To
koniec, pomyślała Aya, gdy tylko się obudziła. Wszystko się waliło. Kao ją znienawidzi, więc nie będzie
mogła jej chronić. Nie dotrzymała obietnicy względem Zero, choć bądź co bądź
nie był jeszcze tak całkiem na Poziomie E. Nie dotrzymała też przysięgi
złożonej samej sobie - że nigdy nie da żadnemu wampirowi ani kropelki krwi. Czuła
się beznadziejnie, żałośnie wręcz. Nie potrafiła sobie wybaczyć, popełniła
wczoraj tak wiele błędów w tak krótkim czasie. Jak do tego doszło? Jak mogła na
to pozwolić? Dlaczego opuściła gardę? Czy los naprawdę nie mógł im wszystkim
oszczędzić trochę cierpienia? Musiał się z nich ciągle naigrywać? Wciąż było mu
mało?
A może to
jednak był tylko koszmar senny?
Ledwie się
poruszyła, a poczuła ból w niemal całej szyi. Ach, więc nie. Żaden sen, a tylko
cholerna rzeczywistość.
Kaori
po raz kolejny obmyła twarz lodowatą, odświeżającą wodą. Pochyliła się nad
umywalką, opierając o nią ręce.
Mimo że próbowała, nie potrafiła sobie tego wszystkiego
poukładać. Jej życie diametralnie się odmieniło. A uczucia pogmatwały jeszcze
bardziej... Co do Zero - och, nienawidziła go teraz z całego serca, a mimo to,
kiedy wczoraj zobaczyła tę jego zbolałą minę, jakaś część na dnie jej duszy
przez ułamek sekundy czuła żal, współczucie. Niepotrzebnie. Miał za swoje.
Trzeba było nie atakować jej siostry niczym jakieś dzikie zwierzę.
Co do Ichiru… To, co mu wczoraj powiedziała,
to prawda. Była mu wdzięczna za to, że uwolnił ją od niewiedzy, mimo że, jak
się okazało, była ona swego rodzaju błogosławieństwem. Z drugiej strony… czemu
do niego polazła? Nie myślała wówczas zbyt logicznie. Postąpiła trochę głupio…
No trudno, co się stało, to się nie odstanie. Ale do tego… po raz pierwszy od
tylu lat się rozpłakała. Dlaczego? Te uczucia… Wydawało jej się, jakby coś w
niej pękło, przez co emocje wylały się na zewnątrz za pomocą łez. Ale czemu
rozpłakała się przy nim? Myślała, że jeśli kiedyś nadejdzie chwila, w której porządnie
się rozbeczy, to będzie wtedy sama. Hm, ale być może łatwiej jest dać upust
emocjom w towarzystwie kogoś „obcego”. Ale… z jednej strony, to Ichiru swoimi
słowami po części sprawił, że zaczęła ronić łzy. Z drugiej jednak - uspokoiła się dzięki niemu. Jego uścisk… Tak
dobrze go pamiętała, niemal czuła. Nie potrafiła zapomnieć tego, jak do niej
podszedł i ją objął - równocześnie z siłą, jak i tak delikatnie…
Jest też Aidō-senpai,
pomyślała. Uczucie, które wtedy
tajemniczo wygasło, teraz… wróciło? Nie, to nie do końca to samo. Aidō-senpai…
to też wampir. Na dodatek mnie ugryzł. Nieważne, jak bardzo bym chciała, nigdy
nie mogłabym z nim być. Czy to z tego powodu czuję ten ból? Ten smutek? To…
rozczarowanie?
Kao
uniosła głowę. Spojrzała w swoje odbicie w lustrze. Wyglądała na nieco
zmizerowaną. Oczy wciąż miała lekko spuchnięte, dodatkowo podkrążone z powodu
braku snu.
Trzeba
by doprowadzić się wreszcie do porządku…
Nie ruszyła się jednak. Po chwili jej
myśli znów zaprzątały już całkiem inne sprawy.
A Aya…
Kim ty jesteś, nēsan?
Aya podniosła się wreszcie. Skrzywiła się -
najpierw z bólu, a potem na widok brudnej od krwi pościeli. Zerknęła na ubranie
- również było w niemałej części zakrwawione. Podobnie jak szyja i ręce. Na
nadgarstkach odkryła też sińce w tych miejscach, w których Zero zaciskał na
niej palce. Jęknęła cicho i ukryła twarz w dłoniach. Chwilę siedziała
nieruchomo. Choć teoretycznie miała świadomość, co się stało - widziała nawet
(i czuła) dowody - do jakiejś części jej umysłu nadal to nie docierało. A może
to nie umysł? Może serce albo dusza? Jak by nie było, coś nie chciało zgodzić
się na tę rzeczywistość.
Gdy do pokoju weszła Kaori, Aya natychmiast
podniosła głowę i spojrzała na nią jakby ze strachem. Albo smutkiem. Albo
jednym i drugim.
- Dzień dobry. Nareszcie się obudziłaś -
zagadnęła Kao. - Jak się czujesz? - spytała z troską.
Aya szeroko otworzyła
oczy. Przez moment przetrawiała to, co usłyszała.
- Kao-chan… -
szepnęła. - Chcesz ze mną rozmawiać?
- A dlaczego
by niby nie, nēsan? - zapytała z uśmiechem Kaori.
- Bo… Po tym
wszystkim…
- O tym
porozmawiamy później. Najpierw powiedz po prostu, jak się czujesz, dobrze?
- Chyba… w
porządku. Tak myślę. - Aya nie zamierzała od razu fundować siostrze szczegółów
takich jak irytujący ból szyi i rąk. To była akurat najmniej ważna sprawa.
- Całe
szczęście! W takim razie, hm, przede wszystkim powinnaś iść się szybko wykąpać
- zauważyła. - Masz, ubierz to, bo głupio by było, gdyby ktoś cię zobaczył na
korytarzu umorusaną we krwi, co nie? - zawołała, rzucając Ayi bluzę z kapturem,
którą przed chwilką wyciągnęła z szafy.
Zaskoczona Aya ubrała ją. Poczuła się
minimalnie lepiej, nie musząc patrzeć na własne rany.
- Nie musisz
się spieszyć - zapewniła Kao.
Aya w milczeniu skinęła głową, wyjęła ciuchy
na zmianę i powoli wyszła. Na korytarzu na nikogo się nie natknęła, w łazience
również było akurat pusto. Głupi ma
zawsze szczęście, przeszło jej przez myśl.
W takich
chwilach cieszyła się, że łazienki w akademikach urządzono na wzór zachodni.
Weszła do kabiny i nie musiała stresować się, iż ktoś nagle wejdzie i zauważy
spływającą po kafelkach krew.
Obmyła się
delikatnie, z ulgą pozbywając się czerwonej posoki. Kiedy jednak wyszła spod
prysznica i przyjrzała się w lustrze, nagle pożałowała, że jeszcze się nie
regenerowała. Dlaczego tak przydatna umiejętność jeszcze się w niej nie
obudziła, na przykład zamiast tych irytujących wyostrzonych zmysłów albo
zdolności wyczuwania krwi?
Westchnęła i
chcąc nie chcąc przyjrzała się dwóm rankom na szyi. Użarł ją z prawej strony.
Jego Shizuka ugryzła z lewej, nietrudno było pamiętać, bo to tam wytatuowano mu
specjalny łowiecki znak mający opóźnić jego pogrążanie się w wampirzym
delirium. Ale teraz wszystko już na nic. Stoczył się. Jeszcze nie całkiem, lecz
chyba niewiele brakowało. Ale zaraz, dopiero co wypił czystą krew Kurana. Czy
przez jakiś czas nie powinno mu być lepiej? Zaraz jednak przypomniała sobie
słowa Zero. Po pierwsze - powiedział, że krew Kaname prawdopodobnie opóźni
jedynie pogrążenie się w zupełnym szaleństwie, ale raczej nie zaspokoi na długo
pragnienia. Po drugie - po tym, jak poczuł woń krwi Ayi u Shizuki, ostrzegł ją,
że jeśli poczuje jeszcze raz ten niesamowity zapach, nie będzie w stanie
powstrzymać wampirzego instynktu. I cóż, tak właśnie się stało. Czy więc nie
była sama sobie winna…?
Kiedy wróciła, ujrzała Kao siedzącą na
podłodze. O losie, jeszcze nie tak dawno siedziały tak sobie razem, zajadając
się słodyczami i gawędząc wesoło. Teraz czekała je zgoła nieradosna rozmowa.
- Chodź,
nēsan - poleciła Kaori. Podczas nieobecności Ayi stwierdziła, że musi podejść
do sprawy możliwie jak najspokojniej. Nie zamierzała krzyczeć, płakać ani
histeryzować. Chciała tylko poznać prawdę.
Zaczyna się, pomyślała
Aya, równocześnie spełniając prośbę siostry.
Przez chwilę siedziały w milczeniu, Aya ze
spuszczonym wzrokiem, Kao ze swoim wlepionym w siostrę. Obie były okropnie
spięte.
- Najwyższy
czas… - szepnęła Kaori. Poczuła, że serce jej przyspiesza. Nie wiedziała tego,
ale Aya wyczuła to i usłyszała. - Opowiedz mi… o wszystkim.
- O
wszystkim… - powtórzyła jak echo Aya. Wciąż nie do końca docierało do niej to,
co się miało zaraz stać.
- Owszem. O
wszystkim. Proszę, nie pomijaj niczego. Wiem, że rozumiesz, o co w tym
wszystkim chodzi… I że dużo wiesz. Dlatego… bądź ze mną szczera. Opowiedz mi o
tych wszystkich dziwnych wydarzeniach - zarówno o tych, których byłam
świadkiem, jak i o tych, o których wciąż jeszcze nie mam pojęcia. Niczego nie
pomijaj. Wydarzeń, swoich spostrzeżeń, myśli, emocji… Proszę - rzekła niemal
błagalnym tonem. Nie zamierzała być już niczym nieświadomą idiotką, naiwną
dziewczynką żyjącą w świecie innym niż jej starsza siostra.
- Kao-chan… -
Aya usilnie powstrzymywała szloch. Miała ochotę zwinąć się w kłębek na łóżku i
płakać, płakać, płakać. Mimo tego starała się wyglądać na względnie opanowaną.
Sprawa była zbyt ważna, by wpaść teraz w panikę. - Jesteś pewna? Od tego nie
będzie już powrotu. Nie będziesz już mogła żyć jak wcześniej.
- Wiem i
rozumiem to doskonale. Ale jestem zdecydowana. Chcę znać prawdę, całą prawdę -
odparła hardo. - Zresztą po tym, co się wczoraj stało… Wiesz, i tak nic już nie
będzie takie samo. Stare życie się skończyło - zauważyła. Trochę bała się tej
rozmowy, ale jednocześnie była zdeterminowana, by poznać wszelkie tajemnice.
- Dobrze…
- Uff -
odetchnęła z ulgą Kao. Nie zamierza się
już wykręcać. To dobrze. Jak by na to nie spojrzeć… Wychodzi na to, że to
będzie nasza pierwsza szczera rozmowa. - Pora więc porozmawiać jak siostra
z siostrą! - wykrzyknęła, zacierając ręce. Choć bardzo się stresowała, czuła
też dziwne podniecenie.
Aya drgnęła i
spojrzała na Kao. W jej oczach błysnęły łzy.
- Nēsan, co
ci jest? - spytała zmartwiona Kaori, widząc drżącą Ayę.
- Kao-chan -
niemal niedosłyszalnie szepnęła Aya. - My… tak naprawdę nie jesteśmy siostrami…
- Wymówienie tych słów sprawiło jej niemal odczuwalny ból. Powiedziała to.
Wreszcie, po tylu latach…
Blondynka
wyprostowała się, otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia i spojrzała na Ayę.
- Co ty
mówisz, nēsan? - zapytała cicho, marząc skrycie, że się przesłyszała.
Aya przez chwilę milczała - nie mogła wydusić
z siebie ani słowa. W końcu jednak przemogła się. Obiecała Kaori prawdę. Nie
było już odwrotu. Musiała wyznać jej wszystko jak na spowiedzi.
- Na pewno
zauważyłaś, jak bardzo się różnimy… - zaczęła ostrożnie. Jej głos wyraźnie
drżał.
- Taak. I co
z tego? Rodzeństwo często jest do siebie niepodobne! - zawołała Kaori.
- Kao, mój
ojciec był… jest… wampirem - wyrzuciła z siebie Aya. Była spięta tak bardzo, że
bardziej by się chyba nie dało.
- Czyli… w
połowie jesteś wampirem, tak? I tylko w połowie moją siostrą? - zapytała Kao.
Łzy zabłysły jej w oczach i trzęsła się już jak Aya. A może nawet bardziej.
- To nie tak.
Kao-chan, Reiko nie jest moją matką. Tak naprawdę… nie jesteśmy ze sobą w żaden
sposób spokrewnione.
W umyśle Kaori nastała pustka. Nie chciała
dopuścić do siebie myśli, że to wszystko jest prawdą. Caluteńkie jej życie
okazało się jednym wielkim kłamstwem. Niemal szesnaście lat życia spędziła w
świecie obłudy.
- To
niemożliwe… - wyszeptała, choć w głębi ducha wiedziała, że Aya jej nie
okłamała. Zawsze widziała wyraźną różnicę pomiędzy sobą a nią. Właściwie były
całkowicie inne, niemalże nie posiadały wspólnych cech. Nie była głupia, zdawała
sobie z tego sprawę, ale po prostu nie chciała przyjąć jej do wiadomości.
Zawsze, gdy podobne myśli przychodziły jej do głowy, spychała je z powrotem w
najdalsze zakątki jestestwa.
- Przykro mi
- rzekła płaczliwie Aya.
Jak to możliwe?, zastanawiała
się Kaori. W takim razie… Aya, skąd się
wzięłaś?
- Opowiedz mi
wszystko. O tobie i o tej całej sytuacji… - poprosiła cicho.
- Nie wiem,
od czego zacząć…
- Najlepiej
od początku.
Aya oplotła nogi ramionami. Oparła na chwilę
brodę na kolanach. Zastanawiała się przez moment, po czym uniosła głowę i
zaczęła mówić.
- Wszystkiego, co działo się przed moimi
narodzinami i w pierwszych latach mojego życia, dowiedziałam się od cioci.
Reiko i moja matka poznały się w dzieciństwie i od razu polubiły. Były najlepszymi
przyjaciółkami…
Kao drgnęła, tknięta nagłym przeczuciem.
Skierowała wzrok na zdjęcie w ramce, które stało na szafce nocnej Ayi.
- To ona,
prawda? - zapytała. - Twoja matka?
Aya skinęła
głową.
To dlatego jest taka podobna, pomyślała
Kaori. I dlatego Aya dostała od dyrektora
właśnie takie zdjęcie. On wie…
- Możesz
kontynuować - powiedziała po chwili, spostrzegłszy, że Aya zamilkła.
- Tu, w
Akademii, dowiedziałam się, że nasze mamy i dyrektor się znali, ale nie wiem na
ten temat nic więcej - wyjaśniła. - Tak więc… Reiko i Māya Katayama, tak
nazywała się moja mama, były praktycznie nierozłączne. Świetnie się dogadywały,
mimo że całkowicie się różniły. Któregoś jednak dnia coś się zmieniło… Ciocia
wspominała coś pobieżnie o jakiejś wycieczce klasowej, na której ona i moja
mama natknęły się na wampira Poziomu E.
- Poziom E? -
zdziwiła się Kao. - Co to takiego?
- Poczekaj,
zaraz do tego dojdę - obiecała Aya. - W każdym razie… Po ataku tego krwiopijcy…
- Ręka dziewczyny bezwiednie powędrowała w stronę szyi. - Moja mama… Nie wiem
dokładnie, o co chodziło, ale… zamknęła się w sobie. Prawdopodobnie mogła to
być nawet depresja. Wiem tylko, że na jakiś czas relacje między naszymi matkami
nieco się popsuły, bo moja mama nikogo do siebie nie dopuszczała. Ale pewnego
dnia spotkała niezwykle przystojnego chłopaka, w którym zakochała się od
pierwszego wejrzenia. Był inny niż wszyscy.
- Wampir -
szepnęła ze zrozumieniem Kao, kiwając głową i myśląc jednocześnie o Aidō. To właśnie wokół nich panuje taka dziwna,
tajemnicza wręcz atmosfera, którą od razu wyczuwam… Wcześniej oczywiście
nie wiedziała, skąd brała się ta niezwykła aura co poniektórych osób. Teraz już
została oświecona w tej kwestii.
- Właśnie. - Aya
przytaknęła z ponurą miną. - Mama się zakochała, niby to ze wzajemnością…
- Niby? Co
masz na myśli?
Czyżby
wampiry nie potrafiły kochać? Czy one w ogóle miały duszę? A może były tylko i
wyłącznie krwiożerczymi bestiami? Jak to właściwie z nimi było?
- Wszystko w
swoim czasie, Kao - rzekła Aya, po czym podjęła opowieść. Kaori pozostało
uzbroić się w cierpliwość. - Mama była z nim podobno bardzo szczęśliwa,
spędzała z nim wiele czasu. Niestety, nie znam żadnych szczegółów, bo wtedy ciocia
nieczęsto się z nią spotykała. Nie wiem czemu. Właściwie… niewiele mogę ci
powiedzieć na temat tego, co się później działo - wyznała. - Ciocia niewiele mi
o tym wszystkim opowiadała. Cóż, wyszło na to, że w końcu moja mama dowiedziała
się, że ojciec był wampirem. Najgorsze jest jednak to, że… to czystokrwisty
wampir.
-
Czystokrwisty? - Kao nigdy nie słyszała takiego słowa. Ach, człowiek uczy się
całe życie.
- Uhm.
Widzisz, społeczność wampirów dzieli się na kilka Klas lub inaczej Poziomów. Na
samym szczycie stoją czystokrwiści, czyli Klasa A. Są najważniejsi,
najsilniejsi i w ogóle „najwspanialsi” - rzekła z odrazą. - Jednym z nich jest
Kaname Kuran.
-
Kuran-senpai?! To dlatego jest tak poważany w Nocnej Klasie? - dopytywała się Kao
z wypiekami na twarzy. Świat, do którego właśnie zyskiwała dostęp, zaczął ją
powoli pochłaniać. Był straszny, owszem, ale również… jakiś taki niesamowity,
jak wyjęty z dzieła autora fantastyki.
- Tak. Potem
jest Klasa B, czyli arystokraci - Nocna Klasa należy właśnie do tej kategorii.
Następnie szlachta, czyli Poziom C; Klasa D - zwykłe wampiry, a na samym końcu
wspomniane wcześniej wampiry Poziomu E, czyli… - zawahała się. Mówienie o tym
sprawiało jej trud. - Wampiry, które niegdyś były ludźmi.
- Co takiego?
Czyli te legendy… Jeśli zostanie się ugryzionym przez wampira, to samemu się
tym staje? - przestraszyła się Kao. Zaraz jednak oprzytomniała. - Nie, to nie
to. Przecież żadna z nas się w to nie przemieniła…
- Tylko
poprzez ugryzienie przez czystokrwistego człowiek może stać się wampirem -
wyjaśniła Aya.
- Czyli nic
nam nie grozi? - chciała się upewnić Kaori. - Ani Aidō-senpai, ani Kiryū nie
należą do Klasy A, prawda? Właśnie… w takim razie do jakiej? I dlaczego, skoro
Nocna Klasa składa się z wampirów, ten dupek, Zero, jest w Dziennej?
- Powoli… -
upomniała ją Aya. - Nic nam nie grozi, bo Aidō jest arystokratą, a Zero… -
przerwała, spuściła wzrok i zamilkła.
- Zero co?
Czym on jest?
- Kao… On był
kiedyś człowiekiem - wyszeptała ze smutkiem Aya.
- To znaczy…
że jest na Poziomie E? Na tym najniższym?
- Nie do
końca… To znaczy… Sama już nie wiem - wyznała, znów spuszczając wzrok i nerwowo
bawiąc się palcami. Jej serce najwyraźniej znów próbowało przebić się przez
żebra.
- Jak to?
- Widzisz,
każdy człowiek ugryziony przez czystokrwistego zmienia się w wampira. Pomijając
cierpienie związane z przemianą i tym podobne… Po jakimś czasie osoba taka
przestaje się kontrolować, gdyż jest zaślepiona żądzą krwi… W końcu zupełnie
traci trzeźwość umysłu. Wtedy właśnie upada do Poziomu E.
- No świetnie,
czyli użarła cię oszalała pijawka! Ten dupek jest niebezpieczny! Co on jeszcze
robi w tej szkole?! I to w dodatku w Dziennej Klasie, pośród niewinnych ludzi?!
- Kao! To nie
tak! Ty… nie mów tak, bo niczego jeszcze o nim nie wiesz. - Aya automatycznie
poczuła się jakby urażona, niemal zraniona. Dlaczego? Kao w sumie miała rację.
Ale ona, choć tak skrzywdzona, najwyraźniej nadal nie chciała przyjąć do
wiadomości tego, co Zero jej uczynił. Tak bardzo chciała widzieć w nim
sprzymierzeńca, a nie wroga…
- Zamierzasz
bronić tego śmiecia po tym, co ci zrobił?! - zezłościła się Kaori.
- Nie o to
chodzi. Widzisz, on… naprawdę wiele przeżył. Zero i jego brat urodzili się w
rodzinie Łowców Wampirów - po nazwie możesz chyba się domyślić, co jest ich
profesją. Obaj byli szkoleni przez Yagariego-sensei, by pewnego dnia wstąpić do
Związku Łowców. Nie wiem dokładnie wszystkiego, ale cztery lata temu
czystokrwista wampirzyca, Shizuka Hiō, zaatakowała rodzinę Kiryū. Rodzice
chłopaków zostali zabici, Zero natomiast został ugryziony przez Shizukę, przez
co powoli zaczął zmieniać się w wampira.
- A Ichiru?
Skoro nie zginął ani nie jest wampirem, to co się z nim działo przez te cztery
lata?
- On… poszedł
z Shizuką, Kao. Zdradził swoją rodzinę, zostawił brata na pastwę losu i… po
prostu z nią odszedł. Z zabójczynią własnych rodziców…
Kaori otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
Nie mogła w to uwierzyć, nie chciała. To…
to nie może być prawda! Coś jej w tym nie pasowało. Wiedziała niby, że
bliźniacy nie pałają do siebie sympatią, ale bez przesady. Ich relacji z
rodzicami nie znała, ale i tak… Nie, mimo wszystko nie potrafiła uwierzyć w to,
by i Ichiru był potworem bez serca. Coś musiało się stać, tylko co?
- Zero trafił
pod opiekę Kaiena Kurosu. Od tego czasu mieszkał tutaj z dyrektorem i Yūki -
kontynuowała Aya. - Yūki z kolei też niemało przeżyła, ale właściwie niewiele
wiem na jej temat. Podobno jej wspomnienia zaczynają się od nocy, w której
została zaatakowana przez złego wampira i uratowana przez Kurana. Miała pięć
lat. Została wtedy zaadoptowana przez dyrektora.
- Ach tak, w
sumie wspominała kiedyś, że nie jest prawdziwą córką dyrektora.
- Właśnie.
Wracając do mojej mamy… Dowiedziała się, kim jest jej ukochany, ale wcale jej
to nie zraziło. A on… przemienił ją. Kilka dni po moich narodzinach.
- Dlaczego to
zrobił?
- Nie wiem.
Naprawdę… Ale to nie jest jeszcze najgorsze. Gdy miałam jakieś siedem czy osiem
miesięcy, stało się coś strasznego. Wampiry zaatakowały nasz dom. Nie wiem, jak
do tego doszło, nie znam też dokładnego przebiegu walki. Wiem tylko, że… - Głos
jej się załamał, usta drgały, serce zakłuło. - Mama mnie uratowała. Zasłaniała mnie
własnym ciałem, by nic mi się nie stało… A ojciec, ten przeklęty drań… - Oczy
miała już pełne łez. - Zabił ją - wyszeptała.
- C-co? -
zapytała cicho Kaori. Chyba się przesłyszała, co? Przecież takie rzeczy
zdarzały się tylko w filmach, nie w prawdziwym życiu!
- Zabił ją.
Zabił tę, którą to niby tak kochał… - Aya walczyła ze łzami. - Nie wiem prawie
nic więcej. Ciocia przy tym była i na prośbę mojej mamy zaopiekowała się mną.
Przygarnęła mnie i uczyniła swoją córką.
Przez jakiś czas milczały. Obie drżały.
- Jako
półwampir tak naprawdę nie mam prawa żyć - kontynuowała Aya. - Ale ciocia
robiła wszystko, bym mogła żyć jak człowiek.
- Czy… Czy od
samego początku wiedziałaś, kim jesteś? - spytała Kao.
- Nie.
Widzisz… Światło słoneczne zawsze mnie raziło, nie byłam też odporna na wysokie
temperatury. Ale bywają ludzie, którzy mają podobnie. Jednak w wieku pięciu lat
ujawniła się we mnie kolejna wampirza cecha. Podczas zabawy w chowanego po
ciemku, w której ty też brałaś udział, zaczęłam widzieć w ciemności.
Przestraszyłam się i martwiłam tym, że jestem inna. Od tamtego czasu co jakiś
czas rozmawiałam z ciocią na różne tematy, których normalnie się nie porusza.
Nie pamiętam nawet, kiedy wyznała mi prawdę o mnie, moim pochodzeniu, wampirach
i tak dalej… Koniec końców zostałam wreszcie jako tako uświadomiona. Od tamtego
czasu bałam się samej siebie. Skoro naprawdę mam być z tobą szczera i mówić ci
o wszystkim… - Spojrzała z powagą na Kao. - To powiem ci też o tym -
zdecydowała. - Obwiniałam się o śmierć matki. Gardziłam samą sobą. Uważałam się
za potwora. Nienawidziłam siebie i świata. Właściwie… wiele razy myślałam o
tym, by ze sobą skończyć.
Kaori drgnęła i spojrzała ze strachem na przybraną
siostrę.
- Co?!
- Pewnie
nawet bym to zrobiła… gdyby nie ty i ciocia. To wy trzymałyście mnie przy
życiu. Wasza dobroć i miłość… Ponadto przyrzekłam sobie, że będę was chronić.
To ciągłe okłamywanie cię również było jakąś żałosną próbą ochrony…
Przynajmniej tak mi się wydawało.
Zamilkła na moment. Westchnęła i
kontynuowała.
- Gdy miałam
jedenaście lat, nastąpiła kolejna zmiana w moim życiu. Zdobyłam moc. Okazało
się, że mogę kontrolować wodę - nie wiedzieć jednak czemu, jedynie w stanach
ciekłym i gazowym.
- Może dlatego,
że lód jest zajęty przez Aidō - mruknęła z przekąsem Kao. Nie miała dobrych
wspomnień co do tej mocy. W końcu za jej pomocą przymroził ją do podłoża, by
móc w spokoju ją dziabnąć. Uch.
- Heh. -
Dziewczyna wysłała Kaori półuśmiech. - W każdym razie… Ogólnie manipulowanie
wodą jest naprawdę fajne i przydatne. Właściwie… Jak się zastanowić, trudno
byłoby mi rozstać się z tą umiejętnością, gdybym z jakiegoś powodu miała ją
stracić. Fakt jednak pozostał faktem - zdobyłam kolejną wampirzą cechę. Coraz
bardziej się bałam. Ciocia przypuszczała, że widocznie podobne umiejętności
będą się we mnie ujawniać co kilka lat. Nie chciałam przyjąć tego do
wiadomości. Wciąż uparcie próbowałam normalnie żyć. Czasami… Czasami, chociaż
przez chwilkę, miałam wrażenie, że może mi się to udać. Te płonne nadzieje
rozwiały się całkowicie, gdy przeniosłyśmy się do Akademii. Pamiętasz pierwsze
spotkanie z dyrektorem i prefektami? Od razu wyczułam, że Zero jest wampirem.
Początkowo trochę się go bałam. I nienawidziłam go z całego serca, jak zresztą
wszystkich innych krwiopijców. I samej siebie. Gdy spostrzegłam, że Nocna Klasa
składa się z samych wampirów, przeraziłam się jeszcze bardziej. Rozpaczliwie
pragnęłam powrotu do domu, ale nie miałam nawet możliwości skontaktowania się z
ciocią, a tobie na dodatek bardzo się tu podobało. Któregoś dnia, chyba… tak,
to były walentynki… poszłam za Zero, by czegoś się o nim dowiedzieć. To, czego
byłam świadkiem, natychmiast sprawiło, że przestałam go nienawidzić, mimo że
bardzo się starałam. Poczułam natomiast smutek i żal.
- Co się
wtedy stało?
- Zobaczyłam
na własne oczy, jak Zero cierpi. Przyglądałam się temu z ukrycia i mimo tych
wszystkich emocji, nie ruszyłam się z miejsca, by mu w jakiś sposób pomóc… - Do
dziś miała z tego powodu wyrzuty sumienia. - Przybył natomiast dyrektor. Nogi
miałam jak z waty, wciąż stałam więc w miejscu, przez co usłyszałam ich
rozmowę. Dowiedziałam się wtedy, że Zero nie pije krwi, a w dodatku wciąż
walczy z samym sobą…
- Jak to nie
pije? - zdziwiła się Kaori. Przecież zaledwie wczoraj widziała, jak żywił się
jej ukochaną Ayą!
- Wtedy
jeszcze, ostatkiem sił, umiał się powstrzymać. Wytrzymał cztery lata… Nie mam
pojęcia, jakim cudem mu się to udało. Musisz wiedzieć, że to nie lada wyczyn. W
końcu jednak nadszedł ten czas. Ugryzł Yūki. A ja tamtego wieczoru po raz
pierwszy poczułam zapach krwi.
- Jak to? Czy
to kolejna z tych cech, które co jakiś czas zdobywasz?
- Tak,
niestety. Jakoś mniej więcej w tamtym czasie odbyłam rozmowę z Kuranem.
Naprawdę nienawidzę go z całego serca.
- Co ci
powiedział?
- Wyjaśnił,
że prawdopodobnie moja przemiana będzie przebiegała szybciej przez wzgląd na
bliską obecność innych pijawek, a ponadto będzie niezwykle bolesna - i w
znaczeniu fizycznym, i psychicznym. O czym się zresztą w pewnym stopniu
przekonałam… - mruknęła.
- Przemiana?
Do czego zmierzasz?
- Kao, ja… za
jakiś czas stanę się wampirem. Prawdziwym krwiopijcą. Nie wiem dokładnie, kiedy
to nastąpi, ale prawda jest taka, że stanę się takim samym potworem jak Zero
czy Aidō. Choć i tak mam trochę lepiej z powodu tego, iż raczej nie upadnę do
Poziomu E…
- Ech, nie
bardzo to wszystko rozumiem. Na przykład dlaczego te wampirze umiejętności
zdobywasz co jakiś czas, a nie po prostu po urodzeniu?
- Też tego
nie rozumiałam. Kuran przypuszcza, że krew ojca coraz to bardziej „pochłania”
czy „wypiera” krew mamy, przez co poszczególne cechy ludzkie zmieniają mi się
na wampirze.
- Hm, ale
skoro to się dzieje tak powoli, to chyba póki co nie ma się czym martwić,
prawda?
-
Niezupełnie. Od czasu przybycia tutaj zdobywam nowe umiejętności w
zastraszającym tempie - powiedziała ze smutkiem Aya. Przegryzła na moment
wargę.
- Serio?
- Uhm,
niestety. Ale idźmy po kolei. Zero ugryzł Yūki. Dla niej to było sporym
zaskoczeniem, bo okazało się, że nie miała pojęcia o tym, że jej przyjaciel
jest wampirem. W końcu jednak pogodziła się z tym i od tamtego czasu
dobrowolnie daje mu swoją krew.
- Co
takiego?! Dobrowolnie?! I on ot tak to sobie wykorzystuje?! - zdenerwowała się
Kao.
- Tak,
dobrowolnie. A Zero nie ma innego wyjścia jak się na to zgadzać. Inaczej
prawdopodobnie już dawno by oszalał… To znaczy, oczywiście początkowo nie
chciał tego robić, ale to wszystko, co się z nim działo, zmusiło go do tego.
Kaori nie wyglądała na całkiem przekonaną. Aya
westchnęła i kontynuowała.
- Hm, nie
wspomniałam jeszcze o mojej pierwszej szczerej rozmowie z Zero - przypomniała
sobie. - Pewnie pamiętasz tamtą głupkowatą scenę w stajni, co?
- Oczywiście,
trudno byłoby zapomnieć.
Kaori
wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Śmiać jej się chciało na samo wspomnienie. Rzadko
kiedy widywała Ayę w tak krępujących sytuacjach, mającą TAKĄ minę.
- Ech,
szczerze mówiąc, bardzo się wtedy bałam, przez co palnęłam coś bez zastanowienia,
a w rezultacie Zero się zdenerwował… Wtedy właśnie wparowałaś ty, w pewien
sposób mnie ratując. Gdy tylko wyszłaś, skorzystałam z okazji i uciekłam. Do
lasu. Przez jakiś czas siedziałam tam sama, próbując się uspokoić.
Niespodziewanie nadszedł Zero i mnie przeprosił.
- Naprawdę?
Dziwne - mruknęła Kao.
- Jeszcze
wielu rzeczy o nim nie wiesz. No dobra… Wyszło na to, że się pogodziliśmy. Od
tamtego czasu aż do teraz co jakiś czas rozmawiamy o tym wszystkim, co się
dzieje dookoła i z nami samymi… Jesteśmy kimś w rodzaju sojuszników, oboje
nienawidzimy wampirów, choć w pewien sposób nimi jesteśmy. Kiedyś też
obiecaliśmy sobie, że jeśli któreś z nas straci kontrolę, drugie go zabije.
- Co?!
Dałabyś mu się zabić?!
- Jeśli
miałabym skrzywdzić na przykład ciebie? - zapytała Aya, świdrując młodszą
wzrokiem. - Owszem. W ogóle bym się nie opierała. Zresztą… jak sama widziałaś,
on też nie bronił się, gdy go prawie udusiłam…
- Zasłużył na
to, wstrętny gnojek!
- Przestań
tak mówić, proszę. Wracajmy do opowieści, dobrze?
Kaori
niechętnie skinęła głową.
- Rozmawiałam
też z dyrektorem - właśnie wtedy dowiedziałam się, że znał nasze mamy. Ponadto
okazało się, iż początkowo chcieli mnie umieścić w Nocnej Klasie. Całe
szczęście, że tak się nie stało!
- A właśnie,
nie powiedziałaś mi, dlaczego Kiryū jest w Dziennej! - przypomniała sobie Kao.
- Nigdy w
życiu nie zgodziłby się na to, by wstąpić do Nocnej. Nienawidzi wampirów równie
mocno jak ja, a może nawet bardziej…
- Aha. Super.
I dlatego Dzienna Klasa w każdej chwili może się znaleźć w niebezpieczeństwie?
- Nie
przesadzaj… Ech, szkoda gadać.
Aya powiedziała pokrótce o tym, co działo się
za plecami Kaori, kiedy wraz z prefektami wyszły do miasta. Opisała również
poszukiwania jej, gdy ta wyszła na randkę z Aidō. Cóż, teraz Kao wiedziała już,
dlaczego Aya była na nią taka wściekła, kiedy wymknęła się na schadzkę z
Hanabusą. Jeju, sama pchała się w paszczę wampira…
- No, potem się rozchorowałaś. A gdy doszłaś
do siebie…
- Ty
wylądowałaś u pielęgniarki z powodu przepracowania… - wtrąciła Kao.
- Które wcale
nie było przepracowaniem - dokończyła dobitnie Aya. - Wszyscy wtajemniczeni
domyślali się, że jest to jeden ze skutków ubocznych przemiany. Kiedy wreszcie
poczułam się lepiej, spodziewałam się dostrzec jakąś nową cechę wampirów, ale
przez długi czas nic się nie działo, przez co zaczynałam już myśleć, że to
naprawdę była tylko bezsenność spowodowana przepracowaniem. Och, jest jeszcze
coś. Któregoś wieczoru, gdy jeszcze leżałam i niemal nie mogłam się ruszać,
przyszedł do mnie Kuran i, nie wiedzieć czemu, pomógł mi.
- W jaki
sposób?
- Sprawił, że
zasnęłam. Naprawdę dużo mi to dało. Jednak z powodu tego, co zrobił,
znienawidziłam go jeszcze bardziej. Nie potrafię znieść myśli, że pomaga mnie
lub Zero. I nie pytaj dlaczego - rzekła szybko, widząc, jak blondynka otwiera
usta. - Tak już po prostu jest. Niedługo po „chorobie” miałam okropny koszmar
senny. Pamiętam go ze szczegółami do dziś… Oszczędzę ci ich jednak i powiem
tylko, że strasznie mną wstrząsnął, gdyż pojawiło się w nim chyba wszystko,
czego bałam się najbardziej… Ja jako wampir, Zero działający w spółce z
Kuranem, ugryzienie ciebie przeze mnie i na sam koniec… ugryzienie mnie przez
Zero. Długo byłam po tym roztrzęsiona, nie miałam jednak czasu na wspominanie
tego zbyt często - co chwila działo się coś, co odbiło się później na mojej
psychice lub zmieniało pogląd na niektóre sprawy. Chociażby to, że Zero wziął
mnie raz ze sobą na polowanie na wampira Poziomu E…
Aya zrelacjonowała szybko przebieg akcji.
- Potem było
tylko gorzej. Do Akademii przybyła nowa uczennica Nocnej Klasy.
- Maria
Kurenai - przypomniała sobie Kaori.
- Tak. Jednak
okazało się, że była to Shizuka Hiō w ciele Marii.
- Co? Czekaj,
czy to nie ta, która zabiła rodziców bliźniaków?
- Ta sama.
Wraz z nią przybył jej wierny piesek, Ichiru.
Kao skrzywiła się, słysząc, jak Aya nazwała
kolegę.
- Oczywiście
Zero w końcu to wyczuł. Walczył z nią nawet - a podczas potyczki oboje zostali
ranni, przez co ją przerwali. Wtedy odkryłam ową nową umiejętność - okazało
się, że mogę uzdrawiać za pomocą wody.
- Super! Hej,
w takim razie to ty mi wyleczyłaś te rany, które musiał zostawić Aidō-senpai,
prawda? - domyśliła się Kao. - Zaraz, w takim razie dlaczego jeszcze nie
wyleczyłaś swoich?
- Eee…
Próbowałam, gdy byłam w łazience. Ale nie mogłam.
- Dlaczego? -
zdziwiła się Kaori.
- Nie wiem.
Wygląda na to, że mogę uzdrawiać tylko innych. Wiesz, kiedy to robię, mam
wrażenie, że część mojej własnej energii przechodzi poprzez wodę na leczoną
osobę… Jeśli rzeczywiście tak jest, to w sumie logiczne, że nie mogę uzdrowić
samej siebie.
- Hm, no tak.
Ale to niesprawiedliwe! - Kao oburzyła się lekko.
- Może.
Nieważne. I tak prawdopodobnie za jakiś czas zacznę się sama regenerować. To
kolejna zdolność wampirów. Jak się zastanowić - dość przydatna. Dobra, mniejsza
o to. Ech, chyba czas na zrelacjonowanie tego, co działo się podczas balu… - Aya
zamyśliła się.
Kaori patrzyła na Ayę ze skupieniem. Jejku, nie miałam pojęcia, że poza
istnieniem wampirów było jeszcze tyle spraw, o których nie wiedziałam! Jak ja
to wszystko sobie poukładam? To takie pokręcone… I smutne.
Aya rozejrzała się po pokoju. Jej wzrok padł
na zegarek.
- Zaraz, czy
przypadkiem nie powinnyśmy być na lekcjach?! - wykrzyknęła. Kurczę, w ogóle o tym wcześniej nie
myślałam!
- Masz
refleks, nie ma co! - zaśmiała się Kaori. - Spokojnie, dyrektor powiedział, że
możemy sobie dzisiaj zrobić wolne.
- Dyrektor?
Był tutaj? - zdziwiła się Aya.
- Uhm. Zaraz
ci o tym opowiem. Ale najpierw ty dokończ swoją historię.
Wygląda
na to, że niczego się od niej nie dowiem, póki nie dokończę własnej opowieści, pomyślała
Aya. No dobra… Kiedyś wreszcie ją
skończę. A wtedy prawdopodobnie nastąpi koniec naszej „siostrzanej przyjaźni”… Sposępniała
jeszcze bardziej.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale w drodze na
potańcówkę spotkałyśmy Marię - zagadnęła ponownie.
Kaori skinęła
głową.
- Szczerze
mówiąc, trochę się wściekłam, gdy oznajmiłaś, że „pójdziesz przodem”. Strasznie
się bałam rozmowy z nią… A właśnie, zapomniałam wspomnieć o moim pierwszym
spotkaniu z „Kurenai-san”… Któregoś wieczoru poszłam się przejść. Rozmawiałam
chwilę z Zero, który był na patrolu… A podczas drogi powrotnej do dormitorium
poczułam zapach tej nowej. Do dziś tego nie rozumiem, ale wydawał mi się on jakby odrobinę znajomy, mimo
że czułam go po raz pierwszy. Ale mniejsza o to. Maria, a właściwie Shizuka,
już na wstępie powiedziała, iż „miała nadzieję, że dane jej będzie mnie
spotkać”. Zdziwiło mnie to. Ogólnie cała ta rozmowa była jakaś taka… inna. W
każdym razie… Przedstawiła się, oczywiście jako Maria Kurenai, więc zrobiłam to
samo. A ona… chyba już wtedy wiedziała, kim tak naprawdę jestem. Jednak dopiero
podczas spotkania przed balem mi to wyznała. I zwróciła się do mnie, używając
nazwiska matki, czyli bądź co bądź mojego prawdziwego nazwiska, bo tak naprawdę
nie byłam nawet adoptowaną córką Reiko.
- Zaraz, to
niby jakim cudem przez te wszystkie lata robiłaś za jedną z Mitsui? - spytała Kaori.
- Po prostu
od samego początku byłam wszystkim przedstawiana jako prawdziwa córka cioci.
Kosztowało ją to sporo wysiłku, ale w końcu wyszło na to, że wszyscy uwierzyli.
Nie wiem dokładnie, jak to wszystko się odbyło. Ale chyba nie ma to w tej
chwili większego znaczenia. Wracając do tematu - kiedy spytałam Hiō, skąd tyle
o mnie wie, odparła, że znała mojego ojca. W moim sercu od razu pojawiła się
nadzieja, że być może wreszcie dowiem się, kim on był.
- Ach, właśnie!
Nic mi o nim nie powiedziałaś - z wyjątkiem tego, że był czystokrwistym
wampirem no i… że zrobił, co zrobił - zauważyła Kao. Ciężko by jej było nazwać
rzecz po imieniu. Nadal wierzyć jej się nie chciało, że po tym świecie chodził
ktoś tak okrutny, ktoś, kto zabił mamę jej ukochanej Ayi. Z drugiej strony,
gdyby tego nie zrobił, ona nie miałaby siostry… Ale nie, nie wolno jej myśleć w
ten sposób!
- Nie
powiedziałam, bo problem tkwi właśnie w tym, że nie mam nawet zielonego
pojęcia, jak on się nazywa! Ciocia nigdy nie wyjawiła mi prawdy. Zawsze
powtarzała, że „tak będzie lepiej”. Ale ja… marzę o tym, by poznać jego
tożsamość.
- I co
zamierzasz wtedy zrobić?
- Odnaleźć
go.
- A potem?
- Chcę się
zemścić - wyznała cicho Aya. Jej ton był niemal beznamiętny. - Za to, co
zrobił.
- Zemścić? W
jaki sposób?
- Zabiję go.
Nie zasłużył na nic innego - rzekła dobitnie.
Ile
nienawiści można dostrzec w tej chwili na jej twarzy. Kao przestraszyła się
lekko. To nie była mina, do której przywykła, patrząc na Ayę. Ona naprawdę chciałaby to zrobić…
- Ale… -
zawahała się Kaori. - Właściwie to on może już nie żyć… - wyraziła
przypuszczenie.
- Żyje. Wiem
to. Czuję. Zresztą Maria Kurenai potwierdziła moje przypuszczenia, ale o tym
później.
Przez chwilę milczały.
- Dobra,
wracajmy do opowieści - przerwała ciszę Aya. - Oczywiście spytałam, czy powie
mi to, na czym mi tak zależało. Shizuka odpowiedziała, że owszem. Ale,
naturalnie, nie ma nic za darmo. W zamian za informację zażądała mojej krwi.
Dała mi czas na podjęcie decyzji - jeśli odpowiedź z mojej strony byłaby
twierdząca, miałam do niej przyjść w trakcie balu. Potem poszła, a ja jakiś
czas spędziłam w sali balowej. Wiedziałam, że nie mogę się zgodzić na jej
propozycję - po pierwsze, nigdy w życiu nie oddałabym żadnemu wampirowi ani
kropelki swojej krwi. Po drugie zaś, gdybym została przez nią ugryziona,
prawdopodobnie przyspieszyłoby to moją przemianę. Przynajmniej tak mi się
wydaje, choć jak się zastanowić… Niby była w ciele Marii, ale z jej słów
wynikało… Dobra, nieważne. Ech, mimo wszystko wciąż pragnęłam poznać tożsamość
ojca, przez co niestety do niej poszłam.
- Zgodziłaś
się?
- Nie… Miałam
jakąś głupią nadzieję, że może istnieje inny sposób. Po chwili rozmowy z nią
okazało się, że owszem, jest. Zaproponowała mi dołączenie do niej. Oczywiście
natychmiast jej odmówiłam.
Aya zrelacjonowała przebieg rozmowy z
Shizuką.
- Poczekaj, poczekaj - przerwała w którymś
momencie Kao. - Trochę się pogubiłam - przyznała. - Czyli wyszło na to, że
chciała spróbować twojej krwi, ale to przyspieszyłaby twoją przemianę, tak?
- Najprawdopodobniej
- potwierdziła Aya. - Miałam ochotę wyrwać się i uciec, ale dosłownie nie
mogłam się ruszyć. Silny ten dupek - mruknęła, myśląc o Ichiru, który trzymał
ją wówczas w żelaznym uścisku. - Ech… Shizuka już zbliżyła twarz do mojej szyi,
gdy pojawił się Zero. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie przyszedł…
- Ale ta
krew… Przecież i on ją czuł, prawda? - zapytała Kaori.
- Taak… Z
trudem udało mu się wytrzymać. Ale zrobił to. Mimo że ta jędza jeszcze bardziej
go męczyła. Właściwie bawiła się nami - zrobiła mi tę małą rankę na szyi,
oblizała krew z palca, oczywiście wszystko na jego oczach… I jeszcze te jej
teksty typu „może się przyłączysz?”…
Dopowiedziała resztę.
- Naprawdę bałam się, że coś ci zrobi, ale to
był tylko sposób na to, bym stamtąd wyszła… Kiedy wracałam, zauważyłam, że
jakoś dziwnie się czuję. I bynajmniej nie było to spowodowane jedynie tymi
wydarzeniami. Nie chciałam jednak zwracać większej uwagi na swoje kiepskie
samopoczucie, bo wciąż się o ciebie martwiłam. Po chwili się spotkałyśmy i
rozmawiałyśmy, a właściwie pokłóciłyśmy… Uciekłaś do sali, a ja nie mogłam tam
wejść z powodu tych wszystkich krwiopijców, którzy jak na komendę odwrócili się
w moją stronę i spoglądali na te głupie ranki. Wróciłam więc do dormitorium.
Miałam zamiar się wykąpać, ale gdy tylko doszłam do łazienki, coś mi się stało,
chyba zemdlałam.
Kaori otworzyła szeroko oczy, przypominając
sobie to, jak odnalazła wtedy Ayę. Do dziś miała po tym swego rodzaju traumę.
- To było…
trochę jak sen. Ale niezwykle realistyczny. Wydawało mi się, że się obudziłam.
Wciąż byłam w łazience, ale ze wszystkich możliwych kranów lała się woda…
Dokładnie opowiedziała Kaori o wszystkim - o
dziwnych przywidzeniach, wodzie wypełniającej całe pomieszczenie, tajemniczym
Głosie…
- Nie
oddychałaś wtedy - szepnęła Kao. - Myślałam, że tam umrzesz…
- Zapewne tak
by się stało, gdyby nie to, że zdążyłaś na czas. Tylko dzięki twoim słowom
powróciłam do rzeczywistości - powiedziała Aya.
- Byłam
przekonana, że niczego nie pamiętasz.
- Przez jakiś
czas tak było w istocie. Gdy sobie przypomniałam, stwierdziłam, że bez sensu
będzie ci o tym wszystkim mówić i w ogóle… Udawałam więc, że nie pamiętam
tamtego zajścia. Przepraszam. Nawet ci nie podziękowałam - dodała skruszona. - Dziękuję
- dodała cicho.
- Nie ma za
co. Opowiadaj dalej.
- Następnego
dnia przez cały ranek nie odstępowałaś mnie na krok.
- No tak…
Bałam się, że sytuacja z tamtej nocy może się powtórzyć.
- Uhm. Ja
jednak koniecznie chciałam się zobaczyć z Zero. W końcu zostawiłam go tam wtedy
na pastwę Shizuki.
- Jak widać,
jakoś przeżył - mruknęła Kaori.
Aya spojrzała
na nią ze zdenerwowaniem.
- No co? Wybacz,
wybacz - rzuciła, wywracając oczyma.
Aya
westchnęła.
-
Skorzystałam z twojej chwilowej nieuwagi i zwiałam. A właśnie… Co cię tak wtedy
zamurowało?
- Ehm…
Widziałam Ichiru. Jak opuszczał teren Akademii.
- Och. No
dobra, na czym to… Aha.
Aya zrelacjonowała spotkanie z prefektem -
przebieg rozmowy i to, jak odkryła nową moc.
- No nieźle!
Teraz możesz wszystko, co nie? - Kao wyszczerzyła zęby.
- Taak…
Teoretycznie, bo w praktyce jakoś mi to nie wychodzi - mruknęła.
Dokończyła tę historię. Wyjaśniła również
powód przeniesienia Otsune do Akademii Kurosu. Potem z kolei przeszła do akcji
z pamiętną randką Kao z Hanabusą. Opisała też emocje, które nią wtedy targały.
- Czyli wtedy
Kaname Kuran wymazał mi pamięć?! - krzyknęła zdziwiona Kaori.
- Dokładnie.
To dlatego nic nie pamiętałaś. I również z tego powodu unikałam rozmów z tobą
na ten temat. Nie chciałam, żebyś pamiętała, co się stało. Gdy twoja rana
została wyleczona, a wspomnienia zatarte, myślałam, że nie będziesz cierpieć.
- A czy
wymazanie pamięci mogło także wymazać moje uczucie do niego?
- Możliwe… Od
razu po tym stwierdziłaś, że już ci przeszło z Aidō.
- Ja… Nie
miałam pojęcia, co się stało. Po tej całej nocy czułam się strasznie dziwnie,
ale o tym później. Mów dalej.
Kolejnym
przystankiem była śmierć Reiko.
- Czyli to przez wampiry? - spytała cicho Kaori.
-
Prawdopodobnie…
- Wtedy… Kiryū
za tobą wybiegł, prawda? Czego chciał?
Aya zawahała
się. Opowiedziała pokrótce o tym, jaki miły był tego dnia jej przyjaciel. Nie wdawała
się jednak w szczegóły.
Następnie zrelacjonowała swoją rozmowę z dyrektorem,
która odbyła się po obiedzie, na który je zaprosił. Wyznała też ze smutkiem, że
całkiem prawdopodobne było, iż miała coś wspólnego ze śmiercią Reiko. Kao
spuściła wzrok, ale nic nie powiedziała.
Na pewno ma do mnie żal, pomyślała
Aya. Nie dziwię jej się. Sama też siebie
obwiniam…
- Następnie ty rozmawiałaś z dyrektorem…
- Uhm. Potem
ci powiem - rzekła Kaori.
- Wydaje mi
się, że po tym wszystkim było przez jakiś czas normalnie, ty byłaś u dziewczyn,
ja u Otsune. Później, gdy wszyscy pojechali do domów, byłyśmy z Yūki i Zero. I
Aidō… Jak on mnie niesamowicie wkurzał…
Kao drgnęła.
- Wiesz… -
zagadnęła niepewnie. - Podczas naszego pobytu w domu dyrektora Aidō powiedział
„głodny jestem”. Wywołało to u mnie bardzo silne emocje… W końcu to samo
powiedział tamtej nocy na polance. Zobaczyłam wtedy w myślach scenę, w której
siedziałam z nim w lesie i zdałam sobie sprawę, że na pewno byłam z nim tamtej
nocy - powiedziała ze smutkiem. - Nieważne. Mów dalej.
- Wtedy też
Zero powiedział, że wszyscy podejrzewają go o zabicie Shizuki, co oczywiście
jest bzdurą. Następnie znowu ugryzł Yūki, która niechcący się skaleczyła. Jakieś
pół miesiąca później… Pamiętasz, jak jedna z dziewczyn w naszej klasie
zemdlała?
Kaori
potaknęła. Nagle też skojarzyła ze sobą niektóre fakty.
- Hej, nie
mów mi, że została ugryziona przez wampira! - wybuchła. - Cha, cha! To na pewno
ten kretyn, co nie? On jest niebezpieczny! Trzeba go zamknąć!
Aya patrzyła oniemiała
na Kaori, która z zapałem gestykulowała.
- Ehm…
Mogłabyś może przestać oskarżać Zero o wszystko, co się stało? - spytała cicho.
- To nie była jego sprawka.
Blondynka
ucichła.
- Choć był
jednym z podejrzanych. I, nie wiedzieć czemu, ja również - powiedziała, po czym
streściła w kilku zdaniach wydarzenia z tamtego dnia. - Sprawa się więc
wyjaśniła. Hm, ciekawa jestem, czy tamten krwiopijca dostał porządną burę od
Kurana… - Zamyśliła się na moment. - Jakiś czas później Zero dostał kolejny
rozkaz ze Związku. Miał być obserwatorem na jakimś balu wampirów, który odbywał
się w rezydencji rodziny Aidō.
Kao drgnęła, zarumieniła się lekko i spuściła
wzrok. Aya dała jej chwilę na ochłonięcie, po czym opowiedziała pokrótce o tym,
co na temat bankietu powiedział jej prefekt.
- Hm, czyli
ta Sara Shirabuki to kolejny okaz czystokrwistej pijawki? - dopytywała się Kaori.
- Tak… Jak
się nad tym zastanowić… nigdy wcześniej nie słyszałam o niej nawet żadnej
wzmianki. No, mniejsza o to. Podczas tamtej rozmowy…
- Tej z Zero?
- Uhm… Wiesz,
on… On mnie ostrzegł, że jeśli znowu poczuje zapach mojej krwi, to
prawdopodobnie nie będzie umiał się już powstrzymać. Powinnam była… być
bardziej ostrożna. - Zadrżała, a jej dłoń znów powędrowała do zranionego
miejsca.
- Aya, tylko
mi nie mów, że chcesz się teraz za to obwiniać! - Kaori zdenerwowała się lekko.
- To tylko i wyłącznie wina tego pacana, rozumiesz?!
- Dobra,
koniec tematu - ucięła Aya. - Teraz jest już chyba czas na zdobycie nowej
wampirzej cechy.
- Jakiej,
jakiej? - zaciekawiła się Kao.
- Wyostrzenie
zmysłów - rzuciła Aya, po czym opowiedziała młodszej o skutkach ubocznych
nowych umiejętności, przebudzeniu się Marii Kurenai i krótkiej rozmowie z nią,
gdy ta zbierała się już do powrotu do domu. Następnie wyjaśniła, o co tak
naprawdę chodziło z tajemniczymi intruzami i strzałem. Napomknęła też co nieco
na temat powodu wyjścia dyrektora i prefektów. Następnie zrelacjonowała jeszcze
rozmowę z Zero, a także z Kaienem Kurosu. Chwilami robiła pauzy, by przypomnieć
sobie poszczególne wydarzenia.
Aya podzieliła się także odczuciami na temat
swych siedemnastych urodzin i wypadu do miasta, podczas którego obie tak miło
spędziły czas. Później ze wstydem opowiedziała o tym, że niechcący słyszała
rozmowę prefektów - nie opisała jej jednak, bo bądź co bądź nie była ona
przeznaczona dla jej uszu. Kaori zrozumiała to i nie nalegała.
- Kiedy nadarzyła się okazja, przeprosiłam
Zero.
- Ale to
przecież nie była twoja wina! - przerwała jej Kaori.
- Eee… -
zawahała się Aya, nieco zbita z tropu. - No niby nie, ale wiesz… Zresztą
nieważne, po prostu źle się z tym czułam, tak?
- Ech, cała
ty - westchnęła Kao. - No dobra… Jak zareagował?
- Dziwnie.
- To znaczy?
- To znaczy,
że się nie gniewał. Spodziewałam się raczej wybuchu złości czy czegoś w tym
rodzaju, a on tylko poczochrał mnie po głowie i powiedział, żebym się tym nie
przejmowała.
Kaori otworzyła szerzej oczy. Bardzo się
zdziwiła.
Zaraz, zaraz! Jak ona tak o nim opowiada,
to wychodzi na to, że w sumie to nie jest jakiś zły chłopak czy coś. Ale nie
potrafię zmienić do niego nastawienia. Może gdyby ten wczorajszy incydent nie
miał miejsca… Ale w tej sytuacji… Nic go nie usprawiedliwia, pomyślała.
- Potem majówka
się skończyła i wszyscy wrócili do Akademii - rzekła Aya. Opowiedziała
pokrótce o rozmowie z Otsune i swoich ciągłych wyrzutach sumienia z powodu
okłamywania Kao. Później z niechęcią wspomniała o tym, że Zero wypił trochę
krwi Kaname. Westchnęła.
- Zero pewnie
nie spodoba się to, że ci o tym powiedziałam - szepnęła ze smutkiem.
- Żartujesz?!
To ty masz być na niego zła, dziewczyno! - krzyknęła Kaori. - To skończony
kretyn, nie masz prawa mieć jakichkolwiek wyrzutów sumienia z powodu tego, co
mi mówisz!
- Może… -
powiedziała cicho Aya, ale w jej głosie słychać było zwątpienie.
Przez
moment milczała. W końcu jednak odrzuciła od siebie niepewności i kontynuowała.
Zrelacjonowała wydarzenia związane z przybyciem do szkoły Ichiru.
- Ech, na tym chyba mogę skończyć opowieść.
Tutaj zaczyna się twoja historia, prawda? Czy się mylę? - zapytała.
- Nie, nie
mylisz się… - rzekła Kao, unikając jednak wzroku Ayi. - Mimo wszystko…
Chciałabym, byś powiedziała jednak co nieco na temat tego, co się stało, kiedy
poszłaś na to spotkanie z tajemniczym wielbicielem.
Aya jęknęła cicho, ale opowiedziała o tym, o
co prosiła ją przybrana siostra. Zrelacjonowała krótką rozmowę z Konosuke
Fuchidą, a potem tę z Zero. Kao co prawda szpiegowała ją wtedy, ale nie
słyszała, o czym kto gawędził.
- Resztę już
znasz - zakończyła Aya.
- Taak… Ale
powiedz mi coś jeszcze - poprosiła Kaori. - Dlaczego nie zareagowałaś od razu?
Mogłaś bez trudu zapobiec temu okropnemu wydarzeniu, prawda?
Aya spuściła
wzrok.
- Tak.
Mogłam. Teoretycznie. - Przeniosła wzrok na Kao. - Wiesz, w teorii wszystko
wygląda pięknie - och, super moc, jakieś paranormalne zdolności, czary, czy co
to tam jest… Coś wspaniałego, dzięki czemu można się bronić lub zaatakować, gdy
przyjdzie taka potrzeba. Ale w praktyce… Nie potrafię tego należycie
wykorzystać. Wtedy… czułam się tak, jakby to się nie działo naprawdę. To było
jak zły sen, kolejny koszmar. Przez chwilę naprawdę myślałam, że tak właśnie
jest w istocie, że zaraz się obudzę… Ale przebudzenie nie nadeszło. Koszmar nie
chciał się skończyć. Wtedy totalnie spanikowałam i straciłam nad sobą kontrolę.
Prawie go zabiłam…
- Jak by nie
patrzeć, miałaś prawo to zrobić - rzekła Kaori. - To nawet nie byłaby zdrada -
w końcu mieliście umowę.
- I co z
tego? Kao-chan, potrafiłabyś zabić przyjaciela? - zapytała ze łzami w oczach
Aya.
-
Przyjaciela? - Blondynka uśmiechnęła się ponuro. - On zrobił ci krzywdę! Mógł…
Mógł cię nawet zabić! Gdybyś w ogóle nie zareagowała, nie byłoby cię teraz
tutaj! - wykrzyknęła, po czym się rozpłakała.
Aya spojrzała ze zdziwieniem na dziewczynę,
którą przez tyle lat nazywała siostrą. Na dziewczynę, która przez całe życie
była przez nią okłamywana. Na dziewczynę, która nigdy nie płakała. Miała ochotę
przysunąć się do niej i ją przytulić, ale czuła, że nie ma do tego prawa.
Siedziała więc tylko i w osłupieniu patrzyła na roztrzęsioną piętnastolatkę.
Co ja jej zrobiłam? Dlaczego ona musi tak
cierpieć? Dlaczego wszyscy muszą tak cierpieć?!
- Powiedz… - zaczęła Kao, gdy nieco się
uspokoiła. Tym samym wyrwała też Ayę z rozmyślań. - Co do niego czujesz?
- Do kogo? -
spytała odruchowo Aya, choć doskonale wiedziała, kogo Kaori ma na myśli.
- Do tego
wrednego dupka. Do Zero Kiryū.
- Dlaczego po
raz kolejny o to pytasz?
- Teraz
sytuacja się zmieniła. Mam na myśli to, co czujesz w tym momencie. Po tym, co
się wczoraj stało - wyjaśniła cicho.
Aya milczała przez chwilę. Zapatrzyła się w
jakiś punkt na podłodze. Próbowała poskładać myśli, ale nie była w stanie.
- Nie wiem -
przyznała cicho.
- Jak to „nie
wiesz”? Powinnaś nienawidzić go z całego serca! Powinnaś być na niego zła!
Gardzić nim! Powinnaś nie mieć ochoty na to, by go jeszcze kiedykolwiek
zobaczyć! Czy tak właśnie jest?!
Aya
przełknęła ślinę.
- Nie -
szepnęła. Była tego pewna.
- Aya, ja…
nie potrafię tego zrozumieć - jęknęła Kaori. Bała się. Gdyby Aya nienawidziła
Zero albo nim gardziła, pewnie by się do niego nie zbliżała, unikałaby go jak
ognia, innymi słowy: byłaby bezpieczniejsza. A tak? Co dalej będzie? Jak ona
zamierza to rozwiązać?
- Uwierz, że
ja też, Kao-chan. Próbowałam go nienawidzić już tyle razy… Próbowałam i
próbowałam… I teraz też to robię, ale… nie potrafię. Najzwyczajniej w świecie
nie potrafię go nienawidzić - powiedziała jakby ze smutkiem. - Co mam ci
jeszcze powiedzieć na ten temat? Nie, nie nienawidzę go. Nie, nie jestem na
niego zła. Choć powinnam. Nie, nie gardzę nim. Choć byłoby to zrozumiałe. I…
nie wiem, co zrobię, gdy go zobaczę. Nie mam pojęcia, co mogę mu powiedzieć,
gdy znów będziemy rozmawiać…
- Nie
będziecie rozmawiać! - wrzasnęła ze złością Kaori, gwałtownie wstając. - To
przeklęty dupek! Niech go piekło pochłonie!
Dyszała
rozwścieczona. Tak strasznie bała się wczoraj o Ayę! Nie zamierzała pozwolić na
jakiekolwiek dalsze kontakty między nią a tym, który tak bardzo ją skrzywdził.
Aya patrzyła na blondynkę jakby ze strachem.
Jej duże, szare oczy, szeroko teraz rozwarte, błyszczały. Kaori ujrzała w nich
wielki smutek i żal. Uspokoiła się trochę.
- Proszę… -
zaczęła. - Proszę, przyrzeknij mi, że już nigdy nie będziesz z nim rozmawiać.
- Kao-chan… -
szepnęła Aya. - Wybacz mi, ale… nie mogę ci tego obiecać.
Kaori spuściła wzrok i mocno zacisnęła
pięści. Zacisnęła zęby.
Dlaczego? Dlaczego ona wciąż stoi po jego
stronie? Dlaczego nie potrafi go znienawidzić? Nawet teraz, po tym, co jej
zrobił… Dlaczego?
- Dlaczego? -
spytała na głos.
- Po prostu
nie mogę. Przykro mi.
Więc to
już, tak?, pomyślała Aya. Smutek rozdzierał jej serce. To już koniec? Spojrzała na Kaori, która wpatrywała się w podłogę. Kao-chan…
- Przepraszam. Przepraszam cię za wszystko,
Kaori - powiedziała powoli. - Rozumiem, jeśli już nigdy się do mnie nie
odezwiesz.
Spuściła wzrok. Na dywan spadły pierwsze łzy.
Kao drgnęła i szybko przeniosła spojrzenie na
Ayę. Patrzyła na nią przez ułamek sekundy, a potem podeszła do niej, na powrót
usiadła i ostrożnie się do niej przysunęła. Objęła ją mocno.
- Głupia -
szepnęła jej do ucha.
Aya otworzyła
szeroko oczy ze zdumienia.
- Kao… chan?
- Głupia -
powtórzyła blondynka. - Czy ty naprawdę myślisz, że mogłabym cię nienawidzić?
Lub choćby nie lubić? Czy naprawdę wydaje ci się, że te wszystkie lata naszej
przyjaźni nic dla mnie nie znaczą?
- Ale
przecież… Okłamywałam cię…
- Chciałaś
dobrze. Pragnęłaś tylko mnie chronić i umożliwić mi normalne życie. Na twoim
miejscu pewnie postąpiłabym dokładnie tak samo - wyznała. Owszem, z jednej
strony czuła żal i nawet jakiś rodzaj złości, ale z drugiej była wdzięczna za
to, że piętnaście lat mogła przeżyć jak normalna dziewczyna. Bo odtąd nic
przecież nie będzie takie samo.
Aya nie
wiedziała, co powiedzieć. Siedziała więc tylko nieruchomo w objęciach istoty,
którą kochała najbardziej na świecie.
- Teraz…
wszystko się zmieni. Nie jesteś już sama - kontynuowała Kaori. - I bez względu
na wszystko zawsze będziemy siostrami. Zawsze będziemy razem. Nie pozwolę, by
ktokolwiek nas rozdzielił. I… I zrobię wszystko, by ci pomóc… Aya-nēsan.
Aya poczuła kolejne łzy. Tym razem były to
jednak łzy ulgi. Łzy wzruszenia. Łzy… szczęścia.
Czy to
możliwe? Czy po wczorajszym koszmarze nadszedł błogi sen?
- Kao-chan! -
wychlipała i z całej siły uścisnęła ją. - Dziękuję ci… Dziękuję!
Kaori uśmiechnęła się szeroko. Teraz… Mimo tego, że wszystko się zmieniło,
a nasze życie zostało wywrócone do góry nogami, czuję, że w jakiś sposób… będzie lepiej, pomyślała, a następnie
powiedziała to samo siostrze.
- Też tak
myślę - potwierdziła Aya.
Żadnych tajemnic!
- Cha, cha! -
zaśmiała się Kaori. - I pomyśleć, że to wszystko przez tych bliźniaków! -
zawołała wesoło, choć w duchu skrzywiła się trochę na wspomnienie o nich. Szczególnie
o tym starszym.
Aya drgnęła.
- Przez
bliźniaków? - podchwyciła zdziwiona. - Obu?
Blondynce
zrzedła mina. Ups,
pomyślała.
- Hehe… -
zaśmiała się głupkowato.
Coś mi się wydaje, że teraz przyszła kolej
na mnie…
- W sumie to
pewnie nie wiesz, dlaczego znalazłam się wczoraj w lesie. Szpiegowałam cię, bo
bardzo się martwiłam. - Aya wyglądała na zdezorientowaną. Uniosła brwi w niemym
pytaniu. - No, tak w wielkim skrócie… to Ichiru mi powiedział, że jego brat
jest wampirem i mam na ciebie uważać.
- Słucham?! -
Czy ten dupek w ogóle myśli przed
powiedzeniem czegokolwiek?!
- Oczywiście
stwierdziłam, że to jakiś żart i nabija się ze mnie. Ale jakieś wewnętrzne
przeczucie mówiło mi, że trzeba to sprawdzić. I tak oto do tego wszystkiego
doszło.
- Mówisz to z
takim spokojem! Jak mógł zrobić coś tak nieodpowiedzialnego?!
- Uspokój się
już, proszę - powiedziała delikatnie Kaori. - To jemu wszystko zawdzięczam.
Gdyby nie on, nie doszłabym do prawdy i nie byłoby dzisiejszej rozmowy. A
cieszę się, że nie musisz już być sama i ja nareszcie nie muszę się zamartwiać
tym, co się z tobą dzieje.
- Kao-chan, rozumiem,
ale temu człowiekowi nie można ufać. Jest niebezpieczny. Wrócił do tej szkoły z
zemsty i nie zawahałby się zabić własnego brata!
- Nie znasz
go. Nie wiesz, jaki jest. Mówisz o nim, jakby był jakąś bestią bez uczuć! -
wybuchła Kaori.
- Bo po
części tak jest. Na dodatek ty również praktycznie nic o nim nie wiesz.
- To właśnie
dlatego nie traktuję go jak potwora.
Myślę, że w głębi duszy nie jest zły. Po tym, co stało się dziś w nocy, nie mam
prawa sądzić, że nie ma uczuć. Może to przez jakieś wydarzenie z przeszłości
jest właśnie taki, jaki jest?
Postanowiła
jednak nie ciągnąć dłużej tematu i opowiedziała Ayi rozmowę z dyrektorem. O
tym, jak się czuła, co myślała o przyjściu do Akademii i o siostrze. Następnie
wróciły do sprawy Hanabusy.
-
Zapomniałam! - przypomniała sobie Kao.
- O czym? -
spytała przestraszona Aya.
- Zapomniałam
ci powiedzieć. Kiedy wczoraj… To wszystko w lesie. Gdy dotknęłaś różę, wszystko
powoli zaczęło mi się przypominać. Z tamtego wieczoru, kiedy byłam z Aidō.
Pocałowaliśmy się, ale niechcący ukłułam się w różę, która leżała na kocu.
„Pocałowaliśmy się”?!
Aya drgnęła. Jej siostra całowała się z wampirem. Na samą myśl zrobiło jej się
niedobrze. Ona w życiu by czegoś takiego nie zrobiła. Z drugiej strony, Kaori
nie wiedziała wtedy, że randkuje z potworem.
- Wtedy -
kontynuowała Kaori, nie patrząc nawet na siostrę - Aidō-senpai zachowywał się
dziwnie… Jego oczy przybrały czerwoną barwę i wypowiedział te słowa: „Głodny
jestem”… Wtedy poczułam zimno i okazało się, że zostałam przymrożona do
podłoża. Nie mogłam się ruszać. Przez chwilę walczył ze sobą, ale potem się
przybliżył i mnie ugryzł… Pamiętam to dokładnie, jednak oszczędzę ci
szczegółów. W każdym razie… ostatnią rzeczą, jaką zobaczyłam, o ile pamiętam,
był widok ciebie manipulującej wodą. Potem obudziłam się w akademiku, o niczym
nie pamiętając.
- Więc jednak
można sobie przypomnieć… To straszne, co wycierpiałaś. Przepraszam… Nie umiałam
cię przed tym ustrzec.
- Nie mam do
ciebie żalu. Właściwie nie mam go również do Aidō. Gdybym była wampirem, pewnie
też nie oparłabym się na widok krwi.
- Przestań
tak mówić, Kao - powiedziała Aya, wyobrażając sobie Kaori jako wampira. Poza
tym… Jak Kaori mogła do tego podchodzić z takim spokojem? „Gdybym była
wampirem, pewnie też nie oparłabym się na widok krwi”. Powiedziała to takim
tonem, jakby chodziło o schabowego.
- Dobrze,
dobrze. Chciałam przez to tylko powiedzieć, że nieważne, kim kto jest. Ważne
jest, co ten ktoś ma w środku.
- Kaori…
- Aya… -
wtrąciła ta.
- Tak?
- Czy to
możliwe… Wiesz… Że gdy sobie przypomniałam o tym wszystkim… Czy to możliwe, że
wróciło do mnie uczucie, jakim go darzyłam?
- Ee… - Aya
lekko się przestraszyła. - A czujesz coś takiego?
- Nie wiem. -
Za każdym razem, kiedy o nim wspominała,
czułam coś dziwnego… Nie potrafię stwierdzić, czy to identyczne uczucie co
kiedyś… Wszystko jest trudniejsze niż myślałam. - Ale wiem na pewno, że nie
mogę z nim być. Za bardzo się różnimy i takie tam. Powinnam sobie znaleźć kogoś
dobrego dla mnie.
- Kao, ty
naprawdę… dojrzałaś - powiedziała z lekkim uśmiechem Aya.
- Hm?
Naprawdę? To świetnie! Zawsze o tym marzyłam! - krzyczała, śmiejąc się
serdecznie.
- Jednak
zawsze będziesz taka sama! - rzuciła uśmiechnięta Aya.
Czy mi się wydaje, czy jest taka
możliwość, że życie będzie takie jak dawniej…? Spojrzała
na rozbawioną Kao. Nie… Będzie lepiej!
Czuję to. Problemy będą zawsze, czy tego chcemy, czy nie. Ale teraz… Grunt, że
żadna z nas nie będzie sama. Mamy siebie!
Opanował ją
błogi nastrój.
Dziewczyny śmiały się dalej i jeszcze przez
długi czas nie mogły się opanować.
***
Hej!
Dedykacja wędruje
do Tasary. Dzięki za komentarz!
Kolejny rozdział
jest w trakcie tworzenia. Znaczy: przeróbki. Ech, akurat jak mam ochotę pisać
(momentami nawet nachodzi mnie TROCHĘ na VN!), to nie mogę, bo muszę robić
tłumaczenia na zaliczenie i parę innych rzeczy na uczelnię i do pracy. Uch.
Trzymajcie kciuki.
Do następnego, kiedykolwiek to nastąpi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz