- Długo jeszcze zamierzasz
tak emować? - Yūki bezceremonialnie wpadła do pokoju Zero i położyła ręce na
ledwo widocznych biodrach. - Znów nie przyszedłeś na lekcje, leniwcu jeden!
- Naprawdę wydaje ci się,
że po czymś takim ot tak sobie przyjdę na zajęcia i będę udawał, że nic się nie
stało? - warknął, przeszywając ją spojrzeniem. - Widocznie nie potrafię przejść
po tym do porządku dziennego tak jak ty.
- Powinieneś być wdzięczny
- mruknęła, wydymając usta niczym małe dziecko. - Mogłabym się na ciebie
porządnie obrazić za to, że przez cztery lata życia pod jednym dachem nie
raczyłeś powiedzieć mi, że jesteś wampirem.
- Może jeszcze głośniej,
idiotko? - Czasami dziwił się, jak z nią wytrzymuje. Inteligencją nie
grzeszyła. Teraz mówiła o takich sprawach, nie zamknąwszy wcześniej drzwi.
Zrezygnowany wstał z podłogi, na której siedział od co najmniej godziny, by
samemu to uczynić. - Poza tym… To, że nie wiedziałaś, czym jestem, jest dla
ciebie większym problemem od tego, co ci zrobiłem? - Skrzywił się na samo
wspomnienie o tym incydencie. Zwyczajnie nie wytrzymał, stracił kontrolę nad
sobą i po czterech długich latach w końcu uległ wampirzemu instynktowi i
pragnieniu. Tak bardzo siebie za to nienawidził… Pragnął umrzeć, ale jednocześnie
coś podpowiadało mu, że to jeszcze nie czas, że ma coś do zrobienia na tym
parszywym świecie. Ponadto Yūki bynajmniej nie paliła się do tego, by go
zamordować. Szczerze mówiąc, gdyby sytuacje się odwróciły, on mimo wszystko
chyba by ją zabił. Wampiry zasługiwały tylko na śmierć. Z drugiej strony, w
jego życiu ni stąd, ni zowąd pojawił się niespodziewany sprzymierzeniec. Miał
więc nadzieję, że w razie czego faktycznie będzie mógł liczyć na Ayę Mitsui.
- Właściwie tak -
przyznała.
Uniósł brew. Czy ona aby na
pewno była normalna? Niby wiedział, że lubiła wampiry - ze szczególnym
wskazaniem na Kurana, którego on sam najchętniej bez mrugnięcia okiem by
ukatrupił - ale bez przesady!
- Słuchaj, powinnaś powściągnąć
swoją sympatię do krwiopijców - mruknął, krzywiąc się. - To cię kiedyś zgubi.
- Głupstwa pleciesz -
stwierdziła, po czym usiadła sobie na krześle od jego biurka i założyła nogę na
nogę. - Nie wszystkie wampiry są złe. Kaname-sama uratował mi życie, ty też
jesteś przecież dobry…
- „Dobry”? - prychnął,
ponownie siadając na podłodze i opierając się o łóżko. Nie wiedział czemu, ale
lubił tę pozycję. Może dlatego, że kiedyś często siadał w ten sposób z bratem…?
- Zastanów się, co mówisz. Ledwie niecałe dwie doby temu rzuciłem się na ciebie
niczym wygłodniałe zwierzę.
- Oj tam, grunt, że
przeżyłam - zaśmiała się głupkowato. - W sumie byłam bardziej zaskoczona tym,
że jesteś wampirem niż wystraszona tym, co zrobiłeś.
- Jasne. - Tak naprawdę
wiedział, że w owej chwili była przerażona i skołowana. Pijąc krew, wyczuwało
się emocje ofiary. Źle się z tym czuł, bo to tak, jakby naruszył jej myśli,
coś, co należało tylko do niej. Zresztą naprawdę nie miał ochoty „czuć”, jak
bardzo ona kocha tego czystokrwistego dupka, Kaname Kurana. Próbował wyrzucić
to z pamięci, ale nie było łatwo. Doceniał jednak troskę, jaką Yūki mu
okazywała. Miała dobre serce i nie chciała dodatkowo go ranić i dobijać. -
Swoją drogą, po co tu przylazłaś? Tylko po to, żeby zganić mnie za niechodzenie
na zajęcia?
- Ach, nie, właściwie to
dyrektor chciał z tobą pogadać - wyjaśniła. - Wpadnij do niego jeszcze przed
wymianą, dobra?
- Uhm. - Westchnął cicho,
bynajmniej nie mając ochoty na rozmowy z wiecznie pozytywnie nastawionym do
życia Kaienem. Był idealistą wierzącym, że ludzie i wampiry mogą żyć w zgodzie
i harmonii. Naiwniak. - Idź już, co? Chcę pobyć sam - mruknął, przymykając
oczy.
- Cały czas byłeś sam! -
zaoponowała.
- Spadaj - rzucił.
Naburmuszyła się porządnie, ale po kilku minutach niemego buntu poddała się i
wyszła z pokoju.
Rozległo się pukanie do drzwi. Kaori podeszła i zamaszystym ruchem
je otworzyła. Za nimi stała koleżanka z pokoju naprzeciwko.
- Cześć! Co cię sprowadza w
nasze skromne progi tego pięknego, piątkowego popołudnia, Satō-san? -
zaświergotała Kao. Yuriko Satō chodziła do równoległej klasy, więc nie znały się
zbyt dobrze ze szkoły, ale czasami rozmawiały na akademickim korytarzu, w
łazience bądź też na wymianach z Nocną Klasą.
- Hej - przywitała się. - A
co ty taka podekscytowana? - zapytała z miną początkującego detektywa, patrząc
na Kaori znad okularów.
- Och, po prostu mamy taki
ładny dzień…
Uśmiechnęła się szeroko.
Tak naprawdę nie mogła ukryć szczęścia, bowiem wielkimi krokami zbliżała się
jej randka z Aidō. Nie powiedziała o tym Ayi, pewna, że ta sprzeciwi się jej
decyzji i zakaże jej spotkać się z Idolem, czego Kao nie zamierzała sobie
podarować za nic w świecie.
- Aha… Hm, no tak.
Właściwie ja do twojej siostry - oznajmiła Satō. Kaori zdziwiła się lekko, bo
nie kojarzyła, by ta dziewczyna i Aya zamieniły ze sobą kiedykolwiek choć jedno
słowo.
- Wyszła na chwilę.
Przekazać jej coś?
Aya wróciła po ledwie kilku minutach.
- No już, przyznaj się, co
naskrobałaś? - zapytała wówczas Kaori.
- Hę? Co masz na myśli? -
spytała zdziwiona Aya. To jakiś żart? Bo chyba niemożliwe, by Kao czegokolwiek
się dowiedziała, prawda?
- Satō-san tu była.
Powiedziała, że Fujiyama-san słyszała od Tanaki-san, że Kirishima-san spotkała
dyrektora, który powiedział, że ma przekazać, że masz do niego przyjść.
- Zaraz, że co? - Aya
niemal się pogubiła. - Masz na myśli, że dyrektor Akademii chce się ze mną
widzieć?
- Otóż to. No dalej, gadaj,
co zrobiłaś? - Kaori wpatrywała się w nią z uporem i dociekliwością godnymi
Sherlocka Holmesa.
- Eee, no nic. A
przynajmniej sobie nie przypominam… - Aya zastanawiała się, czego może chcieć
od niej Kaien Kurosu. Najprawdopodobniej
czeka mnie kolejna niemiła rozmowa na temat wampirów… Szlag by to.
- Hm, chyba nie
mam wyboru…
- Trzymaj się! -
powiedziała przejęta Kaori. Siostra spojrzała na nią, jednocześnie wzdychając
ciężko. Jakoś nie paliła się do tej rozmowy…
- Czego pan chce,
dyrektorze? - zapytał Zero, wchodząc do gabinetu Kaiena w jego domu. Drugi miał
w budynku szkolnym, ale poza godzinami lekcyjnymi zazwyczaj przebywał w
mieszkaniu.
- Jak się czujesz, co? -
odpowiedział pytaniem Kurosu. Siedział za potężnym, dębowym biurkiem zawalonym
papierzyskami wszelakiego kształtu, rozmiaru i przeznaczenia. Świat za oknem
znajdującym się za jego plecami powoli spowijał zmierzch.
- A jak mam się czuć? Jak
żałosny potwór, dla którego nie ma już nadziei - mruknął.
- Zero, to, że twoje życie
się zmieniło, to nie koniec świata. Musisz tylko nauczyć się sobie z tym radzić
- powiedział ze spokojem dyrektor, uśmiechając się łagodnie.
- Nie potrafię się z tym
pogodzić. To nie jestem ja. Nie poznaję siebie. Nie chcę tak żyć…
- Nie gadaj głupot i nie
dobijaj się bezsensownie - rozkazał Kaien z miną naburmuszonego dziecka. -
Trochę wiary w siebie!
- Dopiero co wyssałem krew
z twojej córki - zwrócił mu uwagę Kiryū. - Naprawdę myślisz, że to w porządku?
Nie powinieneś być wściekły?
Dyrektor westchnął, po czym
otworzył szufladę w biurku i coś z niej wyjął.
- Yūki! - zawołał. Ta
zjawiła się po chwili, ku zdziwieniu Zero, bo jakoś nie zarejestrował wcześniej,
że dziewczyna jest akurat w domu. - Popatrzcie oboje - nakazał, wyciągając
przed siebie dłoń. Podeszli nieco bliżej i przyjrzeli się przedmiotowi, który
na niej leżał.
- Bransoletka? - zdziwiła
się Yūki. - Śliczna!
Była srebrna, a
przynajmniej tak wyglądała. Na dość cienkim łańcuszku pyszniła się mała tarcza
z symbolem podobnym do tego na tatuażu Zero, który ten miał na szyi w miejscu,
w którym cztery lata temu ugryzła go czystokrwista wampirzyca, która
wymordowała mu rodzinę i zniszczyła mu życie.
- Jest twoja - oznajmił z
uśmiechem Kaien. - Podaj rękę - poprosił. Dziewczyna natychmiast to uczyniła, a
dyrektor od razu zapiął jej bransoletkę na nadgarstku. - Jest nasączona
łowiecką magią - oznajmił. - Zero, potrzebuję kropelki twojej krwi.
Bez gadania nagryzł kłem
opuszek palca. Kaien chwycił jego dłoń i tak nią pokierował, by kropelka krwi
Kiryū spadła na tajemniczy znak na bransoletce.
- Teraz wystarczy, że
przyłożysz tę ozdóbkę do tatuażu Zero, a unieruchomisz chłopaka na jakieś pięć
minut! - oświadczył zadowolony dyrektor. - Dzięki temu oboje możecie czuć się
bezpieczni, czyż nie?
Zdumieni pokiwali głowami.
To racja. W razie niebezpieczeństwa ze strony przyjaciela Yūki będzie mogła
porazić go łowiecką magią, zaś ten po takim wstrząsie być może zapomni na
trochę o wampirzym głodzie.
- Jest jeszcze jedna sprawa
- oznajmił Kaien. - Jako że sprawy zaszły już tak daleko, powinieneś przenieść
się do Nocnej Klasy, Zero. Zobacz, mam już nawet dla ciebie mundurek! - Wstał
szybko, podszedł do szafy i wyjął z niej biały mundurek szyty na miarę Kiryū.
- Chyba cię pogięło! -
Zdenerwowany, znów podarował sobie formułki grzecznościowe. - Prędzej sczeznę
niż dołączę do tych pieprzonych pijawek! Możesz co najwyżej wywalić mnie ze
szkoły - oznajmił - ale na pewno nie zmusisz mnie do przenosin do Nocnej Klasy.
- Zero ma rację - wzięła
jego stronę Yūki. - Wiesz, jak on ich nie lubi. Będę dbała o to, by nie zrobił
nikomu krzywdy, więc pozwól mu zostać w Dziennej Klasie - poprosiła przybranego
ojca.
- Uch, tego się
spodziewałem. - Kaien z powrotem opadł na fotel, po czym podrapał się w głowę.
- No cóż, co zrobisz, jak nic nie zrobisz - mruknął sam do siebie. - Nie będę
nalegał, bo po części jest mi to na rękę, bądź co bądź w razie przenosin
straciłbym jednego strażnika, a to byłoby dość kłopotliwe. Choć może udałoby
się przekonać do pomocy Mitsui-san…
- Nie mieszaj jej do tego,
ma wystarczająco dużo własnych problemów - mruknął Zero. Yūki spojrzała na
niego ze zdziwieniem.
- Czy jest coś, o czym nie
wiem? - zapytała.
- Jest wtajemniczona, jeśli
o to ci chodzi. I nie pytaj o więcej, bo nie mnie o tym opowiadać - odrzucił
szorstko.
- Pff.
- Cóż, to tyle, możecie już
iść - oznajmił dyrektor, bojąc się, że między nastolatkami zaraz dojdzie do
kłótni. Prefektom chyba to pasowało, bo natychmiast pożegnali się i wyszli.
Otworzywszy drzwi
wyjściowe, niemal wpadli na Ayę, która właśnie unosiła dłoń, by zapukać.
- O, Mitsui-san, witaj! -
zawołała Yūki.
- Cześć, Kurosu-san, Kiryū-kun.
Rozmawialiście z
dyrektorem? - spytała Aya.
- Taak… Niestety - odparł
Zero, krzywiąc się lekko.
- Co jest? - zapytała lekko
zestresowana, patrząc na jego nietęgą minę.
- Szkoda słów. Przygotuj
się na niebyt przyjemną rozmowę - powiedział po prostu, obawiając się, że może
ją czekać coś podobnego do tego, co sam musiał przed chwilą znosić. Przepuścił
ją w drzwiach, a Yūki po chwili zrobiła to samo. Pożegnali się krótko, po czym każdy
ruszył w swą stronę.
Aya zdjęła buty, po czym
nieśmiało poszła za dyrektorem do jego gabinetu. Na szczęście po nią wyszedł, a
nie kazał domyślać jej się, dokąd ma się udać.
- Chciał mnie pan widzieć? - zapytała grzecznie, gdy już usadowiła
się w fotelu dla interesantów.
- Owszem. Cieszę się, że
wreszcie możemy porozmawiać - oznajmił z uśmiechem. - Zbierałem się do tego od
jakiegoś czasu… Jest kilka spraw, które muszę z tobą omówić.
- Rozumiem - rzekła krótko,
choć tak naprawdę wcale tak nie było. Niemniej nie zamierzała dać po sobie
poznać, jak bardzo jest zdezorientowana.
- Po pierwsze… Powiedz mi,
proszę, jak się czujesz i czy pojawiły się jakieś zmiany - rzekł ostrożnie,
wpatrując się w nią z uwagą.
Aya ze zdziwienia szeroko otworzyła oczy. On o wszystkim wie?!
Kaien jakby czytał jej w
myślach.
- Tak, wiem o tym, kim
jesteś. Przyjaźniłem się z Reiko i Māyą - oznajmił, jak gdyby to było coś
oczywistego. Tymczasem Ayi nigdy nawet przez myśl nie przeszło, że mogłoby tak
być. Niemniej miało to sens! Tłumaczyło przecież fakt, że ona i Kao z taką
łatwością i tak nagle dostały się do tej jakże prestiżowej Akademii.
Siedziała nieruchomo, wpatrując się w mężczyznę i czekając na
jakieś wyjaśnienia. Niestety, nadaremno.
- W takim razie… Czy
mogłabyś odpowiedzieć na pytanie? - zapytał.
- Ale… Dlaczego mam panu o
tym mówić? - spytała, siląc się na grzeczny ton, ale tak naprawdę miała ochotę
zganić go za to, że pyta o tak niewygodne i przykre dla niej sprawy. Nie
znosiła o tym mówić, a teraz nie dość, że kilka dni temu zwierzyła się Zero,
potem okazało się, że Kaname Kuran wie o niej znacznie więcej niż powinien, to
jeszcze sam dyrektor musiał wtykać nos w nieswoje sprawy!
- Reiko prosiła mnie, bym
na bieżąco informował ją o twoim stanie - odpowiedział spokojnie, jak gdyby nie
było w tym nic dziwnego.
- Co?! Jest pan z nią w
kontakcie?! - zezłościła się. Nie mogła w to uwierzyć. Dlaczego nikt jej tego
wcześniej nie powiedział?!
- Naturalnie - odrzekł,
jakby to było oczywiste.
- W takim razie niech pan
się z nią skontaktuje i powie, żeby zabrała nas z tego miejsca! - niemal
wykrzyknęła, zaciskając dłonie na ciemnozielonym swetrze, który miała na sobie.
Od razu po lekcjach przebrała się bowiem z mundurka w coś wygodniejszego.
Zawsze tak robiła.
- Nie podoba ci się tu?
Twoja siostra jest chyba zachwycona… - Kurosu zrobił głupkowatą minę. Aya nie
była pewna, co o nim sądzić. Coś jej podpowiadało, że był to człowiek
inteligentny i sprytny, ale skoro tak, dlaczego zachowywał się i wyglądał tak
niepozornie i wręcz głupio?
- Nie no, jest świetnie -
warknęła. - Pomijając całą zgraję wrednych krwiopijców! - wybuchła. Ledwo
powstrzymała się przed wstaniem.
- Och, przecież moje
wampirki wcale nie są wredne ani straszne!
Aya popatrzyła na niego z niechęcią. Czy on sobie z niej kpił? A
może faktycznie w to wierzył?
- Proszę sobie nie
żartować. I odesłać nas do domu - rzekła z wymuszonym spokojem. Od dziecka
miała wpojone, że do starszych i bardziej doświadczonych powinna zwracać się z
szacunkiem. Teraz jednak przychodziło jej to z pewnym trudem, jako że była
porządnie zdezorientowana i zaniepokojona, a nawet lekko wściekła.
- Nie mogę tego zrobić.
- Dlaczego?
- Ponieważ… Właściwie już jakiś
czas temu przygotowałem się na taką ewentualność… Mam na myśli przeniesienie
was tutaj - wyznał.
- A to niby dlaczego? - Aya
coraz mniej rozumiała z tej całej rozmowy i zupełnie nie wiedziała, jak się
zachować. Była jednocześnie zezłoszczona, sfrustrowana, skołowana i zdołowana.
- To dość skomplikowane…
Być może porozmawiamy o tym kiedy indziej. Tymczasem… Jak się czujesz? -
Dyrektor był nieustępliwy.
- Świetnie! Poza tym, że niedługo
zmienię się w krwiożerczą bestię. - Chciała, by jej głos zabrzmiał twardo, ale
zamiast tego przypominał raczej jęk.
- Czyli pojawiła się
następna wampirza cecha? - domyślił się Kaien. - Jaka?
Jak on może mówić o tym z takim spokojem?!
- Wyczuwam krew - odparła z
niechęcią i skrzywiła się.
- Rozumiem. - Czemu
zachowywał się, jak gdyby to było normalne i nie było w tym nic złego? - Od
kiedy?
- Od kiedy Kiryū-kun ugryzł
pańską córkę - oświadczyła dobitnie.
- Och… Ach, tak… - Kaien
speszył się trochę, czym chcąc nie chcąc sprawił Ayi chorą satysfakcję, która
jednak szybko stała się dla niej jedynie wspomnieniem. Znów posmutniała.
- Co z nim będzie?
- Słucham?
- Co będzie z Kiryū-kunem?
Da się go jakoś uratować?
- Już wiele razy
próbowaliśmy spowolnić proces. Choćby jego tatuaż… Właściwie dobrze się spisał…
Cztery lata…
- Ale co będzie dalej? Czy
on… upadnie do Poziomu E? - zapytała. Wiedziała, że dla tej najniższej warstwy
wampirów nie było już ratunku. Takich czekała jedynie likwidacja przez członków
Związku Łowców.
- Tak. Nie sądzę, żeby dało
się to odwlekać całą wieczność. - Dyrektor sposępniał. - Dobrze, ale wróćmy do
tematu. Czy rozmawiałaś już z Kaname?
- Niech pan nie wspomina o
tym… - powstrzymała się w ostatniej chwili, by nie przekląć w obecności
dyrektora.
- Jak widzę, nie
skorzystałaś z jego propozycji?
- Pan o niej wie?!
- Oczywiście - odparł.
- To niedorzeczne! Mam już
dość! Wychodzę! - Wstała i obróciła się na pięcie, gotowa odmaszerować.
- Zaczekaj, Mitsui-san! -
Aya nie zareagowała. - Katayama-san!
Dziewczyna drgnęła, zatrzymała się w pół kroku i odwróciła. Serce
waliło jej jak młotem. Utkwiła zaskoczony wzrok w Kaienie, wciąż ze spokojem
siedzącym za biurkiem.
- Dlaczego mnie pan tak
nazwał? - spytała cicho.
- Cóż, to twoje prawdziwe
nazwisko, więc chyba mogę cię tak nazywać?
Powoli i jakby z lekkim
wahaniem skinęła głową.
- Czy wysłuchasz mnie do
końca? - spytał.
Potaknęła z ociąganiem i
wróciła na swoje miejsce. Wiedziała, że dała się podejść jak dziecko, ale nie
mogła się powstrzymać. Po raz pierwszy ktoś zwrócił się do niej, używając
nazwiska jej matki.
- Dlaczego się nie
zgodziłaś?
- Bo to głupek. I nie
zamierzam przyspieszać tego całego procesu przemieniania się w bestię -
odpowiedziała naburmuszona.
- Mogłabyś oszczędzić sobie
wielu cierpień - zauważył ostrożnie. Wiedział, że wchodzi na cienki lód. Reiko
powiedziała mu o tym, jak bardzo Aya nienawidzi wampirów, a zwłaszcza
czystokrwistych. Dokładnie jak Zero… Tyle że powody ich niechęci znacząco się
różniły. Choć właściwie… Czy aby na pewno? I w jednym, i w drugim przypadku
chodziło o stratę kogoś bliskiego z powodu czystokrwistego oraz o proces utraty
człowieczeństwa.
- Wiem - powiedziała,
wyrywając go z zamyślenia. - Ale nie obchodzi mnie to. Chcę być człowiekiem tak
długo, jak się da. A potem… Potem nie będzie już tu dla mnie miejsca.
- Ależ wprost przeciwnie! -
zaoponował z dobrodusznym uśmiechem Kaien.
- Słucham?
- Zarezerwować ci już
miejsce w Nocnej Klasie? - zapytał wesoło.
- Że co, proszę?! - Przeraziła
się nie na żarty i znów wstała. - Nigdy w życiu!
- Jak to? Dlaczego? -
spytał tonem zganionego dziecka. Momentami Ayi trudno było uwierzyć w to, że
rozmawia z poważanym dyrektorem słynnej na całą Japonię szkoły.
- Jeśli myśli pan, że
mogłabym zamieszkać i bez przerwy przebywać z tymi wszystkimi pijawkami, to
jest pan w błędzie.
- Jesteś zupełnie taka sama
jak Zero - westchnął. - Staliście się sobie bliscy, co? - dodał po kilku
sekundach, bacznie przyglądając jej się znad okularów.
- Niezupełnie - oznajmiła
zgodnie z prawdą. - Po prostu rozumiemy się nawzajem. Jesteśmy w podobnych
sytuacjach. To wszystko.
- Rozumiem. - Kurosu
pokiwał głową. - No, w każdym razie… Pomyśl o tym jeszcze. Właściwie to Reiko i
ja zastanawialiśmy się, czy od razu nie przydzielić cię do Nocnego Wydziału, ale
w końcu stwierdziliśmy, że jeszcze nie jesteś na to gotowa i pewnie nie
chciałabyś zostać rozdzielona z Kaori.
- Ciocia myślała o czymś
takim? - Nie mogę w to uwierzyć. Przecież
doskonale wie, jak nienawidzę tych potworów!
- Mogę zamówić dla ciebie
mundurek Nocnej Klasy - ciągnął niezrażony. - Dla Kiryū-kuna już mam!
- I pewnie już mu go pan
pokazał? - domyśliła się, przypominając sobie minę Zero, gdy minęła się z nim w
progu mieszkania dyrektora.
- Oczywiście! - rzekł z uśmiechem,
ale jakby nieco przygaszonym. Domyśliła się, jak chłopak zareagował na widok
owego mundurka. - No nic, skoro żadne z was nie pali się do współpracy, na dziś
to wszystko, Katayama-san.
Z uczuciem ulgi wyszła z
gabinetu. Kaien odprowadził ją do drzwi, poczekał, aż ubierze płaszcz i buty,
by następnie wypuścić ją z domu.
- Wracaj prosto do
akademika i pozdrów siostrę! - zawołał. Skinęła głową, pożegnała się grzecznie
i szybkim krokiem skierowała się ku dormitorium, mając nadzieję, że przez jakiś
czas będzie miała spokój z tego typu kłopotliwymi rozmowami…
***
Kolejnego dnia, w sobotę
dziewiętnastego lutego, wracając ze stołówki do akademika, Aya i Kaori
zauważyły Yūki i Zero, którzy zdecydowanie zmierzali do innego celu niż one.
Aya naturalnie zignorowałaby to zupełnie - co ją obchodziło, co robią inni? -
ale Kao natychmiast zorientowała się, że dzieje się coś ciekawego, dlatego
szybko podbiegła do dwojga przyjaciół.
- Hej! Dokąd się
wybieracie? - spytała z szerokim od ucha do ucha uśmiechem. Nie dało się co
prawda nie zauważyć, że zwróciła się bardziej do koleżanki aniżeli do obojga.
- Mistui-san! - Kurosu
również się uśmiechnęła. Na twarz Zero wystąpił zaś znajomy grymas. - Dyrektor
chciał, abyśmy załatwili dla niego kilka spraw w mieście - wyjaśniła.
- Idziecie na zakupy?! -
Oczy Kao rozbłysły. Zaczęła niemalże podskakiwać w miejscu. O niczym tak teraz
nie marzyła jak o porządnych zakupach. Wszak niebawem miała randkę z
najprzystojniejszym chłopakiem na świecie! - Mogłybyśmy przejść się z wami? -
Skinęła głową na siostrę. - Tak dawno nie byłyśmy w sklepie, trzeba by było
kupić jakiś nowy ciuszek, co ty na to? - Mimo że się uśmiechała, Aya odczytała
z jej twarzy, że ta nie przyjmie sprzeciwu. Normalnie miałaby to w nosie i mimo
wszystko wyperswadowałaby siostrze takie pomysły, ale nieoczekiwanie myśl o
wyjściu do Mumei wydała jej się przyjemna. Dzięki temu oddaliłaby się przecież
od tej przeklętej szkoły pełnej krwiopijców… A na Zero będzie miała oko, więc
na pewno nic złego się nie stanie.
- Jeśli nie będziemy
przeszkadzać… - zaczęła.
- Dziękuję, siostrzyczko! -
Kaori rzuciła się w ramiona Ayi, niezmiernie szczęśliwa. Każdemu wydawało się,
że to radość spowodowana potencjalnymi zakupami, nikomu przez myśl nie
przeszło, że dziewczyna ma w planach randkę z wampirem, na którą chciała się
wyszykować.
- Jeśli chcecie iść, to nie
mam nic przeciwko - zgodziła się Yūki. Aya wątpiła, by to ona mogła decydować o
tym, komu i kiedy wolno wychodzić poza teren Akademii, ale nic nie powiedziała.
- Zero nie jest i chyba nigdy nie będzie takim dobrym towarzyszem na zakupach
jak dwie dziewczyny! Może się trochę rozluźni? - pomyślała na głos.
- Ja tu stoję, jakbyś nie
zauważyła - warknął Kiryū. Jego przyjaciółka już chciała coś powiedzieć, jednak
Kaori nie dała jej dojść do słowa.
- To ustalone! Poczekajcie,
skoczymy tylko do pokoju po pieniądze, okej? - rzekła uszczęśliwiona Kao.
Może kupię coś na moje spotkanie z
Aidou-senpai? Kaori zadumała się. Ciuszki to
raz, ale jakieś łakocie też nie byłyby złe…
- Dobrze, tylko się
pospieszcie! - krzyknęła za dziewczynami Kurosu.
- I pomyśleć, że jesteśmy tu tylko dlatego, że załatwiamy sprawy
dla dyrektora! Ach! Nie pamiętam, kiedy ostatni raz wyszłam na spacer! - Yūki
była przeszczęśliwa, maszerując brukowanymi uliczkami Mumei. - No, pomijając
odbieranie was z dworca - zaśmiała się, zwracając się do sióstr Mitsui.
Pogoda tego dnia była
całkiem ładna jak na luty. Słońce momentami wychylało się zza chmur, radośnie
opromieniając świat, temperatura też okazała się względnie wysoka jak na tę
porę - na tyle, że młodzież rozpięła kurtki i ściągnęła czapki.
- Hej, czy tylko mi się
wydaje, że Mumei jest jakieś takie trochę zacofane? Staroświeckie? Wiecie, ten
brak samochodów, te wczesnoeuropejskie klimaty… - Kao popadła w stan zadumy. -
Ech, ale i tak muszę obejrzeć wszystkie sklepy!
- To ma chyba jakiś związek
z historią, ale nie pamiętam jaki - mruczała Yūki.
Aya i Zero szli za tymi dwiema, które bez przerwy a to
szczebiotały między sobą, a to myślały o niebieskich migdałach.
Najpierw cała grupa poszła po wszelkie zakupy, które kazał zrobić dyrektor.
Zero i Yūki prowadzili, jako że Aya i Kaori zupełnie nie znały jeszcze miasta,
które, choć niewielkie, okazało się swego rodzaju labiryntem uliczek różnej
długości i szerokości.
Dopiero gdy sprawunki dla
Kaiena zostały załatwione, wszyscy zgodnie stwierdzili, że pora na małą
przerwę. Yūki zaproponowała przechadzkę do pobliskiej kawiarenki.
- Tak jest! Idziemy! -
krzyknęła zadowolona Kao. Szczerze mówiąc, trochę zmęczyła się już tym
chodzeniem. A właściwie nie nim samym, lecz załatwianiem nudnych według niej
spraw. W końcu nie wybrała się do Mumei po to, by robić takie rzeczy! - Dawno
nie jadłam nic słodkiego! Mniam, mniam! - zawołała, po czym łaskawie przypomniała
sobie o istnieniu siostry. - Aya, co ty na to? - zapytała.
- Jak dla mnie może być -
odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
Chyba jej też się podoba to wyjście ze
szkoły. To dobrze, pomyślała Kaori. Wcześniej myślała praktycznie tylko o Aidō, ale teraz
stwierdziła, że wiecznie spiętej i z jakiegoś powodu zestresowanej siostrze
przyda się spacer po mieście.
- Co ty na to, Zero? -
spytała przyjaciela Kurosu.
- Jak chcecie -
odpowiedział obojętnym tonem.
- Zatem ruszajmy. Albo…
Poczekajcie dwie minutki, ten obuwniczy wygląda fajnie i jest niedrogi. Zaraz
wracam! - rzuciła do nich Kaori i pobiegła w stronę sklepu, którego witrynę i
szyld zauważyła dosłownie przed kilkunastoma sekundami.
- Musimy wrócić do Akademii
przed zachodem… - zaczął Zero, gdy zostali we troje.
- Nie musimy się spieszyć.
Dziś sobota, więc Klasa Nocna odpoczywa. Nie będą wychodzić z dormitoriów -
powiedziała ze swobodą Yūki, nie patrząc ani na Zero, ani na Ayę. Zauważyła
bowiem stoisko z koszulami męskimi, do którego natychmiast podeszła. Zawołała
przyjaciela, po czym sięgnęła po jedną z bluzek i zaczęła dopasowywać rozmiar
na Zero. Zaraz potem zaśmiała się wesoło. - Sprawiasz wrażenie, jakbyś był moim młodszym
bratem, o którego zawsze trzeba się martwić - stwierdziła z uśmiechem.
Zero spojrzał na nią z
politowaniem.
- Jesteś zabawna. Mimo że
jesteś tylko o rok młodsza, wygląda na to, że wcale się nie zmieniłaś od czasów
gimnazjum - rzekł, po czym dziewczyna zorientowała się, że zadarła nie z tą
osobą, co trzeba. - I ty chcesz być starszą siostrą? Nie rozśmieszaj mnie -
dobił ją. Szatynka uległa. W tym momencie Kao wyszła ze sklepu z siatką i
zauważyła, że Kurosu kupuje na stoisku koszulę dla Kiryū.
- Możemy już iść!
Przepraszam, że tak długo, ale nie mieli mojego rozmiaru i musiałam szukać
innego modelu - tłumaczyła się, wymachując rękoma jak szalona.
- To pokaż, co tam kupiłaś
- powiedziała Aya. Nie była tego co prawda ciekawa - zakupy nigdy jej
szczególnie nie interesowały - ale wiedziała, że Kao tylko na to czeka.
Kaori wyciągnęła z pudła czarne botki ze srebrnymi dodatkami.
Wyglądały bardzo wytwornie i delikatnie.
- Jakie piękne! W sam raz
na jakieś wyjście! - Yūki lekko odepchnęła Ayę, by lepiej przyjrzeć się
zakupowi Kaori. Aya, choć zirytowana, nic nie powiedziała.
- Dzięki! Mnie też się
podobają! A właśnie - przypomniała sobie - macie pojęcie, jaka ma być pogoda w
nocy i jutro?
- O ile pamiętam, jutro ma
być jeszcze cieplej niż dzisiaj, więc w nocy pewnie też koszmaru nie będzie -
odparła Kurosu.
Ruszyli wreszcie w stronę kawiarni, do której dotarli po około
dziesięciu minutach spaceru.
- Wchodzimy? - zapytała
Aya.
- Oczywiście - zgodziła się
Yūki. - Ale… Gdzie twoja siostra?
- Chyba przykleiła się do
wystawy naprzeciwko - zauważył ze znudzeniem Kiryū. Sam się sobie dziwił, jak
wytrzymywał tego dnia w takim towarzystwie. Co jedna, to bardziej irytująca. No,
Aya była spokojna, ale ona tak jak i on nie była człowiekiem. Wychodziło na to,
że stanowili dość pokręconą grupę. Dwoje „prawie wampirów” i dwie wariatki.
- Kao-chan! - zawołała Aya
w stronę siostry.
- Moment! Wejdźcie, ja
tylko przyjrzę się tej sukience! - odkrzyknęła Kaori, po czym zniknęła w środku
sklepu.
- Dobrze, zatem chodźmy -
westchnęła Aya. Nie chciało jej się już nawet ganić siostry. Była dziwnie
zmęczona, choć podejrzewała, że chodzi nie tyle o kilkugodzinne chodzenie po
mieście, co raczej o wszystkie dziwne wydarzenia, jakich ostatnio była
świadkiem lub uczestnikiem.
We troje przekroczyli wreszcie próg kawiarenki. Lokal był
niezwykle ciepły i przytulny. Aya już na wejściu stwierdziła w duchu, że ciężko
jej będzie stamtąd wyjść. To jedno z tych miejsc, w których można przebywać
całymi dniami, a i tak się nie znudzi.
Usiedli przy jednym ze
stolików nieco oddalonych od głównej części pomieszczenia, by móc w spokoju
porozmawiać. Niebawem podeszła do nich kelnerka. Dziewczyny
zamówiły dla siebie pucharki lodów.
- Powinieneś coś zjeść,
Zero - pouczyła przyjaciela Yūki, kiedy ten nie zamówił niczego poza kawą. -
Potraktuj to jako zapłatę za to wszystko, co dziś dźwigałeś dla dyrektora.
- Chciałbym zjeść solone
kluski - rzekł chłopak. Od zawsze wolał słone jedzenie od słodyczy, choć i tymi
nie zawsze gardził.
- A-ale na te lody wszyscy
chodzą. - Przyjaciel widocznie zbił Yūki z tropu. - Byłam tu raz z Yori.
- Nadal nie wychodzisz
sama… Nadal nie potrafisz chodzić sama po ulicach - mruknął nagle Zero.
- Potrafię! - krzyknęła
zezłoszczona Kurosu.
Aya była ciekawa, o co
chodzi parze prefektów. Zupełnie nie rozumiała, o czym mówią.
- Nie musisz udawać
dzielnej. Świat nie składa się z samych „niegroźnych” pokroju Kaname Kurana…
Zawsze, gdy chodzisz w miejsca „poza murami Akademii”, przypominasz sobie tamto
wydarzenie - ciągnął niezłomnie Kiryū.
- Zanudzasz… Wcale nie boję
się tego, co było dziesięć lat temu - odparła, po czym zwróciła się do Ayi. -
Przepraszam, pewnie nic nie rozumiesz… Widzisz… Moje wspomnienia zaczynają się
od momentu, gdy miałam pięć lat. Pewien wampir, który upadł do Poziomu E, mnie
zaatakował, a Kaname-sama mnie obronił. Nie wiem nic o mojej przeszłości… Od
tego wydarzenia mieszkam u dyrektora, który mnie zaadoptował. Cztery lata temu
dołączył do mnie Zero, ale chyba poznałaś już jego historię - dokończyła.
Aya zaniemówiła na krótką
chwilę. Po pierwsze, zdziwiła się, że Yūki tak nagle się przed nią otworzyła.
Po drugie, nie spodziewała się, że tę nierozgarniętą, zdecydowanie zbyt
optymistycznie podchodzącą do świata wampirów dziewczynę spotkało coś takiego.
- To straszne - zdołała wreszcie
z siebie wydusić.
- Dużo jesz… - rzekł ni z
tego, ni z owego chłopak do przyjaciółki, być może chcąc po prostu zażegnać
gęstą atmosferę.
- Zamknij się! -
zdenerwowała się znowu. - A tak w ogóle to jesteś niesprawiedliwy! Już od
dłuższego czasu wiesz o mnie wszystko. A ja nadal nie wiem nic o twojej
przeszłości. Ile masz rodzeństwa, gdzie chodziłeś do szkoły…
- Miałem młodszego brata -
przerwał jej Zero. - Umarł… tamtego dnia.
Dziewczyny się przeraziły.
- Kiryū-kun… - zaczęła Aya.
- Zero… - w tym samym
momencie zrobiła to Yūki.
Przez moment siedzieli w milczeniu.
Zero najprawdopodobniej wspominał zmarłego brata, zaś dziewczęta powstrzymywały
się od płaczu.
Nie dość, że stracił rodziców i został przemieniony w wampira, swojego
naturalnego wroga, to stracił jeszcze braciszka? To zbyt wiele jak na jedną
osobę, pomyślała ze smutkiem Aya. Zauważyła, że otaczają ją ludzie, którzy
mają za sobą traumy bądź zmagają się z innymi ciężkimi sprawami. Sama zresztą
nie była wyjątkiem. Jak to się stało, że ich wszystkich spotkały tak straszne
rzeczy? Czym sobie na to zasłużyli?
- Przepraszam, że
przeszkadzam - przerwała im nagle kelnerka. - Chciałabym zapytać... Jesteś może
z Nocnej Klasy Akademii Kurosu? - zwróciła się do chłopaka, a ten zrobił niemalże
przestraszoną minę. - Zgadłam? - ucieszyła się. - Nic dziwnego, że wydajesz się
być inny od wszystkich.
- Proszę zaczekać! -
krzyknęła Yūki.
- Ludzie z Nocnego Wydziału
Akademii są szczególni pod każdym względem - ciągnęła zauroczona kelnerka.
Nagle do kawiarni wpadła Kao i przybiegła do ich stolika. Zauważyła panią stojącą
przy nich, więc usiadła czym prędzej, aby nie przeszkadzać w rozmowie.
- Znasz może Aidō?
Uwielbia jeść słodycze. Czasami tutaj przychodzi… Proszę, przekaż mu, że jest
tu zawsze mile widziany!
Oczy Kaori rozbłysły. Zero z
kolei podniósł się z miejsca, wziął torby z zakupami i zwrócił się ku wyjściu.
- Pójdę na zewnątrz.
Poczekam na was - rzucił na pożegnanie.
Kelnerka, nie wiedząc, czy powiedziała coś złego, speszona wróciła
do swojej pracy. Yūki poszła zapłacić za swój deser, bowiem chciała jak najszybciej
pójść do przyjaciela. Kaori wstała.
- Dokąd idziesz? - spytała
Aya.
- Do tej kelnerki -
odparła.
- W jakim celu?
- Eee… - zdezorientowana
nie wiedziała, co powiedzieć. - Przecież jeszcze nic nie jadłam, pójdę coś
zamówić.
Yūki wyszła, lecz po
minucie wróciła.
- Zero gdzieś poszedł!
Rzeczy dla dyrektora leżą na ziemi. Lecę go poszukać!
- Dobrze - zdążyła
odpowiedzieć zdezorientowana już porządnie Aya. Co się stało? Co z Zero?
Kao zauważyła zadumę
siostry, więc skorzystała z okazji i czym prędzej podeszła do kelnerki.
- Przepraszam. Mówiła pani,
że Aidō-senpai tu bywa? - spytała nieśmiało.
- Ech? Tak, przychodzi tu
czasem i kupuje ulubione łakocie - odparła sympatycznie.
- To cudownie! Mogłaby pani
zapakować mi trochę tych przysmaków, które sprzedaje mu pani najczęściej? - Kaori
uśmiechnęła się życzliwie.
- Oczywiście.
- Dzięki! - Kaori poczekała
moment, zapłaciła za zakupy, które natychmiast upchnęła do torebki, po czym wróciła
do stolika, nic nie mówiąc siostrze.
- No i gdzie masz ten
deser? - spytała Aya, jakby lekko zdenerwowana. Czuję to wyraźnie! To jakby
wampir, ale jego zapach jest okropny. Czyżby… on upadł do Poziomu E? Jest tam
też Zero. Teraz to było… Krew Yūki?! Co się dzieje?
- Chyba wydałam za dużo
pieniędzy na ubranie. Nie starczy mi na jedzenie - wykręciła się Kao.
- Aha - mruknęła Aya. Nie
to ją teraz interesowało. Nagle okropny zapach, który przed chwilą tak wyraźnie
czuła, zniknął. Czy oni… go zabili? Czuję
jeszcze dwa nowe zapachy wampirów. Normalne, takie jak z Akademii. Muszę iść
zobaczyć, czy nic się nie stało Yūki i Zero. - Zjedz moje lody. Ja już nie
chcę. Są zapłacone. Pójdę zobaczyć, co z Kiryū-kunem i Kurosu-san. A ty się
stąd nie ruszaj, dobrze? - rzuciła. Serce waliło jej już jak szalone.
Wcześniej, gdy tylko Yūki oświadczyła, że Zero gdzieś zniknął, skupiła zmysły,
dzięki czemu wyczuła niedaleko coś, co mogło być nieprzyjemną wonią wampira
Poziomu E.
- O! Dzięki! Ale czemu mam
się nie ruszać? - spytała Kao, tylko po części wyrywając Ayę z zamyślenia.
- Eee.. Bo potem się nie
znajdziemy? - mruknęła, po czym ruszyła w stronę drzwi.
- W sumie to nie chce mi
się jeść. Idę za nią! - powiedziała sama do siebie Kaori dosłownie minutę
później. Wzięła swoje pakunki i wyszła z kawiarenki. Dostrzegła wielkie siaty
leżące na ziemi. Czy to nie zakupy dla
dyrektora? Ech. Jak zwykle wszystko na mojej głowie. Dostrzegła jeszcze
swoją siostrę, która skręciła w jedną z bocznych uliczek. Kao zakasała rękawy,
wzięła cały bagaż i ociężale ruszyła w stronę, w której zniknęła siostra.
Tylko zobaczę, czy nic im
nie jest, pomyślała Aya. Zaczęła biec, czuła zapach wyraźnie. To już następna uliczka. Zwolniła,
wbiegając w nią. Znalazła się w niezręcznej, bardzo niezręcznej sytuacji. Przed
nią stali Yūki z Zero oraz dwójka wampirów z Nocnej Klasy. Bodajże Shiki i
Ichijō. Nie była jednak pewna, czy
dobrze zapamiętała ich nazwiska. Bądź co bądź nigdy nie zamierzała wchodzić z
nimi w jakiekolwiek interakcje. Co ja im
powiem?! „Wyczułam was, dlatego tu jak najprędzej przybiegłam, żeby sprawdzić,
czy nic nie nabroiliście, krwiopijcy?!” Nie mogą się dowiedzieć, kim jestem.
Nie teraz! Aya nie wiedziała, co myśleć. Szybko zrobiła nieco głupkowatą
minę, taką, jaką robiły te wszystkie szalone fanki wampirów.
- Och… - Uśmiechnęła się,
jakby widziała bóstwo. - Shiki-kun, Ichijō-senpai! - W duchu modliła się, by to
faktycznie były ich miana, głupio by wyszło, gdyby je pomyliła. - Jak to
wspaniale was spotkać! - Jakie to
żenujące, pomyślała. Płaszczę się
przed wampirami! Ohyda. Chwila… Ichijō trzyma w ręce coś jak pochwę od miecza…
Może to on zabił tego na Poziome E? - Co was sprowadza w takie miejsce? -
spytała słodko.
- Witaj! - rzekł uśmiechnięty
sympatycznie Takuma Ichijō. - Tak sobie z Senrim chodziliśmy i napotkaliśmy
Kiryū-kuna i Kurosu-san.
- Ważniejsze, co ty tu
robisz? - spytał Senri Shiki.
- Ja? - Aya nie wiedziała,
co odpowiedzieć. - Ja…
- Tu jesteście! - uratowała
ją Kaori. - Szukałam was, zostawiliście te bagaże i musiałam je dźwigać -
poskarżyła się, ale potem zauważyła uczniów z Nocnej Klasy. - Och! Co wy tu
robicie? Jej!
Heh, mimo wszystko chyba nigdy nie zrobię
z siebie takiej idiotki jak ona.
- Idziemy do domu -
zakomenderował Zero, bezceremonialnie przerywając Kaori jej zachwyty nad
członkami Nocnej Klasy. - No już. Prędko - pospieszył koleżanki, pchając je ku
wylotowi uliczki.
- W takim razie do
zobaczenia! - rzucił Ichijō, ale tak jakby bardziej do Zero i Yūki. Ayi póki co
nie chciało się zastanawiać, dlaczego to do nich skierował te słowa, za to
Kaori była zbyt zaaferowana ujrzeniem tych dwóch bóstw, by zawracać sobie głowę
czymś tak błahym. Skinęła tylko głową na gest pożegnania do
„cud-chłopców” i ruszyła za Yūki, Ayą i Zero, który wziął od niej ciężkie
siaty.
- Co to jest? - spytała Aya, wskazując na pakunek, który Kaori
właśnie wyjęła ze swojej sporych rozmiarów torebki.
- Kupiłam ją, gdy byliście
w kawiarni. Śliczna, prawda? - zaświergotała, pokazując ciemnofioletową
sukienkę. Była mniej więcej do kolan, no, może trochę albo jeszcze krótsza,
jednak dopuszczalnej długości na wieczorne wyjścia. Długie rękawy, niewielki
dekolt, dość gruby, ale jakże przyjemny w dotyku materiał. Pod biustem
znajdował się cienki srebrny paseczek podkreślający talię. Dolna część sukienki
była, o dziwo, jak na ten rodzaj materiału, lekka i zwiewna. Kao położyła ją
delikatnie na łóżku.
- No, może być. - Aya nie
podzielała entuzjazmu siostry. Wiedziała, że ta ma świra na punkcie ubrań. Dla
niej najważniejsza w tym względzie była wygoda. Nie lubiła, gdy coś krępowało
jej swobodę ruchów albo gdy musiała uważać, żeby wiatr bądź inny czynnik
zewnętrzny odkrył zbyt dużo. Między innymi z tego powodu nie przepadała za
mundurkami Akademii. Nadal uważała ich spódniczki za stanowczo zbyt krótkie. -
Idę się wykąpać - oznajmiła po chwili, wstając ze swojego łóżka. Jak zwykle
wygładziła pościel, choć ledwo było po niej widać, że ktoś na niej siedział.
- Okej - rzuciła tylko
Kaori, przebywając już we własnym świecie i przestając zwracać jakąkolwiek
uwagę na siostrę. Zaczęła dokładnie obmyślać, co włożyć na dzisiejsze spotkanie
z Aidō. Miała zamiar wykorzystać nowe ciuszki - wszak po to właśnie je kupiła -
ale, pewna, że względnie ciepła sukienka i botki nie wystarczą, by przetrwać
zimową noc, postanowiła poszperać w szafie, by znaleźć w niej ocieplane legginsy.
Dostała je rok wcześniej od mamy, której wiecznie wydawało się, że Kao ubiera
się zbyt lekko, przez co niechybnie złapie przeziębienie. W istocie jednak
Kaori bardzo rzadko chorowała. Aya zresztą też, ale za to miała problemy z
wysokimi temperaturami, co z kolei w żadnym stopniu nie dotyczyło Kao.
Kiedy Aya wróciła do pokoju po kąpieli, jednak nieubrana w piżamę,
położyła się do łóżka i zaczęła czytać książkę. Wypożyczyła ją z biblioteki,
jak zresztą wiele innych. Wolny czas często przeznaczała na czytanie. Na ten
wieczór wybrała opowiadania Yukio Mishimy, mimo że doskonale wiedziała, że
tylko się nimi dobije. Bynajmniej nie tchnęły optymizmem, ale czego innego
spodziewać się po autorze, który, rozczarowany światem, w wieku czterdziestu
pięciu lat popełnił rytualne samobójstwo, seppuku?
- Nie za późno już na
lekturę? - zapytała Kao z udawanym zmęczeniem. W środku gotowała się ze złości
i zniecierpliwienia. Do licha, Aya potrafiła czytać godzinami! Jeśli nie zaśnie
przed tym, jak ona będzie musiała wyjść, co niby jej powie?
- Ty śpij, ja sobie jeszcze
poczytam - odpowiedziała ze stoickim spokojem Aya, umiejętnie ignorując
widoczny niepokój Kaori.
- Nie mogę, kiedy jest
zapalone światło! - zaczęła narzekać piętnastolatka, brzmiąc niczym małe dziecko.
- Jakoś w domu zawsze
wolałaś zasypiać przy zapalonym. Co się tak nagle zmieniło? - zapytała z
przeszywającym spojrzeniem Aya. Jej głos zabrzmiał dziwnie chłodno, co zasiało
w sercu Kaori dodatkowy niepokój.
- Hm… - Zastanawiała się
przez kilka sekund. - Dorosłam? - spytała, sama nie wierząc w to, co mówi. Po
prostu to pierwsze, co jej przyszło na myśl.
- Chyba żartujesz! - Aya
skwitowała to uśmiechem.
- Gaś światło i śpij! -
nalegała Kaori.
- Nie.
- Wrr! - Kao zezłościła się
i nakryła kołdrą.
Półtorej
godziny później wybiła północ. Kaori wychyliła głowę spod kołdry. Na szczęście
w międzyczasie nie usnęła, zbyt podekscytowana i zestresowana. Spojrzała na
Ayę, która nadal była pogrążona w lekturze. Może
się domyśliła, że chcę wyjść? Co ja myślę?! Czy się domyśliła? Ona jest tego
pewna! Już po mnie. Zaczęła lekko panikować. Muszę coś wymyślić, przykazała sobie. Aidō-senpai nie może sobie przecież wejść do mnie i zabrać mnie stąd,
kiedy Aya sobie czyta! Dobra. Mam trzydzieści minut. Dam radę! Blondynka
usiadła na łóżku, udając strasznie zmęczoną.
- Eee… - ziewnęła,
przeciągając się. - Ty jeszcze czytasz? - spytała, jakby tego nie widziała.
- Tak… Widzisz… To bardzo
wciągająca książka... - powiedziała Aya, ledwo zlepiając słowa ze zmęczenia.
Nie była typem nocnego marka, bez względu na to, jak ciekawa nie byłaby
książka, którą miała w rękach. Zazwyczaj, cokolwiek by się nie działo, chodziła
spać najpóźniej o dwudziestej trzeciej.
- Widzę, widzę… Idę do
łazienki - rzekła Kao, po czym wyszła z pokoju. Faktycznie skorzystała z
toalety. Wracając do siostry, natknęła się na Mio.
- Co tu robisz o
tej porze? - zapytała, unosząc brwi.
- Wracam od Nio. Potknęła
się na schodach i chyba skręciła kostkę. Jest w pokoju pielęgniarskim. Prefekci
są z nią - wyjaśniła, wzdychając cicho. Widać było, że martwiła się o najlepszą
przyjaciółkę, ale najwidoczniej nie pozwolono jej zostać z nią u pielęgniarki.
- Och, biedna! - przejęła
się Kao. Nagle jednak jej umysł zbombardował plan odwrócenia uwagi Ayi od jej
spotkania. - Czy pokój pielęgniarski jest daleko? - W tej chwili nie potrafiła
sobie przypomnieć, gdzie się on znajdował, choć była pewna, że Yūki
zaprowadziła tam ją i Ayę, gdy oprowadzała je po szkole.
- Kawałek. To w głównym
budynku. Numer sto dziewięć. Ale już nie można jej odwiedzać…
- Dzięki! I dobranoc, Mio -
przerwała jej Kaori, po czym wróciła do pokoju, umiejętnie udając wystraszoną.
Jej starsza siostra to zauważyła i podnosząc wzrok znad książki, spytała:
- Coś się stało, Kao-chan?
- Właśnie widziałam się z Mio.
Podobno Nio dowiedziała się, że Satō-san rozmawiała z Kitamurą-san i ta jej
przekazała, że Matsuyama-san została poinformowana przez Wakabę-san, że Kurosu-san
coś się stało! - Przepraszam za kłamstwo,
ale tylko ten raz! - Leży w pokoju pielęgniarskim w głównym budynku.
Pamiętasz, miała ostatnio plaster na szyi, nie? A na dzisiejszym wyjściu też
była jakaś taka blada…
- O rety… Co jej się stało?
- mruknęła bardziej do siebie Aya,
czując, jak serce jej przyspiesza. Pierwsze, co przyszło jej na myśl, to fakt,
że Zero znów ją ugryzł. Do licha, przecież będąc w miasteczku, wyczuła krew
Yūki. Nie wiedziała co prawda, czy została wtedy zraniona przez Poziom E, czy
może przez Zero, ale, jak by nie było, mogła stać jej się krzywda i choć
niezbyt za nią przepadała, chciała wiedzieć, co się stało i czy cała sytuacja
nie stanowi zagrożenia dla Kaori i innych uczniów. - Nie ruszaj się stąd -
nakazała siostrze, natychmiast odkładając książkę i wstając z łóżka. - Zaraz
wracam.
- Dobrze. Życz jej ode mnie
zdrowia! - krzyknęła jeszcze za Ayą, która nakryła się kurtką i wybiegła z
pokoju.
Kaori z uśmiechem tańczącym na ustach rozpoczęła przygotowania.
Zerknęła na zegarek. Dziesięć po północy.
Dobrze, mam dwadzieścia minut. Do roboty! Ubrała się, spięła włosy i
zrobiła delikatny makijaż. Po piętnastu minutach była gotowa. Włożyła nowe
botki, spakowała do torebeczki łakocie z kawiarenki i zgasiła światło w pokoju.
Mam nadzieję, że Aya nie zdąży wrócić
przed moim wyjściem, pomyślała, stresując się nieco. Usiadła na łóżku i
zaczęła odliczać minuty do spotkania. Nie mogła się doczekać, choć ekscytacja
mieszała się w jakiś sposób z niepokojem.
Dokładnie o wpół do
pierwszej, właśnie wtedy, gdy zastanawiała się, czy powinna wyjść przed
akademik (zdała sobie sprawę, że nie ustaliła z Hanabusą, gdzie dokładnie się
spotkają), usłyszała pukanie do okna. Przeraziła się, jej serce załomotało
głośno. Drżąc lekko, wstała i z przestrachem odsłoniła firankę. Za oknem, na
malutkim balkoniku, stał uśmiechnięty od ucha do ucha Aidō. Otworzyła mu czym
prędzej.
- Witam piękną panią!
Gotowa do wyjścia? - zapytał rozradowany, obdarzając ją boskim uśmiechem.
- Nie tak głośno - uciszyła
go Kao. - A tak poza tym, jak się tu dostałeś? To przecież drugie piętro!
- Mam swoje sposoby. - Puścił
do niej oko. Od razu zmiękła i zapomniała o wątpliwościach. - To jak? Idziemy?
- Tak. - Uśmiechnęła się, a
chłopak błyskawicznie wziął ją w ramiona i wyskoczył z nią przez okno.
- Aaaa! - krzyknęła w locie
Kaori, wczepiając palce w koszulę Aidō. Zupełnie nie spodziewała się czegoś
takiego! Do licha, mogli zginąć!
- Kao-chan, czy nie
mieliśmy być cicho? - spytał ją, gdy „wylądowali”, nadzwyczaj zgrabnie zresztą.
Kaori szybko nabierała powietrza.
- Eee… Tak. Wybacz -
zaczęła, dysząc lekko. - Ale…
- Nie pytaj mnie, jak to
zrobiłem. To będzie mój sekret. - Rzucił jej powalający uśmiech. - Myślisz, że
będą cię szukać?
- Uhm. - Skinęła głową.
Udało jej się wreszcie uspokoić oddech. - Użyłam podstępu, żeby wygonić siostrę
z pokoju, bo nie chciała spać. Niedługo pewnie wróci i ruszy na poszukiwania. -
Uśmiechnęła się z zażenowaniem. Było jej głupio, że przez Ayę nie może do końca
cieszyć się randką i, przede wszystkim, że sprawia tym samym problemy
Hanabusie. A przecież tak jej na nim zależało!
- Cóż, trudno. Ale mimo
tego zabiorę cię w takie jedno piękne miejsce - rzekł niezrażony zupełnie Aidō.
- Chodź! - Złapał Kao za rękę i pociągnął w głąb lasu.
Aya po jakimś czasie dotarła do gabinetu pielęgniarki. Zajęło to
więcej czasu niż się spodziewała, bowiem nie do końca pamiętała, gdzie on się
właściwie znajduje, jednak teraz jej głowę zaprzątały inne myśli.
- Kurosu-san, jak się… Hę? - zdziwiła się, gdy tylko weszła do
pomieszczenia, w którym znajdowało się kilka szpitalnych łóżek, szafek z lekami
i apteczkami, a także biurko pielęgniarki.
Yūki rzeczywiście była w gabinecie, Zero również. Ale nikomu z
nich nic się nie stało. Na łóżku leżała za to Nio, z bandażem na kostce. Aya
uniosła brwi. Przez chwilę nic z tego nie rozumiała.
- Hę? Co tu robisz,
Mitsui-san? - spytała pani prefekt, najwyraźniej mocno zdziwiona. Prędzej
spodziewałaby się tu Kaori, bo to ona trzymała się z Nio Tsudą i Mio Amori.
- Ja… - zaczęła Aya, ale
przerwała natychmiast. Otworzyła szeroko oczy. - Jaka ze mnie idiotka! Tak łatwo
dałam się nabrać! - wykrzyknęła z rozpaczą, po czym odwróciła się w stronę
drzwi. Cholera, dlaczego byłam taka
nieostrożna?! Może to przez to zmęczenie… Brak snu źle na mnie działa!
- Czekaj! Co się stało? -
zapytała Yūki, podnosząc się z miejsca i idąc za Ayą.
- Kao… - odparła tylko Aya,
po czym jak strzała wypadła z gabinetu. Prefekci skoczyli za nią. Po chwili się
z nią zrównali, mimo że ta szła niesamowicie szybko.
- O co chodzi z Mitsui-san?
- próbowała dowiedzieć się Yūki.
- Oszukała mnie! Powiedziała,
że coś ci się stało… Dziwnie się dzisiaj zachowywała… - Aya zaczęła dyszeć, ale
ciągnęła: - Te całe zakupy, podniecenie… I pytała was o pogodę… Domyślałam się,
że coś knuje, więc nie poszłam spać, tylko czytałam książkę… A ona wyszła na
chwilę do łazienki… Gdy wróciła, powiedziała, że ktoś tam powiedział, że coś ci
się stało…
- Jejku, niezła z niej
cwaniara - przyznała Kurosu.
Po jakimś czasie dobiegli wreszcie do dormitorium dziewcząt.
Prędko wspięli się na drugie piętro - również Zero, który znów nic sobie nie
zrobił z zakazu odwiedzania się w akademikach - i doskoczyli do pokoju numer
dwieście siedem. Aya szybko otworzyła drzwi.
- Nie ma jej! - przeraziła
się, po czym zwróciła uwagę na szeroko otwarte okno. Była pewna, że gdy
wychodziła, było ono zamknięte. Pogoda nie zachęcała do wietrzenia. Zresztą Kao
lubiła, gdy było ciepło, więc była zdecydowanie przeciwna wpuszczaniu zimowego
powietrza do pokoju, w którym przebywała.
- Chodźmy jej szukać. Nie
mogła zajść daleko - powiedział trzeźwo Zero, próbując zachować spokój.
- Dobrze. - Aya
podziękowała prefektom lekkim uśmiechem. Cieszyła się, że ma wsparcie, bo nie
dość, że nie najlepiej orientowała się na terenie Akademii, to jeszcze był on
na tyle wielki, że sama za nic nie dałaby rady go przeczesać. W duchu pomyślała
jeszcze, że czysto teoretycznie Kao mogło wywiać poza mury, ale to był już
doprawdy przerażający scenariusz.
- Rozdzielmy się. Ja z Ayą
pójdę na dwór, a ty, Yūki, sprawdź jeszcze w pokojach innych dziewczyn i przy
dormitorium Nocnej Klasy - zakomenderował chłopak. Że też żadna z dziewcząt nie
wpadła na to samo… Czysto teoretycznie Kaori mogła przecież siedzieć u jakichś
koleżanek, mimo środka nocy. Było to mało prawdopodobne, ale jednak.
- Dobrze! - odpowiedziała Kurosu.
Pogrzebała w kieszeni, by po chwili wyjąć z niej małą latarkę. Wręczyła ją Ayi.
- Może się przydać. Gdy skończę obchód, dołączę do was!
- Dziękuję, ale… - zaczęła
Aya, ale Yūki już nie było. Przecież
dobrze widzę w ciemności, pomyślała. Zdała sobie jednak sprawę z tego, że
Kurosu najprawdopodobniej o tym nie wie.
- Na pewno nie wymyśliła
tego sama. Wiesz, z kim mogła się wymknąć? - Zero wyrwał ją z zadumy, patrząc
na nią pełnym powagi wzrokiem. Wzrokiem profesjonalisty.
- Nie jestem pewna…
Teoretycznie mógłby to być każdy. Zwariowana koleżanka, jakiś zakochany w niej
chłopak… Kao co chwila dostaje coraz to nowsze listy miłosne. Ale z tego, co
wiem, to nikt od nas jej nie interesuje… Jej życie miłosne kręci się wokół… - Z
przerażenia szeroko otworzyła oczy. - Nocnej Klasy! Ten cholerny Aidō!
- Ekstra… - warknął Zero. Przeklął
cicho pod nosem. Tego się obawiał. - Idziemy!
***
Cześć!
Wasza Aya już (dopiero?)
jest licencjatem, a teraz próbuje odpocząć, głównie pożerając książki.
Wiem, wiem, znów
odgrzewane kotlety (ale hej, nowe sceny też są, co bardziej wnikliwi pewnie je
zauważą!), wybaczcie. Skargi zgłaszać do Kao, może to ją zmotywuje do pisania
VN. :D Tymczasem rozdzialik dedykuję Aishiteru, Kiran, Oleenie i Lenie
Śmigorskiej, które były tak miłe i odezwały się pod poprzednim. Dzięki, dziewczyny!
W ramach
ciekawostki: na obecnym etapie, porównując starą i nową wersję VK, z siedmiu rozdziałów zrobiło się pięć, a z czterdziestu
stron - sześćdziesiąt pięć, hi, hi.
Trzymajcie
kciuki, żeby w najbliższym czasie udało się napisać i dodać kolejne cacko,
czymkolwiek by ono nie było.
Miłych wakacji!
Wowwowowow, nieźle:D Bardzo ciekawie wymyśliłaś tą scenkę, gdy Kaori okłamuje Ayę.
OdpowiedzUsuńAch, uwielbiam to.Wakacje, nowy rozdział VK i emocje^^ Mogę umrzeć w spokoju xD.
Ale tak na serio to życzę Wam obydwu miłych i ciekawych wakacji, dużo weny i chęci do pisania tak dłuuugich i wspaniałych rozdziałów a do tego żebyście mi tam porządnie wypoczeły!
Rozdzialik jak zwykle, emocjonujący (chyba x3 to napisałam xD), wspaniały i oczywiście , to nie byłybyście wy, podobny do Polsata.No serio, urwać w takim momencie xD?
Pozdrawiam^^:3~
No, no, jeszcze nie umieraj! :P
UsuńWiesz, w którymś momencie wreszcie trzeba przerwać... xD
Dzięki za wszystko. :)
Pozdrawiam!
Hey! Wybacz, że dopiero teraz, ale nareszcie zakończyłam sesję :D
OdpowiedzUsuńNo, gratulacje po raz trzeci :*
Dzięki za dedyk! :*
Cóż, za niektórymi historiami się tęskni, więc miło poczytać ponownie coś co się zna ;)
Mam podobny plan na wakacje: książki! :D Może zrobię drugie podejście do "Wikingów"??
Oki, już nie mogę się doczekać parki Aidou&Kaori! Yuki nie znoszę dokłądnie tak bardzo, jak przy pierwszej wersji xD I jak już kiedyś napisałam-niesamowicie udało Wam (Ci?) się poprawić VK! Po prostu rewelacja! :D Tak trzymaj(cie)!
Pozdro i udanych wakacji!
K.L.