środa, 25 marca 2015

Vampire Night: rozdział XLIV - „Mama potrafi”

      Obudziła się i machinalnie zacisnęła dłonie na kołdrze. Oddychała płytko. Znowu sny, a w nich znowu ON…
      Gdyby wszystko poszło po myśli Tamakiego i - no dobrze, Aika musiała to przyznać - również jej, takie sny raczej by jej nie przeszkadzały. Zazwyczaj były radosne, tchnęły jakimś specyficznym optymizmem, rzadko kiedy były pozbawione choćby nutki romantyzmu. Wszystko ładnie, pięknie, ale… Dlaczego za każdym razem musiała się budzić? Rzeczywistość wylewała na nią kubeł zimnej wody prawie każdego ranka, drwiła z niej i pokazywała ją palcami. Śmiała się do rozpuku nad jej nieszczęściem. Momentami… Momentami serce próbowało się bronić. Chciało wyjść rzeczywistości naprzeciw i z nią walczyć, ale było tak tchórzliwe i nieporadne, że zawsze przegrywało z kretesem. Wówczas znów chowało się w swojej bezpiecznej, ale mrocznej skorupce i przez jakiś czas bało się z niej chociażby wychylić.
      Odetchnęła głęboko, poleżała jeszcze przez kilka minut, bezmyślnie gapiąc się w sufit, po czym zmusiła się do wstania i stawienia czoła kolejnemu nudnemu dniu-bez-Tamakiego. Co on z nią zrobił? Dlaczego wywrócił jej życie do góry nogami? Jak mógł…? Te i inne pytania przelatywały jej przez głowę już nie raz i nie dwa, ale choć próbowała zrzucić odpowiedzialność na „kolegę z klasy”, coraz częściej miała wyrzuty sumienia z powodu tego, jak go traktowała od początku znajomości. Gdyby szybciej go zaakceptowała - i nie miała tu na myśli „czegoś więcej”, lecz zwykłą przyjaźń - przynajmniej spędziłaby z nim miłe chwile. A tak… Mogła poszczycić się jedynie kilkoma tygodniami tolerowania go.
      Wredota, głupia idiotka, wyrzucała sobie. Teraz nie mogli już się zaprzyjaźnić. Zbyt wiele się wydarzyło. Padło zbyt wiele słów. Już nie ma odwrotu.
      A jeśli okazałoby się, że jest? Czy zmieniłaby zdanie? Czy zignorowałaby mózg i tym razem zaufała sercu? Co by wtedy było?
      Chciała… wiedzieć. Bała się, ale to był inny rodzaj strachu niż ten na miesiąc przed wakacjami, kiedy odbyła z Tamakim pamiętną rozmowę. Od tego czasu myślała o nim maniakalnie dużo, analizowała wszystko, co tylko się dało i czasami dochodziła do wniosków zgoła innych niż wówczas. Innym razem próbowała wmówić sobie, że postąpiła dobrze i rozsądnie. Że to szalone uczucie „chyba miłości” szybko przeminie. Że tak jest lepiej, bo jego świat nie jest jej światem.
      Ale, o losie, chciała, tak bardzo chciała, by było inaczej…
      Ubrała się niespiesznie i doprowadziła do porządku włosy. Kiedy stała przed lustrem w łazience, próbując pozbyć się jakiegoś kołtuna, na chwilę zawiesiła się i po prostu zaczęła się w siebie wpatrywać. Co właściwie Tamaki w niej widział? Dlaczego spośród wszystkich dziewczyn w Akademii i spoza niej wybrał właśnie ją - i to od razu? Co w niej takiego było, czym sobie na to zasłużyła? Patrzyła i patrzyła na swoje odbicie, ale nie była w stanie dojść do logicznych wniosków. Była stosunkowo ładna, ale zdecydowanie nie piękna, ot zwykła dziewczyna w wieku licealnym. Taka, jakich wiele. Brązowe włosy, oliwkowe oczy, nic specjalnego. Cera jak u standardowej Japonki, figura nieidealna, ale znośna. A on? Co z kolei ona w nim widziała? Patrząc obiektywnie, nie był najprzystojniejszym chłopakiem na świecie. Złote włosy i oczy koloru lawendy niewątpliwie dodawały mu uroku, pewność siebie zdecydowanie też robiła swoje, ale chyba… Tak, to uśmiech był jego wizytówką. Uśmiech i - do niedawna - prawie niegasnący optymizm. Energia. Radość. Ona była dość ponura, więc czy byliby w stanie wytrzymać ze sobą na dłuższą metę? A może o to właśnie chodzi, że doskonale by się uzupełniali?
      Serce przyspieszyło, jak to ostatnio miało w zwyczaju.
      Nie znała odpowiedzi na te pytania. Nie miała zielonego pojęcia, jak poradzić sobie z własnymi uczuciami. Od miesiąca powoli spadała w otchłań, jednocześnie bojąc się zawołać o pomoc, by nie pociągnąć kogoś za sobą…
      Nie potrafiła zwierzyć się rodzicom, nie miała rodzeństwa, znajomi z podstawówki i gimnazjum jakoś jej nie interesowali… Jedynie Misaki była we wszystko wtajemniczona i tylko rozmowy z nią przynosiły Aice chwilowe chociaż wytchnienie. Niestety, Misa nie miała zbyt wiele czasu na pogaduszki. Wtedy już tylko książki pozwalały Akayamie uciec przez pazurami rzeczywistości.
***
      Na niego spadła ta odpowiedzialność. Kaori wyjechała na krótkie wakacje, tłumacząc się babskimi sekretami, w które nie zamierzała go póki co wprowadzać. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że bardzo jej teraz potrzebował. Nie był matką i nie wiedział, jak powinno się rozmawiać z córką na takie tematy. Zazwyczaj pozwalał Kao przeprowadzać ważniejsze rozmowy z dziećmi, ponieważ stresowały go sytuacje, w których musiał być nadto poważny. Szczególnie jeśli chodziło o jego kochaną córeczkę, oczko w głowie tatusia.
      Informacje przekazane przez Zero nie dawały mu jednak wyboru. Wiedział, że ta rozmowa nie może czekać, aż jego żona wróci z urlopu. Co prawda mógł zaangażować w to Keia, ale nie chciał dokładać mu zmartwień i prosić o postawienie się poniekąd przeciw bliźniaczce. To chyba jednak była rodzicielska powinność.
      Został więc dłużej w Związku, oczekując, aż Hanashi wróci z misji. Nie chciał załatwiać takich spraw w domu, żeby nie niszczyć atmosfery i ograniczyć ilość osób, które natychmiast żywo zainteresowałoby się tematem. Przeczekał godzinę, organizując w tym czasie wszelakie dokumenty.
      - Kto tu na mnie czeka? Nie musiałeś, tato - rzuciła wesołym tonem Hana, wchodząc do gabinetu, w którym siedział Ichiru. Podeszła do zapracowanego ojca i przytuliła go na powitanie. - Aczkolwiek to całkiem miłe. Chociaż jeden rodzic się stara, bo drugi robi sobie spontaniczne wyjazdy w interesach - zaśmiała się, przeglądając papiery, które leżały na biurku.
      Nie miał serca jej skrytykować. Przecież była taka kochana i radosna, a on miał to zaraz zniszczyć? Czasami nienawidził pracy rodzica, o wiele łatwiejsze było zabijanie wampirów.
      - Musimy porozmawiać, Shi - westchnął, odkładając długopis i prostując się na krześle.
      - My? - zaśmiała się wesoło. - Chyba nie będziesz mi prawił rodzicielskich morałów? - spytała, patrząc na niego z niedowierzaniem.
      - Niestety. Nie tyle rodzicielskie, co zawodowe - odparł, a Hanashi natychmiast sposępniała, wyczuwając, że nie będzie to jednak miła rozmowa. Usiadła więc niedbale na jednym z biurek i spojrzała pytająco na ojca. - Doszły mnie słuchy o twoim mało zawodowym podejściu w czasie wesela u Ichijou. Łowcom nie spodobało się zbytnio twoje podejście do sprawy...
      - Serio, tato? - spojrzała na niego pobłażliwie. - Teraz, kiedy zachwiana jest równowaga między naszymi rasami, jakby nie patrzeć z winy Łowców, chyba nie jest takim strasznym bratanie się z wampirami? Zresztą to był tylko jeden taniec. - Wykręciła oczyma, irytując się nieco. Naprawdę ktoś złożył na nią skargę z takiego powodu?
      - Hanashi - powiedział poważnie, co zdziwiło dziewczynę. Zazwyczaj nie używał jej pełnego imienia. - Jeśli mam być szczery, nie do końca podoba mi się twoja relacja z Hanadagi. To nie jest odpowiednia dla ciebie osoba...
      - Tato, przestań - powiedziała, siląc się na spokój. - To nie jest twoje zadanie, żeby mówić, z kim mam się spotykać. Chciałabym ci przypomnieć, że od ładnych paru lat jestem dorosła. To, z kim się zadaję, to wyłącznie moja sprawa - stwierdziła, czując, jak zbiera się w niej złość.
      - Nie, jeśli negatywnie wpływa na twoją pracę - odpowiedział, trochę nerwowy. - Z tego co słyszałem, on nie jest dobrym wampirem, Shi. Poszukaj jakiegoś Łowcy, nie wampira...
      - Co ty możesz wiedzieć?! - wściekła się. - Nawet nie wiesz, jakie mam z nim stosunki! Nie szukaj problemu tam, gdzie go nie ma.
      - Zero mówi, że...
      - Zero? Co mnie obchodzi wujek? Jeśli ma jakiś problem, może sam mi o tym powiedzieć - burknęła, nerwowo stukając paznokciami w blat biurka.
      - Niektórzy uważają, że w ogóle nie słuchasz poleceń i jesteś bezkarna - stwierdził, łapiąc się za głowę. Nigdy nie był w tym dobry.
      - Nie jestem psem, żeby wykonywać komendy. Nie naruszyłam regulaminu, więc naprawdę nie uważam, że mają prawo się mnie czepiać - zdecydowała. - A wujek przesadza.
      - To twój prezes! - krzyknął, po raz pierwszy odkąd pamiętała. Nie wiedziała, czy bardziej się zdziwiła, zlękła czy rozbawiła.
      - Zatem niech powie mi w twarz, co do mnie ma - żachnęła się i wyszła z pomieszczenia, by pójść prosto w kierunku gabinetu szefa. Weszła bez pytania i zastała Zero siedzącego nad papierami. - Doszły mnie słuchy, że są jakieś skargi na mnie. Mogłabym wiedzieć, dlaczego posyłasz do tej roboty mojego nieporadnego tatę?
      - Nie mogę załatwiać wszystkich spraw sam - westchnął, odrywając się na chwilę od pracy. Coś czuł, że ciężko będzie im załatwić te sprawę. Nie zdążył nawet skontaktować się z Ayą, co myśli na ten temat. Czasami naprawdę kobiety radziły sobie lepiej. Musiał to przyznać. - Jesteś dobrą Łowczynią, Hanashi, ale zbyt nieposłuszną. Mamy tutaj wyznaczone zasady, w świetle ostatnich wydarzeń tym bardziej nie będę tolerował wyskoków, ponieważ każdy Łowca jest na wagę złota. Jednak przez twoje wybryki coraz więcej ludzi się buntuje. Nie czują siły władzy, jeśli ktoś wewnątrz cały czas się jej sprzeciwia. Więc zachowaj swoje stosunki z Hanadagi dla siebie, nie wystawiając tego na publikę. Nie ufamy przewodniczącemu Nocnej Klasy, ty też nie powinnaś.
      - To jakieś kpiny. Związek nie będzie się wtrącał w moje prywatne sprawy - powiedziała wyraźnie zdenerwowana.
      - Chcesz czy nie, jesteś jedną z nas i będziesz się stosować do wymogów. Przyniosłaś nam wstyd na weselu i ma się to nie powtórzyć, jasne? - spytał, mając nadzieję, że dziewczyna w końcu skruszeje. Niestety, dolał tylko oliwy do ognia.
      - Wstyd? To, że ty poślubiłeś wampirzycę Poziomu A jest super, ale jak ja zatańczę z czystokrwistym, to są pretensje? Naprawdę nie jesteś odpowiednią osobą, żeby prawić mi morały, wujku - fuknęła w momencie, w którym do gabinetu wszedł przejęty Ichiru.
      - Tutaj jestem dla ciebie prezesem, Hanashi - westchnął, biorąc głęboki oddech. Starał się nie powiedzieć słowa za dużo, obawiając się lawiny ze strony bratanicy. - Wiem, że wszyscy przeżywamy teraz ciężkie chwile, ale to nie czas na miłostki. Nie wiem, co jest między tobą a Suzaku, ale takie akcje jak na weselu nie przybliżą cię do niego.
      - Nie martw się, nawet jakbym przetańczyła sto tańców albo nawet się z nim przespała, Suzaku nigdy nie spojrzy na nikogo poza twoją żoną - wycedziła przez zaciśnięte zęby, powstrzymując załzawione oczy przed wybuchem płaczu. - Więc to ty powinieneś się martwić, a nie ja.
      - HANASHI! - krzyknął Ichiru. - Przesadziłaś! - zdenerwował się, patrząc to na córkę, to na brata. Nie miał pojęcia, co zrobić.
      - Nie obchodzi mnie to! Wszyscy wciąż tylko mnie oceniacie. Każdy mój ruch. Mam tego serdecznie dosyć. Czas spojrzeć na siebie, bo ta rewolucja nie jest zorganizowana bez powodu - syknęła, ciskając gromami w szefa, który aż wstał ze złości.
      - Jesteś zawieszona na czas nieokreślony. Wyjdź stąd, póki jestem łaskawy - oznajmił na tyle spokojnym tonem, na ile umiał. W środku cały gotował się ze złości. Starał się był miły, a ona tak nerwowo zareagowała. Chyba nigdy nie zrozumie kobiet, tak zawiłą miały psychikę. Wystarczyła maluteńka iskierka, by wybuchły z całą mocą. Niebezpieczne stworzenia, doprawdy…
      - Świetnie! - wrzasnęła Hana.
      - Shi, poczekaj... - zaczął Ichiru, motając się, co robić.
      - Nie odzywaj się do mnie! - fuknęła, po czym trzasnęła drzwiami swojemu ojcu przed nosem.
      Bliźniacy spojrzeli po sobie z kwaśnymi minami.
      - Wybacz, wyprowadziła mnie z równowagi, nie mogłem już dłużej - westchnął Zero, siadając na fotel i mierzwiąc nerwowo włosy.
      - Dziewczyny nie będą zadowolone, jak wrócą... - stwierdził Ichiru, siadając naprzeciwko brata. Musieli wspólnie przyznać, że jednak kobietom lepiej wychodzą trudne rozmowy z dziećmi. Oni, mimo upływu lat, wciąż byli zieloni w tym temacie i nie zapowiadało się, żeby cokolwiek miało to zmienić.
***
     - Jak tam nasza słodka dzidzia? - zaświergotał Deichi, żwawo wkraczając do domu. Szybko zdął buty i niemal w podskokach przeszedł do salonu, w którym zastał ukochaną żonę. Suzue zachichotała, ciesząc się, że jej mąż, mimo iż był przecież dorosłym facetem, momentami wciąż zachowywał się jak dziecko, dzięki czemu oświetlał jej życie niczym prywatne słońce.
      Dei ucałował w czoło siedzącą w fotelu Suzu, ale uznając najpewniej, że to mu nie wystarcza, szybko przeniósł usta na jej wargi. Potem z zachwytem spojrzał w jej zielonobrązowe oczy, zastanawiając się, jak to się dzieje, że mimo kilkunastoletniego małżeńskiego stażu, wciąż jest w niej po uszy zakochany, zupełnie tak jak wtedy, gdy był nieopierzonym młodzikiem. Z drugiej strony, z jego rodzicami było chyba tak samo… Jakie to niesamowite!
      Myśląc w ten sposób, uśmiechał się sam do siebie, na co Suzue pytająco uniosła brwi. Cóż, życie z Deichim zdecydowanie nie należało do nudnych. Do dziś potrafił ją czymś zaskoczyć, choć tyle już razem przeszli.
      Zaśmiał się i wyjaśnił, co chodziło mu po głowie, jednocześnie kucając przy fotelu. Wtedy zawtórowała mu śmiechem, po czym, uspokoiwszy się, spojrzała na niego z czułością. Wyszczerzył zęby.
      - No to jak tam ten nasz synuś, co? - zagadnął, głaszcząc żonę po brzuchu. Jako iż był to dopiero trzeci miesiąc ciąży, nie było jeszcze widać jakichś znaczących zmian, niemniej nie przeszkadzało mu to w okazywaniu drugiemu dziecku czułości.
      - „Dzidzia”, „synuś”… Nie powinniśmy wybrać już dla niego imienia? - zapytała z lekkim uśmiechem Suzu. Dei uniósł na nią wzrok.
      - Racja - przyznał. Dziecko, nawet to nienarodzone, mając imię, staje się w pewien sposób bliższe i, jakby to określił, prawdziwsze. Bądź co bądź jeszcze go przecież nie widzieli. - Jakieś propozycje? - O ile pomysł na imię dla Kanaru szybko pojawił się w jego głowie, o tyle z imieniem dla chłopca nie wiedzieć czemu miał większy problem.
      - Co myślisz o Shou-chanie? - spytała nieco nieśmiało, ale jednocześnie słodko. Zarumieniła się lekko, co uwielbiał tak bardzo, że nie byłby w stanie opisać tego słowami.
      - Shou?
      - W skrócie. Myślałam nad Shouichim - wyjaśniła, wciąż subtelnie się uśmiechając.
      - Skąd ten pomysł? - zaśmiał się. Już wiedział, o co chodzi, dlatego się roześmiał, niemniej chciał potwierdzenia z ust żony.
      - „Ichi” po tobie, w końcu szkrab będzie miał najlepszego tatusia na świecie - zaczęła, z czułością go komplementując, na co wyszczerzył się i z zakłopotaniem zmierzwił sobie włosy. - A tak na poważnie, skoro Kana-chan otrzymała imię po mojej przodkini, nasz syn powinien nosić miano kogoś z rodu Kurosu. Pomyślałam więc o protoplaście twojej rodziny. Nie dość, że podobno był świetnym człowiekiem, a ponadto swego rodzaju pierwszym szefem Związku, to jeszcze dość dobrze znał się z Mariko Hiou-sama, co łączy go z klanem Ayi-sama, twojej siostry, i Kai-chana, który zapewne za jakiś czas zostanie naszym zięciem - zachichotała.
      - Idealnie! - oświadczył, z entuzjazmu nie mogąc już usiedzieć w miejscu. Wstał z klęczek, pociągnął za sobą Suzu, po czym, chwyciwszy ją w pasie, uniósł ją ku górze i okręcił kilka razy. Oboje śmiali się przy tym jak wariaci, ciesząc się chwilową sielanką.
      - Trzeba tylko spytać o zdanie Kanę-chan - powiedziała Suzue, kiedy Dei wreszcie odstawił ją na ziemię, jednocześnie zmagając się z lekkimi zawrotami głowy od kilkukrotnego kręcenia się wokół własnej osi.
      - Uhm, uhm! - przytaknął gorliwie, nie mogąc się doczekać rozmowy z córeczką. Co tu dużo mówić, była jego oczkiem w głowie i choć bardzo cieszył się na myśl o synku, ten fakt nigdy się nie zmieni!
      Przeszli do kuchni, by zrobić sobie herbatę. Czekając, aż zagotuje się woda, usiedli przy stole.
      - Co u Zero i reszty? - zapytała Suzu. Deichi ładnych kilka godzin spędził w siedzibie Związku, omawiając przeróżne sprawy i wspomagając swoich bliskich.
      - Średnio… Ale co im się dziwić… - mruknął. - Nie myśl o tym zbyt dużo, zgoda? Pamiętaj o Shou-chanie!
      - Hai, hai - odparła cicho, uśmiechając się lekko. Naturalnie niemożliwym było, by nie martwiła się o rodzinę i przyjaciół, niemniej jednak starała się być jak najspokojniejsza ze względu na rozwijające się w niej życie. Deichi i Kanaru bardzo jej w tym pomagali, za co była im niesamowicie wdzięczna. Raz na jakiś czas widywała się też z Shuuseiem i Marią, rodziną męża oraz z Ayą, z którą niezmiennie miała najlepszy kontakt.
      - Kiedy ma wrócić Kana-chan?
      Suzu zerknęła na zegar. Było po drugiej, a ona nawet nie zaczęła robić obiadu! Och, doprawdy!
      - Pewnie za jakieś dwie godziny - orzekła.
      - Bardzo się stara na tych treningach, prawda? Jestem taki dumny! - rzucił Dei, pusząc się niczym paw.
      - Tak, ja również - przyznała z uśmiechem. - Nie umrzesz z głodu, jeśli poczekamy z obiadem na Kanę?
      - Dla naszej królewny wszystko! - zawołał przy wtórze gwizdka od czajnika.
***
      Ziewnął przeciągle, przeciągając się po kilkugodzinnej drzemce. Ostatnimi czasy misje dawały mu się we znaki i gdy tylko wracał do domu, zasypiał niemal natychmiastowo, by potem w nocy nie móc zasnąć. Kiedy otworzył oczy, ze zdziwieniem spostrzegł, że Mimi i Lii nie ma obok. Zazwyczaj pilnowały go, gdy spał. Dopiero po chwili usłyszał dziwną krzątaninę w kuchni, więc wstał, by sprawdzić, co się dzieje.
      Zupełnie nie spodziewał się, że w kuchni zastanie Hanashi gotującą obiad. Ubrana w krótkie spodenki i bordowy top, nerwowo mieszała sos, starając się, żeby woda nie wykipiała z drugiego garnka. Wokół jej nóg plątały się zagubione kocice, łaszące się przez przyjemny zapach jedzenia. Matsuo podszedł do dziewczyny i zaspany położył jej głowę na ramieniu, mrucząc sobie.
      - Wstałeś wreszcie, śpiochu - zaśmiała się, dając mu buziaka w czuprynę. - Już myślałam, że mi tu wszystko wyparuje - narzekała, wstrząsając ramieniem, by zrzucić z niego głowę chłopaka. - Przeszkadzasz, Matsu! - mruknęła rozbawiona, gdy ten z zamkniętymi oczyma wciąż się do niej tulił i nie chciał puścić. Poczuł po chwili, że koty uczepiają się jego dresów, jakby były zazdrosne, że nie okazał im zainteresowania.
      Odkleił się więc od przyjaciółki, która zaczęła nakładać posiłek i usiadł na podłodze, by pobawić się z kotkami. Pochłonęło go to na tyle, że nie zauważył, kiedy dziewczyna skończyła przygotowywać stół. Dopiero gdy szturchnęła go w głowę, każąc mu umyć ręce i siadać do stołu, oprzytomniał.
      Chwilę później siedzieli już wspólnie przy stole, zajadając pyszny ryż z warzywami. Matsuo wciąż wyglądał na półprzytomnego.
      - Kei też dziś wpadnie? - spytał zaciekawiony, opierając głowę na dłoni i wpatrując się w milczącą Hanę, która spojrzała na niego zdziwiona.
      - Dlaczego miałby? Nie mogę odwiedzić przyjaciela sama? - zaśmiała się nerwowo.
      - Coś się stało, długo już nie przychodziłaś bez zapowiedzi... A skoro tak, to Kei też będzie chciał o wszystkim wiedzieć - zauważył, wyjadając danie do końca. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, utkwiwszy wzrok w talerzu. - Hana, co jest? Nie powiem, niezapowiedziane odwiedziny, pyszny obiad i piwo, które czeka w kuchni to spełnienie marzeń na dzisiejszy wieczór, ale dobrze wiemy, że jesteś tu z innego powodu niż spontaniczna wizyta.
      - Zawiesili mnie. - Spojrzała w bok, odkładając pałeczki na bok. Przegryzła lekko wargę i uśmiechnęła się smutno, przenosząc wzrok na zdezorientowanego przyjaciela. - Więc doceń obiad i nie pytaj o więcej. Potrzebuję przyjacielskiego ratunku. Poprosiłam Katsu, żeby powiedziała Keiowi, by został z tatą, bo też sobie dokopaliśmy i nie chcę, aby siedział sam, a mama wyjechała. Więc jesteśmy w dwójkę, potem Katsumi do nas dołączy...
      - Na co masz ochotę, kociaku? - spytał z serdecznym uśmiechem, rozumiejąc, że nie ma naciskać.
      - Na poobiednią drzemkę. - Wyszczerzyła zęby. - A potem na piwo. Na płacz i zgrzytanie zębów...
      - Na wszystko przyjdzie pora - stwierdził, wstając od stołu, ponieważ dziewczyna skończyła swoją porcję. Odsunął jej krzesło i wziął ją na ręce, mimo jej chichotów i próśb. Zaniósł ją do swojej sypialni i rzucił na łóżko. Następnie przykrył ją kołdrą, bo wiedział, że nawet mimo ciepła w pomieszczeniu, zawsze musi być okryta. Potem położył się obok, pozwalając dziewczynie przytulić się do siebie.
      - Spałeś już przecież - zaśmiała się, opierając głowę na jego ramieniu. Tak bardzo zmęczona była tym dniem...
      - Dla ciebie mogę się poświęcić, snu nigdy za wiele, nyaa - odparł, całując ją w głowę.
      - Dziękuję, jesteś najlepszy... - wymruczała, przymykając powieki.
      Nie chciała już myśleć o sprzeczce z tatą i wujkiem. Cieszyła się, że jest przy Matsu, bo w chwilach, w których traciła całkowitą wiarę w mężczyzn, on i Kei udowadniali jej, że od każdej reguły zdarzają się wyjątki.

      Obudziło ją silne uderzenie, przez które natychmiast otworzyła oczy. Poderwałaby się, gdyby nie fakt, iż leżała na niej Katsumi.
      - Ile można spać, śpiochu? - zaśmiała się rudowłosa, kręcąc się między Haną i Matsu.
      - Złaź ze mnie, grubasie! - chichotała Hanashi, próbując zrzucić z siebie przyjaciółkę. Kiedy po chwili się uspokoiły, zauważyły, że również przygniatany Matsuo wciąż śpi, więc ponownie wybuchły śmiechem. Wiercąc się niemiłosiernie, przez przypadek zrzuciły gospodarza z łóżka. Dopiero wówczas - kiedy już trzasnął o ziemię - obudził się.
      - Czy już wszyscy mają klucze do mojego mieszkania? - mruknął, spostrzegłszy Katsu.
      - Drzwi były otwarte, a nikt nie otwierał, gdy pukałam - stwierdziła tylko z uśmiechem. Matsu spojrzał pytająco na Hanę, a ta uśmiechnęła się uroczo.
      - Byłam obładowana zakupami, już nie miałam rąk - wyjaśniła, bezradnie wzruszając ramionami, po czym zaśmiała się wesoło wraz z Katsumi. Matsuo z dezaprobatą pokręcił głową, udając przy tym obrażonego. - Właściwie która godzina? Musieliśmy nieźle przysnąć, skoro jest już ciemno - zauważyła Hanashi, spoglądając za okno. Mimo letniego wieczoru, niebo spowijały już bure chmury.
      - Odprowadziłam Shuujiego do Związku i ruszyłam do was - zawiadomiła ich Katsu. Kiedy Hana wyprowadziła się do Akademii Kurosu, jej pokój we wspólnym mieszkaniu przejął Shuuji. Katsumi nie lubiła mieszkać sama, więc zaproponowała przyjacielowi zostanie jej tymczasowym współlokatorem, na co ten chętnie przystał. - Chodźcie, piwo czeka! Tylko uprzedzam, że dziś się nie upijam, jutro z rana mam misję - oznajmiła z radosnym uśmieszkiem.
      Kilkanaście minut później wszyscy troje siedzieli już w salonie, popijając piwo. Hanashi wiodła prym, wyprzedzając nawet Matsuo. Widocznie chciała zapić smutki, nie mogąc poradzić sobie z problemami. Jej przyjaciółka, nie zapominając o pracy, wyjątkowo odpuściła po dwóch piwach.
      Po godzinie żartów i wygłupów Hana zaczęła opowiadać o swoim dniu. Z pomocą alkoholu wylała z siebie wszystkie żale - począwszy od kłótni z tatą i wujkiem, poprzez Suzaku, aż po Shoutę i jego dziwne ostatnimi czasy zachowania.
      - Zatańczyłam z nim, bo myślałam, że go rozpracuję - opowiadała zdenerwowana, żywo przy tym gestykulując, przez co prawie przewróciła butelkę z piwem Matsu. - A wujek miał czelność powiedzieć, że zrobiłam to na pokaz, bo Suzaku… - urwała, po czym kontynuowała już z innej strony. - Czy oni naprawdę mają mnie za taką idiotkę?!
      - Nie znają prawdy, więc ciężko jest im zrozumieć twoją reakcję - zauważyła ze smutkiem Katsumi. Było jej żal Hanashi. Tyle ostatnio wycierpiała, że mimo silnej osobowości przestała sobie z tym radzić. Wiedziała, że jej faza na wybuchy i narzekanie zaczyna przechodzić. Hana skuliła się i objęła rękoma nogi, zaczynając pochmurnieć.
      - Wiecie, co jest przykre? - zagadnęła. - Wampiry nazywają nas psami Związku. Może denerwuje nas to tak bardzo dlatego, że to prawda? Nic, tylko komendy. To nie jak normalna praca, tu trzeba podporządkować całe swoje życie. Wciąż nakładają kolejne ograniczenia… Chciałabym się uwolnić, czuć, że mogę być, kim tylko zechcę…
      - A kim chcesz być? - wtrącił Matsuo, ze zmartwieniem spoglądając na przyjaciółkę.
      - Sobą. Chciałabym się wreszcie odnaleźć, bo póki co tkwię w samym środku labiryntu i nawet nie zapowiada się, żebym znalazła właściwą drogę - westchnęła. - Nieszczęśliwa miłość jest do kitu. - Zasalutowała i wzięła kolejny łyk trunku.
      - Dlatego jesteśmy młodzi, piękni i wolni - zaśmiał się Matsu. - A że w naszym przypadku młodość i piękno szybko nie przeminą, nie musimy się z niczym spieszyć - stwierdził. - Prawda, dziewczyny? - spytał radosnym tonem. Hana krzyknęła, że tak, a Katsumi skinęła głową, uśmiechając się lekko. - I tak ma być! A teraz, najdroższe moje, muszę zrobić miejsce na następne kolejki - oznajmił i udał się do łazienki.
      - Katsu, serio nie ma nikogo, w kim byś się zadurzyła? - szepnęła konspiracyjnie Hanashi, węsząc chwilę na babskie ploteczki. Katsumi natychmiast się zarumieniła.
      - Przecież wiesz, że nie. - Uśmiechnęła się zarumieniona, spoglądając gdzieś w bok. - Nie mam czasu na takie rzeczy - stwierdziła.
      - To dziwne, jak można wytrzymać tak długo bez miłości? - zastanawiała się na głos Hana. - Ja, choć jestem zakochana nieszczęśliwie, nie wyobrażam sobie żyć bez tego - przyznała, celowo drążąc temat. Miała nadzieję, że nazbyt przejęta rudowłosa nie wyszuka jakiegoś dobrego argumentu, na przykład faktu, iż Matsu też jest sam i nikogo do szczęścia jeszcze nie potrzebuje.
      - A teraz cierpisz… - westchnęła zasmucona. - Nie chcę sobie pozwolić na takie uczucie, boję się, że to będzie tylko boleć - szepnęła cichutko.
      - Wyglądasz, jakby już cię bolało… - rzuciła szarowłosa, upijając łyk piwa, a następnie wbiła wzrok w zaskoczone oczy przyjaciółki. - Wiesz, że możesz być ze mną szczera. Nie będę cię osądzać, tak samo jak Kei - dodała szybko, widząc, jak w zielonych oczach Katsumi błysnęły łzy. W tym momencie Matsuo wyszedł z łazienki i udał się w stronę dziewczyn. Hanashi szybko przetarła sobie oczy ręką, żeby się załzawiły.
      - Co tu się dzieje, kociaki? Wyglądacie obie jak siedem nieszczęść - zmartwił się odrobinę.
      - Przepraszam, zdałam sobie sprawę, że nie jestem ostatnio dobrą przyjaciółką i chciałam was za to przeprosić, zaczęłam już mówić to Katsu i się wzruszyła, moja najsłodsza. - Uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco. - Pamiętajcie, że was kocham i zawsze będę wam oddana i nigdy w życiu nie wydam nikomu waszych sekretów! - mówiąc to, przytuliła Matsu, tym samym zerkając w stronę Katsumi i puszczając jej oczko. Ta uśmiechnęła się z ulgą i niemo podziękowała przyjaciółce.
      - Jesteś głupiutka, Hana - zaśmiał się głośno Łowca i przygarnął obie dziewczyny do siebie, tuląc je tak mocno, że obie miały problem z nabraniem oddechu.
      Cała trójka zaczęła się radośnie śmiać, ciesząc się nawzajem ze swojej obecności. W tych czasach, kiedy nieustannie ciążyło nad nimi fatum wojny, chwila odstresowania się przy przyjaciołach była najlepszym wytchnieniem.
      Jakiś czas później Katsumi musiała wrócić do domu, żeby być w stanie iść rankiem do pracy. Hanashi położyła się na kolanach Matsuo i spoglądała w sufit, który zdawał się jej wirować.
      - Czuję, że niedługo wszystko się zmieni. - Wyciągnęła rękę przed siebie, jakby chcąc dotknąć rozpaloną na suficie lampę. - Muszę jakoś rozjaśnić umysł i zrozumieć, czego naprawdę chcę - stwierdziła. Miała dość tego, że wszyscy mówią jej, co ma robić, że wciąż traktują ją jak dziecko zagubione we mgle tylko dlatego, że jeszcze nie jest w stanie się ustatkować, że wymagają od niej tylu rzeczy, którym nigdy nie sprosta. Czuła się beznadziejnie sama ze sobą, choć przez większość życia naprawdę lubiła siebie za to, kim jest. Teraz, przytłoczona z tylu stron, dopuściła do siebie myśl, że może nie była tym, kim powinna być. W jej głowie kłębiło się tyle myśli, świat wirował dookoła, gnając zbyt prędko, by mogła go dogonić.
      - Czego tak naprawdę chcesz? - spytał, nachylając się nad nią i lekko przeczesując jej włosy. Dziewczyna zaśmiała się histerycznie.
      - Wymiotować! - krzyknęła, zrywając się na równe nogi i biegnąc do łazienki.
***
      - Miałam nadzieję, że to nie będzie aż TAKA wieś! - zaakcentowała Kaori, męcząc się na nierównym gruncie. Trzymała siostrę pod rękę, żeby się nie przewrócić.
      - Nie musiałaś zakładać obcasów - zaśmiała się pobłażliwie Aya. Sama przywykła już do tych butów, jednak nie odważyłaby się iść na wieś w tak wysokich szpilkach. Musiała w nich występować na wszystkich balach, spotkaniach i innych wydarzeniach w społeczności wampirów, więc dziś mogła sobie odpuścić, więc ubrała, bardziej już z przyzwyczajenia, sandałki na małym obcasiku.
      - Nie wiesz, jak to jest, jak codziennie trzeba mieć wygodne obuwie, żeby ganiać za wampirami. Takich dni, kiedy mogę się wystroić, ostatnio nie ma za wiele! - krzyknęła rozradowana, zerkając w stronę słońca z uśmiechem i obróciła się w swojej fioletowej sukience z krótkim rękawkiem. Aya wolała skryć twarz przed słońcem pod białym kapeluszem z szerokim rondem, idealnie kontrastującym z jej czarnymi włosami.
      - Rozumiem, że dziś chcesz zabłysnąć? - Uśmiechnęła się subtelnie, rozglądając się po okolicy. Dookoła były same pola, na których trwały teraz zbiory, kilka pojedynczych domków jednorodzinnych, często z farmami czy stajniami obok. Aya przypomniała sobie licealne czasy, kiedy to Zero zapoznał ją z Białą Lilią, najlepszym koniem, jakiego spotkała.
      - Wiadomo! To taki stresujący dzień. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, o ile w ogóle dotrzemy na miejsce - zirytowała się, patrząc co chwila pod nogi. - Oby Dei się nie pomylił, bo go zabiję tymi butami! - zagroziła, jakby brat miał to usłyszeć.
      - Chyba słyszę jakiś gwar. Niedługo trafimy do jakiegoś „centrum” - zauważyła Aya, wyostrzając słuch.
      - Centrum końca świata jednak istnieje, co? Oby była tam chociaż jedna kawiarnia, tylko tyle mi trzeba - stwierdziła, po czym przyspieszyła, ponaglając siostrę, bo marzyła już tylko o tym, żeby usiąść i napić się czegoś zimnego.
      Po piętnastu minutach doszły do prowizorycznego środka wioski. Znajdowały się tam dwa sklepy spożywcze, jeden odzieżowy i obuwniczy, kawiarenka połączona z restauracją oraz stara świątynia na sąsiednim niewysokim wzgórzu. Siostry uśmiechnęły się do siebie i obeszły to miejsce, by udać się do domku położonego jakiś kilometr od centrum.
      Kiedy weszły na ganek i stanęły przed starymi, drewnianymi drzwiami, zerknęły na siebie. Kaori cała zestresowana ścisnęła siostrę za rękę, drugą poprawiając włosy. Kiwnęły do siebie porozumiewawczo i zapukały do drzwi.

      Leżała spokojnie na łóżku, zagłębiona w lekturze, którą zaczęła czytać poprzedniego wieczoru. Słyszała świergot ptaków za oknem, co zawsze ją uspokajało, mimo iż wiele osób w Akademii uważało to za denerwujące, szczególnie gdy rano przeszkadzały spać. Aiki jakoś to nie irytowało. Radosne trele o poranku były zupełnym przeciwieństwem jej podejścia do życia. Czasem - ale tylko czasem - miło było przejść na tę drugą, radośniejszą stronę życia.
      - Aika! - Hikari wbiegła do pokoju córki, nawet nie pukając, co lekko zdenerwowało dziewczynę, która wzdrygnęła się na tak brutalne wyrwanie od historii, która zdążyła już ją pochłonąć. Z niechęcią odłożyła książkę i spojrzała pytająco na matkę. - Przyszły tu twoje nauczycielki! Mam nadzieję, że nic nie zbroiłaś, to chyba niezbyt częste, żeby w wakacje odwiedzano cię w domu… - Wyraźnie zmartwiona kobieta zaczęła obgryzać paznokcie.
      - Uspokój się, mamo. Jakie nauczycielki? - zdziwiła się Aika. Przecież nie było możliwości, żeby ktoś ją odwiedził, a szczególnie nauczycielki, bo tylko jedna kobieta uczyła ich klasę. Zaczęła się obawiać, że po raz kolejny ktoś chce ją porwać. Poczuła, że pocą jej się ręce. Musiała ochronić matkę, przecież nie miała z tym nic wspólnego. Jak mogli znaleźć ją tutaj? I dlaczego mieliby ją chcieć? Przecież to był przypadek. Nie była nikim ważnym. W jej głowie panował zamęt, jednak mimo tego starała się nie pokazywać tego mamie.
      - Jeny, nie pamiętam… Takie młode i miastowe. Hiou-san i Ka, Ka, Ki… - zaczęła się plątać, a Aice prawie oczy wyszły z orbit. Momentalnie skojarzyła fakty.
      - Kiryuu? - spytała. - Sensei - dodała szybko, żeby zachować pozory. Matka uśmiechnęła się i przytaknęła. - Zatrzymaj je chwilkę, zaraz będę! - rzuciła i pobiegła do komody, by wyjąć czyste spodnie i biały top, żeby nie zejść na dół w przetartym dresie i starej bluzce domowej. Zbiegając ze schodów, narzuciła na siebie cienki szary sweterek i z zaczerwionymi policzkami podeszła do matki. Serce waliło jej tak mocno, że aż zrobiło jej się głupio, domyślała się bowiem, iż jedna z kobiet, które je nawiedziły, najprawdopodobniej już to słyszy.
      Kiedy jej rodzicielka odsunęła się trochę, była w stanie je zobaczyć. Brunetka i blondynka. Ta pierwsza o rysach pięknych i delikatnych, z subtelnym uśmiechem i klasą samą w sobie. Druga roześmiana od ucha do ucha, właśnie opowiadała coś Hikari. Wprost biły od niej radość i pozytywna energia. Dokładnie tak jak od jej syna. Do tego obie wyglądały młodo, zbyt młodo. Na pierwszy rzut oka powiedziałaby, że są w tym samym wieku, jednak potem zauważyła, że blondynka ma delikatne zmarszczki wokół oczu, a brunetkę postarza jedynie jej opanowany wyraz twarzy.
      Stanęła jak wryta, wpatrując się w bohaterki kroniki, którą dostała od Tamakiego. Po raz pierwszy czuła się jak w książce. Znaczy… Można powiedzieć, że po raz drugi (licząc to, gdy dowiedziała się o wampirach i Łowcach, co zaliczała raczej do horroru), ale tym razem to było magicznie piękne spotkanie, o jakim marzy każdy czytelnik, kiedy lubuje się ulubioną powieścią.
      - Aika! - krzyknęła wreszcie matka, najwyraźniej po raz któryś z rzędu, ale dopiero teraz dziewczyna usłyszała. Drgnęła lekko i ukłoniła się prędko, widząc, że goście patrzą na nią z zaciekawieniem. Przeprosiła cichutko pod nosem i przywitała się grzecznie.
      - Akayama-san, przepraszamy, że przeszkadzamy w tak piękny wakacyjny dzień, ale mamy bardzo ważną sprawę a propos egzaminów. Mogłybyśmy cię poprosić na rozmowę, jeśli pani pozwoli? - Blondynka nie niebotycznie wysokich obcasach zwróciła się do matki Aiki, a ta tylko kiwnęła głową, zapraszając gości do środka. - Och, proszę mi wybaczyć, ale okolica jest tak piękna, że może Aika nas oprowadzi? - Uśmiechnęła się szeroko, w ogóle nie przejmując się tym, że użyła jej imienia. Brunetka ledwo zauważalnie uśmiechnęła się pod nosem, co nie umknęło uwadze dziewczyny.
      - Ach, nie ma sprawy. Idź, Aika, pokaż paniom centrum - zachęciła matka, a obie kobiety starały się nie zaśmiać. Nastolatka pokiwała głową i pożegnała się z mamą, wychodząc z domu z dwiema nieznajomymi. Nie znała powodu ich wizyty, nie wiedziała, czego może się spodziewać. Kiedy tylko Hikari zamknęła za sobą drzwi, a ich trójka wyszła na drogę, matka Tamakiego wybuchła.
      - Tego można było się po nim spodziewać! - stwierdziła zadowolona. - Dobrze cię wreszcie poznać, Ai-chan! - powiedziała i przytuliła oszołomioną dziewczynę.
      - Kao, puść ją. Przecież ona jest przerażona i zestresowana… - rzuciła cicho jej siostra.
      - Ach, racja! Przepraszam, gdzie nasze maniery? - Pokręciła głową, ale artystyczna kitka, z której wypadały kręcone blond loki, nie ucierpiała. - Kaori Kiryuu, a to moja siostra.
      - Aya Hiou - przestawiła się krótko i skinęła lekko głową.
      - Nie wiem, co powiedzieć… Tyle o paniach czytałam… - motała się. - Czemu…
      - No co ty, teraz się czuję jak jakaś starucha…- westchnęła Kaori. - Chodźmy do tej kawiarenki i porozmawiamy sobie, jak to kobietki! - zadecydowała i powlokła za sobą bardziej spokojne towarzyszki.
Przez całą drogę buzia jej się nie zamykała. Opowiadała o katorgach w dotarciu na to odludzie i o miłych widokach. Pytała Aikę o wiele rzeczy, na przykład czy jeden sklep odzieżowy wystarcza, czy hodują jakieś zwierzęta i jak spędza wakacje. Zachowywała się, jakby znała ją od dawna. Gdyby nie znała już Tamakiego, Aika uznałaby to zachowanie za trochę niegrzeczne i natrętne. Teraz, gdy widziała, że nie tylko jej kolega z klasy tak robi, wydawało jej się to o wiele bardziej naturalne i praktycznie w ogóle jej to nie przeszkadzało, chociaż wewnętrznie czuła, że świetnie zrozumiałaby się z jej siostrą, która najwidoczniej też średnio znosiła upał i nie była szczególnie wygadana. Jednak wydawało się, że mimo tylu różnic, tworzą całkiem zgrany duet.
      Po jakimś czasie cała trójka siedziała już w dość klimatycznej, acz wiejskiej kawiarence. Było tam zaledwie kilka stolików, ale i tak większość z nich była zajęta przez starsze osoby, umawiające się na gry w karty czy tradycyjne plotki przy kawie. Aya zauważyła szybko, że razem z Kao bardzo wyróżniają się w tłumie. Sama odzwyczaiła się już od tego typu wyjść, robiąc jedynie wyjątki na spotkania z siostrą i przyjaciółkami. Z biegiem lat coraz częściej bywała na wampirzych salonach, spędy rodzinne najczęściej odbywały się zaś u kogoś w domu. A tymczasem nie dość, że wyszły, to jeszcze strojem znacząco wybijały się między prosto ubranymi ludźmi ze wsi. Starsze panie od razu je zauważyły i zaczęły dyskutować, co Akayama robi z dwoma przyjezdnymi. Hiou czuła, że przez przypadek stały się małą sensacją. Kaori jednak zdawała się tego nie widzieć i dalej ochoczo opowiadała o jakimś wydarzeniu, na temat którego Aika nie miała nawet pojęcia, ale zestresowana kiwała wciąż głową. Kaori zamówiła sobie ciasteczka i mrożoną herbatę, Aya cafe latte i babeczkę ze świeżymi owocami, a Aice zamówiły cappuccino i ciasto karmelowe. Było jej z tego powodu niezmiernie głupio, niemniej mama Tamakiego nie przyjęła jej nieśmiałego sprzeciwu pod tytułem „Naprawdę nie trzeba…”, zaś Aya wysłała jej tylko uśmiech mówiący ni mniej, ni więcej jak „Nie musisz się tym przejmować.”.
      Kiedy wszystkie otrzymały łakocie, nastała chwila ciszy. Kaori spojrzała pytająco na siostrę, a ta delikatnie kiwnęła głową.
      - Zapewne domyślasz się, dlaczego naszłyśmy cię w domu w środku wakacji… - zaczęła blondynka, nie wiedząc dokładnie, jak to ubrać w słowa. Wyraźnie spoważniała, a następnie spojrzała Aice w oczy. - Widzisz, dużo o nas wiesz, my o tobie wciąż za mało. Zostałaś wtajemniczona w większość sekretów naszej rodziny, co powinno być zasługą ufności wobec ciebie. W tym temacie postaram się zaufać swojemu synowi. Tamaki powiedział, że nie chciałaś, aby wymazano ci pamięć.
      Aika siedziała skonsternowana, nie ruszając nawet ciasta. Nie wiedziała dlaczego, ale nagle atmosfera znacząco się zagęściła. Kiwnęła lekko głową, potwierdzając wersję Kao.
      - Chcemy wiedzieć, dlaczego postanowiłaś zachować wspomnienia - oznajmiła Kaori. - I co zrobisz z tą wiedzą.
      - Ja… byłam zafascynowana tym światem, który z początku wydawał się być nierzeczywisty, a okazał się być właśnie tym prawdziwym. Nie chcę żyć w nieświadomości… - szepnęła, nie będąc zbyt pewną siebie. Widziała, że matka Tamakiego lekko zmarszczyła brwi, wytężając słuch. Jej siostra oczywiście nie musiała tego robić, słyszała zapewne nawet rozmowy z innych stolików.
      - Dobrze, zatem skończysz naukę w Akademii Kurosu, ale co potem? Pójdziesz w świat, a my nie będziemy mieli na ciebie wglądu. Nie możemy dopuścić, by sekrety wyszły na jaw - powiedziała wyraźnie, świdrując nastolatkę wzrokiem. - Zapewne wiesz, że nastały teraz ciężkie czasy. Nie wiemy, czego można się spodziewać, a ty wiesz za dużo. Znasz prawdę o Ayi, a ja nie pozwolę, żebyś ktokolwiek to z ciebie wyciągnął.
      - Nigdy nikomu nie powiem… - zapewniła cicho.
      - Raz już cię złapali, gdybyś wiedziała to, co teraz, mogliby to wykorzystać - rzekła dobitnie Kaori.
      - Nie porwą mnie więcej, Tamaki na to nie pozwoli - powiedziała nagle pewniej, sama nie wiedziała dlaczego. Kaori powstrzymała się od uśmiechu, starając się wytrwać przy swojej postawie. Aika zawstydziła się swoimi słowami i spuściła głowę.
      - Skąd ta pewność? Nie będzie przy tobie zawsze - odparła Kao. Aika poczuła nagle ostre ukłucie w sercu. Nie wiedziała, dlaczego tak ją to zabolało, choć tak naprawdę tylko wmawiała sobie tę niewiedzę. - Jesteśmy tu we dwie, gdybyś zdecydowała się jednak odpuścić i pozwolić wykasować te wspomnienia.
      - Naprawdę można mi zaufać… - rzuciła zdezorientowana. Nie spodziewała się tego, nie chciała stracić wszystkich wspomnień. Czy to oznaczałoby, że straci też uczucia, którymi darzyła Tamakiego? Z jednej strony byłoby to prostsze, pozbyłaby się tych wszystkich dręczących ją myśli. Ale czy tego właśnie chciała…?
      - Tak będzie rozsądniej, zastanów się… Wszystko wróci do normy, sprzed czasu, w którym musiałaś się obawiać, czy koledzy z Nocnej Klasy zaatakują kogoś niewinnego…
      - Nie chcę wracać do tamtych czasów - oznajmiła, czując, że jej serce znów przyspiesza. Poczuła w oczach łzy. Teraz, kiedy stanęła w progu możliwości utraty tego wszystkiego, jakoś nie potrafiła zachować obojętności. - Chcę znać Misaki i Tamakiego takimi, jakimi są. Wspierać ich w potrzebie, a nie znów błądzić… Proszę - szepnęła, spoglądając na obie kobiety. Jej oliwkowe oczy lśniły od ledwie powstrzymywanych łez.
      - Nie boisz się? - wtrąciła po raz pierwszy Aya. - Nie obawiasz się, że to cię przerośnie i w końcu nie wytrzymasz?
      - Każdy się boi. Czy to człowiek, czy Łowca, czy wampir. Ale chcę stawić temu czoło - stwierdziła pewniej, odrobinę się prostując. Sama zaczęła wierzyć w te słowa. Za nic nie chciała oddać wiedzy, którą nabyła. Wtedy tak naprawdę nie znałaby Misaki i Tamakiego i skoro nie wiedziałaby, kim są w rzeczywistości, nie mogłaby się nazywać ich przyjaciółką. Uświadomiła sobie właśnie, że te osoby były dla niej ważniejsze niż strach.
      - Przypominasz mi mamę. - Kaori uśmiechnęła się lekko, a Aya jej zawtórowała, choć zrobiła to o wiele bardziej delikatnie. - Wiesz, kiedy były mniej więcej w twoim wieku, nasze matki zostały zaatakowane przez wampira.
      - Poprzedni dyrektor je uratował, prawda? - przypomniała sobie Aika z książki, gdzie losy rodziców sióstr też były wspomniane.
      - Tak. I gdyby potem nie była taka głupia i powiedziała tacie, że jest w ciąży, zapewne miałabym gromadkę rodzeństwa… Stracili prawie dwadzieścia lat, ponieważ bali się zaryzykować, a mama nie powiedziała mu, co naprawdę czuje… Ale teraz mamy Deia, znaczy dyrektora, więc wszystko dobrze się skończyło. - Uśmiechnęła się od ucha do ucha.
      Aika zaśmiała się w duchu. Doskonale czuła przekaz wyznania matki Tamakiego. Czy aż tak było po niej widać, że coś do niego czuje? Zapewne obie siostry spostrzegły, że rozgryzła tę dziecinną łamigłówkę. Nastolatka poczuła nagle chęć rozmowy z tą kobietą, ona mogła rozwiać wszystkie jej wątpliwości…
      - Czy teraz… Jak im się układa? - spytała ostrożnie.
      - Och, są najszczęśliwsi na świecie. Co prawda mają już swoje lata, ale bije od nich siła młodego ducha - powiedziała dumnie blondynka, a Aya jej przytaknęła. - Dorobili się tak wielkiej rodziny… Mama już dawno porzuciła pracę Łowcy, ale wciąż jest taka energiczna. Jest głosem rozsądku w naszej familii - zaśmiała się lekko, przypominając sobie, jak często Reiko musiała odwodzić ją od jakichś głupich pomysłów.
      - Musi być naprawdę wspaniałą kobietą… - stwierdziła Aika. Wcześniej nie pomyślała, że Reiko Mitsui, teraz Kurosu, faktycznie ma podobną do niej historię. Oczywiście Aika nie zamierzała wstępować do Związku, ale poza tym dużo się zgadzało.
      - Musisz ją poznać! Wpadnij do nas kiedyś na ploteczki, to sobie pogadacie! - zaoferowała ochoczo Kaori, totalnie wypadając z roli. Aya spojrzała na nią z politowaniem, a gdy siostra przechwyciła jej wzrok, zorientowała się, że przestała być poważna. A tak się starała! - Znaczy się… - usilnie próbowała spoważnieć. - Jeśli oczywiście postanowisz zachować wspomnienia i… Nieważne! - poddała się. - Idę zapłacić, w tym czasie zdecyduj - rozkazała wstając. Udała się w kierunku oddalonej lady, gdzie chciała uregulować płatności. Aika zacisnęła dłonie, starając się poukładać wszystkie myśli. Czuła, że ta rodzina jest wyjątkowa i naprawdę chciała poznać ją lepiej. Ale życie w ciągłym strachu o bliskie osoby, każdego dnia zastanawiając się, czy ukochany wróci z misji, czy nie będzie rewolucji… Czy naprawdę będzie w stanie żyć z tym każdego dnia? Zaczęła się pocić, nerwowo rozważając każdą opcję.
      - Każdy się boi - powiedziała cicho Aya, lekko nachylając się nad kubkiem swojej kawy. Aika przeniosła na nią wzrok, przez chwilę zastanawiając się, czy wampiry Klasy A umieją czytać w myślach. - Strach jest uczuciem, które wciąż przypomina mi o tym, że byłam człowiekiem… Że w głębi serca wciąż nim jestem. Po poznaniu prawdy często mnie paraliżował, wciąż to czasem robi - mówiła kojącym tonem, przez co nastolatka, nie wiedzieć czemu, zaczęła się uspokajać. - Ale jest jeszcze jedno uczucie, które zawsze przypomina mi o człowieczeństwie. Miłość. - Uśmiechnęła się w taki sposób, że Aice zrobiło się ciepło na sercu. Ta kobieta była tak przepiękna, że aż miała wrażenie, jakby przemawiał do niej anioł. Dokładnie tak ją sobie wyobrażała, gdy czytała kronikę napisaną przez jej córkę, Mariko. - Ona potrafi odegnać strach i zawsze wskaże ci drogę. Zaufaj swojemu sercu, ono nigdy cię nie oszuka.
      - Jestem już, jestem! - krzyknęła Kaori, wracając do stolika. Znów rozsiadła się w fotelu. Popatrzyła na milczącą siostrę, a następnie przeniosła wzrok na Aikę. Wyglądała o wiele spokojniej niż przed chwilą, ale nie miała pojęcia dlaczego. - Zdecydowałaś?
      - Chciałabym porozmawiać z Tamakim - oznajmiła opanowanym tonem Aika, prostując się lekko. Tak, była tego pewna. Musi mu powiedzieć, co czuje, bo nigdy sobie tego nie wybaczy. Nie zamierza obudzić się z ręką w nocniku za kilkanaście lat, gdy będzie już za późno. Nie zaszkodzi przecież spróbować, prawda? Jej serce po raz pierwszy od dawna się uspokoiło, jakby nie musiało już walczyć o wygraną z rozumem. Teraz wszystko było zgodne. Wystarczy tylko powiedzieć Tamakiemu o swoich uczuciach i obawach, a wtedy będzie co ma być. Nie mogła wszystkiego w życiu zaplanować. Zapewne w jej wieku Ayi i Kaori nawet przez myśl by nie przeszło, że dojdą do miejsca, w którym znajdują się obecnie. - Zapomniałam powiedzieć mu o czymś ważnym - dodała pewnie, z lekkim uśmiechem na twarzy. - Muszę mu wyjaśnić, dlaczego tak naprawdę nie chcę mieć wymazanych wspomnień.
      Kaori rzuciła się na dziewczynę, żeby ją przytulić, aż ta wzdrygnęła się, zdziwiona napadem czułości ze strony kobiety.
      - Bycie młodym jest takie piękne, nie utraćcie tego - poprosiła ze łzami w oczach i spojrzała na siostrę, chwytając jej dłoń i patrząc na nią porozumiewawczo. Czuła, że właśnie zrobiła coś, dzięki czemu jej synek przeżyje czasy szkolne w najlepszy z możliwych sposobów. Mimowolnie zobaczyła siebie i Ayę siedzące w swoim pokoju w akademiku, przeżywające pierwsze przygody zarówno w świecie nadprzyrodzonych istot, jak i w miłości. Wspomnienia te były pełne radości i uśmiechu, których z głębi serca życzyła teraz swojemu synowi i tej oto dziewczynie o oliwkowych oczach, w których Tamaki dostrzegł magiczne „to coś”.







***
      Kochane!
      Przepraszamy, że tak długo nie dodawałyśmy nic nowego. Studia nas zabijają. Dzisiejszy, cudem wreszcie dokończony, rozdział dedykujemy Andzikowi i Chloe, „głosom czytelniczek”, dzięki którym to, co widzicie powyżej, zostało zakończone. Kolejny rozdział od dawien dawna jest w fazie tworzenia. Jak dobrze pójdzie, może zobaczycie go niebawem (czego jednakowoż absolutnie nie obiecujemy!).
      Dziękujemy za wszelkie komentarze, słowa wsparcia, zachęty i tak dalej. Kochamy Was! I wesołego Alleluja!

11 komentarzy:

  1. Kochane moje wielki powrót cooo? xD Nie no dumna i szczęśliwa jestem xD Postaram się najszybciej jak mogę napisać kom do tego i poprzedniego rozdziału :* Wybaczcie mi...

    Suzu-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś trzeba było wrócić! No doprawdy, 2,5 miesiąca bez rozdziału! Staczamy się przez te studia! ;(
      Nie musisz się spieszyć, jak dla mnie, to ważniejszy jest rozdział u Ciebie niż komentarz! ;_;
      Buziaki!

      Usuń
  2. Dzięki za info! :)

    Heh, może zacznę od końca:
    Kaori i Aya wybrały się na...ee... jakby to nazwać? No na misję! Albo przeszpiegi. Albo to była konspiracja, albo cokolwiek innego! Ale no ja nie mogę! Umarłabym gdyby mi złożyła wizytę matka chłopaka, którego kocham! Padłabym pewnie trupem! I znając moje szczęście, siedziałabym na grządkach i była brudna jak nieboskie stworzenie! ;/
    Już wiem skąd tytuł rozdziału: "Mama potrafi" xD

    Hm... No Hanashi ładnie dowaliła Zero... I Zero pięknie ją załatwił... Zawieszenie? Serio?? Oczywiście, Hana wciąż cierpi przez Suzaku, a Shouta jej nie pomaga... Albo pomaga, ale... Ale ma ukryte motywy! O!
    Poza tym- luźne przemyślenia na temat rodzicielstwa Ichiru i Zero: bomba! Uśmiałam się, choć fakt faktem, śmieszne to nie było...

    Dei i Suzue są taaaaacy słodcy!!! Boże, kocham ich! Cudowni, wspaniali, tacy... no oh i ah!

    Hm... i z takich luźnych przemyśleń-ja się nie dziwię, że Hana się buntuje... Ja też bym się buntowała. Nie umiem wykonywać rozkazów. I ogólnie jestem chyba bardziej pyskata od Hanashi, więc moja rozmowa z Prezesem skończyłabym się pewnie o wiele gorzej, niż zawieszeniem. Hm... Psy Związku... o ile dobrze pamiętam o Radzie Wampirów też mówili psy xD

    Tak w ogóle: czemu NAUCZYCIELKI??? Do pioruna! Toż to można paść na zwał! Jakby Ci nauczycielka na wakacjach wpadła do domu??? Chryste! Rodzice by mnie zeżarli żywcem i nawet kosteczek by nie zostawili! o.O

    Cieszę się z Waszego powrotu, dziewczyny!

    Pozdro i weny!

    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co. :)
      Oho, też bym umarła. Podziwiam Aikę za jej względny spokój. xD Niemniej... Cała akcja była potrzebna, w końcu "mama potrafi", a syn niekoniecznie. xD
      Faceci i rodzicielstwo... *bezradnie rozkłada ręce i kręci głową* Póki mowa o chwaleniu i głaskaniu po główce, jest okej, ale jak już przyjdzie do czegoś poważnego, to dają ciała. ^^' Zazwyczaj.
      Ach, zgadzam się, że Suzu i Dei są przeuroczy. ^^ Okropnie lubię tę parę i świetnie się bawiłam, pisząc tę scenę. :) I do dziś śmieję się jak głupia, gdy czytam o ich zaręczynach. xD Ach, wspomnienia!
      Ja też nie znoszę rozkazów. Tyle że pyskata nie jestem. Preferuję raczej nie do końca świadome zabijanie spojrzeniem wszystkich delikwentów. ^^
      Cóż, to są właśnie pomysły Kaori. xD W sumie... Ciekawa jestem, jak Aika potem z tego wybrnęła w rozmowie z matką. xD
      Nie cieszcie się przedwcześnie, co będzie dalej, nie wiadomo, choć "w tajemnicy" zdradzę, że kolejny rozdział jest prawie gotowy (skutki mojej wczorajszej i przedwczorajszej weny). Z drugiej strony - ten też od dawien dawna był na ukończeniu, a co z tego wyszło...? :(
      Pozdrawiamy i dziękujemy za odwiedziny i komentarz! :)

      Usuń
  3. Najpierw po tytule pomyślałam: Albo Kao przywali Suzaku albo pójdzie na pogawędkę z Aiką. xD Tak coś czułam, że chodzić będzię albo o Tamakiego albo o Hanashi. xD Nie jestem niestety świeżo po przeczytaniu, bo czytałam dziś ranu, ale nie miałam czasu skomentować, a właśnie dopiero wróciłam do domu xD
    Mam nadzieję, że nie zapomnę o niczym wspomnieć, ale zaczniemy od Aiki. Bardzo się cieszę, że stała się dla mnie postacią obojętną, bo wcześniej mnie wkurzała. Coś tak czułam, że będzie chciała obronić swoje wspomnienia i myślę, że teraz w końcu pozwoli być sobie szczęśliwa, ale także i Tamakiemu. Niby ten dramat się zakończy, ale szczerze mówiąc nie zdziwię się jak ją zabijecie, albo Tamakiego aby było smutno. XD Bardzo mi się podobał wypad sióstr Ayi i Kaori. Lubie czytać gdy one są razem gdzieś. To mi się tak kojarzy z VK i od razu przywołuje sobie jakieś różne sceny z tej pierwszej części. Najczęściej to jest ta scena na polance gdy Aidou gryzie Kao, no ale mniejsza o to. Piszę już nie o tym co trzeba. Uroczy był też moment między Deichim a Suzu. Taki cud miód i orzeszki jak to się kiedyś mówiło. Oni są tak uroczy jak kotki w internecie! :D Tak... dość kiepskie porównanie no ale... cudowni są. Obyście Deia nie zabiły T.T Kurcze w związku z tą zbliżającą się rewolucją boję się o każde życie.
    A pro po rewolucji przechodzę w ten sposób do Hany... Nie wiem czemu, ale się boję, że ona jeszcze nam przejdzie na ciemną stronę mocy. W ogóle bardzo mi się podobało jak wygranęła Zero ten ślub z Ayą i to, że Suzaku ją kocha. XD Ehehehe. Stoję za nią murem, choć nie potrafię zrozumieć co czuje, to jej bardzo współczuje, bo musi cholernie cierpieć. Kurde, ja nie wiem jak wy teraz naprawicie relacje Hana-Suzaku, ale mam nadzieję, że to jakoś zrobicie no bo... jejku. :c Przypominam że tutaj moją największą miłością jest właśnie Suzaku, ale za jego największą wadę zaczynam uważać, że jest to iż kocha Aye. :c I wgle gdzie mój drugi ulubieniec, Shouta? :D Czekam też na niego z wielką niecierpliwością. XD Dobrze też że pokazany został Matsu, ponieważ kompletnie o jego istnieniu zapomniałam. Jest to jest, nie ma to go nie ma - tak ostatnio było. W ogóle zazdroszczę mu, że może tak dużo spać. Jak bym mogła to ja bym przespała całe swoje życie, ale nie umiem :c A szkoda, to by było fajne. W ogóle też żałuję, że nie przeczytałam o Kaiu, bo brakuje mi też tego uroczego idealnego chłopca. Mam nadzieję, że rozdzial pojawi się stosunkowo szybko w porównaniu do tego rozdziału. :D Uzbroję się w tą cierpliwość bo... nie mam innego wyboru XD muszę czekać i koniec.
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to jest, że mama potrafi :D Mam nadzieję, że zdołasz się chociaż trochę przekonać do Aiki, teraz trochę dziewczyna dojrzewa, więc może może... :) Jeśli chodzi o życia bohaterów... niczego nie można być pewnym, nawet my się o nich boimy! :D
      Lubimy czasem wracać do siostrzanych scen z VK.. Jakby nie patrzeć to był całkowicie nasz świat i nasze postaci, więc jest strasznie miło powracać do pisania takich scen... <3
      Też się cieszę, że Hana im wygarnęła, bo nawet mnie już to wszystko denerwuje! (znaczy się, sama pisałam scenę, ale odczuwam to razem z nią! :P)
      Jeśli chodzi o Twoich ulubieńców to ktoś pojawi się już w przyszłym rozdziale (który myślę, że dziś będzie już ukończony!), a na drugiego będzie trzeba pewnie poczekać do kolejnego...
      Dziękujemy za komentarz jak zawsze! I w sumie witam się, bo nie wiem czy kiedyś to ja Ci odpisywałam :P Także! Dziękować ślicznie :*

      Usuń
  4. Jeezuu aż mi głupio, piszę pierwszy raz :) chodź jestem tutaj od jakiegoś roku ^^ Nie będę się rozpisywać. Nigdy nie byłam w tym dobra. Wolę mówić krótko i na temat! Tak więc... Vampire Knight obejrzałam też jakiś rok temu i momentalnie się zakochałam w anime, ale po przeczytaniu tego opowiadania stwierdzam, że jest o niebo lepsze. W anime to wszystko się jakoś wlekło. Miałam wrażenie jakby Yuuki nie bardzo wiedziała co ze sobą zrobić. No ale mniejsza z tym, bo pomijając moje osobiste odczucia anime pokochałam za... chyba najbardziej za bohaterów. Aidou czy dyrektor rozwalali na łopatki! :D Wy zrobiłyście z tego lepszą historię, a następnie świetny "ciąg dalszy". Nie ma takiej notki która przynudza.Czyta się ją ze stu procentowym zaciekawieniem! :) A mało jest teraz takich opowiadań. Kurde miałam się nie rozpisywać XD Przepraszam, że nie odzywałam się wcześniej, że jestem. Wolę być raczej fanką z ukrycia. Rozumiem, że studia wykańczają. Ja co prawda jestem w połowie technikum, ale też nie jest łatwo. Więc co tu mówić o studiach.
    Życzę weny i mam nadzieję, że nowa notka pojawi się szybko :)
    Pozdrawiam Ola ;)
    P.s. za wszystkie błędy ortograficzne czy interpunkcyjne wielkie gomenasai , ale trochę się spieszyłam pisząc ten kom :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witamy Cię serdecznie, Olu! ^^
      Bardzo nas cieszy, iż nasza historia przypadła Ci do gustu. :) I że postanowiłaś się odezwać! Jakby nie było, każdy komentarz motywuje nas do dalszej pracy, dlatego jak będziesz miała wolne chwile, napisz parę słów, my nie gryziemy. ;) Zawsze jakoś milej jest pisać, gdy się wie, że ktoś na to czeka.
      Co do nowego rozdziału, jest duże prawdopodobieństwo, że ukaże się w niedalekiej przyszłości. Wszystko zależy od tego, czy w okresie świątecznym znajdziemy trochę czasu na pisanie.
      Pozdrawiam serdecznie w imieniu swoim i siostry! :)

      Usuń
    2. Dziękujemy serdecznie! Mam nadzieję, że zostaniesz z nami na długo :D

      Usuń
  5. Trolololo, nadrabiamy zaległoooości~! :3
    Wiecie, mam dziś takie dziwne coś z głową, że same bardzo… ekhem… głupie myśli mi do niej przychodzą, więc z góry przepraszam! Tak, może od razu przejdę do rzeczy, żeby nie przedłużać i… no… dobra, nieważne!

    Komuś przeszkadza Tamaki w snach? Taaak? To ja go chętnie wezmę do siebie! :* „Były radosne, tchnęły jakimś specyficznym optymizmem, rzadko kiedy były pozbawione choćby nutki romantyzmu”… Waaa~! Ja sobie taki sen zamawiam! <3… Albo żeby chociaż przyszedł i „cześć” powiedział, czy wymagam aż tak wiele??
    A tak od tej bardziej przygnębiającej strony, to bardzo współczuję Aice… hahahaha, nie! xD Masz na co zasłużyłaś, jędzo! Niech rzeczywistość zrówna cię z ziemię! :D *tryb psychopatka*
    „Czy zignorowałaby mózg i tym razem zaufała sercu?” – ignorowanie mózgu to jest to, co tygryski lubią najbardziej, więc jak najbardziej polecam! :3 Nie, no ja już dawno byłabym pod jego oknami z transparentem „chcę być matką twoich dzieci”, a ta się jeszcze zastanawia, no naprawdę… Tak bardzo czekałam, aż przejdzie jej okres „och, jestem taka niezdecydowana! I chciałabym, i boję się!”… i się w końcu doczekałam, chwała Wam, Dziewczęta, bo jak nic bym tam wlazła i jej do rozumu przemówiła! Nie wolno tak traktować najcudowniejszego mojego Słoneczka! <3

    Scena z cyklu „zostaw coś na głowie faceta, a katastrofę masz jak w banku”. Rety, czasem naprawdę nie mogę się temu nadziwić… Jak to jest, że jeśli chodzi o sprawy czysto wychowawcze, to większość facetów pada na placu boju? Taaak, rozpieszczać, to jak najbardziej, ale żeby zganić, to niech matka idzie, potem ona będzie ta zła! Oj, Ichiru, Ichiru! I co ty najlepszego narobiłeś? Można było się tego spodziewać. Temperament Hany i reprymendy (w dodatku praktycznie bez powodu)? To się nie mogło skończyć dobrze, na jej miejscu też bym się wściekła. Bez przesady, w końcu nie zrobiła nic złego, ale oczywiście wszyscy jak zwykle zrobili z igły widły… dobrze by było, gdyby zajęli się swoimi sprawami, a jeśli nie mają życia osobistego, to przynajmniej zbliżającą się rewolucją, bo są chyba jakieś priorytety, prawda? Ale nie, po co? Lepiej wetknąć nos w nieswoje sprawy, tak przynajmniej jest więcej hałasu o nic! „Nie jestem psem, żeby wykonywać komendy” – piąteczka, Hana, bardzo trafne stwierdzenie, szkoda, że niektórzy o tym zapominają!
    No ok., rozumiem reakcję Zero, bo ludzie (Łowcy) szukają dziury w całym, a władza ma znacznie mniejszy autorytet niż wcześniej, co teraz jest bardzo niebezpieczne, ale… No bez przesady. Aha, fajnie. „Stosunki z Hanadagi zachowaj dla siebie, bo to twoja prywatna sprawa, tutaj jesteś w pracy, blablabla” - to tak w streszczeniu. A sam, przepraszam, co robi? Jest w pracy, jest prezesem, a zawiesza Hanę, bo „nawiązała” do jego prywatnego życia? Oj, ktoś tu jest hipokrytą!

    Ojojki! <3 Najsłodsi moi! :3 Dei taki rozanielony, jego żonka taka szczęśliwa (Suzu pewnie rozpacza z braku tragedii ^^), dzidziuś w drodze… I gdzie ta rewolucja? Jejku, to takie… uspokajające (brak mi słowa, przepraszam), że te mega tragiczne/dramatyczne/mrożące krew w żyłach wątki przetykacie takimi słodkimi scenami, bo na dłuższą metę nieszczęście jest męczące, a tak zawsze to jakieś urozmaicenie, w dodatku takie przyjemne. :3 Ach, i dzieciaczek będzie miał tak ładnie na imię (Suzu chyba nie była po radę u Elizki xD)! „W końcu szkrab będzie miał najlepszego tatusia na świecie” – no, no. Dopóki Tamaki nie zostanie ojcem, tytuł „najlepszego tatusia” zostaje w rękach Deia. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiecie co? Żebym się obudziła i okazałoby się, że nie muszę stać następną godzinę przy kuchni, bo jedzonko już zrobione, to, nieważne kto by gotował, też bym go wytuliła! Aj, ten Matsu jest taki fajny… żeby nie trzymał zwierzyńca w domu, to byłby prawie idealny! To jest kandydat na męża dla Hany, ma mój głos! :D Jejku, i jest takim dobrym przyjacielem, tak świetnie ją zna, dogadują się… dlaczego nie mogła zakochać się w nim, ja się pytam?! Jako autorki jesteście okrutne. ;_;
      Hej, czy mnie coś ominęło, czy każde spotkanie w tym mieszkaniu kończy się libacją? :o No bez kitu, pokolenie alkoholików! :o Rany, ja czekam na dalszy rozwój wątku Kei&Katsu! Związek może niekoniecznie… ale już miłosne wyznania to koniecznie! (A po nich bolesne odrzucenie, mwahahahaha!) *szepcze pod nosem* „Czego tak naprawdę chcesz?/Wymiotować!” – kocham to! :D Takie są skutki nadmiernego alkoholizowania się! Pamiętajcie, drogie dziatki, piwo jest złe! :D

      No proszę, zostaliśmy przeniesieni do średniowiecznej osady! xD A ja się później zastanawiam, dlaczego ludzie się dziwią, jak zobaczą asfalt na wsi... xD Ale dobra, nie będę płakać o obraz wsi rodem ze średniowiecza i ludzi ze wsi jako prostaków w workach po kartoflach (właściwie, to to zrobiłam już wcześniej xD), tylko przejdę do rzeczy!
      Najpierw było takie: „Woah… ok., to Hana zbiera ochrzan od wszystkich za niewinność, a mamusia na wieś wybyła, na urlopik, w życie się poopalać!” (nie pytajcie, dlaczego akurat w życie, to zbyt traumatyczna historia xD), ale potem to było takie: „Aaaa!” i wszystko jasne. ^^ I w obcasach na wioskę… zapraszam we wrześniu na wykopki! ^^ Kurczę, przeczuwałam ciekawą akcję i się nie zawiodłam!
      O rety, z tej mamusi to straszna panikara jest! Zaraz wpada do pokoju, obgryza paznokcie (karygodne!), sieje panikę, jakieś nauczycielki… co? Jak? Gdzie? Hęę? Gdyby moja mama otworzyła drzwi, ogarnęła, że to jakieś przyjezdne, to pierwsze pytanie, które się ciśnie na usta to: „Czy panie są świadkami Jehowy?” xD Nie no… też pomysł, podawać się za nauczycielki… ale mamcia jest naiwna i łyka jak młody pelikan. ^^ „Takie młode i miastowe” – kocham to! xD

      Matko, Kao rozbraja! Nie zna dziewczyny, rzuca jej się na szyję, a co tam! xD A tak poza tym, to przez moment byłam pewna, że mówi na poważnie z tym wymazywaniem wspomnień… Reety, umarłabym chyba, jak nic! Miałybyście porządnego człowieka na sumieniu!
      „Nie porwą mnie więcej, Tamaki na to nie pozwoli” – dziewczyno, a gdzie twoja godność i niezależność? Nie można polegać tylko na facecie! Nawet jeśli jest tak cudowny, opiekuńczy, przystojny… *trzy dni później* …pełen ciepła i idealny jak Tamaki!
      Teraz tekst Kao: „Przypominasz mi mamę” – i co? Mówiłam, że one powinny się zgadać i wszystko by było ładnie, pięknie i w ogóle cacy?! Ja geniusz! :3 „Wpadnij do nas kiedyś na ploteczki” – to też kocham! xD Zacznę notować te cytaty i zrobię sobie z nich optymistyczną tapetę na suficie w sypiali, centralnie nad łóżkiem, żeby dzień zaczynać z uśmiechem! xD
      Podsumowując: Bóg zapłać ci, teściowo kochana za tę terapię prawie-wstrząsową, bo ta mała idiotka pewnie do końca świata by się nie zdecydowała! Oczywiście doceniamy też wkład Ayi w to przedsięwzięcie, dla niej również oklaski! :D

      No, komentarz bardzo spóźniony, ale jest. Błędów pewnie od groma, ale cii, to tajemnica! :3 Rozdzialik cudeńko, jak zawsze zresztą! <3

      Pozdrawiam - Andzik

      Usuń