Wyczuł ją od razu, gdy pojawiła się niespodziewanie w okolicy
chronionej czarem posiadłości rodu Shoutou, ale nie miał siły, by jakkolwiek
zareagować. Nie zdziwił się, nie ucieszył ani nie przestraszył, właściwie ledwo
nawet odnotował ten fakt. Zamknięty w jednej ze swoich komnat, siedział
nieruchomo na sofie, wpatrując się tępo w bliżej nieokreślony punkt.
Jak on mógł jej to zrobić?
Powtarzał sobie to pytanie jak mantrę, ale nie był w stanie
znaleźć choćby odrobinę satysfakcjonującej odpowiedzi. Czuł się jak najgorszy
łajdak i pewnie faktycznie nim był. Tak bardzo skrzywdzić niewinną, delikatną
istotę, na dodatek szalenie w nim zakochaną od wielu, wielu lat. Ilu właściwie?
Musiałby się zastanowić, by poskładać konkretne fakty w całość. Przed oczyma
przelatywały mu setki obrazów, a każdy z nich dotyczył którejś z kobiet, które
wprowadziły zamęt do jego serca i umysłu. Aya. Hanashi. Aya. Hanashi. Aya…
Pierwsze spotkanie z nią, gdy przyszła do niego w towarzystwie
Zero po odkryciu prawdy o ojcu i pogodzeniu się z nim. To szczęście, które
oboje poczuli, mając oto dowód, iż nie są sami w byciu dhampirami…
Pierwszy raz, gdy ujrzał Hanashi jako niemowlę, którego, ku
rozbawieniu Kaori, właściwie nie umiał odróżnić od jej brata bliźniaka. Czym
byli starsi, tym siłą rzeczy coraz bardziej się od siebie różnili, ale wówczas…
Bal, na którym Aya się ujawniła. Wyglądała tak przepięknie…
Pragnął ją chronić, tak bezbronna się zdawała, mimo siły, którą starała się z
siebie wykrzesać.
Bal szkolny, w którym uczestniczył, będąc przewodniczącym
drugiej Nocnej Klasy. Hana wyczekująca tańca z nim, na który w końcu się
zdecydował (po części przez wzgląd na słowa Mariko), obdarzając ją tym samym
tak wielką, szczerą radością…
Pocałunek pod gwiazdami, przed którym nie potrafił się powstrzymać.
Przerażenie, które ogarnęło go na myśl, iż może przez to stracić Ayę na zawsze…
Przypadkowe zetknięcie się warg jego i Hanashi za czasów
szkolnych. Tej nocy, gdy umarła jego matka. Już wtedy chcąc nie chcąc zranił
Hanę, nie przykładając żadnej wagi do tamtego całusa, gdyż tonął w bólu po
stracie rodzicielki. Rozumiała to, ale jednak…
Smak krwi Ayi. Najwspanialszy na świecie. Jedyna krew zdolna
uspokoić jego pragnienie w pełni. Najbliższy kontakt z Ayą, a właściwie „tą
drugą”. Ledwie się powstrzymał, by nie wykorzystać sytuacji, ale zrobił to, nie
mogąc dopuścić do tego, by ją utracić. Poza tym to przecież nie była ona…
Ale nie powstrzymał się, kiedy przyszło co do czego z Hanashi.
Na nowo przeżywał tę upojną noc. Robił to już tyle razy, analizował ją ze
wszystkich możliwych stron, wiedząc, że to głupie, ale nie mogąc się przed tym
uchronić. Przerażało go wiele szczegółów: to, jak dobrze mu było, to, że
zachował się nieodpowiedzialnie, to, że dał Hanie nadzieję, to, że wtedy przez
ułamek sekundy pomyślał o Ayi. To było tak nieodpowiednie, tak okrutne, zarówno
w stosunku do Hanashi, jak i do Ayi… Nie umiał sobie tego wybaczyć. Hana to
przecież tak wspaniała, energiczna osóbka, jakże więc mógł dawać jej złudną
nadzieję? Czy to piwo zmąciło mu w głowie? Raczej nie, a na pewno nie do końca,
jako wampir był przecież dość odporny na alkohol. I nie chciał jej wykorzystać,
ale w pewnym sensie to zrobił. Nie zdołał się pohamować, wstąpiło w niego
zwierzę, zdrowy rozsądek jakby wyparował. Co go do tego popchnęło? Z jakiegoś
powodu czuł niekontrolowanie wzbierający się gniew za każdym razem, gdy Hanashi
wspominała o tym całym Shoucie Hanadagi. Czy Aya miała rację, twierdząc, że
jest o niego zazdrosny? Prawdą było, że to mu się nie podobało, ale był pewien,
że temu facetowi nie można ufać. Z drugiej strony, czy on był lepszy? Teraz na
pewno nie. Był ścierwem, które nie powinno mieć prawa nigdy więcej spojrzeć
Hanie w oczy. Mimo tego pragnął z całych sił ponownie się z nią spotkać, jakoś
to wszystko wyjaśnić, błagać ją o przebaczenie. Dlaczego aż tak mu na tym
zależało? Co się z nim, do cholery, działo? Jasne, miłość byłaby łatwym
wytłumaczeniem, ale sęk w tym, iż nie miał najmniejszych wątpliwości, że nadal
z całego serca kocha Ayę. Czy jakaś jego cząstka mogła po tylu latach
samotności chcieć wyrwać się w stronę innej kobiety?
A propos Ayi… Gdy o niej myślał, odczuwał wyrzuty sumienia
niewiele mniejsze niż te dotyczące Hanashi. Aya zawsze go akceptowała, od
samego początku, mimo wszelkich głupstw, jakie popełniał. Zawsze utrzymywała,
że jest dobrą osobą. Wbrew Zero, wbrew Kaori, wbrew każdej innej osobie, z
którą choćby przez krótki czas miał na pieńku. Była najwspanialszą
przyjaciółką, jaką mógł sobie wymarzyć. Doceniał to, naturalnie, ale gdzieś
głęboko w sobie nigdy do końca nie przestał pragnąć czegoś więcej. Wiedział, że
to marzenie nieosiągalne, w końcu Aya od lat była szczęśliwą mężatką, doczekała
się też dwojga dzieci, choć jedno zginęło tragicznie przeszło dwadzieścia lat
temu. Zawsze była z nim szczera. Zdawała sobie sprawę z jego niegasnących
romantycznych uczuć względem niej, lecz mimo tego nigdy go nie odtrąciła. Gdy
jej potrzebował, była przy nim, choć on nie był jej potrzebny w podobnych
momentach, skoro miała ważniejsze osoby niż on. Zero, Kao, Kairen… Jakim prawem
wtrącał się do jej w miarę możliwości poukładanego życia? Dlaczego ona się na
to zgadzała? Dlaczego Zero się na to zgadzał? Jak on to robił, iż był w stanie
nie rzucić się na niego za każdym razem, gdy przytulał jego żonę bądź całował
ją w policzek? Czy on byłby do tego zdolny, gdyby Aya była jego? Jakoś w to
wątpił. Chyba broniłby jej ze wszystkich sił, co raczej nie spodobałoby się ani
jej, ani innym. Z drugiej strony, gdyby tak jak Zero wiedział, że nic mu nie
grozi ze strony reszty męskiej części świata, bo Aya kocha w taki sposób tylko
jego…
Drzwi otworzyły się gwałtownie, więc odwrócił się automatycznie
w ich kierunku i ujrzał ją, piękną jak zwykle. Serce zdawało się go boleć,
dosłownie, nie w przenośni. Miał ochotę popłakać się niczym małe dziecko, ale
nawet na to nie miał siły.
Stanęła na progu, wpatrując się w niego szarymi oczyma. Na jej
czole widniała zmarszczka zmartwienia, ale jednocześnie wyglądała, jak gdyby
jej ulżyło. Nie był w stanie dociekać, dlaczego tak było.
- Doprawdy doprowadzisz mnie kiedyś do zawału - powiedziała
zamiast przywitania. Zrobiła krok naprzód, odwróciła się na chwilkę, by
ostrożnie zamknąć drzwi, po czym znów na niego spojrzała. - Czyli Hana-chan
wszystko już wie - stwierdziła oczywistość. Nie było potrzeby pytać, widziała
to gołym okiem, Suzaku miał wymalowaną na twarzy każdą emocję. Przypomniała
sobie, jak wieki temu, dopiero gdy się zaznajamiali, stwierdził, iż każdy
rodzaj gry ma opanowany do perfekcji. Chyba się jednak wówczas mylił.
Jak w transie skinął tylko głową. Nie spuszczał z niej wzroku,
choć robił to bezwiednie. Mógłby wpatrywać się w nią całymi wiekami. Była
idealna w każdym calu, choć oczywiście wiele zależy od gustu, bo na pewno byli
tacy, którym to i owo by przeszkadzało. Niestety, on do tego zapewne stosunkowo
wąskiego grona nie należał.
Wytrzymała dzielnie jego wzrok. Wyglądał tak żałośnie, że
domyślała się, iż nawet Hana poczułaby litość na jego widok, mimo wściekłości i
bólu, jakie na pewno teraz odczuwała. Nie dało się ukryć, że był to obrazek
zarówno przeraźliwie smutny, jak i, na swój nieco pokręcony sposób, uroczy. Co
tu dużo mówić, książę z bajki w takim stanie wywoływał wręcz instynkt
macierzyński, miało się ochotę podejść do niego i go przytulić, pocieszyć. Ale
przecież nie po to tutaj przyszła.
- To Hana tak cię urządziła? - zapytała, a w odpowiedzi znów
otrzymała jedynie kiwnięcie głową. Kasztanowe włosy Suzaku były w nieładzie,
część wpadała mu do oczu, ale on nie zwracał na ten fakt najmniejszej uwagi. -
Wiesz, mogłeś się chociaż umyć.
Jakby ze zdziwieniem zerknął na swoją koszulę. Wcześniej była
śnieżnobiała, ale obecnie niemal cała pokryła się jego krwią. Dopiero teraz
zdał sobie sprawę z tego, jak straszliwie bolą go rany zadane Black Butlerem.
Dostanie z broni Łowców to najgorsze, co może trafić wampira. Przypomniał sobie
szaleństwa młodości, gdy zdarzało mu się zadzierać z Łowcami. Zazwyczaj
wspominał te czasy z pewnym zażenowaniem, ale i rozbawieniem, ale teraz ani
trochę nie było mu do śmiechu.
Zorientował się, że kiedy wrócił do domu, dopadła go śmiertelnie
przerażona służba. Otoczono go, każdy pragnął mu pomóc, opatrzyć go, zrobić
cokolwiek, by go wesprzeć, ale on odesłał wszystkich, nie znosząc sprzeciwu.
Wuj próbował czegoś się od niego dowiedzieć i przemówić mu do rozsądku, ale w
końcu Suzaku jakoś udało się go zbyć. Wtedy udał się do siebie, a niedługo
potem pojawiła się Aya.
- Właściwie co tu robisz? - zapytał cicho zachrypniętym głosem.
- Głupie pytanie. - Podeszła do niego i ukucnęła naprzeciwko,
nie spuszczając z niego wzroku. - To chyba oczywiste, że poczułam, iż coś ci
się stało, czyż nie? - stwierdziła spokojnie.
- Nie byłbym tego taki pewien. Tak nie powinno być. Nie
zasługuję na to…
- Przestać gadać głupoty. - Zdziwił się nieco, słysząc te
słowa. Powoli zaczął nieśmiało wychylać się ze skorupy, otrząsać się z transu.
- Mam ci je wyleczyć? - zapytała, zerkając na rany w brzuchu i ramieniu.
Wyglądały paskudnie, ale ona znała już odpowiedź Suzaku.
- Nie.
Uśmiechnęła się lekko z aprobatą.
- Widzę, że to prawidłowa odpowiedź? - szepnął z cieniem
uśmiechu.
- Punkt dla ciebie - przyznała.
- Gdybym się zgodził, zrobiłabyś to? - musiał spytać.
- Oczywiście - odrzekła szczerze. Jej spokojny ton był dla
niego jak dźwięk nadziei.
- Ale to moja pokuta, choć to i tak za mało - dokończył.
Skinęła głową, a on uśmiechnął się słabo pod nosem.
- Tylko nie daj się teraz nikomu zabić, bardzo cię proszę -
rzuciła niby to swobodnym tonem, ale tak naprawdę dało się w nim wyczuć
prawdziwą, głęboką troskę. Obiecał, że to zrobi, choć po prawdzie momentami
miał teraz ochotę umrzeć i czuł, iż tym samym ułatwiłby paru osobom życie.
Niemniej miał świadomość, że prędzej czy później sprawy jakoś się poukładają,
chociaż nie był w stanie przewidzieć, czy kiedykolwiek będzie jeszcze mógł
stanąć z Hanashi twarzą w twarz. - I daj mi się opatrzyć - dodała po paru
sekundach, wciąż co rusz zerkając z niepokojem na jego rany.
Chwilę zajęło jej złamanie jego oporu, ale kiedy wreszcie jej
się to udało, wyszła na korytarz, by poprosić pierwszą lepszą służkę o
przyniesienie jej materiałów opatrunkowych. Prędko je otrzymała i wtedy wróciła
do pokoju, ponownie zamknęła za sobą drzwi i podeszła do Suzaku. Bez słowa
ostrożnie zdjęła mu koszulę, próbując zrobić to jak najdelikatniej. W niektórych
miejscach materiał przyległ do ran z powodu krzepnącej krwi, a nie chciała
sprawiać przyjacielowi jeszcze więcej bólu. W końcu uporała się z tym zadaniem.
Najgorszy był zapach jego krwi, tak piękny i pociągający. Musiała na moment
zwiesić głowę i przymknąć oczy, bojąc się, że zaiskrzyły się czerwienią.
Uspokoiła jednak przyspieszony oddech, policzyła w myślach do dziesięciu i
wróciła do pracy. Wytworzyła odpowiednią ilość wody, by najpierw oczyścić rany.
Z trudem powstrzymała się przed wyleczeniem mu ich. Była przyzwyczajona do
pomocy rannym i wręcz nienaturalne było dla niej zajmowanie się poszkodowanym w
taki sposób, jak za dawnych czasów, zanim zdobyła umiejętność uzdrawiania.
- Dlaczego to robisz? - zapytał cicho. Siedział biernie, nie
chcąc jej przeszkadzać i robiąc tylko to, co mu kazała, ale nie spuszczał z
niej wzroku bajecznych tęczówek.
Oderwała spojrzenie od trzymanych bandaży, by popatrzeć mu w
oczy.
- Jesteśmy przyjaciółmi - odparła po prostu.
- Aya, każdy, kto by wiedział o tym, co wiesz ty, zupełnie by
mną pogardził. Sam to robię. A ty… Ty mimo tego jesteś tutaj i robisz dla mnie
to wszystko, jak gdyby nic się nie wydarzyło.
- Ja też popełniłam w życiu wiele błędów. Niektórych do dziś
nie umiem sobie wybaczyć. Wiem, jak to jest mieć do siebie żal tak wielki, iż ma się
wrażenie, że nie da się po tym przejść do porządku dziennego. - Przypomniała
sobie, jak z jej winy Kao omal nie zginęła. Śmierć rodziców, którzy poświęcili
życie w jej obronie. Gorzkie słowa, które wypowiadała w stronę Reiko, choć ta
tyle dla niej zrobiła. Każde kłamstwo, jakim obdarzyła Kaori. Każdy czyn, który
dogłębnie mógł zranić Zero, a który mimo tego został jej przebaczony. I ta
świadomość, iż gdyby nie ona, Mariko być może by żyła… A Otsune, jej ludzka
przyjaciółka ze szkolnych lat? I inni uczniowie Akademii Kurosu, którzy zginęli
podczas ataku Akujiego Toumy na nią? Gdyby mu nie podpadła, to by się nie
wydarzyło. To z jej winy umarło tak wielu niewinnych ludzi… - Nie zamierzam cię
zostawić, Suzaku. Nigdy. Wiedz, że możesz na mnie liczyć. Nie pochwalam tego,
co zrobiłeś. Jesteś idiotą, ale grunt, że masz tego świadomość. Powoli
zaczniesz rozumieć, co tak naprawdę czujesz. I kiedy nadejdzie czas… Kto wie,
może nawet Hanie-chan uda się tobie wybaczyć?
- Nie powinna tego zrobić…
- Ale jest wrażliwą, kochającą cię dziewczyną. Przebaczy, choć
na razie obojgu wam wydaje się to niemożliwe - rzekła pewnie. Widziała, że nie
do końca jej uwierzył, ale mimo wszystko jej słowa minimalnie poprawiły mu
nastrój, dały choćby namiastkę nadziei. - Będzie ciężko, ale ostatecznie
wyjaśnicie sobie co trzeba.
Uśmiechnął się słabo, a w jego cudnych oczach pojawiło się coś
na kształt rozrzewnienia. Otaczały go tak wspaniałe osoby, a on sprawiał im
tyle problemów… Czuł się okropnie z samym sobą, ale z drugiej strony…
Świadomość, że ma się przyjaciółkę, która potrafi mu wybaczyć i przemówić do
rozsądku, była naprawdę budująca.
- Przepraszam, że ostatnio zachowywałem się tak, a nie inaczej
- szepnął ze skruchą, ale i spokojem. Spłynęło na niego jakieś dziwne
odprężenie… A może raczej odrętwienie? Nie był pewien. Ostatecznie mogło to być
i jedno, i drugie. - Wiesz… Bałem się, że to już koniec. Z nami. Z naszą
przyjaźnią. To było tak… tak straszne…
- Wiem - przyznała, nie przerywając opatrywania go. Jej ruchy
były płynne i delikatne. Widział, że próbuje nie narażać go dodatkowo na
niepotrzebny ból. - Szczerze mówiąc, też się tego bałam. Na początku, bo gdy
złość przeszła, mogłam już spojrzeć na całą sytuację z szerszej perspektywy. I
zdałam sobie sprawę, że nie możemy tego zepsuć - mówiła tym samym opanowanym
tonem. - Nie chcę cię stracić.
- Ani ja ciebie.
Oderwała wzrok od bandaży, by spojrzeć na niego i uśmiechnąć
się subtelnie. Odwzajemnił się tym samym. Wciąż cierpiał, ale powoli… powoli
zaczynał dochodzić do siebie.
- Pamiętasz, jak dawno, dawno temu powiedziałem, że jesteś zbyt
łagodna jak na wampira? - zapytał niespodziewanie po kilkunastu sekundach
milczenia. Potwierdziła od razu. To było wtedy, gdy miała problemy z własną osobowością.
Momentami prawdziwa ona zachowywała się niczym „druga Aya”. Ba, nawet myślała w
taki sposób. Rozmowa z Suzaku na ten temat odbyła się, kiedy poszła podziękować
mu za uratowanie Kaori po ich dramacie związanym z atakiem Akujiego Toumy. -
Nadal tak uważam - wyznał.
- Cóż, może to dlatego, że nie jestem wampirem - odparła z
uśmiechem.
- Ja też nie, ale o mnie nie da powiedzieć się tego samego -
zauważył.
- To wszystko to chyba nie kwestia wampiryzmu bądź
człowieczeństwa, lecz raczej charakteru, wychowania i płci - wysunęła
przypuszczenie.
- Może masz rację - przyznał. - A propos niepełnego wampiryzmu.
Ten cały Hanadagi dowiedział się prawdy o nas.
Uniosła brew i posłała mu pytające spojrzenie. Dopiero wtedy
opowiedział jej o wszystkim. Był już gotów, by to zrobić. Musiał się wygadać;
wiedział, że Hanashi też to zrobi. Na pewno zdążyła już wyżalić się Keiowi. On
niestety nie miał rodzeństwa. Miał za to bratnią duszę, która, mimo wszystko,
wciąż stała po jego stronie. No, niekoniecznie w tej sytuacji, miał świadomość,
iż Aya popiera Hanę, ale przecież on w pewnym sensie robił to samo. To ona była
tu poszkodowaną, w żadnym razie nie on.
- Naszą tajemnicę ciężko już nazwać sekretem - rzuciła,
uśmiechając się krzywo. - Ciekawa jestem, dlaczego Sara nadal nie wykorzystała
tego przeciwko nam. I skąd wiedzieli o mnie Rido oraz Akuji…
- Rido więził Shizukę, twoją ciotkę, więc może wniknął do jej
umysłu i stąd się dowiedział. A bachor Touma… Nie wiem, może kiedyś byli
wspólnikami? Jeden i drugi był psycholem, jakich mało.
- Może… Ale skoro wiedział Akuji, być może wie i Gizen, na którą mamy zresztą uważać, biorąc pod uwagę
ostrzeżenie Kyouyi Hiou. A teraz, gdy prawdę poznał Shouta, reszta
Hanadagi też może się dowiedzieć…
- Nie sądzę, że ten facet podzieli się taką informacją z
rodziną - oznajmił Suzaku. - Nie wygląda na szczególnie zadowolonego z krewnych
i czekającego go ślubu z kuzynką. Stawiam na to, że zachowa ten sekret dla
siebie, by mieć asa w rękawie. Nie zdziwię się, jeśli kiedyś wykorzysta to przeciwko
mnie…
- No tak, zdecydowanie nie zapałaliście do siebie sympatią -
przyznała. Suzaku skrzywił się na samą myśl o Shoucie. - Przyznaj, jesteś
zazdrosny.
Zakończyła bandażowanie przyjaciela i chowała właśnie wszystko
do apteczki, ale przerwała, by spojrzeć mu głęboko w oczy. Była ciekawa, czy
Shoutou wreszcie zacznie przyznawać się do uczuć, które naprawdę żywi.
- Ja… - zaczął, ale zamilkł, bo właściwie nie wiedział, co
odpowiedzieć. Był zazdrosny? - Wiem, że go nie znoszę. Wiem… Mam przeczucie - poprawił
się - że Hana nie jest z nim bezpieczna. Ale ona wydaje się mu ufać. Może my z
kolei powinniśmy zaufać jej osądowi, ale ja nie potrafię tego zrobić, naprawdę.
On… On ma jakiś cel. Zawsze patrzy na mnie z góry, a jego oczy świecą triumfem,
gdy w czymkolwiek mnie przewyższa. Lgnie do Hany, ale nie wygląda to na
niewinną znajomość. Może po części ją lubi, ale myślę, iż czai się za tym coś
jeszcze. Niestety, nie wiem co. Czy chodzi o nią jako o kobietę, czy może
Łowczynię albo osobę spokrewnioną z takimi, a nie innymi ważnymi personami
naszego świata? Pamiętasz? Mówiłem ci, że podczas przesłuchań czystokrwistych
dwadzieścia parę lat temu on, sprawdzając mnie, okropnie zainteresował się
Hanashi. Była wtedy tylko nastolatką, a mimo tego już wówczas zwrócił na nią
uwagę. Potem zapoznał się z nią, a teraz zachowują się jak co najmniej para
całkiem dobrych znajomych. Nie uważasz, że to podejrzane i niepokojące? -
Spojrzał na Ayę z oczekiwaniem i zmartwieniem wymalowanymi na boskiej, choć
nieco skrzywionej bólem twarzy.
- Owszem - odparła, potakując. - Ale nie odpowiedziałeś na moje
pytanie. - „Pytanie” właściwie nim nie było, ale żadne z nich nie zwróciło na
to uwagi.
Uchylił lekko usta, dziwiąc się, że po jego krótkim monologu
Aya znów do tego wraca. Naciskała na niego, subtelnie, bo subtelnie, ale
jednak. Wiedział, że nie robi takich rzeczy bez powodu, ale mimo tego miał
ochotę uciec znów do swojej bezpiecznej, choć mrocznej skorupy.
Przełknął lekko ślinę i zapatrzył się w jakiś bliżej
nieokreślony punkt na podłodze.
- Boję się o nią - powiedział szczerze, nie odrywając mętnego
wzroku od posadzki. - Nie chcę, by on ją skrzywdził. By ktokolwiek ją
skrzywdził. I nie chcę, by on ją wykorzystał. Nie chcę… Nie chcę, by zrobił coś
podobnego do tego, co ja jej zrobiłem. - Jego głos wyraźnie drżał. Na samą
myśl, że Shouta mógłby za bardzo zbliżyć się do Hanashi, coś rozsadzało go od
środka. Właściwie już nawet w chwilach, gdy ten z nią rozmawiał, zachowując
się, jak gdyby był jej przyjacielem, albo gdy, jeszcze gorzej, ją przytulał,
miał wrażenie, że jeśli się nie opanuje, zmiecie go z powierzchni ziemi.
Uświadomiwszy to sobie, szerzej otworzył oczy. Ponownie spojrzał na Ayę. -
Cholera. Tak. Jestem o nią zazdrosny.
„Masz trzymać się od niego z daleka, bo jesteś tylko moja. Tyle
razy mi to powtarzałaś, a teraz gonisz za innym? Nie obchodzi mnie, co on do
ciebie ma, należysz do mnie, jasne?”, tak jej powiedział tuż przed tym, jak
wpił się w jej usta niczym wygłodniałe zwierzę. Ale z niego egoista… Jak mógł?
To było tak chamskie z jego strony… Ale najgorsze było to, iż naprawdę tak
uważał. Wtedy… I teraz również. Zadrżał, czując, jak jego serce przyspiesza.
Zrobiło mu się gorąco, choć nadal nie miał na sobie koszuli. Zmieszany błądził wzrokiem
po całej komnacie, aż wreszcie natrafił na Ayę. Uśmiechała się subtelnie,
widząc, że on powoli uzmysławia sobie, jakie emocje go wypełniają i nie dają
spać po nocach.
- No właśnie - rzekła ze spokojem. - A teraz, gdy już to wiesz,
wsłuchaj się w swoje serce i powiedz, co ci podpowiada - poleciła.
Zamyślił się. Co czuł w tym momencie? Wyrzuty sumienia,
oczywiście, trochę jeszcze minie, zanim się ich pozbędzie - o ile kiedykolwiek
do tego dojdzie. Zazdrość. Tak, zazdrość, cholerna zazdrość, że ten pacan może
być przy Hanashi, a on nie. Ból, że po tym, co uczynił, Hana na pewno woli
Shoutę od niego. Wstyd z powodu tego, jakim jest egocentrykiem. Właściwie
zawsze nim był, w mniejszym czy większym stopniu. Co jeszcze?
Ponownie spojrzał na Ayę. Na jej szare oczy, jej bladą cerę,
delikatne rysy, kruczoczarne, jedwabiste włosy, drobne dłonie, zgrabną
sylwetkę. W myślach odbijały się jej słowa, w właściwie głos, którym je
wypowiadała. Tak cudownie melodyjny i subtelny, tak bardzo kobiecy albo wręcz
dziewczęcy, słodki jak miód, ale potrafiący unieść się na tyle, by zamrozić mu
serce. Głos, który przywoływał go do rozsądku, który go pocieszał, którego
brzmienie było dla niego piękniejsze niż muzyka.
Posmutniał.
- Mówi, że wciąż cię kocha - musiał szczerze wyznać.
Przygotowywał się już mentalnie na naganę, ale nie otrzymał jej, ku jego
zdziwieniu. Aya nie traciła spokoju, przypominała mu wręcz Kairena z tym jego
niegasnącym opanowaniem.
Uśmiechnęła się lekko i powoli pokręciła głową.
- To podpowiada ci twój wrodzony upór - oświadczyła pewnie. -
Wsłuchaj się w serce - poleciła znowu.
Był zupełnie rozbity. Z jednej strony wiedział, jakiej
odpowiedzi oczekuje Aya, z drugiej, nie chciał okłamywać ani jej, ani siebie.
Już nie. Co tak naprawdę czuł? Rozważał wszystkie opcje, ale zaraz zganił się za
to w duchu. Nie kazała mu słuchać rozumu, lecz serca.
Co ono szepcze, tak cicho, że nawet wampirzy słuch na nic mu
się tu nie zda?
Z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Jest niezdecydowane - wyznał wreszcie. - Kocha cię, ale czuje
też coś do Hany. Nie umie tego sprecyzować, ale jest o nią zazdrosne, chce ją
chronić i pragnie dla niej szczęścia. Od… od dawna tak jest - szepnął jakby
niepewnie.
„Z jakiegoś powodu mam wrażenie, że choć moja miłość nigdy się
nie spełni, z twoją może być inaczej”, powiedział kiedyś Hanashi, jeszcze za
czasów ich nauki w Akademii Kurosu. Czy to był przebłysk szczerości z samym
sobą?
Aya uśmiechnęła się nieco szerzej, patrząc na niego z aprobatą.
Widział, że sprawił jej wielką radość tym wyznaniem i miał świadomość, iż to
nie dlatego, że wreszcie może mieć nadzieję, iż ją sobie podaruje. Nie, on
nadal ją kochał, był tego pewien jak niczego innego w życiu. Niemniej… Serce się
wypowiedziało. Siedziało w nim coś, co powolutku obdarzało miłością Hanę. Nie
byłby jeszcze gotowy na jakiekolwiek wyznania względem niej - a nawet gdyby,
teraz raczej nie miałaby ochoty go słuchać - ale… Kto wie, może kiedyś? Czy to
możliwe, że w jakiś sposób otrząśnie się z Ayi, że będzie zdolny do tego, by
zagłuszyć w sobie tę część siebie, która tak rozpaczliwie jej pragnie, by
ułożyć sobie życie z inną? Cóż, jakby nie było, ostateczna decyzja i tak będzie
należała do Hanashi. To ona była tu najważniejsza.
- Widzisz? To nie było aż takie trudne - rzuciła.
Przez chwilę nie był zdolny do tego, by się poruszyć. Jego
życie w tak krótkim okresie zmieniło się tak bardzo! Zdał sobie wreszcie sprawę
z tego, co w nim siedziało, przynajmniej w pewnym sensie.
- Skąd wiedziałaś? - zapytał.
- Zbyt dobrze cię znam, by tego nie zauważyć - odparła, śmiejąc
się cichutko. Wyglądała przepięknie, gdy była w ten sposób rozpromieniona. -
Czego byśmy nie zrobili, między nami istnieje więź, której się nie pozbędziemy
i pozbyć się nie chcemy. Po prostu nie możemy pozwolić, by przesłaniała nam ona
całą resztę świata, której przecież należy poświęcić taką samą albo nawet
większą uwagę - oświadczyła.
„Prawda jest taka, że wciąż się
gubisz, Suzaku. Zarówno w świecie rzeczywistym, jak i w swoim świecie marzeń.
Spróbuj oddzielić jedną sferę od drugiej”, poradził mu kiedyś Kage. Jego
słowa nie straciły ważności, wciąż miotał się między swego rodzaju snem a jawą.
Wciąż nie był zdolny zaakceptować do końca tego, jak wyglądały jego relacje z
Ayą, a teraz też z Hanashi. Przypomniał sobie, jak wuj powiedział mu, że każdy
ma wady, ale sztuka polega na tym, by z nimi walczyć. Wtedy pragnął
przebaczenia Ayi, obecnie - Hany. Uzyskał je od tej pierwszej, więc może jednak
uda się i z drugą? Nie był pewien, czy na to zasługuje - prawdopodobnie nie -
ale postanowił spróbować. Nie od razu, póki co nie może się jej narzucać. Ale
kiedy emocje opadną, powinni porozmawiać jak należy i wyjaśnić sobie wszystko,
w przeciwnym bowiem razie prawdopodobnie żadne z nich nie będzie w stanie
zupełnie normalnie funkcjonować.
-
Masz rację - przyznał Ayi. - Mogę cię przytulić? - spytał. Jeszcze niedawno
zrobiłby to bez pytania, na tyle mu przecież pozwalano, ale teraz było nieco
inaczej. - Bez podtekstów - dodał, unosząc ku górze jeden z kącików ust.
Objęli
się delikatnie, jak przyjaciele, wciąż siedząc na sofie. Na Ayi zupełnie nie
robił wrażenia jego goły tors - no, może już nie taki goły, w większości
zasłonięty bandażami, które mimo krótkiego czasu zdążyły już stracić biel na
rzecz różu mającego niebawem zmienić się w rubinową czerwień.
Oparł
policzek o czubek jej głowy. Tradycyjnie wdychał jej śliczny zapach, który
niezmiennie potrafił go uspokoić.
Nie,
czego by sobie nie wmawiał sam albo czego by mu nie wmawiali inni, nie sądził,
by kiedykolwiek mógł przestać ją kochać. Ale czy przypadkiem nie jest możliwe
obdarzanie miłością dwóch osób jednocześnie? Jeszcze tego nie wiedział, miał
jednak wrażenie, że kiedyś ta wiedza zostanie mu wreszcie dana.
Lekko
zacieśnił uścisk, jednocześnie biorąc głębszy wdech.
-
Dziękuję - szepnął ledwo dosłyszalnie.
***
Uczniowie stłoczyli się przed tablicą, na
której wywieszono arkusze z wynikami egzaminów na koniec pierwszego semestru. Przez
chwilę - jak zawsze w takich momentach - trwała niemalże głucha cisza
oznaczająca pełne napięcia poszukiwanie swoich nazwisk na listach, którą potem
przerwały okrzyki zadowolenia bądź zawodu. Niektórzy jak szaleni skakali ze
szczęścia, inni zwieszali głowy bądź przegryzali wargę. Jeszcze inni udawali,
iż oceny wcale ich nie obchodzą, ale uważniejsi obserwatorzy zauważyliby, że i
tacy z błyskiem niepewności w oku dyskretnie zerkają na wyniki.
Aika zawsze szczyciła się dobrymi ocenami
i wysoką pozycją na liście, ale mimo tego jakoś nie zdziwiło ją najniższe w jej
dotychczasowej karierze szkolnej lokum. Podobnie było z Misaki, która zresztą
ledwo spojrzała na arkusze, po czym straciła nimi zainteresowanie, mając wciąż
poważniejsze sprawy na głowie.
Obie niby to uczyły się na egzaminy,
czasem wspólnie, czasem osobno, lecz myśli zaprzątały im zupełnie inne rzeczy.
Nie potrafiły skupić się ani na zajęciach, ani podczas odrabiania zadań
domowych, ani podczas powtarzania na testy, zadręczając się własnymi
problemami. Misaki starała się w każdy możliwy sposób wspomagać Akihirę, Aika
zaś od czasu pamiętnej rozmowy z Tamakim czuła się tak okropnie, jak chyba
nigdy wcześniej. Wciąż miała mętlik w głowie i naprawdę nie miała pojęcia, czy
dobrze zrobiła, odpychając go. Nadal wyraźnie widziała wszelkie przeszkody,
które stanęły na drodze ku ich potencjalnemu szczęściu, ale momentami wątpiła,
czy były one faktycznie nie do przeskoczenia. A gdyby tak zburzyć mury,
przepłynąć przez rwącą rzekę niepewności, przelecieć nad kłodami rzucanymi im
pod nogi? A gdyby tak zaryzykować? Co by się wtedy stało?
Czasami żałowała, że nie jest jasnowidzem.
Nie mając choćby odrobiny pewności, bała się spróbować. Gdyby się zaangażowała,
gdyby zupełnie zdradziła dawną siebie, a potem okazałoby się, iż popełniła
największy błąd w życiu, nie byłoby już przecież odwrotu. I gdyby tak się
stało, obawiała się, że nie wyszłaby z tego bez uszczerbku na zdrowiu
psychicznym.
Automatycznie ponownie zerknęła na listę i
bezwiednie zaczęła szukać nazwiska Tamakiego. Kiedy zorientowała się, co robi,
chciała przestać, ale właśnie w tym momencie je znalazła.
Tuż przy swoim.
Poczuła w oczach łzy, więc przymknęła
powieki, aby się uspokoić i się ich pozbyć. Wyrównała oddech, poczekała, aż
serce odzyska porządny rytm, po czym odwróciła się, mając zamiar przedrzeć się
przez tłum uczniów, aby powoli ruszyć w stronę akademika. Jak to zwykle bywa w
tłoku, a to ktoś na nią wpadł, a to ktoś ją popchnął, a to ktoś nadepnął na
stopę… Patrzyła pod nogi, klnąc w duchu na ten brak organizacji, kiedy chłopak
po jej prawej stronie nieoczekiwanie zaczął wykonywać coś w rodzaju szalonego
tańca radości. Oberwała dość mocno, czego tamten nawet nie zauważył, i zrzuciło
ją na lewo. Ktoś przytrzymał ją, by zupełnie nie straciła równowagi. Zanim
zdążyła się zastanowić, czy podziękować, czy raczej wybuchnąć złością, zdała
sobie sprawę, że doskonale zna przytrzymujące ją ręce. Serce znów zaczęło
walić. Uniosła głowę, by spojrzeć na okoloną złotymi włosami twarz Tamakiego.
Uśmiechnął się smutno, chłonąc jej widok, póki jeszcze mógł.
- W porządku? - zapytał.
- U-uhm - mruknęła, zastanawiając się, czy
jest w tej chwili blada jak ściana, czy też czerwona jak burak. - Dziękuję.
Skinął głową, po czym zmusił się do tego,
by oderwać ręce od jej ramion, pożegnać się i dołączyć do kolegów. A ona stała
jak głupia, nie mogąc przestać podążać za nim wzrokiem.
- Może jednak? - szepnęła jej do ucha
Misaki, która nieoczekiwanie pojawiła się tuż obok. Aika dokładnie jej się zwierzyła
kilka dni po rozmowie z Tamakim. Przyjaciółka rozumiała jej punkt widzenia, ale
osobiście była zdania, że czasem warto jest zaryzykować. Sama przecież tak
zrobiła, decydując się na związek z dużo starszym od niej Akim. I nie żałowała,
mimo tego, jak ciężko jej teraz było. Z drugiej strony świadomość, że gdyby nie
ona, młodszy z braci Katsura postradałby chyba zmysły, była na swój sposób budująca.
- Nie mogę - jęknęła tylko Aika,
przymykając oczy, by nie wpatrywać się już w znikającego z pola jej widzenia
Tamakiego.
Pomyśleć, że jeszcze niedawno zaśmiewała
się z głupoty zakochanych do szaleństwa nastolatek, o których czytała bądź
słyszała…
***
- Koniec z gadaniem o pracy. Zróbmy to jak za dawnych czasów, a
nie jak zgraja staruszków - zaśmiał się Matsuo Kuroki, wznosząc toast. - Za
nasze kobiety, wreszcie w komplecie - powiedział doniośle, bijąc pokłony przed przyjaciółkami.
Kiedy już cała szóstka wypiła symboliczny toast, gospodarz,
którym był Matsu, puścił muzykę i cały salon wypełnił się wesołymi rozmowami.
Było tak jak kiedyś, w czasach, w których się poznali. Łowca spoglądał na
swoich przyjaciół. Katsumi, już wstawiona, opowiadała o swoich przygodach,
które przeżyła w czasie zajmowania się Miyako. Pod nosem śmiał się Kei, którego
również zaprosili, bo od dawna traktowali go jak jednego ze swoich. Shuuji
mówił coś na ucho Youko, która chichotała, patrząc z rozbawieniem na młodszego
kolegę. Obok Matsuo siedziała za to Hana, która zdawała się wsłuchiwać w
historię przyjaciółki, powoli spijając swój trunek, tym razem zdecydowanie
najspokojniejsza z całego towarzystwa.
W głowie mu się nie mieściło, ile rzeczy zmieniło się na
przestrzeni tych kilku czy kilkunastu lat.
Cudem było, iż w ogóle ściągnęli do siebie Youko, która akurat przypadkiem
wpadła do miasta. Zachowywała się jednak stosunkowo normalnie, więc przyjaciele
mogli nacieszyć się tymi chwilami, które zdarzały się ostatnio tak rzadko.
Shuuji i Katsumi wciąż byli maskotkami klubowymi, głównymi atrakcjami, które po
alkoholu zabawią każdego. Jedynie zawsze radosna Hanashi zdawała się być
odrobinę przygaszona, ale miała do tego prawo. I tak widać było, że się stara i
mimo wszystko cieszy z takiego spotkania.
Po godzinie wszyscy byli już porządnie wstawieni - bądź, w
przypadku Katsumi, totalnie upici. Rudowłosa tarzała się po tapczanie, śmiejąc
się z mało zabawnych żartów Shuujiego, które w chwili obecnej rozbawiały
wszystkich. Hanashi wyszła jednak na balkon zażyć świeżego powietrza, dołączając tym samym do palącej akurat
Youko. W środku było duszno, a nawet otwarte okna niewiele zdziałały przy
takiej ilości osób w niewielkim pomieszczeniu.
- Cieszę się, że znalazłaś chwilę. Brakowało tu ciebie - rzekła
Hana, posyłając przyjaciółce uśmiech. Ta odwzajemniła go tylko.
- Ostatnio tyle się dzieje. Nie wiadomo, kto może być wrogiem… Dobrze wiedzieć,
że jest się wśród przyjaciół - odparła z ulgą, patrząc w nocne niebo usłane
gwiazdami.
- Uhm… - mruknęła tylko, odwracając głowę w bok i jak
najszybciej spalając papierosa. - Wracam do środka, zimno mi - skłamała i
korzystając z okazji, czmychnęła z powrotem do środka. Przyszła tu z uwagi na
Hanę, wszyscy wiedzieli, że stało się w jej życiu coś złego, ale nie wiedziała,
kto jest wprowadzony w jakiekolwiek szczegóły. Hagino czuła się jednak
zobowiązana przyjść, w szczególności, że wciąż poniekąd obwiniała się za
zdradzenie swojemu ukochanemu niektórych tajemnic dziewczyny. Wybrała jednak
stronę, po której chciała stanąć i wiedziała, że prędzej czy później będzie
musiała obrócić się przeciwko przyjaciołom. Nie
przyjęła zaproszenia po to, żeby zadręczać się jeszcze większymi wyrzutami
sumienia, tylko by w spokoju wypić piwo jak za dawnych lat.
Hanashi oparła się o balustradę i zamykając na chwilę oczy,
wsłuchała się w rytm zasypiającego miasta. Z niektórych jego części nadal było
słychać radosny gwar imprez, był w końcu weekend. Uśmiechnęła się pod nosem na
myśl o przyjaciołach. Jak wielkim szczęściem dla niej byli! Zdała sobie też
sprawę z tego, jak dawno nie widzieli się w swoim gronie. Poczęła zastanawiać
się, czy aby nie zaniedbała swoich
kompanów. Zdziwiła się, czując nagle, jak coś ociera się o jej gołe nogi.
- Mimi - rzuciła, lekko przestraszona. Schyliła się po kotkę,
którą niedawno przygarnął Matsu. Wyglądała jak typowy dachowiec, ale była
bardzo mądra i posłuszna. Uwielbiała też się łasić, pokazując człowiekowi swe
serce. Jej siostra Lia była kocim kanapowcem, wręcz „francuskim pieskiem”. Leżała
obecnie na sofie, zajmując jedną trzecią jej powierzchni. - Jak ty tu
wytrzymujesz w tym hałasie? A może jesteś głodna? - spytała futrzaka, głaszcząc
ją po miękkiej sierści. Była jeszcze dość niewyrośniętym kotem.
- Nie, ale dzięki, że pytasz, nyaa - usłyszała za sobą głos
przyjaciela. Na ten dźwięk Mimi momentalnie do niego podbiegła, ocierając
mordkę o swego pana i miaucząc uroczo. Matsu wziął ją na ręce i chwilę się z
nią pobawił, po czym poprosił, by wróciła do środka. O dziwo, od razu wykonała
polecenie.
- Po tylu latach wciąż nie mogę w to uwierzyć. Dlaczego one tak cię
słuchają? - rzuciła rozbawiona Hana, przyglądając się Matsuo.
- Chociaż ktoś. - Wytknął język.
- Radzisz sobie bez Kumi? - spytała. Poprzednia kotka została
przejechana przez samochód kilka
tygodni wcześniej, co Kuroki bardzo przeżył. Nie była to jednak pierwsza śmierć
jego kota.
- Mimi i Lia dają mi teraz dużo siły - przyznał. - One
przychodzą i odchodzą, Hana, chociaż zawsze będę o nich pamiętał. Nie da się
zapomnieć tych wspaniałych chwil z nimi spędzonych.
- To ostatnio temat na czasie. Okazuje się, że da się
zapomnieć. - Uśmiechnęła się smutno. Przyjaciel podszedł bliżej i stanął obok
niej z pochmurnym spojrzeniem. - Domyślam się, że Kei zdradził ci kilka
szczegółów. Tym lepiej, przynajmniej mi tego oszczędził - uznała.
- Przepraszam, nie pomyślałem…
- Nic się nie stało. Nie znamy się od dziś, Matsu, nie musisz
przy mnie uważać na słowa, bo jakiś głupi wampir usunął mi wspomnienia -
zaśmiała się ponuro, starając się podejść do sprawy z większym niż dotychczas
dystansem. Przyjaciel ni z tego, ni z owego objął ją od tyłu.
- Wybacz, nie mogę się powstrzymać, kiedy siedzisz tu taka
smutna. Chciałbym jakoś pomóc… - powiedział, mimo iż zdawał sobie sprawę, że
nie jest w stanie nic zrobić.
- Przecież pomagasz… Ta impreza to sprawka twoja i Keia,
prawda? - spytała i gdy w odpowiedzi dostała tylko uśmiech, dodała: - No właśnie, czego więcej mogłabym
chcieć? - Odwróciła się w jego stronę i będąc wciąż między jego rękami
opierającymi się o balustradę, spojrzała na niego. - Powinnam była zakochać się
w tobie. Byłabym najszczęśliwszą dziewczyną na świecie - stwierdziła, patrząc w
jego zielone oczy, spoglądające na nią z troską.
- Powinnaś była - zaśmiał się i wysłał jej buziaka w powietrzu,
a ona udała, że do niej dotarł. Zachichotali wspólnie i przytulili się. Dobrze
było być w posiadaniu takiego przyjaciela, na którego zawsze można było liczyć.
Nagle usłyszeli trzask dochodzący z środka. Gdy wbiegli
zobaczyć, co się dzieje, okazało się, że to Katsumi spadła z kanapy, gdy Kei
oznajmił, że musi już wracać. Dziewczyna wyraźnie się oburzyła i gdy pomagał
jej zebrać się z podłogi, prawiła mu referat na temat tego, że powinien jeszcze
z nimi zostać. Ku uciesze rudowłosej, zgodził się zostać z przyjaciółmi jeszcze
na jakiś czas. Hanashi z Matsuo wrócili do grupy i rozpoczęli kolejną falę mało
stresujących tematów, byle nie rozmawiać o pracy.
Wspominali więc czasy, w których się poznali i omawiali zmiany, jakie zaistniały podczas całej ich
znajomości.
- Mam teraz całe mieszkanie dla siebie, ale czasem trochę tam
bez was pusto - stwierdziła Youko, popijając piwo. - Moja współlokatorka właśnie się wyprowadziła, więc
nie ma już do kogo się odezwać.
- Więc wpadaj do nas częściej, drzwi zawsze otwarte - zachęciła
Hana, ucieszona tęsknotą przyjaciółki, bo wydawało jej się, że już na dobre ją
stracili.
- Strasznie się odcięłaś, a nam ciebie wciąż brakowało -
przyznała Katsumi ze łzami w oczach. Podeszła bliżej Youko i utuliła ją,
zgarniając przy okazji Hanashi do wspólnego uścisku. Zaśmiały się w trójkę jak
za starych czasów, po czym Youko
zaczęła je odsuwać, tłumacząc się brakiem tlenu.
- Dobrze, już niedługo będziemy się częściej widywać -
obiecała, zdając sobie sprawę, że radość przyjaciół jest tylko chwilowa. Im
bliżej zamachu, tym częściej będzie przyjeżdżać, niby to w odwiedziny. Chciała
jeszcze przez tych kilka
miesięcy spędzić czas z ludźmi niegdyś tak jej bliskimi, których będzie musiała
zdradzić.
- Czy ty w ogóle nas jeszcze lubisz? - spytał nagle Shuuji,
nieobecnym wzrokiem wpatrzony w dziewczynę. Czuć było w jego głosie smutek oraz
pretensje.
- Co to za pytanie? - oburzyła się od razu Youko. - Wiem, że
nie widujemy się często, ale naprawdę mam ręce pełne roboty… - zaczęła się tłumaczyć,
wyraźnie zdenerwowana.
- Spokojnie, nie musisz nic mówić. Dobrze, że znalazłaś chwilę
dla nas - powiedziała ciepło wtulona w swego bliźniaka Hana, jednocześnie wysyłając Shuujiemu gniewne
spojrzenie. Wiedziała, że ta znajomość jest teraz krucha, a nie miała siły, żeby tracić kolejną bliską osobę. Hagino uśmiechnęła się tylko w podzięce.
Niecałą godzinę później Katsumi i Shuuji spali już na kanapie.
Matsuo udostępnił swój pokój Youko, która również udała się już do łóżka.
Gospodarz postanowił wyjść razem z bliźniakami i odprowadzić Hanę do Akademii.
Miał nadzieję, że dzięki temu będzie miał jeszcze okazję, żeby trochę więcej
porozmawiać z nią na osobności.
Po przebyciu kilku przecznic pożegnali się z Keiem i ruszyli w
drogę do szkoły. Wokół nich była jedynie głucha cisza, przerywana tylko stukotem ich butów.
Zaczęli więc rozmawiać na błahe tematy, które jednak pod koniec drogi Matsu
postanowił przerwać.
- Radzisz sobie jakoś? - spytał cicho, wiedząc, że zbliżają się
już do kresu swej podróży.
- Niby minęły dwa tygodnie, a ja czuję, że ta nienawiść, pustka
i ból nigdy nie miną… - mruknęła.
- Nie jesteś taką osobą, Hana. Nie jesteś zdolna do tak
wielkiej nienawiści - odparł z cieniem uśmiechu.
- Sama już nie wiem, kim
jestem, Matsu… Ostatnio tyle się dzieje. Na każdym kroku widać różnicę ras.
Zaczynam uważać, że niemożliwy jest pokój między nami…
- Przecież zawsze wierzyłaś w słowa swojego dziadka. Niech
jeden głupi wampir nie zmienia twojego życiowego poglądu.
- To nie jest już jeden wampir. Oni wszyscy tacy są. Pewni
siebie i tego, że świat mógłby należeć do nich, jeśli tylko tego zapragną -
stwierdziła, dochodząc do granicy ze szkołą. - Po głębszym zastanowieniu nie
dziwię się Kyoujiemu, że tak bardzo nienawidzi wampirów i chce zmienić prezesa, żeby móc ich więcej zabijać -
rzekła poważnie. - Ale i tak nie ma wystarczająco dużo siły, żeby coś zmienić.
Nawet jeśli zastąpiłby Zero, wampiry są silniejsze. Zawsze będą… - rzuciła z
nienawiścią.
- Hana, zastanów się, co
mówisz… - Chwycił ją za rękę i przygarnął do siebie. - Nie możesz jeszcze
spojrzeć na to z innej strony, rozumiem. Pamiętaj jednak, że w twojej rodzinie również
nie brakuje wampirów.
- Gdyby nie ten fakt, to dziś stałabym już po drugiej stronie
rewolucji - szepnęła, sama obawiając się swoich słów. Poczuła pojedynczą łzę
spływającą po jej policzku. Szybko ją starła i pokręciła głową. - Tak bardzo
brakuje mi Mariko. Przy niej nie odważyłabym się tak pomyśleć. Była taka dobra…
- zasmuciła się i przytuliła do
przyjaciela.
- Spokojnie, potrzebujesz tylko czasu, żeby wszystko sobie
poukładać - pocieszył ją, dając jej buziaka w głowę. Dziewczyna uśmiechnęła się
lekko i podziękowała, a następnie weszła na terytorium Akademii Kurosu. Bez
problemu przeszła przez barierę, która za to zatrzymała Matsuo.
- Chyba przewodniczący
nie życzy sobie nieproszonych gości - westchnęła, spoglądając na przyjaciela. -
Wampiry - podsumowała, wdychając głęboko powietrze
i
przewracając oczyma. Matsuo zaśmiał się radośnie.
- Nie zawsze musimy zgadzać się na wszystko, co sobie wymyślą. - Puścił
jej oko. - Poradzisz sobie? - spytał, wiedząc, że dziewczyna nie jest w pełni
trzeźwa.
- Tak, tak. Wracaj bezpiecznie, Matsu. - Uśmiechnęła
się czule. - Dziękuję za wszystko!
- Śpij słodko, nyaa - zamruczał i udał się w drogę powrotną, a
dziewczyna odprowadziła go jeszcze wzrokiem.
Kiedy przyjaciel zniknął jej z pola widzenia, Hanashi zwróciła
się ku drodze prowadzącej do lasu. Dopiero teraz, gdy Matsuo nie było obok,
poczuła, że kręci jej się w głowie od alkoholu. Nocne powietrze było jednak dobrym
lekarstwem na taki stan. Stanęła na chwilę, opierając się o jedno z drzew i
chwyciła się za głowę. Jak mogła wypowiedzieć takie słowa? Dlaczego w ogóle
była w stanie tak pomyśleć? Bała się, że Suzaku uczynił w jej sercu jeszcze
większy zamęt niż początkowo jej się wydawało. Nie chciała, żeby ją zmienił.
Zawsze chciała pozostać sobą, wierna swoim ideałom. Jak słaba musiała być,
skoro to uczucie tak na nią wpłynęło?
Po chwili wyczuła, że ma towarzystwo. Nie zamierzała się
rozglądać, ponieważ w takiej ciemnicy i tak nic nie była w stanie zauważyć.
Ruszyła więc przed siebie i odruchowo
podskoczyła, gdy za uchem poczuła czyjś oddech.
- Dobry wieczór czy już raczej dzień dobry? - zmroził ją głos przewodniczącego.
- Może dobranoc? - rzuciła,
unosząc brew i odwracając się do rozmówcy. O dziwo, nie był ubrany w swój mundurek, tylko w
czarne dresy i przylegającą szarą bluzkę z długim rękawem.
- Dziwię się, że tym razem nie wyciągasz broni na powitanie -
stwierdził, ignorując zupełnie wypowiedź Łowczyni. Ta
uśmiechnęła się radośnie.
- Skoro szkoła jest tak wspaniale chroniona przez jednego z
najsilniejszych żyjących wampirów i nikt nieproszony nie może tutaj wejść… łącznie z moim przyjacielem, który chciał
mnie odprowadzić do pokoju - dodała pretensjonalnym tonem - czuję się tak niesamowicie bezpiecznie, że
mogę ograniczyć listę osób, które są w stanie śledzić mnie w nocy do jednej -
oznajmiła zadowolona.
- Chyba twój prześladowca może cię odprowadzić po raz ostatni w
tym semestrze - stwierdził. - Szczególnie
kiedy twoje nocne zabawy zmuszają go do dłuższego czuwania przy tej głupiej
barierze w ostatnią noc przed wakacjami - powiedział dobitnie, uśmiechając się
zwycięsko.
- Nie chciałam robić ci problemu - rzekła tak szczerze, że Shouta na moment się zdziwił. Widząc
dezorientację na twarzy Hany,
zaśmiał się i ruszył w drogę do akademika
nauczycieli.
- Ciekawe, jak
sobie beze mnie poradzą podczas letnich
wakacji?
- zastanawiał się głośno.
- Na terenie Akademii będzie tylko dyrektor z rodziną, myślę, że nic złego się
nie stanie - uznała Hanashi. - Rozumiem,
że wracasz do domu?
- Tak, za długo odkładałem przygotowania do ślubu - odparł na
pozór poważnie. - Muszę poszukać krawatu, który pasowałby do włosów Toshiko, o
ile jeszcze nie zmieniła ich koloru. Myślisz, że pasuje do mnie wodorostowy?
Może podpatrzę jakieś ślubne bibeloty u Ichijou i Hori, w końcu to już niedługo.
- Twoja ironia kiedyś cię zabije - zachichotała, z
niedowierzaniem kręcąc głową.
- Potrzeba o wiele więcej, żeby mnie zabić, choć ślub jest
jedną z opcji - stwierdził od niechcenia. - A propos, wybierasz się na ten
wampirzy spęd?
- Ślub Megumi Hori i Takumy Ichijou? Mam być jednym z
wysłanników Związku, ale raczej odmówię. Nie chciałabym się natknąć na jedną
osobę…
- Gwarantuję ci, że na ślubie ciężko byłoby natknąć się na jedną.
Zazwyczaj schodzą się tłumy, choć nie wiem, jak to
jest na waszych, ludzkich zaślubinach… - mówił, gdy dostał kuksańca w bok. Hanashi zaśmiała się
dźwięcznie.
- Nie każ mi być tak dobitną, dobrze wiesz, o jaką osobę mi chodzi. - Wytknęła
język, choć bynajmniej nie było jej do śmiechu na myśl o Suzaku.
- Wątpię, żeby TA osoba się zjawiła. Ostatnio, kiedy go
widziałem, dostał dwie kulki z
łowieckiego pistoletu, a to nie leczy się zbyt szybko - zauważył. - A wątpię, żeby chciał paradować
przed tłumem zraniony.
- Myślisz, że przesadziłam? - Uniosła
brew, spoglądając na rozmówcę.
Kiedy po tamtej pamiętnej nocy udało jej się uspokoić, poczuła lekkie wyrzuty sumienia spowodowane
zranieniem Suzaku z broni Łowców. Wiedziała co prawda, że mu się należy, ale
nie chciała stać się człowiekiem, który zniżałby się do poziomu kogoś, kto ją
tak zranił. To była cecha wampirów, nie ludzi, a przynajmniej tak sobie wmawiała.
- Po czymś takim? Dziwię się, że nie skorzystałaś z okazji,
żeby go zabić - westchnął.
- Całe wampiry - skwitowała zirytowana.
- Czyżbyś wrzucała wszystkich do jednego worka? - spytał
zaciekawiony.
- Ostatnio wampiryzm zaczyna być stanem umysłu. - Wytknęła
język. - Póki jestem człowiekiem, zachowuję się jak człowiek powinien. - Uśmiechnęła
się. - Przynajmniej się staram.
- Nie kuś - zaśmiał się, przejeżdżając zimnym palcem po jej
szyi. Wzdrygnęła się automatycznie.
- To łaskocze! - zachichotała i wybiegła kilka kroków naprzód, chcąc uciec przed oprawcą. - Nie
wiem, czy pójdę na ten ślub. Zapowiada się
trochę nudno…
- Nudno na imprezie, na
której będę ja? To chyba oksymoron - zauważył, udając urażonego. - Jeśli
pójdziesz, mogę ci
obiecać jeden taniec. - Uśmiechnął się zachęcająco, a dziewczyna spojrzała
na niego z politowaniem.
- Taka osobistość byłaby w stanie ofiarować mi taniec? To chyba
muszę iść! - wyśmiała go. - Przecież ja tam będę w pracy, Shouta.
- Ja też nie idę tam z powodów rozrywkowych. Bycie
czystokrwistym to też swego rodzaju praca. Musisz pojawiać się na salonach,
uroczystościach, pilnować bariery na terenie szkoły, kiedy tylko o to poproszą…
- Ty coś musisz? Myślałam, że jesteś ponad tym - stwierdziła,
tłumiąc śmiech. Wampir zlustrował ją niezadowolony.
- Każdy musi się czasem nagiąć, żeby wszystkim żyło się lepiej
- powiedział, a dziewczyna przytaknęła.
- Fakt, zrobiłabym
wszystko, żeby ta głupia rewolucja się już skończyła - rzekła, spoglądając w niebo. Nie chciała już czuć
tego ciągłego stresu o
bliskich.
- Zapamiętam - rzucił tak cicho, że Hanashi nie usłyszała, więc
spojrzała na niego pytająco. - Możesz liczyć na moją pomoc - poinformował ją
głośniej.
- To, co między Łowcami, zostaje między Łowcami. Ale dziękuję! - Uśmiechnęła
się słodko. - Kto by pomyślał, że może być z ciebie kiedyś dobry przyjaciel?
- Nikt? - zgadnął i wiedział, że ma rację. Nikt, poza Shizu, którą kiedyś przemienił, ale którą
brutalnie mu odebrano. Shouta zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo Hana się
myli. Zarówno a propos tego, że wszystko rozegra się tylko między Łowcami, jak i co do niego.
Dotarli właśnie pod dormitorium nauczycieli, weszli więc do
środka, a wampir odprowadził Hanashi pod
same drzwi.
- Z twoją ręką już lepiej? - spytał.
- Uhm. - Kiwnęła
głową, zastanawiając się, czy jest
to z jego strony przejaw swego rodzaju
troski.
- Już prawie całkowicie odzyskałam sprawność - oznajmiła, podnosząc rękę. Wykonała nią kilka ruchów, by udowodnić
prawdziwość swoich słów.
- Całkiem szybko poszło, musisz mieć dużo wampirzych genów -
zauważył zainteresowany, chwytając jej rękę, by jej
się przyjrzeć. Delikatnie musnął jej skórę, przez co od razu dostała gęsiej
skórki. Przejechał palcami do ramienia, w które wgryzł się wampir Poziomu E. Odchylił delikatnie bluzkę Hanashi, by zobaczyć świeże blizny.
Momentalnie usłyszał szybsze bicie serca dziewczyny, przez
co uśmiechnął się nieznacznie.
- Czy nie pozwalasz sobie… - zaczęła, ale Shouta jej nie słuchał.
- Jakie to było uczucie? - zapytał, wciąż wpatrzony w ranę. Nie
były to nawet estetyczne ślady po kłach, ale widocznie poszarpane ciosy
świadczące o głodzie i szaleństwie po poczuciu krwi.
- Tępy ból podnoszący adrenalinę… - zaczęła, spoglądając w bok i jedną ręką poprawiając bluzkę. - Zbyt
intymna sprawa, żeby robił to jakiś opętany cel - fuknęła, przypominając sobie
całą sytuację, za którą oczywiście obwiniła już Suzaku. Zawsze chciała, żeby to
on był pierwszym i jedynym, który ją ugryzie. Oczywiście w zamierzchłych
czasach młodości, w których planowała być jego żoną na wieki. - A ty? Jak to
wygląda z drugiej strony?
- Posiłek jak posiłek. Tak, jakbyś piła wino. - Wzruszył
ramionami.
- Alkohol potrafi uzależnić i upoić - zauważyła. - Czego jestem
dobrym przykładem - zaśmiała się, przypominając sobie wieczór z przyjaciółmi.
- Trafne spostrzeżenie. - Uniósł kącik ust w uśmiechu. - Alkoholicy
zrobią wszystko, by dostać choćby kropelkę i potrafią się zatracić, kiedy już
poczują ten smak. Jednak wytrawni koneserzy kosztują tylko najlepszych.
- Mam uwierzyć, że jesteś wytrawnym koneserem? - zaśmiała się
cicho. - Nie wyglądasz mi na osobę, która jest szczególnie wyrafinowana przy…
posiłku - rzuciła, a wampir uśmiechnął się szeroko.
- Niektórzy koneserzy żyją pasją. Mam w sobie dużo pasji - odparł
konspiracyjnie.
- Jakoś nietrudno mi w to uwierzyć - przyznała rozbawiona i
chwyciła za klamkę. - Idę spać. Życzę miłych i niezapomnianych wakacji, panie
koneserze. - Puściła mu oczko. - Ja postaram się
zastanowić, czy bardziej lubię wampiry, czy
ich nienawidzę. Jeśli nie będzie tak źle, to wpadnę na ślub. Wiesz, po ten wspaniały taniec -
zaśmiała się słodko.
Shouta chwycił jej nadgarstki i uniósł nad jej głowę,
przyciskając ją do framugi. Gwałtownie wpił się w jej miękkie usta, natychmiast
czując smak chmielu. Hanashi, która najpierw doznała szoku, mimowolnie
odwzajemniła pocałunek, czując, że na twarz spływa jej rumieniec. Kiedy wampir
się od niej odsunął, czuła, że serce podchodzi jej do gardła. Spojrzała na
niego zarówno pytająco, jak i z lekkim przerażeniem. Zupełnie nie spodziewała
się takiego zachowania. Jak miała to odebrać?
- Jestem ciekawy, czy
właśnie utrudniłem, czy
ułatwiłem ci wybór. - Uśmiechnął się zadziornie. - Do zobaczenia
na ślubie, Hanashi - rzucił na odchodnym, odwracając się od dziewczyny i
zostawiając ją swoim własnym myślom.
***
Podziękowania i dedykację kierujemy do Karo, Chloe, Shōri,
Kiran, Suzu i Sacrum. Jesteście kochane! Przepraszamy, że nie odpisałyśmy na
żadne komentarze, ale naprawdę nie miałyśmy czasu. Na nic. Serio. Ostatnie dwa
tygodnie były wręcz masakryczne dla nas obu, dlatego z tym większą ulgą
powitałyśmy wolne.
Dla tych, którzy nie ogarniają forum: wystarczy wejść na Shimai
no Sekai, kliknąć na „Rejestracja” (na górze strony, trzecia zakładka od
końca), zaakceptować regulamin (po uprzednim przeczytaniu, oczywiście ;) ),
wypełnić pola i wcisnąć „Rejestruj”. Proste jak konstrukcja cepa, czyż nie? ^^
Więc zapraszamy!
Już za kilka dni święta, dlatego też chcemy Wam życzyć
wszystkiego, co najlepsze. Niech Wigilia, Boże Narodzenie i cała reszta wolnych
dni miną Wam w jak najprzyjemniejszej atmosferze. Odpocznijcie trochę
(szczególnie ci, którzy na co dzień mają ręce pełne roboty - jak chociażby my
</3), spróbujcie się zrelaksować, poczytajcie, popiszcie… xD Słowem:
wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku! (Bo nawet jeśli uda nam się napisać
rozdział w najbliższym czasie, i tak przecież ukaże się już w 2015 roku! ;) )
Pozdrawiamy Was cieplutko!
Witam, witam i o zdrowie pytam! :D (ale tak na serio pytam xd)
OdpowiedzUsuńNie nooo, tak mi się strasznie żal zrobiło tego Suzaku :c. No bo... niby mu się należy, ale i tak ściska mnie w serduszku, czytając o tym jego "załamaniu". Dobrze, że Aya W KOŃCU uświadomiła mu istnienie tego, wciąż rozwijającego się, uczucia do Hany.
Ugh! Ta Youko! Niby taka niewinna, każdy jej ufa, a jak przyjdzie co do czego wbije im nóż w plecy! A kiedy to zrobi... zamorduję @____@
Pocało- łoł łoł łoł! O,o
Co ten Shouta sobie myśli? Hana i tak jest już rozstrojona uczuciowo, a ten ją jeszcze całuje! No... normalnie byłabym zachwycona takim spoufalaniem się, ale po tym, jak bardzo Suzaku cierpi nie mogę nie życzyć mu wybaczenia Shi. Tak bardzo mi go żal ;___;
Weny!
PS.: Ołłł! Znowu dedyk! Tak bardzo zaciesz c:
Pozdrowionka!
Hej! Dzięki za dedyk! :D
OdpowiedzUsuńDzisiaj nie będę się rozwodziła jaka to Hanashi jest biedna i podła, bo nie chce pogadać z Suzaku. Nie. Dzisiaj skupię się na biednym, skrzywdzonym, lekkomyślnym dzieciaku- Suzaku.
Tak strasznie to przeżywa... Popadł w totalną deprechę... Aya, Kao, JAK MOGŁYŚCIE?! T.T No dobra, dobra już się ogarnęłam. To takie przykre widzieć go w takim stanie i naprawdę podziwiam Ayę, że nadal przy nim trwa. Przyjaciele do grobowej deski (ba-dum tss). Już otrzymał nauczkę, zrozumiał, że kocha Hanę, teraz czas na odpuszczenie win i happy end, co z kolei prowadzi nas do kolejnej części mego komentarza xD
CO TO MA BYĆ JA SIĘ PYTAM?! SHOUTA CAŁUJE HANASHI?! GIŃ ZIEMNIAKU!!!!! ŁAPY PRECZ!!! Jestem przerażona, ale i... zaciekawiona ^^'
Haha, dzięki za info. Już będę wiedziała jak do Was dołączyć ;)
Wam też Wesołych Świąt i Niezapomnianego Sylwestra!!! ;D
Pozdrawiam
Chloe
O BOŻE, O BOŻE O BOŻE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Moment gdy Shouta całuje Hanę i zapomniałam o wsyzstkim co mi przeszło przez myśl, gdy czytałam rozdział! Dziewczyny, przez Was dostanę cholernego zawału serca!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTak a propos- Shouta intryguje jak nikt inny w VN! Ja mam chyba jakiś dziwaczny pociąg do mrrrrocznyc facetów... xD
Dobra, po kolei:
Dobrze ci tak, Suzaku! Jak można było się zachować tak lekkomyślnie? No jak?? Cóż, jednak na jego korzyść przemawia to, że przynajmniej potrafi być szczery, zarówno sam ze sobą, jak i z przyjaciółmi...
Ano, zastanawiam się w sumie jak Aya traktuje Suzaku... Ja to odnoszę wrażenie, że jak młodszego brata... Choć on jest chyba od niej starszy!
A właśnie... Zdrajcy! Jak przyjaciel może zdradzić przyjaciela?? No tego to ja zupełnie nie pojmuję! Oj, kij im wszystkim w oko!
No i wracając do Shouty - w co on u diabła sobie pogrywa?? Można odnieść wrażenie, że Hana jest dla niego kimś więcej niż ciekawą zabawką... Taak, momentami tak własnie sobie myślę...
Co do Hany - ano, współczuję jej. Ale sądzę, że ostatecznie wybaczy dzieciakowi Suzaku... W końcu go kocha. A miłość rządzi się swoimi prawami...
No i co tej durnej rewolucji - niechże się już zacznie! Najgorsze jest czekanie na Wielki Finał!
Dzięki za info i dedyk! :*
Aaa... Tak, ekhem...
Wesołych Świąt i Szampańskiego Sylwestra! :D
Pozdro i weny!
K.L.
O, dziękuje za dedykacje! :3
OdpowiedzUsuńZacznę od Aiki... bo ją najmniej lubię. XD Naprawdę chwilami denerwuje mnie ta dziewczyna. Nie rozumiem czemu nie chce dać Tamakiemu szansy? Bo będzie krócej żyć? Pff. Skoro tak, to powinna poprosić o wymazanie pamięci i nie musiała, ale w ten sposób robi sobie szansę i Tamakiemu, że może kiedyś zmieni zdanie. Bo jeśli jest przekonana że nie... to po co jej te wspomnienia? Jej życie będzie cięższe i na pewno doprowadzi ją do śmierci... Tak pomyślałam, bo skojarzyło mi się z Umari. Ona zachowala wspomnienia bo w jakiś sposób nawet chciała ( tak mi się wydaje ) uczestniczyć w życiu wampirów. i tak uczestniczyła przyjaźniąc się z Ayą. Więc skoro Aika nie chce tej przyszłości wiązać z Tamakim to niech wyrzeknie się wspomnień. Ale coś czuję, że to się nie stanie i będą w końcu razem. xDDD
A teraz przejde do mojej ulubionej częsci rozdziału! Rozmowy Suzaku i Ayi, ~ : D Jak ja lubię czytać opisy jego uczuć, a szczególnie kiedy czuję sie tak źle. I to jest dowód na to, że Hana powinna mu wybaczyć. I na pewno wybaczy. Może teraz go nienawidzi, ale potem... c:
W ogóle oni poruszyli bardzo ważny temat, który męczy mnie od momentu kiedy Shouta zajrzał do głowy mojego kochanego księcia... Co on chce od Hany? Lubi ją na pewno... Ale musi być coś jeszcze.
A pro po Shouty... Rany boskie! Tego sie nie spodziewałam! Ale powiem, że to miłe zaskoczenie. Nie chce, aby oni byli razem. Nigdy przenigdy, broń cie panie boże... ale podoba mi się to...bo jakby Suzaku to zobaczył... o rany : D mogę się założyć, że pojawi się na balu, zobaczy jak Hana tańczy, ale nie będzie mógł nic zrobić, gdyż będzie się bał do niej podejść. Jeju, ja już wymyślam różne teorie. C: Fajne by były jeszcze jakieś komplikacje. xD
W ogóle Shouta ma bardzo genialny charakter. Naprawdę lubie jego odzywki. Przeważnie mnie śmieszą. Ah, gdyby nie moje oddanie Suzaku to bym go i Hanę pewnie shippowała. :D
W ogole przpomniał mi się sen Hany z prologu i on chyba dotyczył jakieś wampira, ale właśnie nie pamiętam czy to aby przypadkiem nie dotyczyło Kaname. Bo jeśli jednak nie jego... to może właśnie Shouty. Może on tylko gra takiego dobrego, może chce coś od Hanashi... może ją zdradzi? Zdradzi wszystkich? XD kurcze, kto wie.
O jeszcze miałam życzyć wesołych świąt i wspaniałego sylwestra! :D
UsuńPrzy okazji,jak już tutaj komentowałam, zapraszam w wolnej chwili do mnie na rozdział. :D
UsuńW sumie ja nie wiem jak bym się zachowała. Uwielbiam marzyc o supermocach, przygodach itp, i nie raz mi się śniło, że mam moce. :D Ale i tak tego nie wiem. Nie pamiętam czy to już pisałam, ale jej zachowanie właśnie było takie naturalne dla zwykłego człowieka... choć i tak za nią nie przepadam. nie wiem czemu :C
UsuńLubię wszystkie opisy uczuć, ale jak czytam o Suzaku to jest to takie "ojej... jaki on uroczy, biedny i zagubiony" : D Z resztą Suzaku to mój ulubieniec, więc co sie dziwić xD
Ciekawie ile te niedługo będzie trwać xD
Pozdrawiam! :D
Za pewne to czy byśmy sobie z tym poradziły czy nie zależy od naszego charakteru... a znając mój charakter - ja raczej nie. xD Ale pomarzyć zawsze można. :D
UsuńJedna z wspólnych cech jaka mi sie nasuwa między tobą i Aiką to to, że lubicie czytać książki i jednocześnie to kojarzy mi się z Ayą. :D
Ja naprawdę nie rozumiem jak on może popadać w niełaskę, szczególnie teraz. Może jego debiut nie zrobił na wszystkich dobrego pierwszego wrażenia (jak na mnie na przykład) to jak teraz to wspominam, to się śmieje. :D Jak bardzo on się zmienił. Przypominam sobie jego spotkanie z Kaori i w ogóle i teraz sobie myślę jaki on jest. Wydaje się inną osobą. O, jeszcze mi się przypomniało, że jakoś nigdy nie podobało mi się to, że zakochany był w Ayi (Aya zawsze Zero c:) - to tak jakbym wiedziała, że będę miała lepszą osobę kiedyś do shippu z nim. XD
To nic,że nie przeczytasz. Kiedy będziesz miała czas to nadrabiaj. :3 Ja doskonale rozumiem, że możesz być zajęta i zajmować się czymś ważniejszym, więc nie martw się. :D
Dobra tak jak obiecałam moje drogie biorę się za pisanie komentarza… Obiecuje za bardzo nie równać z ziemią naszego księcia :P
OdpowiedzUsuńDobra zatem pierwsza scena…
No to mamy rozkminy Suzaku… Jeżeli mam być szczera to Suzaku wygląda tu jak mały zagubiony chłopczyk którego skrzywdził los i który nie wie co ma ze sobą robić to takie przykre… Strasznie podobały mi się te jego wspominki odnośnie Hany i Ayi… Strasznie zasmuciło… nie wróć wzbudziło ambiwalentne uczucia to że nasz mały królewicz w czasie nocy z Haną pomyślał o Ayi… Z jednej strony jest mi poniekąd żal Suzaku że taakk mocno kocha Hiou ale z drugiej jestem na niego wściekła… Bo kurna jak można kochać się z jedną ale myśleć o drugiej no na litość! Choć nie powiem że to nie logiczne właściwie jakby to powiedzieć dzięki temu Suzaku staje się bardziej realny… Mam nadzieje że wiecie o co mi chodzi ^ ^” Bo kurczę chyba faceci tak mają… no i kobitki chyba też ^ ^”
No to mamy rozdarcie Suzaku niczym rozdarta sosna Judyma -.-‘ Hmm a może od dziś nie będzie to Judymatylko „Sosnaksięcia” co wy na to? xD Do niezdecydowanego królewiątka to pasuje nie uważacie? Xd No naprawdę świetnie to wyszło jak mam być szczera… Noo kochana moja naprawdę świetnie to wyszło nie ma to tamto ^ ^ Ach naprawdę wy obie macie talent do takiego opisywanie postaci że automatycznie się z nimi utożsamiam a nawet jak nie to czuje ich uczucia i rozterki Q.Q Dobra dobra dość tych rozkminek bo tu wparowuje Aya! xD
Nie no wejście Ayi było niezłe xD Kurczę chyba pierwszy raz Aya wchodzi tak energicznie nie? Xd Nie no jak nie nasza Aya :P A jej tekst „Doprawdy doprowadzisz mnie kiedyś do zawału” normalnie kocham <3 Hmmm w sumie muszę przyznać Ayi rację widok tak zmaltretowanego, zdruzgotanego i pokiereszowanego księcia musi być zarazem smutny i uroczy i ach dobra powiem to! Fakt ma się ochotę go przytulić i poczochrać po tej ślicznej zakutej pale! Ufff no powiedziałam to możecie mnie teraz doceniać za mą szczerość xPEch co jak co ale Suzaku ma w Ayi naprawdę ogromne wsparcie ^ ^ Nie jeden pozazdrościłby takiej przyjaciółki… Ech no naprawdę wzruszyłam się na tej rozmowie zarówno przez Suzaku (Tak tak dziewczyny przez niego również :p ) jak i przez Aye… Ech w ogóle jak tak piszę ten kom to tak mi jakoś się przypomniała historia alternatywna O.o Ech no cóż Suzaku i Aya pasuje do siebie to na pewno… Heh Aya dobrze skwitowało ich mały „sekret” już nim raczej nie jest ^ ^” No cóż co tu dużo gadać tajemnice Poliszynela poznali już chyba prawie wszyscy xD (hmmm no właśnie kto jeszcze z czystokrwistych nie wie o półwamiryzmie Ayi i Suzaku? O.o” Chyba tylko Toshiko jej mamuśka i ojczulek Sho nie?)
Ta dam Suzaku wreszcie poszedł po rozum do głowy! A właściwie do serca :P No normalnie trza fanfary dla księcia że po tylu latach nareszcie głupek posłuchał serca a nie wmawiał sobie jednego i tego samego! Noż normalnie muszę tę datę zapisać w kalendarzu a co! Hmm co by tu jeszcze napisać… Zgadzam się z Ayą… Suzaku trochę pogubił się w tym co jest w świecie jego marzeń a w tym co jest w realnym życiu no i mamy o to skutki tego wszystkiego… Dobra może to by było tyle jeżeli chodzi o Suzaku dajmy już chłopakowi spokój xP
Ach i scenka która wybudza we mnie tyle skrajnych emocji! Z jednej strony jest naprawdę urocza i jest w niej Matsuo ale z drugiej jest tak okropnie melancholijna i smutna że nie wiem… Serio z jednej strony mam ochotę płakać a z drugiej gęba mi się śmieje do Matsuo… Ach wy to umieć człowieka rozedrzeć uczuciowa xD Hmmm coś motyw rozdarcia w tym rozdziale dość często się pojawia nie? Xd No dobra wracając jednak do rozdziału… Ech fakt tyle się zmieniło na przestrzeni lat że masakra… Nie dziwie się Matsuo że mu się na wspominki wzięło… No ale naprawdę fajnie że zgraj Łowców mogło zabawić się jak za dawnych dobrych czasów tak czasami trzeba! Ech taaaaaa wredna Youko>.< Matko naprawdę nie wiem jak ona mogła siedzieć z nimi wszystkim mając świadomość że jest ich zdrajcą… A w szczególnie jeżeli chodzi o Hane! Noż naprawdę otwiera się scyzoryk w ręce >.< Serio noo nie ogarniam tej laski… Przyszła ze względu na Hane noo dobre sobie pfff… Nie przyszło zadręczać się wyrzutami sumienia tylko w spokoju wypić piwo noo błagam żaaaaaaaaaaaaaaal ! A niech nawet umrze z wyrzutów sumienia należy się pindzie a co!
OdpowiedzUsuńAch Matsuo kochany Matsuo! Matko ale go ostatnio polubiłam nooo Q.Q Ej no serio jakoś tak… Może zrobiłam to przez pewnego dziecinnego królewicza i wrednego podstępnego luzaka ^ ^ No dobra nie ważne ich zostawmy w spokoju bo na ich temat jeszcze zdążę się jeszcze nagadać ;P Jej noo jak ja kocham kicie (Matsuo ma za to trzy plusy Xp) <3 Szkoda że mojego kociaka przegnał Arashi <3
Dobra kończę z paplaniem bo o to na scenę wkracza Sho Xd Tak wiem, wiem Kao ty czekałaś na tą scenę Xp
Dobra skoro byłam szczera jeżeli chodzi Suzaku to będę szczera jeżeli chodzi o naszego szczwanego lisa Xp Tak więc jego teksty xD Jego teksty odnośnie śluby swojego i Hori była nieziemskie! Dobrze Hana go skwitowała… Jego ironie kiedyś zaprowadzą go na cmentarz! A propos ślubu Hori serio nie mogę się go doczekać! Ach jakże jestem ciekawa jak to zrobicie Q.Q
Nie no para Hana i Shouta jak by nie patrzeć są… noo cóż dość fajnie (a właściwe świetnie) się uzupełniającą kompanią xD Teksty ich obojga są zacne :p Serio czasami nie wiedziałam czy mam się przez nich śmiać czy płakać ^ ^” W sumie jak tak myślę gdyby nie PEWNA sprawa chyba byłabym nieco zafascynowana Sho… Tak powiedziałam to… Dobra teraz czas na pocałunek… Hmm sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć… Ech serio przez was kiedyś moje biedne serduszko rozerwie się na kawałeczko Q.Q Ech nooo aż sama nie wiem co pisać dalej… Z jednej strony Sho mnie drażni a z drugiej… no cóż nie można mu przyznać że jest w pewien sposób intrygujący… Ech nooo i co ja biedna mam z tym wszystkim zrobić T.T Hmm w sumie też jestem ciekawa czy on pomógł czy wręcz przeciwnie Hanie ^ ^” Ach no i ja tą scenę pocałunku widzę przed oczami! Ach i ten tekst z tym jego uśmieszkiem noż to jest zacne! Q.Q
Dobra to by było na tyle dziewczyna ^ ^” Mam nadzieje że was zadowoliłam tym komentarzykiem ^ ^” Hmm tak śmiesznie się go piszę jak jestem u was O.o” No nic buziaki i do usłyszenia a właściwie zobaczenie xD :*
Suzu-chan
I lecimy z komentarzem!
OdpowiedzUsuńBardzo długi i sensowny nie będzie (czy ja kiedykolwiek napisałam sensowny komentarz? xD), bo czasu niewiele, a tak mi głupio, że o rozdział to żebrzę, ale kilku słów pod poprzednim (i poprzednim... i jeszcze wcześniejszym ^^") rozdziałem nie napisałam. Przepraszam. ;_;
Oj, Suzaku, Suzaku... Co, wyrzuty sumienia dręczą? Ha! :D I dobrze ci tak, mendo jedna! :D Chcę, żeby cierpiał za to, co zrobił Hanie. I to bardziej niż do tej pory... Baldzio ładnie plosię. ^^
Po-po-pomyślał o Ayi podczas pamiętnej nocy z Haną?! O nie, nie będzie odkupienia! Już jesteś skreślony, frajerze! Na wieki wieków!!! Głupi dzieciak, menda, frajer skończony, książę idiotów, a żeby go pokręciło!!! Na miejscu Hany kupiłabym dobermany i zagroziła, że jeśli zbliży się do mojego domu, to spuszczę psy! Zresztą, jeśli będzie miał trochę przyzwoitości, to sam jej się na oczy nie będzie pokazywał, żeby na nowo nie otworzyć tej rany, która nawet nie zdążyła się zabliźnić. Kij z tym, że wyrzuty sumienia go zabiją (:D), to nie on jest tu najważniejszy!
Patrzę, a tu wpada Aya. Mordka mi się cieszy, myślę sobie: "Łiii~! Będzie ochrzan stulecia! :D" A ona co? Nie dość, że stara się go zrozumieć, to jeszcze dziada opatrzyła... ja bym na te rany tylko soli posypała! Chociaż ja jestem złym człowiekiem, a Aya to wzór cnót wszelakich. ^^"
Naprawdę, dziwię się jej, że jest w stanie mimo tych wszystkich głupot, które robi Suzaku, trwać przy nim i go nie osądzać!
A co do pochodzenia Ayi i Suzaku... to ojojki. Mam złe przeczucia. Ktoś to w końcu wykorzysta przeciwko nim. I to się skończy tragicznie. Znaczy, wizja płonącego na stosie Suzaku jest ostatnimi czasy bardzo miła memu sercu (:3) <- (patrzcie na to, wygląda jak foka! xD), ale Ayi będzie szkoda. ;_;
Ha! Punkt dla Ayi! Suzaku w końcu się przyznał, że jest zazdrosny o Hanę! No jak ten pies ogrodnika, sam nie zje i komuś nie da!
"...miał ochotę uciec znów do swojej bezpiecznej, choć mrocznej skorupy." - Suzaku z księcia przeistoczył się w debila, a teraz ewolucja postąpiła o krok dalej - zmienił się w emo! xD
Ale tak na poważnie (a przynajmniej przez chwilę ^^"), dobrze, że zdał sobie sprawę z tego, że jednak czuje coś do Hany (ukłon w stronę Ayi! :D. Ma plusa za to, że jest świadom, iż nie zasługuje na wybaczenie Hany... no i za to, że trochę się ogarnął. Chociaż i tak jest debilem.
I czas na moje łzy! T.T
Jejku, przypuszczam, że Aika znalazła się baaaardzo nisko na tej liście... na jej miejscu poszłabym sobie żyły podciąć... albo lepiej, utopić się - wiecie, , nie narobiłabym tyle bałaganu, krew strasznie ciężko schodzi. :P
I ja się nie dziwię, że Aika czuła się okropnie! Też bym się tak czuła ZDRADZAJĄC SWOJE SERCE! Gdyby zaryzykowała "nie wyszłaby z tego bez uszczerbku na zdrowi psychicznym." Serio? A teraz to niby wyjdzie całkiem normalna, bez wyrzutów sumienia, wątpliwości, krwawiącej duszy i świadomości, że zraniła osobę, którą kocha? Oj, ktoś tu powinien odbyć poważną rozmowę z samą sobą... Albo lepiej! Z Reiko (ja geniusz :D)! Przecież ona by jej wszystko piknie wyjaśniła, pokazała, że jak się bardzo chce, to można...! (Nawet jeśli czegoś takiego -> "...!" nie ma, to symbolizuje moją desperację! ;_;)
Jakbym oberwała w takim tłumie... to ojojki, wiele by z tego chłopaka nie zostało (^^"). Poza tym, co to ma znaczyć?! Normalnie jak w gimbazie! Przecież te arkusze nigdzie nie uciekną, pięć minut później dalej będą tam wisiały, po cholercię tak się pchać?! No, ale jak widać panuje tam prawo dżungli, a prawdziwi gentlmani się w grobach przewracają! Dobra, koniec bulwersu! xD
"Uniosła głowę, by spojrzeć na okoloną złotymi włosami twarz Tamakiego." Boże, tak! *q* Ten moment... taki magicznie cudowny, a jednocześnie tragiczny. ;_;
Misaki, dobry duchu! Ratuj ją, bo sama nie wie, co czyni!!!
"Nie mogę" *wstaje z krzesła, podchodzi do ściany i z całej siły uderza głową. I jeszcze raz... i jeszcze raz*
Impreza z fałszywą przyjaciółką zawsze spoko! Nie no, ta franca mnie dobija! Skoro już planuje ich zdradzić, to niech trzyma się od nich z daleka! Jak w ogóle może spojrzeć im w oczy? Kyouji "ukochany"?! A nie wie, że miłość przychodzi i odchodzi, a przyjaciele zostają?! Jest następna w kolejce do odstrzału!
UsuńMatsuo... kurczę, no to on powinien być z Haną! Na początku nie przypadł mi aż tak do gustu, bo cały czas byłam za Suzaku... ale on jest taki super! Taki słodki, czuły, troskliwy... przynajmniej by jej nie zranił. Ale ja wiem, że Hana będzie z Suzaku, to nieuniknione... jednak jeśli on ją jeszcze raz skrzywdzi... wydrę mu te kasztanowe kłaki i wepchnę głęboko do gardła!
"Okazało się, że to Katsumi spadła z kanapy" - moje drogie dzieci, a morał z tej bajki krótki i niektórym znany - nie chlej tyle w towarzystwie! xD
Biedna Hana... boję się o nią. Żeby tylko ta nienawiść nie przesłoniła jej całego świata ;_;
Shouta NISZCZY! "Muszę poszukać krawatu, który pasowałby do włosów Toshiko, o ile jeszcze nie zmieniła ich koloru. Myślisz, że pasuje do mnie wodorostowy?" - padłam, leżę, nie wstaję!!! Boże, te teksty! xD
"Nudno na imprezie, na której będę ja? To chyba oksymoron" - humor wysublimowany, pjona Shouta! :D
W ogóle, uwielbiam te ich rozmowy, są takie... nietypowe, uszczypliwe i inteligentne, a zarazem takie... słodkie (:o nie wierzę, że to powiedziałam)!
A Shouta... ja mu nie ufam. Z jednej strony jest taki super i w ogóle, ale z drugiej... coś tu jest nie tak. A tak w ogóle, to zmieniam o nim zdanie co pięć minut. xD
I zniszczyłyście mi mózg! :o
Ja-ja nie wiem, co to miało znaczyć! Nie wiem, czego on chce od Hany. Czy to wciąż ta głupia rywalizacja z Suzaku, coś więcej... czy może ma jakieś inne ukryte intencje? Nie! Ja nie chcę o tym myśleć!!!
Ale jak się musi czuć teraz Hana? Boję się, że po tym wszystkim ona się załamie, zostanie z niej wrak... ech, biedna. Q.Q
A poza tym, zwróciłam uwagę, że gdy Hana mówiła, iż zrobiłaby wszystko, by zakończyć rewolucję, Shouta powiedział coś w stylu: "Zapamiętam". I to mi się nie podoba.
Dobra, koniec! Do zobaczenia i czekam na ciąg dalszy! Postaram się powoli nadrobić zaległości!
Pozdrawiam - Andzik