Kaori obudziła się we wtorek w dobrym
humorze. Z uśmiechem wspominała siostrzany wypad do miasteczka, a następnie
przyjemną pogawędkę z dyrektorem. Co innego niestety tyczyło się Ayi. Ach,
gdyby nie to, co stało się wieczorem… Jako że nie potrafiła jeszcze w stu
procentach kontrolować swych wyostrzonych zmysłów, przypadkiem „podsłuchała”
rozmowę Zero i Yūki, która raczej nie miała być przeznaczona dla uszu nikogo
poza nimi. Tak, zdecydowanie - gdyby nie to, sama miałaby nie najgorszy
nastrój. Wszak spędziła z młodszą siostrą naprawdę miłe chwile. Przez jakiś
czas czuła się niemal jak zwykła nastolatka, która wyskoczyła na miasto z
członkiem rodziny. Ale oczywiście noc przyniosła ze sobą mrok - tym razem nie
tylko dosłowny. Jakkolwiek by nie chciała, nie mogła udawać człowieka, los nie
pozwolił jej też na zbyt długie cieszenie się „normalnością”. Wampiryzm znów
dał o sobie znać.
No, nie tylko
jej wampiryzm. Ten Zero również. Aya posmutniała dodatkowo na myśl, jak on
musiał się czuć. Skoro widziała to ona, to on musiał być tego wręcz boleśnie
świadom - było z nim coraz gorzej. Nawet Yūki to zauważyła, gdy jej przyjaciel
nie odrywał od jej szyi kłów dłużej niż zazwyczaj.
Jęknęła
cicho, zakrywając ręką oczy. Leżała na plecach w jednym z pokoików gościnnych w
domku dyrektora.
- Co jest? -
zapytała Kao, przyjmując pozycję siedzącą.
- Nic, miałam
jakieś głupie sny - zmyśliła na poczekaniu Aya. Przeklęła się w duchu. Nie
dość, że podsłuchiwała jednych, to jeszcze okłamywała drugich. Nie ma co,
świetna z niej siostra i przyjaciółka...
Kaori
przyjęła to wyjaśnienie do wiadomości i nie zadawała zbędnych pytań. Wstała,
przeciągnęła się porządnie, po czym czmychnęła do łazienki. Aya wykorzystała
ten czas, by się ubrać - nałożyła szybko czarne legginsy i luźną błękitną
bluzkę z krótkim rękawem. Jednocześnie zastanawiała się, co powiedzieć Zero.
Pragnęła go przeprosić, bo wczorajsza sprawa zaprzątała jej głowę i sprawiała,
że miała wyrzuty sumienia, ale… O rety, ma mu powiedzieć, że słyszała coś
takiego? Prefekci gadali od serca, ona nie miała prawa się wtrącać. Była tylko
osobą trzecią, znała ich od paru miesięcy, a oni przyjaźnili się od czterech
lat.
Z jakiegoś
powodu poczuła ukłucie zazdrości. Skrzywiła się, ale zaraz potem doprowadziła
się do porządku. Przecież to niemądre! Niby czego im zazdrościła? Podumała
przez chwilę, po czym doszła do wniosku, że jej było przecież dużo lepiej - w
końcu miała Kaori. Problem w tym, że nie mogła z nią szczerze porozmawiać, bo
ta nie znała okrutnej prawdy o świecie. Z drugiej strony, Yūki, choć
wtajemniczona od zawsze, o Zero wiedziała od niedawna, więc…
Uch, nieważne,
pomyślała, nie chcąc już zawracać sobie tym głowy.
Kao wróciła,
więc teraz to Aya przemknęła do zwolnionej łazienki. Kaori, nucąc pod nosem
jakąś melodię, poszperała w szafie, by wybrać z niej dżinsy i biało-granatową
koszulkę w paski z kieszonką na piersi. Włosy upięła w wysoką kitkę.
- Co dziś
porobimy? - zapytała, gdy Aya wróciła.
- Pojęcia nie
mam - odrzekła ta, wzdychając głośno. Nie była fanką szkoły, ale nie mając co
robić podczas dłuższych niż weekendy przerw od lekcji, wręcz tęskniła za
zajęciami. - Może poczytam - mruknęła, ale, szczerze mówiąc, obawiała się, że
może mieć problemy ze skupieniem się.
- Pff, tego
się obawiałam. - Kao wywróciła oczyma. Jeśli Aya zatopi się w lekturze,
przepadnie. Z Zero nie zamierzała spędzać czasu, Yūki ostatnio stanowczo była
nie w sosie, a dyrektorowi nie wypada wciąż zawracać głowy.
Zmarkotniała
nagle.
Na szczęście
nie miała się o co martwić. Kaien zadbał o to, by się nie nudziła, proponując
jej wspólną pracę w ogródku na tyłach domu. Kaori, która z braku ciekawszych
zajęć z radością rzuciła się w wir pielenia chwastów i rozmów z dyrektorem,
ostatecznie spędziła z nim praktycznie cały dzień.
Yūki
wychodziła ze swojego pokoju tylko na posiłki, a i to niechętnie. Jakoś więc
tak wyszło, że Aya większość czasu spędziła nie na czytaniu, a z Zero.
- Muszę ci
coś powiedzieć - wyrzuciła z siebie wreszcie, nerwowo ściskając bluzkę.
Tradycyjnie spacerowali po lesie. Było dość ciepło, więc tym lepiej czuli się,
przebywając w cieniu drzew.
- Co jest? -
spytał spokojnie. Choć nie bardzo było to po nim widać, w istocie miał niezłego
doła. Źle się czuł po tym, co wczoraj zrobił. No, nie żeby to był pierwszy raz,
ale faktycznie wypił więcej niż normalnie. Stres związany ze świadomością, że
pogrąża się coraz bardziej, wypalał go od środka.
Aya skłoniła
się nisko.
-
Przepraszam! - niemal wykrzyknęła, okropnie przejęta. Większości osób mogła się
co prawda wydawać nieczuła, ale rzeczywistość była zupełnie inna. Nie dość, że
delikatna i wrażliwa, to jeszcze przeżywająca wszystko niemal w nieskończoność.
Miała nadzieję, że z wiekiem to przejdzie… ale czy dożyje tego „wieku”? Jeśli ta
jej okropna przemiana nadal będzie postępowała w takim tempie, to raczej
wątpliwe. W końcu nie chciała żyć jako wampir. Możliwe, że stojący obok
przyjaciel będzie zmuszony ją zabić. O ile sam do tego czasu nie zeświruje.
- Co? - Zero
uniósł brwi. - Za co mnie przepraszasz?
- Słyszałam
twoją wczorajszą rozmowę z Yūki - wyznała Aya. Serce biło jej porządnie ze
stresu. Czuła się okropnie. - Nie zrobiłam tego specjalnie, wiesz, wspominałam
ci, że nie potrafię jeszcze kontrolować tych wyostrzonych zmysłów… Próbowałam
się wycofać, ale mi nie wychodziło. Przepraszam - powtórzyła ze skruchą.
Zero podszedł
do niej, bo stał kilka kroków dalej.
- Weź się już
wyprostuj - rzucił, czochrając ją lekko po głowie niczym małe dziecko. Pierwszy
raz uraczył ją takim gestem.
Aya podniosła
się i spojrzała na niego zdziwionym wzrokiem.
- Nie jesteś
zły?
- Dlaczego
miałbym być? W końcu nie zrobiłaś tego specjalnie. Poza tym, o tym, że piję jej
krew, i tak wiesz, więc… Zresztą cóż, przecież i tak na pewno to poczułaś, nie?
- No tak, ale
rozmawialiście… - mruknęła, uciekając wzrokiem w bok.
- Uhm.
Mniejsza o to - rzekł szybko, chcąc raczej skończyć temat. Mimo wszystko trochę
dziwnie się czuł ze świadomością, że ktoś słyszał tak poufną rozmowę. Z drugiej
strony… To przecież Aya. A ona nie była taka jak inni. Ufał jej, mimo że znali
się tak krótko. Były jednak pewne szczególne sprawy, które zbliżały ludzi dużo
bardziej i szybciej niż inne. - Ale Yūki raczej o tym nie mów - dodał, uśmiechając
się półgębkiem.
Skinęła
głową, również uśmiechając się słabo.
Przez resztę
dnia starali się unikać niewygodnych tematów. Dla odmiany postanowili
dowiedzieć się czegoś o sobie nawzajem, nie zbaczając na wątki związane z
wampirami. Okazało się to dużo trudniejsze niż myśleli…
***
W niedzielę, ósmego maja, do Akademii wróciła
większość uczniów Dziennej Klasy (część uczyniła to dzień wcześniej).
Podopieczni dyrektora mogli wreszcie na powrót przenieść się do akademika.
- Cześć,
Otsune! - przywitała się Aya, widząc na korytarzu swą przyjaciółkę.
- Aya! -
Rudowłosa odstawiła na chwilę torbę i przytuliła koleżankę. - Dzień dobry!
- Cieszę się,
że już wróciłaś. - Aya uśmiechnęła się.
- Wpadniesz
do mnie? - zapytała Umari.
- Pewnie.
Dziewczyny przeszły do pokoju Otsune, po czym
rozsiadły się wygodnie na miękkim łóżku.
- Jak ci minęła
majówka w Akademii? - spytała Otsune, szczerze zaciekawiona.
- Hm, w sumie
nie najgorzej… Nadrobiłam książkowe zaległości. Choć trochę dziwnie było spędzić
Złoty Tydzień w szkole - zaśmiała się lekko. Robiła dobrą minę do złej gry. Tak
naprawdę nieszczególnie przypadła jej do gustu tegoroczna majówka. Zbyt dużo
stresu jak na jej gust. Intruzi, kłopoty z kontrolowaniem wyostrzonych zmysłów,
dziwne zachowanie Yūki, nie najlepszy stan Zero…
- Wierzę.
- A tobie?
Wydarzyło się coś ciekawego? - zapytała Aya, pragnąc, by uwaga nie skupiała się
nadal na niej.
- Właściwie
to nic takiego. Siedziałam w domu, bo rodzice nie mogli wziąć urlopu, żeby
gdzieś ze mną pojechać. Prawdopodobnie wybierzemy się gdzieś w letnie wakacje.
- Och, masz
szczęście… I pomyśleć, że jeszcze tak niedawno, niecały rok temu, Kao i ja
pojechałyśmy z mamą nad ocean… Wydaje mi się, że to było całe wieki temu -
przyznała Aya. Jednocześnie zdała sobie sprawę, że oto mijały dwa miesiące od
śmierci Reiko. Choć ona i Kaori jakoś sobie radziły, obie, niezależnie od
siebie, codziennie przynajmniej przez chwilę myślały o mamie/cioci. Okropnie za
nią tęskniły. Zresztą wolne, które z powodu jej braku musiały spędzić w szkole,
jedynie dodatkowo przypominało im o stracie.
Przez chwilę milczały. Otsune domyśliła się,
co leży Ayi na sercu (przynajmniej po części - tej „ludzkiej”). Położyła jej
rękę na ramieniu, pragnąc choć w ten sposób okazać jej wsparcie. Chciała, by
koleżanka miała świadomość, że zawsze może na nią liczyć. Aya doceniła gest i
uśmiechnęła się leciutko.
Jakiś czas
później Otsune zaczęła się rozpakowywać. Aya pomogła jej, więc po paru minutach
wszystko było już na swoim miejscu. Obie czerpały swego rodzaju radość z tak
prostej czynności jak opróżnianie walizki. Było w tym coś uspokajającego, choć
żadna z nich nie potrafiłaby dokładnie określić, dlaczego tak się czuły.
- A jak tam
twoja siostra? - spytała Umari, z powrotem siadając na łóżku.
- W porządku.
Wciąż nie ma o niczym pojęcia… Coraz
częściej się zastanawiam, czy to w ogóle możliwe, by przeżyła to wszystko w
niewiedzy. A jeśli kiedyś odkryłaby prawdę? Powiedzmy… gdyby przypomniała sobie
ugryzienie przez Aidō… Czy znienawidziłaby mnie za to, że przez całe życie ją
okłamywałam?
- Otsune? -
zagaiła cicho.
- Tak?
- Powiedz… Co
myślisz o kłamcach? - spytała.
Umari zastanawiała
się przez moment.
- To zależy, o
jaki rodzaj kłamców ci chodzi - stwierdziła wreszcie. - Jeśli ktoś oszukuje, bo
mu się tak podoba albo ma z tego jakieś zyski czy coś, to uznałabym kogoś
takiego za złego i nieuczciwego człowieka, niewartego zaufania - wyjaśniła.
- A jeśli
ktoś okłamuje kogoś po to, by tę osobę ochronić? - drążyła Aya. Serce waliło
jej ze stresu. Od czasu przybycia do Akademii zdarzało jej się to niepokojąco
często.
- Trzeba by
się zastanowić, czy ukrycie prawdy jest rzeczywiście ochroną. Mówi się, że
niewiedza czasami jest błogosławieństwem… Ale czy tak jest w istocie? Nie wiem
- przyznała Otsune.
- A gdyby…
Gdybyś się dowiedziała, że bliska osoba okłamywała cię dla twojego dobra przez
całe życie, a ty nagle odkryłabyś straszną prawdę… Znienawidziłabyś tę osobę?
- Nie sądzę,
bym potrafiła kogokolwiek nienawidzić.
- A czy
potrafiłabyś jeszcze takiej osobie zaufać?
- Nie wiem…
Teraz ci powiem, że dałabym komuś takiemu drugą szansę, ale tak naprawdę nie
mogę przewidzieć tego, w jaki sposób bym się zachowała w podobnej sytuacji.
- Rozumiem.
- Aya? Skąd to
nagłe pytanie? - Otsune przysunęła się lekko do przyjaciółki i spojrzała na nią
z uwagą oraz troską. - Czy ktoś cię w jakiś sposób skrzywdził?
- Nie, nie
przejmuj się! - zaprzeczyła szybko Aya. - Tak tylko pytałam…
To ja wszystkich ranię. Okłamuję Kao i
Otsune… Nie potrafię pomóc Zero ani Yūki… Nie umiałam ochronić cioci Reiko…
Jestem do niczego.
- Siemanko! Możemy wejść? - zawołały na progu
Mio, Nio i Michi.
- Pewnie! -
odparła z uśmiechem świeżo wykąpana Kao. Był już wieczór.
Dziewczyny rozgościły się, usadawiając się na
krzesłach i łóżku Kaori.
- Powiedz,
jak to jest spędzić wakacje w szkole? - dopytywała się Mio.
- Nie było
tak źle. Dyrektor był bardzo miły, nawet pozwolił nam od czasu do czasu wychodzić
do miasteczka!
- To
świetnie! Ech… Czemu stale nie mamy takiej swobody? - skarżyła się Michi,
sympatyczny tegoroczny pierwszak. Poznała Kao na wymianach między Nocną i
Dzienną Klasą i od tego czasu często przyłączała się do rozmów trójki
dziewczyn. - Przecież do Mumei nie jest aż tak daleko.
- Kupiłaś
sobie coś? - spytała podekscytowana Nio.
- No co ty…
Jestem totalnym bankrutem! Wszystkie oszczędności wydałam na początku roku,
kiedy wybierałam się do miasteczka - powiedziała radośnie Kao. Właściwie
zastanawiała się, co teraz będzie z nią i Ayą. Kieszonkowe od mamy już
przepadło. Dostaną jakiś spadek? A może to dyrektor będzie musiał je
utrzymywać? Uch, chyba warto by było o to zapytać… Głupio jej się nagle
zrobiło, że dotąd tego nie uczniła. Nie chciała sprawiać dodatkowych problemów
człowiekowi, który już tak wiele zrobił dla niej i Ayi.
- O tak, tak.
Ze mną było podobnie - rzekła z uśmieszkiem Mio.
- A tak
ogólnie to wydarzyło się coś fajnego? - zapytała Michi.
- W sumie… - Oprócz tajemniczych zbirów „policjantów”,
którzy wypytywali o chore rzeczy i chcieli strzelić w nēsan, gromu tajemnic,
jakich jeszcze nie odkryłam, dziwnego zachowania prefektów i Ayi oraz mojej
wybujałej, czasem aż za bardzo, wyobraźni… - …to nic. Ach, zapomniałabym.
Przeprowadziłyśmy się z siostrą na te jakże „długie” wolne do domku dyrektora.
Razem z Kurosu-san i Kiryū-kunem -
oznajmiła obojętnym tonem Kaori.
- Jak to?! -
krzyknęły w tym samym momencie Mio i Nio, rozdziawiając buzie.
- Kao-senpai…
Naprawdę? - rzekła z niedowierzaniem Michi.
- Mówiłam,
żebyś odnosiła się do mnie normalnie… - powiedziała Kao. Choć większość
starszaków uwielbiało przyrostki grzecznościowe, ona jakoś do nich nie
należała. Szczególnie wśród bliższych znajomych. - Ale tak, to prawda. Wiecie.
Wszyscy pojechali do domów, zostaliśmy sami na terenie Akademii, więc dyrektor
się martwił, a że ma duży dom, to tak jakoś wyszło…
- Ale że z
Kiryū-kunem? To musiało być dla ciebie wstrząsające przeżycie! - zawołała Mio.
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Kaori nie znosi prefekta. Nie ona
jedyna zresztą. Większość dziennych uczniów zwyczajnie się go bała, choć
jednocześnie, w jakiś nie do końca pojęty sposób, podziwiała.
- Żebyś
wiedziała! - Kao roześmiała się. O dziwo, musiała przyznać sama przed sobą, że
nie było aż tak źle. Mimo wszystko większość wolnego spędziła albo z Ayą, albo
z dyrektorem, na prefektów natykała się zazwyczaj tylko podczas wspólnych
posiłków.
Dalszą część wieczoru wszystkie spędziły na
wesołej rozmowie. Dopiero koło dwudziestej pierwszej Mio, Nio i Michi wyszły.
Dosłownie chwilę wcześniej od Otsune wróciła Aya.
- Jak było u Umari-san? Chyba
obie się dziś zasiedziałyśmy - rzekła wesoło Kao.
- Racja… Było
fajnie, jak zawsze. Domyślam się, że u ciebie podobnie?
- Pewnie.
- To dobrze.
W takim razie idę się wykąpać - rzuciła Aya i już po chwili wyszła,
przewiesiwszy sobie ręcznik na ramieniu.
Kaori została w pokoju sama. Podeszła do
okna.
To stąd skakałam z Aidō? Czemu… Czemu mnie
to nie rusza? Dlaczego nic nie czuję, gdy o nim myślę?
Spojrzała w ciemny las za oknem. Czy
uczucia zawsze już będą odchodziły w ten sposób? Nie chcę tego. Objęła się
ramionami i na chwilę zatopiła wzrok w ciemnych chmurach częściowo
zakrywających księżyc.
Zero
westchnął cicho. Najchętniej po prostu poszedłby spać. Nie znosił nocy takich
jak ta, gdy miał tyle na głowie. Niestety, Nocna Klasa właśnie wróciła, a on
wraz z Yūki musiał czuwać nad bezpieczeństwem.
- Witajcie! -
zawołała uradowana Kurosu, zwracając się do wampirów. Głównie do Kurana,
oczywiście. Na jego widok od razu zrobiła się jakaś taka rozanielona, mimo
tego, że ostatnio świrowała i nie potrafiła się uspokoić. Krwawe wizje nie
dawały jej spokoju, a on wciąż i wciąż się o nią martwił.
- Yūki, mam
dla ciebie prezent - rzekł Kaname, podchodząc do dziewczyny. Wręczył jej
niewielkie zawiniątko. Podczas gdy Yūki zachwycała się zatopioną w żywicy różą
kwitnącą raz na dziesięć lat i rozmawiała z Kuranem, Zero zastanawiał się (nie
po raz pierwszy zresztą), co, u licha, ten koleś od niej chciał. Był przecież
jakże wspaniałym czystokrwistym, a ona zwykłą ludzką dziewczyną. Czy to nie
było dziwne? Z drugiej strony… Jak wynikało z przypadku Ayi, związki
czystokrwistych z ludźmi czasem się zdarzały. To jednak nie zmieniało faktu, że
coś mu w tym wszystkim nie pasowało. Tym bardziej, że pamiętał, iż Aya
wspominała, że Kaname odnosił się do związku jej rodziców nad wyraz
niepochlebnie. Sam zaś niemalże robił to samo, co jej ojciec. Przecież to nie
miało sensu…
-
Kaname-senpai, chciałabym o czymś z tobą porozmawiać - wyznała Yūki, gdy już
skończyła wygłaszać swoje „ochy i achy” nad różą. - Jutro w szkole, dobrze? -
mruknęła cichutko, zarumieniona z podenerowania.
Kuran
wspaniałomyślnie się zgodził. Yūki, czerwona już jak burak, chcąc uciec od
krępującego spojrzenia Kaname, popędziła za resztą wampirów, krzycząc, że musi
ich odhaczyć na liście.
- Jest taka
radosna - odezwał się nagle Kuran. - Ale kiedy mnie nie było… - Zamilkł. - Nie,
to nie rozmowa na tu i teraz - stwierdził. Zero w duchu przyznał mu rację.
Jeszcze ktoś by coś usłyszał. Zresztą… bynajmniej nie miał ochoty rozmawiać ze
znienawidzonym czystokrwistym.
Kilka, a może
kilkanaście minut później Yūki przybiegła z powrotem do Zero. Kaname zdążył już
udać się za swoimi.
- No, odfajkowane!
- oznajmiła Yūki. - Nie ma tylko Ichijō-senpai i Shikiego-senpai, którzy wrócą
później z powodów rodzinnych, tak jak wcześniej zapowiadali.
- Uhm -
mruknął tylko Zero, niespecjalnie tym zainteresowany. Odetchnął głębiej. -
Idziemy - rzucił, popychając Yūki w stronę słonecznych akademików.
- Ale trzeba
złożyć raport dyrektorowi - zaprotestowała.
- Cholera,
fakt - przyznał jej rację. - Dobra, ja to zrobię. Odpocznij, wyśpij się przed
lekcjami - rzekł i nawet nie czekając na odpowiedź, ruszył ku domkowi Kaiena.
Kiedy się tam znalazł, wszedł bez pukania, jak zwykle nie zawracając sobie
głowy grzecznościami.
Zastał
dyrektora w kuchni, parzył akurat herbatę.
Zero
zrelacjonował szybko przebieg „misji”, jaką było doglądanie powrotu do szkoły
zarówno Dziennej, jak i Nocnej Klasy.
- Dziękuję za
waszą ciężką pracę - rzekł Kaien, wysłuchawszy wychowanka. - No właśnie… Jesteś
pewien, że nadal czujesz się na siłach, by to robić? - zapytał z wyczuwalną
troską w głosie.
- Raz jest
lepiej, raz gorzej, ale bez paniki - mruknął Zero, odwracając wzrok.
- Ale
„gorzej” jest chyba teraz znacznie częściej…
Kiryū z
powrotem przeniósł wzrok na dyrektora.
- Ty wiesz,
prawda? - zapytał po chwili. Zastanawiał się, czy wchodzić na grząski temat,
ale… Cóż, bądź co bądź Kaien Kurosu był opiekunem zarówno jego, jak i Yūki. -
Zdajesz sobie sprawę z tego, że nadal piję krew Yūki.
Dyrektor
wyglądał na całkiem poważnego, co zdarzało się stosunkowo rzadko. Zazwyczaj
tryskał energią, często zachowywał się wręcz głupio, jak gdyby z całej siły
próbował poprawić nastrój wszystkim dookoła albo starał się nie zwracać uwagi
na problemy. Zero miał jednak świadomość, że tak naprawdę to jeden z
najbardziej godnych zaufania ludzi.
- Oczywiście
- przyznał wreszcie. - To dlatego, że od dawna was obserwuję.
Faktycznie,
Zero nie wątpił, że ten człowiek potrafi zauważyć nawet coś takiego. Znał
dobrze i jego, i Yūki, mógł się więc domyślić, jakie emocje i motywy nimi
kierują. Momentami Kiryū dziwił się jednak, że dyrektor nic z tym nie robi. Yūki
była jego adoptowaną córką, a on, Zero, regularnie wysysał z niej krew, co
kiedyś może się przecież skończyć tragicznie.
- Oboje
wkroczyliście na ścieżkę pełną cierpienia - powiedział cicho Kurosu. - Nadal
chcę was chronić. Was i siostry Mitsui. Nie masz pojęcia, jak bardzo. I zrobię
to, nawet jeśli zostanie to odebrane przez niektóre kręgi jako działanie
przeciwko tabu - oznajmił poważnym, pewnym tonem. Chcąc nie chcąc, Zero poczuł,
że to oświadczenie go wzruszyło. Zwykle dyrektor go irytował, ale w chwilach
takich jak ta z całą mocą zdawał sobie sprawę z tego, jak wielkie miał
szczęście, że do niego trafił. Kaien Kurosu wciąż w niego wierzył, a to
napełniało go jeśli nie siłą, jeśli nie nadzieją, to chociaż ich cieniem. -
Heh, kto wie, może to swego rodzaju nieodpowiedzialność? - kontynuował Kaien. -
Ale wiesz co? Wydaje mi się, że póki myślisz trzeźwo, jest w porządku. -
Uśmiechnął się lekko, ale Zero znów spuścił wzrok. Myślenie trzeźwo, co? Czy
nadal to potrafił? Nie, inaczej: jak długo jeszcze te zaćmienia umysłu nie będą
przeważały nad człowieczeństwem? Ile czasu mu zostało? Co zdąży zrobić? Albo
raczej: czy zdąży zrobić cokolwiek?
- W Związku
powiedziano mi, że istnieje możliwość opóźnienia mojego upadku do Poziomu E -
mruknął Zero. Taak… Problem w tym, że było to wypicie krwi czystokrwistego, a
to właściwie równało się czemuś niemożliwemu.
- Mówisz? Co
to za możliwość? - zapytał dyrektor.
- Czy to nie
coś, o czym doskonale wiesz? - Kiryū przeszył mężczyznę spokojnym spojrzeniem.
Podejrzewał, że Kaien wiedział dużo więcej od tego, do czego się przyznawał. -
Podobnie z częścią przeszłości Yūki… - szepnął bardziej do siebie, ale dyrektor
to usłyszał.
- Co takiego?
Co ty insynuujesz? Czyżbyś we mnie wątpił?! - Kaien nagle wrócił do swojego
drugiego „ja” - głośnego, szalonego, irytującego. Szczerze mówiąc, Zero odebrał
tę zmianę jako potwierdzenie własnych przypuszczeń. Cóż, i tak nic z niego nie
wyciągnie. Jeśli dyrektor coś postanowił, to nikt go od tego nie odwiedzie.
Prawdopodobnie zresztą miał powody, by zachowywać pewne sprawy w tajemnicy.
Zero westchnął
tylko i skierował się ku wyjściu. Nie żegnając się, chciał już wyjść, gdy Kaien
zaprotestował energicznie.
- Hej,
czekaj, chciałem ci powiedzieć coś jeszcze! - wołał, doganiając go na korytarzu.
- Otóż - rzekł - ktoś dołączy jutro do Dziennej Klasy.
***
Wszyscy
zajęli już swoje miejsca w sali lekcyjnej. Aya przebiegła szybko wzrokiem całe
pomieszczenie - Zero się nie zjawił. Przez chwilę zastanawiała się, co jest
powodem jego nieobecności. Czyżby znowu gorzej się poczuł? A może po prostu
wagarował? Cóż, czego by nie robiła, nie potrafiła się uspokoić. Strach o niego
i o to, co się stanie, kiedy w końcu zupełnie straci kontrolę, praktycznie jej
nie opuszczał.
Yūki także
nie było. Czyżby Zero znowu ją ugryzł? Ale nie, Aya raczej by to wyczuła… Co
się więc z nimi działo? Miała nadzieję, że to nic poważnego…
Do klasy weszła nauczycielka.
- Zanim
zacznę, chciałabym wam coś przekazać - powiadomiła. - To potrwa tylko chwilkę.
Proszę wszystkich o ciszę! - zawołała, gdy uczniowie zaczęli szeptać między
sobą, zastanawiając się, o co takiego może chodzić. Wówczas jednak na środek sali
wyszedł nowy uczeń Dziennej Klasy.
Aya spojrzała
na niego z przerażeniem. Do jasnej
cholery, co on tu robi?!
Kaori z kolei
siedziała i gapiła się na niego z otwartą buzią. Serce zaczęło walić jej jak
młotem. To niemożliwe…
- No, to
teraz się przedstaw - poleciła nauczycielka, po czym sprawnie zapisała na
tablicy jego nazwisko i imię.
- Witajcie.
Od dziś będę uczęszczał do waszej szkoły.
Aya usłyszała jakieś dźwięki - ktoś po cichu
wszedł do sali. Okazało się, że była to pani prefekt - szybko zajęła swoje
miejsce, nie zostając przez nikogo (z wyjątkiem Yori) zauważoną. Gdy
spostrzegła nowego ucznia, gwałtownie wstała.
- Z różnych
przyczyn nie mieszkałem z moim starszym bratem - kontynuował nowy. - Jestem
drugim z bliźniaków, Ichiru Kiryū. Miło was poznać.
- Ach! -
wyrwało się Yūki.
- Kurosu-san,
jeśli masz zamiar usiąść, to zrób to jak najszybciej - zniecierpliwiła się
nauczycielka, patrząc na dziewczynę z widocznym politowaniem.
Kilka osób zachichotało, zaś Kasumi Kageyama
podniósł wysoko rękę i krzyknął:
- Pozwól, że
przewodniczący klasy zajmie się tobą, Kiryū-kun! Dopóki nie przywykniesz do
nowej szkoły.
- Dobrze -
odpowiedział tamten, uśmiechając się sympatycznie.
- Kiryū-kun,
idź i usiądź obok niego - poleciła nauczycielka, która wydawała się już nieco
zirytowana zamieszaniem. Chciała chyba jak najszybciej rozpocząć lekcję.
Ichiru powoli ruszył we wskazaną mu wcześniej
stronę. Po drodze pochylił się lekko nad Yūki.
- Skoro Zero
traktuje cię jak skarb, to znak, że jego gust okropnie się pogorszył -
wyszeptał tak cicho, że nikt oprócz oburzonej Yūki i Ayi tego nie dosłyszał.
Wchodząc
coraz to wyżej, Kiryū zdążył jeszcze przeszyć Ayę spojrzeniem. Nie spodobało
jej się to. Natychmiast przypomniała sobie całą akcję związaną z Shizuką Hiō.
Wzdrygnęła się lekko na wspomnienie mocnego uścisku chłopaka, z którego nie
potrafiła się wyswobodzić.
Nawet na mnie nie spojrzał, zdenerwowała
się Kaori, gdy chłopak już usiadł. Nie,
stop! To, że tu się nagle zjawił i będziemy chodzić do tej samej klasy, wcale
nie oznacza, że to jakieś przeznaczenie czy coś… Miałam o nim nie myśleć! Hm,
ale będzie ciężko, skoro będziemy się teraz widywać codziennie…
Spora część osób szeptała między sobą. Aya
spojrzała na Kaori - ku jej najszczerszemu zdziwieniu, blondynka wyglądała na
całkowicie skupioną na lekcji.
Spodziewałam się raczej jakichś ochów i
achów, a nie takiego opanowania. Hm, co jej się stało? Czyżby zauroczenie
Ichiru też tak nagle minęło?, zastanawiała się. Ech, a co z Zero? Czy on w ogóle wie o tym,
że jego brat tu jest? A Ichiru? Czy przybył tu po to, by się zemścić? W końcu
jest przekonany, że to Zero zabił Shizukę… Sposępniała. Kolejne zmartwienie
do kolekcji. Jakby jej było mało…
- Nēsan, nad
czym tak rozmyślasz? Skup się na lekcji! - szepnęła do niej Kao.
Aya ze
zdziwieniem spojrzała na siostrę. Stwierdziła jednak, że ta ma rację i
postanowiła po prostu zająć się nauką. Czym mniej będzie myślała o problemach,
tym lepiej.
- Idziecie? - spytała Kaori podczas przerwy.
- Nie
wiedziałam, że Kiryū-kun ma bliźniaka! - powiedziała zachwycona Mio.
Kao
zdenerwowała się nieco, jako że siostra niejako zostawiła ją z całym
„fanklubem” Ichiru. Gdy tylko lekcja się skończyła, Aya wyparowała z sali wraz
z Otsune. Kaori poczuła się trochę opuszczona. Było to oczywiście zupełnie
głupie, ale nie mogła nic na to poradzić.
Teraz z kolei coraz więcej osób podchodziło
do nowego ucznia. Kao została na swoim miejscu, przyglądając się wszystkiemu z
boku. Nie zwróciła uwagi na zakłopotaną Yūki, która stała w kącie, nie bardzo
wiedząc, co ze sobą zrobić.
- Wy jesteście identyczni, prawda? - spytała
któraś z dziewcząt. - Czemu nie zrobicie sobie takich samych fryzur?
Ech, zachowują się tak, jak przy tych z
Nocnego Wydziału… Nie, są jeszcze bardziej podniecone, bo Ichiru jest w ich
klasie, a w dodatku uroczo się uśmiecha i z nimi rozmawia… A chłopacy chyba
upatrzyli go już sobie na kumpla…
- A innym by się to podobało? - odezwał się
Ichiru. - No to w takim razie może je zetnę.
- Jesteś
pewny? Tak po prostu? - zainteresowała się Nio.
- Kiryū-kun,
różnisz się od swojego brata, bo jesteś bardziej wesoły - oznajmił przewodniczący
klasy, Kasumi Kageyama. - Jeśli jest coś, czego nie wiesz, to nie wahaj się
mnie spytać!
- Dzięki! - Ichiru
uśmiechnął się promiennie.
Niech ta przerwa się już skończy, poprosiła
w myślach Kao.
- Hej, Mitsui-san, może przyłączysz się do rozmowy?
Kaori ocknęła
się i zauważyła, że Ichiru odwrócił się i przeszywał ją spojrzeniem,
równocześnie uśmiechając się słodko.
- To wy się
znacie? - zapytała ze zdziwieniem któraś z uczennic.
- Powiedzmy -
zaśmiał się chłopak, po czym ponownie zwrócił się do blondynki. - To jak?
Przyłączysz się?
- Nie, dzięki
- odparła stanowczo.
Wtedy do Kiryū podeszła Yūki. Szturchnęła go delikatnie,
na co ten spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem.
- Chodź ze
mną - rzuciła pani prefekt. Ichiru nie protestował, więc chwilę później oboje
wyszli. Kaori poczuła jednocześnie ulgę i złość.
- Mam dla was niespodziankę! - oznajmił
nauczyciel, gdy wszyscy wrócili z przerwy i zajęli swoje miejsca. Zero też się
już pojawił, ale Aya nie miała okazji, by choć się do niego odezwać, gdyż ten,
jak to często bywało, wszedł do klasy w ostatniej chwili.
- Jaką, jaką?
- dopytywał się któryś z uczniów.
-
Przygotowałem dla was pracę.
- I to ma być
ta niespodzianka?! - wykrzyknął ktoś, nie zwracając uwagi na to, że odezwał się
raczej bezczelnie. Na szczęście nauczyciel się nie pogniewał.
- Hej,
jeszcze nie skończyłem - rzekł ze spokojem. - To będzie praca w grupach.
Wszyscy popatrzyli po sobie. W tej szkole
jeszcze nigdy nie pracowali w ten sposób. Zapowiadało się więc całkiem
ciekawie. Co prawda byli już w drugiej klasie, ale niektórzy nadal nie
najlepiej znali Ayę i Otsune (Kao była wyjątkiem - zaznajamiała się ze
wszystkimi błyskawicznie), a do tego teraz doszedł jeszcze Ichiru. Po cichu
liczono więc na dodatkową integrację i możliwość zaciśnienia klasowych więzi.
- Super! -
rozległy się krzyki.
- Proszę pana!
Możemy się sami dobrać?!
Uczniowie
patrzyli to na siebie, to na profesora i potakująco kiwali głowami.
- Nie. Tak
dobrze to nie ma! - zaśmiał się nauczyciel. - Przygotowałem tu karteczki z
numerami grup. Każde z was wylosuje jedną, po czym znajdzie swoją grupę.
- Hm, może
być interesująco…
- Iluosobowe
to będą grupy? - zaciekawił się ktoś.
- Cztero -
odparł nauczyciel. Wymieszał jeszcze karteczki i zaczął przechadzać się po sali,
by każdy wyciągnął los.
- Jaki masz numerek? - spytała Kaori.
Aya zerknęła
na świstek papieru.
- Pięć -
odparła.
- Och, czyli
nie jesteśmy razem. Ja mam trójkę.
- A ty,
Otsune? - zwróciła się do przyjaciółki Aya.
- Ja również
mam trójkę - powiedziała, pokazując swój świstek.
- O, to
jesteśmy w tej samej grupie, Umari-san! - rzekła Kao.
- Na to
wygląda.
Otsune spojrzała na Ayę i posłała jej smutny
uśmiech. Oczywiście nie miała nic przeciwko Kaori, ale żałowała, że nie będzie
miała okazji popracować razem z najbliższą koleżanką. Z drugiej strony, chcąc
nie chcąc pozna lepiej trzy inne osoby. Może nawet dobrze jej to zrobi?
- Kiryū-kun! - zawołały naraz Mio i Nio w
stronę Ichiru. - Którą masz grupę?
- Piątkę -
odparł z oszałamiającym uśmiechem.
- Jeeeej! Ja
też! - pisnęła z zachwytem Mio.
Aya załamała się lekko. Jeny, większego pecha mieć nie mogłam…
- Kiryū-kun,
Amori-san, ja też mam piątkę! - oświadczył przewodniczący klasy.
Yūki odwróciła się do góry, by zerknąć na
przyjaciela.
- Hej, Zero!
Co masz? - spytała.
- Trójkę -
odpowiedział znudzonym głosem. Zdecydowanie nie wydawał się zainteresowany
czekającą go pracą w grupach. Uważał to za kłopotliwe.
Siostry Mitsui spojrzały na siebie szybko.
- Zamień się!
- rzekły w tym samym momencie.
- Ach,
jeszcze jedno! Żadnego wymieniania się. - Nauczyciel poinstruował niby całą
klasę, ale wymawiając te słowa, patrzył na Ayę i Kaori.
Dziewczyny ponownie na siebie spojrzały i
westchnęły ciężko.
- Ma tak być i już! - zdenerwowała się Kao.
- Ale to
nielogiczne, dziewczyno! - zaprotestował Zero.
- Jeny, dla
ciebie wszystko jest nielogiczne! - wrzasnęła wręcz Kaori, czerwona na twarzy.
Do jasnej ciasnej, ten człowiek działał na nią jak płachta na byka. Najbardziej
denerwowało ją to, że był taki cholernie inteligentny. Gdyby był idiotą,
mogłaby łatwo go zgasić, a tak? Oboje mieli swoją rację odnośnie tego, co
zrobić z projektem, ona też bowiem do głupich przecież nie należała.
Otsune i Nadeshiko
Shindō spojrzały na siebie.
- Kłócą się
tak od samego początku… - szepnęła Umari.
- Nigdy tego
nie zrobimy… - powiedziała Shindō. Obie z Otsune powoli traciły cierpliwość.
- Skoro tak,
to może sam coś sobie wymyśl, co?! - krzyknęła Kaori.
- Przecież
już mówiłem, co mam na myśli - wycedził Kiryū. - Ale oczywiście musisz się
wtrącić, jak zwykle.
- Ja się
wtrącam?! To ty wkładasz nos w nieswoje sprawy!
- Ach tak?
- Owszem! A
poza tym…
- Ehm -
odezwała się Otsune - czy praca w grupie to nie przypadkiem współpracowanie ze
sobą?
- No właśnie…
Powinniśmy zacząć współpracować, a wy się tylko ze sobą kłócicie - poparła ją
Nadeshiko.
- Bo to
matoł! - odparła Kaori.
Prefekt
spojrzał na nią z politowaniem.
- Co się tak
gapisz, ty… - zaczęła znów Kao, ale przerwały jej koleżanki.
- SPOKÓJ! -
wrzasnęły.
Kao i Zero
spojrzeli na nie ze zdziwieniem.
-
Zachowujecie się jak dzieci, ot co! - zawołała Umari.
- Właśnie… A
może by tak połączyć oba wasze pomysły? Mogłoby z tego wyjść coś naprawdę
interesującego - zauważyła Shindō.
Zmęczeni ciągłymi kłótniami i faktem, że
tylko tracą czas, wszyscy zgodzili się na ten pomysł. Przez cały jednak czas
Kaori i Zero całkowicie się ignorowali.
- Och, Kiryū-kun to wprost wspaniały pomysł!
- zachwyciła się Mio.
- Tak, tak,
racja! - potwierdził przewodniczący klasy.
Ichiru
uśmiechnął się.
- Cieszę się,
że się wam podoba - rzekł.
Aya traciła cierpliwość. Gdy tylko zebrali
się w pokoju Mio, tamtych troje usiadło w jednym miejscu i nawijało bez sensu. Aya
z kolei siedziała przy biurku, patrząc ze złością na resztę.
Zaraz mnie coś trafi…
Odetchnęła
głęboko, by choć odrobinę się uspokoić.
Kompletnie im odbiło…
- Och, jakie to smutne! Choć jesteście bliźniakami,
tak wiele czasu spędziliście osobno! - powiedziała Mio, wysłuchawszy kolejnej
historii Ichiru. - Pewnie macie sobie dużo do opowiedzenia, prawda?
- O tak,
nawet nie wiesz jak bardzo.
Oczy Ichiru
zabłysły. Aya zesztywniała. Czy on naprawdę chciał się zemścić? Do licha… Zero
miał już przecież wystarczająco dużo problemów na głowie.
- Teraz
pewnie będziecie nadrabiać ten stracony czas, co? - zapytał Kasumi Kageyama.
- Tak sądzę -
odparł Kiryū.
- A powiedz nam
jeszcze… - zaczęła Mio.
Aya nie
wytrzymała.
-
Przepraszam, że przeszkadzam w tej jakże interesującej rozmowie, ale czy
moglibyśmy się wreszcie wziąć do pracy?! - zapytała przez zaciśnięte zęby. Nie
miała zamiaru marnować tu całego dnia.
- Ale…
- Nie, nie,
MITSUI-san ma rację - przerwał Ichiru, specjalnie akcentując przybrane nazwisko
dziewczyny. - Trzeba się wreszcie wziąć do roboty, prawda? - Spojrzał na
brunetkę z fałszywym uśmiechem przyklejonym do ust.
Trwało to niesamowicie długo, ale wreszcie
udało im się skończyć. Za oknem było już ciemno.
- Dobra, to
ja lecę - rzuciła Aya, zbierając się do wyjścia.
- Ech, na
mnie też już pora - powiedział Ichiru.
- Kiryū-kun,
zostań jeszcze chwilę! - poprosiła Mio. - Normalnie nie można się odwiedzać w
akademikach, a dzisiaj wreszcie się to udało!
- Wybacz,
Amori-san, ale naprawdę muszę zmykać. Powinienem choć przez chwilę porozmawiać
z bratem.
- Ach tak,
tak!
- Ja jeszcze
przez chwilę zostanę, co? - zaproponował przewodniczący.
- Okej -
odparła Mio bez większego zainteresowania.
Aya wyszła na korytarz i podeszła do drzwi
obok. Położyła dłoń na klamce.
- Nie waż się
kiedykolwiek rozmawiać z Kao - wycedziła, nawet się nie odwracając. Ichiru
prychnął tylko i się oddalił.
Aya weszła do swojego pokoju. Okazało się, że
Kaori jeszcze nie wróciła. Aya westchnęła głośno i padła na plecy na łóżko.
Była wykończona. Nie lubiła działać w grupie. To znaczy… byłoby całkiem miło,
gdyby miała współpracować z Kao, Otsune czy Zero, ale tak? Nic, tylko chaos. I
jeszcze to ciągłe zachwycanie się Ichiru… Na łeb wszyscy upadli czy co? Zgoda,
może i był przystojny, ale czy nikt nie widział, że zdecydowana większość
uśmiechów tego chłopaka była zwyczajnie udawana? Naiwne dzieciaki nieznające
świata… Ale dla nich to lepiej. Czasami Aya naprawdę żałowała, że nie jest
jedną z tych niewtajemniczonych, niewinnych dziewczątek…
Ups, to
on, zdążyła pomyśleć Kaori, zanim Ichiru ją zauważył. Spotkali się na
korytarzu jej akademika.
- O,
Mitsui-san! - zagadnął wesoło. - Skończyliście już?
- Taak.
Nareszcie! - odparła z pewną ulgą w głosie.
- Było aż tak
źle?
- Żebyś
wiedział.
- Hej,
humorek ci nie dopisuje? - zapytał.
Znów przykleja ten uśmieszek. Wkurza mnie
to…
- Dobra,
skoro nie masz ochoty na rozmowę, to nie będę się narzucał - rzekł, po czym
ruszył w swoją stronę, ku wyjściu z budynku.
- Czekaj -
powiedziała Kaori, nie przemyślawszy tego wcześniej.
Chłopak
spojrzał na nią ze zdziwieniem. Szybko jednak się opanował i znów uśmiechnął
słodko.
- Tak?
Kao
zastanawiała się przez chwilę. Zapytać prosto z mostu czy owijać w bawełnę?
- Dlaczego
tak nagle się tu pojawiłeś? - spytała w końcu. - I… dlaczego wcześniej tu
byłeś?
Kiryū
przestał się uśmiechać.
- Mam tu coś
ważnego do zrobienia - rzekł. Najwyraźniej nie miał ochoty na zwierzenia. - A
co?
- Nic. Jakoś
mi się wydaje, że to „coś ważnego” to nie jakieś nadrabianie czasu z twoim
bratem czy coś w tym rodzaju, mimo że większość osób tak właśnie myśli -
odparła szczerze.
- Ach tak? A
masz może jakąś teorię na temat tego, co tu robię? - zapytał, przeszywając ją czujnym
spojrzeniem.
- Niee… Ale z
tego, co słyszałam, twój brat raczej niezbyt pochlebnie się o tobie wypowiada.
Ichiru
spoważniał.
- Jasne,
super. Więc lepiej biegnij sobie do mojego kochanego braciszka, skoro jest taki
wspaniały - warknął ze złością.
Zdumiała ją jego reakcja. Nie
spodziewała się tak gwałtownej zmiany nastroju. Och, Zero musiał mu w czymś
naprawdę podpaść…
- Że co? Nie
wygłupiaj się. Szczerze nie cierpię twojego brata - oznajmiła.
Ichiru uniósł
do góry brwi i z zaciekawieniem spojrzał na piętnastolatkę.
- Jesteś
całkowicie inna od swojej siostry - szepnął. - No, właściwie czemu miałoby być
inaczej… - dodał jakby do siebie.
- Co masz na
myśli? - zdziwiła się Kao. Ta rozmowa była zdecydowanie dziwna. Czuła się
nieswojo, ale jednocześnie nie potrafiła ot tak sobie odejść. Ichiru nadal
przyciągał ją do siebie jak magnes, choć nie rozumiała dlaczego.
- Ech,
nieważne. Jeśli jednak zechcesz posłuchać mojej rady… - zaczął, ale urwał na
sekundę lub dwie. - Uważaj na mojego brata. I jeśli zależy ci na siostrze… To
na nią też trochę uważaj.
- Co?
Dlaczego miałabym…?
Nie skończyła, bo chłopak już nie słuchał i
szedł wolno w stronę wyjścia z dormitorium dziewcząt. Kaori stała przez chwilę
nieruchomo. W końcu się jednak otrząsnęła i migiem pobiegła za kolegą, który
był już na dworze.
- Kiryū-kun!
- zawołała za nim.
Ichiru
zatrzymał się i odwrócił.
- O co
chodzi? - zapytał znudzonym tonem. W tym momencie bardzo przypominał Zero.
- Co miałeś
na myśli, mówiąc, żebym uważała na twojego brata? I… dlaczego mam uważać na
Ayę? - wysapała. Nie tyle zmęczyła się biegiem - w końcu miała do przejścia
ledwie kilka metrów - co z jakiegoś powodu była bardzo zestresowana. Nie bardzo
rozumiała, co się wokół działo. Atmosfera zdawała się wręcz mistyczna,
jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Nic nie mogła jednak poradzić na to, że
tak się czuła.
-
Niesamowite, więc ty naprawdę nic nie wiesz! - Chłopak zaśmiał się, lecz w
śmiechu tym Kaori nie dopatrzyła się wesołości.
Spojrzała na
niego. Na jej twarzy malował się upór, co Ichiru natychmiast zauważył.
- Naprawdę
chcesz wiedzieć? - zapytał powoli. - Naprawdę chcesz, bym zburzył twoje
poczucie bezpieczeństwa? Twój mały, przyjazny świat? Twoją wiarę w starszą
siostrę?
Co… O co mu chodzi?
Milczała, ale
spojrzała chłopakowi prosto w oczy. Jej wzrok wyrażał determinację.
- Rozumiem. -
Półgębkiem uśmiechnął się pod nosem. - Tylko żeby potem nie było na mnie…
Chociaż… - Zastanowił się przez chwilę. - To nie ma znaczenia, i tak to ja
jestem „tym złym”, więc co mi tam…
Kaori
patrzyła na niego z uwagą.
- Tak więc,
moja droga… Powinnaś uważać na Zero, bo… - Celowo zrobił pauzę.
- Nie
przedłużaj już! - poprosiła Kao, czując, że jest napięta do granic możliwości.
- Bo to
wampir.
Kao otworzyła
szeroko niebieskie jak niebo oczy. Wampir? Co to za żarty?
- Ale…
wampiry nie istnieją - szepnęła.
- Tak, tak,
oczywiście… To tylko taka bajeczka, żeby było ciekawie - prychnął.
- Więc?
- Więc co?
- Powiedz mi
wreszcie prawdę! - zdenerwowała się. Traciła cierpliwość.
- Już to
powiedziałem. Zero to wampir. I cała Nocna Klasa również. Jeśli nie wierzysz,
zapytaj siostry - rzekł, a na jego twarzy znów pojawił się pogardliwy
uśmieszek. - W takim razie… Słodkich snów, Mitsui-san.
Odszedł. Kaori z kolei stała wciąż w tym
samym miejscu, nie mogąc zmusić ciała do jakiegokolwiek ruchu. W jej głowie pojawiły
się najrozmaitsze myśli, wszystkie pogmatwane i niedające się do końca
uchwycić.
To… niemożliwe, prawda? Wampiry nie
istnieją, powtarzała sobie.
Po jakimś czasie wreszcie zmusiła się do
tego, by wrócić do akademika. W środku przyspieszyła i po kilku sekundach
wparowała do pokoju. Aya już spała, a księżyc oświetlał bliznę na jej policzku.
Nēsan… Co się tu właściwie dzieje, co?!
***
Aya poderwała się gwałtownie. Intensywny
zapach krwi zbudził ją nagle w środku nocy z poniedziałku na wtorek. Nie
zdziwiłaby się szczególnie, gdyby woń należała do Yūki, ale to nie to… Co to
mogło być? W tym zapachu było coś dziwnego, charakterystycznego, niepokojącego…
Czy to jest… Zero i… Czysta krew?!
KURAN?!, przeraziła się. Tak, na pewno! To dziwne uczucie, ta dziwna woń…
Krew czystokrwistego! Co się dzieje?! Co
jeśli się tam pozabijają?!
Postanowiła spróbować wytężyć słuch, by
dowiedzieć się, czy obaj żyją. Niczego nie mogła bowiem wykluczyć. Przecież Zero
i Kaname szczerze się nienawidzili.
- Nie
zapominaj, kto ci dał tę krew, Zero… - usłyszała głos Kaname. - Masz powód, by
nienawidzić wampirów jak nikt inny, ale też potrzebujesz krwi jak nikt inny.
Myślę, że przypominasz wampira bardziej niż jakikolwiek inny wampir.
Wycofała się szybko. Odrobinę się uspokoiła,
gdy okazało się, że żadnemu nie stała się większa krzywda. No, po Kaname by nie
płakała, ale gdyby coś się stało Zero…
Ale… Jak to w ogóle możliwe? Kuran…
pozwolił Zero wypić swoją krew? Jaki on ma w tym cel…?!
***
Witajcie po
kolejnej zdecydowanie zbyt długiej przerwie!
Poprzednio pisałam
z Japonii. Jejku, smutno mi na samą myśl. Poleciałabym tam znowu. *wdycha
cichutko*
Ostatnio czytałam
sobie VK i tak jakoś wyszło, że mnie naszło na pisanie. Szkoda, że nie na VN,
ale hej, jest nadzieja, że kiedyś wreszcie coś nowego dodamy, bo w sumie mamy
trochę materiału, ale trzeba go ogarnąć i zorientować się, czy czegoś nie
trzeba jeszcze wtrącić pomiędzy te fragmenty, które już są. Trzymajcie kciuki
(o ile ktoś tu jeszcze w ogóle zagląda)!
Dedykacja dla
Tasary i Oleeny za skomentowanie poprzedniego rozdziału. :*
Buziaki!
Hejka! Ja się staram zaglądać ;) No ale wiecie, jak bywa ;/
OdpowiedzUsuńCóż, zapomniałam połowę rzeczy, o których pisałyście i przydałaby się powtórka... No ale, nie będę narzekać! Sama w końcu mało piszę :(
Rozdział super! Tak, tak, tęskni się za tamtymi czasami VK, a tu jeszcze VN można by sb na szybko przelecieć :D
Pozdro!
K.L.
PS. a do Japonii może jeszcze się kiedyś wybierzesz :D
Miło nam to słyszeć. ^^
UsuńEch, my też wiele zapominamy i dodatkowym problemem, by pisać, jest właśnie to, że najpierw trzeba sobie duuużo przypomnieć. A to jest nieco czasochłonne, jak by nie patrzeć. :/
Buziaki, dzięki za odwiedziny!
Kiedyś na pewno, tak postanowiłam. :D
Tak jak wspominałam. Wy złe istoty! Takich rzeczy nie robi się PRZED sesją :D
OdpowiedzUsuńAle bardzo miło powspominać stare, powiedzmy dobre (bo jakby nie było, dzieje się w opowiadaniu :P) czasy.
Mam nadzieję, że na kolejną część nie dacie nam uschnąć z tęsknoty, bo faktycznie, tak długi odstęp dał mi w kość, jeśli chodzi o pamięć odnośnie poprzednich rozdziałów.
A co do Japonii, wrócisz, to na pewno i przywieziesz ze sobą jeszcze więcej wspaniałych wspomnień i doświadczeń! Życzę ci tego :)
Sesja zawsze sprzyjała pisaniu... to odwieczne prawo natury. xD
UsuńKolejne 2 rozdziały VK w miarę gotowe, także dostaniecie je niebawem. ;)
Oby! Dziękuję! <3
No nie wierzę! Nie spodziewałam się, że coś tu się jeszcze będzie działo ;) Właściwie gdyby nie to, że od czasu do czasu tutaj zaglądam by poczytać, nie zorientowała bym się, że jest tu nowy rozdział. Mam nadzieję, że szybko dodacie coś nowego i kto wie, może tym razem będzie to VN!
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację ;>
A co do Japonii to kozdystaj z życia póki jeszcze możesz :) nie każdy ma możliwość, środki i odwagę na taki wyjazd. Więc jeśli masz możliwość to się nie zastanawiaj.
Pozdrawiam i tradycyjnie życzę weny ;*
Donikąd się nie wybieramy, po prostu życie nas przytłacza. ^^'
UsuńPóki co możliwości za bardzo nie ma. :( Ale jeśli będzie, na pewno skorzystam. :)
Dzięki, również pozdrawiamy!