poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XV, rozdział LXXV - "Pytanie bez odpowiedzi"


       - Czyś ty do reszty skretyniał?! - wrzasnęła Kaori po przekroczeniu bram Związku. Przed nią stał lekko skonsternowany Zero.
       - Że co… - zaczął.
       - Do tego wszystkiego opuściłeś sobie lekcje, a ja przez to musiałam gnać aż tutaj, żeby sobie z tobą porozmawiać! Pewnie zaraz mi wcisną jakieś zadanie, skoro już się pofatygowałam z przyjściem tutaj… - Wokół słyszała szepty poszczególnych Łowców. - Zresztą… Jeśli nie chcesz dostać nagany przy tych wszystkich ludziach, gapiących się naokoło, to w tej chwili przejdźmy do innego pokoju - rozkazała zdenerwowana. Tak też zrobili. Weszli do jednego z pustych gabinetów i zaczęli rozmowę.
       - Więc? - spytał zdenerwowany chłopak. - Co masz mi do powiedzenia?
       - Ja tobie?! Chyba ty mnie! Czy tobie naprawdę na mózg padło?! Jak mogłeś ją tak potraktować?! Przez ciebie Aya siedzi zamknięta w pokoju i nic nie robi poza użalaniem się nad sobą i płakaniem. Opuściła lekcje, bo bała się ciebie spotkać.
       Bliźniak patrzył na nią z wyczekiwaniem. Blondynka jednak umilkła. Czekała na ruch kolegi.
       - Uważasz, że powinienem o tym zapomnieć? O tym całym Shoutou i o tym, co ośmielił się zrobić?
       - Jeśli mam być szczera, to nie powinieneś zapominać. Ale może przestałbyś łaskawie oskarżać o to Ayę? Co ona takiego zrobiła?! - Zamilkła na chwilę. - A wiesz, co jest najgorsze? - Chłopak spojrzał na nią pytająco. - Jak z nią rozmawiałam… Ona cały czas zwalała wszystko na siebie. Mówiła, że ty masz rację, że ona przesadziła, że mogła wszystkiemu zapobiec i tak dalej. Cały czas cię broni. Przez myśl jej nawet nie przeszło, żeby cię o coś oskarżyć. Chociaż, jak na moje, znalazłoby się tu trochę rzeczy… - Zamyśliła się na moment. - Mniejsza o to. Czy do ciebie nie dociera, że ona kocha tylko ciebie?
       - Ale Shoutou…
       - Przestań o nim tyle nawijać! Oni tylko się kolegują. Uwierz mi. Jeśli Aya wyraziłaby zgodę, myślę, że byłabym radosna, że go zabijesz. Ba, nawet z chęcią bym z tobą poszła i sama mu dołożyła. - Uśmiechnęła się przebiegle. - Ale koniec z marzeniami. - Przybrała poważny wyraz twarzy. - Póki jest jak jest, musimy to przeboleć i pozwolić jej na kontakty z nim. Uważam, że powinni sobie teraz co nieco wyjaśnić. Jednak Aya pewnie się z nim nie spotka, póki nie pogodzi się z tobą. Hm. Po głębszym zastanowieniu… Ona nic sensownego nie zrobi przed pogodzeniem się z tobą… Yare, yare… Jesteście tacy wkurzający… I dziecinni.
       - Rozumiem - powiedział z miną zbitego psa.
       - I o to mi chodzi - rzuciła z uśmiechem.
       - Ale wypomnę ci to wszystko, jeśli kiedyś będziesz miała podobną sytuację - oznajmił z szyderczym uśmieszkiem.
       - Wybacz, ale na razie nie zamierzam dawać się całować jakiemuś wampirowi czy innemu takiemu. A gdyby którykolwiek odważył się spróbować… Zawsze mam przy sobie swoją przyjaciółkę.
       Z uśmiechem poklepała pochwę katany.
       - Chciałbym to zobaczyć - rzucił.
       - Miejmy nadzieję, że nie będziesz miał okazji - powiedziała poważniej. - Dobra - rzekła już swoim normalnym tonem. - Pewnie zaraz ktoś przyjdzie… - nie zdążyła dokończyć, bo ktoś zapukał do drzwi. Po chwili uchyliły się.
       - Gomen, Mitsui-san. Yagari-san prosi cię do siebie - oznajmił nieznany jej Łowca.
       - O tym właśnie mówiłam… - rzuciła sama do siebie. - Powiedz mu, że już idę - poprosiła z serdecznym uśmiechem. - Ty, jak mniemam, właśnie wróciłeś z misji? - spytała Zero.
       - Uhm.
       - To doskonale. Uciekaj stąd i idź do Akademii. Pogadaj z Ayą, wyjaśnijcie sobie wszystko i takie tam. - Puściła oko. - I przekaż Ichiru, że będę wieczorem. I że jak chce, to może zrobić za mnie zadanie domowe, bo dziś pewnie nie będę miała czasu - rzuciła rozbawiona. - Ja ne!
       - Uhm - odparł tylko chłopak.
***
       Otsune robiła wszystko, co było w jej mocy, by odciągnąć Ayę od jej ponurych myśli. Brunetka wciąż była cała czerwona, oczy miała opuchnięte od płaczu.
       Kiedy rano się obudziła i wyrzuciła z siebie pierwszą tego dnia porcję łez, poszła do łazienki i długo stała pod prysznicem. Zdecydowała, że nie pójdzie na lekcje, gdyż wiedziała, że spotkanie z Zero tylko dodatkowo by ją zdołowało. Zastanawiała się, czy to był już koniec. Z jednej strony nie mogła uwierzyć, że to, co między nimi było, mogło ot tak sobie prysnąć, ale z drugiej strony… nigdy wcześniej się nie kłócili. Zawsze byli zgodni, drobne spory rozwiązywali od razu...
       Wróciła do pokoju, gdy akademik był pusty, uczniowie zniknęli już bowiem w szkole. Ubrała zwykłe spodnie od dresu i luźną bluzkę z długim rękawem, po czym padła na łóżko. W jej głowie zaczęły ukazywać się niechciane obrazy - sceny z Suzaku w roli głównej, a potem poszczególne etapy kłótni z Kiryuu. Jego wściekły wyraz twarzy…
       Przez większość czasu po prostu trzęsła się i płakała. Nie pamiętała, kiedy ostatnio było jej tak smutno i źle. Nie mogła też znieść myśli, że ta najpiękniejsza rzecz, która jej się w życiu przydarzyła, miałaby teraz zniknąć.
       Umari od razu po zajęciach wróciła do dormitorium - nie spotkała się nawet z Konosuke. Napomknęła, że Zero nie pojawił się w szkole, a potem nie poruszała już jego tematu.
       Brunetka była jej naprawdę wdzięczna. Co ona by zrobiła bez tak wspaniałej przyjaciółki? I bez siostry…? Z Kaori rozmawiała poprzedniego wieczoru po tym, gdy wracała ze stajni do akademika. Blondynka z cierpliwością wysłuchała onēsan i zapewniła, że wszystko będzie dobrze. Choć Aya nie bardzo w to wierzyła, cieszyła się, że imōto tak sądzi.
***
       - Chłopak, skazany za zabicie dwóch osób - przeczytała. - Znajduje się w… Nani?! - zdziwiła się Kaori. - To przecież dwie godziny drogi stąd. I tylko po to, żeby zabić jakiegoś błąkającego się wampira Poziomu E? - zbulwersowała się.
       - Misja to misja - oświadczył Yagari, po czym wzruszył ramionami.
       - Taak. Tylko że ja muszę wrócić o jakiejś przystępnej godzinie, żeby jutro w ogóle wstać na lekcje. Jeśli zaśpię, to nauczyciele znów będą się czepiać i…
       - Dość już marudzenia. Im szybciej się za to zabierzesz, tym szybciej skończysz - powiedział znudzony.
       - Nie da się na dziś znaleźć czegoś… bliższego? - spytała grzecznie.
       - Jest jeszcze jedna nieprzydzielona misja na dziś. - Pokazał świstek dotyczący tego zadania. - Pół godziny drogi stąd, jednak…
       - Nieważne. Byle jak najbliżej - rzuciła, wyrywając byłemu nauczycielowi kartkę. Zaczęła czytać.
       - Zaginęły trzy licealistki. Razem uczęszczały do pobliskiej dziewczęcej akademii. Tydzień temu zaginął ślad po pierwszej. Druga zniknęła dwa dni temu - mówił z pamięci Yagari, kiedy Kao czytała.
       - Wczoraj znaleziono ciało tej drugiej? - przeczytała.
       - Z naszych źródeł wynika, że dziewczyny się nie lubiły, zawsze ze sobą rywalizowały.
       - A trzecia? Zniknęła wczorajszej nocy, tak?
       - Dokładnie.
       - Wychodzi na to, że ktoś zmienił jedną z dziewczyn. A teraz ona, żądna krwi, mści się na swoich rywalkach?
       - Coś w tym stylu. Trzeba znaleźć dziewczynę i jak najszybciej ją powstrzymać, zanim to stanie się podejrzane - oznajmił. - Jesteś pewna, że nie chcesz standardowej, „męskiej” misji?
       - Hm. Oczywiście, że wolę tamtą. Ale wygrywa leń. Nie chce mi się iść tak daleko. Biorę je! - rzuciła, pokazując kartkę. Następnie wyszła z biura. - Powinnam wyrobić się w dwie godziny… Potem wrócę zdać raport… Łącznie to jakieś trzy, cztery godziny. Może zdążę na kolację… - mamrotała pod nosem, idąc w stronę wyjścia.
       - Jak zawsze nawijasz sama do siebie? - spytała nagle Higoshi, która właśnie przechodziła obok. Wyglądała już trochę lepiej niż kilka dni temu. Uśmiech powrócił na jej twarz, choć widać było, że był lekko wymuszony.
       - Eeto. Hai. Takie przyzwyczajenie. - Kao uśmiechnęła się. - Wracasz z misji?
       - Hai, idę do Kaito. Poszedł przodem, żeby zdać raport.
       - Macie szczęście, że już kończycie robotę. Ja dopiero zaczynam…
       - Cóż, łączenie nauki ze Związkiem nie jest łatwe. Podziwiam cię, że tak wcześnie z własnej woli do nas dołączyłaś.
       - Tak miało być - uśmiechnęła się. - Mimo wszystko lubię to, co robię. Jednak… Właśnie! Dlaczego ty masz partnera, a ja nie, senpai? - naburmuszyła się.
       - Nie wiem. Kaito został mi przydzielony już dawno. Niemal wszyscy pracują w parach, ale nie dla każdego znajduje się partner. Niektórzy walczą sami, gdyż są indywidualistami, innym nie ma kogo przydzielić…
       - Posiadanie partnera musi być super! Kiedy trzeba iść na misję, przynajmniej rozmawia się z kimś, a nie z samym sobą jak niektórzy - zaśmiała się, mając na myśli samą siebie.
       - Jeśli porozmawiałabyś z Asamoto-san, może da się coś zrobić. Jednak wątpię, że do tak zdolnej dziewczyny mogliby kogoś dołączyć. - Uśmiechnęła się lekko.
       - Zobaczę, co da się zrobić - oznajmiła. - Mata ne, Sayuri-senpai! - pożegnała się i wyszła pospiesznie z siedziby Związku, myśląc o tym, że przez rozmowę ze swą nauczycielką nie zdąży na kolację.
***
       Aya siedziała właśnie przy biurku i ze skupieniem przepisywała od rudowłosej lekcje, gdy rozległo się ciche pukanie do drzwi.
       - Proszę! - powiedziała głośno Otsune.
       Szarooka wyprostowała się jak struna i znieruchomiała. Usłyszała tylko, że Umari wychodzi z pokoju, zostawiając ją i jej gościa samych.
       Bała się odwrócić. Jak w transie spoglądała tylko w szybę okna, w której odbijała się sylwetka chłopaka, którego tak bardzo kochała.
       - Aya… - szepnął Zero.
       W jej oczach błysnęły łzy. Bezwiednie wypuściła z ręki długopis i zwiesiła głowę.
       Przez chwilę trwała martwa cisza. Dziewczyna drżała lekko.
       - Przepraszam, Aya - odezwał się w końcu Kiryuu.
       Gwałtownie uniosła głowę i znów utkwiła wzrok w odbiciu w szybie.
       - Nie powinienem był tak na ciebie naskakiwać. To, co się stało… To nie była twoja wina. Byłaś po prostu zszokowana…
       Odwróciła się i spojrzała w lawendowe oczy przyjaciela. Na jej twarzy malowało się niedowierzanie.
       - A ja… - kontynuował, powoli się do niej zbliżając. - Odbiło mi chyba przez tę zazdrość. Po prostu… - Był już przy niej. Wyciągnął przed siebie rękę i ostrożnie musnął nią jej zaróżowiony policzek. - Po prostu nie mogłem znieść myśli, że dotknął cię inny. - Jego palce powędrowały ku jej rozchylonym lekko ustom, opuszkami delikatnie po nich przesunął. - Do tego to był ON. Ten, który najprawdopodobniej czuje do ciebie coś podobnego do tego, co czuję ja. Ktoś, kto jest jedyną osobą taką jak ty. Ktoś, kto jest moim rywalem, ktoś, kto chciałby mi ciebie odebrać.
       Pierwsza łza spłynęła po policzku brunetki.
       Nagle Zero chwycił jej ręce i sprawił, że wstała, po czym szybko ją do siebie przygarnął i przytulił z całej siły.
       - Aya… - wyszeptał, a ona nie mogła uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Z dnia na dzień chłopak przechodził z jednej skrajności w drugą. - Aya, kocham cię - wyznał wreszcie. - I nie zamierzam cię nikomu oddać. Jeśli będę musiał, będę o ciebie walczył. I jeszcze… Zabiję Yuuki. Jeśli to ma sprawić, że wtedy naprawdę uwierzysz w moje uczucia i że twoje serce się wtedy uspokoi… zabiję ją.
       Łzy płynęły jej już jak szalone. Strach i stres z niej uleciał. Znów poczuła się najszczęśliwszą osobą na świecie, znów miała ochotę żyć.
       Wyswobodziła się z jego uścisku, ale tylko po to, by od razu zarzucić mu ręce na szyję. Obdarzyła go słodkim pocałunkiem, a następnie mocno się w niego wtuliła.
       - Dziękuję - szepnęła. - Ja też cię kocham, wiesz o tym, prawda? Ciebie i tylko ciebie. To ty jesteś osobą, której podarowałam klucz do swojego serca.
       - Wiem - odparł cicho, po czym przycisnął ją do siebie jeszcze bardziej.
***
       Yatta! Dojście do tego miasteczka zajęło mi zaledwie dwadzieścia minut. Czyżby była możliwość wcześniejszego powrotu do domu?, ucieszyła się w myślach Kaori. Weszła na rynek. Rozejrzała się dookoła. Stare kamieniczki idealnie współgrały ze staroświecką fontanną pośrodku placu. Wszędzie kłębili się ludzie wracający z pracy lub robiący zakupy. Było też trochę par, które, zapominając o bożym świecie, wędrowały przytulone. Kaori szukała wzrokiem jakichś młodych dziewczyn mogących wyglądać na licealistki. Muszę pytać o Misako Deushi, powtarzała w myślach. To była pierwsza dziewczyna, o której słuch zaginął tydzień temu. Nie mogła jednak znaleźć nikogo w podobnym wieku. Podeszła więc do straganu z warzywami i zapytała starszą panią o tutejszą szkołę.
       - Moja wnuczka uczęszcza do tej szkoły - odpowiedziała kobieta. - Dziewczęta mają ścisłe zasady i nie wolno im opuszczać terenu akademii. Większość z nich mieszka w dormitorium na jej terenie. - Następnie dała blondynce wskazówki, jak dostać się do szkoły.
       - Arigatō gozaimasu! - Kao ukłoniła się lekko i szybkim krokiem ruszyła w stronę jednej z mniej tłocznych uliczek. Kiedy na nią weszła, poczuła wampirzą aurę. Wiedziała, dokąd ma iść. Trzymając dłoń na rękojeści katany, biegła w kierunku całkiem pustej uliczki.
       Kiedy dobiegła na miejsce, rozejrzała się uważnie. Wiedziała, że wampirzyca jest gdzieś blisko, jednak na pierwszy rzut oka nikogo nie było widać. Budynki stojące przy tej ulicy były najwidoczniej opuszczone. W miejscu okien były tylko zakryte wnęki lub po prostu dziury. Kao postanowiła sprawdzić pierwszy budynek. Coś czuła, że znajdzie tam osobę, której szuka.
***
       Aya zapukała do pokoju, w którym mieszkała kiedyś z siostrą. Miała ochotę na rozmowę z imōto. Wprost promieniała szczęściem i chciała się nim z kimś podzielić. Otsune z kolei gdzieś zniknęła - najprawdopodobniej spotkała się z Konosuke.
       Drzwi otworzyły się i pojawiła się w nich Yaeko Nakazawa, nowa przyjaciółka Kaori.
       - Konban wa! - przywitała się brunetka. - Jest Kao-chan?
       - Konban wa, senpai. Nie, nie ma jej, przykro mi. Nie mam pojęcia, gdzie się podziała ani kiedy wróci. Wyszła po południu i od tamtej pory jej nie widziałam - rzekła.
       - Soka. - Aya pokiwała głową. Pewnie dostała kolejną misję, pomyślała. - Cóż, dziękuję, Nakazawa-chan. Mata ne!
       Osiemnastolatka postanowiła złożyć wizytę Reiko. Dyrektor wciąż ma ręce pełne roboty. Może będę mogła pomóc cioci przy Deichim…
       Kobieta bardzo ucieszyła się z wizyty przybranej córki. Aya zaś z radością zajęła się małym chłopcem, dając tym samym blondynce szansę na porządny odpoczynek.
       Aya popatrzyła na niemowlę. Dei był tak bardzo podobny do Kao! Gdyby nie różnica wieku, mogliby uchodzić za bliźniaki, stwierdziła.
***
       Kaori wbiegła po schodach. Stanęła i nasłuchiwała. Nagle coś na nią od tyłu skoczyło. Dziewczyna wiedziała, że nie może jeszcze zabić wampirzycy, dlatego wysunęła tylko rękojeść miecza i przewracając się, wbiła ją w brzuch przeciwniczki. Obie z trzaskiem spadły na podłogę, która dość mocno zgrzytała pod ich ciężarem. Blondynka szybko kucnęła i rzuciła się na bok, unikając ataku dziewczyny. W międzyczasie oglądała się dookoła, szukając ciała zaginionej. Skończywszy lustrować teren, skupiła się na osłabieniu przeciwniczki. Musiała ją jakoś unieruchomić. We właściwym momencie złapała dziewczynę za włosy i okręciła ją w swoją stronę. Wiedziała, że jest brutalna, ale inny pomysł nie wpadł jej do głowy. A w tym momencie najważniejsze było uratowanie niewinnej dziewczyny, która jeszcze mogła wyjść z tego cało. Właśnie dlatego Kao zamachnęła się kataną i z całej siły przecięła ręce dziewczyny. Usłyszała dźwięk łamanych kości. Gdyby sama tego nie zrobiła, w życiu nie uwierzyłaby, że dwie ręce zbłąkanej licealistki leżą na podłodze, odcięte od ciała. Na chwilę czas stanął w miejscu. Martwa cisza w głowie blondynki. Po ułamku sekundy ciszę przerwał okropny krzyk bólu wampirzycy. Jakby była obdzierana ze skóry, przeraziła się Kao. Wiedziała, że nie może się teraz poddać słabości, ale najchętniej by po prostu uciekła. Przycisnęła krwawiącą wampirzycę do podłogi tak, aby zablokować jej jakiekolwiek ruch.
       - Mów, gdzie jest Setsuko Imada! - powiedziała z największą nienawiścią, jaką mogła z siebie wykrzesać.
       Mimo wielkiego bólu, na twarzy Misako można było także dojrzeć lekkie zdziwienie. Poprzez krzyk powiedziała, że nie zna nikogo takiego.
       - Nie kłam! Zaginęła wczoraj wieczorem! Chodziłyście do tej samej szkoły!
       - Nieee wieeem, ooo kiiim móóówiiisz! - krzyczała. Wściekła blondynka uderzyła dziewczynę w twarz.
       - Kłamiesz!
       W rzeczywistości jednak wydawało jej się, że to, co mówi dziewczyna, jest prawdą. Spojrzała jeszcze w jej przepełnione cierpieniem oczy.
       - Za zabicie człowieka Związek Łowców skazuje cię na śmierć - oznajmiła i jak najszybciej wbiła ostrze katany w serce wampirzycy. Dopiero kiedy ta osunęła się w nicość, zamieniając się w popiół, Kao położyła się na podłodze i popatrzyła w sufit. A raczej w coś, co można nazwać bardziej atrapą sufitu. Nie miała jednak czasu o tym myśleć. Co ja zrobiłam?, zadręczała się. Teraz już przynajmniej nie cierpi, pocieszała się w duchu. Wstała, sprawdziła, czy ubranie nie jest zbyt brudne, i uznając, że nie wygląda tak źle, wyszła na ulicę, kierując się tym razem w stronę szkoły.
       Kiedy dotarła na miejsce, natychmiast zauważyła grupkę uczennic ubranych w mundurki. Podeszła do nich. Przeprosiła, że przeszkadza i zaczęła pytać o niejaką Setsuko Imadę, a także o Misako. Dziewczyny odparły jednak, że chodzą razem do klasy z Misako, a Setsuko znają tylko z widzenia, ponieważ jest w młodszym roczniku.
       - Dobrze słyszałam? Setsu-chan? Co z nią? - W rozmowę wtrąciła się przechodząca obok ciemnowłosa dziewczyna.
       - Szukam jej. Wiesz może, gdzie się znajduje? - spytała Kaori, zostawiając za sobą grupkę tamtych.
       - Iie. Wczoraj wieczorem nie wróciła na noc, od tej pory nie wiem, co się z nią dzieje - zasmuciła się.
       - Jesteś jej współlokatorką?
       - I przyjaciółką zarazem - odparła, jednocześnie potakując głową. - A tak w ogóle nazywam się Yuriko Sugita.
       - Kaori Mitsui. Miło mi cię poznać.
       Uśmiechnęła się serdecznie. Miała szczęście, że jej usposobienie przyciągało ludzi. Dzięki temu łatwiej było jej wyciągać informacje.
       - Więc - powiedziała po jakimś czasie rozmowy Kao - Imada-san nie znała bliżej Misako?
       - Hai. Jestem tego pewna. Misako-senpai jest bardzo znaną osobą w naszej szkole. Wiele osób uważa ją za najpiękniejszą. Zawsze konkurowała z Mako-senpai o tytuł najpiękniejszej. - Mako to ta dziewczyna, której ciało odnaleziono… To się nie zgadza, zauważyła. Dlaczego sprawy tych dziewczyn nie są ze sobą powiązane?
       - A Imada-san… Jest ładna? - Coś ją tknęło.
       - Hai! Setsu-chan jest raczej typem zamkniętej w sobie dziewczyny. Nie koleguje się z wieloma osobami. Dlatego świat jeszcze nie ujrzał jej piękna. Ale to naprawdę śliczna kobietka i do tego bardzo zdolna.
       - Rozumiem. A czy zdarzyło się ostatnio coś… dziwnego?
       - Dziwnego? Chyba nie… Znaczy około tydzień temu… Nie… To chyba nie ma większego znaczenia.
       -  O co chodzi?
       - Wydaje mi się, jakby jeden dzień uleciał mi z życia. Zasnęłam, a gdy się obudziłam, dowiedziałam się, że jest nie środa, tylko czwartek… Ale to chyba ze zmęczenia. Bo zdarzyło mi się też coś takiego wczoraj. A przecież miałyśmy mówić o Setsu-chan.
       - Iie. Bardzo mi pomogłaś. - Uśmiechnęła się serdecznie. - A wczoraj to…?
       - To jakby mój mózg opuścił kilka lekcji. Dziewczyny mówiły, że znalazły mnie śpiącą w toalecie. Ale nie pamiętam, żebym się do niej udawała. Mam taką lukę w pamięci, jeśli chodzi o tamten dzień.
       - Arigatō! - podziękowała blondynka, przytulając nowo poznaną koleżankę. - Jeszcze raz dzięki za wszystko - rzuciła Kao, żegnając się.
       - Sayōnara, Mitsui-san.
       - Sayōnara - odparła Kaori i czym prędzej opuściła teren tej dziwnej akademii.
       Schodząc z małego wzgórza, odwróciła się, by jeszcze raz spojrzeć na kolejny szkolny budynek, który skrywał w sobie jakąś dziwną tajemnicę.
       Wcześniej dowiedziała się od Yuriko, że ucieczką od rzeczywistości był dla Setsuko pewien opuszczony budynek. Niestety, znajdował się on w innej części miasta niż ruina, w której Kao walczyła z wampirzycą.
       Czyli kolejne powiązanie przepadło. Jednak… Obie były ładne, myślała, kierując się w stronę ulubionego miejsca zaginionej. Tak samo jak poprzednie dziewczyny przemienione w wampiry, które musiałam zabić… Ponadto sporo chodzi do żeńskich szkół w pobliskich miasteczkach. Nie dalszych niż godzina drogi od naszego… Aż czuję w powietrzu, że zbliża się coś okropnego…
       Zatrzymała się, widząc przed sobą stary, zaniedbany gmach. Odruchowo spojrzała na zegarek. Shimatta! Przez to całe zamieszanie nie zdążę na kolację… Super. Oby to wszystko było warte opuszczenia posiłku z rodziną!
       Spoważniała i weszła do środka. Czuła dziwny niepokój. Spokojnie obejrzała pierwsze pomieszczenie, po czym weszła po schodach na górę. To było prostsze niż myślałam, stwierdziła, widząc dziewczynę zwiniętą w kłębek. Siedziała w rogu z głową w kolanach. Jej ciemnorude kosmyki opadały na nogi i posadzkę. Kaori zbliżyła się do niej powoli.
       - Imada-chan… Nie zrobię ci krzywdy - powiedziała kojącym głosem, wyciągając rękę ku dziewczynie. - Spokojnie. Już jesteś bezpieczna - dodała. Dziewczyna odepchnęła jej dłoń.
       - Idź stąd! Wynoś się! - krzyknęła, podnosząc zabrudzoną nieco twarz. Kaori stanęła jak wryta. Oczy dziewczyny zmieniły się z zielonych na krwistoczerwone. Na szyi można było dojrzeć zaschniętą krew.
       Co to ma być, do cholery?!
       - Proszę… - wyszeptała, chwytając się za gardło. Widać było, że jest świeżym wampirem. Jeszcze nie była opętana. Mogła w miarę trzeźwo myśleć, a jej twarz nie uległa jeszcze dziwnej mutacji.
       - Co ci się stało? Kto to zrobił?
       - Ja… Nie wiem… Nie pamiętam. Ale ta osoba kazała mi przeżyć… Schować się i czekać… Ja nie chcę tak żyć! Proszę… - Kaori odsłoniła katanę. - Albo mnie zabij!
       Nie mogę tego zrobić. Nikogo nawet nie zraniła. Nie może być jeszcze skazana. Ale co ja z nią zrobię? Nie mogę jej zostawić ani zabrać ze sobą. Nie zdobędę krwi tego, kto to zrobił, żeby ją uwolnić. Moja krew jej niczego nie da. Będzie się powoli staczać i pewnie za tydzień zabije pierwszą lepszą osobę. Ale.. Związek zakazuje zabijać niewinnych… Co ja mam, do cholery, o tym wszystkim myśleć?!
       Stwierdziła, że w takim momencie przydałby jej się partner, z którym mogłaby to przynajmniej obgadać. Niestety, była jednak sama. Nie miała pojęcia, co powinna zrobić. Wiedziała, że nie może po prostu pobiec do Związku, spytać kogoś o radę i wrócić. Była w kropce. Co by zrobił Zero na moim miejscu? Pewnie by ją zabił. Stwierdziłby, że ta dziewczyna niebawem zacznie mordować i już trzeba to powstrzymać. A tata? Zostawiłby ją przy życiu?  Dobra… Mam to gdzieś. Zrobię to po swojemu.
       - Wytrzymasz jeszcze godzinkę na głodzie? - spytała Kao, patrząc na dziewczynę zmagającą się z pragnieniem. Ta lekko pokiwała głową. - W takim razie posiedzę tutaj z tobą do czasu, kiedy zrobi się całkiem ciemno, dobrze? - Kolejne kiwnięcie.
       Kaori usiała naprzeciwko Setsuko. Zachowała jednak odległość dwóch metrów pomiędzy nimi, gdyby młoda wampirzyca miała nie wytrzymać.
       Po niespełna godzinie zrobiło się już bardzo ciemno. Szesnastolatka powoli wstała i wyciągnęła rękę w kierunku uczennicy.
       - Daj mi rękę. I nie próbuj mnie ugryźć, bo nie przeżyjesz tej nocy.
       Wampirzyca podała blondynce rękę i razem wyszły z budynku. Kao zacisnęła jedną dłoń na katanie, a drugą ścisnęła dłoń dziewczyny, żeby w razie kłopotów jej się nie wyrwała. Miała gdzieś, że idzie z dziewczyną za rękę. Chciała po prostu pozostać w zgodzie z własnym sumieniem. Z miasta wyszły jakąś boczną drogą, która pozwalała nie iść przez rynek, gdzie nawet o tej porze można było spotkać mieszkańców.
       Te czterdzieści minut ciągnęło się dla Kao niemiłosiernie. Co jakiś czas spoglądała na oczy Setsuko. Co jakiś czas wracały do swej normalnej barwy, by zaraz potem znów przybrać czerwony kolor. Kiedy dziewczyny stanęły przed budynkiem Związku, jej oczy na stałe były już krwistoczerwone, a oddech przyśpieszony.
       - Spokojnie. Musisz być teraz grzeczna, dobrze?
       - Hai.
       Kao wprowadziła wampirzycę do środka. Łowcy, którzy znajdowali się akurat na sali, zaczęli im się przyglądać. Na szczęście jeden z nich podszedł do nich.
       - Zabierz ją stąd - powiedziała Kao. - Tylko traktuj ją dobrze, nie zrobiła nic złego. Ja muszę zdać raport - oznajmiła, po czym oddała dziewczynę w ręce jednego z Łowców.
       Czym prędzej pobiegła do biura. Zastała w nim Asamoto. Yokatta, pomyślała w duchu.
       - Kaori-san. Jeśli przyszłaś zdać raport, to udaj się do Yagariego. Pomoże ci wszystko wypełnić.
       - Hai, hai. Demo… Przyprowadziłam ze sobą młodą wampirzycę. Oddaję ją w twoje ręce. Jest powiązana z TĄ sprawą. - Miała na myśli oczywiście sprawę, którą Związek badał od jakiegoś czasu. Mianowicie zamieniane uczennice. - Może uda się wydobyć od niej jakieś informacje, chociaż wygląda na to, że jest pod czyimiś rozkazami. Teraz idę zdać raport.
       - Skoro nie udało się wydobyć informacji, dlaczego po prostu jej nie zabiłaś?
       - Naszą regułą jest zakaz karania wampirów, które nie zrobiły krzywdy człowiekowi - powiedziała. - A ta dziewczyna jeszcze trzeźwo myśli, więc może coś da się zrobić. Nie mogłam jej tak zostawić.
       - Dobrze. W takim razie zajmę się nią - zapewniła z miłym uśmiechem.
       - Arigatō! - rzuciła Kao i wybiegła z biura. Pospiesznie udała się do Yagariego i opowiedziała mu o wszystkim. Następnie spisała raport i mu go zaniosła. Opowiedziała mu też o rzeczach łączących wszystkie dziewczyny.
       - Jakieś wnioski, poza tymi?
       - Hai. Trzeba było wybrać tamtą pierwszą misję. Zdążyłabym przynajmniej przed północą…
       Yagari się zaśmiał. Potem Kao wyszła z siedziby Łowców i biegiem udała się do domu.

       Po wejściu do szkoły blondynka udała się na sekundę do Ayi, aby upewnić się tylko, czy pogodziła się z Zero. Na więcej rozmów śpiąca nēsan nie miała ochoty, więc Kaori szybko czmychnęła do swego pokoju.

       - Yae-chan? Dlaczego jeszcze nie śpisz? - zdziwiła się Kao, wchodząc do pokoju i widząc dziewczynę siedzącą nad biurkiem.
       - Kao-senpai! Czemu tak późno wracasz?
       - Musiałam załatwić kilka spraw… - powiedziała i myśląc nad zmianą tematu, zauważyła, że dziewczyna pochyla się nad jakimś listem. - A cóż to takiego? - spytała z przebiegłym uśmieszkiem.
       - Ryu-senpai napisał do mnie! Chce się ze mną spotkać w weekend w przyszłym tygodniu. Będzie akurat miał wolne na uczelni! - zachwyciła się.
       - Wspaniale! Idziesz na randkę!
       - Jaka tam randka... Po prostu się spotkamy - rzuciła nieco zawstydzona.
       - Jasne, jasne… - mruknęła Kaori, uśmiechając się znacząco pod nosem.
       - Demo… Nie mam co ubrać! Chciałabym go zaskoczyć, a nie mam nic nowego…
       - Hm. Pomyślimy nad tym później, dobrze? Może da się coś z tym zrobić.
       Uśmiechnęła się, a w jej oczach dostrzec można było przyjazny błysk.
       - Arigotō, Kao-senpai! - Yae przytuliła ją mocno. - Jestem taka szczęśliwa!
       - Uhm! Ja też! - powiedziała z uśmiechem. Nie mogły się powstrzymać od dalszych pogaduszek, dlatego poszły spać bardzo późno.
***
       Z powodu niewyspania Kaori spóźniła się na pierwszą lekcję. Z pokorą wysłuchała kazania nauczyciela i szybko usiadła na swoim miejscu. Aya zerknęła na nią tylko z dezaprobatą, po czym zagłębiła się w swoich, dla odmiany optymistycznych, myślach.
       Zajęcia zleciały zaskakująco szybko.
       - Hej, pogodzone gołąbeczki! - zawołała Kao, ciągnąc za sobą Ichiru w stronę rodzeństwa. - Co dzisiaj porabiacie?
       - Jeszcze nie wiemy - odparła Aya. Jej oczy błyszczały ze szczęścia.
       Rany, wystarczyła jedna kłótnia i jedno pogodzenie się, by nēsan stała się najszczęśliwszą osobą na świecie, a do tego chwilową optymistką, zaśmiała się w duchu blondynka.
       - Rodzice zapraszają nas wszystkich na obiad - powiedziała na głos. - Przyjdziecie?
       Zapewnili, że się pojawią, po czym odeszli w sobie tylko znanym kierunku. Niebieskooka zamyśliła się.
       - Co tak dumasz? - spytał Ichiru.
       - Zastanawiam się… - zaczęła. - Ech, chodzi mi o tę sprawę z dziewczętami przemienionymi w wampiry. To smutne - jakiś czystokrwisty bawi się ich kosztem.
       - Albo ma w tym jakiś cel - dodał Kiryuu.
       - Tak, to jeszcze bardziej prawdopodobne - przyznała. - Ale jaki to cel? I czyj?
       - Nie mam pojęcia i obawiam się, że jeszcze długo możemy czekać na poznanie prawdy. Na razie to pytanie pozostawione jest bez odpowiedzi.
       Dziewczyna zasępiła się.
       Szli przez parę minut w milczeniu.
       - Ichiru, do obiadu zostało jeszcze trochę czasu. Może trochę poćwiczymy? - zaproponowała.
       Zgodził się ochoczo, więc na chwilę para rozstała się, by w swoich dormitoriach przebrać się i zabrać stamtąd katany. Spotkali się w akademickim lesie, na tej samej polance co zazwyczaj.
       Z radością oddali się treningowi. Ostatnio nieczęsto to robili, a zabawa była przy tym naprawdę przednia. Od kiedy chłopak wypił zawartość fiolki zostawionej mu przez Shizukę, jego siła powróciła. Żadne z nich nie musiało się więc martwić o jego stan, wszystko było już w porządku.
       Bawili się tak dobrze, że niemal zapomnieli o obiedzie. Przypomniał im o nim niezadowolony z powodu głodu żołądek Kao.
       - Wygląda na to, że mamy remis! - zaśmiał się Kiryuu.
       - Następnym razem cię pokonam! - rzuciła blondynka. Wyszczerzyła jeszcze zęby w uśmiechu, a potem wraz z chłopakiem rozpoczęła wędrówkę w kierunku domku rodziców.

       Obiad tradycyjnie minął w wesołej i przyjemnej atmosferze. Kaori z radością zauważyła, że onēsan pokochała Deichiego chyba równie mocno jak ona sama.
       Po posiłku wszyscy się gdzieś rozeszli. Kao i Ichiru, wciąż pełni energii, wyrwali się do zmywania naczyń. Reiko poszła odpocząć, gdyż Aya zaproponowała, że zajmie się jej synkiem. Kaien musiał iść na chwilę do budynku szkolnego, by zabrać z tamtejszego gabinetu jakieś dokumenty, o których wcześniej zapomniał.
       - Jaki on jest uroczy! - zachwycała się raz po raz Aya. - Też tak myślisz?
       - Hai, hai - odparł Zero, choć nie podzielał jakoś specjalnie entuzjazmu dziewczyny.
       - Wiesz… Rano czymś sobie przypomniałam - rzekła po chwili.
       - O co chodzi? - zapytał Kiryuu.
       - Pamiętasz… Kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy się z moim ojcem, zapytałam o to, co stało się z moimi dziadkami. Tata dał mi wtedy kartkę z adresem cmentarza, na którym zostali pochowani.
       - Faktycznie - skinął głową osiemnastolatek. - Zupełnie o tym zapomniałem - przyznał.
       - No właśnie, ja także - smutnym tonem przyznała brunetka. - Minęło już pół roku od tamtego czasu, a ja wciąż nie odwiedziłam rodziców mojej mamy.
       - Innymi słowy: chcesz mnie namówić na to, bym się tam z tobą wybrał? - Zero uśmiechnął się.
       - Hm. No tak - odparła szczerze. Nie patrzyła na niego, tylko na niemowlę, które trzymała na rękach. Błękitne oczy chłopczyka wpatrywały się w nią z zaciekawieniem.
       - Oczywiście, że tam z tobą pójdę, jeśli tylko tego chcesz - odpowiedział Kiryuu.
       - Arigatō! - Aya na moment straciła zainteresowanie Deichim i szybko pocałowała starszego z bliźniaków w policzek.
       - Mam nadzieję, że nie zgubiłaś kartki z adresem - rzucił Zero.
       - Pewnie, że nie. Mam ją nawet przy sobie - oznajmiła, po czym podała zdezorientowanemu chłopakowi niemowlę. Z kieszeni dżinsów wyciągnęła pogniecioną karteczkę. Z pobłażliwym uśmiechem odebrała od dziwnie sztywnego osiemnastolatka dziecko, wciskając mu w zamian kartkę. - Masz pojęcie, gdzie to może być? - spytała. Kiryuu patrzył z uwagą na adres. Wyraz jego twarzy zmienił się.
       - To… niesamowity zbieg okoliczności - powiedział cicho.
       - Hę? - zdziwiła się dziewczyna. - Co masz na myśli?
       - Na tym cmentarzu są pochowani moi rodzice - wyznał.
       - Że co nasi rodzice?
       Do pokoju weszli Kao i Ichiru. Młodszy bliźniak patrzył ze skupieniem na starszego.
       - Ale o co chodzi? - wymsknęło się blondynce.
       - Dziadkowie Ayi - Zero zwrócił się do brata - są pochowani na tym samym cmentarzu co nasi rodzice.
       Ichiru spochmurniał.
       - Nēchan, chcesz iść odwiedzić babcię i dziadka? - zapytała Kao.
       - Uhm. - Siostra skinęła głową.
       - Soka. - Kaori podeszła do niej i odebrała od niej braciszka. Usiadła na kanapie obok Ayi. - Kiedy zamierzacie tam pójść? - spytała, domyślając się od razu, że onēsan pójdzie tam ze swym chłopakiem.
       Brunetka posłała Zero pytająco-proszące spojrzenie.
       - Mam jutro wolne, więc może być - odparł z lekkim uśmiechem.
       - Czy…
       Wzrok wszystkich zwrócił się ku Ichiru.
       - Czy byłoby w porządku, gdybym z wami poszedł? - zapytał cicho.
       - Chciałeś powiedzieć: „gdybyśmy z wami poszli”? - poprawiła go Kao.
       Aya i Zero zapewnili, że mogą iść. Pozostało więc ustalić wszystko z rodzicami blondynki. Reiko i Kaien zrozumieli, że dla młodzieży to bardzo ważne, więc wyrazili zgodę na to, by następnego dnia opuścili teren Akademii Kurosu.
***
       Zapadła noc. Otsune już spała, ale Aya siedziała przy biurku, z głową opartą na rękach, i wpatrywała się w ciemne niebo.
       Dzisiejsza noc jest całkiem inna od tej kilka dni temu, zauważyła.
       Wtedy, po pamiętnym balu, noc była chłodna i smutna. Ani księżyc, ani gwiazdy nie zdecydowały się pokazać na nieboskłonie. Dzisiaj było inaczej - noc okazała się przyjemna i ciepła, a srebrne punkciki rozsiane po oceanie czerni nadawały jej magicznego wyrazu.
       Dziewczyna myślała o tym, co się ostatnio wydarzyło. Kłótnia z Zero zdawała się być tylko jakimś złym snem, a pocałunek Suzaku nierzeczywistym wspomnieniem. Zastanawiała się przelotnie, jak będzie wyglądało jej kolejne spotkanie z Królem Mroku. Czym dłużej o nim myślała, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że w sercu młodzieńca na stałe zagościł smutek. Było jej przykro, że nie potrafi mu pomóc - bądź co bądź był on naprawdę dobrą osobą.
       Gdyby tylko zakochał się w kimś innym, a nie we mnie… Wtedy byłby szczęśliwy, pomyślała.
       Zostawiła ten temat i zaczęła zastanawiać się nad tym, jak będzie wyglądał kolejny dzień.
       Jaka szkoda, że nie zdążyłam poznać dziadków. To musieli być wspaniali ludzie, w końcu to rodzice mojej mamy…

       Kilka pomieszczeń dalej Kaori leżała w łóżku, tępo wpatrując się w sufit.
       Próbowała zasnąć, ale nawiedzały ją ponure myśli. Przypomniała sobie niemiłe sceny z ostatniej misji. Potem zaś wspominała wcześniejsze zadania, które wiązały się z zabijaniem młodych dziewcząt.
       Te nastolatki miały przed sobą całe życie! Ktoś, kto im je brutalnie odebrał, musi za to zapłacić, pomyślała. Ale… kiedy ta sprawa się rozwiąże? Ten, kto jest odpowiedzialny za ten koszmar, jest bardzo sprytnym i ostrożnym przeciwnikiem. Skrzętnie zaciera za sobą ślady, wymazuje pamięć tym, którzy mogliby go wydać…
       Westchnęła.
       W jaki sposób poznać odpowiedź?
       - W jaki sposób, do cholery… - szepnęła, zaciskając zęby.
       Uspokój się, przykazała sobie. Na każde pytanie można znaleźć odpowiedź. Wcześniej czy później ją poznam.





***
   Ohayo, tu Aya.
   Po pierwsze, dziękujemy tym, którzy wypowiedzieli się pod rocznicową notką. Ci, którzy jeszcze tego nie zrobili, a mają coś ciekawego do powiedzenia, wciąż mogą to uczynić. ;)
   Refleksje pojawiły się w czwartek, więc nie będę się teraz rozpisywać. Zapraszam Was na „Próby”, które ukażą się szesnastego października (sobota). Niestety, to ostatni gotowy rozdział. Zupełnie nie mamy czasu na pisanie, dni powszednie mamy całkowicie zawalone nauką. Nie wiemy więc, jak to będzie z dodawaniem nowości… Mimo wszystko mamy nadzieję, że w jakiś sposób uda nam się zażegnać ten kryzys.
   Ach, jeszcze a propos tego forum… Skoro jesteście za, to w najbliższym czasie je założymy. Jednak będzie to forum zamknięte, tylko dla Was i dla nas, czyli tych, co są w temacie. ;) Powiadomimy Was, gdy forum zacznie swą działalność. ;)
   Mata ne!
[wpis z dnia 9.10.10]

1 komentarz:

  1. Nie mam za bardzo weny na komentarz, ale postaram się co nieco naskrobać. :D
    No i ostatnio też mam coraz więcej nauki, dlatego tak słabo z czytaniem. ale już niedługo skończę VK. A myślalam, że może uda mi sie przed końcem października. xD
    Przypomniało mi się jak mi mówiłaś kiedyś, że często na początu czytelnicy wolą Aye a potem to już różnie. Cóż, u mnie chyba tak było, az do kłótni z Zero i Ayi. Naprawdę lubię naszą główną bohaterkę, jest świetna, ale zmieniła się i to widać jeśli porównamy ją do pierwszych rozdziałów. To bardzo fajne zjawisko, ale nie podoba mi się to, że bierze całą winę na siebie, a nie zwala nic na Zero. Chociaż jest szczęśliwa to ja mam takie wrażenie, że czasami naprawdę myśli, że jej się szczęście nie należy. Chyba, że to mój kolejny fantazyjny wymysł. XD Ale to nie znaczy, ze jej nie lubię. Bardzo ją lubię, chociaż chwilami mnie delikatnie denerwuje, ale to chyba normalne. xD A w przeciwieństwie do niej to Zero zachowuje się jakby nic zlego nie zrobił. Gdyby Kao mu nie uświadomiła, że to jego wina to on chyba by sie nie domyślił. xD
    Ale ze wszystkich postaci to chyba najlepiej ewoluowała Kao. Bardzo mi się podobała jej misja i wydaje mi się, że ten wątek z zaginionymi licealistkami będzie należał w dużej mierze do niej i coś czuje, że może ma to jakis delikatny związek z tym co się stało na balu. Bardzo mnie to ciekawi, wydaje sie dobrą intrygą wampirów. Tej wampirzycy czystokrwistej, którą wprowadziłyście z mangi jakoś nie lubię... W ogóle nie przepadam za wampirami prócz Kage, Ayi, Zero i Aidou. No i jeszcze nieszczęśliwie zakochany książę ciemności... xD cóż, akurat tego się spodziewałam, że pokocha Aye. W ogóle jak się wymienili mocami to oni oboje są jak... Avatar! *o* XDD Sorki, musiałam do tego nawiązać.
    W ogóle nie wiem czy mi się wydaje, czy faktycznie jakoś mało było Ichiru. W sumie nie bardzo jak miał się udzielać, to zrozumiałe. Ciekawe co wydarzy się na cmentarzu, bo mam nadzieje, że podczas powrotu coś się stanie. :3
    O, jeszcze na koniec dodam coś o dodatku. Dziwnie się go czytało, bo uwielbiam Aidou ( i czasami naprawdę żałuję, że on nie jest z Kao... Chwilami myslę, że chciałabym aby byli razem, a chwilami wolę Ichiru... to dziwne XD), ale Yuuki była tak wkurzająca, że o matko chryste. Biedny blondyn musiał się z nią męczyć i uczyć, a ona jest taka głupia. Niesamowite jak tak można... i jeszcze kaname mnie wkurza, to już poezja... Albo za każdym razem jak czytałam "kaname-ni-sama" czy coś w ten deseń to znowu żyłka pulsowała mi na czole... a pomyśleć, że ja kiedyś chciałam aby ona była z Zero... a teraz tak mnie denerwuje. xD i to jeszcze wina Aidou, że ta idiotka jest głupia... Yyyyh. Skoro to wasza wersja to mam gdzieś głęboko w serduszku nadzieję, że udusiłyście tych przeklętych Kuranów. XDD
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń