- Witamy! -
krzyknął uśmiechnięty od ucha do ucha mężczyzna. Ubrany w staromodny płaszcz, wyglądał
nieco dziwacznie i zdawał się być bardzo oryginalnym jegomościem. Miał długie
włosy słomianego koloru, które spiął z tyłu w luźny kucyk. Wesołe miodowe oczy
wyglądały zza owalnych okularów. Musiał mieć ponad sto osiemdziesiąt
centymetrów wzrostu, więc górował nad przybyszkami o przeszło dwadzieścia
centymetrów, żadna z nich bowiem do wysokich nie należała. - Jestem Kaien
Kurosu, dyrektor Akademii, do której od dziś należycie! - Z jakiegoś powodu
wydawał się wielce ucieszony z tego faktu. Czy on zawsze miał w sobie tyle
energii?
- Cześć! - przywitała się
stojąca obok niego szatynka. Jej nieułożone w żaden sposób włosy sięgały ramion
okrytych czerwonym płaszczykiem. - Mam na imię Yūki. - Ona również sprawiała
wrażenie dość żywiołowej, ale, w przeciwieństwie do dyrektora, nieszczególnie
rozgarniętej. O ile w jego oczach dostrzec można było nieprzeciętną
inteligencję - choć skrzętnie skrywaną za maską wesołości i niepozorności - w
jej wielkich, przypominających spodki brązowych oczach próżno było szukać
przejawów bystrości.
Siostry spojrzały na
siebie. Śnieżnobiała cera wyższej idealnie współgrała z jej prostymi, gęstymi,
kruczoczarnymi włosami sięgającymi pasa. Przydługa nieco grzywka opadała na
piękne, ale jakby przygaszone szare oczy, często przesłaniane firanką rzęs,
których zazdrościła jej niejedna dziewczyna. Ubrana była w zwykłe czarne rurki
i granatowy płaszcz. Połowę twarzy schowała w szarym szaliku. Sprawiała
wrażenie nieco zagubionej i niepewnej siebie. Nie lubiła tego typu sytuacji;
poznawanie nowych miejsc i ludzi nigdy nie sprawiało, by czuła się dobrze.
Druga była całkowitym
przeciwieństwem tamtej - na jej ustach widniał promienny uśmiech, a niebieskie
jak niebo oczy lśniły z zachwytu. Miała świetną figurę, a na jej głowie panował
artystyczny nieład, mimo iż jej gęste blond włosy - po rozpuszczeniu sięgające
za łopatki - były spięte. Ubrana w beżowy płaszczyk przykrywający wszystko poza
długimi, odzianymi w czarne rajstopy i szarą, niesięgającą kolan spódniczkę
nogi, wyglądała naprawdę nieźle. Na pierwszy rzut oka widać było, iż nie
narzeka na brak pewności siebie czy niską samoocenę. Biła od niej radość życia,
ale w zupełnie inny sposób niż u Kaiena czy Yūki.
- Ty to pewnie Aya
Mitsui-san, prawda? - zagadnął do wyższej dyrektor. Aya skinęła głową. Szara
wełniana czapka ledwo zauważalnie zsunęła jej się na czoło. - Więc ty to Kaori
Mitsui-san, czyż nie? - zwrócił się do niższej.
- Dokładnie - oznajmiła,
wciąż się uśmiechając.
- Miło nam pana poznać,
dyrektorze - wyrecytowała formalną formułkę Aya, po czym nisko pokłoniła się
Kaienowi. To samo szybko uczyniła Kaori. - I ciebie… - Aya zdała sobie sprawę,
że Yūki uraczyła je tylko swoim imieniem, czego normalnie się nie robiło.
- Ach, Yūki Kurosu -
zreflektowała się dziewczyna. Może nie podała wcześniej nazwiska, bo z jakiegoś
powodu było identyczne jak dyrektora, więc wydawało jej się to oczywiste?
Niemniej naturalnym przecież było, że nowe uczennice nie mogą o tym wiedzieć.
Aya westchnęła w duchu, zastanawiając się, dokąd ten świat zmierza.
- … Kurosu-san - dokończyła
wreszcie, po czym wraz z siostrą skinęła jej głową.
- Wyglądacie na zdziwione -
zaśmiał się dyrektor. - To moja córka - wyjaśnił zadowolony.
- Adoptowana - mruknęła pod
nosem Yūki. To wiele wyjaśnia,
pomyślała z przekąsem Aya.
- Szczegóły, szczegóły! -
zbagatelizował sprawę dyrektor, po czym zaczął rozglądać się dookoła, jakby
kogoś szukał.
Wzrok Ayi niekontrolowanie
padł na tablicę z nazwą miasteczka - a właściwie jej brakiem. Mumei[1],
dobre sobie… Ten, kto to wymyślił, miał nietuzinkowe poczucie humoru. Z
jakiegoś powodu Aya miała wrażenie, że cała ta sprawa z nagłym przeniesieniem
jej i Kao zakrawa o groteskę. Kto normalny ot tak sobie - i to na ledwie dwa
miesiące przed rozpoczęciem kolejnego roku szkolnego - zostaje przyjęty do
prestiżowej Akademii Kurosu, do której sam z siebie nawet nie aplikował? Ayi
zdecydowanie coś tu nie pasowało, dlatego niechętnie przystała na decyzję o
zmianie szkoły. Nie żeby była przywiązana do poprzedniej. Szczerze mówiąc, poza
przybraną matką, Reiko Mitsui, którą zostawiła w mieście Kanuma w prefekturze
Tochigi, tęsknić będzie tylko za jedną koleżanką z klasy - Otsune Umari.
Jedynie z nią dało się porządnie porozmawiać - głównie o książkach, obie
należały bowiem do klubu literackiego. Reszta szkolnych znajomych niewarta była
jakiegokolwiek zainteresowania z jej strony.
Inaczej rzecz przedstawiała
się z Kaori. W przeciwieństwie do Ayi, lubiła być w centrum uwagi i była bardzo
towarzyską osobą. Udzielała się w klubie tanecznym, śpiewała w chórze, dobrze
znała nie tylko ludzi z klasy i zajęć pozalekcyjnych, ale i tych, których
widywała na korytarzach. Właściwie prawdopodobnie nie było w liceum osoby,
która by o niej choćby nie słyszała lub nie kojarzyła jej twarzy. To typ,
którego nie da się nie zauważyć, typ, do którego inni lgną jak muchy.
Podejrzewała, że w nowej szkole będzie podobnie - i wcale jej to nie przeszkadzało.
Po zastanowieniu doszła też do wniosku, że przybycie jej i Ayi nie może przejść
niezauważone ze względu na dziwną porę na przenosiny - końcówka stycznia to nie
czas na tego typu zabawy - więc zapewne bez problemu pozna masę ludzi w
ekstremalnie krótkim okresie. Czego chcieć więcej? Ach, tak: chłopaka. Co jak
co, ale to jeden z głównych celów przenosin - przynajmniej według Kao. Do
licha, ma piętnaście lat, a jeszcze nigdy z nikim nie była! To musiało ulec
zmianie. Sęk w tym, że nie zamierzała zadowolić się byle kim - och, takich to
miała na pęczki. Nie. Chodziło o miłość, prawdziwą, piękną miłość, o jakiej
naczytała się w mangach. Tak. Byłoby pięknie.
Rozanielona, przestała
zwracać uwagę na otoczenie. Aya w tym czasie dumała nad powodem przenosin, żadna
z nich nie od razu zauważyła więc, że dyrektor znalazł obiekt swoich
poszukiwań.
- Zeroo - usłyszały nagle
głos Yūki, która specjalnie przedłużyła ostatnią sylabę, ciągnąc w ich stronę
jakiegoś chłopaka. - No ruszże się wreszcie!
- Co to za maniery? - mruknął
niezadowolony dyrektor, patrząc z lekką naganą na bladego, szarowłosego
nastolatka, który wyglądał na takiego, co to wolałby być gdziekolwiek, byle nie
tutaj, na dworcu w miasteczku Mumei w ten mroźny i ponury styczniowy dzień.
- Przypominam, że to nie ja
się tu pchałem - mruknął. Choć odpowiedział gburowato, obie przybyszki
zauważyły, że chłopak ma niezwykle przyjemny dla ucha głos. Kiedy stanął obok
dyrektora, okazało się, iż jest od niego minimalnie niższy.
- Och, przestań, sam nie
doniósłbym tych bagaży - odparł dyrektor, wskazując na torby Ayi i Kaori.
Ponieważ przenosiły się do szkoły z internatem leżącej w prefekturze Miyagi,
ponad dwieście kilometrów od domu, musiały wziąć ze sobą zdecydowaną większość
swojej garderoby oraz innych potrzebnych rzeczy. Szczególnie Kao: nie ruszyłaby
się przecież bez suszarki czy tony kosmetyków.
- Zamiast marudzić, może
byśmy się stąd ruszyli? Jest weekend, mam ciekawsze rzeczy do roboty.
W Kaori się zagotowało. Na
pierwszy rzut oka chłopak wydawał się boski, ale ledwie się odezwał, zniknęła
cała sympatia, jaką do niego żywiła. Że też śmiał się tak odzywać!
Wydęła usta w geście
dezaprobaty. Chyba to zauważył, bo posłał jej mordercze spojrzenie. Zmroziło
ją. Nagle poczuła, że to ktoś, z kim nie warto zadzierać. Zerknęła na starszą
siostrę, by zobaczyć, czy ma podobne odczucia. Zdziwiła się, bo Aya stała
nieruchomo niczym słup soli, zdawała się jakby… przestraszona?
Nie, musiało jej się
wydawać. Z uśmiechem pokręciła głową, po czym zwróciła się do dyrektora:
- Proszę pana, jeśli dla
tego tutaj - tu bezceremonialnie wskazała chłopaka palcem - to taki problem, to
ja spokojnie sama sobie poradzę z moimi torbami. Pan może pomóc Ayi-nēsan, jest
delikatniejsza ode mnie - oznajmiła.
Kiedy znów spojrzała na
siostrę, miała wrażenie, że ta zaraz zemdleje. Przestraszyła się, bo takie
rzeczy zdarzały jej się raczej latem, w upalne dni, a nie w środku zimy.
Szeptem spytała ją na ucho, czy dobrze się czuje. Aya, jakby ocknęła się z
transu, drgnęła, spojrzała na Kaori, po czym słabo się uśmiechnęła i zapewniła,
że wszystko jest w porządku.
- Już widzę, jak taka
dziewczynka jak ty taszczy te toboły do Akademii - prychnął chłopak. - Masz
świadomość, gdzie to jest? - Po minie Kao domyślił się, że odpowiedź brzmi:
nie. - Zobacz. - Wskazał palcem odległe o co najmniej pół godziny drogi
wzgórze. Kaori zrzedła mina. Z tymi wszystkimi bagażami dotarłaby na miejsce
pewnie w środku nocy. Niemniej nie zamierzała dać po sobie poznać, że nie
dałaby rady.
- Phi, oczywiście, że
doniosłabym je na miejsce. Skoro jednak już tu jesteś, częstuj się - rzekła ze
sztucznym uśmiechem, wskazując na swoje walizki.
Chłopak już chciał coś
odpowiedzieć, gdy Yūki szturchnęła go w ramię i przypomniała, że nadal się nie
przedstawił.
- Zero Kiryū - rzucił od
niechcenia.
Co za aspołeczny typ, prychnęła w duchu Kaori. Wiedziała, że się
nie polubią, o nie. Mimo tego przedstawiła i siebie, i Ayę, która najwidoczniej
nie mogła wydobyć z siebie głosu. Chyba jednak nie czuła się najlepiej. Kao
zadbała więc, by niosła najlżejszą torebkę, reszta została podzielona między
pozostałych.
Powoli ruszyli w kierunku
budynku dworca. Była to stara, kamienna budowla w stylu raczej zachodnim
aniżeli japońskim - jak wszystkie, jak się niebawem okazało. Idąc brukowanymi
uliczkami Mumei, dało się wyczuć europejski klimat. Kao rozglądała się ciekawie
dookoła, próbując połapać się w nowym miejscu. Niestety, ogrom krętych uliczek,
ślepych zaułków i wyglądających niemal identycznie kamienic nie ułatwiał jej
zadania. Ponadto wcześniej nie miała raczej okazji zawitać do tego typu
miasteczka.
Aya szła na samym końcu,
tuż za Kaori, przysięgając sobie, że nie będzie się od niej oddalać. Oczu nie
spuszczała jednak z jednej osoby. Z chłopaka, który przedstawił się jako Zero
Kiryū i który, według pokrętnych tłumaczeń dyrektora, wraz z Yūki pełnił w
Akademii Kurosu funkcję prefekta stojącego na straży porządku w szkole.
Powód, dla którego wciąż
wpatrywała się w jego okryte grafitową kurtką plecy, a wcześniej, jeszcze na
peronie, znieruchomiała, gdy go ujrzała, był prosty.
Chłopak był wampirem.
Wyczuła to od razu, gdy
tylko zbliżył się do nich, bezceremonialnie ciągnięty przez Yūki. Ogarnęło ją
obezwładniające przerażenie: co, do jasnej cholery, w Akademii Kurosu robił
wampir?! Czy dyrektor miał pojęcie, kogo wyznaczył na prefekta?!
W duchu nakazywała sobie
spokój. Nie mogła dać myślom za bardzo się zmącić, nie w takiej sytuacji. Najważniejsze
było, by trzymać Kao z daleka od tego kolesia. Do licha, niech tylko spróbuje
ją tknąć! Zamordowałaby go własnymi rękoma…
Po raz nie wiadomo który
zdała sobie sprawę, że jej życie byłoby prostsze, gdyby Kaori znała prawdę o
otaczającym ją świecie. I ona, i Reiko były jednak zgodne co do tego, że Kao
nie powinna zostać wtajemniczona. Dzięki temu mogła żyć normalnie, zwyczajnie
cieszyć się każdym dniem, a nie drżeć ze strachu o to, czy właśnie napotkana
osoba jest człowiekiem, czy krwiożerczą bestią mogącą ją w każdej chwili zabić.
Nie, to musiało pozostać tajemnicą. Dla jej dobra.
Postanowiwszy, nie po raz
pierwszy zresztą, że ochrona Kao jest jej życiowym celem, Aya odrobinę się
uspokoiła. Przecież miała jak się bronić, prawda? Magia wody w stanie ciekłym i
gazowym - moc, którą odkryła w sobie, mając jedenaście lat - była potężna,
jeśli tylko odpowiednio ją wykorzystać. Ach, woda… Aya kochała ją od zawsze i
tak naprawdę bardzo lubiła swoją moc. Nienawidziła jednak powodu, z którego ją
zdobyła. Nigdy go nie zaakceptuje. Nie będzie w stanie.
No dobrze, nie mogę dać się zwariować, pomyślała już niemal ze spokojem.
Wystarczy trochę powęszyć, a prędzej czy
później na pewno czegoś się dowiem. Najważniejsze, by Kao-chan była bezpieczna
i szczęśliwa. Już ja o to zadbam.
Wzięła głęboki wdech.
Poczuła się lepiej i wzięła od Kaori plecak, bo ta i tak oprócz niego taszczyła
jeszcze jedną ze swoich mniejszych walizek. Najwięcej tobołów trafiło się Zero,
najprawdopodobniej najsilniejszemu z zebranych, był przecież młodszy od
dyrektora, lecz Ayi jakoś nie było go żal. Był wampirem, więc musiał być
niesamowicie, nieludzko silny. Poza tym, gdyby chciał zaatakować, najpierw
musiałby pozbyć się balastu, a to dałoby Ayi czas na przygotowanie się do
obrony.
Tak. Jest dobrze, stwierdziła. Postanowiła więc włączyć się do
rozmowy Kao, dyrektora i Yūki - a przynajmniej jej posłuchać, nigdy nie była
bowiem gadatliwa, w przeciwieństwie do młodszej siostry.
- Szkoda, że nie ma pan
samochodu, dyrektorze - wysapała Kaori.
- Cha, cha, nawet byśmy się
do niego z tym wszystkim nie zmieścili - zaśmiał się. - Zresztą tutaj raczej
nie używa się samochodów - dodał, jakby to było oczywiste i zwyczajne.
Faktycznie, jak dotąd nie
zauważyły ani jednego.
- Oho, ktoś się tu zmęczył
- zakpił Zero, nawet nie odwracając się do Kao. - Może ci pomóc? - spytał ze
sztuczną uprzejmością, tym razem zwracając głowę w jej stronę. Jego lawendowe
oczy przewierciły ją wzrokiem na wylot.
- Nie, dziękuję, wcale nie
jestem zmęczona, a poza tym nie dałbyś rady - odparła pozornie milutko, mrużąc
oczy i ledwo opanowując się, by mu nie przywalić. Do licha, ten człowiek
działał na nią jak płachta na byka. Miała nadzieję, że nie będzie musiała go
widywać zbyt często. Wyglądał na drugą lub trzecią klasę, więc istniała
możliwość, iż to jej pierwsze i ostatnie dłuższe spotkanie z nim.
Prychnął, półgębkiem
uśmiechając się pod nosem, po czym znów spojrzał przed siebie i lekko
przyspieszył kroku, chyba tylko po to, by zrobić Kaori na złość. Mimo wszystko
zrezygnowała z jakiejkolwiek próby dogonienia go w celu udowodnienia, że jest w
pełni sił, tym bardziej, że Aya, dyrektor i Yūki szli w normalnym tempie. Ta
ostatnia zresztą była już najwyraźniej zmęczona, a najgorsze przecież dopiero
przed nimi, już dosłownie: dość gęsto zalesione wzgórze, na którego szczyt
prowadziła nieutwardzona droga. Jakieś dziesięć minut temu wyszli już bowiem z
miasteczka, wspinaczka była więc chyba ostatnim i najtrudniejszym odcinkiem
drogi.
Kao jęknęła w duchu. Jeśli
kiedykolwiek dotrze do akademika, padnie na łóżko i już z niego nie wstanie.
- No dobrze, wracając do
twojego wcześniejszego pytania na temat szkoły, Mitsui-san - zagaił dyrektor,
zwracając się do Kao z nadzieją na zaprzestanie sporu - nasza Akademia jest
bardzo oryginalną placówką, więc na pewno nie będziesz się w niej nudzić.
- Cieszę się - odparła
Kaori, postanawiając nie myśleć już o gburze idącym kilka metrów przed resztą i
najwidoczniej niezamierzającym dołączyć do rozmowy.
- Widzicie - tu dyrektor
zwrócił się już do obu sióstr - w Akademii Kurosu istnieją dwa równoległe
kursy, że się tak wyrażę. Uczniowie są podzieleni na Dzienną Klasę, do której
należycie wy wszyscy - dał znać, że ma na myśli i Ayę oraz Kaori, i Yūki oraz
Zero - a także Nocną, która zajęcia odbywa po zachodzie słońca.
- Dlaczego? - zdumiała się
Kao. Gdyby to jeszcze były studia wieczorowe! Ale liceum?
- Ach, to taki eksperyment
- zbagatelizował sprawę dyrektor. Kaori przyjęła to tłumaczenie, ale Aya, choć
nic nie powiedziała, natychmiast zorientowała się, że coś tu nie gra i na nowo
zaczęła się stresować. Coś czuła, że pobyt w tej szkole nie wyjdzie jej i Kao na
dobre. - Nie musicie się tym przejmować. Nocny Wydział ma osobny akademik, nie
wolno wam tam wchodzić, więc nie będziecie zbyt często widywać tamtych uczniów.
- Dlaczego? - zapytała znów
Kaori, ponownie zdziwiona.
- Jak by to powiedzieć? -
Dyrektor chyba odrobinę się speszył.
- Można rzec, że to taka
elita - rzekła konspiracyjnym tonem Yūki.
- Och - wyrzuciła z siebie
Kao, a jej oczy zabłysły. Zapowiadało się niezwykle interesująco! Nocna Klasa
oddzielona w pewien sposób od Dziennej? Elita? Pewnie należeli do niej jacyś
bogacze i przystojniacy. Musi ich poznać.
Ze względu na tego typu
myśli Kaori nie zwróciła uwagi na ciche prychnięcie dobiegające z przodu. Aya
zarejestrowała jednak niezadowolenie Zero, które bez dwóch zdań tyczyło się
Nocnego Wydziału. Ciekawe, z czego się ono brało? I o co w ogóle chodziło z tą
całą elitą?
Czy ciocia naprawdę musiała posłać nas do takiego porąbanego miejsca?
Do licha, nie ujrzałyśmy jeszcze nawet progu Akademii, a już wiem, że nie chcę
tu być, zdenerwowała się w duchu.
Ów „próg Akademii” czekał
na nie piętnaście minut później. Z uczuciem będącym mieszaniną zachwytu,
zdziwienia i niepokoju uniosły wzrok na wysoki na co najmniej siedem metrów mur
z szarego kamienia, który najwidoczniej okalał cały teren szkoły. Aby na niego
wejść, trzeba było przejść przez ogromną drewnianą bramę z żelaznymi okowami.
Dziewczęta nie miały pojęcia, z jakiego drewna była ona wykonana, ale nie miały
wątpliwości, że z solidnego. Bardzo solidnego. Nie mogły oprzeć się wrażeniu,
że obrazek rozciągający się teraz przed ich oczyma pasuje raczej na mur
więzienny bądź taki otaczający fortecę, a nie zwykłą szkołę średnią.
Dyrektor i Zero bez
większego trudu uchylili odrzwia, poczekali, aż wszystkie dziewczyny przez nie
przestąpią, a następnie zamknęli je z powrotem. Aya niemal wstrzymała oddech,
gdy zmuszona była przejść tuż obok Kiryū. Do licha, naprawdę będzie musiała na
niego uważać. Nie miała najmniejszych wątpliwości, że jest wampirem - nie
wiedziała tylko, jakiego poziomu - więc był bardzo niebezpieczny.
- No, dziewczęta, witajcie
w Akademii Kurosu! - zawołał radośnie Kaien. Postawiwszy na moment torby na
ziemi, uniósł ręce, w symbolicznym geście ukazując „swoje dziecko” - siostry
Mitsui wiedziały bowiem, że to właśnie ten człowiek założył tę szkołę. - Mam
nadzieję, że pokochacie ją tak samo jak my - dodał, z jakiegoś powodu
wyglądając na wzruszonego.
- Na pewno! - rzekła wesoło
Kao, szczerząc zęby. Wyczuwała dziwną atmosferę tego miejsca, ale skojarzyła
się jej ona z czymś niesamowitym i wartym odkrycia, a nie strachu, czyli
zupełnie inaczej niż Ayi, która z minuty na minutę była coraz bardziej
zaniepokojona.
- Dobrze, chodźmy więc do
waszego akademika - zaproponował Kaien, znów łapiąc toboły. - Pewnie jesteście
zmęczone i głodne, więc najpierw pokażemy wam wasz pokój, a potem Yūki
zaprowadzi was do stołówki na obiad. Myślę, że później chętnie byście się
położyły lub rozpakowały, dlatego zwiedzanie całego terenu proponuję przenieść
na jutro, co wy na to?
- Och, idealny pomysł -
zaaprobowała szybko Kao, marząc już tylko o łóżku. Aya z kolei skinęła tylko
głową.
- Ruszajmy zatem -
zakomenderował dyrektor.
Siostry były tak zmęczone,
że nie zwracały już większej uwagi na to, dokąd idą. Tym razem jednak poruszały
się po żwirowanej ścieżce i w cywilizowany sposób po jakichś dziesięciu
minutach doczłapały się do akademika zwanego Słonecznym. Złożony był z dwóch
oddzielnych budynków - jak się dowiedziały, jeden był dla chłopców, drugi dla
dziewcząt. Na ich szczęście dormitorium dla dziewczyn było tym bliższym. Oba
budynki wyglądały chyba identycznie, składały się z czterech pięter i były
stare, ale zadbane. I tutaj, tak jak w Mumei, na próżno było szukać
tradycyjnych japońskich rozwiązań technicznych, budowlanych czy dekoracyjnych.
Wspólnie przekroczyli próg.
- Dzień dobry, dyrektorze!
- Z pokoiku naprzeciw wejścia wyszła wyglądająca na trzecioklasistkę dziewczyna
ubrana w mundurek, mimo iż była sobota. - Witajcie - zwróciła się do
pozostałych i lekko skinęła im głową. - Nazywam się Kazue Maruyama i jestem
przewodniczącą tego akademika - oznajmiła. Najwyraźniej została wcześniej
uprzedzona o przyjeździe sióstr Mitsui i dlatego ubrała się oficjalnie.
Aya i Kaori przedstawiły
się, po czym zostały poproszone do pomieszczenia, z którego Kazue przed chwilą
wyszła.
- Drugie piętro, pokój
numer dwieście siedem - rzekła, chwytając z szafki klucz z breloczkiem, na
którym zapisany był numer ich nowego mieszkanka. - Łazienki są wspólne na
piętro. Kuchni nie ma, bo posiłki wydawane są w stołówce, do której zaraz
zaprowadzi was prefekt. Jeśli chodzi o jakiekolwiek sprawy związane z
zakwaterowaniem, zawsze zwracajcie się bezpośrednio do mnie. Będę albo tutaj,
albo w swoim pokoju na pierwszym piętrze, sto jeden. Zapamiętacie? - Skinęły
głowami, więc kontynuowała: - Odwiedzanie się dziewcząt i chłopców w
akademikach jest niedozwolone. Tak samo próba przedarcia się do Księżycowego
Dormitorium. Tutaj macie regulamin - dodała, zabierając ze stojącego nieopodal
okna biurka dwa egzemplarze cienkich książeczek i wręczając je nowym. -
Potrzebuję jeszcze waszych podpisów. Zgadzacie się w ten sposób na
przestrzeganie regulaminu i pilnowanie klucza. Serio, postarajcie się go nie
zgubić, bo w razie czego to wy będziecie ponosić koszty - pouczyła.
Pokiwały głowami, podpisały
się na wskazanych przez Kazue dokumentach, po czym zostały zaprowadzone z
powrotem na korytarz.
- To tyle na teraz -
oznajmiła przewodnicząca, uśmiechając się przyjaźnie. - Przepraszam, że tyle to
trwało, panie dyrektorze - zwróciła się do Kaiena, kłaniając się grzecznie.
- Ach, nie przejmuj się,
Maruyama-san, formalności to formalności. To do jakiego pokoju zanieść walizki?
- Dwieście siedem! -
odparła wesoło Kao, zanim Kazue zdążyła się odezwać.
- Widzicie, jaki fart? Nie
musimy tego targać aż na czwarte piętro! - zaśmiał się dyrektor.
Wszyscy chwycili za torby i
wtłoczyli się na drugie piętro. Kazue proponowała pomoc, ale Kaien stwierdził,
że nie ma takiej potrzeby, więc dziewczyna zniknęła, prawdopodobnie udając się
do własnego pokoju lub na obiad. Yūki bez zawahania odnalazła pokój numer
dwieście siedem, a Aya, trzymająca klucz wręczony przez Kazue, otworzyła drzwi.
Pokój nie był zbyt duży,
ale całkiem przytulny. Ściany pomalowane były na bladożółty kolor, spore okno
na przeciwległej do drzwi ścianie można było zakryć ciemnozielonymi zasłonami
sięgającymi parkietowej podłogi. Wszystkie meble były drewniane: wezgłowia obu
łóżek znajdowały się w obu kątach ściany z oknem, obok nich stały niewielkie
szafki nocne, na których pyszniły się całkiem ładne lampki nocne z bordowymi abażurami.
Tego samego koloru były dwa dywaniki leżące obok łóżek, które z kolei niemal
stykały się z biurkami. Po prawej stronie drzwi znajdowała się wielka szafa -
mimo swego ogromu, Aya i tak wątpiła, by Kao pomieściła w niej wszystko, co ze
sobą zabrała - zaś po lewej kilka wieszaków na ścianie, a dalej zgrabny regał
na książki i wszelkiego rodzaju tak zwane duperele. Nad łóżkami również wisiały
półeczki, nad biurkami zaś - tablice korkowe, jakże przydatne w życiu każdego
ucznia.
- I jak, może być? -
zapytał Kaien.
- Oczywiście, panie
dyrektorze, jest bardzo ładnie, dziękujemy - odparła radośnie Kao. - Och, och,
czy to nasze mundurki?! - zawołała, widząc na obu łóżkach pokrowce na ubrania.
- Tak, zdążyły przyjść na
czas - oznajmił z uśmiechem dyrektor. - Powinny być dobre, bo wasza matka dała
nam wasze wymiary, ale gdyby coś się jednak nie zgadzało, nie krępujcie się
tego powiedzieć Yūki.
- Dobrze - odpowiedziała
Kaori, posyłając Kaienowi uśmiech.
- To ja was zostawię -
rzekł. - Chodź, Zero, dziewczynki już sobie poradzą. Zajmij się nimi, dobrze,
Yūki? Zrób to dla tatusia! - rzucił przymilnie.
- Tak, tak, dyrektorze -
westchnęła, po czym wypchnęła ojca i kolegę na korytarz. - Wreszcie spokój -
oznajmiła zadowolona. - Pozwolicie, że sobie siupnę? - mruknęła, opadając na
krzesło stojące przy jednym z biurek, zanim którakolwiek z sióstr jej
odpowiedziała. - Padam z nóg. Pod tym względem dobrze być facetem, nie?
Dyrektor i Zero nawet się nie zadyszeli.
Kaori znów wydęła usta.
Fakt, po tamtych dwóch nie widać było zmęczenia, a ona czuła, że ma nogi jak z
waty. Najgorzej jednak było z rękoma, w których na przemian niosła walizkę. A
miała przecież niezłą kondycję - dużo tańczyła i ogółem była bardzo energiczna.
Musiało więc chodzić o ciężar bagażu. Ach, mogła sobie podarować pakowanie tylu
rzeczy…
Nie. Po namyśle: nie mogłam, skonstatowała. Morderczą drogę z
dworca do akademika miała już zresztą za sobą, czymże więc się przejmować? Pora
iść naprzód.
Uśmiechnęła się ponownie i
doskoczyła do łóżka po prawej stronie, które od razu upatrzyła sobie na swoje.
Zdjęła z leżącego na nim ubrania pokrowiec i aż pisnęła z zachwytu na widok
mundurka: jej własnego, tak pięknego jak ten, który kilka minut temu widziała
na przewodniczącej żeńskiego dormitorium. Nieskromnie była przekonana, że
będzie na niej leżał dużo lepiej niż na Kazue.
Po szybkich oględzinach
uznała, że to na pewno mundurek szyty na jej miarę, uznała to więc za
przeznaczenie i oznajmiła Ayi, że ostatecznie zajmuje właśnie to łóżko. Ta
skinęła głową - było jej wszystko jedno - i, nawet nie oglądając swojego
mundurka, powiesiła go w szafie, a sama usiadła na łóżku. Z nutą rozbawienia
stwierdziła, że dobrze się podzieliły, bowiem naprzeciwko łóżka Kao stała
szafa, a jej - regał, który zamierzała zapełnić książkami.
- Nēsan, powinnyśmy jutro
przejść się do miasteczka na małe zakupy - powiedziała Kaori. - Trzeba zrobić
słodkie zapasy.
- Ach… - odezwała się Yūki.
Wyglądała na lekko zmieszaną. - Widzicie, do Mumei możemy chodzić tylko w wyznaczone
dni. Normalnie nie wolno opuszczać terenu Akademii - wyjaśniła.
- Jak to?! - wykrzyknęła
Kao. - Już prawie nie mam żelków!
Aya zaklęła w duchu: miała
zamiar poszukać w miasteczku księgarni bądź antykwariatu, logicznym przecież
było, że nie mogła zabrać ze sobą całej swojej pokaźnej biblioteczki.
- Przykro mi - mruknęła
Yūki. - Uwierzcie, że też wolałabym mieć w tej kwestii wolną rękę, ale wiecie,
jak jest. Zasady, bezpieczeństwo, takie tam.
- Cóż, trudno, przeżyjemy -
rzuciła Aya.
- Chcecie się rozpakować
czy lecimy jeść? - zapytała Kurosu.
- Jeść - odparły zgodnie.
Niby przekąsiły co nieco w pociągu, ale wędrówka do Akademii była wykańczająca,
dlatego marzyły o wpałaszowaniu czegoś ciepłego, wypiciu herbaty, a następnie
położeniu się do łóżek, choćby na chwilę. Było dopiero koło czternastej,
dlatego spanie do rana nie wchodziło w grę. Uznały jednak, że jeśli zdrzemną
się na godzinkę czy dwie, nic się nie stanie i późnym popołudniem na spokojnie
będą mogły się rozpakować.
Ruszyły za Yūki. We trzy
wyszły z akademika i skierowały się do budynku stojącego prostopadle do
dormitoriów. Skojarzyły, że ścieżka, którą wcześniej szły, prowadziła od bramy
do głównego wejścia szkoły. Wówczas odbiły w lewo, ku akademikom, czyli teraz
kierowały się do lewego skrzydła budynku szkolnego. Szło się tam jakieś pięć
minut. Wejście było niewyszukane, ale ogółem budowla przypominała nieco
średniowieczny europejski zamek czy pałac, tyle że przystosowany do zupełnie innego
celu. Była wielka i robiła wrażenie, wręcz oszałamiała. Ponieważ jednak zbudowana
była z jasnego kamienia, nie przerażała, lecz urzekała.
- Są nawet wieżyczki -
wydukała sama do siebie Kao. Dopiero teraz zwróciła na to uwagę, wcześniej była
zbyt skupiona na tym, by doczłapać się do dormitorium. Albo coś w tym rodzaju, dodała już w myślach, bo w sumie nie była
pewna, czy takie rozwiązanie architektoniczne można było podpiąć pod wieżyczki.
Nazwała to tak, bo nie potrafiłaby inaczej tego opisać.
Wewnątrz klimat był
zachowany. Drewniane drzwi i podłogi, boazeria z tego samego drewna sięgająca
mniej więcej kolan, jasne ściany, piękne żyrandole.
- To chyba więcej niż tylko
prestiżowa szkoła - zaśmiała się Kao, rozglądając się dookoła. Była zachwycona
możliwością pobierania nauk i mieszkania w takim miejscu.
- Niesamowicie tu, nie? -
rzuciła z uśmiechem Yūki. - To jedyna taka placówka w kraju. Nic więc dziwnego,
że tak trudno się tu dostać. Szczerze mówiąc, gdyby tata nie był dyrektorem, w
życiu by mnie nie przyjęli. Egzaminy są okropnie trudne, w potem jeszcze
rozmowy kwalifikacyjne… - paplała, a Kao przysłuchiwała jej się z
zainteresowaniem. Aya wyłączyła się, bo ponownie zaczęła zastanawiać się, jakim
cudem ona i Kaori mogły się przenieść w takie miejsce. Zgoda, oceny miały
świetne, zachowanie też w porządku, ale propozycja nauki w tak prestiżowym
liceum ot tak sobie? I to w styczniu? Bez egzaminów wewnątrzszkolnych, tylko z
wynikami z poprzednich szkół? Nie musiały nawet przyjeżdżać na rozmowę
kwalifikacyjną, wystarczyło, że wysłały pocztą podania. Dziwne, zdecydowanie
dziwne…
- Kurosu-san, miło się
gada, ale zaraz padnę z głodu - przerwała wreszcie jej potok słów Kao. - Gdzie
ta stołówka?
Okazało się, że to jedno z
najbliższych pomieszczeń. Wypełnione drewnianymi stolikami, krzesłami i ławami
oraz cudnym zapachem parujących potraw, od razu spodobało się Kaori.
- Zobaczcie, okna wychodzą
na wewnątrzszkolny dziedziniec - pokazała siostrom Yūki. - Tam, od północy,
jest sklepik, więc w dni powszednie żelki możesz kupić właśnie w nim -
oznajmiła Kao, która na tę wiadomość uśmiechnęła się od ucha do ucha.
Podeszły po tace, a
następnie do pań wydających obiady - dziś był to rāmen. Zadowolone, że zupą porządnie
się rozgrzeją, usiadły przy jednym stoliku z Yūki. Aya z westchnieniem
rezygnacji zauważyła, że większość uczniów akurat przebywających w stołówce
bacznie im się przygląda.
- Och, Yori, cześć! Chodź
do nas! - zawołała do kogoś Kurosu w środku pałaszowania swojej porcji. Machała
ręką do dziewczyny odbierającej właśnie posiłek. Gdy ta go dostała, dosiadła się
do stolika koleżanki.
Siostry przedstawiły się -
Aya niechętnie, Kaori z szerokim uśmiechem.
- Miło mi was poznać,
jestem Sayori Wakaba - odparła spokojnie nieznajoma.
- Jesteśmy współlokatorkami
i chodzimy do jednej klasy - dodała zadowolona Yūki, po czym zwróciła się do
Wakaby: - To nasze nowe koleżanki z klasy.
- Och, będziemy w jednej
klasie? - zapaliła się Kao.
- Tak, 1-2. Mamy najmniej
liczny skład, bo miesiąc temu jedna dziewczyna się rozchorowała i musiała
przerwać naukę, a na początku drugiego semestru jeden kolega stwierdził, że nie
da tu sobie rady, więc zwolniły się dwa miejsca. Zabawne, jakby specjalnie dla
was! - zaśmiała się Kurosu.
- To się nazywa
przeznaczenie - oznajmiła ze śmiechem Kaori.
***
Następnego dnia Yūki
oprowadziła siostry Mitsui po całym terenie Akademii, co zajęło łącznie ładnych
kilka godzin. Wyjaśnienie, jak gdzie dojść i co jest czym, było doprawdy
czasochłonne. Praktycznie całą niezabudowaną część terenu porastał las, dlatego
bardzo łatwo można było się tu zgubić. Sama szkoła na pierwszy rzut oka mogła
wydawać się trudna do ogarnięcia, szybko jednak okazało się, że rozkład sal i
innych pomieszczeń został przemyślany tak, by ułatwić orientację.
Aya z niemym zachwytem
zwiedziła pokaźnej wielkości bibliotekę. Dzięki niej nie będzie musiała z
utęsknieniem czekać na dni, kiedy to mogłaby iść do Mumei, by zaopatrzyć się w
coś do poczytania.
Akademik nauczycieli
mieścił się naprzeciwko lewego skrzydła budynku głównego - tego ze stołówką - i
przedzielony był od niego prostopadłymi w stosunku do niego dormitoriami
dziennych uczniów.
Za szkołą, coraz bardziej
na północ, znajdował się rozległy dziedziniec z dużą fontanną pośrodku.
Kilkadziesiąt kroków na północny wschód od niego stała stajnia - jak się
okazało, szkoła w ramach zajęć oferowała również lekcje jazdy konnej.
Naprzeciw stajni, po
zachodniej stronie dziedzińca, mieściły się różnego rodzaju budyneczki
gospodarcze.
Idąc od szkoły i, mniej
więcej w połowie drogi między nią a stajnią skręcając w prawo, na wschód, wchodziło
się na ścieżkę prowadzącą do domu dyrektora. Zwiedzając te okolice, Kaori
zapytała Yūki, dlaczego nie mieszka z ojcem. Kurosu stwierdziła po prostu, że
chce mieszkać w takich samych warunkach i na identycznych zasadach jak reszta
uczniów. Kao zastanawiała się, czy na jej miejscu podjęłaby podobną decyzję. Po
krótkim zastanowieniu stwierdziła, że najprawdopodobniej tak. Kochała mamę, ale
była nastolatką, więc powinna już przecież trochę się usamodzielnić, prawda?
Zresztą… Zawsze miała przy sobie Ayę, więc nigdy nie była samotna.
Na północnym zachodzie
terenu Akademii wyrastał kolejny mur. Jak się okazało, przedzielał część
wspólną od nocnej. To tam znajdowało się niedostępne dziennym uczniom okryte
tajemnicą Księżycowe Dormitorium. Kaori powzięła postanowienie, że nie da się
stłamsić i znajdzie sobie znajomych również pośród nocnych uczniów.
***
- Jejku, naprawdę
niesamowicie mi się tu podoba! - zawołała z zachwytem Kaori. Był już
poniedziałkowy poranek i najwyższy czas na zebranie się do szkoły. Yūki obiecała,
że po nie wpadnie, by przypadkiem się nie zgubiły w drodze do swojej sali
lekcyjnej. - I wreszcie ubierzemy te piękne mundurki! Czy ty też uważasz, że są
dużo ładniejsze i bardziej oryginalne od naszych poprzednich? - dopytywała się
i natychmiast zaczęła przebierać się z piżamy w mundurek.
- Aya, no dalej!
Rusz się! - powiedziała po chwili, widząc, że siostra wciąż siedzi nieruchomo
na łóżku. Nie odpowiedziała też na jej pytanie. Ona sama z kolei tryskała
energią i nie mogła usiedzieć w jednym miejscu.
- Kao-chan, jeszcze tak
niedawno płakałaś przy pożegnaniu z mamą i naszą starą klasą, a teraz tak się
zachwycasz? Mnie wydaje się dziwne to nagłe przeniesienie nas - wyznała Aya. W
weekend jej tego nie mówiła, ale teraz postawiła kawę na ławę.
- Och, szukasz dziury w
całym! - stwierdziła Kaori. - Tu jest taka niesamowita atmosfera, okolica i
akademik są wspaniałe! I nie mogę się doczekać spotkania z nową klasą! Hm…
Nawiasem mówiąc - o co chodzi z tą Nocną? Elita? Ach, nieważne! Jakie to
ekscytujące! - wykrzyknęła wesoło, po czym zaczęła świergotać bez sensu.
Aya westchnęła tylko.
Zmusiła się do przebrania w czarny mundurek z różanymi motywami. Plisowana
spódniczka sięgała jedynie do połowy ud, więc jak na jej gust była zdecydowanie
zbyt krótka. Mimo ciepłych zakolanówek, i tak była pewna, że połowa uczennic
marznie tu zimą.
Biała bluzka była
tradycyjna - elegancka i prosta zarazem, zapinana na guziki, na tę porę roku z
długimi rękawami - otrzymały też wersję wiosenno-letnią, z krótkim. Marynarka
nie wydawała się jednak na tyle ciepła, by móc hasać po dworze w samym uczniowskim stroju. W dni
takie jak ten, a był to ostatni dzień stycznia, do szkoły trzeba będzie chodzić
w kurtkach i szalikach.
Opatuliła się mundurkiem -
na tyle, na ile się tylko dało - i próbowała naciągnąć spódniczkę, by ją trochę
wydłużyć, ale próby spełzły na niczym. Niemniej oczywistym było, że to taki
krój, a nie za mały rozmiar, ogółem każda część garderoby pasowała na nią jak
ulał - podobnie było z Kaori. Ciocia musiała chyba podać ich wszelkie możliwe
wymiary.
Westchnęła cichutko,
niezadowolona. Umrze w tak krótkiej spódniczce, nigdy w życiu nie nosiła czegoś
takiego. Nie przepadała nawet za krótkimi spodenkami i zakładała je tylko w
ostateczności, gdy zdychała z gorąca.
Kao z kolei, lekko
pomalowana, była zupełnie zachwycona. Trzeba było przyznać, że obie wyglądały
świetnie i bez przeszkód można by puścić je od razu na wybieg na pokazie
licealnej mody. Pomyślawszy o tym, Kaori parsknęła śmiechem. Nie wyobrażała
sobie Ayi na wybiegu. Prędzej by umarła niż wzięła udział w czymś takim.
Gardziła tego typu zabawami.
Yūki przyszła po nie wraz z
Yori. Kiedy ta druga weszła już do klasy, Kurosu zaczekała z siostrami Mitsui
na przyjście nauczyciela, by oddać je w jego ręce.
Nadchodziła chwila, której
Aya nie znosiła: przedstawianie się przed całą nową klasą. Oczy wszystkich
skupione na niej i jej siostrze. Natrętne, oceniające, irytujące. Kaori zaś
wykorzystywała takie okazje (które zdarzały im się co jakiś czas, bo dość
często się przeprowadzały), by zabłysnąć, przekazać innym, że chętnie się z
nimi zakoleguje.
- Oto nasze nowe uczennice.
Powitajcie je ciepło! - polecił klasie nauczyciel. Był to sygnał, na który
dziewczęta miały wejść do sali. Już poprzedniego dnia widziały, że sale
lekcyjne w Akademii Kurosu przypominają raczej te na uniwersytetach aniżeli
szkolne, co potęgowało skrępowanie, gdy tyle osób patrzyło na nie z góry.
- Dobrze! - wykrzyknęła
chórem klasa, a siostry, jak nakazywał zwyczaj, w tym czasie zapisały na
tablicy swoje imiona i nazwiska, by każdy wiedział, jakimi znakami zapisuje się
ich miana. Były to „trzy” i „studnia” jako Mitsui oraz „aromat” jako Kaori i „kolorowanie”
jako Aya.
- Cześć! Jestem Kaori
Mitsui! Miło mi was poznać! - zaświergotała chwilę potem Kaori, uśmiechając się
sympatycznie.
- Cześć. Nazywam się Aya
Mitsui. Miło mi was poznać - mruknęła Aya, patrząc raczej pod nogi.
- Tylko tyle? - zaśmiał się
nauczyciel, pan Takeshi Yamada. - Czym się interesujecie, skąd przyjechałyście?
Powiedzcie coś o sobie - zachęcił.
- Dobrze - odparła szybko
Kao, jakby tylko na to czekała. - Przybyłyśmy z miasta Kanuma w prefekturze
Tochigi, ale nieraz się przeprowadzałyśmy, więc nie jest to nasze miejsce
pochodzenia - zaczęła. - Jestem rok młodsza od Ayi-nēsan, ale poszłam do szkoły
rok wcześniej, by się z nią nie rozstawać, dlatego obie chodzimy do tej samej
klasy. Jeśli o mnie chodzi, kocham śpiewać, tańczyć i rozmawiać z innymi,
dlatego nie bójcie się mnie zagadywać. Jestem pewna, że szybko się
zaprzyjaźnimy! - zawołała energicznie.
- A ty, Mitsui-san? -
zwrócił się do Ayi Yamada.
- Uhm… Lubię czytać -
rzuciła od niechcenia. - I malować. Oraz pływać.
- Och, szkoda w takim
razie, że nie mamy tu basenu - zasmucił się nauczyciel, chcąc jakoś podtrzymać
rozmowę. - Ale mamy konie. Lubicie zwierzęta?
- Bardzo! - oznajmiła Kao,
a Aya skinęła głową. Faktycznie, obie uwielbiały zwierzęta, ale nie znosiły
insektów, a zwłaszcza pająków.
- Dobrze, dziękuję wam
bardzo, możecie usiąść - oznajmił sympatycznym tonem Yamada. Yūki poklepała
miejsca obok siebie, więc Kao usiadła po jej lewej stronie, a Aya obok niej.
Cholera, pomyślała, ze
wszystkich klas… Dlaczego on musi być akurat w tej?
Zauważyła Zero Kiryū
jeszcze stojąc przed wszystkimi i od razu się spięła, mimo że nie zaszczycił
ich nawet spojrzeniem. Opierając głowę na prawej ręce, wpatrywał się w okno,
wyglądając na znudzonego. Kaori spostrzegła go, idąc na wskazane miejsce, ale
postanowiła ostentacyjnie go ignorować.
Przez chwilę w klasie
panował mały rozgardiasz, ale nauczycielowi udało się wreszcie opanować
sytuację i rozpocząć zajęcia. Aya siedziała jakoś dziwnie sztywno, a Kaori
przez całą lekcję rozglądała się po sali w poszukiwaniu nowych koleżanek oraz
potencjalnych obiektów westchnień. Nikt nie przykuł jednak jej uwagi, jeśli
chodzi o wybranka serca. Jeśli chodzi o wygląd, niechętnie, acz obiektywnie
musiała przyznać, że tylko Zero jest nieprzeciętnie przystojny, niemniej nie
zamierzała go nigdy w tej kwestii uświadamiać.
Niektórzy odwzajemniali jej
spojrzenia i uśmiechali się lub po kryjomu machali czy gestem dawali znać, że
na przerwie chcą się zapoznać i pogadać. Aya skupiała się tylko na tym, czy
siedzący na samym tyle wampir nie wykonuje żadnego podejrzanego ruchu. Niby
normalny krwiopijca nie zaatakowałby nikogo w biały dzień, w sali pełnej ludzi,
niemniej te potwory były nieobliczalne i na głodzie były zdolne do wielu
rzeczy, więc… Tak, zdecydowanie musiała na niego uważać. Jednocześnie jednak
próbowała robić notatki, by nie narobić sobie żadnych zaległości. Była pilną
uczennicą, najlepszą w poprzedniej klasie, i zamierzała utrzymać poziom.
Na przerwie część uczniów
wyszła na korytarz. Zero położył się na ławce i chyba drzemał, Yūki trajkotała
z Yori, zaś Kao i Ayę otoczył wianuszek jakichś ośmiu osób chcących je (a
głównie Kaori) poznać.
- Jestem Kasumi Kageyama -
przedstawił się szatyn w okularach - przewodniczący klasy.
Skinęły mu głowami. Potem
swoją litanię zaczęli kolejni, w tym Mio Amori, Nio Tsuda, Yuka Chiba, Taki
Date, Jun Asuhara… Po chwili i Aya, i Kaori miały zupełny mętlik w głowie.
Wczesnym wieczorem do drzwi
pokoju Ayi i Kaori zapukały dziewczyny mieszkające obok, pod dwieście ósemką.
- Cześć! - zawołały, gdy
zostały zaproszone do środka. Wiedząc, że nowe mogły nie zapamiętać ich imion, przypomniały,
że są Mio i Nio. Ta pierwsza związała włosy w dwa kucyki i w ten właśnie sposób
Aya zamierzała je póki co rozróżniać, żywiąc się nadzieją, że ta nie zmieni jutro
fryzury. - Idziemy na wymianę klas, chcecie z nami pójść?
- Chodzi o to, że teraz ci
nocni uczniowie będą szli na zajęcia? - zapytała szybko Kao, czując narastające
podniecenie.
- Dokładnie! Jako ich fanki
codziennie zbieramy się przed bramą Księżycowego Akademika, żeby sobie do nich
powzdychać - zaśmiała się Mio.
Żałosne, skwitowała w myślach Aya. Czy to, że są bogaci i należą do elity, to powód, by czcić ich niczym
bóstwa?
Już chciała powiedzieć, że
nigdzie się nie wybierają, gdy Kaori zapewniła nowe koleżanki, że z
przyjemnością im potowarzyszy. Po chwili namysłu Aya uznała, że skoro to jedyna
szansa, aby przekonać się, o co chodzi z tym całym zamieszaniem pod tytułem
„Nocna Klasa”, to również powinna się tam udać, chociaż raz, tylko w celu
rozeznania się w sytuacji. Na pewno nie zamierzała bowiem jakkolwiek zachwycać
się tymi panienkami i paniczykami.
We cztery dołączyły do
zdecydowanie zbyt dużej jak na gust Ayi masy idącej w stronę Księżycowego
Dormitorium. Ostatecznie gromada składająca się z co najmniej połowy uczennic i
kilkunastu uczniów zebrała się przed ogromnymi wrotami.
- Zapowiada się ciekawie! -
zaświergotała podniecona Kaori. Z tego wszystkiego nawet nie zwróciła uwagi na
to, że robi się coraz zimniej. Aya zaś tylko opatuliła się szczelniej
płaszczem.
Nagle ludzie zaczęli się
pchać i przeciskać do przodu, jak gdyby znaleźli się na koncercie ubóstwianego
zespołu i zamierzali podejść jak najbliżej sceny, choćby mieli po drodze
stratować innych. Niespodziewanie jednak usłyszeli świst gwizdka, który
prawdopodobnie miał ich uspokoić, ale nie spełnił swego zadania.
- Spokój, proszę! Niech
wszyscy się cofną! - Yūki, z opaską prefekta na lewym ramieniu, nieumiejętnie
próbowała zaprowadzić porządek. - Nie pchajcie się! Wracajcie do dormitoriów!
- Przepuść nas! - krzyczały
fanki Nocnej Klasy. - To nie fair, że możesz być tak blisko nich!
- Właśnie, ja też chcę być
prefektem!
Aya i Kaori spojrzały po
sobie ze zdziwieniem. Czy to nie było nazbyt dziwne? O co chodziło, dlaczego
wszyscy dookoła zachowywali się niemal jak zwierzęta?
Wówczas potężne wrota
zaczęły się otwierać. W jednej chwili Ayę ogarnęło przerażenie. Poczuła zapach.
Zapach, który wyczuwała już od rana, a który pochodził od Zero Kiryū, z tą
tylko różnicą, że teraz był kilkaset razy wyraźniejszy. Bezsilnie cofnęła się,
załamana.
Wampiry!
Serce waliło jej ze strachu. Nie wierzyła, nie
mogła. Nocna Klasa… składała się z wampirów? Jeśli tak, to, że ich zajęcia
odbywające się po zmroku, a nie w ciągu dnia, stawało się oczywiste.
Przez jej głowę przepłynęło
tysiąc myśli naraz. Pojawiły się nawet tak irracjonalne jak ta, że trafiła z
Kao do jakiejś wampirzej „restauracji”: pod przykrywką szkoły „uczące się” tu
wampiry mogły wybierać spośród uczniów Dziennej Klasy coraz to smakowitsze
kąski i ostatecznie każdy niewinny, niczego nieświadomy człowiek skończy
martwy…
Reszta uczniów, w tym Kao,
zdawała się jednak coraz bardziej podniecona. No tak, oni nie mieli o niczym
pojęcia…
- Jest super! - krzyknęła
wesoło Kaori. Świetnie czuła się w tego typu podniecających sytuacjach. Co
prawda nie do końca rozumiała jeszcze, co się dzieje, ale dzięki temu było tym
bardziej ekscytująco.
- Kurczę, gdyby nie ci
prefekci! - skarżyły się Mio i Nio. - Wszystko psują, nie dają nam zbliżyć się
do Nocnej Klasy!
Już po chwili dziewczyna
zrozumiała, dlaczego uczniowie Nocnego Wydziału cieszyli się takim
uwielbieniem. Odrzwia całkiem się już otworzyły i zza nich zaczęły wychodzić
osoby, które bez posądzenia o przesadę można by nazwać młodymi bogami.
Młodzieńcy byli niesamowicie przystojni, idealni w każdym calu, każdy bez
wyjątku nadawał się na bożyszcza nastolatek, a na wielkim ekranie od razu
zrobiłby furorę, nawet gdyby był marnym aktorem. Dziewczęta zaś wręcz olśniewały swą urodą. Nocni uczniowie mieli
mundurki o tym samym kroju co dzienni, tyle że białe z czarnymi dodatkami i
koszulami. Jednak krawaty chłopców i kokardy dziewcząt były bordowe, tak jak u
dziennych uczniów. Ponadto, o ile uczestnicy dziennego kursu odziani byli teraz
w ciepłe kurtki zimowe, o tyle wśród tych nocnych mało kto miał na sobie coś
poza mundurkiem.
Kaori otworzyła usta ze
zdumienia nad urodą słynnego Nocnego Wydziału.
Dzienna Klasa zaczęła pchać
się jeszcze bardziej. Kao podążyła za resztą, równie zachwycona i oczarowana.
Aya, chcąc nie chcąc, trzymała się z tyłu. Gdy zobaczyła tyle wampirów naraz,
otworzyła oczy ze zdumienia. Nie byłaby w stanie się poruszyć, nawet jeśli by
chciała.
Co się tutaj dzieje?!
- Witamy cudowne panie!
Wszystkie jesteście tak piękne jak zawsze! - powiedział boski niebieskooki
blondyn. Na oko Kao miał koło metra osiemdziesiąt, oszacowała więc, że jest
wystarczająco wysoki jak dla niej, mającej równe metr sześćdziesiąt. Aya była
dwa centymetry wyższa.
- Idol-senpai! -
rozwrzeszczały się dziewczyny i zaczęły napierać na Yūki jeszcze bardziej.
„Idolem-senpai” najwyraźniej był właśnie ten cud-chłopak o rozwianych blond
włosach. Wyglądał jak wyjęty z bajki książę. Nic, tylko wsadzić go w zbroję i posadzić
na białym rumaku.
- Przestańcie! - próbowała
je uspokoić Yūki, oczywiście nadaremno. To było zwyczajnie niemożliwe. Jedna
osoba nie mogła sobie poradzić z taką rzeszą rozszalałych fanek. Zapanował mały
chaos, w wyniku którego Kaori, jakimś cudem, została wypchnięta do przodu,
zanim zdążyła połapać się w tym, co się dzieje.
- O, widzę nową twarz! -
rzekł uśmiechnięty „Idol-senpai”. - Nazywam się Hanabusa Aidō! - Podał
dziewczynie rękę. Ta przywitała się z chłopakiem. Jego dłoń była w stu
procentach męska i przyjemnie ciepła.
- Miło mi cię poznać,
jestem Kaori Mitsui! - przedstawiła się rozanielona.
- Jesteś naprawdę śliczna! Jej!
- cieszył się Hanabusa.
Kao oblała się rumieńcem.
Spuściła na chwilę wzrok, ale już po chwili swobodnie z nim rozmawiała. Inne
dziewczyny płonęły z zazdrości. Po chwili Kaori poczuła na ramieniu czyjąś
rękę, która gwałtownie zaciągnęła ją do tyłu.
- Eee… To pa! - zdążyła
tylko krzyknąć. Aidō odpowiedział uśmiechem i machnięciem ręki.
Kao wyswobodziła się z
uścisku, gdy została zaciągnięta na tył wszystkich zebranych. Teraz ledwie
dostrzegała te cudne istoty z Nocnej Klasy.
- Aya, jak mogłaś? -
zdenerwowała się. Moment później zapomniała jednak o urazie. - Czy oni nie są
boscy?! Jejku! Każdy wieczór tutaj będzie takim niesamowitym wydarzeniem! -
rozmarzyła się.
- Nie będziemy się z nimi
widywać - odrzekła szorstko Aya. Po jej trupie! Do licha, co tu się działo? Nie
była w stanie logicznie myśleć, jedyne, co udało jej się zrobić - i tak jednak
zbyt późno, według niej - to odciągnąć Kao od tego pokręconego krwiopijcy,
który bałamucił wszystkie nieświadome niebezpieczeństwa dziewczęta dookoła.
- Hę? - zdziwiła się Kaori,
ale nic już nie powiedziała. Przejdzie
jej! Pewnie po prostu się tu jeszcze nie zaaklimatyzowała. Zawsze trudniej było
jej się przestawić.
Obie zaczęły oglądać
wydarzenia z boku. Dziewczyny tak napierały na biedną Yūki, że ta już nie
wytrzymała i upadła. Wtedy podszedł do niej jeden z cud-chłopców, szatyn wyższy
od Aidō o centymetr czy dwa.
- Nic ci nie jest, Yūki? -
spytał łagodnie. - Zawsze ciężko nad nimi zapanować - zauważył.
- Kaname! - rzekła zarumieniona
dziewczyna, szybko wstając i otrzepując spódniczkę. - Nic mi nie jest,
Kaname-sama!
- Zawsze jesteś wobec mnie
taka formalna - odparł z lekkim uśmiechem. - Sprawia mi to
przykrość.
- Och, nie chciałam! -
usłyszały jeszcze Aya i Kaori. Potem tych dwoje zaczęło coś mruczeć pod nosem,
więc nikt z fanów ani siostry Mitsui niczego nie dosłyszały. Jednak tylko ślepy
nie zauważyłby, że chwilę później ów Kaname pogłaskał panią prefekt po głowie,
wywołując tym samym oburzony ryk jego fanek.
Nie wiedzieć skąd, nagle
znalazł się przy nich Zero Kiryū, który w jednej chwili odepchnął rękę Kaname. Spojrzał na szatyna z wyraźną niechęcią czy
nawet nienawiścią.
- Lekcje się zaczynają…
Kuran - wycedził.
- Przerażasz mnie… panie
prefekcie - rzekł spokojnie na odchodnym Kaname Kuran.
Uczniowie w białych mundurkach
oddalili się w stronę szkoły. Aya i Kaori zauważyły, że prefekci sprzeczają się
ze sobą. Po chwili chłopak odwrócił się do uczniów Dziennej Klasy, wciąż
jeszcze podekscytowanej.
- Słuchać no, bachory!
Wracać, kurna, do swoich pokojów! Dlaczego każdego dnia muszę wysłuchiwać tego
waszego cholernego pisku?!
Tłum, jak na zawołanie,
gwałtownie zaczął się rozchodzić. Nocna Klasa już zniknęła z pola widzenia, zaś
z prefektem nie warto było zadzierać.
- Znowu się spóźniłeś, bezużyteczny
dupku! - krzyknęła Yūki, waląc kolegę w ramię. Więcej siostry już nie
usłyszały, bo Aya pociągnęła Kaori w stronę Słonecznego Dormitorium.
-
Prawda, że są cudowni? - Mio i Nio nagle wyrosły tuż obok nich.
-
O tak! - powiedziała zachwycona wciąż Kao. - Dzięki, że nas tam zabrałyście!
We
trzy świergotały radośnie. Aya nie zamierzała dołączać do rozmowy, wciąż
przerażona. Próbowała dojść do jakichś konkretnych i racjonalnych wniosków, ale
nie była w stanie.
Zwyczajnie
znalazła się w środku koszmaru sennego.
Miała
nadzieję na spokojne namysły w pokoju, ale w odwiedziny wpadły Mio i Nio,
papużki-nierozłączki i okropne gaduły. Jak można się było domyślić, rozmowa
dotyczyła Nocnej Klasy. Aya, udając, że czyta książkę, chcąc nie chcąc
przysłuchiwała się więc dyskusji na jej temat, mając nadzieję, że dowie się
czegoś przydatnego. W końcu te dwie trzpiotki były tu od niemal roku, na pewno
wiedziały więc na temat wampirów cokolwiek, co mogłoby jej się przydać. Szybko
też zorientowała się, że te dwie - i najprawdopodobniej cała reszta Dziennego
Wydziału poza Zero - z pewnością nie mają pojęcia o tym, kim naprawdę są nocni
uczniowie. Zresztą… Kto w tych czasach wierzyłby w wampiry?
- I co,
najbardziej przypadł ci do gustu Idol-senpai, co? - zaćwierkała Nio,
porozumiewawczo trącając Kao w bok. - Ach, jak to możliwe, że z nim
rozmawiałaś?! Żadnej z nas nie udało się zamienić z którymkolwiek z nich tylu
zdań! - musiała się poskarżyć. - Hm, w każdym razie… Ten, co rozmawiał z
Kurosu-san, to Kaname Kuran, przewodniczący
Księżycowego Akademika. Dziewczyny, które niemal się od niego nie oddalają to
Seiren Myōji[2]
i Ruka Sōen. Seiren to ta z krótkimi, szarymi włosami, kojarzycie? Nie odzywa
się, ale nie odstępuje Kaname-senpaia na krok, jakby była jego ochroniarzem,
cha, cha! Dalej jest zastępca Kaname-senpaia, Takuma Ichijō. Wiecie, to ten
zielonooki blondyn, strasznie słodki. - Nio mówiła do obu sióstr, choć Aya niby
jej nie słuchała.
- Zapomniałaś o
Wild-senpai! - przerwała jej Mio, która siedziała na krześle od biurka Kao. -
To ten wysoki, ma z metr dziewięćdziesiąt, rudy. Tak naprawdę nazywa się
Akatsuki Kain. Jest taaaki męski i wysportowany! Ach, no i to kuzyn
Idola-senpai.
- Razem trzymają się Rima Tōya,
ta ruda w dwóch kucykach, i Senri Shiki - kontynuowała znów Nio, niemal
brutalnie przerywając Mio. - Są najmłodsi spośród Nocnej Klasy, a pracują jako
modele! Super mieć taką pracę już w wieku szesnastu lat! Są przecież w naszym
wieku! - dopowiedziała. - Znaczy: w naszym i Ayi Mitsui-san - poprawiła się. -
Ty masz jeszcze piętnaście, tak? - chciała się upewnić, pytając o to Kaori.
- Tak. - Kaori skinęła
głową.
- Dlaczego poszłaś do
szkoły rok wcześniej? Aż tak ci się spieszyło? - zaśmiała się Mio Amori.
- Wiecie, jesteśmy ze sobą
bardzo zżyte, Aya-nēsan i ja. Mimo iż
całkowicie się różnimy! Aya-nēsan zawsze o mnie dbała i w wieku tych paru lat
nie chciałam jej opuszczać ani na krok, stąd ta decyzja. Na szczęście mamie
udało się wtedy wszystko załatwić, a Aya do dziś pomaga mi w nauce - wyjaśniła
i puściła oko.
- Rozumiem! - zachichotała
Mio, a Nio jej zawtórowała.
- Ech… Słuchajcie... - Aya
podniosła wzrok znad książki. - Kim jest ten drugi prefekt, Zero Kiryū? Znaczy…
Wiecie o nim coś konkretnego?
- Ach, ten dupek? -
mruknęła Mio. - Jest boski, ale strasznie irytujący! Kiedy się pojawia, nie ma
szans na przedostanie się do chłopców z Nocnej Klasy!
- Tak, ale na szczęście
często olewa obowiązki!
- Ogólnie jest raczej
nietowarzyski. Nie udziela się w życiu klasy, z nami prawie nie gada. Wiele
dziewczyn na początku do niego wzdychało, ale to nie ma sensu, więc dały sobie
spokój.
- No! Sama się w nim
podkochiwałam! - rozmarzyła się Nio.
- A co, podoba ci się? Hę?
- z cwanym uśmieszkiem spytała Ayę Kaori.
- Że co, proszę? Nie, daj
spokój! Po prostu wydał mi się jakiś taki…
- Wredny, egoistyczny,
gburowaty…? - podpowiedziała Kao.
- Tak, właśnie -
podchwyciła Aya, nie mogąc przecież przyznać się do tego, że musi na jego temat
zrobić małe rozeznanie przez wzgląd na fakt, że jest wampirem.
Westchnęła. Reszta
dziewcząt zmieniła wreszcie temat, a Aya mogła naprawdę zacząć czytać.
***
- Kurosu-san! -
wydarł się Yamada-sensei następnego dnia na porannej lekcji. O ile normalnie
był bardzo sympatyczny i wiele mógł zrozumieć, o tyle nie tolerował spania na
swoich zajęciach.
Yūki chrapała sobie jednak
smacznie. Po jej policzku spływała strużka śliny.
- Szkoda słów, nic nie
dobudzi tej dziewczyny - westchnął nauczyciel. - W takim razie… Kiryū-kun!
- Proszę pana! - To zgłosił
się sąsiad Zero. - Kiryū-kun też śpi - przyznał lekko zmieszany.
- Tych dwoje ciągle to
robi! Co oni wyprawiają?! - zezłościł się Yamada. Wiedział, że oboje byli
przeciążeni robotą, bo jako prefekci mieli masę obowiązków, nie zamierzał
jednak pozwalać im przez to spać na lekcjach. - W takim razie kara dla obojga!
- zawyrokował.
Wtorkowe zajęcia dość
szybko dobiegły końca. Uczniowie wyszli z sali, ale na Yūki i Zero czekały
dodatkowe godziny nauki. Wychodząc z klasy, Kaori wysłała Kiryū
pogardliwo-rozbawiony uśmieszek.
Dobrze ci tak, ha!
Uśmiechając się, wraz z Ayą skierowała swe kroki
do stołówki, zaczynając już marzyć o wieczorze, kiedy to ponownie będzie miała
okazję ujrzeć bóstwa z Nocnej Klasy.
[1] Gra słowna. Mumei (無名) oznacza „bez nazwy”, „anonimowy”.
Fikcyjne miasteczko, które zawsze nazywałyśmy właśnie „miasteczkiem”/
„miasteczkiem nieopodal Akademii” etc. wreszcie otrzymało nazwę… ale też
jednocześnie pozostało „bezimienne”, co by tradycji stało się zadość. ;)
[2] Kolejna gra słowna z naszej strony. Seiren
nie ma nazwiska, co jest bez sensu, więc nadałyśmy jej je. Myōji (名字) oznacza właśnie „nazwisko”. :D
***
Aya: Witajcie, kochane (kochani?)! To,
co widzicie powyżej, pewnie Was zaskoczyło. Już spieszę z wyjaśnieniami.
Od
dawna miałyśmy z Kao ochotę na napisanie VK od początku, bo, bądźmy szczerzy,
to, co stworzyłyśmy siedem lat temu, było beznadziejne - głównie z powodu tego,
że początkowo miałyśmy zamiar „iść zgodnie z mangą”, a ponadto wychodziłyśmy z
założenia, że czytać to będą tylko ci, którzy doskonale znają świat oryginalnego
VK autorstwa Matsuri Hino i przez to początkowe rozdziały były bardzo ubogie w
opisy i ogółem w jakąkolwiek wartość artystyczną. Wstyd i hańba. ^^’ Ponadto
tak mało w tym było logiki, że woła to o pomstę do nieba.
Tydzień
temu, wspólnie robiąc obiad, rozmawiałyśmy - między innymi o tym, jaki to mamy
zastój z VN i że wypadałoby to wreszcie zmienić. Tyle że nie miałyśmy na nie
weny. Umówiłyśmy się więc na „noc pisania” VK - jak za starych, dobrych czasów.
Dawnym zwyczajem poszłam do pokoju Kao, wywołując tym samym szok rodziców, jako
że ostatnio spędzamy ze sobą mało czasu (w sensie Kao i ja), by siąść przy
laptopie i popisać. Miałyśmy zamiar w ramach rozrywki i ponownego wgłębienia
się w ten świat napisać wspólnie I rozdział VK - tym razem po ludzku - ale Kao
ostatecznie stwierdziła, że jednak zaweniło ją na VN. Świetnie się złożyło! Ona
siadła do „Spełnienia marzeń” (wówczas jeszcze ten tytuł nie istniał), a ja do „rewrite’owania”
I rozdziału VK. I tak rozpoczęła się historia pod tytułem „Jak z pięciu stron w
Wordzie zrobić piętnaście”. Tak, serio. Oryginał był trzy razy krótszy niż to,
co widzicie powyżej. Porównajcie sobie (klik), polecam, ubaw gwarantowany (Suzu
potwierdzi)!
Wiem,
że wolelibyście poczytać dalsze losy bohaterów VN, ale to nie takie łatwe.
Tworzenie czegoś zupełnie nowego siłą rzeczy zajmuje więcej czasu, którego my
za bardzo nie mamy, to raz. Dwa, jeśli o mnie chodzi, zanim zacznę pisać VN,
muszę przeczytać co najmniej kilka albo nawet kilkanaście rozdziałów wstecz, bo
totalnie nie ogarniam, co się tam działo. Ponadto, jak widać, teraz prym
wiedzie Hanashi, a to postać Kao, więc jeśli o mnie chodzi, mam mniej do roboty
w VN. Dlatego bawię się w VK i nie odbierajcie mi tej radości, proszę, bo
dzięki temu czuję się odmłodzona i wzruszona. Może jestem sentymentalna,
trudno. Nie każę Wam tego czytać ani komentować, ale by nie świeciło tu
pustkami, od czasu do czasu będziemy tu dodawać „Vampire Knight, version 2.0” w
ramach dodatków specjalnych. Jeśli macie ochotę, bądźcie z nami. Jeśli nie, nie
będziemy miały do Was żalu.
Czy
ja zawsze muszę się tak rozpisywać? Już kończę, słowo. Oddaję głos Kao-chan.
Buziaki!
Kao: Ciężko będzie przebić ten monolog,
więc może pokrótce. Miło było zasiąść jak za dawnych czasów przy dwóch
komputerach i słyszeć tylko brzdękanie (?) w klawiatury, co jakiś czas zerkając
przez ramię, czy na pewno druga pisze, a nie się opiernicza. :P To Aya miała
parcie na napisanie VK od nowa, dla mnie stara wersja ma ten czar, pokazujący,
jak wiele się zmieniło… Aczkolwiek faktem jest, że miło zobaczyć to w nowej,
lepszej odsłonie, choć traumatycznym przeżyciem było nazwanie miasteczka, które
zawsze było tylko miasteczkiem. Zawsze było to główne miasteczko, bo były też
inne miasteczka, oddalone o ileś od tego miasteczka… Nawet nie wiecie, ile
problemu to robi, kiedy chce się napisać, że ktoś poszedł do innego miasteczka,
a potem wrócił do tamtego… Paranoja! W każdym razie nieskromnie powiem, że to
ja wymyśliłam, żeby jego nazwa znaczyła coś w stylu „bezimienne, bez nazwy”. :D
Wracając do rzeczy, bo nieźle namieszałam… Postaram się zagłębić dalej w świat
VN, na tyle, na ile starczy mi czasu na studiach. Aya za to nieźle prze
naprzód, więc możecie się spodziewać, że coś tam ukazywać się będzie. Prosimy o
cierpliwość i bawcie się dobrze, całuski! :*
Dzięki za info!
OdpowiedzUsuńWow! Nie sądzę, żeby poprzednie było beznadziejne! Jest lepsze, niż to co ja pisuję! :P Ale z miła chęcią wrócę do VK. Naprawdę uwielbiałam tamten świat. Więc ludzik, będę śledzić na bieżąco ;P
Tak w ogóle-cieszę się! Serio! Z powodu wyżej wymienionego, a także z samego faktu, że mam straszny sentyment do tej serii, z chęcią ją sobie "odświeżę". No i nie cierpię Yuki, więc... ^^"
Powodzenia, dziewczyny, w pisaniu!
Pozdro!
K.L.
PS. oczywiście, to było mega! Długie i w ogóle świetne! Gratulacje! :*
Dzięki za miłe słowa. :) Bałam się, że będziecie marudzić, że chcecie coś nowego, a nie tylko odgrzewane kotlety, a tu proszę, jaki pozytywny odzew. :) Widzę, że macie sentyment do VK tak mocny jak i my. ;)
UsuńBuziaki!
Konbanwa!(Tssa,jutro szkoła a ja nie śpię x")
OdpowiedzUsuńJako,iż jestem najmłodszą(chyba) czytelniczką,to rozpisywać się raczej nie będę.
Tak więc:
Wow.To było wspaniałe!Z chęcią bym przeczytała drugą wersję!Serio :D
Sprawiłyście,że wróciły mi wspomnienia .
Gdy pierwszy raz znalazłam waszego bloga,gdy nie spałam w nocy,wciągnięta lekturą,gdy bałam się,iż nie będę mogła nawiązać z wami kontaktu.
Jak tak porównuję,to serio dobry kawał roboty.
Powtarzając:Bardzo bym chciała ciąg dalszy tej nowej wersji.
A,i oczywiście buziaczki dla was dziewczyny i oklaski za to,że nie przespałyście nocy dla nas.
Jesteście naprawdę kochane.
Przesyłam przytulasy i dużo weny^^:**
Witaj w naszych skromnych progach. ^^
UsuńTo ile masz lat, jeśli można wiedzieć? ;)
Dziękujemy za miłe słowa! Każdy taki komentarz wiele dla nas znaczy i dodaje nam motywacji. :)
My też przesyłamy przytulasy. ;)
Ja jestem też! Napiszę krótko, bo ogólnie odbywam praktyki na promie w Świnoujściu :D i zasięg mamy tylko 33 godziny na dobę :c ale chce żebyście wiedziały, ze jestem, czytam i dalej podziwiam! Czekam na kolejne rozdziały i lecę dalej pracować :3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo nam miło! <3
UsuńPowodzenia w pracy!
Jeszcze nie przeczytałam, ale na pewno nie długo to zrobię! :) Tylko znajdę trochę czasu (mam wszędzie dużo zaległościxD)
OdpowiedzUsuńAle powiem, że do tej starej wersji mam sentyment i naprawdę widać jak rozwinęłyście swój warsztat pisarski. :D Ale nie powiem, odnowię historię bardzo chętnie. Szczególnie jestem ciekawa Aidou. Dawno go nie było w VN :)
Pozdrawiam!