sobota, 7 maja 2016

Dodatek specjalny! Vampire Knight v. 2.0: rozdział III - „Prawda za prawdę”

      Kiedy Aya wróciła do pokoju, Kaori natychmiast dostrzegła w niej niepokojącą zmianę. Była spięta i zdołowana i chyba nawet zapomniała starać się to ukryć.
      - Gdzie byłaś? - zapytała.
      Aya drgnęła. Wciąż oszołomiona sceną, jaką obejrzała kilkanaście minut temu, nie była w stanie logicznie myśleć. Była na siebie zła z dwóch powodów naraz. Po pierwsze, zignorowała ludzkie współczucie, które wypełniło jej wrażliwe serce, kiedy była świadkiem cierpienia kolegi z klasy. Po drugie, musiała się przyznać właśnie do tego współczucia, a przecież nie powinna go odczuwać, bo jego obiektem był wampir. A ona nikogo nie nienawidziła tak bardzo jak właśnie krwiopijców.
      Ale właśnie - „krwiopijcy”. Dopiero co dowiedziała się, że Zero z jakiegoś powodu nie pije krwi, czym dobrowolnie skazuje się na męki. Wobec tego co powinna o nim sądzić? I co czuła? Nadal nienawiść? A może to całe współczucie ją wypierało? Jęknęła cicho, co nie uszło uwadze Kaori. Naprawdę nie wiedziała, co powinna myśleć i czuć. Uparcie starała się podtrzymywać nienawiść, bo gdyby się jej wyrzekła, w jakiś sposób zdradziłaby samą siebie. Z drugiej strony, z natury była naprawdę wrażliwą i empatyczną osobą, dlatego nie potrafiła zupełnie obojętnie przejść obok czyjejś krzywdy. Ale, do licha, wampir to nie człowiek. Nie zasługuje na współczucie, wmawiała wciąż sobie.
      - No? - ponagliła ją Kao.
      - Ech, nigdzie, nie bądź taka ciekawska - odburknęła Aya, na powrót wkładając maskę obojętności.
      - Dałaś komuś czekoladki, prawda? - zapiszczała Kaori, a jej oczy zabłysły z podniecenia. Tak, to musiało być to! Aya w życiu by się do tego nie przyznała, ale była przecież dziewczyną jak każda inna i z pewnością znalazła sobie jakiś obiekt cichego uwielbienia. Musiało tak być w tej szkole pełnej cud-chłopców!
      Aya z bezbrzeżnym zdumieniem spojrzała na siostrę.
      - Pogięło cię? - spytała. - Nie bawię się w takie rzeczy. To żałosne i dziecinne.
      - Ehe, pewnie tylko tak mówisz, a skrycie się w kimś podkochujesz. - Kaori wydęła usta, obawiając się, że niczego z Ayi nie wyciągnie. Będzie musiała żyć w niepewności.
      - Jasne. - Aya uznała temat za skończony. Położyła się na plecach na łóżku i przesłoniła ręką oczy. Co powinna zrobić?
      - Jak sobie chcesz - mruknęła naburmuszona Kao. - Idę do Mio i Nio, z nimi przynajmniej można pogadać na babskie tematy bez obawy, że zostanie się zabitym spojrzeniem.
      Jak postanowiła, tak zrobiła i minutę później siedziała już w pokoju obok. Korzystając z chwili spokoju, Aya przeanalizowała jeszcze raz to, czego niechcący była świadkiem.
      Nie wytrzymam tego, pomyślała. Stres i niepokój gromadzące się w niej od dwóch tygodni rozpaczliwie próbowały znaleźć ujście. Powinna z kimś szczerze porozmawiać. Z kimś, kto wie więcej od niej…
      Wstała z łóżka, zanim zdążyłaby się rozmyślić. Szybko wyszła z pokoju i wbiegła na trzecie piętro. Po chwili stanęła pod pokojem numer trzysta osiemnaście. Odetchnęła głęboko, nakazując sobie spokój. Zapukała do drzwi, identycznych jak te do mieszkanka jej i Kaori. Właściwie każde piętro w akademiku wyglądało tak samo, zmieniały się tylko numerki pomieszczeń. Te na parterze miały dwucyfrowe numery, na pierwszym - sto któreś, na drugim dwieście któreś i tak dalej. Proste i praktyczne.
      Yūki otworzyła niemal natychmiast.
      - Mitsui-san! - Na twarzy pani prefekt widać było lekkie zdziwienie. Po chwili jednak uśmiechnęła się ciepło. - Czy coś się stało? - spytała.
      - Właściwie to tak… - Aya zawahała się. Nie miała pojęcia, co i jak powiedzieć. Zamierzała właśnie przeprowadzić szczerą rozmowę z kimś, kogo ledwie znała, na temat, na który rozmawiała tylko i wyłącznie z ciocią Reiko. - Eee, Kurosu-san… - Rozejrzała się niepewnie dookoła. Ta rozmowa musiała odbyć się bez świadków.
      - Może wejdziesz? - zapytała uprzejmie Yūki, domyślając się, że nowa koleżanka chce porozmawiać o czymś na osobności. Na szczęście Yori akurat nie było, kąpała się.
      Aya skinęła głową i weszła za Kurosu do jej pokoju. Wyglądał niemal identycznie jak ten, w którym sama mieszkała. Różniły się tylko rzeczy osobiste.
      - Chodzi mi o Nocną Klasę. I nie tylko… - zaczęła niepewnie, nadal nie mając pojęcia, jak przedstawić sprawę.
      Yūki zrobiła przestraszoną minę. Zdecydowanie nie potrafiła ukrywać emocji.
      Pewnie już wie, o co mi chodzi, pomyślała Aya.
      - Cóż, nie będę owijać w bawełnę… - W nagłym przypływie odwagi Aya postanowiła wyłożyć kawę na ławę. - Wiem o wszystkim. - Jeszcze nic konkretnego nie powiedziała, więc w razie czego mogła się wycofać, gdyby uznała, że to nie ma sensu albo że Yūki jednak nie ma o niczym pojęcia.
      - C-co masz na myśli, Mitsui-san? - spytała zakłopotana Kurosu. Jej mowa ciała upewniła Ayę w przekonaniu, że jest jedną z nielicznych wtajemniczonych w prawdziwy świat ludzi. Ponadto gołym okiem widać było, że ona również nie przywykła do rozmawiania o tym z kimś spoza swojego najbliższego kręgu zaufanych osób, kimkolwiek by one nie były.
      - To, że uczniowie Nocnej Klasy są wampirami - odrzekła dobitnie Aya. Właśnie postanowiła z pełnym przekonaniem, że czas dowiedzieć się, co dzieje się w tej chorej szkole. Yūki była zresztą słabym przeciwnikiem, Aya była więc przekonana, że jeśli odpowiednio to rozegra, szybko wszystkiego się dowie.
      - Ale… Skąd? Jak się dowiedziałaś? - pytała przestraszona i zdezorientowana Kurosu, nie wiedząc, gdzie podziać oczy.
      Jestem w połowie wampirem, więc to nic dziwnego, że je wyczuwam, pomyślała ponuro Aya, ale nie zamierzała powiedzieć tego na głos. Sama chciała dowiedzieć się wielu rzeczy, ale, choć może było to niesprawiedliwe z jej strony, nie zamierzała rozpowiadać innym własnych sekretów. Nie była na to gotowa i podejrzewała, że nigdy nie będzie. Tylko i wyłącznie ciocia Reiko znała prawdę.
      - Wybacz, nie chcę o tym mówić - rzekła tylko, cicho, ale pewnie.
      - Ehm… Rozumiem, ale… Czy…? - Yūki plątała się, nie wiedząc, co powiedzieć. - Nie, to niemożliwe. Bo… nie jesteś wampirem, prawda? W takim razie… Jejku… Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć.
      - Nie martw się, nikt inny o tym nie wie - uspokoiła ją łagodnie Aya.
      - To dobrze. - Lekko odetchnęła z ulgą. - A… twoja siostra?
      - Nie. I nie może się dowiedzieć. Proszę, nigdy nie wyjawiaj jej prawdy! - rzekła na wszelki wypadek Aya, nagle ponownie się stresując i czując, jak serce podchodzi jej do gardła.
      - Oczywiście, że nie powiem. Właściwie… Nikt nie ma prawa wiedzieć, kim naprawdę są uczniowie z Nocnego Wydziału. Ty też.
      Aya tylko westchnęła.
      - Domyślam się - przyznała. - Jednak wiem i nic tego nie zmieni.
      - Poza nami wiedzą o tym tylko dyrektor, Zero i sami członkowie Nocnej Klasy… - Yūki zastanawiała się nad czymś głęboko.
      - A właśnie… Kurosu-san? - Aya postanowiła wreszcie zadać pytanie, które nurtowało ją od poniedziałku dwa tygodnie temu.
      - Tak?
      - Cała Nocna Klasa składa się z wampirów. W takim razie dlaczego Kiryū-kun…
      Nie dokończyła, bo w tej samej chwili drzwi do pokoju otworzyły się z impetem. Aya, wciąż stojąca nieopodal nich, niemal nimi oberwała.
      Ze zdumieniem i przerażeniem ujrzała Zero. Wyglądał na porządnie zdenerwowanego, ponadto był lekko zdyszany, choć jako wampir nie powinien chyba się męczyć, prawda? Czy to przez ten atak, którego była świadkiem?
      - Mitsui-san! - warknął, przewiercając ją wzrokiem na wylot.
      Cholera, doigrałam się, pomyślała, czując, jak oblewa ją zimny pot.
      - C-co takiego, Kiryū-kun? - zdołała wykrztusić. Miała nogi jak z waty, gdyby nie adrenalina, chyba by upadła. Serce waliło jej jak oszalałe, a on, będąc wampirem, musiał to słyszeć, co dodatkowo ją dobijało i niepokoiło. Nie było szans, by po czymś takim pomyślał, że ma do czynienia ze zwykłą, głupiutką, przestraszoną na widok prefekta panienką.
      - Zero? - Yūki była zdumiona nagłym wejściem kolegi. - Co tu robisz? Nie wolno ci wchodzić do…
      - Eee… - zawahał się na moment, przenosząc wzrok lawendowych oczu na Kurosu. - Muszę… - Próbował wymyślić coś na poczekaniu, nie wiedząc właściwie, dlaczego próbuje się tłumaczyć. Fakt, nie wolno mu było wchodzić do żeńskiego dormitorium, ale czy kiedykolwiek go to obchodziło? Jeśli miał coś do załatwienia z Yūki, czasem tu wpadał. - Muszę porozmawiać z Mitsui-san - wyrzekł wreszcie, po czym bezceremonialnie złapał Ayę za przegub jej prawej ręki i siłą wyciągnął ją na korytarz. - Chodź - rozkazał.
      Dziewczyna poczuła, że zaraz zemdleje. Zaczęła panikować - nie mogła znieść tego, że dotyka ją wampir, który na dodatek mógł być zupełnie niepoczytalny, zaprowadzić ją w jakieś spokojniejsze miejsce, a tam zatopić kły w jej szyi.
      Poczuła, jak władzę nad nią przejmuje histeria. Nie wiedząc, co właściwie robi, ze wszystkich sił starała się wyrwać rękę z jego żelaznego uścisku, pod nosem piszcząc, że ma ją puścić. Chcąc nie chcąc uczyniła wokół siebie taki zamęt, że kilka dziewczyn, wracając właśnie z łazienki, przystanęło, by obejrzeć to niecodzienne zjawisko.
      Chłopak zaklął pod nosem. Jeśli teraz by nie zrezygnował, nie wiadomo, jakie plotki obiegłyby do jutra całą szkołę. A on nie chciał rozgłosu, miał wystarczająco dużo problemów. Będzie musiał znaleźć inny sposób…
      Puścił Ayę, a ta natychmiast uciekła, zbiegając piętro niżej, a następnie dopadając do swojego pokoju i zamykając się w nim na klucz. Nie mogła się uspokoić. Wiedziała, że to żałosne, że tak bardzo się przestraszyła, ale nic nie mogła na to poradzić. Panicznie bała się wampirów, odkryła. Tak, właśnie: bała. Nie tylko ich nienawidziła. Był jeszcze ten obezwładniający strach…
      Wskoczyła do łóżka i zakryła się kołdrą aż po głowę. Drżała. Do uspokojenia się i ponownego udawania obojętnej zmusiła się dopiero wtedy, gdy Kaori zaczęła walić w drzwi, zdziwiona, że są zamknięte.

      - Możesz mi, do cholery, wyjaśnić, co się tu dzieje? - warknął Zero, bez skrępowania wchodząc do domku dyrektora. Ledwie zrzucił w przedsionku buty i natychmiast wszedł do kuchni, wiedząc, że znajdzie tam Kurosu.
      Kaien westchnął i odwrócił się w jego stronę, w dłoniach trzymając chochlę. Śmiesznie wyglądał w swoim fartuszku w rybki, ale Zero bynajmniej nie było do śmiechu.
      - Co masz na myśli, Zero-kun? - zapytał dyrektor, choć domyślał się, o co może chłopakowi chodzić. Do licha, nie był ślepy ani głupi, wręcz przeciwnie, dlatego Kaien od dnia przybycia do szkoły sióstr Mitsui zastanawiał się, kiedy Kiryū nie wytrzyma i wreszcie rozpocznie rozmowę na ich temat.
      - Dobrze wiesz - powiedział niezadowolony, nic sobie nie robiąc z tego, że zwraca się do dyrektora w niegrzeczny sposób. Kaien był zresztą do tego przyzwyczajony. Gdy chłopak tracił cierpliwość, był przestraszony, zły lub rozgoryczony, zawsze zapominał o manierach. Ze względu na jego sytuację Kaien puszczał mu to płazem. Chłopak wystarczająco się już nacierpiał, by prawić mu jeszcze kazania na temat odpowiedniego sposobu zwracania się do starszych. Zresztą… wiele bezpośrednich odzywek zdecydowanie przejął od swego dawnego mistrza, więc Kurosu, który dobrze go znał, rozmawiając z Zero, czasem czuł się, jakby miał przed sobą starego przyjaciela. - O co chodzi z tą całą Mitsui, co? I nie wmawiaj mi, że wszystko jest w porządku, bo doskonale wiesz, że ci nie uwierzę. Kim ona jest, do cholery?
      Kaien ponownie westchnął.
      - Nie mylę się sądząc, że masz na myśli Ayę Mitsui-san, prawda? - rzekł dla formalności. Zero wywrócił tylko oczyma.
      - To chyba oczywiste. Tamta druga jest dokładnie taka sama jak wszystkie te wariatki latające za tymi pieprzonymi wampirami. Co więc z Ayą Mitsui? Kogo żeś tu znowu sprowadził? Jeszcze mało ci problemów ze mną i Nocną Klasą?
      - Uspokój się, usiądź - zaproponował Kaien, wskazując na drewniany kuchenny stół. Chłopak nie ruszył się z miejsca. Dyrektor z dezaprobatą pokręcił głową, po czym oparł się plecami o blat, wcześniej odkładając chochlę i zerkając, czy z zupą wszystko jest w porządku. - Słuchaj, to nieco skomplikowana sprawa.
      - Domyślam się, biorąc pod uwagę, że sprowadziłeś je tu w środku zimy. Kto normalny zmienia szkołę pod koniec roku? - mruknął Zero. - Ale to nieistotne. Chcę wiedzieć, kim jest Aya Mitsui. Przecież nawet ślepy by zauważył, że nie jest zwykłym człowiekiem. Nie ma też nic z Łowcy. Jej aura jest trudna do zauważenia, niemal niewyczuwalna. Nie pachnie jak wampirzyca, ale wygląda, jakby nią była. I od początku tak mnie unika, jakby wiedziała, czym jestem. Co masz na ten temat do powiedzenia?
      Kaien odchylił się nieco i przez chwilę spoglądał w biały sufit. Potem z powagą spojrzał na Zero.
      - Chciałbym móc ci wszystko powiedzieć, naprawdę - wyznał. - Niestety, nie mogę tego zrobić.
      - Do cholery, to przecież nie tajemnica lekarska!
      - Wiem i naprawdę mi przykro, ale musisz zrozumieć, że nie mogę rozpowiadać czyichś tajemnic na prawo i lewo. Sam jesteś jedną z nich, nie chciałbyś przecież, żebym oznajmił wszystkim, kim jesteś, prawda? To samo dotyczy Ayi Mitsui-san - wyjaśnił spokojnie.
      Kiryū skrzywił się. Dyrektor miał rację, wiedział to doskonale. Niemniej szlag go trafiał, gdy widział te dwie nowe i nie wiedział, czego się po nich spodziewać. Z boku wyglądało to tak, jakby Aya była jakimś dziwnym rodzajem wampira i nie spuszczała Kaori z oczu, by móc dbać o jej bezpieczeństwo. To, że nie wyglądały na siostry, było oczywiste i gdyby nie ten idealny, klasycznie piękny wręcz wygląd Ayi i jej dziwne zachowanie, którego chyba nikt z wyjątkiem jego nie dostrzegał, mógłby pomyśleć, że po prostu nie są podobne, bo tak się czasem zdarza w rodzinie, ale w tym przypadku był niemal pewny, że te dwie są ze sobą zwyczajnie niespokrewnione.
      Uspokoił się i na chłodno zaczął obmyślać plan działania. Miał już świadomość, że z dyrektora nic nie wyciągnie. Właściwie spodziewał się tego, bo choć Kaien był oryginalnym i na swój sposób szalonym człowiekiem, miał silne poczucie sprawiedliwości i faktycznie nigdy nie zdradzał niczyich sekretów.
      Pożegnał się z nim chłodno i wyszedł, myśląc, że jedyne, co mu się tego dnia udało, to niedopuszczenie do uświadomienia przez Ayę Yūki. Właściwie cudem wparował do jej pokoju w tym krytycznym momencie. Szczerze mówiąc, kiedy w budynku szkolnym miał atak, nie pierwszy i nie ostatni, wydawało mu się, że wyczuwa obecność więcej niż jednej osoby. Nadeshiko Shindō z jego klasy od razu się ujawniła, więc pozostało mu tylko ją spławić. Gdyby nie czuł się wtedy tak tragicznie, nakryłby ewentualnego intruza, ale nie był już nawet w stanie utrzymać się na nogach. Żałosne… Nienawidził siebie i tego, co się z nim działo.
      Wtedy zjawił się dyrektor, a on sam tak się zdenerwował, gdy ten zaproponował mu tabletkę krwi - prototyp zastępstwa pożywienia wampirów, który póki co testowała Nocna Klasa - że zapomniał o potencjalnym dodatkowym intruzie. Kiedy jednak na patrolu - na którym Yūki chyba nie zamierzała się pojawić, wciąż podniecona po walentynkach, a na niego zdenerwowana z powodu Kurana - ponownie zaczął analizować całą sytuację, zdał sobie sprawę z tego, że jeśli jakimś cudem wyczuł wtedy właśnie Ayę Mitsui, jego sekret może być w niebezpieczeństwie. Nie namyślając się, wpadł do akademika dziewcząt, w którym wyostrzył wampirzy słuch i od razu dowiedział się, że ta dziwna dziewczyna rozmawia z jego przyjaciółką. Pędem pobiegł do jej pokoju i zdążył akurat na czas. Ten jeden raz mu się upiekło… Potem jednak zawalił sprawę, ale faktem było, że nie spodziewał się ani tego, co sam zrobi, ani tego, jaką paniką zareaguje na to Mitsui. O nie, nikt mu już nie wmówi, że ona o niczym nie wie. Nawet gdyby po prostu nie lubiła jego samego albo bała się facetów, normalna osoba nie zareagowałaby aż taką histerią.
      Jedno było pewne. Musiał dowiedzieć się, co tu jest grane. Nazwanie tego sprawą życia i śmierci nie byłoby nawet zbyt dużą przesadą, dlatego postanowił, że dojdzie po trupach do celu.
***
      Piętnastego lutego, we wtorek, nastroje powalentynkowe jeszcze się nie wyciszyły, dlatego na każdej przerwie panował niemały rozgardiasz. Kaori uczestniczyła w żywych dyskusjach na temat chłopców z Nocnej Klasy, puszczając w niepamięć dziwne zachowanie Ayi wieczorem i zastanawiając się, czy Aidō zjadł już czekoladki od niej.
      Aya nakazywała sobie opanowanie, ale jej serce nie uspokajało się ani na moment. Od rana już kilkakrotnie przeszywały ją nerwobóle, ale starała się jak mogła, by nikt nie zauważył, jaka jest zestresowana. Obawiała się jednak, że ten, przed którym najbardziej nie chciała dać niczego po sobie poznać, doskonale wie, co dzieje się z jej ciałem i umysłem. Nienawidziła siebie za ten swój żałosny stan, a jego jeszcze bardziej za to, kim był i co wczoraj zrobił.
      Po ostatniej lekcji, gdy wszyscy zbierali już swoje manatki i szykowali się do opuszczenia sali, znów poczuła ból w klatce. Miała świadomość, że to nic podejrzanego, tylko wynik zdenerwowania, dlatego nie obawiała się o swoje zdrowie, a jedynie stresowała się, że Kao w końcu coś zauważy i zacznie pytać. Na szczęście doskoczyła jednak do Mio i Nio i o czymś z nimi trajkotała, więc nawet nie spostrzegła, że Aya z powrotem opadła na swoje miejsce i przymknęła oczy, by uspokoić oddech i cierpliwie poczekać, aż ból minie.
       - Jeśli nie chcesz, by twojej niepokornej siostrzyczce stała się krzywda, przyjdź zaraz do stajni, sama - usłyszała niespodziewanie, jak ktoś szepcze jej do lewego ucha. Zamarła z przerażenia. Szybko spojrzała na Kaori - wszystko było w porządku, nadal rozmawiała z koleżankami. Prędko odwróciła się więc do tyłu, skąd dobiegł znajomy głos, ale Kiryū już nie było.
      Zanim uspokoiła się na tyle, by racjonalnie pomyśleć, podeszła do niej Kao.
      - Coś się stało? - zapytała.
      - Nie, nic. Słuchaj, muszę iść. Wróć do akademika z Mio i Nio, dobrze? - mówiła szybko. - Nie idź sama - nakazała, po czym, nie czekając na reakcję siostry, szybko wrzuciła do torby swoje rzeczy, porwała z wieszaka na krańcu sali swój płaszcz, po czym wybiegła z klasy i pędem zwróciła się ku zewnętrznemu dziedzińcowi, by stamtąd przejść do stajni. Nie wiedziała, czego spodziewać się po Zero, nie miała jednak wątpliwości co do tego, że musi go posłuchać, bo jeśli tego nie zrobi, Kao może stać się krzywda. Niekoniecznie dzisiaj, niekoniecznie jutro. Ale kiedyś, w bliżej nieokreślonej przyszłości. Nieobliczalny wampir nie cofnie się przed niczym.
      W biegu narzuciła na siebie płaszczyk, ale nie zapięła go, nie ubrała też czapki i szalika, a jedynie wpakowała je niedbale do torby.
      Przed drzwiami stajni przystanęła na moment, by wyrównać oddech i trochę się uspokoić. Nie udało jej się. Wiedząc, że nie ma innego wyjścia, otworzyła drzwi i weszła do drewnianego budyneczku przesiąkniętego zapachem koni i siana.
      Chłopak stał obok jakiegoś białego konia i, o dziwo z czułością, głaskał go po pysku. Zdumiona tym widokiem, Aya przystanęła na wejściu i dopiero po chwili zreflektowała się, zamknęła za sobą drzwi i zrobiła krok do przodu.
      - Czego chcesz? Dlaczego nam grozisz? - zapytała, siląc się na odważny ton, co jednak jej nie wyszło. Głos jej zadrżał.
      Kiryū zostawił konia w spokoju i odwrócił się do niej. W tej chwili na jego twarzy nie widniała złość, lecz raczej przygnębienie.
      - Wyluzuj, musimy po prostu pogadać - powiedział. Aya nie spodziewała się tego, dlatego lekko uniosła brwi. Do licha, czyżby dała się nabrać? Czy on naprawdę nie zamierzał nic zrobić Kaori, jeśli nie wypełniłaby jego rozkazu? Nie, zaraz… To wampir, niczego nie można być pewnym. - Inaczej nie zaciągnąłbym się bez scen w żadne spokojne miejsce - dodał, półgębkiem uśmiechając się ponuro. Uśmieszek ten szybko ustąpił jednak miejsca powadze. Utkwił przenikliwe spojrzenie w jej szarych oczach, a ona z jakiegoś powodu nie mogła przerwać tego wzrokowego kontaktu.
      Przez chwilę patrzyli tak na siebie, jak gdyby próbowali bez słów odkryć tajemnice tego drugiego. W końcu Zero przerwał jednak ciszę. Zrobił kilka kroków w kierunku Ayi, a ona bezwiednie zrobiła kilka kroków w lewo, by odsunąć się od niego, będącego po prawej stronie, patrząc od drzwi.
      - Kim jesteś? - zapytał lodowatym tonem, mrużąc oczy.
      Aya przełknęła ślinę. Rozpaczliwie próbowała wymyślić jakiś pretekst, dzięki któremu mogłaby uciec albo, najlepiej, wpaść na jakiś genialny pomysł, dzięki któremu odsunęłaby od siebie podejrzenia. Nie wiedziała, co na jej temat myśli prefekt, była już jednak przekonana, że nie ma jej za normalną dziewczynę. Zresztą… Musiałby być głupi, żeby nie zauważyć, że odznacza się nieprzeciętną, nienaturalną wręcz urodą właściwą wampirom. Każdy, kto wiedział o ich istnieniu, musiał to spostrzec. Póki jednak jej nie poznawał, nie mógłby zdobyć żadnych dowodów. Kiryū jednakże od dwóch tygodni mógł ją obserwować. A skoro tak, na pewno zauważył, jak reaguje na niego, na Nocną Klasę, jak stara się chronić Kaori…
      - Nikim - odparła wreszcie, siląc się na obojętny ton. Odważnie spojrzała mu w oczy, ale natychmiast tego pożałowała i spuściła wzrok.
      - Jasne.
      O cholera, był teraz tak blisko niej. Rozpaczliwie rozejrzała się dookoła, ale zauważyła, że nie ma już drogi ucieczki. Z własnej winy ją sobie odcięła, bo odsunęła się od drzwi, zamiast uparcie stać tuż przy nich. Nawet gdyby zerwała się do biegu, dla niego nie byłoby żadnym problemem złapanie jej po ledwie ułamku sekundy.
      - Słuchaj, nie mam ochoty za zabawę w podchody - oznajmił prefekt. - Mów, kim jesteś.
      - Nie. - Jej głos jakimś cudem zabrzmiał dość twardo, ale wcale tak się nie czuła. Była przerażona do granic możliwości. Mimo tego nie miała już nic do stracenia, dlatego zbierając w sobie marne resztki odwagi, rzekła: - Skoro tak chcesz wiedzieć, może najpierw sam powinieneś powiedzieć, kim jesteś? CZYM jesteś?
      Jego wzrok stał się tak lodowaty, że bardziej już nie mógł. Wyglądał, jakby miał ochotę w jednej chwili rozszarpać ją na strzępy, ale jednocześnie gdzieś głęboko w jego oczach dostrzegła coś, co wydawało jej się być bezbrzeżną rozpaczą.
      W jednej chwili przyparł ją do ściany i rękoma zagrodził jej ewentualną drogę ucieczki. Poczuła, że zaraz zemdleje. Zadarła nie z tym, z kim trzeba.
      - Jak się dowiedziałaś? - warknął. - Skąd o tym wiesz? Kim, do cholery, jesteś?!
      Chłopak dygotał ze złości, a dziewczyna ze strachu.
      - Wy-wyczułam… - odpowiedziała niemal niedosłyszalnie, z jakiegoś powodu nie potrafiąc już wymyślić jakiegoś kłamstwa lub odpowiedzi, którą mogłaby go zbyć. Była zbyt przerażona, a jej głowę nawiedziła pustka.
     - Jak to „wyczułaś”? Kim ty, do cholery, jesteś?! - powtórzył, nadal przewiercając ją wzrokiem na wylot. Miała wrażenie, że zaraz umrze.
      Wówczas jednak drzwi do stajni otworzyły się i wyjrzała zza nich głowa Kaori.
     - Hę? Hę? Hę?! Nie no, ja nie mogę…! - zapiszczała. Czyżby jej przewidywania były zgodne z prawdą?! Aya się zakochała, a teraz urządza sobie randkę? Tylko, do licha, czemu akurat Kiryū?
      Zero powoli odwrócił się i przeszył dziewczynę przerażająco morderczym wzrokiem. Kao zbladła.
      - Eee… To ja już sobie… pójdę! Nie przeszkadzajcie sobie!
      - Ka-kao! Czekaj na mnie! - zawołała za nią siostra. Nie chciała znów zostać z Zero sam na sam, żywiła nadzieję, że dzięki niespodziewanemu przybyciu Kaori będzie miała szansę wydostać się z potrzasku.
      Kiryū westchnął i faktycznie przepuścił Ayę. Ta szybko wybiegła, ale zamiast dogonić Kaori, zwróciła się w przeciwną stronę. Wbiegła do lasu. Chwilę kluczyła między drzewami, a następnie odrzuciła torbę na bok i ukucnęła pod drzewem. Zakryła twarz dłońmi. Emocje zaczęły się z niej wylewać, nie potrafiła teraz powstrzymać łez. Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Była przerażona jak nigdy dotąd, a jej myśli były tak zagmatwane, że nie była w stanie uchwycić porządnie żadnej z nich.
      Dlaczego ciocia wysłała nas w takie miejsce? Nie wytrzymam tu dłużej, wmawiała sobie, tylko dodatkowo się nakręcając.
      Cała się trzęsła. Nie mogła się uspokoić. Tyle uczuć… Tyle myśli… Czuła, że jeszcze chwila, a z ich natłoku zwyczajnie wybuchnie.
      Nagle usłyszała szelest. Zerwała się na równe nogi i ze zgrozą spostrzegła, że to Zero. Cofnęła się trochę i z całej siły starała się powstrzymać łzy, które wciąż obficie napływały jej do oczu.
      Nie podszedł do niej. Stał ze spuszczonym wzrokiem w tym samym miejscu, w którym się znalazł, gdy go zauważyła. Po chwili jednak spojrzał na wylęknioną dziewczynę. Zbierając w sobie odwagę, spojrzała mu w oczy. Zdziwiła się, nie widząc już w nich złości, a jedynie rezygnację i cierpienie.
      - Przepraszam. Przepraszam, Mitsui-san - wyszeptał. Nie lubił przepraszać kogokolwiek, ale kiedy czuł, że powinien to uczynić, po prostu to robił. Za bardzo ją wystraszył, dał ponieść się gniewowi. Gdy zdał sobie sprawę z tego, że tak właśnie często postępują wampiry - słuchają zwierzęcego instynktu, a nie ludzkiego rozumu - pożałował tego, co zrobił i znienawidził siebie jeszcze bardziej. Do licha, kiedyś przecież taki nie był…
      Aya spojrzała na niego ze zdziwieniem. Nie sądziła, że prefekt potrafi być taki miły. Nie znała go od tej strony. Znów poczuła dla niego wszechogarniającą litość, na moment zapominając o tym, co stało się przed kilkoma czy kilkunastoma minutami oraz o tym, że powinna go tylko i wyłącznie nienawidzić.
      - Ja… Ja też przepraszam. Powiedziałam coś, co cię zraniło - szepnęła. Szczerze tego żałowała. Wiedziała, że gdyby tylko nie dała ponieść się panice, mogłaby inaczej poprowadzić rozmowę z nim.
      Przez moment znów na siebie patrzyli, próbując wybadać, na jakie pytania mogą sobie pozwolić.
      - Dobra, oboje musimy się zgodzić, że ukrywamy coś ważnego. Co proponujesz? - odezwał się wreszcie, postanawiając, że tym razem nie przyprze jej do muru, tylko da jej samej zdecydować. Miał dość zachowywania się jak wredny wampir, musiał pamiętać o swoim człowieczeństwie i o tym, jaki był, zanim… zanim TO się wydarzyło.
      - Widzę dwie możliwości - odparła cicho. - Albo o wszystkim zapominamy i udajemy, że nic się nie stało, albo ryzykujemy. Prawda za prawdę.
      Oboje wiedzieli, że najłatwiej byłoby w tym momencie po prostu się pożegnać i puścić wszystko w niepamięć, ale mieli świadomość, iż to tylko tymczasowe wyjście. Ponadto nie mogli już znieść niepewności i życia pełnego podejrzeń.
      - Jeśli zdecydujemy się na prawdę za prawdę… musimy sobie obiecać, że to nie wyjdzie poza nas - powiedział.
      - Oczywiście. - Skinęła głową. Co do tego byli zgodni.
      - Yūki nie wie. O mnie - rzucił nagle. Nie spodziewała się tego, bo była przekonana, że skoro wie, kim są uczniowie Nocnej Klasy, tym bardziej ma świadomość, z kim patroluje szkołę.
      - Kaori też nie wie - oznajmiła, choć chętniej zasypałaby Zero gradem pytań. Musiała się jednak powstrzymać. Powoli, spokojnie. Nie mogli pozwolić sobie teraz na błędy.
      - Nie jesteście spokrewnione, prawda? - zapytał ostrożnie, podchodząc do niej trochę, ale nie za blisko, by przypadkiem znów się nie przestraszyła.
      Pokręciła głową.
      - Jej matka przygarnęła mnie, gdy byłam niemowlęciem - wyznała. Dziwnie się czuła, mówiąc to na głos. To dziwne. Dlaczego mówię mu coś, o czym nie powiedziałam nigdy nikomu innemu? Nie potrafiła do końca odpowiedzieć na to pytanie. Podejrzewała jednak, że po prostu musi wreszcie poznać prawdę. Jeśli będzie lepiej się orientowała w tym, co dzieje się wokół, będzie mogła skuteczniej chronić Kao.
      - Mnie przygarnął dyrektor. Cztery lata temu - powiedział. Wyznanie za wyznanie, prawda za prawdę, tak to musiało wyglądać. - Wiesz, czym jestem, tak?
      - Domyślam się. Wampirem - szepnęła ostrożnie, spuszczając wzrok.
      - To się stało właśnie wtedy. - Znów na niego spojrzała. Gołym okiem widać było, że mówienie o tym sprawia mu ból. Gdyby nie świadomość, że zaraz sama będzie musiała zwierzać się z tego, kim jest, zrobiłoby się jej go okropnie żal. - Bo nie byłem potworem od zawsze. Urodziłem się w rodzinie Łowców Wampirów. - Co chwilę robił kilkusekundowe przerwy, dosłownie zmuszając się do wypowiadania każdego kolejnego słowa. - Ale… cztery lata temu w moim domu pojawiła się czystokrwista wampirzyca. Ta kobieta… wymordowała moją rodzinę, a mnie przemieniła w wampira. - Kolejna pauza. - No, to teraz już wiesz.
      Aya nie mogła wykrztusić słowa. Patrzyła na kolegę ze smutkiem i zdziwieniem. Więc utracił wtedy nie tylko człowieczeństwo, ale także całą rodzinę. To… To jest straszne! Znów poczuła na policzkach łzy. Powiedział mi to wszystko… Mimo iż prawie się nie znamy… Mimo że to dla niego takie bolesne… Jaką byłam egoistką! Jak mogłam go kiedykolwiek nienawidzić? On nie znosi wampirów, widziałam to przecież od początku! A w takim razie… Jak wielki musi odczuwać wstręt do siebie? Przecież… Przecież on jest w tak podobnej sytuacji do mnie! Wręcz nie mogła w to uwierzyć. Czuła się, jak gdyby przebywała w jakimś dziwnym śnie.
      - Dziękuję, że mi powiedziałeś - szepnęła. Teraz jej kolej. Chłopak zdążył już nieco opanować przygnębienie związane z przykrymi wspomnieniami, więc musiała wreszcie powiedzieć to, czego nie mówiła nikomu. Nigdy. - Ja… Wiem, że wyda ci się to niemożliwe, ale… rozumiem, co czujesz - zaczęła. - Ja… Widzisz…  - plątała się, nie wiedząc, jak to powiedzieć i czy te słowa w ogóle przejdą jej przez gardło. W końcu jednak wzięła głęboki wdech i wyrzuciła z siebie: - Moją matką był człowiek, ale ojcem… wampir. Czystokrwisty wampir.
      I już, tyle. Miała to za sobą. Właśnie zdradziła swoją największą tajemnicę komuś, kogo prawie nie znała, ale kto przed chwilą zasłużył sobie nagle na jej zaufanie - tylko dlatego, że znajdował się w podobnej do niej sytuacji i chyba jako jedyny mógł mieć pojęcie, co czuje.
      Chłopak uniósł brwi ze zdziwienia. Patrzył w milczeniu na koleżankę, analizując to, co powiedziała. Ta spuściła wzrok i odwróciła się. Jedną dłoń oparła na pniu drzewa, próbując się uspokoić.
      - To niemożliwe - rzekł po chwili. - Niemożliwe - powtórzył. - Nawet nie pachniesz jak wampir, przecież bym to wyczuł… Takie rzeczy po prostu się nie zdarzają.
      - A jednak. - Aya uśmiechnęła się ponuro, po czym znów odwróciła się w stronę Zero. Ponownie wzięła głęboki wdech. - Któregoś dnia moja matka spotkała przystojnego mężczyznę, w którym natychmiast się zakochała. On też wydawał się być nią zainteresowany. Tuż po moich narodzinach dowiedziała się na własnej skórze, że on… nie jest człowiekiem. Stała się wampirem. Kochała go, a on… On… On po prostu ją zabił. - Rozpłakała się. Nie mogła wykrztusić ani słowa więcej. Zero to zrozumiał i nie naciskał. Sam zresztą też tylko nakreślił obraz swojej sytuacji. Tyle powinno wystarczyć jak na jeden dzień. Oboje wykonali milowy krok. Zaryzykowali i podzielili się ze sobą nawzajem swymi największymi, najstraszniejszymi i najbardziej bolesnymi tajemnicami.
      Lekko zacisnął dłonie w pięści i spuścił wzrok. Ona też na niego nie patrzyła, szlochała cicho, bo właśnie w ten sposób musiała poradzić sobie z wszelkiego rodzaju negatywnymi emocjami. Stali jakieś dwa metry od siebie, walcząc z samymi sobą.
      Opanowała się po jakimś czasie. Rękawem płaszcza otarła łzy, pociągnęła nosem. Nieśmiało zerknęła na Zero. Poczuł na sobie jej wzrok, więc też na nią spojrzał.
      To takie dziwne, takie nierealne, myśleli oboje. Tego typu sytuacja była im zupełnie obca.
      - Mogę cię o coś spytać? - szepnęła nieśmiało.
      - Uhm - przyzwolił jej.
      - Nie pijesz krwi, prawda? - Bała się, że chłopak wybuchnie złością, ale nic takiego się nie stało.
      - Od czterech lat się powstrzymuję - wyznał cicho. - Wolę umrzeć niż to zrobić. - Zamilkł na moment. - Byłaś tam, prawda? Wczoraj wieczorem, gdy miałem atak.
      Skinęła głową i przeprosiła go. Znów zrobiło jej się niesamowicie głupio z powodu tego, że w żaden sposób mu nie pomogła. Wyrzuty sumienia zżerały ją od środka, na dodatek teraz jeszcze silniejsze przez wzgląd na to, że więcej o nim wiedziała.
      - Zdarzają mi się coraz częściej - powiedział lekko łamiącym się głosem. - Jak tak dalej pójdzie, zwariuję.
      - Podziwiam cię - rzekła szczerze. - Cztery lata? To w ogóle możliwe?
      - To trochę pomogło - odparł, wskazując na swój tatuaż na szyi. Domyśliła się, że to w tym miejscu został ugryziony przed czterema laty. - To taka łowiecka magia. Tyle że nie działa w nieskończoność, jedynie trochę opóźnia proces przemiany. Reszta to kwestia silnej woli. Ale i to w końcu zawodzi. Za jakiś czas czeka mnie Poziom E. Wiesz, co to jest?
      - Uhm - przyznała, ale jakoś nie mogła wyobrazić sobie, by chłopak, którego już nie nienawidziła, mógł upaść tak nisko. Poziom E to ostateczność. Nie można już z niego chyba powstać.
      Z jakiegoś powodu w jej sercu pojawiło się pragnienie, by pomóc koledze z klasy, uchronić go jakoś przed upadkiem do Poziomu E. Jakże jednak mogłaby to zrobić? Ach, gdyby istniał jakiś sposób na odwrócenie procesu przemiany w wampira! Wszystko byłoby o wiele prostsze. I nie tylko Zero by na tym skorzystał, ale i ona sama…

      - Mówię ci, że to nie tak, jak myślisz!
      Aya była już czerwona ze złości. Od dziesięciu minut starała się wytłumaczyć siostrze, że wcale w nikim się nie zakochała ani z nikim nie randkowała, a jedynie musiała prefekta o coś zapytać. Kaori jednak wiedziała swoje. Co jak co, ale scena, której była świadkiem, nie wyglądała na zwykłe spotkanie koleżeńskie.
      - Jestem zazdrosna - stwierdziła Kaori. - Też chcę mieć romans.
      - Mówiłam ci, że to nie tak! Nie ma żadnego romansu! - Aya doprawdy traciła już cierpliwość. Wystarczająco się już ostatnio nastresowała, by teraz bawić się jeszcze w przekonywanie siostry o oczywistej niesłuszności jej podejrzeń.
      - Tak, jasne!
      - To tylko nieporozumienie!
      - Ach tak? W takim razie o co takiego go pytałaś, co? - spytała z cwanym uśmieszkiem Kao.
      - No…
      - I ja mam ci uwierzyć, tak? Naiwna! - zaśmiała się. - Jakoś nie wyglądało mi to na koleżeńską pogawędkę, serio!
      - Ważniejsze jest, co TY tam robiłaś? - ucięła bezlitośnie Aya. Zastanawiała się nad tym już od dłuższego czasu.
      - Wybiegłaś tak wtedy z sali, że bałam się, że coś się stało, więc pożegnałam się z Mio i Nio i poleciałam cię szukać - wyjaśniła. - Ale zaraz! Nie zmieniaj mi tu tematu! Proszę o szczegóły! Szczegóły!
      - Nie ma żadnych szczegółów! - wybuchła w końcu Aya. Miała ochotę tupnąć nogą, ale się powstrzymała.
      Kaori zaczęła się śmiać.
      - Zachowujemy się jak dzieci! Cha, cha, cha!
      Aya również się zaśmiała. Gdy skończyły chichotać, Kao dopowiedziała:
      - Ale ja i tak wiem swoje!
      Puściła oko, po czym, niczego nie wyjaśniając, wyszła z pokoju.
***
      - Nigdy nie pomyślałam, że zobaczę uczniów Nocnej Klasy w tym budynku. Przecież jeszcze nie czas na wymianę grup - powiedziała jedna z dziewcząt do swojej koleżanki.
      Trwała przerwa. Aya opierała się o parapet okna wychodzącego na wewnątrzszkolny dziedziniec i wspominała wczorajszą rozmowę z Zero. Nie poruszyli dzisiaj tego tematu, właściwie w ogóle nie zamienili ze sobą słowa, skinęli sobie tylko głowami na powitanie. Szczerze mówiąc, Aya wolałaby nie rozmawiać z nim zbyt wiele, póki wokół kręcili się ludzie. Wystarczyło jej już, że Kaori miała co do tej znajomości podejrzenia, nie potrzebowała kolejnych ciekawskich. Mieli przecież strzec ważnych sekretów, nie powinni przyciągać do siebie jakiejkolwiek uwagi, bo wtedy tajemnice trudniej byłoby ukryć.
      Tak jak i inni uczniowie, Aya zdziwiła się, widząc na szkolnym korytarzu troje uczniów w białych mundurkach - Kaname Kurana, Rukę Sōen i Hanabusę Aidō. Choć wyczuła ich chwilkę wcześniej, z początku wydawało jej się, że się pomyliła: wiedziała, że wampiry mają zakaz wchodzenia na ludzkie terytorium przed zachodem słońca. Zazwyczaj rygorystycznie przestrzegano tę zasadę.
      Jeszcze tego brakowało. Czego oni tu chcą w środku dnia?, zastanawiała się, przegryzając wargę.
      Dziewczęta wokół naturalnie zaczęły piszczeć jak głupie, zachwycając się Kaname i Hanabusą. Ten drugi tradycyjnie uśmiechnął się szeroko i machał im wesoło, pierwszy zaś zupełnie ignorował fanki, na które z kolei wilczym wzrokiem spoglądała Ruka.
      Kątem oka Aya zauważyła, że Kuran podchodzi do Zero. Powiedział coś do niego, jednak na tyle cicho, że nie dosłyszała, co to takiego, choć szósty zmysł podpowiadał jej, że pytanie dotyczyło Yūki, której akurat nigdzie wokół nie było. Kiryū z opanowaniem odpowiedział i Kaname już miał odejść, gdy pochylił się nad Zero i jeszcze coś do niego wyszeptał. Ten odwrócił się gwałtownie, zdziwiony albo zły - a może jedno i drugie, ale Kuran szedł już w swoją stronę. Możliwe, że chciał coś załatwić z dyrektorem, bo ruszył w kierunku jego gabinetu. Ruka, niczym jego cień, podążała za nim, ale Aidō musiał już przed chwilą zniknąć, bo nie było go w zasięgu wzroku. Z jakiegoś powodu w związku z tym Aya poczuła ukłucie niepokoju.

      Kaori w tym czasie udało dopchać się do lady szkolnego sklepiku. Poprosiła o słodką bułkę, po czym, rozpychając się łokciami przez tłum uczniów czekających w kolejce, poczęła wydostawać się na zewnątrz sklepikowego pomieszczenia. Odetchnęła głęboko, szczęśliwa, że udało jej się opuścić to duszne miejsce.
      - Dzień doberek! - usłyszała wesoły głos. Obróciła głowę w prawo i ze zdumieniem ujrzała opierającego się nonszalancko o ścianę Hanabusę. Uniosła brwi.
      - Aidō-senpai, witaj! Miło cię widzieć, ale… co ty tu właściwie robisz? - Nie mogła się powstrzymać przed zadaniem tego pytania, wszak widok nocnych uczniów w budynku szkolnym był co najmniej niecodzienny.
      - Kaname-sama poszedł spotkać się z dyrektorem. A ja mam tu poczekać. Tak więc stwierdziłem, że to wspaniała okazja, żeby z tobą porozmawiać - oznajmił z szerokim uśmiechem, przeczesując ręką swoje boskie blond włosy.
      - To miło z twojej strony! - Dziewczyna uśmiechnęła się. Nie spodziewała się, że dane jej będzie porozmawiać z Hanabusą ot tak sobie, nagle i to na dodatek w środku dnia. No ale nie powiem, to miła niespodzianka, pomyślała zachwycona.
      - Więc, Kao-chan… Mogę tak na ciebie mówić, prawda? - zapytał.
      Kaori zarumieniła się, ale skinęła głową. Poczuła się niesamowicie wyróżniona. Ścisnęła lekko bułkę.
      - Co robisz w weekend? - spytał niespodziewanie.
      - Hę?! A-aidō-senpai! - Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. Czy on proponował jej randkę?! Jeśli tak, byłoby to najlepsze, co mogłaby sobie w tej szkole wyobrazić. Przestraszyła się jednak, czy jakaś z jego pokręconych fanek ich nie podsłuchuje. Jeszcze by było! Rozejrzała się dookoła i z ulgą zauważyła, że tłum uczniów nadal kotłuje się w sklepiku, a na korytarzu jest niemal pusto. Zamyśliła się na moment. - Hm… Pewnie powinnam się trochę pouczyć… - rzekła lekko kokieteryjnym tonem, ale jednocześnie udając niewiniątko.
      - Właściwie… Miałem na myśli, co robisz w sobotnią noc. - Uśmiechnął się szeroko.
      - Och. Więc… - Wahała się. Szczerze mówiąc, trochę się bała, co na to powie Aya. Z jakiegoś powodu bardzo nie lubiła Nocnej Klasy, ale z drugiej strony… Co ją to obchodzi? - Właściwie to nic - rzekła w końcu.
      - Super, to jesteśmy umówieni!
      - Zgoda! - Na jej twarzy zagościł uroczy uśmiech. To ci niespodzianka! - Ale… To chyba zabronione - zauważyła. Była ciekawa, co na to Hanabusa.
      - Co tam! - rzucił lekceważąco. - Zasady są po to, by je łamać. Wpadnę po ciebie! Kaname-sama nie będzie, więc nikt nas nie nakryje - powiedział konspiracyjnym tonem, lekko się nad nią nachylając.
      - Eee... Dobrze. - Skinęła głową.
      Dopiero teraz spostrzegła kilka rozwścieczonych par oczu skierowanych na siebie. Nie zauważyła, gdy parę dziewcząt zdążyło wyjść ze sklepiku.
      - To na razie! - pożegnał się Hanabusa.
      - Do zobaczenia! - zawołała.
      Ignorowała już nieprzychylne spojrzenia. Przez chwilę patrzyła na oddalającą się sylwetkę Idola, nie mogąc uwierzyć, że oto umówiła się z nim na randkę. Jaką była szczęściarą!
      Ach, zapowiadał się doprawdy ciekawy i ekscytujący weekend!







***
      Cześć!
      Słuchajcie, bardzo, ale to bardzo mi (i Kao również, oczywiście) miło, że tak pozytywnie reagujecie zarówno na nową wersję VK, jak i całą resztę tego, co piszemy. Jesteście kochane, dziewczęta!
      W tym rozdziale jest ładnych parę zmian, tak jak i w poprzednich. Czuję się świetnie, gdy niektórzy z Was to wyłapują. :D (Jakim cudem to pamiętacie?!)
      W imieniu swoim i Kao z okazji urodzin życzę wszystkiego najlepszego Lenie Śmigorskiej. :) Sto lat, sto lat! Zdradzisz nam, ile lat skończyłaś? ;)
      Buziaki i do przyszłej soboty!

8 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Cieszę się, że rozdziały będą dodawane regularnie :) chociaż to ta sama historia to miło jest ją jeszcze raz poznać "na nowo". Jestem ciekawa zmian. Mam jednak nadzieję, że nie rozdielicie mojej ulubionej pary AyaxZero? :c będę ubolewać chodź postaram się przeżyć :P dopiero co wróciłam do domu i mam chwilę, żeby przeczytać i "podpisać listę obecności" :D
    Ściskam i całuje ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nie wiadomo, czy regularnie, bo do dodania został nam tylko jeden jak na razie... ^^' Ale postaramy się temu zaradzić.
      Zmian fabularnych nie będzie, przeróbki dotyczą sfery stylistycznej i tak dalej, więc żadnego rozpadu Ayi i Zero nie będzie. :P
      Dzięki za odwiedziny i komentarz! ;)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za życzenia z okazji 12 urodzin ;) A rozdział jak zawsze cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy kuzyna w tym wieku. :3
      Dzięki, miło mi to słyszeć. :)

      Usuń
  5. W końcu przeczytałam!
    Naprawdę kocham Wasze VK! <3
    Cóż, podoba mi się relacja Aya&Zero. Wcześniej było tak... lukrowo. Teraz jest jakby bardziej realistycznie, choć wciąż słodko :D
    Pozdro i powodzenia przy pisaniu kontynuacji! :*

    K.L.

    PS. Czy planujecie pisać wszystko do początku?? VN też????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć. ^^
      Właśnie chciałam, żeby było trochę bardziej realistycznie, bo tamto to była przesada. xD
      Dzięki! :*

      Nie, VN nie. VK może też niecałe. Chciałabym poprawić te rozdziały, które są naprawdę denne. Te końcowe są już niezłe. :3

      Usuń