- Czyś ty do reszty skretyniał?! - wrzasnęła Kaori po
przekroczeniu bram Związku. Przed nią stał lekko skonsternowany Zero.
- Że co… - zaczął.
- Do tego
wszystkiego opuściłeś sobie lekcje, a ja przez to musiałam gnać aż tutaj, żeby
sobie z tobą porozmawiać! Pewnie zaraz mi wcisną jakieś zadanie, skoro już się
pofatygowałam z przyjściem tutaj… - Wokół słyszała szepty poszczególnych
Łowców. - Zresztą… Jeśli nie chcesz dostać nagany przy tych wszystkich
ludziach, gapiących się naokoło, to w tej chwili przejdźmy do innego pokoju -
rozkazała zdenerwowana. Tak też zrobili. Weszli do jednego z pustych gabinetów
i zaczęli rozmowę.
- Więc? - spytał
zdenerwowany chłopak. - Co masz mi do powiedzenia?
- Ja tobie?! Chyba
ty mnie! Czy tobie naprawdę na mózg padło?! Jak mogłeś ją tak potraktować?!
Przez ciebie Aya siedzi zamknięta w pokoju i nic nie robi poza użalaniem się
nad sobą i płakaniem. Opuściła lekcje, bo bała się ciebie spotkać.
Bliźniak patrzył na nią z wyczekiwaniem. Blondynka jednak
umilkła. Czekała na ruch kolegi.
- Uważasz, że
powinienem o tym zapomnieć? O tym całym Shoutou i o tym, co ośmielił się
zrobić?
- Jeśli mam być
szczera, to nie powinieneś zapominać. Ale może przestałbyś łaskawie oskarżać o
to Ayę? Co ona takiego zrobiła?! - Zamilkła na chwilę. - A wiesz, co jest
najgorsze? - Chłopak spojrzał na nią pytająco. - Jak z nią rozmawiałam… Ona
cały czas zwalała wszystko na siebie. Mówiła, że ty masz rację, że ona
przesadziła, że mogła wszystkiemu zapobiec i tak dalej. Cały czas cię broni.
Przez myśl jej nawet nie przeszło, żeby cię o coś oskarżyć. Chociaż, jak na
moje, znalazłoby się tu trochę rzeczy… - Zamyśliła się na moment. - Mniejsza o
to. Czy do ciebie nie dociera, że ona kocha tylko ciebie?
- Ale Shoutou…
- Przestań o nim
tyle nawijać! Oni tylko się kolegują. Uwierz mi. Jeśli Aya wyraziłaby zgodę,
myślę, że byłabym radosna, że go zabijesz. Ba, nawet z chęcią bym z tobą poszła
i sama mu dołożyła. - Uśmiechnęła się przebiegle. - Ale koniec z marzeniami. -
Przybrała poważny wyraz twarzy. - Póki jest jak jest, musimy to przeboleć i
pozwolić jej na kontakty z nim. Uważam, że powinni sobie teraz co nieco wyjaśnić.
Jednak Aya pewnie się z nim nie spotka, póki nie pogodzi się z tobą. Hm. Po
głębszym zastanowieniu… Ona nic sensownego nie zrobi przed pogodzeniem się z
tobą… Yare, yare… Jesteście tacy wkurzający… I dziecinni.
- Rozumiem -
powiedział z miną zbitego psa.
- I o to mi chodzi -
rzuciła z uśmiechem.
- Ale wypomnę ci to
wszystko, jeśli kiedyś będziesz miała podobną sytuację - oznajmił z szyderczym
uśmieszkiem.
- Wybacz, ale na
razie nie zamierzam dawać się całować jakiemuś wampirowi czy innemu takiemu. A
gdyby którykolwiek odważył się spróbować… Zawsze mam przy sobie swoją
przyjaciółkę.
Z uśmiechem
poklepała pochwę katany.
- Chciałbym to
zobaczyć - rzucił.
- Miejmy nadzieję,
że nie będziesz miał okazji - powiedziała poważniej. - Dobra - rzekła już swoim
normalnym tonem. - Pewnie zaraz ktoś przyjdzie… - nie zdążyła dokończyć, bo
ktoś zapukał do drzwi. Po chwili uchyliły się.
- Gomen, Mitsui-san.
Yagari-san prosi cię do siebie - oznajmił nieznany jej Łowca.
- O tym właśnie
mówiłam… - rzuciła sama do siebie. - Powiedz mu, że już idę - poprosiła z
serdecznym uśmiechem. - Ty, jak mniemam, właśnie wróciłeś z misji? - spytała
Zero.
- Uhm.
- To doskonale.
Uciekaj stąd i idź do Akademii. Pogadaj z Ayą, wyjaśnijcie sobie wszystko i
takie tam. - Puściła oko. - I przekaż Ichiru, że będę wieczorem. I że jak chce,
to może zrobić za mnie zadanie domowe, bo dziś pewnie nie będę miała czasu -
rzuciła rozbawiona. - Ja ne!
- Uhm - odparł tylko
chłopak.
***
Otsune robiła wszystko, co było w jej mocy, by odciągnąć Ayę od
jej ponurych myśli. Brunetka wciąż była cała czerwona, oczy miała opuchnięte od
płaczu.
Kiedy rano się obudziła i wyrzuciła z siebie pierwszą tego dnia
porcję łez, poszła do łazienki i długo stała pod prysznicem. Zdecydowała, że
nie pójdzie na lekcje, gdyż wiedziała, że spotkanie z Zero tylko dodatkowo by
ją zdołowało. Zastanawiała się, czy to był już koniec. Z jednej strony nie
mogła uwierzyć, że to, co między nimi było, mogło ot tak sobie prysnąć, ale z
drugiej strony… nigdy wcześniej się nie kłócili. Zawsze byli zgodni, drobne
spory rozwiązywali od razu...
Wróciła do pokoju, gdy akademik był pusty, uczniowie zniknęli już
bowiem w szkole. Ubrała zwykłe spodnie od dresu i luźną bluzkę z długim
rękawem, po czym padła na łóżko. W jej głowie zaczęły ukazywać się niechciane
obrazy - sceny z Suzaku w roli głównej, a potem poszczególne etapy kłótni z
Kiryuu. Jego wściekły wyraz twarzy…
Przez większość czasu po prostu trzęsła się i płakała. Nie
pamiętała, kiedy ostatnio było jej tak smutno i źle. Nie mogła też znieść
myśli, że ta najpiękniejsza rzecz, która jej się w życiu przydarzyła, miałaby
teraz zniknąć.
Umari od razu po zajęciach wróciła do dormitorium - nie spotkała
się nawet z Konosuke. Napomknęła, że Zero nie pojawił się w szkole, a potem nie
poruszała już jego tematu.
Brunetka była jej naprawdę wdzięczna. Co ona by zrobiła bez tak
wspaniałej przyjaciółki? I bez siostry…? Z Kaori rozmawiała poprzedniego
wieczoru po tym, gdy wracała ze stajni do akademika. Blondynka z cierpliwością wysłuchała
onēsan i zapewniła, że wszystko będzie dobrze. Choć Aya nie bardzo w to
wierzyła, cieszyła się, że imōto tak sądzi.
***
- Chłopak, skazany za zabicie dwóch osób - przeczytała. -
Znajduje się w… Nani?! - zdziwiła się Kaori. - To przecież dwie godziny drogi
stąd. I tylko po to, żeby zabić jakiegoś błąkającego się wampira Poziomu E? -
zbulwersowała się.
- Misja to misja -
oświadczył Yagari, po czym wzruszył ramionami.
- Taak. Tylko że ja
muszę wrócić o jakiejś przystępnej godzinie, żeby jutro w ogóle wstać na
lekcje. Jeśli zaśpię, to nauczyciele znów będą się czepiać i…
- Dość już
marudzenia. Im szybciej się za to zabierzesz, tym szybciej skończysz -
powiedział znudzony.
- Nie da się na dziś
znaleźć czegoś… bliższego? - spytała grzecznie.
- Jest jeszcze jedna
nieprzydzielona misja na dziś. - Pokazał świstek dotyczący tego zadania. - Pół
godziny drogi stąd, jednak…
- Nieważne. Byle jak
najbliżej - rzuciła, wyrywając byłemu nauczycielowi kartkę. Zaczęła czytać.
- Zaginęły trzy
licealistki. Razem uczęszczały do pobliskiej dziewczęcej akademii. Tydzień temu
zaginął ślad po pierwszej. Druga zniknęła dwa dni temu - mówił z pamięci
Yagari, kiedy Kao czytała.
- Wczoraj znaleziono
ciało tej drugiej? - przeczytała.
- Z naszych źródeł
wynika, że dziewczyny się nie lubiły, zawsze ze sobą rywalizowały.
- A trzecia?
Zniknęła wczorajszej nocy, tak?
- Dokładnie.
- Wychodzi na to, że
ktoś zmienił jedną z dziewczyn. A teraz ona, żądna krwi, mści się na swoich
rywalkach?
- Coś w tym stylu.
Trzeba znaleźć dziewczynę i jak najszybciej ją powstrzymać, zanim to stanie się
podejrzane - oznajmił. - Jesteś pewna, że nie chcesz standardowej, „męskiej”
misji?
- Hm. Oczywiście, że
wolę tamtą. Ale wygrywa leń. Nie chce mi się iść tak daleko. Biorę je! - rzuciła,
pokazując kartkę. Następnie wyszła z biura. -
Powinnam wyrobić się w dwie godziny… Potem wrócę zdać raport… Łącznie to jakieś
trzy, cztery godziny. Może zdążę na kolację… - mamrotała pod nosem, idąc w
stronę wyjścia.
- Jak zawsze
nawijasz sama do siebie? - spytała nagle Higoshi, która właśnie przechodziła
obok. Wyglądała już trochę lepiej niż kilka dni temu. Uśmiech powrócił na jej
twarz, choć widać było, że był lekko wymuszony.
- Eeto. Hai. Takie
przyzwyczajenie. - Kao uśmiechnęła się. - Wracasz z misji?
- Hai, idę do Kaito.
Poszedł przodem, żeby zdać raport.
- Macie szczęście,
że już kończycie robotę. Ja dopiero zaczynam…
- Cóż, łączenie
nauki ze Związkiem nie jest łatwe. Podziwiam cię, że tak wcześnie z własnej
woli do nas dołączyłaś.
- Tak miało być -
uśmiechnęła się. - Mimo wszystko lubię to, co robię. Jednak… Właśnie! Dlaczego
ty masz partnera, a ja nie, senpai? - naburmuszyła się.
- Nie wiem. Kaito
został mi przydzielony już dawno. Niemal wszyscy pracują w parach, ale nie dla
każdego znajduje się partner. Niektórzy walczą sami, gdyż są indywidualistami,
innym nie ma kogo przydzielić…
- Posiadanie
partnera musi być super! Kiedy trzeba iść na misję, przynajmniej rozmawia się z
kimś, a nie z samym sobą jak niektórzy - zaśmiała się, mając na myśli samą
siebie.
- Jeśli
porozmawiałabyś z Asamoto-san, może da się coś zrobić. Jednak wątpię, że do tak
zdolnej dziewczyny mogliby kogoś dołączyć. - Uśmiechnęła się lekko.
- Zobaczę, co da się
zrobić - oznajmiła. - Mata ne, Sayuri-senpai! - pożegnała się i wyszła
pospiesznie z siedziby Związku, myśląc o tym, że przez rozmowę ze swą
nauczycielką nie zdąży na kolację.
***
Aya siedziała właśnie przy biurku i ze skupieniem przepisywała od
rudowłosej lekcje, gdy rozległo się ciche pukanie do drzwi.
- Proszę! -
powiedziała głośno Otsune.
Szarooka wyprostowała się jak struna i znieruchomiała. Usłyszała
tylko, że Umari wychodzi z pokoju, zostawiając ją i jej gościa samych.
Bała się odwrócić. Jak w transie spoglądała tylko w szybę okna, w
której odbijała się sylwetka chłopaka, którego tak bardzo kochała.
- Aya… - szepnął
Zero.
W jej oczach błysnęły łzy. Bezwiednie wypuściła z ręki długopis i
zwiesiła głowę.
Przez chwilę trwała martwa cisza. Dziewczyna drżała lekko.
- Przepraszam, Aya -
odezwał się w końcu Kiryuu.
Gwałtownie uniosła głowę i znów utkwiła wzrok w odbiciu w szybie.
- Nie powinienem był
tak na ciebie naskakiwać. To, co się stało… To nie była twoja wina. Byłaś po
prostu zszokowana…
Odwróciła się i spojrzała w lawendowe oczy przyjaciela. Na jej
twarzy malowało się niedowierzanie.
- A ja… -
kontynuował, powoli się do niej zbliżając. - Odbiło mi chyba przez tę zazdrość.
Po prostu… - Był już przy niej. Wyciągnął przed siebie rękę i ostrożnie musnął
nią jej zaróżowiony policzek. - Po prostu nie mogłem znieść myśli, że dotknął
cię inny. - Jego palce powędrowały ku jej rozchylonym lekko ustom, opuszkami
delikatnie po nich przesunął. - Do tego to był ON. Ten, który
najprawdopodobniej czuje do ciebie coś podobnego do tego, co czuję ja. Ktoś,
kto jest jedyną osobą taką jak ty. Ktoś, kto jest moim rywalem, ktoś, kto
chciałby mi ciebie odebrać.
Pierwsza łza spłynęła po policzku brunetki.
Nagle Zero chwycił jej ręce i sprawił, że wstała, po czym szybko
ją do siebie przygarnął i przytulił z całej siły.
- Aya… - wyszeptał,
a ona nie mogła uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Z dnia na dzień
chłopak przechodził z jednej skrajności w drugą. - Aya, kocham cię - wyznał
wreszcie. - I nie zamierzam cię nikomu oddać. Jeśli będę musiał, będę o ciebie
walczył. I jeszcze… Zabiję Yuuki. Jeśli to ma sprawić, że wtedy naprawdę
uwierzysz w moje uczucia i że twoje serce się wtedy uspokoi… zabiję ją.
Łzy płynęły jej już jak szalone. Strach i stres z niej uleciał.
Znów poczuła się najszczęśliwszą osobą na świecie, znów miała ochotę żyć.
Wyswobodziła się z jego uścisku, ale tylko po to, by od razu
zarzucić mu ręce na szyję. Obdarzyła go słodkim pocałunkiem, a następnie mocno
się w niego wtuliła.
- Dziękuję -
szepnęła. - Ja też cię kocham, wiesz o tym, prawda? Ciebie i tylko ciebie. To
ty jesteś osobą, której podarowałam klucz do swojego serca.
- Wiem - odparł
cicho, po czym przycisnął ją do siebie jeszcze bardziej.
***
Yatta!
Dojście do tego miasteczka zajęło mi zaledwie dwadzieścia minut. Czyżby była
możliwość wcześniejszego powrotu do domu?, ucieszyła
się w myślach Kaori. Weszła na rynek. Rozejrzała się dookoła. Stare kamieniczki
idealnie współgrały ze staroświecką fontanną pośrodku placu. Wszędzie kłębili
się ludzie wracający z pracy lub robiący zakupy. Było też trochę par, które,
zapominając o bożym świecie, wędrowały przytulone. Kaori szukała wzrokiem
jakichś młodych dziewczyn mogących wyglądać na licealistki. Muszę pytać o Misako Deushi, powtarzała
w myślach. To była pierwsza dziewczyna, o której słuch zaginął tydzień temu.
Nie mogła jednak znaleźć nikogo w podobnym wieku. Podeszła więc do straganu z
warzywami i zapytała starszą panią o tutejszą szkołę.
- Moja wnuczka
uczęszcza do tej szkoły - odpowiedziała kobieta. - Dziewczęta mają ścisłe
zasady i nie wolno im opuszczać terenu akademii. Większość z nich mieszka w
dormitorium na jej terenie. - Następnie dała blondynce wskazówki, jak dostać
się do szkoły.
- Arigatō gozaimasu!
- Kao ukłoniła się lekko i szybkim krokiem ruszyła w stronę jednej z mniej
tłocznych uliczek. Kiedy na nią weszła, poczuła wampirzą aurę. Wiedziała, dokąd
ma iść. Trzymając dłoń na rękojeści katany, biegła w kierunku całkiem pustej
uliczki.
Kiedy dobiegła na miejsce, rozejrzała się uważnie. Wiedziała, że
wampirzyca jest gdzieś blisko, jednak na pierwszy rzut oka nikogo nie było
widać. Budynki stojące przy tej ulicy były najwidoczniej opuszczone. W miejscu
okien były tylko zakryte wnęki lub po prostu dziury. Kao postanowiła sprawdzić
pierwszy budynek. Coś czuła, że znajdzie tam osobę, której szuka.
***
Aya zapukała do pokoju, w którym mieszkała kiedyś z siostrą.
Miała ochotę na rozmowę z imōto. Wprost promieniała szczęściem i chciała się
nim z kimś podzielić. Otsune z kolei gdzieś zniknęła - najprawdopodobniej
spotkała się z Konosuke.
Drzwi otworzyły się i pojawiła się w nich Yaeko Nakazawa, nowa
przyjaciółka Kaori.
- Konban wa! -
przywitała się brunetka. - Jest Kao-chan?
- Konban wa, senpai.
Nie, nie ma jej, przykro mi. Nie mam pojęcia, gdzie się podziała ani kiedy
wróci. Wyszła po południu i od tamtej pory jej nie widziałam - rzekła.
- Soka. - Aya
pokiwała głową. Pewnie dostała kolejną
misję, pomyślała. - Cóż, dziękuję, Nakazawa-chan. Mata ne!
Osiemnastolatka postanowiła złożyć wizytę Reiko. Dyrektor wciąż ma ręce pełne roboty. Może
będę mogła pomóc cioci przy Deichim…
Kobieta bardzo ucieszyła się z wizyty przybranej córki. Aya zaś z
radością zajęła się małym chłopcem, dając tym samym blondynce szansę na
porządny odpoczynek.
Aya popatrzyła na niemowlę. Dei był tak bardzo podobny do Kao! Gdyby nie różnica wieku, mogliby uchodzić za
bliźniaki, stwierdziła.
***
Kaori wbiegła po schodach. Stanęła i nasłuchiwała. Nagle coś na
nią od tyłu skoczyło. Dziewczyna wiedziała, że nie może jeszcze zabić
wampirzycy, dlatego wysunęła tylko rękojeść miecza i przewracając się, wbiła ją
w brzuch przeciwniczki. Obie z trzaskiem spadły na podłogę, która dość mocno
zgrzytała pod ich ciężarem. Blondynka szybko kucnęła i rzuciła się na bok,
unikając ataku dziewczyny. W międzyczasie oglądała się dookoła, szukając ciała
zaginionej. Skończywszy lustrować teren, skupiła się na osłabieniu
przeciwniczki. Musiała ją jakoś unieruchomić. We właściwym momencie złapała
dziewczynę za włosy i okręciła ją w swoją stronę. Wiedziała, że jest brutalna,
ale inny pomysł nie wpadł jej do głowy. A w tym momencie najważniejsze było
uratowanie niewinnej dziewczyny, która jeszcze mogła wyjść z tego cało. Właśnie
dlatego Kao zamachnęła się kataną i z całej siły przecięła ręce dziewczyny.
Usłyszała dźwięk łamanych kości. Gdyby sama tego nie zrobiła, w życiu nie
uwierzyłaby, że dwie ręce zbłąkanej licealistki leżą na podłodze, odcięte od
ciała. Na chwilę czas stanął w miejscu. Martwa cisza w głowie blondynki. Po
ułamku sekundy ciszę przerwał okropny krzyk bólu wampirzycy. Jakby była obdzierana ze skóry, przeraziła
się Kao. Wiedziała, że nie może się teraz poddać słabości, ale najchętniej by
po prostu uciekła. Przycisnęła krwawiącą wampirzycę do podłogi tak, aby
zablokować jej jakiekolwiek ruch.
- Mów, gdzie jest
Setsuko Imada! - powiedziała z największą nienawiścią, jaką mogła z siebie wykrzesać.
Mimo wielkiego bólu, na twarzy Misako można było także dojrzeć
lekkie zdziwienie. Poprzez krzyk powiedziała, że nie zna nikogo takiego.
- Nie kłam! Zaginęła
wczoraj wieczorem! Chodziłyście do tej samej szkoły!
- Nieee wieeem, ooo
kiiim móóówiiisz! - krzyczała. Wściekła blondynka uderzyła dziewczynę w twarz.
- Kłamiesz!
W rzeczywistości jednak wydawało jej się, że to, co mówi dziewczyna,
jest prawdą. Spojrzała jeszcze w jej przepełnione cierpieniem oczy.
- Za zabicie
człowieka Związek Łowców skazuje cię na śmierć - oznajmiła i jak najszybciej
wbiła ostrze katany w serce wampirzycy. Dopiero kiedy ta osunęła się w nicość,
zamieniając się w popiół, Kao położyła się na podłodze i popatrzyła w sufit. A
raczej w coś, co można nazwać bardziej atrapą sufitu. Nie miała jednak czasu o
tym myśleć. Co ja zrobiłam?, zadręczała
się. Teraz już przynajmniej nie cierpi,
pocieszała się w duchu. Wstała, sprawdziła, czy ubranie nie jest zbyt brudne, i
uznając, że nie wygląda tak źle, wyszła na ulicę, kierując się tym razem w
stronę szkoły.
Kiedy dotarła na miejsce, natychmiast zauważyła grupkę uczennic
ubranych w mundurki. Podeszła do nich. Przeprosiła, że przeszkadza i zaczęła
pytać o niejaką Setsuko Imadę, a także o Misako. Dziewczyny odparły jednak, że
chodzą razem do klasy z Misako, a Setsuko znają tylko z widzenia, ponieważ jest
w młodszym roczniku.
- Dobrze słyszałam?
Setsu-chan? Co z nią? - W rozmowę wtrąciła się przechodząca obok ciemnowłosa
dziewczyna.
- Szukam jej. Wiesz
może, gdzie się znajduje? - spytała Kaori, zostawiając za sobą grupkę tamtych.
- Iie. Wczoraj
wieczorem nie wróciła na noc, od tej pory nie wiem, co się z nią dzieje -
zasmuciła się.
- Jesteś jej
współlokatorką?
- I przyjaciółką
zarazem - odparła, jednocześnie potakując głową. - A tak w ogóle nazywam się
Yuriko Sugita.
- Kaori Mitsui. Miło
mi cię poznać.
Uśmiechnęła się
serdecznie. Miała szczęście, że jej usposobienie przyciągało ludzi. Dzięki temu
łatwiej było jej wyciągać informacje.
- Więc - powiedziała
po jakimś czasie rozmowy Kao - Imada-san nie znała bliżej Misako?
- Hai. Jestem tego
pewna. Misako-senpai jest bardzo znaną osobą w naszej szkole. Wiele osób uważa
ją za najpiękniejszą. Zawsze konkurowała z Mako-senpai o tytuł najpiękniejszej.
- Mako to ta dziewczyna, której ciało
odnaleziono… To się nie zgadza, zauważyła. Dlaczego sprawy tych dziewczyn nie są ze sobą powiązane?
- A Imada-san… Jest
ładna? - Coś ją tknęło.
- Hai! Setsu-chan
jest raczej typem zamkniętej w sobie dziewczyny. Nie koleguje się z wieloma
osobami. Dlatego świat jeszcze nie ujrzał jej piękna. Ale to naprawdę śliczna
kobietka i do tego bardzo zdolna.
- Rozumiem. A czy
zdarzyło się ostatnio coś… dziwnego?
- Dziwnego? Chyba
nie… Znaczy około tydzień temu… Nie… To chyba nie ma większego znaczenia.
- O co chodzi?
- Wydaje mi się,
jakby jeden dzień uleciał mi z życia. Zasnęłam, a gdy się obudziłam,
dowiedziałam się, że jest nie środa, tylko czwartek… Ale to chyba ze zmęczenia.
Bo zdarzyło mi się też coś takiego wczoraj. A przecież miałyśmy mówić o
Setsu-chan.
- Iie. Bardzo mi
pomogłaś. - Uśmiechnęła się serdecznie. - A wczoraj to…?
- To jakby mój mózg
opuścił kilka lekcji. Dziewczyny mówiły, że znalazły mnie śpiącą w toalecie.
Ale nie pamiętam, żebym się do niej udawała. Mam taką lukę w pamięci, jeśli
chodzi o tamten dzień.
- Arigatō! -
podziękowała blondynka, przytulając nowo poznaną koleżankę. - Jeszcze raz
dzięki za wszystko - rzuciła Kao, żegnając się.
- Sayōnara,
Mitsui-san.
- Sayōnara - odparła
Kaori i czym prędzej opuściła teren tej dziwnej akademii.
Schodząc z małego wzgórza, odwróciła się, by jeszcze raz spojrzeć
na kolejny szkolny budynek, który skrywał w sobie jakąś dziwną tajemnicę.
Wcześniej dowiedziała się od Yuriko, że ucieczką od
rzeczywistości był dla Setsuko pewien opuszczony budynek. Niestety, znajdował
się on w innej części miasta niż ruina, w której Kao walczyła z wampirzycą.
Czyli
kolejne powiązanie przepadło. Jednak… Obie były ładne, myślała, kierując się w stronę ulubionego miejsca zaginionej. Tak samo jak poprzednie dziewczyny
przemienione w wampiry, które musiałam zabić… Ponadto sporo chodzi do żeńskich
szkół w pobliskich miasteczkach. Nie dalszych niż godzina drogi od naszego… Aż
czuję w powietrzu, że zbliża się coś okropnego…
Zatrzymała się, widząc przed sobą stary, zaniedbany gmach.
Odruchowo spojrzała na zegarek. Shimatta!
Przez to całe zamieszanie nie zdążę na kolację… Super. Oby to wszystko było
warte opuszczenia posiłku z rodziną!
Spoważniała i weszła do środka. Czuła dziwny niepokój. Spokojnie
obejrzała pierwsze pomieszczenie, po czym weszła po schodach na górę. To było prostsze niż myślałam,
stwierdziła, widząc dziewczynę zwiniętą w kłębek. Siedziała w rogu z głową w
kolanach. Jej ciemnorude kosmyki opadały na nogi i posadzkę. Kaori zbliżyła się
do niej powoli.
- Imada-chan… Nie
zrobię ci krzywdy - powiedziała kojącym głosem, wyciągając rękę ku dziewczynie.
- Spokojnie. Już jesteś bezpieczna - dodała. Dziewczyna odepchnęła jej dłoń.
- Idź stąd! Wynoś
się! - krzyknęła, podnosząc zabrudzoną nieco twarz. Kaori stanęła jak wryta.
Oczy dziewczyny zmieniły się z zielonych na krwistoczerwone. Na szyi można było
dojrzeć zaschniętą krew.
Co
to ma być, do cholery?!
- Proszę… -
wyszeptała, chwytając się za gardło. Widać było, że jest świeżym wampirem.
Jeszcze nie była opętana. Mogła w miarę trzeźwo myśleć, a jej twarz nie uległa
jeszcze dziwnej mutacji.
- Co ci się stało?
Kto to zrobił?
- Ja… Nie wiem… Nie
pamiętam. Ale ta osoba kazała mi przeżyć… Schować się i czekać… Ja nie chcę tak
żyć! Proszę… - Kaori odsłoniła katanę. - Albo mnie zabij!
Nie
mogę tego zrobić. Nikogo nawet nie zraniła. Nie może być jeszcze skazana. Ale
co ja z nią zrobię? Nie mogę jej zostawić ani zabrać ze sobą. Nie zdobędę krwi
tego, kto to zrobił, żeby ją uwolnić. Moja krew jej niczego nie da. Będzie się
powoli staczać i pewnie za tydzień zabije pierwszą lepszą osobę. Ale.. Związek
zakazuje zabijać niewinnych… Co ja mam, do cholery, o tym wszystkim myśleć?!
Stwierdziła, że w takim momencie przydałby jej się partner, z
którym mogłaby to przynajmniej obgadać. Niestety, była jednak sama. Nie miała
pojęcia, co powinna zrobić. Wiedziała, że nie może po prostu pobiec do Związku,
spytać kogoś o radę i wrócić. Była w kropce. Co by zrobił Zero na moim miejscu? Pewnie by ją zabił. Stwierdziłby, że
ta dziewczyna niebawem zacznie mordować i już trzeba to powstrzymać. A tata?
Zostawiłby ją przy życiu? Dobra… Mam to gdzieś. Zrobię to po swojemu.
- Wytrzymasz jeszcze
godzinkę na głodzie? - spytała Kao, patrząc na dziewczynę zmagającą się z
pragnieniem. Ta lekko pokiwała głową. - W takim razie posiedzę tutaj z tobą do
czasu, kiedy zrobi się całkiem ciemno, dobrze? - Kolejne kiwnięcie.
Kaori usiała naprzeciwko Setsuko. Zachowała jednak odległość
dwóch metrów pomiędzy nimi, gdyby młoda wampirzyca miała nie wytrzymać.
Po niespełna godzinie zrobiło się już bardzo ciemno.
Szesnastolatka powoli wstała i wyciągnęła rękę w kierunku uczennicy.
- Daj mi rękę. I nie
próbuj mnie ugryźć, bo nie przeżyjesz tej nocy.
Wampirzyca podała blondynce rękę i razem wyszły z budynku. Kao
zacisnęła jedną dłoń na katanie, a drugą ścisnęła dłoń dziewczyny, żeby w razie
kłopotów jej się nie wyrwała. Miała gdzieś, że idzie z dziewczyną za rękę.
Chciała po prostu pozostać w zgodzie z własnym sumieniem. Z miasta wyszły jakąś
boczną drogą, która pozwalała nie iść przez rynek, gdzie nawet o tej porze
można było spotkać mieszkańców.
Te
czterdzieści minut ciągnęło się dla Kao niemiłosiernie. Co jakiś czas
spoglądała na oczy Setsuko. Co jakiś czas wracały do swej normalnej barwy, by
zaraz potem znów przybrać czerwony kolor. Kiedy dziewczyny stanęły przed
budynkiem Związku, jej oczy na stałe były już krwistoczerwone, a oddech
przyśpieszony.
- Spokojnie. Musisz
być teraz grzeczna, dobrze?
- Hai.
Kao wprowadziła wampirzycę do środka. Łowcy, którzy znajdowali
się akurat na sali, zaczęli im się przyglądać. Na szczęście jeden z nich podszedł
do nich.
- Zabierz ją stąd -
powiedziała Kao. - Tylko traktuj ją dobrze, nie zrobiła nic złego. Ja muszę
zdać raport - oznajmiła, po czym oddała dziewczynę w ręce jednego z Łowców.
Czym prędzej pobiegła do biura. Zastała w nim Asamoto. Yokatta, pomyślała w duchu.
- Kaori-san. Jeśli
przyszłaś zdać raport, to udaj się do Yagariego. Pomoże ci wszystko wypełnić.
- Hai, hai. Demo…
Przyprowadziłam ze sobą młodą wampirzycę. Oddaję ją w twoje ręce. Jest
powiązana z TĄ sprawą. - Miała na myśli oczywiście sprawę, którą Związek badał
od jakiegoś czasu. Mianowicie zamieniane uczennice. - Może uda się wydobyć od
niej jakieś informacje, chociaż wygląda na to, że jest pod czyimiś rozkazami.
Teraz idę zdać raport.
- Skoro nie udało
się wydobyć informacji, dlaczego po prostu jej nie zabiłaś?
- Naszą regułą jest
zakaz karania wampirów, które nie zrobiły krzywdy człowiekowi - powiedziała. -
A ta dziewczyna jeszcze trzeźwo myśli, więc może coś da się zrobić. Nie mogłam
jej tak zostawić.
- Dobrze. W takim
razie zajmę się nią - zapewniła z miłym uśmiechem.
- Arigatō! - rzuciła
Kao i wybiegła z biura. Pospiesznie udała się do Yagariego i opowiedziała mu o
wszystkim. Następnie spisała raport i mu go zaniosła. Opowiedziała mu też o
rzeczach łączących wszystkie dziewczyny.
- Jakieś wnioski,
poza tymi?
- Hai. Trzeba było
wybrać tamtą pierwszą misję. Zdążyłabym przynajmniej przed północą…
Yagari się zaśmiał. Potem Kao wyszła z siedziby Łowców i biegiem
udała się do domu.
Po wejściu do szkoły blondynka udała się na sekundę do Ayi, aby
upewnić się tylko, czy pogodziła się z Zero. Na więcej rozmów śpiąca nēsan nie
miała ochoty, więc Kaori szybko czmychnęła do swego pokoju.
- Yae-chan? Dlaczego jeszcze nie śpisz? - zdziwiła się Kao,
wchodząc do pokoju i widząc dziewczynę siedzącą nad biurkiem.
- Kao-senpai! Czemu
tak późno wracasz?
- Musiałam załatwić
kilka spraw… - powiedziała i myśląc nad zmianą tematu, zauważyła, że dziewczyna
pochyla się nad jakimś listem. - A cóż to takiego? - spytała z przebiegłym
uśmieszkiem.
- Ryu-senpai napisał
do mnie! Chce się ze mną spotkać w weekend w przyszłym tygodniu. Będzie akurat
miał wolne na uczelni! - zachwyciła się.
- Wspaniale! Idziesz
na randkę!
- Jaka tam randka...
Po prostu się spotkamy - rzuciła nieco zawstydzona.
- Jasne, jasne… -
mruknęła Kaori, uśmiechając się znacząco pod nosem.
- Demo… Nie mam co
ubrać! Chciałabym go zaskoczyć, a nie mam nic nowego…
- Hm. Pomyślimy nad
tym później, dobrze? Może da się coś z tym zrobić.
Uśmiechnęła się, a w
jej oczach dostrzec można było przyjazny błysk.
- Arigotō,
Kao-senpai! - Yae przytuliła ją mocno. - Jestem taka szczęśliwa!
- Uhm! Ja też! -
powiedziała z uśmiechem. Nie mogły się powstrzymać od dalszych pogaduszek,
dlatego poszły spać bardzo późno.
***
Z powodu niewyspania Kaori spóźniła się na pierwszą lekcję. Z
pokorą wysłuchała kazania nauczyciela i szybko usiadła na swoim miejscu. Aya
zerknęła na nią tylko z dezaprobatą, po czym zagłębiła się w swoich, dla
odmiany optymistycznych, myślach.
Zajęcia zleciały zaskakująco szybko.
- Hej, pogodzone
gołąbeczki! - zawołała Kao, ciągnąc za sobą Ichiru w stronę rodzeństwa. - Co
dzisiaj porabiacie?
- Jeszcze nie wiemy
- odparła Aya. Jej oczy błyszczały ze szczęścia.
Rany,
wystarczyła jedna kłótnia i jedno pogodzenie się, by nēsan stała się
najszczęśliwszą osobą na świecie, a do tego chwilową optymistką, zaśmiała się w duchu blondynka.
- Rodzice zapraszają
nas wszystkich na obiad - powiedziała na głos. - Przyjdziecie?
Zapewnili, że się pojawią, po czym odeszli w sobie tylko znanym
kierunku. Niebieskooka zamyśliła się.
- Co tak dumasz? -
spytał Ichiru.
- Zastanawiam się… -
zaczęła. - Ech, chodzi mi o tę sprawę z dziewczętami przemienionymi w wampiry.
To smutne - jakiś czystokrwisty bawi się ich kosztem.
- Albo ma w tym
jakiś cel - dodał Kiryuu.
- Tak, to jeszcze
bardziej prawdopodobne - przyznała. - Ale jaki to cel? I czyj?
- Nie mam pojęcia i
obawiam się, że jeszcze długo możemy czekać na poznanie prawdy. Na razie to
pytanie pozostawione jest bez odpowiedzi.
Dziewczyna zasępiła się.
Szli przez parę minut w milczeniu.
- Ichiru, do obiadu
zostało jeszcze trochę czasu. Może trochę poćwiczymy? - zaproponowała.
Zgodził się ochoczo, więc na chwilę para rozstała się, by w
swoich dormitoriach przebrać się i zabrać stamtąd katany. Spotkali się w
akademickim lesie, na tej samej polance co zazwyczaj.
Z radością oddali się treningowi. Ostatnio nieczęsto to robili, a
zabawa była przy tym naprawdę przednia. Od kiedy chłopak wypił zawartość fiolki
zostawionej mu przez Shizukę, jego siła powróciła. Żadne z nich nie musiało się
więc martwić o jego stan, wszystko było już w porządku.
Bawili się tak dobrze, że niemal zapomnieli o obiedzie.
Przypomniał im o nim niezadowolony z powodu głodu żołądek Kao.
- Wygląda na to, że
mamy remis! - zaśmiał się Kiryuu.
- Następnym razem
cię pokonam! - rzuciła blondynka. Wyszczerzyła jeszcze zęby w uśmiechu, a potem
wraz z chłopakiem rozpoczęła wędrówkę w kierunku domku rodziców.
Obiad tradycyjnie minął w wesołej i przyjemnej atmosferze. Kaori
z radością zauważyła, że onēsan pokochała Deichiego chyba równie mocno jak ona
sama.
Po posiłku wszyscy się gdzieś rozeszli. Kao i Ichiru, wciąż pełni
energii, wyrwali się do zmywania naczyń. Reiko poszła odpocząć, gdyż Aya
zaproponowała, że zajmie się jej synkiem. Kaien musiał iść na chwilę do budynku
szkolnego, by zabrać z tamtejszego gabinetu jakieś dokumenty, o których
wcześniej zapomniał.
- Jaki on jest uroczy! - zachwycała się raz po raz Aya. - Też tak
myślisz?
- Hai, hai - odparł
Zero, choć nie podzielał jakoś specjalnie entuzjazmu dziewczyny.
- Wiesz… Rano czymś
sobie przypomniałam - rzekła po chwili.
- O co chodzi? -
zapytał Kiryuu.
- Pamiętasz… Kiedy
pierwszy raz zobaczyliśmy się z moim ojcem, zapytałam o to, co stało się z
moimi dziadkami. Tata dał mi wtedy kartkę z adresem cmentarza, na którym
zostali pochowani.
- Faktycznie -
skinął głową osiemnastolatek. - Zupełnie o tym zapomniałem - przyznał.
- No właśnie, ja
także - smutnym tonem przyznała brunetka. - Minęło już pół roku od tamtego
czasu, a ja wciąż nie odwiedziłam rodziców mojej mamy.
- Innymi słowy:
chcesz mnie namówić na to, bym się tam z tobą wybrał? - Zero uśmiechnął się.
- Hm. No tak -
odparła szczerze. Nie patrzyła na niego, tylko na niemowlę, które trzymała na
rękach. Błękitne oczy chłopczyka wpatrywały się w nią z zaciekawieniem.
- Oczywiście, że tam
z tobą pójdę, jeśli tylko tego chcesz - odpowiedział Kiryuu.
- Arigatō! - Aya na
moment straciła zainteresowanie Deichim i szybko pocałowała starszego z
bliźniaków w policzek.
- Mam nadzieję, że
nie zgubiłaś kartki z adresem - rzucił Zero.
- Pewnie, że nie.
Mam ją nawet przy sobie - oznajmiła, po czym podała zdezorientowanemu
chłopakowi niemowlę. Z kieszeni dżinsów wyciągnęła pogniecioną karteczkę. Z
pobłażliwym uśmiechem odebrała od dziwnie sztywnego osiemnastolatka dziecko,
wciskając mu w zamian kartkę. - Masz pojęcie, gdzie to może być? - spytała.
Kiryuu patrzył z uwagą na adres. Wyraz jego twarzy zmienił się.
- To… niesamowity
zbieg okoliczności - powiedział cicho.
- Hę? - zdziwiła się
dziewczyna. - Co masz na myśli?
- Na tym cmentarzu
są pochowani moi rodzice - wyznał.
- Że co nasi
rodzice?
Do pokoju weszli Kao i Ichiru. Młodszy bliźniak patrzył ze
skupieniem na starszego.
- Ale o co chodzi? -
wymsknęło się blondynce.
- Dziadkowie Ayi -
Zero zwrócił się do brata - są pochowani na tym samym cmentarzu co nasi
rodzice.
Ichiru spochmurniał.
- Nēchan, chcesz iść
odwiedzić babcię i dziadka? - zapytała Kao.
- Uhm. - Siostra
skinęła głową.
- Soka. - Kaori
podeszła do niej i odebrała od niej braciszka. Usiadła na kanapie obok Ayi. -
Kiedy zamierzacie tam pójść? - spytała, domyślając się od razu, że onēsan
pójdzie tam ze swym chłopakiem.
Brunetka posłała Zero pytająco-proszące spojrzenie.
- Mam jutro wolne,
więc może być - odparł z lekkim uśmiechem.
- Czy…
Wzrok wszystkich zwrócił się ku Ichiru.
- Czy byłoby w
porządku, gdybym z wami poszedł? - zapytał cicho.
- Chciałeś
powiedzieć: „gdybyśmy z wami poszli”? - poprawiła go Kao.
Aya i Zero zapewnili, że mogą iść. Pozostało więc ustalić
wszystko z rodzicami blondynki. Reiko i Kaien zrozumieli, że dla młodzieży to
bardzo ważne, więc wyrazili zgodę na to, by następnego dnia opuścili teren
Akademii Kurosu.
***
Zapadła noc. Otsune już spała, ale Aya siedziała przy biurku, z
głową opartą na rękach, i wpatrywała się w ciemne niebo.
Dzisiejsza
noc jest całkiem inna od tej kilka dni temu, zauważyła.
Wtedy, po pamiętnym balu, noc była chłodna i smutna. Ani księżyc,
ani gwiazdy nie zdecydowały się pokazać na nieboskłonie. Dzisiaj było inaczej -
noc okazała się przyjemna i ciepła, a srebrne punkciki rozsiane po oceanie
czerni nadawały jej magicznego wyrazu.
Dziewczyna myślała o tym, co się ostatnio wydarzyło. Kłótnia z
Zero zdawała się być tylko jakimś złym snem, a pocałunek Suzaku nierzeczywistym
wspomnieniem. Zastanawiała się przelotnie, jak będzie wyglądało jej kolejne
spotkanie z Królem Mroku. Czym dłużej o nim myślała, tym bardziej utwierdzała
się w przekonaniu, że w sercu młodzieńca na stałe zagościł smutek. Było jej
przykro, że nie potrafi mu pomóc - bądź co bądź był on naprawdę dobrą osobą.
Gdyby
tylko zakochał się w kimś innym, a nie we mnie… Wtedy byłby szczęśliwy, pomyślała.
Zostawiła ten temat i zaczęła zastanawiać się nad tym, jak będzie
wyglądał kolejny dzień.
Jaka
szkoda, że nie zdążyłam poznać dziadków. To musieli być wspaniali ludzie, w
końcu to rodzice mojej mamy…
Kilka pomieszczeń dalej Kaori leżała w łóżku, tępo wpatrując się
w sufit.
Próbowała zasnąć, ale nawiedzały ją ponure myśli. Przypomniała
sobie niemiłe sceny z ostatniej misji. Potem zaś wspominała wcześniejsze
zadania, które wiązały się z zabijaniem młodych dziewcząt.
Te
nastolatki miały przed sobą całe życie! Ktoś, kto im je brutalnie odebrał, musi
za to zapłacić, pomyślała. Ale… kiedy ta sprawa się rozwiąże? Ten, kto
jest odpowiedzialny za ten koszmar, jest bardzo sprytnym i ostrożnym
przeciwnikiem. Skrzętnie zaciera za sobą ślady, wymazuje pamięć tym, którzy
mogliby go wydać…
Westchnęła.
W
jaki sposób poznać odpowiedź?
- W jaki sposób, do
cholery… - szepnęła, zaciskając zęby.
Uspokój
się, przykazała sobie. Na każde pytanie można znaleźć odpowiedź.
Wcześniej czy później ją poznam.
***
Ohayo, tu Aya.
Po pierwsze, dziękujemy tym, którzy wypowiedzieli się pod rocznicową notką. Ci, którzy jeszcze tego nie zrobili, a mają coś ciekawego do powiedzenia, wciąż mogą to uczynić. ;)
Refleksje pojawiły się w czwartek, więc nie będę się teraz rozpisywać. Zapraszam Was na „Próby”, które ukażą się szesnastego października (sobota). Niestety, to ostatni gotowy rozdział. Zupełnie nie mamy czasu na pisanie, dni powszednie mamy całkowicie zawalone nauką. Nie wiemy więc, jak to będzie z dodawaniem nowości… Mimo wszystko mamy nadzieję, że w jakiś sposób uda nam się zażegnać ten kryzys.
Ach, jeszcze a propos tego forum… Skoro jesteście za, to w najbliższym czasie je założymy. Jednak będzie to forum zamknięte, tylko dla Was i dla nas, czyli tych, co są w temacie. ;) Powiadomimy Was, gdy forum zacznie swą działalność. ;)
Mata ne!
[wpis z dnia 9.10.10]
Nie mam za bardzo weny na komentarz, ale postaram się co nieco naskrobać. :D
OdpowiedzUsuńNo i ostatnio też mam coraz więcej nauki, dlatego tak słabo z czytaniem. ale już niedługo skończę VK. A myślalam, że może uda mi sie przed końcem października. xD
Przypomniało mi się jak mi mówiłaś kiedyś, że często na początu czytelnicy wolą Aye a potem to już różnie. Cóż, u mnie chyba tak było, az do kłótni z Zero i Ayi. Naprawdę lubię naszą główną bohaterkę, jest świetna, ale zmieniła się i to widać jeśli porównamy ją do pierwszych rozdziałów. To bardzo fajne zjawisko, ale nie podoba mi się to, że bierze całą winę na siebie, a nie zwala nic na Zero. Chociaż jest szczęśliwa to ja mam takie wrażenie, że czasami naprawdę myśli, że jej się szczęście nie należy. Chyba, że to mój kolejny fantazyjny wymysł. XD Ale to nie znaczy, ze jej nie lubię. Bardzo ją lubię, chociaż chwilami mnie delikatnie denerwuje, ale to chyba normalne. xD A w przeciwieństwie do niej to Zero zachowuje się jakby nic zlego nie zrobił. Gdyby Kao mu nie uświadomiła, że to jego wina to on chyba by sie nie domyślił. xD
Ale ze wszystkich postaci to chyba najlepiej ewoluowała Kao. Bardzo mi się podobała jej misja i wydaje mi się, że ten wątek z zaginionymi licealistkami będzie należał w dużej mierze do niej i coś czuje, że może ma to jakis delikatny związek z tym co się stało na balu. Bardzo mnie to ciekawi, wydaje sie dobrą intrygą wampirów. Tej wampirzycy czystokrwistej, którą wprowadziłyście z mangi jakoś nie lubię... W ogóle nie przepadam za wampirami prócz Kage, Ayi, Zero i Aidou. No i jeszcze nieszczęśliwie zakochany książę ciemności... xD cóż, akurat tego się spodziewałam, że pokocha Aye. W ogóle jak się wymienili mocami to oni oboje są jak... Avatar! *o* XDD Sorki, musiałam do tego nawiązać.
W ogóle nie wiem czy mi się wydaje, czy faktycznie jakoś mało było Ichiru. W sumie nie bardzo jak miał się udzielać, to zrozumiałe. Ciekawe co wydarzy się na cmentarzu, bo mam nadzieje, że podczas powrotu coś się stanie. :3
O, jeszcze na koniec dodam coś o dodatku. Dziwnie się go czytało, bo uwielbiam Aidou ( i czasami naprawdę żałuję, że on nie jest z Kao... Chwilami myslę, że chciałabym aby byli razem, a chwilami wolę Ichiru... to dziwne XD), ale Yuuki była tak wkurzająca, że o matko chryste. Biedny blondyn musiał się z nią męczyć i uczyć, a ona jest taka głupia. Niesamowite jak tak można... i jeszcze kaname mnie wkurza, to już poezja... Albo za każdym razem jak czytałam "kaname-ni-sama" czy coś w ten deseń to znowu żyłka pulsowała mi na czole... a pomyśleć, że ja kiedyś chciałam aby ona była z Zero... a teraz tak mnie denerwuje. xD i to jeszcze wina Aidou, że ta idiotka jest głupia... Yyyyh. Skoro to wasza wersja to mam gdzieś głęboko w serduszku nadzieję, że udusiłyście tych przeklętych Kuranów. XDD
Pozdrawiam! :D