- Ale było niesamowicie, co? - spytała Nio.
Dziewczyny szły powoli w stronę akademika. Potańcówka właśnie dobiegła
końca. Uczniowie Dziennej Klasy z żalem pożegnali kolegów i koleżanki z Nocnej,
wiedząc, że okazja do podobnej zabawy nieprędko się nadarzy.
Kaori miała wrażenie, że zaraz padnie. Wszystko ją bolało, była
wykończona. Marzyła jedynie o kąpieli i pójściu spać.
- Spaaaać… - powtarzały raz
za razem Mio i Nio.
- Nie ma mowy, żebym się
dzisiaj wykąpała. Od razu zasnę - rzekła jedna.
- Ja też… - odparła druga.
Uczennice doszły wreszcie do swoich pokoi. Kao życzyła koleżankom
dobrej nocy i weszła do siebie. Rozejrzała się, zdziwiona.
- Ayi nie ma? - spytała na
głos samą siebie.
Zauważyła tylko jej buty
walające się po podłodze.
Pewnie jest w łazience. Ale chwila…
Przecież wróciła chyba dość dawno temu… Dopiero teraz poszła się wykąpać?
Dziwne. Lepiej pójdę sprawdzić, co i jak.
Aya obudziła się wreszcie. Leżała na podłodze w łazience.
Usłyszała szum wody. Wstała. Spostrzegła, że z każdego możliwego kranu leje się
woda. Szybko zaczęła je zakręcać. A przynajmniej próbowała, bo nic z tego nie
wychodziło. Ani drgnęły.
Coś tu nie gra, stwierdziła. Może lepiej pójdę poprosić kogoś o pomoc.
Woda zaczęła się już wylewać. Dziewczyna ostrożnie podeszła do
drzwi. Chciała je otworzyć, ale nie mogła.
- Co jest?! Zatrzasnęły się
czy jak?!
Zaczęła się denerwować. Znów spróbowała otworzyć drzwi, a także
okna, potem zakręcać krany, jednak jej wysiłki nie przynosiły żadnych
rezultatów. A wody przybywało w szalonym tempie, jak gdyby nagle znalazła się w
jakimś sennym koszmarze.
- Do licha! - krzyknęła. -
Pomocy! - zaczęła wołać.
Nikt jednak nie nadchodził. Mokra, przezroczysta substancja, którą
tak kochała, była już wszędzie.
- Skąd się jej tyle
wzięło?! - pytała.
A wody przybywało. Coraz
szybciej, coraz więcej.
- Nie…
Musiała już własnymi siłami unosić się na wodzie, nie miała
gruntu.
- Obudź się, dziewczyno, to
musi być sen! - zdążyła powiedzieć i wziąć ostatni wdech.
Całe pomieszczenie zalane już było wodą. Aya nie mogła w żaden
sposób nabrać powietrza. Nie była w stanie nic zrobić. Czuła okropną bezsilność
i strach.
Woda, to życiodajne H2O,
wysysało z niej właśnie życie. Ukochana substancja sprawiała, że nie mogła
oddychać. Wydawało jej się to ni mniej, ni więcej jak okropnie groteskowe.
Ani na chwilę nie zamknęła oczu. Wpatrywała się w ciemny świat,
który tonął razem z nią. Rozmazane kształty, niegdyś tak znajome, wydawały się
teraz całkiem obce.
Obraz zaczął rozmazywać się jeszcze bardziej. Organizm domagał się
powietrza, którego jednak nie mógł otrzymać. Buntował się, ale nic nie
zdziałał.
W końcu pozostała już tylko ciemność.
-
Boję się - szepnęła dziewczynka.
- Nie, wcale się nie boisz - odrzekł
zdecydowanie jakiś Głos.
- A właśnie, że tak.
- Wcale nie.
- Kiedy mówię, że tak. Zawsze byłam inna.
Woda mnie słuchała. A teraz nie chce.
- A spróbowałaś?
- Ja…
Nie dokończyła, bo nagle usłyszała jeszcze
jeden, jakby znajomy głos. Dobiegał jednak z oddali.
- Aya!
- Aya? Kto to taki? - zapytała mała
brunetka.
- To przecież ty - odparł Głos.
- Ja? To moje imię?
- Oczywiście.
- Nie…
- Aya! Niemożliwe, ona nie
oddycha…
- Dlaczego ten daleki głos wydaje się taki
przestraszony? Przecież to ja się boję.
- Nie, ty wcale się nie boisz.
- Boję. Bardzo się boję.
- Mylisz się.
- Aya, proszę! Oddychaj! No
już!
- Słyszysz, jak ładnie prosi? - spytał
Głos.
- I co z tego, że prosi? Nie można mieć
wszystkiego - odrzekło nadąsane dziecko.
- Błagam! Błagam!
Przepraszam za to, co powiedziałam!
- Słyszysz?
- Nie, nie chcę słyszeć. Chcę zostać sama.
Tu jest tak ciemno. Boję się, ale chcę tu zostać. Sama. Na zawsze.
- Wcale tego nie chcesz.
- A właśnie, że chcę. Lepiej wiem, czego
pragnę.
- Nie wydaje mi się.
- Aya-nēsan! Jeśli zaraz
się nie obudzisz to… to… pójdę do Aidō-senpai całkiem sama! Pójdę do
Księżycowego Akademika…
- Aidō-senpai? Księżycowy Akademik? Co to
jest?
- Przecież wiesz.
- Nie, nie wiem.
- I… i zaproszę całą Nocną
Klasę… i Ichiru!
- O kim ona mówi? - spytała
zdezorientowana dziewczynka.
- O tych, których nienawidzisz.
- Nienawidzę? Ja kogoś nienawidzę?
- Och, tak. Wampiry. Zdrajcy. Mordercy.
Krwiożercze bestie. I biedna, mała Kaori w samym środku niebezpieczeństw.
- Kao-chan!
Kaori szlochała i wykrzykiwała, co zrobi, jeśli Aya nie zacznie
oddychać. Przez płacz nie zauważyła nawet, że siostra nabiera i wypuszcza
powietrze już całkiem normalnie.
-
Widzisz? Potrafisz.
- Masz rację. Już nie będę się poddawać. I
nie będę się już bała.
- Brawo.
- Co się stało? -
spytała Aya. Rozejrzała się i spostrzegła, że dookoła jest całkowicie sucho. Więc to wszystko… to były jakieś
przywidzenia. Ten Głos także…
- Nēsan! - krzyknęła Kaori
i rzuciła się siostrze na szyję.
- Auć… Nie mogę oddychać…
Kao szybko zabrała ręce. Spojrzała ze łzami, teraz już szczęścia,
w oczach na Ayę.
- Nigdy więcej mnie tak nie
strasz! - wrzasnęła.
- Ale co ja takiego
zrobiłam? - zapytała zdziwiona Aya. - Bez przesady, chyba po prostu zasnęłam
albo może omdlałam na chwilę…
Kaori otworzyła tylko szeroko oczy ze zdumienia. Postanowiła nic
już nie mówić. Po prostu delikatnie objęła starszą siostrę. Nie zamierzała jej
teraz martwić i wyznać, że znalazła ją w łazience nieprzytomną i, co gorsza,
nieoddychającą. Prawie dostała zawału, bo przez chwilę była przekonana, że Aya
nie żyje. Zaczęła panikować i wykrzykiwać każdą głupotę, jaka przyszła jej na
myśl. Nie mogła pozwolić siostrze umrzeć. Nie teraz, nigdy! Rozhisteryzowała
się porządnie, a potem nagle Aya zaczęła oddychać i po chwili otworzyła oczy.
Kao, choć w szoku i nadal roztrzęsiona, poczuła, jak kamień spada jej z serca.
- Lepiej chodźmy spać. Wakacje
przed nami! - powiedziała wesoło, chcąc rozładować napięcie. Pomogła nieco osłabionej
Ayi dostać się do pokoju i położyć do łóżka.
***
- Wychodzę - rzuciła obojętnym tonem Aya koło południa, gdy ona i
siostra porządnie odespały nocne wydarzenia.
- Dokąd? - zapytała
ciekawsko Kao, przypatrując się Ayi.
- No… - zawahała się. - Na
spacer.
- Idę z tobą!
- Nie…
Kaori całkowicie zignorowała starszą siostrę. Narzuciła na siebie
bluzę i podreptała za Ayą. Ta tylko westchnęła. Koniecznie chciała zobaczyć się
z Zero, ale nie mogła, gdy Kao siedziała jej na ogonie. A czuła się okropnie.
Gdy tylko się obudziła i przypomniała sobie straszną noc, dotarło do niej z
całą mocą, że zostawiła przyjaciela na pastwę Shizuki.
Nie miała pojęcia, co się z
nią w nocy działo. Nie była do końca sobą. Jeszcze to omdlenie… Miała wrażenie,
że powoli wariuje, ale próbowała o tym nie myśleć. Jej umysłu nie opuszczał za
to widok Zero ledwo trzymającego się życia i zdrowych zmysłów. Jak ona mogła go
tak zostawić?! Nieczuła żmija! Fakt faktem, że wówczas myślała tylko o
bezpieczeństwie Kaori, ale przecież okazało się, że nic jej nie groziło. Czy
nie powinna wtedy się wrócić? Pójść do Shizuki, zrobić coś, by Zero mógł dojść
do siebie, a najlepiej uciec? Cóż, wątpiła, że by to zrobił, w końcu pragnąć
zabić Hiō, ale mimo wszystko…
Kaori również zatopiła się w myślach. Muszę uważać na Ayę. Po tym, co wydarzyło się wczoraj w nocy… Na
dodatek ona zdaje się nic z tego nie pamiętać! Cóż, nie zamierzam jej
przypominać o tym, że prawie się udusiła.
Dziewczyny przechadzały się bez celu po terenie Akademii. Kao
czujnie obserwowała towarzyszkę, co bynajmniej nie uszło jej uwadze.
- Stało się coś? - spytała
wreszcie, nieco rozdrażniona.
- Nie, czemu? - Kaori udała
zdziwienie.
- Wciąż się na mnie gapisz.
- Wcale nie.
- Jasne…
Postanowiły nie drążyć tego tematu. Szły w milczeniu. Nikogo nie
spotkały, wszyscy najwyraźniej nadal odsypiali potańcówkę.
Nagle jednak Kao zauważyła jakąś sylwetkę zmierzającą w kierunku
wyjścia z Akademii. Stanęła i zagapiła się. Aya skorzystała z okazji i zaszyła
się w lesie. Kaori zaś całkiem zapomniała o siostrze i z przejęciem zaczęła iść
w stronę tajemniczej osoby. Ta jednak znikała już powoli za bramą. Nastolatka
zdążyła jednak spostrzec, że człowiek ten to nikt inny jak Ichiru. Zarumieniła
się nieświadomie. Po chwili zorientowała się, jak mocno bije jej serce.
Dziewczyno, co z tobą?!
Aya pokrążyła chwilę po lesie, a potem puściła się biegiem do
akademika chłopców. Udała się do pokoju Zero, ale chłopaka jak zwykle nie było.
Tego się spodziewałam. Jak by na to nie
spojrzeć, chyba nigdy w życiu nie zastałam go w pokoju… Rany.
Pospiesznie opuściła dormitorium. Obawiała się spotkania z jakimś
chłopakiem, ale całe szczęście wyglądało na to, że wszyscy jeszcze spali.
Postanowiła zajrzeć do prywatnego mieszkania dyrektora. Z tego co
wiedziała, Yūki i Zero dość często w nim przebywali. Wciąż bojąc się, że
znajdzie ją Kaori, biegła, więc dotarła na miejsce dosyć szybko. Nieśmiało
zapukała do drzwi.
- O, Katayama-san! Wejdź,
wejdź! - zawołał wesoło dyrektor.
Aya zastanawiała się, czy
Kaien Kurosu zawsze będzie nazywał ją nazwiskiem matki.
- Ee… - zawahała się. - Czy
jest tu może Zero?
- Och, tak, oczywiście, że jest!
- Mogłabym się z nim
zobaczyć?
- Hm, chyba tak. Pewnie się
wkurzy, ale ma tak zawsze, więc nie ma się czym przejmować - odparł,
wyszczerzając przy tym zęby.
- Taak…
Mężczyzna zaprowadził uczennicę do jednego z pokoi gościnnych.
- To tutaj - oświadczył.
- Dziękuję.
- Powodzenia.
- Słucham? - zdziwiła się,
ale Kaiena już nie było.
Zebrała w sobie odwagę i cicho zapukała. Nie otrzymała żadnej
odpowiedzi, ale nie sądziła, by chłopak spał. Wzięła głęboki oddech i nacisnęła
klamkę. Nie usłyszała żadnych okrzyków protestu, więc powoli weszła.
Zero siedział pod ścianą. Okna były zasłonięte, więc w pokoju
panował półmrok.
- Mogę? - zapytała.
- Jak chcesz.
Aya delikatnie zamknęła drzwi i podeszła do kolegi. Ukucnęła
naprzeciw niego.
- Przepraszam, że wtedy tak
wybiegłam.
- Nie masz za co
przepraszać - odrzekł z ponurym uśmiechem. - To zrozumiałe, że martwiłaś się o
siostrę.
- Tak, tyle że okazało się,
że nic jej nie jest. Choć rozmawiała z twoim bratem - rzekła cicho.
- Szedł po Yūki. A potem po
prawdziwe ciało Shizuki - oświadczył.
- Co?
Chłopak opowiedział o wszystkim, co się zdarzyło. O tym, jak Yūki
chciała oddać Hiō swoją krew, by ta w zamian uratowała go od upadku do Poziomu
E. O tym, że Shizuka powróciła do swojego ciała. O walce z nią i Ichiru. I o
tym, że koniec końców prawdopodobnie to kto inny, a nie on sam, zabił groźną
wampirzycę. Po tym, jak została przez niego zraniona łowiecką bronią, jej
zdolność regeneracji osłabła lub całkiem zniknęła, przez co stanowiła
łatwiejszy niż w normalnych okolicznościach cel.
- Jak myślisz, kto to mógł
być? - spytała cicho.
- Nie sądzę, by ktoś poza
Kuranem miał możliwość zabicia czystokrwistej - odparł. - Prawdą jest, że
wampiry niższych klas bez mrugnięcia okiem podporządkowują się tym na szczycie.
Nie byliby w stanie skrzywdzić czystokrwistego, nawet gdyby chcieli. Chyba że
on sam by im kazał, aczkolwiek i to mogłoby być trudne. Nie, myślę, że to
Kuran. Ale nie wiem, dlaczego miałby to zrobić.
Zamilkli na chwilę. Po kilku minutach Aya uderzyła się w czoło.
- Jaka ja głupia! Pokaż te
rany, przecież mogę je wyleczyć! - rzekła, mając na myśli obrażenia wywołane
Krwawą Różą oraz kataną.
- Nie wiem, czy chcę.
- Co? - zdziwiła się
dziewczyna.
- To nic nie zmieni.
- Jak to? Nie będziesz musiał
tak cierpieć.
- Najgorszy ból to nie ten
fizyczny.
- Rozumiem. Ale i tak cię
wyleczę. Chociaż na coś się przydam.
Zero w końcu się zgodził.
- Potrzebuję wody… -
Rozejrzała się dookoła, ale nie zauważyła żadnej szklanki czy czegoś podobnego.
Za to jak na zawołanie woda sama wydostała się z jej dłoni.
- Jak…? - szepnęła
zdziwiona.
- Hę? To znowu jakaś nowa
umiejętność, o której nic nie wiem?
- Ba, nawet ja nie
wiedziałam.
Przez chwilę po prostu patrzyła na wodną kulkę. Potem w jej głowie
zaczęły pojawiać się obrazy jej samej, uwięzionej w łazience, która w szalonym
tempie napełniała się wodą. Przypomniała sobie to, jak „tonęła” i fakt, że to
Kao przywróciła ją do świadomości.
- Ups - wyrwało jej się.
- Jakie znowu „ups”?
Opowiedziała mu o wszystkim ze szczegółami, jako że umawiali się,
by mówić sobie o tego typu sprawach.
- Ups - przyznał.
- Jejku, to dlatego
Kao-chan tak dziwnie się dziś zachowywała! Kurczę, co ja jej teraz powiem?
- Nic. Możesz udawać, że w
dalszym ciągu niczego nie pamiętasz.
Aya westchnęła. Nie uważała tego za dobry pomysł, ale to chyba i
tak było najrozsądniejsze wyjście. Gdyby miała się jeszcze Kaori tłumaczyć…
Raczej nie wyszłoby z tego nic dobrego.
- To jest straszne -
szepnęła, spuszczając wzrok. - Kiedyś te nowe umiejętności pojawiały się w
kilkuletnich odstępach, a teraz dochodzą co rusz. Jak tak dalej pójdzie, za
miesiąc będę wampirem z krwi i kości. - Zadrżała niczym z zimna i objęła się
ramionami. - Boję się.
Nie dziwił jej się. Sam
zauważył, że to wszystko dzieje się stanowczo za szybko i momentami
przechodziło mu nawet przez myśl, że jak tak dalej pójdzie, to ostatecznie
naprawdę może wyjść na to, że to on będzie musiał zabić ją, a nie ona jego.
Skoro już jego plan ewentualnego samobójstwa po pozbyciu się Shizuki szlag
trafił, może do tego dojść. Nie powiedział tego jednak na głos.
- Myślisz, że to
rzeczywiście dlatego, że przebywasz ostatnio w otoczeniu wamirów, w tym
czystokrwistego Kurana? - zapytał za to.
- Tak podejrzewam, bo nie
widzę innej odpowiedzi - przyznała. - Chociaż nie jestem pewna co do
arystokratów. Ta czysta krew we mnie chyba raczej reaguje na tę Kurana. I to
bez względu na to, czy się z nim stykam, czy z nim rozmawiam, czy trzymam się z
daleka. Do tego jeszcze przez kilka dni przebywała tu Shizuka, kolejna
czystokrwista… To chyba oni przyspieszają tę przemianę. - Zamilkła na moment. -
Czuję, że powinnam stąd odejść. Gdzieś daleko. Ale jednocześnie nie mogę
zostawić Kaori. Nie potrafię. Może nawet byłaby bezpieczniejsza beze mnie, ale…
- Nie byłaby - uciął. - Nie
potrafi się bronić i nawet nie wie nic o świecie. Tak jak i inne dziewczyny, ma
klapki na oczach i zachwyca się krwiopijcami niczym młodymi bogami. Ktoś musi
ją mieć na oku. I nie mogę to być ja, bo prędzej czy później upadnę do Poziomu
E. Dobrze o tym wiesz.
Przegryzła wargę i znów
spuściła wzrok. Patrząc na podłogę między nimi, milczała przez kilka sekund.
- Nie wiedziałam, że miałeś
możliwość ratunku - szepnęła wreszcie.
- To żadna możliwość.
Zdobycie krwi czystokrwistego wampira jest praktycznie niewykonalne.
- Ale Yūki…
- Nie pozwolę jej na zmianę
w wampira. Nigdy w życiu - uciął znowu jej wypowiedź. - Rozumiesz chyba,
prawda? Ty też nie pozwoliłabyś, by ktokolwiek położył łapska na Kaori i
przemienił ją w potwora, czyż nie?
Pokiwała głową ze smutkiem.
- Rozmawiałeś już z nią? -
spytała, mając na myśli panią prefekt.
- Niee…
Kolejna chwila milczenia.
- Hej, właściwie to
dlaczego sobie samej nie uzdrowiłaś tych zadrapań? - spytał, najwidoczniej
chcąc zmienić temat.
- Hm, właściwie to o nich
zapomniałam - przyznała, przypominając sobie o szramie na policzku i dziurce w
szyi zrobionych przez Shizukę. - Ale i tak nie powinnam z tym nic robić. Kao je
przecież widziała, a nie mogłyby sobie ot tak zniknąć. Niedługo same się
zagoją.
- Uhm.
- Zero?
- No?
- Dziękuję.
- Za co?
- Za to, że się tak
powstrzymujesz. A wczoraj już przeszedłeś samego siebie, nie wiem, jakim cudem
wytrzymałeś…
- Mamy umowę.
- Wiem, ale to wymaga od
ciebie wielkiego poświęcenia i walki z bólem.
- Nie mówmy już o tym.
Siedzieli jeszcze chwilę, ale potem Aya postanowiła wracać. Domyślała
się, że Zero musi przemyśleć sobie niejedną sprawę. Nagłą śmierć Shizuki, za
którą najprawdopodobniej stał Kuran, zdradę własnego brata…
Pożegnała się z
przyjacielem, po czym wyszła z pokoju.
- Katayama-san - rzekł
dyrektor, który nagle pojawił się na korytarzu.
- Słucham?
- Myślę, że powinnaś pójść
przed bramę wejściową. Natychmiast.
- Hm? Dlaczego?
- Och, zobaczysz.
Powiedzmy, że zabawisz się dzisiaj w prefekta.
- Słucham? - Aya nic już
nie rozumiała. Patrzyła ze zdziwieniem na uśmiechniętego od ucha do ucha
dyrektora. Ten zaś nic już nie powiedział, tylko odprowadził ją do drzwi i pomachał
jej na pożegnanie. Dziewczyna przez chwilę stała nieruchomo przed domem, po
czym powlokła się niechętnie w miejsce wskazane przez Kaiena Kurosu.
- Psst! Kao-chan! - Kaori usłyszała jakiś szept. Rozejrzała się i
ze zdziwieniem spostrzegła Hanabusę kryjącego się między drzewami.
- Aidō-senpai! Co ty tutaj
robisz? - spytała ze zdziwieniem.
- Och, po prostu chodź -
powiedział z kuszącym uśmiechem.
Kao szybko podeszła do
przystojniaka i weszła z nim pod osłonę drzew.
- Miło cię widzieć! Jak tam
wczorajsze sprawy dla Kurana-senpai?
- Szkoda gadać. Wszystko
się pokomplikowało i w rezultacie jestem w naprawdę kiepskim nastroju. Dlatego
wpadłem na świetny pomysł. Chyba zgodzisz się, że nam obojgu potrzebna jest
odskocznia, co?
- O tak, zdecydowanie. Ja
też miałam ciężką i… cóż… dziwną noc - stwierdziła.
- Więc zarezerwuj sobie poniedziałkową
na zmianę nastroju, zgoda? - spytał zawadiacko. - Póki co nie wyjeżdżam, więc
możemy się bez przeszkód spotkać.
- Z przyjemnością! -
odrzekła oblana rumieńcem. Tego jej było trzeba! Co prawda ledwie kilkanaście
godzin temu pokłóciła się z Ayą ze względu na jej brak powagi, ale uznała, że
naprawdę chce na spokojnie spotkać się z Hanabusą i z nim porozmawiać. Aya po
prostu będzie musiała się z tym pogodzić, ot co.
- Doskonale. W takim razie
przyjdę po ciebie pół godziny przed północą.
- Dobrze.
- Tylko ciepło się ubierz!
- Puścił do dziewczyny oko.
- Na pewno! - zaśmiała się,
przypominając sobie przeziębienie, jakiego nabawiła się po pierwszej nocnej
randce z Aidō.
- W takim razie do
zobaczenia!
- Tak jest - odsalutowała z
uśmiechem. Ani się obejrzała, a chłopaka już nie było. I tak szczęśliwa,
wzruszyła ramionami, po czym udała się do dormitorium, po drodze przypominając
sobie, że zupełnie olała Ayę i straciła ją z oczu. Miała nadzieję, że nic jej
się znowu nie stało… Naprawdę się o nią martwiła.
Przyspieszyła kroku.
Przed główną bramą stały dwie postaci. Jedna z nich, niższa, rozglądała
się ciekawie dookoła. Ubrana była w zwykłe ubrania. Rude włosy opadały na
sympatycznie wyglądającą jasną twarz. Aya stanęła jak wryta.
- Otsune?! - wykrzyknęła ze
zdumieniem, ignorując jednego z nauczycieli, który stał z nowoprzybyłą.
- Aya! - Koleżanka
zauważyła wreszcie brunetkę. Zostawiła walizkę i podbiegła do zdezorientowanej
przyjaciółki. - Jak to cudownie znów cię widzieć!
- Och, ciebie też!
Dziewczyny przytuliły się. Chwilę trwały w uścisku, nie mogąc się
sobą nacieszyć.
- Zostawiam ją tobie,
Mitsui-san - rzucił profesor. Aya wreszcie się ocknęła, ukłoniła się grzecznie
i podziękowała. To samo zrobiła Otsune, bo najwyraźniej to właśnie ten
nauczyciel odebrał ją z dworca w Mumei.
Gdy dorosły odszedł, Aya
spojrzała bacznie w zielone oczy starej koleżanki.
- Cieszę się bardzo, że cię
widzę, ale… Co ty tutaj robisz? - zapytała.
- Nikt ci nic nie
powiedział? Dziwne - stwierdziła. - Cóż, prawda jest taka, że twoja mama
pewnego razu zadzwoniła do mojej. Długo rozmawiały, a ja nie wiedziałam, o co
chodzi. Następnego ranka moja mama ni z tego, ni z owego wyznała, że twoja
matka zaproponowała, bym przeniosła się do Akademii Kurosu. Zdziwiłam się, ale
z radością zgodziłam, bo pamiętałam, że to w tej szkole się teraz uczysz. -
Uśmiechnęła się. - Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe?
- Co ty mówisz, oczywiście,
że nie! Tak bardzo się cieszę!
Koleżanki znów się
uścisnęły.
- Ale czy twoja lub moja
mama mówiła, skąd się wzięła ta nagła propozycja?
- Hm, nie. Nie przypominam
sobie. Wszystko działo się tak szybko! - przyznała. - Ale wiesz… Muszę ci
powiedzieć o kilku dziwnych rzeczach, które miały miejsce po tym, jak wyjechałaś
- rzekła szeptem.
Ayi mocniej zabiło serce. Zaczęła się denerwować. Pierwsza radość
jakoś zniknęła, pozostał natomiast niepokój. I wyrzuty sumienia.
Jestem okropna. Jak się nad tym
zastanowić, od mojego przyjazdu tutaj ani razu nie pomyślałam o Otsune, a to
przecież taka wspaniała dziewczyna i koleżanka! Zasmuciła się i
na chwilę odwróciła wzrok. A teraz
została tu przeniesiona. Boję się, że coś się stało. Że to przeze mnie zdarzyło
się coś dziwnego…
- Aya? Coś się stało? -
spytała cicho Umari.
- Nie, nie. Musisz mi o
wszystkim opowiedzieć. Ale najpierw trzeba będzie oprowadzić cię po terenie
Akademii! Powiedz mi tylko jeszcze, dlaczego przeniosłaś się tu już teraz, na
samym początku wakacji?
- Och, niby zaproponowano
mi miejsce w Akademii, ale i tak muszę przejść przez egzaminy wstępne i rozmowę
kwalifikacyjną. Wszystko ma się odbyć w ciągu najbliższych dni, dlatego
przyjechałam już teraz.
- Rozumiem.
Aya zaprowadziła Otsune do
dormitorium, po drodze opowiadając jej trochę o Akademii Kurosu. Na parterze
czekała już na nie przewodnicząca akademika, Kazue Maruyama. Jak się okazało,
Umari otrzymała pokój na tym samym piętrze co Aya i Kaori.
Jeszcze zanim wyszły ze
Słonecznego Dormitorium, dołączyła do nich Yūki, która jako prefekt
odpowiedzialna była za pokazanie nowej szkoły i okolic. Aya zapewniła
zawstydzoną koleżankę, że przejdzie się wraz z nią. Wychodząc z budynku,
natknęły się na Kaori, która wyglądała jakby na lekko nieobecną czy
podekscytowaną. Kao porządnie zdziwiła się widokiem Otsune, ale przywitała się z
uśmiechem i odbyła z nią krótką rozmowę.
Po szybkim zapoznaniu Umari z najważniejszymi miejscami w Akademii
Yūki odeszła do własnych spraw, a Aya i Otsune powędrowały do pokoju tej
drugiej. Umari zaczęła się rozpakowywać, Aya zaś jej w tym pomagała.
- Och, zapomniałabym - rzekła rudowłosa, wyjmując coś z torby. -
Twoja mama prosiła przed moim wyjazdem, bym wam to przekazała.
Podała Ayi dwie paczuszki -
jedną zaadresowana do niej, drugą do siostry.
- Dziękuję, Otsune -
powiedziała z wdzięcznością Aya. Nie mogła się doczekać, by odpakować
paczuszkę. Stęskniła się za Reiko. Bądź co bądź była jej przybraną matką. Co
prawda nadal nie mogła pojąć, dlaczego wysłała ją w miejsce pełne wampirów, ale
mimo to nadal ją kochała.
Umari tylko uśmiechnęła się
w odpowiedzi.
Dziewczęta cierpliwie robiły porządki w rzeczach Otsune,
rozmawiając przy tym na błahe tematy.
- Uff! Dziękuję za pomoc!
Samej zajęłoby mi to chyba całe wieki! - sapnęła Otsune, gdy jako tako ogarnęła
już bałągan.
- Bez przesady! - zaśmiała
się Aya. - Ale nie ma za co - rzekła. - A właśnie… Opowiedz, co tam w „starym
świecie”.
- Och, no tak. Wiesz, w
klasie przez spory czas trwało coś w rodzaju żałoby po twojej siostrze. Wszyscy
wciąż o niej gadali, ale w końcu dali sobie spokój. Znaleźli sobie teraz inną
gwiazdeczkę. Bez sensu.
Pokręciła głową z
dezaprobatą.
- Ale właściwie nie o tym
chciałam powiedzieć - wyznała, bez sił opadając na łóżko. Aya zajęła miejsce
obok. - Widzisz… Kilka dni po twoich przenosinach do szkoły zaczęli przychodzić
jacyś ludzie. Wypytywali o ciebie i twoją siostrę. Nikt jednak nic nie
wiedział. Ale potem… Przyszli do mojego domu. Chcieli wiedzieć różne rzeczy,
pytali o to, jaka jesteś, o twoją rodzinę… I przede wszystkim koniecznie
chcieli wydobyć informację o tym, do jakiej szkoły się przeniosłaś. Oczywiście
nic im nie powiedziałam. Potem na pewien czas dali sobie spokój. Ale ostatnio
znów zaczęli się pojawiać. Nie wiem, czy to byli ci sami, czy nie… Ale…
przychodzili do mnie często, wciąż próbując wydobyć informacje na twój temat.
Wiesz, zaczęłam się już trochę bać - przyznała zawstydzona. - Dlatego dodatkowo
ucieszyła mnie myśl o zmianie szkoły.
Aya myślała intensywnie. Co
to ma znaczyć?! Jacyś nieznajomi ludzie zaczęli nachodzić Otsune tylko po to,
by czegoś się o mnie dowiedzieć?! Jakim prawem to robili?! Dobrze, że Otsune
się przeniosła. Tu będzie bezpieczniejsza, mogę ją mieć na oku. A żadne
podejrzane szumowiny się tu nie pojawią.
Ledwie sekundę później przypomniała sobie słowa
Shizuki o tym, że Aya może mieć problemy, jeśli o jej istnieniu dowie się
Związek Łowców lub Rada Starszych. Przełknęła ślinę. Czy to możliwe, że właśnie
ktoś z którejś z tych dwóch instytucji nie dawał spokoju Otsune?
- Przepraszam -
powiedziała, zaciskając dłoń na kołdrze.
- Za co? - zdziwiła się
Umari.
- Za to, że przeze mnie
tyle się nas nastresowałaś i w ogóle - odparła wymijająco. Nie mogła bowiem
zdradzić jej prawdy.
- Och, to nic. Ale powiedz
- czy wiesz, czego oni mogą od ciebie chcieć?
- Nie mam pojęcia, Otsune.
Nie wiem nawet, kim mogłyby być te osoby.
Przynajmniej nie do końca. Jedno jest jednak
pewne - muszą wiedzieć o tym, że nie jestem zwykłym człowiekiem. Bo inaczej
niby po co ktokolwiek miałby chcieć mnie znaleźć? Szlag by to… Sprawy chyba się
komplikują.
Postanowiły już o tym nie mówić. Zmieniły temat na zupełnie
beztroski i niezobowiązujący.
Wieczorem do domku
dyrektora wparowała Yūki. Mimo niedzieli, ubrana była w mundurek, a na jej
ramieniu pyszniła się opaska prefekta. Bądź co bądź musiała oprowadzić Otsune
Umari, a niebawem niektóre z wampirów miały wyjeżdżać na wakacje wiosenne,
musiała więc stać na posterunku.
Zdziwiła się, ujrzawszy
Zero niemal gotowego do wyjścia.
- Wszystko w porządku? -
spytała niepewnie. Była przekonana, że nie będzie dziś ruszał się z łóżka,
ledwo żywy po tym, co się stało.
- Jasne - mruknął.
- On kłamie, Yūki! -
wtrącił się Kaien. - Nadal ma gorączkę - oświadczył, przykładając wychowankowi
dłoń do czoła. - Ale się do tego nie przyzna, bo to ciołek. Uparte to to jak
osioł! Mówię ci, same problemy z nim…
- Dyrektorze… - zaczął
Zero, trochę już rozdrażniony. Wiedział, że Kaien po prostu się o niego martwi
i nie chce posłać go na patrol po tym, co stało się poprzedniej nocy, ale nie
był przecież dzieckiem, nad którym trzeba było tak skakać. Zresztą Aya uleczyła
jego rany. - Chcę z tobą o czymś porozmawiać - zwrócił się znów do
przewodniczącego. Ten położył mu dłoń na ramieniu.
- Dobrze, ale poczekamy z
tym, aż wrócisz do formy. Teraz naprawdę powinieneś odpoczywać. Połóż się, a ja
ugotuję ci coś pysznego. Pewnie jesteś głodny - mamrotał, prowadząc go z
powrotem do pokoju, który zawsze zajmował, gdy przebywał w domu dyrektora. Czuł
na swoich plecach spojrzenie Yūki. Po kilku zresztą minutach, kiedy Kaien zaszył
się już w kuchni, bez pukania wparowała do jego pokoju i bez krępacji usiadła
obok niego na łóżku.
- Jutro zaczynają się
zajęcia wyrównawcze - zagaiła, pokazując zeszyt, który ze sobą przyniosła. -
Zawaliłam egzaminy, a ty w ogóle się na nich nie pojawiłeś, więc chyba siedzimy
w tym razem.
- Nie zamierzam na to
chodzić - prychnął. - W każdej chwili mogę im napisać dowolny egzamin, to się
odwalą.
- No nie wiem…
Przez moment siedzieli w
milczeniu.
- Postanowiłam bardziej
skupić się na nauce, wiesz? Jeśli będziesz wagarował, zrobię świetne notatki,
więc nie będziesz miał żadnych problemów.
- To bardzo wielkoduszne z
twojej strony - zadrwił, wiedząc, jak trudno przychodzi przyjaciółce skupienie
się na lekcjach.
- Jesteś okropny. - Yūki
wydymała usta niczym kilkuletnie dziecko.
- Tak, tak, wybacz -
mruknął na odczepnego.
- A ja się tak staram…
Nawet rozwiązałam już dziś kilka zadań z matmy, wiesz? Sam zobacz. - Podała mu
zeszyt. Najwyraźniej starała się oderwać jego myśli od problemów. Jak zwykle
się o niego martwiła. Przyjął więc jej dziwną formę pomocy, otworzył notatnik i
przebiegł wzrokiem rozwiązane zadania.
- Tu masz błąd - rzucił,
wskazując palcem odpowiednie miejsce.
- Serio? - Nachyliła się
nad nim z niedowierzaniem. - Kurczę, a byłam pewna, że mi się udało… -
Zbliżywszy się do przyjaciela, automatycznie straciła zainteresowanie
matematyką. - Hej, Zero? Jeśli mnie ugryziesz i wyssiesz trochę krwi, to czy od
razu nie poczujesz się trochę lepiej?
- Nie chcę - odburknął,
nawet na nią nie patrząc. - Przecież powiedziałem, że jest w porządku. Rany już
zagojone, nie zauważyłaś?
- Nawet jeśli… - Zmieniła
zdanie i zamiast dokończyć, westchnęła. Zero unikał jej spojrzenia. - Aa,
wiesz, tak mi się wydaje, że w tym zadaniu coś pokręciłam - zmieniła temat.
- W którym?
- No, zobacz, tutaj -
powiedziała, wskazując pierwsze lepsze miejsce w notatniku.
- Co? Ale…
Opuścił gardę, dziwiąc się,
o co chodzi, bo akurat w tym zadaniu żadnego błędu nie zauważył, a Yūki
skorzystała z okazji, przysunęła się go niego i lekko ugryzła go w szyję, z
drugiej strony niż ta, gdzie ugryzła go Shizuka.
- Co ty wyprawiasz?! -
niemal krzyknął, natychmiast się od niej odsuwając. Zeszyt wypadł mu z ręki.
- Cóż, zawsze to ty mnie
gryziesz, więc to jest odpłata - rzekła swobodnie. Wstała i wycelowała w niego
wskazujący palec. - Teraz jesteśmy kwita, więc nie marudź i przestań się wahać!
Po prostu napij się mojej krwi tak jak wcześniej i wróć do formy!
Ręce mu opadły.
- Idź już - rzucił tylko,
rozdrażniony. Ponieważ Yūki najwyraźniej nie miała zamiaru się ruszyć, po
prostu siłą wypchnął ją z pokoju. Wariatka. Kochana wariatka. Wiedział, że
robiła to, bo o niego dbała, ale to tylko sprawiało, że potęgowała jego wyrzuty
sumienia. Zdenerwowany, walnął się na łóżko i zacisnął dłonie na pościeli.
Po zmuszeniu się do
wciśnięcia w siebie części zupy ugotowanej przez dyrektora Zero postawił na
swoim i wyszedł na patrol. Minęło ledwie kilka minut, gdy wyczuł, że coś nie
gra. Albo mu się wydawało, albo na terenie Akademii pojawił się nieznajomy
wampir…
Zastresowany, biegiem
ruszył w stronę, z której dochodził zapach. Przeraził się, gdy nieopodal
głównej bramy ujrzał scenę, w której intruz rzuca się na Yūki zaraz po tym, jak
oświadczył, że chce usłyszeć od niej odpowiedź na pytanie, jakim było miejsce pobytu
drugiego prefekta. Yūki uniosła przed sobą Artemisa, ale krwiopijca wyciągał
już ku niej rękę z długimi szponami, których wysunięcie w dowolnej chwili było
najwyraźniej jego arystokratyczną umiejętnością. Ohydne.
W ostatniej chwili doskoczył
do Yūki, odepchnął ją nieco na bok, a sam zablokował ręką cios wroga.
- Masz coś do mnie? -
warknął rozeźlony, patrząc prosto w schowane za okularami oczy jasnowłosego
arystokraty. Ubrany był tak, jak gdyby jeszcze chwilę temu siedział w pracy za
biurkiem.
- Zero, już z tobą w
porządku? - spytała gdzieś z boku Yūki, ale ten nie odpowiedział i nie
spuszczał wzroku z nieproszonego gościa.
Wampir wolną ręką poprawił
na nosie okulary. Jego usta wygięły się w pogardliwym uśmieszku.
- Zero Kiryū - odezwał się
- za popełnienie zbrodni, jaką jest zamordowanie Księżniczki Czystej Krwi,
Shizuki Hiō, na rozkaz Naczelnej Komisji Wampirów, nad którą władzę sprawuje
sama Rada Starszych, zostałeś skazany na śmierć.
Kolejny rozdział ->
***
Cześć!
Dedykacja dla Aishiteru i Oleeny. Dziękuję
za ślady obecności. :)
Dziś ostatni dzień moich wakacji
wiosennych. Smuteczek. Choć to trochę śmieszne, że w dzisiejszym rozdziale Aya
i Kaori z kolei ferie właśnie zaczynają. xD
Słuchajcie, jest sprawa. Założyłyśmy
wreszcie grupę na Facebooku taką tylko dla naszego grona. Jest tajna, więc
osoby, których nie mam w znajomych, a które chciałyby do tej grupy należeć,
proszę o wysłanie linku do swojego profilu czy coś w tym stylu - wówczas Was zaproszę.
Na grupie pojawiają się informacje o nowych postach; można także rozpocząć
praktycznie dowolną konwersację z resztą członków. Zapraszam. :) Nikt nie
gryzie!
Buziaki!
Rozdział cudny<3
OdpowiedzUsuńI wspaniały pomysł z tą grupką! Wygodniej będzie można przesłać fnlanarty i integrować się z innymi!<3
A tu link do mojego profilu:
https://m.facebook.com/nikola.rolka.5
Dzięki. :)
UsuńJuż jesteś członkinią. ^^ Yoroshiku~
Rozdział jak zwykle świetny ;) Bardzo mi się podoba, że coraz więcej wydarzeń jest opisywanych z perspektywy Zero ^^
OdpowiedzUsuńPopieram pomysł z grupą:D A tu link do mojego profilu:
https://www.facebook.com/ola.szczepaniak.92
Do środy ;*
Cieszę się. :)
UsuńZ jakiegoś powodu nie ma u Ciebie opcji, by zaprosić Cię do znajomych. :o Wysłałam Ci wiadomość, więc po prostu zaproś mnie, a wtedy od razu dodam Cię do grupy. :)
Tego mi było trzeba ^^ Dużo Zero, tak jak lubię (wybacz Aya xD)
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/gosia.lempart.1 można zapraszać, nie obrażę się ;P
Chloe
Też tak lubię, więc wiesz. xD
UsuńZaproszenie wysłane. ;)
O matko...ile to czasu już minęło? Aż sprawdziłam, kiedy ukazał się epilog i alternatywna wersja VK. 6 lat! Pamiętam, że próbowałam się nawet zabrać za Vampire Night, ale no nie mogłam, czemu? Pewnie przez to, że to już nie te postaci, w których się zakochałam. Ale pewnie po zakończeniu publikacji odświeżonej wersji VK zabiorę się w końcu za VN. Jakoś niedawno z nudy postanowiłam dla draki poodwiedzać stare strony/blogi/fora i aż łezka w oku się zakręciła, że Wasza strona wciąż istnieje i co najlepsze, że wciąż tutaj coś nowego się publikuje! Przeczytałam w dwa wieczory wszystko, co do tej pory wyszło z odświeżonego VK i jestem głodna więcej! Weny, weny i jeszcze raz weny. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały i pozdrawiam cieplutko zarówno Ciebie, Aya, jak i Kao :)
OdpowiedzUsuńOjej, jak miło! Zawsze się wzruszam, gdy ktoś do nas wraca po latach. :) Nam też wierzyć się nie chce, że minęło już tyle lat. Szok!
UsuńPozdrawiam serdecznie!