niedziela, 12 sierpnia 2012

Vampire Night: rozdział I - "Amory"










      - Zamierzasz wreszcie poprosić ją do tańca?
      Wyrwany z zamyślenia, Suzaku spojrzał na swoją przyjaciółkę. Widział, że jeszcze przed chwilą tańczyła z jednym z klasowych kolegów, Kenjiro Satake - spokojnym blondynem o niebieskich oczach, często bujającym w obłokach lub siedzącym z nosem w książce, zaczytując się w poezji. Teraz stała tuż obok niego, a on nawet nie zauważył, kiedy dokładnie podeszła. Możliwe nawet, że kilka minut temu. Kiedy wpadał w ten doskonale znany przyjaciołom trans, trudno było go z niego wyrwać, a jemu zajmowało chwilkę, by na nowo pozyskać kontakt z rzeczywistością.
      Orkiestra zaczęła właśnie grać kolejny utwór. Do Mariko podszedł nieznany Suzaku uczeń Dziennej Klasy, którego ta natychmiast odprawiła.
      - Czemu nie przyjęłaś zaproszenia? - odezwał się Shoutou, ignorując pytanie postawione przez piętnastolatkę.
      - Nie tańczę z tymi, których nie znam - odparła po prostu, wzruszając przy tym ramionami.
      - Ależ taki bal jest doskonałą okazją do tego, by poznać nowych ludzi - rzekł.
      - Gdybym przyjmowała każdą propozycję tańca, chyba bym umarła, a i utworów by nie starczyło - wyjaśniła niechętnie, mrużąc cudownie lawendowe oczy.
      Suzaku domyślał się podobnej odpowiedzi. Kto by nie chciał zatańczyć z tak piękną wiceprzewodniczącą Nocnej Klasy? Mariko - zazwyczaj przez wampiry nazywana Hiou, a przez ludzi i Łowców Kiryuu - miała całe rzesze fanów. Jakby tego było mało, tej nocy zwyczajnie olśniewała swoją urodą. Miała na sobie elegancką, ale jednocześnie zwiewną lawendową sukienkę, o ton ciemniejszą od jej oczu. Teoretycznie mogłaby wydawać się dość prosta, bo pozbawiona jakichś szczególnie rzucających się w oczy ozdób, ale coś sprawiało, że była piękna i idealnie pasowała do Mariko. Dziewczyna nie zapomniała też o biżuterii - niezwykle delikatnej, wspaniale komponującej się z sukienką. Długie, kruczoczarne włosy miała po części spięte, po części rozpuszczone i całość stanowiła świetny efekt, tym bardziej, że gdzieniegdzie pojawiały się srebrne elementy biżuterii. Młodzieniec uśmiechnął się lekko, gdy spostrzegł, że Mari jak zwykle się nie pomalowała - nigdy nie używała kosmetyków, zupełnie tak jak jej matka, Aya. Rozumiał to, bo obie były tak piękne, że nie potrzebowały żadnej pomocy, ale jednocześnie często łapał się na tym, że mimo wszystko trochę się temu dziwi - w końcu kobiety znane były ze swojego zamiłowania do całej masy pomadek, pudrów, fluidów, cieni i Bóg wie czego jeszcze.
      Uśmiechnął się zawadiacko.
      - Chyba masz rację - orzekł.
      Mariko westchnęła i oparła prawą rękę na biodrze.
      - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - powiedziała wreszcie. W jej spokojnym głosie Suzaku dostrzegł nutkę zniecierpliwienia. - Wiesz dobrze, że ona zemści się, jeśli z nią nie zatańczysz.
      - Och, w to nie wątpię.
      Odważył się wreszcie spojrzeć w stronę Hanashi Kiryuu. Ta żywiołowa dziewczyna od roku próbowała zarzucić na niego sidła. Zupełnie nie rozumiał, co jej się nagle poprzewracało w głowie - znali się przecież, od kiedy się urodziła, a tu nagle w wieku szesnastu lat zakochała się w nim na zabój, jak gdyby widziała go po raz pierwszy. Była zdolna do wszystkiego, by go w sobie rozkochać, ale on zwyczajnie nie potrafił odwzajemnić jej uczuć - podobnie jak uczuć innych zakochanych w nim wariatek, a tych było niemało, zresztą jak zwykle. Nie, on trwał wciąż w swojej niespełnionej miłości do Ayi i bynajmniej nie miał zamiaru tego zmieniać, nawet gdyby mógł to w jakiś sposób zrobić. Uczucie, jakim darzył matkę Mariko, pozwalało mu w jakiś sposób zapanować nad „parszywą naturą” zawadiaki i chłopaka bawiącego się emocjami dziewcząt, dumnego egoisty, wrednego od czasu do czasu dziedzica czystokrwistego rodu Shoutou, syna Naoko i siostrzeńca Isayi - głowy rodziny i przewodniczącego Nowej Rady. Przed poznaniem Ayi - a dokładniej przed tym, jak nieopatrznie ją pocałował, przez co obawiał się, że przekreśli szanse nawet na przyjaźń z nią1 - był zupełnie inną osobą niż tą, którą znano dzisiaj. Oczywiście czasami pozwalał sobie na to, by zaszaleć w taki czy inny sposób, ale ogólnie rzecz biorąc był dość poważny i przede wszystkim można było na niego liczyć w każdej sytuacji. Okazał się nieocenionym przyjacielem i nie zamierzał rezygnować z tej roli, próbując znów walczyć o Ayę. Nie mógłby ryzykować straty jej zaufania. I nie tylko jej, bo także jej męża, przybranej siostry, córki i całej reszty rodziny i przyjaciół. Choć ból niespełnionej miłości trwał, Suzaku był zadowolony z obecnego stanu rzeczy. Był lubiany i szanowany, zawsze liczono się z jego radami, co rusz zapraszano go na wizyty nawet bez okazji... Po prostu było mu dobrze. Szkoda tylko, że jego matka wciąż trwała pogrążona we śnie i do jego zakończenia zostało około dwadzieścia lat...
      - Suzaku... - mruknęła Mariko.
      - Rety... - Shoutou zmierzwił sobie włosy, wprawiając czuprynę kasztanowych włosów w tradycyjny nieład. - Jeśli z nią zatańczę, może... No wiesz, zrobić sobie jakąś fałszywą nadzieję...
      - Mooże... - przyznała. - Ale zdecydowanie gorzej będzie, jeśli ją zignorujesz.
      Suzaku znów spojrzał na Hanashi. Ubrana w zupełnie nieograniczającą ruchy sukienkę o ton ciemniejszą od swoich błękitnych oczu, z szarymi włosami, dziś lekko pofalowanymi, wyglądała naprawdę uroczo, musiał to przyznać. Choć z drugiej strony, miał świadomość, że ona ogólnie była bardzo słodka - tyle że skutecznie potrafiła to ukryć pod powłoką szalonej nastolatki, czasami wręcz chłopczycy.
      Westchnął, bijąc się z myślami. Oczyma wyobraźni już widział uwieszającą się na nim Hanę, jej twarz rozjaśnioną w uśmiechu, kiedy porwałby ją do tańca... I nieoczekiwanie ta myśl sprawiła mu jakąś dziwną przyjemność. Jednocześnie wiedział jednak, że potem by tego żałował. Dziewczyna z pewnością wykorzystałaby taką sytuację, żeby go od siebie w jakiś sposób uzależnić. Zresztą zdarzało jej się nawet czynić mu dwuznaczne propozycje, co go nieco przerażało, jako iż momentami miał ochotę z nich skorzystać, przez co zupełnie straciłby szacunek i w oczach przyjaciół, i w swoich własnych. Zresztą... Ona była przecież taka młoda! Ledwie szesnastoletnia, tak bardzo nieobeznana jeszcze z życiem i jego trudami! A on... Wzdrygnął się, jak tylko pomyślał, że zbliża się do pięćdziesiątki. Oczywiście dla wampirów taki wiek wciąż oznaczał dziecko i Suzaku, jakby na to nie spojrzeć, należał do najmłodszej grupy spośród uczniów Nocnej Klasy, ale wciąż nie pozbył się myślenia w pewnych kategoriach w sposób znajomy ludziom. A człowiekiem był przecież tylko w połowie. Jak zwykle na myśl o ojcu, Sanjuro Nishimurze, ogarnął go smutek. Mężczyzna zmarł, gdy on sam miał jakieś pięć lat, poddając się nieuleczalnej chorobie, której przebieg spowolniła przemiana w wampira...2
      - Pewnie tak - rzucił, by przestać myśleć o sprawach, które wprowadzały mały zamęt w jego sercu. - Ale może tymczasem to ty ze mną zatańczysz? - spytał, puszczając do niej oko.
      - Żartujesz? - prychnęła. - Tańczyliśmy już kilka razy, za to Hana-chan wciąż na ciebie czeka.
      Podszedł do nich Shuusei Namizawa, wierny przyjaciel obojga. Z serdecznym uśmiechem pokłonił się lekko brunetce.
      - Mogę prosić, Mariko-sama?
      Uśmiechnęła się przyjaźnie i podała mu dłoń.
      - Naturalnie - odparła, po czym zwróciła się jeszcze do Suzaku. - Potrafisz być okropnie uparty. Pamiętaj, mam na ciebie oko - mruknęła groźnym tonem, po czym oddaliła się z Shuuseiem ku tańczącym.
      Shoutou westchnął ciężko. Zerknął na Hanashi, ale gdy ta pochwyciła jego spojrzenie, szybko odwrócił wzrok. Tymczasem podeszła do niego gromada dziewcząt chętnych do tańca. Rzucały mu zalotne spojrzenia, marząc o tym, by spędzić z nim choć jeden utwór.
      Znów poczochrał sobie włosy, jeszcze energiczniej niż zazwyczaj, po czym wyminął grupę dziewczyn i ruszył w stronę córki Kaori i Ichiru.

      Nareszcie! Hanashi uśmiechnęła się triumfalnie, patrząc bez skrępowania na zbliżającego się Suzaku.
      - Widzicie? - zwróciła się do przyjaciółek. - Mówiłam, że w końcu się złamie!
      Iness Namiya, jej współlokatorka, oraz Juria Kajahara, dziewczyna z pokoju obok, wyszczerzyły zęby. Obie dzielnie wspomagały Hanashi w jej miłosnych podbojach, ta z kolei odwdzięczała się im tym samym. No, można tak powiedzieć. Iness póki co nikomu nie oddała serca, za to Juri kochała się w Keiu, młodszym bracie bliźniaku Hany. Choć szarowłosa nie miała zamiaru nikomu oddawać brata ani nawet dzielić się nim z kimkolwiek innym poza ukochaną kuzynką Mariko, wolała już, żeby jego potencjalne uczucie skierowało się ku Kajaharze. Niestety, jak zdążyła zaobserwować, Kei interesował się Kiran Takamiyą, przez co Hanashi zdążyła ją znienawidzić. Właściwie była niemal pewna, że między nimi jest już coś poważnego, ale czekała, aż Kei łaskawie raczy ją o tym powiadomić, by następnie wybić mu to z głowy. Co z tego, że oboje znali Kiran od lat, bo była córką przyjaciół ich rodziców - Sayuri i Kaito. Zarówno oni, jak i Kaori oraz Ichiru byli świetnymi Łowcami Wampirów i znali się od wielu lat. Co prawda Ichiru przez dość długi czas szczerze nienawidził Kaito3, ale w końcu musiał nadejść czas, w którym obaj dojrzeli na tyle, by puścić w niepamięć dawne urazy i wreszcie się zaprzyjaźnić. Obecnie Hanashi miała szczerą ochotę potępiać ten fakt.
      Niemniej jednak nie o tym powinna teraz myśleć. W końcu zaraz miała zatańczyć ze swoim ukochanym, Suzaku Shoutou, cudownym księciem z bajki, jedynym poza Ayą dhampirem - pół człowiekiem, pół wampirem - na świecie. Był tak niesamowicie przystojny i pociągający, że Hanashi do dziś nie mogła dociec, jakim cudem nie zakochała się w nim wcześniej, lecz dopiero mniej więcej rok temu, tuż przed rozpoczęciem nauki w Akademii Kurosu należącej do jej dziadka, Kaiena. Ach, ta blada, ale zdrowa cera, te włosy bliżej niezidentyfikowanego koloru, częściej poczochrane niż ułożone, ten styl, ten sposób poruszania się, te maniery, ten głos, a przede wszystkim te głębokie oczy mieniące się niesamowitymi kolorami tworzącymi cudowną harmonię, w których tak często można było dostrzec ten dziwnie piękny smutek...
      Westchnęła z rozmarzeniem.
      On będzie mój, postanowiła nie po raz pierwszy.
      - No nareszcie - powiedziała z założonymi rękoma Hanashi, kiedy książę wreszcie do niej dotarł i zanim zdążył się odezwać.
      - Nie należysz do szczególnie cierpliwych - zauważył przekornie.
      Wzruszyła ramionami i wyczekująco wpatrywała się w Suzaku. Ten westchnął i w końcu wypowiedział słowa, na które Hana tak długo czekała. Z promiennym uśmiechem przyjęła propozycję, mrugnęła jeszcze do przyjaciółek, po czym ruszyła do tańca. Kątem oka zauważyła szalejącą ze szczęścia Juri (została zaproszona do tańca przez Keia) oraz Iness, do której podszedł jeden z wampirów - Noburo Ikeda. Wyglądał na jakieś siedemnaście lat, miał brązowe włosy i zielononiebieskie oczy i wiecznie wyglądał na zadowolonego - Hanashi nigdy jeszcze nie widziała, by na jego twarzy nie widniał uśmiech bądź w jego oczach nie błyskały radosne ogniki.
      Hana ponownie się uśmiechnęła, po czym skupiła całą swoją uwagę na dziedzicu rodu Shoutou.

      Kaien Kurosu z uśmiechem spoglądał na swoich uczniów. Stał na jednym z balkonów sali balowej znajdującej się w budynku szkolnym. Jak nakazywała tradycja, co roku, tuż po egzaminach końcowych, w Akademii organizowany był bal. Sala, udekorowana jak zwykle przez klasę, której wyniki pozostawiały najwięcej do życzenia, rozbrzmiewała setkami zadowolonych głosów nastoletnich ludzi i Łowców... oraz wampirów, które nastolatków udawały.
      Były Łowca w duchu dziękował za to, że póki co zabawa przebiega bez jakichkolwiek problemów. Cóż, mógł się obawiać, że będzie inaczej - w końcu lata temu czystokrwisty psychopata, Akuji Touma, zaatakował szkołę właśnie w noc balu.4 Rzeź, jaką urządził ten wampir, sprawiła, że Kaien zmuszony był zamknąć Akademię.5 Z niemalejącym smutkiem wspominał tamte dni. Akademia Kurosu była dziełem jego życia. Założył ją samodzielnie i kochał ją jak dziecko. Stała się ona jego domem - a później także domem jego rodziny. Jej zamknięcie odreagował dzięki Reiko Mitsui, swojej obecnej żonie, oraz Deichiemu, ukochanemu synkowi, który był cudowną mieszanką jego i matki. Zresztą podobnie miała się rzecz z Kaori. Kaien żałował, że dopiero po kilkunastu latach od jej narodzin dowiedział się, że to on jest jej ojcem.6 Mimo to spędził z nią jednak wiele cudownych chwil i był zarówno z niej, jak i z Deia niesamowicie dumny. Nie mógł również zapomnieć o reszcie „swoich” dzieci. Po pierwsze - Zero Kiryuu, obecny mąż Ayi. Przygarnął go, kiedy stracił rodziców.7 Shizuka Hiou, która potem okazała się ciotką Ayi, ogarnięta rozpaczą po stracie ukochanego, z zimną krwią zamordowała Midori i Rena Kiryuu, a Zero przemieniła w wampira. Chłopak, będący świetnym materiałem na Łowcę, miał stoczyć się do Poziomu E, czyli całkowicie zatracić się w żądzy krwi. Na szczęście dzięki młodszemu bliźniakowi zagrożenie bezpowrotnie minęło.8 Zero stał się najpotężniejszym spośród Łowców, co pozwoliło mu pokonać czystokrwistego Rido Kurana9, a po kilku latach stanąć jako prezes na czele Związku.10
      Po drugie - Aya. Przybrana córka Reiko i siostra Kaori. Dhampirka przez wiele lat nienawidząca ojca, Kage Hiou, który, jak myślała, zabił jej matkę, Maayę Katayamę. Przeżyła wiele trudnych chwil związanych ze smutną przeszłością oraz przemianą, podczas której wampirze cechy zastępowały ludzkie. Powoli udało jej się ułożyć wszystkie swoje sprawy. Dowiedziała się, że tak naprawdę to Rido Kuran był odpowiedzialny za śmierć jej matki, pogodziła się z ojcem...11 Największym problemem okazało się podpadnięcie Akujiemu Toumie.12 Oszalały psychopata zamordował Kage13, a potem, po jakimś czasie, napadł na Akademię Kurosu. Aya przez długi czas miała wyrzuty sumienia - obwiniała się za atak i śmierć tylu osób. W głębi ducha Kaien bał się, że dziewczyna przeżywa to do dziś, choć skutecznie to kryje. Niemniej jednak, dzięki Zero, Mariko oraz reszcie rodziny i przyjaciół Aya odżyła i, jakby na to nie patrzeć, była obecnie bardziej spokojna niż kiedykolwiek wcześniej.
      Po trzecie... Yuuki. Czegokolwiek by nie robił, Kaien nie mógł o niej zapomnieć. Była jego przybraną córką - zajął się nią po śmierci jej rodziców, Juri i Haruki Kuranów.14 Może i nie grzeszyła urodą czy inteligencją, ale mimo wszystko zdążył się do niej przywiązać, więc bardzo przeżył jej stratę - została zamordowana przez Akujiego Toumę.15
      Kaien pokręcił lekko głową i przymknął oczy. Nie warto wciąż roztrząsać przeszłości, ale również nie wolno o niej zapominać. Mimo wszystko jednak, teraz powinien myśleć o teraźniejszości.
      Poszukał wzrokiem najlepiej znajomych twarzy. Hanashi, jego najstarsza wnuczka, tańczyła właśnie z Takeshim Suzuki, jednym z przyjaciół Keia. Ten z kolei tańczył z Risą Takudo, szarooką szatynką tak jak i on pochodzącą z rodziny Łowców Wampirów. Shuusei Namizawa, po kilku utworach spędzonych z różnymi koleżankami, teraz znów tańczył ze swoją dziewczyną, Marią Kurenai, szarowłosą arystokratką, która niegdyś pożyczyła ciało swojej odległej krewnej, Shizuce - tej samej, która przemieniła Zero - w nadziei, że ta w podzięce uleczy jej słabość, czego, nawiasem mówiąc, Hiou nie zdążyła uczynić, gdyż została zabita przez Kaname Kurana, przewodniczącego pierwszej Nocnej Klasy, brata i ukochanego Yuuki, zabójcy Akujiego Toumy16 i, podobno, samobójcy.17 Młodsza siostra Shuuseia, Suzue, tańczyła z Naokim Imadą, bardzo wesołym uczniem Dziennej Klasy. Suzaku jak zwykle rozrywany był przez ogromną liczbę fanek. Nie chcąc za bardzo wyróżniać którejś z nich, zabawiał je rozmową. Hanabusa Aidou, cieszący się niewiele mniejszym powodzeniem, stał po drugiej stronie sali pośród swoich wielbicielek i głośno się śmiejąc, zaproponował, by dziewczęta ustawiły się grzecznie w kolejce do tańca z nim.
      Kaien nie mógł nigdzie znaleźć Mariko, więc domyślił się, że musiała wyjść na taras, by się nieco przewietrzyć. Po chwili zauważył, że miał rację - weszła do pomieszczenia w towarzystwie Minoru Oshimy, przystojnego arystokraty będącego synem sławnej aktorki i prezentera telewizyjnego. Sam też był już znany w telewizyjnych kręgach, dlatego był najprawdopodobniej najbardziej popularnym po „Wielkiej Trójcy” (w której skład wchodzili Suzaku, Shuusei i Hanabusa) chłopakiem z Nocnego Wydziału. Kaien spostrzegł, że obojętny wzrok stalowoszarych oczu bruneta zwrócił się na chwilę ku Evie Shiro, ale nie przywiązał do tego większej wagi. Eva natomiast na pewno tego nie zauważyła, tańczyła bowiem z jednym z innych arystokratów.
      Upewniony całkowicie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, dyrektor postanowił, że na jakiś czas zostawi uczniów pod okiem innych nauczycieli oraz prefektów i przewodniczących, a sam pójdzie do domu, by poczekać tam na powrót swojego syna.

      Kei podziękował za taniec Naomi Asami, wampirzycy o zielonych oczach i brązowych włosach. Postanowił, że będzie tańczył zarówno z przedstawicielkami Dziennej Klasy, jak i Nocnej, i póki co tak właśnie robił.
      Podbiegły do niego Eri Karube i Sui Okamoto, koleżanki z klasy będące nierozłącznymi przyjaciółkami, wciąż wesoło o czymś szczebioczącymi. Na ich widok przypomniał sobie o opowiadaniach matki - a dokładniej o wspomnieniach dotyczących Mio Amori i Nio Tsudy. Kei był pewien, że musiały zachowywać się bardzo podobnie do Eri i Sui. Nieco go to bawiło.
      Dziewczyny zalały go potokiem słów. Mówiły tak szybko, że miał wrażenie, iż nie zrozumiał co najmniej trzeciej części tego, co chciały mu przekazać. Zaśmiał się i porwał do tańca obie naraz. Utwór jakby do tego zachęcał, był bowiem bardzo wesoły i rytmiczny.
      Zaraz po nim musiał odetchnąć. Kei był dość popularny, dlatego nie zdziwiły go zapraszające spojrzenia niektórych dziewcząt. Uśmiechnął się do nich przyjaźnie i podszedł do stołu, by wziąć coś do picia.
      Ucieszył się, widząc tam Kiran. Była rok starsza od niego, ale ani jemu, ani jej to nie przeszkadzało. Znali się od lat, ich rodzice byli Łowcami, a i oni zaraz po zakończeniu liceum mieli rozpocząć pracę w Związku.
      - Widzę, że dobrze bawiłaś się z Akim - rzucił, udając zazdrosnego. Akihira Katsura chodził do tej samej klasy co Kiran i był kolegą zarówno jej, jak i jego oraz Hanashi, był bowiem Łowcą. Jego starszy brat, Kyoji, pracował już w Związku.
      - A ty z... - umyślnie zamilkła na chwileczkę. - Z niezliczoną ilością dziewczyn, o ile mnie wzrok nie mylił.
      Zaśmiali się. Kei miał ochotę ją przytulić, ale wiedział, że w takim wypadku Hanashi wpadłaby w szał i byłaby ich pozabijała. Była okropnie zaborcza, jeśli o niego chodziło.
      - Kiedy jej powiemy? - zapytała Kiran, przegryzając wargę.
      - Kiedy nadejdzie odpowiedni moment, Miya-chan - odparł pieszczotliwie. Na Kiran często wołano „Miya” - był to skrót od jej nazwiska.
      - Już się boję, co to będzie - przyznała, lekko marszcząc czoło. - Twoja siostra potrafi być straszna.
      - To fakt - stwierdził. - Ale będzie dobrze. Chyba porozmawiam z nią jutro czy pojutrze. Głupio mi, że ukrywam przed nią nasz związek. Nigdy wcześniej nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic.
      - W to nie wątpię - westchnęła dziewczyna.
      - Niemniej jednak jestem prawie pewny, że ona i tak domyśla się prawdy - powiedział Kei. - Ale pewnie nawrzeszczy na mnie dopiero wtedy, gdy o wszystkim jej powiem.
      - Cóż, wygląda na to, że musimy się modlić, żeby przeżyć wybuch jej złości. A potem jakoś ją udobruchać.
      Wzruszyli ramionami i zabrali się za sączenie swoich napojów. Chwilę tak postali, milcząc, by potem ruszyć w kierunku kilku osób Dziennej Klasy, by zagłębić się w rozmowie.

      Deichi spojrzał na zegarek. Było już po północy, a on dopiero stanął przed wrotami Akademii Kurosu. Wiele dni czekał na ten moment i pomimo zmęczenia, które odczuwał podczas długiej podróży, teraz się ożywił i poczuł rosnącą radość i entuzjazm.
      Szybko przekroczył próg terenu Akademii i skierował się ku budynkowi, który wciąż nazywał domem. Poszedł na skróty, przez las. Kiedy tylko zobaczył swój cel, jego serce wesoło podskoczyło, a on sam uśmiechnął się od ucha do ucha.
      Żałował, że tak rzadko bywał w domu. Niestety, studiował dość daleko, przez co podróże były okropnie czasochłonne. Poza tym była jeszcze praca w Związku. Teraz jednak zakończył naukę na uniwersytecie, więc będzie mógł poświęcić się łowiectwu i rodzinie.
      Zapukał energicznie. Drzwi otworzyły się niemal natychmiast - rodzice zapewne wyglądali go z okna i widzieli, że zaraz do nich zawita.
      - Dei! - zawołała rozradowana Reiko, mocno przytulając syna. Młodzieniec rzucił bagaże i odwzajemnił uścisk.
      - Mamo, tak się cieszę, że cię widzę! - powiedział, uśmiechając się szeroko. Chwilę potem przywitał się również z ojcem, by później wnieść walizki do domu, a dokładniej do swojego pokoju. Panował w nim idealny porządek, matka musiała o niego dbać.
      - Chodź, zjesz coś - ponagliła go Reiko. Przeszedł za nią do nieoficjalnego saloniku połączonego z jadalnią i tam usiadł za stołem. Kaien zajął swoje miejsce, a kilka minut później dołączyła do nich również Reiko. - No, smacznego, kochany.
      - Wy nie jecie? - zapytał Dei. Podniósł do ust onigiri, ale zanim je ugryzł, odgarnął kosmyk leciutko pokręconych blond włosów sprzed twarzy.
      - Och, nie, jedliśmy wcześniej - odparł Kaien.
      - Hm, no tak, w końcu jest środek nocy - mruknął Deichi z pełnymi ustami.
      - A ty jak zwykle nic nie jadłeś podczas podróży, głuptasie! - załamała ręce Reiko. - Co ja z tobą mam! Dwudziestoczteroletni facet, który zachowuje się jak dziecko.
      - Oj tam, oj tam - rzucił chłopak, po czym machnął ręką i wyszczerzył zęby. - Sama mówiłaś, że mężczyźni to wieczne dzieci - przypomniał.
      - I miałam rację - zaśmiała się kobieta, patrząc z czułością na syna. - Powiedz nam teraz, jak tam ci minęły ostatnie miesiące studiów.
      Deichi rozpoczął opowieść, nie pomijając wesołych anegdotek z życia studenckich kolegów, a nawet profesorów. Jak zwykle, gdy już się rozgadał, buzia nie mogła mu się zamknąć, ale rodzicom to nie przeszkadzało. Oboje byli zachwyceni, że znów mają syna dla siebie.
      - Mam dla ciebie pewną propozycję, Dei - oznajmił Kaien, gdy blondyn wreszcie zamilkł. Usłyszawszy słowa ojca, spojrzał na niego z oczekiwaniem i rosnącym zainteresowaniem. - Widzisz, jeden z naszych nauczycieli odchodzi na emeryturę. Niby mógłbym znaleźć zastępstwo, ale pomyślałem, że może ty chciałbyś spróbować swoich sił w nauczaniu...
      Nawet nie dokończył, gdy oczy Deichiego rozbłysły, a on sam wstał i opierając ręce na stole, wpatrywał się w Kaiena.
      - Oczywiście, że bym chciał! - zawołał rozradowany. - To może być niezła frajda - oświadczył, zastanawiając się już nad tym, jak to będzie być nauczycielem w liceum, które ledwie kilka lat temu sam ukończył.
      - Ale wiesz, to posada profesora i Dziennej, i Nocnej Klasy. Co za tym idzie...
      - Nie przeszkadza mi to, tato - zapewnił szybko Dei. Ludzi i wampiry traktował tak samo, jego rodzina i przyjaciele należeli w końcu do wszelkich możliwych ras, a on znał prawdę o nich i otaczającym go świecie dosłownie od zawsze. Zdał sobie też sprawę, że zostanie nauczycielem Mariko, ale wiedział, że potrafi być obiektywny, więc to nie powinno być problemem. - Trafi mi się klasa Hanashi i Keia? - zapytał tylko, bo tego nie mógł przewidzieć.
      - Nie, ale wśród uczniów Dziennej Klasy będziesz miał parę znajomych twarzy - odpowiedział Kaien. - Przyszli Łowcy - dodał.
      - Nie ma sprawy, będzie ciekawie - zawyrokował Deichi. - O rety, już nie mogę się doczekać! - Wziął kilka łyków herbaty, po czym zmienił temat. - Jak tam miewają się wszyscy moi siostrzeńcy?
      - Och, wyśmienicie - odparła z uśmiechem Reiko. - Wszyscy troje świetnie zdali egzaminy, a teraz bawią się na balu.
      - Oczywiście! Bal!
      Dei zaczął wspominać imprezy szkolne, w których brał udział. Podejrzewał, że byłyby ciekawsze, gdyby uczestniczyła w nich Nocna Klasa, ale za jego czasów takowa nie istniała. Została reaktywowana dopiero rok temu. Z drugiej strony, licealne czasy i tak wspominał z wesołym rozrzewnieniem. Oj, umiał zaleźć niektórym za skórę, ale i tak wszyscy go lubili, a to za sprawą jego charakteru oraz niegasnącego entuzjazmu i optymizmu.
      - Nie mogę się doczekać, kiedy ich zobaczę - powiedział, myśląc już o Hanashi, Keiu i Mariko. - A co słychać u moich drogich siostrzyczek?
      - Nie mogą doczekać się urlopu - zaśmiała się Reiko. - Ciężko pracują. Ale mają wpaść w odwiedziny za kilka dni, więc na pewno sobie pogadacie.
      - To świetnie! Ależ się za nimi stęskniłem... I za dzieciakami też...
      - Za dzieciakami? Jesteś od nich starszy ledwie kilka lat.
      - Oj tam, siedem czy osiem lat to istotna różnica - rzucił. - Hm, jak się nad tym zastanowić, to Ai-nēsan i Kao-nēsan muszą mnie mieć za niezłego młodzika, między nami jest jeszcze większa różnica.
      - No więc właśnie - odparła Reiko.
      - Dei, jeśli chcesz, możesz przejść się ze mną do sali balowej. Skontroluję, czy wszystko tam gra i jak bawią się uczniowie, a ty przywitasz się z paroma osobami - zaproponował Kaien.
      - Chyba że wolisz pójść już spać - wtrąciła szybko kobieta. - Musisz być bardzo zmęczony, kochany.
      - Przeżyję, najwyżej nie wyciągniecie mnie jutro... nie, dzisiaj - poprawił się - z łóżka przed południem. A teraz chętnie zobaczę dzieciaki!

      - Ano... Suzaku-sama? - Do Shoutou podeszła Tsukiko Aidou, młodsza siostra Hanabusy. W przeciwieństwie do brata, nie uczęszczała do pierwszej Nocnej Klasy. Miała za to włosy i oczy identycznego koloru co on. Ubrana była w jasną sukienkę sięgającą kolan.
      - Uhm?
      - Krążą plotki, że Narinn-san ma ze sobą niemałą ilość alkoholu. Nie wiem, czy to prawda, ale wolałam, żebyś wiedział - wyjaśniła.
      - Arigatō, Tsuki-san, zaraz to sprawdzę - zapewnił uśmiechając się.
      Zapytał jeszcze, gdzie też może podziewać się w tej chwili krnąbrna Ashida. Usłyszawszy niepewną odpowiedź, skierował się ku jednemu z tarasów, by później wejść do lasu. Szybko zorientował się, że informacje Tsukiko były jak najbardziej prawdziwe. Okazało się, że na niewielkiej polance rozegrała się druga impreza. Narinn Ashida jej przewodniczyła, ale oprócz niej było tam więcej osób, między innymi Kiyo Sone - rudowłosa arystokratka będąca jedną z fanek Suzaku, Kanade Tachibana - niebieskooka brunetka, przyjaciółka Evy Shiro, czy chociażby Noriko Arakida - współlokatorka Jurii Kajahary, a co za tym idzie, uczennica Dziennej Klasy. Ona i kilkoro jej kolegów nie powinna przebywać w towarzystwie wampirów, nie będąc obserwowaną przez któregoś z Łowców lub przewodniczących. Naturalnie żadne z nich nie miało pojęcia, że uczniowie w białych mundurkach należą do innego gatunku.
      - Mogę się dowiedzieć, co tu się wyprawia? - zapytał Suzaku, patrząc po twarzach zgromadzonych groźnym wzrokiem. Wszyscy jednocześnie ucichli, a ich oczy zrobiły się okrągłe ze strachu.
      - Tak sobie tylko... siedzimy - odparł ktoś, wbijając wzrok w ziemię.
      Shoutou westchnął w duchu. Będzie miał teraz robotę, a najchętniej wróciłby na bal. Niestety, obowiązki były jednak obowiązkami, dlatego nie mógł narzekać.
      Chwilę potem dołączyła do niego Mariko, a następnie także prefekci, dzięki czemu sprawa została zakończona dość szybko, choć winowajcy mieli za to zapłacić później.

      - ... i miałam ochotę go walnąć, naprawdę! - mówiła Naomi Asami, stojąca w towarzystwie dwóch koleżanek, żywo przy tym gestykulując. - Co ty byś zrobiła na moim miejscu, Megumi-san?
      Jasnowłosa Hori wyglądała tak, jakby przestraszyła się, że ktoś ją o coś pyta.
      - Nie wiem... - odparła cicho.
      - A ty, Suzue-san?
      Zanim zdążyła odpowiedzieć, miny jej rozmówczyń zmieniły się. Nie mając pojęcia, co było tego przyczyną, odwróciła się.
      Kilka kroków za nią stał rozpromieniony blondyn o niebieskich jak niebo oczach, uroczo teraz iskrzących. Powinna była go wyczuć - jako Łowca mający tak niesamowitą ilość wampirzych genów, jego zapach i aura momentami przypominały wyraźnie tę wampirzą. Niemniej jednak na balu znajdowała się ogromna liczba osób, wonie wszystkich mieszały się więc i wyczulone zmysły „krwiopijców” mogły okazać się bardzo kłopotliwe.
      - Pozwolicie, że porwę Suzu do tańca? - zapytał z szerokim uśmiechem, lekko kłaniając się wszystkim trzem dziewczętom.
      - Oczywiście! - zawołała Naomi, znacząco patrząc na Megumi, która jednak się nie odezwała.
      Deichi Kurosu wyciągnął dłoń ku Namizawie, a ta z onieśmieleniem podała mu swoją.
      - Dei... - szepnęła, tańcząc już do dość żwawego utworu. Miała ochotę dodać do jego imienia przyrostek „chan”, ale wydawało jej się to nieodpowiednie. Ten słodki blondynek stał się teraz niesamowicie przystojnym i pociągającym młodzieńcem. Nieoczekiwanie przyszło jej na myśl, że musiał mieć wiele wielbicielek i pewnie zmieniał dziewczyny jak rękawiczki. - Wielkie nieba, ależ ty wyrosłeś! - wydusiła tylko.
      Chłopak zaśmiał się dźwięcznie. Suzue bardzo podobał się ten śmiech.
      - Cóż, nie widzieliśmy się kilka lat, niestety - powiedział. - Ostatnio chyba jeszcze zanim zacząłem studiować, nie?
      Przytaknęła. To oznaczało, że nie widzieli się od jakichś pięciu lat. Nagle ten czas wydał jej się okropnie długi. Zbyt długi, zdecydowanie. W tym czasie nieraz przyłapywała się na myśli, że bardzo tęskni za „Dei-chanem”, od zawsze miała bowiem słabość do tego brzdąca, a następnie energicznego nastolatka. Z tego, co zdążyła zaobserwować, jego usposobienie nie uległo większej zmianie, za to wygląd... Deichi bardzo dojrzał, to pewne.
      - Okropnie się za tobą stęskniłem, wiesz? - rzucił blondyn, okręcając dziewczyną wokół jej własnej osi.
      Suzue tylko uniosła brwi. Zupełnie nie spodziewała się takich słów. Miała nadzieję, że się nie zarumieniła - to by chyba wyglądało nieco głupio zważywszy na to, o ile starsza była od Deichiego, że znała go od kołyski i tak dalej.
      - Skąd to zdziwienie? - zaśmiał się młody Kurosu. - Wiesz przecież, że jestem twoim fanem - powiedział, wyszczerzając zęby.
      Cóż, po części mogła się z tym zgodzić - jako dzieciak Dei rzeczywiście ją uwielbiał. Jednak kiedy podrósł, był w jej obecności... nieśmiały? Nie, nieśmiały to nieodpowiednie słowo, był raczej zdystansowany, troszeczkę trzymał się na boku, choć pozornie wszystko było jak zwykle. Nie wiedziała, co było przyczyną tak diametralnej zmiany. Może jako nastolatek uzmysłowił sobie, jak wielka różnica wieku ich dzieli? Z drugiej strony, był przecież przyzwyczajony do wampirów, więc to nie powinno stanowić szczególnie dużego problemu.
      Nie miała pojęcia, co na to odpowiedzieć, siedziała więc cicho. Rozpaczliwie próbowała wymyślić jakiś ciekawy temat do rozmowy, ale jej głowę napełniła dziwna pustka. Do tego jej serce waliło jak młotem, nie bardzo wiedziała dlaczego. Jęknęła w duchu, czuła się okropnie głupio. Ale jednocześnie, za sprawą obecności Deia, cudownie.
      Utwór skończył się. Suzue już chciała podziękować za taniec i czmychnąć gdzieś, by ochłonąć, ale Deichi uniemożliwił jej to, gestem dając znać, że nie chce jeszcze się z nią rozstawać. Tym razem orkiestra zaczęła grać wolną piosenkę i kiedy Dei subtelnie ją objął, dziewczyna myślała, że zemdleje. Było jej równocześnie błogo i jakoś strasznie, zwyczajnie bała się, że zaraz w jakiś sposób zrobi z siebie idiotkę. W duchu przeklinała siebie za to, że mimo swojego wieku w podobnych sytuacjach, które, nawiasem mówiąc, nie zdarzały się często, wciąż reaguje w taki niemądry sposób.
      Dei, domyślając się, że Suzu raczej nie wie, co powiedzieć, spytał, co u niej. W końcu zaczęli rozmawiać o bzdetach, takich jak jego studia czy szkoła Namizawy. Podczas tej pogawędki Suzue lekko się odprężyła i stała się bardziej swobodna.
      Nie zauważyli nawet, że przetańczyli już kilka utworów. Kurosu poprowadził szatynkę na taras, gdzie oparł ręce na balustradzie. Cudownie srebrny księżyc oświetlał swoim blaskiem budynek szkolny i las, wprowadzając magiczną atmosferę. Lekki powiew wiatru zakołysał liśćmi drzew.
      - Co tam słychać u Shuuseia? - zapytał chłopak.
      - Wszystko w jak najlepszym porządku - odparła. - Jest bardzo szczęśliwy z Marią. Bo nie wiem, czy wiesz, ale są ze sobą od pięciu lat.
      Dei uśmiechnął się, patrząc na towarzyszkę, która stała jakieś trzy kroki od niego.
      - To bardzo dobrze - uznał. - Zawsze sądziłem, że do siebie pasują.
      Nie można było nie przyznać mu racji - Suzu kilkakrotnie słyszała jego opinie a propos tej pary.
      - A ty? - zapytał cicho, odwracając wzrok, by utkwić go w lesie.
      - Co ja?
      - No... - Trochę się spiął. - Coś się wydarzyło, kiedy mnie tu nie było? Jesteś z kimś?
      Przymknęła oczy i uśmiechnęła się smutno, po czym przybrała pozę podobną do Deia - oparła ręce na balustradzie i spojrzała w ciemność lasu.
      - Ja? - prychnęła lekko. - Nie ma takiej możliwości - szepnęła.
      Deichi głośno wypuścił z płuc powietrze.
      - Uff, Bogu dzięki! - rzucił.
      Suzue spojrzała na niego ze zdumieniem. Wiatr sprawił, że włosy poczęły wpadać jej do oczu, ale ona, oniemiała, nie zwróciła na to uwagi, dopóki Deichi nie wyciągnął ku jej twarzy ręki, by delikatnym ruchem dłoni nie odgarnąć tych kilku pasemek. Namizawa zdała sobie sprawę z tego, że ma lekko rozchylone usta, więc czym prędzej je zamknęła.
      - Co to znowu za zdziwienie? - zaśmiał się blondyn. - Czy to dziwne, że mi ulżyło?
      - A nie? - wyszeptała niepewnie.
      Milczeli przez moment, patrząc na siebie i tylko mrugając od czasu do czasu.
      - O rety, nie sądziłem, że potrafię być tak onieśmielony - przyznał Deichi, uśmiechając się z pewnym zażenowaniem. - Ale cóż, czas poukładać sprawy - stwierdził, chcąc tradycyjnie mówić o wszystkim prosto z mostu. - Po pierwsze, prześlicznie wyglądasz. Po drugie, nie masz pojęcia, jak się cieszę, że będziemy widywać się częściej. Po trzecie i najważniejsze... Hm, no wiesz... Może wybralibyśmy się gdzieś razem...? Na... - Odchrząknął lekko. - Na randkę. - Mina Suzue wprawiła go w jeszcze większe onieśmielenie. Na jej twarzy widać było tak ogromne zaskoczenie, jakiego nigdy jeszcze u nikogo nie widział. - Chyba... Chyba że dalej masz mnie za głupiego młokosa... - zaczął się plątać.
      - Nie - zaprotestowała szybko Namizawa. - To raczej ty powinieneś mnie mieć za jakąś starą babcię... - rzuciła, natychmiast żałując, że przypomina mu, jaka jest stara, choć wyglądała obecnie na parę lat młodszą od niego. - Nie, jestem po prostu zdziwiona, zupełnie nie spodziewałam się... - mówiła prędko, nawet przy tym nie myśląc.
      - Serio? O rety, myślałem, że to widać gołym okiem... W sensie że jestem w tobie zakochany...
      Jakże uroczo wyglądał, gdy składał te wyjaśnienia!
      - Nie widzieliśmy się tak długo, więc jak... - zaczęła Suzu, ale Dei jej przerwał.
      - Ale to trwa od dawna - powiedział. - Jako dzieciak wszędzie za tobą latałem, gdy tylko się u nas pojawiłaś, a potem... No, nie mogłem ci powiedzieć, wyśmiałabyś chyba po uszy zakochanego w tobie nastolatka...
      Tym razem Suzu nie zauważyła już, że stoi tak przed nim z otwartymi ustami i nieco tępo się w niego wpatruje.
      - Ty nie żartujesz - szepnęła tylko. Szczerość, która wręcz od niego biła, niemal zwaliła ją z nóg.
      - Oczywiście, że nie, nie śmiałbym żartować w takiej kwestii - oznajmił, a na jego ustach znów zagościł uśmiech. - Moja bohaterko - dodał po kilku sekundach.
      Namizawa nie wytrzymała i sama też lekko się uśmiechnęła. Dei od dawna nazywał ją „jego bohaterką”, nawiązując do wydarzeń, które miały miejsce podczas ataku Akujiego Toumy na szkołę. Deichi miał wtedy ledwie roczek i wraz z matką został kimś w rodzaju zakładnika. Suzue, nie bacząc na straszliwe niebezpieczeństwo, próbowała uratować go z rąk oprawców.18
      - „Bohaterko”? Gdyby nie Suzaku-sama, oboje byśmy wtedy zginęli - przypomniała z nieśmiałym uśmiechem.
      - Ale twój czyn wymagał dużo większej odwagi. W przeciwieństwie do naszego przyjaciela, nie jesteś wszechmocna. A wracając do tematu...
      - Dei, nie wiem, czy... - Zagryzła wargę.
      - W porządku - rzucił ze smutnym uśmiechem. - Nie oczekiwałem, że czujesz do mnie to samo, co ja do ciebie.
      Suzu miała ochotę palnąć się dłonią w czoło.
      - Nie o to chodzi, Dei - zapewniła. - Po prostu... Naprawdę nie spodziewałam się takich... rewelacji i zupełnie nie wiem, co o tym wszystkim myśleć - wyjaśniła ostrożnie. - I... Nie masz przypadkiem żadnej dziewczyny? Taki chłopak jak ty...
      - Nie mógłbym chodzić z kimś innym - powiedział, robiąc minę naburmuszonego dziecka, którą Suzue oglądała już nieraz. - Może moja szalona siostra jakimś cudem potrafiła kiedyś kochać dwóch chłopaków naraz, ale ja... Nie mógłbym chodzić z pierwszą lepszą dziewczyną, podczas gdy moje serce od lat należy do innej.
      Miała wrażenie, że zaraz rozpłacze się ze wzruszenia. Coś takiego zdarzyło jej się po raz pierwszy w życiu. Oczywiście wiedziała, jak bardzo kochają ją Shuusei oraz przyjaciele, a także jaką miłością darzyli ją rodzice, ale to było zupełnie co innego. Jedyny romantyczny związek, jaki przeżyła... Nie, wolała tego nie wspominać. Akirę Dana chciała wymazać z pamięci na zawsze.19
      - Świetny z ciebie chłopak, Dei - powiedziała. - Wiesz, że bardzo cię lubię, prawda?
      - No ba! - zaśmiał się. - Pytanie, w jaki sposób?
      - Tego właśnie nie wiem - przyznała szczerze, opierając łokcie na balustradzie, a podbródek na splecionych dłoniach.
      Nie chciała go okłamywać. I nie chciała żywić się nadzieją, że jeśli spróbuje, będzie dobrze, może nawet cudownie. Bała się. Bała się, że znów zostanie zraniona.
      - Nie musisz odpowiadać od razu. Prześpij się z tym czy coś... - zaproponował młodzieniec. - Ale w razie wątpliwości... Wiedz, że nigdy, ale to przenigdy cię nie skrzywdzę.
      Pomyślała przelotnie, że Dei czytał jej w myślach.
      Czy mogła mu zaufać? I czy mogła zaufać sobie?
      Kątem oka patrzyła na Deichiego i poczuła się okropnie z powodu tego, że choćby przeszło jej przez myśl, iż on mógłby ją zranić. Był tak szczery, tak kochany... Od zawsze. Dlaczego właśnie teraz miałoby się to zmienić? Wyglądałoby to tak, jakby ona była stworzona do przyciągania nieszczęścia, jeśli chodziło o romantyczne związki. Przecież to, co spotkało ją wiele lat temu, nie musi się powtarzać. Może właśnie otwierała się przed nią szansa na miłość?
      Dręczona wątpliwościami, milczała.
      Zimny, marcowy wiatr zadął mocno. Ubrana jedynie w elegancką sukienkę, zadygotała i poczuła, że ma gęsią skórkę. Drgnęła, gdy od tyłu objęły ją silne ramiona Deichiego.
      - To tak z braku marynarki, którą mógłbym ci pożyczyć - wyjaśnił jej cicho na ucho. Zachichotali oboje.
      Uczucie, które ogarnęło Suzue, było tak piękne, że myślała, iż śni. Cieszyła się, że Dei nie widzi jej zarumienionej twarzy. Czuła się cudownie odprężona, choć jednocześnie serce waliło jej ze stresu. A może tylko z zaskoczenia albo podekscytowania?
      A może po prostu z miłości...?
***
      Przewodniczący Nocnej Klasy, prefekci, dyrektor i Deichi jako ostatni opuścili salę balową. Porządkami miano zająć się po południu, tymczasem zaś świtało. Zabawa trwała całą noc i wszyscy byli niesamowicie zmęczeni. Uczniowie grzecznie rozeszli się do swoich akademików i padli na łóżka, mając zamiar spędzić w nich całą sobotę.
      - Nieźle balowaliście - zaśmiał się Deichi, po czym ziewnął.
      - Ale ty wyglądasz na bardziej padniętego od nas, Dei - zauważyła z przekornym uśmieszkiem Hanashi. Z powodu niewielkiej różnicy wieku ona, jej brat i kuzynka mówili do wujka po imieniu.
      - Nic dziwnego, zważywszy na to, że odbył bardzo długą i męczącą podróż - odparł Kaien.
      - Właściwie co ty robiłeś na tym balu? - spytał Kei.
      - Jakoś tak tajemniczo zniknąłeś - podchwyciła Hana.
      - Och, no wiecie... - nie dokończył, tylko uśmiechnął się od ucha do ucha.
      Gawędzili sobie do czasu, gdy musieli się rozstać. Mariko i Suzaku ruszyli do Księżycowego Akademika, Kei i Hanashi do swoich dormitoriów, a Kaien i Dei do domu.
***
      Miała świadomość, że to musi być sen. Niemniej jednak był tak rzeczywisty, że nie chciało jej się w to wierzyć.
      Znalazła się w komnacie, która wydawała jej się znajoma. Póki co nie mogła jednak dociec, gdzie się znajdowała i do kogo należała. Była całkiem duża i w zadowalającym stopniu elegancka, do tego skąpana w półmroku. Na pewno musiał ją zajmować ktoś o wysokiej pozycji społecznej.
      Po prawej stronie od wejścia znajdowało się duże i wygodne łoże z baldachimem, a naprzeciwko drzwi okna zasłonięte kotarami. Poza tym w pomieszczeniu znajdowało się solidne biurko, kilka szaf, regałów czy komód oraz sofa z rodzaju tych, które bardzo lubiły wysoko postawione wampiry - Mariko widziała podobne w kilku arystokrackich posiadłościach.
      Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, dziewczyna poczęła przechadzać się po pokoju. Na jednej ze ścian zauważyła sporej wielkości lustro, ale do niego nie podeszła. Zatrzymała się za to przy jednym z regałów i przyjrzała książkom, które na nim stały. Po tytułach wywnioskowała, że właścicielem komnaty musi być wampir.
      Westchnęła. To był dziwny sen, zupełnie inny od tych, które miewała. Przede wszystkim, jak już wcześniej zauważyła, był zbyt realny. Nie czuła się tak, jakby to nie było na jawie.
      Może coś się wydarzy, gdy wyjdzie z pokoju?
      Podeszła do drzwi i nacisnęła klamkę. Nic się nie stało, drzwi się nie otworzyły. Spróbowałaby otworzyć je magią, ale wolała nie ryzykować potencjalnych konsekwencji.
      - Dokąd się wybierasz?
      Niemal podskoczyła, jednocześnie zachłystując się powietrzem. Przecież była sama!
      Powoli się obróciła. Ujrzawszy na sofie postać młodzieńca, maksymalnie dwudziestoletniego, myślała, że zemdleje ze strachu i zaskoczenia. Nogi się pod nią ugięły i jedynie cudem nie upadła.
      Świdrował ją bystrym, ale jakby znudzonym spojrzeniem brązowych oczu. Będąc tak obserwowaną, czuła się okropnie niezręcznie.
      To tylko sen, przypomniała sobie. Odetchnęła głęboko, próbując się uspokoić. Jedno nie dawało jej spokoju. Pal licho komnatę, ale i ten chłopak zdawał jej się znajomy! Główkowała przez chwilę, aż wreszcie uświadomiła sobie, przed kim stoi.
      Nie znała go i nigdy nie widziała, bo zmarł jakieś osiem lat przed jej narodzinami. Słyszała o nim jednak wiele razy, ponadto natykała się czasami na wzmianki o nim w różnych książkach. A w jednej, pod tytułem „Ludzie i wampiry na przestrzeni dziejów Ziemi”, była nawet jego podobizna.
      To musiał być on. Kaname Kuran we własnej osobie... Upewnił ją fakt, że pachniał jak czystokrwisty, co, nawiasem mówiąc, trochę ją dziwiło - w snach zmysł węchu zazwyczaj nie występował. A powracając do Kaname: skąd się tu wziął? W pewnym momencie chciała nawet go o to spytać, ale kiedy ponownie na niego spojrzała, speszyła się porządnie i uciekła wzrokiem, chowając oczy za zasłoną długich rzęs. Poza tym, to przecież sen, więc dlaczego miałaby zaczynać konwersację z wytworem swojej wyobraźni? Z drugiej strony, niby czemu go sobie wymyśliła? Owszem, interesowała się nim w jakiś sposób, gdy rodzice opowiadali jej swoje dzieje. Zawsze ją intrygował, ale jednocześnie nie potrafiła zapałać do niego sympatią - w końcu jej rodzice za nim nie przepadali, delikatnie mówiąc. Szczególnie ojciec, matka czasami przejawiała wobec niego jakiś cień współczucia czy czegoś w tym rodzaju.
      Mimo wszystko, co on tu robił?
      - Wiesz, kim jestem, prawda? - zapytał, a Mariko z niechęcią przyznała, że ma bardzo miły dla ucha głos.
      Nie odpowiedziała i nie zamierzała tego robić. Jeśli będzie go ignorować, może się obudzi i będzie miała spokój. Nie podobał jej się ten sen, choć przecież miewała gorsze - koszmary, po których budziła się zlana potem...
      Odpłynęła na chwilę, zatapiając się w swoich myślach. Ocknęła się, gdy Kaname podniósł się z sofy. Z przerażeniem zauważyła, że zmierza w jej kierunku. Ogarnięta lekką paniką, nie do końca wiedząc dlaczego, skoro to był tylko sen, cofnęła się, ale natrafiła na drzwi, przy okazji wbijając sobie klamkę w plecy. Przeklęła w duchu i odwróciła się, by spróbować wyjść, ale drzwi nie zamierzały się otworzyć.
      Znów spojrzała na Kurana. Był tuż przed nią. Wstrzymała oddech, wpatrując się w niego ze strachem.
      - To tyle na dziś - powiedział cicho, po czym zrobił coś, czego się nie spodziewała. Przyłożył dłoń do jej czoła, a ona drgnęła. - Oyasumi.


Odświeżacz pamięci:




***
      Yo, minna! Dla odmiany witamy Was w pełnym, aż dwuosobowym składzie.
      Tym rozdziałem rozpoczynamy swego rodzaju nową przygodę, po której poprowadzą nas dzieciaki Ayi i Kaori. Nie zrażajcie się błogimi początkami, nie cały czas będzie tak różowo. Choć w sumie znacie nas, nie damy naszym bohaterom zbyt długo leniuchować. ^^ Po prostu dajemy Wam chwilę na zapoznanie się z nowymi bohaterami - a ich trochę jest, zresztą już w epilogu VK niektórzy się gubili - bo potem nie będzie na to czasu. Ogólne zarysy akcji mamy opracowane, reszta pewnie tradycyjnie wyjdzie w praniu.
      W kolumnie po prawej stronie macie „Drzewo genealogiczne VN”, na które możecie sobie spoglądać w dowolnej chwili, by przypomnieć sobie poszczególne powiązania rodzinne. Poza tym podczas czytania początkowych rozdziałów polecamy zerkanie do notek z opisami bohaterów, by kojarzyć postacie z ich wyglądem czy ogólnym charakterem.
      Jesteśmy wzruszone faktem, że mimo długiej przerwy co najmniej kilka osób wciąż wiernie oczekiwało na VN. :) Dziękujemy i tym właśnie osobom dedykujemy dzisiejszy rozdział. Kolejny („Oczekiwania i obawy”) ukaże się za dwa tygodnie, w sobotę, 25.08.12. Zapraszamy.
      Dziękujemy także wszystkim, którzy czytali TN i wypowiedzieli się pod epilogiem. :)
      Jeszcze jedno. W VN umieściłyśmy wiele postaci naszych czytelniczek, ale opowiadanie to nie jest koncertem życzeń. Jak wspominałyśmy wcześniej, życiem bohaterów kierujemy osobiście, nie będzie czegoś w stylu „Ja chcę być z kimś tam, bo jest słodki”. Staramy się Wam w jakiś sposób dogodzić, ale przede wszystkim wszystko musi być w granicach rozsądku i nie przeczyć zasadom logiki. ^^’
      Dobrze, na dziś się żegnamy i lecimy pracować nad rozdziałem IV. ;) Mata ne!

25 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to pora rozpocząć VN *-* Powrót do wampirów, łowców i tak dalej… czyli to co tygryski kochają najbardziej xD

    Nie ma to jak wprowadzenie księcia od samego początku ;p A niech fanki mdleją a co xD Ech ten nasz romantyk kocha wiecznie jedyną damę swego serca *głośne westchnienie* W ogóle już widzę jego zamyśloną minę *.* Ech nic tylko mdleć Q.Q Na ale dobra wracając do tematu... Heheh no cóż Mariko naprawdę musiała wyglądać bajecznie xD Ach i ta awersja do kosmetyków xD Cóż gdybym była tak piękna też raczej zapomniałabym o fluidach, pudrze, tuszu… No ale dobra wracajmy do wątku głównego *wzdycha* Heh no i mój braciszek ! Q.Q Rany jak ja go KOCHAM ! <3 Wiem jestem kompletną wariatką ale co ja na to poradzę *beczy jak pięciolatka*
    No nie wątpię że nasza wariatka by się zemściła na biednym Suzaku ^.^' No ale cóż w końcu jednak Hanashi doczekała się… W ogóle naprawdę fajnie to zrobiłyście że dziewczyna nie zwracała na niego uwagi bo znali się od dziecka aż nagle zauważyła w nim mężczyzna. To bardzo naturalne… No przynajmniej według mnie.
    Heheh nie ma co dziewczyna jest wulkanem xD Nie no Kei ma z nią nieco ciężki żywot ^.^' Heh i ta determinacja nie no prawdziwa córka Kao xD

    Bardzo dobrze że bliżej wspominacie niektóre z wydarzeń VK. To pomaga czytelnikowi przypomnieć sobie wydarzenie z przeszłości po za tym sposób w jaki wracacie do wcześniejszy zdarzeń jest bardzo naturalny i naprawdę łanie to wygląda ^.^

    Heh Kei jest rozrywany xD No ale co się dziwić xD Rzeczywiście to zabawne że córki Mio i Nio zachowują się tak jak one xD Lubię coś takiego ^.^ Heh no i rozmowa zakochany słodko <3 Heh cóż Kiran nie będzie łatwo ale cóż bywa… ^ ^" No ale najważniejsze że jakoś to będzie ^ ^" Dobra nie będę już się nad tym rozpisywać bo…

    Deeeeeeeeeeeeeeei ! <3 <3 <3 Moje kochanie *mdleje*

    /po 15 minutach/

    Rany no ja go wielbię ! Jest taki kochany a do tego jaki słodki i przystojny ! Q.Q Rany nooo ! *próbuje się uspokoić* Dobra nie będę robić z siebie jakieś idiotki więc zamiast rozwodzić się nad moim boyem ( <3 ) przejdę do fabuły. Od samego początku z aury mojego blondyna bije entuzjazm i pozytywne myślenie (ech nam by się takie coś przydało co nie Aya ? x_x ) ^.^ Heh ukochany synek wraca xD Ta scenka była naprawdę urocza Q.Q Heh no cóż ale kto by nie cieszy się że ma znów takiego chłopca w domu ;p Fakt Reiko ma racje faceci to wieczne dzieci ^.^"
    Ech ja tą scenę z odgarnięciem przez Deia swoich ślicznych włosów widzę przed oczętami Q.Q Rany jak on pięknie wygląda! *zalewa się łzami zachwytu*

    Heh czyli będę miała tak seksownego nauczyciela no no no jakże wilce się cieszy i raduje serce moje xD W ogóle to ja tą jego reakcje na wieść o etacie nauczyciele widzę *-* Kurcze no jaki on jest słodki Q.Q Heh czyli czeka nasz wizyta Ayi i Kao no no no xD Ej w ogóle jakoś tak mi miło że Dei mówi na Aye Ai Q.Q

    Ech nie ma to jak impreza w trakcje imprezy ^ ^" No ale cóż można i tak ^ ^" Nie zazdroszczę Suzaku i Mariko *wzdycha* No ale najważniejsze że wszystko skończyło się dobrze ^ ^'

    Ech no to teraz pora na scenkę „Dei-chan&Suzu-chan” Q.Q <3
    Ech zanim jednak zacznę męczyć was rozpisywaniem się o moim cudownym chłopięciu to wspomnę że od tego momentu żal mi Megumi noo T^T Ech no coś czuję że nie ma za wesoło w życiu T^T No ale dobra wracajmy do wątku głównego… Jeny no wejście mojego Łowcy było świetne noo Q.Q (chyba za dużo używam zwrotu "nooo" x_x ) Ej już to widzę *-* Jejciu i jeszcze ta wyciągnięta w moją stronę dłoń *ryczy jak nienormalna* Nie no widzę to jak w jakimś animę Q.Q To takie piękne i uroczę *znów beczy* Nie no wiem że jestem nienormalna ale noo KOCHAM TO ! Q.Q

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj no i teraz tańczę z moim kochanym Dei-chanem *rozpływa się* Kurcze noo ubóstwiam tą scenkę! Jejciu noo Dei się za mną stęsknił Q.Q Nie no Aya jak czytałam o reakcjach i stanie emocjonalnym Suzu to muszę przyznać że naprawdę czułam się jakbym to była ja. Te wszystkie reakcje, obawy, zakłopotanie, emocje by po prostu w moim stylu! Na jakieś 99,9% postawiona na miejscy opowiadaniowej Suzue zachowałabym się identycznie *wzdycha*
    Kocham tą scenkę na balkonie no ! Q.Q Nie ja jej nie kocham ja ją ubóstwiam i wielbię !
    Jeny ten księżyc, wiatr lekko kołyszący liśćmi drzew Q.Q Nie no cudo *O* Nie no zawsze jak czytam tą scenkę to po prostu odpływam *wzdycha* Nie no ja to wszystko mam przed oczami noo Q.Q (eeee chyba znów "nooo" i "nie no" O.O') TO zaskoczone w oczach Suzu, ten niepewny głos Deia, to jak odgarnia mi te niesforne kosmyki włosów… *nie wie co ma ze sobą zrobić*
    Mogę powiedzieć tyle...Doskonałe reakcje, idealny dialog, świetnie opisane uczucie i ta cudowna atmosfera Q.Q Ech a do tego mój Dei-chan jest taki słodki i tak uroczo nieśmiały Q.Q Nie no nie wiem co jeszcze mogę napisać ^ ^'
    Po raz kolejny nie mogę nie wspomnieć jak cudownie wszystko opisałaś po prostu czułam się jakbym to wszystko naprawdę przeżyła Q.Q Końcówka po prostu jest genialna Q.Q Ta szczerość Deia, jego uroczy wygląd, jego dżentelmeńskie zachowanie ( to że objął mnie bo nie miał marynarki Q.Q) nie no po prostu brak mi słów *nie wie co ma ze sobą zrobić* Dobra skończę tą paplanine bo zaraz kupicie mi bilet do wariatkowa ^ ^"

    Cóż ta scenka ze sprzątaniem była urocza xD Nie wiem czemu ale ona jakoś tak dopełnia wątek mój i Deia ^ ^ No ale dobra przejdę dalej bo cóż pora no mniej pozytywną cześć tego rozdziału x_x

    Ech co do snu Mariko… Ja na jej miejscu też byłabym nieźle zaskoczona (łagodnie mówiąc...) x_x Nie no spoko nigdy gościa nie widziałam a mi się śni czemu nie… Ech biedna Mariko-sama noo ;( Ech ale cóż Kuran jest jakby na to nie patrzeć przystojny i cóż nieco intrygujący… No ale jest bebe x_x Choć fakt nieco mi go żal… Tak w ogóle co nieco przypomina mi Michaela z PP *wzdycha* No ale tak swoją drogą kocham takie wątki dlatego moja córcia będzie mieć krwawe sny x_x Ech sen to naprawdę fascynujący stan…

    Podsumowując rozdział jest wesoły, miejscami nawet zabawny (no przynajmniej według mnie ) więc zupełna zmiana klimatu od tego z TN choć cóż wiem że tak różowo nie będzie przez cała VN T^T *wpada w otchłań rozpaczy*

    Dobra na dziś kończę gomen że tak krótko x_x Ech jakoś ostatnio nie umiem przekazać tego co bym chciała *wzdycha* Mam nadzieje że jakoś przeżyłyście mój wywód na temat mojego kochanego Dei-chana i braciszka (tylko żeby nie było nie jestem jak Yuuki i Eva z mojego opo ;P) ^ ^"

    Całuski i powodzenie z dalszymi rozdziałami :*


    PS

    Drzewo genalogiczne świetne, wstęp iście komiczny tak że powodzenie...
    Suzu-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Suzu, jesteś cudowna, arigato za kolejny rozbudowany i pełen emocji komentarz!

      Małe sprostowanko - Eri i Sui to nie córki Mio i Nio, po prostu ich zachowanie skojarzyło się Keiowi z Mio i Nio, gdyż Kaori mu o nich opowiadała ;)

      Dei mówi na mnie Ai, bo stwierdziłam, że skoro Ty wymyśliłaś dla mnie ten skrót, Twój opowiadaniowy chłopak będzie tak na mnie mówił <3 W końcu to mój braciszek xD

      Jeszcze raz dziękuję, bliźniaczko <3 Ach, i cieszę się, że zerknęłaś na drzewko i wstęp ^.^

      Aya

      Usuń
    2. No a jak że ma być inny skoro jest tu mój kochany Dei-chan xD *po raz kolejny zachwyca się swoim chłopięciem*

      Aaaa soka soka musiałam coś źle zrozumieć... x_x

      Heheh arigato to uroczę Q,Q <3

      Nie ma za co kochanie xP

      Usuń
    3. Oj ale wiesz jak jest xD

      Zdarza się, przecież nic się nie stało ;)

      Noo, wiem <3

      Jest za co :P Ach, i korzystając z okazji... Czuj się zaganiana do dokończenia XVIII rozdziału PP xP

      Aya

      Usuń
    4. Hai hai wiem, wiem xP

      Ech no wiem *wzdycha*

      Hehehe xD

      Yare Yare xP Co do rozdziału XVIII wątpię że szybko go napisze o ile napisze...

      Usuń
  4. Ohayo~
    To się nazywa prawdziwy porządny komentarz, przy nim mój to pikuś Ale i tak się postaram
    Zaczyna się ciekawie, nie mogę się już doczekać kolejnej notki, choć to by wychodziło na to, że nowy rok szkolny zbliża się wielkimi krokami (mam takie wrażenie, że to zdanie nie miało specjalnie sensu)
    Ogólnie mi się podoba, ale dość trudno jest mi się przestawić, bo w powtórce, o której wspomniałam pod Epilogiem TN, jestem tak przy "Królu mroku".
    Nie mam co krytykować, ani rozglądać się za błędami, czy czymkolwiek innym również niepozytywnym. A teraz co sądzę o postaciach (tych na które najbardziej zwracam uwagę), tych na które zwróciłam największą uwagę.

    Mariko - hmmm, wykapana matka za co już ją lubie, mieszanka rodziców, co mi pasuje ano i ten sen, sama nie wiem co z tym będzie, mam tam jakieś urojenia na ten temat, ale ciii

    Bliźniaki - Hanashi i Kei- ciekawe, ciekawe... Hana-san podobna do mamy, a Kei-san do taty, nic dodać nic ująć... A zapomniałam o ich wątkach romantycznych, ale trudno.

    Suzaku- dalej kocha się w Ayi-sama (jakie to kawaii~) ale nie spróbuje (i nie chce spróbować) ją odbić naszemu kochanemu Zero (a niech by jeszcze kiedyś spróbował, kiedykolwiek, nawet za tysiąc lat- ) Jest rozrywany przez fanki, co jest oczywistą, oczywistością.

    Czekam, co też jest oczywiste~
    Pozdrawiam Autorki~
    I jeszcze raz czekam~
    A na koniec- żegnam~

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko przenajświętsza~
    wycięło mi wszystkie dodatkowe ironiczne myśli z tych takich <...> o nawiasów, przez co może dziwnie się to czytać, szczególnie brakuje...e nieważne
    Pa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz! Naprawdę cieszę się, że rozdział spotkał się z aprobatą czytelników :) Co do nawiasowych wstawek, na Blogspocie polecam używania *...* (już jakiś czas temu skapnęłam się, iż <...> jest wycinane -.-).
      Pozdrawiam serdecznie i powodzenia w powtórce VK,
      Aya

      Usuń
  6. Nareszcie się doczekałam <3

    Postaci, tak jak i cały rozdział są genialne. Wątek Suzu i Deia szczególnie mnie zainteresował. Choć nie mniej ciekawy był sen Mariko, w którym wystąpił Kaname (mój kochany!). Co prawda ja, jak to ja, zaczęłam już snuć dalsze spekulacje, co zamierza ten czystokrwisty, ale zostawię to dla siebie xD

    Jako wasza wierna do grobowej deski fanka czekam na następny rozdział z niecierpliwością

    Pozdrawiam- Andzik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To takie miłe, że kilka osób czekało na VN, mimo tak długiej przerwy :)
      Ach, osobiście wątek Suzu i Deia uwielbiam, dlatego poświęciłam im sporo "czasu antenowego" w kilku pierwszych rozdziałach, co odrobinę zirytowało Kao ^^'
      Dzięki za te wszystkie cudowne słowa i pozdrawiam,
      Aya

      Usuń
    2. Hanabusa to taki rozrywkowy chłopak, a jego siostra? Konfidentka jedna! Nikt jej nie uczył, że nie wolno skarżyć na kolegów?! Poszła i zagoniła przewodniczącemu, że "posiadają alkohol"... szczyt chamstwa! Zimno im było i musieli się rozgrzać, a jak wiadomo spirytus ma silne właściwości rozgrzewające ^^

      Usuń
    3. Ciekawy punkt widzenia xD
      A tak na poważnie, zawsze okropnie irytują mnie osoby niepotrafiące się bawić bez alkoholu. Między innymi dlatego nie lubię wszelkiego rodzaju imprez, zawsze się tam pije, a ja alkoholu zwyczajnie nie lubię -.-
      Aya

      Usuń
    4. Ja alkoholu nie tykam. Po prostu, mama uczyła, że na kolegów zaganiać nie wolno. Ja mam na drzwiach kartkę z napisem "Konfidentom wstęp wzbroniony" (własnoręcznie robiona, na kartce z zeszytu od religii xD). W szkole nieraz wciągają tabakę, ale jakoś nikt nie idzie się poskarżyć nauczycielom... denerwują mnie po prostu skarżypyty.

      Usuń
    5. No i bardzo dobrze.
      Co do skarżenia... Zależy o co chodzi. Czasami jak się coś powie, może to wyjść na dobre tym "przyłapanym". Na przykład zezwalanie na picie alkoholu przez bachory czy branie narkotyków itp. jest wg mnie nie do przyjęcia.
      Aya

      Usuń
  7. Ohayo.
    No i przyszła pora na długo oczekiwane przez nas VN. Ano.. Z góry przyznaję, że spodziewałam się, że tak będzie wyglądał pierwszy rozdział — zapoznanie z nowymi postaciami, relacji między nimi no i wprowadzenie najważniejszych wątków. Mimo wszystko jest super! Mariko jest tak podobna do Ayi, że od razu ją polubiłam, a Hana i Kei nie dadzą się nie lubić.
    Podobała mi się ta scenka między Suzue a Deiem. To było takie.. Eeto.. No po prostu to me gustuje. : D

    Dobra, dobra. Czekam z niecierpliwością na następny. < 3

    Pozdrawiam, Shiori.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie, pierwsze rozdziały takie właśnie powinny być, stąd zapoznawanie się z nowymi bohaterami i napomknięcie o niektórych faktach z VK.
      Cieszę się, że rozdział Ci się podobał :)
      Pozdrawiam,
      Aya

      Usuń
  8. Ohayo
    A więc tak, w ciągu tego tygodnia przeczytałam wasze opowiadanie Vampire Knight i miałam szczęście bo dziś mogłam już przeczytać 1 rozdział Vampire Night. Można się domyślić, że będę nową czytelniczką waszego blogu. Rozdział tak jak każdy inny był niesamowity i w waszym stylu. Trochę się pogubiłam w tych postaciach ale wkrótce zapewne się ich wszystkich nauczę. Mam jeszcze pytanie czy Aya i Kaori będą się pojawiać w tym opowiadaniu? Bardzo polubiłam je. A Dei tak urósł ... Dobra, już kończę bo nie umiem się rozpisywać. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witamy w gronie naszych czytelników! Cieszę się, że VK i VN Ci się podobają :)
      Aya i Kaori będą się pojawiać, aczkolwiek raczej gościnnie. W kolejnym rozdziale wystąpią, więc już niebawem troszkę o nich poczytasz ;)
      Pozdrawiam,
      Aya

      Usuń
  9. Cześć Dziewczyny!
    Ajajaja! Jestem w siódmym niebie! Nareszcie! Nie możecie sobie nawet wyobrazić mojej radości i zaskoczenia, gdy zobaczyłam powiadomienie!
    Co do samego rozdziału... Suzaku jest boski! Co do tego nigdy nie zmienię zdania!
    Widzę, że Yuuki nadal tak samo kochacie xd
    Resztę bohaterów zostawię sobie na kolejne rozdziały ;) Tu takie na razie mamy krótkie wzmianki, więc nie będę się na ich temat rozpisywać...
    Poza tym juz podoba mi się Kiran ;D I to słodkie zdrobnienie! Super!!!
    Hm... A Kaname... Co on tu robi?? Oczywiście, został przez Was przedstawiony jako zniewalający mężczyzna... hm... już jak czytałam mange miałam do niego słabość, a po Waszym VK jakoś nieco moja fascynacja nim osłabła na rzecz Zero i Ichiru... ^^"

    Na zakończenie: Dziękuję za powiadomienie
    Rozdział cudowny oczywiście!

    Ave!
    I weny!
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za odwiedziny ^.^ To niesamowite, że tym skromnym rozdzialikiem sprawiłyśmy tyle radości paru osobom xD
      Ach, Suzaku jest the best, a jakże xD Co do Yuuki... Taak, masz rację ^^' Jest u nas na straconej pozycji.
      Cieszę się, że podoba Ci się Twoja bohaterka i jej zdrobnienie ^.^
      Co do Kaname... Nie no, ja już sama nie wiem, co o nim myśleć. Znaczy mangowego nie lubię, ale przez te sny Mariko jakoś tak zaczynam go lubić D: Oczywiście nigdy nie przebije Zero czy Suzaku, co to, to nie, ale już sam fakt, że go nie nienawidzę... Czuję się jak zdrajczyni ^^' I tak, wiem, że to głupie.

      Dzięki za wszystko i pozdrawiam,
      Aya

      Usuń
  10. Dobra, Sorki, że tak późno, ale dopiero z noclegu u sióstr wróciłam :P Zabieram się za komentowanie :D

    Bardzo się cieszę, że dodałyście kolejny rozdział, już się zaczęłam zamartwiać :P

    Uooo... Samotny, zamyślony Suzaku... Nic tylko mdleć :P A szczególnie, jak ktoś niemalże widzi jego cudowną twarzyczkę i cudowne, nieobecne oczka :D

    Mariko musiała wyglądać bajecznie z oczętami po tatusiu i całą resztą po mamusi, wystrojona i przybrana... :D Dziwne, że Suzaku nie zapomniał o Ayi (bez urazy) i nie zakochał się w jej córce... Chociaż wyobrażam sobie reakcję Zera, kiedy dowiaduje się, że ma za zięcia byłego rywala do serca jego żony ^.^ Buahahahaha!

    Kurcze... Mimo wszystko też mi się wydaje dziwne, że Hana - chan dopiero niedawno się zakochała w Suzaku... Niby jest coś takiego jak grom z jasnego nieba, ale bez przesadyzmu! Ja w Księciu się zakochałam od kiedy się pojawił w opowieści! Kocham go dalej, mimo że jest starym dziadem :P :P

    No i mamy dyrektorka! Skubaniec nieźle się trzyma jak na swój wiek. Dalej ma swoją Akademię... Fajnie mu się żyje, czyż nie? Ale tak czy inaczej...Wspomina stare, dobre czasy... Kiedy to Miał debilną Yuuki za córkę, dupek Kaname irytował wszystkich dookoła a Aya i Zero jeszcze nie byli przecudowną parą… :D Na szczęście wszystko dobrze się dla niego skończyło xD Ma dwójkę dzieci, żonę, a jego przybrany syn ułożył sobie życie z tą, którą kocha ^.^ Nic tylko fruwać pod niebem ze szczęścia… Ale fakt, trauma po ataku Akuji ‘ego może zostać na zawsze… Biedna Aya T^T Obwinia się za atak na Akademię, chociaż to nie jej wina T.T

    Dobra, a wracając do chwili obecnej. Yay! Kei – chan ze mną tańczył! W ogóle, dziękuję, że występuję w tym opowiadaniu ;*
    Kei – chan jest bardzo miły ^.^ Żeby brać do tańca dwie dziewczyny na raz! O.O Ten chłopak to ma Power, nie ma co! xD
    Bardzo się cieszę, że ma Kiran. Mam tylko nadzieję, że naprawdę będą się kochać, a nie… Oj, ale zamotałam! Mam na myśli to, że im kibicuję. I że to jest związek postawiony na mocnych fundamentach (czyt. trwałej miłości). Szkoda, że Hanashi nie akceptuje tego związku, ale mam nadzieję, że w końcu przestanie i zgodzi się na ich związek :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Dei – chan! Ja nie mogę, dopiero ze studiów wrócił? Yay!  Suzu – chan powinna się ucieszyć. Tak na marginesie – ja już dobrze wiem, jak to jest, kiedy się do domu wpada raz na ruski rok. Moje siostry już siedzą razem w Szczecinie (zaledwie 60 km od naszej wsi, ale jednak), a ja dołączę do nich gdzieś tak za trzy lata… o ile zdam maturę :P

    Eh… Nastolatkowe i imprezy… Zawsze znajdzie się ktoś, kto przemyci „środek rozluźniający” i ściąga na wszystkich kłopoty… Biedny Suzaku… nawet na balu nie ma wolnego… żal mi się robi wszystkich, którzy mają pilnować uczniów. Najgorsze jest to, że to oni odpowiadają za skutki uboczne głupoty podopiecznych :/

    O, Dei – chan podchodzi do Suzu i jej towarzystwa (w tym mojej skromnej osoby) :D Nie marnuje chłopak czasu, nie ma co :P
    Tak na marginesie: Hm… Ciekawe, kogo to ja chciałam walnąć i za co? Możecie mi później dać jakąś wskazówkę na ten temat? :D

    Oooow… Jak uroczo! Dei – chan i Suzu tworzyliby naprawdę świetną parę :D Z resztą, coś mi się wydawało, że tak będzie, gdy czytałam, że Suzu uratowała Dei – chana. Fakt, mogli mieć wątpliwości, czy druga strona nie patrzy na różnicę wieku, ale no cóż… Nie ma szczęścia bez ryzyka, prawda? :D
    Biedna Suzu… z tymi ranami emocjonalnymi i traumą dotyczącą świętej pamięci Akiry Dana nic dziwnego, że bała się wstąpić w nowy związek… Ale znów biedny Dei – chan na tym ucierpi… Ale, jak wiemy z epilogu VK będą razem, więc wszystko powinno się dobrze skończyć :D
    A Dei – chan jest słodki… gdyby nie fakt, że mam już kilometrową listę bishomenów, a Dei – chan był dzieciątkiem, gdy go poznajemy, to również trafiłby na listę (może również byłby dość wysoko na niej? )
    Kyaa! Dei jest słodki! Te obejmowanie ramionami, „w zastępstwie za marynarkę” było takie urocze… ^.^

    No to przechodzimy do sceny snu Mariko… Zastanawia mnie, o co chodzi temu dupkowi… Dręczy córkę osób, która chyba najbardziej go irytowała? Hm… Rany! O co mu chodzi?! A z resztą, to ostatnie, jak kładzie Mariko dłoń na czole i mówi „Oyasumi”… Dokładnie jak wtedy, gdy jej matka miała problemy ze snem, to jej pomógł zasnąć… Nie podoba mi się to. Mam złe przeczucia :/

    Tak czy inaczej, dziękuję za dodanie rozdziału. Czekam z rosnącym zniecierpliwieniem na kolejny :D

    Pozdrawiam bardzo serdecznie: Aniołek :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Angel-chan! Bardzo mnie ucieszyłaś takim rozbudowanym komentarzem :) Zresztą Kao też xD Dziękujemy! I miło nam, że rozdział Ci się podobał :)
      A z kim wojuje Twoja postać, okaże się w rozdziale V xD
      W ogóle nieźle mnie zaskoczyłaś tym, że pamiętasz, iż Kaname postąpił z Mariko podobnie jak z Ayą, gdy miała problemy ze snem! Znaczy może ktoś inny też pamiętał, ale w każdym razie nikt nie wspomniał xD
      Buziaki i jeszcze raz arigato,
      Aya

      Usuń