Właściwie to był
jego pomysł, żeby zajrzeć do archiwów Związku. Dyrektor po prostu wyraził zgodę
i oznajmiwszy, że samych ich nie puści, zabrał ich ze sobą.
Kiedy wczorajszego
popołudnia Zero poszedł pogonić Yūki podczas jej kąpieli, wydarzyło się coś
dziwnego. Krzyknęła - na szczęście nie na tyle głośno, by ktoś poza nim ją
usłyszał - i poprosiła, by nie odchodził sprzed drzwi. Bała się. Wyznała, że za
każdym razem, gdy chce sobie przypomnieć coś ze swojej osnutej mgłą niepamięci
przeszłości, dopadają ją straszne, krwawe wizje.
Nieraz zastanawiał
się, jakim cudem pięcioletnie dziecko mogło zostać porzucone na środku
śnieżnego pustkowia, po którym kręcił się tylko wampir Poziomu E. Zero powiedział
nawet Yūki, że czasem przechodziło mu przez myśl, że jej rodzice mogli być
Łowcami albo mieć z nimi jakiś związek, ale kiedy napomknął kiedyś o tym
dyrektorowi, ten poinformował go, że nigdy nie było takiej sprawy. Zero miał
jednak świadomość, że Kaien ani nie jest wszechwiedzący, ani szczególnie
otwarty, jeśli chodziło o tego typu rzeczy. Miał wiele sekretów.
Kiedy więc Zero
mruknął coś na temat archiwów i raportów sprzed lat, Yūki uznała, że to może
być jej szansa na to, by coś sobie przypomnieć. W rezultacie i dyrektor, i
prefekci wyruszyli do Mumei, by stamtąd pociągiem dostać się do odległego o
kilkadziesiąt kilometrów miasta, w którym znajdowała się obecna główna siedziba
Związku Łowców. Tradycja głosiła, że centrala powinna znajdować się w tym
łowieckim punkcie, który istniał najbliżej miejsca zamieszkania prezesa, ale
ostateczna decyzja zawsze należała właśnie do niego.
W Mumei też
istniała jedna z siedzib, ale obecnie ziała pustkami. Aktywni Łowcy słyszeli
już jednak plotki, że z powodu uruchomienia nieopodal Nocnej Klasy - a co za
tym idzie, okolicą zainteresowały się wampiry - są plany ponownego obsadzenia
tego punktu. Z jednej strony byłoby to Zero na rękę - miałby miejsce pracy tuż
pod nosem - z drugiej… Cóż, gdyby do Mumei zleciało się więcej Łowców, na pewno
nie tylko dyrektor i mistrz Yagari patrzyliby mu stale na ręce, a to byłoby co
najmniej kłopotliwe.
- Jesteście tego
pewni? - zapytał Kaien, kiedy wysiedli na odpowiednim dworcu. Wyglądał na nieco
zaniepokojonego, ale udawał swobodę. - Szczerze mówiąc, to nie jest miejsce,
które bym polecał. Wiecie, jeszcze jest czas na odwrót.
- Zero - szepnęła
do niego Yūki - dyrektor mówi takie rzeczy… Czy ja naprawdę mogę tam pójść?
- Jestem pewny, że
możesz - odparł, nie ściszając głosu. - Jesteś wtajemniczona i masz głęboki
związek ze sprawą, której chcesz się przyjrzeć, więc nie złamiemy regulaminu.
- Bardziej martwię
się o ciebie, Zero - przyznał Kaien. - Wiem, że kiedyś mogłeś tam wchodzić i
wychodzić, jak tylko ci się podobało, ale sytuacja trochę się zmieniła i jest,
jak by to powiedzieć, delikatna. - Szedł za „swoimi” dziećmi przez miasteczko.
Zero prowadził. - Jesteś Łowcą, owszem, ale i wampirem. Dlatego Związek może
zacząć się czepiać i nie chcieć cię wpuścić.
Zero prychnął
tylko, ale Yūki porządnie się zbulwersowała.
- Co to niby ma
być?! W takim razie tylko go wykorzystują! Zlecają mu przecież zadania…
- Nie krytykuj tak
Związku - poprosił Zero. Nie mógł powiedzieć, by dziwił się prezesowi czy kto
tam był odpowiedzialny za jego rozkazy. Sam podchodziłby do kogoś takiego jak
on z dystansem i sceptycyzmem.
Stanęli przed
potężnym kamiennym budynkiem. Minęły lata, odkąd tu był. To wtedy zrobiono mu
magiczny tatuaż w miejscu, w którym ugryzła go Shizuka i dano mu kolczyki
pełniące rolę amuletów. Nie był pewien, czy jakkolwiek działały, ale na pewno
nie szkodziły, a to już coś.
Weszli powoli.
Trudno było stwierdzić, kto bardziej się spinał: dyrektor czy Yūki. Naturalnie
oczy wszystkich, którzy tylko znajdowali się w pobliżu, przeszywały ich na
wskroś.
- Nie przejmuj się
- powiedział Zero do Yūki. - To nie reakcja na twoją obecność.
- Nie zwracaj na to
większej uwagi - dodał Kaien. - To po prostu taki typ miejsca, zawsze
przesiąknięty dziwną atmosferą i podejrzliwością.
Bywały podobno
czasy, kiedy Związek wyglądał zgoła inaczej. Ludzie byli bardziej zjednoczeni i
zaprzyjaźnieni, tworzyły się między nimi głębokie więzi, choć każdy miał
świadomość, że wielu z nich nie dożyje starości. Jednak klimat zawsze zmieniał
się wraz z władzami. Obecny prezes Związku był dość tajemniczym i nieprzyjemnym
człowiekiem, dlatego nastroje jego i jego najbliższych współpracowników
udzielały się reszcie. Propaganda też zresztą robiła swoje.
- Hm… - mruknął
mężczyzna opierający się o ścianę, kiedy obok niego przechodzili. - Przy
wejściu do tego budynku znajduje się zabezpieczenie odstraszające wampiry, ale
skoro udało ci się przejść, to znaczy, że jesteś udomowiony - rzekł niemal
chichocząc, uśmiechając się lekceważąco.
- Hej, proszę pana!
- krzyknęła rozeźlona Yūki. - Czy takiemu dorosłemu facetowi sprawia przyjemność
wyżywanie się na młodszych?!
- Ale z ciebie w gorącej wodzie kąpany dzieciak - stwierdził
mężczyzna. - Mam złe przeczucia.
„Dzieciak”? Zero
uśmiechnął się pod nosem.
- Hej, z czego się
śmiejesz?! - marudziła Yūki. - Jeny… Tu jest gorzej niż w Nocnej Klasie…
- Ehm - odchrząknął
dyrektor. - Przestańcie z łaski swojej. Jeśli zaraz… - zaczął, ale ktoś mu
przerwał.
- Wystarczy już
tego dobrego - odezwał się dziwnie wyglądający i ubrany mężczyzna. Zero ze
skrywaną niechęcią spojrzał na obecnego prezesa Związku. Nigdy go nie lubił, a
poznał go już jako dziecko. Był pełen obłudy i pod tym względem niepokojąco
mocno przypominał wampira. - Zero jest naszym szanowanym sojusznikiem -
powiedział. - Urodził się w rodzinie Kiryū, a to przecież jeden z najbardziej poważanych
rodów w naszych szeregach. Teraz posiada jeszcze wampirze moce… Dzięki temu
stał się jeszcze bardziej godnym zaufania sojusznikiem.
Jasne.
- Wybacz, prezesie
- mruknął facet, na którego nawrzeszczała Yūki, kłaniając się szefowi. - Ja
tylko… Cóż, mimo wszystko jest wampirem…
- Ale z ciebie
uparciuch! - Prezes wachlarzem zdzielił podwładnego w czubek głowy.
- Auć - mruknął
ten, masując sobie uderzone miejsce. - Proszę wybaczyć - mruknął, po czym
wreszcie zaczął się oddalać.
- Więc? - spytał
prezes, zwracając się do trojga przybyłych. - Co was tu sprowadza?
Aya oddychała nienaturalnie szybko, a jej serce waliło jak
oszalałe. Cała się trzęsła, a nogi miała jak z waty. Po ledwie kilku sekundach,
nie mogąc już utrzymać pozycji stojącej, upadła na kolana.
Szatyn spojrzał na nią ze złością i aż nazbyt widocznym rozczarowaniem.
- Ups - powiedział ze znudzeniem, opuszczając wreszcie
pistolet.
Aya podniosła na niego rozogniony wściekłością i strachem
wzrok.
- Ups? Ups?! Myślałam, że dostanę zawału! Co pan sobie
wyobraża?!
- Ech, spokojnie, to był tylko ślepak - oznajmił, gdy już się
upewnił, że broń na nią nie zadziałała.
- To niczego nie tłumaczy! - zezłościła się dodatkowo. On… On
miał zamiar ją zwyczajnie zabić. Celował w jej serce. Może nie byłaby tego
pewna, gdyby nie fakt, że gdy wystrzelił, w miejscu celu rozbłysło jakieś
dziwne, magiczne światło układające się w łowiecki wzór. Całe szczęście, że
jeszcze nie reagowała na te wynalazki… Gdyby było inaczej…
Nie mogła się w pełni uspokoić, zdecydowanie była w szoku.
Zupełnie nie spodziewała się takiego obrotu wydarzeń. Ten facet i jego kumpel
po prostu wparowali sobie na teren Akademii jak gdyby nigdy nic, zmusili ją i
Kaori do przesłuchania, a potem… Chociaż tyle, że chyba nie musiała martwić się
o Kao. Nawet gdyby i tamten rudy oszalał i próbował ją postrzelić, w jej
przypadku pewnością było, że nic się nie stanie. Z drugiej strony, musiałaby
być przerażona…
-
AYA?!
No tak, Kaori musiała przecież usłyszeć huk, wszak nie odeszła
jakoś szczególnie daleko.
Aya
odwróciła się lekko i ujrzała siostrę, która biegła w jej stronę. Za nią
posuwał się rudy. Żadna z dziewcząt nadal nie wiedziała, jak tych dwóch się
nazywało.
Jakoś
wstała, ale trudno było jej utrzymać się na nogach. Postanowiła jednak nie
martwić dodatkowo młodszej siostry, wystarczająco już zdenerwowanej.
Kaori
wreszcie dobiegła do Ayi. Dyszała, ale od razu wzięła się do sprawdzania, czy z
siostrą wszystko w porządku.
- Nic mi nie jest, Kao-chan. - Aya wysiliła się na coś, co przy
dużej dozie optymizmu można by uznać za uśmiech.
Kaori
zwróciła się do szatyna.
- JAJA SOBIE ROBISZ, BAŁWANIE?! - Była czerwona ze złości.
Serce wciąż waliło jej ze strachu, nie mogła zapanować nad emocjami. Tak
strasznie, strasznie się bała, że Aya została postrzelona albo nawet
zamordowana! Nie liczyło się to, że policjanci nie mogli mieć powodu, by to
zrobić. Nawet się nad tym nie zastanawiała. Cały jej umysł krzyczał tylko ze
strachu i rozpaczy. - NATYCHMIAST MACIE SIĘ STĄD WYNIEŚĆ! ALE JUŻ! BO JAK NIE,
TO UŻYJEMY SIŁY! - wrzeszczała, zapominając o jakichkolwiek grzecznościowych
przyrostkach i waląc do nich prosto z mostu.
- Siły? Jasne… - prychnął ten z bródką.
- Przestań, Eiji. Dajmy już spokój - powiedział zmęczonym
głosem rudy. - Chodźmy, nic tu po nas.
Chwilę
później obaj zniknęli wreszcie za bramą. Wrota zostały zamknięte.
- I żebym was tu już więcej nie widziała! - krzyknęła za nimi Kao,
gniewnie wymachując w ich stronę pięścią.
Podeszła
znów do Ayi, która stała nieruchomo, bo bała się, że jeśli się poruszy, znowu upadnie.
- Nic ci się nie stało? - spytała z niepokojem, łapiąc ją za
rękę. Była lodowata.
- Nie… - Aya z trudem wykrztusiła z siebie to słowo. Wzięła
głębszy oddech, próbując choć trochę się uspokoić, po czym dodała: - Tylko się
przestraszyłam. Przyznaję, że jestem roztrzęsiona, ale wszystko jest w
porządku.
- Całe szczęście! Tak bardzo się bałam! - wyznała Kao,
przytulając siostrę aż nazbyt mocno. - Nie zniosłabym, gdyby coś ci się stało.
Nie chcę stracić już nikogo więcej, nigdy…
„Chodź ze mną, Zero. Poszukajmy w niesklasyfikowanych aktach”,
powiedział prezes ledwie przed minutą czy dwiema, zostawiając dyrektora i Yūki
w głównej bibliotece z dokumentacją. Zero nie bardzo wiedział, dlaczego szef
kazał mu pójść za sobą. Ani dlaczego w ogóle im pomagał. Niemniej nie mógł się
sprzeciwić. To znaczy: mógł, ale nie zostałoby to miło przyjęte przez nikogo,
kto by się o tym dowiedział. Prezes Związku - czy też Stworzyszenia jak również
go nazywano - był dla Łowców trochę jak czystokrwiści dla reszty wampirów. Stał
wysoko nad resztą i sprzeciwianie mu się w jakikolwiek sposób było, łagodnie
mówiąc, wysoce niewskazane. Choć i z tym bywało różnie, jeśli wierzyć mistrzowi
Yagariemu. Zero usłyszał od niego, że bywali szefowie, którzy nie wywyższali
się nad resztą pobratymców i traktowali ich jak przyjaciół.
Prezes zaprowdził Zero do średniej wielkości sali przylegającej
do biblioteki. Kiryū znieruchomiał już na wejściu, ale szef nie zwrócił na to
uwagi.
- Raporty tu zgromadzone zostały tak bardzo zniszczone, że nie
da się przeczytać nawet ich połowy - powiedział niby to ze smutkiem, ale Zero
bezbłędnie wyczuł w jego głosie fałsz. - Nasiąknęły krwią naszych braci…
Czuł ją aż za dobrze, choć po raz pierwszy dotarła do niego woń
tak dawno przelanej krwi. Bezwiednie uniósł rękę do twarzy.
- Wszystko, co się tu znajduje, zostało przysłane z miejsc
śmierci - kontynuował prezes. Dopiero wówczas odwrócił się w kierunku Zero.
Połowę twarzy zakrył wachlarzem. - Jak się można było spodziewać, reagujesz
bardzo nerwowo.
Mimo że zapach był w jakiś sposób zatęchły, i tak opanował go
głód. Zero skrzywił się i oparł o ścianę, czując, jak słabnie.
- Rozumiem - ciągnął niczule prezes. - Jesteś spragniony, ale
równocześnie nie wiesz, kiedy głód opanuje cię na tyle, że przestaniesz być w
stanie wykonywać swoje obowiązki. - Bez krzty współczucia w oczach patrzył, jak
Zero przykłada dłoń do szyi, mierząc się z ogniem trawiącym jego gardło. -
Wygląda na to, że bliźniaki urodzone w łowieckiej rodzinie rzeczywiście są
przeklęte. Nie mogę dłużej wątpić w legendy.
Zero zacisnął zęby. Nie chciał teraz słuchać o tym, jak to
jeszcze w łonie matki odebrał Ichiru jego część dziedzictwa. Choć to nie była
jego wina, i tak od zawsze czuł się z tego powodu źle. Na początku nie wiedział
nic o legendzie dotyczącej przeklętych bliźniąt, po prostu obwiniał się, że on
i jego brat zostali nierówno obdarowani siłą, ale potem…
- Zero, jesteś znajomym Kaname Kurana, prawda? - zapytał
prezes. - Wiesz… Gdyby udało ci się zdobyć trochę jego krwi, mogłoby to
przedłużyć ci nieco życie - stwierdził, pochylając się nad nim. Dopiero w tym
momencie Zero zauważył, że chwilę wcześniej jego nogi nie wytrzymały i ugięły
się pod nim, przez co niemal już siedział na podłodze. Mimo swego stanu,
spojrzał na prezesa z cieniem złości w oczach. Zaraz mu jednak przeszło. Nie chciał
dać się sprowokować.
- Nie zamierzam wydłużać sobie życia - poinformował oschle.
- Cóż, właściwie nikt nigdy tego nie próbował, ale jestem
pewien… - Prezes przerwał w środku zdania, po czym dodał: - Widzisz, nie
miałbym nic przeciwko, gdybyś mógł popracować dla mnie nieco dłużej. Ktoś z
twoimi zdolnościami…
Nie dokończył, bo z biblioteki dobiegł wrzask Yūki. Zero
natychmiast oprzytomniał, ból jakby zelżał. Podniósł się chwiejnie, po czym,
gromadząc siły pozostałe mu w ciele, pędem pobiegł do przyjaciółki.
-
Powiemy o tym dyrektorowi? - spytała Kaori jakiś czas później. Po tym, jak
udało im się przepędzić intruzów, roztrzęsione wróciły do swojego pokoju. Nie miały
sił na rozmowę, milczały aż do teraz.
- Chyba tak. Powinien wiedzieć o takich rzeczach - odparła Aya.
Wciąż nie do końca się uspokoiła. Czego by nie robiła, oczyma wyobraźni
widziała zupełnie inny przebieg wydarzeń. Gdyby w tamtej chwili zginęła, co poczęłaby
Kaori? Zostałaby na świecie samiuteńka.
A ona sama? Tak często marzyła o śmierci… Ale teraz, gdy
dzieliło ją od niej tak niewiele, jakby zwątpiła. Do licha, przecież miała
jeszcze kilka rzeczy, które chciała zrobić na tym parszywym świecie. Poza tym
sytuacja zmieniła się niedawno - Kaori nie miała już matki.
- Tak, ale co, jeśli będzie na nas zły?
- Za co? - Aya zdziwiła się. Nie spodziewała się od siostry
takiego pytania. Spojrzała na nią uważnie.
- No… Że ich wpuściłyśmy.
- Nie wpuściłyśmy ich, sami weszli - sprostowała Aya. - Ale jak
oni to zrobili, skoro brama była zamknięta?
- Nie wiem - przyznała Kao, przegryzając wargę. - Hej, myślisz,
że to naprawdę byli policjanci?
- A ty?
- Uważam, że kłamali.
- Też tak sądzę. Ale skoro tak, to kim mogli być?
- Kryminalistami, oczywiście! - wykrzyknęła Kao. - Albo
umysłowo chorymi… - Zamyśliła się na moment. Potem westchnęła i wyjrzała przez
okno. - Hej, wracają!
- Co?! - Aya przeraziła się porządnie. Jej serce znów
przyspieszyło. - Ci kretyni?!
- Nie. I tak.
- Słucham?
- No wiesz, zależy o kim mowa.
- Co? - zdziwiła się Aya. Przestała rozumieć, o czym mówiła
Kaori.
- Ech, dyrektor i prefekci właśnie wracają - zniecierpliwiła
się Kao. Za kretyna uważała oczywiście Zero.
- Aha… - Aya westchnęła z ulgą. Wspólnie ustaliła z siostrą, że
dadzą przybyłym czas na dojście do porządku, a potem złożą dyrektorowi wizytę,
by powiedzieć mu, co wydarzyło się podczas jego nieobecności.
Jak zdecydowały, tak
uczyniły. Wieczorem udały się do domku dyrektora i z napięciem w głosach
opowiedziały mu, co się stało.
- I co pan o tym sądzi, dyrektorze? - spytała na koniec Kaori.
- Sam nie wiem, będę musiał trochę o tym pomyśleć - przyznał.
Dziewczęta zauważyły, że mimo iż starał się być spokojny, ta sprawa porządnie
go zmartwiła. - Jednakże… Do czasu, aż wróci reszta uczniów, proszę, byście się
tu przeniosły. To samo dotyczy was, prefekci - zwrócił się do Yūki i Zero,
którzy stali z tyłu i z niepokojem przysłuchiwali się rozmowie. - Chcę mieć was
na oku, a w razie gdybym musiał coś załatawić, Zero będzie nad wami czuwał.
Kiryū uniósł brew, ale nic nie powiedział. Może zrobiłby
inaczej, gdyby w pomieszczeniu nie było Kao. W duchu stwierdził jednak, że
dyrektor wpadł na kolejny dziwny pomysł. Czy on przypadkiem momentami nie
zapominał, że, jak by nie patrzeć, to właśnie on, Zero, jest tu niebezpieczny?
Aya odwróciła się do niego i posłała mu uspokajające
spojrzenie. Gdyby stracił panowanie nad sobą, powstrzyma go. Oboje wiedzieli
bowiem, że na Yūki w tej kwestii raczej nie można było liczyć.
Ostatecznie więc wszyscy czworo z mniejszą lub większą
niechęcią zgodzili się przenieść na tych kilka dni do dyrektora.
-
Dziwne to wszystko - poskarżyła się Kaori. Miała mętlik w głowie. Czy jej się
wydawało, czy od czasu przybycia do Akademii życie jej i Ayi wywróciło się do
góry nogami? Szaleństwo. Po prostu szaleństwo.
- Fakt. Ale co zrobić…
Obie
przeniosły się już do jednego z pokojów gościnnych Kaiena Kurosu. Prefekci też
się już „przeprowadzili”.
- A tak zmieniając temat… Spore to mieszkanko, prawda? Co
najmniej trzy pokoje gościnne…
- Uhm.
- Ech, chyba się na chwilę położę. Zmęczona jestem…
Ziewnęła przeciągle, położyła się i niemal natychmiast zasnęła.
Miała do tego prawo, w końcu tyle się wydarzyło… Aya nawet nie zamierzała
zrugać jej za to, że się najpierw nie wykąpała, nie wspominając już o
przebraniu się w piżamę.
Westchnęła.
Ani chwili spokoju… Niemal
bez przerwy coś się działo. Miała wrażenie, że prawie już nie pamięta życia
sprzed przybycia do szkoły Kaiena Kurosu. Czuła się, jakby spędziła w Akademii
całe życie, a minęły ledwie trzy miesiące! Tyle się już wydarzyło… Tak wiele
zmian… Coraz więcej tajemnic… Momentami nie potrafiła się już w tym połapać.
Ktoś
zapukał lekko do drzwi. Aya wstała i wyszła na korytarz, by nie obudzić siostry.
- Domyślają się? - spytał bez wstępów Zero.
- Najwyraźniej…
Przeszli do pokoju chłopaka.
- Chcieli cię sprawdzić - mruknął. - Jestem tylko ciekawy, czy
przybyli tu właśnie w tym celu, czy to wyszło jakoś tak podczas rozmowy…
- Prawdopodobnie podczas. Wyglądało na to, że byli zdziwieni
naszą obecnością tutaj.
- Ech, że też musieli się natknąć akurat na was! Pewnie gdybyś
była bez Kaori, niczego by nie podejrzewali.
- Możliwe - przyznała Aya. - Nie wiem już, co o tym wszystkim
myśleć.
- Też się już pogubiłem - powiedział. - Wiesz… W Związku też
wydarzyło się kilka dziwnych rzeczy.
- Tak?
- Uhm. Prezes Stowarzyszenia dziwnie się zachowywał… Wyobraź
sobie, że zaprowadził mnie do sali pełnej zwojów „nasiąkniętych krwią naszych
braci”, jak to powiedział.
- Współczuję - szepnęła Aya, wiedząc, że chłopak musiał się tam
nieźle namęczyć. Sądząc jednak po jego tonie, do najgorszego nie doszło.
- A Yūki… Kiedy chciała spojrzeć na którąś ze stron jednej z
ksiąg z okresu zimy dziesięć lat temu, ta nagle spłonęła.
Aya uniosła brwi ze zdziwienia.
- Jakby… ktoś nie chciał, żeby czegoś się dowiedziała…
- Właśnie - potwierdził Kiryū. - Aha… Przepraszam, ale przez to
całe zamieszanie nie zdążyłem poszukać czegoś na twój temat.
- Nie przejmuj się tym. - Lekceważąco machnęła ręką. - I tak
mam teraz sporo na głowie…
- No… Trochę to wszystko dobijające, nie sądzisz?
- Uhm.
- A jak tam głowa i cała reszta? - zapytał po chwili.
- Nic mnie nie boli, ale prawie w ogóle nie jestem w stanie
kontrolować wyostrzonych zmysłów. To znaczy… Kiedy się skupię i chcę coś
zobaczyć czy usłyszeć, udaje mi się to. Ale bywają momenty, że, choć wcale tego
nie chcę, jakoś tak automatycznie coś do mnie dociera. Tyczy się to głównie
słuchu, ale nie znam powodu.
- Cóż, jak by nie było, niedługo powinnaś do tego przywyknąć -
powiedział uspokajająco Zero.
- Też tak miałeś? - spytała.
- Wiesz… To trochę inna sytuacja. Urodziłem się z silnymi
łowieckimi zdolnościami, więc moje zmysły od zawsze były bardziej wyostrzone
niż te ludzkie. Dlatego nie odczułem tej zmiany tak mocno jak ty - rzekł.
Przypomniał sobie, kiedy on i Ichiru jako małe dzieci zostali zabrani do
Związku i przebadani oraz przetrenowani pod tym kątem. I w tym przypadku jego
umiejętności ogromnie przewyższały te Ichiru. Jakby tego było mało, okazało
się, że był wyczulony bardziej niż zdecydowana większość Łowców w ogóle.
Do
pomieszczenia nagle wszedł dyrektor.
- Puka się - mruknął Zero bardziej dla zasady niż ze złości.
- Aya-san, chciałbym z tobą porozmawiać - oświadczył.
- Dobrze, już idę - zgodziła się od razu. Pożegnała się z Zero
i poszła za Kaienem do jego gabinetu.
-
To, że to byli Łowcy Wampirów, nie pozostawia najmniejszych wątpliwości -
zaczął dyrektor. - Jednakże nie wiem dokładnie, po co tu przybyli. Wydaje mi
się, że tak naprawdę to ja byłem powodem ich wizyty, nie wy.
- Też tak myślę. - Aya skinęła głową. - W końcu nikt nie
wiedział, dokąd się udałyśmy.
- Właśnie. W trakcie waszej rozmowy Łowcy musieli zmienić taktykę
po tym, jak dowiedzieli się, że mnie nie ma. Mieli ułatwione zadanie, bo na
terenie Akademii nie było nikogo oprócz was. Mieli więc szczęście, że nie było
żadnych świadków.
- Taak…
- Aya-san, powiedz, proszę, jak oni wyglądali? Może rozpoznam
któregoś…
- Niższy miał kręcone rude włosy i mnóstwo piegów… Ten drugi to
wysoki szatyn z kozią bródką, chyba nazywał się Eiji czy jakoś tak…
- Eiji?! Znam go! Niech no ja go tylko… - Podszedł do biurka i
wyjął z szuflady jakiś notes. Przekartkował go, znalazł poszukiwaną stronę i
podszedł do telefonu. Szybko wykręcił numer. - Eiji, mogę się łaskawie
dowiedzieć, co to miało znaczyć?! - wrzasnął do słuchawki.
- Nie denerwuj się tak, dyrektorku. Wrzuć na luz - odpowiedział
tamten.
Aya
dziwnie się poczuła, słysząc dokładnie słowa obu rozmówców.
- Z jakiej racji weszliście na teren Akademii? - zapytał
gniewnie Kaien.
- Ech, to był rozkaz, no nie? Przecież nie zrobiliśmy tego z
Tatsuyą dla zabawy! - zniecierpliwił się Eiji.
- Czy to prezes Związku wydał ten rozkaz?
- A kto inny?
- Byłem dziś w kwaterze głównej, widziałem się z nim!
- Ale nas wysłał przecież wcześniej - zauważył właściciel
koziej bródki. - Po prostu się minęliśmy.
- Ech, nieważne. O co właściwie chodziło? Wysłał was do mnie,
ale jak już się z nim spotkałem, to jakoś nic do mnie nie miał! - Aya
zastanawiała się, czy wcześniej kiedykolwiek widziała dyrektora tak
nabuzowanego. Chyba nie.
- A ja tam wiem? Mieliśmy po prostu sprawdzić, co i jak…
- Z czym?
- No… Ogólnie z Akademią i tymi waszymi uczniami…
- A ta sprawa z siostrami Mitsui?
- Och, od dawna ich szukaliśmy. To był przypadek, że je
rozpoznaliśmy. Ta mała była niesamowicie podobna do Reiko Mitsui, którą Tatsuya
kilka razy spotkał…
- Ale dlaczego zaczęliście je przesłuchiwać?! - zdenerwował się
Kurosu. - To tylko dzieci!
- Bez przesady, dyrektorku. To też rozkaz, na dodatek bardzo
stary. Jeśli dziwnym trafem komuś udałoby się je spotkać, mieliśmy zadać im
kilka pytań i wybadać to i owo.
- „To i owo”?
- Właśnie, właśnie.
- Co masz na myśli?
- To całe zamieszanie kilkanaście lat temu!
- Co to ma do rzeczy?
- To, że ta starsza córeczka pojawiła się jakby znikąd.
- Że co? Nie rozśmieszaj mnie.
- Ech, mów sobie, co chcesz. Kilku Łowców pamięta jednak tamte
wydarzenia. Osobiście nie brałem w nich udziału i nie do końca jestem
wtajemniczony, ale fakt pozostaje faktem, a rozkaz rozkazem, że jeśli ktoś z
nas odnalazłby córki Reiko Mitsui, miałby szczególnie uważać na tę starszą.
- Niby dlaczego?
- Tego nie wiem. Jednak od razu poczułem, że coś z nią jest nie
tak.
- Dlatego w nią strzeliłeś?!
- Hej, spoko, dyrektorku! Przecież nic się jej nie stało!
Dlaczego się tak denerwujesz, skoro to była broń NA WAMPIRY?
- Bo to moja uczennica, a także podopieczna. Zdajesz sobie
sprawę z tego, jak bardzo musiała się przestraszyć? Zresztą jej młodsza siostra
również!
- Oj tam, bez przesady…
- Składaliście już raport prezesowi? - przerwał mu Kaien.
- No pewnie. Robota to robota, nie?
- Nieważne. Koniec rozmowy na dziś. Nie ważcie mi się kiedykolwiek
przekroczyć progu Akademii!
- Ech, wszystko mi jedno…
Kurosu
rozłączył się i spojrzał na Ayę.
- Słyszałaś wszystko? - spytał, najwyraźniej dobrze odczytując
jej minę. Nieśmiało pokiwała głową.
- Przepraszam, nie potrafię jeszcze… - zaczęła.
- Nie, nie, to dobrze - powiedział szybko, po czym westchnął. - To musiało być zamierzone. Prezes musiał już coś podejrzewać.
I wiedzieć lub domyślać się, że mnie w tym czasie nie będzie… Jak on to zrobił?
Może wysłał szpiega? Jeśli by tak było, wiedziałby również, że tych dwóch nie
zastanie tu też Nocnej Klasy…
- Nie wiem, panie dyrektorze… - Aya zasmuciła się. Czuła, że
sprawiła wszystkim kłopot. Bądź co bądź wychodziło na to, że to przez nią
wkradli się tu intruzi. I to na polecenie samego szefa Związku. Tylko czego on
mógł od niej chcieć? Czy prawdą było to, co przypuszczała Shiuzka? Że jest
wybrykiem natury, którego należałoby się pozbyć?
- Hej, spokojnie! Wszystko jakoś się ułoży! Na szczęście broń
Łowców jeszcze na ciebie nie oddziałuje, dzięki czemu przez jakiś czas powinnaś
być ze strony Stowarzyszenia Łowców bezpieczna… - Widząc, że dziewczyna nie
zamierza odpowiedzieć, lecz tylko wzdycha cichutko, dodał: - No już, nie martw
się tak.
- Staram się, ale mi nie wychodzi. Za dużo tego wszystkiego…
- Pamiętaj, że zawsze masz we mnie wsparcie.
- Dziękuję, dyrektorze - powiedziała z wdzięcznością. - I
przepraszam za problemy, jakie sprawiam - dodała cicho, wstając z krzesła i
kłaniając się nisko.
- Och, przestań, to nie twoja wina - rzucił szybko dyrektor. Miał
zmartwioną minę, której nie udawało mu się ukryć.
Aya wymruczała coś pod nosem, po czym wróciła
do pokoju. Uspokoiła się odrobinkę, widząc, że Kaori śpi spokojnie, miarowo
oddychając. Sama postanowiła szybko się wykąpać, a następnie wziąć przykład z
siostry i również oddać się w objęcia snu.
***
Następnego dnia Aya obudziła się dość
wcześnie. Choć nadal czuła się zmęczona, nie mogła już zasnąć - być może ze
względu na to, że nie przywykła jeszcze do tego miejsca, a być może po prostu
przez wzgląd na zmartwienia. Leżała więc tylko i rozmyślała nad wydarzeniami,
które miały miejsce od dnia przybycia do Akademii Kurosu.
Kaori również już nie spała. Dokładnie
opatulona kołdrą i zwrócona twarzą do ściany, sprawiała wrażenie nadal
pogrążonej we śnie.
Ostatnio
tyle się działo… To nieprawdopodobne, że od przybycia tutaj nasze życie tak
bardzo się zmieniło! Jakby nad tą Akademią ciążyła jakaś klątwa czy coś… Albo
raczej nad nami. Chociaż nie, przecież skoro to wszystko zaczęło się tutaj… A
może… Może początek miał miejsce wcześniej, ale tego po prostu nie zauważyłam?
Sama już nie wiem. Czuję się zagubiona. Tak bardzo, jak jeszcze nigdy przedtem.
Czy to tylko wymysł mojej wyobraźni, czy naprawdę nikt nie jest ze mną do końca
szczery? Zastanawia mnie to, czy kiedyś dowiem się, o co chodzi… Ciągle szukam
odpowiedzi na moje pytania, jednak one nie przychodzą. Dlaczego? Nie chcę
urządzać przesłuchania Ayi, bo ona i tak pewnie mi nic nie powie. Poza tym,
jeśli coś się rzeczywiście dzieje, to nie będzie chciała mnie martwić. Może
poczekam na dalszy rozwój wypadków? Ale czy wtedy nie będzie już za późno?
Zaraz, „za późno”? Na co? Kurczę, co się tu dzieje?
Przewróciła
się na plecy, otworzyła oczy i zaczęła wpatrywać się w sufit.
A może… Może sobie to wszystko ubzdurałam?
Może to ze mną jest coś nie tak i mam jakieś urojenia? To całkiem
prawdopodobne, zważywszy na to, co się ze mną dzieje… Najpierw to zauroczenie
Idolem, potem jakiś dziwny wypadek, którego nawet nie pamiętam, i koniec - Aidō-senpai
odszedł w zapomnienie. Pojawił się z kolei brat Kiryū-kuna, ale szybko zniknął.
A ja jak taka głupia wciąż o nim myślę… I co z tą dziwną aurą uczniów Nocnej
Klasy i Zero? I… Ayi. Och, a ci dwaj intruzi? Co oni tak naprawdę tu robili? I
dlaczego jeden z nich strzelił do nēsan? Zbyt dużo sekretów.
Nie, nie, nie, po prostu to sobie
wymyśliłam. Nie ma żadnych tajemnic, nadprzyrodzonych zjawisk i tak dalej. To
tylko moja chora wyobraźnia. A zauroczenia przystojnymi chłopcami są normalne w
tym wieku, prawda? Szybko przychodzą i szybko odchodzą, standard. No. Nie chcę już
myśleć o tych „cudach i dziwach”. Od teraz wszyscy dookoła są najzwyklejszymi
uczniami Dziennej i Nocnej Klasy. Aya jest po prostu zamknięta w sobie, dlatego
nie mówi mi o wszystkim. W końcu każdy ma swoje tajemnice. Ja przecież też. Ach,
i jeszcze jedno… Koniec z myśleniem o
Ichiru!
Poczuła się nieco zmotywowana. Wstała więc po
cichu, nie chcąc zbudzić siostry. Po chwili zauważyła jednak, że ta już nie
śpi.
- Dzień
doberek, Aya-nēsan! - zaświergotała.
- Czeeść -
bardziej ziewnęła niż odpowiedziała Aya.
- Wstawaj i
się ubieraj! Zaraz pewnie będzie śniadanie - zauważyła Kao. Po chwili zdała
sobie też sprawę, że położyła się we wczorajszych ciuchach. Westchnęła, po czym
zaczęła się przebierać, postanawiając, że kąpiel weźmie w wolnej chwili, gdy
nikt nie będzie korzystał z łazienki.
- Ech, czuję
się tu jak pasożyt - wyznała Aya. - Mogliby nam w końcu pozwolić przygotować
jakiś posiłek - rzekła, gramoląc się spod kołdry.
- Niby tak,
ale skoro dyrektor i ten kretyn tak się tam rządzą, to ja wolę do kuchni nawet
nie podchodzić - przyznała Kaori.
- Coś ty się
tak na nim uwzięła? - spytała obojętnie Aya.
- A coś ty
się tak uwzięła na Nocnej Klasie? I Ichi… - powstrzymała się. - No, na Nocnej…
- Dobra,
dobra. Koniec tematu, okej? Tak tylko pytałam.
Przez kilka minut obie doprowadzały się do
stanu używalności. Przed wyjściem z pokoju Aya na szybko spięła jeszcze włosy,
a Kaori wpięła w swe długie loki klamrę.
Przeszły do jadalni, w której przy stole
siedzieli dyrektor i Zero. Przywitały się grzecznie i dołączyły do nich.
- Yūki
jeszcze nie wstała? - spytała zaciekawiona Kaori.
- Chyba nie.
Ale co tam, dajmy się dziewczynie wyspać - zawołał wesoło dyrektor. - Wy też
nie musicie tak wcześnie wstawać, jeśli nie macie na to ochoty - dodał.
- Spokojnie, często
wstajemy o podobnej godzinie - rzekła Kao, równocześnie robiąc sobie kanapkę.
Dzisiejsze śniadanie zostało przygotowane w zachodnim stylu. - Smacznego!
Wówczas do pomieszczenia weszła Yūki. Miała
tak podkrążone oczy, że wydawało się, jakby w ogóle w nocy nie spała.
Przywitała się cicho, po czym usiadła na wolnym miejscu i bez słowa sięgnęła po
jedzenie.
Wszyscy spożywali posiłek w milczeniu.
Kaori nie podobała się ta atmosfera, jakże inna od tej, kiedy jadła w tym
miejscu po raz pierwszy.
- A właśnie -
odezwała się, nie mogąc już wytrzymać ciężkiej ciszy. - Możemy się wybrać do
miasteczka? - spytała. Chciałabym spędzić
trochę czasu z nēsan… W taki normalny sposób, jak siostra z siostrą…
- Hm, nie
widzę przeszkód - odpowiedział dyrektor. - Wszyscy macie zamiar iść czy tylko
wy dwie?
- Yūki,
chcesz iść z nami? - zapytała Kaori.
- Wybacz, ale
raczej nie mam dziś na to ochoty - przyznała.
- W takim
razie idziemy same. - Kao uśmiechnęła się, całkowicie ignorując Zero.
Aya spojrzała na kolegę przepraszającym
wzrokiem. Za pomocą krótkiego gestu dał znać, że wszystko jest w porządku i ma
się nie martwić.
Zebrały się do wyjścia jakieś dwie godziny po
śniadaniu.
- Jesteś
gotowa? - spytała Kao.
- Jeszcze
chwilka…
- Dobra,
poczekam na zewnątrz, okej? Chcę już złapać trochę słońca.
- Zgoda -
odparła Aya, kiedy Kaori zamykała za sobą drzwi. Szybko ubrała adidasy i bluzę.
- Aya-san.
Dziewczyna
odwróciła się i spostrzegła dyrektora.
- Słucham?
- Mimo
wszystko uważaj. W miasteczku teoretycznie mogą kręcić się Łowcy. No i już
kilka razy pojawiały się tam wampiry Poziomu E…
- Spokojnie,
w razie czego na pewno je wyczuję. I załatwię, jeśli będzie taka potrzeba.
Teraz mam ułatwione zadanie.
Uśmiechnęła się, wytwarzając małą wodną
kulkę, a następnie szybko zmieniając ją w parę wodną. Powietrze wokół zrobiło
się na chwileczkę przyjemnie ciepłe i odrobinę wilgotne.
Dyrektor
zaśmiał się.
- W takim
razie miłej zabawy! - zawołał.
- Dziękuję -
odparła, pokłoniła się grzecznie i wyszła.
- Dokąd najpierw pójdziemy? - zapytała Kaori.
- Nie wiem.
Ty zdecyduj - odparła Aya.
Właśnie dotarły do Mumei. Wokół kręciło się
niewielu ludzi, jednak czym bliżej centrum, tym było ich więcej. Choć pogoda
jeszcze chwilę temu dopisywała, obecnie niebo zaczęły powoli przysłaniać
chmury.
- Hm… - Kao zamyśliła się. - Mogłybyśmy wejść
do kilku sklepów, by pooglądać jakieś ciuszki albo buty, ale z drugiej strony…
Jestem spłukana, a samo patrzenie i przymierzanie ubrań, bez możliwości ich
ewentualnego kupienia, nie jest zbyt przyjemne…
- Ech, tak to
jest, jak się tak bezmyślnie wydaje pieniądze.
- Hej! Ale ty
jeszcze masz jakieś oszczędności, prawda? - zauważyła Kaori. - Więc może
poszukamy czegoś dla ciebie? - zapytała z nadzieją.
- Zlituj się,
Kao. Wiesz, że nie przepadam za tymi wszystkimi przymiarkami i tak dalej…
- Nēsan,
powiedz mi jedną rzecz. Kiedy ostatnio kupiłaś sobie jakąś nową bluzkę? Albo
spodnie? Albo buty? Albo…
- Dobra,
dobra, przestań już - przerwała jej Aya. - Wystarczy.
- No to
zgadzasz się czy nie? - zniecierpliwiła się Kaori.
- Dobra,
niech ci będzie. Ale wejdziemy tylko do kilku sklepów, nic więcej. Zgoda?
- Zgoda! - Kao
uśmiechnęła się promiennie. - Jej! Ruszamy na zakupy! - zaświergotała.
Niesamowite!
Zanosi się na najzwyczajniejszy w świecie wypad sióstr do miasta! Może… Może
jednak potrafimy jeszcze normalnie żyć?
Kao lekko przyspieszyła. Aya westchnęła i
zrobiła to samo, by nie zostać w tyle.
Spróbuję zachowywać się normalnie… To
znaczy… normalnie jak na mnie. Kao-chan też ostatnio wszystkim się przejmowała,
może te zakupy poprawią jej humor…
Weszły do pierwszego sklepu odzieżowego. Aya
stanęła na progu, jak zwykle w takich sytuacjach nie bardzo wiedząc, co ze sobą
robić. Kiedy spojrzała na ogromne ilości ubrań, niemal się przeraziła. Kao
wprost przeciwnie. Promieniowała radością i od razu rzuciła się na poszukiwania
czegoś odpowiedniego dla siostry.
- Popatrz,
popatrz! - wołała co chwilę. - Ładne, prawda? Przymierzaj szybko!
Aya była skazana na przymierzanie kolejnych
to ubrań. Nie znosiła tego, ale postanowiła się poświęcić, widząc, jak wielką
radość sprawia tym siostrze.
- Wiesz, mimo
wszystko myślę, że powinnaś zainwestować w spódniczkę. Masz w ogóle jakąś?
Wciąż chodzisz w spodniach, pomijając mundurek, oczywiście - rzekła Kao. Aya
była taka piękna, a w ogóle tego nie podkreślała.
- Jakąś tam
mam. Chyba - odparła z powątpiewaniem Aya. - Nie przepadam za spódniczkami…
- A to
niedobrze, bo bardzo ładnie w nich wyglądasz - oświadczyła pewnym tonem Kaori.
- No i chłopcy lubią takie rzeczy.
- Mam to
gdzieś.
- Hej, masz
siedemnaście lat i wciąż nie myślisz o chłopakach? Nie mów mi, że chcesz być
przez całe życie samotna.
- Sama nie
znaczy samotna. A zresztą… wszystko mi jedno - odparła obojętnie Aya.
- No wiesz!
Nie wolno ci tak mówić! Ja tam marzę o jakimś przystojniaku! I ślubie, i
przytulnym domku, i dzieciach - dwoje albo troje… Tak, w sam raz! Przydałaby
się też jakaś pasjonująca praca. No, chyba że mój mąż będzie zarabiał na tyle
dużo, bym nie musiała chodzić do roboty! - rozmarzyła się. Zaraz jednak zdała
sobie sprawę z tego, że nie potrafiłaby być kurą domową, zanudziłaby się na
śmierć. Skłaniała się więc ku interesującej pracy, takiej, która urozmaiciłaby
życiową rutynę.
- Nie
zapędziłaś się trochę? - spytała Aya, podnosząc kącik ust. Bawiło ją to, jak
siostra entuzjazmowała się takimi rzeczami.
- Hej, to już
taki wiek, że można myśleć o podobnych sprawach! Jeszcze tylko kilka lat nauki
- dokończymy liceum, potem jakieś studia… I trzeba będzie wychodzić za mąż! -
zaświergotała Kao.
- Aż tak ci
się spieszy?
- Pewnie!
Będzie wspaniale, zobaczysz. Tylko najpierw… trzeba sobie kogoś znaleźć.
- To chyba
logiczne, co nie? - rzuciła Aya zza kotary. Właśnie przymierzała kolejną
spódniczkę.
- No tak,
tak.
Zamilkła na
chwilę.
- Hej, masz
może kogoś na oku?
- Hm? - Aya
wyszła z przebieralni.
- No jak? Nie
uwierzę, że się jeszcze nie zakochałaś albo przynajmniej nie zauroczyłaś.
- To lepiej
uwierz - mruknęła Aya. Jakoś nigdy nie zwracała większej uwagi na przeciwną
płeć. Jej życie zawsze kręciło się wokół tego, co się z nią działo - powolną,
acz nieuchronną przemianą w wampira.
- Przecież…
To nielogiczne. Wbrew ludzkiej naturze - wzburzyła się oszołomiona nieco Kaori.
Uważała, że miłość romantyczna jest ważnym elementem ludzkiej egzystencji i
jeśli jej brakowało, życie było niepełne.
- Taa… -
odparła tylko szorstko Aya. Dokładnie,
Kao-chan, dokładnie…
- Zresztą
mniejsza o to… W tej spódniczce wyglądasz przepięknie! Musisz ją wziąć! Po
prostu musisz! - powiedziała podekscytowana na nowo blondynka.
- Chyba
żartujesz? Mam ją kupić?
- Oczywiście.
I nie próbuj się sprzeciwiać. Świetnie na tobie leży.
- Sama nie
wiem… - Aya zaczęła się zastanawiać nad kupnem. Spódniczka była czarna i
zwiewna, faktycznie bardzo ładna, ale nie sięgała nawet kolan, więc wydawała
jej się za krótka. Podczas noszenia mundurka zawsze stresowała się, że
spódniczka zostanie podwiana przez wiatr, z tą byłoby tak samo…
- Proszę
pani! - zwróciła się Kaori do ekspedientki. - Kupujemy ją! - powiedziała
radośnie, zanim Aya zdążyła się wtrącić.
- Czyś ty
oszalała? Przecież nie powiedziałam, że ją biorę!
- Ale
widziałam, że ci się podoba, więc trzeba ją szybko nabyć, bo jeszcze zmienisz
zdanie - rzekła spokojnie i z uśmiechem na twarzy Kaori.
- Kao-chan, co
ja z tobą mam… - Aya z dezaprobatą pokręciła głową, ale ostatecznie kupiła
jednak tę spódniczkę, choć nie wiedziała, czy kiedykolwiek ją założy. Kiedy ekspedientka
wręczyła Ayi siatkę z zakupem, dziewczyny wyszły wreszcie ze sklepu.
- A tak
nawiasem mówiąc, to w tej spódniczce na pewno zrobisz furorę. I znajdziesz
sobie wtedy faceta - powiedziała Kaori, niemal podskakując.
- Kao… -
zaczęła zdenerwowana na nowo Aya.
- Tak, tak,
wiem. Przepraszam! - wpadła jej w słowo zadowolona Kao. Obie się roześmiały.
- Co teraz
robimy? - spytała Aya w momencie, gdy doszły do rynku.
- Hm…
Zrobiłam się nieco głodna. Może pójdziemy do tamtej kawiarenki? Ostatnio nie
miałam nawet okazji spróbować tych pysznych lodów.
- Skoro nie
próbowałaś, to skąd wiesz, jak mogą smakować?
- Oj…
Czepiasz się szczegółów - zaśmiała się Kaori.
- Dobrze,
chodźmy więc - rzuciła Aya. Po kilku minutach weszły do kawiarenki i zajęły
miejsce przy stoliku w głębi lokalu. Po chwili podeszła do nich kelnerka.
- Witam! Czym
mogę służyć? - wyrecytowała swój codzienny wierszyk, po czym doszło do niej, że
kojarzy siedzące przed nią dziewczyny. - Och! Jak mogłam zapomnieć! - ożywiła
się i zwróciła się do Kaori. - To ty kupowałaś te przysmaki dla Idola z
Akademii Kurosu! - powiedziała zadowolona kelnerka. Kao przypomniała sobie, że
to ta sama pani, od której kupowała łakocie dla Aidō i zawstydziła się trochę,
widząc zdziwienie na twarzy siostry. - Smakowały mu?
- Uhm… Tak,
oczywiście - odparła cicho.
- To
wspaniale! Już dawno go tu nie widziałam. Ostatnio, gdy się tu zjawił, wyglądał
na nieco przygnębionego, cały czas rozmyślał. Zazwyczaj tryskał energią,
zamawiał pełno słodyczy i rozkoszował się nimi. A od pewnego czasu prosi tylko
o jedno ciacho i siedzi zadumany… - Potem zaczęła snuć swoje domysły, których
dziewczyny już prawie nie słuchały, bo Aya przeszywała siostrę wzrokiem,
oczekując jakichkolwiek wyjaśnień.
-
Zauroczenie. Mój błąd - szepnęła Kao, by nie przerywać wykładu kelnerce (kilka
lat od nich starszej). Siostry spoglądały to na siebie, to na dziewczynę i
wybuchły śmiechem. To wyrwało kelnerkę z rozmyślań.
- Tak czy
inaczej - powiedziała kończąc - gdy spotkasz Idola, pozdrów go ode mnie i
powiedz, że z niecierpliwością czekam na jego ponowne przyjście tutaj!
- Ee… To
znaczy… - zaczęła Kao, chcąc powiedzieć, że już nie będzie takiej okazji,
jednak pomyślała, że lepiej będzie się zgodzić i zaoszczędzić sobie jeszcze
kilku pytań ze strony dziewczyny. Zresztą Aya patrzyła na nią takim wzrokiem,
jakby myślała o tym samym i nie zniosłaby dalszej rozmowy z kelnerką. - Nie ma
sprawy! Powiem mu, gdy tylko nadarzy się taka okazja! - rzekła z przylepionym
uśmiechem, idealnie grając rolę zafascynowanej.
- W takim
razie dziękuję! - rzuciła dziewczyna i oddaliła się od stolika sióstr Mitsui. W
tym momencie obie zaczęły się śmiać.
- Co to było?
- powiedziała Aya przez śmiech. Zazwyczaj fanki wampirów wywoływały w niej
jedynie gniew i zniesmaczenie, ale ten popis niemal doprowadził ją do łez.
- Pojęcia nie
mam - szepnęła prawie zapłakana ze śmiechu Kao. Po jakiejś minucie się
uspokoiły.
- Kao-chan…
- Hm?
- Czy ona przypadkiem
nie zapomniała przyjąć zamówienia?
Na nowo wybuchły. Przez dobrych kilka minut
nie mogły się uspokoić. Gdy tylko spojrzały na siebie, próbując się opanować,
na nowo się zaczynało. Ludzie dookoła nich zaczęli się na nie dziwnie patrzeć.
To jednak również je śmieszyło. W końcu jednak zaczęły normalnie oddychać i
uspokoiły się.
Kaori podeszła do jakiejś innej kelnerki i
złożyła zamówienie. Już po chwili opychały się wspaniałymi lodami z kawałkami
owoców.
- Pycha! -
wydukała Kao, pakując do buzi coraz to większe porcje.
- Nie
mogłabyś jeść jak człowiek? - spytała Aya.
Ta jednak
tylko pokręciła przecząco głową. Przełknęła jedzenie.
- Wiesz, że
nawet nie ma takiej opcji. - Wyszczerzyła zęby.
Kao-chan
jest niemożliwa, zaśmiała się w duchu Aya.
Kaori
spojrzała na nią i uśmiechnęła się.
Ale się cieszę! Aya się dziś roześmiała!
Roześmiała! Nie, nawet więcej - to był napad śmiechu! Świetnie, ucieszyła
się. Może… Może problemy są już
przeszłością? Może teraz będziemy mogły normalnie żyć? Tak jak zwykłe
nastoletnie siostry, które robią sobie podobne wypady na miasto, razem się
uczą, plotkują, pożyczają sobie ciuchy… To… To by było niesamowite…
- Dziwnie
wyglądasz - zauważyła Aya, bawiąc się łyżeczką.
- Czemu? -
zapytała ze zdziwieniem Kaori.
- Jakąś taką
śmieszną minę zrobiłaś. O czym to tak intensywnie myślałaś, co?
- O nas!
Aya uniosła
jedną brew do góry.
- Fajnie
jest, prawda? - kontynuowała Kao. - Dawno tak dobrze się nie bawiłam. To taki…
prawdziwy siostrzany wypad! - oznajmiła z uśmiechem od ucha do ucha.
- Cieszę się,
że się cieszysz - oznajmiła Aya, delikatnie się uśmiechając.
- Hej! Nie
mów mi tylko, że tobie się nie podoba! - przestraszyła się Kaori.
- Spokojnie,
nic z tych rzeczy - uspokoiła ją Aya. - Jest bardzo miło.
Faktycznie
tak myślała. Była wręcz szczerze zdzwiona, że jest w stanie śmiać się i
cieszyć. Choć zmartwienia dzięki temu nie wyparowały, zostały przynajmniej
zepchnięte w jakiś odleglejszy zakątek umysłu.
Dziewczyny chwilę rozmawiały o błahych
sprawach, dokańczając w tym czasie desery lodowe.
- Chcą
panienki zamówić coś jeszcze? - zapytała kelnerka, u której Kaori złożyła
zamówienie.
- To jak,
Kao-chan? - zwróciła się do siostry Aya.
-
Ech, wypiłabym gorącą czekoladę, ale nie mam za co ją kupić…
- W takim
razie poproszę cappuccino i gorącą czekoladę - zwróciła się do kelnerki Aya.
- Oczywiście.
Zaraz przyniosę.
- Dzięki,
nēsan! - zawołała Kaori.
- Nie ma za
co.
Kilka minut później przyniesiono dziewczętom
zamówione napoje. Ich zapach był oszałamiający.
- Przed
chwilą rozmawiałam z koleżanką - zaczęła kelnerka, wskazując na fankę Idola. -
Jesteście uczennicami Akademii Kurosu, tak? - zapytała.
- Owszem -
odpowiedziała z uśmiechem Kaori.
- Och, ależ
macie szczęście! Chciałabym powrócić do tamtych czasów…
- Zaraz, to
pani też uczęszczała do tej Akademii? - zdziwiła się Kao.
- Tak,
skończyłam ją pięć lat temu. Miałam wyjechać na studia, ale niestety… nie
wyszło.
- Oj, przykro
nam - odezwała się Aya. Kelnerka uśmiechnęła się smutno, po czym zostawiła
siostry same. Ponieważ w kawiarni nie było w tym momencie zbyt wielu gości,
dziewczyna podeszła do fanki Aidō i znów zaczęła z nią rozmawiać.
I wtedy
wyostrzony słuch Ayi znów zarejestrował więcej niż powinien.
„Za twoich
czasów nie było tam Nocnej Klasy, nie?”, zapytała fanka. „Ale kojarzysz chyba
Idola?”
„Oczywiście.”
„Wiesz,
wydaje mi się, że ta dziewczyna też jest z Nocnej Klasy”.
„Która?”
„No jak to
która? Ta brunetka.”
Aya zacisnęła
zęby. Ostatnio Zero, teraz ona… Więc ludzie potrafią wyczuć takie niuanse?
Zastanawiała się, czy to przez wygląd, czy raczej przez panującą wokół nich
atmosferę. Jak by nie było, nienawidziła tego.
Kaori
zauważyła zmianę na twarzy Ayi. Wyraźnie posmutniała.
- Co jest? -
zapytała, bojąc się, że to koniec miłego wspólnego wypadu.
- Ach, nie,
nic, tak się zamyśliłam - odparła szybko Aya. Uśmiechnęła się wymuszenie, nie
chcąc martwić siostry.
Celowo powoli delektowały się napojami w celu
przedłużenia sobie przyjemności - zarówno cappuccino, jak i czekolada były
naprawdę wyśmienite. Aya pomyślała, że chętnie przychodziłaby do tej kawiarni
częściej, gdyby tylko nie to, że kelnerki lubiły wtykać nos w nieswoje sprawy.
- Może to
małe miasteczko, ale za to jakie dobre tu mają jedzenie i picie! - zaśmiała się
Kaori, kiedy obie skończyły pić. - Pójdę jeszcze do toalety, dobrze?
- Okej,
zapłać po drodze - poprosiła Aya, wciskając siostrze banknot. Nie chciała znów
konfrontować się z którąś z tamtych kelnerek. - Ja poczekam na dworze.
Kaori skinęła głową i ruszyła w stronę kasy,
a Aya skierowała się ku wyjściu. Gdy tylko przekroczyła próg, zauważyła, że
zrobiło się już ciemno. Spojrzała na zegarek - było jeszcze dość wcześnie.
Dopiero wtedy uświadomiła sobie, że to po prostu chmury sprawiły, że świat
pogrążył się w lekkim mroku.
Nagle lunęło, ale Aya nie ruszyła się nawet o
milimetr. Stała w tym samym miejscu i tylko podniosła do góry głowę, by poczuć
na twarzy spływające krople. Uśmiechnęła się lekko.
- Nēsan,
przeziębisz się! - wrzasnęła Kao, kiedy tylko wyszła na zewnątrz.
- Spokojnie…
Ale lepiej już chodźmy. Dyrektor może zacząć się martwić.
Szybkim tempem ruszyły w stronę Akademii. Po
jakimś czasie zwykła ulewa przekształciła się w burzę z piorunami, jak gdyby
chciała im zwiastować coś nieprzyjemnego.
- Nēsan… -
zaczęła Kaori.
- Chodź
szybciej i nie bój się.
Ostatnie kilkaset metrów przebiegły. Żadna
nie czuła się bezpiecznie, latając po dworze w środku burzy. W końcu jednak udało
im się dotrzeć do domku dyrektora - były wówczas mokre nie tylko od deszczu,
ale i od potu.
- Wróciłyśmy
- rzuciły na progu.
Kaien Kurosu
wyskoczył zza drzwi od salonu.
- Jesteście
całe przemoczone! Idźcie się szybko wykąpać i przebrać! - zawołał. - Ach, no i witajcie
z powrotem - przypomniał sobie.
Siostry spełniły prośbę dyrektora - szybko
się wykąpały, wysuszyły i przebrały.
Po kolacji wszyscy poza Yūki zostali w
salonie. Każdy był na swój sposób znudzony, dlatego nawet Kaori i Zero
tolerowali jakoś swoje towarzystwo. Oczywiście nie omieszkali obrzucać się co
kilka zdań stekiem mniej lub bardziej zawoalowanych wyzwisk, ale Aya i dyrektor
nawet nie zwracali już na to uwagi.
- Trochę
martwię się o Yūki - przyznał w którymś momencie dyrektor. Dochodziła
dwudziesta trzecia, ale nikomu jakoś nie spieszyło się do spania.
- Pójdę
zobaczyć, czy z nią wszystko w porządku - rzucił Zero, wstając z kanapy. On też
się martwił, a przekomarzanki z Kaori miały na celu głównie odpędzenie
niechcianych myśli.
Dyrektor
skinął głową, więc Zero wyszedł. Kaori skorzystała z okazji i natychmiast
zaczęła luźną pogawędkę z Kaienem, którego z dnia na dzień lubiła i szanowała
coraz bardziej.
Aya wygodniej
rozsiadła się na fotelu i na chwilę przymknęła oczy. Wtedy właśnie usłyszała
pukanie do drzwi. Uniosła powieki i rozejrzała się. Skąd dobiegł ten dźwięk?
- Co tu
robisz sama? - To przecież Zero,
przeraziła się. Tylko nie to, znów te przeklęte wyostrzone zmysły! Yūki przebywała
przecież w swoim pokoju na piętrze, a ona z Kao i dyrektorem siedziała na
parterze. Normalnie niemożliwością byłoby wszystko tak dokładnie słyszeć.
- Chciałam
chwilę w ciszy pomyśleć. Zero, to, że jesteśmy prawie jak rodzeństwo, nie
znaczy, że możesz sobie tak po prostu tu wchodzić. Przecież nie pozwoliłam ci
wejść. To niegrzeczne. Poza tym… Rany, przestraszyłeś mnie, nie spodziewałam
się, że tu przyjdziesz. - Yūki…
Aya z całej siły próbowała się wycofać, ale
to nic nie dawało.
- No ale już
trudno, nie stój tak, siadaj! - Cholera,
nie mogę…
Próbując nie dać po sobie poznać,
że coś jest nie tak, Aya powiedziała tylko, że zrobiła się senna, więc wróci
już do „swojego” pokoju. Kaori oznajmiła, że niebawem do niej dołączy, po czym
wróciła do pasjonującej rozmowy z Kaienem.
Aya biegiem
dostała się do swojego pokoju gościnnego i natychmiast z powrotem zasłoniła
uszy. Nie dość, że słyszała prefektów, to jeszcze swobodną pogawędkę Kaori i
dyrektora na dole.
- Rozmyślałaś
nad tą stroną w książce, która dotyczyła tamtej nocy, kiedy zostałaś uratowana.
O tym, że spłonęła - stwierdził Zero. Aya przycisnęła do uszu ręce, błagając w
duchu, by to się skończyło. Nie chciała podsłuchiwać, a już szczególnie nie
tych dwoje, choć nie do końca wiedziała dlaczego. Cóż, o ile rozmowa Kao była
zwyczajną pogaduszką, o tyle ta pomiędzy prefektami była bardziej osobista,
zdecydowanie nieprzeznaczona dla obcych uszu.
- Tak… Kiedy
próbowałam dowiedzieć się czegoś o mojej przeszłości, strona spłonęła. Gdy
staram się coś sobie przypomnieć, zaczynam mieć halucynacje…
Koniec, nie chcę tego słuchać! Czuję się
jak jakiś stalker, zdenerwowała się Aya, jeszcze mocniej przyciskając ręce
do uszu.
- To takie
dziwne. Mam takie przeczucie, jakby ktoś próbował mnie powstrzymać przed
dokopaniem się do zdarzeń sprzed dziesięciu lat… Kto wie, nawet moje
wspomnienia mogły zostać zmodyfikowane… Nie jestem pewna, ale są rzeczy, które
muszę wyjaśnić… Z Kaname-senpai…
Cholera, no już! Niech to się skończy… Aya,
wciąż zasłaniając uszy, weszła szybko do łóżka. Zakryła się kołdrą, przycisnęła
ją i poduszkę do uszu.
- Hej, co z
tą zmartwioną miną? - zapytała wesoło Yūki.
Nic nie działa! Nadal tego nie kontroluję,
szlag by to! Dlaczego akurat w takim momencie? A Yūki… dlaczego? Dlaczego w
takiej chwili ma taki radosny głos? To nienaturalne…
- Ty naprawdę
nie lubisz, kiedy się martwię? - Aya ponownie usłyszała panią prefekt. - Nie
chcę, żebyś marnował swój cenny czas, martwiąc się o mnie. Naprawdę, ze mną wszystko
okej.
Aya skuliła się, wciąż przyciskając
do uszu wszystko, co miała pod ręką, choć wiedziała, że to i tak nic nie da.
- I wie pan
co, panie dyrektorze? Okazało się, że mam do tańca spory talent. Wyczucie rytmu
i takie tam… - Kao.
- Zero…? - Yūki.
- Yūki… - Zero.
- T-tak? - Yūki.
- Dobrze jest
mieć pasję! - Dyrektor.
-
Przepraszam… - Zero.
- A pan co
lubi robić? - Kao.
Aya poczuła
zapach krwi Yūki.
O losie, on… już nawet nie próbuje się powstrzymać.
Zadrżała. I… dlaczego tak długo to trwa?! Głupitka wymiana zdań dyrektora i
Kao wydawała się Ayi zupełnie nie na miejscu. Jak dziwnie było mieć świadomość,
że tych dwoje nie ma zielonego pojęcia, co dzieje się nad ich głowami…
Niestety, Aya z kolei wiedziała o tym aż za dobrze.
- Zero… Puść…
Puść mnie! Przestań! Zero, przestań już!
Właśnie gdy
Aya poczęła zastanawiać się, czy nie powinna jednak zainterweniować, usłyszała,
że Yūki udało się wreszcie wyrwać.
- Jeśli nie
będę pił twojej krwi, tak jak teraz… nie będę w stanie żyć - oznajmił cicho
Zero.
Aya poczuła,
że ma łzy w oczach. Choć go nie widziała, wyobrażała sobie udrękę w jego
pięknych lawendowych oczach.
- Rozumiesz
to? Jesteś ofiarą, Yūki. Dlatego… masz prawo być wobec mnie okrutna. Nieważne,
jak bardzo będę musiał się o ciebie martwić albo jak bardzo wystawisz mnie na
niebezpieczeństwo, możesz robić, co chcesz. Ale to i tak nie będzie
wystarczającą „rekompensatą”. Nawet jeśli będę musiał poświęcić dla ciebie
resztkę mojego życia, nie usłyszysz ode mnie słowa żalu.
DOŚĆ! Cholera jasna, nie chcę tego słuchać!
Łzy
zaczęły niekontrolowanie wypływać z oczu Ayi. Cała się już trzęsła, wciąż
skulona pod kołdrą. Nie wiedziała, co się z nią działo. Niemożność
kontrolowania jednej z wampirzych zdolności to raz, ale to słowa Zero
wstrząsnęły nią najbardziej. Zatracał się w pragnieniu krwi coraz bardziej.
Jeśli tak dalej pójdzie, niebawem naprawdę upadnie do Poziomu E, a ona… Ona nie
mogła sobie wyobrazić, by tak się stało. Nie chciała tego, tak strasznie nie
chciała… Choć nie zrobiła tego specjalnie, przywiązała się do jedynej osoby,
która była w stanie ją zrozumieć. Myślała o nim jak o przyjacielu, którego… No
tak. Którego chciała chronić, a nie być zmuszoną go zabić. Tymczasem
najwyraźniej wszystko prowadziło do tego drugiego.
- Boję się…
Moja przeszłość… Jaka ona mogła być? - Yūki też szlochała. - Zero…
Wtedy nastała tak długo oczekiwana cisza. Aya
jeszcze przez długi czas nie mogła się uspokoić. Zasnęła dopiero późną nocą,
kiedy Kaori już dawno leżała w łóżku obok, nie mając pojęcia, co się wokół niej
dzieje.
***
Cześć!
*fanfary* Znajcie moją łaskę, poświęciłam
się i ogarnęłam względnie ten rozdział, żeby go dziś dodać (ale mogą być
kwiatki, w razie czego dajcie znać). Dedykuję go Tasarze i Oleenie (czyżby nowa
tradycja?). Dziękuję za Wasze komentarze!
Nic więcej niestety nie mam i nie wiem,
kiedy ten stan się zmieni. Póki co mam inne rzeczy na głowie. Teoretycznie
ważniejsze, ale na pewno nie przyjemniejsze. </3 Życie bywa okrutne, choć
nie powinnam narzekać, skoro siedzę w Japonii. Swoją drogą, jest połowa maja, a
tu pogoda jak w środku lata. Niebawem zdechnę.
Ponawiam informację, iż założyłyśmy grupę
na Facebooku taką tylko dla naszego grona. Jest tajna, więc osoby, których nie
mam w znajomych, a które chciałyby do tej grupy należeć, proszę o wysłanie
linku do swojego profilu czy coś w tym stylu - wówczas Was zaproszę. Na grupie
pojawiają się informacje o nowych postach; można także rozpocząć praktycznie
dowolną konwersację z resztą członków. Zapraszam - nikt nie gryzie. ;)
Nie wiem, kiedy ukaże się coś nowego, ale
możecie się odzywać i tutaj, i na grupie, bowiem i tu, i tam bywam codziennie.
Pewnie zdążyliście się już przyzwyczaić do naszych długich „nieobecności” - ale
to tylko „nieobecność rozdziałów”, a nie nas (a już na pewno mnie). ;)
Buziaki!
Dobra, a niech mnie. W końcu mnie nie zjecie na tym fb xD https://www.facebook.com/marika.roznowska?ref=bookmarks poproszę o zakontraktowanie do grupy ^^ W końcu na fb wchodzę praktycznie codziennie, więc jak teraz, gdy nie ma konkretnej daty, będzie łatwiej dowiedzieć się o czymkolwiek.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, ojojoj, tyle wspomnień wróciło do mnie (w przeciwieństwie do postaci Yuuki, hehe)...i aż nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów. Będę więc ich wyczekiwać z niecierpliwością, mając w świadomości fakt różnych spraw, które są priorytetami :)
Co do błędów, wyłapałam kilka literówek, ale tak drobnych i tak niewiele, że już nie wiem gdzie one były, więc wybacz, nie wytknę ci ich :< Jedyne, czego się mogę przyczepić, to stwierdzenia "na nim uwzięła", powinno być na niego uwzięła, zła odmiana po prostu :) Tak samo przy Nocnej Klasie. Uwzięła na NocnĄ KlasĘ, nie na Nocnej Klasie. Takie małe, ale rzucające się w ślepka.
Standardowo, pozdrawiam cieplutko i z radością oświadczam, że i w Polsce w końcu nastało ocieplenie klimatu ^^
To ja też poproszę o dostęp od razu - Dominika Olga Sowińska XD
OdpowiedzUsuńHaha faktycznie chyba nowa tradycja ;)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że te kolczyki Zera to amulety... ciekawe :D
Ja błędów nie będę wytykać :) I oczywiście czekam na kolejny rozdział! Coś muszę robić na tym moim bezrobociu T.T
Pozdrawiam cieplutko :*