się dziwić. Grunt, że jakoś dają radę. Kao i Ichiru chyba trzymają się najlepiej.
Zbliża się nieuchronnie wojna i szczerze mam nadzieje, ze nie umrze nikt, kogo lubię, naprawde. Coraz bardziej denerwuje mnie bezkarność tych zdrajców łowców. Szkoda, że nie wiedzą iż Sara poprzemieniała niektórych. Dobra, skoro jestem przy Sarze... rany chryste... ona matką Shouty? Biedaczek! :c nie chciałabym takiej mamy. Jestem ciekawa co wyniknie z jej planu zostania jedyną czystokrwistą. Też chcę zobaczyć jej rychły koniec.
I jeszcze zostaje nam Ginzen i dziwne ostrzeżenie przodków. Mam nadzieje, że najpierw załatwią Sarę, a potem dopiero Ginzen... w miarę dużym odstepie czasu... będe miała więcej rozdziałów do poczytania. : D
A na koniec zostawie sobie najlepsze-najgorsze. XD KOCHAM PO PROSTU ROZDZIAŁ 35. xD Kiedy go czytałam miałam takiego niesamowitego banana na twarzy. To było po prostu piękne. Głównie chodzi mi o wypad Hany i Suzaku do baru. To zdominowało cały rozdział. To było genialne, śmieszne i miałam taką chwilę kiedy zaparł mi dech w piersiach. Akcja w łazience przezabawna. A później kiedy Hana rzuciła się Suzaku na szyję i "biłam się o ciebie". Aż głośno się zaśmiałam. Następnie zostałam zaczarowana ich rozmową o tym jak Suzaku w końcu wyznaje, że jest o nia zazdrosny, a ona jest jego. Namiętne pocałunki, zostawiony sweterek i na pewno najwspanialsza noc Hany o której... zapomina. Myślałam, że mnie szlag trafi. Naprawdę. Kiedy w nastepnym rozdziale Suzaku myśli o tym, że jak mógł tak postąpić - okej, to było Suzakowate. Poszedł do Ayi się wygadać i wyznał, że zabrał Hanie wspomnienia. Denerwuje mnie w nim te przekonanie, że musi kochać Ayę. I nie chce zaakceptować, że czuje coś do Hany. Teraz to wygląda tak: " Hana jesteś moja, ale nie możemy być razem bo kocham Aye" XDD Taka cała prawda.
W ogole podobał mi się też moment pobudki Hany. Wszystko na miejscu, ale gdzie jej sweterek? Jestem ciekawa jak będzie wyglądało jej pierwsze spotkanie z Suzaku i w jaki sposób odzyska wspomienia. Bo jeśli dzięki komuś (a nie zdziwiłabym się jakby to byłby Shouta) to mogła by się ostro wkurzyć na Suzaku. Czy potrafiłaby go za to znienawidzić? Wydaje mi się że chyba nie, tak samo jak Mariko nieznienawidziła Kaname po tym wszystkim... O własnie, KANAME! zapomniałam o nim. xD Pierwszy wspis tego tomu, a ja o nim zapomniałam. XD wszystko się pięknie wyjaśniło, co kierowało tym wapirem i choć go nienawidziłam to mimo wszystko mi przeszło. Tylko ciągle szkoda Mariko. I jeszcze łowcy używają jej jako symbolu w swojej rewolucji. I znowu to z kolei rani Ayę i Zero. :c
UsuńWypad matek do kawiarni był epicki. :D Niby takie stare już są... rany, a wcale tego nie czuje. Jak sobie czasami myślę o pierwszych rozdziałach, ile to czasu minęło... Pomyśleć, że zaczęłam czytać pod koniec września, a teraz jestem już na bierząco. Szczerze, bałam się, że zajmie mi to dłużej. Ale na szczęście nie.
O, zanim zapomne. Kiedy zobaczyłam bajke o tym jak mimi znalazła dom od razu uśmiechnęłam się i pomyslałam "ha, ja już ją czytałam" : D bardzo fajnie, że wprowadziłyście do opowiadania własną bajkę. :D
I znowu zapomniałam o czymś napisać. WIZJE. A takie ważne. Pojawiła się zagatkowa kobieta i naprawdę zastanawia mnie kto to może u licha być. Nawet chwilami myślałam, że ktoś sobie wskrzesił Maaye, ale w sumie po co? Jakby była takim starożytnym wampirem to sie rozumie, ale ona była tylko poziomem D, więc wydaje się to nierozsądne. Kolejna zagadtka. I zostały jeszcze sny Hany. Były w prologu, pojawiły sie jakoś chyba z raz czy dwa razy. I to mnie ciekawi. Nie zostały wyjaśnione to znaczy, ze to będzie miało związek z późniejszymi wydarzeniami. Na początku myślałam, że chodziło o Kaname, ale chyba jednak nie.... Albo to zostało wyjaśnione, a ja to przegapiłam, myśląc, że to nie było to. ._. ale mam nadzieje, że aż tak ślepa to ja nie jestem.
Chyba mniejwięcej wszystko napisałam co chciałam. W sumie na pewno nie wszystko, ale najważniejsze rzeczy. Chciałam w miarę pisac chronologicznie, ale średnio mi wyszło.
Ogólnie cieszę się, że 6 grudnia dodacie nowy rozdział. Taki miły prezent na Mikołajki.
O, przypomniało mi się co jeszcze miałam dodać. Z nocy z niedzieli na poniedziałek (w sumie to był poniedziałek bo poszłam spać około 2) śniło mi się wasze opowiadnie! :D właściwie to nie było nic konkretnego, tylko przewijały mi się postacie.
No nic, pozdrawiam i do zobaczenia 6 grudnia! :DD
Życzę dużo weny i czasu na pisanie rozdziałów! <3
O! przypomniało mi sie coś jeszcze! O tam 5:21 a ja myślę tylko o waszym opowiadaniu.. xD
UsuńChodzi o Suzu i małe maleństwo, które niebawem się narodzi. Mam takie dziwne przeczucie, że to nie bedze błogosławieństwo, bo coś mu sie stanie. :C
I jeszcze sobie pomyślałam - kurcze, ale by było jakby Hana po najpiękniejszej nocy w swoim życiu zaszła w ciąże... xDD w sumie od dawna chciała dzidziusia, a jakby nie pamiętała skąd się wziął - coraz więcej problemów i skomplikowanych sytuacji... : D
Jak sobie coś jeszcze przypomnę to dopiszę! :3
Niech no ja Was tylko spotkam (tak, to groźba!)! Doprowadzacie mnie do takiego stanu, że mam ochotę lać łzy, wyć z rozpaczy, niszczyć wszystko co mi w ręce wpadnie i walić głową w ścianę (i to wszystko jednocześnie!)! Któregoś pięknego dnia zacznę oglądać świat przez kraty w oknach szpitala psychiatrycznego i to będzie Wasza wina! Ale ciąg dalszy dramatu za chwilę…
OdpowiedzUsuńNie no, scenka w salonie mega rozczuliła… Niby to tylko taka chwilka, ale jednak… No tak mi się jakoś stare czasy przypomniały, jak to Kao była słodką (znaczy, dalej jest słodka!) i naiwną niczego nieświadomą dziewczynką, a Aya tak bardzo za wszelką cenę chciała ją obronić przed tym światem… Kurczę, nie ma bata! Muszę przeczytać VK (który to będzie raz? xD)!
Ach, Kao i Ichiru… no rozpływam się jak masło… :* W ogóle, oni są super-świetni! A jak Kaori wspomniała o kolejnym dzieciaczku… Normalnie nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu! JA CHCĘ MINI KOPIĘ TAMAKIEGO DO NIAŃCZENIA!!!!! :D
A tak poza tym… strasznie mi szkoda Kao, naprawdę. Ona jest cudowna, wnosi do tego opowiadania tyle energii (będzie cudowną teściową [nie ma innej możliwości!])… Ale co będzie jak się załamie? W końcu właśnie ona zawsze znajdzie jakąś jaśniejszą stronę każdej beznadziejnej sytuacji, ona wszystkich podtrzymuje na duchu, o wszystkich się martwi… i nigdy nie użala się nad sobą. Jest po prostu super i tyle w temacie. Oczywiście nie można też pominąć Ichiru, który z pewnością bardzo ją wspiera i będzie wspierał…
No i co to się porobiło w tym Związku! Zero na pewno jest na skraju wytrzymałości… jeszcze mieszanie w to wszystko Rady… biedaczysko! <3
A tak na marginesie, to Kyouji jest okropny. Ja to sobie myślę: „Kurde, wkurza mnie, bo mnie wkurza, ale za to jaki cwany! Jakim to trzeba być charyzmatycznym człowiekiem, żeby pociągnąć za sobą tłum!” … A tu się okazuje, że głupi menel jest na tyle żałosny, by szantażować tych ludzi! Pff… o ile wcześniej miałam do niego coś na kształt odrobiny szacunku, teraz gość stracił wszystko. Jest pierwszy w kolejce do odstrzału!
Kai z Kaną są tacy słodcy! <3 Niby on jest trochę starszy i w ogóle, ale to uczucie, które się między nimi rozwija… jest takie słodkie, czyste i niewinne. Aż się człowiek uśmiecha jak o nich czyta. I ta akcja z cukierkami! :D Nie no, aż mi się dzieciństwo przypomina (a to wcale nieodległe wspomnienia xD)… mama nam zawsze takie kupowała. ^^
Teraz jeszcze sprawa z zagadką, która… wyszła świetnie! :D W ogóle, tak się wkręciłam, że przez trzy dni zastanawiałam się o co chodzi! I jakieś ideogramy, czytania sinojapońskie (i nagle zaczynam doceniać niemiecki za jego prostotę xD)… poczułam się tak głupia, że aż mi się przykro zrobiło... ;_;
Zaczynam się przekonywać do Kany (choć nigdy nie zapomnę, że stwierdziła, iż razem z moim Słoneczkiem [samo wspomnienie o nim boli ;_;] są do kitu). Chyba (pewnie ku uciesze Suzu) wydoroślała, bo wydaje mi się bardziej zdecydowana, pewna swoich myśli i tego co czuje… Znaczy, to oczywiste, że jeszcze nie jest taka dojrzała, rozsądna i w ogóle jak Kai, ale idzie w dobrą stronę! :D
UsuńA tak poza tym, to co to ma znaczyć?! Ledwie wyrobię sobie o kimś zdanie, a już muszę je zmieniać, wiecie jakie to kłopotliwe? xD A tak na serio, tworzycie postaci, których nie można całkowicie nienawidzić albo kochać… oczywiście, jednych się lubi mniej, drugich bardziej, ale praktycznie żadnego (Kyouji jest do odstrzału~! <3) z Waszych bohaterów nie można zupełnie skreślić . Każdy ma swoje wady i swoje zalety, przez co wszyscy wydają się bardziej ludzcy, prawdopodobni, a w dodatku w trakcie rozwijania się historii, ich charaktery, podejście do świata, wszystko się zmienia. Postaci w Waszym opowiadaniu „żyją”, są jak prawdziwi ludzie. I tutaj należą się Wam wielkie brawa, bo chociaż zaznaczacie, że jesteście amatorkami, kreujecie postaci tysiąc razy lepiej niż niektórzy zawodowi pisarze! :D
Ach! Zapomniałabym o Gizen! Trzeba pamiętać, że ona trzyma z Sarą (<3)! Także szykuje się akcja… co wyjątkowo jakoś mnie nie cieszy. Aż się boję pomyśleć do czego dojdzie…
Ta… nagany nauczycieli za nieodrobione lekcje… Kto by się przejmował lekcjami (oprócz Ayi z mojego opo xD) w chwilach, kiedy obok dzieje się tyle rzeczy?!
Ja wiedziałam, że VK i VN tak wpłyną na Aikę, wiedziałam! T.T Opis jej uczuć po przeczytaniu VN… to było straszne, miałam tak złe przeczucia… i ostatni akapit tej sceny. Umarłam. Tak mi się ręce trzęsły, że prawie mi telefon wypadł. Ale wtedy jeszcze miałam nadzieję. Mówiłam sobie (naiwna!): „To niemożliwe. On jej przemówi do rozsądku… to nie może być koniec! Ja się na to nie godzę!”… Ach, jak mogłam?!
Las, stajnia… wszystkie wspomnienia związane z VK… Matko, jak jedno opowiadanie może zmienić życie człowieka! Całymi nocami siedziałam nad Waszą historią, byłam nią tak oczarowana, przeżywałam wszystko razem z bohaterami, wiele rozdziałów czytałam kilkakrotnie… Jeny, co ja zrobię z życiem, jak skończycie VN? ;_;
Ale ja tu miałam o moich gorzkich łzach mówić, a nie wspominać!
Kurczę, Tamaki urósł w moich oczach do rangi boga… ale to wszyscy wiedzą nie od dziś (^^”). Jest cudowny. Ciepły, kochany, największy optymista świata... a w dodatku ma w sobie coś (no dobra, mnóstwo! xD) z dziecka… Ja sobie naprawdę nie wyobrażam, że Aika miałaby być z kimś innym… ;_;
Jak po opowiedzeniu jej dalszej części historii jego rodziny, zabrał ją ze sobą na wymianę, by nie musiała wracać sama, tak mi się cieplusio na sercu zrobiło. Ciągle miałam nadzieję…
A potem… potem… T.T
Cały czas modliłam się w duch: „Nie odtrącaj go, nie odtrącaj go, tylko go nie odtrącaj!!!”. A kiedy zapytał, czy może ją przytulić? Boże, tak!!! Jak ja chciałam, żeby to się udało! Żeby odpuściła i poszła za sercem! PAL LICHO ROZUM!!! „To… nie wyjdzie.” WTF?!?! Dziewczyno! Kochasz go, on kocha ciebie, a reszta to już szczegół!!! Nie, matko! Oszaleję przez Was!
UsuńAle… ale tak właściwie, to Aika ma rację. Łatwo mówić: „Idź za głosem serca!”. Przecież oni są z dwóch zupełnie różnych światów. Podczas kiedy on chodziłby na misje, ona wariowałaby ze strachu, że już go nie zobaczy… A tak się naprawdę nie da żyć. I myślę, że to nie o sam wygląd chodzi… szybciej się zestarzeje, szybciej umrze, zostawiając go z tym wszystkim… ja bym chyba na jej miejscu postąpiła tak samo. Chociaż… właściwie byłaby nadzieja, że to by się udało… A Kaien i Reiko? Ona jest człowiekiem (chyba, że mnie pamięć myli…) i co? I są szczęśliwi! Poza tym, jakby taki Tamaki obiecywał mi, że uczyni swój świat moim światem… Boże, poszłabym za nim nawet do piekła! „Od jutra będzie tak jak dawniej, dobrze?”. I to przelało czarę goryczy. Dobrych piętnaście minut siedziałam i płakałam jak bóbr (bez odrobiny przesady), byłam taka zła! To się nie może tak skończyć! T.T JA MU MAM PIĄTKĘ DZIECI URODZIĆ!!! (:D)
I podziwiam Aikę, że potrafiła to wszystko znieść. Gdybym zobaczyła to cierpienie w oczach Tamakiego… jeny, ja bym chyba rzuciła się mu na szyję i przepraszała za każde słowo, które sprawiło mu ból! Nie no, nie potrafiłabym go tak zranić… Sama też musiała to wytrzymać. W końcu świadomie skazywała się na nieszczęście, przeciwstawiała się swoim uczuciom, czuła ten ból w sercu… coś strasznego!
Ech… ale w końcu nikt nie obiecywał, że będzie pięknie i różowo, prawda? Ciągle czekam na happy end! ^^’
Och, no i Mayu znowu ma wizję… Jakież to wyzwanie ją spotka? Obawiam się, że na odpowiedź (tak samo jak na rozwiązanie zagadki kobiety w lochu) będę musiała troszkę poczekać… ^^
I tak już na samo zakończenie… zauważyłam, że nieco zmienił się Wasz styl pisania i chociaż myślałam, że to niemożliwe, teraz jest jeszcze… lepszy! :D Ach, dlaczego ja nie mogłam odziedziczyć takiego talentu? ;_;
Dobra, starczy… powinno być więcej… no ALE! Przepraszam bardzo za zwłokę, wiecie, że Was kocham, nie? :3
Pozdrawiam - Andzik