- Wybacz to nagle
najście, ale przyniosłam nasze ulubione ciasteczka! - powiedziała w progu
Kaori, wyjmując z torebki starannie zapakowane wypieki, których czekoladowy
zapach był bez problemu wyczuwalny nawet dla osób, które nie posiadały
wyostrzonych zmysłów.
- Nie szkodzi,
Kao-chan, zapraszam, ty i ciasteczka to duet zawsze mile widziany! - odparła
radośnie Maria Namizawa, wpuszczając przyjaciółkę do swojej posiadłości.
Blondynka zrzuciła z siebie czarną marynarkę i odłożyła na bok swoje
tradycyjnie zbyt wysokie jak do pracy obcasy koloru wina. Katanę schowaną za
pasem ostrożnie odłożyła na komodę. Korzystając z tego, iż miała misję
nieopodal, postanowiła odwiedzić wampirzycę, z którą ostatnio nie miała okazji
się widywać z powodu problemów, których dostarczał jej Związek. - Shuusei jest
w pracy, więc możemy sobie swobodnie poplotkować. - Puściła oko, rozpromieniona,
czując się zwykle nieco samotnie, odkąd wypuścili Mamoru do Akademii Kurosu.
Choć ich syn nie był specjalnie wygadany, jego obecność sprawiała, że Maria
czuła się komfortowo i spokojnie. Zawsze miała się do kogo odezwać, kiedy mąż
pracował dla Ayi. Teraz musiała urozmaicać sobie dnie czytaniem książek,
sporadycznie uczyła się grać na pianinie, co zawsze jej się podobało. Od czasu
do czasu odwiedzał ją ktoś znajomy, więc starała się czerpać z tych spotkań jak
najwięcej radości.
Maria
zaprowadziła Kaori do przestronnego salonu urządzonego zdecydowanie pod
wampirzycę. Lawendowe ściany przypominały Kao o oczach bliźniaków, pamiętała,
że Marii od zawsze również podobał się ich koloryt. Usiadły na skórzanej sofie
kolorem popadającej w beż. Gospodyni naszykowała owocowej herbaty, która
dopełnić miała kosztowanie najlepszych ciastek z miasteczka.
- Jak tam twoje
zdrowie? - spytała zmartwiona Kaori, kiedy Maria po raz kolejny zakaszlała
cicho.
- W porządku. - Uśmiechnęła
się ciepło. Nie lubiła przyznawać się do tego, że w istocie jest inaczej. Nigdy
do końca nie umiała zaakceptować tego, że mimo nieśmiertelnego życia, musi je
przeżywać w chorobie. Na szczęście znalazła kogoś, kto kochał ją taką, jaka
jest i naprawdę cieszyła się, że znalazła na swojej drodze Shuuseia. Być może
jego zrozumienie dla jej sytuacji brało się z własnych doświadczeń: jego matka,
tak jak i Maria będąca wampirze arystokratką, zmarła przecież na śmiertelną
chorobę, która na przestrzeni dziejów ziemi dopadła co najwyżej kilka osób.
- Nie musisz
udawać - oznajmiła Kao. - Załatwię ci na boku krew Ayi, poczujesz się jak
nowonarodzona! - Puściła przyjaciółce oko. Irytował ją fakt, że Maria nigdy nie
chciała pomocy. W końcu dzięki krwi, jaką niegdyś dostała od Kage, była zdrowa
przez wiele lat.
- Nie potrzebuję,
dziękuję - odpowiedziała grzecznie Maria, ale wzrok Kaori nie pozwalał jej
zmienić tematu. - Wiesz, że dla Shuuseia Aya-sama jest swego rodzaju bóstwem,
kimś raczej nietykalnym, kogo nie wypada prosić o takie rzeczy… Zresztą ma
wystarczająco problemów. - Jej mąż od zawsze służył rodowi Hiou i chociaż był
jednocześnie jego odwiecznym przyjacielem, nigdy nie pozwalał sobie na
jakiekolwiek nieodpowiednie zachowanie względem jego członków.
- Już bez
przesady, tu chodzi o twoje zdrowie, a to ono jest dla niego najważniejsze.
Pewnie przy nim też udajesz, że wszystko jest dobrze? - westchnęła blondynka, niezadowolona
takiego obrotu spraw. - Już ja ci załatwię drinka od siostry - zaśmiała się
wesoło. - Przynajmniej poczuje się potrzebna, wiesz, jak ona lubi wszystkim
pomagać. Szczególnie teraz, kiedy równowaga świata wisi na włosku. Shuusei nie
musi wiedzieć - zauważyła, wzruszając ramionami.
- Oj, Kao-chan,
ty zawsze musisz kombinować. Dziękuję, ale poradzę sobie - odparła, choć
wiedziała, że przyjaciółka i tak zrobi swoje, za co mogła być jej tylko
wdzięczna. - Powiedz, jak tam w domu. Radzicie sobie? - spytała, ale nim
Łowczyni zdążyła odpowiedzieć, rozległ się dzwonek do drzwi. - Kogo tu dziś
niesie? Kolejne odwiedziny? - zdziwiła się Maria, wstając z kanapy.
Kaori zajęła się
więc pałaszowaniem ciasteczek, czekając na rozwój wydarzeń. Zastanawiała się,
co odpowiedzieć przyjaciółce. Tak strasznie martwiła się teraz o Hanashi… Brak
kontaktu dawał jej się we znaki, w końcu była jej jedyną córką. Nie chciała
dłużej tego znosić. Musiała wymyślić plan idealny, ale wiedziała, że Hanę
ciężko będzie do czegokolwiek przekonać, tak samo zresztą jak Zero.
- No wejdź,
wejdź, naprawdę nie będziesz przeszkadzał! - usłyszała z korytarza Kao.
Wychyliła głowę z pokoju i ujrzała, jak jej przyjaciółka prowadzi wyraźnie
zmieszanego Suzaku. Wampir wydawał się być nawet lekko zaczerwieniony na
twarzy. Zdziwiło to Kaori, ponieważ zwykle się tak nie zachowywał. Zaraz po
wejściu do salonu przywitał się z nią i usiadł na fotelu naprzeciwko.
- Coś taki
nieśmiały, Suzaku-sama? - zaśmiała się Maria. Nie miała pojęcia, że tak
naprawdę jest mu niesamowicie niezręcznie siedzieć w jednym pokoju z matką
Hanashi, która udusiłaby go gołymi rękoma, gdyby dowiedziała się, co zrobił jej
kochanej córeczce. Chociaż starał się o tym za wiele nie myśleć, codziennie
nachodziły go wyrzuty sumienia. Nie było dnia, w którym nie pomyślałby o
skrzywdzonej dziewczynie. Pragnął jej wybaczenia, chociaż wiedział, że
prawdopodobnie ta nigdy nie będzie w stanie darować mu win, co go zresztą nie
dziwiło. Wróciwszy do rzeczywistości, spostrzegł, że obie kobiety patrzą na
niego pytająco.
- O, widziałeś
się może ostatnio z Haną? - spytała Kaori z nutką nadziei w głosie. Chciała
znaleźć jakieś źródło informacji, a skoro jej córka miała teraz tyle czasu, to
może postanowiła spędzać go z dziedzicem Shoutou?
Suzaku zakaszlał
nagle, spoglądając w bok, by uniknąć zetknięcia ze świdrującym wzrokiem Kao,
który w każdym momencie mógł go przejrzeć na wylot.
- Niestety nie… -
odparł cicho i jakby ostrożnie.
- Unikasz jej? -
spytała podejrzliwie, zdecydowanie wgryzając się w ciastko i nie spuszczając z
niego przenikliwego wzroku. Suzaku wyobraził sobie, jak w podobny sposób łamie
mu kości. Choć oczywiście mógłby się obronić przed jakimkolwiek atakiem, na
pewno by tego nie zrobił. Należało mu się jak nikomu innemu, wiedział o tym.
Odkąd rany zadane przez Hanashi się uleczyły, brakowało mu zewnętrznego bólu
przypominającego mu o tym, jakim jest gnojem.
- Bardzo chciałbym
się z nią spotkać, jednak w obecnej sytuacji czas mi na to nie pozwala. Hanashi
zapewne też jest zajęta… - powiedział szczerze, siląc się na normalny ton. Tak
strasznie chciał ją spotkać, porozmawiać z nią jak za dawnych czasów…
- To mam dla
ciebie świetne wieści! Hana ma teraz mnóstwo wolnego czasu i potrzebuje kogoś,
kto postawi ją na nogi. Jesteś idealnym kandydatem! - stwierdziła pewnie Kaori i
szybko przeniosła wzrok na Marię siedzącą obok niej. - Nie mam kontaktu z moim
maleństwem od kilku tygodni… - powiedziała ze łzami w oczach. Suzaku miał
szczęście, że w tym momencie na niego nie patrzyła. Czuł przeraźliwy ból w
klatce. Dlaczego Kao mówiła to z taką nadzieją? Dlaczego wszyscy widzieli w nim
dobro, którego nie ma? Kaori wierzyła, że rozmowa właśnie z nim poprawi Hanie
nastrój, a on cierpiał na samą myśl o tym, jak bardzo jej matka się myli,
jednak nie potrafił przyznać się do swojego czynu. Było oczywistym, że Namizawa
słyszy, jak łomocze mu serce, ale wiedział, że nigdy nie odważy się spytać, co
tak właściwie się zdarzyło. Jeśli chodziło o wampirzą hierarchię, była
tradycjonalistką, tak samo jak jej mąż.
- Co się stało,
Kao-chan? - spytała zmartwiona Maria, na moment jednak spoglądając na Suzaku.
Nie wyglądał za dobrze, choć widać, że próbował to ukryć. Kaori wtuliła się w przyjaciółkę
i zaczęła szlochać.
- Zero zawiesił
ją w Związku po ślubie Ichijou. Pokłócili się o tego młodego Hanadagi, bo
zatańczyli razem. Wiecie, jak to jest widziane przez społeczność… Czystokrwisty
z jakąś młodą Łowczynią. Rozeszły się plotki, a Związek tego najmniej w tym
momencie potrzebuje. Hana się wkurzyła, bo w końcu Zero jest z Ayą i zostało
to, no, powiedzmy, zaaprobowane, a ona nic złego nie zrobiła, a dostała
porządny ochrzan… Mam taki mętlik w głowie! Hanashi przestała się do nas
odzywać. Na pewno utrzymuje kontakt z Keiem, ale on nie chce nam nic mówić. Ona
musi być teraz tak załamana… Od Deia wiem, że odeszła z Akademii trzy tygodnie
temu. Jeśli nie przemówię Zero do rozsądku, to chyba sama odejdę, żeby mieć z
nią kontakt! - mówiła strasznie szybko, nie umiejąc do końca zebrać myśli. -
Dlatego potrzebuję kogoś, kto by ją trochę nakierował na to, żeby wróciła do
Związku… Ona jest tak strasznie uparta! To musi być przeznaczenie, Suzaku! Wiem,
że tobie ufa, posłucha cię… - powiedziała pewnie, wlepiając w niego ufne
niebieskie oczy.
- Nie wydaje mi
się, żeby to był dobry pomysł… Lepiej, żeby ktoś inny z nią porozmawiał -
odparł na pozór spokojnie, przeczesując kasztanowe włosy. Sprawa robiła się
zbyt skomplikowana. Że też dziś musiał odwiedzić Marię...
- Proszę, Suzaku…
Jesteś moją ostatnią nadzieją… - prosiła błagalnym spojrzeniem załzawionych
oczu.
Presja. To
właśnie odczuwał w tej chwili, jak i przez całe życie. Kiedy wszyscy
oczekiwali, że będzie się zachowywał, jak mu nakazano. Gdy musiał się zmienić,
by walczyć o względy Ayi. Skończył z młodzieńczymi wybrykami, byciem wyniosłym,
całe swe życie zmienił tak, by wyglądać dobrze w oczach innych. Hanashi miała
rację, gdy nazwała go tchórzem i powiedziała, że nie ma osoby, która znałaby
jego prawdziwą twarz. Wolał przedstawiać światu tego dostojnego, sympatycznego
mężczyznę niż naburmuszonego i niezadowolonego ze świata chłopca, który wciąż w
nim siedział. Małego egoistę, który od najmłodszych lat pragnął stać się
prawdziwym czystokrwistym, a nie jedynie podróbką. W pełni zaakceptował
sytuację dopiero wtedy, kiedy poznał Ayę - kogoś takiego jak on. W dodatku w
jego oczach była przecież idealna. Musieli być więc dla siebie stworzeni i z
tym przekonaniem żył wciąż, choć i tu Hanashi miała rację, że takich jak oni
mogą powstać setki. Chciał to wszystko powiedzieć dziewczynie, którą tak
zranił, chciał paść jej do stóp, przeprosić ją i błagać o wybaczenie. Ale
przecież nie będzie chciała go słuchać…
- Zobaczymy, co
da się zrobić, ale nic nie obiecuję - odparł, chcąc po prostu zakończyć temat
Hany, który na nowo otwierał niezabliźnioną ranę w jego sercu. Widok ulgi na
twarzy Kaori odrobinę go uspokoił, chociaż równocześnie stał się przyczyną
wbicia w niego kolejnej szpilki - otrzymał oto zaufanie, na które sobie nie
zasłużył. Na szczęście wkrótce kobiety zmieniły temat na bardziej luźny. Suzaku
myślał jednak tylko o tym, by szybko wymyślić wymówkę, która umożliwiłaby mu
zmycie się z tego domu. Niestety, nie wypadało mu tego zrobić, dlatego siedział
jak na skazaniu i starał się od czasu do czasu wtrącić jakieś zdanie, by nie
wyglądać podejrzanie. Wciąż jednak rozmyślał nad tym, co dzieje się u Hanashi. Wcześniej
cały czas miał nadzieję, że po tym, co jej zrobił, zatraciła się w pracy, która
dawała jej wytchnienie, a tu okazało się nagle, że od kilku tygodni jest
zawieszona. Jak ona mogła sobie z tym radzić? Przecież praca w Akademii, Związku
i rodzina to wszystko, co miała. Została odcięta od wszystkich ważnych dla niej
osób i rzeczy… Jakoś nie widział jej upajającej się tym wolnym czasem przy
książce i kawie. To nie było w jej stylu. Byle
nie zrobiła nic głupiego, błagał w myślach. Czuł się okropnie, wiedząc, że
nie ma możliwości w żaden sposób jej pomóc.
***
- A ta trójca
jest całkowicie nie do zniesienia… W ogóle mnie nie słuchają - skończyła
opowieść przejęta Katsumi. Siedziała razem z Hanashi na łóżku w pokoju w
skrzydle nauczycielskim, niegdyś należącym do tej drugiej. - Chyba nie zostałam
do tego stworzona, nie umiem być tak stanowcza. Nie chcesz wrócić już na
stanowisko? - spytała z nutką nadziei w głosie. Hana upiła łyk ciepłej czekolady,
zastanawiając się chwilę.
- Może znajdą
kogoś nowego, ja chyba z tym skończyłam - powiedziała od niechcenia.
- Nie chcesz
wrócić do Związku? - zdziwiła się porządnie Katsu. Nigdy nie podejrzewałaby o
to przyjaciółki. Praca była wcześniej jej życiem, cała rodzina była w to
wplątana, więc od zawsze stanowiło to nieodłączną część jej egzystencji.
- Nie zależy mi -
skłamała Hanashi. W rzeczywistości brakowało jej misji, zajęć w Nocnej Klasie
oraz przygotowywania młodych Łowców do rozpoczęcia swej kariery. I choć
ostatnio nie narzekała na brak wrażeń ze strony Shouty, czuła się przerażająco
zwykłym człowiekiem, takim samym jak reszta tych nieświadomych niczego ludzi. -
Dopiero zaczynam żyć po swojemu. Odnajdę się i stworzę swoją ścieżkę, a nie
taką, którą wytyczy mi Związek - oznajmiła, chcąc w to wierzyć. Wiedziała, że
nigdy nie będzie umiała być bezwzględnie posłuszną wobec prezesa czy innych
osób stojących nad nią. Miała swoje zdanie i jedynym czego chciała, to móc je
bez konsekwencji przedstawić. - Ale mnie rozgrzała ta czekolada! - stwierdziła,
zdejmując bluzę, która przez przypadek trochę pociągnęła za sobą również top,
tym samym prezentując brzuch.
- Jeny, Hana! Co
ci się stało? - szepnęła przerażona Katsumi, momentalnie podciągając jej bluzkę.
Na brzuchu Hanashi widniało wiele różnobarwnych siniaków, po chwili Katsu zauważyła
również liczne zadrapania na rękach.
Hana zaśmiała się
krótko, poprawiając szybko bluzkę.
- To nic takiego
- rzuciła rozbawiona. - Mam ostatnio takiego cichego wielbiciela… - Wytknęła
język.
- Cichego, ale
chyba brutalnego - zauważyła Iriye, wciąż się martwiąc o przyjaciółkę. - Kto ci
to zrobił?
- On nie do końca
panuje nad swoją siłą, ale mi to nie przeszkadza. Wiesz, jak jest… Ich nie da
się ujarzmić - stwierdziła z uśmiechem.
Musiał to więc
być wampir. Katsumi momentalnie wykluczyła Suzaku, a niestety chyba jedynym
innym kandydatem był nikt inny jak przewodniczący Nocnej Klasy. Zawahała się
przez chwilę, ale postanowiła jednak spytać.
- Hanadagi? -
Hanashi z lekkim uśmiechem wzruszyła ramionami, dając tym samym przyjaciółce
jednoznaczną odpowiedź. - Hana, przecież to takie nieodpowiedzialne! To
czystokrwisty… - powiedziała przejęta, poważnie martwiąc się o najlepszą
przyjaciółkę.
- Katsu-chan,
proszę, chociaż ty nie mów mi, jak mam żyć… - zaczęła.
- Nie o to chodzi
- zaprzeczyła Katsumi. - On nawet nieświadomie może cię skrzywdzić. Boję się o
ciebie. Co jeśli on będzie chciał cię jakkolwiek wykorzystać, teraz, gdy twoje
relacje ze Związkiem są, jakie są…? - szepnęła zasmucona. Ostatnimi czasy
Hanashi wyraźnie się zmieniła i teraz Katsumi zastanawiała się, czy nie miało
to przypadkiem nic wspólnego z czystokrwistym.
- Związek to
tylko i wyłącznie moja sprawa i Shouta się w to nie wtrąca. Właśnie to jest w
nim fajne, że nie mówi mi, co mam robić. Przy nim czuję, że jestem panią
własnego życia, a nie, że ktoś pisze mi scenariusz na każdy dzień mojej
egzystencji. To męczące - zirytowała się odrobinę. Chciała się wreszcie komuś
wygadać, że spotyka się z wampirem, ale, tak jak podejrzewała, reakcje były
nieprzychylne.
- Nie przeszkadza
ci, że ma narzeczoną?
- A co to
zmienia? Przecież nie zamierzam brać z nim ślubu, a poza tym wszyscy wiedzą, że
ich małżeństwo jest tylko zaplanowaną szopką dla wampirów.
- Po prostu jest
czystokrwistym i może zrobić ci krzywdę. Jesteś wobec niego bezbronna, to
wszystko, czym się martwię - rzekła, chcąc kończyć już tę rozmowę. Widziała, że
nie przemówi dziewczynie do rozsądku, wręcz przeciwnie, bała się, że Hana może
się wściec i jedynie jeszcze gorzej nastawić przeciwko wszystkim Łowcom.
- Jakoś nikt by
nie miał nic przeciwko, gdyby to był Suzaku. Wokół niego wszyscy skaczą jak
szaleni, wychwalając go pod niebiosa. Nie martw się o nic, już ja sobie ze
wszystkim poradzę. Powiedz mi lepiej, czy odbyłaś jakąś ciekawszą rozmowę z
Keiem. Ostatnio rzadko się z nim widuję, ale z tego, co wiem, często tu wpada
do Mayumi. - Szybko zmieniła temat, widząc brak poparcia ze strony przyjaciółki. Denerwowało ją podejście całej
rodziny i przyjaciół do Suzaku. Gdyby dowiedzieli się prawdy, ciekawe, ile osób
stałnęłoby po jego stronie? Był wiecznie gloryfikowany, zachwalany, ale nikt nie
znał go naprawdę, a jedynie postać, jaką sobie wymyślił i której rolę od lat
odgrywał. Co prawda na pewno była częścią jego prawdziwego charakteru, ale nie
całością, tak jak myśleli wszyscy.
- Spotykamy się
raz na jakiś czas, ale rozmawiamy normalnie, na szczęście… Spaliłabym się ze
wstydu, gdyby zaczął temat… - przeżywała Katsu, czując, jak na jej twarz wypływają
rumieńce. - Byłam głupia, że to powiedziałam…
- Kiedyś będzie
trzeba porozmawiać, wiesz o tym - rzekła łagodnie i mrugnęła do niej. - Kei
jest wspaniały, na pewno będzie wobec ciebie szczery. Choć póki co lepiej dać
mu jeszcze trochę czasu - stwierdziła, zastanawiając się nad całą sprawą. Nie
dziwiła się Katsumi, że zakochała się w jej bracie, bo w końcu sama kochała go
najmocniej na świecie i doprawdy było za co go kochać. Jednak ostatnimi czasy
wszystko się skomplikowało i jego życie nie wyglądało bajkowo. Hana miała nadzieję,
że kiedyś otrząśnie się ze straty żony, uda mu się ją pomścić i wreszcie
odzyska dawny spokój, zajmując się swoimi dwiema córeczkami, i wtedy pomyśli
może o jakiejś kobiecie.
- Wiem, jest
niesamowity, ale dla mnie byłaby to strasznie niezręczna rozmowa, w końcu nie
mam prawa czuć tego, co czuję, szczególnie teraz… Po tym wszystkim. To za wiele
dla niego - zauważyła Katsumi, dzięki czemu Hana upewniła się, że w przyszłości
Katsu będzie odpowiednią kandydatką dla jej bliźniaka.
Dziewczyny
porozmawiały jeszcze o głupotach, napawając się swoim towarzystwem, ponieważ
nie wiedziały, kiedy kolejnym razem uda im się spotkać. Katsumi, mimo pracy w
Akademii, miała pełne ręce roboty także w Związku, w którym atmosfera była
gorąca przez wzgląd na ostatnie wydarzenia.
- Ach, zapomniałabym!
Wyobrażasz sobie, że w tym tygodniu zniknęło troje Łowców? - rzuciła Iriye, po
czym wymieniła jeszcze ich nazwiska.
- Dziwne,
przecież byli filtrowani przez Nową Radę i nic u nich nie znaleziono… Myślisz,
że zdradzili? - zastanawiała się Hana, zapominając na chwilę o udawaniu
niezainteresowanej.
- Wątpię… Z
drugiej strony, dlaczego mieliby znikać? Niepokoi mnie to.
- Czyżby się
zaczynało? - pomyślała na głos Hanashi. Musiał istnieć jakiś powód, dla którego
znikała trójka mniej ważnych Łowców. Nie umiała połączyć faktów i skleić
historii w całość. Brakowało jej jakiegoś kawałka układanki.
***
- Cześć - rzucił dość
chłodno jak na niego Kei. W drzwiach jego mieszkania stał nie kto inny jak
Suzaku, wyglądający co najmniej nieciekawie.
- Mogę wejść? -
spytał z lekką niepewnością. W końcu Kei mógł od razu wyrzucić go na zbity pysk
za to, co zrobił jego siostrze. Jednak był jedyną poza Ayą osobą, która
wiedziała o całej sytuacji. No, może poza Shoutą, ale z nim Suzaku nie miał najmniejszej
ochoty rozmawiać.
Kei upewnił się,
czy nie stoi gdzieś za nim Miyako. Kiedy zabrzmiał dzwonek, bawiła się
beztrosko nowymi lalkami w swoim pokoju i nie wyglądała na zainteresowaną
przybyszem, zagłębiając się w świecie wyobraźni. Teren był więc czysty. Łowca
zacisnął pięść, zamachnął się i z impetem uderzył dhampira w twarz. Wiedział,
że ten nie zrobi uniku i właśnie tego oczekiwał. Suzaku zwiesił głowę i
przetarł dłonią policzek, czując zdarty naskórek. Ach, gdyby tak ból mógł trwać
trochę dłużej…
- Wchodź -
powiedział Kei, przesuwając się w przejściu. Wampir spojrzał na niego ze
zdziwieniem, nie spodziewając się takiego obrotu spraw.
- Dziękuję… -
szepnął, mając na myśli nie tylko zaproszenie do domu, ale także uderzenie.
Ostatnio upajał się każdym bólem, nie zauważając nawet, jak masochistyczny się
zrobił, zupełnie tak jak w dzieciństwie, gdy uparcie wpatrywał się w
śnieżnobiały śnieg odbijający słonczne promienie i raniący jego wrażliwe na
światło oczy.
Mężczyźni weszli
do kuchni, gdzie Kei nalał im obu herbaty, przygotowanej wcześniej w
czajniczku. Siedzieli chwilę przy stole w milczeniu. Żaden nie wiedział, jak
zacząć rozmowę. Nie mieli wcześniej okazji porozmawiać o całym zajściu.
- Martwię się o
Hanashi… - powiedział tylko Shoutou. - Słyszałem, że zawiesili ją w Związku, że
odeszła z Akademii… Obawiam się, że to wszystko moja wina - stwierdził
zdołowany, wpatrując się beznamiętnie w herbatę.
- Nie wiem, czy
masz prawo się martwić po tym, co zrobiłeś. Nie powinieneś się do tego mieszać…
- odpowiedział Kei.
- Ja to wszystko
wiem, ale chciałbym jakoś pomóc, czuję się taki bezradny. Wiem, że zawaliłem na
całej linii. To wszystko mogło się inaczej potoczyć…
- Jak? - spytał
Kei. Był ciekawy, co tak naprawdę Suzaku czuje do jego bliźniaczki, co tak
naprawdę nim kierowało. Hana opowiedziała mu dokładnie cały feralny wieczór i
choć sama wmawiała sobie, że Suzaku wymazał jej pamięć, bo wstydził się tego,
że się jej brzydził… dla Keia sprawa wyglądała nieco odmiennie, ale musiał zaczerpnąć
informacji u źródła.
- Normalnie,
dobrze… - odparł Suzaku. - Ten Shouta Hanadagi doprowadzał mnie do szału. Za
każdym razem, kiedy się widzieliśmy, dawał mi do zrozumienia, że ona jest dla
niego jakąś zdobyczą… Jakby się ścigał, chciał być lepszy…
- Więc
postanowiłeś odebrać mu nagrodę sprzed nosa, żeby przypadkiem nie był pierwszy?
Taki pies ogrodnika? Sam nie weźmie, ale innym też nie da. Zdajesz sobie sprawę,
jakie to głupie z twojej strony? - westchnął Łowca. Dlaczego on potrafił być w
poważnym związku już od czasów licealnych, a tak stary wampir zachowywał się w
tych sprawach na zbuntowany nastolatek?
- To nie tak… - zaprotestował
spokojnie, chociaż brzmiało to całkiem logicznie i w rzeczywistości mogło tak
wyglądać.
- Chcesz z nim konkurować
czy po prostu byłeś o nią zazdrosny? - Czasem trzeba było pytać prosto z mostu,
szczególnie, że Kei nie czuł się komfortowo, rozmawiając o problemach miłosnych
siostry. Jednak takiego zachowania nie mógł tolerować, więc ta wymiana zdań była
jak najbardziej konieczna.
- Ja… - Suzaku chciał
odruchowo zaprzeczyć, ale zdał sobie sprawę, że w ten sposób tylko okłamałby i siebie,
i Keia. Jak za każdym razem. - Byłem zazdrosny - powiedział szczerze. - I nadal
jestem. Chcę wiedzieć, czy ona wciąż się z nim widuje. Zeświruję z tej
niewiedzy, Kei. I dziwię się, że w ogóle ze mną rozmawiasz…
- Obawiam się, że
zrobiłeś to w najgorszym momencie. Niektóre rzeczy mogą być nieodwracalne w
skutkach. Zniszczyłeś ją, to logiczne, że stara się ciebie nienawidzić. I nie
myśl, że rozmawiając z tobą, zgadzam się z tobą czy popieram twoje zachowanie.
Wiem, że tego żałujesz i nie zrobiłbyś tego po raz drugi. - Zastanawiał się
jednak, czy gdyby mógł coś zmienić, to czy w ogóle by się z nią nie przespał,
czy po prostu nie usunąłby jej wspomnień. - Mam cichą nadzieję, że będzie
umiała ci kiedyś wybaczyć i spojrzeć w twarz. Przydałbyś się teraz, kiedy
wszystko, w co wierzyła, obraca się w pył. Jednak za wcześnie na to,
rozdrapałbyś tylko jej rany. Niestety, inna osoba postanowiła ją pokrzepiać, co
nieszczególnie mnie cieszy, ale musisz zrozumieć, że nie mogę zdradzić ci
szczegółów. Tymczasem trzymaj się od niej z daleka. Nie jest gotowa, żeby się z
tobą widzieć. To twoje brzemię, które musisz dźwigać. Miejmy nadzieję, że nie
za długo - dokończył, widząc, że Suzaku jest wstrząśnięty jego wypowiedzią.
- Zazdroszczę ci
- szepnął. - Potrafisz byś tak naturalnie dobry i autentyczny, podczas gdy ja
za każdym razem gubię się w swoich kłamstwach i obłudzie. Dziękuję, ale nie
potrafię jej sobie odpuścić - przyznał szczerze. Zasmuciła go wiadomość, że
Hana sobie nie radzi i że prawdopodobnie Hanadagi wciąż miesza jej w głowie,
ale przynajmniej wiedział już, na czym stoi.
Po rozmowie z
Keiem pobawił się chwilę z Miyako, która oderwała się od swoich lalek, by z
zaaferowaniem obserwować, jak gość wyczarowuje piękny, pomarańczowy kwiatek, dokładnie
taki, jaki narysowała na jednym ze swoich rysunków. Suzaku podarował jej
roślinkę, której zielone łodygi oplotły ramę jej łóżka. Obiecał, że kwiat nie
zwiędnie, póki będzie się nim ładnie opiekować i śpiewać mu przed snem.
Zaczarowana gościem Miyako przyrzekła, że dołoży wszelkich starań, by jej nowy
przyjaciel czuł się jak najlepiej.
Po wyjściu z
kamienicy Suzaku zaczął bez celu pałętać się po ulicach miasteczka. Nie chciał
się teleportować, czasem doceniał ludzkie zwyczaje, a spacery potrafiły go
relaksować, szczególnie, że miał wiele rzeczy, nad którymi chciał się
zastanowić. Po jakimś czasie znalazł się pod mieszkaniem Hany. Podszedł nieco
bliżej, starając się wychwycić jakiś dźwięk. Zdawało mu się jednak, że nikogo
nie było w domu. Wszedł więc na klatkę schodową i stojąc przed drzwiami,
przysłuchał się jeszcze raz. Był pewien, że jest puste, więc za pomocą mocy bez
problemu wszedł do środka. Nie zdziwił go bałagan: gdyby miał do użytku taką
małą powierzchnię i brak służących, zapewne jego lokum nie wyglądałoby dużo
lepiej. W zlewie znajdowały się nieumyte zapewne od kilku dni garnki, chociaż
znając zapał dziewczyny do jedzenia, szczególnie gdy nie ma nic innego do
roboty, równie dobrze mogły to być naczynia z jednego dnia. Lodówka okazała się
być praktycznie pusta, poza dwoma piwami, mlekiem i kabanosami nie było w niej
nic. Czy ona się głodzi, do cholery?
Dopiero po chwili pomyślał, że być może roztrwoniła swoje pieniądze, a skoro
nie pracuje, to nie ma już żadnych dochodów. Dziwiło go to, bo na stoliku znalazł
resztki po sushi. Czyżby ktoś jej przyniósł? Hanadagi? Suzaku musiał sam z siebie przyznać, że jest zdecydowanie
przewrażliwiony.
Próbując odrobinę
uspokoić sumienie, zatrzymał się w pobliskim supermarkecie i zakupił wszystkie
potrzebne dziewczynie artykuły spożywcze, które zaniósł do mieszkania.
Zdecydował się jeszcze wejść do pokoju Hany. Z ciężkim sercem otworzył drzwi.
Jego nozdrza wypełnił zapach dziewczyny, który i tak dało się odczuć w innych
pomieszczeniach, ale który tu był szczególnie wyraźny. Rzeczy leżały niedbale
na krześle, podłodze i niepościelonym łóżku. Przysiadł na moment, oparł się o
ścianę i zamknął oczy. Wyobraził sobie, że Hana siedzi obok niego, że wszystko
między nimi jest dobrze… Od dawna nie zaznał ani chwili psychicznego spokoju.
Teraz, siedząc tu wśród jej rozwalonych wszędzie ubrań, ulżyło mu. Czuł, że zdecydowanie
zbyt długo był od niej odcięty. Chwile rozmyślania przerwał mu dźwięk przekręcanego
w drzwiach wejściowych zamka. Zamarł na chwilę. Chciał wyjść z tego pokoju i
podejść do niej, by się przywitać. Chciał wziąć ją w ramiona i przeprosić po
raz kolejny. Wstał i bezszelestnie podszedł do drewnianych drzwi oddzielających
go od dziewczyny. Musiała wyczuć już obecność wampira.
- Shouta, to ty?
- usłyszał zza drzwi. Poczuł, jak serce rozpada mu się na kawałki. Kogo innego
mogła oczekiwać? Na pewno nie jego. Momentalnie teleportował się do swojej
rezydencji. Nie mógł tego znieść. Hanadagi odwiedza ją w jej mieszkaniu, to
wyszło już poza granice zdrowego rozsądku.
- Dziwne… -
powiedziała do siebie Hana, sprawdzając oba pokoje. Byłam pewna, że czuję czystokrwistego. Może tylko mi się wydawało przez
to, że często tu bywa. Wzruszyła ramionami i zabrała się za sprzątanie, na
które wyjątkowo tego dnia ją naszło.
***
Kaori nerwowo stukała
obcasem w drewniany parkiet w gabinecie szwagra. Przeczesała palcami blond
włosy, próbując zająć sobie czas oczekiwania, który niesamowicie jej się
dłużył. Spojrzała ukradkiem na męża, siedzącego obok niej jak zbity pies.
Obojgu nie podobała się sytuacja, jaka wynikła kilka tygodni wcześniej, ale to
Ichiru czuł się poniekąd odpowiedzialny za zawieszenie Hanashi. Mógł inaczej
pokierować rozmowę, nie pozwolić jej spotkać się z Zero albo najzwyczajniej w
świecie pozwolić zająć się tym żonie. Czuli się przytłoczeni faktem, że przez
nierozsądny spór w pracy tak długo nie mieli kontaktu z córką, co rzutowało na
ich psychice, ponieważ woleli być poinformowani o poczynaniach dziewczyny,
która zwykła popadać w tarapaty. Zdawali sobie sprawę, że sytuacja Związku nie
jest najlepsza, a do tego w ostatnim czasie zaginęło kilku Łowców, więc wszyscy
musieli być w pełnej gotowości do ewentualnego ataku. Dlatego też oboej postanowili,
że to idealny moment, żeby ponownie zjednoczyć rodzinę. Podejrzewali, że
Hanashi myśli, iż stanęli po stronie Zero, jednak nie dokonywali żadnego
wyboru. Zawsze wybierali rodzinę ponad wszystko. Po prostu chcieli naprawić
problem od środka, do czego potrzebny był czas.
- Wybaczcie,
miałem spotkanie - rzucił na wejściu lekko zdyszany Zero. Widać było po nim
zmęczenie, zdawał się być nawet starszy niż zwykle, zmarszczki uwydatniały się
na jego twarzy za każdym razem, gdy był skupiony czy zmartwiony. Usiadł na
swoim krześle i pytająco spojrzał na małżeństwo, choć domyślał się, w jakiej
sprawie przyszli razem.
- Myślę, że to
najwyższy czas - zaczęła Kao, przenikając prezesa smutnym i jednocześnie
zdecydowanym spojrzeniem. Czuł się przez to jeszcze bardziej winny. Nie mógł
jednak nic poradzić na to, że w ich rodzinie jest tyle silnych charakterów,
których starcia nie są w stanie należeć do przyjemnych. - Przywróć Hanę do
obowiązków. Wiesz, że jej potrzebujemy.
- Nie wiem, czy
to odpowiedni moment… Tyle się dzieje, musimy…
- Musimy mieć ją
z powrotem. Ona potrafi pracować za kilka osób, znasz ją - przerwała mu Kao.
Miała dość tego niezdecydowania mężczyzn, a także tego, że jej mąż nie raczył
jeszcze wtrącić ani słowa do tej dyskusji. Natychmiast posłała więc mu znaczące
spojrzenie.
- Kiedy jest
nakręcona, potrafi cały dzień nic nie jeść i prawie nie spać, tylko pracować.
Nigdy nie narzekała na ilość misji. Jest jednym z najsilniejszych obecnie
Łowców, dawno mnie przegoniła. Jest pyskata, zadziorna, nieodpowiedzialna… -
wymieniał, póki nie poczuł na swojej stopie bolesnego ukłucia obcasa żony. -
Ale nie znam bardziej zdeterminowanej i pracowitej dziewczyny - dodał szybko. -
Poza tobą, kochanie. - Uśmiechnął się do Kaori, która najwyraźniej zaaprobowała
jego przemowę, dzięki czemu odetchnął z ulgą, jak gdyby udało mu się właśnie
zdać wyjątkowo trudny egzamin,
- Wiem to
wszystko… - westchnął Zero, łapiąc się za głowę. Milczał przez kilkanaście
sekund, bijąc się z myślami. - Wiecie, co się u niej dzieje, czy w ogóle chce
już wrócić?
- Nie mamy z nią
kontaktu, ponieważ dalej pracujemy z tobą i dla niej jest to równoznaczne z wybraniem
strony. Zrozum więc nas. Walczymy o coś więcej niż o Związek. Walczymy o
rodzinę. To ona była, jest i będzie naszą siłą. Nie niszczmy tego już więcej -
przemówiła Kaori, co jak zwykle wywarło na bliźniakach duże wrażenie. Ta
kobieta mogłaby porwać tłumy swoimi przemowami, a jednocześnie jej zdecydowanie
sprawiało, że bano się jej sprzeciwić.
- Nie będzie
chciała ze mną rozmawiać - zauważył prezes. - Mnie też nie spieszy się do
wyjaśniania takich spraw - stwierdził, po raz kolejny wzdychając.
Blondynka
wywróciła oczami i wstała, nie mogąc wytrzymać.
- Zero, do
cholery, jesteś prezesem, to twój obowiązek. Zabijasz wampiry, reprezentujesz
nas przed ich społecznością, a nie umiesz porozmawiać z dzieckiem? - spytała,
zdziwiona bezradnością facetów i niepomna na fakt, że Hanashi już od dawien
dawna jest pełnoletnia.
- Ostatnio
rozmowy nie poszły zbyt dobrze… - wtrącił Ichiru, przypominając sobie, jak bardzo
nie potrafił przeprowadzić z córką zwykłej rozmowy.
- Mężczyźni…
Wyślijcie jej list, skoro tak boicie się starcia twarzą w twarz! -
zironizowała, wyśmiewając bliźniaków. Zdziwiła się więc, widząc, jak ich miny
nagle zmieniły się na radosne i kiedy oznajmili, że to świetny pomysł i tak
właśnie zrobią. Cóż, ze zrezygnowaniem musiała przyznać, że każdy sposób jest
dobry, jeśli tylko prowadzi do celu. - Wiadomo coś o zaginionych? - zmieniła
temat, uważając poprzedni za zakończony sukcesem.
- Wciąż nic. Wiemy
tylko, że na dziewięćdziesiąt procent nas nie zdradzili. Przy badaniach nie
wykazano żadnych odchyłek, nie spiskowali przeciwko nam. W dodatku nie ma
między nimi żadnych koligacji, poza tym, że w jednym tygodniu byli wysyłani w
podobny rejon. Posłałem tam większą grupę, ale nie znaleźli nic podejrzanego.
Sam sprawdzałem to miejsce, żadnych dowodów.
- W co oni się
bawią…? - szepnęła zmartwiona Kao, łapiąc męża za rękę. Ten ścisnął ją lekko,
przekazując kobiecie swoje wsparcie. Mieli nadzieję, że wraz z powrotem Hany
zniknie kilka problemów i przynajmniej będą w stanie w pełni skupić się na
swojej pracy.
***
Szła zirytowana
przez pół miasta. Mijała bawiące się dzieci, które swoją radością wyjątkowo ją
tego dnia nie pocieszały. Była zła, odrobinę zawiedziona i niepewna. Ta
niepewność najbardziej jej dokuczała. Myślała, że będzie bardziej wytrwała i
nie da się tak łatwo złamać. Musiała więc jak najszybciej porozmawiać z
bliźniakiem, mając nadzieję, że pomoże jej znaleźć najwłaściwsze wyjście z
sytuacji. Jedyne, co odrobinę ją cieszyło, to ciepło wrześniowego słońca, które
przyjemnie grzało jej opaloną po lecie skórę. Korzystała z ostatnich tygodni, w
których mogła nosić krótkie spodenki, które tak uwielbiała.
Wbiegła szybko po
schodach do mieszkania Keia i zapukała dwa razy. Miała swoje klucze, ale nigdy
nie chciało jej się ich wyjmować. Wolała przywitać brata od razu przy wejściu, zamiast
szukać go po mieszkaniu. Otworzył jej ubrany w fartuszek do gotowania, w ręce
trzymał chochlę. Od razu poczuła zapach swojej ukochanej potrawy.
- Mam szczęście,
czuję spaghetti! - powiedziała na wejściu, racząc brata całusem w policzek, po
czym ruszyła do kuchni, po drodze rzucając na blat kopertę, która zdawała się
wręcz parzyć ją w ręce. Szybko wyjęła łyżkę z szuflady i posmakowała gotujący
się sos. - Mmm, pyszności! - stwierdziła
uradowana, dosypując odrobinę oregano stojącego obok w słoiczku. - Mam
nadzieję, że przewidziałeś dodatkowego gościa? - spytała, zaglądając w garnek z
makaronem, który na szczęście był pełen.
- Miałem zamiar
przynieść ci wieczorem z Miyą, ale widać wyczułaś nas na odległość - zaśmiał
się radośnie, ciesząc się, gdy siostra zdawała się być taka zrelaksowana.
- Ach, dziękuję
za zakupy, które mi zrobiłeś w zeszły piątek, przydały się! Myślałam, że będę
skazana na głód - rzuciła rozbawiona znad parujących garnków. Kei lekko się
zdziwił i szybko zaczął analizować, co takiego robił w piątek.
- Skąd pomysł, że
to ja? - spytał ostrożnie.
- Głupku, tylko
ty masz klucze - powiedziała, odsączając makaron. Bliźniak uśmiechnął się i
bąknął coś pod nosem, nie chcąc doszukiwać się tego, kto był tym tajemniczym
napełniaczem lodówki.
Po
przygotowaniach do nakrycia stołu, w których Miyako pomogła Hanie, cała trójka
zjadła pyszny obiad. Hanashi ubrudziła się prawie tak bardzo jak rudowłosa
dziewczynka, rozchlapując dookoła resztki sosu. Kei patrzył na tę scenę
rozbawiony. Ich mama zawsze nakładała córce śliniak, a później jakieś ręczniki,
żeby nie pobrudziła sobie ubrań przy jedzeniu spaghetti. Ta buntowała się
przeciwko temu, odkąd Kei nie musiał ich używać i robiła awantury, gdy Kao
próbowała ją zmusić.
Po jedzeniu
bliźniaki puściły Miyako do pokoju, a sami wzięli się za sprzątanie. Wówczas to
Kei zauważył na blacie otwartą kopertę. Spojrzał pytająco na siostrę, która
machnęła ręką, by przeczytał zawartość. Okazało się, że adresatem był Związek
Łowców, a w liście poinformowano ją o końcu zawieszenia i nadziejach na rychłe
pojawienie się dziewczyny w siedzibie. Na dole widniała pieczątka Zero.
- To… chyba
dobrze? - spytał Kei, sam nie będąc pewnym, jakiej reakcji po siostrze
oczekiwać. Musiał przyznać, że cały list był niezwykle formalny, z drugiej jednak
strony, czego oczekiwać po prezesie? Nie mógł przecież napisać „Droga bratanico,
wracaj, zażegnajmy spór”. Domyślał się jednak, że Hanashi nie będzie do końca
usatysfakcjonowana taką formą rozejmu.
- List, serio?
Mogli wezwać mnie na rozmowę, przeprosić…
- Hana… -
wtrącił, wzdychając głośno.
- No dobra… Może
nie przeprosić, ale wyrazić ubolewanie, że stracili tak świetnego Łowcę. Dwóch
miesięcy nie potrafią beze mnie wytrzymać - westchnęła. - Nie wiem, czy chcę
wrócić.
- Jak to?-
zdziwił się wyraźnie. - Przecież brakuje ci tego. To było całe twoje życie.
- No właśnie.
Całe życie, które ktoś mi narzucił. Robiłam to, co inni uważali za słuszne, bo
cała nasza rodzina w tym siedzi. Każdą chwilę temu poświęcałam i co dostałam w
zamian za odrobinę prywatności? Nie widzisz, że tracąc Związek, straciłam nie
tylko pracę, ale i rodzinę? To wszystko mnie denerwuje, chciałabym trochę się
od tego oderwać…
- Przecież
uwielbiasz to robić. Pamiętasz, kiedy wybierałaś Black Butlera? Czy ktoś kazał
ci to zrobić? Pamiętasz, jak pierwszy raz nim strzeliłaś? Gdyby nie to, że działa
tylko na wampiry, poważnie uszkodziłabyś mistrza Ryoheia - zaśmiał się, a
dziewczyna mu zawtórowała. Faktycznie, pierwszy trening z prawdziwą bronią był
zabawny. Hana chciała tak szybko próbować, że wystrzeliła w kierunku mistrza
kilka pocisków, kiedy Kei próbował jej wyrwać pistolet, bo najpierw mieli
omówić szczegóły w teorii. - Tak, cała nasza rodzina w tym siedzi, ale z
powołania. Jeśli kiedykolwiek chciałabyś iść inną ścieżką, zaakceptowaliby to.
Tak jak twój wyjazd z domu. Tyle lat cię nie było, ale uszanowali tę decyzję.
- Wiem… Ale nie
potrafię być tak poddana regułom. Mam silne poczucie sprawiedliwości i nie
podoba mi się to, w jaki sposób niektóre rzeczy postępują.
- Przez takie właśnie
myślenie Kyouji rozbudził w ludziach chęć rewolucji - zauważył. - Shi, jesteśmy
zespołem, raz bardziej zgranym, raz mniej, ale to przecież ludzkie.
- Może więc ta
rewolucja nie jest taka zła… Gdyby prezes sam ustąpił i oddał głos ludziom, nie
byłoby żadnej awantury - zastanawiała się. Bała się, że przez to, że wujek ma
wrogów, jej najbliższym może się stać krzywda. Już wystarczająco dużo przeżyli.
Kei stracił przez to Kiran, a Mayumi i Miyako matkę, zaś Tamakiemu porwano
obiekt jego westchnień. Ile jeszcze złego się stanie?
- Wiesz, że
Kyouji nigdy nie chciał rozwiązywać tego w pokojowy sposób…
- Muszę to
przemyśleć - stwierdziła. Pragnęła znowu uczyć Nocną Klasę i chodzić na misje.
Skłamałaby, jeśli powiedziałaby, że tak nie jest. Myślała jednak nad tym, co na
to powie Shouta. Czy nie wyśmieje jej niezdecydowania? Czy mimo swoich poglądów
ma prawo jeszcze tam pracować? Czy wciąż będą chcieli wtrącać się w jej życie
prywatne? - Pójdę do Miyi, przyda mi się chwila dla siebie - oznajmiła i
zostawiając brata w kuchni, udała się do salonu, w którym bawiła się jej bratanica.
Postanowiły zrobić małe przedstawienie dla taty. Miya przyniosła kostiumy,
wymyśliły mini scenariusz i odegrały role księcia Hana i księżniczki Miyako.
Kei śmiał się przez cały pokaz, klaszcząc raz po raz i gratulując świetnym
aktorkom. Po inscenizacji trzeba było posprzątać rekwizyty, więc Hanashi
zaoferowała, że jako dzielny książę odniesie to wszystko naraz. Śmiechu było co
nie miara, gdy dziewczyna próbowała przenieść tyle zabawek i udrać do pokoju
małej. Bliźniak i jego córeczka gorąco dopingowali Hanashi, której udało
doczłapać się do pomieszczenia i zrzucić swój balast na łóżko Miyako. Zaśmiała
się, dumna z siebie, że udało jej się zadanie, jednak w jednym momencie zrzedła
jej mina. Stanęła jak wryta, wpatrując się w boski kwiat okalający łóżko
dziewczynki. Suzaku… Nikt inny nie
byłby w stanie stworzyć takiego dzieła. Była pewna, że tego rodzaju kwiat nie
istnieje, w dodatku na ścianie przy łóżku przyklejony był wykonany przez Miyę obrazek
dokładnie takiej samej rośliny. Patrzyła jak zaczarowana, jednocześnie czując
wzbierającą się w niej złość.
- Ciociu,
zapomniałaś księżniczkowej korony! - powiedziała wbiegająca do pokoju
rudowłosa, po czym wskoczyła na łóżko. Spojrzała na zaaferowaną kobietę i na
jej obiekt obserwacji. - Jest super śliczny! Wujek mi powiedział, że mam moc,
dzięki której nigdy nie uschnie! Muszę mu tylko codziennie śpiewać. Ekstra,
nie? - mówiła, delikatnie głaszcząc kwiatek.
- Niesamowite… -
powiedziała Hana łamiącym głosem, choć z całej siły próbowała zachować normalny
ton. - Miya-chan, zaśpiewaj mu więc dzisiejszą dawkę i poukładaj rzeczy na
miejsce, dobrze? - rzuciła cicho i zostawiła dziewczynkę, śpiewającą kołysankę,
którą od zawsze śpiewała jej Kiran. Hanashi zamknęła drzwi do jej pokoju,
czując, jak zbiera jej się na płacz. Była wściekła.
- Nie zamierzałeś
mi powiedzieć, że był u ciebie Suzaku?! - spytała lekko zachrypniętym głosem. W
głowie jej się to nie mieściło. Myślała, że akurat oni nie mają przed sobą
tajemnic.
- Nie chciałem
cię martwić, Shi - odparł, domyślając się, że znalazła podarunek wampira dla
Miyako. Ciekaw był, czy to zaplanował, żeby Hana się dowiedziała, że o nią
pyta. Sprytnie, przecież nie mógł odebrać magicznego kwiatka córce, w końcu zakochała
się w nim momentalnie.
- Czego od ciebie
chciał? - zirytowała się. Czuła, jak po raz kolejny ktoś coś przed nią zataja.
Nienawidziła tego uczucia. Nie chciała tego przeżywać już nigdy więcej.
- Pytał o ciebie
- odpowiedział Kei zgodnie z prawdą.
- To wszystko?
Pomijam fakt, że nie powinieneś go nawet wpuszczać do tego domu, ale skoro już
odkryłam ten wasz mały sekret, to, cholera, powiedz mi coś więcej, bo nie
wytrzymam! - wrzasnęła, porządnie zdenerwowana. Dlaczego wszyscy traktowali ją
jak dziecko?!
- Dowiedział się,
że jesteś zawieszona. Spytał, czy może jakoś pomóc, wyglądał jak siedem
nieszczęść. Wciąż się obwinia, jest zazdrosny o ciebie i był cały czas, chociaż
nie zdawał sobie z tego sprawy. Powiedział, że nie chce sobie ciebie odpuścić,
pobawił się z Miyako i wyszedł. Koniec historii, masz, co chciałaś. Następnym
razem zastanów się, czy chcesz wszystko wiedzieć. - Z oczu Hany spływał już
potok łez.
- A ty
stwierdziłeś, że skoro jest taki pokorny, to zapomnisz o tym, co zrobił i
zawiążecie sobie pakt solidarności plemników?! Myślałam, że mogę na ciebie
liczyć, a ty zapraszasz tę szuję do domu i pozwalasz jej bawić się ze swoim
dzieckiem! Masz gdzieś jego czyny, bo przekonał cię swoim zbolałym
spojrzeniem?!
- Wiesz, że
gadasz bzdury. Nigdy nie wybaczę mu krzywdy, którą ci zrobił, chociaż mam
nadzieję, że kiedyś będziesz potrafiła z tym żyć. Póki co chciałem ci
oszczędzić informacji o nim, bo mogą ci spowodować mętlik w głowie. Przeczą wszystkiemu,
co sobie wmówiłaś. Jemu na tobie zależy, cokolwiek nie myślałabyś w tym
momencie - rzekł poważnie, wpatrując się w zapłakane oczy siostry. Wiedział, że
w obecnej chwili nie da się mu przytulić, była zbyt zła, nie lubiła tego wtedy.
- Widzę, że
przekupił swoją gadką nawet ciebie. Nie widzisz, że on próbuje tylko zrobić
dobre wrażenie? Gdyby wszyscy dowiedzieli się, co zrobił, nie miałby nikogo.
Powinien być wdzięczny, że nie rozpowiedziałam tego światu i nigdy więcej nie
pokazywać się nam na oczy! - Czuła, jak rany otwierają się na nowo. Kei miał
rację, że wywoła to prawdziwą burzę w jej głowie. Wiedział, że wciąż gdzieś
głęboko żywiła do Suzaku uczucie, którego nie powinna i właśnie ono wołało
teraz o pomoc, uwierzyło, że się martwił, że był zazdrosny… Jednak nienawiść
podpowiadała jej, że to tylko kolejne kłamstwo, obłuda z jego strony. - Kiedy
się widzieliście? - spytała, zastanawiając się nad czymś.
- W piątek… -
odparł, wiedząc, co go czeka. Była zbyt rozchwiana emocjonalnie, by się teraz
uspokoić. Aktualnie potrafiła się jedynie bardziej nakręcić.
- Jeszcze mi
powiedz, że to nie ty zrobiłeś mi zakupy! - wykrzyknęła. Widząc niewzruszoną
minę brata, połączyła fakty: tamtego dnia czuła przecież w mieszkaniu wampira.
- Ten cham włamał mi się do domu! Nadal będziesz go bronić?
- No w tym chyba
nie zrobił nic złego? Zrozum, że chciałby odkupić winy, choć wie, że się nie
da. Prawdopodobnie popełnił największy błąd w życiu.
- To tak jak ja,
że mu kiedykolwiek zaufałam. Nie poznaję cię, Kiryuu. Zawiodłam się na tobie.
Nie wracam do Związku, nie chcę z tobą rozmawiać, nie chcę z nikim rozmawiać.
Mam was wszystkich dość! - oznajmiła i ruszyła w kierunku wyjścia. Kei złapał
ją jednak za ramię i uniósł bluzkę, odsłaniając posiniaczony brzuch. Dziewczyna
natychmiast się wyszarpnęła i poprawiła ubranie.
- A może tego
zaczniesz mieć dość? Z nim też nie będziesz rozmawiać? Nie widzisz, że on cię
zmienia? Jesteś straszną egoistką! Nie chcę, żeby on cię ranił!
- To mój czas na
bycie egoistką, całe życie robiłam wszystko dla innych, starałam się o względy
Suzaku, prezesa, rodziny… I co z tego mam?! Wszyscy się ode mnie odwrócili,
więc wybacz, ale to będą moje decyzje. A zranił to mnie Suzaku i radziłabym ci
o tym nie zapominać. A Shouta robi tyle, na ile mu pozwalam, nie ogranicza
mnie. Więc nie zdziw się, jeśli będę się w jego otoczeniu pojawiać znacznie
częściej - dodała i bezceremonialnie wyszła z mieszkania, trzaskając drzwiami, zupełnie
tak jak w młodości, gdy kłóciła się z rodzicami.
Zapłakana biegła
przez szare już uliczki miasta. Nie zwracała uwagi na pojedynczych wpatrujących
się w nią z zaciekawieniem przechodniów. Już tyle razy robiła coś, co według
zwykłych mieszkańców miasta wykraczało poza normy, że zdążyła się do tego
przyzwyczaić.
Wbiegła do
swojego mieszkania, w którym przez chwilę czuła się nieswojo, gdy tylko
pomyślała, że Suzaku tu był. Dlaczego naruszył jej prywatną strefę, jej azyl, w
którym czuła się bezpiecznie? Podeszła do lodówki i delikatnie przejechała po
niej palcami. Musiał ją dotykać…
Zganiła się od razu za tę myśl i wzięła się w garść, udając się do swojego
pokoju. Pewnie tu siedział, pomyślała,
ogarniając wzrokiem pokój i próbując odtworzyć, co się wtedy wydarzyło.
Podeszła szybko do jednej z szafek i z samego dna wygrzebała zamknięty w
szkatułce kwiat, który Suzaku wysłał jej, gdy wyprowadzała się z miasta po
studiach. Bajkowy, tak jak jej imię… Chciała go zniszczyć, ale nie potrafiła.
Wciąż była za słaba. Był taki piękny, że aż nie chciało się wierzyć, że stworzyła
go tak wredna kreatura. Zamknęła szkatułkę i schowała ją najgłębiej jak się
dało. Nie chciało jej się przebierać, więc położyła się bez tego. Owinęła się
kołdrą i chłonęła jej zapach. Zegar wskazywał godzinę dwudziestą pierwszą.
Dziewczyna
pogrążyła się w myślach. Co teraz byłoby dla niej najbardziej odpowiednie?
Ucieczka od problemów, zostawienie Związku, bliskich i próba ułożenia sobie
życia na nowo czy sprostanie ciężkiemu losowi, powrót do pracy z upokorzeniem,
odzyskanie rodziny, która jednak nigdy nie pozna prawdy i to ją będzie miała za
dziwną, a nie Shoutou?
Chciałaby, żeby
słowa Keia były prawdziwe, ale może gdyby to się stało trzy miesiące wcześniej,
przed tym, jak Suzaku tak dogłębnie ją skrzywdził. Nie rozpamiętywała już tego,
ale tego dnia wydarzyło się za dużo. Nie potrafiła sobie z tym poradzić.
Nawet nie
zorientowała się, kiedy zasnęła, jednak otworzyła oczy, gdy na zegarku
wskoczyła trzecia. Poczuła, jak ktoś pakuje jej się do łóżka, niespecjalnie
dbając o to, czy ją obudzi. Zdążyła się jednak do tego przyzwyczaić. Od razu od
tyłu przywarł do niej mocno i odgarnął jej włosy z twarzy.
- Obudź się wreszcie,
jestem taki rozbudzony - szepnął jej do ucha odrobinę zbyt głośno. - Zajęcia
były potwornie nudne, uczniowie jak zwykle denerwujący. Popraw mi nastrój -
zarządził.
- A idź, dla mnie
to pora snu - wymamrotała, przecierając oczy. Nie chciał jednak tego słuchać,
więc wpił się w jej usta. Dziewczyna zachichotała, próbując mu się wyrwać, ale
na nic się to zdało. - Zawsze… musisz to wykorzystywać… Jesteś za silny -
mówiła w przerwach, w których udawało jej się odsunąć.
- Lubisz to -
stwierdził, dając jej na chwilę spokój. Zadowolona zwycięstwem Łowczyni
pocałowała go w nagrodę. Nie przepadał za tym, by to dziewczyna przejmowała
inicjatywę, wręcz by cokolwiek robiła, dotykała go w jakikolwiek sposób.
- Dostałam list
ze Związku Łowców. Chcą mnie z powrotem. W dodatku Kei widział się z Suzaku i
jeszcze ten debil uzupełnił mi lodówkę, a ja głupia myślałam, że to mój brat… -
szepnęła, odwracając wzrok. Musiała się komuś wygadać. Miała wyrzuty sumienia,
że pokłóciła się z bliźniakiem, nienawidziła tego najbardziej na świecie.
Opowiedziała czystokrwistemu o wszystkim, nie szczędząc szczegółów. O tym, co
powiedziała bratu, o tym, co myśli…
- I co z tym
zrobisz? - spytał tylko po całym jej wywodzie. Zdawał się być całkowicie
spokojny, jak zawsze.
- Suzaku wszystko
zniszczył… Nie chcę tracić rodziny i pracy… To wszystko jego wina, więc chyba
pokażę mu, jak umiem sobie radzić i wezmę to na barki. Nie dam się tak
zmanipulować. Wrócę do Akademii i do Związku. Chociaż Kei teraz myśli, że
wszystkich tam nienawidzę i popieram rebelię…
- I tego się
trzymajmy - szepnął jakby z zastanowieniem Shouta. Po chwili zacmokał niezadowolony.
- Że co, proszę?
- spytała zdziwiona, ledwo dosłyszawszy, co powiedział.
- Lepszej wersji
nie będzie, wybacz, sensei, ale to były tylko i wyłącznie twoje decyzje.
Chociaż mogłoby to dłużej potrwać - stwierdził, wzruszając ramionami. -
Wstawaj, idziemy na spacer - powiedział do wyraźnie zaniepokojonej Łowczyni.
Wstał i wyciągnął rękę do leżącej wciąż na łóżku dziewczyny. Usłyszał jej
przyspieszony oddech, niemiarowe bicie serca.
- Nigdzie nie idę
- powiedziała, siadając i próbując zachować spokój. Po raz pierwszy poczuła się
tak niepewnie, nie widziała, co ją czeka.
- Pamiętaj, że
podobały mi się twoje poglądy. Zabawy z tobą też były niezłe, szczególnie jak
na poziom człowieka. Ale czas wkroczyć w nowy, lepszy etap - rzekł takim tonem,
że praktycznie każdy byłby mu w stanie w to uwierzyć.
Hanashi nagle
przypomniała sobie wszelkie ostrzeżenia, jakie usłyszała, gdy rozmawiała z
kimkolwiek o dziedzicu Hanadagi. Ukradkiem spojrzała na szafkę nocną, na której
leżał Black Butler. Spięła się ze wszystkich sił, by prędko go zdobyć, ale gdy
dotknęła go opuszkiem palców, wampir złapał ją w pasie i odciągnął od broni.
Podniósł ją i przygwoździł do ściany całym ciałem tak, że nie miała jak się
poruszyć. Chciała krzyczeć, ale głos uwiązł jej w gardle.
- Spokojnie,
właśnie spełniają się twoje marzenia - szepnął jej do ucha zmysłowo niskim
głosem i było to ostatnie zdanie, które usłyszała, nim omdlała, osuwając się
wprost w jego ramiona.
***
Witamy Was po
zdecydowanie zbyt długiej przerwie i kłaniamy się uniżenie, ażeby Wam to
wynagrodzić. Nie, dobra, co Wam po pokłonach na modłę Japończyków. Nie, nie,
przybywamy z rozdziałem, pierwszym od lipca! *szok* Za ewentualne błędy
logiczne i wszelakie inne przepraszamy, bo nie bardzo zdążyłyśmy ogarnąć, co
się ostatnio działo, a korekta w środku nocy to nie to, w czym Aya czuje się
jak ryba w wodzie… Po prostu wczoraj wypełniło nas palące pragnienia wspólnego
zamknięcia się w pokoju Kao - jak za starych, dobrych czasów - i pisania.
Siedziałyśmy do 2.30 w nocy, na pisaniu spędziłyśmy też CAŁY dzisiejszy dzień.
Także miłego czytania, a my wracamy do Was już za tydzień (a w komentarzach
jesteśmy na bieżąco)! Buziaki, dziękujemy Wam za to, że wciąż z nami jesteście
i nas motywujecie!
Kocham kiedy usuwa mi się komentarz. Ale to nic. xD Napiszę jeszcze raz. Najpierw powiem, że jestem naprawdę mocno szcześliwa, że w końcu coś dane było mi tutaj przeczytać. A jeszcze bardziej uszczęśliwia mnie to, że rozdział był praktycznie o Suzaku. Oh i ah! Miód ma moje serce, antydepresanty moje kochane. Poszłam na kolokwium dzisiaj w dobrym humorze (i czuję, ze nawet może zaliczę :D)
OdpowiedzUsuńDobra, koniec tego chwalenia. trzeba przejść do rozdziału. Więc opiszę postaciami, tak mi będzie łatwiej.
Na pierwszy ogień idzie Suzaku, jako że wyskoczył na samym początku jak gumka z majtek. Kogo jak kogo, ale nie spodziewałam się, że tajemniczym gościem Marii (oprócz Kao) może być Suzaku. Nie bardzo pamiętam jakie mieli relacje, ale to nie ważne. Moją całą uwagę przykula zachowanie Suzaku. Świetnie opisałyście te jego drugie "ja". Chociaż dobrze wiemy, że ma te jeszcze te 3, które pokazał przy samym debiucie :D Ah, miło się patrzy jak to jeszcze taki zagubiony dzieciak. Bardzo dobrze, że tak przeżywa to co zrobił. Te poczucie winy tak go uczłowiecznia(wiem, że nie ma takiego słowa), i sprawia, że ja mu wybaczam. Nawet nie pamiętam powodu dlaczego usunął te wspomienia Hanie. Właśnie o to tutaj chodzi chyba w złych uczynkach. Aby je żałować i więcej nie powtórzyć. Uważam, ze każdy zasługuje na 2 szanse (w końcu nikogo nie zabił Hanie :P). Trochę mnie też bawił ten strach Suzaku przed Kao. Chociaż jakby Kao wiedziała co mój kochany wampirek zrobił, pewnie by chodził z głową odwróconą do góry nogami. xD Potem Suzaku poszedł do Keia (chyba po Keiu odwiedził dom Hany jeśli dobrze pamiętam. Rozdział czytałam rano więc coś może mi umnknać) i tutaj znowu przedstawiacie jak Suzaku bardzo cierpi. A Kei zachował się okej - tak jak powinien. Przywalił mu w twarz i pozwolił powiedzieć dając do zrozumienia, że będzie trzymał stronę Hany. A tu Suzaku pewnie specjalnie wymyślił tą akcję z kwiatkiem. Przyznam, że nawet bym nie pomyślała, że tu chodzić mogło o to, aby dać o sobie przypomnieć Hanie. @.@ Sprytne, sprytne. No i te odwiedziny w domu Hany. To mi po prostu zmiażdżyło serce. I to, kiedy ona pomyliła go z Shoutą. Auć. Biedny Suzaku. Niby zasłużył, ale już wycierpiał swoje. W końcu ile można rozpaczać nad usuniętymi wspomieniami? xDD Powinna mu dać wszystko wyjaśnić.
Ale dobra, teraz przejdę do Hany i powiem, że dała trochę dupy po całości. I tu powiem, o tym, że ona zachowuje się już tak, że stara się wszystkim zrobić na złość, ale nie zdaje sobie sprawy, że zaczyna siebie pogrążać. I tu dodam od razu coś o Shoucie. Uwielbiałam gościa, naprawdę, ale do momentu rozmowy Hany i Katsumi, kiedy Hana niechcący pokazała siniaki. Nie wiem czemu, ale może jakaś moja intuicja wmawiała mi coś złego, a może to dlatego, że shippuje Hazaku (nie wiem jak ich nazwać, Hazaku fajnie brzmi w sumie. Ktoś wymyślił już nazwe dla Hany i Suzaku?:D) I tu rozumiem, że ona może czuć żal do Suzaku, że usunął jej wspomienia, że załamała się bo myślała, że mężczyzna którego kochała całe życie (i nadal kocha, ja to wiem, nie potrafiła wyrzucić od niego kwiatka C: ) się jej brzydzi. Też bym się tym załamała. Chce dziewczyna odreagować, o nim zapomnieć - rozumiem. Ale czemu Shouta? Teraz jak nad tym dłużej pomyślę to może dlatego, bo Suzaku go nie lubi? A co tam, zrobić mu na złość. Zasmuciło mnie to jak potraktowała też Keia. Zaślepiona tą nienawiścią nie może rozsądnie myśleć. Odtrąca nawet bliźniaka. Nie musiała odtrącać akurat jego. I proszę w co się wpakowała? :D Co ten Shouta sobie wymyślił? Ah, Suzaku ratuj Hanę! :D Nie wiem jak inni, ale ja na to czekam!
Wgle, powiem Wam że mistrzowska była rozmowa Zero-Ichiru-Kao i ten pomysł z listem. :D Ah biedaki, nie wiedzą jak ujarzmić młodą kobietę z większym temperamentem jak Kao :D
Oby się wszystko dobrze skończyło. :D
Pozdrawiam i mam nadzieję, że na następny rozdział nie będzie trzeba czekać tak długo! :D
Hey!
OdpowiedzUsuńDzięki za info! :*
Oh! Szczerze mówiąc sporo mi z głowy wyleciało! Ale w miarę czytania, pamięc wracała ;)
Cóz, Suzaku to menda, ale żałuje. Hana w końcu to zrozumie i mu wybaczy...
Co do Handagiego-nooo... grabi sobie chłopaczyna, oj grabi...
Nie wiem co jeszcze, gdyż nie pamiętam rozdziału poprzedniego. No i zabieram się za nowy serial ^^
A! Mam neta! Będę nadrabiać zaległości :D
Pozdro i weny!
K.L.
ALLELUJA! Nowy rozdział!!!! Szczegółowy komentarz po południu ;)
OdpowiedzUsuńChloe
Dobra, to bez dalszych wstępów, rozdział jest spoko. Szkoda mi Suzaku jak cholera :/ A Hana zachowuje się jak najbardziej nie fair, bo o ile pamiętam (jeśli coś pokręciłam to GOMENASAI) sama mu się do tego łóżka wpakowała! Teraz odgrywa się na nim jak nastolatka z burzą hormonów... Jeszcze jak gdyby nigdy nic spotka się z Hanadagi... Chloe jest zbulwersowana *zbulwersowanie mode on* Myśli tylko i wyłącznie o sobie, fakt, całe życie pracowała, żeby inni byli szczęśliwi i wiadomo było, że będzie pracować dla Związku i ok, mogła pewnego dnia mieć tego dość. To jedyna okoliczność łagodząca w tej sprawie. Ale na rany cytrusa! Ona gdzieś w głębi tego swojego małego, drobiowego serduszka KOCHA Suzaku! I to jest kochanie przez duże K. Kłania się powiedzenie: "Stara miłość nie rdzewieje". Wiem, że Suzaku zawalił na pełnej linii, ale Hana powinna mu już trochę odpuścić, bo nam się wampir załamie do końca i jeszcze zrobi coś głupiego... I to sobie :/
OdpowiedzUsuńMam złe przeczucia co do ostatniej sceny... Co Wy kobity knujecie, hmm? Gdzie ten brutal zabiera Hanę? Co on chce z nią zrobić? I CZY NA ODPOWIEDŹ BĘDĘ CZEKAŁA KOLEJNE PÓŁ ROKU?!! xD
Kolejną rzeczą która mnie martwi to pogarszający się stan zdrowia Mari. Ona nigdy nie poprosi nikogo o pomoc. Ach ta wampirza szlachta... Dobrze, że Aya ma dobre serce i na pewno jej podaruje trochę krwi.
What else... Hmm... *gapi się podejrzliwie w tekst* No dobra, a co z Ayą? Gdzie jest i co robi? A nasza wampirza młodzież? JA CHCĘ WIEDZIEĆ!!! xD
Pozdrawiam cieplutko i życzę weny i CZASU! ;)
Chloe
Na wstępie zaznaczam, że nie żyję. Byłam w szkole, zapomniałam jedzenia, łeb mi pęka i obiad jeszcze nie zrobiony, więc (tradycyjnie) nie spodziewajcie się ładu i składu.
OdpowiedzUsuńAż się oplułam jak przeczytałam wiadomość o rozdziale. Co?! Jak?! Naprawdę?! A jednak życie potrafi być znośne! Gratuluję postępu!
Nie spodziewałam się tam Marii. Jak przeczytałam, że Kao + ciasteczka, w równaniu od razu wyszedł mi Hanabusa (if you know what i mean…). A tu taka niespodzianka. Ale nie powiem, całkiem miła niespodzianka, tylko potem tak zepsuta… no, ale to potem.
Lubię Marię. Szkoda mi jej, bo musi się czuć okropnie nie mając się nawet do kogo odezwać (mi by pasowało :3), ale nie skarży się, więc jest naprawdę w porządku. A w dodatku uczy się grać na pianinie – high five, Maria! A, i jeszcze coś: uważam, że jest głupia, nie chcąc przyjąć krwi Ayi ( „drink od siostry”, awww <3). Ja rozumiem, w życiu swoją godność trzeba mieć, nie wypada i w ogóle… Ale po co cierpieć jak można nie cierpieć? A Kao kochać i wielbić będę po wsze czasy! <3
No kogo me cudne oczy widzą?! Jaśnie pan książę idiotów! Zapraszamy, zapraszamy! To to jest dopiero przekręt! Ja nie wiem co ten człowieko-wampir ma we łbie! Bezczelny! Powiedziałby, że żelazko zostawił włączone, mleko na gazie wykipi, pieczeń w piekarniku już pewnie dymi… cokolwiek, byle tylko wyjść! To nie. Chociaż miał na tyle przyzwoitości, że mu głupio było. Mam nadzieję, że nadejdzie wiekopomna chwila, w której Kao dowie się o tych wszystkich zberezeństwach i podłym postępowaniu tego idioty. A wtedy skróci o głowę! :3 Ale póki co niech cierpi męki, dewiant jeden, popieprzony maso-książę!
I w ogóle, co to ma znaczyć: „Tak strasznie chciał ją spotkać, porozmawiać z nią jak za dawnych czasów…”?! No chyba nie! Trzeba było myśleć wcześniej, gamoniu, a teraz to już po ptakach… Wkurzył mnie.
Ech, gdyby tylko Kao wiedziała o wszystkim! Mogłaby jakoś sama działać, a tak co? Prosi o rozmowę z córką najmniej odpowiednią do tego osobę. To naprawdę przykre, że tak wierzy w to, że Suzaku może coś zdziałać…
I mamy Hanę z Katsumi. W sumie, to nie zazdroszczę Katsu. Nie chciałabym być na jej miejscu. Nie dość, że musi uczyć rozwydrzone wampiry z tą trójcą z piekła rodem na czele, to jeszcze takie ją dylematy sercowe nachodzą. No dramat. Ale, kiedy Kei już będzie gotowy na to, żeby się z kimś związać, to mam nadzieję, że jej się powiedzie. No, chyba że wcześniej umrze. Z Wami nic pewnego.
A Hana? Moja biedna! Dlaczego ona też cierpi na syndrom sztokholmski?! Ten ją tłucze na umór, a ta jeszcze go broni! Kao nie bez powodu się martwi! Ludzie, kto to widział?! Zamiast wyjść za kochanego, troskliwego kociarza, to ona urządza sobie potajemne schadzki z sadystycznym psycholem. I moje ukochane „nie mów mi jak mam żyć”. No prawie jak zbuntowana dwunastolatka! Skoro sama nie wie, co dla nie dobre, to ktoś jej musi powiedzieć, bo się chyba zapędza trochę. Ja rozumiem, żal do wszystkich, nienawiść wobec Suzaku, Weltschmerz, bunt, bo Związek taki do d. i w ogóle, ale bez przesady może, co? Niech sobie gdzieś jedzie, wda się w przelotny romans z jakimś mniej szkodliwym osobnikiem, poogląda „Pamiętniki z wakacji” – cokolwiek, ale niech da się na spokój z Hanadagi! I, o zgrozo, rozumiem, że się złości, że jakby to był Suzaku, to wszystko spoko, a jak Shouta, to już nie. No ale z dwojga złego…
I że jej niby na związku nie zależy? Mhm, jasne. A będą smoki w tej bajce? Przecież ona to kocha. To nie przymus – to powołanie. A zasady? Zasady są wszędzie i choć tym razem została potraktowana naprawdę niesprawiedliwie, to nie powinna rezygnować z tego, co się dla niej naprawdę liczyło, bo Związek to nie tylko jej praca, ale też rodzina i przyjaciele… Ale mi się mądrze napisało, aż jestem z siebie dumna! :D
A co do tych zaginionych Łowców… no to ja mam jakieś bardzo złe przeczucie. Eony temu, kiedy do Akademii chodziły Aya i Kao miały miejsce dziwne zaginięcia. Przypadek? Nie sądzę. Wieszczę klęskę.
Kei, mordo ty moja! :D Aż się wzruszyłam, tak piękne to było, już widzę ten idealny, zamaszysty prawy sierpowy lądujący na twarzy tego durnia! Ale co to daje, skoro on chce cierpieć? Jestem niepocieszona!
Usuń*wstaje i teatralnie zaczyna bić brawo* Owacje na stojąco! W końcu dochodzimy do punktu, w którym emo-książę przyznaje się do zazdrości, mamy to! Bez jaj… nie można tak było wcześniej? Zanim postąpiło się jak ostatni kretyn, skrzywdziło Bogu ducha winną dziewczynę i wkurzyło czytelników? No, ale trudno.
Chce to wszystko jakoś naprawić? No chyba nie. Niech się jej na oczy nie pokazuje i na nic nie liczy. To, że Hanadagi ją tak omotał jest tylko jego winą. Chociaż może... nie, nieważne.
A Kei jest najlepszy. Kurczę, gdybym nie kochała Tamakiego, kochałabym jego (ze skrajności w skrajność – a co mi tam!). Najpierw przyłożył mu w mordę, a potem po męsku się z nim rozmówił. Prawdziwi facet a nie jakieś ciepłe kluchy. *znaczące spojrzenie w stronę pewnego idioty*
Spodziewałam się, że polezie do Hany. Bo jakżeby inaczej? Nie spodziewałam się tylko, że zrobi jej włam na chatę i „uczynnie” napełni lodówkę. Chociaż tyle z niego pożytku. Ale... było mi go odrobinkę szkoda jak tak stał za tymi drzwiami, a Hana wołała Shoutę. Żal mi go było... Ale już mi przeszło. xD
Kao oczywiście niszczy system. Kocham ją! Ta stanowczość, ta ironia... Wchodzi, mówi jak ma być i bez dyskusji! No, ale w końcu ktoś musi tam decydować w ważnych sprawach!
Nie wierzę w życie. Matko, list? Serio? Kokardy opadają...
SPAGHETTI!!! <3 W tej kwestii doskonale rozumiem Hanę... nie ma nic lepszego od spaghetti. Chyba, że kabanosy... chociaż nie, spaghetti wygrywa nawet z kabanosami.
Matko, oni serio wysłali ten list... ło borze liściasty... No, ale z drugiej strony, to może lepsze niż starcie z Haną twarzą w twarz, w trakcie którego mogłoby wyniknąć kolejne, że tak to ujmę, nieporozumienie. ^^”
Kurczę, przykro trochę. Kei ma rację, ale ciężko nie rozumieć Hany. W końcu z jednej strony robi to, co kocha, ale z drugiej, to właściwie od dziecka realizuje czyjś plan na swoje własne życie – a to nie jest fajne. Miałam nadzieję, że jakoś to się da rozwiązać... Ale teraz nie jestem już tego aż taka pewna.
No i co? Książę idiotów znowu wszystko popsuł nawet nie będąc obecnym! To się nazywa talent! Niech on się leczy na nogi, bo na głowę, to już za późno! Ech... liczę na to, że Hana się ogarnie i dojdzie do niej w końcu, że ani Kei, ani reszta jej rodziny nie są przeciw niej. Ona jest taka zagubiona...
Shouta, no gdzie mi z tymi łapami?! Uch, gdybym mogła ucięłabym mu je przy samej... Jest frajerem. Kocham go. I nienawidzę. Niech zgnije w piekle. Jak już wykończy wszystkich innych. <3
Nie no, nie wytrzymam, co za frajer! Jak on śmiał...?! A Hana mu tak ufała... chociaż to było do przewidzenia. Wszyscy ostrzegali, ale tak to jest jak się nikogo nie słucha. Nie można jej winić, chociaż... ach, sama nie wiem! Mam nadzieję, że jakoś z tego wyjdzie... Jeśli Shouta coś jej zrobi, nałożę na niego wiekuistą klątwę!
No, może starczy tych wywodów. Więcej dziś już nie napiszę. Przede wszystkim, cieszę się, że w końcu przerwałyście milczenie! Oby dalej pisanie szło Wam tak dobrze, bo Wasze opowiadanie to balsam dla mej biednej duszy! Weny, czasu, chęci do pisania i wszystkiego co najlepsze, Dziewczęta!
Pozdrawiam - Andzik