Śnił
jej się ocean. Pływała w nim, nie przejmując się oczyma nieznajomych,
podświadomie czuła bowiem, że jest sama jak palec. Delikatne światło księżyca i
gwiazd przenikało krystalicznie czystą wodę, a ona pływała, nie pływając,
tonęła, nie tonąc… Było pięknie.
Niestety,
sny miały to do siebie, że się kończyły, w przeciwieństwie do koszmaru życia. Aya
uniosła powieki i utkwiła wzrok szarych oczu w białym suficie swojego
akademickiego pokoju. Kaori spała sobie smacznie.
Pod
wpływem snu Aya przypomniała sobie zeszłoroczne wakacje letnie, kiedy to ciocia
Reiko zabrała ją i Kao na tydzień do luksusowego kurortu nieopodal miasta
Takahagi w prefekturze Ibaraki. Hotel znajdował się dziesięć minut pieszo od
piaszczystej plaży nad Oceanem Spokojnym. Ten wyjazd zapadł Ayi w pamięć z
kilku powodów: pierwszy raz miała okazję popływać w oceanie (robiła to jedynie
w środku nocy, gdy wszyscy spali - wówczas nie doskwierał jej upał, słońce nie
paliło jej skóry, a ponadto nikt nie widział, gdy bawiła się magią wody) to
raz. Dwa, że spędzony wtedy z Kaori i Reiko czas był bezcenny. Trzy: właśnie
wtedy zdała sobie sprawę z tego, że, zamiast wypatrywać szans na skończenie ze
sobą, może zająć się czymś innym.
- Jak się czujesz? - spytała jednego z
tamtych dni Reiko, z troską patrząc na przybraną córkę. Kaori wówczas spała, a
one dwie wybrały się na spacer po hotelowym ogrodzie.
-
Normalnie. Nic nowego - odrzekła dziewczyna, wzruszając ramionami. Choć było
jeszcze wcześnie, zaczynało już robić się doprawdy gorąco, więc co jakiś czas automatycznie
wachlowała się ręką.
-
Czyli nie ma żadnych zmian? Co za ulga - odetchnęła kobieta. Rzadko miały
okazję porozmawiać na osobności, a tylko wtedy mogły być ze sobą szczere. Aya
spędzała większość czasu z Kao, która w nic nie była wtajemniczona, więc tego
typu rozmowy zazwyczaj musiały poczekać. Ponadto Aya bardzo unikała wszelkich
tematów w jakikolwiek sposób związanych z wampirami i nią samą.
-
Wydaje mi się, że po tylu latach nic już nie powinno się zmieniać… -
stwierdziła nieśmiało Aya. Nie wierzyła w to, ale o niczym innym tak nie
marzyła, jak o tym, by proces, który powoli, acz bezlitośnie zmieniał ją w
potwora, ustał.
-
Teoretycznie tak, ale przecież swoją moc zdobyłaś dopiero kilka lat temu… A to,
że w ciemności widzisz lepiej niż ludzie? Chyba masz to od piątego roku życia…
Tylko wrażliwość na słońce i wyczuwanie wampirów masz od urodzenia - zauważyła
Reiko, spinając blond włosy, które z powodu ciepła zaczęły już przyklejać się
jej do karku. Nie miała nic przeciwko upałowi, tak jak Kao, niemniej pociła się
jak każdy normalny człowiek.
- I
niech tak zostanie - mruknęła Aya. - Ze słońcem sobie radzę, a wyczuwanie tych
pokrak, moc i rozróżnianie kształtów nocą mogą się kiedyś przydać. Ale za nic
nie chciałabym odziedziczyć tej najgorszej cechy wampirów - szepnęła,
spuszczając wzrok. - Wolałabym umrzeć.
-
Proszę, nie mów tak! - zaoponowała Reiko. - Wiesz, że to może się kiedyś
zdarzyć…
-
Ciociu, naprawdę bym tego nie przeżyła. Wiesz, że nienawidzę wampirów… A gdyby
ujawniło się we mnie jeszcze więcej ich cech, to…
- Aya!
Zabraniam ci tak mówić! Proszę, myśl choć trochę bardziej optymistycznie!
- Nie
potrafię, ciociu.
Zachmurzyła
się wówczas, mając głowę pełną ponurych wizji.
- Ach,
Aya… Tyle razy prosiłam, byś mówiła do mnie „mamo”! Kiedyś się zapomnisz i
powiesz „ciociu” przy Kaori albo kimś innym.
- Nie
zapomnę się. Robię to już tyle lat, to nawyk. - Aya zaśmiała się ponuro. -
Wybacz. Wiem, że pragniesz, bym zawsze zwracała się do ciebie jak do matki,
ale… przecież nią nie jesteś. Dziękuję bardzo za wszystko, co dla mnie robisz.
Ale po prostu… Wciąż myślę o mojej mamie… O tym, jak musiała cierpieć… I to
wszystko przez tego okrutnego krwiopijcę! I przeze mnie…
Reiko gwałtownie się zatrzymała, obróciła do
przybranej córki i spojrzała jej w oczy.
- Aya!
Ty nie masz z tym nic wspólnego! - krzyknęła przejęta. - To tylko i wyłącznie
wina tego wampira!
- Ale…
- Aya miała już łzy w oczach. - Gdyby mnie nie było… mama… wciąż by żyła!
Za
wszelką cenę próbowała powstrzymać łzy. Nadaremno.
-
Posłuchaj - powiedziała Reiko, siląc się na spokój - zamiast się obwiniać, powinnaś raczej korzystać jak najlepiej z
życia, które Māya ci dała. Z życia, które uratowała!
Aya, która wcześniej unikała kontaktu
wzrokowego z Reiko, teraz spojrzała na nią ze zdziwieniem. Nigdy nie patrzyła
na to z tej strony.
Zaraz… Od kiedy pamiętam, czuję niechęć do
siebie i świata. Jedynymi osobami, które kocham, są Kaori i ciocia… I matka,
która poświęciła się, żeby uratować moje życie. Przecież… To, co robię… To tak,
jakby jej ofiara poszła na marne, zauważyła wówczas.
Reiko
uśmiechnęła się, widząc po twarzy Ayi, że ta zrozumiała, co miała na myśli.
Wtedy właśnie Aya postanowiła, że uczyni
wszystko, co w jej mocy, by chronić Kao oraz ciocię i nie pozwoli, by
ktokolwiek odebrał jej te tak bardzo ukochane osoby, które traktowały ją jak
swoją, mimo iż tak naprawdę nie należała do ich rodziny. No, Kaori nawet o tym
nie wiedziała, ale Reiko piętnaście lat temu zajęła się nią troskliwie, jakby
była jej matką.
-
Wiesz, mimo wszystko jesteś o wiele bardziej podobna do mamy niż do ojca -
powiedziała Reiko. - Takie same włosy, ten sam, smutny wyraz oczu…
- Ale
pewnie nie była aż tak ponura, prawda? - spytała Aya, unosząc delikatnie jeden
kącik ust ku górze.
- Fakt
- odparła Reiko, choć przez ułamek sekundy Aya miała wrażenie, że skłamała.
Szybko jednak wyzbyła się tego typu podejrzeń. Niby dlaczego ciocia miałaby to
zrobić? - Ale nieśmiałość i niepewność siebie odziedziczyłaś po niej - dodała kobieta,
po czym uśmiechnęła się z nostalgią. - Przez tak długi czas byłyśmy
przyjaciółkami! - Na chwilę pogrążyła się we wspomnieniach. - Māya zawsze
stawiała mnie do pionu. Wiesz, Kaori jest niesamowicie do mnie podobna.
- Tego
się spodziewałam - rzekła Aya, uśmiechając się pod nosem.
-
Państwo Katayama z początku nie byli zbyt zadowoleni, że ich kochana córka
zakolegowała się z kimś takim jak ja. Ale potem stwierdzili, że mimo wszystko
jestem bardzo sympatyczna. No i z wiekiem dojrzałam. - Puściła do nastolatki
oko, a ta uśmiechnęła się delikatnie.
Do
końca wakacji miała całkiem dobry jak na siebie humor.
Jednak
dwa tygodnie temu wylądowała wraz z Kao w szkole pełnej wampirów i nie miała
pojęcia, co z tym fantem zrobić. Kilkakrotnie zbierała się, by pójść do dyrektora
i wprost zapytać go, co się tu dzieje, ale zawsze coś ją powstrzymywało. A to
strach, a to skrępowanie, a to niepewność…
Zero
Kiryū unikała jak ognia, co jednak było dość trudnym zadaniem, zważywszy na to,
że uczyli się w tej samej klasie. Na szczęście gość faktycznie nie był jednak
towarzyski, więc nie zbliżał się do niej i do Kaori. Z jakiegoś jednak powodu
Aya czasem czuła na swoich plecach jego spojrzenie. Ale pewnie była po prostu
przewrażliwiona i tylko to sobie wmawiała.
Kao za
nic nie dało się odwieść od codziennego chodzenia na wymianę, dlatego Aya
zawsze szła z nią, by mieć na oku i ją, i prefektów, i wampiry z Nocnej Klasy.
Nienawidziła tych chwil, była wówczas spięta i bała się, że w każdej chwili
może wydarzyć się coś złego. Żyła w nieustannym stresie, co odbijało się na jej
zdrowiu i samopoczuciu. W nocy miała problemy ze spaniem, w ciągu dnia nie
bardzo miała apetyt.
Kaori
z kolei była zachwycona wszystkim wokół. I szkołą, i kolegami (z wyjątkiem
Kiryū), i nauczycielami, i - przede wszystkim - Nocnym Wydziałem. Bez przerwy
paplała z Mio, Nio czy Yūki o cud-chłopcach i marzyła o tym, by ponownie
zamienić kilka słów z Hanabusą Aidō, co od pierwszego dnia zajęć jej się nie
udało, bo na posterunku zawsze stał Zero, kategorycznie zabraniający
jakichkolwiek bliższych kontaktów między dziennymi i nocnymi uczniami.
- Kao-chan, pospiesz się! Zaraz zaczną się
lekcje - przypomniała ze zniecierpliwieniem Aya jakieś półtorej godziny
później. Sama już od dawna była gotowa, bowiem obudziła się dość wcześnie, w
przeciwieństwie do siostry.
Kaori
zręcznie przewiązywała wstążką jakieś zawiniątko. Aya zerknęła jej przez ramię.
- Co
ty tam robisz? - spytała ze zdziwieniem.
-
Jeszcze się pytasz? A jaki dzień dzisiaj mamy?
-
Poniedziałek? - rzekła zdezorientowana i jednocześnie nadal zniecierpliwiona
Aya.
-
Pudło! Dzisiaj są przecież walentynki - oznajmiła Kaori z szerokim od ucha do
ucha uśmiechem. Jej błękitne oczy uroczo błyszczały. Zawsze lubiła ten dzień, w
przeciwieństwie do Ayi, która jeszcze nigdy w życiu nie dała żadnemu chłopcu
czekoladek. Kao co roku wraz z koleżankami przygotowywała domowe łakocie i
rozdawała je znajomym z klasy czy klubu. Ponieważ nie była jeszcze zakochana,
nigdy nie dała nikomu „specjalnej czekoladki”, jak ją nazywała. Zamierzała
podarować takową komuś wyjątkowemu i wczoraj ostatecznie zdecydowała, że tym
kimś zostanie Hanabusa Aidō. - Och, nie mogę się doczekać zmroku!
- Co
ty pleciesz? - zdenerwowała się Aya. - Nie mów, że zamierzasz coś dać tym… no
wiesz, z Nocnej Klasy.
-
Pewnie, że chcę! Zobacz, to dla Idola-senpai! - zaświergotała, pokazując
zgrabnie opakowane zawiniątko pełne czekoladek w kształcie serc. - Muszę się
przecież odwdzięczyć za takie miłe powitanie - rzekła, zamyślając się na
moment. Nie mogła póki co powiedzieć, że jest zakochana w Hanabusie, za mało go
przecież znała, ale chłopak zdecydowanie miał w sobie „to coś” i mogła
obiektywnie stwierdzić, że jest nim zauroczona.
-
Nigdzie nie pójdziesz. - Aya wyrwała Kao z krainy wyobraźni.
- Hę? O
czym ty mówisz? - Blondynka zrobiła nieco głupkowatą minę.
- Nie
powinnyśmy się z nimi widywać, a poza tym nie chcę, byś się z kimkolwiek z nich
spoufalała - rzekła nieznoszącym sprzeciwu tonem.
- A to
niby dlaczego? - zapytała lekko rozdrażniona Kaori, kładąc ręce na biodrach. O
nie, tej wojny nie zamierzała przegrać! Wiedziała, że Aya nie lubi Nocnej Klasy
- choć zupełnie nie miała pojęcia dlaczego - ale nie mogła jej wciąż
rozkazywać. Nie była jej matką.
- Cóż…
Eee… - zawahała się Aya. Co mam jej niby
powiedzieć? „Kao-chan, uczniowie Nocnej Klasy, a także chłopak, z którym
widujemy się na każdej lekcji, to wampiry”?
Kaori
zauważyła niezdecydowanie na twarzy siostry i uśmiechnęła się z przekąsem.
- Widzisz?
Cha, cha, nic na nich nie masz! - ucieszyła się. Przegrałaś, droga siostrzyczko, pomyślała tryumfalnie.
- Och,
chodź już! - Aya ze zniecierpliwieniem pociągnęła Kao w stronę korytarza,
jednocześnie lekko przegryzając wargę. Będzie musiała coś wymyślić.
Z lekcji na lekcję uczniowie byli coraz
bardziej podekscytowani. Bez przerwy trajkotali o walentynkach. Yūki, nadal
siedząca pomiędzy Sayori Wakabą a Kaori, ziewnęła.
-
Aach! Jeszcze tylko jedna lekcja! - ucieszyła się, nagle ożywiona. Poderwała
się niespodziewanie, przez co Yori aż podskoczyła.
W całej klasie słychać było pełne napięcia
rozmowy. Kaori ochoczo w nich uczestniczyła, nie mogąc doczekać się zmierzchu.
To, co miało się tu wydarzyć, na pewno nie przypominało tego, co działo się w
jej poprzednich szkołach. Nigdzie przecież nie spotkała tylu przystojniaków
naraz. Taka szkoła to przecież raj dla każdej złaknionej przygód i miłości
nastolatki!
- Komu
to dasz? - spytała w którymś momencie jedną z koleżanek siedzących przed nią.
- To
dla Shiki-kuna, prawda, że ładne?
- Uhm,
pewnie! - potwierdziła Kao.
- A te
czekoladki dla kogo?
- Dla
Idola-senpai!
- Tak
myślałam!
Aya z rozdrażnieniem przysłuchiwała się tym
rozmowom. Czy one wszystkie straciły
rozum? Jak można kogoś tak wielbić? Ciekawe, co by było, gdyby dowiedziały się,
że ich bóstwa to łaknące krwi potwory! Rozejrzała się po sali. Wszyscy byli
tacy radośni i podekscytowani. Wszyscy - z wyjątkiem Zero. No tak, tego się można było spodziewać. Hm… On nawet nie jest znudzony,
to po prostu… No, w każdym razie wygląda, jakby chciał kogoś zamordować. Zachichotałaby,
gdyby nie obawiała się, że ta chęć mordu skierowana jest ku ludziom, w których
szyje ma ochotę wbić śmiercionośne kły.
Spojrzała
na Yūki, która, od kilku minut ożywiona, rozmawiała teraz ze swoją
przyjaciółką, Yori. Wygląda na to, że
Wakaba-san nie zamierza brać udziału w tym całym przedstawieniu. Jak miło, że
znalazł się ktoś, kto oparł się urokowi wampirów, pomyślała Aya,
zauważając, że Sayori w żaden sposób nie uczestniczy w walentynkowym
rozgardiaszu. Jako jedyna, jeśli nie liczyć jej samej i Zero.
W drodze ze szkoły do akademika dziewczyny
spostrzegły, że niektóre uczennice kierują swe kroki do Księżycowego
Dormitorium. Kaori zdziwiła się. Czyżby o czymś nie wiedziała? Czy z okazji walentynek
nocni uczniowie mieli nadprogramowo wyjść z akademika wcześniej, tuż po
zajęciach dziennych? Przestraszona, że nie zdąży dać Idolowi czekoladek,
biegiem ruszyła za tamtymi. Aya dopiero po kilku sekundach zorientowała się, co
się dzieje i pognała za nią, nie chcąc spuścić jej z oczu w tej szkole pełnej
hien.
Jak
się okazało, przed bramą zebrał się stosunkowo niewielki tłum uczniów Dziennej
Klasy. Aya z niedowierzaniem i pogardą zdała sobie sprawę z faktu, że te
wariatki zamierzają czekać tu do zmroku, by jak najszybciej wręczyć swoim
bóstwom łakocie. Żałosne. Już chciała złapać Kao za rękę i pociągnąć ją z
powrotem do akademika, gdy usłyszała głos Yūki stojącej na pieńku nieopodal
bramy. Miała wrażenie, że przez te jej bezładne wrzaski i gwizdy kiedyś
ogłuchnie.
- Rozejść
się do pokojów! - krzyczała. - Wszystko zacznie się na pół godziny przed
standardową porą, ugraliśmy tyle u dyrektora i przewodniczącego Nocnej Klasy,
dlatego nie macie co liczyć na szybsze spotkanie się z chłopcami! Przyjdźcie tu
później! - nakazywała, lecz wszyscy permanentnie ją ignorowali.
Dziewczyna
z włosami zaplecionymi w dwa warkocze i okularami na nosie z pomocą koleżanek
zaczęła wspinać się na mur, co było oczywistą głupotą, bo niemożliwym było
przeforsowanie go. Aya kojarzyła ją, chodziły do tej samej klasy, ale za nic
nie mogła przypomnieć sobie jej imienia czy nazwiska.
- Hej,
ty, Shindō-san! - krzyknęła Kurosu, gdy tylko to ujrzała.
-
Muszę dać im swoje czekoladki! - wykrztusiła tamta.
Ach, no przecież! Nadeshiko Shindō,
przypomniała sobie Aya. Siedziała obok przewodniczącego, Kasumiego Kageyamy, i
była bardzo inteligentną dziewczyną. Dlaczego więc tutaj zachowywała się jak
kompletna idiotka? Świat schodzi na psy,
uznała Aya. Nie jestem w stanie tego
pojąć.
- Złaź
stamtąd! - wrzasnęła pani prefekt.
W tej chwili „dziewczyna z czekoladkami”
zachybotała się. Straciła równowagę i zaczęła spadać na ziemię. Koleżanki,
które przed chwilą pomagały jej się wspiąć, zamiast jej pomóc, automatycznie
rozpierzchły się na boki, by po jej upadku nie zostać przygwożdżonymi do ziemi.
-
Uważaj! - krzyknęła Yūki.
Całe
szczęście na posterunku nagle zjawił się Zero i jakimś cudem zdążył złapać
nieposłuszną uczennicę. Nikt nie miał pojęcia, w jaki sposób udało mu się tam
tak prędko przemieścić. Tylko Aya, przegryzając wargę, domyśliła się, że
pozwoliła mu na to wampirza szybkość.
- Och!
Dziękuję, Kiryū-kun! - wydukała czerwona jak burak Nadeshiko, wpatrując się w
Zero niczym w bohatera.
Albo mi się wydaje, albo Shindō-san właśnie
zmieniła obiekt westchnień. W sumie co za różnica: jeden wampir czy drugi?
Aya skrzywiła się.
-
Hurra, dobra robota, Zero! - pochwaliła kolegę Yūki, klepiąc go po ramieniu.
Chłopak
postawił wciąż zarumienioną Nadeshiko na ziemi, po czym spojrzał morderczym
wzrokiem na zebranych.
-
Mówiłem już milion razy… - zaczął. - Jeśli jeszcze któraś zrobi coś takiego, osobiście
się upewnię, że będziecie zawieszone na dzień walentynek aż do ukończenia
szkoły! A teraz ruchy, do akademika! I żebym was tu nie widział!
- Do
wieczora - uzupełniła Yūki, czym sama też zasłużyła na lodowate spojrzenie
Kiryū.
Niezadowolone dziewczęta poczęły się oddalać.
- Kiryū
tylko psuje nam zabawę…
- Nie
musi tak się na nas gapić… - szeptały między sobą. Kaori wzięła udział w
rozmowie, a Aya szła powoli za resztą, ciesząc się, że na chwilę może
odetchnąć. Coraz bardziej bała się jednak wieczora. Skoro już teraz działy się
takie rzeczy, co będzie później? Te wszystkie fanki są nieobliczalne.
A
wampiry jeszcze bardziej.
Wreszcie nastał wieczór. Tym razem przed
murem otaczającym teren Księżycowego Dormitorium zebrały się prawdziwe tłumy,
większe niż kiedykolwiek, bo nawet ci, którzy normalnie nie przychodzili na
wymianę klas lub robili to sporadycznie, tym razem postanowili wpaść,
niekoniecznie po to, by dać komuś czekoladki (choć był to mały odsetek), ale po
prostu obejrzeć to ciekawe przedstawienie.
Miejsce
niby to samo co jeszcze kilka godzin temu, ale teraz całkowicie odmienione -
wzdłuż drogi stały bramki, każda z imieniem i nazwiskiem danego ucznia Nocnej Klasy.
Osoby z Dziennego Wydziału miały ustawiać się w kolejce do swych obiektów
westchnień. Kaori znalazła dla siebie miejsce wśród fanek Aidō. Aya chciała
pójść za nią, tylko po to, by w razie czego móc ją obronić, ale Yūki, widząc,
że Aya nie zamierza nikomu nic podarować, wyprosiła ją stamtąd. Aya ze złości mocno
zacisnęła zęby. Nie chciała robić scen, więc po prostu odeszła kilkanaście
kroków i przyrzekła sobie, że nie spuści siostry z oczy ani na moment.
-
Dobra, dobra, dobra! Ustawiać się w kolejkach! - rozkazywała Yūki tym, którzy
dopiero przyszli. Zero stał obok i w milczeniu przyglądał się wysiłkom
koleżanki. - Ty tam, widziałam to! - krzyknęła Kurosu w stronę jakiejś
uczennicy. - Wracaj na swoje miejsce! Dobra! - podjęła po chwili i zwróciła się
do odzianych w białe mundurki uczniów, którzy właśnie zaszczycili „plebs” swoją
obecnością. - Witajcie w dniu walentynek! Kto będzie szczęśliwcem, który
zdobędzie czekoladki dziewczyn z Dziennej Klasy? Na miejsca! - zakomenderowała,
po czym zaczęła tłumaczyć: - Członkowie Nocnej Klasy mają ustawić się przy
wydzielonych bramach. Kiedy już będziecie na miejscu, dziewczyny ustawią się,
żeby dać wam czekoladki. Zachowajcie spokój i współpracujcie ze sobą!
Zrozumiano? Chciałabym, żebyście pamiętali, że to nie jest zabawa. Ten dzień
znaczy dla dziewczyn bardzo dużo, więc potraktujcie to poważnie - zakończyła.
Żałosne. Aya na sekundę przymknęła
powieki, nie mogąc znieść głupoty całego tego wydarzenia. Czy im wszystkim w
głowach się poprzewracało? Czy te dziewczyny - z Yūki na czele - nie miały
dumy? Do licha, czy nie widziały, że tylko się poniżają, traktując te wredne
wampiry z niemalże boską czcią?
Aidō w podskokach ruszył biegiem ku swej
bramce.
-
Wszystkie są moje! Moje! - krzyczał z uśmiechem od ucha do ucha. Najwyraźniej kochał
wszystko, co wiązało się z walentynkami: uwielbienie i zainteresowanie, którymi
go obdarzano, a także wszelkiego rodzaju słodycze.
- Jej!
Nasz Idol! Aidō-senpai! - wrzeszczały fanki, wiwatując i podnosząc do góry
przystrojone pudełka.
-
Pamiętaj o manierach, zrozumiałeś? - rzucił ku Hanabusie Kaname.
- Tak,
liderze! - odpowiedział.
Akcja się rozpoczęła. Dziewczyny z radością
obdarowywały swoich idoli i, jeśli było to możliwe, zamieniały z nimi kilka
słów. Aya, tak jak wcześniej postanowiła, przypatrywała się wszystkiemu z boku.
Przede wszystkim pilnowała Kao, ale zwracała też uwagę na zachowanie wampirów.
Hanabusa był wręcz zachwycony, zachowywał się niemal jak dziecko, Kaname jak
zwykle spokojny, Akatsuki i Senri wyglądali na znudzonych. Yūki oczywiście
próbowała zaprowadzić porządek, co jak zwykle średnio jej wychodziło. Aya
zastanawiała się, jaki jest sens w mianowaniu prefektem kogoś tak nieudolnego.
Czy została nim tylko przez wzgląd na to, że jest córką dyrektora? A może była
wtajemniczona w to i owo i to ten fakt przechylił szalę? Nadal tego nie wiedziała.
Fanki
Wilda były niepocieszone, gdyż ten nie podszedł do swej bramki. Yūki
bezskutecznie próbowała je uspokoić.
-
Dziękuję za wszystko, Yūki - rzekł Kuran, kiedy ją mijał. Trzymał w rękach stos
pakunków z czekoladkami.
- Nie
ma za co! - odparła szybko Kurosu, odwracając się do niego.
- I
nie zrań się - dodał.
-
Pewnie!
Dziewczyny skorzystały z chwilowej nieuwagi
pani prefekt i zaczęły pchać się jeszcze bardziej. Wreszcie Yūki nie wytrzymała
naporu i upadła. Mały upominek wyleciał jej z kieszeni.
-
Kuran! - krzyknął Zero, podnosząc nieumiejętnie zapakowane zawiniątko. -
Upuściłeś coś - rzekł, po czym rzucił mu pakunek.
Kurosu szybko wstała i otrzepała się. Zaczęła
mówić coś bez ładu i składu - wyglądało na to, że zezłościła się na Zero.
Najwyraźniej nie chciała dać Kuranowi prezentu w taki sposób. Chyba bardzo to
przeżywała, nie była ani odrobinę lepsza od rozgoryczonych fanek Akatsukiego
Kaina.
Żałosne, skwitowała znów Aya.
-
Przyjmuję. Dziękuję, Yūki - powiedział nagle Kaname.
-
P-pewnie!- odparła, po czym znów zwróciła się do Zero: - Jak śmiałeś dać mu to
w ten sposób?! Mogłabym cię teraz zabić!
-
Wymiękłaś, widziałem - odparł pozornie obojętnie.
Przez tę awanturę Aya straciła na chwilę
swoją siostrę z oczu. Obróciła się ze strachem i zobaczyła, że Aidō obejmuje
Kao i szepcze jej coś do ucha.
-
Więc… jaką masz grupę krwi? - spytał dziewczynę.
- Hę?
- zdziwiła się Kaori. - 0 - odpowiedziała. Czyżby był jednym z wielu
Japończyków wierzących w zabobony dotyczące dopasowania ludzi pod względem
grupy krwi? Ona sama w to nie wierzyła, bo jej matka zawsze wyśmiewała tego
typu dyrdymały.
- Idol!
Aidō, znaczy się! Co ty wyprawiasz?! To nie jest dozwolone! - Yūki biegła już w
stronę pary. Odciągnęła Hanabusę, a w tej samej chwili Aya zrobiła to samo z
siostrą.
Więc Yūki wie, zorientowała się.
Musiało tak być, bo na jej twarzy ukazała się panika, gdy usłyszała, o co Aidō
pytał Kaori. Zero na pewno też, w końcu
jest jednym z nich, więc musi to wyczuwać, tak jak ja. Ale dlaczego on tak
broni Kurosu-san? Właściwie… Stara się ją chronić. W podobny sposób jak ja Kao…
Dlaczego? Przecież jest wampirem. Czy chce uczynić z niej swoją zdobycz?
- Aya!
Czemu?! - zapytała siostrę Kaori. Jej serce dopiero co wywijało radosne salta,
a teraz niemal bolało z uczucia zawodu. Chciała dłużej porozmawiać z Hanabusą,
poznać go trochę…
Aya jednak nie słuchała Kao, zatopiona we
własnych myślach. W każdym razie… Pewnie jednak
dlatego to oni są prefektami. Mają trzymać wampiry na wodzy, teoretycznie. Więc
dyrektor z pełną świadomością trzyma tu krwiopijców. Ale Kiryū przecież też
jest wampirem… Czemu jest w Dziennej Klasie?
Nic już nie rozumiała.
Wciąż trzymając siostrę za rękę, wyprowadziła
ją z tłumu. Wtedy rozejrzała się dookoła, by rozeznać się w sytuacji. Większość
wampirów odeszła już w kierunku szkoły. Po chwili spostrzegła jednak, że wśród
ludzi nie ma już Zero. Z jakiegoś powodu zestresowała się porządnie. Nie
wiedziała dlaczego, ale czuła, że powinna go poszukać. Czy intuicja
podpowiadała jej, że ktoś jest w tej chwili w niebezpieczeństwie?
Rozejrzała
się raz jeszcze i zauważyła, że wśród zebranych nie ma też Nadeshiko Shindō.
Jej głowę szybko nawiedziła myśl, że jeśli ta zniknęła w celu odnalezienia
Zero, by podziękować mu za ratunek sprzed paru godzin, znajdzie się w
śmiertelnym niebezpieczeństwie. Jeśli znaleźliby się sam na sam, kto wie, co
mogłoby się wydarzyć? Wampir nie musiał przecież od razu zabijać swojej ofiary.
Wystarczyło, by spił z niej trochę krwi, by się posilić. A to też jest zakazane
i Aya nie zamierzała do czegoś takiego dopuścić.
Uwolniła
Kao z żelaznego uścisku i kazała jej jak najszybciej wrócić do pokoju. Ta lekko
się obruszyła, ale przywykła do spełniania rozkazów siostry, a poza tym nie
miała tu teraz nic do roboty. Aidō i reszta nocnych uczniów poszła już na lekcje.
Skierowała się więc do Słonecznego Dormitorium, Aya natomiast udała się na
poszukiwania Kiryū, zbywając siostrę słowami, że musi coś załatwić.
Po jakimś czasie wreszcie go znalazła. Był w
szkole, na jednym z korytarzy nieopodal stołówki. Przypadek sprawił, że Aya
zawędrowała właśnie tam.
Hm, może nie ma żadnego zagrożenia,
wysunęła przypuszczenie. Nie działo się nic podejrzanego, ale mimo to niczym
przestępca kryła się za rogiem tak, by chłopak jej nie spostrzegł. Już chciała
odejść, gdy z Zero zaczęło dziać się coś dziwnego. Począł słaniać się na nogach
i podpierać się ściany, jakby miał zaraz paść. Co… Co mu jest? Zestresowała się nagle, a jej serce zalało
niekontrolowane współczucie. Wyglądał, jakby cierpiał, a ona nie potrafiła
patrzeć na czyjekolwiek męki. Nie zdążyła się jednak nad tym porządnie
zastanowić, bo Zero odezwał się nagle.
-
Wiem, że tam jesteś. Wyłaź, kimkolwiek jesteś - rozkazał.
Nakrył mnie, przeszło Ayi
przez myśl. Już zamierzała się ujawnić, ale w tej chwili z następnego korytarza
wyszła Nadeshiko Shindō, która po południu próbowała wspiąć się na mur. Aya
odetchnęła z ulgą. Więc to nie ją zauważył. Z drugiej strony, nie mogłaby teraz
odejść, bo zostawiłaby koleżankę z klasy na pastwę wampira.
Shindō powoli zbliżyła się do prefekta.
- Uhm...
Kiryū-kun! Chciałam ci podziękować za to, że mnie uratowałeś dziś po południu.
A skoro dzisiaj dziękuje się przez czekoladki, to… Sama je zrobiłam -
oznajmiła, wyciągając ku chłopakowi upominek.
-
Odejdź - rzekł krótko, niewzruszony.
- Ale
ja…
-
Zapomnij o tym.
Dziewczyna
wciąż stała.
- Idź
stąd natychmiast! - Zero uderzył pięścią w ścianę. Przestraszona Nadeshiko
przeprosiła i pospiesznie się oddaliła.
Nie zaatakował jej, mimo że się wkurzył?
Ayę wypełniły mieszane uczucia. Kiryū wciąż
wyglądał na cierpiącego. Było jej go żal, ale jednocześnie próbowała go
nienawidzić ze względu na to, że jest wampirem, a poza tym wszystkim, jeśli
miała być szczera, zwyczajnie się go bała. Ewidentnie działo się z nim coś
dziwnego, coś go chyba bolało, a ponadto łatwo tracił cierpliwość. Obawiała
się, że może być w takiej chwili niepoczytalny. Postanowiła stamtąd uciec.
Wtedy jednak spostrzegła, że Zero osunął się na ziemię. Dyszał ciężko, jakby
nie był w stanie nabrać do płuc powietrza. Pierwszą myślą Ayi była astma, ale
to niemożliwe, przecież wampiry nie chorowały. Chyba powinnam mu jakoś pomóc, pomyślała. Nie, to przecież wampir! Potrząsnęła głową i sama też osunęła się
na podłogę. Nie potrafiła zapomnieć o nienawiści do wampirów. Nawet teraz, gdy
kolega z klasy na jej oczach wyraźnie cierpiał. Poczuła bezlitośnie napływające
łzy. Powstrzymała je jednak. Nie mogła się z tego powodu mazać. To jej wybór.
Mogła spytać, czy może mu jakoś pomóc, mogła zrobić cokolwiek, by uspokoić
sumienie, jednak nie była w stanie, bo nienawiść do krwiopijców była silniejsza
od ludzkiego współczucia.
-
Zero?! - Na scenie pojawił się dyrektor. Szybko podbiegł do chłopaka i ukucnął
obok niego. Przez kilka sekund uspokajająco klepał go po ramieniu. W końcu
jednak odezwał się ze smutkiem: - Możesz z tym walczyć lub starać się to
zignorować, ale to nic nie zmieni. Dlaczego to sobie robisz?
-
Zamknij… się… - wydyszał Kiryū.
Aya starała się nie wydać z siebie żadnego
dźwięku. Miała ochotę natychmiast stamtąd uciec, ale nie mogła się ruszyć.
Nasłuchiwała więc z rosnącym niepokojem, zakrywając ręką usta.
Prefektem
wstrząsnął dreszcz. Złapał się za serce, a potem zakrył dłonią twarz. Kaien
wyciągnął coś małego z kieszeni, a z torby wyjął butelkę z wodą. Bez słowa
wyciągnął to wszystko ku chłopakowi.
-
Zero, jeśli to wypijesz, ból minie - powiedział cicho.
- Co
to jest?
-
Dobrze wiesz.
Rozpaczliwym
gestem nastolatek wytrącił z ręki dyrektora butelkę - niestety szklaną - oraz
to drugie coś. Szkło i woda rozprysły się dokoła.
-
Nigdy - wycedził.
- Te
napady zdarzają się coraz częściej. Jeśli nadal będziesz odmawiał, ból będzie
tylko silniejszy. Dlaczego nie chcesz zrozumieć? Mimo że znosiłeś to aż do
teraz, nie będziesz w stanie wytrzymać tego dłużej. Ale… Ty to już wiesz,
prawda?
Zero podniósł się i spojrzał na dyrektora.
Wyglądało na to, że atak powoli mijał. Odetchnął głęboko z wyraźną ulgą, ale
nie odezwał się ani słowem.
Dyrektor
westchnął, lekko pokręcił głową, po czym odwrócił się i odszedł, nie bacząc na
mokrą podłogę. Prawdopodobnie poprosi kogoś o uprzątnięcie bałaganu.
Kiryū
jeszcze chwilę stał w bezruchu, a potem ruszył śladami Kaiena Kurosu.
Aya nie potrafiła już powstrzymać łez. Nagle
wszystko stało się niemal jasne.
To niemożliwe. Jak… Co tu się dzieje? Czy
to możliwe, że Kiryū-kun nie pije krwi? Ale w takim razie… Przełknęła ślinę,
przerażona. Są dwie możliwości - albo
jest wampirem od urodzenia i będzie żył w cierpieniu, albo… jest wampirem,
który utracił człowieczeństwo przez czystokrwistego… A w takim razie, o ile
wierzyć opowiadaniom cioci Reiko… niebawem upadnie do Poziomu E.
***
Hej!
Jestem naprawdę
mile zaskoczona Waszymi reakcjami na nową wersję VK. Bałam się, że wyskoczycie
z czymś w stylu: „Na co nam te odgrzewane kotlety?! Dawać nam tu VN, a nie!”, a
tu proszę, jaka niespodzianka. Bardzo mnie to cieszy. Jak widać, nie tylko my -
Kao i ja - darzymy sentymentem naszą wersję VK, ale tak samo jest z Wami -
czytelnikami. To takie niesamowite uczucie! Dziękuję Wam za to, za zrozumienie
i za wszelkie słowa wsparcia.
Za dwa tygodnie
ukaże się III rozdział VK. Jeśli chodzi o VN, nadal nic nowego nie mamy - to
przez kocioł na uczelni, zupełnie nie mamy teraz czasu na pisanie, a tych kilka
pierwszych rozdziałów VK napisałam tydzień/dwa tygodnie temu, więc jest małe co
nieco w zapasie. Musicie się tym póki co zadowolić (i my również…).
Buziaki!
Yay!Warto było koczować cały dzień na blogu^^ Aya,jesteś najlepsza!
OdpowiedzUsuńSwoją drogą,w tej wersji Kao-chan i Aya-chan będą z kimś innym?Tzw. Kaori z Kiryû itd?
Ale przejdźmy to rzeczy,bo wypowiedź wyżej jest bez ładu i składu:
Rozdzialik fantastyczny.Nic dodać,nic ująć.
A,co do mojego wieku-mam 13 lat:)
Spokojnie,jestem raczej typem mola książkowego(Aya,łączmy się xD) chociaż zdarza mi się,że moje wypowiedzi nie są spójne i brak w nim sensu x).
Przesyłam przytulaski,wenę i buziolki:*
* powinno być "To znaczy,że zamiast Kaori z Kiryû będzie np.Kao x Hanabusa.
UsuńJak zwykle pogmatwałam pisownię x")
O w mordkę jeżyka, jesteś 10 lat młodsza ode mnie! Czuję się taka stara. ;_;
UsuńDziękuję za miłe słowa, sprawiają mi niemałą radość! :)
Nie, ta wersja to po prostu ulepszona wersja VK, nie będzie tu zmian fabularnych, a jedynie zmiany w stylu opowiedzenia naszej historii. Więcej opisów, konkretniejsze dialogi, tego typu rzeczy. No i dłuższe rozdziały, choć jednocześnie pewnie wyjdzie ich mniej. ;)
Mole książkowe są najlepsze! Skoro lubisz czytać, to może będziesz miała ochotę wpaść na mojego książkowego bloga: Hon no Mushi. Zapraszam. ;)
Pozdrawiam serdecznie!
PS. Coś mnie wzięło i zamiast się uczyć, siadłam do VN. Po raz pierwszy od ładnych paru miesięcy, szok! Szkoda tylko, że przez to mogę nie zdać kolokwium...
O borze liściasty! :o Nie skomentowałam poprzednio, więc teraz tak ogólnie coś napiszę...
OdpowiedzUsuńMam ogromny sentyment do starej wersji VK. Miała swój czar, a dla mnie, wówczas trzynastolatki, była czymś w rodzaju "objawienia", bo to było pierwsze naprawdę dobre amatorskie opowiadanie, które czytałam. Po prostu magia. Ale cóż, człowiek idzie dalej, zmienia się jego pogląd na pewne sprawy, jak również styl pisania, więc cieszę się, że mogę spojrzeć na to opowiadanie niby z tej samej, ale z zupełnie innej perspektywy. Tym bardziej, że tak jak już wspominałyście, na początku wiernie trzymałyście się mangi, a co za tym idzie, historia była dość okrojona. :)
Przede wszystkim, uczucia i myśli Ayi są tak cudnie rozwinięte, że słów mi brak! To taka główna sprawa, która rzuciła mi się w oczy. Jeśli chodzi o nienawiść do wampirów, to mam wrażenie, że to jest teraz jakoś... nie wiem, lepiej uzasadnione? Wyjaśnione? Nieważne, wiecie o co chodzi. Dzięki temu odnoszę wrażenie, że cała ta historia jest bardziej "uładzona".
Kao sprawia wrażenie odrobinę roztrzepanej, optymistycznej nastolatki. I tak też było kiedyś, ale teraz, mimo tego radosnego nastawienia, wydaje się nieco, hm... dojrzalsza? Już na wstępie nie ma w niej tyle naiwności, a w dodatku potrafi zatroszczyć się o siostrę w razie potrzeby (co nie było w pierwszych rozdziałach tak podkreślane). Teraz zdecydowanie bardziej mi się podoba. :)
Ale, ale! Nie zapominajmy o pewnej postaci, o której jednak wolelibyśmy zapomnieć... Yuuki. Dramat ludzko-nieludzki, co zostało podkreślane od pierwszych zdań ją opisujących! No cudeńko! Od razu sugerujecie czytelnikowi, co powinien o niej sądzić i jak ją sobie wyobrażać. I tak właśnie ją widzimy: niezdarne, pozbawione gracji (i mózgu) stworzonko. I ta akcja z czekoladkami! Sądzę, że każdy w tamtej chwili pomyślał to, co Aya: Żałosne!
Zero... Zero póki co nie było wiele, co się niedługo zmieni (czy tylko ja w tej chwili cieszę się,że wcześniej przeczytałam starą wersję VK - czyli jeden wielki spoiler?) i wtedy o nim sobie pogadam. Póki co jest tak jak być powinno, otoczka wrednego, olewającego wszystko i wszystkich typa stworzona. I ta pięknie zaznaczona niechęć Kaori do niego. <3
Ach, a w międzyczasie kwitnie nam tu love story, czyli Hanabusa i Kaori! Uwielbiam ten wątek! <3
Zapomniałabym o największym szoku jaki przeżyłam! Miasta, miasteczka i inne wioski zostały osadzone w konkretnym miejscu! Niby nic wielkiego, ale... Dziwnie mi się czyta o "miasteczku",które przestało być "miasteczkiem" i zaczęło być jednostką osadniczą o konkretnej nazwie własnej. :o
Co tu dużo mówić, to jest fenomenalne! Zdrowia, weny, czasu i cierpliwości, Dziewczęta!
Pozdrawiam - Andzik
Ach, ten sentyment, chyba wszystkie go odczuwamy! :D
UsuńKocham Cię, wnusiu, jak zwykle zwróciłaś uwagę na to, na czym najbardziej mi zależało! *gromkie oklaski w dowód uznania* Cieszę się, że udało mi się to i owo przekazać i uładzić.
Taak, to konkretne miejsce musiało się w końcu pojawić, chociażby po to, żeby ogarnąć, jaki klimat pasuje do danego miejsca. Chciałam usadowić Akademię w takim miejscu, by jej uczniowie doświadczali od czasu do czasu zimy, ale też nie takiej jak na Hokkaido choćby... No, nieważne. W każdym razie miasteczko to Mumei, czyli "bezimienne", więc jest ok. xD Tu brawa dla Kao, bo ona wpadła na to, żeby to miasteczko nazwać, ale jednocześnie tego nie robić. O ile wiesz, o co mi chodzi.
Dziękuję za wszystkie miłe słowa! Buziaki! :*
Zdecydowanie! <3
UsuńOjojki, ja Ciebie też, babciu! <3 Cóż, przynajmniej to mi wychodzi... poza robieniem z siebie wariatki w każdym komentarzu. ^^ A żebyś wiedziała, że się udało!
Mimo wszystko... to jest dziwne. xD Tak samo jak czytało się o "jakimś miasteczku wypoczynkowym nad oceanem"... A tu to miasteczko się nazywa i leży w konkretnym miejscu. No, tak mi nieswojo. Ale spoko, przyzwyczaję się. xD I to była myśl! Niby się nie nazywa, a jednak się nazywa. Pochwalam. *trzysekundowa pochwała wzrokowa*
Robienie z siebie wariatki w komentarzu jest u nas rodzinne. xD
UsuńAno wiem, że dziwnie. Nawet bardzo. Ale było też całkiem śmiesznie podczas wymyślania tych lokalizacji i nazw. :D
Przybyłam i ja! Gdzie oklaski? Nie ma? No trudno, na to będzie czas później xd
OdpowiedzUsuńTak straaaaasznie przepraszam, za brak komentarzy ;_; Co prawda czytałam wszystko, ale nie miałam weny na naskrobanie czegokolwiek, przepraszam jeszcze raz ;--;
Co do nowej wersji VK, to mnie się bardzo podoba! ^^ Muszę nawet przyznać (bez urazy ;-;), że lubię bardziej VK niż VN. Pierwsza seria miała w sobie ten urok... Aż mnie naszło na czytanie wszystkiego od nowa! :D
Przypomniało mi się teraz, jak z dwa lata temu czytałam po raz pierwszy ten rozdział, leżąc w łóżku i chichrając się z ekscytacji xD Czytałam wówczas na Onecie, a nie na Bloggerze i wkurzałam się na trefną wersję mobilną bloga xDD
Ayu mojq droga, odnawiaj dalej VK, będę czekać na kolejne rozdziały! :D
Pozdrowionka!
Shōri
*oklaski* Zadowolona? :D
UsuńCieszę się, że jesteś. :) Komentarzami się nie przejmuj, pisanie ich to nie obowiązek, nie ma sensu się zmuszać, kiedy nie ma się na to ochoty.
Szczerze? Też wolę VK, głównie ze względu na postać Ayi, która jest mi najbliższa. W VN nie mam nikogo takiego... Inaczej jest z Kao, jej świetnie pisze się o "swoich dzieciach", bo są jakby dwiema stronami jej własnej osobowości.
*staje na baczność* Tak jest! (Szkoda, że licencjat sam się nie napisze i nie mogę poświęcić na VK tyle czasu, ile bym chciała...)
Buziaki!
Veni, vidi, vici!
OdpowiedzUsuńDzięki za info!
Jak zawsze, czytyało się z przyjemnością!
Niestety, czuję się wyzuta z energii, więc nie porozpisuję się o Ayi, Zero i reszcie! Przepraszam!
W każdym bądź razie- gratulacje! Nie wiem czy mi by się chciało pisać historię (jakąkolwiek) od nowa ^^"
Pozdro i weny!
K.L.
Nie zawsze ma się siły na komentowanie. ^^'
UsuńDzięki, choć i tak czuję, że powinnam pisać VN. Chociaż właśnie - "powinnam". A pisanie powinno sprawiać radość, a nie być obowiązkiem, nie? Więc robię to, na co mam ochotę, choć miewam z tym problemy. Ale uczę się i jest mi z tym dobrze. :D
Buziaki!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPo mniej więcej dwóch miesiącach nareszcie przeczytałam VK i VN!!! Kocham calutkim sercem te opowiadania. Dziewczyny, jesteście cudowne! Ostatnio pozwoliłam sobie olać lektury szkolne i poświęciłam się Akademii Kurosu❤️ No to całuski i „do zobaczenia" dzień po moich urodzinach ;*** (≧∇≦)
OdpowiedzUsuńOjojki, dziękujemy! <3
UsuńWiem, że nikt tu już nie ma prawa mnie pamiętać, trzy lata temu czytałyście mojego bloga (może skojarzycie, jeśli powiem, że imię głównej bohaterki brzmiało Roxy, aczkolwiek nie sądzę byście sprawnie wracały do tak odległych i nieistotnych wydarzeń :) )
OdpowiedzUsuńChciałam się tylko przywitać, pochwalić absolutnie genialny dodatek i życzyć, by dalsze wpisy były również świetne :D. Zabawne uczucie zajrzeć tu po tylu latach...
Powodzenia Wam życzę, bo piszecie wspaniale!
Hej! Ale miło Cię tu znowu "widzieć"! Pamiętam Cię, jak chyba wszystkich czytelników. ^^ Choć ciężko się ogarnąć, gdy zmienia się nicki. :P
UsuńMam nadzieję, że zostaniesz z nami. :*